Kobiety żyją dłużej, ale chorują ciężej

Transkrypt

Kobiety żyją dłużej, ale chorują ciężej
6 FAKTY
Rolą lekarza poz jest przygotowanie rodziny do zdrowej
prokreacji. To osoba, która ma wgląd w zdrowie rodziny.
Prof. dr hab. n. med. Wojciech Zgliczyński, kierownik Kliniki Endokrynologii CMKP Szpitala Bielańskiego
w Warszawie
www.pulsmedycyny.pl
PULS MEDYCYNY NR 15 (327) 5 PAŹDZIERNIKA 2016
Kobiety żyją dłużej, ale chorują ciężej
Aż 46 proc. Polek uważa swój stan zdrowia za niespecjalnie dobry. I choć dane na temat zdrowia kobiet w Polsce są rozproszone,
to dowodzą, że ich sytuacja w tej kwestii jest gorsza niż mężczyzn. Jak można rozwiązać ten problem, dyskutowano na konferencji
„Zdrowie Kobiety 2016”, która odbyła się 20-21 września w Instytutucie Centrum Zdrowia Matki Polki w Łodzi.
U kobiet znacząco częściej niż u mężczyzn występują długotrwałe problemy zdrowotne, odczuwanie bólu
i dyskomfortu fizycznego, co znacząco obniża jakość ich życia. Przewlekłe
bóle najczęściej są związane ze schorzeniami układu ruchu. Kobiety częściej skarżą się na problemy z zakresu
zdrowia psychicznego — mają poczucie niepokoju, przygnębienia, utraty
własnej wartości. Co trzecia dorosła
Polka choć raz w życiu doświadczyła objawów depresji. Kobiety ponad
dwukrotnie częściej niż mężczyźni
zapadają na choroby tarczycy i wątroby oraz alergie. W Polce kobiety stanowią większość chorych na chorobę
Alzheimera.
„Istnieje realna potrzeba, aby skupić
się na zdrowiu kobiety — począwszy
od młodej dziewczyny, już w okresie
dojrzewania, aż po kobietę w okresie
przekwitania i związane z tym problemy. Trzeba stworzyć specjalistyczne
oddziały, gdzie specjaliści wielu dziedzin mogliby leczyć kompleksowo.
Powiem więcej — trzeba zmienić mentalność i podejście do zdrowia kobiety
na interdyscyplinarne. Dziś już nie
możemy opierać się w ocenie problemu tylko na ginekologu, bo okazuje się,
że aby wyleczyć, potrzebny jest także
endokrynolog czy chirurg” — uważa
prof. Maciej Banach, dyrektor ICZMP,
inicjator i organizator konferencji
dedykowanej zdrowiu kobiet.
Kobiety w Polsce żyją dłużej niż mężczyźni, wydaje się więc, że są zdrowsze
i silniejsze. Nic bardziej złudnego — liczba i uciążliwość obciążeń zdrowotnych,
z którymi polskim kobietom przychodzi zmagać się w jesieni życia stawia je
w niekorzystnej sytuacji nie tylko wobec
mężczyzn, ale także wobec kobiet z innych
krajów europejskich. Do tego dynamika
przyrostu liczby starszych kobiet jest
w Polsce niemal najwyższa w Europie.
Z kolei związane z nimi oczekiwania, jak
np. dłuższa aktywność zawodowa czy
wypełnianie funkcji opiekuńczych wobec
członków rodziny, stanowią poważne
wyzwanie dla podmiotów kształtujących
politykę społeczną i zdrowotną państwa.
1/3
z 19 mln kobiet w Polsce jest pod
opieką ginekologów położników.
1300
noworodków zmarło
w 2015 roku; osiem lat temu było
ponad 2000 zgonów okołoporodowych.
Monika Wysocka
Opinie specjalistów
Jest szansa
na interdyscyplinarną
diagnostykę
niepłodności
Prof. dr hab. n. med. Krzysztof Szaflik, kierownik Kliniki
Ginekologii, Rozrodczości i Terapii Płodu ICZMP w Łodzi:
FOT. ICZMP
Narastającym problemem społecznym i zdrowotnym
jest w Polsce niepłodność. Brak możliwości posiadania
potmostwa ma ogromny wpływ na funkcjonowanie
społeczne par. Wśród osób dotkniętych niepłodnością
stres, frustracja, dewastacja układu partnerskiego, brak
poczucia więzi rodzinnej, utrata aktywnego celu życia zawodowego, niepokój,
stany depresyjne są niezwykle powszechne. To wszystko uzasadnia wprowadzenie
kompleksowego wsparcia.
DO TEJ PORY LECZENIE NIEPŁODNOŚCI KOBIECEJ W WARUNKACH SZPITALNYCH BYŁO WYCENIONE NA 260 ZŁ. To niezwykle mało — dlatego cały
proces diagnostyczny był niedoskonały i nie dało się go prowadzić w wystaczający
sposób. O włączeniu się w ten proces lekarzy innych specjalności nie było mowy.
Sytuację ma zmienić powołanie zespołu ds. prokreacji w Ministerstwie Zdrowia.
W kompleksowej diagnostyce ma znaleźć się pakiet ginekologiczny, urologiczny,
endokrynologiczny, andrologiczny, immunologiczny, psychologiczny, genetyczny.
Wydaje się, że połączenie tych elementów pozwoli na dalszą diagnostykę i leczenie
zarówno ambulatoryjne, jak i — w razie konieczności — w warunkach szpitalnych.
20 września w ICZMP spotkało się ponad dwustu lekarzy i osób związanych z opieką nad kobietą i dzieckiem, w tym przedstawiciele Ministerstwa Zdrowia (wiceminister Jarosław Pinkas), Narodowego Instytutu
Zdrowia (m.in. dyrektor Wojciech Zawalski).
FOT. ARCHIWUM
Szczycimy się spadkiem współczynnika śmiertelności
okołoporodowej, ale...
Prof. dr hab. n. med. Stanisław
Radowicki, kierownik Kliniki
Endokrynologii Ginekologicznej
w Szpitalu Klinicznym ks. Anny
Mazowieckiej w Warszawie, konsultant
krajowy w dziedzinie położnictwa
i ginekologii:
Jaki jest dziś obraz naszego społeczeństwa? Urodzenia gwałtownie spadają — w roku ubiegłym odnotowaliśmy 6700 porodów, co przy 19 mln kobiet żyjących w Polsce oznacza, że
współczynik przyrostu naturalnego był ujemny. Spada także
dzietność — w 2015 roku wyniosła ona 1,28, nie mamy więc
nawet zagwarantowanej prostej reprodukcji społeczeństwa.
Dlatego tak dużo nadziei pokładanych jest we wprowadzonym
właśnie przez resort zdrowia programie prokreacyjnym.
TO, CZYM MOŻEMY SIĘ DZISIAJ SZCZYCIĆ, TO SPADEK
WSPÓŁCZYNNIKA ŚMIERTELNOŚCI OKOŁOPORODOWEJ.
W ciągu ostatnich lat spadła ona z poziomu 7,5 do
4,5 (według Ministerstwa Zdrowia) lub 5,2 (według GUS),
co sytuuje nas na drugiej bądź trzeciej pozycji w Europie.
Dorównujemy więc ścisłej czołówce, mimo że spada u nas
liczba porodów. Jednak dopiero w 2014 roku odnotowaliśmy brak jakiegokolwiek zgonu noworodka przez cały rok
na niektórych oddziałach. Najgorzej jest pod tym względem
w woj. łódzkim, gdzie umieralność okołoporodowa wzrosła
i wynosi obecnie 5,7 proc. — sytuacja ta będzie przedmiotem szczególnej troski prac zespołu konsultanta krajowego.
Najniebezpieczniejsze momenty odnotowujemy między
22.-27. oraz 32.-36. tygodniem ciąży i na nich musimy skoncentrować swoją uwagę i zdecydowanie poprawić opiekę.
NASZĄ BOLĄCZKĄ SĄ NATOMIAST TZW. CESARKI,
KTÓRYCH LICZBA W OSTATNICH LATACH ZNACZĄCO
WZROSŁA. W 2015 roku odsetek cięć cesarskich wyniósł
43 proc., ale są województwa (np. łódzkie), gdzie przekracza
on 51 proc. To patologia, z którą musimy walczyć, jednak
wielopłaszczyznowość tego zjawiska nie pozwala nam na
wypracowanie metody jego ograniczenia. Pracujemy nad tym,
aby zmniejszyć odsetek takich rozwiązań ciąży co najmniej
o 1/3. Nie ma natomiast żadnej zależności między liczbą cięć
cesarskich a umieralnościa okołoporodową. Na przykład
najmniejszą liczbę cięć cesarskich odnotowujemy w województwie pomorskim (32,4), ale współczynnik umieralności
wynosi tam 5,2, a więc bardzo dużo.
WIĘKSZOŚĆ PROBLEMÓW OKOŁOPORODOWYCH, O KTÓRYCH MÓWIMY, WYNIKA ZE ZŁEJ ORGANIZACJI PLACÓWKI. Dyrektor szpitala musi mieć pewność, że to, co zaczął,
będzie wykonywane przez kolejnych kilka lat. Tymczasem
jeżeli popatrzymy na raport NIK dotyczący jakości opieki
okołoporodowej, to zmienność na stanowisku dyrektorskim
wyniosła 4,1 — tyle trazy w ciągu roku w niektórych placówkach zmieniali się dyrektorzy. Dopóki nie ustabilizujemy ludzi
odpowiedzialnych za organizację naszej pracy, dopóty jej
wyniki będą niekorzystne.

Podobne dokumenty