Strona 1 - ROW 1964 Rybnik
Transkrypt
Strona 1 - ROW 1964 Rybnik
5 15 maja 2009, nr 7 karne, w których lepsi okazali się rywale. Awans do meczu finałowego był jednak i tak jednym z największych sukcesów rybnickiej piłki nożnej, jeśli nie tym najcenniejszym. Trzy dni później rybniczanie znów musieli przełknąć gorycz porażki. Po bardzo słabym meczu ROW przegrał w Sosnowcu z Zagłębiem 0:1. Po następnym pojedynku popularna „Przykopa” spadła niemal na dno. ROW uległ na własnym stadionie Śląskowi Wrocław 1:3 (mimo iż do przerwy prowadził po bramce Kaczmarczyka). rzut na taśmę Tydzień później rybniczanie zmierzyli się na wyjeździe z ostatnią w tabeli Arką Gdynia. 20 tysięcy widzów oglądało, jak przez niemal całe spotkanie miejscowi mieli przewagę. ROW groźnie kontrował, ale bramka w tym meczu nie padła. Mało kto przypuszczał, że w takiej formie zielono-czarni będą w stanie nawiązać walkę z aktualnym mistrzem Polski i liderem ligowej tabeli. Na mecz z Ruchem Chorzów przyszło zaledwie 5 tysięcy widzów, którzy oglądali sensacyjne zwycięstwo swoich pupili. Już w pierwszej połowie rybniczanie mieli przewagę, ale bramkę zdobyli dopiero w 51. minucie. Uczynił to Kaczmarczyk. Odpowiedź „niebieskich” była jednak błyskawiczna, cztery minuty później było już 1:1. „Końcówka była dramatyczna – gospodarze wszelkimi siłami dążyli do uzyskania zwycięskiego gola i przed bramką chorzowian dochodziło do gorących scen. (…) w 85 min. sprawiedliwości stało się zadość. Bardziej aktywni, bardziej żądni wygranej rybniczanie zdobyli drugiego gola (konkretnie Błachut – przyp. red.) i tym samym odroczyli decyzję o koronacji Ruchu”. Do sukcesu tego przyczynił się debiutujący w barwach ROW Krótki, który obecnie trenuje naszych III-ligowców. W kolejnym meczu do składu po dłuższej przerwie wrócił Śmietana. Po części dzięki niemu, ale głównie dzięki fantastycznej postawie w bramce Pelczara, ROW w wyjazdowym meczu z Gwardią Warszawa nie stracił żadnej bramki. Jako że również żadnej nie strzelił to podopieczni Trepki musieli zadowolić się jednym punktem. Trzy dni później nasi piłkarze znów jednak cieszyli się ze zwycięstwa. Przed własną publicznością zasłużenie ograli 1:0 niepokonaną w rundzie wiosennej Polonię Bytom. Gola na wagę dwóch punktów zdobył nie kto inny, jak Błachut. Do końca sezonu pozostały dwa mecze. Ścisk w dolnej połowie tabeli był taki, że spadek groził nawet ósmej Legii! W przedostatniej kolejce ROW nie zdołał przy 20-tysięcznej widowni w Łodzi pokonać genialnie broniącego w tym meczu bramkarza ŁKS – Jana Tomaszewskiego. Na szczęście rywale poważniej nie zagrozili bramce Pelczara, wobec czego przed ostatnią kolejką wszystko było w nogach i gło- Andrzej Frydecki Łukasz Kozik Rok 1974 minął pod kątem udanych mistrzostw świata w Niemczech. Po ich zakończeniu piłkarze wrócili do ligowej rzeczywistości. Grający w I lidze ROW Rybnik po rundzie jesiennej zajmował 10. miejsce mając nad strefą spadkową zaledwie dwa punkty przewagi. Niestety, w przerwie zimowej drużynę opuściło kilku doświadczonych graczy. Kariery postanowili zakończyć Konsek, Gach i Szyguła. Ten ostatni został asystentem trenera Józefa Trepki. Ponadto Zdebel zdecydował się na wyjazd do Australii, z której wrócił po półtorej roku, a Siara odszedł do Naprzodu Rydułtowy. Szkoleniowiec rybniczan postanowił w opisywanym sezonie postawić na młodych zawodników. Jak twierdził – obrał „kurs na stabilizację”, gdyż ogrywanie młodych piłkarzy kosztem obecnych wyników gwarantowało silną drużynę w przyszłości. Jako że ci młodzi gracze udanie występowali w rezerwach ROW, awansując z nimi do finału Pucharu Polski, to Trepka miał w czym wybierać. Tym oto sposobem do pierwszej drużyny trafili wychowankowie ROW: Tadeusz Jakubczyk i Bolesław Buchalik oraz Jerzy Fojcik i Eugeniusz Żywica. Zielono-czarnych wzmocnili ponadto Franciszek Krótki i Mojżesz (obaj z Radlina), Cyroń (Urania Ruda Śląska) oraz Habel (AKS Chorzów). owacje dla Lubańskiego Pierwszy mecz rundy wiosennej, w którym ROW zmierzył się na wyjeździe z Wisłą Kraków, miał rzadko spotykaną oprawę. W obecności 25 tysięcy widzów przed spotkaniem koncertowała orkiestra, a „nową piękną piłkę” przywiózł… helikopter. Zielono-czarni wystąpili w nim w następującym składzie: Pelczar - Grzonka, Golla, Jakubczyk, Sobczyński, Buchalik, Lorens (Habel), Wita (Szymura), Grzmil, Błachut, Frydecki. Od samego początku do ataków przeszli piłkarze „Białej Gwiazdy”. Kapka czy Szymanowski skutecznie byli jednak zatrzymywani przez Gollę i młodego debiutanta Jakubczyka. W 34. minucie obrona rybniczan padła: Kmiecik podał do Maculewicza, a ten strzałem z 30 metrów pokonał Pelczara. Po zmianie stron wiślacy nadal atakowali, a kropkę nad i postawił w 85. minucie pięknym strzałem z 20 metrów Kapka. Tydzień później popularna „Przykopa” zmierzyła się na własnym stadionie z zajmującym wówczas 3. miejsce w tabeli poznańskim Lechem. W podstawowym składzie Buchalika zastąpił Zasiński. Był to jego pierwszy mecz po prawie siedmiomiesięcz- nej przerwie spowodowanej kontuzją. Powrót do gry wypadł znakomicie. Zasiński nie dość, że był jednym z jaśniejszych punktów zespołu, to na początku drugiej połowy zdobył ładnego gola. Niestety, dawał on rybniczanom tylko remis, gdyż wcześniej debiutującego w barwach ROW Fojcika pokonał Szewczyk. Pierwszy i ostatni raz w tej rundzie zagrał wówczas Manek. W 3. wiosennej kolejce rybniczanie w obecności 18 tysięcy widzów przegrali u siebie z Górnikiem Zabrze aż 0:3. Debiut w zielono-czarnych barwach zaliczył wówczas Cyroń. Lubański i Szarmach nie pozostawili rybniczanom złudzeń zdobywając już w pierwszej połowie po jednej bramce. Ten pierwszy, który powrócił do gry po groźnej kontuzji, został powitany w Rybniku kwiatami i długą owacją. Gdy strzelał bramkę, a później gdy schodził z boiska rybniccy kibice również nie szczędzili mu oklasków. Po przerwie trzeciego gola dołożył Lazurowicz i ROW niebezpiecznie zbliżył się do strefy spadkowej. Tydzień później „Przykopa” podejmowała warszawską Legię. Trener Trepka w porównaniu z meczem z Górnikiem, wymienił w wyjściowej jedenaste aż pięciu zawodników. Po raz pierwszy w tamtej rundzie zagrał Janduda, a debiut w I lidze zaliczył Żywica. W efekcie kibice zgromadzeni na stadionie oglądali piękne widowisko. Od pierwszych minut odmłodzony zespół ROW osiągnął przewagę, seryjnie wykonywał rzuty rożne, ale nie potrafił zamienić ich na bramkę. Tymczasem wojskowi już przy pierwszym kornerze uzyskali prowadzenie. Rybniczanie stracili koncept gry i to Legia była bliżej zdobycia drugiego gola. Na szczęście w 73. minucie do wyrównania doprowadził Błachut i warszawskie gwiazdy Ćmikiewicz i Deyna musiały zadowolić się z remisu. 4. kolejka rundy wiosennej przyniosła zielono-czarnym prawdziwą klęskę w Szczecinie. Tamtejsza Pogoń w obecności 15 tysięcy widzów aż pięciokrotnie umieszczała piłkę w bramce strzeżonej przez Pelczara. Na szczęście już cztery dni później rybniczanie po części zmazali tą plamę pokonując u siebie Szombierki Bytom 3:0. W spotkaniu tym po raz pierwszy wiosną zaprezentował się Herman. W kolejnym meczu ROW zmierzył się na wyjeździe z GKS Tychy. W obecności 20 tysięcy widzów słabo grający w defensywie rybniczanie już do przerwy przegrywali 0:2. Po zmianie stron nasi piłkarze uzyskali przewagę, ale nadziali się na kontrę i było po meczu. Honorowego gola dla zielono-czarnych zdobył Frydecki. 1 maja 1975 roku drużyna rezerw ROW zagrała w finale Pucharu Polski. Po 90 minutach gry ze Stalą Rzeszów był bezbramkowy remis. O wszystkim decydowały więc rzuty fot. Archiwum urodzony 22. 10. 1948 roku w Czerwionce. Rozpoczynał karierę w Górniku 23 Chwałowice, kontynuował ją w KS ROW Rybnik. Później zajął się trenerką. Od 2003 roku pracuje w KS Energetyk ROW. Z żoną Sylwią i córką Mają mieszka w Żorach. Jego syn, Filip, jest trenerem juniorów ROW. wach naszych piłkarzy. 5 ostatnich drużyn miało po 24 punkty. Bilans bramkowy sytuował rybniczan w środku tej grupy. Jako, że z ligi spadały dwie drużyny, wystarczyło w ostatniej kolejce wygrać mecz i nie oglądać się na rywali. Problem w tym, że przeciwnikiem „Przykopy” był wicelider tabeli – Stal Mielec. Pierwsza połowa tego pojedynku rozgrywana była w rzęsistym deszczu i nie przyniosła goli. Rybniczanie po przerwie zagrali doskonałe spotkanie i wbili mielczanom trzy bramki, wszystkie po strzałach z około 20 metrów: kolejno Szymury, Lorensa i Krótkiego. Stal odpowiedziała tylko honorowym trafieniem Grzegorza Lato. Zwycięstwo to miało niebagatelną wartość, gdyż pozostałe drużyny ze wspomnianej piątki również wygrały swoje pojedynki. I liga została więc rzutem na taśmę uratowana w Rybniku. Mistrzowski tytuł obronił Ruch. Wicemistrzem Polski została najlepiej grająca na wyjazdach Stal. Na koniec tradycyjnie zerkamy w statystyki. Wynika z nich, że w sezonie 1974/75 liderami rybnickiej ekipy byli Błachut i Sobczyński. Obaj opuścili tylko po jednym meczu i zebrali najwyższe noty za swoją grę. Dwa mecze opuścił Frydecki, a trzy Golla. Poza tą czwórką o sile zielono-czarnych stanowili wówczas jeszcze głównie: Pelczar, Lorens, Grzmil i Herman. Sumując noty za ligowe występy, za najlepszego ligowca sezonu uznać można Antoniego Szymanowskiego z Wisły. Królem strzelców ligi został z kolei Lato ze Stali. Dla rybnickiego zespołu bramki zdobywali: Błachut 9, Lorens 3, Gach i Kaczmarczyk po 2 oraz Golla, Grzmil, Janduda, Wita, Zasiński, Frydecki, Szymura i Krótki po 1. TABELA KOŃCOWA SEZONU 1974/75 1. Ruch Chorzów 44 61-27 2. Stal Mielec 38 40-24 3. Śląsk Wrocław 36 40-31 4. Wisła Kraków 34 40-31 5. Zagłębie Sosnowiec 31 31-31 6. Legia Warszawa 29 45-35 7. Górnik Zabrze 29 48-46 8. Polonia Bytom 28 25-31 9. Lech Poznań 28 31-43 10. GKS Tychy 27 34-38 11. Szombierki Bytom 26 43-45 12. Pogoń Szczecin 26 30-35 13. ŁKS Łódź 26 26-34 14. ROW Rybnik 26 24-35 15. Gwardia Warszawa 26 25-38 16. Arka Gdynia 26 26-45