O czym piszą szkolni twórcy? Walentynki Zimowa galeria obrazów

Transkrypt

O czym piszą szkolni twórcy? Walentynki Zimowa galeria obrazów
Czwórka
4
( pismo uczniów Szkoły Podstawowej nr 4 w Legionowie)
Numer 5 / Styczeń-Luty
O czym piszą szkolni twórcy?
Walentynki
Zimowa galeria obrazów
Powtórka z literatury
Rok szkolny 2008/2009
Zespół redakcyjny:
Ada Bednarska
Paulina Darkowska
Agnieszka Oktaba
Krysia Pietraszkiewicz
Karolina Rempalska
Zuzia Sawicka
Magda Ratajczyk
Milena Wilkowska
Paulina Wilkowska
p. Marta Obrębska – opiekun koła
Nasze inspiracje lekturą. Twórczośd najmłodszych.
Już nawet małe dziecko wie, że
czytanie książek rozwija
wyobraźnię. Przeczytajmy, jak
lektura pt. „Akademia Pana
Kleksa” zainspirowała uczniów
klasy trzeciej.
Przygoda Pana Kleksa na Boboplanecie
Pewnego dnia, kiedy wszyscy chłopcy już spali, Pan
Kleks obserwował niebo i gwiazdy. Nagle zauważył na niebie
jakieś latające bobasy. Nie uwierzył w to, co widział, i
natychmiast pobiegł do akademii, żeby położyć się spać.
Następnego ranka Pan Kleks zachowywał się bardzo
dziwnie. Chłopcy nie wiedzieli, co mu dolega. Pan Kleks nie
wiedział, gdzie jest i co tu robi, a dla chłopców był bardzo niemiły.
To bobasy rzuciły na niego jakiś urok. Pan Kleks marzył, żeby
znowu spotkać bobasy, które go bardzo zaciekawiły.
Wieczorem znowu obserwował gwiazdy i nagle zobaczył
zbliżające się bobasy. Jeden z bobasków z blond włoskami
podleciał do pana Kleksa i powiedział, że zaprasza go na ich
planetę, która nazywa się Boboplaneta. Nazywała się tak,
ponieważ nie mieszkał tam żaden dorosły, a bobasy świetnie
sobie radziły.
- Nasza planeta jest już od dawna atakowana przez dorosłych,
którzy mieszkają na sąsiedniej planecie. Czy nauczysz nas
walczyć z nimi, Panie Kleksie?
- Oczywiście, że was nauczę, tylko musicie mnie stad zabraćpowiedział Pan Kleks.
Bobasy zabrały Pana Kleksa swoim statkiem
kosmicznym, który przypominał wielki kosmiczny wózek.
Planeta bardzo podobała się Panu Kleksowi – pełna
była materacy i leżaczków, pływały tam strumienie kaszek i
deserków dziecięcych. Pan Kleks powiedział, że mają bardzo
ładną planetę i że chętnie pomoże im ją ocalić przed dorosłymi.
- Mam nawet pewien pomysł – powiedział Pan Kleks.- Jak
będziecie zmieniać sobie pieluszki, nie wyrzucajcie ich do kosza,
tylko składajcie w jednym miejscu. Kiedy zaatakują was dorośli,
możecie przecież tymi pieluszkami świetnie się obronić.
- Dobrze! – krzyknęły wszystkie bobasy i bardzo się ucieszyły z
pomysłu Pana Kleksa.
- Kiedy dorośli was zaatakują? Wiecie? – zapytał Pan Kleks.
- Na pewno jutro około 14.00 – odrzekły bobasy.
- Aha…
- Jak możemy się przygotować?
- No nie wiem… Obronicie się pampersami, chyba nie musicie się
przygotowywać, najwyżej poćwiczycie rzuty. A teraz idźcie spać,
przecież trzeba się wyspać przed walką.
Bobasy i Pan Kleks położyły się do łóżek.
Następnego dnia bobasy zjadły bobośniadanko i zaczęły
ćwiczyć rzuty do walki z dorosłymi. Kilka godzin później nadlecieli
dorośli i rozpoczęli atak. Bitwa trwała godzinę i zakończyła się
równo o 15.00. Bobasy dzielnie walczyły, tak jak nauczył je Pan
Kleks. Dorośli pomyśleli, że może nie warto walczyć z małymi
dziećmi i od tamtego czasu zapanowała zgoda, a dorośli nawet
pomagali bobasom, gdy sobie nie radziły.
Pan Kleks wybrał sobie jednego bobasa, którego miał
wychować w swojej akademii i nauczyć go, jak być czarodziejem.
Anna Klęk
kl. IIIa
Podróż w czasie
Pan Ambroży Kleks siedział w swoim biurze
rozmyślając, gdy nagle wpadł na pomysł, że zbuduje
wehikuł czasu. Było już późno, więc położył się spać.
Następnego dnia wziął się do pracy. Pracował dzień i
noc. Co jakiś czas zażywał kilka pastylek na porost
włosów. Po tygodniu skończył. Najpierw pomyślał, że
przeniesie się do średniowiecza, potem – że
cofnie się do XVIII wieku, ale jakoś go tam nie
ciągnęło. Doszedł do wniosku, że przeniesie się
do czasu wynalezienia silnika spalinowego, aby
temu zapobiec, ponieważ zatruwają one
środowisko i wywołują alergię u dzieci. Z tego
powodu dzieci nie mogą jeść czekolady i
kolorowych cukierków. Wziął ze sobą cos do
jedzenia i picia oraz kilka latarek elektrycznych.
Wszedł do wehikułu, uruchomił go, ustawił rok
1859 i poleciał.
Wylądował w Niemczech. Rozejrzał się.
Chciał sprzedać kilka latarek elektrycznych. Pytał
przechodzących, czy nie chcą kupić. Po chwili
podszedł do niego pewien mężczyzna i chciał
kupić dwie latarki. Pan Kleks zapytał go, w jakim
mieście się znajdują. Okazało się, że w Kolonii.
Nagle usłyszał jakiś warkot. Ruszył w tamtą
stronę. Dźwięki dochodziły z dużej, drewnianej
szopy. Zajrzał do środka i zobaczył dwóch
mężczyzn pracujących przy jakimś urządzeniu.
Domyślił się, że to wynalazcy silnika spalinowego.
Podszedł do nich i wyjaśnił cel swojej misji. Wyjął
latarkę i objaśnił, jak działa. Powiedział im, żeby
zbudowali
samochód
zasilany
baterią.
Zaproponował im swoją pomoc, a oni się zgodzili.
Gdy ich dzieło było gotowe, pan Kleks wrócił do
domu. Od razu wybiegł na ulicę. Poczuł zapach
świeżego powietrza. Był z siebie bardzo dumny.
Zobaczył komin, z którego leciał dym.
- To moja następna misja – pomyślał.
Paweł Warzecha
kl. IIIa
Powtórka z literatury.
Czy ktoś z was zgadnie, z której lektury
pochodzi bohater. Tak mógł się czud, kiedy
pierwszy raz ujrzał miłośd swojego życia.
Gdy pierwszy raz poszedłem do pana
profesora, ujrzałem zjawiskową
dziewczynę. Zachwyciły mnie jej piękne
fiołkowe oczy, ale też wysoka i smukła
sylwetka. Wiedziałem, że cokolwiek ta
cudowna istota zrobi, na pewno będę
zachwycony. Byłem szczęśliwy, że ją
spotkałem. Czułem też zdumienie, iż
w rodzinie profesora jest ktoś tak ładny i
niesamowity. Widząc jej uśmiech, uginały
się pode mną nogi, a włosy stanęły mi
dęba.
Warto przeczytad…
tajemniczy. Cały tekst opowiada o chłopcu
Zenku Wójciku, który uciekł z domu.
Dotarł na wyspę czwórki dzieci.
Zaprzyjaźnił się z nimi. Jedną z koleżanek –
Ulę –darzył wielką miłością.
Zenek wraz ze swoimi przyjaciółmi
miał wiele przygód. Żeby się dowiedzied,
jak się zakooczyły, musicie przeczytad tę
piękną a zarazem interesującą powieśd. Na
pewno nie pożałujecie. Polecam.
Paulina Wilkowska kl. VIa
Czy pamiętacie, co to jest bajka? Wielu z
nas myli ją z baśnią, ponieważ
powszechnie wszyscy używają tego słowa
w rozmowach z dziedmi. Tymczasem bajka
to krótki utwór literacki pisany wierszem.
Jej bohaterami są zazwyczaj zwierzęta,
rzadziej ludzie lub rzeczy. Zwierzęta tak
naprawdę są alegorią jakiejś ludzkiej
cechy, np. mrówka – pracowitości, osioł –
głupoty. Zawierają morał, czyli pouczenie.
***
Ignacy Krasicki
Kiedy słyszymy słowo lektura,
natychmiast odechciewa się nam sięgnąd
po książkę. Mimo że Ten obcy Ireny
Jurgielewiczowej jest lekturą
obowiązkową, warto ją przeczytad.
Jest to powieśd przygodowo –
psychologiczna. Sam tytuł książki jest
Pan i pies
Pies szczekał na złodzieja, całą noc się trudził;
Obili go nazajutrz, że pana obudził,
Spał smaczno drugiej nocy, złodzieja nie czekał;
Ten dom skradł; psa obili za to, że nie szczekał.
Co czuł pies, gdy pan go tak niesprawiedliwie potraktował?
Była ciemna noc, padał deszcz i wiał silny wiatr. Wszyscy domownicy już dawno spali,
tylko ja pilnowałem obejścia.
Od strony ogrodu usłyszałem dźwięk łamanych gałęzi, poczułem obcy zapach.
Pobiegłem tam. To był złodziej, skradał się cichutko w stronę wielkiego, starego domu.
Zacząłem głośno szczekad. Obcy odganiał mnie, ale ja jestem tu po to, aby nic złego
nie spotkało moich właścicieli. Szczekałem i warczałem, próbowałem pogryźd człowieka,
który przyszedł w taka pogodę. Człowiek przestraszył się mnie i uciekł.
Nastał poranek, dom zaczął żyd swoim codziennym życiem. Wyszedł gospodarz i
dostało mi się za nocne ujadanie. Nikt przeze mnie nie mógł spad. Ja tylko ich broniłem,
chciałem ich chronid. Było mi smutno, że nikt nie pomógł mi ująd złodzieja.
Minął dzieo, nastała noc. Położyłem się spad do ciepłej budy, zmęczony smacznie
zasnąłem. Nic nie słyszałem, jak ciemną nocą złodziej zakradł się do domu. Wszedł przez
uchylone okno w kuchni. Skradł cenny obraz oraz srebra należące do rodziny od pokoleo.
Rano w domu było wielkie zamieszanie. Wszyscy mieli do mnie pretensję, że ich nie
pilnowałem, że pozwoliłem wejśd obcemu do domu. Wyszedł gospodarz i znowu dostałem za
swoje.
Pilnowałem, szczekałem, ujadałem – źle, bo domownicy się nie wyspali. Spałem, nie
hałasowałem – źle, bo dom został okradziony. I tak źle, i tak niedobrze. Ciężka jest psia dola.
(Weronika Stachnik kl. Va)

Walentynkowe co nieco
Prawdopodobnie wszyscy już znamy zwyczaj obchodzenia Walentynek, ale kim był ich
patron Święty Walenty? W tradycji chrześcijańskiej odnajdujemy informacje o co najmniej
trzech Świętych o imieniu Valentine lub Valentinus. Jedna z legend mówi o duchownym,
który przeciwstawił się rozkazowi Imperatora Rzymu Klaudiusza II zakazującego udzielania
ślubów młodym mężczyznom, jako że wg doradców Klaudiusza, nieżonaci mężczyźni byli
lepszym żołnierzami. Za to nieposłuszeństwo duchowny Walenty został skazany na śmierć.
Inna historia mówi o młodym człowieku, który za pomoc prześladowanym chrześcijanom
został skazany na śmierć. Z więzienia wysłał swojej ukochanej list z podpisem 'From Your
Valentine' (podpis używany do dzisiaj na walentynkach w języku angielskim).
( źródło: Internet- opracowała Ada Bednarska)
Walentynki – trudna sprawa,
ten dzień to nie zabawa.
Każdy mój kolega wie,
które dziewczę kochać chce.
Lecz ja z tym problemy mam,
którą chcę – nie wiem sam.
Każdej koleżance dam kwiat,
bo znam je od kilku lat.
A.
Twoje piękne oczy
Doprowadzają mnie do rozkoszy.
Gdy ciebie widzę,
mam oczy jak rydze.
Co dzień się spotykamy
i bardzo się kochamy.
(Szymon Kotlarewski)
W dniu świętego Walentego
ślę wszystkiego najsłodszego.
Wszystkie misie dziś się śmieją,
wszystkie kwiaty już drożeją.
Ludzie ludziom kwiaty ślą,
dzieci laurki rysują, bo,
bo nie mogą doczekać się już,
walentynki już tuż, tuż!!!
(Karolina Rempalska kl.VIb)
Walentynki to dzień zakochanych,
Pełno w nim buziek roześmianych.
Nawet nieśmiali miłość wyznają,
Wszyscy na piękną walentynkę czekają.
(Zuzia Sawicka)
Dla ciebie róże,
dla Ciebie maczki,
a dla nas słodkie, czerwone buziaczki!
(Marlena Nowak kl.VIb)
W dzień świętego Walentego
całuski ślę Ci.
Wiedz, że bardzo Ciebie kocham,
w sercu moim tylko Ty.
(Weronika Brodowska kl.VIb)
To małe czerwone serduszko
niech powie ci na uszko,
Kto Cię pokochał prawdziwie
i żyć chce z Tobą szczęśliwie.
(Michał Wawra kl.VIb)
Miśku mój puchaty,
w dzisiejszym dniu
bądź przy mnie.
Przytul do serduszka,
a ja Ci cichutko
coś szepnę do uszka.
(Damian Stępień)
Wszystko jedno, gdzie ja będę,
choć tysiąc przejdę mil,
kocham Cię i kochać będę
do ostatnich życia chwil.
(Krystian Bralski)
Jesteś moim światem,
wciąż o Tobie śnię.
Gdy widzę Cię latem,
to rozpływam się.
(Milena Rachwalska)
Walentynkowa przygoda.
Kasia była dość niska, miała
jasną cerę, złote włosy i brązowe
oczy.
Nadchodziły walentynki. Kasia
wiedziała, że dostanie może 3 kartki,
ale spodziewała się, że wszystkie
będą od koleżanek. Sama też
musiała zrobić, z czego bardzo się
cieszyła. Napisała jedną do Izy,
drugą do Eweliny, trzecią do Zosi i
czwartą do Patrycji. Wszystkie
ładnie ozdobiła i spakowała. Nie
mogła się doczekać obdarowania
koleżanek.
Nastał ten dzień. Walentynki
czekały w plecaku, gotowe do
wrzucenia do paczki, z którą starsze
dziewczyny chodziły na przerwach.
Kiedy
wreszcie
je
znalazła,
ucieszona wręczyła swoje ozdobne
kartki i pobiegła do klasy. Lekcje
mijały jej powoli w oczekiwaniu na
wejście
starszych
koleżanek.
Dziewczynki weszły na ostatniej
lekcji. Kasia uśmiechnęła się do
siebie. W tym roku wszystko wyszło
idealnie. Tak jak myślała, dostała 4
walentynki od koleżanek, do których
sama wysłała. Kiedy się odwróciła,
zobaczyła
uśmiechnięte
buzie
przyjaciółek. Po lekcji razem zeszły
do szatni. Zdziwiona zauważyła przy
swoim wieszaku różę i piękną
walentynkę. Myślała, że może ktoś
się pomylił, ale na kopercie widniało
wyraźnie jej imię i nazwisko. Wzięła
więc prezenty i zapytała wszystkich
dziewczynek w klasie, czy któraś jej
to wysłała, ale żadna z nich nie
odpowiedziała twierdząco. Jeszcze
raz przyjrzała się walentynce i
uśmiechnęła się pod nosem. Wróciła
do domu bardzo zadowolona, lecz
jeszcze troszkę zdziwiona. I wtedy
uświadomiła sobie, od kogo być
może dostała takie ładne prezenty.
Od paru dni widziała, że Karol się
jej przygląda. Nie zdawała sobie
jednak sprawy dlaczego.
Następnego
dnia
Kasia
postanowiła zapytać Karola i w razie
czego podziękować. Podeszła do
niego na przerwie jeszcze przed
lekcją, żeby nie było jego kolegów.
Karol odpowiedział, że polubił Kasię
i że to on wysłał jej różę i
walentynkę. Ma nadzieję, iż się jej
podobała. Kasia uśmiechnęła się,
uściskała go i podziękowała mu.
Od tego czasu Karol i Kasia
bardzo się polubili. Spędzali ze sobą
dużo czasu i pomagali sobie
nawzajem.
(Magda Ratajczyk)
Z kroniki szkolnych pisarzy.
P
oranek był pochmurny i
mglisty. Julka wyjrzała przez
okno. Było brzydko, a ona
musi iśd do szkoły.
Powiedziała mamie, że boli ją
brzuch i głowa. Zmartwiona mama podała
córce termometr i kazała jej położyd się
doróżka. Julka położyła się i włożyła
termometr do buzi, żeby zmierzyd
temperaturę.
Tymczasem
mama
przyniosła szklankę z zioła mi na ból
brzucha, kazała je wypid i wyszła.
Dziewczynka bez zastanowienia włożyła
termometr do ciepłych ziółek. Spojrzała na
niego. Wskazywał trzydzieści osiem stopni
Celsjusza. Pokazała termometr mamie.
Mama przeraziła się i postanowiła, że
córka nie pójdzie do szkoły. Pojechały do
lekarza.
Kolejka w przychodni nie była
długa, więc szybko weszły do gabinetu.
Lekarzem była kobieta. Dokładnie zbadała
„chorą”, osłuchała ją, opukała, zmierzyła
temperaturę,
pokręciła
głową
i
powiedziała, że Julce nic nie dolega.
Mama spojrzała na córkę z wyrzutem,
smutnym i nieprzyjemnym wzrokiem.
Wstała i wychodząc z gabinetu przeprosiła
lekarkę. Do domu jechały w milczeniu.
W domu mama była bardzo
zagniewana, było jej przykro, że córka ją
okłamała.
Z tego wydarzenia Julka wyniosła
naukę na całe życie: nie kłam, bo prawda
zawsze wyjdzie na jaw.
(Ada Bednarska kl. Va)

Zimowa galeria obrazów

Podobne dokumenty