zachowaj artykuł

Transkrypt

zachowaj artykuł
Niezależny serwis społeczności blogerów
Clinton-Trump. Po drugiej debacie - widziane z USA
Ślepa Mańka, 11.10.2016 16:10
Najważniejszy przekaz po drugiej debacie pomiędzy Hillary Clinton a Donaldem
Trumpem jest dla mnie nastepujący: dalej nic nie wiemy czy to jest autentyczna walka,
czy to nie jest ustawka z ostrzejszymi elementami, majacymi dla wątpiących w
autentyczność debaty, przydać debatom jak najbardziej autentycznego charakteru.
Z drugiej strony mamy po raz pierwszy w historii Ameryki sytuację, w której kandydat na
prezydenta jest uważany za najważniejszego wroga własnej partii, a konkretnie jej elit,
które to zwalczają go na wszelkie możliwe sposoby, wykorzystując każdą nadarzającą się
ku temu okazję. Taką okazją dla elit republikańskich były tzw. sex taśmy Trumpa, w
których to kandydat na prezydenta wyrażał się w sposób sexistowski o kobietach. Taśmy
te pochodziły podobno z roku 2005, kiedy to Donald Trump był już znanym celebrytą.
Eliciarstwo partii republikańskiej zamiast wesprzeć w tym trudnym okresie swojego
kandydata, chciało mu odebrać nominację i tylko zdecydowana odpowiedź Trumpa, że
pomimo jego hipotetycznego odwołania i tak dalej będzie kandydował. Zresztą partia
repubikańska, a zwłaszcza jej elity, już dawno odmówiły mu jakiegokolwiek poparcia,
gdyż ich zdecydowanym kandydatem od samego początku był Jeb Bush.
Jak wiemy Jeb Bush, pomimo że dysponował największym funduszem wyborczym,
przekraczającym zdecydowanie fundusze wszystkich pozostałych kandydatów w
prawyborach partii republikańksiej, uzyskał tylko niecałe dwa procent poparcia głównie
strona 1 / 5
Niezależny serwis społeczności blogerów
od elit stanowych partii i ich rodzin, oraz od sponsorów i jako jeden z pierwszych musiał
zrezygnować, w związku ze skandalem wyborczym w stanie New Hampshire.
Trump skalkulował, że skoro i tak nie ma żadnego poparcia od samego początku kampanii
prezydenckiej, więc odwołanie w wyniku spisku elit partyjnych niczym mu nie zagrozi,
ponieważ wyborcy i tak wiedzą dokładnie jaki on jest, więc największym przegranym
byłoby tylko i wyłącznie kierownictwo partyjne, które jak pisałam wielokrotnie i tak mu
rzuca kłody pod nogi, jak się tylko da. Na swoje szczęście eliciarstwo partyjne
zreflektowało się w porę, ponieważ największymi przegranymi w konkurencji z Trumpem,
byłyby wyłącznie elity, nie mówiąc już o wywołaniu największego kryzysu w historii
partii.
Przypadek „Taśm Trumpa” pokazał również swoje drugie dno. Ponieważ nagrania
pochodziły z 2005 roku, kiedy Trump był jednym z przeciętnych nowo rodzących się
celebrytów, więc proszę sobie wyobrazić, iloma kompromitującymi nagraniami
mniejszego bądź większego kalibru, ktokolwiek dysponując większymi lub mniejszymi
siłą rażenia kompromatami na dziesiątki tysięcy celebrytów i polityków, oraz osób
publicznych, może żądać cokolwiek grożąc ich opublikowaniem w razie nespełnienia
przez nich żądań. Pierwszym takim poważnym skandalem tzw. seks taśm, była sprawa
odwołania ze stanowiska prezydenta Clintona. Wówczas z pomocą niespodziewaną
przyszedł Clintonowi wydawca podrzędnego pisma pornograficznego, który na tyle
przestraszył republikanów opublikowaniem taśm prawdy o erotycznych wyczynach
republikańskich kongresmanów, że oni sami natychmiast zrezygnowali z zamiaru
odwołania i już potem do tego nigdy nie wracali.
Teraz dopiero wszyscy celebryci i politycy muszą być przerażeni, że nie tylko ich
wyczyny łóżkowe zostały zapisane, ale ich wszystkie wypowiedzi sprzed co najmniej
dziesięciu lat, których wogóle już nie pamiętają. Więc Donald Trump odpowiedział Hillary Clinton mocniejszym i zdecydowanym sex
argumentem. Mianowicie przyprowadził do studia wyborczego trzy kobiety, które były
molestowane przez męża Hillary, ówczesnego prezydenta Billa. Wiemy na pewno że
Hillary upokorzona przez męża, robiła co mogła, byle wyczyny seksualne Billa nie ujrzały
światła dziennego. Przekaz Trumpa był jasny. Spróbujcie dalej drążyć moje wypowiedzi,
to kobiety sobie przypomną, jakich argumentów uzywała Hillary, by zamknąć usta tym
kobietom. Trump więc tym przekazem mocno zapunktował wobec demokratów.
Na taką mocną i skuteczną odpowiedź Trumpa, Hillary nie miała nic do powiedzenia.
Trump mógł ją w tym momencie dobić, ponieważ te kobiety mogły sobie przypomnieć
cokolwiek o argumentach Hillarii i Hillary w oczach opinii niezdecydowanych wyborców
byłaby pogrzebana raz na zawsze. Myślę że przekaz Trumpa został wyraźnie zrozumiany
przez sztabowców Clintonowej, więc myślę że nie będzie więcej walki na sex-argumenty.
Koronnym argumentem podnoszonym przez Clinton, jest unikanie płacenia podatków
przez Trumpa. Niestety dla Trumpa może się to okazać zgubne, o ile się z tego czytelnie
nie wytłumaczy. Podobno przez 18 lat nie płacił podatków, jego przedsiębiorstwa
budowlane przynosiły straty, więc jakim cudem zgromadził miliardy dolarów? Trzeba
strona 2 / 5
Niezależny serwis społeczności blogerów
powiedzieć sobie jasno, że skoro rzeczywiście nie płacił podatków przez 18 lat, tylko
wykorzystywał luki w prawie, to należy sobie odpowiedzieć na pytanie który to prezydent
zrobił takie luki dla miliarderów. I wychodzi na to, jak by nie licząc, to był mąż Hillary
Bill. Więc gdyby Trump nie chciał płacić podatków wbrew prawu, to dawno byłby za
kratkami, jak Al Capone. Jestem pewna że każdy milioner, którego stać na dobrą
kancelarię podatkową nie placi podatków, korzystając z tych samych luk podatkowych, co
Donald Trump. Takich ludzi w Ameryce jest dziesiątki tysięcy i Trump nie jest żadnym
szczególnym przypadkiem.
Dzisiejszego dnia Warren Buffet oznajmił, że on nigdy nie unikał płacenia podatków i jest
osobą zdecydowanie popierającą Hilary Clinton. Zresztą podatki są najmocniejszymm do
tej pory argumentem ze strony Hillarii, stale podkreślając że Trump milliarder wogóle nie
płaci podatków bo jest kombinatorem. Ale Trump jednak coś po sobie pozostawia, o czym
świadczą jego wybudowane drapacze chmur, z których jeden znajduje się w centrum
Chicago i jest przez wszystkich Amerykanów podziwiany.
Cóż z tego, że Hillary podkreśla, że jest w wielkiej polityce od 30 lat, ale nic praktycznie
wielkiego nie zrobiła. Na każdym spotkaniu to mówi, jakie Trump popełnia błędy, nie
doceniając Rosji. Trump jej nie pozostaje dłużny i też na każdym spotkaniu jej wylicza:
stworzenie do spółki z Obamą ISIS, która to organizacja jest bezpośrednim zagrożeniem
dla Ameryki i jak mówi na każdym spotkaniu Trump, wojsko nas przed nimi nie obroni, a
tym bardziej żadna baza woskkowa znajdująca się poza terytorium Ameryki. Zasadniczo
więc ich rózni sposób rozwiązania kryzysu syryjskiego. Trump mówi wprost, że bez
udziału Rosji jest to niemożliwe, zaś Clintonowa mówi że głównym wrogiem USA w
Syrii jest właśnie Rosja i wogóle oskarża Rosję o ingerowanie w kampanię wyborczą,
tłumacząc rosyjską ingerencją wszystkie nieszczęścia, jakie spadają na nią osobiście i
partię demokratyczną. Zresztą Trump ciągle podkreśla, że wtedy ujawni swoje zeznania
podatkowe, jak Hilaria ujawni treść maili, które skasowała jako sekretarz stanu. Mało
tego, powiedział że jesli wygra, to wsadzi Hilarię do więzienia. A wiadomo, że jak
Clintonowa poszłaby siedzieć to zapewne nie ona jedna, tylko całe tabuny prominentnych
polityków obu partii. Nie wiem na ile Trump mówił poważnie, ale ma zdecydowane
poparcie wojska, a to jest olbrzymi plus. Ponadto wygarnął Hilarii sprawę Libii i to był
jedyny moment w debacie, kiedy na twarzy Clintonowej widac było przerażenie. Chodziło
o to, że podczas ataku libijczykóww na konsulat USA, kiedy przedstawiciel rządu USA
błagał parokrotnie o przysłanie posiłków w celu ratowania ich życia, Clintonowa
całkowicie zlekceważyła zagrożenia.
Podobnie jak w pierwszej debacie, prowadzący wyraźnie faworyzowali Clintonową, w
końcu Trump nie mógł już tego skandalu dłużej ukrywać i powiedział że ta debata jest trzy
na jednego i wobec tego prowadzący dają dużo więcej czasu na wypowiedzi Clintonowej
niż jemu. Podobnie jak w pierwszej debacie, dużo czasu poświęcono sprawom gospodarczym, które
są dla Amerykanów najważniejsze. Trump mówił głównie o przyczynach utraty przez
Amerykanów miejsc pracy, podkreślając ile Ameryka utraciła w wyniku globalizacji, za
czasów kiedy Hillaria miała wpływ na sytuację wewnetrzną Ameryki, kładąc główny
strona 3 / 5
Niezależny serwis społeczności blogerów
nacisk na sprawy ostatnich umów gospodarczych transpacyficznych i transatlantyckich.
Hilaria jak zwykle nie miała nic specjalnego do powiedzenia.
Myslę, że debata nie jest miejscem na szczegółowe wyjaśnianie zawiłych i
skomplikowanych spraw gospodarczych, ale wydaje mi się że większość Amerykanów
pokłada większe nadzieję na poprawe ich losu w przedsiębiorczym Trumpie niż w
sztampowej Hilarii, która tak praktycznie na niczym poza intrygami i tuszowaniem spraw
dla niej niewygodnych się nie zna. Zresztą w całej debacie Hillary sprawiałą wrażenie
nakręconej lalki, która jest tak nakręcona, by się ciągle przede wszystkim sztucznie
uśmiechać.
Wszyscy podkreślają brutalność debat, winiąc wyłącznie Trumpa, ale moim zdaniem to
ciemne sprawki Clintonowej powodują, że wyciąganie ich przez Trumpa nazywane jest
brutalnym i chamskim, a celują w tym wielkie media, które już dawno opowiedziały sie po
stronie Clintonowej. Na pewno debaty wyglądalyby inaczej gdyby zamiast Trumpa był
Jeb Bush czy Marco Rubio. Ale niestety wyborcy na nieszczęście dla partyjnych elit,
woleli wybrać autentycznego Trumpa, niż oratora Rubio, zaś Jeb Bush odpadł w
przedbiegach.
Dla mnie największym zaskoczeniem w dotychczasowej kampanii, jest pomijanie przez
sztab Trumpa rzeczywistej przyczyny katastrofallnej klęski Jeba Busha na samym starcie,
oraz wyciągnięcie praktycznych z tego faktu wniosków. A mianowicie strach
Amerykanów przed rozpętaniem kolejnej awantury wojennej. Wydaje mi się to wręcz
niemożliwe, by sztab Trumpa tego nie zauważył. Trump powinien moim zdaniem uczynić
tę sprawę obok gospodarki za najważniejszą. Powinien straszyć Amerykanów, ze jak
wygra Clintonowa to wciągnie Amerykę w kolejną wojnę, tym razem z Rosją. Napędzając
prawdziwego stracha Amerykanom, że w przypadku wygranej Clintonowej mamy pewną
wojnę z Rosją i nie ma mowy wtedy o poprawie gospodarki, bo prpwadzenie wojny
zwłaszcza za granicą generuje ogromne koszty. Zresztą Clintonowa mówi wprost, że
największym wrogiem jest dla niej Rosja, więc Trump spokojnie mógłby postraszyć
Amerykanów kolejną wojną, którą chce jej zafundować Hilaria. A kolejna wojna jest dla
Amerykanów w chwili obecnej czymś niemożliwym i zrobliby wszystko, by do takiej
wojny nie dopuścić, zwłaszcza z atomową Rosją. I żadna tzw. mowa ciała by nie pomogła
Clintonowej, ani kolosalna przewaga w funduszach wyborczych oraz w wielkich mediach
krajowych, ani wyciąganie i nadymanie kolejnych skandali obyczajowych Trumpa.
Właśnie na przykładzie wojen prowadzonych przez USA w Iraku i Afganistanie mógłby
uswiadomić Amerykanom, ile kosztowało podatnika wywołanie i prowadzenie wojen poza
granicami USA na innych kontynentach, które i tak zakończyły się kompletną katastrofą
dla US Army, oraz jednym z największych kryzysów gospodarczych, z którego Ameryka
do tej pory nie może wyjść.
Zresztą w poprzedniej kampanii Obama-Romey, obietnice Romeya jakie złożył podczas
wizyty w Izraelu, że jak wygra wybory, to przystapi do wojny z Iranem, właśnie ten
argument przesądził o jego klęsce w starciu ze słabiutkim Obamą. Amerykanie woleli
lewicującego Obamę i jego socjalizm, niż kolejną wojnę tym razem z Iranem.
Więc dla mnie dotychczasowe milczenie Trumpa w sprawie ewentualnej wojny z
strona 4 / 5
Niezależny serwis społeczności blogerów
atomową Rosją, którą to chce wywołać Hilaria, kiedy byłby to decydujący argument,
który na pewno przeważyłby na jego korzyść, jest chyba dowodem na ustawkę. strona 5 / 5
Powered by TCPDF (www.tcpdf.org)