Rewalacje - nr 4/2010

Transkrypt

Rewalacje - nr 4/2010
ISSN 1508-2776
Cena 2 zł
Rewal, 29 lipca - 8 sierpnia 2010 roku
ROK XIII, nr 4 (100)
W 100
numerze:
Koniec
bezpłatnego
parkowania
Dzień z życia
ratownika
Roz k o p any Rewal
(Nie)świeża
ryba
Mapa Rewala
REKLAMA
REKLAMA
CO SŁYCHAĆ?
KIT
(Krótkie Informacje Tekstowe)
Kopnął nas niebywały zaszczyt redagowania setnego numeru Rewalacji. To
iście kwadratowa rocznica! Po wielu
nieprzespanych nocach sprzędzonych
na tworzeniu gazety, dostajecie do
swoich rąk ciepły jak świeże bułeczki,
jubileuszowy numer. Nikt z obozowiczów przedwcześnie nie osiadł na laurach i do końca wykorzystywał swoje
czujne oko młodego reportera, by setne
Rewalacje były naprawdę wyjątkowe.
Znajdziecie w nich wywiady z gwiazdami estrady takimi jak Kabaret Młodych
Panów. Przeczytacie także, jak nie dać
się wpuścić w maliny przez biuro podróży. Nie zabraknie również tematów
prosto z Rewala: działających od niedawna parkomatów i opóźnionych remontów. Spędzicie jeden dzień z nadmorskim ratownikiem, a także raz jeszcze przeżyjecie Festiwal Indii.
Słuchajcie nas w RewalStacji na częstotliwości 99,2 FM oraz podpatrujcie
nasze poczynania na potegaprasy.pl
Sami oceńcie czy sprostaliśmy dziennikarskim wyzwaniom!
Siłacze
Następca Pudziana poszukiwany! W piątek 30 lipca o godz. 17
rozpoczną się VIII Mistrzostwa
Polski w Przeciąganiu Liny Nocą.
W Pobierowie rywalizować ze sobą będzie osiem drużyn mieszanych, składających się z czterech
osób.
Atrakcja wieczoru to pokaz przygotowany przez Jarosława Dymka
i Sławomira Toczka, podczas którego publiczność będzie mogła
zmierzyć się w kilku kategoriach siłowych.
Sport to zdrowie!
Sandra Beach w Pustkowie już
w sobotę. Turniej siatkówki plażowej dwójek rozpocznie się o godz.
10 na plaży przy ul. Leśnej. Natomiast w niedzielę odbędą się kolejne rozgrywki trójek Tatarek Beach.
SONIA PLISIKIEWICZ,
KLAUDIA WAWRZESZKIEWICZ,
WOJCIECH ZEŃKO
Redaktor naczelny: Sonia Plisikiewicz
Zastępca redaktora naczelnego:
Wojciech Zeńko
Sekretarz redakcji: Klaudia Wawrzeszkiewicz
Dział foto: Filip Wieteska
Opieka merytoryczna: Adam Owczarek,
Marcin Wąsiewicz, Agnieszka Ruta
Korekta: Patrycja Pietruszka
Skład: Adam Owczarek
Reklama: Adrianna Wit, Patrycja
Pietruszka, Kajetan Owczarek
Projekt i wykonanie logo: Julia
Szalewicz i Maciej Szalewicz
Adres redakcji: Dom Wczasowy Radość,
72-344 Rewal, ul. Sikorskiego 10,
tel. 607650742
e-mail: [email protected],
URL: http://www.potegaprasy.pl
Druk: Drukarnia Jaklewicz sc,
ul. Bracka 5, 72-300 Gryfice, tel. 913840786
2
fot. Klaudia Sowiak
O rety! Kabarety!
Tadeusz Drozda, Genowefa Pigwa, Sumptuastic, Kabaret Młodych
Panów – zapowiada się weekend
gwiazd w rewalskim Amfiteatrze.
Zespół Sumptuastic wystąpi już
w piątek 30 lipca. Koncert rozpocznie się o godz. 20, a bilety kosztują
25 zł i 35 zł. Warto dodać, że
w sprzedaży jest już najnowsza płyta tej grupy – „Iluzjoniści”.
Kabaret Ani Mru Mru będzie
gwiazdą sobotniego Galowego
Wieczoru Kabaretowego. Wystąpią
też Kabaret Młodych Panów, Smile
i Słoiczek po Cukrze. Koncert rozpocznie się o godz. 20.
W niedzielę 1 sierpnia o godz. 20
w Amfiteatrze zaprezentują się Dinozaury Polskiego Kabaretu: Tadeusz Drozda i Genowefa Pigwa.
PAULINA LISZE
SMACZNEGO
To mit, że jemy
świeże ryby
– Kiedyś jedliśmy – mówi Piotr,
były właściciel smażalni w Pustkowie. – Umawiałem się z rybakami na
odpowiednią ilość, przyjeżdżałem do
portu w Rewalu własnym samochodem i zabierałem ryby do swojej
smażalni. Później od razu mogłem
serwować je gościom.
Jak jest dzisiaj? – Ryba nad morzem nie smakuje mi już tak jak kilka
lat temu – mówi Adam, turysta z Giżycka. Nic dziwnego. – Prawda jest
taka, że ryby przyjeżdżają do nas
z chłodni – żali się pracownica po-
pularnego rewalskiego lokalu, prosząc o anonimowość.
Kilka lat temu zmieniły się przepisy. Większość ryb, zanim znajdzie się na talerzu, musi trafić do
chłodni, ustalili dziennikarze „Rewalacji”.
Na jednym z kutrów w przystani
w Rewalu, rybak porządkuje sieci
po powrocie z połowu. Zapytany
o sprzedaż ryb nie chciał rozmawiać. – I tak nie powiem prawdy
– powiedział. Mówił tylko o pakowaniu ryb w folię i o tym, że połowy
są tak samo udane jak kiedyś.
– Flądry bierzemy bezpośrednio
od miejscowych rybaków – wyjaśnia
pracownica jednej ze smażalni.
– Na dorsza jest sezon ochronny, ale
jeśli wpadnie w sieci, też nam go
podrzucają. Pozostałe ryby z menu,
pochodzą z przetwórni.
Mrożonki do Rewala dostarczają
AjexPol, Rybhand i DystRyb. Ta
pierwsza na swojej stronie internetowej chwali się także sprzedażą na
południu Polski. Oznacza to, że ryba zjedzona nad morzem jest tak
samo świeża jak kupiona w górach.
– Dostawy są codziennie. Przywozimy zamrożony towar prosto
z naszego magazynu – oznajmia
handlowiec, zaopatrujący punkty
gastronomiczne w Gminie Rewal.
Mówi, że nie ma
problemu z zamówieniem dowolnych gatunków ryb pływających w Bałtyku.
AjexPol
na
swojej stronie internetowej
chwali się nowym zakładem
w Kukince (gmina Ustronie Morskie), skąd towar
trafia do nadmorskich smażalni. Kiedyś był
przywożony
z różnych, czasem odległych stron Polski.
Zanim ryba trafi na talerz, może
czekać w chłodni nawet dwa lata,
bo taki jest jej termin przydatności
do spożyczcia. – Nie ma obawy
o nasz towar – uspokaja dostawca
AjexPol’u.
Czy wszędzie turystom sprzedawane są mrożonki? Pewne jest, że
większość gatunków ryb, które
można kupić w rewalskich smażalniach, dostarczają trzy firmy, których samochody niezauważalnie
poruszają się po Rewalu. Niektóre
budki i małe lokale reklamują towar
prosto z kutra, ale jak klient może to
sprawdzić?
MARCIN MUSIAŁ
rys. Katarzyna Zalepa
INFORMATOR
TURYSTYCZNY
Urząd Gminy
ul. Mickiewicza 19
[email protected]
tel. 91 384 90 11
Urząd pocztowy
ul. Sikorskiego 3
czynne: poniedziałek – piątek: 8-18
sobota: 8-13
tel. 91 386 25 70, tel. 91 386 25 50
Bankomaty
bankomat Spółdzielczej Grupy
Bankowej (24 h) – ul. Mickiewicza 19
bankomat Global Cash SKOK ul. Westerplatte
bankomat Banku Spółdzielczego
w Gryficach oddział w Rewalu –
ul. Mickiewicza 19, czynne: 7.30-14,
tel.: 91 386-29-07
Amfiteatr
ul. Parkowa
Posterunek Policji
ul. Mickiewicza 21,
tel.:91 385-75-97
Ośrodek Zdrowia
Warszawska 31
czynny: poniedziałek-piątek:8-21,
soboty, niedziele i święta: 10-21
Apteka
ul. Mickiewicza 25,
czynna: poniedziałek-sobota: 8-21,
niedziela: 10-18,
tel. 91 386-27-02
Straż Gminna
ul. Mickiewicza 21, tel.: 91 384-90-30
Straż Graniczna
ul. Dworcowa 14,
tel.: 91 38-77-620
Centrum Informacji Promocji
Rekreacji Gminy Rewal
ul. Szkolna 1, infolinia: 800 155 866
tel.: 91 38-62-629
Obiekty sportowe
Hala widowiskowo-sportowa,
siłownia, sauna, korty tenisowe,–
ul. Szkolna 1, czynne 8-21
Boisko sportowe – ul. Sportowa,
tel.: 91 386-29-94
Dworzec PKS
ul. Westerplatte
Ciuchcia Retro
ul. Westerplatte (przy dworcu PKS)
Gryficka Kolej Wąskotorowa
ul. Dworcowa, tel.: 91 384-22-35
WOPR
601-100-100
OPR.
KAROLINA CHLIPAŁA
3
ŚMIECHU WARTE
Musimy w końcu kupić dyktafon
Telewizja pogrubia, więc nie oglądają swoich występów. W skeczach
zostawiają polityków w spokoju. Bartosz Demczuk, Piotr Sobik i Łukasz
Kaczmarczyk, czyli Kabaret Młodych Panów odwiedzili tegoroczne Lato
z Radiem w Niechorzu.
– Jakie było pierwsze słowo,
które wypowiedzieliście w życiu?
B.D.: (śmiech) Pewnie tata.
Wszyscy uważają, że mama, ale to
tata jest pierwszym słowem. Wiem,
bo mój syn tak powiedział.
P.S.: Tata.
Ł.K.: Na pewno to było tata.
– Czy oglądacie wasze występy
w telewizji?
P.S.: Ciężko je nam oglądać, bo
jeździmy i pracujemy. Kabarety pojawiają się na antenie wieczorami,
a wtedy zazwyczaj nie ma nas
w domu.
B.D.: Ale dostajemy informacje.
Ostatnio otrzymałem sms, że jesteśmy w telewizji, a my graliśmy
w tym czasie skecz. Więc raczej
nie widzimy się, na szczęście. Podobno
telewizja
pogrubia
(śmiech).
– Oglądacie występy innych kabaretów?
Ł.K.: Staramy się być na bieżąco. Kiedy przygotowujemy nowy
program, nie chcemy powtórzyć tego, co już było. Oczywiście, znamy
repertuar innych grup. Kiedy jesteśmy na imprezie kabaretowej nie
mamy szans na oglądanie jakichkolwiek prezentacji, ponieważ
przed wyjściem na scenę przygotowujemy się, a po zakończeniu występu od razu pakujemy nasze rzeczy i odjeżdżamy.
– Najgorsze warunki, w jakich
występowaliście...
B.D.: Kiedyś graliśmy na budowie. Stały tam fundamenty, nawet
niedokończone. Graliśmy w namiocie, na scenie o wymiarach 2 na 2
metry, a może i mniejszej. Było pełno błota.
P.S.: W Warce byliśmy podczas
potężnej ulewy. Dwa razy zakopał
się nam samochód i wyciągał nas
traktor. Na czas występu przestało
padać, ale przed i po było dramatycznie.
4
– Który z waszych skeczy lubicie najbardziej?
P.S.: (śmiech) Mnie najbardziej
podoba się „Szkoła Rodzenia”. To
takie nowe przedstawienie, które
sprawia nam dużo frajdy.
B.D.: To numer, który bardzo
mocno żyje, to znaczy zmienia się
z występu na występ. Koledzy, za
każdym razem dodają jakiś bonus.
Ł.K.: Kiedy jest coś nowego,
podchodzi się do tego ze świeżą
energią. Potem zmienia się to w rutynę i zaczynamy dokładać różne
rzeczy, żeby uatrakcyjnić występ.
B.D.: Przykładem jest skecz o policjantach, którzy zatrzymują pijanych kierowców. Początkowo miał
on trzy minuty, a teraz trwa piętnaście, ponieważ dużo improwizujemy.
– Mieliście jakieś wpadki w trakcie grania tego skeczu?
P.S.: Owszem, zdarzały się. Gdy
prezentowaliśmy nasz program
w Krakowie, odtwarzacz był tak nisko
położony, że nie było widać na nim
napisów. „Policjantom” towarzyszyły
przeróżne efekty muzyczne i nie dałem rady nad tym zapanować.
Kabareciarze w pełnym składzie
B.D: Wczoraj powiedziałem słowo, którego miało nie być i, niestety, trochę spaliłem dowcip. Ale chyba nikt się nie zorientował.
– Z czego śmieje się Kabaret
Młodych Panów?
P.S.: Z kawałów (śmiech). Czasem jadąc busem, słuchamy wiadomości. Niektóre z nich są tak absurdalne, że od razu przychodzi myśl,
by zrobić z tego skecz. Potem, niestety, o tym zapominamy.
B.D.: Musimy sobie kupić dyktafon.
– Gdyby nie kabaret, to...
Ł.K.: Może byłbym elektrykiem.
Taki jest mój zawód.
P.S.: W tej chwili byłbym na wakacjach (śmiech). A pracowałbym
w Polskim Radiu.
B.D.: Byłbym sławnym gitarzystą.
– Co robicie w wolnym czasie?
B.D.: Spędzamy czas z rodzinami. W tym roku każdy z nas zostanie ojcem. Łukasz czeka obecnie
na wiadomości ze szpitala.
ROZMAWIAŁA KAROLINA CHLIPAŁA
fot. kmp.art.pl
PORADNIK TURYSTY
Podróże kształcą
Cały rok wyrzeczeń, aby odłożyć pieniądze na wymarzony
urlop. Nagle wypoczynek zamienia się w horror. Zamiast 50 m do
plaży idzie się 2 km, zamiast łazienki w pokoju jest tylko umywalka, a hotel trzygwiazdkowy
odpowiada standardom jednej
gwiazdki. Jak uniknąć tego typu
niespodzianek?
Jak podaje Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów, reklamacje najczęściej zgłaszane w biurach
podróży dotyczą zakwaterowania,
wyżywienia, transportu i programu
zwiedzania. Biuro podróży jest
w pełni odpowiedzialne za organizację wypoczynku. W przypadku jakichkolwiek skarg nie może nas odsyłać w sprawie odszkodowania do
hotelarzy, restauratorów, czy firm
transportowych. Wszelkie zażalenia
musimy składać do biura, w którym
wykupiliśmy wycieczkę.
Klienci przez własną niewiedzę
często dają się wprowadzić w błąd.
Należy wiedzieć, że cenę wycieczki
biuro podróży ma prawo zmienić
nie później niż 20 dni przed jej rozpoczęciem. Taka zmiana może nastąpić tylko w przypadku wzrostu
kosztów transportu, opłat urzędowych lub kursu walut (pod warunkiem, że jest to zastrzeżone w umowie). – Zabezpieczamy tak interesy
turystów, aby oni na tym nie ucierpieli. My sami musimy zadbać o to, by
wyegzekwować wszystko, co jest zawarte w umowie – mówi Wojciech
Długołęcki, kierownik biura podróży
Grand Tour w Łodzi.
Co zrobić, jeżeli biuro zmienia
umowę?
Jeżeli organizator wczasów
w ostatniej chwili zmienia istotne
warunki umowy z przyczyn od siebie niezależnych (np. hotel wypowiada umowę, bądź linie samolotowe wstrzymują lot), to w takiej sytuacji możemy zaakceptować proponowane warunki lub zrezygnować
z wyjazdu (wówczas biuro podróży
jest zmuszone zwrócić nam całą
zapłaconą przez nas kwotę). Kolejnym rozwiązaniem jest wziąć
udział w innej proponowanej przez
biuro imprezie zastępczej, jak również zażądać odszkodowania za
niewywiązanie się z umowy, lecz
musimy udowodnić poniesione
koszty.
Na temat zażaleń rozmawialiśmy z Wojciechem Długołęckim
– W zasadzie mogę powiedzieć, że
odsetek skarg jest niski, a tych uzasadnionych nawet bardzo niski.
Często, osoby składając zażalenia
chcą uzyskać odszkodowanie, zaś
ich skarga nie ma podstawy prawnej
– mówi kierownik biura podróży
Grand Tour w Łodzi.
– Wybierając wczasy powinniśmy
się sugerować opinią znajomych,
którzy wcześniej korzystali z danego
hotelu, transportu, czy też czerpać
informacje z forum internetowego
i opinii pracowników biur podróży
– doradza Wojciech Długołęcki.
Co powinna zawierać umowa
z biurem podróży?
Umowa z biurem podróży powinna zawierać dane organizatora wyjazdu, nr NIP, nr jego wpisu do rejestru oraz imię, nazwisko i funkcję jaką pełni pracownik podpisujący
umowę o sprzedaży. Ponad to powinno się tam znaleźć miejsce pobytu, czas trwania i program imprezy, jak również wyszczególnienie
podatków i dodatkowych opłat oraz
rodzaj i zakres ubezpieczenia, nazwę firmy ubezpieczeniowej;
TEKST I ZDJĘCIA WOJCIECH ZEŃKO
Na co zwrócić uwagę wybierając ofertę wycieczki z katalogu?
Cena – jeżeli jest w obcej walucie, zawsze musimy się dowiedzieć wedle jakiego kursu zostanie przeliczona, niemniej jest ważne czy obejmuje wszystkie
usługi, a jeśli nie, to jakie.
Położenie hotelu – jaka jest jego dokładna lokalizacja (jak blisko jest plaża
i czy odległość od plaży jest liczona w linii prostej, czy w rzeczywistej odległości od hotelu)
Kategorię hotelu – polskie standardy hotelarskie nie są równoznaczne z tymi
jakie obowiązują w innych krajach. Zaleca się o poproszenie biura podróży
o przedstawienie nam wyposażenia pokoju i hotelu. Dla przykładu: 5 gwiazdek
w Egipcie odpowiada 3 gwiazdkom w Polsce.
Pożywienie – czy posiłki są wydawane w hotelu, czy też poza budynkiem, czy
są to dania regionalne, czy europejskie.
5
(NIE)ZORGANIZOWANE ROBOTY
Skopane wakacje
Turystów odwiedzających Rewal witają tumany kurzu i hałas maszyn
budowlanych. Centrum nadmorskiego kurortu, które miało być wizytówką
miejscowości, w środku sezonu jest wielkim placem budowy.
Roboty budowlane psują interes sprzedawcom
Ulica Westerplatte prowadzi do
tarasu widokowego. Zamknięta jest
dla samochodów, robotnicy jeszcze
nie skończyli układać kostki. Nowe
latarnie świecą nie tylko w nocy, ale
także w dzień!
Zza rogu wyjeżdża koparka. Zaskoczeni plażowicze muszą zejść
z drogi. – Tragedia! Wszędzie pył
i kamienie – mówi Marzena z Warszawy, która nie może przejechać
z dzieckiem w wózku. Turyści
w drodze na plażę pokonują prawdziwy tor przeszkód.
Widok rozkopanego centrum Rewala odstrasza. Część wczasowiczów ucieka stąd do sąsiednich kurortów, ponieważ zamiast śpiewu
ptaków i szumu morza, codziennie
budzi ich odgłos pracujących szlifierek. Uciekają zatem z Rewala. Może bezpowrotnie...
Zerwany asfalt
Tym bardziej, że także sam dojazd do Rewala jest utrudniony.
Drogowcy remontują odcinek z Cerkwicy do Rewala – zrywają asfalt,
kładą nową nawierzchnię, remontu-
6
ją most. Kierowcy trafiają na ruch
wahadłowy i korek. W upale muszą
czekać na zmianę świateł, by potem przeciskać się pomiędzy koparkami.
– Przez ten remont jechałem godzinę dłużej – denerwuje się turysta
z Łodzi, podróżujący czerwonym
Fiatem. – Kto wpadł na to, żeby
w środku sezonu remontować jedyną
drogę dojazdową nad morze?!
W takiej samej sytuacji są wszyscy kierowcy. Drogowcy wyznaczyli
wprawdzie objazd, ale prowadzi on
przez Trzebiatów, przez co turyści
nadkładają ok. 20 km. Kiedy już dojadą do Rewala, czekają na nich kolejne niespodzianki...
Wójt Rewala, jednej z najbogatszych nadmorskich gmin przyznaje,
że prace są uciążliwe szczególnie
dla turystów, ale zdecydował nie
przerywać ich na wakacje. – Myśleliśmy, że uda nam się tak dużą inwestycję skończyć przed sezonem
– tłumaczy Robert Skraburski. – Teraz wiem, że należało ją rozłożyć na
lata, ale – jak mówi przysłowie – mądry Polak po szkodzie. Dlatego wina
za opóźnienie spada na mnie.
Na przedłużający się remont narzekają nie tylko przyjezdni. Właściciele pensjonatów, sklepików, restauracji, z których ulica Westerplatte słynie, załamują ręce i liczą
straty. Przez budowę klienci omijają
ich lokale szerokim łukiem.
– To są jakieś żarty, żeby w środku sezonu prowadzić takie roboty
budowlane. Ktoś dał d.....y, wykonawca, urzędnicy, gmina, nie wiem
kto – miejscowy sklepikarz nie kryje
zdenerwowania. Nie chce podawać
swojego nazwiska.
Budowa utrudnia działalność
m.in. letniego ogródka w Caffe Sorrento. W latach ubiegłych można
tam było zjeść lody patrząc na mo-
Mądry Polak po szkodzie...
Remont ul. Westerplatte to największa inwestycja w gminie – za 4
milionów złotych. W ubiegłym roku
powstał taras widokowy i dojście na
plażę. Teraz trwa remont. Od przyszłego sezonu ulica zamieni się
w deptak z fontanną po środku. Na
placu przed tarasem staną: ławki,
kiosk, sklepiki i toaleta miejska.
Wracających z plaży wita żółta
tabliczka ostrzegawcza
(NIE)ZORGANIZOWANE ROBOTY
Niewystarczająco zabezpieczony teren budowy
Widok na główny plac Rewala
rze, teraz turyści uciekają przed kurzem i hałasem do wnętrza kawiarni.
Końca nie widać
Dzień zakończenia remontu był
kilkakrotnie przesuwany. – Oczywiście widzimy, że wykonawca ma problemy na budowie – mówi wójt Rewala. Przyznaje jednak, że plany
zmieniały się w trakcie inwestycji.
Na mapach nie było linii energetycznej, na którą natrafili robotnicy.
– Dokopaliśmy się także do fundamentów przedwojennych domów niemieckich. Bardzo trudno było je rozebrać – dodaje Skraburski. Kolejnym
problem były zbyt głębokie studzienki kanalizacyjne, które mogły osłabić
klif. Trzeba było je przeprojektować.
Wykonawca, firma Lada z Gostynia Szczecińskiego, przewiduje zakończenie prac po sezonie. – Wina leży po stronie gminy, która nie omawiała z nami planów, gdy był na to czas
– zarzuty wójta odpiera kierownik budowy. – Moi ludzie pracują cały dzień.
Zimą, roboty nie były możliwe, tegoroczne upały też nam nie sprzyjają.
Dziennikarze „Rewalacji” sprawdzili prawdziwość słów szefa
robotników. Okazało się, że na budowie niewiele się dzieje. Wystar-
czy, że spadnie deszcz i nie ma nikogo. Robotnicy pracują „w kratkę”.
Biało-czerwona taśma
Turyści i mieszkańcy Rewala, obserwując powolne tempo prac, nie
kryją zdziwienia. Niepokój budzi też
brak zabezpieczenia terenu. Plac
ogrodzony jest siatką tylko od strony
tarasu. Resztę terenu zabezpiecza
biało-czerwona taśma. Oddziela budowę od chodnika, po którym spacerują turyści. Każdy może pod nią
przejść i wpaść do półmetrowej dziury. W nocy budowy nikt nie pilnuje.
PRZEMEK SINKIEWICZ, KAROL MOLENDOWSKI
Gminna wieś
W ostatnim czasie Gmina Rewal
była na ustach wszystkich Polaków, frekwencja w drugiej turze
wyborów prezydenckich wyniosła
tu 90,03%. To nadmorski kurort,
w którym na stałe żyje 959 osób.
Nie każdy wie, że do 1945 r. Rewal
był miejscowością niemiecką.
Wójt gminy dba o mieszkańców.
– Jesteśmy wsią, która mogłaby uzyskać prawa miejskie. Nie chcemy tego, ponieważ dostawalibyśmy mniej
dotacji unijnych – wyjaśnia Robert
Skraburski. Z myślą o tubylcach
gmina otworzyła całoroczne Muzeum Rybołówstwa Morskiego,
Gminny Ośrodek Kultury, świetlicę
środowiskową, Uniwersytet III Wieku, stadiony, hale sportowe przy
szkołach.
– Za komuny życie wyglądało tutaj całkiem inaczej. Sezon trwał od
początku maja do końca październi-
ka. Teraz mieszkańcy Rewala przez
cały rok utrzymują się jedynie z dochodów uzyskanych w lipcu
i w sierpniu – mówi pani Janina. Nie
da się ukryć, że niektórym mieszkańcom trudno jest związać koniec
z końcem.
Emeryci, renciści i powracający
na święta młodzi ludzie z Irlandii.
Tak kształtuje się społeczeństwo
Rewala poza sezonem. – Mam
czterech synów, dwóch jest w Irlandii, a dwóch w Holandii. Tutaj nie ma
dla nich perspektyw – mówi pan Janek, mieszkaniec Rewala. Najbliższy zakład, w którym można znaleźć pracę jest ok. 50 km stąd. Wielu tubylców nie widzi w Rewalu perspektyw na godne życie, dlatego
emigrują.
Jak mówi wójt, standard życia
mieszkańców Rewala znacznie się
poprawił. Zbudowano niedawno
oczyszczalnię ścieków i nowoczesną kanalizację. Dowodem na
wzrost poziomu intelektualnego
mieszkańców Rewala jest rewelacyjny wynik uzyskany przez szóstoklasistów w egzaminie kończącym
szkołę podstawową. Uczniowie
uzyskali najlepszy wynik w województwie zachodniopomorskim.
Istniejąca od 1973 r. Gmina Rewal mimo zmian administracyjnych,
ciągle składa się z siedmiu, dobrze
prosperujących wiosek turystycznych: Niechorza, Pobierowa, Pogorzelicy, Pustkowa, Rewala, Śliwina
i Trzęsacza. Ma ona obszar
41,13 km2, z czego użytki rolne wynoszą jedynie 1/3 powierzchni gminy, która liczy 3 414 mieszkańców.
Ponad połowę ludności stanowią
kobiety.
WOJCIECH ZEŃKO
7
Z ŻYCIA RATOWNIKA
Pomocny Patrol
Poświęcają swoje wakacje, biorą na siebie wielką odpowiedzialność, żyją według
ścisłych reguł. Czasem muszą wysłuchiwać wyzwisk, a tak naprawdę sprawują
bardzo ważną funkcję na plaży. O kim mowa? O ratownikach WOPR-u, którzy
pilnują bezpieczeństwa na nadmorskich plażach w sezonie letnim.
Serial
„Słoneczny
Patrol”
przedstawiał losy ratowników, którym zawsze udawało się zdążyć
na czas i bohatersko rozdzierali
koszulki przed skokiem do wody.
Byli panami plaży, na której ciągle
komuś groziło niebezpieczeństwo.
Jak wiele łączy tamtych wodnych
funkcjonariuszy z naszymi rewalskimi?
Powołanie
Aby zostać ratownikiem WOPR-u najpierw trzeba przejść szereg
szkoleń: 32 godziny zajęć dydaktycznych, sprawdzenie umiejętności pływania, a także zaliczony kurs
młodszego ratownika. Dopiero po
spełnieniu tych wymagań można
ubiegać się o funkcję w „ekipie słonecznego patrolu”.
Później trzeba kontaktować się
przez oficjalną stronę WOPR-u lub
forum internetowe i czekać, aż któraś jednostka nad Bałtykiem zgłosi
chęć przyjęcia na etat. Jeśli ktoś zadzwoni, wtedy ratownik dostaje zakwaterowanie i przydział do wybranej jednostki.
Poranek
Od poniedziałku do czwartku,
stróże w pomarańczowych koszulkach, wstają o 7 rano. Czeka ich
poranny trening, czyli do 45 minut
biegania lub pływania. W pozostałe
dni mogą spać do ósmej.
Wieża dyżurna przygotowuje
śniadanie na około 8.30. – Najczęściej kanapeczki – wyznaje Filip
Kwiecień, miejscowy rzecznik prasowy ratowników. Po śniadaniu
każdy ma chwilę dla siebie, kilka
minut po dziewiątej wszyscy muszą
stawić się na odprawę poranną.
– Szef plaży omawia aktualne warunki pogodowe i wskazuje, na co
mamy zwrócić największą uwagę
w danym dniu. Bo praca ratownika
8
w dużym stopniu zależy od pogody
– mówi Kwiecień.
Później wszyscy rozchodzą się
do miejsc pracy: kilka mniejszych
stanowisk i trzy wieże. Na jedną
„strażnicę” jest zawsze wyznaczonych minimum czterech ratowników, a jeśli miejsce jest niebezpieczne, to pięciu.
Rano jest jeszcze chwila na posprzątanie plaży i uprzątnięcie miejsca pracy. – Po ostatnim sztormie
ciężarki naszych boi są daleko od
brzegu – opowiada ratownik Filip.
Wiatr w sobotę przewrócił także
wieżyczki ratownicze, a woda zalała całą plaże. Te usterki trzeba było
naprawić w poniedziałek, przed rozpoczęciem dyżurów. Jeszcze tylko
przygotowanie sprzętu ratowniczego na wypadek akcji, obowiązkowe
wywieszenie flagi o godzinie 10: 00
i można pełnić służbę.
„Plażowanie”
– Rekord to 17 akcji ratunkowych
w ciągu ośmiu godzin – wspomina
Filip. Każdy dzień w tym zawodzie
jest inny i każdego z nich WOPR-owcy mogą być postawieni przed
innymi wyzwaniami. Czasem to tylko pilnowanie kolonistów, ale zdarza się ratowanie tonących, często
nieprzytomnych. Praca należy do
niebezpiecznych. – Jeśli któryś
z nas poczuje w sobie bohatera, może być źle – wyznaje rzecznik ratowników. Na szczęście w tym roku
nie było jeszcze poważnych interwencji z udziałem topiących się ludzi. To jednak nie świadczy o tym,
że ratownicy mają łatwo.- Musimy
być przygotowani na sprzeciw ludzi
wobec zasad. Kiedy wywieszamy
czerwoną flagę, to my jesteśmy ci źli,
ale jeśli postąpimy wbrew przepisom
to poniesiemy konsekwencje – mówi
Kwiecień. – Generalnie ludzie się
nas słuchają, ale zawsze znajdzie
się ktoś, kto uważa się za mądrzejszego – narzeka rzecznik ratowników. – Ale jeszcze nikt nam nie udowodnił swojej racji – dodaje.
Ratownicy podlegają odpowiedzialności karnej za każde działanie, które wykonują w trakcie służby. – Jesteśmy dla ludzi, a nie ludzie
dla nas, więc działania które podejmujemy nie są skierowane przeciwko wczasowiczom, ale dla ich bez-
Z ŻYCIA RATOWNIKA
pieczeństwa. – apeluje Filip. Każde
przedsięwzięcie WOPR-owca musi
być dobrze przemyślane, a czynności skoordynowane.
Nie oznacza to jednak, że „wodni
funkcjonariusze” są sztywni i ograniczani przez paragrafy. – Jeśli ktoś
potrzebuje odpoczynku, to nie ma
problemu by siadł na 10 – 15 minut
w cieniu. Dyżur i tak jest sprawowany,
a trzeba być wyrozumiałym dla nas,
bo czasem kilka dni pod rząd siedzimy na mocnym słońcu – mówi Kwiecień – Obiad można zjeść około godziny czternastej. Najczęściej to mięsko i ziemniaczki po domowemu, ale
najbardziej lubimy pulpety z ryżem
– śmieje się ratownik. Jeśli pada bardzo ulewny deszcz ratownicy zmieniają się na służbie co cztery godziny. Chyba, że nie ma możliwości
wejścia na plażę, wtedy i „pomarańczowi” zostają w swoich domach.
Rewalska plaża jest najbezpieczniejsza w województwie zachodniopomorskim. Czy to zasługa ratowników czy ostrożnych turystów?
WOPR-owcy skromnie przyznają,
że to dzięki współpracy z ludźmi.
Po godzinach
Służba kończy się o osiemnastej.
O tej porze wszystkie załogi wracają do ośrodka. Mieszkają w domkach letniskowych. – Skromnie, lecz
wystarczająco... ale Baza ma lepiej
– żartuje Filip. To teren wydzierżawiony od Gminy, niedaleko posterunku Straży Granicznej. Malownicze miejsce na klifie przed Trzęsaczem, z widokiem na morze.
Schodząc z plaży, każda załoga
musi zdać raport swojemu przełożonemu. Najczęściej robią to słowami „Szefie, na naszej wieży do niczego nie doszło, ale mogło zajść wiele”.
W trakcie kolacji, którą przygotowuje wyznaczona wieża, podsumowują dzień. Później przychodzi czas
na szkolenia bądź kursy. – Kilka razy w miesiącu mamy powtórzenie
z udzielania pierwszej pomocy lub
innych elementów niezbędnych dla
naszej pracy – opowiada Kwiecień.
Jeśli nie ma żadnych dodatkowych
obowiązków, wtedy ratownicy wtapiają się w tłum turystów, bawią się
i odpoczywają po męczącej pracy.
Prestiż?
– Nie pracujemy dla pieniędzy.
Zarobki w naszym zawodzie to sprawa drugorzędna – mówi rzecznik ratowników. Faktycznie, nie są one
wysokie. Stawki proponowane w internecie nie wyglądają dla młodych
ludzi zachęcająco. Dlaczego decydują się na taką pracę? Czy chodzi
o prestiż?
– Nawet najstarsi górale nie wiedzą, dlaczego ratownicy przyciągają
kobiety, a ratowniczki mężczyzn
– żartuje Filip Kwiecień.
To zawód, który wymaga wielkiej
odpowiedzialności, a godziny pracy
nie kończą się wraz z zejściem
z plaży. – Praktycznie jesteśmy dostępni 24 godziny przez 7 dni w tygodniu, bo zawsze ktoś może zadzwonić pod numer ratunkowy 601 100
100 – przyznaje Filip. W poniedziałkowy wieczór między Trzęsaczem
a Pustkowem zgłoszono zaginięcie
dwóch dziewczyn. Ratownicy od razu udali się na poszukiwania i dzięki nim akcja zakończyła się odnalezieniem zaginionych osób. Bycie
ratownikiem to niezapomniana
przygoda, która wiele uczy.
MARCIN MUSIAŁ
fot. Paulina Lisze
9
NAJLEPSZY PRZYJACIEL
Z psem na urlopie
Łapy, cztery łapy...
Nie może się bez nas obejść, a i my usychamy z tęsknoty, gdy zostaje w domu.
Dlatego jedzie z nami. Nieważne jak go nazwiemy: pchlarzem, sierściuchem, czy
najlepszym przyjacielem – pies na wakacjach zawsze pozostanie problemem.
Idąc ulicami Rewala możemy
spotkać wielu turystów, zwłaszcza
obcokrajowców, prowadzących psy
na smyczy. Sznaucery, terriery, chihuahua, nawet mopsy. Tylko gdzie
ten cały zwierzyniec się mieści?
Zamieszkaj ze mną
– Nasz ośrodek nie jest przystosowany do trzymania psów: nie mamy
dużego podwórka, a i pokoje nie nadają się dla czworonogów – recepcjonista z pensjonatu „Benida” tłumaczy dlaczego goście ze zwierzętami
nie są przyjmowani. – Ciężko jest wymagać od wczasowiczów utrzymywania porządku na terenie hotelu – dodaje pan z „Bałtyku”. Dla domów
wczasowych liczy się również komfort innych klientów – często nie życzą sobie oni, aby „psy biegały im
pod nosem”.
W Rewalu jest jednak sporo innych ośrodków, np. willa „Arielka”,
w których goście mogą mieszkać
w swoich pokojach z małymi psami,
osobiście dbając o czystość i pilnując, aby pupil nie przebywał na stołówce. W domu wczasowym „Posejdon” panują podobne zasady,
z tym że dodatkowa cena za zabranie ze sobą zwierzaka to 15 zł za
cały pobyt.
W większości ośrodków, aby zakwaterować pieska wystarczy poinformować obsługę hotelu telefonicznie lub podczas rezerwacji przez internet. Jeżeli zataimy fakt posiadania zwierzaka, również nie zostaniemy wyrzuceni z miejsca pobytu, co
potwierdza spotkane na ulicy małżeństwo z Niemiec oraz jeden z recepcjonistów. Jest to jednak sytuacja nieprzyjemna dla obu stron: hotelu i klienta.
Zabiorę cię na spacer
W gminie Rewal nie ma określonych przepisów co do wyprowadza-
10
nia psów, nie można ich jedynie zabierać na plażę. Dlatego też, jeśli
zwierzak musi udać się za potrzebą, można zaprowadzić go na jakikolwiek zielony skwerek i, a jakże,
posprzątać. – Zawsze mamy ze sobą woreczki, kosze można znaleźć
w wielu miejscach, więc nie ma problemu – przyznają Jacek i Justyna
z Niemiec. Niektórzy turyści zabierają też pupila na tereny poza miej-
Ludzie lubią łamać przepisy
scowością, np. na pola.
Jeżeli wczasowicze chcą wybrać
się na plażę z psem, robią to wieczorami, gdy ludzi jest mniej. Niektórzy, jak pan Robert z Drawska
Pomorskiego, by nie łamać przepisów, zostawia zwierzę u znajomych. Dzikich plaż w okolicach Rewala nie ma, więc spuścić czworonoga ze smyczy, by mógł się „wyszaleć”, nie ma gdzie. Oburzona
jest tym starsza pani z Niemiec,
właścicielka młodego sznaucera
– To jeszcze szczeniak, powinien
mieć się gdzie bawić, a tutaj nie ma
żadnej wolnej przestrzeni! Na doda-
tek gdzie się nie ruszyć, jest tłok.
Wszędzie trzeba prowadzić zwierzaka na smyczy!
Nie przeszkadzasz mi
– Czy pies jest problemem, zależy
od jego usposobienia. Mam spokojnego zwierzaka, nie przeszkadza mi
w czasie wakacji – mówi pan Artur.
Charakter psa nie jest jednak główną kwestią decydującą o obowiązkach, jakie wnosi do
naszego życia. Turyści kochają swoje czworonogi, są
w stanie znieść wyprowadzanie, jak i karmienie, ale
co, jeśli pies zachoruje?
W Rewalu nie ma weterynarza, aby zabrać zwierzę
do lekarza trzeba jechać aż
do Gryfic. Niektórzy ludzie,
niestety, nie sprawdzają takich detali przed wyjazdem
na wakacje. – Nie wiem, czy
jest tu weterynarz – przyznaje pan Janusz z Jarocina, spotkany podczas spaceru z psem.
W ośrodkach wczasowych obsługa również nie
będzie zajmować się naszym psem. O legowisko,
miskę i pożywienie trzeba
zadbać osobiście, z czego ludzie
czasami także nie zdają sobie
sprawy.
KLAUDIA WAWRZESZKIEWICZ
Jeśli już decydujemy się na
wakacje z czworonogiem, wykażmy
się
odpowiedzialnością
i sprawdźmy, czy zabierając
zwierzaka nie wyrządzimy mu
większej krzywdy, niż ta, jaką byłoby zostawienie go u znajomych
lub w specjalnym hotelu. Pamiętajmy, że pies jest żywą istotą,
a nie dodatkiem ładnie wyglądającym na smyczy albo w torebce.
GRUBĄ KRESKĄ
Najłatwiej
narysować Oleksego
Wtrąca swoje trzy grosze do
Angory i ilustruje artykuły w Angorce. Jej prace rozśmieszają i zadziwiają lekkim ujęciem tematu,
często to właśnie od nich rozpoczynamy lekturę. Od polityków
woli pijaków. Rysować oczywiście. Z Katarzyną Zalepą rozmawiała Klaudia Wawrzeszkiewicz.
– Kiedy rozpoczęła pani pracę
w tygodniku Angora?
– Jedenaście lat temu przyszłam
do redakcji i zapytałam czy mogłabym spróbować swoich sił w rysowaniu. Pani Jola, kierowniczka rysowników, zgodziła się, no i do dzisiaj pracuję w Angorze. To był mój
szczęśliwy traf, teraz raczej nie
przyjmuje się do pracy ludzi „prosto
z ulicy”.
– Pracuje pani w jakiejś innej
gazecie?
– Tak, moje rysunki ukazują się
również w „Życiu Pabianic”.
– Ma pani jakieś wykształcenie
plastyczne?
– Nie, z wykształcenia jestem
psychologiem.
– Psychologiem? Dlaczego
więc postanowiła się pani zająć
rysunkiem?
– Po prostu stwierdziłam, że psychologia aż tak bardzo mnie nie interesuje, a rysować lubię, więc postanowiłam zająć się tym zawodowo.
– Jak wygląda tworzenie rysunków?
– Od początku panuje rywalizacja. Razem z pozostałymi rysownikami dostajemy teksty, do których
wykonujemy ilustracje, chociaż cza-
REKLAMA
sem artykuły nie są jeszcze napisane i znamy temat tylko pobieżnie.
Potem rysunki przechodzą selekcję, wybierane są najlepsze i te trafiają do gazety.
– Często zabiera pani pracę do
domu?
– Nie, wolę rysować w redakcji,
ponieważ w domu zawsze znajdzie
się coś, co może odwrócić moją
uwagę od pracy.
– Ma pani wyznaczone terminy
na narysowanie danego tematu?
– To zależy. Oczywiście powinno
się oddać rysunek jak najprędzej,
ale ogólnie najwięcej czasu jest na
zrobienie ilustracji do Angorki, natomiast najmniej na przygotowanie
materiału na okładkę.
– Jak dużo czasu zajmuje pani
wykonanie rysunku?
– Rysowanie idzie szybko, więcej
czasu poświęcam na wymyślenie
tego, co będzie na obrazku. Kiedy
pomysł już się znajdzie, ponad połowa drogi za mną.
– W jaki sposób pani rysuje? Na
komputerze, na kartce...?
– Jeżeli mam taką możliwość, to
robię obrazek na kartce, potem skanuję go do komputera i w specjalnym programie koloruję. Czasem
rysuję na komputerze, ale częściej
za pomocą tabletu (urządzenia służącego do rysowania na komputerze), niż myszy.
– Zawsze ma pani ze sobą przybory do rysowania?
– Tak, mam piórniczek, ale myślę, że tablet też by się czasami
przydał.
– Czy są jakieś tematy, których
nie lubi pani ilustrować?
– Ekonomia i polityka. Co do tego
drugiego, najtrudniejsi do narysowania są dla mnie Grzegorz Napieralski
i Waldemar Pawlak. Ci panowie mają mało charakterystyczne twarze. Za
to najłatwiej przychodziło mi zawsze
przedstawianie Józefa Oleksego.
– Lubi pani rysować karykatury?
– W tej dziedzinie nie jestem najlepsza, więc nie. Ogólnie najbardziej lubię rysować pijaków, bo to
łatwy temat.
– Zdarzyły się pani jakieś zabawne sytuacje związane z pracą?
– Od czasu do czasu ludzie piszą
do mnie odnośnie rysunków. Kiedyś pewien pan oburzał się, ponieważ pająk na obrazku miał sześć
nóg, a nie osiem. To, że zwierzak
gadał, już mu nie przeszkadzało.
fot. Marcin Musiał
11
BILECIKI DO KONTROLI
Chcesz parkować
– wrzuć monetę!
W gminie Rewal pojawiły się pierwsze parkometry.
Kierowcy muszą słono płacić za postój w nadmorskich kurortach. Władze gminy mówią STOP! Turystom, którzy, – gdyby mogli – wjechaliby samochodem prosto na plażę.
W ostatni weekend lipca parkomaty zamontowano w centrum Rewala. W niedzielę wisiała jeszcze
kartka „nieczynne”. Od poniedziałku
straż gminna wlepiała kierowcom
pierwsze mandaty za brak biletów
parkingowych. – Kiedy przyjechałam
na początku sezonu, nie widziałam
żadnego parkomatu – Jarek ze
Szczecina pokazuje świstek papieru. – Kiedy dostałem mandat, przecierałam oczy ze zdumienia. W Trzęsaczu akcja mandatowa odniosła
skutek, kierowcy przestali blokować
promenadę.
Rewal, dołączył do innych polskich gmin, które pobierają opłaty
za parkowanie, godzina postoju
kosztuje 3 zł! Wysokie stawki mają
zniechęcić turystów, szczególnie
weekendowych do pozostawienia
samochód przy samej plaży. Kierowcy nie zwracają uwagi na to
gdzie się zatrzymują. Przechodni
narzekają, że blokują chodniki,
mieszkańcy, że rozjeżdżają trawniki, dostawcy towaru, że zastawiają
dojazd do sklepów.
– Zamykamy kolejne ulice, odsuwamy samochody od centrum, żeby
turysta czuł się tam bezpiecznie
– tłumaczy wójt Rewala Robert
Skraburski.
Kierowcy narzekają, że miejsc
parkingowych jest za mało, wszystkie są płatne, w całej gminie nie ma
żadnego strzeżonego parkingu,
bezpieczeństwa nie gwarantują
również dwa parkingi „szlabanowe”,
które powstały w Rewalu. Jeden
w okolicy dworca PKS, drugi przy
komisariacie policji. Kolejny po-
Gdzie stoją parkometry?
w Niechorzu; 4 parkometry przy ul. Rybackiej.
w Trzęsaczu; 1 parkometr ul. Zaułek.
w Pobierowie; ul. Mickiewicza, ul. Grunwaldzką, ul. Wojska Polskiego
przy dworcu PKS.
w Rewalu; ul. Dworcowa, ul. Parkowa, ul. Mickiewicza oraz trzy parkometry na ul. Saperskiej przy zejściu do morza.
Parkometry nie wydają reszty, przyjmują monety od 10 gr. do 5 zł.
Parkingi szlabanowe
Rewal, ul. Mickiewicza przy dworcu PKS, ul. Szkolna przy komisariacie policji.
W Pobierowie (w trakcie budowy) dla autobusów (na razie bezpłatny),
dla samochodów (płatny) opłata za pierwszą godzina 3 zł. Każda kolejna 2 zł.
Opłata całodniowa 15 zł.
Abonament tygodniowy 50 zł.. Miesięczny 100 zł., kwartał 200 zł.,
roczny 250 zł.
Kara za brak biletu parkingowego 50 zł.
OPR. ALEKSANDRA GAWROŃSKA
12
wstaje w Pobierowie dla samochodów (płatny) i autokarów (na razie
bezpłatny). Pierwsza godzina parkowania kosztuje 3 złote, każda następna 2, tak jak w parkometrze.
– To jest irytujące, potrzebuję zatrzymać się na chwilę, w dużych miastach płacę za minutę parkowania
np. 50 gr., a tutaj minimum 3 złote za
godzinę – denerwuje się pracownik
Cyrku Arlekin, który często podróżuje po Polsce.
Kolejny minus. Rewalskie parkometry nie wydają reszty. Płatne parkowanie obowiązuje od godziny 9
do 20, od maja do końca września.
c.d. na stronie 17
Na ulicach pojawiły się nowe znaki
drogowe
10
0
nu
m
er
ów
Re
w
al
ac
ji
Wk
ł
spe adk
cja a
lna
13
100...
Czy wiesz, że...
I.
Pierwszą gazetę obozową wydano w 1997 roku w Mikorzynie.
Wtedy tworzenie pisma było zajęciem dodatkowym, lecz stało się
inspiracją do stworzenia obozu
dziennikarskiego „Potęga Prasy”.
II.
Od 2007 roku działa również
portal internetowy potegaprasy.pl. Wcześniej obozowicze relacje z turnusów zamieszczali na
www.potega-prasy.moblog.pl
III.
Od 2002 roku działa rozgłośnia radiowa – Rewalstacja, która
nadaje na częstotliwości 99,2 FM
(od 2004 roku). Na początku
funkcjonowało Radio Rewal (od
1999 roku), które działało tylko od
12 do 15 na częstotliwości 107
FM. Dziś radio gra całą dobę.
IV.
Najmłodszymi uczestniczkami
obozu były Weronika Drozd oraz
Anna Kowalska – na obóz przyjechały mając zaledwie 10 lat.
V.
Od 5 lat Rewalstacja nadaje
z domu wczasowego Radość.
Tutaj również zamieszkują obozowicze.
VI.
Największą ilość postów na
portalu potegaprasy.pl zamieścił
Filip Wieteska – ponad 120 (na
obozie cztery razy). Na drugim
miejscu plasuje się Adrian Janicki z liczbą 100, a na trzecim
Klaudia Sowiak z 66 wpisami.
VII.
Od 2007 roku „Potęga Prasy”
funkcjonuje na portalu społecznościowym nasza-klasa. Później
zaczęła się pojawiać na innych
serwisach, takich jak Facebook,
Twitter i Last FM.
VIII.
Na „Potędze Prasy” od czasu
do czasu odbywają się zajęcia
z dziennikarstwa telewizyjnego.
Obozowicze mają okazję dowiedzieć się ważnych informacji dotyczących tajników tego fachu
w tym roku po raz trzeci.
IX.
Od kilku lat kierowniczki obozu
mają tak samo na imię – Małgorzata Wągrowska (na Potędze od
9 lat) oraz Małgorzata Niewiadomska (staż 5 lat).
X.
Potęgowicze żartobliwie określają obóz Potęgą Pracy ze
względu na niesamowitą ilość
rzeczy do zrobienia każdego
dnia – audycje w radiu, pisanie
artykułów oraz publikowanie postów na portal zajmują naprawdę
wiele czasu.
XI.
Pod koniec każdego turnusu
odbywa się uroczysty bankiet.
Młodzi dziennikarze dowiadują
się na nim o zasadach savoir vivre`u od Jana Olczyka, specjalisty od protokołu dyplomatycznego. Otrzymują także dyplomy za
osiągnięcia na obozie.
XII.
Naleśniki to już prawdziwa tradycja Potęgi Prasy! Hasłem obozowiczów jest „dzień bez naleśnika to dzień stracony”. Przynajmniej raz w trakcie turnusu odbywa się zbiorowe wyjście, podczas
którego każdy może zamówić taki przysmak, na jaki ma ochotę.
XIII.
Sprzedawanie gazet to naprawdę niełatwa robota. A jest
konieczna po złożeniu numeru
– w końcu chcemy się podzielić
naszą twórczością. Wśród obozowiczów są takie osoby, które
same sprzedały połowę nakładu
(czyli ok. 200 egzemplarzy).
14
...PO RAZ...
Anegdoty obozowe
Pani Małgorzata Niewiadomska:
Przy tworzeniu identyfikatorów pomyliłam kiedyś nazwiska dwojga
uczestników – Magdy i Damiana. Pomyłka spowodowana była tym, że
Pani Małgorzata Wągrowska:
Na obóz został zaproszony
Maciej Malinowski – dziennikarz,
który w Angorze publikuje artykuły o poprawności języka polskiego. Postanowił zrobić potęgowiczom dyktando. Uczestnicy umówili się, że podpiszą się imieniem
i nazwiskiem jednego obozowicza,
który cierpiał na dysgrafię i pisząc
dyktando w każdym wyrazie robili
błędy ortograficzne. Jakże wielkie
było zdziwienie sprawdzającego
dyktanda Mistrza Ortografii Polskiej… Bezcenny widok.
Filip Wieteska:
obydwa zaczynały się na tę samą literę. Po tym wydarzeniu zaczęli się
sobie podobać. Nasze żarty odnośnie ich relacji przyjmowali ciepło i ze
śmiechem, więc uznaliśmy, że trzeba
im zrobić ślub. Był prezent, tort, Magda ubrała się na biało, a koleżanki
uwiły jej wianek. Uroczystość odbyła
się na plaży. Później spotykali się ze
sobą jeszcze przez pewien czas
Do końca życia zapamiętam sytuację sprzed kilku lat. Męska część kadry postanowiła zrobić uczestnikom
psikusa i cały korytarz owinąć papierem toaletowym. Pani Małgosia (kierowniczka) była przekonana, że głupi
żart wymyślili uczestnicy. Zostaliśmy
przyparci do muru – albo się ktoś
przyzna, albo poniesiemy odpowiedzialność zbiorową. Okazało się, że
to pan Adam, Jacek i Marcin są odpowiedzialni za „dowcip”. W zamian za
obarczenie nas zarzutami, otrzymaliśmy nowy, miękki papier toaletowy.
Pani Małgorzata Wągrowska:
Dwóch uczestników Berenika
i Mariusz prowadzili cykliczne audycje radiowe, które realizował
trzeci uczestnik Karol. Karol był niski, co prowadzący perfidnie wykorzystywali podczas programu, mówiąc na antenie, że audycję prowadzą dwie i pół osoby. Po tych słowach, Karol za każdym razem zrywał się za konsoli, rzucał słuchawkami i wybiegał z okrzykiem – zwalniam się!
Weronika Drozd:
Podczas sprzedawania gazety
zdarzało się wiele zabawnych
sytuacji. Pamiętam, że kiedy
robiłam to w towarzystwie kolegi z
długimi włosami, to często zbywano
nas kwestią “nie, dziękujemy dziewczynki”.
fot. archiwum
Rewalacje za dawnych lat...
15
...PIERWSZY
Oni tu byli...
Magdalena
Górska
21 lat. Debiutowała w „Angorce” w „Polityce
oczyma nastolatka”, dziennikarka lokalnej krakowskiej gazety „Kontrast”, autorka pisząca do „Mobile Internet”, studiuje filologię angielską
na Uniwersytecie Jagiellońskim,
jednak nie ma zamiaru rozstawać się z dziennikarstwem. Na
„Potędze Prasy” dwa razy.
Adrian
Janicki
20 lat. Dziennikarz i prezenter studenckiego
Radia Żak Politechniki Łódzkiej
88,8 FM oraz portalu internetowego exformers.com, dzienni-
karz łódzkiej gazety La Fabrique. Na „Potędze Prasy” pięć
razy.
Tamara
Pawlik
22 lata. Studentka dziennikarstwa, zastępca redaktora naczelnego studenckiego Radia 17 w Krakowie. Była
raz na obozie.
Radomir
Wit
19 lat. Dziennikarz i prezenter
Radia Traffic 97,8
FM we Wrocławiu, współpracownik ogólnopolskich magazynów Gazeta Studencka i Maturzysta, współpracownik portali tuwroclaw.com,
wiadomosci24.pl, juror ogólno-
REKLAMA
16
REKLAMA
polskiego konkursu dziennikarskiego Forum Pismaków, członek Zarządu oraz rzecznik prasowy Instytutu Edukacji Społecznej
ds. Promocji. Był na obozie dwa
razy.
Marcin
Wojciechowski
29 lat. Pracę w radiu zaczynał
w wieku 17 lat. Dziennikarz TOK
FM.
Pracował
w
Programie I Polskiego Radia. Dziennikarz Radia Zet. Obecnie od poniedziałku do piątku prowadzi
„ZET na punkcie muzyki” a w soboty prezentuje listę przebojów
– „Ligę Hitów Radia Zet”.
WKŁADKĘ PRZYGOTOWALI:
ADRIANNA WIT,
FILIP WIETESKA, KARINA MACIAK
fot. archiwum, Facebook, Radio Zet
BILECIKI DO KONTROLI
Forum Rewalanum
c.d. ze strony 12
Znaki informacyjne stanęły na ulicach Rewala wraz
z parkometrami. – Opóźnienia to wina producenta, który nie dostarczył urządzeń na czas, ale staramy się to
nadrobić – informuje inspekt. Dariusz Sobiecha z Urzędu Gminy.
Wraz z nowymi parkingami powstają miejsca dla niepełnosprawnych kierowców. Inwalidzi, jeśli mają specjalną kartę parkingową za przednią szybą, nie muszą korzystać z parkometrów. Gmina poszła „na rękę” mieszkańcom Rewala, zgadzając się na dzierżawę przy domowych skwerów pod parkingi, z wyjątkiem trawników.
Przez dwa tygodnie lipca do gminnej kasy wpłynęło
30 tysięcy złotych z biletów parkingowych. Za pieniądze z opłat będą tworzone kolejne parkingi. W tym roku przybędzie 600 nowych miejsc parkingowych. Potrzeba ich dwa razy więcej. Gmina wyda na ten cel 2
miliony złotych.
ALEKSANDRA GAWROŃSKA
Rewalanie nie gęsi i forum mają. A raczej mieli, ponieważ strona nie działa już od ponad roku. Władze
gminy zesłały portal na wygnanie ze względu na pojawianie się treści pornograficznych. Jak to możliwe, że
zespół moderatorów nie potrafił nad tym zapanować?
Według Roberta Dajczaka, administratora strony
www.rewal.pl, która udostępniła możliwość korzystania
z forum dyskusyjnego, na porażkę skazali je moderatorzy. – To ludzie nieodpowiedzialni i niekompetentni, którzy
nie potrafili zapanować nad treściami w dyskusjach. Ponadto mieli znikome pojęcie o sprawach dotyczących gminy Rewal, gdyż nie wszyscy byli jej mieszkańcami. Niektórzy z nich nie mieszkali nawet w Polsce (!) – wyznaje.
Dlaczego nie zmieniono administratorów i nie przywrócono forum do życia? Dajczak tłumaczy również
ten fakt. – Strona nie była popularna – mówi. – Ilość
wypowiedzi była znikoma. W większości były to rozmowy prywatne.
Kiedy więc forum znów będzie do dyspozycji
mieszkańców gminy? Na to pytanie Dajczak nie potrafił odpowiedzieć. – Forum ruszy, ale raczej nie w tym
roku – tylko tyle udało się ustalić. Co pozostaje mieszkańcom Rewala? Może zorganizowanie gminnego
klubu dyskusyjnego? Bo w debacie internetowej raczej prędko się nie wypowiedzą. A przynajmniej nie
na forum.rewal.pl.
SONIA PLISIKIEWICZ
fot. Klaudia Wawrzeszkiewicz
Płatne parkingi świecą pustkami
REKLAMA
17
O TYM SIĘ MÓWI...
Poszukiwany,
poszukiwana
Dziewczyna pokłóciła się ze znajomymi po imprezie i odeszła w stronę
plaży. Sopot nocą jest niebezpieczny, przechadzanie się po nim samotnie
o późnej porze nie jest najlepszym pomysłem. Iwona Wieczorek
zaryzykowała, a teraz jest poszukiwana na całym wybrzeżu. Lekkomyślność,
gwałtowność, gniew. I już. Tylko tyle potrzeba by napytać sobie biedy.
W województwie zachodniopomorskim rocznie ginie kilkaset osób,
głównie powyżej 12 lat. Chociaż odnajduje się około 90% z nich, a ludzie uważani za zaginionych często
po jakimś czasie sami kontaktują się
z rodziną, nie można lekceważyć
zagrożenia. Tym bardziej,
że w wakacje ryzyko wzrasta. – Lato, brak szkoły
i ogólna swoboda sprzyjają
zaginięciom – informuje
podkomisarz Alicja Śledziona z Komendy Wojewódzkiej Policji w Szczecinie.
Propozycje współpracy przychodzą także z drugiej strony – O Itace
wie coraz więcej osób, częściej prosi się jej pracowników o wywiady.
Wszystkie te działania nie pozostają
bezowocne, do organizacji trafiło już
około 1,5 tysiąca spraw, z czego po-
Bezstronny poszukiwacz
Fundacja Itaka istnieje
już 11 lat. Z inicjatywą
utworzenia takiej organizacji wyszli dziennikarze
Gazety Wyborczej oraz
programu „Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie”.
Fundacja zajmuje się problemami zaginięć, podejmuje działania mające na
celu
poinformowanie
o nich opinii publicznej,
pomaga rodzinom poszukiwanych... Nie ogranicza
zasięgu swojego działania: szuka ludzi nie tylko
na terenie całego kraju, ale również za granicą. I robi to bezpłatnie. Datki i 1% podatku to przykładowe źródła jej dochodu.
Itaka wymienia się doświadczeniami z innymi fundacjami, prowadzi szkolenia i warsztaty, przygotowuje programy jak np. „Opiekuj się
dzieckiem”, by zminimalizować ryzyko zaginięć. O pomoc zwraca się
też do mediów.
18
nad 80% zostało rozwiązanych.
Serwis zaginieni.pl, całodobowa linia wsparcia, Telefon w Sprawie Zaginionego Dziecka – 116 000 oraz
inne przedsięwzięcia Fundacji spełniają swoje zadanie.
Nie uciekaj
Nie wystarczy szukać, przestrzeganie przed problemem zaginięć jest
tak samo potrzebne, dlatego ze stro-
ny Fundacji słychać liczne apele.
Pod numer 116 000 zadzwonić może zarówno osoba, chcąca zgłosić
zaginięcie dziecka, jak i samo dziecko. Nie oszukujmy się, w Polsce są
patologiczne rodziny. Młody człowieku! Masz problem? Nie uciekaj – zadzwoń! Twój kolega ma problem? Zadzwoń! Wklepać
sześć cyfr do telefonu i wcisnąć zieloną słuchawkę to
niewielki wysiłek, a może zapobiec ogromnemu nieszczęściu. – Zdarzały się sytuacje, że dzieci, które uciekły
z domu, były odnajdywane za
granicą jako towar w handlu
ludźmi. Dlatego, wiedząc, jak
to się może skończyć, zajmujemy się każdą sprawą – mówi Kinga Bystrek, psycholog
z Itaki. Od zeszłego roku pod
numer 116 000 zgłoszonych
zostało 182 zniknięć, a 171.
W Polsce najwięcej ginie
młodych ludzi w wieku 13-18
lat, z tego 86% to dziewcząta.
Nastolatki. Buntownicy. Nierozumiani. Idą samotnie wieczorem do dyskoteki, ponieważ opinię znajomych często
uznają za najważniejszą.
Uciekają z domu kiedy nie
mogą dogadać się z rodzicami. Nie
zawsze jest akurat tak, ale tego typu
głupoty lubią prowadzić do zaginięcia. Dumę wypada czasami odłożyć
na dalszy plan i zatroszczyć się
o swoje bezpieczeństwo, żeby później nie żałować.
Wszyscy mamy problemy
– Przyczyną wielu zaginięć są depresje. Dlatego w Itace pracują spe-
O TYM SIĘ MÓWI...
cjaliści mający za zadanie pomagać
osobom, które ich doświadczają – tłumaczy Kinga Bystrek. Telefon pod
801 24 70 70 to dobry krok dla dorosłych ludzi, którym sprzykrzyło się
życie. Rozmowa z fachowym psychologiem wyspecjalizowanym w takich przypadkach, nie jednej osobie
może pomóc i zapobiec tragedii.
Gdyby jednak
Jeśli zauważymy czyjeś zniknięcie, nie czekajmy. Sprawdźmy miejsca, w których dana osoba mogłaby
być, a gdy jej nie znajdziemy, od razu zadzwońmy na policję. – Wcale
nie muszą minąć 24 godziny, aby
zgłosić zaginięcie – mówi podkomisarz Alicja Śledziona.
Policja nie zabrania też kontaktować się z mediami. Jeśli mamy taką
możliwość, możemy umieścić informacje o zaginięciu w prasie, telewizji, radiu, czy nawet porozwieszać je
na tablicach ogłoszeniowych. Zniknięcie warto zgłosić serwisie Fundacji Itaka, zaginieni.pl. Potrzebne jest
do tego zaświadczenie o zaginięciu
z policji, formularz ze strony oraz
zgoda najbliższych. We wszystkich
opcjach bardzo ważne jest aktualne
zdjęcie zaginionej osoby!
Małe dzieci warto uczyć adresu
oraz telefonu kontaktowego do rodziców. – Czasami numer do domu
jest zbyt długi i trudny, by dziecko
mogło go zapamiętać – zauważa
Kinga Bystrek. – W takim wypadku
zachęcamy do nauczenia malucha
116 000. Prosty i nie za długi, a pociecha może zadzwonić pod niego
lub podać go komuś dorosłemu
i Fundacja Itaka skontaktuje się z rodzicami. Można też wsadzić podopiecznemu np. do kieszonki
w ubraniu wizytówkę z takowym numerem, bądź adresem.
Zarówno policja, jak i Itaka przestrzegają przed ujawnianiem swojego imienia i nazwiska. – Gdy do małego dziecka ktoś zwróci się po imieniu albo powie, że jest kolegą mamy,
automatycznie chłopiec lub dziewczynka zmienia podejście do takiej
osoby. To już nie jest ktoś obcy – tłumaczy Kinga Bystrek.
Co będzie z Iwoną?
Policja przewiduje się najgorszy
scenariusz, że dziewczyna nie żyje,
ale poszukiwania trwają drugi tydzień. Prezydent Sopotu wyznaczył
20 tysięcy złotych nagrody za informacje, które mogą pomóc w znalezieniu Iwony. Jednocześnie krytykuje policję, za opieszałość
w pierwszych dniach poszukiwań.
– Mogliśmy pomóc – mówi.
Funkcjonariusze, aby odnaleźć
dziewczynę, przeczesali działkę jej
znajomego, ale podobnie jak przeszukiwanie wydm i lasów w okolicy
sopockiej plaży, nie dało to żadnego
rezultatu. Z zapisu monitoringu ujawnionego przez policję wynika, że około godziny czwartej nad ranem, 3040 letni mężczyzna szedł za Iwoną
w gdańskiej dzielnicy Jelitkowo. Teren został sprawdzony przez kamery
termowizyjne. Ciała nie wykryto.
KLAUDIA WAWRZESZKIEWICZ
fot. materiały operacyjne policji
Fundacja Itaka prosi
o pomoc...
1
maja
2009 r. w Dąbkach (powiat
Darłowo) zaginął Tadeusz
Smuk. Ma 54
lata, 184 cm.
wzrostu i zielone
oczy.
Znaki szczególne: przekrwione oczy z powodu zaplenia spojówek. W dniu zaginięcia ubrany był w: jasne
spodnie, jasną koszulę z krótkim
rękawem w kratę w odcieniach
kawy z mlekiem. Zaginiony może
potrzebować pomocy, ma zaniki
pamięci, może próbować dostać
się do Głogowa lub Gdyni.
6 grudnia
2009
roku
w Szczecinie
zaginął Zygmunt Paluszkiewicz. Mężczyzna około
godz. 15 opuścił
szpital
przy ul. Arkońskiej i od tamtej pory nie nawiązał kontaktu z rodziną. Zaginiony ma 68 lat, 170 cm
wzrostu i niebieskie oczy. Cechą
charakterystyczną zaginionego
jest bielmo na lewym oku. W dniu
zaginięcia ubrany był w jasnobrązową kurtkę, jasne materiałowe
spodnie, jasne buty. Zaginiony
może potrzebować pilnej pomocy, w tym pomocy medycznej.*
Ktokolwiek widział zaginionych lub ma jakiekolwiek informacje o ich losie proszony jest
o kontakt z ITAKĄ – Centrum
Poszukiwań Ludzi Zaginionych
pod całodobowymi numerami:
801 24 70 70 oraz 22 654 70 70.
Można również napisać w tej
sprawie do ITAKI: [email protected]. Naszym informatorom
gwarantujemy dyskrecję.
Zdjęcia innych zaginionych
znajdują się na stronie: www.zaginieni.pl
fot. Itaka
19
KWADRATOWA ROCZNICA
100 numerów „Rewalacji”
Zbieranie materiałów, pisanie tekstów, makietowanie i w końcu składanie
gazety – to wszystko towarzyszy powstawaniu każdego numeru
„Rewalacji”. Wystarczy pomnożyć to razy sto, aby otrzymać wynik, który
powie, jak wiele pracy włożyli młodzi ludzie z obozu „Potęga Prasy”,
w tworzenie, przez 13 lat, jedynego miejscowego pisma.
zorganizowana w Mikorzynie, potem Angora przeniosła ją do Rewala, gdzie funkcjonuje do dziś jako
obóz dziennikarski. Dlaczego akurat to miejsce? – To miejscowość turystyczna, niewielka, lecz dynamiczna. Jest tu dużo tematów do opisywania, a jednocześnie uczestnicy
mogą czuć się bezpiecznie – mówi
współtwórczyni obozu, Agnieszka
Pacho.
– Formuła obozu jest od samego
początku taka sama. To warsztaty
dziennikarskie, które jednak ulegają
pewnym zmianom. Od dziesięciu lat
mamy również radio, a od niedawna
portal internetowy – mówi pan Wojciech Długołęcki, kierownik biura
turystycznego Grand Tour, organizującego „Potęgę Prasy”. – Zmieniały się także długość i liczba turnusów. Kiedyś były cztery po dwa tygodnie, a obecnie są trzy, które
trwają 17-18 dni.
Zanim do Rewala przyjadą obozowicze, ośrodek jest przygotowywany
tak, aby zapewnić im jak najlepsze
warunki do pracy dziennikarskiej
w sali komputerowej i radiu. – Nie jest
to praca trudna, ale mozolna. Dopilnowanie, by wszystkie kabelki łączyły się
ze sobą i działały zajmuje naprawdę
dużo czasu – wyjaśnia Adam Owczarek, dziennikarz i informatyk, który na
Potędze jest po raz piąty.
Umiejętności
Okładka pierwszego numeru Rewalacji
Rewal jest miejscem, w którym
początkujący dziennikarze w wakacje wydają kolejne „Rewalacje”.
Od lat przez obóz przewinęło się
mnóstwo uczestników, mnóstwo
niepowtarzalnych
osobowości,
mnóstwo osób, które niezaprze-
20
czalnie pozostawiły tutaj część siebie na zawsze.
Zanim „Potęga Prasy” zagościła
w Rewalu i przybrała dzisiejszą formę, była obozem, na którym dziennikarstwo stanowiło jedynie drobny
dodatek. Po raz pierwszy została
„Potęga Prasy” to ludzie, którzy
przyjeżdżali (i wciąż wracają!) na
obóz do Rewala. Tutaj piszą kolejne
artykuły przyczyniając się do powstawania gazety. A takie zajęcie
sprawia, że tworzą się szeregi nowych, młodych, pełnych energii
i pomysłów dziennikarzy.
Wielu uczestników zawdzięcza
„Potędze Prasy” zrozumienie tego,
KWADRATOWA ROCZNICA
Każdy tekst musi przejść przez
korektę...
fot. Marcin Musiał
że pasja może być ich drogą życiową. – Dowiedziałem się, jak wygląda
praca w radiu i w gazecie. Dostrzegłem, ile można zyskać ciężką pracą
– opowiada 19-letni Radomir z Wrocławia, który na Potędze Prasy był
dwa razy. – Dodatkowo przekonałem się, że sen nie jest najważniejszy, że lepiej pracować niż spać
– śmieje się chłopak.
„Potęga” wypracowała wiele pozytywnych cech u uczestników.
Sprawiła, że nauczyli się czym jest
odpowiedzialność i szacunek do
ludzkiej pracy. Wielu pomogła dorosnąć – Dzięki tym obozom zainteresowałem się dziennikarstwem, odnalazłem swoje miejsce w świecie – mówi 20-letni Adrian z Łodzi. Jego staż
na Potędze wynosi 5 turnusów.
– Spotkałem wielu ciekawych ludzi
z całej Polski. Poznałem podstawowy, radiowy savoir-vivre, dowiedziałem się jak radzić sobie z łamaniem
i makietowaniem gazety oraz nabyłem reporterskiego doświadczenia.
Wielu uczestników wychowało
się na obozie. Przyjeżdżali do Rewala od najmłodszych lat, aby zdobywać szlify. „Potęga Prasy” pomogła im sprecyzować jakim dziennikarstwem chcieliby się zajmować,
a także dowiedzieć się, co wiąże się
z tym zawodem. – Udało mi się opanować obsługę stołu realizatorskiego, dowiedziałam się też, że mikrofon działa lepiej, kiedy jest włączony
– śmieje się Klaudia z Radomska,
która przyjeżdża do Rewala już
trzynasty rok ze swoim tatą, który
jest informatykiem. Jako uczestniczka była pięć razy. – Na obozie
uczyłam się od podstaw różnych
form dziennikarskich. Są to umiejętności, które trudno zdobyć w jakimkolwiek innym miejscu.
Obozowicze odwiedzają „Potęgę
Prasy” wiele lat pod rząd, co sprawia, że młodzi dziennikarze czują
się w radiu i podczas pisania do gazety, jak ryby w wodzie. – Jeśli chodzi o radio, myślę, że najbardziej liczy się obycie z mikrofonem, które
tam zdobyłam – stwierdza Weronika
z Łodzi, która obóz odwiedziła cztery razy. – Mam na myśli swobodne
zachowanie na antenie i umiejętność
radzenia sobie w kłopotliwych sytuacjach.
Atmosfera
Powodem, dla którego wiele
osób wciąż wraca na Potęgę Prasy,
jest wspaniała atmosfera panująca
na obozie. Mimo ogromu zadań,
którym uczestnicy muszą stawić
czoła, zawsze znajduje się czas na
zawieranie nowych przyjaźni, rozmowę, plażowanie i dobrą zabawę.
– Najmilej wspominam ogólny klimat
obozu, uczestnicy są zwykle bardzo
zżyci i pomagają sobie nawzajem
– mówi Weronika. Każdemu turnusowi towarzyszą niepowtarzalne
wydarzenia. – Dyskoteka na drugim
piętrze ośrodka, śpiewanie piosenek
na środku chodnika w Świnoujściu,
kamień studyjny, rozmowy na
ćwierć-molo – wylicza Klaudia. – Było tego naprawdę dużo i nie sposób
jest wymienić wszystkiego.
– Do powrotu na „Potęgę” zachęciła mnie perspektywa spędzenia dwóch tygodni z ciekawymi
ludźmi. Poza tym, sama formuła
obozu oraz wspaniała kadra
– wspomina Weronika.
– Jestem uzależniona od mikrofonu.
Przez cały rok czekam na te trzy tygodnie, żeby wreszcie powiedzieć „Rewalstacja – z nami zawsze jest gorąco.” Oprócz tego, to znajomi sprawiają,
że chcę jechać. „Potęga” nigdy się nie
nudzi – opowiada Klaudia. – Chociaż
obóz może wydawać się schematyczny, jednak co roku zachodzą zmiany,
które przyciągają uczestników.
Do przyjazdu na „Potęgę Prasy”
skłonił mnie olbrzymi potencjał, jaki
ma w sobie obóz. Szybko zorientowałem się, że można tu naprawdę
wiele zdziałać, zrobić wiele dobrego
– mówi Eryk Drozdowski, były
uczestnik, a później członek kadry.
– Widziałem, że nikt, kto spędził
czas tutaj latem, nie mógł wyjechać
niezmieniony. Nic tak nie uczy, jak
praktyka.
– Niektórzy przyjeżdżają do Rewala, aby utwierdzić się w przekonaniu, że chcą być dziennikarzami.
Później swoje kroki kierują właśnie
w tym kierunku, chcą pracować
w tym zawodzie. Ale są i tacy, którzy nie mieli wcześniej nic wspólnego z tym fachem; na obozie łapią
bakcyla – wspomina Małgorzata
Makietowanie to naprawdę trudna sprawa...
fot. Filip Wieteska
21
KWADRATOWA ROCZNICA
Niewiadomska, kierująca obozem
po raz piąty.
Trudności
Tworzenie gazety nie jest łatwym
zajęciem. Przekonał się o tym każdy, kto przynajmniej raz był na „Potędze Prasy”. Wielu uważa, że mając dobry pomysł, napisanie przyzwoitego artykułu jest „bułką z masłem”. Nic bardziej mylnego – na
obozowiczów czekają ciągłe poprawki, a na redakcję numeru – również poprawianie innych. – Najtrudniejsze jest pilnowanie ludzi, żeby dotrzymali terminów. Wszystko jest łatwe, gdy robimy to sami. Bycie zależnym od innych często może być problemem – wyjaśnia Adrian.
– Według mnie najgorsze jest makietowanie. Może wydawać się to dosyć proste, ale wcale tak nie jest. Albo nie zgadza się ilość stron albo materiały są za długie (lub za krótkie),
a naprawdę trudno jest zmusić autora, żeby pozbył się fragmentu swojego dzieła, bo nie możemy go wcisnąć
w kolumnę – opowiada Klaudia.
– Najtrudniej jest stworzyć gazetę,
a nie biuletyn, gazetkę, czy informator – stwierdza Radomir.
Zmiany
Czas płynie, a obóz wciąż się
zmienia. Najbardziej zauważają to
wychowawcy oraz uczestnicy przyjeżdżający tutaj co roku. – Kiedyś
na „Potędze” było o wiele mniej swobody, był to wręcz obóz pracy. Mam
na myśli to, że w czasie mojego
Przygotowaną gazetę trzeba potem
fot. Karol Molendowski
sprzedać...
22
pierwszego pobytu miałam
okazję zejść na plażę może 23 razy, a były to turnusy trzytygodniowe – opowiada Weronika. – Zauważyłam, że teraz
nadal przywiązuje się dużą
wagę do gazety i radia, aczkolwiek nie jest to aż tak wielkim
priorytetem jak kiedyś.
Potęga zmieniała się tak,
jak zmieniali się obozowicze
i dziennikarze. Czasem było
lepiej, czasem gorzej, ale to
wszystko to kwestia bardzo
subiektywna – mówi Adrian.
– Co do Rewalacji, to pojawiały się różne eksperymenty.
Próbowano zmienić ich zawartość oraz wygląd, ale zazwyczaj były to zmiany krótkoterminowe. Tendencją, która się utrzymuje jest zwięk- Sprzedaż całego nakładu numeru 99,
szanie liczby stron. Pierwszy obozowicze świętowali przy torcie
fot. Marcin Musiał
numer jaki widziałem miał
– Obóz jest coraz bardziej dyna12 stron, dzisiejsze gazety mają ich
miczny, mamy dużo lepszy sprzęt,
dwa razy więcej.
Zdanie uczestników podzielają niż kiedyś. Uczestnicy mogą nagrywychowawcy oraz dziennikarze. wać jingle czy przygotowywać się do
– Ten obóz cały czas się zmienia, audycji jak profesjonaliści – mówi
ewoluuje. Wcześniej wydawano dwie Adam Owczarek.
Początki „Potęgi Prasy” były trudrównorzędne gazety, samodzielnie
je drukowano, prowadzono kronikę, ne. Miejscowi oraz turyści źle repóźniej doszło radio. Dziś to profe- agowali na „obcych” w Rewalu.
sjonalnie drukowane Rewalację, Obecnie gazeta współpracuje
prężnie działający portal oraz rozgło- z Urzędem Gminy, policją, strażą
śnia, która może spokojnie konkuro- miejską, ratownikami oraz wójtem.
wać z innymi. A młodzież? Młodzież A i ludzie bardziej otworzyli się na
wciąż taka sama, wyselekcjonowa- młodych dziennikarzy, którzy przyna, zdolna, wie po co przyjeżdża. jeżdżają tutaj w wakacje. – PodejPełna niekonwencjonalnych pomy- ście władz gminy czy sołtysa Rewala
słów, zaskakuje wiedzą i swoimi pa- oznacza nic innego, jak to, że liczą
sjami – mówi Iwona Kawa, wycho- się z obozowiczami i wiedzą, że gazeta i radio przynoszą tej miejscowowawczyni.
– To czasy się zmieniły, postęp ści więcej dobrego niż złego – opoi rozwój technologii multimedialnej wiada Iwona Kawa.
spowodował, że i obóz musiał ewoluZaskoczenie
ować i dostosować się do nowych
wyzwań – wyjaśnia Małgorzata Wą– Nie sądziłam, że obóz przetrwa
growska, która na Potędze Prasy tyle lat i uda nam się stworzyć włafunkcję kierowniczki pełni już 9 lat. sne radio. Z jednej strony jestem za– Kiedy przyjechałam po raz pierw- dowolona z tego, jak to teraz wygląszy nie było dostępu do Internetu, da, z drugiej zaś, jeszcze wielu rzebezprzewodowych mikrofonów ani czy brakuje – dodaje Agnieszka Patelefonów reporterskich w radiu. Ser- cho. – Wszyscy zaangażowani dążą
wis informacyjny młodzież przygoto- do zrobienia z „Rewalacji” i samego
wywała w oparciu o codziennie ku- obozu prawdziwej „perełki”. Niebapowaną rano prasę regionalną i kra- nalnej i jedynej w swoim rodzaju.
ADRIANNA WIT (2 RAZY NA OBOZIE),
jową, musieli wcześniej wstawać, ale
ILIP WIETESKA (4 RAZY NA OBOZIE),
F
dawali radę i myślę, że wspominają
ARINA MACIAK (2 RAZY NA OBOZIE)
K
te czasy z nostalgią.
COOLTURA
Festiwal w Rewalu
Indie to tęcza
Indie. W tym jednym słowie kryją się tysiące barw i kolorów, religia, orient,
filozofia, taniec, czar, moc, muzyka i sztuka, której ekspresja urzeka. Co
Polacy wiedzą na temat tego kraju? Czy kierują się jedynie stereotypami?
Korowód na plaży
Festiwal Indii powstał po to, by
przełamać barierę kulturalną dzielącą nasze kraje. To okazja, by zapoznać się z kuchnią hinduską i wegetariańską, jogą, astrologią oraz dowiedzieć się, co to jest sari i kim są
Ramajana czy Kriszna.
Pierwszego dnia rano, zanim
impreza na dobre się rozpoczęła,
plażą przeszedł pochód ludzi przebranych w hinduskie stroje. Korowód śpiewał „Krisznę”. Rozdawane były ulotki zachęcające do
wzięcia udziału w festiwalu. Wstęp
był wolny.
Wieczorem na głównej scenie
przy placu koło Urzędu Gminy odbywał się pokaz tańców orientalnych, koncerty muzyki etnicznej
oraz liczne przedstawienia, np. Ramajana, czyli dzieje Ramy i jego żony Sity porwanej przez demona Rawanę na wyspę Lankę. Imprezę
prowadził Krzysztof Tomczak.
Przed główną sceną zgromadziło
się wielu ludzi. Tajemniczy pan, który przedstawił się nam jako mnich,
zdradził, że na imprezie były osoby
z Australii, a nawet z RPA. Podkreślił, że pochodzenie nie ma znaczenia, liczy się tylko wspólne zainteresowanie Indiami.
Fundacja Vi- mi również mięsem lub serem pava Kultura i Am- nir). Poza tym można było zjeść dobasada Indii za- brze nam znane szaszłyki, sernik,
pewniły
wiele naleśniki, watę cukrową oraz poatrakcji. Wokół pcorn.
estrady stały naNa festiwalu można było kupić m.
mioty tematycz- in. bransoletki, długopisy, szkatułene. Można było ki, naszyjniki, chusty oraz olejki,
nauczyć się pod- a także darmowo wypożyczyć hinstaw jogi oraz duskie stroje.
W pobliżu znajdował się namiot
tańca; w jeszcze
innym odbywały z książkami, takimi jak: „Kuchnia
się
warsztaty wegetariańska”, „Bóg astrologiem”,
sztuki szczęścia. „Zakazana archeologia” czy „ReinNa terenie placu karnacja”. Dodatkową atrakcją była
znajdował się wystawa pokazująca różne aspekty
fot. Filip Wieteska również teatr kużycia w Indiach m. in. rodzinę, ślub
kiełkowy, udzielano też lekcji gry na i święta, a także hinduizm, prawo
bębnach. Popularnej henny także i myśl polityczną, tańce indyjskie,
nie mogło zabraknąć. Dużym zain- instrumenty muzyczne oraz rzekę
teresowaniem cieszyły się pokazy Ganges.
Drugiego i trzeciego dnia pogoda
magika.
Polak Gatida Das, mnich, który nie sprzyjała imprezom plenerobył w Indiach już piętnaście razy, wym, mimo to publiczność dobrze
zajmował się namiotem pytań i od- się bawiła.
AGNIESZKA JAŁOCHA,
powiedzi. – Osoby, które chcą być
LEKSANDRA
GAWROŃSKA
A
wolontariuszami na takich imprezach
muszą mieć odpowiednie wykształcenie, ponieważ pytania mają bardzo
szeroki zakres tematyczny.
Jedni
chcą się dowiedzieć
konkretnej rzeczy,
inni zadają pytania
o charakterze metafizycznym, np. kim
jest Bóg i czy naprawdę istnieje?
W restauracji wegetariańskiej znajdowały się takie potrawy jak: kofta, gopalki, samosa (jest
to przekąska w postaci pierożka nadziewanego ostrymi
warzywami, czasa- Hinduskie stroje ludowe
fot. Aleksanda Gawrońska
23
PORADNIK PLAŻOWICZA
Pod gruszą,
czy pod palmą?
Wakacyjny pobyt za granicą
może w mistrzowski sposób łączyć egzotyczny świat orientu
z kulturą europejską. O zawrót
głowy przyprawiają podróże po
krajach kontrastu. Mowa o miejscach, gdzie płynie krystaliczna
woda, a fale łagodnie uderzają
o brzeg. Czy jednak życie w polskich kurortach jest gorsze?
– Wolę wakacje egzotyczne. Mam
gwarancję dobrej pogody, a poza tym
fajnie jest odkrywać świat, poznawać
nową kulturę, zaklinaczy węży, można błądzić, próbować aromatycznych
herbat z różnych stron świata – na internetowym forum o turystyce, pisze
mieszkanka Puław. Zagraniczne
wczasy są także rajem dla fotografów, mogą uwiecznić wąskie uliczki
lub piękne skaliste wybrzeża. Ludzie przekonują, że tylko w Maroko
można spróbować najlepszego kuskusu z wołowiną, a na Dominikanie
nigdy nie spotka się tłumu ludzi.
Innego zdania są wielbiciele krajowych podróży. – Wakacje w Polsce
są tańsze. Rok temu tygodniowy pobyt dla dwojga w Chorwacji kosztował
mnie 5000 zł, a w Rewalu, z wszelkimi wygodami za taki wyjazd zapłacę
połowę mniej. Pogoda jest ładna,
można dużo zwiedzić i dobrze się
bawić – wylicza Sylwia z Kielc.
Zwolennicy krajowego wypoczynku opowiadają o niezbyt drogich wczasach nad
Bałtykiem, mówią o możliwości spędzenia czasu
w gronie najbliższych, w rytmach polskich hitów, przy
wyszukanym alkoholu.
Z lotu ptaka
Z badań socjologicznych wynika,
że tego lata w Polsce może wypocząć ponad siedemset tysięcy ludzi,
więcej niż dwa lata temu. Według
danych warszawskiego Instytutu Turystyki zainteresowanie zagranicznymi wycieczkami spadło. Wyjazd
do ciepłych krajów zadeklarowało
o jeden punkt procentowy mniej
chętnych, niż rok temu.
24
Potwierdzają to biura podróży,
które narzekają na spadek popularności wyjazdów zagranicznych.
Z wycieczek samolotowych rezygnuje wielu starszych ludzi. Mają
oni na uwadze katastrofę pod Smoleńskiem. Wątpliwości mają także
udający się do Grecji. Co prawda
w telewizji roi się od relacji ze strajków i protestów w tych krajach, ale
agenci biur podróży obiecują całkowite bezpieczeństwo. Ludzie, jednak, nie ufają tym zapewnieniom
i 40% z nich rezygnuje z wczasów
na Półwyspie Bałkańskim.
Money, money, money
Zimny prysznic czeka wszystkich,
którzy zarezerwowali wycieczki,
a teraz chcą je odwołać, gdyż biura
domagają się dopłaty. Wszystko
dlatego, że spada wartość złotego,
a rośnie cena euro i dolara. Wakacje
w Polsce stają się więc coraz tańsze. Przez to ani przejażdżka na
wielbłądzie, ani krótka podróż meleksami po polu golfowym, nie będą
tańsze od bałtyckiego banana, czy
popularnych gokartów.
Ponadto za pizzę we Włoszech
zapłacimy 9 euro, czyli o połowę
więcej niż w Polsce, a za masło
w Chorwacji 14 kun czyli średnio
o 40% więcej niż u nas.
Uwarunkowania
– To jakie wczasy w danym sezonie są bardziej atrakcyjne zależy od
pogody. Jeśli ten rok przynosi w Polsce wysokie temperatury, to w przyszłym sezonie prawdopodobieństwo,
że ludzie ponownie wybiorą Bałtyk,
wzrasta – tłumaczy Krzysztof Łopaciński, prezes Instytutu Turystyki.
Zainteresowanie zagranicznymi
wyjazdami maleje, jeśli w Polsce organizowane są np. festiwale typu:
Open’er, Przystanek Woodstock,
czy Sunrise. – Po pierwsze jest ciekawie, po drugie łatwiej uzyskać zgodę rodziców na taki wyjazd, miejsce
nie jest tak daleko od domu – przyznaje siedemnastoletni Kamil
z okolic Warszawy.
Takie wydarzenia przyciągają tłumy turystów, wtedy też miasta inwestują w kulturę i rozrywkę.
Moda wśród celebrytów
Prezes Instytutu Turystyki wspomina również o panującej modzie.
Dużą zasługę w promocji regionów
i miejscowości przypisuje się gwiazdom show biznesu. Jeśli „Rzeczypospolita” napisze, że Piotr Kraśko
wybiera się na Mazury, a Agnieszka
Włodarczyk zamierza całe wakacje
spędzić nad Bałtykiem, to przeciętny obywatel także chce tam jechać.
Liczy się pomysł
Oprócz wylegiwania się na plaży
nad Bałtykiem jest mnóstwo ciekawych miejsc wartych zobaczenia. Przodują tutaj zabytkowy Gdańsk z Jarmarkiem
Dominikańskim, Aleja Gwiazd
w Międzyzdrojach, latarnia morska
w Kołobrzegu lub Woliński Park
Narodowy.
Czasem odrobina chęci
okazuje się najlepszym
rozwiązaniem, a odpowiednio skalkulowane koszta niezastąpionym przewodnikiem. Grunt, żeby przy
wyborze nie odbiła
nam palma!
PATRYCJA PIETRUSZKA
rys. Klaudia
Wawrzeszkiewicz
NA ŻYWO
Radiomania
Media wykorzystują wszelkie
sposoby, by zaskarbić odbiorcę:
darmowy koncert, gwiazdy na żywo, konkursy z nagrodami.
Letnie trasy koncertowe stają się
coraz bardziej popularne. Nawiązuje
się też współpraca między radiem a
telewizją. W tym roku wspólna impreza TVN i Radia Zet odbyła się
pod hasłem „Siła Muzyki”.
– Koncerty to jeden z elementów
działań marketingowych – wyjaśnia
Michał Aleksandrowicz z Radia Zet.
– W tym roku dzięki TVN-owi, w naszych imprezach biorą udział nie tylko tysiące osób na koncertach, ale
także miliony przed telewizorami.
Na kolejną odsłonę „Hitów na
czasie” zaprasza Eska i TVP2. Tradycyjnie już, koncerty pod hasłem
„Lato z Radiem” organizuje Program Pierwszy Polskiego Radia.
– Byłam w Niechorzu na koncercie i chyba zacznę słuchać Jedynki
– odpowiada Grażyna z Radomia.
PAULINA LISZE
Koncert Lata z Radiem w Niechorzu
fot. Agnieszka Ruta
Jakby Chajzer przejechał
Z Zygmuntem Chajzerem, prowadzącym Lato z Radiem rozmawiają
Patrycja Pietruszka i Adrianna Wit.
– Jak zaczęła się Pana przygoda z radiem?
– Zaczynałem jako dziennikarz
sportowy w prasie, potem trafiłem do
Sygnałów Dnia jako praktykant, później do Czterech Pór Roku i do Lata
z Radiem. Pierwszą audycję poprowadziłem w 1983 roku. To było coś niesamowitego. Lato z Radiem znałem, bo
słuchałem tej audycji. Znałem dziennikarzy, ale nie przyszło mi do głowy, że
kiedyś sam usiądę przed mikrofonem.
Spełniło się moje marzenie. Od 30 lat
moją największą pasją jest radio,
więc kiedy zaprzestałem pracy
z mikrofonem bardzo mi go brakowało, musiałem wrócić do audycji.
– Pamięta Pan jakieś zabawne
sytuacje?
– Pamiętam, kiedy razem z Latem z Radiem pojechaliśmy do
Bochni na koncert. Zanim wyszedłem na scenę długo ćwiczyłem,
żeby nie pomylić nazwy miejscowości. Oczywiście, gdy w końcu przywitałem się z ludźmi powiedziałem
– witamy w Bośni – co gorsza wtedy ten rejon kojarzył się wszystkim
z wojną.
– Jak wybrnąć z takiej wpadki?
– Najlepszym sposobem jest
sprawienie, by kłopotliwa sytuacja
obróciła się w żart.
– Czy ma pan sentyment do któregoś z prowadzonych programów?
– Czasami żałuję, że nie mogę
już ich prowadzić. Brakuje mi
„Ananasów z mojej klasy”, które
zniknęły z anteny z powodu braku
chętnych. Nie wszystkie osoby pu-
bliczne chcą przyznać się z jakiej
miejscowości pochodzą i z kim
chodzili do szkoły. „Chwila prawdy” również był czymś świeżym
i znakomitym. Zmagania uczestników były bardzo emocjonujące
i ciekawe. Brakuje mi również programu „Idź na całość”. Zabawne
było to, że z czasem nagroda pocieszania, w postaci kota Zonka,
stała się najbardziej pożądana.
Ludzie zamiast wygrywać, woleli
przegrać i dostać maskotkę, która
była znakiem rozpoznawczym programu.
– Co z kontynuacją „Momentu
Prawdy”?
– Jeszcze nie wiadomo czy będzie nowy sezon. Podoba mi się
formuła programu. Wszyscy jesteśmy ciekawi tajemnic z życia ludzi
takich jak my.
– Skąd wziął się pomysł na
uczestnictwo w reklamie Vizira?
– Udział w reklamie z proszkiem do prania jest czystym
przypadkiem. Gdy tylko dowiedziałem się, że dostałem tę propozycję, skonsultowałem ją ze
swoją żoną. Od razu zaakceptowała moje plany. Obecnie często
jestem kojarzony z proszkiem.
Istnieją również żarty związane
z moim udziałem w reklamie.
Ostatnio słyszałem, że kierowcy
posługujący się CB Radio mówią
o braku kontroli drogowych: „czysto jakby Chajzer przejechał”
fot. redakcja
(śmiech).
Nasze dziennikarki z gwiazdą polskich teleturniejów
25
ROZRYWKA
Wakacyjna krzyżówka
Century: Ognisty pierścień
Rewalacyjny Soniet
Elektra, Mistral, Sheng i Harvey, czworo nastolatków, którzy w wyniku rzekomego błędu podczas rezerwacji
internetowej, spotykają się w hotelowym pokoju. Z pozoru
łączy ich tylko jedna
rzecz: wszyscy urodzili
się tego samego dnia. Niby nic nadzwyczajnego,
ale 29 luty zdarza się
przecież tylko raz na
cztery lata. Przypadek,
czy przeznaczenie...?
Gdy na spacerze dzieciaki spotykają starszego
mężczyznę, ich świat obraca się o 180 stopni. Co
kryje tajemnicza teczka?
Kim jest morderca ze
smyczkiem? Dlaczego
przy Elektrze wysiadają
lampy?
KAJETAN OWCZAREK
Pierwszy
26
pamiętam
że
było wielkie
szare
słone
i huczało
że wlało mi się do gęby
całe
w swojej wielkiej-szarej-słonej huczności
i że wypiłam potem całą butelkę coli
z powodu uporczywego pieczenia języka
*
dziś wracam do Niego
by pokochać na nowo
by zrozumieć
że hukiem
szarością
jest cudem
SONIA PLISIKIEWICZ
ROZRYWKA
Gorący horoskop na lato
Lew (23.07 – 22.08)
Sytuacja uczuciowa
będzie bardzo dobra.
Podróże będą sprzyjać
poznawaniu osób, które
Ci się spodobają. Zaczniesz zwracać uwagę na zachowanie i intelekt
u meżczyzny.
Panna (23.08 – 22.09)
Negatywne wpływy
Merkurego nie sprzyjają
wydajnej pracy. Jeżeli
zapanujesz nad emocjami i roztargnieniem, nie popełnisz zbyt wielu błędów. Dbaj o dobre kontakty towarzyskie.
Waga (23.08 – 23.09)
Sprawy uczuciowo
– sercowe mogą się
niespodziewanie skomplikować.
Stosunki
z partnerem nie będą najlepsze.
Również praca zacznie Cię bardziej męczyć. Pamiętaj, nie daj się
zaskoczyć biegowi wydarzeń. To
właściwy czas na urlop.
Skorpion (24.10 – 21.11)
Przed Tobą trudne
dni. Gwiazdy nie są Ci
przychylne i poskąpią
dobrej energii. Z tego
powodu łatwo będzie o pomyłki
i stres. Walcz o swoją miłość.
Strzelec (22.11 – 21.12)
Niekorzystne wpływy
Urana
zamieszają
w Twoich sprawach prywatnych. Uważaj, by
nierealne pragnienia nie przesłoniły
Ci zdrowego rozsądku. Staraj się
kontrolować swoje reakcje i nie unikaj odpowiedzialności.
Koziorożec (22.12 – 19.01)
Początek tygodnia
może przynieść z sobą
kilka niemiłych niespodzianek. Brak efektów
i zrozumienia dla Twojej pracy jeszcze bardziej Cię przygnębi.
Wodnik (20.01 – 18.02)
Kosmos obdarzy Cię
optymizmem i dobrą
energią. Trygon Słońca
z Jowiszem sprzyja kontaktom z otoczeniem jak i ciekawym
podróżom, a także romansom. W biurze nie zapowiada się dużo pracy.
Ryby (19.02 – 20.03)
Początek tygodnia nie
zapowiada się miło. Życie osobiste zacznie się
komplikować. Szczególnie, jeśli wciąż nie byłeś na urlopie
a najbliższe dni nie sprzyjają podróżowaniu. Jednak odpoczynek jest Ci
bardzo potrzebny.
S D K
U O U
Baran (21.03 – 20.04)
Zapowiada się nerwowy tydzień. W pracy sprawy mogą się skomplikować. W każdym działaniu
towarzyszyć Ci będzie niecierpliwość
i rozdrażnienie. Unikaj tematów prowadzących do nieporozumień.
Byk (21.04 – 21.05)
Początek
tygodnia
sprzyja działalności artystycznej i intelektualnej.
Twoje wysiłki zostaną
uwieńczone
sukcesem.
Dbaj
o sprawność fizyczno-umysłową.
Bliźnięta (22.05 – 20.06)
To będzie niespokojny
tydzień, pełen niespodzianek. Opozycja Merkurego z Neptunem niekorzystna dla spraw miłosnych. Może powodować nierealne myśli i chaos uczuciowy.
Rak (21.06 – 22.07)
W najbliższych dniach
nie będziesz ulubieńcem
Kosmosu. Sytuacja osobista nie jest dobra. Sprawy, na których Ci zależy zaczną się
komplikować. Zadania, wykonuj z zachowaniem szczególnej ostrożności.
WRÓŻKA KAROLINA
RYS. IGA ŻUŁAWIŃSKA
Żar(ty) prosto z plaży
Przychodzi baba do lekarza z książką w ustach. Lekarz
pyta: – Co pani jest? – Facebook.
Kowalski jak zwykle przyszedł spóźniony do pracy
i zbiera standardowy ochrzan od szefa: – Był pan w wojsku, Kowalski? – Byłem. – I co tam panu mówił sierżant jak
się pan spóźniał?! – Nic szczególnego. Dzień dobry, panie
majorze...
Fotograf podczas robienia zdjęć ślubnych: – A teraz
chciałem jeszcze zrobić jedno zdjęcie Szczęśliwej Pary
– Panny Młodej z Mamusią.
Pacjent leżący w szpitalu zwraca się do lekarza: – Panie
doktorze, dlaczego lekarstwa muszę popijać taką wstrętną
herbatą? – Siostro! Proszę zabrać kaczkę ze stolika!!!
Generałowi urodził się wnuk, więc postanowił wysłać
swego adiutanta do szpitala, aby się dowiedział czegoś
więcej. Po powrocie generał pyta: – I jak wygląda?! Na to
adiutant: – Jest bardzo ładny... Podobny do Pana generała. – Podać więcej szczegółów! – Melduję, że niski, łysy
i bez przerwy drze mordę.
ZEBRAŁ KAJETAN OWCZAREK
27
REKLAMA
28

Podobne dokumenty