WIDZENIE O. Dźwięk mię uderzył... Nagle moje ciało, Jak ów kwiat

Transkrypt

WIDZENIE O. Dźwięk mię uderzył... Nagle moje ciało, Jak ów kwiat
WIERSZE RÓŻNE.
Już w nim ujrzałem wszystko w głębi, na dnie,
Jak w ciemnej wodzie, na którą blask padnie.
Teraz widziałem całe wielkie morze,
Płynące z środka, jak z źródła, z Boga,
A w nićm rozlana była światłość błoga.
I mogłem latać po całym przestworze,
WIDZENIE O.
Biegać jak promień, przy bozkim promieniu
Mądrości hożej; i, w dziwnem widzeniu,
Dźwięk mię uderzył... Nagle moje ciało,
1 światłem byłem i źrenicą razem.
Jak ów kwiat polny otoczony puchem,
I w pierwszym, jednym rozlałem się błysku,
Prysło, zerwane Anioła podmuchem,
Nad przyrodzenia całego obrazem;
I ziarno duszy nagłe pozostało...
W każdy punkt moje rzuciłem promienie;
I zdało mi się żem się nagle zbudził
A w środku siebie, jakoby w ognisku,
Ze snu strasznego, co mnie długo trudził.
Czułem od razu całe Przyrodzenie.
J jak zbudzony ociera pot z czoła:
Stałem się osią w nieskończonym kole :
Tak ocierałem moje przeszłe czyny,
Sam nieruchomy, czułem jego ruchy;
Które wisiały przy mnie, jak łupiny
Byłem w pierwotnych żywiołów żywiole,
Wokoło świeżo rozkwitłego zioła.
W miejscu, zkąd wszystkie rozchodzą się duchy
Ziemia i cały świat co mię otaczał,
Świat ruszające, same nieruchome:
— Gdzie dawniej dla mnie tyle było ciemnic,
Jako promienie, co ze środka słońca
Tyle zagadek i tyle tajemnic,
Leją potoki blasku i gorąca,
I nad któremi jam dawniej rozpaczał —
A słońce w środku stoi niewidome.
I byłem razem na okręgu koła,
(*) 7, rękopisu, niedokończone,
x
P. W.
Które się wiecznie rozszerza bez końca
251
252
WIERSZE RÓŻNE.
I nigdy bóztwa ogarnąć nie zdoła.
I dusza moja, krąg napełniająca,
Czułem, że wiecznie będzie się rozżarzać,
I wiecznie będzie ognia jej przybywać;
Będzie się wiecznie rozwijać, rozpływać,
Rosnąć, rozjaśniać, rozlewać się, stwarzać,
I coraz mocniej kochać swe stworzenie,
] tein powiększać coraz swe zbawienie.
Przeszedłem ludzkie ciała, jak przebiega
Promień przez wodę, ale nie przylega
Do żadnej kropli: wszystkie na wskroś zmaca,
I, wiecznie czysty, przybywa i wraca,
I uczy wodę zkąd się światło leje,
I słońcu mówi, co się w wodzie dzieje...
Stały otworem ludzkich serc podwoje,
Patrzyłem w czaszki, jak alchyniik w słoje.
Widziałem, jakie człek żądze zapalał,
Jakie i kiedy sobie myśli nalał,
Jakie lekarstwa, jakie trucizn wary
Gotował skrycie. A dokoła stali,
WIERSZE RÓŻNE.
Duchowie czarni, aniołowie biali,
Nieprzyjaciele i obrońcę duszni,
Skrzydłami studząc albo niecąc żary,
Śmiejąc się, płacząc — a zawsze posłuszni
Temu, którego trzymali w objęciu :
Jak jest posłuszna piastunka dziecięciu,
Które jej ojciec, pan wielki, poruczy,
Choć ta na dobre, a ta na złe uczy.

Podobne dokumenty