Co to jest polityka historyczna?
Transkrypt
Co to jest polityka historyczna?
Rozmowy Wiadomości Historycznych Co to jest polityka historyczna? Wywiad z Dariuszem Gawinem – historykiem idei, wicedyrektorem Muzeum Powstania Warszawskiego olityka historyczna. To termin, który ostatnimi czasy zrobił medialną furorę. Jedne media ją chwalą, drugie (w większości) nią straszą. Utarczki słowne, polemiki prasowe, walki ideologiczne przewalają się nad naszymi, nauczycieli historii i wiedzy o społeczeństwie głowami, a miały do tej pory ten wspólny mianownik, że żaden z polemistów nie skierował swojego credo do nas i nikt o zdanie nie zapytał. Nas... nie ma. Tymczasem to my jesteśmy odpowiedzialni za pracę u podstaw, a nie szanowni i godni szacunku polemiści. Jakoś tak się ostatnio przyjęło, w naszej zreformowanej oświacie, że rozlicza się nas wyłącznie za wyniki matur. Jak gdyby nic poza tym w zreformowanym kraju nie istniało. Jeśli tak dalej pójdzie, to w jeszcze bardziej zreformowanej oświacie zastąpią nas roboty. Można je zaprogramować w dowolny sposób i nie chorują. Co jednak robi historyk, aby nie być zdanym wyłącznie na opracowania? Historyk oczywiście szuka źródła. Źródło dało się łatwo zlokalizować w osobie doktora Dariusza Gawina – historyka idei, wicedyrektora Muzeum Powstania Warszawskiego, adiunkta w Instytucie Historii PAN i co najważniejsze jednego ze współtwórców polityki historycznej. P Wywiad odbył się siedzibie Muzeum Powstania Warszawskiego. Jesteś, wraz z dr Markiem Cichockim, jednym z twórców terminu polityki historycznej. Jak należy rozumieć ten termin i co legło u źródeł jego powstania? Pojęcie polityki historycznej zrodziło się przede wszystkim w obszarze analizy stosunków międzynarodowych mniej więcej u progu roku dwutysięcznego. Doszliśmy bowiem do wniosku, że Polska nie umie 46 promować własnej wersji historii najnowszej. Naszego punktu widzenia, który jednocześnie wskazywałby i uzasadniał miejsce Polski w historii XX stulecia. Podam przykład wagi takiej postawy; otóż podczas obchodów 20. rocznicy Sierpnia 80 wszyscy z żalem mówili, że mur berliński zajął w świadomości europejskiej bardziej poczesne miejsce niż Solidarność i jej walka w latach 1980–89. Inne przyczyny to fala obchodów i inicjatyw związanych z zakończeniem drugiej wojny światowej; projekty Eriki Steinbach dotyczące tzw. sprawy wypędzonych, powstanie powiernictwa pruskiego i podnoszonych przez nie kwestii odszkodowań za utracone mienie niemieckie. To z jednej strony. Z drugiej – polityka zagraniczna prezydenta Rosji Władimira Putina, która znalazła swoją kulminację w moskiewskich obchodach 60. rocznicy zakończenia drugiej wojny światowej w Europie, co wylansowało neostalinowską interpretację wydarzeń wojennych. Zaproponowaliśmy postulat aktywnej polityki państwa w sferze historii. Państwa, które nie może udawać, iż inni takiej polityki nie prowadzą. Każde z państw europejskich prowadzi taką politykę w mniejszym lub większym stopniu. Państwo, które świadomie rezygnuje z takich działań staje się obiektem polityki historycznej innych. Polska weszła do UE, a tam historia XX wieku jest postrzegana zupełnie inaczej nie tylko niż w Polsce, ale w ogóle inaczej niż w krajach Europy środkowo-wschodniej. Jeśli UE ma być jednością nie tylko polityczno-gospodarczą, ale również pod względem świadomości własnych obywateli, to trzeba przedstawiać i wyjaśniać nasz punkt widzenia, aby w oczach Europejczyków bardziej stała się zrozumiała nasza wrażliwość i nasze bieżące wybory. Wiadomości Historyczne Rozmowy Wiadomości Historycznych Poznaliśmy zatem przyczyny zewnętrzne, dla których powstała polityka historyczna. Czas zatem na nasze polskie podwórko. Jak mam rozumieć, że wcześniej nie dostrzegano potrzeby takich działań, więcej, było to świadomym wyborem ówczesnych władz? W istocie. W latach 80-tych z różnych powodów wybrano taką oto opcję, że przeszłość jest niebezpiecznym elementem transformacji społeczno-gospodarczej, która jest ukierunkowana na przyszłość. Było to wówczas, bieżąco, związane z politycznym interesem sił postkomunistycznych, które trzeba było wmontować w mechanizmy demokratycznego państwa. Wszelkie rozliczenia narażałyby tych ludzi na utratę legitymizacji. Druga przyczyna tego stanu rzeczy ma znacznie głębsze korzenie i wiąże się, w kulturowo-historycznym kontekście, z dziejami polskiej inteligencji liberalno-lewicowej. W pierwszym rzędzie powinno się poszukiwać genezy jej stosunku do historii w latach 60-tych w sporze o bohaterszczyznę, sporze z „szydercami”, w zderzeniu z moczaryzmem, które doprowadziły do swego rodzaju hipertrofii, alergicznych zachowań w stosunku do haseł, jakie skierowane są na podtrzymywanie tożsamości wspólnotowej. Dlatego u ludzi ukształtowanych pod wpływem tych wydarzeń, których kulminacją był rok 68, ukształtowała się swego rodzaju przesadna ostrożność. Jest ona zrozumiała w sensie psychologicznym i w zwykłym – ludzkim. Wszelka zatem terminologia odnosząca się do tożsamości wspólnotowej kojarzona była z oskarżeniami o faszyzm, nacjonalizm, o zagrożenie dla ładu demokratycznego. Zostało to wyniesione do rangi oficjalnej polityki. W tym sensie klimat lat 90 – tych był specyficzny. W tym samym czasie na zachodzie zrobiła furorę teoria Francisa Fukuyamy o końcu historii. Wy zaś wskazywaliście, że wasze postulaty nie są zagrożeniem dla demokracji? Oczywiście. Jeśli mamy budować demokratyczne społeczeństwo nie może ono być 5/2006 Księżniczka Anna odwiedziła Muzeum Powstania Warszawskiego, gdzie złozyła kwiaty i zapaliła znicz Fot. Bartłomiej Zborowski pozbawione poczucia tożsamości, bo to pozwala budować solidarność przez małe „s”, co jest konieczne dla prawidłowego funkcjonowania społeczeństwa. Demokratyczne władze państwa czy te na najwyższym szczeblu czy samorządowe, mają wręcz obowiązek inicjowania pewnych działań, posługiwania się pewnymi rytuałami, które każde państwo demokratyczne ma w swoim instrumentarium. Mówisz o powinnościach władz państwowych w tym zakresie – chciałbym powiązać to zagadnienie z najcięższym zarzutem, jaki stawia się polityce historycznej, a mianowicie, że będzie to odgórnie narzucony schemat, dyktat jednolitej i jedynej interpretacji historii, który wykluczy wszelki dyskurs na tzw. tematy drażliwe, a niektóre z nich staną się narodowym tabu... Ludzie, którzy zgłosili postulat polityki historycznej, tacy jak ja, absolutnie nie rozumieją tego w taki sposób, żeby miała obowiązywać jakakolwiek jedyna, odgórna interpretacja historii. Zresztą w demokratycznym społeczeństwie, gdzie istnieje niezależna opinia publiczna, wolne media, wolna nauka, świat 47 Rozmowy Wiadomości Historycznych Juliusz Siudziński twórca repliki „Kubusia” pancernego wozu bojowego skonstruowanego w Powstaniu Warszawskim Fot. Przemek Wierzchowski akademicki, narzucenie jakiejkolwiek jedynie słusznej wizji historii jest po prostu niemożliwe. Nie to przecież było naszym celem. Polityka historyczna odnosi sukces wtedy, gdy ludzie zrozumieją, że przeszłość nie jest balastem, ale czymś potrzebnym, a co ludzie z tym zrobią to ich sprawa. Muzeum Powstania Warszawskiego zostało utworzone jako de facto inicjatywa lokalna miasta stołecznego Warszawy. Inicjatywa ta odniosła nie tylko sukces komercyjny i kształcący, ale również i wychowawczy. Zgłaszają się do nas, po poradę, ludzie z całego kraju, którzy prowadzą różnego rodzaju działania mające na celu budowę nowoczesnych muzeów czy instytucji upamiętniających różnego rodzaju fakty historii lokalnej ważne dla regionu czy nawet całego kraju. Jeśli przyjeżdżają przedstawiciele władz Gdańska, którzy chcą wybudować Centrum Solidarności wokół Stoczni Gdańskiej, a są to władze wywodzące się z opcji opozycyjnej wobec rządzącego obozu politycznego to znaczy, że idea Muzeum Powstania jako inicjatywy lokalnej wzbudziła duże zainteresowanie społeczne i z mojego punktu widzenia jeden z podstawowych celów polityki historycznej został spełniony. Opcja polityczna tych czy jakichkolwiek innych władz lokalnych nie ma przy tym żadnego znaczenia. 48 Jeśli miałbym to zreasumować to znaczy, że polityka historyczna jest przypominaniem, że my też mamy swoją historię, a reszta należy do lokalnej społeczności? Do społeczności lokalnej, ale też i do państwa; żeby właśnie zachęcało do tego typu działalności czy samo podejmowało inicjatywy o znacznie szerszym znaczeniu, jak na przykład Muzeum Historii Polski. Jego idea powstaje pośród debat; powołano rady programowe i honorowe, aby właśnie środowisko historyków mogło zgłaszać swoje pomysły i zastrzeżenia. Notabene, z mojego punktu widzenia jest smutnym i irytującym fakt, że wielu ludzi zanim czegokolwiek się dowie o Muzeum Historii Polski, na samą jego nazwę reaguje alergicznie. Poznałbym chętnie argumenty, które mogłyby wytłumaczyć dlaczego w środku Berlina przy Unter der Linden może istnieć wielkie Deutches Historische Muzeum albo w Waszyngtonie Muzeum Historii USA, natomiast w Warszawie nie może istnieć Muzeum Historii Polski. Dziękuję za rozmowę. Od redakcji: abstrahując od wielkiej polityki zagranicznej czy też wewnętrznej, podstawowy postulat polityki historycznej, wychowawczo – kształcący jest właściwie tym, czym my – nauczyciele historii i wiedzy o społeczeństwie zajmujemy się na co dzień. To dobrze. Może lokalne władze polityczne i oświatowe będą spoglądać łaskawszym okiem na różnego rodzaju inicjatywy podejmowane przez koleżanki i kolegów, którzy chcą udowodnić, że historia i kształtowanie społeczeństwa obywatelskiego nie musi, a nawet nie może zamykać się w murach szkoły. Jakże często traktowano ich do tej pory jako ciekawą odmianę łagodnych furiatów. Na zwracanie się do mojego interlokutora per ty pozwoliła mi długoletnia, zadzierzgnięta jeszcze na studiach znajomość. W Waszym imieniu rozmawiał Ireneusz Wywiał Wiadomości Historyczne