Największy błąd mojego życia
Transkrypt
Największy błąd mojego życia
Największy błąd mojego życia Agata Łączyńska „To koniec” – słowa te utkwiły mi w głowie i nie mogłam o nich zapomnieć. Leżałam na łóżku tępo wpatrując się w sufit. Jak to możliwe, że chłopak, którego tak kochałam nagle stwierdził, że nie pasujemy do siebie i powinniśmy zerwać? Co ja takiego zrobiłam? Zadręczałam się tymi pytaniami odkąd tylko wróciłam ze szkoły. Niestety nijak nie mogłam znaleźć odpowiedzi na taką niesprawiedliwość. - Anka, zejdź na dół! - Zawołała moja mama. - Już idę! – Krzyknęłam i przygnębiona zeszłam po schodach do salonu. – Co się stało? - Twoja siostra bardzo lubi tańczyć, więc pomyśleliśmy z tatą, że zapiszemy ją na kurs taneczny - zakomunikowała moja mama. - To świetny pomysł. - Wiedziałam, że ci się spodoba – uradowała się. – Niestety nie mamy wystarczająco dużo pieniędzy, żeby opłacić twoje zajęcia plastyczne i lekcje tańca jednocześnie, więc kupimy ci jakieś farby i będziesz malować w domu. - Jak to? – Zapytałam zszokowana. – Mamo, niedługo organizujemy wielką wystawę i jest szansa, że ktoś wreszcie mnie zauważy. Zresztą, czemu Ola nie może z czegoś zrezygnować? Przecież ona chodzi na treningi tenisa, lekcje gry na gitarze i lepienie naczyń z gliny. Mogłaby zrezygnować z czegoś na rzecz tańca – spojrzałam na kobietę błagalnie. - Wykluczone! Twoja siostra musi się rozwijać i nie możemy jej tego zabraniać – powiedziała stanowczym tonem. - Mamo, proszę… - zaczęłam. - Koniec dyskusji – uniosła rękę uciszając mnie. – Od jutra przestajesz uczęszczać na zajęcia plastyczne – oświadczyła i udała się do kuchni. To niesprawiedliwe. Dlaczego rodzice dają Oli wszystko, o co tylko poprosi, a o mnie wogóle nie myślą? Ona ma tyle zajęć dodatkowych, a ja tylko jedne i w dodatku muszę z nich zrezygnować. Mama niestety zawsze faworyzowała moją siostrę. Ola była jej ulubioną córką i wszystko robiła najlepiej. Z początku starałam się udowodnić, że tak nie jest i ja także zasługuję na uwagę. Uczyłam się jak najlepiej umiałam, wygrywałam różne konkursy, ale i tak pozostawałam w cieniu siostrzyczki. Zadzwonił mój telefon. Westchnęłam. Czy coś jeszcze zepsuje mi dziś humor? - Halo? - Hej, Ania! – Zawołała radośnie moja przyjaciółka Klara. - Słuchaj, mam rewelacyjne wieści! Rodzice Konrada wyjeżdżają na weekend, więc chłopak robi imprezę. Będzie dużo osób, możemy poznać jakiś nowych ludzi… To, co piszesz się na to? - No, nie wiem. - Proszę, nie chcę tam iść sama. - Dobrze, pójdę – powiedziałam niechętnie. Jedyne, na co miałam teraz ochotę to zaszyć się w moim pokoju i nie wychodzić. - Super! Przyjdę do ciebie o siódmej i razem tam pójdziemy. Papa… - Cześć – mruknęłam i rozłączyłam się. Może jednak nie będzie tak źle? Klara ma racje, powinnam się jakoś rozerwać. Tylko, co ja mam założyć? Było już wpół do dziewiętnastej, a ja wciąż nie byłam gotowa. Nagle ktoś zadzwonił do drzwi. - Tak myślałam – powiedziała Klara przekraczając próg. - To nie moja wina, że nie mam, co na siebie włożyć – zaczęłam się bronić. - Oczywiście – rzuciła z sarkazmem, przewracając oczami i wbiegła do mojego pokoju. Stanęła przed szafą lustrując wzrokiem jej zawartość. W końcu podała mi jakiś komplet ubrań i wyszła z pokoju. Włożyłam wybrany przez przyjaciółkę strój i udałam się do salonu. Zastałam tam Klarę prowadzącą miłą pogawędkę z moim tatą. Od czasu, kiedy oznajmiłam ojcu, że nie zamierzam iść do liceum, w którym się uczył i nie wybiorę tego samego kierunku, stał się dla mnie oschły, niemiły. Przestał uśmiechać się w moim towarzystwie. Rozmawiał ze mną, jeżeli nie miał innego wyjścia. Powoli zaczynałam zastanawiać się, czy jednak nie zrobić tak jak chciał. Może przestałby traktować mnie jak powietrze? Przyznaję, w ogóle nie interesuje mnie wybrany przez niego kierunek, a do liceum wolałabym iść z moją przyjaciółką, ale tęsknię za rozmowami z nim - w końcu jest moim tatą. Tylko, czy nie ode mnie powinno zależeć, to co będę robiła w przyszłości? - O, już jesteś – przyjaciółka uśmiechnęła się do mnie ciepło. – To idziemy. Do widzenia panu – powiedziała grzecznie i pociągnęła mnie do wyjścia. - Do widzenia Klaro. - Papa… - pożegnałam się z tatą, ale nie otrzymałam odpowiedzi – zabolało. Pobiegłyśmy na przystanek i ruszyłyśmy autobusem do domu Marka. Już z daleka słyszałyśmy dudniącą muzykę. W każdym oknie świeciło się światło i widać było bawiących się ludzi. Nacisnęłam dzwonek i po chwili chłopak otworzył nam drzwi zapraszając do środka. Zapach perfum dziewczyn mieszał się tutaj z dymem tytoniowym i alkoholem. - Strasznie tutaj śmierdzi! – Zwróciłam się do Klary próbując przekrzyczeć głośną muzykę. Ta zaśmiała się jedynie i zaprowadziła mnie do trzech, pijących piwo chłopców. - Chłopcy, to jest Anka – przedstawiła mnie. – Ania, to jest Bartek i Krzyś, a ten z blond lokami to Konrad – przyjrzałam im się uważnie. Wyglądali na starszych od nas. - Siema! – Wykrzyknęli. - Chcesz piwa? – Zapytał Konrad wyciągając butelkę w moim kierunku. - Nie, dzięki – odpowiedziałam zmieszana. Byłam niepełnoletnia i dotąd nie sięgałam do żadnych używek. To zdecydowanie nie było towarzystwo dla mnie. Obrzuciłam wzrokiem całe pomieszczenie. Część osób tańczyła, Sandra z mojej klasy siedziała i paliła papierosy z ludźmi, których nie znam, mój były chłopak całował się z jakąś ładną blondynką, Marek grał… Zaraz, zaraz… Co?! Kamil całuje się z inną? Jak on może? Zerwaliśmy dziś rano, a on już ma nową dziewczynę? Klara podążyła za moim wzrokiem i posłała mi współczujący uśmiech. - Nie przejmuj się. Nie był ciebie wart. - Masz rację – oznajmiłam wściekła i wyrwałam butelkę Konradowi, robiąc duży łyk piwa. Nie wiem, co mną kierowało. Skrzywiłam się lekko. - Anka? – Przyjaciółka wytrzeszczyła szeroko oczy. – Wszystko w porządku? - W jak najlepszym – uśmiechnęłam się fałszywie. – Miałyśmy się bawić to będziemy! - Ania, może chcesz spróbować tego? – Zaproponował Konrad po godzinie zabawy. - Co to jest? – Zapytałam patrząc na biały proszek w torebce. - Coś, co sprawi, że zapomnisz o wszystkich swoich problemach – spojrzałam na niego niepewnie. – No, co ty! Nie ufasz mi? – Spojrzał na mnie wyczekująco. Pomimo, że znamy się dopiero godzinę, opowiedziałam mu o dzisiejszych wydarzeniach i problemach, które mnie dręczą. Nie wiem, czemu, ale zaufałam mu. Miał w swoich oczach coś, co sprawiało, że człowiek chciał się przed nim otworzyć. - Ufam – oznajmiłam i od tego właśnie wyrazu moje życie stało się koszmarem, jednak wtedy nie byłam świadoma, jakie będą tego konsekwencje. Wzięłam od niego torebeczkę z proszkiem. Pokazał mi jak go zażyć i tak zrobiłam. Jaka ja byłam naiwna! Od razu poczułam się lepiej. Po chwili zaczęłam się śmiać. Było mi tak dobrze. Czułam się tak szczęśliwa… Po chwili Konrad zrobił to samo, co ja i poszliśmy tańczyć. Skakaliśmy i kręciliśmy się w kółka przez ponad godzinę, a ja wciąż nie miałam dość. Klara chciała już wracać do domu, ale ja stawiałam opór. Nie rozumiałam, dlaczego patrzyła się na mnie przerażonym wzrokiem. W pewnym momencie poprosiła Bartka o pomoc i oboje zaprowadzili mnie siłą do domu. Gdy rano się obudziłam myślałam, że nie dam rady wstać z łóżka. Czułam się okropnie. Głowa strasznie mnie bolała. Miałam ciemne worki pod oczami i byłam potwornie blada. Byłam głodna, ale nie miałam ochoty iść do kuchni, gdzie pewnie siedziała już cała rodzina. Mój tata pewnie nie zwróciłby na mnie uwagi, mama zaczęłaby narzekać na mnie i wychwalać moją siostrę, a ta z kolei dokuczałaby mi jakimiś nie miłymi komentarzami. Nagle zrobiło mi się strasznie smutno i zapragnęłam poczuć się tak jak na imprezie. Zadzwoniłam do Konrada i umówiłam się z nim w parku. Dał mi to, o co prosiłam i od razu poczułam się lepiej. Wszystkie moje myśli rozwiały się i uczucie szczęście powróciło. Od tego czasu zaczęłam spotykać się z chłopakiem częściej. Po paru spotkaniach zaczął żądać ode mnie pieniędzy za proszek. Oczywiście płaciłam mu, ale stawka coraz bardziej rosła. Po miesiącu Klara zaczęła się coraz bardziej o mnie martwić. Zaczęłam czuć się coraz gorzej i uczucie szczęścia szybciej mijało. Kiedy już nie mogłam przeżyć dnia bez magicznego proszku, przyjaciółka opowiedziała o wszystkim moim rodzicom. Byłam na nią wściekła i przestałam się do niej odzywać. Co dziwne, rodzice szybko się mną zainteresowali. Stawiałam się jak tylko mogłam i przywiązałam się nawet do łóżka, ale oni i tak byli silniejsi. Siłą wysłali mnie do specjalnego ośrodka dla uzależnionych. Przez parę miesięcy przeżywałam koszmar. Myślałam tylko o magicznym proszku, którego nie mogę mieć, a którego organizm się domaga. Jakoś z tego wyszłam, ale rodzice znienawidzili mnie i zaczęli traktować jak jakąś zarazę. Konrada już nigdy więcej nie spotkałam - tak samo jak jego kolegów. To on zniszczył moje życie i uczynił je jeszcze trudniejszym.