Życie Olsztyna

Transkrypt

Życie Olsztyna
REKLAMA
nr 16 (187 ) 2016 ISSN 1734-7076
NOWE
Życie
REKLAMA
(16.08.-1.09. 2016)
www.zycieolsztyna.pl
REKLAMA
NAKŁAD 25 000
Olsztyna
REKLAMA
2
“Nowe Życie Olsztyna” nr 16 (187) 2016
z olsztyna
Frugo szuka domu
Frugo to około 2-letni bardzo stęskniony człowieka kudłacz. Trafił jakiś czas temu do gminnej przechowalni w okolicach Ornety. Zaniedbany i bardzo zapchlony. Frugo jest wyjątkowo towarzyski. Widać, że kontakt z człowiekiem jest dla
niego ważny. Kiedy tylko go widzi, głośno szczeka, dając znać
o swoim istnieniu.
Na spacerach Frugo jest zadowolony, dosłownie z uśmiechem na pyszczku mknie szalenie przed siebie. Widać, że nie
miał wcześniej styczności ze smyczą i obrożą, wiec pewnie był
psem podwórkowym, pozostawionym samemu sobie. Mały ma
w planach wizytę u psiego fryzjera.
Psiak przebywa w kojcu sam, więc na razie stosunek do innych psów nie jest znany, ale mijając inne kojce z czwaronogami, nie wykazywał agresji.
Warunkiem adopcji Fruga jest wizyta przed- lub poadopcyjna i podpisanie umowy adopcyjnej. Wolontariusze mogą pomóc w transporcie pieska do dobrego domu. Więcej informacji
o Frugo pod numerem telefonu 794 304 181.
Batalia o dojazd
do obwodnicy
Budowana obecnie obwodnica Olsztyna będzie miała na
trasie pięć węzłów drogowych: w rejonie Dajtek, Dorotowa,
Jarot, Pieczewa i Wójtowej Roli. Najwięcej emocji budzi budowa węzła Pieczewo. Kierowcy mają dojechać do tego miejsca
nową trasą ul. Pstrowskiego. A wykonanie tego odcinka przez
wiele miesięcy nie było takie oczywiste.
Zaczęło się od tego, że olsztyński oddział Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad uznał, że miasto nie jest
gotowe do skomunikowania z węzłem Pieczewo, bo nie przygotowało na czas odpowiedniej dokumentacji. Po wielu przepychankach Ministerstwo Infrastruktury i Budownictwa,
któremu podlega GDDKiA, zdecydowało, że węzeł zostanie
wybudowany, pod warunkiem że miasto znajdzie dofinansowanie na budowę dojazdu ulicą Pstrowskiego. To się udało, ale nie zakończyło sprawy. Teraz okazuje się, że resort nie
da pieniędzy na ponadstumetrowy odcinek nowej drogi między granicami administracyjnymi miasta a zjazdem z węzła
Pieczewo.
W tej sytuacji inicjatywę przejął ratusz. Prezydent Piotr
Grzymowicz zorganizował spotkanie z udziałem m.in. władz
samorządu województwa.
– Zdecydowaliśmy o podpisaniu umowy, która zakłada,
że budowę spornego odcinka sfinansuje marszałek województwa – mówi prezydent Olsztyna. – To powinno usunąć wszystkie przeszkody stojące na drodze budowy węzła Pieczewo
i umożliwi podpisanie umowy na dofinansowanie nowego
przebiegu ul. Pstrowskiego, która z nim się połączy – sądzi Piotr
Grzymowicz.
Wybudzono pacjenta
ze śpiączki
Sukces pionierskiej operacji w Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym w Olsztynie. Pacjent, któremu dwa tygodnie wcześniej
wszczepiono stymulator, wybudził się ze śpiączki. Jest z nim
kontakt. Rozumie, co się do niego mówi i odpowiada. Leczo-
ny w ten sposób jest 35-letni mężczyzna. Stan innego pacjenta, 38-letniego dziennikarza PAP Mariusza Wachowicza, który
był również operowany dwa tygodnie temu, także się poprawił.
Mariusz zapadł w śpiączkę po wypadku na rowerze.
Jak informują lekarze, pacjent wita się, podaje rękę, uśmiecha, obsługuje tablet. To jednak nie koniec. U wszystkich osób, którym wszczepiono stymulatory, rodziny i lekarze zauważają poprawę.
Pierwsze operacje wszczepienia stymulatorów osobom
w śpiączce przeprowadził w maju w olsztyńskim szpitalu klinicznym zespół prof. Wojciecha Maksymowicza pod kierunkiem japońskiego neurochirurga prof. Isao Morita. Lekarz ten
przeprowadził w Japonii ok. 300 tego rodzaju operacji.
Będzie prawdziwy kemping
Urzędnicy wybrali najemcę, który urządzi kemping w jednym z najbardziej atrakcyjnych miejsc w Olsztynie – nad jeziorem Ukiel. Firma, która wygrała przetarg, ma teraz trzy lata na
zagospodarowanie terenu.
Brak kempingu z prawdziwego zdarzenia to jedna z turystycznych bolączek stolicy regionu. Ostatnie takie miejsce
funkcjonowało na Dajtkach w latach 90. Odczuwają to szczególnie turyści podróżujący popularnymi kamperami. Ich kierowcy, zamiast parkować i wypoczywać w przeznaczonych
do tego atrakcyjnych miejscach, muszą się zatrzymywać na
parkingach.
Na początku roku miasto ogłosiło konkurs na wybór najemcy, który podejmie się urządzenia w Olsztynie porządnego
kempingu. Teren, który został na to przeznaczony, jest bardzo
dogodny – to aż 50 tys. mkw. przy Słonecznej Polanie leżącej
nad jeziorem Ukiel. Zgodnie z ustaleniami, ma tam powstać
60 pokoi gościnnych w domkach kempingowych lub szeregowych oraz 30 stanowisk dla wozów kempingowych. Do tego
naturalnie pole namiotowe. Wiadomo, że budynki mają być postawione co najmniej 70 m od jeziora, a parking pomieścić ma
minimum 60 samochodów. Będą także sanitariaty, kuchnia,
sklep spożywczy, świetlica, sauna, pralnia i miejsca na odpady.
Najemca został wybrany. To warszawska spółka, w której
udziały mają też olsztyńscy przedsiębiorcy. To Vega Consultingm, która w Olsztynie kupiła m.in. hotel Gromada. Umowa dzierżawy została podpisana na 20 lat, a najemca z tego tytułu będzie płacił miesięcznie 2 tys. zł netto. Najemca ma trzy
lata na postawienie kempingu, a prace mają się rozpocząć
w ciągu roku.
red.
NOWE
Życie
Wydawca: Agencja Reklamowo-Wydawnicza
INNA PERSPEKTYWA” Paweł Lik,
“
redaktor naczelny: Leszek Lik, [email protected];
redaktor wydania bezpłatnego: Paweł Lik,
dziennikarze: Andrzej Zb. Brzozowski, Cezary Kapłon, Jacek Panas, Jerzy Pantak,
Mirosław Rogalski, Olga Ropiak, Mariusz Wadas; rysunki: Zbigniew Piszczako;
okładka: photos.com;
Biuro promocji i reklamy: tel. 505 129 273;
(r) – materiał reklamowy lub powierzony, ar- archiwum redakcji.
Redakcja nie odpowiada za treœæ i formê powierzonych materia³ów, zastrzega sobie
prawo adiustacji powierzonych tekstów. Druk: Grupa WM Sp. z o.o.
Olsztyna
Nakład 25 000
aglomeracja olsztyńska
“Nowe Życie Olsztyna” nr 16 (187) 2016
3
Nowi mieszkańcy
poszukiwani
Ulgi w podatkach, nowe miejsca pracy, a nawet szkoła w budowie – w ten sposób gminy sąsiadujące z Olsztynem zachęcają do przeprowadzki na swój teren. Kto przyciągnie najwięcej?
Władze ościennych gmin
doszły do wniosku, że gra
jest warta świeczki. Przełożenie okazuje się proste. Próbują przekonywać mieszkańców
Olsztyna, by wyprowadzili
się z miasta, bo za ludźmi płyną pieniądze. I to niemałe. Zachęcają ich tym, że za mniejsze pieniądze mogą mieszkać
w lepszych warunkach niż
w Olsztynie, ale wciąż blisko
stolicy regionu.
Takie działania podjęła już
gmina Dywity. Zaczęło się od
akcji „Nawigacja dla mieszkańca”. Polegała na tym, że
wśród nowo zameldowanych
mieszkańców losowano różnego rodzaju atrakcyjne nagrody. Otrzymać można było również nawigację z naniesionymi
nazwami ulic i numeracją domów na terenie całej gminy.
– Liczba osób zameldowanych na terenie Dywit ciągle
rośnie [aktualnie ponad 11 tys.
osób – red.]. I wszystko wskazuje, że będzie ich jeszcze więcej – mówi Jacek Niedźwiecki
z Urzędu Gminy w Dywitach.
– Potwierdzeniem tego jest zainteresowanie prowadzonymi
obecnie na naszym terenie inwestycjami deweloperskimi.
Ze swojej strony gmina
również przeprowadza działania, które mają polepszyć warunki życia jej mieszkańców.
– Potwierdzeniem tego była renowacja niedawno oddanego do użytku stadionu lekkoatletycznego w Dywitach.
W planach inwestycyjnych jest
również budowa hali sportowej z prawdziwego zdarzenia
– zapowiada Niedźwiecki.
Władze gminy Stawiguda
też nie zamierzają próżnować.
– Chcąc zachęcić do zamieszkania na terenie naszej
gminy, stawiamy na dobrą
infrastrukturę – mówi Irena
Derdoń, wójt gminy Stawiguda. – Takie gminy są lepiej postrzegane. Chodzi o zapewnienie miejsc w przedszkolu,
w szkołach. W naszym przypadku rozpoczęliśmy już budowę szkoły, która docelowo ma mieć 24 oddziały.
W pierwszym etapie będzie ich 12.
Szkoła jest budowana tuż
przy granicy administracyjnej
z Olsztynem, na terenie Bartąga.
– Naszym celem jest również stworzenie warunków
do zainwestowania – dodaje Irena Derdoń. – Myślimy
o pewnych ruchach zmierzających do zwiększenia liczby
– mówi Piotr Płoski, wójt gminy Purda. – Rada gminy zaakceptowała moją propozycję
i postanowiła, że dla osób, które zdecydują się u nas wybudować, bonifikata obejmie 5 lat.
Wójt Płoski ma nadzieję, że
na pomyśle zyska cała gmina.
– To powinno przełożyć się
na rozwój Purdy. Niewykluczone, że osoba, która się u nas
zamelduje, w przyszłości postanowi tu rozpocząć działalność gospodarczą. W praktyce
powinna też, przy rozliczaniu
się z podatku dochodowego
od osób fizycznych (PIT – red.),
wskazać w zeznaniu podatkowym właśnie naszą gminę jako
miejsce zamieszkania.
Również na ulgi, ale dla
przedsiębiorców,
stawiają
władze gminy Gietrzwałd.
– Dotyczy to przedsiębiorców, którzy będą tworzyć no-
mieszkańców w samej Stawigudzie. Będzie więcej przedsiębiorców, to przełoży się na
większą liczbę miejsc pracy.
Ciekawym pomysłem wydaje się budowa mieszkań przez
samorząd, co może być bardzo dużym magnesem dla nowych mieszkańców.
Do zamieszkania na terenie swojej gminy zachęcają
także władze Purdy. Pierwsze
decyzje już zapadły.
– Chcemy przyciągnąć do
siebie nowych mieszkańców.
Magnesem mają być zwolnienia z podatków. Chodzi o ulgi
w opłatach od nieruchomości
we miejsca pracy. Ich wysokość uzależniona jest od liczby
takich miejsc – mówi Halina
Bienkiewicz, sekretarz Urzędu Gminy Gietrzwałd. – Znalezienie zatrudnienia może
kogoś skusić do przeniesienia
się do nas.
Na przedsiębiorców, którzy mogą przyciągnąć nowych mieszkańców, stawiają
również władze Barczewa.
– W tym przypadku chodzi o ulgi w podatku od prowadzonej działalności – mówi Ryszarda Buga, sekretarz
Urzędu Miasta Barczewo.
– Kolejna rzecz to oferta dotycząca sprzedaży nieruchomości pod różnego rodzaju
działalność. Małymi krokami
idziemy do przodu.
Krzysztof Szymański
4
“Nowe Życie Olsztyna” nr 16 (187) 2016
aglomeracja olsztyńska
Święto Warmińskiego
Piwowara w gminie Dywity
Setki mieszkańców gminy Dywity i gości z Olsztyna odwiedziły Święto Warmińskiego Piwowara, które odbyło się w dywickiej Stodole i okolicach. Choć pogoda nie rozpieszczała, to wyśmienite lokalne piwo, dobra muzyka i smaczne jedzenie od warmińskich producentów żywności okazały się znakomitym przepisem na udaną imprezę.
Dywity stały się browarniczą stolicą regionu! Wszystko za sprawą Święta Warmińskiego Piwowara, które
odbyło się 6 sierpnia w dywickiej Stodole oraz w okolicach. Na wydarzenie ściągnęły tłumy mieszkańców gminy
Dywity, ale nie brakowało też
mieszkańców Olsztyna, którzy do Dywit przyjechali podmiejskimi autobusami.
– Autobus linii 108, którą
przyjechałam do Dywit, był
zapełniony po brzegi – mówi
pani Marta z Olsztyna, uczestniczka imprezy.
Magnesem, który przyciągnął tak liczną publiczność,
był atrakcyjny i zróżnicowany program wydarzenia. Pod
Stodołą odbywały się pokazy
warzenia piwa w warunkach
domowych i przez Warmiński
Browar Parowy. Popularnością cieszyło się też uroczyste
odszpuntowanie stosowaną
dawniej metodą 50-litrowej
beczki warmińskiego piwa
Rosanke według receptury
Mariusza Sekulskiego, Warmińskiego Chłopa Bosego.
Kran udanie w dębową beczkę wbijał Daniel Zadworny,
zastępca wójta gminy Dywity. Do degustacji beczkowego Rosanke ustawiły się
długie kolejki.
– To piwo, które wykonałem na bazie składników
z moich pól, łąk i darów pobliskiego lasu – mówi Mariusz
Sekulski.
Jakąś godzinę po odszpuntowaniu beczki okazało się, że uczestnicy imprezy
pili zwycięskie piwo IV Warmińskiego Konkursu Piw Domowych, które w nagrodę
w przyszłym roku uwarzy na
skalę przemysłową Browar
Kormoran. Sporym zainteresowaniem cieszyły się liczne
stoiska z żywnością regionalną od lokalnych producentów. Były wędliny i mięsa, ryby, sery, syropy czy chleb ze
smalcem i smakowite przetwory. Swoimi trunkami dzielili się też piwowarzy z gminy
Dywity: Lech Kryszałowicz,
Krzysztof Kulas i Leszek Czodrowski. Ze sceny można było się sporo dowiedzieć o domowym warzeniu piwa,
o piwnych mitach oraz o produkcji miodów i cydrów. Ze
swoim wysokiej jakości asortymentem wystawiły się lokalne browary – Kormoran
i Warmia. Nie zabrakło też stoisk z lawendowymi gadżetami czy leczniczymi olejkami.
Na scenie królowały energetyczne koncerty. Zagrały takie zespoły jak Foliba, Po Godzinach, Freakin Rudeboys
i Transsexdisco. Na zakończenie z pięknym teatrem ognia
wystąpiła grupa Transfuzja.
Podczas Święta Warmińskiego Piwowara rozstrzygnięto IV Warmiński Konkurs
Piw Domowych. Sędziowie
z Warszawy, Szczecina, Podlasia oraz Warmii i Mazur ocenili 73 piwa domowe nadesłane
przez piwowarów z całej Polski. Co najważniejsze, nawet
niesprzyjająca pogoda i trzy
ulewy nie przegoniły uczestników, którzy na czas opadów chowali się w Stodole i
pod namiotami, by po kilku
minutach znowu wyjść na teren imprezy.
– Po frekwencji widać, że
takie imprezy cieszą się zainteresowaniem, więc zapewne będą kontynuowane – mówi Daniel Zadworny. – Cieszę
się, że udało nam się przy
okazji wypromować Stodołę,
w której co tydzień odbywa
się rynek z wyrobami naszych
lokalnych twórców. Liczę, że
przełoży się to na zwiększenie
ruchu na targowisku.
Organizatorami
Święta
Warmińskiego Piwowara były
Gmina Dywity i Polskie Stowarzyszenie Piwowarów Domowych. Sponsorzy i partnerzy to: Bujalski Dywity, Agro
Helena Dywity, Chmieliński Development, Demo Advertising Group, Reklama na
Wczoraj, Browar Kormoran,
Browar Warmia.
(r)
olsztyn
“Nowe Życie Olsztyna” nr 16 (187) 2016
5
Fundacja „Serapian” już działa
Przynoszą radość potrzebującym
Coraz więcej osób chce pomagać innym. I czynią to bezinteresownie. Wydają pieniądze, poświęcają swój wolny czas, przeprowadzają remonty, budują, opiekują się ludźmi niezależnie od
ich wieku. Fundacja „Serapian” dołączyła do tego grona.
Jej historia jest krótka, lecz
są już pierwsze wyniki. Powstała z inicjatywy budowlańców, a w szczególności dekarzy pragnących ratować
zabytki. Teraz jej wolontariusze włączyli się do działań służących nie tylko materii nieożywionej, ale przede wszystkim
ludziom. Pierwszą inicjatywą powstałej fundacji jest
pomoc dzieciom i obiektowi przedszkola archidiecezjalnego przy ulicy Sosnowej
w Olsztynie.
– Zgłosiłam zapotrzebowanie na remont naszej placówki. Chodziło o remont
dachu poprzez położenie papy, pomalowanie sali gimnastycznej oraz pokojów
poszczególnych grup dzieci – opowiada siostra Marta
Bąk, dyrektor przedszkola,
dodając: – Bardzo się cieszymy z każdej pomocy. Mamy w przedszkolu 76 dzieci
i chcielibyśmy, żeby miały
zapewnione dobre warunki
do wspólnej zabawy, nauki,
wychowania.
Fundacja
„Serapian”
– mimo że istnieje od niedawna – włączyła się do pomocy.
Okazało się bowiem, że jej założyciele i ich przyjaciele mogą temu wyzwaniu podołać.
– Jesteśmy młodym tworem, lecz chcemy czynić dobro. To fantastyczne, że pomożemy tym ludziom. Mamy
w planach także kilka innych
pomysłów – zapowiada Arkadiusz Skawski, prezes Fundacji „Serapian”.
Pomoc innym to wielkie wyzwanie. Zwłaszcza że
jest bezinteresowne. Wiedzą
o tym wolontariusze. Do
współpracy z fundacją zgłosiło się Centrum Wolontariatu „Spinacz”.
Prezes Fundacji "Serapian" też zakasał rękawy
pomocą innym. Na początek
remont przedszkola. Później
w planach jest wyremontowanie dachu ośrodka szkoleniowego PCK (stara „szkoła”)
w Kręsku. Są już kolejne pomysły. I we wszystkich będą pomagali wolontariusze.
(r)
Dobre serduszka szczytnego projektu – kobiety z Centrum Wolontariatu "Spinacz"
– Czułam, że chcę się tym
zająć. Kiedy powstała możliwość takiej pracy i powstał
„Spinacz”, nie zastanawiałam się. Podjęliśmy współpracę z Fundacją „Serapian”
– mówi Małgorzata Paprocka
i dodaje: – Uczestniczyliśmy
już w kilku takich akcjach.
Nie jest nas wielu, lecz tworzymy młody, prężny zespół.
Pracują w nim dziewczęta
i chłopcy. Pomagamy w każdej możliwej sytuacji niezależnie od tego, jak ona wygląda. To duże wyzwania dla
młodych i niedoświadczonych osób. Jednak większość
z nich potrafi przełamać wszelkie bariery, żeby pomóc bliźniemu. Po prostu czują tę ideę
i mam nadzieję, że okazaną
dobrocią i oni kiedyś zostaną
obdarzeni przez innych.
Podobną opinię wyraża
wolontariuszka Anna Fidurska: – Jestem wolontariuszką
od niedawna i cieszę się, że
mogę zrobić coś dla innych.
Praca wre!
Wnętrze przedszkola zostało odnowione
Przesyłać pozytywną energię, tworzyć coś, co może
nie jest materialne, ale ważne w naszym życiu, to moje wyzwanie. Może to być
opieka nad dzieckiem, osobą
starszą, a nawet malowanie
ścian. Mam nadzieję, że wiele innych osób będzie chciało
brać z nas przykład i w przyszłości pomagać innym tak
jak my.
Wśród wolontariuszy pomagających przy remoncie
przedszkola zastaliśmy także Annę Piórkowską. Ta młoda kobieta od kilku miesięcy
działa w wolontariacie.
– Czułam wewnętrzną potrzebę pomocy innym. Nie ma
różnicy, czy myję naczynia,
czy maluję sufit. Chciałabym
w przyszłości pracować zawodowo z możliwością pomocy
innym. Wolontariat jest wspaniały. Dołączcie do nas – apeluje wolontariuszka.
Fundacja „Serapian” działa
od kilku miesięcy. Już teraz nawiązała wiele wartościowych
kontaktów, które procentują
Arkadiusz Skawski, prezes Fundacji „Serapian”,
dziękuje Polskiemu Stowarzyszeniu Dekarzy za pomoc
w remoncie oraz firmom
Swisspor i Miles Materiały
Budowlane za przekazanie
materiałów niezbędnych do
realizacji tego celu.
6
“Nowe Życie Olsztyna” nr 16 (187) 2016
nasze osiedla
Osiedle Kętrzyńskiego
Kętrzyńskiego – pod względem liczby mieszkańców jedno z najludniejszych osiedli Olsztyna (ok. 8 tys.), powierzchniowo też niemałe: 4,83 ha – w obu wskaźnikach mieści się w pierwszej
dziesiątce. Ale nie to jest jego najistotniejszą cechą, niedostrzeganą na co dzień: to przede wszystkim gospodarcze serce Olsztyna! Ma kształt maczugi, której rękojeść stanowi zabudowa
mieszkaniowa na zachodzie, a głowicę – strefa przemysłowo-handlowa na wschodzie.
Właściwie nie wiadomo,
dlaczego osiedle nosi imię Kętrzyńskiego, skoro ulica tego
patrona jest niewielkim fragmentem dzielnicy, a centralną
oś stanowią dwie inne: Partyzantów i Lubelska oraz większe części ul. Dąbrowszczaków i Kościuszki. Od północy
granicę osiedla stanowią dwie
ulice: Kolejowa (od przejścia
pod torami przy ul. 1 Maja) i
Marii Zientary-Malewskiej od
wiaduktu przy skrzyżowaniu
z ul. Limanowskiego do Poprzecznej. Potem granica osiedla dociera do południowego
brzegu jeziora Track, następnie skręca na południe do granicy miasta i wzdłuż linii kolejowej na Szczytno biegnie do
Towarowej i Kętrzyńskiego.
Szkoda, że Młyn Olsztyński, unikatowy zabytek starej techniki, nie ma porządnego gospodarza
Na wysokości ul. Jasnej granica załamuje się w kierunku
południowym, do Głowackiego i dalej na zachód biegnie ul.
Mickiewicza, Lanca i 1 Maja.
Osiedlowymi
atrakcjami architektonicznymi są niewątpliwie dwa place z secesyjnymi gmachami: Bema
i Konsulatu Polskiego, a także
secesyjne budynki między ulicami Partyzantów, Kościuszki, Mickiewicza i Kętrzyńskiego. Jest tam wiele urokliwych,
pełnych starej zieleni, ale zaniedbanych podwórek. Dobrze, że sporo okolicznych
budynków odnowiono dzięki wsparciu z budżetu miasta;
szkoda, że niszczeje urodziwy
i zabytkowy Młyn Olsztyński.
Ul. Partyzantów, po lewej pustostan po hotelu Gromada
Kolejowy
węzeł gordyjski?
Zabudowa części handlowo-przemysłowej to przykład
nieładu i budowlanej brzydoty. Trudno mi wskazać firmę,
której siedziba wyróżniałaby się oryginalną architekturą
lub otoczeniem. Dominują odnowione baraki, hale i kioski
z epoki PRL-u lub szklano-czarne maszkary pseudonowoczesności. A każdy dach
ma tu inny kolor! Ale podobno pieniądze nie śmierdzą,
więc nikt nie zwraca uwagi na
brzydotę i zwyczajny bałagan.
Powierzchniowo dominuje krajowy potentat: konglomerat spółek PKP (Cargo,
PLK, Regionalne Przewozy
Kolejowe, fabryka automatyki kolejowej itd.). Dziesiątki hektarów i setki kilometrów torów, ramp i bocznic
ze starymi wagonami obrastającymi trawą; opustoszałe
budynki dawnych nastawni,
warsztatów, lokomotywowni, dyżurek toromistrzów i innych budynków kolejowej infrastruktury. Tylko część tego
bogactwa wykorzystuje PKP.
Część – hurtownie handlowe i transport samochodowy.
Kiedyś był to jeden z większych węzłów towarowych
w północnej Polsce. Teraz to
kolejowy węzeł (gordyjski?)
zaniedbań.
Kiedyś nie do pomyślenia było, by straż kolejowa
nie przegoniła cywila pałętającego się po bocznicach, a ja
przez godzinę poruszałem się
swobodnie. Jedynie przy myjni wagonów spotkałem kilka robotnic. Jako miłośnikowi kolei żal ściska mi serce na
widok marnującego się majątku. Nie można go oddać,
choćby za symboliczną złotówkę, ludziom przedsiębiorczym? Cieszy więc inicjatywa
władz PKP, by odnowić Dworzec Główny, cieszy powrót
do idei kolei aglomeracyjnej
otaczającej Olsztyn. Bo wreszcie fachowiec od transportu,
kolejarz, został wiceprezydentem Olsztyna.
Gospodarczy puls miasta
Z osiedla Kętrzyńskiego
pochodzi zapewne największa część podatków CIT i PIT.
Tu powstaje gros olsztyńskiego PKB. W końcu mają tu siedziby liczne warsztaty naprawy samochodów, firmy
i hurtownie branży budowlanej, metalowej i transportowej, dilerzy samochodów, hipermarkety światowych sieci
spożywczych i specjalistyczne
(np. Metalzbyt, Agroma) oraz
lokalne (np. Manhattan, Społem), skupy surowców wtórnych, zakład unieszkodliwiania odpadów komunalnych
oraz najnowszy hit miejskiej
komunikacji – linie tramwajowe. Są oczywiście oddzia-
nasze osiedla
“Nowe Życie Olsztyna” nr 16 (187) 2016
7
– gospodarcze serce Olsztyna
Niektóre tory jeszcze bronią się przed oddaniem na złom
ły kilku banków i zakładów
ubezpieczeniowych
oraz…
spółki górnicze. Ponadto spółki Skarbu Państwa i prywatne
z listy 500, czyli największych
firm w kraju.
Wśród tych pierwszych są
m.in. oddziały PGNiG i Poczty Polskiej (ach, te niebieskie dachy!). Wśród drugich
znalazł się czołowy niegdyś
w kraju producent mrożonych owoców i warzyw
– olsztyńska Chłodnia Składowa (smaczne lody nie uratowały jej przed upadłością,
trzeba było ją sprywatyzować), Centrum Logistyczne
Michelin, największa w kraju
spółka z branży TSL (Transport – Spedycja – Logistyka),
która zatrudnia ponad 600
osób i ma sprzedaż o wartości ponad 1,2 mld zł!, a także
ponadregionalna spółka górnicza! Ponadto najnowsze innowacyjne dziecię, sławne
już na cały świat z druku 3D,
czyli Zortrax.
Tu zagadka z moją prywatną nagrodą dla Czytelników – pierwszym w historii
„Słownikiem dziennikarzy
Warmii i Mazur”. Proszę
o podanie nazw i branży
firm z osiedla: oddziału fir-
my państwowej o zasięgu
ponadregionalnym,
ogólnokrajowej prywatnej firmy
transportowej, a także górniczej (obie niestety należą
do zagranicznych właścicieli). Odpowiedzi proszę przesyłać na adres bezpł[email protected].
Są też ważne instytucje i urzędy państwowe
oraz samorządowe, w tym
Urząd Celny i Izba Celna,
WM Agencja Rozwoju Regionalnego (ona „rozdaje”
unijne dotacje), Olsztyńskie
Starostwo Powiatowe, Wojewódzki Ośrodek Ruchu
Drogowego, Agencja Nieruchomości Rolnych (dawna
siedziba zjednoczenia PGR),
Powiatowy Inspektorat Weterynarii, wreszcie obie komendy
policji,
miejska
i wojewódzka.
Wąskie gardła
Mam pytanie dotyczące przemysłowej części osiedla: dlaczego właściciele tylu działających tam firm nie
mogą dogadać się między
sobą, by wspólnie z miastem
poprawić fatalne nawierzchnie ulic? Strach tam jechać na
zakupy, bo wszędzie czyha-
ją dziury. Dostawcy i klienci zapewne łamią tam resory.
Wąskim gardłem jest też wiadukt nad Lubelską, która dla
wielu pojazdów kończy się
przed torami i jakoś nie może
doczekać się przebudowy na
całym odcinku. Tylko Towarowa będzie zmodernizowana dzięki podciągnięciu jej
do obwodnicy miasta. Wciąż
trwają też spory nt. modernizacji ul. Partyzantów, którą miasto chce zamienić
w szybką trasę, co mieszkańcy mocno oprotestowali.
Na razie sprawa przycichła,
ale licho nie śpi, bo planuje się też przebudowę wiaduktu w ciągu ul. Limanowskiego i przy okazji obrzeży
pl. Bema, leżącego w ciągu
ul. Partyzantów.
Trochę kultury, sportu
i turystyki
Na pociechę przypomnę,
że osiedle nie jest kulturalną pustynią, choć popularnych klubów i pubów tu nie
ma, restauracji też jest jak na
lekarstwo. Perełką stała się
niewątpliwie WM Filharmonia im. Feliksa Nowowiejskiego. Obok znajduje się też kuźnia muzyków – Państwowa
Ul. Kościuszki i tory tramwajowe z lotu ptaka
Szkoła Muzyczna I i II stopnia. Sport i rekreację reprezentują głównie dwa tory motocrossowe przy Lubelskiej
oraz kartingowy przy Sprzętowej, a także brzeg jez. Track.
Turyści mogą się zatrzymać
w trzech hotelach oraz…. gospodarstwie agroturystycznym.
Czwarty hotel, była „Gromada”, stoi pusty i marnieje,
co szpeci i tak brzydkie otoczenie Dworca Głównego
z prawie pustym wieżowcem naprzeciwko, tylko częściowo wykorzystywanym
przez kolejarzy z Przewozów Regionalnych. Ale to
życzliwi ludzie, bo pozwolili mi zrobić zdjęcia osiedla
z 10. piętra, specjalnie otwierając kratę na klatce schodowej 3. piętra (pomieszczeń
powyżej nie wolno użytkować, bo budynkowi grozi zawalenie). Serdecznie
dziękuję.
Tekst i zdjęcia
Jerzy Pantak
8
“Nowe Życie Olsztyna” nr 16 (187) 2016
kobietą być
Jakim jesteś typem klientki?
Galeria handlowa. Niby wszystkie wiemy, że ceny towarów w niej oferowanych bywają wygórowane. Jednak przyjemność kupowania w eleganckim miejscu rekompensuje dziury w portfelu.
Ekskluzywne centra handlowe są sprytnie pomyślane. Mamy spędzać tam czas zrelaksowane, a kupując, czuć się elitarnie. Fenomen galerii i ich klientów został zbadany przez ekspertów
od naszych zachowań. Konsumentki podzielono na cztery typy. Którym typem klientki jesteś?
Realistka to typ konsumentki uważającej, że galerie handlowe istnieją po to, by
zdzierać z naiwniaków. Według realistki, ludzie kupujący w takich miejscach są próżni i płytcy, bo płacą krocie nie
za jakość towaru, a za miejsce jego ekspozycji. Realistki
snują się po galerii handlowej,
przecierając oczy ze zdumienia. Trudno im pojąć, że ktoś
płaci sto pięćdziesiąt złotych
za zwykłą bluzeczkę lub trzysta pięćdziesiąt złotych za jeansy. Z drugiej strony realistki zauważają wiele towarów,
których same pragną. Jednak
sądzą, że te przedmioty nie są
warte swojej ceny lub – co ciekawe – wybór atrakcyjnych
opcji jest tak szeroki, że aż odbiera realistkom zapał do zakupów. Wszystko jest piękne,
ale... lepiej tego nie kupować,
bo to przecież galeria, tu jest
drogo i manipulacyjnie.
Maniaczki natomiast czują się w galerii handlowej
komfortowo i sądzą, że głównie w takich miejscach war-
to zostawiać swoje pieniądze.
Maniaczkom
odpowiadają
piękne, przeszklone witryny,
eleganckie wystawy, atmosfera wytwornych zakupów.
Te klientki uważają, że gale-
ria handlowa jest w zasadzie
jedynym wartościowym miejscem robienia zakupów. Tu
towar jest odpowiednio wyeksponowany, obsługa kompetentna, a i inni kupujący
stanowią grupę na poziomie.
Dla maniaczek zatem liczy
się nie tylko towar, ale znaczenie ma także sam rytuał
komfortowych zakupów. Cena galeryjnych produktów nie
jest wadą. Jest pewną zaporą
przed tym, nie mógł ich nabyć
byle kto.
Moralistkę z kolei wyróżnia jedna cecha, jakiej nie ma
żaden inny typ klientek. To
wymaganie w stosunku do
galerii handlowej, by była pożytecznym tworem dla miasta
i jego mieszkańców. Moralistka bywa częstym gościem galerii handlowej, ale to właśnie
ona jako jedyna głośno mówi
o tym, że takie miejsce ma służyć czemuś więcej niż nabijaniu sakiewki sprzedawcom.
Według niej, galeria handlowa powinna spełniać funkcje
kulturalne, edukacyjne, charytatywne. Moralistka oczekuje, aby galeria organizowała
ciekawe wystawy dla klientów, prowadziła animacje dla
dzieci.
Zakładniczki wreszcie są
najbardziej złożonym typem
konsumentek. Z jednej strony mają raczej chłodną opinię
o galeriach handlowych, jednak z drugiej strony wciąż
dokonują w nich zakupów.
Powody tego paradoksu są
różnorakie. Zakładniczki nierzadko mówią co innego, niż
myślą. Krytykują i narzekają,
bo taki mają styl życia, a tak
naprawdę lubią przebywać
w galerii handlowej. Czasami
także zakładniczki zwyczajnie
nie potrafią lub nie chcą znaleźć innego miejsca do robienia zakupów. Przyzwyczaiły się do wybranych sklepów
w galerii handlowej i choć mają
do nich zastrzeżenia, to wciąż
pozostają ich klientkami.
Realistka, maniaczka, moralistka czy zakładniczka – do
którego typu klientki ci najbliżej? Istnieje także podział ze
względu na to, czy naprawdę
kupujemy w galerii, czy tylko
lubimy w niej przebywać.
I tak na przykład spacerowicze to klienci, którzy
przechadzają się po galerii,
oglądając atrakcyjne towary
i planując, co sobie kupią. Już
samo przebywanie w ulubionych sklepach i polowanie na
okazje sprawia im przyjemność. Ta właśnie grupa wydaje w galeriach handlowych
w Polsce najwięcej pieniędzy.
Zadaniowcy z kolei są grupą klientów niezwykle konkretną. Wchodzą do galerii,
wiedząc, po co przyszli i trzymają się planu. Doceniają wartość towaru sprzedawanego
w galerii. Dokonują szybkiej
trasanci kupna i wracają do
domu, nie czerpiąc garściami
z fantastycznej przestrzeni radości, jaką bywa galeria.
Szczury natomiast przychodzą do galerii nie na zakupy, a po to, by spędzić czas bez
wydawania znacznych kwot.
To nierzadko młodzież, która
pragnie nawiązać nowe znajomości lub zjeść w barze szybkiej obsługi. To także osoby,
które umawiają się tu na kawę ze znajomymi. Coraz szerszą grupę tych konsumentów
stanowią seniorzy.
Galerie handlowe są dziś
miejscem, w którym można spędzić niemal cały dzień.
To swoiste miasto w mieście,
nie tylko ze sklepami, ale także restauracjami, miejscem do
relaksu, rozrywki i spotkań
towarzyskich. Galerie mają coraz większe rzesze lojalnych klientów. Mimo że każą
im płacić niemal za wszystko
– od parkingu po pozostawienie kurtki na wieszaku.
OR
Zdrowy styl życia
“Nowe Życie Olsztyna” nr 16 (187) 2016
9
Mamy je w garderobie.
Nie sprzyjają zdrowiu
Są takie elementy garderoby, które eksponują kobiecą urodę. Niestety codzienne korzystanie z nich może odbić się na zdrowiu. Jakie ubrania i obuwie lepiej jest sobie darować, by uchronić
się przed bolesnymi schorzeniami?
Balerinki i japonki są rodzajem obuwia, w którym nie
powinno się chadzać zbyt często. Choć dla wielu z nas wydają się wygodne, przyczyniają się do deformowania stopy.
Baleriny nie dają oparcia sklepieniu stopy, mogą powodować bóle w okolicach podbicia stopy i w pięcie. Na domiar
złego cienkie podeszwy balerinek to brak jakiejkolwiek
amortyzacji. Japonki z kolei
mogą powodować przykurcz
palców i przeciążają mięśnie
stóp. Dzieje się tak dlatego że
musimy włożyć pewien wysiłek w to, by stopami utrzymywać japonki podczas chodzenia. To niezdrowe.
Buty na wysokim obcasie
także warto odłożyć w dalszy
kąt szafy, by nie kusiło nas ich
nosić na co dzień. Powodują, że cały ciężar ciała spoczywa na środkowej części stopy. Szpilki mogą prowadzić
do bólu ścięgien, przykurczu
i skrócenia ścięgna Achillesa.
Co więcej, mogą nawet rzutować na kręgosłup, bo wymuszają balansowanie ciałem
podczas chodzenia i nienaturalne pozy. Najniebezpieczniejsze są szpilki z wąskim noskiem. Posiadaczki odcisków,
halluksów i wrastających paznokci coś o tym wiedzą.
Baleriny, japonki i szpilki
zmieńmy na buty na obcasie
mającym od 3 do 5 centymetrów, z podeszwą o grubości
centymetra.
Po przeglądzie obuwia
czas przyjrzeć się zbyt opinającym ubraniom. Ciasne
dżinsy mogą prowadzić do
powstawania żylaków, szczególnie u osób z zaburzeniami krążenia. Mocno opinające
rurki utrudniają krążenie limfy. Nogi puchną i powstaje cellulitis. Od takich spodni może
wręcz swędzieć skóra, bo materiał uciska nerwy udowe.
Podobnie niewskazana jest
wyszczuplająca bielizna. Powoduje ona ucisk na żołądek
i jelita, co może prowadzić do
wzdęć. Nic, co uciska, nie jest
dobre dla zdrowia.
Warto z garderoby usunąć
biustonosze, które już na nas
nie pasują. Schudłyśmy, przytyłyśmy lub z innego powodu
zmieniła nam się sylwetka – to
oznacza, że musimy mieć nowy stanik. Nigdy nie kupujmy
go na oko, kierując się ogólną
numeracją. Wielkość miseczki i obwód w istocie różnią się
u każdego producenta, więc
biustonosz trzeba mierzyć.
Najlepiej udać się do salonu
bieliźniarskiego. Tam pracownice pomogą nam w dobraniu
takiego fasonu, który będzieidealnie dopasowany. To ważne, bo gdy ta część garderoby
nie spełnia swojej roli, to przez
złe utrzymanie piersi możemy
z czasem odczuwać dyskomfort w części piersiowo-krzyżowej kręgosłupa.
Bielizną, jakiej nie lubi nasze zdrowie, są stringi. Ściśle
przylegające cienkie paski materiału, wbijające się w okoli-
ce intymne, to raj dla drobnoustrojów. Odradza się stringi
zwłaszcza tym kobietom, które mają nawracające zakażenia pochwy lub pęcherza. Paseczki mogą ocierać skórę,
a powstałe w ten sposób drobne ranki – nadkażać się bakteryjnie. Dlatego ten rodzaj
bielizny zostawmy wyłącznie pod ubrania tego wymagające. Na co dzień wybieramy bieliznę, która nie
obciera, nie uciska, nigdzie się
nie wrzyna i możne być prana
w gorącej wodzie.
Bo butach, bieliźnie
i przyciasnych spodniach
namieszać może nam również... torebka na ramię. Od
dłuższego czasu modne są
duże torby. Tymczasem torba z zawartością nie powinna ważyć więcej niż cztery
kilogramy, bo mamy tendencję do noszenia jej ciągle na tym samym ramieniu,
prawda? Duży rozmiar ulubionej torby daje nam pretekst do tego, by wkładać
do niej sporo. Przeciążając
jedną stronę ciała, możemy
z czasem odczuwać drętwienie ręki i kłucie w okolicy łopatki. Dlatego nośmy na co
dzień tylko najpotrzebniejsze rzeczy lub też zmieńmy torbę na mniejszą, która
pomieści ułamek kobiecego
królestwa.
Wszystkie rzeczy, które nie
są dobre dla naszego ciała, łączy
jedna cecha – są niewygodne.
Kobiety zwykły sobie powtarzać, że atrakcyjny wygląd musi być okraszony lekkim cierpieniem. Gdy jednak tu coś nas
ciśnie, a tam uwiera, to oznacza,
że ciało się skarży. Lepiej tych
skarg nie bagatelizować. Bóle
kręgosłupa zostawmy sobie na
późną starość, teraz jest czas, by
cieszyć się zdrowiem.
OR
Zamieszkaj u siebie bez kredytu hipotecznego
Wielu z nas marzy o nowym mieszkaniu, ale banki wprowadzają surowe zasady udzielania kredytu hipotecznego. Jak zamieszkać u siebie, gdy nie mamy zdolności kredytowej? Rozwiązanie
ma Spółdzielnia Mieszkaniowa „Kormoran”.
SM ,,Kormoran” buduje
w Dywitach atrakcyjne mieszkania. Na powstającym nowym Osiedlu „Kormoran”
realizowany jest pierwszy
z sześciu budynków wielorodzinnych. Jeszcze nie wbito łopaty pod drugi budynek, a już rezerwowane są
w nim mieszkania. Dlaczego?
Bo olsztyński inwestor – Spółdzielnia Mieszkaniowa „Kormoran” – zamierza te mieszkania udostępnić klientom
w formule spółdzielczego lokatorskiego prawa do lokalu.
– Rozwiązanie proponowane przez Spółdzielnię jest
szansą dla tych osób, którym
marzy się własne mieszkanie,
a które nie mają zdolności
kredytowej i nie mogą zaciągnąć kredytu hipotecznego
Powstające osiedle leży obok malowniczego Jeziora Dywickiego
– wyjaśnia Andrzej Sztomberski, prezes SM „Kormoran”. Warunkiem uzyskania
spółdzielczego lokatorskiego prawa do lokalu mieszkalnego jest wniesienie w trakcie
budowy 30% planowanego
kosztu mieszkania i zobowiązanie się do spłaty w okresie 25-letnim kredytu zacią-
gniętego przez Spółdzielnię
na pokrycie 70% kosztów budowy danego mieszkania. Po
spłacie kredytu zostanie dokonane przeniesienie lokalu mieszkalnego w odrębną
własność wraz z założeniem
księgi wieczystej i wpisem
o własności lokalu na rzecz
Kupującego.
W pierwszym budynku Nr
4 o 33 mieszkaniach wolne są
już tylko trzy mieszkania, a termin oddania budynku to I kw.
2017 r. We wrześniu br. ruszy
budowa drugiego domu wielorodzinnego Nr 3, w którym
zaprojektowano 31 mieszkań
o powierzchni użytkowej od
34 do 60 mkw. Budynek stanie
na lekkim wzniesieniu, dając
widok na malownicze Jezioro
Dywickie. Wszystkie balkony
usytuowane są od strony południowej z widokiem na tereny
rekreacyjne osiedla. Sąsiedztwem są łąki i las oraz tereny
przeznaczone pod zabudowę
jednorodzinną. W Dywitach
wszystko jest na miejscu (szkoła, bank, sklepy, lekarze), a dojazd do Olsztyna to kwestia
piętnastu minut.
Nowe Osiedle „Kormoran” docelowo będzie pięknie
położonym, cichym osiedlem
sześciu budynków w Dywitach. Centralna część osiedla została zagospodarowana na przestrzeń rekreacyjną.
Nie tylko jest to plac zabaw
dla dzieci, ale również tereny rekreacyjne dla osób dorosłych uwzględniające ścieżki rowerowe, ciągi piesze
i miejsca wypoczynkowe z ławeczkami wśród zieleni osiedlowej. Mieszkańcy osiedla
będą mieli do dyspozycji 255
miejsc parkingowych usytuowanych, podobnie jak ruch
samochodowy, na zewnątrz
osiedla.
Nie dość, że można zamieszkać u siebie bez zaciągania kredytu hipotecznego, to
na dodatek kusząca jest cena
tych mieszkań.
– Serdecznie zachęcam do
zakupu mieszkania, zadawania pytań, a wszystko przystępnie wyjaśnimy – deklaruje
Andrzej Sztomberski, prezes
SM „Kormoran”. Spółdzielnia oferuje również, zlokalizowane w sąsiedztwie, uzbrojone działki pod zabudowę
jednorodzinną.
Spółdzielnia Mieszkaniowa
„Kormoran” w Olsztynie
Olsztyn, ul. Okulickiego 5
tel. 89 541 80 00
e-mail: sekretariat
@smkormoran.olsztyn.pl
10
“Nowe Życie Olsztyna” nr 16 (187) 2016
dom
Uniknij błędów
w aranżacji kuchni
Dobrze urządzona kuchnia bywa ulubionym miejscem domowników. Lubimy w niej gotować lub po prostu przesiadywać, szczególnie przy lodówce. Nim kupimy meble, pomyślmy, jak
wszystko poustawiać, by było w kuchni wygodnie i funkcjonalnie. Błędy na etapie projektowania mogą mieć opłakany finał.
Lodówka, zlewozmywak,
zmywarka, płyta grzewcza,
najszersza część blatu kuchennego – co powinno stać obok
czego, żeby było komfortowo?
Złota recepta istnieje. To prosta zasada, którą łatwo wprowadzimy nawet w małej kuchni. Mamy przed sobą pustą
ścianę. Przykładowe poprawne ustawienie jest następujące: lodówka > fragment blatu
> zlewozmywak i zmywarka
> główny blat roboczy > płyta grzewcza i piekarnik > fragment blatu.
nym wysuwem. Możemy do
nich dokupić podziałki, zawieszki, wkłady i inne elementy pomagające segregować zawartość szuflad.
Modne ostatnio stało się
także umieszczanie piekarnika na wysokości rąk, a nie pod
płytą grzewczą. Dzięki temu
nie musimy się pochylać, gdy
wyciągamy z piekarnika swoje kulinarne arcydzieło.
Meble piękne
czy praktyczne?
Co obok czego stać
powinno
Dlaczego zaproponowane ustawienie jest poprawne?
Bo odpowiada logicznej kolejności krzątania się po kuchni.
Chcemy ugotować obiad. Wystawiamy z lodówki potrzebne nam produkty. Gdzie?
Właśnie na krótki blat (4060 cm), który od razu mamy
pod ręką. Niektóre produkty,
np. warzywa czy mięso, będziemy chcieli opłukać wodą,
więc zlewozmywak jest kolejnym przystankiem w naszym
ciągu roboczym. Nie trzeba przemierzać całej kuchni
z produktami w ramionach.
Ze zlewu wyjmujemy rzeczy wprost na główny blat kuchenny. To na nim ubijamy
kotlety, mieszamy składniki
– mamy tu sporo miejsca (60120 cm) na rozstawienie się ze
wszystkim, czego potrzebujemy do obiadu. Stąd wykładamy rzeczy na patelnię, bo
obok głównego blatu mamy
płytę grzewczą. Finito! Dzięki rozmieszczeniu wyposaże-
nia w takiej kolejności uniknęliśmy dreptania po kuchni
i bałaganienia.
Uwaga na kuchenki
gazowe
Co mogliśmy zrobić źle?
Tragiczną pomyłką jest ustawienie płyty grzewczej pod
oknem, szczególnie jeśli mamy kuchenkę gazową. Nie
dość, że na tle naturalnego światła z okna płomień
jest mało widoczny, to jeszcze przeciąg może ugasić
płomień. Błędem jest także
umieszczenie płyty grzewczej
przy wejściu do kuchni. Ktoś
może nieopatrznie zawadzić
o wystający znad palników
uchwyt garnka i się poparzyć.
Płyta grzewcza powinna
mieć po obu stronach blat kuchenny, a nie inne sprzęty. Jest
nie do pomyślenia, aby przy
niej stała np. lodówka. Pomijając względy bezpieczeństwa,
takie ustawienie utrudnia korzystanie z płyty. Jak przecież
złapać za ucha garnka, jeśli
stykają się z bokiem lodówki? Innym niebezpiecznym
bokiem dla kuchenki gazowej
może być zbyt blisko sąsiadująca z nią zabudowa meblowa.
Kończąc aspekty techniczne, warto podkreślić, że projekt naszej wymarzonej kuchni powinien powstać już na
wstępie, by uniknąć niepotrzebnych przeróbek gazowniczych, kanalizacyjnych czy
elektrycznych. Tu pojawiają się niuanse, które są szalenie istotne. Otóż za zmywarką
i piekarnikiem nie powinny
znajdować się gniazdka elektryczne, instalacje hydrauliczne ani gazowe. Takie są zasady bezpieczeństwa.
Aby meble
nie kryły pułapek
Kolejną decyzją, która
z naszej kuchni może uczynić
raj lub piekło, to meble. Istotne, na jakiej wysokości mają się znajdować szafki górne
i dolne. Aby osoba o przeciętnym wzroście (170-180 cm) nie
garbiła się nad blatem podczas przygotowywania posiłków, powinien on znajdować
się na wysokości 85-90 cm. Tu
błędy zdarzają się rzadko, bo
faktycznie zwykle blaty montowane są na tej wysokości.
Chcąc natomiast wytyczyć
prawidłową wysokość szafek
górnych, wystarczy od blatu
odmierzyć w górę 50-60 cm
– na tej wysokości powinna być
dolna krawędź naszej wiszącej
zabudowy. Łatwo będzie sięgać po różne przedmioty, a meble nie będą nam przeszkadzać
w popisach kulinarnych.
Coraz częstszą tendencją jest w szafkach dolnych rezygnowanie z półek na rzecz
szuflad. Półki wymagają od
nas klęczenia, jak chcemy coś
wyjąć z głębi szafki. Tu lepiej
się sprawdzają szuflady z peł-
Wybierając fronty, warto
się zastanowić nad ich funkcjonalnością. Modne są obecnie fronty lakierowane. Lśniąca powierzchnia przedniej
części zabudowy daje poczucie nowoczesności, harmonii,
elegancji. Pamiętajmy jednak,
że fronty z połyskiem wymagają starannej pielęgnacji.
Światło dzienne bezlitośnie
obnaża na lakierowanej powierzchni wszelkie niedoskonałości: zabrudzenia, smugi,
nie wspominając już o ewentualnych rysach. Poczciwy
domownik po pewnym czasie przestanie zauważać mankamenty na swoich lśniących
frontach, ale nie perfekcyjna pani domu. Ona dostanie
obłędu. Będzie codziennie
przecierać zabrudzenia i walczyć ze smugami. Jeśli więc
mamy u boku kobietę wymagającą, a sami pielęgnację
frontów chcemy ograniczyć
do przetarciach ich zmywakiem, to wybierzmy mniej absorbujący wariant, na przykład drewno lub laminat.
Aleksandra Ruda
ślady przeszłości
“Nowe Życie Olsztyna” nr 16 (187) 2016
11
Jak Pawełek historię Olsztyna poznaje
Szczęście moje było bardzo blisko, ale niestety. Nie udało się zrealizować wszystkich zamierzeń. Oczywiście piszę o planach urlopowych, czyli o naszym wielkim rajdzie rowerowym po
Warmii i Mazurach.
Raz, dopadła nas choroba.
Złapaliśmy grypę żołądkową.
Strasznie nas wymęczyła. Dobrze, że wiedzieliśmy, jak postępować. Piliśmy dużo płynów i elektrolitów, ale i tak
wstrętna choroba zabrała nam
siły. Zamiast 1000 km trasy po
Mazurach Garbatych, zrobiliśmy jedynie 300 km. Dwa, pogoda. Ulewne deszcze i nawałnice. Nasz mały namiocik
zdał egzamin. Nie zmokliśmy,
choć dłuższe przebywanie
w nim było niezbyt wygodne. Przespać się tak, oczywiście, ale cały dzień na leżąco
to już przesada. Ja jestem wysoki i musiałem cały czas podkurczać nogi.
Największy deszcz złapał
nas po tym, jak po zwiedzeniu kwatery Hitlera w Gierłoży dojechaliśmy do innej,
rzadko zwiedzanej wojennej kwatery szefa kancelarii
III Rzeszy Hansa Lammersa w Radziejach. Można tam
jeszcze zobaczyć jeden niezniszczony schron i kilkanaście betonowych uszkodzonych bunkrów, a dojeżdża się
tam betonową drogą w bardzo dobrym stanie, pamiętającą jeszcze czasy funkcjonowania kwatery.
W sumie byliśmy też
w Mamerkach, Węgorzewie,
w Rapie (grobowiec w kształcie piramidy na miniwyspie
na mokradłach robi niesamowite wrażenie) oraz w Baniach
Mazurskich, gdzie zjedliśmy
smakowite kartacze. Tu dopadła nas choroba. Na szczęście
znaleźliśmy miejsce w gospodarstwie agroturystycznym
i w suchym pokoiku się podkurowaliśmy.
Kiedy najgorsze minęło,
pojechaliśmy do Giżycka i pociągiem do Olsztyna. Oczywiście nie omieszkaliśmy
zwiedzić największej w Prusach Wschodnich twierdzy
Boyen, która – co ciekawe – ani
podczas pierwszej, ani drugiej wojny światowej nie była
zdobywana. Wybudowano ją
w 1855 roku. Mogły w niej
przebywać ponad 3 tysiące
żołnierzy. Warto ją zwiedzić.
Jest wspaniała. Postanowiliśmy, że jak będziemy mieli jesienią trochę czasu, to specjalnie pojedziemy do Giżycka,
aby ją dokładnie obejrzeć.
Po powrocie z urlopu
w dalszym ciągu urządzamy częste przejażdżki rowerowe po Olsztynie. W ostatnią niedzielę wybraliśmy się
na pchli targ na stadionie KS
Warmia przy ulicy Sybiraków.
Podobno jest to pierwszy stadion wybudowany w powojennym Olsztynie, ale żeby być
pewnym, skontaktowałem się
z Jackiem Panasem, miłośnikiem dawnego Olsztyna. Po
wysłuchaniu sakramentalnego: „oj Pawełku, ty mnie zamęczysz!” otrzymałem obietnicę,
że Jacek coś o tym obiekcie napisze. Za dwa dni artykuł miałem gotowy. Oto on.
„Pawełku, masz rację. Stadion oddano do użytku 1 lipca
1953 roku, a jego właścicielem
był Kolejowy Klub Sportowy „Warmia”, który powstał
15 lipca 1945 roku. Założyli go pierwsi kolejarze, któ-
rzy przyjechali już 19 lutego
do Olsztyna. Teraz od dwóch
lat stadion należy do miasta
i są plany, żeby go odbudować
i unowocześnić. Nie będę pisał o przyszłych latach, wolę
o minionych. Łatwiej.
Przed wojną w Olsztynie
był tylko jeden stadion. Był to
Stadion Leśny w Jakubowie,
uroczyście otwarty w 1920 roku. Poza tym istniały jeszcze
dwa duże boiska przy jednostkach wojskowych i miejsce do
ćwiczeń sportowych czy gier
zespołowych między obecnymi ulicami Oficerską i Rataja.
Ulica Sybiraków wcześniej
nazywała się Gagarina, a zaraz
po wojnie Nowa Limanowskiego. Była drogą szutrową
prowadzącą od skrzyżowania
Limanowskiego z Jagiellońską
do Jakubowa. Stadion Warmii
powstał częściowo na podmokłych łąkach i na placu do ćwiczeń. Składał się z dwóch boisk pomocniczych oraz płyty
głównej z trybunami. Od strony Jakubowa urządzone były korty tenisowe, boiska do
siatkówki i koszykówki oraz
stał budynek zarządu Kolejowego Klubu Sportowego. Na
środku, tuż koło głównej płyty
stadionu mieścił się budynek
gospodarczy, teraz to dom
mieszkalny. Te zabudowania,
według przedwojennych planów, istniały już w 1920 roku,
prawdopodobnie były małym
gospodarstwem rolnym.
Obecnie stadion jest zdewastowany. Na boisku, od ulicy Sybiraków, organizowane są pchle
targi, na drugim odbywają się
jeszcze mecze piłkarskie i trenują zawodnicy KKS Warmia, ale
na płycie głównej, przy której
nie ma już nawet ławek, chyba
nic się nie dzieje, może od czasu
do czasu ktoś kopie piłkę.
Za czasów świetności, kiedy klub piłkarski Warmia był
w II lidze, na mecze przychodziło nawet 10 tysięcy ludzi. Rekord frekwencji padł
w połowie lat 60., kiedy Warmia walczyła o awansdo II ligi
z klubem Star Starachowice. Na meczu było ponad 15
tysięcy kibiców.
Boiska spełniały wiele
funkcji. Odbywały się na nich
zawody lekkoatletyczne. Rozgrywano mecze piłkarskie.
Na głównej bieżni urządzano
wyścigi motocyklowe na żużlu. Przez kilkanaście lat na stadionie organizowano międzynarodowe zawody hipiczne
CSIO oraz wiele innych imprez sportowych, jak rodeo na
samochodach.
Zimą na kortach robiono
lodowiska. Czynna była nawet wypożyczalnia łyżew.
Taflę oświetlono, wstęp był
płatny, chyba – jak pamiętam
– 2 złote. Często przyjeżdżałem z drugiego końca Olsztyna, żeby poszaleć na łyżwach.
Nie pamiętam dokładnie, ale gdzieś pod koniec lat
80. wybudowano koło kortów chyba pierwsze w Olszty-
nie kryte boisko do tenisa, jest
ono do dzisiaj. Tak mi się wydaje, że upadek całego obiektu rozpoczął się w momencie, kiedy zawodnicy Stomilu
otrzymali swój stadion przy
alei Piłsudskiego, a Warmia
nie utrzymała się w II lidze.
Ale jeżeli to, co jest planowane, okaże się prawdą, to za kilka lat znów na stadion Warmii
ściągać będą tłumy kibiców.
Jeżeli jednak w najbliższych
latach tak się nie stanie, to ten
pierwszy powojenny stadion
w Olsztynie podzieli los jedynego w Europie i w Polsce
pięknego kiedyś Stadionu Leśnego, gdzie 5 sierpnia 1960
roku Józef Szmidt ustanowił
rekord świata w trójskoku
wynikiem 17,03 m.
Ja, Pawełku, mogę nie doczekać, ale ty na pewno na
swoim rowerze pojeździsz
jeszcze po ścieżkach rowerowych wokół nowego, pięknego obiektu sportowego, który może będzie też nazywał
się Warmia”.
Materiał od Jacka Panasa
zredagował Pawełek
12
“Nowe Życie Olsztyna” nr 16 (187) 2016
rozmaitości
Dowcipy na każdą okazję
Z wielkim hukiem wpada
do pokoju chłopak:
– Cześć, tato, wróciłem!
Ojciec siedzący przed komputerem, nie odrywając wzroku od
monitora:
– A gdzie ty byłeś?
– W wojsku…
Rozmawiają dwie przyjaciółki.
Jedna mówi:
– Mam wspaniałego męża: nie
pije, nie pali, nie zdradza mnie,
nie lubi piłki nożnej, a nawet
mnie nie bije.
Na to druga:
– A dawno go sparaliżowało?
Wchodzi pijany mąż do domu.
Żona pyta:
– Gdzie byłeś?
– Na dożynkach.
– W styczniu?
– Na dożynkach byłem. Taka jest
moja wersja i będę się jej
trzymał!
Małżonek wraca ze szpitala,
gdzie odwiedzał bardzo chorą teściową i wkurzony mówi
do żony:
– Twoja matka jest zdrowa jak
ryba, niedługo wyjdzie ze szpitala i zamieszka z nami.
– Nie rozumiem – mówi żona
– wczoraj doktor powiedział mi, że
mama jest w stanie agonalnym.
– Nie wiem, co on tobie powiedział, ale mnie radził przygotować się na najgorsze.
Spotykają się dwie przyjaciółki.
– Wiesz co? Okazało się, że mój
Jacek jest impotentem.
– Nie wiedziałaś tego przed
ślubem?
– Mówił mi, że ma jakąś nieruchomość, ale myślałam, że chodzi o domek nad jeziorem...
Po zamknięciu restauracji kelner
pyta kelnera: – Dlaczego nie wyrzucasz tego
gościa, co śpi pod oknem? – Bo ile razy go budzę, tyle razy
płaci mi rachunek.
Mąż wraca do domu i zastaje
żonę w łóżku ze swoim przyjacielem. Wyjmuje pistolet
i strzela mu prosto w głowę.
Na to odzywa się żona:
– Rób tak dalej, a niedługo nie
będziesz miał żadnych
przyjaciół!
Jasiu przychodzi ze szkoły i mama pyta go: – Jasiu, jak było w szkole? – A dobrze. Pani mnie wyróżniła,
powiedziała, że cała klasa to debile, a ja największy.
Szef do nowo przyjętej
sprzątaczki:
– Pani Zosiu, proszę posprzątać
windę.
– Na każdym piętrze?
Rozmawiają dwie przyjaciółki:
– Szef dał mi podwyżkę, kiedy
dowiedział się, że swojemu synowi dałam jego imię!
– Mnie także dał podwyżkę,
kiedy swojemu synowi nie dałam jego nazwiska.
Skazany na śmierć gangster telefonuje z więzienia do swego
adwokata: – Tu się dzieje coś dziwnego.
Przed chwilą wszedł do mojej celi facet, rozciął mi nogawki
spodni i mankiety koszuli.
Co to może oznaczać? – Mogę poradzić ci tylko jedno.
Kiedy jutro rano przyjdzie jeszcze raz i zaproponuje ci krzesło,
to pamiętaj, żebyś na nim
nie siadał!
Żona opowiada mężowi:
– Wczoraj zabrakło mi pieniędzy na zakupy, więc wstąpiłam
do twojego biura, ale nie było
cię w pokoju, więc wyjęłam
z marynarki 300 złotych. Zauważyłeś brak pieniędzy?
– Nie, moja droga, już od miesiąca pracuję w innym pokoju.
Policjantowi urodziły się bliźnięta. Gdy dorosły, sąsiad pyta go: – W jaki sposób rozróżnia
pan swoich synów? – Zwyczajnie, po odciskach
palców.
Rozmowa małżonków.
– Zabieram cię, kochana żono,
na wycieczkę!
– Nie pojadę, bo nie mam co na
siebie włożyć.
– Po pierwsze: to jest wycieczka
piesza, po drugie: włożysz mój
plecak…
AZB
BARAN 21.03 – 20.04
Zastanów się nad tym, czy
rzeczywiście chcesz iść dalej
w zaparte. Być może warto samemu zdecydować się
na ustępstwa, a nie zostać do
ustępstw zmuszonym. Zwłaszcza jeżeli wyniki próbki B potwierdzają wyniki z próbki A.
LEW 23.07 – 23.08
Jeżeli nie będziesz ostrożny, to może Cię w najbliższym
czasie spotkać jakaś niespodzianka. Niespodzianki mogą
być miłe lub niemiłe. Niestety
nie masz na to wpływu. Uważaj więc, aby się przypadkiem
nie rozczarować.
STRZELEC 23.11 – 21.12
Niemile może Cię zadziwić stan Twojego konta, ale
nie musisz od razu wpadać
w czarną rozpacz. Pamiętaj o tym, że w tym przypadku nic przecież nie dzieje się
bez Twojej wiedzy i zgody. Po
prostu trzeba oszczędzać.
BYK 21.04 – 20.05
Chociaż każdy chciałby
awansować, często po szczeblach kariery pną się ci, którzy są najbardziej cierpliwi.
To więc jest odpowiedź na
nurtujące Cię od jakiegoś czasu pytanie. Opłaca się zacisnąć zęby i po prostu czekać.
PANNA 24.08 – 23.09
Miłość wymaga współpracy, wyrozumiałości, akceptacji i wyrzeczeń. Nie przesadzaj jednak z wymaganiami.
Twój partner ma również prawo do swobody. Zwłaszcza
do swobody wypowiedzi. To
gwarantuje konstytucja.
KOZIOROŻEC 22.12 – 20.01
Pogodny nastrój utrzyma
się jeszcze jakiś czas, a potem
trzeba być przygotowanym na
niespodzianki. Na ten trudniejszy okres trzeba mieć przy
sobie kilka atutów. Najlepiej
płaszcz przeciwdeszczowy lub
chociażby parasolkę.
BLIŹNIĘTA 21.05 – 21.06
Potrzebujesz dużo słońca i ciepła, a także zachwytów
i komplementów. Pragniesz,
by Cię podziwiano i mówiono o tym. Jesteś w tym bardzo
zachłanny. Musisz jednak dać
jakieś powody, aby takie zdarzenia miały miejsce.
WAGA 24.09 – 23.10
Ktoś będzie szukać Twojego towarzystwa, a Tobie niezręcznie będzie uwolnić się od
tych licznych objawów zainteresowania. Oddanie całej inicjatywy nie jest dobrym pomysłem, chyba że chcesz sam
zapłacić rachunek.
WODNIK 21.01– 19.02
Upomnij się o swoją kasę. Długi mają to do siebie, że
szybko się o nich zapomina.
A przecież nie możesz rozdawać nie swoich pieniędzy. Nie
licz też na żadną ustawę frankową. Zawsze licz tylko na
siebie... i licz.
RAK 22.06 – 22.07
Staraj się robić zawsze to,
co do Ciebie należy. Nie wychylaj się ponad przydziałową normę w pracy. To po
prostu nie zawsze się opłaca.
Zwłaszcza kiedy trzeba za to
zapłacić. Życie ma też inne,
przyjemniejsze strony.
SKORPION 24.10 – 22.11
Chyba jesteś komuś winny
towarzyski rewanż. Lista znajomych i przyjaciół, których
dawno już nie zapraszałeś,
robi się nieskończenie długa.
Najwyższy czas wydać jakieś
przyjęcie. Pamiętaj, że powinieneś być na nim obecny.
RYBY 20.02 – 20.03
W sierpniu odczujesz przypływ energii i sił witalnych.
Choć dobra forma fizyczna
sprzyja uprawianiu sportu,
dawkuj go sobie z umiarem.
Może nie od razu wizyty na
siłowni. Zacznij od spacerów,
wynoszenia śmieci itp.
Redakcja zastrzega sobie prawo do unieważnienia horoskopu, bez podania przyczyn!
AZB
kto ma rację?
“Nowe Życie Olsztyna” nr 16 (187) 2016
13
Pić albo nie pić Rodzice dają
Chodziłem ostatnio po uliczkach olsztyńskiego Starego Miasta i podpatrywałem tych, którzy
przyszli wesoło i przyjemnie spędzić czas przy kufelku piwa albo czarce lodów. Na starówce
byli młodzi, dzieci z rodzicami, parki oraz samotni. Cały przekrój społeczeństwa Olsztyna.
Miło było popatrzeć na uśmiechniętych dorosłych i szczęśliwe dzieci objadające się
smakołykami.
Popijano różne napoje. Ja
nikomu do szklanki nie zaglądałem, a także nie sprawdzałem, czy jest w niej sok, czy
piwo – i myślę, że poza konsumującym nikt tego nie wiedział, nawet najmłodsze pociechy siedzące obok i pijące
chyba – a nawet na pewno
– soczek, czasami pepsi czy
inne napoje niedozwolone w szkolnych sklepikach.
W wakacje można, a jak rodzic pozwala, to i w czasie
roku szkolnego też. Mądrzy
opiekunowie dobrze wiedzą,
że małe ilości różnych smacznych wynalazków nie powinny ich pociechom zaszkodzić.
A do tego jak odmówić, kiedy
wokół dzieciarnia zajada się
tymi zabronionymi przez decydentów łakociami.
Ci sami, co dyktują nam,
co mamy naszym dzieciom
serwować, ostatnio podnoszą larum na delektowanie
się piwem przez rodziców będących z pociechami na spacerku. Kto dokładnie wie, co
rodzic pije? A może zachwyca się tylko piwem bezalkoholowym? Czy też tego napoju powinni się wystrzegać?
Zgadzam się i jestem za karaniem tych opiekunów, którzy
wprowadzają się w stan nieważkości i nie wiedzą, co oni
i ich pociechy robią. W takich
sytuacjach o wypadek nietrudno, takich zachowań nie
pochwalam! Ale wypicie kufelka napoju chłodzącego pod
nazwą piwo, tego nie uważam
za przestępstwo, nawet gdy
się jest z córką czy z synkiem.
Dzieci dobrze wiedzą, czego im nie wolno, oczywiście
gdy te zakazy przekazują im
rodzice, tłumacząc powody.
U mnie w rodzinnym domu
przy dzieciach alkohol się spożywało, a ja po piwko sięgnąłem, mając dopiero chyba 20 lat.
Według decydentów już powinienem być alkoholikiem.
Dzieci widzą i znakomicie analizują każdą sytuację:
na spacerze, w domu czy przy
grillu. Jeżeli wpoimy im, że
piwko czy inne trunki są tylko dla dorosłych, to one na
pewno nie sięgną po nie zbyt
wcześnie. A jak już bardzo
chcemy pilnować rodziców,
aby na olsztyńskiej starówce
czy przy grillu nie smakowali piwa, to wprowadźmy lotne
brygady stróżów prawa z alkomatami. I rodziców po piwku do aresztu, a dzieci do domu dziecka, ale będą miały
traumę. Można jeszcze zakazać sprzedaży alkoholu rodzicom albo wprowadzić wiele innych głupich zakazów.
W tym taki, że jeden rodzic
pilnuje dzieci w domu, a drugi baluje na Starym Mieście,
odpoczywając i chłodząc się
napojem z pianką.
Jacek Panas
przykład
Już na samym wstępie, drogi Jacku, powiem Ci, że... puszka lub butelka piwa jakoś nie pasuje mi do dziecięcego wózka. Najlepiej się zdecydować, czy wybieramy się z dzieckiem na
spacer, czy idziemy z kolegami (lub sami) na piwo.
To, że jedno piwo jeszcze
nikomu nie zaszkodziło i nie
wprawia nas w stan upojenia alkoholowego, nie jest dla
mnie żadnym argumentem,
żeby zabierać dzieci do pubu
lub piwnego ogródka.
Masz rację, pisząc, że dzieci wszystko widzą i analizują
(na swój sposób) każdą sytuację. Siedząc sobie przy stoliku i sącząc piwko, nie mamy
wpływu na to, co się dzieje przy sąsiednich stolikach.
A mogą być przecież różne
sytuacje i może zdarzyć się towarzystwo, które ze względu
na obecność dziecka jest nie
do zaakceptowania. Nie zawsze dzieci powinny słuchać,
o czym rozmawiają dorośli.
Zwłaszcza przy piwku.
Nie sądzę też, aby najlepszym sposobem na wpajanie
dzieciom informacji, że napoje alkoholowe są tylko dla dorosłych, było spożywanie ich
właśnie przy nich. To tak, jakby przekazywać informację
o szkodliwości narkotyków,
zażywając je przy dzieciach.
Zgodzisz się, że to absurd.
Dlatego najlepiej dokonać wyboru. Albo idziemy z dziećmi
do cukierni i lodziarni, albo
samemu lub w towarzystwie
osób dorosłych na piwo. Nie
wiem, Jacku, czy zauważyłeś, ale w ciastkarni raczej piwa nie dostaniesz, tak jak
w piwnym barze trudno o lody i ciastka. Tak się dziwnie
składa, że to jakoś nie idzie
w parze. I niech tak zostanie.
Wydaje mi się, że ostatnią rzeczą, jaką rodzice mogą
pokazać swoim dzieciom, jest
wizyta w piwnym ogródku.
I nie twierdź, Jacku, że owoc
zakazany smakuje najlepiej.
W tym przypadku to banał.
Nikt oczywiście nie będzie
sprawdzał alkomatem stanu trzeźwości rodziców, ale
funkcjonuje podobno przepis, że mając dzieci pod opieką, przynajmniej jedno z rodziców (lub opiekunów) musi
być trzeźwe. Chyba, Jacku, nie
zaprzeczysz, że to mądra i dobra zasada. Pytanie tylko, jak
to sprawdzić?
Tu nie chodzi tylko o to, że
ktoś jest pijany, ale o sam fakt
spożywania alkoholu przy
dzieciach. W USA istnieje
przepis dotyczący picia napojów w miejscach publicznych.
Każdy napój, bez względu na
to, czy jest alkoholowy, czy
nie, musi być w papierowej
torebce. Wtedy nikt nie wie,
co kto pije i dzieciom nie rzucają się w oczy butelki z alkoholem. Ale to nie znaczy
wcale, że przez to jest więcej
trzeźwych.
Andrzej Zb. Brzozowski
rys. Zbigniew Piszczako
14
“Nowe Życie Olsztyna” nr 16 (187) 2016
porady
się wypadek przy pracy, nie ma co liczyć na odszkodowanie lub
rentę powypadkową. Nieubezpieczony zapłaci słono w przypadku choroby i pobytu w szpitalu. Urząd skarbowy natomiast
ma prawo nałożyć grzywnę za zatajenie dochodu i niezapłacenie podatku. Pracującemu na czarno nie wpływają składki do
ZUS-u, więc nie ma szans na powiększenie przyszłej emerytury. Wychodzi na to, że poza doraźnym załataniem budżetu praca na czarno ma same ciemne strony.
Ujemne strony
pracy na czarno
W sezonie letnim i jesienią właściciele gospodarstw rolnych
oraz ogrodnicy zatrudniają dodatkowych pracowników. Niestety często proponują im pracę bez umowy, bo to tylko miesiąc lub dwa. W ten sposób wykorzystują trudną sytuację osób
poszukujących jakiegokolwiek płatnego zajęcia. Jest to niezgodne z prawem. Przepisy łamie zatrudniający, a także pracujący
na czarno.
Kontroler z Państwowej Inspekcji Pracy może ukarać właściciela gospodarstwa grzywną, a nawet skierować sprawę do
sądu. Wiadomo bowiem, że popełnia przestępstwo, nie odprowadzając składek na ubezpieczenie społeczne i ZUS.
Pracownik może też zostać ukarany, jeśli w tym samym czasie jest zarejestrowany jako bezrobotny. A ponadto gdy zdarzy
Prawo do
urlopu
Warto znać swoje prawa, by na wakacjach spokojnie cieszyć
się słońcem, wodą i pogodą. Przede wszystkim pracownik powinien wiedzieć, ile dni urlopu mu się należy. To 20 albo 26
dni roboczych, w zależności od stażu pracy. 20 dni w roku, gdy
ktoś pracuje mniej niż 10 lat. Po tym czasie należy się ów większy wymiar. Do stażu urlopowego wlicza się okres nauki: zawodówka – 3 lata, średnia szkoła zawodowa – 5 lat, szkoła policealna – 6 lat, szkoła wyższa – 8 lat. Liczy się staż pracy w całości,
a nie tylko u jednego pracodawcy.
Urlop jest nie jedynie prawem, ale poniekąd też obowiązkiem. Nie można wziąć za niego pieniędzy od pracodawcy i nadal być w pracy, nie można go odstąpić koledze, nie można ani
sprzedać, ani kupić. Pracodawca ma obowiązek udzielić urlopu, który trwa nieprzerwanie 14 dni, wliczając w to dni wolne od pracy. Termin wypoczynku musi być wcześniej uzgodniony z pracodawcą. Przełożony ustala plan urlopów i może
sugestie pracownika wziąć pod uwagę, ale nie musi. Etatowcy
w tych kwestiach są wyraźnie uprzywilejowani. Prawa do urlopu nie mają osoby zatrudnione na umowę o dzieło i zlecenie.
Muszą jakoś dogadać się z pracodawcą.
Wylegitymowanie
policjanta
Umundurowany policjant ma prawa i obowiązki. Gdy kogoś legitymuje w celu ustalenia tożsamości, jest zobowiązany
podać swój stopień, imię i nazwisko – w sposób umożliwiają-
cy odnotowanie tych danych. Policjant musi także podać podstawę prawną i przyczynę podjęcia czynności służbowej. Inaczej mówiąc, musi poinformować, dlaczego legitymowanego
legitymuje.
Nieco inaczej postępuje policjant nieumundurowany. On
się przedstawia i okazuje legitymację służbową. Jeśli osoba legitymowana sobie tego zażyczy, to ma prawo wynotować dane
znajdujące się w legitymacji policjanta.
Radzić sobie
z brakiem ubezpieczenia
zdrowotnego
Praca na umowę o dzieło ma wiele minusów. Niestety dla
wielu takie zatrudnienie jest jedynym sposobem zarobkowania.
Zdesperowani rzadko myślą o przyszłości. Nie myślą też o tym,
że może dopaść ich choroba. Co wtedy z zapłatą za leczenie?
Pracujący na podstawie umowy o dzieło powinien pomyśleć
o ubezpieczeniu zdrowotnym. Koszt leczenia w szpitalu, opłata
za operację mogą wynieść nawet kilkadziesiąt tysięcy złotych.
Pół biedy, gdy małżonek jest emerytem lub rencistą albo pracuje na etacie i jest objęty obowiązkowym ubezpieczeniem. Wtedy
zgłasza współmałżonka do ubezpieczenia i problem znika. Innym wyjściem jest prywatne ubezpieczenie się w Narodowym
Funduszu Zdrowia. To jednak kosztuje.
Należy też pamiętać o innych uregulowaniach. Jeśli ktoś
prywatnie się ubezpiecza, a ostatni raz miał takie ubezpieczenie więcej niż 3 miesiące temu, to musi wnieść opłatę dodatkową. Jej wysokość zależy od długości przerwy w ubezpieczeniu.
Osoba pracująca na podstawie umowy o dzieło nie ma prawa do
zwolnień lekarskich. Zawarcie prywatnego ubezpieczenia sytuacji nie zmienia. Kobieta na takiej umowie nie ma prawa do
urlopu macierzyńskiego, mężczyzna do urlopu przysługującego ojcu z tytułu urodzenia się dziecka. W ten oto sposób praca na podstawie umowy o dzieło stała się złym symbolem naszych czasów.
Takie zasady obowiązują obecnie. Od stycznia 2018 roku
– po powołaniu Narodowej Służby Zdrowia – ma się to zmienić.
M.R.
sport
REKLAMA
Koniec tenisowych wakacji
Teoretycznie sezon wakacyjny to przerwa w rozgrywkach, a czas na treningi i zgrupowania.
Tak jest w przypadku młodych tenisistów z Olsztyna. Jednak nawet i oni nie zawsze mają
wolne od rywalizacji.
RP Sport doszły do finału mistrzostw Polski. Jednak trudno jest mówić o ich szansach.
Przed rokiem występowały
w składzie Pola Wygonowska, Weronika Ejsmont i Martyna Szymkowska. Wówczas
zdobyły złoty medal. Obecnie
Pola Wygonowska jest kontuzjowana i niełatwo przewidzieć, czy wystąpi we wrześniowych mistrzostwach.
– Ten rok jest okresem
przejściowym z kategorii
skrzata do kategorii młodzika.
Mamy nadzieję, że w walce ze
starszymi olsztyńscy tenisiści dadzą sobie radę. Dotyczy
to także Poli Wygonowskiej,
która jest wielkim talentem
i w swojej dotychczasowej karierze wiodła prym na ogólnokrajowej arenie – dodał Mirosław Umbras.
W tym roku o medal drużynowych mistrzostw Polski
będą walczyli młodzicy Bu-
15
Stomil znowu w akcji
Skrzaty i młodzicy
na start
Skupmy się na młodzieży
z grup wiekowych skrzatów i
młodzików (tj. od lat 10 do 14).
W tej kategorii wiekowej mamy
w Olsztynie urodzaj na talenty. Wyjątkowa grupa kilkunastu młodych ludzi doskonale radzi sobie w rozgrywkach
ogólnokrajowych.
– Oczywiście okres wakacyjny sprzyja odpoczynkowi, lecz jak to w sporcie bywa trzeba także brać udział
w różnych turniejach – poinformował Mirosław Umbras,
prezes
Warmińsko-Mazurskiego Związku Tenisowego. – Wprawdzie startów jest
mniej, lecz olsztynianie zaznaczają w nich swój udział.
W lipcu Gabriel Matuszewski z Budowlanych wygrał
grę podwójną podczas turnieju Tenis Europe w Niemczech.
Olaf Pieczkowski z UKS RP
Sport uczestniczył w drużynowych mistrzostwach Europy do lat 12. Tak więc mamy
się czym pochwalić.
Tak jak wspomniał prezes Mirosław Umbras, olsztynianie mają silną ekipę
w tych kategoriach wiekowych. Dość powiedzieć, że
sześcioro z nich jest wysoko
sklasyfikowanych w rankingu Polskiego Związku Tenisowego do lat 12. Bardzo dobrze radzą sobie dziewczynki
do lat 12. Zawodniczki UKS
“Nowe Życie Olsztyna” nr 16 (187) 2016
dowlanych Olsztyn. Liczymy,
że powalczą o medal, chociaż konkurencja jest bardzo
mocna. Obecnie wielu młodych adeptów tenisa przebywa na zgrupowaniach. Goszczą m.in. w Łebie i Giżycku,
gdzie trenują i nawiązują kolejne znajomości z rówieśnikami.
Warmińsko-Mazurski Związek Tenisowy stara
się zapewnić im jak najlepsze
warunki do rozwoju. Oprócz
zgrupowań organizuje wojewódzkie turnieje, gdzie dzieci z Olsztyna mają możliwość
rywalizacji z rówieśnikami
z innych miast. Najważniejszą imprezą wczesnej jesieni
w Olsztynie będzie ogólnopolski turniej juniorów i młodzików. Odbędzie się we wrześniu na kortach Uniwersytetu
Warmińsko-Mazurskiego.
IRON
Chojnice
– wypadek przy pracy?
Rozpoczęły się rozgrywki w piłce nożnej. Najwcześniej wystartowała Ekstraklasa. Potem odbyły się mecze pierwszej i drugiej rundy Pucharu Polski. W międzyczasie na boiska wyszli
pierwszoligowcy, a wśród nich Stomil Olsztyn.
Po nieudanej rundzie
wiosennej sezonu 2015/2016,
w której olsztyńska drużyna
rozpaczliwie walczyła o utrzymanie się w gronie pierwszoligowców, nadszedł czas na
kolejną porcję emocji. Tym razem olsztyńscy kibice chcieliby uniknąć zawału serca
i z optymizmem patrzeć na grę
swoich pupili. Pierwsze przesłanki, że ekipa pod wodzą
trenera Adama Łopatko może
namieszać w lidze, pojawiły
się podczas meczów towarzyskich. Mimo wielu zmian kadrowych udało się ustabilizować skład i zachęcić piłkarzy
do wysiłku. W efekcie sparingi
przyniosły efekt w postaci dobrego przygotowania do zasadniczego sezonu.
Najpierw jednak olsztyński zespół wystąpił w Pucharze Polski. Wygrana na wyjeździe z ROW Rybnik (3:1)
spowodowała, że z wielkim
optymizmem
spojrzeliśmy
na zmagania ligowe. Do nich
Stomil przystąpił z odjętymi
trzema punktami za nieścisłości regulaminu PZPN. Pierwszą próbą zniwelowania tej
straty był mecz z Chrobrym
Głogów. Podopieczni Adama
Łopatko wygrali 3:0 (bramki: Nishi, W. Biedrzycki, Kujawa). Niestety doskonała postawa z pierwszego meczu nie
przełożyła się na drugi. Tym
razem olsztynianie zagrali
na wyjeździe z Chojniczanką
Chojnice i przegrali 4:5 (bramki: samobójcza, Głowacki, W.
Biedrzycki, Jegliński). Strzelić
cztery bramki w meczu wyjazdowym i go nie wygrać? To
się w głowie nie mieści!
Po tej wpadce zawodnicy
Stomilu mieli kilka dni, żeby
przygotować się do rywalizacji w drugiej rundzie Pucharu
Polski. Tym razem do Olsztyna przyjechał ekstraklasowy
Ruch Chorzów. W ciągu tych
kilku dni olsztynianie przeszli
metamorfozę. Bo jak wytłumaczyć fakt, że kilka dni wcześniej
pierwszoligowa Chojniczanka strzela nam pięć bramek,
a teraz ekstraklasowy Ruch nie
może nam wbić żadnego gola przez 120 minut? Tak! Przez
120 minut, gdyż po bezbramkowym remisie arbiter zarządził
dogrywkę. W niej też nie było
goli. Dopiero seria rzutów karnych przesądziła o porażce olsztyńskiej drużyny (6:7). Wstydu
to naszym piłkarzom nie przyniosło. Jeżeli powtórzą taką grę
w kolejnych meczach, to możemy być spokojni o ligowy byt
Stomilu (mecz z Zagłębiem Sosnowiec zakończył się po oddaniu gazety do druku).
IRON

Podobne dokumenty

Życie Olsztyna

Życie Olsztyna 20 latach będzie mógł się ubiegać o zwolnienie warunkowe. Wyrok nie jest prawomocny. red.

Bardziej szczegółowo

Życie Olsztyna

Życie Olsztyna pochodziły z dotacji miejskich przydzielanych na ratowanie zabytków będących w administrowaniu osób prywatnych. Część kwoty dołożyła wspólnota mieszkaniowa z tej nieruchomości.

Bardziej szczegółowo

Życie Olsztyna 60/160

Życie Olsztyna 60/160 Gwarancja naprawy obejmuje okres 60 miesięcy. Miejmy nadzieję, że potem most znów nie zardzewieje.

Bardziej szczegółowo