Życie Olsztyna 10/133
Transkrypt
Życie Olsztyna 10/133
REKLAMA nr 10 (133) 2014 ISSN 1734-7076 NOWE Życie (19.05-02.06. 2014) BEZPŁATNY Dwutygodnik REKLAMA NAKŁAD 25 000 Olsztyna REKLAMA 2 Z olsztyna “Nowe Życie Olsztyna” nr 10 (133) 2014 Przedszkole z brodą Od 65 lat działa na Zatorzu Przedszkole Miejskie nr 10 w Olsztynie (niegdyś placówka TPD). Z tej okazji odbywa się cykl jubileuszowych uroczystości, w których biorą udział także jego absolwenci sprzed lat. Przedszkole otrzymało Międzynarodowy Certyfikat Szkoły Daltońskiej (nazwa od Dalton w USA, gdzie narodził się model szkoły preferującej indywidualną pracę z uczniami, pobudzanie ich do ambitnej samodzielnej pracy, ale i do współdziałania z innymi, udostępniał uczniom laboratoria i pracownie wieloprzedmiotowe). Aż dziw, że w trudnych, powojennych latach, które niektórzy uważają za czarną dziurę w dziejach Polski, powstała i przetrwała wiele lat tak wspaniała instytucja. Gratulujemy! Obiegowa na starcie Jak trudno realizować plany rozwoju, świadczą ponad 30-letnie starania o budowę ul. Obiegowej, łączącej ul. Pstrowskiego z aleją Piłsudskiego. W końcu prezydent Grzymowicz podpisał z konsorcjum niemiecko-czeskich firm pod przewodnictwem spółki Strabag umowę na wykonanie tej ulicy. Za ponad 45 milionów złotych (ze znacznym udziałem pieniędzy z Unii Europejskiej) powstanie nie tylko ulica z wiaduktem w ciągu ul. Żołnierskiej, lecz także torowisko tramwajowe (po lewej stronie), chodniki i ścieżki rowerowe. Jeśli aura pozwoli, to będziemy mogli z nich skorzystać już w sierpniu przyszłego roku! Polityka nas pochwaliła W rankingu tygodnika „Polityka” na najlepsze polskie inwestycje, które zrealizowano z udziałem funduszy unijnych, odbudowa tramwaREKLAMA jów w Olsztynie znalazła się w ogólnopolskiej czołówce. Redakcja podkreśla, że tramwaje „pozwolą zmienić miasto na bardziej przyjazne pieszym i rowerzystom. To szansa na rewitalizację całego centrum, tak jak stało się to w wielu miastach Europy Zachodniej, które po latach odkryły dla siebie na nowo ten ekologiczny środek transportu”. Dzięki tramwajom nastąpi prawdziwa rewolucja komunikacyjna, w tym: nowoczesny system kierowania ruchem, mniej skrzyżowań ze światłami i bilet elektroniczny. OBO po raz drugi Ogłoszono zasady II edycji Olsztyńskiego Budżetu Obywatelskiego, czyli osiedlowych pomysłów na 2015 rok. Do podziału ratusz przeznaczył znacznie więcej pieniędzy niż w tym roku – 3,3 mln zł. Jeden milion przypadnie na projekt ogólnomiejski, a 23 osiedla dostaną po 100 tys. zł. Wprowadzono też możliwość głosowania przez internet oraz obniżono – do 15. roku życia – wiek uprawnionych do głosowania. Konsultacje społeczne, w ramach których można zgłaszać wnioski oraz ich wybór, potrwają do 15 października. Zakończono też nabór ochotników do Zespołu Koordynującego ds. Olsztyńskiego Budżetu Obywatelskiego. Teraz wszystko w rękach kreatywnych obywateli. Organizatorzy planują podpowiedzieć im, jak te wnioski pisać. Ma być też więcej punktów konsultacyjnych. Oby tylko nastąpiło to przed wakacjami! Więcej o budżecie na stronie internetowej www.obo.olsztyn.eu. Rowery milej widziane Coraz więcej gustownych stojaków rowerowych pojawia się w naszym mieście. Stawiają je nowe sklepy, stawia miasto przed szkołami, a ostatnio postawiono je w strefie przedsiębiorczości nad jeziorem Ukiel. Co ciekawe, poinformowano, że parkingi dla rowerów powstały „kosztem” miejsc postojowych dla samochodów (jedno auto zajmuje miejsce 6 rowerów). Jednośladem trzeba umieć kierować Warto jednak pamiętać o zasadach bezpiecznej jazdy jednośladem. Taką wiedzę przekazuje Akademia Rowerowa, prowadzona w ramach kampanii „JAdę, NIE TANKUJĘ”, którą organizuje Miejski Zespół Profilaktyki i Terapii Uzależnień przy współudziale Stowarzyszenia Aktywności Społecznej „Młyn” i oficera rowerowego miasta. Niestety, wielu olsztyńskich rowerzystów nie tylko słabo jeździ, ale zapomina, że obowiązują ich zasady ruchu drogowego. Czytelnictwo wraca? XI Ogólnopolski Tydzień Bibliotek pod hasłem ,,Biblioteka łączy pokolenia” za nami. W bibliotekach Olsztyna wiele się działo: wystawy, warsztaty, spotkania autorskie, kiermasze, pokazy tańców ludowych, głośne czytanie, zajęcia w plenerze. Taka akcja powinna trwać cały rok, by nawyk czytania (ze zrozumieniem) zastąpił nawyk walki z pilotem w poszukiwaniu wartościowego programu wśród kilkudziesięciu telewizji. Lepiej od kowbojów Policjant z Olsztyna, Piotr Kowalski, z pistoletu strzela lepiej niż filmowi kowboje. W dorocznych zawodach z okazji zakończenia II wojny światowej od kilku lat nie ma sobie równych. W tym roku trafił pięć dziesiątek! Wśród młodzieży w rywalizacji z karabinu sportowego od lat wygrywają uczestnicy olsztyńskiego Pałacu Młodzieży. Tylko pogratulować trenerom takich wychowanków. O imprezie strzeleckiej organizowanej wspólnie przez Ligę Obrony Kraju i Związek Żołnierzy Wojska Polskiego można poczytać na naszej stronie internetowej: www.zycieolsztyna.pl. Wystawa o zabytkach Na Wydziale Nauk Technicznych UWM (przy ul. Heweliusza 4) do końca maja można oglądać wystawę „10 lat ochrony zabytków Olsztyna”. W tym okresie odnowiono liczne secesyjne i modernistyczne kamienice i wille, Teatr im S. Jaracza, kościoły, żydowski dom oczyszczeń Bet Tahara wg projektu Ericha Mendelsohna, zamek Kapituły Warmińskiej (trwa wymiana drewnianej więźby dachowej, wysokiej klasy zabytku średniowiecznej sztuki ciesielskiej), Bramę Górną, Stary Ratusz, a także nieznane relikty fortyfikacji miejskich. Rozpoczęto prace w zespołach koszarowych i zrewitalizowano obiekty architektury przemysłowej – kotłownię w Kortowie adaptowaną na Centrum Edukacji Technologicznej i budynek browarnianej warzelni, w której powstały mieszkania. Dobiegają końca prace w tartaku Raphaelsohnów, w którym powstanie Muzeum Nowoczesności. Szkoda, że równolegle powstają w Olsztynie budowle niepasujące do tej historycznej zabudowy. Wręcz brzydkie! Piękna ta nasza Łyna na.pl można obejrzeć zdjęcia z akcji „Źródła rzeki Łyny” Warmińsko-Mazurskiego Stowarzyszenia Fotograficznego „Blur” z Olsztyna. Kilkudziesięciu autorów zrobiło ponad 150 zdjęć. Wybór 24 z nich można obejrzeć na wystawie poplenerowej w Miejsko-Gminnej Bibliotece Publicznej w Nidzicy. Potem w Olsztynie: od 24 maja do 5 czerwca – w galerii Pod Antenką w siedzibie Radia Olsztyn, do 20 czerwca – w Wojewódzkiej Bibliotece Publicznej, do 11 lipca – w Starostwie Powiatowym w Olsztynie (pl. Bema). Następnie wystawa powędruje do innych miast województwa, by wrócić do Olsztyna w październiku – na UWM. Brawo, bo nasza rzeka jest piękna. Wszczepiają komórki macierzyste Wydział Nauk Medycznych UWM otrzymał od Fundacji na rzecz Regeneracji Komórek Nerwowych dwa inkubatory do hodowli komórek macierzystych. Naukowcy z Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego wykorzystują je w eksperymentalnej terapii stwardnienia zanikowego bocznego, choroby obwodowego układu nerwowego osób po 50. roku życia. Ta nieuleczalna choroba prowadzi do zaniku mięśni, unieruchomienia, a w konsekwencji do śmierci pacjenta. Dotychczas komórki macierzyste, które przekształcają się w prawidłowe nerwy, wszczepiono kilkunastu pacjentom, a w kolejce czeka kilkaset osób. Oby uniwersyteckim lekarzom udało się całkowicie opanować chorobę. Wybrał i skomentował JJP Na naszej stronie internetowej www.zycieolszty- Eko-dzień Dziecka Czy wyobrażacie sobie pokój, w którym puste opakowania po cukierkach przyklejają się do poduszki, a resztki czekolady rozmazują się na dywanie? Czy wyobrażacie sobie pokój, w którym kłęby kurzu unoszą się w powietrzu, a niepodlewane kwiaty usychają od wielu tygodni? Tak właśnie mieszkał Piotruś, nieświadomy obecności groźnych lokatorów – zarazków, aż do pierwszego starcia... Bezradny wobec armii Brudolandii chłopiec szuka pomocy, a na ratunek przybywa Eko-Man! Bajka autorstwa naszej aktorki, Aleksandry Kolan, czytana na Scenie Dużej, to tylko jedna z wielu atrakcji, które czekają na Ciebie i Twoją pociechę 1 czerwca w Teatrze im. Stefana Jaracza. W foyer Sceny Dużej przygotowaliśmy m.in. animacje z aktorami, malowanie twarzy, konkursy z nagrodami i wiele, wiele innych. Wzięcie udziału w Teatralnym Dniu Dziecka umożliwią bezpłatne zaproszenia, które można otrzymać przy zakupie biletów na spektakle teatru grane w czerwcu. Noc teatru Chciałbyś spędzić przyjemny wieczór, z mnóstwem atrakcji oraz pozytywną dawką kultury? Jeśli tak, to Noc Teatru Jaracza jest właśnie dla Ciebie. Wspólnie, na żywo, stworzymy spektakl. Nie zabraknie też rywalizacji. Drużyny sportowców, polityków i oczywiście widzów spróbują swoich sił w teatralnych kalamburach. Sprawdzimy, kto najszybciej odgadnie hasła pokazywane przez naszych aktorów. Zdradzimy kilka tajemnic, np. jak dzięki charakteryzacji zrobić bliznę czy ranę kłutą. Zaprezentujemy, co potrafią nasi teatralni krawcy i jak powstaje scenografia. Zajrzymy też za kulisy. To wszystko tylko 7 czerwca podczas Nocy Teatru Jaracza. Startujemy o 15:00. Do zobaczenia przy ul. 1 Maja 4. (r) REKLAMA NOWE Życie Wydawca: Agencja Reklamowo-Wydawnicza INNA PERSPEKTYWA” Paweł Lik, “ redaktor naczelny: Leszek Lik [email protected]; redaktor wydania bezpłatnego: Paweł Lik, sekretarz redakcji: Olga Ropiak; dziennikarze: Andrzej Zb. Brzozowski, Olga Ropiak, Jacek Panas, Jerzy Pantak, Mirosław Rogalski, Mariusz Wadas; korekta: Irena Robak, Olga Ropiak; współpraca: Krzysztof Rzymski fot. okładka: materiały prasowe Biuro promocji i reklamy: tel. 505 129 273; (r) – materiał reklamowy lub powierzony, ar- archiwum redakcji. Redakcja nie odpowiada za treœæ i formê powierzonych materia³ów, zastrzega sobie prawo adiustacji powierzonych tekstów. Druk: Edytor Sp. z o.o. Olsztyna Nakład 25 000 zdrowie REKLAMA “Nowe Życie Olsztyna” nr 10 (133) 2014 3 Protezy biofunkcjonalne – protezy nowej generacji W dzisiejszym artykule pragniemy podzielić się z państwem problemem, z jakim zmaga się wielu ludzi – protezy dla bezzębnego pacjenta. Jesteśmy zespołem: lekarz stomatolog – technik dentystyczny. Zależy nam na tym, by pomóc tej grupie pacjentów, która już straciła nadzieję na dobre, wygodne i funkcjonalne protezy całkowite. W naszej pracy zaobserwowałyśmy, że zęby sztuczne nie leżą stabilnie w jamie ustnej, a co za tym idzie pacjent jest skrępowany, niepewny podczas żucia, mowy i uśmiechu. Często zęby są osadzone zbyt głęboko lub zbyt płytko w płycie protez. Zaburzenie prawidłowego ustawienia zębów powoduje seplenienie i niewyraźną mowę. Zaniżone zwarcie u użytkownika takich protez nadaje starczy wygląd (kąciki ust są opuszczone, broda wysunięta do przodu, a górna warga zapadnięta). Zbyt podniesione zwarcie natomiast nadaje wygląd pełności na twarzy, powoduje trudności w swobodnym zamykaniu ust i uczucie REKLAMA Stomatolog Ewa Godlewska i technik dentystyczny Anna Spychalska przyjmują pacjentów w Olsztynie zsuniętej protezy. Funkcjonalność jest zaburzona przez niewłaściwie ustawione zęby, ale i przez zbyt płaskie powierzchnie żujące zębów bocznych (tłoczenie pokarmów zamiast rozcierania). Te- go typu problemy powodują brak akceptacji własnego wizerunku, kompleksy, brak pewności siebie, czasami prowadzące do depresji. Chcąc pomóc pacjentom w rozwiązaniu wspomnia- nych problemów, zagłębiłyśmy się w trudną pracę, jaką jest wykonanie dobrych, ładnych i funkcjonalnych protez, zwanych biofunkcyjnymi. U nas każdy jest traktowany indywidualnie. Już przy pierw- szym kontakcie obserwujemy, z jakimi dysfunkcjami zmaga się dany pacjent. Widzimy to po jego sposobie mówienia, szerokości uśmiechu czy specyficznych grymasach. W pierwszej fazie pracy nad nową protezą pobieramy wyciski wstępne, z których powstaną specjalne łyżki indywidualne. Na nich lekarz pobiera wyciski, przekazując informacje technikowi o kształcie przyszłej protezy. Określa się tu wysokość zwarcia, kąt nachylenia zębów przednich oraz wysokość i szerokość siekaczy górnych. Istotną sprawą są jakość i metoda ustawienia kompozytowych zębów. Kolejna wizyta to już kontrola próbnych protez. Wtedy można ocenić, czy dzięki nowej protezie rysy twarzy są odpowiednie, a wypełnienie ust prawidłowe. Sprawdza się także kontakty zgryzowe górnych i dolnych zębów. Ostatni etap to odlanie protez. Zwykle nie robimy żadnych korekt, natomiast zaczynamy dostosowywać protezy po około dwóch tygodniach. Finałem naszej pracy jest uśmiech zadowolonego pacjenta. Tak dobry efekt jest wynikiem wieloletniego doświadczenia tandemu lekarz – technik, ale zaznaczamy, że determinacją musi wykazać się również pacjent w swojej gotowości na zmiany. Zapraszamy państwa do współpracy. Lekarz stomatolog Ewa Godlewska ul. Wyszyńskiego 16/13 tel. 89 541 64 09, 698 694 516 Licencjonowany technik dentystyczny Anna Spychalska ul. Gębika 2/34 tel. 89 523 78 69, 508 960 458 4 “Nowe Życie Olsztyna” nr 10 (133) 2014 nasz region REKLAMA Olsztyniacy Zapraszamy na się odchudzają! festiwal do Barczewa! Akcja „Odchudzamy olsztyniaków” trwa. Uczestnicy ruszyli pełną parą. Od początku kwietnia do końca października wszyscy chętni mogą przystąpić do programu i wytrwale dążyć do wymarzonej sylwetki. Dodatkowo do działania motywuje możliwość wygrania głównej nagrody w postaci wycieczki do Egiptu. Oprócz osób biorących udział w konkursie, cztery wybrane osoby zostały poddane metamorfozie. Przez cały okres trwania akcji pozostają pod opieką wykwalifikowanych instruktorów, psychoterapeuty, dietetyka REKLAMA i fizjoterapeuty. Uczą się zasad zdrowego odżywiania, jak również właściwego treningu. Ciężka praca i litry wylanego potu nie idą jednak na marne. Już widać pierwsze efekty. Z każdym treningiem uczestnicy metamorfozy robią coraz większe postępy, a regularne ćwiczenia powoli stają się codziennością. Zarówno wybrana czwórka, jak również pozostali uczestnicy konkursu co miesiąc rozliczani są ze swoich starań. Waga nie kłamie, a w zestawieniu z pomiarami składu ciała daje jasny wynik, dzięki czemu możemy kontrolować efekty. Na tej podstawie w październiku zostaną wyłonieni zwycięzcy, a ciężkie półroczne trudy zostaną nagrodzone. Wiosenny nastrój dodatkowo motywuje do pracy. Ciepłe poranki dodają energii, przez co łatwiej jest wyjść na siłownię i poćwiczyć. Wola walki w połączeniu ze wsparciem instruktorów oraz motywującym wiosennym humorem sprawia, że uczestnicy „Odchudzamy olsztyniaków” wielkimi krokami zbliżają się do osiągnięcia wymarzonej sylwetki. Po raz trzynasty odbędzie się w Barczewie Międzynarodowy Festiwal Muzyki Chóralnej im. Feliksa Nowowiejskiego. Od 29 do 31 maja zjawią się tam chóry amatorskie nie tylko z Polski, ale i Europy. Honorowymi gośćmi będą: syn i wnuczka kompozytora – Jan Nowowiejski i Bogna Nowowiejska. Celem festiwalu jest upamiętnienie Feliksa Nowowiejskiego, znanego i cenionego w Europie wybitnego kompozytora urodzonego w Barczewie, twórcy licznych dzieł kościelnej muzyki chóralnej, oratoriów, oper, symfonii i koncertów organowych oraz… marszów wojskowych. Był też Nowowiejski polskim patriotą i społecznikiem, o czym świadczy m.in. jego śpiewana często „Rota” oraz dyrygowanie chórami podczas jubileuszowych uroczystości grunwaldzkich w 1910 r. w Krakowie. Ale w barczewskim amfiteatrze i kościele św. Anny usłyszymy też utwory różnych stylów i epok, bo do konkursu zgłosiło się aż 15 chórów: z Brześcia i Grodna (Białoruś), Kaliningradu (Rosja), Białegostoku, Gdańska (dwa), Lędzin, Łodzi, Otwocka, Radomia, Rzeszowa, Suwałk i Warszawy (też dwa). Olsztyn będzie reprezentowany przez chór „Ma Non Troppo” z UWM. W jury zasiadają wybitni muzycy i dyrygenci: dr Mi- lan Kolena z Akademii Sztuk w Bratysławie (Słowacja), dyrektor artystyczny „Slovakia Cantat” (przewodniczący) i dziekani wydziałów dyrygentury z akademii muzycznych – prof. Elżbieta Wtorkowska z Bydgoszczy, prof. Waldemar Górski z Gdańska oraz prof. Benedykt Błoński z UWM w Olsztynie. Festiwalowi towarzyszy konferencja naukowa (30 maja) pt. „10 lat w Unii Europejskiej – tradycja i przyszłość muzyki na Warmii i Mazurach”, będą też warsztaty dla dyrygentów – obie imprezy w Gimnazjum nr 1 „Ziemi Warmińskiej” w Barczewie. Pomysłodawcą i organizatorem festiwalu jest Stowarzyszenie Inicjatyw Obywatelskich w Barczewie, a nasza redakcja od samego początku patronuje tej wspaniałej imprezie. Bardziej szczegółowy program i bieżące relacje z festiwalu zamieścimy na naszej stronie internetowej www.zycieolsztyna.pl. Jerzy Pantak List od Czytelnika Do podjęcia tematu skupu szklanych opakowań zmobilizowała mnie polemika Jacka Panasa i Andrzeja Brzozowskiego w ostatnim numerze „Nowego Życia Olsztyna”. Szanowni Panowie, odwieczny problem skupu opakowań szklanych tkwi, moim zdaniem, w ich kaucjonowaniu. Browar, sprzedając piwo dystrybutorowi, obciąża go butelkami w cenie 35 gr za sztukę. Dystrybutor, sprzedając to piwo hurtownikowi, nie może zmienić ceny butelek. Hurtownik, dostarczając piwo do sklepu, liczy za butelkę również 35 groszy. W sklepie do ceny piwa doliczana jest także kwota 35 gr za butelkę. Tak więc na wszystkich szczeblach dystrybucji zmienia się cena zawartości butelki, w tym przypadku piwa, nie zmienia się natomiast cena butelki. Identycznie działa to w drugą stronę (bez zawartości), już na poziomie sklepu nie opłaca się odbierać butelek od klienta. Dlaczego sprzedawca w zamian za butelkę ma oddawać klientowi 35 groszy, jeśli taką samą kwotę może zapłacić dostawcy piwa za brak butelki. Nic na tym nie traci, a odpada mu przekładanie, dźwiganie, często konieczność płukania brudnych butelek przynoszonych przez zbieraczy. Zdarzają się mandaty wystawiane przez sanepid za smród wydobywający się z butelek. W takiej samej sytuacji są pozostałe szczeble dystrybucji, aż do producenta napoju. Tu rzeczywiście koszty maszyn, środków, płac pracowników zajmujących się myciem butelek, wreszcie odrzutów wyszczerbionych butelek itp., są dużo wyższe niż zakup nowych butelek w hucie szkła. Tak więc nikt nie jest zainteresowany powtórnym odzyskiem butelek. Aby naświetlić drugą przyczynę nieopłacalności kaucjonowania butelek, podam przykład. Klient kupił w sklepie X piwo, płacąc 2 zł plus 0,35 zł za butelkę. Swoje 0,35 zł za butelkę chce jednak odzyskać w sklepie Y. To tak jakbym pożyczył redaktorowi Jackowi 100 zł, biorąc w zastaw od niego czapkę, a po jakimś czasie poszedł z tą czapką do redaktora Andrzeja i zażądał zwrotu 100 złotych. Z tego powodu wiele sklepów żąda przy zwrocie butelek paragonu jako dowodu na to, że piwo zostało kupione w ich sklepie. Drogą wyjścia z tej sytuacji może być np. zlikwidowanie kaucji i wliczenie wartości butelki w cenę towaru, tak robi olsztyński browar Kormoran. Innym sposobem jest zlikwidowanie kaucji i potraktowanie butelki jak każdy inny towar. Wówczas sprzedawca sprzedałby piwo, licząc za butelkę np. 0,40 zł, a z powrotem odkupiłby tę butelkę za 0,20 zł. Zarabiając na pustej butelce 0,20 zł, być może byłby zainteresowany jej odkupieniem. Jeśli nic nie zarobi, to nie będzie mu się to opłacało. I to by było na tyle. Nieredaktor Jędrula nasz region Trzeba uważać, komu się wskakuje do łóżka Dziś przy ulicy Wyzwolenia 30 pracują urzędnicy olsztyńskiego magistratu Wyzwolenia 30. Dziś są tam urzędnicy, kiedyś były uczennice Niemałe zaskoczenie przeżyła właścicielka mieszkania przy ulicy Warszawskiej w Olsztynie. Wchodzi do swojego pokoju, a tu na tapczanie pod kocem jakiś mężczyzna śpi jak zabity. Nigdy nie wiadomo, jak zareaguje nieznany nam człowiek, gdy się go obudzi. Nie wiedząc, co począć z obcym śpiochem we własnym łóżku, olsztynianka wezwała policję. Funkcjonariusze dobudzili intruza. Okazał się nim 43-letni Edmund B., znany wymiarowi sprawiedliwości, ale nie od strony zakłócania miru domowego. Taki zarzut amator cudzych sypialni usłyszał tym razem. Grozi mu za pijacki występek do roku więzienia. Co ciekawe, po obudzeniu złożył obszerne wyjaśnienia. Zarzekał się, że choć był wcześniej karany za kradzieże, tym razem miał inny plan. Wdrapał się przez okno do mieszkania na parterze bloku, by wypocząć. Wyjął okno z framugą i wgramolił się, bo dopadło go zmęczenie i szukał miejsca na drzemkę. Widać wybrał kiepsko. Łapczywość zgubiła tuptusia Niektóre kamienice Olsztyna mają w murach zaklętą niezwykłą historię. Tak jest w przypadku starego budynku przy ulicy Wyzwolenia 30, w którym obecnie pracują urzędnicy magistratu. Tajemnice tego obiektu zdradził przewodnik Polskiego Towarzystwa Turystyczno-Krajoznawczego. Podczas sobotniej nocy muzealnej zabrał grupę olsztynian na przechadzkę po budynku niegdysiejszej pruskiej szkoły dla dziewcząt. Budynek przy ulicy Wyzwolenia 30 wybudowano w 1888 roku na siedzibę szkoły dla dziewcząt. Styl tego obiektu z kamienia i cegły świetnie odzwierciedlał wartości pruskiego pragmatyzmu. Wysokie, przestronne pomieszczenia, szerokie klatki schodowe i panoramiczne okna stworzyły styl, jaki podobał się ówczesnym mieszkańcom naszego miasta. O szkole będącej w centrum mówiono „Luisenschule”. Imię to nadano żeńskiej placówce na cześć królowej, małżonki Fryderyka Wilhelma III, króla Prus. Uczęszczała tu młodzież różnych wyznań: katolickiego, ewangelickiego, mojżeszowego. Budynek stopniowo rozbudowywano, aż na początku dwudziestego wieku dodano skrzydło od strony dzisiejszej ulicy Marii Skłodowskiej-Curie. W 1924 roku szkoła otrzymała oficjalną nazwę Stadtische Oberlyzeum (Miejskie Wyższe Liceum). Według danych z 1935 roku naukę w tym miejscu pobierało trzysta uczennic, a uczyło dziewiętnastu nauczycieli: dziewięciu mężczyzn i dziesięć kobiet. Ukończenie szkoły skutkowało otrzymaniem tzw. małej matury. Podczas II wojny światowej w tym pięknym budynku mieścił się szpital. Później obiekt był wykorzystywany już głównie do celów oświatowych. Obecnie rezydują tu miejscy urzędnicy, a w sali sesyjnej obradują nasi radni. Nim jednak swoje korzenie zapuścił tu Urząd Miasta, budynek wyremontowano. To właśnie wtedy, w trakcie odnawiania elewacji, robotnicy natknęli się na ślady dawnej historii obiektu. Od strony ulicy Wyzwolenia w białej wnęce spod tynku wyszły litery. Okazało się, że to poniemiecki napis informujący, że w tym budynku mieściła się żeńska szkoła. We wnętrzach zachowały się elementy historyczne, m.in. niektóre drzwi, klamki, balustrady przy schodach. Ciekawe, czy w ciemnych zakamarkach tego tajemniczego gmachu urzędnikom po godzinach zdarza się słyszeć śmiech i dokazywanie pruskich uczennic? Świat w kratkę przez dziesięć lat może oglądać mieszkaniec Gliwic, który w jednym z supermarketów naszego województwa szarpał się z ekspedientką. Pracownica sklepu zauważyła, że Artur S. chowa pod kurtkę paczkę kawy. Gdy zwróciła mu uwagę, mężczyzna wpadł w szał. Nie chciał zwrócić towaru ani REKLAMA REKLAMA “Nowe Życie Olsztyna” nr 10 (133) 2014 5 za niego zapłacić. Chciał mieć kawę tylko dla siebie. Z tego powodu chwytał kobietę za ręce i szarpał za odzież. Widząc walkę o towar między agresywnym mężczyzną a kasjerką, inny klient pomógł w zatrzymaniu sympatyka darmowych zakupów. Policja przyjechała po awanturnika. Ten wybryk nie ujdzie mu na sucho. Za próbę kradzieży z użyciem siły może mu grozić zaskakująco długa odsiadka. Pocieszające dla bohatera naszej historii jest to, że w zakładzie karnym pije się czarny napój kofeinowy za pieniądze podatników. Mały psiak ideał Teddi to czteroletni psiak o ciekawym umaszczeniu. Został porzucony, później przygarnięty przez pewną panią, ale pod presją sąsiadów zdecydowała o oddaniu Teddiego. I tak trafił do schroniska. Jest towarzyski, obdarowuje wszystkich buziakami, cieszy się z każdego spaceru. Lubi inne psy, ładnie chodzi na smyczy. Kiedy każdy inny pies w boksie domaga się uwagi, on tylko patrzy tymi pięknymi oczami, nie szczeka, nie skacze. Czeka z cichą nadzieją, że to właśnie jego weźmiesz i już nie wróci za kraty! Teddik to taki piesek ideał! Jest zaszczepiony, zaczipowany i wykastrowany. Obecnie przebywa w schronisku w Tomarynach za Olsztynem, ale są osoby, które mogą pomóc w transporcie psiaka do nowego domu. Kontakt w tej sprawie pod numerem telefonu: 606 507 829. Polak potrafi! Olsztynian śrubokrętem zdemontował żurawia budowlanego. Miedziane i mosiężne elementy sprzedał w punkcie złomu. Inkasując za swój łup pół tysiąca złotych, sądził pewnie, że jest cwany i obrotny. Skończył w rękach policji. Zarzut kradzieży usłyszał 39-letni Marcin K., który jedną z firm budowlanych oskubał na 60 tysięcy złotych. To strata, jaką firma poniosła po tym, gdy mężczyzna włamał się na jej posesję i pod osłoną nocy częściowo rozmontowywał żurawia budowlanego. Dostojna maszyna od razu ściągnęła uwagę handlarza metalami kolorowymi. Ze względu na duże gabaryty jej metalowych elementów przedsiębiorczy tuptuś śrubokrętem odkręcał części i ładował je do przygotowanego wózka. Następnego dnia 39-letni Marcin K. sprzedał swą cenną zdobycz w skupie złomu. Zepsuł żurawia, ale za wyjęte elementy zainkasował kwotę pięciuset złotych. Gdy firma budowlana zauważyła stratę i zgłosiła ją policji, funkcjonariusze szybko doszli po sznurku do Marcina K. To nie jest jego pierwszy wybryk w tym stylu. Przyznał się do rozmontowania żurawia i nielegalnego sprzedania części maszyny. Ponieważ wrócił na drogę popełnianego przestępstwa, wyrok w jego sprawie może być surowszy niż za zwykłą kradzież. Lubi kawę. Odpowie przed sądem Ten piesek może być kompanem każdej rodziny REKLAMA 6 “Nowe Życie Olsztyna” nr 10 (133) 2014 nasz region Basia Szengen to ja Kandyduje Pani ponownie do Parlamentu Europejskiego. Wyborcy z pewnością będą chcieli sobie przypomnieć, co już Pani w tym parlamencie zrobiła… Prof. Barbara Kudrycka: Myślę, że nie zapomnieli, gdyż z owoców mojej pracy w Parlamencie Europejskim mogą korzystać codziennie. W kadencji 2004-2007 przygotowałam sześć raportów dotyczących wschodniej granicy Unii i wprowadzenia Polski, a także innych nowych krajów członkowskich do strefy Schengen. Byłam tak zaangażowana w te prace, że mówiono o mnie „Basia-Schengen”. Ale dzięki temu dzisiaj wszyscy mieszkańcy Rzeczpospolitej mogą podróżować bez paszportów i wiz niemal po całej Unii Europejskiej. Ale przez to ma Pani obecnie poprzeczkę zawieszoną dużo wyżej… B.K.: Lubię wyzwania. Teraz chętnie zajęłabym się poprawą konkurencyjności naszej gospodarki, bowiem ma to pozytywny wpływ na zatrudnienie, produktywność i w konsekwencji na poziom życia obywateli. A rozwój gospodarki zależy od unijnych przepisów, które powinny być bardziej przyjazne, proste i transparentne nie tylko dla przedsiębiorców, ale wszystkich mieszkańców. Nie obawia się Pani, że właśnie brak tej transparentności spowoduje, że niewielu wyborców pójdzie do urn 25 maja? B.K.: Te wybory do PE są najważniejsze od czasu wstąpienia Polski do UE, z powodu kryzysu strefy Euro i kryzysu na Wschodzie. Parlament Europejski jest takim miejscem, gdzie profesjonalna, wiarygodna i doświadczona reprezentacja z Polski będzie mogła skutecznie przekonywać naszych kolegów z innych krajów do budowania jedności i siły Zachodu wobec procesów dezintegracji i osłabiania Unii, do czego przekonują niektóre partie opozycyjne. Mieszkańcy województwa warmińsko-mazurskiego na pewno będą oczekiwali od Pani jakiegoś wsparcia przy regulacjach małego ruchu granicznego. Jak już Pani wspomniała, w obecnej sytuacji rosyjsko-ukraińskiej może być to niełatwe… B.K.: Zasady ruchu przygranicznego zostały już wprowadzone dyrektywami, nad którymi pracowałam w PE. Na pewno nadal będę gorącym orędownikiem rozszerzania stref dla małego ruchu przygranicznego. Dodatkowo wzmocnienie więzi gospodarczych z krajami Partnerstwa Wschodniego poprzez pomoc gospodarczą i techniczną, a także otwarcie wizowe i edukacyjne będą jednym z moich najważniejszych zadań. Dziękuję za rozmowę. REKLAMA zdrowie REKLAMA “Nowe Życie Olsztyna” nr 10 (133) 2014 7 Szlachetne Zdrowie – ile Cię trzeba cenić, ten tylko się dowie, kto Cię stracił – parafrazując naszych poetów, wskazujemy oczywistą prawdę – dopiero gdy człowiek traci zdrowie, zdaje sobie sprawę, że jest ono najcenniejszą w życiu wartością. Wiedząc, że lepiej zapobiegać, niż leczyć, powinniśmy się regularnie badać. Nie zawsze jednak wiemy, jakie badania wykonać oraz które z nich służą do diagnostyki jakich schorzeń czy narządów. Dla osób dbających o zdrowie, jak i dla tych, które już odczuwają pewne dolegliwości i szukają ich przyczyn, znajdzie się w Olsztynie specjalna propozycja. To m.in. pakiety badań dostępne bez skierowania od lekarza, w placówkach laboratoryjnych „Diagnostyki”. Olsztynianie, zadbajcie o zdrowie! „Diagnostyka” to największa w Polsce sieć laboratoriów medycznych. W laboratoriach tych wykonywane są badania dla szpitali, współpracujących jednostek służby zdrowia, jak i pacjentów prywatnych. W Olsztynie znajdują się cztery placówki tej firmy. To tu dowiemy się, jakie badania możemy wykonać, by w wybranym zakresie zdiagnozować swój stan zdrowia na poziomie laboratoryjnym. Punkty pobrań mieszczą się przy ulicy Janowicza, Kopernika, Sybiraków (otwierany) oraz przy ulicy Warszawskiej na terenie Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego. Pakiety badań – od juniora do seniora Do placówek „Diagnostyki” w Olsztynie bardzo często trafiają pacjenci z polecenia lekarza. Ten, pragnąc zdiagnozować pacjenta, zleca przeprowadzenie określonych badań. Biorąc pod uwagę fakt, że liczba badań, jakie mając skierowanie od lekarza wykonamy bezpłatnie, jest mocno ograniczona, pacjent nie chce czekać na ostatni dzwonek, czyli na chorobę, woli zbadać się dużo wcześniej. Dla tej grupy pacjentów, która pragnie zrobić sobie badania, ale nie wie jakie, zostały przygotowane specjalne pakiety badań. Na czym one polegają? – Pakiety badań to rozwiązanie, które cieszy się rosnącym zainteresowaniem pacjentów z Olsztyna – twierdzi Rober Majewski, koordynator ds. rozwoju w olsztyńskim oddziale „Diagnostyki”. – Dzięki nim pacjent nie marnuje czasu na zastanawianie się, które badania wykonać. Ma gotową podpowiedź w postaci przygotowanych zestawów badań, np. pakiet alergologiczny, pakiet dla kobiet planujących ciążę, dla mężczyzn wchodzących w wiek dojrzały i wiele, wiele innych! W ofercie znajdziemy propozycje testów laboratoryjnych na kłopoty związane m.in. z cukrzycą, alergiami, osteoporozą, reumatyzmem, dolegliwościami brzusznymi czy anemią. Pragnąc sprawdzić swój organizm w podanym Czy wiesz, że… W „Diagnostyce” odbierzemy swoje wyniki osobiście w każdej z placówek. Możemy też założyć konto w internecie, aby sprawdzać je on-line. Dzięki temu mamy dostęp do pełnej historii swoich wyników oraz możemy porównywać, jak zmieniają się one w czasie. Punkty pobrań „Diagnostyki” w Olsztynie: – Kopernika 30 (ok. 100 m od ronda Bema), tel. 89 533 56 12 – Janowicza 1 (Jaroty – „Medyk”), tel. 89 543 10 22 – Warszawska 30 (Laboratorium w Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym), tel. 89 543 10 20 – Sybiraków 36 (otwierany) tel. 89 539 27 97 zakresie, wybieramy właściwy dla siebie pakiet. Te badania są odpłatne. Nasze badania nie powinny oczywiście zastępować lekarza, ale mogą stanowić świetne wzmocnienie jego orężu w walce z ewentualnymi schorzeniami. Innym rodzajem pakietu badań są propozycje dla pacjentów będących na określonym etapie życia. Zestaw testów dla siebie znajdą tu olsztynianki planujące ciążę lub będące w ciąży. Swoją listę zalecanych badań mają w „Diagnostyce” również dzieci, a także kobiety i mężczyźni wkraczający w wiek dojrzały. Któż z nas, wchodząc w jesień życia, wiedziałby, jakie badania laboratoryjne powinien przeprowadzić dla siebie? Co sprawdzić? Krew, mocz, hormony? A może coś więcej? Oczywiście, dużo więcej! W „Diagnostyce” to wiedzą! To specjaliści zajmujący się tym zawodowo. Dzięki pakietom, przygotowanym pod nasze potrzeby, mamy ich wiedzę w zasięgu ręki. Wreszcie ostatnim rodzajem zestawów badań, z jakich skorzystamy w olsztyńskich punktach „Diagnostyki”, są te, które biorą pod lupę wybrane narządy ciała: serce, nerki czy wątrobę. To również wnikliwe i wielopłaszczyznowe testy. Zaleca się, aby z wynikami udać się do lekarza, który jest jedyną kompetentną osobą, by oceniając wyniki naszych testów laboratoryjnych, postawić diagnozę i zalecić ewentualne leczenie. Nie zrobią tego pracownicy „Diagnostyki”. Oni wykonują badania, leczenie pozostawia- jąc lekarzom znającym historię chorobową pacjenta i mającym do leczenia odpowiednią wiedzę i uprawnienia. Dlaczego pacjenci wybierają laboratoria „Diagnostyki”? Chcąc wykonać badania, musimy dotrzeć do Punktu Pobrań Laboratorium, dlatego Diagnostyka ma już cztery lokalizacje w Olsztynie, by być bliżej pacjenta. Wyniki naszych badań możemy odebrać w dowolnym punkcie Laboratorium albo w ogóle nie wychodząc z domu poprzez internet. „Chcemy być najczęściej wybieraną siecią laboratoriów medycznych w Polsce. Pracujemy nad tym poprzez wykonywanie najwyższej jakości badań, rozwijanie wyso- kiego poziomu obsługi Klienta oraz działania edukacyjne i prospołeczne” – to misja „Diagnostyki”. – Mając największą sieć laboratoriów w Polsce, wykonujemy ponad dwa tysiące specjalistycznych testów – informuje Robert Majewski. Większość zlecanych badań wykonujemy na miejscu, w laboratorium olsztyńskim, jednak wysokospecjalistyczne testy wysyłamy do naszych centralnych laboratoriów w Polsce. To miejsca mogące imponować zarówno wielkością, najnowocześniejszą aparaturą, jak i najwyższej klasy specjalistami. Doświadczenie naszego personelu pozwala na to, by uzyskać dla pacjentów rzetelny wynik w możliwie najkrótszym czasie. Zakładając bezpłatną „Kartę stałego klienta”, uzyskamy 5% rabatu na badania. Pacjenci „Diagnostyki” korzystają też ze specjalistycznych często unikatowych badań, np. Septyna 9 – nieinwazyjna alternatywa dla kolonoskopii w diagnostyce raka jelita grubego i odbytnicy, ImuPro – innowacyjny test wykrywający alergię pokarmową typu III (alergię IgG-zależną o opóźnionej reakcji). Fibrotest / Fibromax – nieinwazyjna alternatywa dla biopsji wątroby. Więcej na temat tych badań i wielu innych dowiesz się na stronie www.diag.pl lub korzystając z pomocy pracowników Laboratorium „Diagnostyki”. 8 olsztyn “Nowe Życie Olsztyna” nr 10 (133) 2014 „Warmia i Mazury regionem zjednoczonej Europy” Przebudowa ulicy Bałtyckiej w Olsztynie na odcinku od skrzyżowania z Al. Schumana i ul. Artyleryjską do wiaduktu nad koleją Miasto bliżej jezior Po Bałtyckiej jeździ się z przyjemnością już od kilku miesięcy, a mieszkańcy pobliskiego osiedla nie skarżą się na hałas. Teraz jest nie tylko bezpiecznie, ale i wygodnie. Ostatnie prace kosmetyczne dobiegają końca. Nie zapomniano też o rowerzystach. Ulica Bałtycka należy do najdłuższych w Olsztynie i prowadzi do kilku osiedli: Nad Jeziorem Długim, Likusy, Redykajny i Gutkowo. Od czterech lat jej przebudowa wzbudzała wielkie emocje wśród olsztynian. Czasowe utrudnienia w ruchu przesłaniały korzyści z nowej inwestycji, jak choćby bezpieczne i szybkie dostanie się z domów do centrum i odwrotnie. A była to ulica niebezpieczna ze względu na małą szerokość oraz złą, zużytą nawierzchnię, niedostosowaną do panującego na niej ruchu. Naukowcy z Politechniki Gdańskiej uznali ją nawet w 2010 r. za najniebezpieczniejszą w Olsztynie. Teraz nowa nawierzchnia zapewnia komfort jazdy i zmniejsza hałas, bo modernizacja ulicy polegała nie tylko na położeniu nowego asfaltu, ale również na wykonaniu nowej podbudowy. Postawiono też ekrany dźwiękochłonne, a bezpieczeństwo ludzi zapewniają chodniki i ścieżki ro- korekty w układzie chodników i dróg rowerowych przy rondzie im. Ofiar Katastrofy Smoleńskiej i przy ulicy Rybaki. Zastosowano m.in. tzw. drenaż francuski, zapobiegający zalewaniu chodnika i drogi rowerowej. Z poprawek wynikało, że piesi i rowerzyści uzyskają wreszcie bezpieczne połączenie ze śródmieściem Olsztyna, a reszta olsztynian z pobliskimi jeziorami. I tak się stało. Sposób na kłopoty werowe oddalone od jezdni. Nie mówiąc już o unowocześnieniu infrastruktury podziemnej, ulicznego oświetlenia i sygnalizacji, budowy nowych zjazdów i skrzyżowań z osiedlowymi ulicami oraz zagospodarowania terenów zielonych i rekreacyjnych. Mieszkańcy mieli wybór Powstanie drogi rowerowej było jednym z warunków przebudowy ulicy Bał- Dane techniczne ulicy Kategoria drogi – wojewódzka, KR5 Klasa – Z Prędkość projektowa – 60 km/h Natężenie ruchu: obecnie – ok. 28892 poj./dobę Obciążenie w godzinie szczytu od 1000 do 1340 poj./h dla każdego kierunku Prognoza na rok 2020 – SDR 39017poj./dobę Obciążenie w godzinie szczytu od 1400 do 1800 poj./h dla każdego kierunku Chodniki o szerokości min. 2 m po obu stronach ulicy z dostępem do każdej posesji Przejścia dla pieszych rozmieszczone wg normatywów, wyposażone w azyle Ścieżka rowerowa dwukierunkowa o bezpiecznej nawierzchni tyckiej. W czerwcu 2010 roku przedstawiciele miejskich drogowców oraz projektanci spotkali się z mieszkańcami, by porozmawiać o projekcie przebudowy prawie półtorakilometrowego odcinka ul. Bałtyckiej od ronda im. Ofiar Katastrofy Smoleńskiej do wiaduktu. Do konsultacji zaproponowano trzy warianty przebudowy. Przedstawiono też zagrożenia wynikające z zaniechania inwestycji: m.in. zniszczona nawierzchnia i krawężniki, hałas, korki, szkodliwe spaliny (dla ludzi i środowiska), brak drogi rowerowej, zwiększone ryzyko kolizji i wypadków (potrącenia pieszych i rowerzystów, zwłaszcza młodzieży, drzewa w skrajni, uszkodzone samochody), gorszy komfort jazdy. Mieszkańcy wybrali modyfikację w wariancie trzecim. Zamiast ekranów w pięciu miejscach zaproponowali trzy lokalizacje, wprowadzono też Nie obyło się oczywiście bez kłopotów. Przebudowa ulicy na odcinku od ronda do wiaduktu kolejowego rozpoczęła się z opóźnieniem – pod koniec sierpnia 2012 roku. Wkrótce wykonawca poprosił inwestora o przedłużenie terminu zakończenia budowy, proponując zamknięcie robót w 2014 r. Przeszkodą w dotrzymaniu pierwotnego terminu zakończenia prac była długa zima oraz przedłużające się przygotowanie raportu oddziaływania na środowisko – szczególnie ważnego dla tej inwestycji ze względu na ograniczenie hałasu, czyli zastosowanie odpowiedniej długości i jakości ekranów dźwiękochłonnych. W połowie 2013 roku wynegocjowano nowy termin zakończenia inwestycji – to koniec maja 2014 r. W połowie grudnia 2013 obie jezdnie zostały oddane do ruchu. Po zimowej przerwie wykonawca wrócił na plac budowy. Przy- stąpił do robót wykończeniowych polegających m.in. na budowie zatok autobusowych, uzupełnianiu oznakowania, nasadzeniu zieleni (ponad 300 drzew i 12500 krzewów), zainstalowania wiat przystankowych i wygrodzeń. Na przełomie kwietnia i maja konieczne było jeszcze położenie ostatniej, tzw. ścieralnej warstwy asfaltu na północno-wschodniej jezdni, czyli tej położonej bliżej Jeziora Długiego. Na czas tych prac konieczne było zamknięcie jezdni dla samochodów. Przez kilka dni wprowadzono też ruch wahadłowy na wiadukcie. Ale to były już ostatnie tak poważne utrudnienia w ruchu w związku z przebudową odcinka ul. Bałtyckiej. Od ich zakończenia mieszkańcy mogą cieszyć się z nowej, szerokiej drogi, równych chodników, wygodnej drogi rowerowej i kompletnie wyposażonych przystanków komunikacji publicznej. Połączenie miasta z jeziorami Dotychczas trzy jeziora: Długie, Czarne i Ukiel (Krzywe) połączone były ze sobą tylko podziemnymi rurociągami, służącymi do regulowania poziomu wody w Krzywym i prób oczyszczania Jeziora Długiego. Bo rurociągi prowadzą wodę tylko w jedną stronę: z wyżej położonego jeziora Ukiel poprzez Czarne do najniżej leżącego Długiego. A ludzie mieli kłopot z bez- Projekt dofinansowany ze środków Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego w Ramach Regionalnego Programu Operacyjnego Warmia i Mazury na lata 2007-2013 piecznym dostaniem się nad te jeziora. Teraz, po wybudowaniu nowych chodników i tras rowerowych wzdłuż Bałtyckiej, ruch pieszych i rowerzystów jest możliwy i bezpieczny w obie strony, co ważne szczególnie dla uczniów pobliskich szkół. Dwukierunkowy pas ruchu dla rowerów prowadzi wzdłuż przebudowanej ulicy od strony parku nad Jeziorem Czarnym, łącząc się z siecią dróg rowerowych z innymi częściami miasta. W ten sposób spięty został system dróg rowerowych zbudowanych wokół Jeziora Długiego oraz prowadzących do Lasu Miejskiego oraz przez ulice: Nowowiejskiego i Konopnickiej do centrum, a poprzez rondo na Artyleryjską, Schumana i Sielską. W ten sposób spięto dzielnice mieszkaniowe z najważniejszymi terenami rekreacyjnymi w mieście. Spełnił się też jeden z warunków nowoczesności – tworzenie w Olsztynie transportu zrównoważonego, traktującego równo wszystkich użytkowników dróg: kierowców, pieszych i rowerzystów. Tylko całościowe podejście do modernizacji ulicy Bałtyckiej jest podstawą rozwoju społeczno-gospodarczego tej części miasta. KJ (r) kto ma rację? “Nowe Życie Olsztyna” nr 10 (133) 2014 9 Festyn zwany Te czasy nie Kortowiadą wrócą Najlepsze juwenalia w Polsce? Tak jest reklamowana olsztyńska Kortowiada. Tytuł zaszczytny, ale zastanawiam się, kto go nadał i z jakiego powodu? Juwenalia kojarzą mi się ze świętem studentów, przynajmniej tak to było za moich studenckich czasów. Dzisiejsze żakinady mają już z tym niewiele wspólnego. I redaktor Panas chyba temu nie zaprzeczy. B o czy istnieje współcześnie coś takiego jak kultura studencka? Gdzie podziały się studenckie zespoły, teatry, kabarety? Z rozrzewnieniem wspominam czasy, kiedy na obu olsztyńskich uczelniach (ART i WSP) istniało po kilka twórczych grup na poszczególnych wydziałach. Studenccy artyści każdorazowo wracali z nagrodami z kabaretowych przeglądów i Festiwali Piosenki Studenckiej. Akademickie kluby tętniły życiem kulturalnym. Dzisiaj ich miejsce zajęły puby, bary i pizzerie. awet mnie to nie dziwi, że w takim otoczeniu nie ma klimatu dla powstawania i rozwijania artystycznej działalności. W latach siedemdziesiątych w Wyższej Szkole Pedagogicznej w Olsztynie działały trzy kluby (Niebo, Luzak i U Jacka), które skupiały wokół siebie dwa studenckie teatry (KOD i Expeditus), cztery kabarety (Dziura, Luźna Grupa, Ładne Kwiatki, Ikant), wizytówkę uczelni grupę Niebo oraz kilka zespołów muzycznych, nie licząc chórów, grup poetyckich i plastycznych. rzez czteroletni okres moich studiów w tych klubach odbyło się łącznie zaledwie kilka dyskotek, przeważnie w okresie sylwestrowym. Szkoda było na to czasu. Nie znaczy to wcale, że nic się nie działo. Prawie w każdy weekend miały miejsce ja- N P REKLAMA kieś artystyczne wydarzenia, których bohaterami byli studenccy wykonawcy. Podobnie było podczas żakinad. W przeciwieństwie do dzisiejszej Kortowiady były to zamknięte imprezy studenckie. Bo to było święto studentów i dla studentów, a nie miejski festyn. Oczywiście była także parada żaków, która kończyła się w amfiteatrze uroczystym koncertem w wykonaniu studentów olsztyńskich uczelni, często połączonym z otrzęsinami. Organizowano też specjalne koncerty w amfiteatrze lub hali „Urania” pod hasłem „Studenci miastu”. ortowo i kluby na WSP były w czasie żakinady zamknięte dla osób spoza studenckiej braci. Wstęp był za okazaniem legitymacji. Nie były potrzebne patrole milicji, ponieważ sprawnie działała straż żakowska. spominam te czasy z sentymentem i ciekawy jestem, jakie wspomnienia z juwenaliów będą mieli po latach dzisiejsi studenci. Zwłaszcza kiedy K W czytam newsa z pierwszych stron gazet, że w czasie Kortowiady zebrano 10 ton puszek po piwie. I nie jest pocieszające, drogi Jacku, to że tak wyglądają współcześnie prawie wszystkie juwenalia w Polsce. Andrzej Zb. Brzozowski Pierwsze juwenalia urządził 56 roku n.e. Neron. Zabawami, występami w teatrze uczcił swoje pierwsze golenie brody. Później ten zwyczaj przejęli inni rzymscy cesarze. Kiedy powstały uniwersytety, żacy świętowali zabawami dzień poważnej przysięgi studenckiej, a potem żartobliwych otrzęsin. N ie mam zamiaru, drogi redaktorze Brzozowski, przytaczać całej historii juwenaliów, ale powiem, że taka nazwa kortowskich, studenckich zabaw funkcjonowała, jeżeli się nie mylę, do 1972 roku. Potem była Żakinada, a ją zastąpiła Kortowiada. Za kilka lat i ta nazwa prawdopodobnie się zmieni i studenci wymyśla inną. Może to będzie Internada czy jakoś podobnie. D rogi Andrzeju, świat się zmienia, również formy świętowania ulegają przemianom. Gdy studiowałem, na uczelni był jeden komputer Odra, który zajmował dwa średniej wielkości pokoje. Nikt nie słyszał o telefonach komórkowych, laptopach czy dyskotekach. Tam gdzie odbywały się potańcówki, grały studenckie zespoły. Nie było internetu, więc wolny czas spędzało się w klubach albo na spacerach. Pierwszy nocny lokal w Olsztynie powstał, gdy byłem już dorosłym człowiekiem. Inne czasy, zainteresowania, zwyczaje i zabawy. Teraz młodzież inaczej podchodzi do świętowania. Dla nich dawne formy juwenaliów to folklor, a oni go po prostu nie znają, wstydzą się go i nie rozumieją. Myślę, Andrzeju, że krytykując współczesne podejście młodzieży do zabaw, jesteś lekko uwsteczniony. Mam nadzieję, że nie obrazisz się za te słowa, ale tak wnioskuję z tego, co piszesz. uwenalia zostały, tylko świętowanie się zmieniło. Aby młodzież zachęcić do J REKLAMA integracji, wspólnej zabawy, organizuje się duże dyskoteki, koncerty z udziałem gwiazd czy wybory miss mokrego podkoszulka lub podobne. Wszyscy świetnie się bawią i o to chodzi! o jest XXI wiek. Piszesz, że w studenckich imprezach biorą udział młodzi ludzie z całego miasta? Przecież między studentami, uczniami szkół średnich i innymi młodymi nie ma teraz żadnej różnicy. Współczesność, a może sami żacy, spowodowali, że nie ma wyselekcjonowanej grupy społeczeństwa, która jeszcze za moich młodzieńczych czasów funkcjonowała jako wyższa forma statusu zawodowego. Jeszcze nie pracownik, nie magister, a już „Pan Student”. Był to świat zamknięty. Rządzący się swoimi prawami, zwyczajami. Takie małe państwo w państwie z najważniejszym świętem, jakim były juwenalia z otrzęsinami. Te czasy nie wrócą! T Jacek Panas 10 “Nowe Życie Olsztyna” nr 10 (133) 2014 finanse REKLAMA Dopłaty do domów energooszczędnych – hit czy kit? W ostatnim czasie wiele pisze się o dopłatach do kredytów hipotecznych związanych z programem „Mieszkanie dla Młodych”. Trochę zapomniano o drugim programie dopłat do domów pasywnych i energooszczędnych. Czy warto z niego skorzystać? Pomysł na dopłaty do domów energooszczędnych pojawił się po przyjęciu przez Parlament Europejski i Radę Dyrektywy 2010/31/UE z 19 maja 2010 r. w sprawie charakterystyki energetycznej budynków. Dyrektywa ta zobowiązuje wszystkie państwa członkowskie do wprowadzenia zasady, że od 2021 roku wszystkie nowo budowane nieruchomości będą obiektami „o niemal zerowym zużyciu energii”. Z założenia nowy program ma dać impuls do nowego myślenia producentów materiałów, klientów, deweloperów czy projektantów. Wielkie znaczenie ma tu edukacja całego społeczeństwa. REKLAMA Program skierowany jest do osób fizycznych budujących domy jednorodzinne lub kupujących nieruchomość od dewelopera. Dopłaty polegają na częściowej spłacie kredytu bankowego zaciągniętego na nieruchomość. Wysokość dopłat zależy od rodzaju nieruchomości oraz od stopnia energooszczędności domu czy mieszkania. Wynosi odpowiednio dla domów 30 tys. zł lub 50 tys. zł, a dla mieszkań 11 tys. zł lub 16 tys. zł. Kwota dopłat ma zminimalizować zwiększone koszty na zakup droższych materiałów niezbędnych do budowy energooszczędnej nieruchomości. Ważne jest to, że dopłata zastanie wypłacona po zakończeniu inwestycji i po audycie potwierdzającym energooszczędność. Program przewidziany jest na lata 2013-2018, przy czym wydatkowanie środków będzie możliwe do 2022 roku. Budżet wynosi 300 mln zł, przewiduje się, że wystarczy na budowę ponad 10 tys. nieruchomości. Jak realizacja programu wygląda w praktyce? Przeciętnie, a właściwie źle, bardzo źle. Do tej pory kredyt z dopłatą zaciągnęło 49 inwestorów. Przeznaczono na to 3,3 mln zł. Co istotne, 22 klientów już otrzymało dotację, co oznacza, że ich domy spełniają wymogi energooszczędności. Do programu zgłosiło się 320 inwestorów, ale tylko 150 projektów przeszło wstępną weryfikację. Najczęstsze przyczyny odrzucenia projektu to brak wymaganych obliczeń charakterystyki energetycznej czy projektu wentylacji mechanicznej. Eksperci twierdzą, że nie jest łatwo spełnić warunki programu. Wydaje się, że głównym winowajcą małej popularności programu są procedury. Na wstępnym etapie należy przejść przez weryfikację, którą przeprowadza uprawnio- REKLAMA ny weryfikator z listy. Obecnie jest 51 takich specjalistów w kraju. Po tej weryfikacji ubiegamy się o kredyt w wyznaczonych bankach m.in. BOŚ Bank, BZ WBK SA, Getin Noble Bank SA. Po wybudowaniu domu jeszcze raz poddajemy się kontroli weryfikatora. Jeżeli przejdziemy ją pomyślnie, to otrzymujemy dotację. Fachowcy są przekonani, że program niebawem ruszy z kopyta. Zainteresowanie nim będzie rosło wraz ze wzrostem świadomości klientów oraz… wzrostem kosztów energii koniecznej do utrzymania domów. Taki dom zapewni znacznie niższe koszty eksploatacyjne oraz znaczny wzrost wartości samej nieruchomości. Dobrze, że pojawił się pierwszy ogólnopolski instrument wsparcia dla klientów budujących energooszczędne domy. Najbliższe kilka lat da odpowiedź, czy warto skorzystać z programu. Wielkim dylematem inwestorów jest to, czy dopłaty są w stanie pokryć wzrost kosztów budowy takich nieruchomości. Wybór jak zwykle trudny: większe koszty budowy i niższe koszty eksploatacyjne w przyszłości czy może niższe koszty budowy dziś i w konsekwencji wyższe koszty codziennej eksploatacji jutro. Wszystkim życzę trafnych wyborów. Krzysztof Rzymski Dom i Ogród “Nowe Życie Olsztyna” nr 10 (133) 2014 13 Ostatni dzwonek W tym roku zimni ogrodnicy przyszli wcześniej i jest szansa, że nie będzie już przymrozków ani niskich temperatur. Możemy więc spokojnie sadzić pomidory, ogórki i inne dyniowate. Nie ma to jak smaczna mizeria z dużą ilością śmietany, ogóreczki małosolne na chlebie z masłem. Dlatego na naszych działkach nie powinno zabraknąć grządki, na której będą rosnąć ogórki. Ogórek należy do grupy warzyw dyniowatych. Pochodzi z Indii, gdzie początkowo rósł dziko, a potem przez długie lata był uszlachetniany. Dzięki żmudnym, długoletnim pracom hodowlanym mamy obecnie smakowite odmiany, doskonale znoszące różne warunki atmosferyczne, w tym i polskie. Jest to roślina ciepłolubna i siejemy ją dopiero w drugiej połowie maja. czych i wody. Podlewamy je dwa razy dziennie. Pilnujemy, aby nie było chwastów. Kiedy ogórki będą duże i za- gólnie w pierwszym okresie wzrostu. Dobrze jest przykrywać je na noc folią lub włókniną. Można też ogórki gruntowe uprawiać w tunelach foliowych, szklarniach czy inspektach. Jednym ze sposobów zapewnienia ciepła młodym Dobre stanowisko Jeżeli chcemy osiągnąć wysokie plony, musimy wybrać ogórkom dobrze nasłonecznioną grządkę w miejscu osłoniętym od wiatrów. Może to być róg naszego ogródka otoczony z dwóch stron płotem, przy którym posadzimy wiciokrzew, groszek pachnący czy inną roślinę pnącą. Osłoni nam ogórki od wiatrów. Stanowisko musi być dobrze odchwaszczone i obficie nawiezione obornikiem lub przelasowanym kompostem. Grządka powinna być dosyć duża, bowiem rośliny systematycznie rosną, zajmując swoimi łodygami sporo przestrzeni. Przed przystąpieniem do siewu ziemię należy obficie zlać wodą. Niektórzy sieją ogórki w rowkach co 60-80 cm. Ja wtykam co 20-30 cm dwa, trzy ziarenka, do dołka o głębokości 4-5 cm. Teraz jeden z najważniejszych etapów. Ogórki potrzebują dużo składników odżywREKLAMA Nawożenie Gdy krzaczki ogórków podrosną, dobrze jest zasilić je gnojówką z pokrzyw albo rozcieńczonym kurzym nawozem. Pamiętajmy, że ten nawóz jest bardzo ostry i dlatego płynny roztwór powinien postać kilka dni. Podczas podlewania starajmy się nie moczyć roślin. Ogórki można uprawiać w formie pnącej. W tym celu budujemy rusztowanie z siatki lub rozciągniętych między kołkami sznurków. Łatwiej podlewać te rośliny do samych korzeni. Rośliny szybciej obsychają, jest lepszy dostęp światła do owoców oraz łatwiejszy zbiór. Zbiór słonią całą ziemię na grządce, to zagłuszą chwasty. Pisałem już, że ogórki to rośliny ciepłolubne, a szcze- roślinkom jest przykrywanie ich obciętym butelkami (obcinamy dno). REKLAMA Ogórki szybko rosną, dlatego trzeba je na bieżąco zrywać. Na sałatę mogą być duże, do kiszenia średnie, a na korniszony raczej mniejsze. Rano zawsze będzie dużo malutkich, a wieczorem zamienią się w średnie, a na drugi dzień w duże. Odmiany wczesne powinny być przeznaczane przede wszystkim na sałatki, mizerie, ogórki małosolne, no i na korniszony. Odmiany późne nadają się na korniszony, ale owoce średnie są bardzo dobre do kiszenia. Wczesne, jeśli się je zakisi, są mniej trwałe. Duże, żółte ogórki przede wszystkim przeznaczamy na nasiona, gdy chcemy zrobić własne rozsady. Wysiew powinien odbyć się na podłoże torfowe w kwietniu w domu. Małe roślinki pikujemy do plastikowych pojemników i sadzimy w maju po zimnych ogrodnikach. Wiciokrzew jako osłona przed wiatrem Wiciokrzew pomorski, który wygląda jak zdrewniałe pnącze, należy do rodziny przewiertniowatych. Występuje w Europie zachodniej i południowej, także w Polsce. Ta roślina pnąca jest często uprawiana, głównie ze względu na silnie pachnące kwiaty. Jego czerwone, kuliste owoce są lekko trujące. W stanie dzikim w Polsce podlega ścisłej ochronie. REKLAMA Hodowlaną odmianę można sadzić niemal o każdej porze roku. Do kupienia dostępne są sadzonki. Możemy także uciąć już z rosnących krzaków kilka gałązek. Wsadzone do ziemi, puszczą korzenie. Można też posadzić całe krzaczki odcięte od dorosłej rośliny. Roślina bardzo ładnie oplata płoty. Rośnie nawet do kilku metrów. Kiedyś była często sadzona w celu ukrycia wojskowych budynków i urządzeń. Jest rośliną mało wybredną. Rośnie prawie na każdym stanowisku. Nie lubi tylko gleby bardzo suchej i kwaśnej. Jacek Panas 14 Dom i ogród “Nowe Życie Olsztyna” nr 10 (133) 2014 Rośliny lubią wodę Wody na działce nigdy nie jest za mało. Pamiętajmy, w okresie letnim przeważnie pada mało deszczu i rośliny cierpią na brak wody. Pierwszymi oznakami braku życiodajnego płynu są opadnięte i miękkie liście, przechodzenie koloru roślin w żółty, a gdy robią się suche, to znaczy, że niestety już zginęły. Podlewamy tylko rano i wieczorem. W dzień, kiedy jest gorąco, zimna woda może tylko poparzyć rośliny. Do podlewania najlepiej używać ciepłej wody. W tym celu powinniśmy mieć czarną 100-litrową beczkę. W ciągu dnia nagrzeje się w niej woda. Do takiej beczki można również dosypać czystego nawozu, ale wtedy musimy się pogodzić z tym, że nie będziemy mieli upraw ekologicznych. Powinniśmy lać wodę pod rośliny, ale jest to trudne i dlatego zróbmy sobie proste urządzenie. Na grządkach, w rzędach między roślinami, rozciągamy wąż ogrodowy z dziurkami. Pozwoli to nam na oszczędne podlewanie, w odpowiedni sposób (tylko pod liście) naszych upraw. Trawniki także należy często podlewać. Gdy zaczną żółknąć, to trudno będzie je uratować. Nie wolno do tego dopuścić. Do podlewania (rano i wieczorem) używamy zraszaczy, ale za to woda powinna lać się dosyć długo, około godziny. Stronę przygotował JP Każdy miłośnik balkonowych ogródków kwiatowych wie, że rośliny uprawiane w sztucznych warunkach wymagają częstego podlewania, racjonalnego nawożenia i pielęgnacji. Ziemia w doniczkach po jakimś czasie pokrywa się brzydką skorupą, z której wyrastają chwasty, i staje się podłożem do rozwoju grzybów. Balkonowy eden J est na to prosty sposób. Do poprawienia struktury podłoża użyjmy keramzytu. Jest to lekkie kruszywo, wyrabiane na gorąco z gliny, które idealne nadaje się do uprawy roślin w doniczkach. Można je także stosować na rabatkach. Do naszego balkonowego ogródka najlepsze będą granulki. Keramzyt jest lekki, wytrzymały i porowaty. Korzystnie wpływa na wzrost roślin. Spulchnia ziemię, zapewnia dopływ powietrza, utrzymuje stałą temperaturę oraz wilgotność podłoża. Chroni glebę przed przegrzaniem, wysuszeniem i przemarzaniem. Jest idealny do upraw ekologicznych, bo pozyskiwany jest z naturalnych, ilastych glin pęczniejących. Można go stosować wielokrotnie. Wielką zaletą keramzytu jest jego higroskopijność. Po podlaniu utrzymuje bardzo długo wodę, szczególnie gdy znajduje się na dnie doniczek czy pojemników. w jednym miejscu. Znacznie ciekawsze są pnącza jednoroczne, świetne zarówno do ogrodu, jak i na balkon. Co roku można aranżować nowe kompozycje, a rośliny da się uzyskać z nasion, które są do kupienia w każdym sklepie ogrodniczym. nącza jednoroczne, znakomite na zielone parawany, to między innymi asarina pnąca, fasolnik egipski, chmiel japoński czy fasola ozdobna. Natomiast gdy chcemy mieć ściankę z mnóstwem pachnących kwiatów, to powinniśmy posadzić tunbergię oskrzydloną, wilce, groszek pachnący lub nasturcję pnącą. Pnącza kwitną od początku czerwca do końca sierpnia. Musimy zapewnić im podpory. Sadzimy je na balkonie blisko balustrad, a jeżeli pojemniki z roślinami stawiamy koło ściany, to na niej powinny być powieszone sznurki, po których pnącza będą się wspinały. Należy często je podlewać i od czasu do czasu zasilać nawozem. P W miarę wysychania ziemi woda z granulek uwalnia się i jest wykorzystywana przez roślinę. Gdy posypiemy powierzchnię, powoduje zahamowanie wzrostu chwastów i nie pozwala na rozwój grzybów i pleśni, ponadto rośliny nie niszczą gryzonie i owady. Pnącza jak parawan Istnieje grupa roślin nadających się zarówno do ogrodu, jak i na balkon. Szybko rosną i dają różne możliwości ozdobnych układów. Można z nich konstruować ścianki, owijać nimi słupki, płoty oraz balustrady. Pnącza pozwalają stwarzać romantyczne zakątki wypoczynkowe w ogrodach i intymnie pachnące kąciki na balkonach. ybór roślin jest ogromny. Mamy w czym przebierać i wybierać. Można zdecydować się na pnącza wieloletnie, ale te nadają się głównie do ogrodu, bo rosną wiele lat W Kwitnący parawan REKLAMA Zadzwoniła do mnie zaprzyjaźniona Czytelniczka, pani Sylwia. – Cieszę się, że w waszej gazecie jest kącik ogrodniczy, chciałabym wszystkim Czytelnikom zaproponować trochę intymności – zaśmiałem się. – Nie! Nic z tych rzeczy. Chodzi mi o to, że na naszych balkonach jesteśmy widoczni z każdej strony, a ja nie cierpię plastykowych przesłonek czy firanek – ani podglądaczy. Dlatego od kilku lat urządzam pachnący kwiatowy parawan. Najlepiej do tego nadaje się pachnący groszek. Szybko rośnie. Tworzy piękną, zieloną ścianę, pełną kolorowych kwiatowych kieliszków. Nasiona kupuję w sklepie ogrodniczym. Na moim balkonie skrzynki ustawiam na posadzce. Nasionka sadzę co 8-10 centymetrów, w dobrze nawiezioną ziemię. Często podlewam. Już w czerwcu mogę w moim pięknym, małym ogródku opalać się i nikt mnie nie podgląda, a zapach kwiatów rozREKLAMA nosi się po całym mieszkaniu do końca sierpnia. Sadzę różne kolory groszku, a w rogach balkonu sieję dodatkowo słoneczniki. Gdy kwitną, cały czas obracają żółte kwiaty w kierunku słońca, a w moim ogródku jest jego pod dostatkiem. Patrząc z dołu budynku, mój balkon wygląda jak ogrody Semiramidy. – Dziękują za wspaniałą radę. Mam nadzieję, że nasi Czytelnicy wezmą ją pod uwagę, a ich balkonowe ogrody będą równie piękne. Ślady przeszłości “Nowe Życie Olsztyna” nr 10 (133) 2014 15 Jak Pawełek historię Olsztyna poznaje Nieraz już pisałem, że nasz redakcyjny miłośnik historii Jacek Panas lubi mnie zaskakiwać. Zdarzało się, że budził mnie w nocy, mówiąc, że ma ciekawe miejsce do opisania. Kiedyś nad ranem zaprosił mnie do Lasu Miejskiego, żebym zobaczył stado dzików, które buchtowało w lesie. Innym razem zaprosił mnie na piwo, po to tylko, żeby opowiedzieć mi ciekawą historię o morderstwie popełnionym w latach sześćdziesiątych na cmentarzu żydowskim w Olsztynie. Początek tamtego tragicznego zdarzenia miał miejsce w tatarskim barze, który przez miejscową elitę był nazywany Pod Koniem. Tych miejsc już nie ma, bo Olsztyn z roku na rok zmienia swoje oblicze. Jacek powtarza, że czasy powojenne to mało znana część historii miasta. Wiele razy czekałem na autobus na przystanku przy ulicy Szrajbera. Z opowiadań Jacka wiem, że to miejsce jeszcze 30 lat temu wyglądało inaczej. Ostatnio, kiedy zapłaciłem mandat za przechodzenie w niedozwolonym miejscu koło Villi Beyer, pomyślałem o Jacku, którego zamierzałem zapytać, czy ma dla mnie jakąś ciekawą historię. I ponownie mój kochany redaktor mnie zaskoczył! W skrzynce internetowej znalazłem od niego wiadomość, która zaczynała się od słów: „Pawełku! Śniło mi się, że interesowałeś się zabudową ulicy Szrajbera, byłeś ciekawy, jak wyglądała przed twoimi urodzinami. Postanowiłem więc przesłać gotowy materiał o Villi Beyer. To jest ten budynek na rogu ulic Knosały i Szrajbera, w którym teraz mieści się bank. Zawierucha II wojny światowej oszczędziła budynek, ale ówczesne ludowe władze zamierzały go zburzyć. Uważano, że jest pamiątką po przedwojennych fabrykantach. Planowano w tym miejscu wybudować biurowiec Powszechnej Organizacji „Służba Polsce”. Wycofano się z tego pomysłu, gdy w 1950 roku w Olsztynie utworzono oddział Towarzystwa Przyjaźni Polsko-Radzieckiej. Uroczystego otwarcia dokonał ówczesny REKLAMA wojewoda Mieczysław Moczar. Ta organizacja użytkowała budynek do 1977 roku, kiedy cały plac Roosevelta, ulice Niepodległości i Szrajbera były przebudowywane pod nowy układ komunikacyjny. Zamierzano ponownie zburzyć willę, aby poszerzyć jezdnię. Tym razem uratował ją profesor Wiktor Zin, który udowodnił, że jest to perełka przedwojennego budownictwa willowego i trzeba ją uznać za zabytek, co też uczyniono w 1989 roku. Teraz dwa słowa o samym budynku. Ma bardzo interesujący kształt, dlatego kiedyś nazywano go cerkiewką, a później po prostu TPPR-em. Wzniesiono go prawdopodobnie na przełomie 1894 i 1895 roku z czerwonej cegły na nieregularnym planie. Obiekt posiada spadzisty dach, użytkowe poddasze oraz bardzo rozbudowane piwnice. W jednym rogu, od ulicy Szrajbera, usytuowana jest nieregularna wieżyczka, REKLAMA która upodabnia willę do małego zamku. Boczne elewacje przyozdobione są elementami w postaci opasek oraz okien zwieńczonych profilowanymi frontonikami i fryzami. Dach na brzegach jest zdobiony metaloplastyką. Teraz wnętrza zostały zaadaptowane na potrzeby banku. Gdy jeszcze istniał TPPR, chodziłem do istniejącego tam kina. Pamiętam, że wystój wnętrza był bardzo skromny, a sala kinowa była nie- duża, prawdopodobnie stworzona z dwóch pomieszczeń. Na początku lat sześćdziesiątych mieściła się tam jeszcze kawiarenka na werandzie. Przez krótki czas siedzibę w tym miejscu mieli dziennikarze, później przenieśli się na ulicę Dąbrowszczaków, a następnie do nowo wybudowanej siedziby przy ulicy Mickiewicza. Willę wybudował Louis Beyer jako swój dom mieszkalny. Był najbogatszym przedsiębiorcą Olsztyna, posiadał odlewnię żeliwa, zakłady metalowe i fabrykę maszyn. W 1886 roku przedsiębiorstwo zlokalizowane przy obecnej alei Niepodległości zniszczył ogień. Odbudowano je, ale podczas II wojny światowej zniszczyła je ponownie. W wilii, aż do zajęcia jej przez żołnierzy Armii Czerwonej, mieszkała rodzina Beyerów. Niedaleko willi, w kierunku Łyny, zlokalizowano duREKLAMA ży schron przeciwlotniczy, do którego prawdopodobnie prowadziło wejście z piwnic budynku. Na zdjęciu widać willę, nieco dalej jednopiętrową kamieniczkę. Za nią mieściły się pawilony handlowe i stacja benzynowa, których już nie ma. Ten budynek z lewej to starostwo powiatowe. Budynek został zniszczony w 1945 roku, potem został odbudowany na potrzeby izby skarbowej. Później mieścił się tam urząd powiatowy i redakcje olsztyńskich gazet: „Panoramy Północy”, „Gazety Olsztyńskiej”, „Warmii i Mazur” oraz cenzura. Teraz pomieszczenia użytkuje UWM. Most Wilhelma nad Łyną, na którym stoją ludzie, początkowo był drewniany, potem żelazny i w końcu betonowy. W najbliższym czasie ma zostać rozebrany i wybudowany od nowa”. Na tym się kończy wiadomość od Jacka Panasa, którą państwu przekazał Pawełek 16 “Nowe Życie Olsztyna” nr 10 (133) 2014 reklama Kariera w branży medycznej łatwiejsza niż kiedykolwiek Stały rozwój rynku usług medycznych w Polsce i w innych krajach europejskich powoduje, że w wielu dziedzinach wciąż brakuje fachowców – szkoły i uczelnie nie nadążają z dostarczaniem odpowiedniej liczby absolwentów. Zmiany w polskim systemie edukacji spowodowały, że już po roku nauki można mieć uprawnienia do wykonywania zawodu o bardzo atrakcyjnym poziomie wynagrodzenia i szerokich możliwościach rozwoju. Ciekawą propozycją jest zawód technika masażysty. Osoba posiadająca uprawienia do pracy w tym zawodzie może liczyć na zatrudnienie np. w salonach SPA, klubach sportowych, sanatoriach, centrum fitness, klinikach rehabilitacyjnych, luksusowych hotelach itd. Oczywiście istnieje także możliwość założenia własnej działalności i samodzielnego pozyskiwania pacjentów. Przy odpowiedniej liczbie poleceń ze strony zadowolonych klientów realne są zarobki więcej niż zadowalające. Karierę w tym zawodzie można rozpocząć, zdobywając upraw- nienia podczas 2 lat nauki w szkole policealnej. Równie interesującą propozycją jest zawód opiekuna medycznego. Absolwent tego kierunku jest stale poszukiwany do pracy w klinikach, domach opieki, centrach rehabilitacyjnych lub jako prywatny opiekun osoby starszej. W chwili obecnej na rynku pracy w Polsce brakuje kilkudziesięciu tysięcy osób z uprawnieniami do wykonywania tego zawodu, co powoduje, że absolwent może przebierać w atrakcyjnych ofertach. W związku ze starzeniem się społeczeństw europejskich, warto rozważyć kontynuowanie kariery za granicą. Osoby, które nie przepadają za bezpośrednim kontaktem z klientem, powinny rozważyć zawód technika farmaceutycznego. Już po dwóch latach nauki w szkole policealnej można korzystać z szerokich możliwości zatrudnienia, tak w kraju, jak i za granicą. Wbrew pozorom, absolwent kierunku nie musi podejmować pracy w aptece. Najciekawsze perspektywy dotyczą zatrudnienia w firmach produkujących żywność, leki i suplementy diety. Absolwenci szkół policealnych zyskują tu dodatkową przewagę, ponieważ są w stanie wejść do branży w ciągu dwóch lat, w odróżnieniu od studentów farmacji, którzy potrzebują na to prawie trzy razy więcej czasu. Łatwo przewidzieć, że kto wejdzie na ten rynek szybciej, ten osiągnie większą korzyść. Szukając dla siebie odpowiedniego zawodu, należy zadbać o wybór właściwej szkoły. Najlepszą inwestycją jest powierzenie losów swojej kariery instytucji z wieloletnim doświadczeniem. Kurtyna w górę “Nowe Życie Olsztyna” nr 10 (133) 2014 17 Absolwent Wydziału Sztuki UWM. Rzeźbiarz, malarz, animator lokalnego ruchu plastycznego. Autor kilku indywidualnych wystaw. Jest także organizatorem krajowych i międzynarodowych plenerów rzeźbiarskich i malarskich. Na co dzień zajmuje się plastyczną edukacją dzieci i młodzieży. Jego podopieczni zyskują sławę i uznanie także poza granicami naszego kraju. Józef Mika – rzeźbiarz jest jak saper Chociaż mieszkasz poza Olsztynem, często można spotkać Cię w stolicy Warmii i Mazur, zwłaszcza w olsztyńskim radiu, gdzie swego czasu prowadziłeś plastyczny konkurs. Na czym polegał? Chodziło o odgadnięcie tytułu obrazu. Opowiadałem, jak wygląda, nie zdradzając nawet autora dzieła. Po paru minutach, kilku wejściach, ludzie dzwonili do radia i odgadywali tytuł oraz nazwisko autora. Zawsze główną nagrodą była moja praca – akwarelowa lub pastelowa. Program cieszył się dużą popularnością, pomógł mi w dalszym artystycznym rozwoju poprzez malarstwo i rzeźbę. Prowadziłem go wspólnie z Piotrem Bałtroczykiem. Trwało to prawie dwa lata. Twoje związki z Olsztynem zaczęły się jednak nieco wcześniej. Jesteś absolwentem Wydziału Sztuki Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego. Co dały Ci te studia? Studia nauczyły mnie innego spojrzenia na sztukę. Dzięki temu mogę malować obrazy bardziej dojrzałe i profesjonalne. Teraz w malowaniu obrazów szukam przetworzenia realizmu, własnej interpretacji, własnego tworzenia w malarstwie i rzeźbie. W ten sposób mogę wpajać profesjonalną sztukę swoim uczniom. Poznałem również wielu interesujących ludzi, z którymi kontakt utrzymuje do dziś. REKLAMA Jak zaczęła się Twoja pasja, która z czasem przeszła w zawód? Dużo pracujesz z dziećmi i młodzieżą. Czy trafiłeś na jakieś plastyczne talenty? Może to zabrzmi śmiesznie, ale wszystko zaczęło się podczas wypasania krów. Aby umilić sobie czas, zacząłem malować i rysować, miałem wtedy 12 lat. Po maturze byłem zapraszany przez Wojewódzki Dom Kultury w Olsztynie na wojewódzkie plenery malarskie. Uczestniczyłem w 20 takich plenerach. Z czasem postanowiłem, że pójdę na studia, a po ich ukończeniu zacząłem zajmować się malarstwem oraz rzeźbą zawodowo. Przez te lata brałem i biorę udział w wielu wystawach w różnych miastach Polski. Specjalizujesz się w dużej rzeźbie plenerowej. Wykonanie takiego eksponatu zajmuje chyba sporo czasu? Oczywiście, nie mogło być inaczej. W sumie jedenaścioro moich wychowanków jest już po akademiach sztuk pięknych. Każdy z nich realizuje się w sztuce, robiąc wystawy w Polsce i za granicą. Aktualnie pod moją opieką jest duża grupa plastyczna w Gminnym Ośrodku Kultury i Sportu w Pilniku, która zapowiada się obiecująco. Każdy uczeń coś w sobie ma, tylko trzeba nim odpowiednio pokierować i zachęcić. Czy rzeźbiarz oprócz wyobraźni, która jest niezbędna w sztukach plastycznych, musi mieć jeszcze jakieś predyspozycje? Wygląda to mniej więcej tak. Mamy duży kloc drewna o długości ok. 2,5 metra i ważący prawie tonę, i z tego trzeba wydobyć postać. To wymaga siły fizycznej oraz wysiłku intelektualnego. Zawsze muszę do pomocy brać wielu ludzi, aby taką rzeźbę przekręcić bądź przestawić. Wykonanie rzeźby trwa około 2 miesięcy. Moje prace zazwyczaj przedstawiają ważne postacie historyczne. powe, ponieważ jest miękkie i można dłutem swobodnie manewrować i wydobywać różne formy. W lipie rzeźbi się stosunkowo szybko. Twardym materiałem są natomiast drzewa owocowe: wiśnia, grusza. W takim drewnie rzeźbi się zazwyczaj małe postacie i można wykonywać jakieś drobiazgi. Czy każdy rodzaj drzewa nadaje się do wykonania rzeźby, od czego to zależy? Od dawna fascynuje mnie rzeźba monumentalna i ona mnie artystycznie pochłania. Dotychczas wyrzeźbiłem m.in. Tadeusza Płoskiego, który stoi przy Szkole Pod- Najlepszym materiałem do rzeźbienia jest drewno li- Nie lepiej jest rzeźbić figurki, które można potem sprzedać turystom? stawowej w Kłębowie, Józefa Piłsudskiego, który został umiejscowiony przy Zespole Szkół w Rogożu oraz Ignacego Krasickiego i płaskorzeźbę z twarzami dawnych mieszkańców Lidzbarka Warmińskiego. Nie lubię małych form. Czasem mam zamówienia na duże rzeźby, na których mogę trochę zarobić. Kilka takich już sprzedałem. Jesteś laureatem Lauru Złotej Dziesiątki w plebiscycie „Gazety Olsztyńskiej”, czy to Twoje jedyne trofeum? Na razie tak, ale najlepszym wyróżnieniem są wernisaże moich podopiecznych, REKLAMA którzy mają już duże osiągnięcia w rzeźbie i malarstwie. Grzegorz Gwiazda (rzeźba) to dziś już sława światowa, Jerzy Szumczyk kończy Akademię Sztuk Pięknych w Gdańsku. Swego czasu było o nim głośno z powodu kontrowersyjnej rzeźby przedstawiającej rosyjskiego żołnierza gwałcącego ciężarną kobietę. Katarzyna Miściur ukończyła Akademię Sztuk Pięknych we Wrocławiu. Emil Sybicki jest absolwentem Wyższej Szkoły Plastycznej w Toruniu. Wielu moich uczniów studiowało i studiuje na Wydziale Sztuki UWM w Olsztynie. Wszyscy robią wystawy i pracują na swój własny dorobek w sztuce. Przede wszystkim musi posiadać silną rękę, bo to jest jednak ciężka praca fizyczna i intelektualna. Musi też wiedzieć, które detale odrzucać z drewna, bo rzeźbiarz jest jak saper. Nie może się pomylić. Trzeba znać anatomię, proporcję, budowę człowieka. W rzeźbie jest tylko wynik ujemny. Odrzucanie wiórów z kloca. Dodawanie ich jest już nierealne. Inicjujesz wystawy i plenery rzeźbiarsko-malarskie, również międzynarodowe. Wszystko jest na Twojej głowie czy ktoś Ci pomaga? Zazwyczaj daję radę sam, ale pomagają mi różne instytucje i zawsze znajdują się ludzie, którzy nie odmówią pomocy. Andrzej Zb. Brzozowski 18 “Nowe Życie Olsztyna” nr 10 (133) 2014 rozmaitości REKLAMA Kino BARAN 21.03 – 20.04 W najbliższy weekend uda Ci się tanio zatankować samochód. Jeżeli kupisz więcej niż 200 litrów, dostaniesz talon na kawę i masz szansę wygrać breloczek do kluczy, jeżeli kupisz wycieraczki. BYK 21.04 – 20.05 W sprawach zawodowych stawiaj na rozwagę i rozsądek. W sprawach sercowych nie pozwalaj sobie na całkowite rozmarzenie, a przynajmniej nie trać od razu głowy. Może Ci się jeszcze przydać. BLIŹNIĘTA 21.05 – 21.06 Na wielkie zmiany jak na razie się nie zanosi, ale rzetelna, wydajna, dobrze zorganizowana i uczciwa praca zostanie z pewnością w końcu wynagrodzona. Tak powinno być. Przynajmniej teoretycznie. RAK 22.06 – 22.07 Nie wdawaj się w dyskusje polityczne. Obserwuj, słuchaj i przytakuj. Nie narażaj się. Swoje poparcie lub dezaproREKLAMA batę wyrazisz podczas najbliższych wyborów. Chyba że to Ciebie będą wybierali. LEW 23.07 – 23.08 Pora wyrzucić z terminarza sprawy, do których nie masz serca. Nie obiecuj sobie, że załatwisz je w przyszłym tygodniu. Jeden tydzień tak naprawdę nie zbawi ani Ciebie, ani żadnego z Twoich wierzycieli. PANNA 24.08 – 23.09 Jeżeli w niedzielę rano ktoś zadzwoni do Twoich drzwi, nie wstawaj. Pewnie przywieźli ziemniaki. Jeżeli znowu zadzwoni, nie wstawaj. Pewnie sąsiadka. Jeżeli zadzwoni po raz trzeci, wstań. Twój mąż zapomniał kluczy. WAGA 24.09 – 23.10 Będą liczne i konkretne okazje do zawodowych osiągnięć. Łap okazje. Mogą się nie powtórzyć. Musisz tylko mieć oczy i uszy otwarte. Postaraj się nie szastać pieniędzmi, zwłaszcza że nie są Twoje. SKORPION 24.10 – 22.11 Nie daj się sprowokować. Kłótnia z żoną przysporzy Ci tylko nowych wydatków. Przecież to Ty będziesz musiał w końcu ją przeprosić. I jak zwykle jedynym argumentem będzie mały, gustowny prezencik. STRZELEC 23.11 – 21.12 Korzystny czas na załatwianie spraw wymagających rozmachu. Tempo działania może zaskoczyć nawet Ciebie samego. Gdyby pojawiły się wątpliwości, nie daj im dojść do głosu. Skorzystaj z porady laryngologa. zaprasza „Listonosz Pat i wielki świat” Sympatyczny listonosz Pat z małego, spokojnego miasteczka zapragnie wziąć udział w niezwykle popularnym telewizyjnym show „Mam talent!”. Czeka go więc KOZIOROŻEC 22.12 – 20.01 Przy odrobinie ostrożności ominą Cię poważniejsze tarapaty. Nie pozwalaj sobie na roztargnienie. Pilnuj notesu, portfela i klucza. Najlepiej, jeżeli dasz to komuś na przechowanie. Tylko zapisz sobie, komu dałeś. WODNIK 21.01– 19.02 Możesz zdecydować się na poważniejsze zakupy, a także zaryzykować śmielsze zmiany w swoim wyglądzie. Zwróć jednak uwagę, aby były one śmielsze, nie śmieszne. To dość istotna różnica. RYBY 20.02 – 20.03 W pracy pora rozwinąć skrzydła. Twoje szare komórki prezentują imponującą formę. Jeśli utrzymasz tempo pracy, to doczekasz się finansowych efektów. Oby ich tylko nie zaprzepaściła kontrola z izby skarbowej. Redakcja zastrzega sobie prawo do unieważnienia horoskopu, bez podania przyczyn! AZB wyprawa do wielkiego miasta, do zwariowanego świata gwiazd i telewizyjnych osobowości. Będzie to wielka i niebezpieczna przygoda. Na szczęście jak zwykle może liczyć na swoich przyjaciół z rodzinnego miasteczka oraz swawolnego kota Jessa. Dzięki nim odkryje, że od sławy i kariery cenniejsza jest grupa bliskich osób, z którymi nigdy nie można się nudzić. Aby dostać jeden z ośmiu biletów na dowolny film 2d grany od poniedziałku do czwartku, należy wysłać SMS z uzasadnieniem, dlaczego właśnie do Ciebie ma trafić bilet, pod numer 7148 o treści „zycie1. treść uzasadnienia” Koszt SMS-a to 1,23 zł z VAT. „Czarnoksiężnik z Oz: powrót Dorotki” Chociaż od powrotu Dorotki z Oz minęła zaledwie chwila, na dziewczynkę czeka już kolejna przygoda. Wezwana przez przyjaciół – Stracha na Wróble, Tchórzliwego Lwa i Blaszanego Drwala, ponownie przenosi się do zaczarowanej krainy. Na miejscu odkrywa, że pod jej nieobecność władzę nad Oz przejął brat Złej Czarownicy z Zachodu – złośliwy i przebiegły Błazen. Jedyną osobą zdolną powstrzymać REKLAMA złoczyńcę jest Dorotka. Aby tego dokonać, dzielna dziewczyna będzie musiała udać się REKLAMA rozmaitości “Nowe Życie Olsztyna” nr 10 (133) 2014 19 REKLAMA O królewnie Wełence W miasteczku, na ryneczku, pośród pachnących kwiatów, świeżych warzyw i owoców królewicz Kłębuszek szuka swej królewny. Dawno temu stara czarownica poplątała wszystkie nici, zagmatwała losy bajkowych bohaterów. Mimo że wciąż są obok siebie, to jednak nie mogą się odnaleźć. Bajka O królewnie We- łence powstała z inspiracji baśnią Marii Krüger „Apolejka i jej osiołek”. To opowieść o miłości, która pokonuje wiele przeciwności. To udziana na drutach bajka o poszukiwaniu szczęścia i bliskości. Bo przecież trudno żyć w pojedynkę, we dwoje jest weselej, a każdy zły czar pryska, gdy się kocha i jest się kochanym. Spektakl grany jest w konwencji żywoplanowo-lalkowej. Ubarwiają go wpadające w ucho piosenki, a wykonana z włóczki scenografia pobudza dziecięcą wyobraźnię. Reżyserem sztuki jest wieloletni dyrektor Teatru Animacji w Poznaniu, znany olsztyńskiej publiczności jako twórca pełnego humoru spektaklu Szałaputki. Pozostałych twórców przedstawienia znamy z realizacji Koziołka Matołka, którego przygody mogliśmy śledzić na naszej scenie od 1997 r. Aby dostać jeden z trzech PODWÓJNYCH biletów do Teatru Lalek, należy wysłać sms z uzasadnieniem, dlaczego właśnie do Ciebie ma trafić bilet, pod numer 7248 o treści „zycie3. treść uzasadnienia” Koszt sms-a to 2,46 zł z VAT. REKLAMA Terry Pratchett Para w ruch Najnowsza powieść z cyklu Świat Dysku! Ku zaskoczeniu Patrycjusza, lorda Vetinariego, w Ankh-Morpork pojawia się nowy wynalazek – wielka i hałaśliwa machina, wykorzystująca potęgę wszystkich czterech żywiołów: ziemi, powietrza, ognia i wody. A że to Ankh-Morpork, już wkrótce ściąga tłumy zachwyconych gapiów; niektórzy wcześniej dostrzegli ducha czasów i przybywają uzbrojeni w notesy i płaszcze przeciwdeszczowe. Moist von Lipwig nie należy do miłośników ciężkiej pracy. Oczywiście, kierując Urzędem Pocztowym, Królewskim Bankiem i Mennicą wnosi swój wkład, ale polega on głównie na słowach. A słowa na szczęście nie są zbyt ciężkie i rzadko wymagają smarowania. Jednakże Moist bardzo lubi pozostawać przy życiu, co sprawia, że nowa oferta Vetinariego jest trudna do odrzucenia... REKLAMA 20 Porady “Nowe Życie Olsztyna” nr 10 (133) 2014 Stronę przygotował Mirosław Rogalski Nawet, gdy kredyt żyrują dwie, trzy osoby, bank zwraca się najczęściej o spłatę zaległości do jednego żyranta. Nieszczęśnik musi płacić raty, a na drodze sądowej dogadywać się z pozostałymi żyrantami. Warto pamiętać, że poręczając komuś kredyt, sami sobie obniżamy zdolność kredytową. Tak jest nawet wówczas, gdy osoba zaciągająca kredyt sumiennie go spłaca. Nie pozostajemy jednak sami z dylematem – poręczyć czy nie poręczyć. Przy ważnych umowach kredytowych bank wymaga, by żyrant przybył do banku z żoną, która swym podpisem wyrazi zgodę na zastawienie wspólnego z mężem majątku. Żona może nie mieć czasu, dzięki czemu kandydat na żyranta ma szansę wymigać się od składania podpisu, który mógłby przysporzyć niespodziewanych kłopotów. Cudze raty, same straty Renta rodzinna, szczęście w nieszczęściu Bycie żyrantem nie zawsze kończy się dobrze. Spłacanie cudzych długów to żadna przyjemność, a niekiedy spore kłopoty. Zaczynają się one wtedy, gdy osoba, której podżyrowaliśmy kredyt, popada w tarapaty i przestaje spłacać raty. Niestety, podpisu nie da się cofnąć. Nieszczęście polega na tym, że najczęściej o nowej sytuacji żyrant nie dowiaduje się bezpośrednio od osoby, której pomógł. Wiadomość dociera doń pośrednio, w sposób urzędowy, tzn. otrzymuje pismo z pieczęcią banku. Bank czyni to bez skrupułów, bo to łatwy sposób, niewymagający sądowego ściągania należności i komorniczego zajmowania majątku. Bank, na spłatę cudzego długu, ściągnie należne pieniądze od żyranta, a dopiero ten na drodze sądowej może latami domagać się zwrotu gotówki. W ten oto sposób ludzie, którzy ufają innym, bardzo często tracą przyjaciół, znajomych, a nawet bliskich krewnych. Renta rodzinna przysługuje przede wszystkim niepracującej wdowie po śmierci męża (musi mieć ukończone 50 lat), pozostającej bez odpowiednich środków do życia. Renta rodzinna przysługuje też niepełnoletnim do 16 lat oraz uczącym się dzieciom do 25 lat. Niekiedy również rodzicom zmarłego, gdy byli na jego wyłącznym utrzymaniu. Oczywiście renta taka przysługuje także wdowcom, jednak – z wiadomych względów – niewielu mężczyzn z takiej możliwości korzysta. Rentę rodzinną otrzymuje się po zmarłym, który w chwili śmierci miał prawo do emerytury lub renty albo pobierał świadczenie przedemerytalne. Nie ma renty rodzinnej po niepracują- REKLAMA REKLAMA cym lub zatrudnionym na czarno. Nie przysługuje osobom w wolnym związku, choćby były ze sobą przez całe życie. Po rozwodzie także nie ma szans na jej otrzymanie. Wysokość przysługującej rodzinie kwoty jest zależna od liczby osób, które będą pobierały rentę. Jedna osoba otrzymuje 85% świadczenia, jakie otrzymywał za życia zmarły. Dwie osoby – 90 procent, trzy i więcej – 95 procent. Podział tej kwoty komplikuje się w przypadku posiadania przez zmarłego dzieci z poprzedniego małżeństwa lub nieślubnych dzieci. Kontrola na chorobowym Na druku L4 oznacza się, czy chory musi leżeć czy może chodzić. Należy liczyć się z tym, że ZUS lub zakład pracy skontroluje sytuację. Wykorzystywanie zwolnienia lekarskiego niezgodnie z jego celem może spowodować utratę zasiłku chorobowego. „Musi leżeć” oznacza, że chory leży w łóżku, również pod koniec choroby, nawet gdy poczuje się dużo lepiej. Na nic zda się tłumaczenie, że na chwilę opuścił piernaty i wyskoczył po bułkę. „Może chodzić” oznacza chodzenie na zabiegi, ewentualnie po zakupy, ale oznacza poruszanie się z pewnymi ograniczeniami. Nie wypada w tym czasie zająć się myciem samochodu lub robieniem generalnych porządków. Zapracowanemu rekonwalescentowi zasiłek przepada i kwita. Dodatkową konsekwencją może być utrata pracy, i to ze skutkiem natychmiastowym. Pracodawca może uznać, że kopanie ogródka podczas zwolnienia lekarskiego jest naruszeniem obowiązków pracowniczych. Wypadek bez obowiązkowego OC Lepiej takich zdarzeń unikać, bo wiąże się to ze sporymi kłopotami. Pół biedy, gdy wypadek spowoduje właściciel samochodu. Sam sobie nawarzył piwa. Gorzej, gdy stłuczkę spowoduje ktoś inny, na przykład brat właściciela. Na nic tłumaczenie, że nie wiedział o niezapłaconym OC. Sprawy potoczą się same. Na początek koszty spowodowane kolizją pokryje poszkodowanemu Ubezpieczeniowy Fundusz Gwarancyjny. Potem wszystkie wydatki zostaną ściągnięte co do złotówki. Fundusz obciąży właściciela pojazdu, bo musiał wiedzieć, że ma nieopłacone OC, a także niedoinformowanego kierującego. Przed złapaniem za kierownicę i wyjechaniem na drogę powinien bowiem sprawdzić, czy ubezpieczenie OC jest aktualne. sport “Nowe Życie Olsztyna” nr 10 (133) 2014 21 Grand Prix w Olsztynie Wielkie pływanie w Aquasferze Kolejne wielkie imprezy sportowe odbędą się w olsztyńskiej Aquasferze. Najpierw, 24-25 maja, będziemy mogli śledzić rywalizację z cyklu Grand Prix Polski, zaś dwa tygodnie później zmagania sportowców podczas mistrzostw kraju. Udział w nich zapowiedziały największe gwiazdy polskiego pływania. Oddana do użytku w marcu 2012 roku Aquasfera stała się niemal od razu areną największych zawodów pływackich w Polsce. Już dwa miesiące po jej otwarciu zorganizowano tam Grand Prix Polski oraz mistrzostwa kraju. Stało się tak za sprawą Polskiego Związku Pływackiego, który powierzył stolicy Warmii i Mazur organizację tych imprez. Okazało się, że miasto oraz Ośrodek Sportu i Rekreacji wywiązały się z tego zadania znakomicie. Stąd już trzeci raz z kolei będziemy mogli podziwiać rywalizację najlepszych pływaków w naszym kraju. Andrzej Kowalski, prezes Polskiego Związku Pływackiego, powiedział: – Aquasfera to piękny, nowoczesny i funkcjonalny obiekt. Zawodnicy czują się tutaj znakomicie. Pozytywna reakcja na organizację zawodów w Olsztynie sprawiła, że postanowiliśmy kolejny raz zlecić miastu organizację tych wielkich imprez. Dla Olsztyna jest to duże wyróżnienie. Miasto, które buduje infrastrukturę sportową, rekreacyjną i turystyczną, jest pod tym względem coREKLAMA raz bardziej widoczne w kraju. To doskonała promocja i szansa na polepszenie obrazu Olszyna w Polsce. Prezydent miasta Piotr Grzymowicz poinformował nas: – Nie ukrywam, że staramy się stworzyć jak najlepsze warunki do uprawiania sportu i aktywnego wypoczynku. Robimy to z myślą o mieszkańcach miasta, jak i gościach, których w ten sposób chcemy zachęcić do odwiedzenia Olsztyna. Prezydent podkreślił, że dobra fama o organizacji zawodów i coraz lepszej infrastrukturze przynosi widoczne efekty. Do Olsztyna przyjeżdżają na zgrupowania zawodnicy z całej Polski. W Aquasferze trenują sportowcy we wszystkich kategoriach wiekowych. Wraz z nimi przyjeżdżają trenerzy, działacze i inne osoby towarzyszące. Piotr Grzymowicz dodał: – To ma także wymierny aspekt goREKLAMA spodarczy. Ci ludzie zostawiają tutaj pieniądze, które trafiają do przedsiębiorców, a w pośredni sposób zasilają budżet miasta. Liczę, że podczas takich zawodów i zgrupowań goście pozostawiają w Olsztynie rocznie około miliona złotych. Jak zapewnia Jerzy Litwiński, dyrektor Ośrodka Sportu i Rekreacji w Olsztynie, który jest głównym organizatorem tego rodzaju zawodów, wszystko będzie dopięte na ostatni guzik: – Aquasfera jest wyposażona w funkcjonalny i najlepszej jakości sprzęt pomagający w organizacji imprez sportowych na taką skalę. Obsługują go doświadczeni i znakomicie przygotowani do wszelkiego rodzaju prac pracow- REKLAMA REKLAMA nicy ośrodka. Aquasfera powstała nie tylko z myślą o mieszkańcach miasta, regionu i gości. Istnieje także po to, żeby na basenie tzw. olimpijskim odbywały się zawody sportowe przez wielkie „S”. Przyznanie nam po raz trzeci organizacji takich imprez świadczy o tym, że idziemy w dobrym kierunku. Zawody z cyklu Grand Prix Polski odbędą się 24 i 25 maja. Zobaczymy w nich wielu znakomitych pływaków. Część z nich przyjechała do Olsztyna wcześniej i tutaj trenuje przed zawodami. Na pewno wielu z nich pozostanie w stolicy Warmii i Maur do czerwcowych mistrzostw Polski seniorów. Dla kibiców będzie to nie lada gratka. Otóż 5 czerwca w olsztyńskiej Aquasferze oficjalnie zakończy swoją sportową karierę mistrzyni olimpijska z Aten – Otylia Jędrzejczak! (r) 22 sport “Nowe Życie Olsztyna” nr 10 (133) 2014 REKLAMA Rosną siatkarskie kadry Jeśli chcemy ekscytować się rozgrywkami siatkarskimi na poziomie ekstraklasy, to należy najpierw wyszkolić dobrych zawodników. Na owocną pracę z młodzieżą nie mogą narzekać w Iławie oraz w Olsztynie. W Iławie postawiono na siatkówkę dziewcząt. Pierwsze efekty tej pracy już widać. Kadetki Zryw-Volley zajęły czwarte miejsce w turnieju finałowym mistrzostw Polski. To olbrzymi sukces zespołu, który jest prawidłowo prowadzony przez ekipę szkoleniową. Przed dwoma laty iławianki zdobyły brąz MP w kategorii młodziczek. Tym razem medalu nie było, lecz Zryw pozostawił po sobie bardzo dobre wrażenie. Szkoda, że w Olsztynie siatkówka dziewcząt praktycznie nie istnieje. Prób reaktywowania kobiecej siatkówki było kilka, lecz wysiłki okazały się bezskuteczne. Może więc warto zasięgnąć rady u iławskich partnerów? Przecież czerpanie z dobrych wzorów nie przynosi ujmy! Równie dodrze zaprezentowali się podczas turnieju finałowego kadeci AZS UWM Wojmex Olsztyn. Podopieczni trenera Macieja Rejznera zajęli czwartą lokatę. Natomiast Jakub Kochanowski został uznany za najlepszego atakującego zawodów. Oby z tej mąki powstał dobry chleb. Skład AZS UWM Wojmex Olsztyn: Piotr Szostek, Jakub Kochanowski, Paweł Rutecki, Kacper Czebatul, Tomasz Koziatek, Kamil Michalczyk, Bartosz Brzeski, Michał Ostaszyk, Hubert Jankuniec, Łukasz Guzewicz, Karol Redyk, Michał Sadowski i Artur Hatle. WAD REKLAMA Indykpol AZS Olsztyn kompletuje skład Jest Słowak... i kto jeszcze? Siatkarze Indykpolu AZS zajęli w zakończonym niedawno sezonie piąte miejsce. To najlepszy wynik olsztynian od kilku lat. Daje im to prawo udziału w europejskim Challenge Cup. Jednak w nowym sezonie trener Krzysztof Stelmach będzie prowadził drużynę po dość znacznych roszadach kadrowych. Olsztyńscy kibice mają jeszcze w pamięci problemy klubu. Przez kilka lat, głównie z powodów finansowych, akademicki klub nie mógł przebić się do krajowej czołówki. Czarę goryczy dopełniły sezony, w których olsztynianie zajmowali ostatnie miejsce w tabeli. Sezon 2013/2014 miał być przełomowy. Po licznych zmianach w zarządzie klubu i kadrze zespołu oraz wyprostowaniu spraw finansowych, akademicy mieli włączyć się do walki o pierwszą ósemkę, czyli wejść do fazy play-off. Ta sztuka udała się i olsztynianie zakończyli rozgrywki na piątym miejscu. Jest to zasługa wszystkich tych, którzy pomagali klubowi w trudnych momentach. Po zakończeniu sezonu rozpoczęły się kadrowe ruchy. Bardzo szybko okazało się, że w Indykpolu AZS zabraknie kilku zawodników z podstawowej szóstki. Pierwszymi, którzy zdecydowali się opuścić stolicę Warmii i Mazur, byli Rafał Buszek i Michał Żurek. Ten pierwszy był wypożyczony na sezon z Resovii Rzeszów i wrócił do macierzystego klubu. Dołączył do niego libero akademickiej drużyny. Nie przestraszył się tego, że będzie najprawdopodobniej tylko zmiennikiem Krzysztofa Ignaczaka i zdecydował się na wyjazd na południe Polski. W międzyczasie kontraktów nie przedłużyli obaj obcokrajowcy, czyli Matti Oivanen i Pablo Bengolea. Najdłużej klub rozmawiał z reprezentantem Argentyny, ale wobec jego niezdecydowania zrezygnował z dalszych negocjacji. To nie koniec ubytków w kadrze zespołu. Zarząd Indykpolu AZS postanowił nie przedłużać umów z rozgrywającym Grzegorzem Pająkiem i atakującym Bartoszem Krzyśkiem. Tomasz Jankowski p.o. prezesa zarządu klubu wyjaśnił: – Chcemy zbudować ścisłą kadrę jak najszybciej i muszą to być zawodnicy, którzy udźwigną ciężar odpowiedzialności za dobry wynik w kolejnym sezonie. Młodzi wychowankowie naszego klubu znajdą się w tzw. szerokiej kadrze. Mam tu na myśli m.in. Bartosza Mariańskiego, Dariusza Kurmina czy Piotra Łukasika. Być może ten ostatni zostanie na ten sezon wypożyczony do innego klubu. Teraz czas na lepsze wiadomości. W Indykpolu AZS pozostają Maciej Dobrowolski, Piotr Hain, Grzegorz Szy- mański i Piotr Łuka. Do 19 maja kontrakty z akademickim klubem podpisali środkowy Trefla Gdańsk Maciej Zajder oraz przyjmujący Frantisek Ogurcak ze Słowacji. Ten drugi przez ostatnich sześć lat występował w kilku włoskich klubach oraz uczestniczył w rozgrywkach o europejskie puchary. Ma zastąpić Pablo Bengoleę. Statystyki słowackiego przyjmującego z zakończonego sezonu są dobre, więc powinien być mocnym punktem zespołu. Niemal pewny jest transfer libero Politechniki Warszawa Michała Potery. Obie strony już się dogadały, zaś zawodnik musi tylko złożyć podpis na dokumentach. Tomasz Jankowski poinformował nas: – Nie ukrywam, że jesteśmy zdecydowani sprowadzić do Olsztyna jeszcze trzech lub czterech siatkarzy. Wśród nich są dwaj obcokrajowcy. Na razie nie wymienię nazwisk, gdyż rozmowy są w toku. Indykpol AZS z racji zajęcia piątego miejsca w PlusLidze ma prawo reprezentowania kraju w Challenge Cup. O tym, czy drużyna dostanie się do tych rozgrywek, zdecyduje zarząd olsztyńskiego klubu w czerwcu. WAD REKLAMA REKLAMA
Podobne dokumenty
Mój Rynek - Gmina Dywity
redaktor naczelny: Leszek Lik, redaktor wydania bezpłatnego: Paweł Lik, [email protected]; sekretarz redakcji: Olga Ropiak; dziennikarze: Andrzej Zb. Brzozowski, Olga Ropiak, Jacek Panas, ...
Bardziej szczegółowoŻycie Olsztyna 7/130
reagować – i do kogo zgłaszać pretensje o brak reakcji. Wybrał i skomentował JJP
Bardziej szczegółowo