kwartalnik ideagora 06/2014
Transkrypt
kwartalnik ideagora 06/2014
KWARTALNIK IDEAGORA 06/2014 1 W drodze „Wszystko, co przeżywamy, to tylko jakieś etapy, jakieś stacje. To, co dziś wydaje się wielkim osiągnięciem, jutro odpada, bo poszliśmy już dalej. Trzeba być zawsze w drodze”. Anna Kamieńska Zatrzymajcie się na chwilę. Zróbcie krótki odpoczynek w drodze. Gdziekolwiek teraz podążacie. Być może jesteście w trakcie sesji i Waszą głowę zaprzątają kolejne zaliczenia i egzaminy? A może spinacie właśnie jakiś ważny kwartalny raport? Albo przygotowujecie się na rozmowę kwalifikacyjną, która zmieni bieg Waszej kariery zawodowej? Niewykluczone też, że właśnie planujecie wakacje. Zapraszam Was na krótki relaks i spotkanie z Krzysztofem Hołowczycem, który o drogach wie prawie wszystko. Kiedy dowiecie się już jaki samochód wybrać w daleką, rodzinną podróż, warto określić kierunek wyprawy. Czy będą to Włochy, Francja, a może Finlandia? Zanim podejmiecie decyzję zajrzyjcie na strony 4, 5 i 6. W podróży z całą pewnością przydatne będą kompetencje międzykulturowe. Na przykład goszcząc w Japonii warto pamiętać o tym, aby za wszelką cenę unikać sytuacji konfliktowych i bezpośredniego wyrażania odmowy (strony 7 i 8). Czy zastanawialiście się kiedyś co zrobić, aby na swojej drodze spotkać mistrza? Stare chińskie przysłowie mówi, że „kiedy uczeń jest gotowy, mistrz się pojawia”. Czy tak jest w istocie? Zajrzyjcie na strony 9 i 10. A skoro mowa o mistrzach, warto przeczytać wypowiedzi absolwentów wspominających swoich najlepszych wykładowców (strona 11). Zapraszam też do poznania tegorocznej Mistrzyni Świata Muay Thai WMF – Judyty Niepogody, absolwentki CM (strony 12 i 13). Czy próbowaliście kiedyś poruszać się po krętych ścieżkach prawa? Zachęcam do przeczytania mrocznego artykułu Michała Kucharskiego (strona 14). A tym, którzy niestrudzenie pracują nad siłą własnego charakteru, polecam wyprawę do Ziemi Świętej (strona 15). Wakacje tuż, tuż… Ruszajcie więc w drogę! Urszula Paczuska, koordynator projektu „ideAGORA – absolwenci kapitałem społecznym uczelni” Zespół redakcyjny: Agnieszka Janiszewska, Urszula Paczuska Redakcja i korekta: Małgorzata Góral Skład: stowarzyszenie tutajteraz Grafika: Paweł Trojanowski Foto: Adam Tarkowski Druk: P.P.H.U. FOLDRUK, Marian Borkowski, ul. Starzyńskiego 5, 08-102 Siedlce Nazwa wydawnictwa: Wydawnictwo COLLEGIUM MAZOVIA Innowacyjna Szkoła Wyższa Adres wydawnictwa: ul. Sokołowska 161, 08-110 Siedlce e-mail: [email protected] tel.: 25 633 30 32, w. 86 lub 783 121 065 2 KWARTALNIK IDEAGORA 06/2014 Krzysztof Hołowczyc w specjalnym wywiadzie dla „Kwartalnika ideAGORA” Podczas ostatniego rajdu został Pan dziadkiem. Jak się Pan czuje w nowej roli? To wspaniałe i trudne do opisania uczucie. Rodzina to podstawa mojego życia. Wszystko robię z myślą o niej. Moja praca zapewnia im dostatnie życie i dobry życiowy start. Dzieci są de facto sensem życia. Bez nich nasza egzystencja byłaby pusta. Czy zdarza się Panu przesiadać na rower? Ostatnio zacząłem doceniać jazdę na rowerze po lasach dookoła Olsztyna. Dosłownie się w nich zakochałem. Wcześniej rower traktowałem jako element treningu przed startami w rajdach, ale od niedawna uważniej przyglądam się trasom, po których jeżdżę. Czerpię z tego ogromną frajdę. Co Pan myśli o kobietach za kierownicą? Wiele kobiet świetnie prowadzi, ale spotykam też coraz więcej takich, które jeżdżą szybko i niebezpiecznie. I to mnie martwi. Choć zawsze powtarzam, że kobiety za kółkiem są bardziej rozważne, gdyż instynkt samozachowawczy jest u nich lepiej rozwinięty. Przeważnie jeżdżą dużo bezpieczniej niż mężczyźni, dla większości których jazda samochodem jest okazją do udowodnienia jakimi są dobrymi kierowcami, jak dynamicznie potrafią prowadzić auto, podkreślając w ten sposób swoją męskość. Niestety często przeceniają swoje możliwości. Największe grzechy naszych kierowców? Od strony umiejętności technicznych Polacy są dobrymi kierowcami, bo muszą się nauczyć jazdy w trudnych warunkach pogodowych, po dziurawych, wąskich drogach, przy dość dużym natężeniu ruchu. Jednak co do postawy za kierownicą i kultury jazdy nie wypadamy najlepiej. Na naszych drogach częściej obserwujemy agresję niż uprzejmość. Okazujmy więcej kultury na drodze. Jeśli nie kierowca rajdowy to kto? Tak się zawsze w moim życiu układało, że samochody stale znajdowały się w pobliżu mnie. Myślę, że ten zawód był mi przeznaczony, bo zawsze chciałem być kierowcą. Nie sądzę, abym kiedykolwiek zdecydował się na jakiś inny. Zawsze chciałem robić to, co kocham i żeby mi jeszcze za to płacono. Tak jest właśnie dzisiaj i bardzo się z tego cieszę. Nie wolno rezygnować z własnych marzeń i trzeba z uporem dążyć do realizacji swoich planów. To przynosi bardzo wiele życiowej satysfakcji. A jak wspomina Pan przygodę z aktorstwem? Wspominam ją bardzo miło. Zawsze dobrze czuję się na planach zdjęciowych. To taka odskocznia od mojej codziennej pracy. Była to dla mnie fajna przygoda i nowe doświadczenie, lecz nigdy nie zamieniłbym swojej profesji na aktorstwo. Czy jest jeszcze jakaś granica sukcesu, do której Pan dąży? Jako sportowiec wciąż czuję niedosyt, wciąż trwam w postanowieniu, że Dakar będzie jeszcze należeć do mnie. I tutaj nie spocznę, dopóki nie dopnę swego. Być może wtedy powiem, że czuję się spełniony. Chociaż ci, którzy mnie lepiej znają twierdzą, że tak będzie tylko przez 15 minut. Później wyszukam sobie kolejne ambitne cele, które będę chciał osiągnąć. Taki już jestem. Jakie są Pana najbliższe plany zawodowe? Cały czas muszę coś robić. Mój kalendarz jest wypchany po brzegi i tak jest co roku. Zawsze pojawiają się na horyzoncie coraz to nowe zajęcia, którym oddaję się bez reszty. Inaczej moje życie nie miałoby sensu. Nie mam czasu na bezczynne siedzenie. Życie jest zbyt krótkie i ciekawe, aby z niego wcześnie rezygnować. Czy wróci Pan kiedyś do polityki? Nie jest wykluczone, że kiedyś zaangażuję się po raz kolejny w pracę dla społeczeństwa, ale jeszcze jest dla mnie za wcześnie, aby o tym myśleć. Mam jeszcze kilka celów, które bezwzględnie chcę zrealizować, zanim pomyślę o przesiadce z fotela samochodu rajdowego na biurowy stołek. Zbliżają się wakacje. Jaki samochód wybrałby Pan w daleką, rodzinną podróż? Ważne jest, żeby auto miało napęd na cztery koła, bo lepiej się prowadzi i jest bezpieczniejsze. Wybieram samochody o dużej mocy i nie chodzi tu o szybką jazdę. Takim samochodem łatwiej włączyć się do ruchu, szybciej wykonywać wszystkie manewry, co jest szczególnie ważne w sytuacjach nagłego zagrożenia. Sam do podróży z rodziną wykorzystuję najczęściej SUV-y typu Nissan Murano, Subaru Forester czy BMW X5. W moim odczuciu doskonale pełnią funkcję rodzinnego auta, a dodatkowo mogę nimi pociągnąć motorówkę czy skuter wodny. Bezpiecznie jeździ się nimi nie tylko po dziurawych polskich drogach, lecz także w terenie zimą czy latem. Rozmawiał Jakub Ziółkowski, absolwent CM KWARTALNIK IDEAGORA 06/2014 Foto źródło: www.holek.pl 3 Kierunek… Włochy Łatwość podróżowania, otwarcie granic, znajomość języków obcych sprawiają, że coraz więcej wokół nas rodzin wielokulturowych. O urokach polsko-włoskiej codzienności opowiedzą absolwentka CM Joanna Staręga-Marco i jej córka Nicol. Jak poznała Pani męża? J.S-M.: Kiedy miałam 19 lat byłam z rodziną na wyJoanna Staręga-Marco cieczce we Włoszech. – absolwentka CM, studia na Przez pierwszy tydzień kierunku ekonomia ukończyła w zwiedzaliśmy najpię2012 roku. Obecnie jest nauczycielką -kniejsze miejsca, języka włoskiego. Jej pasją jest kuchnia a drugi był rekrewłoska, książki i sport . acyjny, czyli wylegiNicol Marco waliśmy się na pla– uczennica I klasy VI Liceum w Siedlży w przepięknej cach, współredaktorka szkolnej gamałej miejscowości zetki „Koperek” (publikacja gazetki Tirrenia w Toskanii. wspierana jest przez Collegium Tam też poznałam Mazovia Innowacyjną mojego męża – to była Szkołę Wyższą). miłość od pierwszego wejrzenia. Czy Włochy to Pani druga ojczyzna? J.S-M.: Oczywiście. Można powiedzieć, że w Polsce spędziłam tylko dzieciństwo i lata wczesnej młodości, ponieważ już w wieku 20 lat wyjechałam na stałe do Włoch, wyszłam za mąż, urodziłam córkę, skończyłam szkołę i pracowałam. Zmieniły się moje przyzwyczajenia kulinarne, pokochałam piłkę nożną i mocno kibicuję włoskiej drużynie narodowej. Jakie tradycje pielęgnujecie w swoim domu? J.S-M.: Najważniejszą jest wspólne, codzienne jedzenie obiadów i kolacji. Na naszym stole królują makaron, pizza oraz tiramisu. W święta nie może zabraknąć typowych ciast, czyli panettone i pandoro. Odczuwamy jako pechowy dzień 17, a nie 13. Na Waszym stole częściej gości bigos czy pizza? J.S-M.: Częściej pojawia się włoskie jedzenie, ale mój mąż nie jest w stanie sobie odmówić pomidorówki, naleśników oraz racuchów. Nicol, iloma językami się posługujesz? N.M.: Już w dzieciństwie mama mówiła do mnie po polsku, ale oczywiście moim ojczystym językiem jest włoski. Obydwoma władam od najmłodszych lat. Od przedszkola uczę się angielskiego. Te trzy języki nie sprawiają mi problemów. Pani Joanno, czy Włosi inaczej wychowują dzieci? J.S-M.: Myślę, że włoskim dzieciom pozwala się na dużo więcej, więc nie bez powodu są bardziej rozkapryszone, ale i pewniejsze siebie. W szkole podstawowej do nauczyciela mówi się po imieniu. W szpitalu Nicol zwracała się 4 KWARTALNIK IDEAGORA 06/2014 do lekarzy na ty. Włosi wychowują swoje dzieci bardziej bezstresowo. Czujesz się bardziej Polką czy Włoszką? N.M.: Myślę, że bardziej Włoszką. Urodziłam się we Włoszech, tam spędziłam całe dzieciństwo, tam przeżyłam pierwsze lata szkoły, to jest mój kraj, ale Polskę też bardzo kocham, jest moją drugą ojczyzną. Zbliżają się wakacje. Jaki zakątek Włoch warto odwiedzić latem? N.M.: Włochy są pełne przepięknych miejsc. Oprócz tych najbardziej nam znanych, takich jak Rzym, Florencja czy Wenecja, są inne, równie piękne i może nawet bardziej sugestywne. Toskania, w której mieszkałam, jest pełna pozostałości archeologicznych. Mury obronne i stare miasto Volterry – rozsławione na świecie przez pewną sagę o dobrym wampirze o spojrzeniu zbitej krowy. Włochy to kraj mórz, gór, jezior, zabytków, czyli dla każdego coś pięknego. Rozmawiała Urszula Paczuska Kierunek… Francja Na naszej uczelni gościliśmy dwóch studentów z Francji – Victora Massota i Maxima Lezé. Odbywali miesięczną praktykę w siedleckiej firmie Drosed. O korzyściach ze współpracy nauki z biznesem oraz o wrażeniach z pobytu w Polsce rozmawiała Nicol Marco, córka naszej absolwentki. Skąd pomysł na odbycie praktyk w polskiej firmie? Victor Massot: Zawsze interesowało mnie wszystko, o czym mało wiem, a tak było w przypadku Polski. Poza tym mój ojciec pracuje w branży związanej z drobiem, stąd pomysł na praktykę w firmie drobiarskiej. Czego chcielibyście się nauczyć w ciągu miesięcznej praktyki? Maxim Lezé: Zależy nam na zdobyciu większego doświadczenia dzięki ludziom, którzy pracują w tym sektorze już od wielu lat. Chcemy zdobytą na studiach teorię sprawdzić w praktyce. Czy we Francji współpraca pomiędzy nauką a biznesem jest dobrze rozwinięta? V.M.: Hmm… Myślę, że jak w większości krajów bardzo ciężko jest znaleźć pracę mając dyplom, a nie mając jakiegokolwiek doświadczenia. Dlatego odbywane praktyki są dla nas tak ważne. We Francji przy poszukiwaniu pracy doświadczenie to podstawa. Czy w Waszym kraju absolwenci po ukończeniu studiów utrzymują kontakt ze swoją uczelnią? M.L.: Moim zdaniem wszystko się kończy wraz z edukacją. Każdy idzie własną drogą, myśli o karierze, o pracy. Relacje z uczelnią są bardzo rzadkie. Takie jest życie. Czy znacie jakichś sławnych Polaków? V.M.: Lewandowski – świetny piłkarz, Chopin, no i oczywiście Jan Paweł II – wielki człowiek z ogromną charyzmą. Jakie stereotypy o Polsce i Polakach funkcjonują we Francji? M.L.: Z pewnością, że jest to kraj słabo rozwinięty – już po kilku dniach zauważyliśmy, że nie jest to prawdą. Stereotypem jest także to, że wszystkie Polki to blondynki! O Polakach mówi się również, że nie stronią od alkoholu. Jak myślicie, na co powinny zwracać uwagę uczelnie, aby utrzymywać stały kontakt ze swoimi absolwentami? Interesuje mnie jeszcze jedna rzecz. Co z modą? W Polsce ludzie myślą, że Francuzi mają bzika na punkcie wyglądu. Przywiązujecie dużą wagę do ubioru? V.M.: Dobrym rozwiązaniem jest Facebook oraz inne serwisy społecznościowe. Internet to niezły sposób na podtrzymanie kontaktu. Uważam też, że warto organizować spotkania absolwenckie oraz szkolenia i kursy doszkalające. V.M.: We Francji ludzie lubią dobrze wyglądać, podobnie jak we Włoszech czy w Hiszpanii. Francuzi uwielbiają luksusowe i firmowe ubrania. Ważne jest, aby mieć klasę. Ubieramy się dla siebie, lecz chcemy być doceniani przez otoczenie. Czy podoba Wam się w Polsce? Byliście może kiedyś w Stanach Zjednoczonych? M.L.: Bardzo. Ostatni weekend spędziliśmy w Warszawie. Do tej pory to jedyne miasto, oczywiście oprócz Siedlec, jakie zobaczyliśmy. Jest bardzo piękne i zamierzamy wrócić tam już w najbliższy weekend. Przebywa tam nasz kolega z Francji. V.M.: Tak i zauważyliśmy ogromną różnicę. Ludzie traktują ubiór z dużym poczuciem luzu. Można np. spotkać kogoś w piżamie w supermarkecie. Czy coś Was tutaj zaskoczyło? M.L.: Jesteśmy dopiero kilka dni, ale od razu zauważyliśmy, że miasta są takie same jak w całej Europie. Nowoczesne, z przepięknymi wystawami i super ciuchami. Polskie wsie są bardziej szare i chyba jest duża różnica w standardzie życia między miastem a wsią. W Polsce z pewnością nie zobaczycie takiej sytuacji, nie widać szaleństwa na ulicach. M.L.: We Francji również. Dziękuję bardzo za rozmowę i mam nadzieję, że do zobaczenia. Może tym razem we Francji? KWARTALNIK IDEAGORA 06/2014 5 Kierunek… Finlandia Finlandia w pigułce Raptem 5,4 miliona Finów jest wciśniętych pomiędzy 9,4 mln Szwedów i 142 mln Rosjan. Finlandia jest wielkości Niemiec i co roku się powiększa o mniej więcej obszar Gibraltaru, na skutek topnienia lodowców i wynurzania się lądu. Finowie mają 77 mln drzew, aż 187 888 jezior, 264 000 łosi i jednego Świętego Mikołaja (twierdzą, że jest prawdziwy). Fińska sauna to jeden z centralnych punktów życia Finów. Jest ich aż 2 miliony, co może oznaczać, że niedzielę (dzień sauny) cały naród tam spędza. W odróżnieniu od większości Europejczyków Finowie nie mówią językiem indoeuropejskim, ale ugrofińskim. I piją najwięcej kawy na świecie. Polsko-fińskie wątki historyczne? My byliśmy pod zaborami sąsiadów, Finlandia też i to zdecydowanie dłużej. W 1809 roku w trakcie wojen napoleońskich, po trwającym 560 lat panowaniu szwedzkim, Finlandia przechodzi w rosyjskie ręce i uzyskuje niepodległość dopiero w 1917 roku. Oczywiście przekłada się to na żarty Finów o sąsiadach i tak np. Szwedom brakuje kręgosłupa i odwagi, są mięczakami i więcej czasu spędzają na rozmowach, negocjacjach, niż na konkretnych działaniach. Rosjanie natomiast mogą zaatakować Finlandię w każdej chwili – tak jak zrobili to w trakcie II wojny światowej, a obecnie wprowadzony został alternatywny plan przejęcia Finlandii przez nowobogackich Rosjan, którzy wykupują Finlandię kawałek po kawałku. Finowie – cóż w nich takiego jest? Co jest takiego w Finach, co sprawia, że Finlandia jest jednym z najbardziej innowacyjnych i kreatywnych narodów na świecie, mimo że w latach 70. był to jeden z najbiedniejszych krajów z kulejącą edukacją? Znaczącą rolę moim zdaniem odegrały wartości i charakter narodowy Finów, który można wyrazić w jednym słowie – sisu. Jest to słowo nieprzetłumaczalne bezpośrednio i zawiera zbitkę takich cech jak: siła, zacietrzewienie, wytrzymałość, upór. Ogólnie oznacza to, że Finowie nie poddają się w starciu z przeciwnościami. Sisu kształtowało się w Finach przez setki lat, w wyniku walki o przetrwanie w nieprzyjaznym klimacie. Co ich nie zabije, to ich wzmocni. Dlatego Fin, zamiast iść do supermarketu, łowi ryby w przerębli przy -25 stopniach. Zapytany, czy miał problemy z dotarciem do pracy (a Fin zawsze jest punktualny), pomimo 2-godzinnej walki z odśnieżaniem i zapalaniem samochodu przy -40 stopniach, odpowie „nie, wszystko ok”. Finowie nie narzekają i zawsze kończą zaczęte sprawy. Lato w Finlandii – to naprawdę dobry pomysł Jeśli nie jesteś fanem krioterapii i lubisz słońce, lato to 6 KWARTALNIK IDEAGORA 06/2014 idealna pora na zwiedzanie Finlandii i ciekawa alternatywa dla zbyt gorących i zatłoczonych plaż na południu Europy. Oczywiście należy zwiedzić Helsinki i fortecęzamek na wyspie, skąd można obserwować promy wpływające do portu i urządzić świetny piknik. Ze względu na wspólną historię konieczna jest podróż do dawnej stolicy Turku (ok. 165 km na zachód), którą w XVI wieku zamieszkiwała Katarzyna Jagiellonka, żona księcia Finlandii, a następnie króla Szwecji Jana III. Niedaleko Turku, w Naantali, znajduje się park rozrywki „Dolina Muminków”, które stamtąd pochodzą. Można jeszcze zobaczyć największe miasta na północy – Oulu i Rovaniemi, ale to przyroda jest największym skarbem Finlandii. Tysiące jezior, lasy, a na północy tundra i to wszystko jeszcze naprawdę dzikie, mało tknięte ręką człowieka. Wizyta w saunie to konieczność, by zrozumieć Finów. Dla tych, którzy cenią intelektualną inspirację, polecam Aalto University. Uczelnia z wizją stania się jedną z pięciu najważniejszych na świecie powstała w 2010 r. z połączenia 3 o profilu artystycznym, ekonomicznym i technologicznym. Strategią Aalto University – postrzeganą jako unikalną w skali światowej – jest tworzenie relacji partnerskich, czyli dialogu między wykładowcami a studentami, zapewnienie krytycznej oceny danych oraz zastosowania wiedzy do praktycznego rozwiązywania problemów, np. w projektach realizowanych przy współpracy z firmami zgłaszającymi swoje problemy. Ze stajni start-upów zakładanych przez studentów lub absolwentów wyszło wiele ciekawych firm, choćby znane Angry Birds. Mamy niebywałe szczęście i możliwość pojechać do Finlandii zupełnie za darmo w październiku na wizytę studyjną, podczas której zobaczymy większość opisanych atrakcji, w ramach projektu ideAGORA realizowanego na Collegium Mazovia. Jesteś absolwentem lub studentem ostatniego roku? Zobacz jak uczelnia dba o swoich podopiecznych. Więcej na: ideagora.pl. Agata Bona koordynator ds. współpracy międzynarodowej W drogę zabierz… kompetencje międzykulturowe „Świat jest mały” – mówimy czasem, mając na myśli coraz łatwiejsze sposoby podróżowania i komunikowania się na odległość. Pomimo coraz większej globalizacji, obejmującej wiele dziedzin życia, istnieją (na szczęście) różnice kulturowe, o których warto wiedzieć i pamiętać, wybierając się na wakacje albo do pracy poza granice kraju. Jak mierzyć te różnice? Skąd wiadomo, która kultura jest nam bliska, a która odległa? Proponuję spojrzeć na tę kwestię w sposób zaproponowany przez holenderskiego inżyniera i psychologa społecznego, który na podstawie badań przeprowadzonych wśród pracowników IBM opisał 4 wymiary kultury, służące próbie zidentyfikowania różnic i podobieństw pomiędzy poszczególnymi krajami. Niestety w badaniach nie pojawia się Polska, ale zachęcam wszystkich czytelników, aby w trakcie lektury zastanawiali się, jak plasują się nasze rodzime cechy. Na początku chciałabym od razu zaznaczyć, że pojawią się w tym artykule generalizacje, a co za tym idzie swego rodzaju uproszczenia, ale jest to nieuniknione, kiedy chce się pisać ogólnie o jakichś zjawiskach, a nie o konkretnych osobach wywodzących się z danej kultury. Jakie cechy bierze pod uwagę Hofstede? Dystans władzy (od małego do dużego), kolektywizm i indywidualizm, kobiecość i męskość, unikanie niepewności (od słabej do silnej). Dystans władzy jest zdefiniowany jako „zakres oczekiwań i akceptacji dla nierównego podziału władzy, wyrażany przez mniej wpływowych członków instytucji (rodzina, szkoła, społeczność lokalna) lub organizacji (miejsce pracy)”. Co to oznacza w praktyce? W rodzinach o dużym dystansie władzy rodzice oczekują od dzieci bezwarunkowego posłuszeństwa i okazywania starszym szacunku. Autorytet rodziców i dziadków pozostaje najistotniejszy również w życiu dorosłych. Dzieci, zwłaszcza te najmłodsze, są otaczane troską i opieką. W szkołach obowiązuje ten sam model zależności, przejawiający się np. w tym, że uczniowie zabierają głos tylko wtedy, gdy są o to poproszeni. W firmach panuje silna hierarchizacja, a podwładni oczekują instrukcji od przełożonych. W rodzinach o małym dystansie władzy dziecko może wyrażać sprzeciw wobec rodziców i szybko uczy się mówić „nie”. W miarę dorastania relacje stają się coraz bardziej partnerskie, a sugestie rodziców nie mają większego wpływu na decyzje dzieci. W szkole uczniowie swobodnie zabierają głos i są zachęcani do zadawania pytań. W firmach podwładni oczekują od szefów konsultacji przy podejmowaniu decyzji. Jak wyglądają wyniki? Największy dystans władzy wśród badanych krajów ma Malezja, jeśli chodzi o Europę, to wysoko jest Francja, średnio – Włochy, nisko – kraje skandynawskie, Irlandia i Austria. Kolektywizm obserwujemy w społeczeństwach, w których ludzie należą do silnych, spójnych grup, które zapewniają im opiekę i ochronę, w zamian dostając lojalność. Dzieci dorastające w wielopokoleniowych rodzinach postrzegają siebie jako część grupy „my”. W społeczeństwach najbardziej kolektywistycznych, np. w Japonii, za wszelką cenę unika się sytuacji konfliktowych i bezpośredniego wyrażania odmowy. Indywidualizm jest właściwy społeczeństwom, w których więzy między ludźmi są dosyć luźne, każdy ma na uwadze głównie siebie i najbliższą rodzinę. Swobodne wyrażanie opinii jest cenione i uważane za przejaw szczerości i uczciwości. Zapewne nie jest dla nikogo zaskoczeniem fakt, że pierwsze miejsce w tabeli indywidualizmu zajmują Stany Zjednoczone, potem Australia, Wielka Brytania, Kanada, Holandia. Z krajów europejskich najniższe wskaźniki indywidualizmu mają Portugalia i Grecja. Jak rozumieć męskość i kobiecość w badaniach Hofstede? Oddajmy mu głos: „Męskość to cecha KWARTALNIK IDEAGORA 06/2014 7 8 społeczeństw, w których role związane z płcią są klarownie określone, od mężczyzn oczekuje się asertywności, twardości i nakierowania na sukces materialny, natomiast od kobiet skromności, czułości i troskliwości o jakość życia. Kobiecość charakteryzuje te społeczeństwa, w których role społeczne obu płci wzajemnie się przenikają, zarówno od mężczyzn, jak i od kobiet oczekuje się skromności, czułości i troski o jakość życia”. W krajach „męskich” (np. Japonia, ale też Austria, Włochy, USA) uczy się dzieci ambicji i konkurencji. Bohaterami są Rambo i Batman. silne unikanie niepewności miałoby credo „inne znaczy niebezpieczne”, natomiast słabe unikanie niepewności – „inne znaczy ciekawe”. Jak ten wymiar wpływa np. na relacje studentów i wykładowców? Studenci z krajów o silnym unikaniu niepewności oczekują od nauczycieli, że będą ekspertami, znającymi odpowiedź na każde pytanie, posługującymi się hermetycznym językiem akademickim. Studenci z krajów o słabym unikaniu niepewności uznają prawo nauczyciela do odpowiedzi „nie wiem” oraz cenią wykładowców używających prostego, zrozumiałego języka. W kulturach „kobiecych” (np. Skandynawia, Holandia) sympatię dzieci budzą postaci przyjazne, czasem wręcz nieudacznicy. W krajach „męskich” głównym kryterium wyboru miejsca pracy jest perspektywa błyskotliwej kariery, w „kobiecych” zdecydowanie większą rolę odgrywają zainteresowania oraz możliwość samorealizacji. Zupełnie różne jest podejście do konfliktów. W USA, Wielkiej Brytanii i Irlandii panuje przekonanie, że powinien zwyciężyć najsilniejszy, natomiast w Holandii, Szwecji czy Danii rozwiązuje się napięcia poprzez negocjacje. Kraje o słabym unikaniu niepewności częściej działają innowacyjnie, bo są bardziej otwarte na nowe, niezwykłe pomysły, ale to kraje z silnym unikaniem niepewności (dla których ważne są precyzyjność, punktualność i cierpliwość) wprowadzają te pomysły w życie. Niech ta synergia pomiędzy dostarczaniem nowych idei i ich wdrażaniem będzie dla nas kolejną inspiracją. Życzę udanych wakacyjnych wyjazdów, otwartości na nowe doświadczenia i refleksji nad różnorodnością świata! Ostatnia cecha – unikanie niepewności, definiowana jest w cytowanych badaniach następująco: „stopień zagrożenia odczuwany przez członków danej kultury w obliczu sytuacji nowych, nieznanych lub niepewnych”. I dalej, bardziej obrazowo: Zachęcam do lektury: Geert Hofstede „Kultury i organizacje”, Edward Hall „Ukryty wymiar”, Margaret Mead „Kultura i tożsamość”, Joseph Campbell „Potęga mitu”. KWARTALNIK IDEAGORA 06/2014 Beata Kupiec Jak spotkać na swojej drodze mistrza? Kim jest mistrz? Kimś, kto osiągnął w jakiejś dziedzinie mistrzostwo. Czym jest więc mistrzostwo? Nie wydaje się, aby było to po prostu robienie czegoś lepiej niż robią to inni. Może się zdarzyć, że wszyscy wykonują swoją pracę byle jak, a to, że ktoś jest najmniej byle jaki to jeszcze nie mistrzostwo. Bycie mistrzem to raczej bycie doskonałym w tym, co robimy, przy czym doskonałość to raczej istniejący w naszych umysłach ideał niż ranking, wyobrażenie tego, czym powinna być dana praca. Można by wysnuć wniosek, że mistrz to ktoś, kto pozostaje w głębokiej relacji nie tyle z innymi ludźmi, ile z pracą, którą wykonuje – jest mistrzem w swojej sztuce (jak wspaniały rzeźbiarz), mistrzem swojego rzemiosła (jak znakomity mechanik) czy mistrzem jakiejś konkretnej umiejętności (po mistrzowsku mówi w obcym języku czy zarządza prowadzonym przedsiębiorstwem). Mistrza można poznać po tym, że umiemy wyobrazić sobie, iż ktoś robi to samo inaczej, ale nie lepiej. Nie poznajemy go po dyplomie, wysokiej pensji czy jakiejkolwiek innej formie zewnętrznej oceny, ponieważ to właśnie mistrzowie wyznaczają standardy dla innych. Jeżeli zastanawiamy się nad relacją ucznia i mistrza, to pierwszymi wątpliwościami, jakie się nasuwają, jest sens doskonalenia i osiągania mistrzostwa. Czy tego chcemy? Czy tego inni od nas oczekują? Czy warto? Wbrew pozorom o odpowiedzi na te pytania nie jest łatwo. Z dzisiejszej gospodarki płyną bowiem dwa sprzeczne ze sobą sygnały. Jeden to: tylko najlepsi wygrywają. Drugi: bądź gotów porzucić to, co robisz i zająć się czymś innym. Przyjrzyjmy się im bliżej. W świecie globalnym, z niespotykanie łatwym przepływem informacji, ludzi i kapitału, konkurencja staje się ostra jak nigdy dotąd. Niektórzy ekonomiści wskazują na to, że nie warto być „drugim” (second best), liczą się tylko ci, którzy zajmują pierwsze miejsca na poszczególnych listach mistrzostwa. To o to wąskie grono najlepszych toczy się konkurencja wśród inwestorów czy pracodawców, a najszybciej znikają miejsca pracy i możliwości zarobku dla „średniaków” – tych, którzy nie zadowolą się byle czym, ale nie są w stanie konkurować z najlepszymi. To wyraźny sygnał, aby starać się osiągnąć mistrzostwo, dołączyć do grona najlepszych. Z drugiej strony świat nie tylko jest zmienny, ale ze wszystkich stron słyszymy zachęty, aby tę zmienność potęgować, słyszymy, że to ona jest dobra, to ona napędza rozwój. Czy to znaczy, że potrzeba nam więcej innowacji, że należy stale się kształcić i być elastycznym zawodowo? To znaczy, że dziś wykonywany zawód jutro może przestać istnieć, a nasze z trudem osiągnięte mistrzostwo stanie się warte tyle, co doskonała umiejętność powożenia dorożką w czasach, gdy Henry Ford zaczął wypuszczać na rynek setki tysięcy samochodów. Skąd więc można wiedzieć, czy warto doskonalić jakąś konkretną umiejętność? Świat szybko się zmienia, a mistrzostwo wymaga czasu, cierpliwości i wytrwałości. Historia mistrzów zawiera zwykle okresy zwątpienia, braku sukcesów, trudności, porażek, kiedy wydawało się, że przyszły mistrz nigdy nie osiągnie albo samej doskonałości, albo uznania innych. Wielki mistrz japońskiego drzeworytu, Hokusai, znany jest z tych słów: „Dopiero, kiedy osiągnąłem wiek 73 lat częściowo zrozumiałem prawdziwą formę ptaków, ryb i roślin. W wieku 80 lat poczynię nowe postępy, w wieku 90 lat przeniknę naturę i istotę wszelkiego istnienia, przekroczywszy 100 lat osiągnę wysoki poziom doskonałości. A kiedy skończę 110 lat, wszystko co stworzę, każda kropka, każda kreska będzie żywa”. Skąd można wiedzieć, że warto wykazywać się choćby połową tej cierpliwości (110 lat to jednak długa perspektywa)? I w jakiej dziedzinie próbować osiągnąć mistrzostwo? Jeżeli mamy szczęście, możemy skorzystać z pomocy mistrza. Dzięki niemu można zrozumieć, co warto wybrać, można rozpoznać własne talenty, wybrać kierunek rozwoju, a w chwili kryzysu wiedzieć czy lepiej jest wytrwać w swoich wyborach, czy dokonać nowych. KWARTALNIK IDEAGORA 06/2014 9 Czy na takie spotkanie można się przygotować? Pierwszy krok to wiedza o tym, na czym polega doskonałość w wybranej dziedzinie. Żeby to zrozumieć, trzeba zapomnieć o rankingach, opiniach innych, poświęcając czas na studiowanie i zdobywanie wiedzy. Wtedy w naszych głowach pojawia się obraz tego, czym jest mistrzostwo. Dlatego właśnie mówi się, że mistrz pojawia się, kiedy uczeń jest gotowy. Wcześniej nie jesteśmy w stanie rozpoznać mistrza, bo nie rozróżniamy tego, co jest zrobione dobrze od tego, co jest zrobione doskonale. Ktoś trafnie zwrócił uwagę na to, że w świecie, w którym mamy być bardzo elastyczni, trudno jest zachować coś, co dla człowieka jest podstawą psychicznego zdrowia – poczucie ciągłości, konsekwencji w życiu, wierności samemu sobie. Spotkanie z mistrzem stanowi punkt odniesienia. Istnienie mistrzów ma takie znaczenie jak pojawienie się wszystkich dobrych rzeczy w naszym życiu. Przede wszystkim upewnia nas o tym, że są one w ogóle możliwe. Mistrz jest dowodem na to, iż można pracować nie tylko dobrze, ale doskona- 10 KWARTALNIK IDEAGORA 06/2014 le, że można osiągać sukcesy, które będą wspominane po latach. Jest jak wzorzec metra z Sevres. Ma nie tylko przekazywać konkretne umiejętności, ale ma też pomóc podnieść uczniom poprzeczkę – nie za wysoko, ale i nie za nisko. Niedawno słuchałam inżyniera przedsiębiorcy, który po latach trudności odniósł sukces. Zawdzięczał go talentowi, uporowi, pracowitości i chęci uczenia się przez wiele lat, kiedy nie dawało to żadnych materialnych efektów. Zapytano go o to, co przydałoby mu się najbardziej w tym trudnym okresie, kiedy wydawało się, że jego firma nie przetrwa – pieniądze, kontakty, zaplecze techniczne, więcej ludzi w zespole? Odpowiedział, że brakowało mu kogoś, kto powiedziałby czy to, co robi ma sens, czy robi to dobrze. Czasem trzeba samemu zostać mistrzem, bez takiej pomocy. Jeśli ma się szczęście, przez jakiś czas można jednak być uczniem. dr Katarzyna Sadowy Wykładowca, którego nie zapomnę... mam Myśląc o studiach w Collegium Mazovia (za moich czasów jeszcze WSFiZ), zawodopoczucie dobrze wybranej drogi, która obecnie umożliwia mi realizację umiejętwą i osobistą. Zdobyta podczas studiów wiedza, nabyte w trakcie praktyk mi osiągnąć ności, inspirujący ludzie oraz własna motywacja do rozwoju pozwoliły Chociaż sukces i stać się pewną siebie osobą, która wie, czego oczekuje od życia. płynął nieczas zajęciach ch niektóry na że m, pamięta le doskona minęło, lat parę od osoby postrzeżenie, a na innych dłużył się w nieskończoność. Wszystko zależy to serce. w wkłada czy i wiedzę je przekazu sposób jaki w tego od prowadzącej, nazwizawsze e wywołuj twarzy Wspominając wykładowców, uśmiech na mojej moją tylko nie była doktor Pani j. niarskie kiej-Kuź Olszews sko dr inż. Stefanii czowykładowczynią, ale również promotorką pracy magisterskiej. Jako doświad dała odpowia nimi, z ała rozmawi m, studento ała poświęc ny praktyk dużo czasu sprawach na pytania, udzielała wskazówek merytorycznych, często również w na zaJuż wiarę. ogromną ch studenta w ła prywatnych. Pani profesor pokłada do innych wsze będzie mi się kojarzyć jako osoba pogodna i życzliwie nastawiona życiowym: ludzi. Słowa, które kiedyś od niej usłyszałam stały się moim mottem na”. szanowa będziesz a innych, „Szanuj Beata Maciak, absolwentka CM Od ukończenia studiów minął już jakiś czas. Często wracam myślami do tego pełnego szaleństw, lęków oraz radości okresu. Wspominam kolegów, koleżanki, a także wykładowców, z którymi los skrzyżował moje drogi. Zastanawiając się, który wykładowca zapadł mi najbardziej w pamięć, mogę stwierdzić z pełną odpowiedzialnością, że była to promotor mojej pracy magisterskiej Pani dr Marta Sadowy. Na seminarium do Pani Marty zapisałem się z myślą, żeby jak najsprawniej napisać pracę, obronić się i mieć już ten cały stres za sobą. Tematem mojej pracy były „Wydatki na żywność oraz nośniki energii w gospodarstw ie domowym”, co wywołało u mnie zdumienie i ogromny mętlik w głowie. Często konsul towałem się z moją promotorką i z każdym dniem coraz bardziej rozumiałem jej pasję, podziwiałem umiejętność zaciekawienia wykładanym przedmiotem. Pani Marta zawsze z uśmiechem oraz wyrozumiałością podchodziła do kolejnych poprawek mojej pracy oraz ciągłych zmian terminów, o które prosiłem. Wiedziałem, że jak już podjęła się tak trudnego „przypadku”, jakim jestem ja, na pewno nie zginę i uda mi się dobrnąć do końca. Ze zdumieniem stwierdziłem, iż z każdym dniem coraz lepiej się rozumieliśmy, a moja praca wyglądała naprawdę profesjonalnie. Obron a, zgodnie z planem, przebiegła pomyślnie. Nigdy nie zapomnę uśmiechu Pani Marty, ciepłego i pełnego dumy z wyniku osiągniętego przez jej studenta. Pani Marta to z pewnością wykładowca, którego nie zapomnę do końca życia. Obecnie studiuję na innej uczelni i czasem marzy mi się, żeby przed pisaniem pracy na liście promotorów znów odnaleźć nazwisko Sadowy. Jakub Ziółkowski, absolwent CM W zasadzie wielu wykładowców wspominam z przyjemnością. Szczególnie mocno w mojej pamięci utkwili: Tomasz Derlatka – za niespotykanie ciekawy sposób prowadzenia ćwiczeń, św. pamięci dr Leszek Gadomski – za oryginalność w tłumaczeniu trudnych wzorów matematycznych oraz wykorzystanie współczesnych zdobyczy techniki, takich jak kalkulator czy Excel w codziennym życiu, Anna Kurowska – za otwartość i pozytywne podejście do studentów, dr Andrzej Błaszczak – za ogromną cierpliwość w stosunku do dyplomantów oraz promotorskie zaangażowanie. Sebastian Klocek, absolwent CM KWARTALNIK IDEAGORA 06/2014 11 Sylwetki absolwentów Judyta Niepogoda Absolwentka naszej uczelni Judyta Niepogoda jest tegoroczną Mistrzynią Świata Muay Thai WMF. Nam opowiada o swoim sportowym sukcesie i drodze, jaką musiała przejść, aby go osiągnąć. znajomymi, brakuje czasu tylko dla siebie. Jednak było warto. Pani Judyto, zamiłowanie do boksu to nietypowa dla kobiety pasja. Skąd pomysł na trenowanie właśnie takiej sztuki walki? Dobrze ułożony grafik tygodniowy daje czas na sport, pracę i życie rodzinne. Brakuje tylko czasu na spotkania ze znajomymi, ale nie można mieć wszystkiego. Mimo to wiem, że zostali jeszcze tacy, na których mogę liczyć. Od zawsze fascynowały mnie sztuki walki. Mimo że moja przygoda ze sportem toczyła się innym torem, zaczynałam bowiem od pływania, to z ogromnym zainteresowaniem przyglądałam się osobom trenującym wschodnie sztuki walki. Chętnie sięgałam też po filmy i bajki o tej tematyce. Do dziś uwielbiam je oglądać. Wiele potu musiała Pani wylać, aby osiągnąć tak spektakularny sukces? Aby przygotować się do Mistrzostw Świata, trzeba trenować codziennie. Bieganie, sparingi, ćwiczenia siłowe i duża doza wytrwałości to elementy niezbędne podczas przygotowań do zawodów. Wymaga to wielu wyrzeczeń. Codzienne treningi trzeba pogodzić z obowiązkami zawodowymi i życiem rodzinnym. Nie ma miejsca na spotkania ze WMF Muay Thai (boks tajski) – tajska sztuka walki. Jest to styl rozgrywany w stójce (zawodnik leżący na deskach nie uczestniczy w walce). Formułą walki jest wyłącznie full-contact, gdzie ciosy zadaje się z pełną siłą. Istnieją także szkoły uczące tradycyjnych technik muay boran – dawny starożytny boks. W Polsce boks tajski uprawia się od początku lat 90. XX wieku. Obecnie mamy dwie konkurujące organizacje, które zajmują się tym sportem. Polskie Zrzeszenie Muay Thai (PZMT) – przedstawiciela amatorskiej federacji IFMA i zawodowej WMC oraz Polską Komisję Muay Thai, działającą pod egidą Polskiego Związku Kickboxingu – przedstawiciela amatorskiej organizacji WMF i profesjonalnych WPMF i WMA. Źródło: pl.wikipedia.org 12 KWARTALNIK IDEAGORA 06/2014 Czy sport pochłania całe Pani życie, czy też znajduje Pani czas na inne zajęcia? Z wykształcenia jest Pani ekonomistką. Czy w Polsce opłaca się inwestować w sport? Polscy sportowcy niejednokrotnie udowodnili, że warto w nich inwestować. Sport, oprócz korzyści materialnych, kształtuje właściwe postawy, uczy wytrwałości w dążeniu do celu, wyciągania wniosków z porażek, kształtuje umiejętność zdrowej rywalizacji, uczy optymizmu. Warto poświęcać fundusze na ten cel. Tę pasję powinno się zaszczepiać w okresie szkolnym po to, aby młodzież miała cel, nie szukała wrażeń na ulicy. Sport daje zyski, których nie da się wycenić. A jaka jest Judyta Niepogoda prywatnie? Co lubi, co ją denerwuje, jakie ma marzenia? Na co dzień jestem optymistką i staram się trzymać blisko ludzi pozytywnych. Uwielbiam spędzać wolny czas z rodziną, jeździć na wycieczki rowerowe i gotować. Mam marzenia na wielu płaszczyznach: sport – powtórzyć osiągnięcia i zawalczyć zawodowo, praca – rozwinąć się jako menedżer, a prywatnie – pomimo wielu obowiązków, mieć zawsze czas dla rodziny. Od sportowców powinniśmy uczyć się optymizmu i wiary we własne możliwości. Jak należy radzić sobie z sytuacjami, kiedy nad głową kumulują się burzowe chmury? Jaki jest Pani sposób na niepogodę? Moim zdaniem wysiłek fizyczny to świetny sposób na zły nastrój. Codzienne treningi rozładowują napięcie. Kiedy to nie pomaga, warto wybrać się na spacer lub wyjechać w miejsce odludne, gdzie króluje przyroda, cisza i spokój. Rozmawiała Urszula Paczuska KWARTALNIK IDEAGORA 06/2014 13 Kręte ścieżki prawa Większość osób uważa prawo za mocno zagmatwane, a przepisy za niezrozumiałe. Czy tak jest w istocie? Posłużmy się przykładami w „prosty” sposób regulującymi konkretne kwestie prawne. Art. 148. Zabójstwo (Kodeks Karny) § 1. Kto zabiera w celu przywłaszczenia cudzą rzecz ruchomą, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5. mówi, a są to ludzie żyjący na krawędzi i to popycha ich do łamania prawa, ponieważ mają „za dużo by umrzeć, za mało by godnie żyć”. Czy tak samo osądzicie człowieka, który dla zabawy ukradnie np. paczkę chipsów i takiego, który z głodu ukradnie chleb? Skradziony towar ma tę samą wartość, czy kara zatem powinna być identyczna? A czy piekarz rozdający biednym za darmo niesprzedany chleb powinien ponosić konsekwencje materialne? Przecież zachowanie takie, z punktu widzenia prawa, jest nielegalne. Ścieżka prawa jest prosta. Rzeczywistość i los potrafią nas jednak skutecznie zepchnąć na pobocze, nawet wtedy, gdy chcemy iść po właściwej drodze. Jak widać jest jasno określone – za popełnione przestępstwo danego rodzaju grozi nam konkretna kara lub grzywna. Rodzi się pytanie, dlaczego ludzie łamią prawo, skoro znają – często dotkliwe – konsekwencje? Odpowiedź jest prosta i mam świadomość, że część czytelników oskarży mnie o populizm. Chciałbym wyjaśnić o jakich przestępcach myślę. Nie chodzi mi bowiem o ludzi dobrowolnie popełniających przestępstwo, z zaburzeniami postrzegania rzeczywistości i sprawiedliwości lub tych, którzy w łamaniu prawa widzą zabawę. Mam na myśli przypadki, o których się dużo nie Drogi czytelniku i czytelniczko pomyśl o swojej rodzinie, mężu/żonie i dzieciach, a jeśli ich nie masz, wybiegnij myślą w przyszłość, kiedy są już w Twoim życiu. Zadaję Ci teraz pytanie – gdy zabraknie Wam pieniędzy, będziecie martwić się o karę czy o głodne dzieci? Możecie zagrzmieć, że przecież w takich przypadkach też dobrowolnie popełniamy przestępstwo, bo nikt nie karze nam kraść. Głód nie zasiądzie na sali rozpraw, więc nie oskarżę go o to, że zmusił mnie do kradzieży. I w sumie, według przepisów, macie rację, ale czy macie ją też moralnie? § 1. Kto zabija człowieka, podlega karze pozbawienia wolności na czas nie krótszy od lat 8, karze 25 lat pozbawienia wolności albo karze dożywotniego pozbawienia wolności. Art. 278. Kradzież (Kodeks Karny) Dura lex sed lex (Twarde prawo, ale prawo) vs. Primum non nocere (Po pierwsze nie szkodzić). Michał Kucharski, student CM 14 KWARTALNIK IDEAGORA 06/2014 Bez nudy... Wyprawa mojego życia Pielgrzymka do Ziemi Świętej, korzeni chrześcijaństwa, była zawsze moim marzeniem. Dużo czytałam, słuchałam i oglądałam na temat tego wyjątkowego miejsca. Na przełomie kwietnia i maja tego roku udało mi się tam znaleźć. Dotarłam na Środkowy Wschód, gdzie stykają się trzy kontynenty: Azja, Afryka i Europa. Zobaczyłam Jerozolimę – Miasto Pokoju skupiające najważniejsze sanktuaria wyznawców trzech religii monoteistycznych, tj. żydów, chrześcijan i muzułmanów. Program pielgrzymki był bardzo bogaty. Dzień rozpoczynała Msza Święta z kazaniem skierowanym do pątników. Odwiedziłam m.in. Bazylikę Zwiastowania w Nazarecie, w której Anioł Gabriel ukazał się Maryi; Kościół Nawiedzenia Św. Elżbiety w Ain Karem, gdzie narodził się i dorastał Św. Jan Chrzciciel; Kościół Narodzenia Pańskiego w Betlejem – jedno z najświętszych miejsc w religii chrześcijańskiej, gdzie narodził się Jezus; Bazylikę Przemienienia na Górze Tabor, w której Jezus na oczach apostołów rozmawiał z prorokami Mojżeszem i Eliaszem; Kościół Pater Noster wokół którego wisi ponad 80 tablic, zawierających słowa modlitwy „Ojcze nasz” w wielu różnych językach i dialektach; Wieczernik, w którym Jezus spożywał Paschę; Ogród Getsemani z najstarszymi drzewami oliwnymi w Ziemi Świętej; Via Doloroso, czyli Drogę Krzyżową, którą przebył Jezus, dźwigając krzyż do położonej poza murami miasta Kalwarii; Bazylikę Grobu Pańskiego – jedną z najważniejszych chrześcijańskich świątyń. Pielgrzymka do Ziemi Świętej była dla mnie dobrze przeżytymi rekolekcjami, czasem modlitwy, refleksji i zadumy. Już dzisiaj widzę jej owoce, wiem także, że chciałabym tam jeszcze wrócić. dr Bożena Piechowicz, rektor CM Książka, do której powracam Na półce ulubionych pozycji w mojej domowej biblioteczce znajduje się książka Andrzeja Pilipiuka o dość groźnym tytule „Rzeźnik drzew”. Jest to znakomity zbiór 12 opowiadań jak 12 potraw na wigilijnym stole, stanowiących literacką ucztę. I nie ma mowy o przesycie po przeczytaniu. Niejednokrotnie sięgałam do nich ponownie, wracając do co ciekawszych „potraw”. Wszystko jest urozmaicone, doprawione szczyptą grozy, solidną porcją humoru i wyśmienitym konceptem autora. Krótko mówiąc – same „delicje”. Taka porcja inteligentnego absurdu potrafi zrelaksować, bo to świetny masaż dla „przetrąconego kręgosłupa ziemskiej cywilizacji”, jak głosi myśl jednego z opowiadań. Sięgając po tę książkę ma się wrażenie, że czas staje w miejscu, a palące problemy rzeczywistości odchodzą w niebyt. To idealna lektura na nadchodzące ciepłe dni lata. Alicja Chróściel, studentka CM Pasja, która pochłonęła mnie bez reszty Miałem 10 lat! Przy sobie prosty, elastyczny kij leszczynowy, „kawałek” żyłki, często zdecydowanie za grubej, wygięta szpilka, skradziona po kryjomu z babcinej szafki. Tak zaczynały się moje wyprawy nad tzw. „wiejski staw” w pobliskiej miejscowości. Łupem zwykle padały „japońce”. Karpie były wisienką na torcie. Tak zacząłem swoją przygodę z wędkarstwem. Niewinne wyprawy stały się zaczynem do wspaniałego hobby, pasji i sposobu na wypoczynek. Po ponad 20 latach nadal nie rozstaję się z wędką i łakomie patrzę na każdy mijany zbiornik wodny lub rzeczkę wijącą się leniwie pośród łąk. Tak spędzam wolne chwile, łowiąc profesjonalnym już sprzętem. Wiem, że „one” tam są, okazałe i waleczne, mogące dostarczyć wrażeń, o których marzy każdy wędkujący. Nigdy nie zapomnę październikowej, mroźnej nocy 2013 roku, kiedy na mojej wędce „zameldował się” ponad 10-kilogramowy szczupak. Wyłowiłem go z siedleckiego zalewu. Spytacie, jakie to uczucie? Dla mnie i wielu wędkarzy… bezcenne. Mariusz Zamyłko, absolwent CM PYSZNY SYCYLIJSKI SERNIK 1. Trzeba upiec zwykły biszkopt z 5 jajek. 2. Nadzienie: – 800 g ricotty lub innego twarogu, – 60 ml likieru cytrynowego lub cytrynówki, – 150 g gorzkiej czekolady, – garść pistacji, – łyżkę kandyzowanych owoców, – 250–300 g cukru (jak lubicie). Wymieszać ser na krem, cukier roztopić w odrobinie wody i dodać likier. Pokroić czekoladę, pistacje i owoce. Wszystko wymieszać z masą serową. Wyciąć w biszkopcie miejsce na umieszczenie całej przygotowanej masy. Trzeba zrobić to dość starannie, ponieważ czapeczką przykrywamy naszą cassatę. Wstawiamy do lodówki na 1 h. Następnie ozdabiamy według uznania, np. pozostawioną masą serową. Na Sycylii sprzedawane są duże cassaty i małe cassatki (nasze małe babeczki, tylko na biszkopcie). Smacznego dla wszystkich lubiących trochę zabawy. www.ideagora.pl/Forum/Kuchnia PLACKI PO WĘGIERSKU to wyjątkowo smaczna potrawa, która niestety często jest źle przyrządzana w naszych restauracjach i barach. Po pierwsze nigdy tam nie są one ostre, a jak już czasem są to niestety daje się wyczuć woń tabasco, który psuje zamierzony efekt. Po drugie w barach niebezpiecznie jest je zamawiać, ponieważ sos to zazwyczaj miszmasz z kilku dni. Przepis: Ciasto na placki ziemniaczane wedle Waszych przepisów. Ja trę ziemniaki wraz z cebulą, dodaję pieprz, sól, troszkę majeranku i czosnku, dwa jajka i trochę mąki. Po konsystencji wiem, że jest gotowe, odkładam i zajmuję się sosem. Do sosu najpierw kroję w kostki wołowinę wraz z wieprzowiną. Wołowinę podsmażam, potem dorzucam mięso wieprzowe i duszę to na wolnym ogniu wraz z dodanymi suszonymi grzybami. Stopniowo do całej „duszonki” dodaję pokrojoną w kostkę czerwoną oraz zieloną paprykę, pokrojoną w kostkę cebulę, również pokrojony ogórek kiszony oraz słoik przecieru – nie koncentratu pomidorowego. Gdy woda z duszenia prawie cała odparuje, dodaję butelkę piwa i dalej wszystko duszę. Wtedy dodaję specjalny ostry przecier węgierski ze słoiczka (ostry – słoiczek z facetem, łagodny – słoiczek z kobietą), wszystko mieszam i dalej duszę. Sos powinien zgęstnieć. Jeśli tak się nie stało, zagęszczamy go troszkę. Teraz próbujemy smaku sosu. Jeśli jest dość ostry, to dobrze, jeśli nie – dodajemy łyżkę musztardy rosyjskiej, pieprz i paprykę ostrą. Dalej przyprawiamy wedle uznania. Na wysmażone placki wylewamy sos i smacznego. www.ideagora.pl/Forum/Kuchnia 16 KWARTALNIK IDEAGORA 06/2014 ... Polecam Muzeum Wsi Mazowieckiej w Sierpcu. Miejsce przepiękne, można tam spędzić cały dzień i się nie nudzić. Jako ciekawostkę dodam, że kręcono tam niejeden film. Zobaczcie sami, na początek na stronie skansenu: mwmskansen.pl … Proponuję wiosenny wypad do zamku w Liwie, spacer nad rzeką i małą wspinaczkę na Sowią Górę. Po drodze z pewnością traficie na malownicze krajobrazy, mostki warte sfotografowania. Można też zajrzeć do skansenu w Suchej, a w Węgrowie odwiedzić bazylikę z lustrem Twardowskiego. Miłej i udanej wyprawy. Wart zobaczenia jest Pałac w Korczewie, piękny park i malutkie muzeum oraz Manhir spełniający życzenia ;-)) Pałac i wystawy można zwiedzać samemu lub z przewodnikiem. Zobaczcie sami: www.korczew-palac.pl Zachęcam do skorzystania z Parku Linowego w Nakorach. Atrakcja zarówno dla dzieci, jak i dorosłych, a do tego blisko Siedlec (parklinowynakory.pl/kontakt) Mam Wam do zaproponowania piękne miejsce, atrakcji mnóstwo i dla dzieci, i dla dorosłych. Swoim gościom zaproponowałam wycieczkę w to miejsce, byli zachwyceni. Polecam Muzeum Zamoyskich w Kozłówce (mnóstwo eksponatów), a tam między innymi Galerię Sztuki Socrealizmu. Zobaczcie sami: www.muzeumzamoyskich.pl/ekspozycje www.ideagora.pl/Forum/Rozrywka/Ciekawe miejsca w Polsce Najlepszy stary film o tematyce mafijnej „Dawno temu w Ameryce” z przepiękną muzyką Ennio Morricone. Czasami wydaje mi się, że cała reszta filmów o podobnej tematyce to tylko kopie tego pierwowzoru. Polecam także, skoro już o tym mowa, film „Uśpieni”. Stare, ale jare. Polecam film „Przeszłość” irańskiego reżysera Asghara Farhadi. Wcześniej widziałam jego oscarowe „Rozstanie” – dla mnie mistrzostwo świata. Film bez efektów specjalnych, niby prosta fabuła, a co chwila zaskakujące zwroty akcji. Uderza siła emocji oddana świetną grą aktorską. Zadziwiły mnie role dziecięce. Niesamowite, jak Ci mali ludzie potrafią oddać prawdziwość uczuć. Czasami traciłam świadomość, że to tylko gra. Polecam: „Atlas chmur” (ang. Cloud Atlas, 2012) – film fantastycznonaukowy według scenariusza Andy’ego i Lany Wachowskich oraz Toma Tykwera (wymaga koncentracji, a nawet ponownego oglądania). „Miłość” − film fabularny w reżyserii Michaela Hanekego, zwycięzca Złotej Palmy dla najlepszego obrazu podczas 65. Międzynarodowego Festiwalu Filmowego w Cannes. Bardzo poruszający, zmuszający wręcz do refleksji na temat uczuć, choroby, życia, miłości i śmierci. www.ideagora.pl/Forum/Kultura/ Film