Julian Tuwim

Transkrypt

Julian Tuwim
Julian Tuwim
Nazywam się Julian Tuwim. Jestem poetą. Urodziłem się w mieście zupełnie
niepoetyckim – w Łodzi, polskim Manchesterze, brzydkim przemysłowym mieście, mieście
fabryk tekstylnych, gdzie ostentacyjne bogactwo istniało obok straszliwej biedy.
Urodziłem się w 1894 r. w żydowskiej rodzinie klasy średniej. Adela, moja matka,
pochodziła z rodziny całkowicie zasymilowanej. Mój ojciec Izydor był urzędnikiem
bankowym. W domu mówiłem po polsku, a na ulicy po niemiecku, polsku i w jidysz.
Uczyłem się w szkole, gdzie oficjalnym językiem był rosyjski. Nie przepadałem za nią, a
zwłaszcza za lekcjami matematyki, przez którą powtarzałem klasę szóstą. Kiedy miałem 15
lat, zacząłem się interesować esperanto, a dwa lata później przetłumaczyłem na ten język
wiersz mistrza Leopolda Staffa W jesiennym słońcu. Mój pierwszy wiersz – Prośba – ukazał
się w 1913 r. w „Kurierze Warszawskim”, potem publikowałem różne tłumaczenia z języka
rosyjskiego.
W 1916 r. przeprowadziłem się do Warszawy, gdzie studiowałem prawo. Nie lubiłem
moich studiów. W następnym roku przeniosłem się na polonistykę, którą po roku także
rzuciłem. Przyjemność sprawiało mi pisanie wierszy. Współpracowałem z pismem „Pro arte
et studio”, które potem zmieniło nazwę na „Pro arte”. Wielką burzę wśród literatów i
czytelników wywołał mój wiersz Wiosna. To m.in. przez jego treść zmieniła się nazwa
czasopisma i skład redakcji.
Razem z przyjaciółmi – Słonimskim, Iwaszkiewiczem, Wierzyńskim i Lechoniem
stworzyliśmy grupę poetycką Skamander i pismo o tej samej nazwie. Założyliśmy kawiarnię
„Pod Picadorem”, w której recytowaliśmy swoje wiersze. Wiele się wtedy działo w życiu
artystycznym w Warszawie. Kobiety uwielbiały mnie i moich kolegów za talent i wiersze.
Byliśmy bardzo modni, a ja wciąż wydawałem nowe tomiki wierszy. Ożeniłem się z
najpiękniejszą kobietą w Warszawie – Stefanią Marchew, którą znałem od wielu lat.