Rewalacje - nr 4/2010
Transkrypt
Rewalacje - nr 4/2010
ISSN 1508-2776 Cena 2 zł Rewal, 29 lipca - 8 sierpnia 2010 roku ROK XIII, nr 4 (100) W 100 numerze: Koniec bezpłatnego parkowania Dzień z życia ratownika Roz k o p any Rewal (Nie)świeża ryba Mapa Rewala REKLAMA REKLAMA CO SŁYCHAĆ? KIT (Krótkie Informacje Tekstowe) Kopnął nas niebywały zaszczyt redagowania setnego numeru Rewalacji. To iście kwadratowa rocznica! Po wielu nieprzespanych nocach sprzędzonych na tworzeniu gazety, dostajecie do swoich rąk ciepły jak świeże bułeczki, jubileuszowy numer. Nikt z obozowiczów przedwcześnie nie osiadł na laurach i do końca wykorzystywał swoje czujne oko młodego reportera, by setne Rewalacje były naprawdę wyjątkowe. Znajdziecie w nich wywiady z gwiazdami estrady takimi jak Kabaret Młodych Panów. Przeczytacie także, jak nie dać się wpuścić w maliny przez biuro podróży. Nie zabraknie również tematów prosto z Rewala: działających od niedawna parkomatów i opóźnionych remontów. Spędzicie jeden dzień z nadmorskim ratownikiem, a także raz jeszcze przeżyjecie Festiwal Indii. Słuchajcie nas w RewalStacji na częstotliwości 99,2 FM oraz podpatrujcie nasze poczynania na potegaprasy.pl Sami oceńcie czy sprostaliśmy dziennikarskim wyzwaniom! Siłacze Następca Pudziana poszukiwany! W piątek 30 lipca o godz. 17 rozpoczną się VIII Mistrzostwa Polski w Przeciąganiu Liny Nocą. W Pobierowie rywalizować ze sobą będzie osiem drużyn mieszanych, składających się z czterech osób. Atrakcja wieczoru to pokaz przygotowany przez Jarosława Dymka i Sławomira Toczka, podczas którego publiczność będzie mogła zmierzyć się w kilku kategoriach siłowych. Sport to zdrowie! Sandra Beach w Pustkowie już w sobotę. Turniej siatkówki plażowej dwójek rozpocznie się o godz. 10 na plaży przy ul. Leśnej. Natomiast w niedzielę odbędą się kolejne rozgrywki trójek Tatarek Beach. SONIA PLISIKIEWICZ, KLAUDIA WAWRZESZKIEWICZ, WOJCIECH ZEŃKO Redaktor naczelny: Sonia Plisikiewicz Zastępca redaktora naczelnego: Wojciech Zeńko Sekretarz redakcji: Klaudia Wawrzeszkiewicz Dział foto: Filip Wieteska Opieka merytoryczna: Adam Owczarek, Marcin Wąsiewicz, Agnieszka Ruta Korekta: Patrycja Pietruszka Skład: Adam Owczarek Reklama: Adrianna Wit, Patrycja Pietruszka, Kajetan Owczarek Projekt i wykonanie logo: Julia Szalewicz i Maciej Szalewicz Adres redakcji: Dom Wczasowy Radość, 72-344 Rewal, ul. Sikorskiego 10, tel. 607650742 e-mail: [email protected], URL: http://www.potegaprasy.pl Druk: Drukarnia Jaklewicz sc, ul. Bracka 5, 72-300 Gryfice, tel. 913840786 2 fot. Klaudia Sowiak O rety! Kabarety! Tadeusz Drozda, Genowefa Pigwa, Sumptuastic, Kabaret Młodych Panów – zapowiada się weekend gwiazd w rewalskim Amfiteatrze. Zespół Sumptuastic wystąpi już w piątek 30 lipca. Koncert rozpocznie się o godz. 20, a bilety kosztują 25 zł i 35 zł. Warto dodać, że w sprzedaży jest już najnowsza płyta tej grupy – „Iluzjoniści”. Kabaret Ani Mru Mru będzie gwiazdą sobotniego Galowego Wieczoru Kabaretowego. Wystąpią też Kabaret Młodych Panów, Smile i Słoiczek po Cukrze. Koncert rozpocznie się o godz. 20. W niedzielę 1 sierpnia o godz. 20 w Amfiteatrze zaprezentują się Dinozaury Polskiego Kabaretu: Tadeusz Drozda i Genowefa Pigwa. PAULINA LISZE SMACZNEGO To mit, że jemy świeże ryby – Kiedyś jedliśmy – mówi Piotr, były właściciel smażalni w Pustkowie. – Umawiałem się z rybakami na odpowiednią ilość, przyjeżdżałem do portu w Rewalu własnym samochodem i zabierałem ryby do swojej smażalni. Później od razu mogłem serwować je gościom. Jak jest dzisiaj? – Ryba nad morzem nie smakuje mi już tak jak kilka lat temu – mówi Adam, turysta z Giżycka. Nic dziwnego. – Prawda jest taka, że ryby przyjeżdżają do nas z chłodni – żali się pracownica po- pularnego rewalskiego lokalu, prosząc o anonimowość. Kilka lat temu zmieniły się przepisy. Większość ryb, zanim znajdzie się na talerzu, musi trafić do chłodni, ustalili dziennikarze „Rewalacji”. Na jednym z kutrów w przystani w Rewalu, rybak porządkuje sieci po powrocie z połowu. Zapytany o sprzedaż ryb nie chciał rozmawiać. – I tak nie powiem prawdy – powiedział. Mówił tylko o pakowaniu ryb w folię i o tym, że połowy są tak samo udane jak kiedyś. – Flądry bierzemy bezpośrednio od miejscowych rybaków – wyjaśnia pracownica jednej ze smażalni. – Na dorsza jest sezon ochronny, ale jeśli wpadnie w sieci, też nam go podrzucają. Pozostałe ryby z menu, pochodzą z przetwórni. Mrożonki do Rewala dostarczają AjexPol, Rybhand i DystRyb. Ta pierwsza na swojej stronie internetowej chwali się także sprzedażą na południu Polski. Oznacza to, że ryba zjedzona nad morzem jest tak samo świeża jak kupiona w górach. – Dostawy są codziennie. Przywozimy zamrożony towar prosto z naszego magazynu – oznajmia handlowiec, zaopatrujący punkty gastronomiczne w Gminie Rewal. Mówi, że nie ma problemu z zamówieniem dowolnych gatunków ryb pływających w Bałtyku. AjexPol na swojej stronie internetowej chwali się nowym zakładem w Kukince (gmina Ustronie Morskie), skąd towar trafia do nadmorskich smażalni. Kiedyś był przywożony z różnych, czasem odległych stron Polski. Zanim ryba trafi na talerz, może czekać w chłodni nawet dwa lata, bo taki jest jej termin przydatności do spożyczcia. – Nie ma obawy o nasz towar – uspokaja dostawca AjexPol’u. Czy wszędzie turystom sprzedawane są mrożonki? Pewne jest, że większość gatunków ryb, które można kupić w rewalskich smażalniach, dostarczają trzy firmy, których samochody niezauważalnie poruszają się po Rewalu. Niektóre budki i małe lokale reklamują towar prosto z kutra, ale jak klient może to sprawdzić? MARCIN MUSIAŁ rys. Katarzyna Zalepa INFORMATOR TURYSTYCZNY Urząd Gminy ul. Mickiewicza 19 [email protected] tel. 91 384 90 11 Urząd pocztowy ul. Sikorskiego 3 czynne: poniedziałek – piątek: 8-18 sobota: 8-13 tel. 91 386 25 70, tel. 91 386 25 50 Bankomaty bankomat Spółdzielczej Grupy Bankowej (24 h) – ul. Mickiewicza 19 bankomat Global Cash SKOK ul. Westerplatte bankomat Banku Spółdzielczego w Gryficach oddział w Rewalu – ul. Mickiewicza 19, czynne: 7.30-14, tel.: 91 386-29-07 Amfiteatr ul. Parkowa Posterunek Policji ul. Mickiewicza 21, tel.:91 385-75-97 Ośrodek Zdrowia Warszawska 31 czynny: poniedziałek-piątek:8-21, soboty, niedziele i święta: 10-21 Apteka ul. Mickiewicza 25, czynna: poniedziałek-sobota: 8-21, niedziela: 10-18, tel. 91 386-27-02 Straż Gminna ul. Mickiewicza 21, tel.: 91 384-90-30 Straż Graniczna ul. Dworcowa 14, tel.: 91 38-77-620 Centrum Informacji Promocji Rekreacji Gminy Rewal ul. Szkolna 1, infolinia: 800 155 866 tel.: 91 38-62-629 Obiekty sportowe Hala widowiskowo-sportowa, siłownia, sauna, korty tenisowe,– ul. Szkolna 1, czynne 8-21 Boisko sportowe – ul. Sportowa, tel.: 91 386-29-94 Dworzec PKS ul. Westerplatte Ciuchcia Retro ul. Westerplatte (przy dworcu PKS) Gryficka Kolej Wąskotorowa ul. Dworcowa, tel.: 91 384-22-35 WOPR 601-100-100 OPR. KAROLINA CHLIPAŁA 3 ŚMIECHU WARTE Musimy w końcu kupić dyktafon Telewizja pogrubia, więc nie oglądają swoich występów. W skeczach zostawiają polityków w spokoju. Bartosz Demczuk, Piotr Sobik i Łukasz Kaczmarczyk, czyli Kabaret Młodych Panów odwiedzili tegoroczne Lato z Radiem w Niechorzu. – Jakie było pierwsze słowo, które wypowiedzieliście w życiu? B.D.: (śmiech) Pewnie tata. Wszyscy uważają, że mama, ale to tata jest pierwszym słowem. Wiem, bo mój syn tak powiedział. P.S.: Tata. Ł.K.: Na pewno to było tata. – Czy oglądacie wasze występy w telewizji? P.S.: Ciężko je nam oglądać, bo jeździmy i pracujemy. Kabarety pojawiają się na antenie wieczorami, a wtedy zazwyczaj nie ma nas w domu. B.D.: Ale dostajemy informacje. Ostatnio otrzymałem sms, że jesteśmy w telewizji, a my graliśmy w tym czasie skecz. Więc raczej nie widzimy się, na szczęście. Podobno telewizja pogrubia (śmiech). – Oglądacie występy innych kabaretów? Ł.K.: Staramy się być na bieżąco. Kiedy przygotowujemy nowy program, nie chcemy powtórzyć tego, co już było. Oczywiście, znamy repertuar innych grup. Kiedy jesteśmy na imprezie kabaretowej nie mamy szans na oglądanie jakichkolwiek prezentacji, ponieważ przed wyjściem na scenę przygotowujemy się, a po zakończeniu występu od razu pakujemy nasze rzeczy i odjeżdżamy. – Najgorsze warunki, w jakich występowaliście... B.D.: Kiedyś graliśmy na budowie. Stały tam fundamenty, nawet niedokończone. Graliśmy w namiocie, na scenie o wymiarach 2 na 2 metry, a może i mniejszej. Było pełno błota. P.S.: W Warce byliśmy podczas potężnej ulewy. Dwa razy zakopał się nam samochód i wyciągał nas traktor. Na czas występu przestało padać, ale przed i po było dramatycznie. 4 – Który z waszych skeczy lubicie najbardziej? P.S.: (śmiech) Mnie najbardziej podoba się „Szkoła Rodzenia”. To takie nowe przedstawienie, które sprawia nam dużo frajdy. B.D.: To numer, który bardzo mocno żyje, to znaczy zmienia się z występu na występ. Koledzy, za każdym razem dodają jakiś bonus. Ł.K.: Kiedy jest coś nowego, podchodzi się do tego ze świeżą energią. Potem zmienia się to w rutynę i zaczynamy dokładać różne rzeczy, żeby uatrakcyjnić występ. B.D.: Przykładem jest skecz o policjantach, którzy zatrzymują pijanych kierowców. Początkowo miał on trzy minuty, a teraz trwa piętnaście, ponieważ dużo improwizujemy. – Mieliście jakieś wpadki w trakcie grania tego skeczu? P.S.: Owszem, zdarzały się. Gdy prezentowaliśmy nasz program w Krakowie, odtwarzacz był tak nisko położony, że nie było widać na nim napisów. „Policjantom” towarzyszyły przeróżne efekty muzyczne i nie dałem rady nad tym zapanować. Kabareciarze w pełnym składzie B.D: Wczoraj powiedziałem słowo, którego miało nie być i, niestety, trochę spaliłem dowcip. Ale chyba nikt się nie zorientował. – Z czego śmieje się Kabaret Młodych Panów? P.S.: Z kawałów (śmiech). Czasem jadąc busem, słuchamy wiadomości. Niektóre z nich są tak absurdalne, że od razu przychodzi myśl, by zrobić z tego skecz. Potem, niestety, o tym zapominamy. B.D.: Musimy sobie kupić dyktafon. – Gdyby nie kabaret, to... Ł.K.: Może byłbym elektrykiem. Taki jest mój zawód. P.S.: W tej chwili byłbym na wakacjach (śmiech). A pracowałbym w Polskim Radiu. B.D.: Byłbym sławnym gitarzystą. – Co robicie w wolnym czasie? B.D.: Spędzamy czas z rodzinami. W tym roku każdy z nas zostanie ojcem. Łukasz czeka obecnie na wiadomości ze szpitala. ROZMAWIAŁA KAROLINA CHLIPAŁA fot. kmp.art.pl PORADNIK TURYSTY Podróże kształcą Cały rok wyrzeczeń, aby odłożyć pieniądze na wymarzony urlop. Nagle wypoczynek zamienia się w horror. Zamiast 50 m do plaży idzie się 2 km, zamiast łazienki w pokoju jest tylko umywalka, a hotel trzygwiazdkowy odpowiada standardom jednej gwiazdki. Jak uniknąć tego typu niespodzianek? Jak podaje Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów, reklamacje najczęściej zgłaszane w biurach podróży dotyczą zakwaterowania, wyżywienia, transportu i programu zwiedzania. Biuro podróży jest w pełni odpowiedzialne za organizację wypoczynku. W przypadku jakichkolwiek skarg nie może nas odsyłać w sprawie odszkodowania do hotelarzy, restauratorów, czy firm transportowych. Wszelkie zażalenia musimy składać do biura, w którym wykupiliśmy wycieczkę. Klienci przez własną niewiedzę często dają się wprowadzić w błąd. Należy wiedzieć, że cenę wycieczki biuro podróży ma prawo zmienić nie później niż 20 dni przed jej rozpoczęciem. Taka zmiana może nastąpić tylko w przypadku wzrostu kosztów transportu, opłat urzędowych lub kursu walut (pod warunkiem, że jest to zastrzeżone w umowie). – Zabezpieczamy tak interesy turystów, aby oni na tym nie ucierpieli. My sami musimy zadbać o to, by wyegzekwować wszystko, co jest zawarte w umowie – mówi Wojciech Długołęcki, kierownik biura podróży Grand Tour w Łodzi. Co zrobić, jeżeli biuro zmienia umowę? Jeżeli organizator wczasów w ostatniej chwili zmienia istotne warunki umowy z przyczyn od siebie niezależnych (np. hotel wypowiada umowę, bądź linie samolotowe wstrzymują lot), to w takiej sytuacji możemy zaakceptować proponowane warunki lub zrezygnować z wyjazdu (wówczas biuro podróży jest zmuszone zwrócić nam całą zapłaconą przez nas kwotę). Kolejnym rozwiązaniem jest wziąć udział w innej proponowanej przez biuro imprezie zastępczej, jak również zażądać odszkodowania za niewywiązanie się z umowy, lecz musimy udowodnić poniesione koszty. Na temat zażaleń rozmawialiśmy z Wojciechem Długołęckim – W zasadzie mogę powiedzieć, że odsetek skarg jest niski, a tych uzasadnionych nawet bardzo niski. Często, osoby składając zażalenia chcą uzyskać odszkodowanie, zaś ich skarga nie ma podstawy prawnej – mówi kierownik biura podróży Grand Tour w Łodzi. – Wybierając wczasy powinniśmy się sugerować opinią znajomych, którzy wcześniej korzystali z danego hotelu, transportu, czy też czerpać informacje z forum internetowego i opinii pracowników biur podróży – doradza Wojciech Długołęcki. Co powinna zawierać umowa z biurem podróży? Umowa z biurem podróży powinna zawierać dane organizatora wyjazdu, nr NIP, nr jego wpisu do rejestru oraz imię, nazwisko i funkcję jaką pełni pracownik podpisujący umowę o sprzedaży. Ponad to powinno się tam znaleźć miejsce pobytu, czas trwania i program imprezy, jak również wyszczególnienie podatków i dodatkowych opłat oraz rodzaj i zakres ubezpieczenia, nazwę firmy ubezpieczeniowej; TEKST I ZDJĘCIA WOJCIECH ZEŃKO Na co zwrócić uwagę wybierając ofertę wycieczki z katalogu? Cena – jeżeli jest w obcej walucie, zawsze musimy się dowiedzieć wedle jakiego kursu zostanie przeliczona, niemniej jest ważne czy obejmuje wszystkie usługi, a jeśli nie, to jakie. Położenie hotelu – jaka jest jego dokładna lokalizacja (jak blisko jest plaża i czy odległość od plaży jest liczona w linii prostej, czy w rzeczywistej odległości od hotelu) Kategorię hotelu – polskie standardy hotelarskie nie są równoznaczne z tymi jakie obowiązują w innych krajach. Zaleca się o poproszenie biura podróży o przedstawienie nam wyposażenia pokoju i hotelu. Dla przykładu: 5 gwiazdek w Egipcie odpowiada 3 gwiazdkom w Polsce. Pożywienie – czy posiłki są wydawane w hotelu, czy też poza budynkiem, czy są to dania regionalne, czy europejskie. 5 (NIE)ZORGANIZOWANE ROBOTY Skopane wakacje Turystów odwiedzających Rewal witają tumany kurzu i hałas maszyn budowlanych. Centrum nadmorskiego kurortu, które miało być wizytówką miejscowości, w środku sezonu jest wielkim placem budowy. Roboty budowlane psują interes sprzedawcom Ulica Westerplatte prowadzi do tarasu widokowego. Zamknięta jest dla samochodów, robotnicy jeszcze nie skończyli układać kostki. Nowe latarnie świecą nie tylko w nocy, ale także w dzień! Zza rogu wyjeżdża koparka. Zaskoczeni plażowicze muszą zejść z drogi. – Tragedia! Wszędzie pył i kamienie – mówi Marzena z Warszawy, która nie może przejechać z dzieckiem w wózku. Turyści w drodze na plażę pokonują prawdziwy tor przeszkód. Widok rozkopanego centrum Rewala odstrasza. Część wczasowiczów ucieka stąd do sąsiednich kurortów, ponieważ zamiast śpiewu ptaków i szumu morza, codziennie budzi ich odgłos pracujących szlifierek. Uciekają zatem z Rewala. Może bezpowrotnie... Zerwany asfalt Tym bardziej, że także sam dojazd do Rewala jest utrudniony. Drogowcy remontują odcinek z Cerkwicy do Rewala – zrywają asfalt, kładą nową nawierzchnię, remontu- 6 ją most. Kierowcy trafiają na ruch wahadłowy i korek. W upale muszą czekać na zmianę świateł, by potem przeciskać się pomiędzy koparkami. – Przez ten remont jechałem godzinę dłużej – denerwuje się turysta z Łodzi, podróżujący czerwonym Fiatem. – Kto wpadł na to, żeby w środku sezonu remontować jedyną drogę dojazdową nad morze?! W takiej samej sytuacji są wszyscy kierowcy. Drogowcy wyznaczyli wprawdzie objazd, ale prowadzi on przez Trzebiatów, przez co turyści nadkładają ok. 20 km. Kiedy już dojadą do Rewala, czekają na nich kolejne niespodzianki... Wójt Rewala, jednej z najbogatszych nadmorskich gmin przyznaje, że prace są uciążliwe szczególnie dla turystów, ale zdecydował nie przerywać ich na wakacje. – Myśleliśmy, że uda nam się tak dużą inwestycję skończyć przed sezonem – tłumaczy Robert Skraburski. – Teraz wiem, że należało ją rozłożyć na lata, ale – jak mówi przysłowie – mądry Polak po szkodzie. Dlatego wina za opóźnienie spada na mnie. Na przedłużający się remont narzekają nie tylko przyjezdni. Właściciele pensjonatów, sklepików, restauracji, z których ulica Westerplatte słynie, załamują ręce i liczą straty. Przez budowę klienci omijają ich lokale szerokim łukiem. – To są jakieś żarty, żeby w środku sezonu prowadzić takie roboty budowlane. Ktoś dał d.....y, wykonawca, urzędnicy, gmina, nie wiem kto – miejscowy sklepikarz nie kryje zdenerwowania. Nie chce podawać swojego nazwiska. Budowa utrudnia działalność m.in. letniego ogródka w Caffe Sorrento. W latach ubiegłych można tam było zjeść lody patrząc na mo- Mądry Polak po szkodzie... Remont ul. Westerplatte to największa inwestycja w gminie – za 4 milionów złotych. W ubiegłym roku powstał taras widokowy i dojście na plażę. Teraz trwa remont. Od przyszłego sezonu ulica zamieni się w deptak z fontanną po środku. Na placu przed tarasem staną: ławki, kiosk, sklepiki i toaleta miejska. Wracających z plaży wita żółta tabliczka ostrzegawcza (NIE)ZORGANIZOWANE ROBOTY Niewystarczająco zabezpieczony teren budowy Widok na główny plac Rewala rze, teraz turyści uciekają przed kurzem i hałasem do wnętrza kawiarni. Końca nie widać Dzień zakończenia remontu był kilkakrotnie przesuwany. – Oczywiście widzimy, że wykonawca ma problemy na budowie – mówi wójt Rewala. Przyznaje jednak, że plany zmieniały się w trakcie inwestycji. Na mapach nie było linii energetycznej, na którą natrafili robotnicy. – Dokopaliśmy się także do fundamentów przedwojennych domów niemieckich. Bardzo trudno było je rozebrać – dodaje Skraburski. Kolejnym problem były zbyt głębokie studzienki kanalizacyjne, które mogły osłabić klif. Trzeba było je przeprojektować. Wykonawca, firma Lada z Gostynia Szczecińskiego, przewiduje zakończenie prac po sezonie. – Wina leży po stronie gminy, która nie omawiała z nami planów, gdy był na to czas – zarzuty wójta odpiera kierownik budowy. – Moi ludzie pracują cały dzień. Zimą, roboty nie były możliwe, tegoroczne upały też nam nie sprzyjają. Dziennikarze „Rewalacji” sprawdzili prawdziwość słów szefa robotników. Okazało się, że na budowie niewiele się dzieje. Wystar- czy, że spadnie deszcz i nie ma nikogo. Robotnicy pracują „w kratkę”. Biało-czerwona taśma Turyści i mieszkańcy Rewala, obserwując powolne tempo prac, nie kryją zdziwienia. Niepokój budzi też brak zabezpieczenia terenu. Plac ogrodzony jest siatką tylko od strony tarasu. Resztę terenu zabezpiecza biało-czerwona taśma. Oddziela budowę od chodnika, po którym spacerują turyści. Każdy może pod nią przejść i wpaść do półmetrowej dziury. W nocy budowy nikt nie pilnuje. PRZEMEK SINKIEWICZ, KAROL MOLENDOWSKI Gminna wieś W ostatnim czasie Gmina Rewal była na ustach wszystkich Polaków, frekwencja w drugiej turze wyborów prezydenckich wyniosła tu 90,03%. To nadmorski kurort, w którym na stałe żyje 959 osób. Nie każdy wie, że do 1945 r. Rewal był miejscowością niemiecką. Wójt gminy dba o mieszkańców. – Jesteśmy wsią, która mogłaby uzyskać prawa miejskie. Nie chcemy tego, ponieważ dostawalibyśmy mniej dotacji unijnych – wyjaśnia Robert Skraburski. Z myślą o tubylcach gmina otworzyła całoroczne Muzeum Rybołówstwa Morskiego, Gminny Ośrodek Kultury, świetlicę środowiskową, Uniwersytet III Wieku, stadiony, hale sportowe przy szkołach. – Za komuny życie wyglądało tutaj całkiem inaczej. Sezon trwał od początku maja do końca październi- ka. Teraz mieszkańcy Rewala przez cały rok utrzymują się jedynie z dochodów uzyskanych w lipcu i w sierpniu – mówi pani Janina. Nie da się ukryć, że niektórym mieszkańcom trudno jest związać koniec z końcem. Emeryci, renciści i powracający na święta młodzi ludzie z Irlandii. Tak kształtuje się społeczeństwo Rewala poza sezonem. – Mam czterech synów, dwóch jest w Irlandii, a dwóch w Holandii. Tutaj nie ma dla nich perspektyw – mówi pan Janek, mieszkaniec Rewala. Najbliższy zakład, w którym można znaleźć pracę jest ok. 50 km stąd. Wielu tubylców nie widzi w Rewalu perspektyw na godne życie, dlatego emigrują. Jak mówi wójt, standard życia mieszkańców Rewala znacznie się poprawił. Zbudowano niedawno oczyszczalnię ścieków i nowoczesną kanalizację. Dowodem na wzrost poziomu intelektualnego mieszkańców Rewala jest rewelacyjny wynik uzyskany przez szóstoklasistów w egzaminie kończącym szkołę podstawową. Uczniowie uzyskali najlepszy wynik w województwie zachodniopomorskim. Istniejąca od 1973 r. Gmina Rewal mimo zmian administracyjnych, ciągle składa się z siedmiu, dobrze prosperujących wiosek turystycznych: Niechorza, Pobierowa, Pogorzelicy, Pustkowa, Rewala, Śliwina i Trzęsacza. Ma ona obszar 41,13 km2, z czego użytki rolne wynoszą jedynie 1/3 powierzchni gminy, która liczy 3 414 mieszkańców. Ponad połowę ludności stanowią kobiety. WOJCIECH ZEŃKO 7 Z ŻYCIA RATOWNIKA Pomocny Patrol Poświęcają swoje wakacje, biorą na siebie wielką odpowiedzialność, żyją według ścisłych reguł. Czasem muszą wysłuchiwać wyzwisk, a tak naprawdę sprawują bardzo ważną funkcję na plaży. O kim mowa? O ratownikach WOPR-u, którzy pilnują bezpieczeństwa na nadmorskich plażach w sezonie letnim. Serial „Słoneczny Patrol” przedstawiał losy ratowników, którym zawsze udawało się zdążyć na czas i bohatersko rozdzierali koszulki przed skokiem do wody. Byli panami plaży, na której ciągle komuś groziło niebezpieczeństwo. Jak wiele łączy tamtych wodnych funkcjonariuszy z naszymi rewalskimi? Powołanie Aby zostać ratownikiem WOPR-u najpierw trzeba przejść szereg szkoleń: 32 godziny zajęć dydaktycznych, sprawdzenie umiejętności pływania, a także zaliczony kurs młodszego ratownika. Dopiero po spełnieniu tych wymagań można ubiegać się o funkcję w „ekipie słonecznego patrolu”. Później trzeba kontaktować się przez oficjalną stronę WOPR-u lub forum internetowe i czekać, aż któraś jednostka nad Bałtykiem zgłosi chęć przyjęcia na etat. Jeśli ktoś zadzwoni, wtedy ratownik dostaje zakwaterowanie i przydział do wybranej jednostki. Poranek Od poniedziałku do czwartku, stróże w pomarańczowych koszulkach, wstają o 7 rano. Czeka ich poranny trening, czyli do 45 minut biegania lub pływania. W pozostałe dni mogą spać do ósmej. Wieża dyżurna przygotowuje śniadanie na około 8.30. – Najczęściej kanapeczki – wyznaje Filip Kwiecień, miejscowy rzecznik prasowy ratowników. Po śniadaniu każdy ma chwilę dla siebie, kilka minut po dziewiątej wszyscy muszą stawić się na odprawę poranną. – Szef plaży omawia aktualne warunki pogodowe i wskazuje, na co mamy zwrócić największą uwagę w danym dniu. Bo praca ratownika 8 w dużym stopniu zależy od pogody – mówi Kwiecień. Później wszyscy rozchodzą się do miejsc pracy: kilka mniejszych stanowisk i trzy wieże. Na jedną „strażnicę” jest zawsze wyznaczonych minimum czterech ratowników, a jeśli miejsce jest niebezpieczne, to pięciu. Rano jest jeszcze chwila na posprzątanie plaży i uprzątnięcie miejsca pracy. – Po ostatnim sztormie ciężarki naszych boi są daleko od brzegu – opowiada ratownik Filip. Wiatr w sobotę przewrócił także wieżyczki ratownicze, a woda zalała całą plaże. Te usterki trzeba było naprawić w poniedziałek, przed rozpoczęciem dyżurów. Jeszcze tylko przygotowanie sprzętu ratowniczego na wypadek akcji, obowiązkowe wywieszenie flagi o godzinie 10: 00 i można pełnić służbę. „Plażowanie” – Rekord to 17 akcji ratunkowych w ciągu ośmiu godzin – wspomina Filip. Każdy dzień w tym zawodzie jest inny i każdego z nich WOPR-owcy mogą być postawieni przed innymi wyzwaniami. Czasem to tylko pilnowanie kolonistów, ale zdarza się ratowanie tonących, często nieprzytomnych. Praca należy do niebezpiecznych. – Jeśli któryś z nas poczuje w sobie bohatera, może być źle – wyznaje rzecznik ratowników. Na szczęście w tym roku nie było jeszcze poważnych interwencji z udziałem topiących się ludzi. To jednak nie świadczy o tym, że ratownicy mają łatwo.- Musimy być przygotowani na sprzeciw ludzi wobec zasad. Kiedy wywieszamy czerwoną flagę, to my jesteśmy ci źli, ale jeśli postąpimy wbrew przepisom to poniesiemy konsekwencje – mówi Kwiecień. – Generalnie ludzie się nas słuchają, ale zawsze znajdzie się ktoś, kto uważa się za mądrzejszego – narzeka rzecznik ratowników. – Ale jeszcze nikt nam nie udowodnił swojej racji – dodaje. Ratownicy podlegają odpowiedzialności karnej za każde działanie, które wykonują w trakcie służby. – Jesteśmy dla ludzi, a nie ludzie dla nas, więc działania które podejmujemy nie są skierowane przeciwko wczasowiczom, ale dla ich bez- Z ŻYCIA RATOWNIKA pieczeństwa. – apeluje Filip. Każde przedsięwzięcie WOPR-owca musi być dobrze przemyślane, a czynności skoordynowane. Nie oznacza to jednak, że „wodni funkcjonariusze” są sztywni i ograniczani przez paragrafy. – Jeśli ktoś potrzebuje odpoczynku, to nie ma problemu by siadł na 10 – 15 minut w cieniu. Dyżur i tak jest sprawowany, a trzeba być wyrozumiałym dla nas, bo czasem kilka dni pod rząd siedzimy na mocnym słońcu – mówi Kwiecień – Obiad można zjeść około godziny czternastej. Najczęściej to mięsko i ziemniaczki po domowemu, ale najbardziej lubimy pulpety z ryżem – śmieje się ratownik. Jeśli pada bardzo ulewny deszcz ratownicy zmieniają się na służbie co cztery godziny. Chyba, że nie ma możliwości wejścia na plażę, wtedy i „pomarańczowi” zostają w swoich domach. Rewalska plaża jest najbezpieczniejsza w województwie zachodniopomorskim. Czy to zasługa ratowników czy ostrożnych turystów? WOPR-owcy skromnie przyznają, że to dzięki współpracy z ludźmi. Po godzinach Służba kończy się o osiemnastej. O tej porze wszystkie załogi wracają do ośrodka. Mieszkają w domkach letniskowych. – Skromnie, lecz wystarczająco... ale Baza ma lepiej – żartuje Filip. To teren wydzierżawiony od Gminy, niedaleko posterunku Straży Granicznej. Malownicze miejsce na klifie przed Trzęsaczem, z widokiem na morze. Schodząc z plaży, każda załoga musi zdać raport swojemu przełożonemu. Najczęściej robią to słowami „Szefie, na naszej wieży do niczego nie doszło, ale mogło zajść wiele”. W trakcie kolacji, którą przygotowuje wyznaczona wieża, podsumowują dzień. Później przychodzi czas na szkolenia bądź kursy. – Kilka razy w miesiącu mamy powtórzenie z udzielania pierwszej pomocy lub innych elementów niezbędnych dla naszej pracy – opowiada Kwiecień. Jeśli nie ma żadnych dodatkowych obowiązków, wtedy ratownicy wtapiają się w tłum turystów, bawią się i odpoczywają po męczącej pracy. Prestiż? – Nie pracujemy dla pieniędzy. Zarobki w naszym zawodzie to sprawa drugorzędna – mówi rzecznik ratowników. Faktycznie, nie są one wysokie. Stawki proponowane w internecie nie wyglądają dla młodych ludzi zachęcająco. Dlaczego decydują się na taką pracę? Czy chodzi o prestiż? – Nawet najstarsi górale nie wiedzą, dlaczego ratownicy przyciągają kobiety, a ratowniczki mężczyzn – żartuje Filip Kwiecień. To zawód, który wymaga wielkiej odpowiedzialności, a godziny pracy nie kończą się wraz z zejściem z plaży. – Praktycznie jesteśmy dostępni 24 godziny przez 7 dni w tygodniu, bo zawsze ktoś może zadzwonić pod numer ratunkowy 601 100 100 – przyznaje Filip. W poniedziałkowy wieczór między Trzęsaczem a Pustkowem zgłoszono zaginięcie dwóch dziewczyn. Ratownicy od razu udali się na poszukiwania i dzięki nim akcja zakończyła się odnalezieniem zaginionych osób. Bycie ratownikiem to niezapomniana przygoda, która wiele uczy. MARCIN MUSIAŁ fot. Paulina Lisze 9 NAJLEPSZY PRZYJACIEL Z psem na urlopie Łapy, cztery łapy... Nie może się bez nas obejść, a i my usychamy z tęsknoty, gdy zostaje w domu. Dlatego jedzie z nami. Nieważne jak go nazwiemy: pchlarzem, sierściuchem, czy najlepszym przyjacielem – pies na wakacjach zawsze pozostanie problemem. Idąc ulicami Rewala możemy spotkać wielu turystów, zwłaszcza obcokrajowców, prowadzących psy na smyczy. Sznaucery, terriery, chihuahua, nawet mopsy. Tylko gdzie ten cały zwierzyniec się mieści? Zamieszkaj ze mną – Nasz ośrodek nie jest przystosowany do trzymania psów: nie mamy dużego podwórka, a i pokoje nie nadają się dla czworonogów – recepcjonista z pensjonatu „Benida” tłumaczy dlaczego goście ze zwierzętami nie są przyjmowani. – Ciężko jest wymagać od wczasowiczów utrzymywania porządku na terenie hotelu – dodaje pan z „Bałtyku”. Dla domów wczasowych liczy się również komfort innych klientów – często nie życzą sobie oni, aby „psy biegały im pod nosem”. W Rewalu jest jednak sporo innych ośrodków, np. willa „Arielka”, w których goście mogą mieszkać w swoich pokojach z małymi psami, osobiście dbając o czystość i pilnując, aby pupil nie przebywał na stołówce. W domu wczasowym „Posejdon” panują podobne zasady, z tym że dodatkowa cena za zabranie ze sobą zwierzaka to 15 zł za cały pobyt. W większości ośrodków, aby zakwaterować pieska wystarczy poinformować obsługę hotelu telefonicznie lub podczas rezerwacji przez internet. Jeżeli zataimy fakt posiadania zwierzaka, również nie zostaniemy wyrzuceni z miejsca pobytu, co potwierdza spotkane na ulicy małżeństwo z Niemiec oraz jeden z recepcjonistów. Jest to jednak sytuacja nieprzyjemna dla obu stron: hotelu i klienta. Zabiorę cię na spacer W gminie Rewal nie ma określonych przepisów co do wyprowadza- 10 nia psów, nie można ich jedynie zabierać na plażę. Dlatego też, jeśli zwierzak musi udać się za potrzebą, można zaprowadzić go na jakikolwiek zielony skwerek i, a jakże, posprzątać. – Zawsze mamy ze sobą woreczki, kosze można znaleźć w wielu miejscach, więc nie ma problemu – przyznają Jacek i Justyna z Niemiec. Niektórzy turyści zabierają też pupila na tereny poza miej- Ludzie lubią łamać przepisy scowością, np. na pola. Jeżeli wczasowicze chcą wybrać się na plażę z psem, robią to wieczorami, gdy ludzi jest mniej. Niektórzy, jak pan Robert z Drawska Pomorskiego, by nie łamać przepisów, zostawia zwierzę u znajomych. Dzikich plaż w okolicach Rewala nie ma, więc spuścić czworonoga ze smyczy, by mógł się „wyszaleć”, nie ma gdzie. Oburzona jest tym starsza pani z Niemiec, właścicielka młodego sznaucera – To jeszcze szczeniak, powinien mieć się gdzie bawić, a tutaj nie ma żadnej wolnej przestrzeni! Na doda- tek gdzie się nie ruszyć, jest tłok. Wszędzie trzeba prowadzić zwierzaka na smyczy! Nie przeszkadzasz mi – Czy pies jest problemem, zależy od jego usposobienia. Mam spokojnego zwierzaka, nie przeszkadza mi w czasie wakacji – mówi pan Artur. Charakter psa nie jest jednak główną kwestią decydującą o obowiązkach, jakie wnosi do naszego życia. Turyści kochają swoje czworonogi, są w stanie znieść wyprowadzanie, jak i karmienie, ale co, jeśli pies zachoruje? W Rewalu nie ma weterynarza, aby zabrać zwierzę do lekarza trzeba jechać aż do Gryfic. Niektórzy ludzie, niestety, nie sprawdzają takich detali przed wyjazdem na wakacje. – Nie wiem, czy jest tu weterynarz – przyznaje pan Janusz z Jarocina, spotkany podczas spaceru z psem. W ośrodkach wczasowych obsługa również nie będzie zajmować się naszym psem. O legowisko, miskę i pożywienie trzeba zadbać osobiście, z czego ludzie czasami także nie zdają sobie sprawy. KLAUDIA WAWRZESZKIEWICZ Jeśli już decydujemy się na wakacje z czworonogiem, wykażmy się odpowiedzialnością i sprawdźmy, czy zabierając zwierzaka nie wyrządzimy mu większej krzywdy, niż ta, jaką byłoby zostawienie go u znajomych lub w specjalnym hotelu. Pamiętajmy, że pies jest żywą istotą, a nie dodatkiem ładnie wyglądającym na smyczy albo w torebce. GRUBĄ KRESKĄ Najłatwiej narysować Oleksego Wtrąca swoje trzy grosze do Angory i ilustruje artykuły w Angorce. Jej prace rozśmieszają i zadziwiają lekkim ujęciem tematu, często to właśnie od nich rozpoczynamy lekturę. Od polityków woli pijaków. Rysować oczywiście. Z Katarzyną Zalepą rozmawiała Klaudia Wawrzeszkiewicz. – Kiedy rozpoczęła pani pracę w tygodniku Angora? – Jedenaście lat temu przyszłam do redakcji i zapytałam czy mogłabym spróbować swoich sił w rysowaniu. Pani Jola, kierowniczka rysowników, zgodziła się, no i do dzisiaj pracuję w Angorze. To był mój szczęśliwy traf, teraz raczej nie przyjmuje się do pracy ludzi „prosto z ulicy”. – Pracuje pani w jakiejś innej gazecie? – Tak, moje rysunki ukazują się również w „Życiu Pabianic”. – Ma pani jakieś wykształcenie plastyczne? – Nie, z wykształcenia jestem psychologiem. – Psychologiem? Dlaczego więc postanowiła się pani zająć rysunkiem? – Po prostu stwierdziłam, że psychologia aż tak bardzo mnie nie interesuje, a rysować lubię, więc postanowiłam zająć się tym zawodowo. – Jak wygląda tworzenie rysunków? – Od początku panuje rywalizacja. Razem z pozostałymi rysownikami dostajemy teksty, do których wykonujemy ilustracje, chociaż cza- REKLAMA sem artykuły nie są jeszcze napisane i znamy temat tylko pobieżnie. Potem rysunki przechodzą selekcję, wybierane są najlepsze i te trafiają do gazety. – Często zabiera pani pracę do domu? – Nie, wolę rysować w redakcji, ponieważ w domu zawsze znajdzie się coś, co może odwrócić moją uwagę od pracy. – Ma pani wyznaczone terminy na narysowanie danego tematu? – To zależy. Oczywiście powinno się oddać rysunek jak najprędzej, ale ogólnie najwięcej czasu jest na zrobienie ilustracji do Angorki, natomiast najmniej na przygotowanie materiału na okładkę. – Jak dużo czasu zajmuje pani wykonanie rysunku? – Rysowanie idzie szybko, więcej czasu poświęcam na wymyślenie tego, co będzie na obrazku. Kiedy pomysł już się znajdzie, ponad połowa drogi za mną. – W jaki sposób pani rysuje? Na komputerze, na kartce...? – Jeżeli mam taką możliwość, to robię obrazek na kartce, potem skanuję go do komputera i w specjalnym programie koloruję. Czasem rysuję na komputerze, ale częściej za pomocą tabletu (urządzenia służącego do rysowania na komputerze), niż myszy. – Zawsze ma pani ze sobą przybory do rysowania? – Tak, mam piórniczek, ale myślę, że tablet też by się czasami przydał. – Czy są jakieś tematy, których nie lubi pani ilustrować? – Ekonomia i polityka. Co do tego drugiego, najtrudniejsi do narysowania są dla mnie Grzegorz Napieralski i Waldemar Pawlak. Ci panowie mają mało charakterystyczne twarze. Za to najłatwiej przychodziło mi zawsze przedstawianie Józefa Oleksego. – Lubi pani rysować karykatury? – W tej dziedzinie nie jestem najlepsza, więc nie. Ogólnie najbardziej lubię rysować pijaków, bo to łatwy temat. – Zdarzyły się pani jakieś zabawne sytuacje związane z pracą? – Od czasu do czasu ludzie piszą do mnie odnośnie rysunków. Kiedyś pewien pan oburzał się, ponieważ pająk na obrazku miał sześć nóg, a nie osiem. To, że zwierzak gadał, już mu nie przeszkadzało. fot. Marcin Musiał 11 BILECIKI DO KONTROLI Chcesz parkować – wrzuć monetę! W gminie Rewal pojawiły się pierwsze parkometry. Kierowcy muszą słono płacić za postój w nadmorskich kurortach. Władze gminy mówią STOP! Turystom, którzy, – gdyby mogli – wjechaliby samochodem prosto na plażę. W ostatni weekend lipca parkomaty zamontowano w centrum Rewala. W niedzielę wisiała jeszcze kartka „nieczynne”. Od poniedziałku straż gminna wlepiała kierowcom pierwsze mandaty za brak biletów parkingowych. – Kiedy przyjechałam na początku sezonu, nie widziałam żadnego parkomatu – Jarek ze Szczecina pokazuje świstek papieru. – Kiedy dostałem mandat, przecierałam oczy ze zdumienia. W Trzęsaczu akcja mandatowa odniosła skutek, kierowcy przestali blokować promenadę. Rewal, dołączył do innych polskich gmin, które pobierają opłaty za parkowanie, godzina postoju kosztuje 3 zł! Wysokie stawki mają zniechęcić turystów, szczególnie weekendowych do pozostawienia samochód przy samej plaży. Kierowcy nie zwracają uwagi na to gdzie się zatrzymują. Przechodni narzekają, że blokują chodniki, mieszkańcy, że rozjeżdżają trawniki, dostawcy towaru, że zastawiają dojazd do sklepów. – Zamykamy kolejne ulice, odsuwamy samochody od centrum, żeby turysta czuł się tam bezpiecznie – tłumaczy wójt Rewala Robert Skraburski. Kierowcy narzekają, że miejsc parkingowych jest za mało, wszystkie są płatne, w całej gminie nie ma żadnego strzeżonego parkingu, bezpieczeństwa nie gwarantują również dwa parkingi „szlabanowe”, które powstały w Rewalu. Jeden w okolicy dworca PKS, drugi przy komisariacie policji. Kolejny po- Gdzie stoją parkometry? w Niechorzu; 4 parkometry przy ul. Rybackiej. w Trzęsaczu; 1 parkometr ul. Zaułek. w Pobierowie; ul. Mickiewicza, ul. Grunwaldzką, ul. Wojska Polskiego przy dworcu PKS. w Rewalu; ul. Dworcowa, ul. Parkowa, ul. Mickiewicza oraz trzy parkometry na ul. Saperskiej przy zejściu do morza. Parkometry nie wydają reszty, przyjmują monety od 10 gr. do 5 zł. Parkingi szlabanowe Rewal, ul. Mickiewicza przy dworcu PKS, ul. Szkolna przy komisariacie policji. W Pobierowie (w trakcie budowy) dla autobusów (na razie bezpłatny), dla samochodów (płatny) opłata za pierwszą godzina 3 zł. Każda kolejna 2 zł. Opłata całodniowa 15 zł. Abonament tygodniowy 50 zł.. Miesięczny 100 zł., kwartał 200 zł., roczny 250 zł. Kara za brak biletu parkingowego 50 zł. OPR. ALEKSANDRA GAWROŃSKA 12 wstaje w Pobierowie dla samochodów (płatny) i autokarów (na razie bezpłatny). Pierwsza godzina parkowania kosztuje 3 złote, każda następna 2, tak jak w parkometrze. – To jest irytujące, potrzebuję zatrzymać się na chwilę, w dużych miastach płacę za minutę parkowania np. 50 gr., a tutaj minimum 3 złote za godzinę – denerwuje się pracownik Cyrku Arlekin, który często podróżuje po Polsce. Kolejny minus. Rewalskie parkometry nie wydają reszty. Płatne parkowanie obowiązuje od godziny 9 do 20, od maja do końca września. c.d. na stronie 17 Na ulicach pojawiły się nowe znaki drogowe 10 0 nu m er ów Re w al ac ji Wk ł spe adk cja a lna 13 100... Czy wiesz, że... I. Pierwszą gazetę obozową wydano w 1997 roku w Mikorzynie. Wtedy tworzenie pisma było zajęciem dodatkowym, lecz stało się inspiracją do stworzenia obozu dziennikarskiego „Potęga Prasy”. II. Od 2007 roku działa również portal internetowy potegaprasy.pl. Wcześniej obozowicze relacje z turnusów zamieszczali na www.potega-prasy.moblog.pl III. Od 2002 roku działa rozgłośnia radiowa – Rewalstacja, która nadaje na częstotliwości 99,2 FM (od 2004 roku). Na początku funkcjonowało Radio Rewal (od 1999 roku), które działało tylko od 12 do 15 na częstotliwości 107 FM. Dziś radio gra całą dobę. IV. Najmłodszymi uczestniczkami obozu były Weronika Drozd oraz Anna Kowalska – na obóz przyjechały mając zaledwie 10 lat. V. Od 5 lat Rewalstacja nadaje z domu wczasowego Radość. Tutaj również zamieszkują obozowicze. VI. Największą ilość postów na portalu potegaprasy.pl zamieścił Filip Wieteska – ponad 120 (na obozie cztery razy). Na drugim miejscu plasuje się Adrian Janicki z liczbą 100, a na trzecim Klaudia Sowiak z 66 wpisami. VII. Od 2007 roku „Potęga Prasy” funkcjonuje na portalu społecznościowym nasza-klasa. Później zaczęła się pojawiać na innych serwisach, takich jak Facebook, Twitter i Last FM. VIII. Na „Potędze Prasy” od czasu do czasu odbywają się zajęcia z dziennikarstwa telewizyjnego. Obozowicze mają okazję dowiedzieć się ważnych informacji dotyczących tajników tego fachu w tym roku po raz trzeci. IX. Od kilku lat kierowniczki obozu mają tak samo na imię – Małgorzata Wągrowska (na Potędze od 9 lat) oraz Małgorzata Niewiadomska (staż 5 lat). X. Potęgowicze żartobliwie określają obóz Potęgą Pracy ze względu na niesamowitą ilość rzeczy do zrobienia każdego dnia – audycje w radiu, pisanie artykułów oraz publikowanie postów na portal zajmują naprawdę wiele czasu. XI. Pod koniec każdego turnusu odbywa się uroczysty bankiet. Młodzi dziennikarze dowiadują się na nim o zasadach savoir vivre`u od Jana Olczyka, specjalisty od protokołu dyplomatycznego. Otrzymują także dyplomy za osiągnięcia na obozie. XII. Naleśniki to już prawdziwa tradycja Potęgi Prasy! Hasłem obozowiczów jest „dzień bez naleśnika to dzień stracony”. Przynajmniej raz w trakcie turnusu odbywa się zbiorowe wyjście, podczas którego każdy może zamówić taki przysmak, na jaki ma ochotę. XIII. Sprzedawanie gazet to naprawdę niełatwa robota. A jest konieczna po złożeniu numeru – w końcu chcemy się podzielić naszą twórczością. Wśród obozowiczów są takie osoby, które same sprzedały połowę nakładu (czyli ok. 200 egzemplarzy). 14 ...PO RAZ... Anegdoty obozowe Pani Małgorzata Niewiadomska: Przy tworzeniu identyfikatorów pomyliłam kiedyś nazwiska dwojga uczestników – Magdy i Damiana. Pomyłka spowodowana była tym, że Pani Małgorzata Wągrowska: Na obóz został zaproszony Maciej Malinowski – dziennikarz, który w Angorze publikuje artykuły o poprawności języka polskiego. Postanowił zrobić potęgowiczom dyktando. Uczestnicy umówili się, że podpiszą się imieniem i nazwiskiem jednego obozowicza, który cierpiał na dysgrafię i pisząc dyktando w każdym wyrazie robili błędy ortograficzne. Jakże wielkie było zdziwienie sprawdzającego dyktanda Mistrza Ortografii Polskiej… Bezcenny widok. Filip Wieteska: obydwa zaczynały się na tę samą literę. Po tym wydarzeniu zaczęli się sobie podobać. Nasze żarty odnośnie ich relacji przyjmowali ciepło i ze śmiechem, więc uznaliśmy, że trzeba im zrobić ślub. Był prezent, tort, Magda ubrała się na biało, a koleżanki uwiły jej wianek. Uroczystość odbyła się na plaży. Później spotykali się ze sobą jeszcze przez pewien czas Do końca życia zapamiętam sytuację sprzed kilku lat. Męska część kadry postanowiła zrobić uczestnikom psikusa i cały korytarz owinąć papierem toaletowym. Pani Małgosia (kierowniczka) była przekonana, że głupi żart wymyślili uczestnicy. Zostaliśmy przyparci do muru – albo się ktoś przyzna, albo poniesiemy odpowiedzialność zbiorową. Okazało się, że to pan Adam, Jacek i Marcin są odpowiedzialni za „dowcip”. W zamian za obarczenie nas zarzutami, otrzymaliśmy nowy, miękki papier toaletowy. Pani Małgorzata Wągrowska: Dwóch uczestników Berenika i Mariusz prowadzili cykliczne audycje radiowe, które realizował trzeci uczestnik Karol. Karol był niski, co prowadzący perfidnie wykorzystywali podczas programu, mówiąc na antenie, że audycję prowadzą dwie i pół osoby. Po tych słowach, Karol za każdym razem zrywał się za konsoli, rzucał słuchawkami i wybiegał z okrzykiem – zwalniam się! Weronika Drozd: Podczas sprzedawania gazety zdarzało się wiele zabawnych sytuacji. Pamiętam, że kiedy robiłam to w towarzystwie kolegi z długimi włosami, to często zbywano nas kwestią “nie, dziękujemy dziewczynki”. fot. archiwum Rewalacje za dawnych lat... 15 ...PIERWSZY Oni tu byli... Magdalena Górska 21 lat. Debiutowała w „Angorce” w „Polityce oczyma nastolatka”, dziennikarka lokalnej krakowskiej gazety „Kontrast”, autorka pisząca do „Mobile Internet”, studiuje filologię angielską na Uniwersytecie Jagiellońskim, jednak nie ma zamiaru rozstawać się z dziennikarstwem. Na „Potędze Prasy” dwa razy. Adrian Janicki 20 lat. Dziennikarz i prezenter studenckiego Radia Żak Politechniki Łódzkiej 88,8 FM oraz portalu internetowego exformers.com, dzienni- karz łódzkiej gazety La Fabrique. Na „Potędze Prasy” pięć razy. Tamara Pawlik 22 lata. Studentka dziennikarstwa, zastępca redaktora naczelnego studenckiego Radia 17 w Krakowie. Była raz na obozie. Radomir Wit 19 lat. Dziennikarz i prezenter Radia Traffic 97,8 FM we Wrocławiu, współpracownik ogólnopolskich magazynów Gazeta Studencka i Maturzysta, współpracownik portali tuwroclaw.com, wiadomosci24.pl, juror ogólno- REKLAMA 16 REKLAMA polskiego konkursu dziennikarskiego Forum Pismaków, członek Zarządu oraz rzecznik prasowy Instytutu Edukacji Społecznej ds. Promocji. Był na obozie dwa razy. Marcin Wojciechowski 29 lat. Pracę w radiu zaczynał w wieku 17 lat. Dziennikarz TOK FM. Pracował w Programie I Polskiego Radia. Dziennikarz Radia Zet. Obecnie od poniedziałku do piątku prowadzi „ZET na punkcie muzyki” a w soboty prezentuje listę przebojów – „Ligę Hitów Radia Zet”. WKŁADKĘ PRZYGOTOWALI: ADRIANNA WIT, FILIP WIETESKA, KARINA MACIAK fot. archiwum, Facebook, Radio Zet BILECIKI DO KONTROLI Forum Rewalanum c.d. ze strony 12 Znaki informacyjne stanęły na ulicach Rewala wraz z parkometrami. – Opóźnienia to wina producenta, który nie dostarczył urządzeń na czas, ale staramy się to nadrobić – informuje inspekt. Dariusz Sobiecha z Urzędu Gminy. Wraz z nowymi parkingami powstają miejsca dla niepełnosprawnych kierowców. Inwalidzi, jeśli mają specjalną kartę parkingową za przednią szybą, nie muszą korzystać z parkometrów. Gmina poszła „na rękę” mieszkańcom Rewala, zgadzając się na dzierżawę przy domowych skwerów pod parkingi, z wyjątkiem trawników. Przez dwa tygodnie lipca do gminnej kasy wpłynęło 30 tysięcy złotych z biletów parkingowych. Za pieniądze z opłat będą tworzone kolejne parkingi. W tym roku przybędzie 600 nowych miejsc parkingowych. Potrzeba ich dwa razy więcej. Gmina wyda na ten cel 2 miliony złotych. ALEKSANDRA GAWROŃSKA Rewalanie nie gęsi i forum mają. A raczej mieli, ponieważ strona nie działa już od ponad roku. Władze gminy zesłały portal na wygnanie ze względu na pojawianie się treści pornograficznych. Jak to możliwe, że zespół moderatorów nie potrafił nad tym zapanować? Według Roberta Dajczaka, administratora strony www.rewal.pl, która udostępniła możliwość korzystania z forum dyskusyjnego, na porażkę skazali je moderatorzy. – To ludzie nieodpowiedzialni i niekompetentni, którzy nie potrafili zapanować nad treściami w dyskusjach. Ponadto mieli znikome pojęcie o sprawach dotyczących gminy Rewal, gdyż nie wszyscy byli jej mieszkańcami. Niektórzy z nich nie mieszkali nawet w Polsce (!) – wyznaje. Dlaczego nie zmieniono administratorów i nie przywrócono forum do życia? Dajczak tłumaczy również ten fakt. – Strona nie była popularna – mówi. – Ilość wypowiedzi była znikoma. W większości były to rozmowy prywatne. Kiedy więc forum znów będzie do dyspozycji mieszkańców gminy? Na to pytanie Dajczak nie potrafił odpowiedzieć. – Forum ruszy, ale raczej nie w tym roku – tylko tyle udało się ustalić. Co pozostaje mieszkańcom Rewala? Może zorganizowanie gminnego klubu dyskusyjnego? Bo w debacie internetowej raczej prędko się nie wypowiedzą. A przynajmniej nie na forum.rewal.pl. SONIA PLISIKIEWICZ fot. Klaudia Wawrzeszkiewicz Płatne parkingi świecą pustkami REKLAMA 17 O TYM SIĘ MÓWI... Poszukiwany, poszukiwana Dziewczyna pokłóciła się ze znajomymi po imprezie i odeszła w stronę plaży. Sopot nocą jest niebezpieczny, przechadzanie się po nim samotnie o późnej porze nie jest najlepszym pomysłem. Iwona Wieczorek zaryzykowała, a teraz jest poszukiwana na całym wybrzeżu. Lekkomyślność, gwałtowność, gniew. I już. Tylko tyle potrzeba by napytać sobie biedy. W województwie zachodniopomorskim rocznie ginie kilkaset osób, głównie powyżej 12 lat. Chociaż odnajduje się około 90% z nich, a ludzie uważani za zaginionych często po jakimś czasie sami kontaktują się z rodziną, nie można lekceważyć zagrożenia. Tym bardziej, że w wakacje ryzyko wzrasta. – Lato, brak szkoły i ogólna swoboda sprzyjają zaginięciom – informuje podkomisarz Alicja Śledziona z Komendy Wojewódzkiej Policji w Szczecinie. Propozycje współpracy przychodzą także z drugiej strony – O Itace wie coraz więcej osób, częściej prosi się jej pracowników o wywiady. Wszystkie te działania nie pozostają bezowocne, do organizacji trafiło już około 1,5 tysiąca spraw, z czego po- Bezstronny poszukiwacz Fundacja Itaka istnieje już 11 lat. Z inicjatywą utworzenia takiej organizacji wyszli dziennikarze Gazety Wyborczej oraz programu „Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie”. Fundacja zajmuje się problemami zaginięć, podejmuje działania mające na celu poinformowanie o nich opinii publicznej, pomaga rodzinom poszukiwanych... Nie ogranicza zasięgu swojego działania: szuka ludzi nie tylko na terenie całego kraju, ale również za granicą. I robi to bezpłatnie. Datki i 1% podatku to przykładowe źródła jej dochodu. Itaka wymienia się doświadczeniami z innymi fundacjami, prowadzi szkolenia i warsztaty, przygotowuje programy jak np. „Opiekuj się dzieckiem”, by zminimalizować ryzyko zaginięć. O pomoc zwraca się też do mediów. 18 nad 80% zostało rozwiązanych. Serwis zaginieni.pl, całodobowa linia wsparcia, Telefon w Sprawie Zaginionego Dziecka – 116 000 oraz inne przedsięwzięcia Fundacji spełniają swoje zadanie. Nie uciekaj Nie wystarczy szukać, przestrzeganie przed problemem zaginięć jest tak samo potrzebne, dlatego ze stro- ny Fundacji słychać liczne apele. Pod numer 116 000 zadzwonić może zarówno osoba, chcąca zgłosić zaginięcie dziecka, jak i samo dziecko. Nie oszukujmy się, w Polsce są patologiczne rodziny. Młody człowieku! Masz problem? Nie uciekaj – zadzwoń! Twój kolega ma problem? Zadzwoń! Wklepać sześć cyfr do telefonu i wcisnąć zieloną słuchawkę to niewielki wysiłek, a może zapobiec ogromnemu nieszczęściu. – Zdarzały się sytuacje, że dzieci, które uciekły z domu, były odnajdywane za granicą jako towar w handlu ludźmi. Dlatego, wiedząc, jak to się może skończyć, zajmujemy się każdą sprawą – mówi Kinga Bystrek, psycholog z Itaki. Od zeszłego roku pod numer 116 000 zgłoszonych zostało 182 zniknięć, a 171. W Polsce najwięcej ginie młodych ludzi w wieku 13-18 lat, z tego 86% to dziewcząta. Nastolatki. Buntownicy. Nierozumiani. Idą samotnie wieczorem do dyskoteki, ponieważ opinię znajomych często uznają za najważniejszą. Uciekają z domu kiedy nie mogą dogadać się z rodzicami. Nie zawsze jest akurat tak, ale tego typu głupoty lubią prowadzić do zaginięcia. Dumę wypada czasami odłożyć na dalszy plan i zatroszczyć się o swoje bezpieczeństwo, żeby później nie żałować. Wszyscy mamy problemy – Przyczyną wielu zaginięć są depresje. Dlatego w Itace pracują spe- O TYM SIĘ MÓWI... cjaliści mający za zadanie pomagać osobom, które ich doświadczają – tłumaczy Kinga Bystrek. Telefon pod 801 24 70 70 to dobry krok dla dorosłych ludzi, którym sprzykrzyło się życie. Rozmowa z fachowym psychologiem wyspecjalizowanym w takich przypadkach, nie jednej osobie może pomóc i zapobiec tragedii. Gdyby jednak Jeśli zauważymy czyjeś zniknięcie, nie czekajmy. Sprawdźmy miejsca, w których dana osoba mogłaby być, a gdy jej nie znajdziemy, od razu zadzwońmy na policję. – Wcale nie muszą minąć 24 godziny, aby zgłosić zaginięcie – mówi podkomisarz Alicja Śledziona. Policja nie zabrania też kontaktować się z mediami. Jeśli mamy taką możliwość, możemy umieścić informacje o zaginięciu w prasie, telewizji, radiu, czy nawet porozwieszać je na tablicach ogłoszeniowych. Zniknięcie warto zgłosić serwisie Fundacji Itaka, zaginieni.pl. Potrzebne jest do tego zaświadczenie o zaginięciu z policji, formularz ze strony oraz zgoda najbliższych. We wszystkich opcjach bardzo ważne jest aktualne zdjęcie zaginionej osoby! Małe dzieci warto uczyć adresu oraz telefonu kontaktowego do rodziców. – Czasami numer do domu jest zbyt długi i trudny, by dziecko mogło go zapamiętać – zauważa Kinga Bystrek. – W takim wypadku zachęcamy do nauczenia malucha 116 000. Prosty i nie za długi, a pociecha może zadzwonić pod niego lub podać go komuś dorosłemu i Fundacja Itaka skontaktuje się z rodzicami. Można też wsadzić podopiecznemu np. do kieszonki w ubraniu wizytówkę z takowym numerem, bądź adresem. Zarówno policja, jak i Itaka przestrzegają przed ujawnianiem swojego imienia i nazwiska. – Gdy do małego dziecka ktoś zwróci się po imieniu albo powie, że jest kolegą mamy, automatycznie chłopiec lub dziewczynka zmienia podejście do takiej osoby. To już nie jest ktoś obcy – tłumaczy Kinga Bystrek. Co będzie z Iwoną? Policja przewiduje się najgorszy scenariusz, że dziewczyna nie żyje, ale poszukiwania trwają drugi tydzień. Prezydent Sopotu wyznaczył 20 tysięcy złotych nagrody za informacje, które mogą pomóc w znalezieniu Iwony. Jednocześnie krytykuje policję, za opieszałość w pierwszych dniach poszukiwań. – Mogliśmy pomóc – mówi. Funkcjonariusze, aby odnaleźć dziewczynę, przeczesali działkę jej znajomego, ale podobnie jak przeszukiwanie wydm i lasów w okolicy sopockiej plaży, nie dało to żadnego rezultatu. Z zapisu monitoringu ujawnionego przez policję wynika, że około godziny czwartej nad ranem, 3040 letni mężczyzna szedł za Iwoną w gdańskiej dzielnicy Jelitkowo. Teren został sprawdzony przez kamery termowizyjne. Ciała nie wykryto. KLAUDIA WAWRZESZKIEWICZ fot. materiały operacyjne policji Fundacja Itaka prosi o pomoc... 1 maja 2009 r. w Dąbkach (powiat Darłowo) zaginął Tadeusz Smuk. Ma 54 lata, 184 cm. wzrostu i zielone oczy. Znaki szczególne: przekrwione oczy z powodu zaplenia spojówek. W dniu zaginięcia ubrany był w: jasne spodnie, jasną koszulę z krótkim rękawem w kratę w odcieniach kawy z mlekiem. Zaginiony może potrzebować pomocy, ma zaniki pamięci, może próbować dostać się do Głogowa lub Gdyni. 6 grudnia 2009 roku w Szczecinie zaginął Zygmunt Paluszkiewicz. Mężczyzna około godz. 15 opuścił szpital przy ul. Arkońskiej i od tamtej pory nie nawiązał kontaktu z rodziną. Zaginiony ma 68 lat, 170 cm wzrostu i niebieskie oczy. Cechą charakterystyczną zaginionego jest bielmo na lewym oku. W dniu zaginięcia ubrany był w jasnobrązową kurtkę, jasne materiałowe spodnie, jasne buty. Zaginiony może potrzebować pilnej pomocy, w tym pomocy medycznej.* Ktokolwiek widział zaginionych lub ma jakiekolwiek informacje o ich losie proszony jest o kontakt z ITAKĄ – Centrum Poszukiwań Ludzi Zaginionych pod całodobowymi numerami: 801 24 70 70 oraz 22 654 70 70. Można również napisać w tej sprawie do ITAKI: [email protected]. Naszym informatorom gwarantujemy dyskrecję. Zdjęcia innych zaginionych znajdują się na stronie: www.zaginieni.pl fot. Itaka 19 KWADRATOWA ROCZNICA 100 numerów „Rewalacji” Zbieranie materiałów, pisanie tekstów, makietowanie i w końcu składanie gazety – to wszystko towarzyszy powstawaniu każdego numeru „Rewalacji”. Wystarczy pomnożyć to razy sto, aby otrzymać wynik, który powie, jak wiele pracy włożyli młodzi ludzie z obozu „Potęga Prasy”, w tworzenie, przez 13 lat, jedynego miejscowego pisma. zorganizowana w Mikorzynie, potem Angora przeniosła ją do Rewala, gdzie funkcjonuje do dziś jako obóz dziennikarski. Dlaczego akurat to miejsce? – To miejscowość turystyczna, niewielka, lecz dynamiczna. Jest tu dużo tematów do opisywania, a jednocześnie uczestnicy mogą czuć się bezpiecznie – mówi współtwórczyni obozu, Agnieszka Pacho. – Formuła obozu jest od samego początku taka sama. To warsztaty dziennikarskie, które jednak ulegają pewnym zmianom. Od dziesięciu lat mamy również radio, a od niedawna portal internetowy – mówi pan Wojciech Długołęcki, kierownik biura turystycznego Grand Tour, organizującego „Potęgę Prasy”. – Zmieniały się także długość i liczba turnusów. Kiedyś były cztery po dwa tygodnie, a obecnie są trzy, które trwają 17-18 dni. Zanim do Rewala przyjadą obozowicze, ośrodek jest przygotowywany tak, aby zapewnić im jak najlepsze warunki do pracy dziennikarskiej w sali komputerowej i radiu. – Nie jest to praca trudna, ale mozolna. Dopilnowanie, by wszystkie kabelki łączyły się ze sobą i działały zajmuje naprawdę dużo czasu – wyjaśnia Adam Owczarek, dziennikarz i informatyk, który na Potędze jest po raz piąty. Umiejętności Okładka pierwszego numeru Rewalacji Rewal jest miejscem, w którym początkujący dziennikarze w wakacje wydają kolejne „Rewalacje”. Od lat przez obóz przewinęło się mnóstwo uczestników, mnóstwo niepowtarzalnych osobowości, mnóstwo osób, które niezaprze- 20 czalnie pozostawiły tutaj część siebie na zawsze. Zanim „Potęga Prasy” zagościła w Rewalu i przybrała dzisiejszą formę, była obozem, na którym dziennikarstwo stanowiło jedynie drobny dodatek. Po raz pierwszy została „Potęga Prasy” to ludzie, którzy przyjeżdżali (i wciąż wracają!) na obóz do Rewala. Tutaj piszą kolejne artykuły przyczyniając się do powstawania gazety. A takie zajęcie sprawia, że tworzą się szeregi nowych, młodych, pełnych energii i pomysłów dziennikarzy. Wielu uczestników zawdzięcza „Potędze Prasy” zrozumienie tego, KWADRATOWA ROCZNICA Każdy tekst musi przejść przez korektę... fot. Marcin Musiał że pasja może być ich drogą życiową. – Dowiedziałem się, jak wygląda praca w radiu i w gazecie. Dostrzegłem, ile można zyskać ciężką pracą – opowiada 19-letni Radomir z Wrocławia, który na Potędze Prasy był dwa razy. – Dodatkowo przekonałem się, że sen nie jest najważniejszy, że lepiej pracować niż spać – śmieje się chłopak. „Potęga” wypracowała wiele pozytywnych cech u uczestników. Sprawiła, że nauczyli się czym jest odpowiedzialność i szacunek do ludzkiej pracy. Wielu pomogła dorosnąć – Dzięki tym obozom zainteresowałem się dziennikarstwem, odnalazłem swoje miejsce w świecie – mówi 20-letni Adrian z Łodzi. Jego staż na Potędze wynosi 5 turnusów. – Spotkałem wielu ciekawych ludzi z całej Polski. Poznałem podstawowy, radiowy savoir-vivre, dowiedziałem się jak radzić sobie z łamaniem i makietowaniem gazety oraz nabyłem reporterskiego doświadczenia. Wielu uczestników wychowało się na obozie. Przyjeżdżali do Rewala od najmłodszych lat, aby zdobywać szlify. „Potęga Prasy” pomogła im sprecyzować jakim dziennikarstwem chcieliby się zajmować, a także dowiedzieć się, co wiąże się z tym zawodem. – Udało mi się opanować obsługę stołu realizatorskiego, dowiedziałam się też, że mikrofon działa lepiej, kiedy jest włączony – śmieje się Klaudia z Radomska, która przyjeżdża do Rewala już trzynasty rok ze swoim tatą, który jest informatykiem. Jako uczestniczka była pięć razy. – Na obozie uczyłam się od podstaw różnych form dziennikarskich. Są to umiejętności, które trudno zdobyć w jakimkolwiek innym miejscu. Obozowicze odwiedzają „Potęgę Prasy” wiele lat pod rząd, co sprawia, że młodzi dziennikarze czują się w radiu i podczas pisania do gazety, jak ryby w wodzie. – Jeśli chodzi o radio, myślę, że najbardziej liczy się obycie z mikrofonem, które tam zdobyłam – stwierdza Weronika z Łodzi, która obóz odwiedziła cztery razy. – Mam na myśli swobodne zachowanie na antenie i umiejętność radzenia sobie w kłopotliwych sytuacjach. Atmosfera Powodem, dla którego wiele osób wciąż wraca na Potęgę Prasy, jest wspaniała atmosfera panująca na obozie. Mimo ogromu zadań, którym uczestnicy muszą stawić czoła, zawsze znajduje się czas na zawieranie nowych przyjaźni, rozmowę, plażowanie i dobrą zabawę. – Najmilej wspominam ogólny klimat obozu, uczestnicy są zwykle bardzo zżyci i pomagają sobie nawzajem – mówi Weronika. Każdemu turnusowi towarzyszą niepowtarzalne wydarzenia. – Dyskoteka na drugim piętrze ośrodka, śpiewanie piosenek na środku chodnika w Świnoujściu, kamień studyjny, rozmowy na ćwierć-molo – wylicza Klaudia. – Było tego naprawdę dużo i nie sposób jest wymienić wszystkiego. – Do powrotu na „Potęgę” zachęciła mnie perspektywa spędzenia dwóch tygodni z ciekawymi ludźmi. Poza tym, sama formuła obozu oraz wspaniała kadra – wspomina Weronika. – Jestem uzależniona od mikrofonu. Przez cały rok czekam na te trzy tygodnie, żeby wreszcie powiedzieć „Rewalstacja – z nami zawsze jest gorąco.” Oprócz tego, to znajomi sprawiają, że chcę jechać. „Potęga” nigdy się nie nudzi – opowiada Klaudia. – Chociaż obóz może wydawać się schematyczny, jednak co roku zachodzą zmiany, które przyciągają uczestników. Do przyjazdu na „Potęgę Prasy” skłonił mnie olbrzymi potencjał, jaki ma w sobie obóz. Szybko zorientowałem się, że można tu naprawdę wiele zdziałać, zrobić wiele dobrego – mówi Eryk Drozdowski, były uczestnik, a później członek kadry. – Widziałem, że nikt, kto spędził czas tutaj latem, nie mógł wyjechać niezmieniony. Nic tak nie uczy, jak praktyka. – Niektórzy przyjeżdżają do Rewala, aby utwierdzić się w przekonaniu, że chcą być dziennikarzami. Później swoje kroki kierują właśnie w tym kierunku, chcą pracować w tym zawodzie. Ale są i tacy, którzy nie mieli wcześniej nic wspólnego z tym fachem; na obozie łapią bakcyla – wspomina Małgorzata Makietowanie to naprawdę trudna sprawa... fot. Filip Wieteska 21 KWADRATOWA ROCZNICA Niewiadomska, kierująca obozem po raz piąty. Trudności Tworzenie gazety nie jest łatwym zajęciem. Przekonał się o tym każdy, kto przynajmniej raz był na „Potędze Prasy”. Wielu uważa, że mając dobry pomysł, napisanie przyzwoitego artykułu jest „bułką z masłem”. Nic bardziej mylnego – na obozowiczów czekają ciągłe poprawki, a na redakcję numeru – również poprawianie innych. – Najtrudniejsze jest pilnowanie ludzi, żeby dotrzymali terminów. Wszystko jest łatwe, gdy robimy to sami. Bycie zależnym od innych często może być problemem – wyjaśnia Adrian. – Według mnie najgorsze jest makietowanie. Może wydawać się to dosyć proste, ale wcale tak nie jest. Albo nie zgadza się ilość stron albo materiały są za długie (lub za krótkie), a naprawdę trudno jest zmusić autora, żeby pozbył się fragmentu swojego dzieła, bo nie możemy go wcisnąć w kolumnę – opowiada Klaudia. – Najtrudniej jest stworzyć gazetę, a nie biuletyn, gazetkę, czy informator – stwierdza Radomir. Zmiany Czas płynie, a obóz wciąż się zmienia. Najbardziej zauważają to wychowawcy oraz uczestnicy przyjeżdżający tutaj co roku. – Kiedyś na „Potędze” było o wiele mniej swobody, był to wręcz obóz pracy. Mam na myśli to, że w czasie mojego Przygotowaną gazetę trzeba potem fot. Karol Molendowski sprzedać... 22 pierwszego pobytu miałam okazję zejść na plażę może 23 razy, a były to turnusy trzytygodniowe – opowiada Weronika. – Zauważyłam, że teraz nadal przywiązuje się dużą wagę do gazety i radia, aczkolwiek nie jest to aż tak wielkim priorytetem jak kiedyś. Potęga zmieniała się tak, jak zmieniali się obozowicze i dziennikarze. Czasem było lepiej, czasem gorzej, ale to wszystko to kwestia bardzo subiektywna – mówi Adrian. – Co do Rewalacji, to pojawiały się różne eksperymenty. Próbowano zmienić ich zawartość oraz wygląd, ale zazwyczaj były to zmiany krótkoterminowe. Tendencją, która się utrzymuje jest zwięk- Sprzedaż całego nakładu numeru 99, szanie liczby stron. Pierwszy obozowicze świętowali przy torcie fot. Marcin Musiał numer jaki widziałem miał – Obóz jest coraz bardziej dyna12 stron, dzisiejsze gazety mają ich miczny, mamy dużo lepszy sprzęt, dwa razy więcej. Zdanie uczestników podzielają niż kiedyś. Uczestnicy mogą nagrywychowawcy oraz dziennikarze. wać jingle czy przygotowywać się do – Ten obóz cały czas się zmienia, audycji jak profesjonaliści – mówi ewoluuje. Wcześniej wydawano dwie Adam Owczarek. Początki „Potęgi Prasy” były trudrównorzędne gazety, samodzielnie je drukowano, prowadzono kronikę, ne. Miejscowi oraz turyści źle repóźniej doszło radio. Dziś to profe- agowali na „obcych” w Rewalu. sjonalnie drukowane Rewalację, Obecnie gazeta współpracuje prężnie działający portal oraz rozgło- z Urzędem Gminy, policją, strażą śnia, która może spokojnie konkuro- miejską, ratownikami oraz wójtem. wać z innymi. A młodzież? Młodzież A i ludzie bardziej otworzyli się na wciąż taka sama, wyselekcjonowa- młodych dziennikarzy, którzy przyna, zdolna, wie po co przyjeżdża. jeżdżają tutaj w wakacje. – PodejPełna niekonwencjonalnych pomy- ście władz gminy czy sołtysa Rewala słów, zaskakuje wiedzą i swoimi pa- oznacza nic innego, jak to, że liczą sjami – mówi Iwona Kawa, wycho- się z obozowiczami i wiedzą, że gazeta i radio przynoszą tej miejscowowawczyni. – To czasy się zmieniły, postęp ści więcej dobrego niż złego – opoi rozwój technologii multimedialnej wiada Iwona Kawa. spowodował, że i obóz musiał ewoluZaskoczenie ować i dostosować się do nowych wyzwań – wyjaśnia Małgorzata Wą– Nie sądziłam, że obóz przetrwa growska, która na Potędze Prasy tyle lat i uda nam się stworzyć włafunkcję kierowniczki pełni już 9 lat. sne radio. Z jednej strony jestem za– Kiedy przyjechałam po raz pierw- dowolona z tego, jak to teraz wygląszy nie było dostępu do Internetu, da, z drugiej zaś, jeszcze wielu rzebezprzewodowych mikrofonów ani czy brakuje – dodaje Agnieszka Patelefonów reporterskich w radiu. Ser- cho. – Wszyscy zaangażowani dążą wis informacyjny młodzież przygoto- do zrobienia z „Rewalacji” i samego wywała w oparciu o codziennie ku- obozu prawdziwej „perełki”. Niebapowaną rano prasę regionalną i kra- nalnej i jedynej w swoim rodzaju. ADRIANNA WIT (2 RAZY NA OBOZIE), jową, musieli wcześniej wstawać, ale ILIP WIETESKA (4 RAZY NA OBOZIE), F dawali radę i myślę, że wspominają ARINA MACIAK (2 RAZY NA OBOZIE) K te czasy z nostalgią. COOLTURA Festiwal w Rewalu Indie to tęcza Indie. W tym jednym słowie kryją się tysiące barw i kolorów, religia, orient, filozofia, taniec, czar, moc, muzyka i sztuka, której ekspresja urzeka. Co Polacy wiedzą na temat tego kraju? Czy kierują się jedynie stereotypami? Korowód na plaży Festiwal Indii powstał po to, by przełamać barierę kulturalną dzielącą nasze kraje. To okazja, by zapoznać się z kuchnią hinduską i wegetariańską, jogą, astrologią oraz dowiedzieć się, co to jest sari i kim są Ramajana czy Kriszna. Pierwszego dnia rano, zanim impreza na dobre się rozpoczęła, plażą przeszedł pochód ludzi przebranych w hinduskie stroje. Korowód śpiewał „Krisznę”. Rozdawane były ulotki zachęcające do wzięcia udziału w festiwalu. Wstęp był wolny. Wieczorem na głównej scenie przy placu koło Urzędu Gminy odbywał się pokaz tańców orientalnych, koncerty muzyki etnicznej oraz liczne przedstawienia, np. Ramajana, czyli dzieje Ramy i jego żony Sity porwanej przez demona Rawanę na wyspę Lankę. Imprezę prowadził Krzysztof Tomczak. Przed główną sceną zgromadziło się wielu ludzi. Tajemniczy pan, który przedstawił się nam jako mnich, zdradził, że na imprezie były osoby z Australii, a nawet z RPA. Podkreślił, że pochodzenie nie ma znaczenia, liczy się tylko wspólne zainteresowanie Indiami. Fundacja Vi- mi również mięsem lub serem pava Kultura i Am- nir). Poza tym można było zjeść dobasada Indii za- brze nam znane szaszłyki, sernik, pewniły wiele naleśniki, watę cukrową oraz poatrakcji. Wokół pcorn. estrady stały naNa festiwalu można było kupić m. mioty tematycz- in. bransoletki, długopisy, szkatułene. Można było ki, naszyjniki, chusty oraz olejki, nauczyć się pod- a także darmowo wypożyczyć hinstaw jogi oraz duskie stroje. W pobliżu znajdował się namiot tańca; w jeszcze innym odbywały z książkami, takimi jak: „Kuchnia się warsztaty wegetariańska”, „Bóg astrologiem”, sztuki szczęścia. „Zakazana archeologia” czy „ReinNa terenie placu karnacja”. Dodatkową atrakcją była znajdował się wystawa pokazująca różne aspekty fot. Filip Wieteska również teatr kużycia w Indiach m. in. rodzinę, ślub kiełkowy, udzielano też lekcji gry na i święta, a także hinduizm, prawo bębnach. Popularnej henny także i myśl polityczną, tańce indyjskie, nie mogło zabraknąć. Dużym zain- instrumenty muzyczne oraz rzekę teresowaniem cieszyły się pokazy Ganges. Drugiego i trzeciego dnia pogoda magika. Polak Gatida Das, mnich, który nie sprzyjała imprezom plenerobył w Indiach już piętnaście razy, wym, mimo to publiczność dobrze zajmował się namiotem pytań i od- się bawiła. AGNIESZKA JAŁOCHA, powiedzi. – Osoby, które chcą być LEKSANDRA GAWROŃSKA A wolontariuszami na takich imprezach muszą mieć odpowiednie wykształcenie, ponieważ pytania mają bardzo szeroki zakres tematyczny. Jedni chcą się dowiedzieć konkretnej rzeczy, inni zadają pytania o charakterze metafizycznym, np. kim jest Bóg i czy naprawdę istnieje? W restauracji wegetariańskiej znajdowały się takie potrawy jak: kofta, gopalki, samosa (jest to przekąska w postaci pierożka nadziewanego ostrymi warzywami, czasa- Hinduskie stroje ludowe fot. Aleksanda Gawrońska 23 PORADNIK PLAŻOWICZA Pod gruszą, czy pod palmą? Wakacyjny pobyt za granicą może w mistrzowski sposób łączyć egzotyczny świat orientu z kulturą europejską. O zawrót głowy przyprawiają podróże po krajach kontrastu. Mowa o miejscach, gdzie płynie krystaliczna woda, a fale łagodnie uderzają o brzeg. Czy jednak życie w polskich kurortach jest gorsze? – Wolę wakacje egzotyczne. Mam gwarancję dobrej pogody, a poza tym fajnie jest odkrywać świat, poznawać nową kulturę, zaklinaczy węży, można błądzić, próbować aromatycznych herbat z różnych stron świata – na internetowym forum o turystyce, pisze mieszkanka Puław. Zagraniczne wczasy są także rajem dla fotografów, mogą uwiecznić wąskie uliczki lub piękne skaliste wybrzeża. Ludzie przekonują, że tylko w Maroko można spróbować najlepszego kuskusu z wołowiną, a na Dominikanie nigdy nie spotka się tłumu ludzi. Innego zdania są wielbiciele krajowych podróży. – Wakacje w Polsce są tańsze. Rok temu tygodniowy pobyt dla dwojga w Chorwacji kosztował mnie 5000 zł, a w Rewalu, z wszelkimi wygodami za taki wyjazd zapłacę połowę mniej. Pogoda jest ładna, można dużo zwiedzić i dobrze się bawić – wylicza Sylwia z Kielc. Zwolennicy krajowego wypoczynku opowiadają o niezbyt drogich wczasach nad Bałtykiem, mówią o możliwości spędzenia czasu w gronie najbliższych, w rytmach polskich hitów, przy wyszukanym alkoholu. Z lotu ptaka Z badań socjologicznych wynika, że tego lata w Polsce może wypocząć ponad siedemset tysięcy ludzi, więcej niż dwa lata temu. Według danych warszawskiego Instytutu Turystyki zainteresowanie zagranicznymi wycieczkami spadło. Wyjazd do ciepłych krajów zadeklarowało o jeden punkt procentowy mniej chętnych, niż rok temu. 24 Potwierdzają to biura podróży, które narzekają na spadek popularności wyjazdów zagranicznych. Z wycieczek samolotowych rezygnuje wielu starszych ludzi. Mają oni na uwadze katastrofę pod Smoleńskiem. Wątpliwości mają także udający się do Grecji. Co prawda w telewizji roi się od relacji ze strajków i protestów w tych krajach, ale agenci biur podróży obiecują całkowite bezpieczeństwo. Ludzie, jednak, nie ufają tym zapewnieniom i 40% z nich rezygnuje z wczasów na Półwyspie Bałkańskim. Money, money, money Zimny prysznic czeka wszystkich, którzy zarezerwowali wycieczki, a teraz chcą je odwołać, gdyż biura domagają się dopłaty. Wszystko dlatego, że spada wartość złotego, a rośnie cena euro i dolara. Wakacje w Polsce stają się więc coraz tańsze. Przez to ani przejażdżka na wielbłądzie, ani krótka podróż meleksami po polu golfowym, nie będą tańsze od bałtyckiego banana, czy popularnych gokartów. Ponadto za pizzę we Włoszech zapłacimy 9 euro, czyli o połowę więcej niż w Polsce, a za masło w Chorwacji 14 kun czyli średnio o 40% więcej niż u nas. Uwarunkowania – To jakie wczasy w danym sezonie są bardziej atrakcyjne zależy od pogody. Jeśli ten rok przynosi w Polsce wysokie temperatury, to w przyszłym sezonie prawdopodobieństwo, że ludzie ponownie wybiorą Bałtyk, wzrasta – tłumaczy Krzysztof Łopaciński, prezes Instytutu Turystyki. Zainteresowanie zagranicznymi wyjazdami maleje, jeśli w Polsce organizowane są np. festiwale typu: Open’er, Przystanek Woodstock, czy Sunrise. – Po pierwsze jest ciekawie, po drugie łatwiej uzyskać zgodę rodziców na taki wyjazd, miejsce nie jest tak daleko od domu – przyznaje siedemnastoletni Kamil z okolic Warszawy. Takie wydarzenia przyciągają tłumy turystów, wtedy też miasta inwestują w kulturę i rozrywkę. Moda wśród celebrytów Prezes Instytutu Turystyki wspomina również o panującej modzie. Dużą zasługę w promocji regionów i miejscowości przypisuje się gwiazdom show biznesu. Jeśli „Rzeczypospolita” napisze, że Piotr Kraśko wybiera się na Mazury, a Agnieszka Włodarczyk zamierza całe wakacje spędzić nad Bałtykiem, to przeciętny obywatel także chce tam jechać. Liczy się pomysł Oprócz wylegiwania się na plaży nad Bałtykiem jest mnóstwo ciekawych miejsc wartych zobaczenia. Przodują tutaj zabytkowy Gdańsk z Jarmarkiem Dominikańskim, Aleja Gwiazd w Międzyzdrojach, latarnia morska w Kołobrzegu lub Woliński Park Narodowy. Czasem odrobina chęci okazuje się najlepszym rozwiązaniem, a odpowiednio skalkulowane koszta niezastąpionym przewodnikiem. Grunt, żeby przy wyborze nie odbiła nam palma! PATRYCJA PIETRUSZKA rys. Klaudia Wawrzeszkiewicz NA ŻYWO Radiomania Media wykorzystują wszelkie sposoby, by zaskarbić odbiorcę: darmowy koncert, gwiazdy na żywo, konkursy z nagrodami. Letnie trasy koncertowe stają się coraz bardziej popularne. Nawiązuje się też współpraca między radiem a telewizją. W tym roku wspólna impreza TVN i Radia Zet odbyła się pod hasłem „Siła Muzyki”. – Koncerty to jeden z elementów działań marketingowych – wyjaśnia Michał Aleksandrowicz z Radia Zet. – W tym roku dzięki TVN-owi, w naszych imprezach biorą udział nie tylko tysiące osób na koncertach, ale także miliony przed telewizorami. Na kolejną odsłonę „Hitów na czasie” zaprasza Eska i TVP2. Tradycyjnie już, koncerty pod hasłem „Lato z Radiem” organizuje Program Pierwszy Polskiego Radia. – Byłam w Niechorzu na koncercie i chyba zacznę słuchać Jedynki – odpowiada Grażyna z Radomia. PAULINA LISZE Koncert Lata z Radiem w Niechorzu fot. Agnieszka Ruta Jakby Chajzer przejechał Z Zygmuntem Chajzerem, prowadzącym Lato z Radiem rozmawiają Patrycja Pietruszka i Adrianna Wit. – Jak zaczęła się Pana przygoda z radiem? – Zaczynałem jako dziennikarz sportowy w prasie, potem trafiłem do Sygnałów Dnia jako praktykant, później do Czterech Pór Roku i do Lata z Radiem. Pierwszą audycję poprowadziłem w 1983 roku. To było coś niesamowitego. Lato z Radiem znałem, bo słuchałem tej audycji. Znałem dziennikarzy, ale nie przyszło mi do głowy, że kiedyś sam usiądę przed mikrofonem. Spełniło się moje marzenie. Od 30 lat moją największą pasją jest radio, więc kiedy zaprzestałem pracy z mikrofonem bardzo mi go brakowało, musiałem wrócić do audycji. – Pamięta Pan jakieś zabawne sytuacje? – Pamiętam, kiedy razem z Latem z Radiem pojechaliśmy do Bochni na koncert. Zanim wyszedłem na scenę długo ćwiczyłem, żeby nie pomylić nazwy miejscowości. Oczywiście, gdy w końcu przywitałem się z ludźmi powiedziałem – witamy w Bośni – co gorsza wtedy ten rejon kojarzył się wszystkim z wojną. – Jak wybrnąć z takiej wpadki? – Najlepszym sposobem jest sprawienie, by kłopotliwa sytuacja obróciła się w żart. – Czy ma pan sentyment do któregoś z prowadzonych programów? – Czasami żałuję, że nie mogę już ich prowadzić. Brakuje mi „Ananasów z mojej klasy”, które zniknęły z anteny z powodu braku chętnych. Nie wszystkie osoby pu- bliczne chcą przyznać się z jakiej miejscowości pochodzą i z kim chodzili do szkoły. „Chwila prawdy” również był czymś świeżym i znakomitym. Zmagania uczestników były bardzo emocjonujące i ciekawe. Brakuje mi również programu „Idź na całość”. Zabawne było to, że z czasem nagroda pocieszania, w postaci kota Zonka, stała się najbardziej pożądana. Ludzie zamiast wygrywać, woleli przegrać i dostać maskotkę, która była znakiem rozpoznawczym programu. – Co z kontynuacją „Momentu Prawdy”? – Jeszcze nie wiadomo czy będzie nowy sezon. Podoba mi się formuła programu. Wszyscy jesteśmy ciekawi tajemnic z życia ludzi takich jak my. – Skąd wziął się pomysł na uczestnictwo w reklamie Vizira? – Udział w reklamie z proszkiem do prania jest czystym przypadkiem. Gdy tylko dowiedziałem się, że dostałem tę propozycję, skonsultowałem ją ze swoją żoną. Od razu zaakceptowała moje plany. Obecnie często jestem kojarzony z proszkiem. Istnieją również żarty związane z moim udziałem w reklamie. Ostatnio słyszałem, że kierowcy posługujący się CB Radio mówią o braku kontroli drogowych: „czysto jakby Chajzer przejechał” fot. redakcja (śmiech). Nasze dziennikarki z gwiazdą polskich teleturniejów 25 ROZRYWKA Wakacyjna krzyżówka Century: Ognisty pierścień Rewalacyjny Soniet Elektra, Mistral, Sheng i Harvey, czworo nastolatków, którzy w wyniku rzekomego błędu podczas rezerwacji internetowej, spotykają się w hotelowym pokoju. Z pozoru łączy ich tylko jedna rzecz: wszyscy urodzili się tego samego dnia. Niby nic nadzwyczajnego, ale 29 luty zdarza się przecież tylko raz na cztery lata. Przypadek, czy przeznaczenie...? Gdy na spacerze dzieciaki spotykają starszego mężczyznę, ich świat obraca się o 180 stopni. Co kryje tajemnicza teczka? Kim jest morderca ze smyczkiem? Dlaczego przy Elektrze wysiadają lampy? KAJETAN OWCZAREK Pierwszy 26 pamiętam że było wielkie szare słone i huczało że wlało mi się do gęby całe w swojej wielkiej-szarej-słonej huczności i że wypiłam potem całą butelkę coli z powodu uporczywego pieczenia języka * dziś wracam do Niego by pokochać na nowo by zrozumieć że hukiem szarością jest cudem SONIA PLISIKIEWICZ ROZRYWKA Gorący horoskop na lato Lew (23.07 – 22.08) Sytuacja uczuciowa będzie bardzo dobra. Podróże będą sprzyjać poznawaniu osób, które Ci się spodobają. Zaczniesz zwracać uwagę na zachowanie i intelekt u meżczyzny. Panna (23.08 – 22.09) Negatywne wpływy Merkurego nie sprzyjają wydajnej pracy. Jeżeli zapanujesz nad emocjami i roztargnieniem, nie popełnisz zbyt wielu błędów. Dbaj o dobre kontakty towarzyskie. Waga (23.08 – 23.09) Sprawy uczuciowo – sercowe mogą się niespodziewanie skomplikować. Stosunki z partnerem nie będą najlepsze. Również praca zacznie Cię bardziej męczyć. Pamiętaj, nie daj się zaskoczyć biegowi wydarzeń. To właściwy czas na urlop. Skorpion (24.10 – 21.11) Przed Tobą trudne dni. Gwiazdy nie są Ci przychylne i poskąpią dobrej energii. Z tego powodu łatwo będzie o pomyłki i stres. Walcz o swoją miłość. Strzelec (22.11 – 21.12) Niekorzystne wpływy Urana zamieszają w Twoich sprawach prywatnych. Uważaj, by nierealne pragnienia nie przesłoniły Ci zdrowego rozsądku. Staraj się kontrolować swoje reakcje i nie unikaj odpowiedzialności. Koziorożec (22.12 – 19.01) Początek tygodnia może przynieść z sobą kilka niemiłych niespodzianek. Brak efektów i zrozumienia dla Twojej pracy jeszcze bardziej Cię przygnębi. Wodnik (20.01 – 18.02) Kosmos obdarzy Cię optymizmem i dobrą energią. Trygon Słońca z Jowiszem sprzyja kontaktom z otoczeniem jak i ciekawym podróżom, a także romansom. W biurze nie zapowiada się dużo pracy. Ryby (19.02 – 20.03) Początek tygodnia nie zapowiada się miło. Życie osobiste zacznie się komplikować. Szczególnie, jeśli wciąż nie byłeś na urlopie a najbliższe dni nie sprzyjają podróżowaniu. Jednak odpoczynek jest Ci bardzo potrzebny. S D K U O U Baran (21.03 – 20.04) Zapowiada się nerwowy tydzień. W pracy sprawy mogą się skomplikować. W każdym działaniu towarzyszyć Ci będzie niecierpliwość i rozdrażnienie. Unikaj tematów prowadzących do nieporozumień. Byk (21.04 – 21.05) Początek tygodnia sprzyja działalności artystycznej i intelektualnej. Twoje wysiłki zostaną uwieńczone sukcesem. Dbaj o sprawność fizyczno-umysłową. Bliźnięta (22.05 – 20.06) To będzie niespokojny tydzień, pełen niespodzianek. Opozycja Merkurego z Neptunem niekorzystna dla spraw miłosnych. Może powodować nierealne myśli i chaos uczuciowy. Rak (21.06 – 22.07) W najbliższych dniach nie będziesz ulubieńcem Kosmosu. Sytuacja osobista nie jest dobra. Sprawy, na których Ci zależy zaczną się komplikować. Zadania, wykonuj z zachowaniem szczególnej ostrożności. WRÓŻKA KAROLINA RYS. IGA ŻUŁAWIŃSKA Żar(ty) prosto z plaży Przychodzi baba do lekarza z książką w ustach. Lekarz pyta: – Co pani jest? – Facebook. Kowalski jak zwykle przyszedł spóźniony do pracy i zbiera standardowy ochrzan od szefa: – Był pan w wojsku, Kowalski? – Byłem. – I co tam panu mówił sierżant jak się pan spóźniał?! – Nic szczególnego. Dzień dobry, panie majorze... Fotograf podczas robienia zdjęć ślubnych: – A teraz chciałem jeszcze zrobić jedno zdjęcie Szczęśliwej Pary – Panny Młodej z Mamusią. Pacjent leżący w szpitalu zwraca się do lekarza: – Panie doktorze, dlaczego lekarstwa muszę popijać taką wstrętną herbatą? – Siostro! Proszę zabrać kaczkę ze stolika!!! Generałowi urodził się wnuk, więc postanowił wysłać swego adiutanta do szpitala, aby się dowiedział czegoś więcej. Po powrocie generał pyta: – I jak wygląda?! Na to adiutant: – Jest bardzo ładny... Podobny do Pana generała. – Podać więcej szczegółów! – Melduję, że niski, łysy i bez przerwy drze mordę. ZEBRAŁ KAJETAN OWCZAREK 27 REKLAMA 28