więcej - ISP Modzelewski

Transkrypt

więcej - ISP Modzelewski
INSTYTUT STUDIÓW PODATKOWYCH
Noworoczne refleksje o prawie i jego łamaniu
(dla rządzących i opozycji)
Czwartek, 12 stycznia (06:00)
Wciąż słyszymy powtarzane przez opozycję i jej adherentów zarzuty "łamania prawa" przez głowę
państwa i rządzącą większość. To dziś najcięższe i wszechobecne ostrzeżenie kierowane przede
wszystkim pod adresem ludzi władzy: "złamali konstytucję", "nagminnie naruszają prawo", itp.
Noworoczne refleksje o prawie
i jego łamaniu (dla rządzących i
opozycji)
Prof. Witold Modzelewski/Instytut Studiów Podatkowych
Jest to najważniejsze, a w zasadzie jedyne kryterium oceny: nieważne czy robisz coś głupiego lub wręcz
szkodliwego - ważne jest czy nie naruszasz prawa. Oczywiście dla legalisty i tzw. państwowca podniesienie do tak
wysokiej rangi owego kryterium jest bardzo dobrym sygnałem: legalizm, legalizm i jeszcze raz legalizm. Jestem
więc naprawdę "państwem prawnym", w dodatku "demokratycznym" (tak stanowi Konstytucja RP), czyli
"normalnym", należącym do "zachodniej cywilizacji". Rozpiera nas duma: stajemy w obronie prawa, domagamy się
praworządności. Dużo rzadziej sprawiedliwości, a już zupełnie wyjątkowo fachowości, wiedzy i profesjonalizmu, ale
to tak na marginesie.
Obrona legalizmy uzasadnia pytanie o treść owego prawa, bo przecież nadrzędne kryterium musi być poznawalne
a przede wszystkim bezsporne: obowiązuje i należy je przestrzegać, bo chroni DOBRO I PRAWDĘ, interes
publiczny lub prawa obywateli. Czy jednak na pewno tak jest? Nie znam się w szczegółach albo niewiele wiem na
temat sposoby stanowienia wielu dziedzin prawa. Od dość dawna zajmuje się prawem finansowym, a zwłaszcza
daninowym, więc mogę coś powiedzieć na jego temat. Jest to prawo w istotnej części "załatwiane". Można załatwić
sobie treść przepisu, jego interpretację lub sposób zastosowania, w tym również brak zastosowania. Nie mówiąc
nic oryginalnego, każdy kto zajmuje się tą dziedziną wie i może podać dowolną ilość przykładów. Nie jest to jednak
wiedza, którą mogą zaatakować "opiniotwórcze media" (tak same siebie nazywają). Gdy dość niedawno
zaproszono mnie do dyskusji o "udomowieniu banków" powtórzyłem niekwestionowaną tezę, że wszystkie istotne
przepisy prawa bankowego wyszły spod ręki banków (nikt temu nie zaprzeczył). Moja wypowiedź nie została
zacytowana, bo nie mieści się w obowiązującej poprawności. Media "mówią Balcerowiczem", a tam świat jest
prosty: są źli politycy i urzędnicy oraz są dobre banki, mimo że wszystkie istotne banki rządzone są przez byłych
lub aktualnych polityków lub byłych urzędników, a mówi to polityk, dwukrotny wicepremier, który przegrał
z kretesem wybory wraz ze swoją partią.
Jak z bliska wygląda owo "załatwianie" prawa? Zacznijmy od jego stanowienia. Aby uchwalono porządny przepis
trzeba skorzystać z usług biznesu legislacyjnego, który oferuje tego rodzaju usług. Składają się one
z następujących elementów:
Materia³y prasowe
1
INSTYTUT STUDIÓW PODATKOWYCH
najpierw musi powstać projekt przepisów lub aktu normatywnego, który stworzą nikomu nieznani prywatni
legislatorzy,
później włączają się do gry wolne media, krytykując obowiązujące rozwiązania i uzasadniają potrzebę zmian,
następnie głos zabierają autorytety dając "naukowe" lub "profesjonalne" uzasadnienia dla proponowanych
zmian,
kolejnym etapem jest podrzucanie proponowanego projektu na odpowiednie biurko urzędnicze, czyli tam gdzie
formalnie zaczyna się proces legislacyjny,
dalej już toczy się formalna procedura legislacyjna, w pełni "transparentna" i "przejrzysta": trzeba pilnować, aby
nikt, najczęściej przez przypadek, nie podstawił nogi. Jest to jednakże mało prawdopodobne, bo procedury te
nic nie wnoszą (są tylko nieliczne wyjątki): uchwala się projekty, które mają urzędowy placet.
Gwoli sprawiedliwości trzeba dodać, że nie zawsze tak było w naszej wolnej Ojczyźnie. Kiedyś projekty aktów
normatywnych pisali lojalni urzędnicy pod ścisłym nadzorem merytorycznych zwierzchników, politycy mieli jakieś
koncepcje podatkowe, które nakazali realizować, a biznes legislacyjny praktycznie nie istniał. Jego burzliwy rozwój
nastąpił dopiero w tym stuleciu, a zwłaszcza po naszym "wuniowstąpieniu", działając pod parasolem liberałów zarówno tych lewicowych jak i prawicowych.
W powyższy sposób powstają przepisy prawa publicznego, które nie jest stanowione w interesie publicznym - co
w przypadku prawa finansowego powinno być czymś oczywistym. Co ważniejsze, konkretne przepisy a nawet
ustawy nawet w publicznych wypowiedziach mają swoje przezwiska pochodzące od nazw firm, dla których
załatwiono te przepisy. Fakt ten ma niestety wyjątkowo destrukcyjny wpływ na świadomość, zwłaszcza prawną
podatników, którzy muszą stosować się do rozwiązań podporządkowanych partykularnym interesom.
Załatwianie odpowiedniej interpretacji przepisów jest dużo prostsze. Wystarczy złożyć odpowiednio podzielone
wnioski interpretacyjne, aby właściwy organ nie połapał się o co chodzi. Gdy "klepną" serię przychylnych poglądów
składa się je w jedną całość i występuje o potwierdzenie już całej "korzystnej dla podatnika" koncepcji. Wszyscy
o tym wiedzą, mówi się o tym publicznie, ale minister finansów zwykle nie reaguje, bo od lat uczestniczy w tym
procederze.
Można również bardziej finezyjnie wpływać na stosowanie prawa. Trzeba zorganizować konferencję, oczywiście
naukową, zaprosić ekspertów, którzy oczywiście nie zająkną się na temat swojej biznesowej afiliacji,
"międzynarodowy" biznes doradczy, sędziów, urzędników i dziennikarzy. Jej wynikiem są "reprezentatywne"
poglądy, które oczywiście tylko przypadkiem nie mają nic wspólnego z interesem publicznym. Od lat urzędnicy
jednego z najważniejszych resortów naszego kraju biesiadują "naukowo" z ludźmi "biznesu optymalizacyjnego",
który zajmuje się na międzynarodową skalę unikaniem opodatkowania. Warto również dodać, że do tego biznesu
od lat przechodzą gremialnie byli pracownicy tego resortu, co stanowi dla nich ukoronowanie kariery. Niedawno do
jednej z czołowych firm tej grupy dołączył pewien urzędnik od lat zajmujący się - zresztą bezskutecznie zwalczaniem unikania opodatkowania. Zatrudniła ją "renomowana" firma, więc liberalne media przyjęły ten fakt
ciepło, z pełnym zrozumieniem. Gdyby jednak znalazł się etat u ich konkurentów, wybuchłby skandal piętnowany
przez długie miesiące w liberalnych mediach.
Pora na konkluzję: nasze odziedziczone po liberałach prawo jest tak samo patologiczne jak nasze państwo. I tu
prawdopodobnie zaskoczę Czytelników: trzeba jednak przestrzegać prawa, nawet napisanego przez biznes
legislacyjny i lobbystów dopóki się go nie zmieni w interesie publicznym i uczciwych obywateli. Ale ta "dobra
zmiana" będzie dla liberałów z istoty złem, "dyktaturą" i "autorytaryzmem". Na koniec pewna skromna sugestia dla
obecnej większości: chce się do was przykleić biznes legislacyjny, który od lat psuł nasze prawo. Dajcie kopa
w odpowiednią część ciała - niech wraca do liberałów i czeka na następne wybory.
Witold Modzelewski,
profesor Uniwersytetu Warszawskiego, Instytut Studiów Podatkowych
http://biznes.interia.pl/szukaj/news/noworoczne-refleksje-o-prawie-i-jego-lamaniu-dla-rzadzacych,2455642?utm_source=paste&utm_medium=paste&utm_campaign=chrome
Materia³y prasowe
2