PRZYGODY MICHAŁKÓW

Transkrypt

PRZYGODY MICHAŁKÓW
PRZYGODY MICHAŁKÓW
31 października 2013 roku
HALLOWEEN
Michał i Michałek to uczniowie szkoły podstawowej we Wrocławiu.

Jutro Halloween! Pójdziemy zbierać cukierki? - Wykrzyknął Michał
na powitanie kolegi.
 W szkole wszystkie dzieciaki lubią świętować i wspólnie się bawić.
 Ale trzeba się jakoś przebrać. - Michałek rzucił odkrywczą uwagę.
 Ty nie potrzebujesz kostiumu, wystarczy, że się uśmiechniesz. - Michał
wyszczerzył wesoło zęby.
 Ha, ha, bardzo dowcipne. Ty za to nawet nie musisz się uśmiechać.
A raczej wesoło wyszczerzać zębów. - Zripostował go Michałek.
Wymiana takich „uprzejmości” to była dla nich codzienność, od tego są właśnie kumple.
 To jesteśmy umówieni, jutro po szkole, ale po południu. Nie zapomnij,
że trzeba pozakuwać do matmy. W poniedziałek sprawdzian!
Następnego dnia Michałek czekał na przyjaciela pod szkołą. Nie chciało mu się uczyć do
matmy, więc przyszedł wcześniej. Nie miał pojęcia, że matma tego wieczoru to byłby
zdecydowanie lepszy wybór. Pomimo, że minęła już czwarta, Michała jeszcze nie było.
Michałek miał w torbie czarną perukę i wstrętny sztuczny nos. Miał zamiar przebrać się
za starą wiedźmę, ale dopiero jak przyjdzie kolega. Sam się wstydził. Po następnych
piętnastu minutach przyjaciela wciąż nie było, a na dworze zaczęło zmierzchać.
No nie! Halloween się zaraz skończy. - Jęknął Michałek.
 On tam chyba tworzy nowe twierdzenie Pitagorasa! Ile można zakuwać
matmę?

Wyciągnął komórkę i zadzwonił do Michała, ale nikt nie odbierał. W końcu zdesperowany
założył czarną perukę i wstrętny sztuczny nos.

A jeszcze jak się uśmiechnę to wszyscy padną i wyskoczą migiem
z cukierków. - mruknął do siebie i żwawo ruszył naprzód.
Zza rogu wychodziła właśnie jakaś pani i zbliżała w jego kierunku.
 Próba generalna! - Pomyślał Michałek i zagrodził jej drogę.
 Cukierek albo psikus. – Krzyknął.
 Psikus! - Syknęła pani i pstryknęła przed nosem zmartwiałego ze strachu
Michałka.
Z tymże, to wcale nie była żadna pani. Posiadała wszystkie cechy starej wiedźmy,
Anna Wieczorek
1
PRZYGODY MICHAŁKÓW
31 października 2013 roku
za którą on chciał się dzisiaj przebrać. Miała czarne skołtunione włosy i wstrętny,
chociaż zupełnie nie sztuczny nos.
Michałek zamarł z przerażenia, a wiedźma zanuciła:
 Gdy chcesz zrobić mi psikusa, gdy cię dręczy ta pokusa,
Jeśli nie chcesz srogiej kary, lepiej porzuć te zamiary!
Jam jest wiedźma nad wiedźmami i rozprawię się tu z wami!
Jeśli lubicie tak potwory, to poznajcie moje zmory!
Na te słowa zza pleców wiedźmy wyskoczyli wilkołak, zombie i duch. Pod Michałkiem
zmiękły nogi. Już sama wiedźma była straszna, a na widok jej towarzyszy odebrało mu
wręcz mowę.
Wilkołak zaś mlasnął długim jęzorem, cicho zawył i wyszczerzył ostre zębiska. Byłby
przerażający, gdyby nie to, że nagle jego ogon zaczął lekko podrygiwać, po czym wprawił
się w wesołe, niespodziewane merdanie.
Za dużo psiego DNA! - Wrzasnęła rozczarowana wiedźma.
 Do budy Szarik!

Klasnęła w dłonie i wilkołak rozpłynął się w powietrzu z cichym skomleniem. Czarownica
odwróciła się do zombiaka.
 Nie zawiedź mnie ty też Pitagorasie!
Zombie łypnął na Michałka jedynym pozostałym okiem, zabuczał.

UUU!
I powłócząc nogami sunął w stronę chłopaka. Michałek już miał uciekać z wrzaskiem, lecz
przypomniał sobie o kalkulatorze w kieszeni spodni. Wyciągnął go przed siebie i zasłonił
przed zombiakiem jak magiczną tarczą. Przyciskał przy tym pośpiesznie klawisze wołając.
 Zobacz Pitagoras! Ile jest 124 podzielić przez 7, dodać 31 razy 15?
Potrafisz tak?
Zafascynowany zombie wyciągnął zieloną rękę po magiczny przedmiot. Michałek bez
wahania mu go dał i patrzył jak rozmarzony Pitagoras, a raczej to co z niego zostało, bawi
się kalkulatorem.
Nie dane mu jednak jeszcze było odetchnąć z ulgą, bo wiedźma szturchnęła ducha długim
paluchem w plecy, popychając go w stronę Michałka.
Anna Wieczorek
2
PRZYGODY MICHAŁKÓW
31 października 2013 roku
 Duchu, to twoja jedyna i ostatnia szansa. – Warknęła.
Michałek wybałuszył oczy, ale ze zdumienia nie strachu.
 Dziadek Frani? Zobaczy pan! Powiem wszystko pana żonie!
Duch dziadka Frani wymamrotał szybko.
 Przepraszam Michałku, Proszę nie mów mojej żonie! - I zniknął.
Rozczarowana wiedźma wściekle zawyła i wcisnęła Michałkowi coś do ręki.

Cukierek. - Mruknęła, po czym z cichym „puf” rozwiała się w chmurze
śmierdzącego dymu. Chłopak otworzył dłoń i spojrzał na smakołyk.
 Michałek ! Takie lubię! - Ucieszył się i ruszył w stronę domu.

Chyba wolę się już uczyć matmy. - Stwierdził tylko na koniec rzucając swoją
czarną perukę i sztuczny nos do kubła.
Ciąg dalszy nastąpi…
Anna Wieczorek
3