zmierzch stereotypów
Transkrypt
zmierzch stereotypów
ZMIERZCH STEREOTYPÓW BYCIE RODZICEM TO NAJWAŻNISZY, NAJBARDZIEJ ODPOWIEDZIALNY ZAWÓD ŚWIATA Ważne i mądre rozmowy Wojciecha Eichelberga z Renata Dziurdzikowską w cyklu „Sam na sam z terapeutą” dotykają spraw najtrudniejszych, takich jak samopoznawanie, wyzbywanie się wyobrażeń na własny temat. Dzieciństwo jest fundamentem przyszłego losu. Szczęśliwe dzieci - to szczęśliwi dorośli. Większość z nas wychowała się w tzw. dobrych domach - dlaczego więc nie zawsze radzimy sobie z życiem? Dlaczego unikamy bliskości w kontaktach z ludźmi, popadamy w depresję? Dlaczego tak często odczuwamy ból i pustkę? Życie jest cudem. Co zdarzyło się w naszym dzieciństwie, skoro tego nie wiemy, nie widzimy? 22 echo życia - Gdy pytam przyjaciół o ich pragnienia, niemal zawsze mówią, że najbardziej zależy im na dobrym życiu dla ich dzieci. Ale wychowywanie jest trudne. Jak wspierać dzieci, jak pomagać im się rozwijać? - Mądrze je kochając, nie ma lepszego sposobu. Gdy będą czuły, że są dla nas ważne i cenne, poradzą sobie ze wszystkim. - Czy mądra miłość to taka, która nie krytykuje i nie frustruje? Czy dziecku wolno wszystko? - W pierwszym okresie życia na pewno tak. W lndiach, gdzie dzieci dojrzewają psychicznie wyjątkowo szybko, rodzice kierują się zasadą: do piątego roku życia dziecka ty jesteś jego niewolnikiem, do dziesiątego - ono jest twoim niewolnikiem, do piętnastego - zmierzacie w kierunku partnerstwa, a po piętnastym roku dziecko jest już strzałą wystrzeloną z łuku. - Który okres dzieciństwa jest najważniejszy? - Gdy jesteśmy niewolnikami dziecka. - To znaczy, że przez pierwsze pięć lat jego potrzeby są zdecydowanie ważniejsze od naszych… - … i dobrze jest zgodzić się na to. - Co to praktycznie znaczy? - Bardzo ważny jest już okres ciąży. Dla kobiety powinien być to czas szczególny, harmonijny, łagodny, dobrze jest, gdy doświadcza wówczas najlepszych stron życia. Szkoła prenatalnego wychowania, wywodząca się z doświadczenia mistycznych tradycji religijnych, zachęca do tego, by porozumiewać się z dzieckiem, dotykać je przez skórę brzucha matki, od początku tworzyć z dzieckiem bliską i ciepłą więź. - To co przeżywa matka, zapisuje się w dziecku. Z jakim bagażem wchodzi więc w życie dziecko niechciane? - To początek poważnych problemów. Jeśli matka nie chce dziecka, następuje konflikt między nią a płodem dziecko czuje, że jest intruzem, nie ze swej winy i bez żadnych szans na obronę; przez dziewięć miesięcy żyje w stanie zagrożenia życia. Z całą pewnością część głębokich depresji, manii samobójczych, wiele zaburzeń osobowości bierze początek z tego pierwotnego przerażającego doświadczenia. - Tymczasem 60 proc. Ciąż to ciąże przedmałżeńskie, te późniejsze także nie zawsze są chciane. - Ciąże przypadkowe, nieplanowane, niekoniecznie są niechciane. Najważniejsze, by kobieta miała wybór. Sytuacja wolnego wyboru wymusza odpowiedzialność. - Ważna jest wolna, podjęta bez przymusu, decyzja: chcę tego dziecka? - Jedynie wtedy matka może zadbać o właściwy przebieg ciąży i o jakość porodu, Narodziny są cudem. Niestety, nasza arogancka cywilizacja sprowadziła je do wymiaru chirurgicznej operacji. Na szczęście ci, którzy chcą, mogą się uczyć od tak zwanych prymitywnych czyli mądrych – ludów. W książkach etnologów czytamy, jak odbywają się porody nad Amazonką, wśród lndian, SAM NA SAM Z TERAPEUTĄ w dżunglach Jamajki. Tam narodziny są świętem, w którym bierze udział cała rodzina. To, w jaki sposób ciągle jeszcze odbywają się porody w przeciętnym polskim szpitalu, urąga podstawowym wartościom określającym istotę człowieczeństwa, - Jaka jest różnica między dzieckiem urodzonym w atmosferze święta, a urodzonym w szpitalu? - Ogromna. Badania kliniczne potwierdzają, że dzieci urodzone w domu, wśród najbliższych, sprawiają mniej kłopotów, w pierwszym okresie życia więcej śpią, są spokojne, nie chorują, lepiej się rozwijają, szybciej zaczynają chodzić, mówić. Natomiast dzieci w pośpiechu, siłą wyszarpnięte czy wypchane z brzucha matki, którym odcina się pępowinę, zawija w prześcieradło i wywozi na salę noworodków, są przerażone i obolałe. Takie przyjście na świat to potworny szok. - Szok, który zapisuje się w ciele i w emocjach? - Ludzie urodzeni w ten sposób w późniejszym życiu mogą mieć problemy z bliskością, intymnością, z poczuciem bezpieczeństwa, zaufaniem. Ludzkie niemowlę nie jest przygotowane do tego, by je po porodzie oddzielać od matki i jej pokarmu, Gdy zostaje odcięta pępowina, wówczas pierwszą reakcją dziecka jest: „Jeść! Gdzie jest jedzenie?”. Ono musi otrzymać natychmiastowe potwierdzenie, że wszystko jest w porządku, że da się przeżyć. Jeśli tego potwierdzenia nie ma, budzi się lęk o przeżycie. - A potem przez całe życie boimy się, czy przeżyjemy, czy starczy dla nas jedzenia, pracy, miłości? - Zostaliśmy brutalnie oddzieleni od matki i czujemy się oddzieleni od wszystkich innych ludzi, od całego świata. Walczymy o przetrwanie. Jakże inne są narodziny dziecka, które – zanim zostanie odcięta pępowina - już leży na brzuchu mamy, czuje się ciepło i bezpiecznie. Potem może wspiąć się po tym brzuchu wyżej i jeśli jest wystarczająco silne, zacząć ssać. Wiadomo, że pierwszy pokarm matki jest bardzo ważny - daje siły do życia i odporność. - Myślę, że ciągle jeszcze nie doceniamy, jakim kapitałem na całą życie może być dobry poród. - Trzeba ze wszystkich sił wspierać mądre porody. Ważne, by kobieta dała sobie prawo do decydowania o tym, w jaki sposób będzie rodzić dziecko; żeby nie uznała za swoje tego, co medycyna uważa za jedyne i słuszne; by polegała na swojej intuicji, ufała sobie, Dobre są te miejsca do rodzenia, gdzie jest wsparcie dla własnych pomysłów matki; może robić to, co czuje, że jest dla niej dobre, rodzić w pozycji, którą sama wybierze. Jeśli w porodzie uczestniczy rodzina, jeśli towarzyszy mu nastrój święta, między dzieckiem a dorosłymi natychmiast tworzy się silna więź. Dziecko nie rodzi się w emocjonalnej próżni. - Alice Miller, wybitna autorka i terapeutka, specjalizująca się w badaniach traumatycznych przeżyć z dzieciństwa, pisze w swoich książkach, że najważniejszy dla naszego rozwoju jest pierwszy rok życia, rok symbiozy z matką. 23 SAM NA SAM Z TERAPEUTĄ - lm wcześniejsze przeżycia, tym silniej się w nas zapisują. Rozwój człowieka można porównać do budowy domu. Dom buduje się od fundamentów. Jeśli mamy słabe fundamenty, choćbyśmy postawili na nich pałac zawali się, wcześniej czy później. Nasz pierwszy rok na świecie to czas najsilniejszego kontaktu z matką. Pomysły niektórych pedagogów, że kontakt z matką w tym okresie uzależnia czy jest niehigieniczny, to horror. Właśnie dojrzewają pokolenia dzieci wychowane w osobnych łóżeczkach, karmione na godziny i w dodatku z butelki. Być może zbieramy owoce takiego wychowania w postaci frustracji i tendencji do przemocy. W pierwszym roku potrzeba dziecku przede wszystkim jak najwięcej bliskości matki. - Dotyku, czułości, pieszczot? - Tak, bliskości fizycznej. Jakiś czas temu psychologowie prowadzili międzykulturowe badania na temat dojrzewania dzieci. Okazało się, że najszybciej dojrzewają dzieci w lndiach. Pomijając klimat i dietę, bardzo ważnym czynnikiem okazało się to, że dziecko przez pierwsze dwa lata nie rozstaje się z matką - jest do niej „przyklejone”. W pierwszym roku żyje na jej brzuchu, jak mały kangur, w drugim - na plecach. Ma stale dostęp do piersi, czuje bicie jej serca. Jest cieplutko i przyjemnie – optymalne warunki do rozwoju. Każdy okres w życiu musi się „wysycić”, a wówczas nie powoduje przywiązań. Przywiązuje nie nadmiar, lecz brak. Brak jest hakiem, na którym potem zaczepia się nasze uzależnienie. Jeśli nam czegoś zabraknie, szukamy tego na próżno przez całe życie, z konieczności zadowalając się substytutami i uzależniając się od nich. - Najważniejszym rodzinnym wydatkiem w pierwszym roku życia dziecka może się okazać nosidełko na brzuchu. - …przypominające kangurzą torbę. W tym okresie dziecko jest już na zewnątrz, ale ciągle jak najbliżej matki. - W końcu jednak przychodzi moment oddzielenia. - Tak naprawdę wtedy, gdy dziecko zaczyna chodzić. Odkrywa wówczas, że jest osobną, niezależną istotą. Jest taka cudowna archetypowa scena, która odbywa się chyba w większości rodzin. Dziecko stoi tyłem do matki, przodem do ojca, który wyciąga do niego ręce i woła: chodź, chodź. Matka puszcza dziecko, które robi kilka pierwszych kroków, po czym wpada w ramiona ojca. Wszyscy biją brawo. To symboliczna scena odchodzenia od matki w kierunku ojca, który reprezentuje świat, ten na zewnątrz, poza rodzinnym domem. - Scena symboliczna i przełomowa w rozwoju? - Niezwykle istotna. Nie wszystkie matki stać na to, by puścić dziecko, nie ograniczać go, nie zarażać własnym lękiem przed upadkiem, zranieniem. W czasie odłączania się od matki, dziecko zaczyna mówić „nie”. Ważne, by mu na to pozwolić, szanować to „nie”. Doświadczenie 24 echo życia „nie” jest podstawowym elementem tego, co nazywa się później naszymi granicami, a co wiąże się z poczuciem naszej autonomii. - Wydaje nam się, że wiemy lepiej niż dziecko, co dla niego dobre. - Do piątego roku życia dziecko wie lepiej. To nie jest czas na wychowywanie, zmuszanie do czegokolwiek czy karanie. Szczególnej wrażliwości ze strony rodziców wymagają sprawy dotyczące jedzenia. Zmuszanie dziecka do jedzenia to gwałcenie granicy „nie”, gwałcenie ciała, co fatalnie rzutuje na resztę życia. - Pozwolić dziecku nie jeść, gdy nie chce jeść? - Szukać innych dróg - innych potraw czy sposobów karmienia. Gdy w dzieciństwie nie jest szanowane nasze „nie”, przestajemy czuć siebie, swoje ciało, stajemy się potencjalnymi ofiarami. - Nie dajemy sobie prawa do decydowania o sobie? - Nie bierzemy odpowiedzialności za to, jak kontaktujemy się z innymi, nie wiemy czego chcemy, a czego nie. jeśli nie szanowano naszego „nie”, nie wiemy także, co znaczy „tak”. Żeby móc powiedzieć „tak”, trzeba głęboko czuć i rozumieć „nie”. Gdy dziecko krzyczy, że boli - uznać to, uwierzyć, nie mówić: „wydaje ci się, że boli”. Gdy jest głodne, nie zaprzeczać: „nie możesz być głodne, przecież jadłeś przed chwilą”. Wierzyć, gdy mówi, że mu gorąco czy zimno. Gdy jest złe - nie przebijać jego złości swoją złością, a spróbować zrozumieć powody tej złości. - Pozwalać dziecku wyrażać lęk, złość, gniew? - Ale także uczucia pozytywne, miłość. Gdy skacze z radości, nie karcić go: „z czego się tak cieszysz!”. Dziecko pragnie wyrażać miłość poprzez bliskość fizyczną, to naturalny odruch. Jeśli rodzice boją się takiego kontaktu, może to zablokować w dziecku ekspresję miłości. Pozwolić dziecku kochać, to pozwolić mu być blisko, ale także być takim człowiekiem, którego ono może bezpiecznie kochać. Żeby synek mógł być blisko z mamą, przytulać się do niej, musi mieć pewność, że nie zagarnie go emocjonalnie, nie będzie chciała go dla siebie zatrzymać. Dziewczynka, która chce kochać tatę, musi wierzyć, że ojciec nie da się uwieść, nie będzie chciał zaspokajać swoich potrzeb w kontakcie z nią. Dzieci pragną być wolne w wyrażaniu miłości. Jeśli rodzice sobie z tym nie radzą, to jest ich problem i powinni szukać pomocy. Niebezpieczny w tym okresie jest także trening toaletowy. W wielu rodzinach ciągle pokutuje obyczaj, by dzieci na wyścigi usamodzielniać w sprawach toalety, co powoduje ogromne napięcia we wszystkich zwieraczach krocza, napięcia brzucha i innych mięśni miednicy. Do dwóch lat dziecko nie jest fizjologicznie w stanie się kontrolować, zaczyna się bać, za wszelką cenę próbuje spełniać oczekiwania rodziców które są ponad jego siły. W dorosłym życiu skutkuje to problemami z seksualnością, z wydalaniem, większą podatnością na choroby w obszarze miednicy. echo życia - Dlaczego większość dzieci tak niechętnie chodzi do przedszkola? Jak przekonać je, że świat jest bezpieczny i przyjazny? - Dla dziecka najważniejsi są rodzice. Ważne by go nie zdradzali, by poświęcali mu dużo czasu i uwagi. Gdy po zakończeniu trzeciego roku życia dziecko idzie do przedszkola, powinno nieść w sobie pozytywny obraz rodziców – wtedy zostając bez nich, potrafi ich sobie wyobrazić, poczuć w środku; ma pewność, że wrócą, nie zawiodą, dotrzymają słowa. Gdy tak jest, dziecko nie ma problemów z rozstawaniem się z rodzicami. Robi to chętnie, z radością szuka kontaktów z rówieśnikami, z ufnością poznaje świat. - A wcześniejsze rozstania z rodzicami? Czy żłobek to dobry pomysł? - Makabryczny. Za wcześnie na rozstania. - Być niewolnikiem dziecka to znaczy nieustannie je wspierać - w czasie ciąży, porodu, w pierwszym „symbiotycznym” roku; w wyrażaniu miłości i gniewu, respektowaniu jego „nie”, w odchodzeniu z domu ku światu, Bycie rodzicem to najważniejszy, najbardziej odpowiedzialny zawód świata. - Bardzo łatwo można dziecko uprzedmiotowić, odreagować na nim własne frustracje, wyładować złość. Musimy nieustannie pamiętać o tym, że dziecko to osoba, z którą od początku trzeba się liczyć, uwzględniać jej potrzeby i szanować granice. Tata, który pierze, sprząta i gotuje. Przytuli, nakarmi i wysłucha. Co wnosi w życie rodziny i dzieci opiekuńczy i troskliwy ojciec? Od kilku lat działa w Polsce Stowarzyszenie Praw Ojców. Panowie walczą o to, by po rozwodzie mogli opiekować się swoimi dziećmi. Twierdzą, że są równie troskliwi i odpowiedzialni jak kobiety, a karmienie, kąpanie i przytulanie dzieci sprawia im więcej satysfakcji niż praca zawodowa. - Podobają mi się tacy mężczyźni jak ci ze stowarzyszenia. Są w stanie poradzić sobie sami z dziećmi? - Myślę, że często dobrze sobie radzą. Na ogół mają bardziej rozwinięty niż matki zmysł organizacyjny, więcej kontaktów ze światem, a więc także więcej możliwości. No i ciągle - niestety - więcej niż matki zarabiają. - Czy równie dobrze radzą sobie emocjonalnie? W powszechnym przekonaniu miłość matki jest najważniejsza i niezastąpiona. - Przez pierwsze dwa, trzy lata życia dziecka miłość matczyna jest bardzo ważna. Ale znam ojców, którzy gdy matki zabrakło, byli w stanie otoczyć dziecko podobnym do matczynego uczuciem. W każdym razie wystarczającym, aby później radziło sobie w życiu. Kiedyś z powodu wyjazdu mojej żony za granicę przez miesiąc sam zajmowałem się synami - dwu i pięcioletnim. Gdy wszystko nagle spadło na moją głowę i niczego nie mogłem zaniedbać, wtedy musiałem odnaleźć w sobie wewnętrzny SAM NA SAM Z TERAPEUTĄ potencjał, takie zasoby, o jakie bym siebie nigdy nie podejrzewał. Dało mi to ogromną satysfakcję. - Jakiego rodzaju? - Przede wszystkim zmieniła się jakość mojego kontaktu z dziećmi, Gdy jesteśmy z nimi stale i musimy zadbać o wszystko: o jedzenie, ubranie, zdrowie, zadbać by byli czyści, wyspani i dopieszczeni, to dopiero wtedy naprawdę je poznajemy, rodzi się prawdziwa więź. Po tamtym doświadczeniu dzieci przestały być dla mnie dwuwymiarową ilustracją, dodatkiem do mojego życia. Nagle zauważyłem, że obok mnie żyją odrębni, wrażliwi i kochający ludzie, którzy mnie bardzo potrzebują i są moją wielką odpowiedzialnością. Miałem wrażenie, że dopiero wtedy poznałem swoje dzieci. Ale by tak się mogło stać, potrzeba czasu, Stale powtarzam, że najcenniejszy dar, jaki mamy innym do zaoferowania i jakim możemy być obdarowani, to czas i uwaga. Można tego doświadczyć także wtedy, gdy się wejdzie w rytm domu i dzieci, gdy się zwolni tempo. - To spokojny rytm? - Znacznie spokojniejszy niż przeciętna praca poza domem, niż choćby prowadzenie samochodu po mieście. Gdy z typowego męskiego zalatania, rozkojarzenia i napięcia, gdzie dziennie trzeba załatwić piętnaście tysięcy spraw, wejdzie się w rytm domu, wtedy na początku może być trudno, Ale po wstępnych bojach, po licznych błędach i porażkach w końcu ogarnia się to wszystko i można skupić się na tym, co się w danej chwili robi. Tak zwana domowa katorga przestaje być taka straszna. 25 SAM NA SAM Z TERAPEUTĄ Trzeba tylko zrezygnować z oglądania telewizji i czytania gazet, z wylegiwania się na kanapie i marnowania czasu. - Jesteśmy przyzwyczajeni do ścisłego podziału ról. Matka kocha i chroni, ojciec wymaga i karze. - To konserwatywny model. Nie sądzę, by przetrwał zbyt długo. W rodzinach różnie się to układa. Czasem bywa wręcz odwrotnie. Matki często są tak przemęczone i sfrustrowane, że dzieci niewiele korzystają z ich troski, miłości i ciepła - są raczej przeganiane z kąta w kąt, bo przeszkadzają w robocie. Nie ma co się dziwić, skoro ich mężowie wychodzą o siódmej rano, a wracają o dwudziestej drugiej - a tak coraz częściej się zdarza. Matka, która nie może liczyć na żadną pomoc, musi trzymać reżim i dyscyplinę. Wtedy ojcowie czasami przejmują rolę dobrotliwych opiekunów, na wiele dzieciom pozwalają, chronią je przed gniewem matki. Dzieci bardzo potrzebują normalnych ojców, którzy są dostępni, przytulą, pobawią się, wysłuchają, pomogą, a nie tylko wymagają, są autorytatywni i zasadniczy. - Normalny ojciec nie boi się czułości? - Nie boi się kuchni, zakupów w spożywczym; nie boi się pójść na wywiadówkę do szkoły czy porozmawiać z wychowawczynią w przedszkolu o problemach swojego dziecka; nie boi się przyszyć guzika do koszuli, zacerować rozdartych spodni, posprzątać w domu, zrobić pranie. uprasować, posprzątać. - W prasowaniu wyraża się czułość? - Oczywiście. Czułość nie polega tylko na tym, że się głaszcze dzieci po główkach i się je przytula. Jak długo można się przytulać? Czułość i troska powinna wyrażać się w trosce i gotowości do poświęceń. - Czasem łatwiej uprasować niż się przytulić. 26 echo życia - Wielu ojców rzeczywiście ma kłopot z fizycznym kontaktem ze swoimi dziećmi. Szczególnie zaburzone bywają relacje ojców z synami. Na ogół ojcowie nie mają problemów z przytulaniem córek, z synami bywa gorzej. Bliskość fizyczna, rodzaj ciepła czy tkliwości między mężczyznami są w naszej kulturze obyczajowo podejrzane. Boimy się, że ktoś pomyśli albo skomentuje: przytulają się jak dwa geje. To sprawia, że ojcowie często boją się przytulać synów W dodatku wydaje im się, że w ten sposób chronią synów przed szukaniem bliskości w kontaktach z mężczyznami. A jest wręcz odwrotnie. Wybory homoseksualne dokonywane coraz częściej przez chłopców wynikają z tęsknoty za ojcem i z braku fizycznego z nim kontaktu. A także z braku ojcowskiego podziwu, docenienia, z braku poczucia, że jest się dla ojca kimś chcianym i ważnym. To synowie odrzucani przez ojców wchodzą w życie z predyspozycją, by kochać inaczej. Szukają bowiem mężczyzny, który by ich kochał i troszczył się o nich. - Aż taka siła tkwi w tym, że ojciec przytula syna? - To dla chłopca zupełnie inne doświadczenie niż wtedy, gdy przytula go matka. To trochę tak, jakby przytulał się do siebie. Dziecko rozpoznaje w ojcu siebie, jakim będzie być może w przyszłości - czuje na czym polega bycie mężczyzną: taki będę duży, tyle będę miał siły i spokoju w sobie, będę mógł innym pomagać, tyle będę mógł pracować, zrobić. To wszystko może się zawierać w tym przytuleniu. Gdy chłopiec jest duży, ma już - powiedzmy - 12 lat, może przytulić się do ojca i oprzeć się na nim - i w przeciwieństwie do matki – ojciec jeszcze go uniesie. Weźmie na barana, powalczy, powygłupia się, pobaraszkuje w sposób, który dla matki jest niedostępny. echo życia - l taki „zatroszczony” syn będzie w przyszłości silnym, czułym mężczyzną? - Będzie bardziej otwarty, wolny, spokojniejszy, nie będzie się bał bliskości z ludźmi. - A córka? Chociaż wydaje się, że to co najważniejsze odbywa się między nami a matkami, to jednak marzymy o troskliwych ojcach. - Dla wielu córek ojciec jest wybawieniem. Szczególnie wtedy. gdy mogą na niego liczyć w sytuacjach ostrego konfliktu z matką. Matki często nie akceptują córek, odmawiają im troski i miłości. Statystyczna matka jest rzadziej ciepła dobra i przyjaźnie nastawiona do córki niż do syna. Dlatego chłopcy są na ogół w lepszej sytuacji niż dziewczynki. Nawet jeśli ojciec jest niedostępny i sztywny, to matka przekazuje synowi dużo ciepła i miłości. Chłopcom rzadziej niż dziewczynkom przydarza się odrzucenie przez oboje rodziców. Może dlatego czasami ojcowie potrafią być lepszymi opiekunami dla swych dzieci niż matki. - Dlaczego więc tak rzadko nimi są? Niedawno Ważny Polityk oświadczył na łamach prasy, że niewiele wie o swoich dzieciach, ponieważ od dzieci to on ma żonę. - Straszne. - Co przeszkadza naszym mężczyznom otwierać serca dla dzieci? - Brak okazji. Często dopiero gdy się rozwodzą i stają wobec groźby utraty dzieci, odkrywają w sobie potencjał czułości. Natomiast mężczyźni, którzy żyją w normalnych związkach, nie mają takiej okazji, ponieważ, w pocie czoła pracują na utrzymanie rodziny. Taki jest ciągle podział ról. - A czy nie jest tak, że to my nie pozwalamy mężczyznom na czułość? Jesteśmy zazdrosne, gdy wchodzą na terytorium zarezerwowane tylko dla nas. - Kobiety boją się społecznego oskarżenia o bycie tak zwaną wyrodną matką. Na ogół bardziej od mężczyzn boją się samotności. Kobieta, która po rozwodzie oddaje dzieci mężowi, zderza się z samotnością, pustym domem, czuje się nieważna i niepotrzebna, bywa też bardziej niż mężczyzna zazdrosna o dzieci - bo ona przecież te dzieci urodziła, wychowała, wykarmiła, a teraz one mają być z ojcem, z nim się przytulać, bawić i jemu pomagać. Dlatego matki nierzadko za cenę straszliwych poświęceń i wyrzeczeń starają się zatrzymać dzieci przy sobie. I taka postawa matki jest społecznie oczekiwana. Oczekujemy od kobiety wypełnienia macierzyńskiego obowiązku do końca, nawet jeśli mężczyzna deklaruje gotowość, by zdjąć jej z pleców ten ciężar. W przeciwnym razie jesteśmy skłonni uznać ją za wyrodną matkę. - Ale bywamy także zazdrosne, gdy w rodzinie dobrze się dzieje, Gdybyśmy bardziej zachęcały mężczyzn do bycia czułymi… - Ależ kobiety to robią, Często latami w trudzie i znoju w małżeńskich łożach i nie tylko uczą nas mężczyzn SAM NA SAM Z TERAPEUTĄ głębszego kontaktu z własnymi dobrymi uczuciami. Bywają zazdrosne, gdy dzieci się garną do ojca tylko dlatego, że go rzadko widzą. Matka patrzy i myśli; „całe dnie haruję, pomagam, karmię, wysłuchuję, a nigdy mnie tak nie witają’’. Czuje się wtedy jak powietrze - niezbędna, ale i niezauważalna. Dopiero gdy matka gdzieś na dłużej wyjeżdża, dzieci odkrywają jej wartość i znaczenie. Choćby nie wiem jak mężczyzna się zwijał, zawsze będzie brakować tej niepowtarzalnej, jedynej w swoim rodzaju wibracji, którą tylko kobieta potrafi wypełnić dom. To co najbardziej przeszkadza mężczyznom być czułymi i troskliwymi, to zwyczajowy podział ról, stereotyp kulturowy kobiety i mężczyzny, Jeśli nasze dzieci mają dobrze się rozwijać należałoby dążyć do równego podziału praw i obowiązków kobiet i mężczyzn bynajmniej nie tylko w rodzinie. Gdyby na przykład kobiety zarabiały tyle co mężczyźni, wtedy obo.ie mogliby dzielić się równo pracą w domu i wychowaniem dzieci. - Mężczyzna na urlopie wychowawczym ciągle budzi mieszane uczucia. - To anachroniczne i niesprawiedliwe, Jeśli kariera kobiety jest w decydującej fazie i pójście na urlop przekreślałoby szansę na. jej awans, rozwój czy większe pieniądze, mężczyzna powinien wspomóc żonę i zostać w domu. Jeśli ich sytuacja zawodowa jest równorzędna, wtedy mogą podzielić się obowiązkami - część urlopu wychowawczego bierze on, część ona. - Czuli ojcowie rodzą się ponoć razem z własnymi dziećmi. Uczestniczenie w porodzie to dla wielu mężczyzn przełomowe doświadczenie. - Byłem przy porodzie pierwszego syna i doświadczyłem tego osobiście, jak bardzo wspólny poród buduje więź z żoną i z dzieckiem, a także poczucie wspólnoty i odpowiedzialności. Trzeba przeżyć te emocje, zobaczyć ile wysiłku, bólu i radości towarzyszy narodzinom. Gdy dziecko, które przed chwilą wyszło z brzucha matki, bierzemy na ręce i dotykamy, jest to - bez przesady przeżycie mistyczne. - Pierwszy kontakt przenosi się na dalsze życie? - Oczywiście, jeśli byliśmy przy porodzie, późniejszy kontakt z dzieckiem jest znacznie łatwiejszy. Spanie z dzieckiem, noszenie go w nosidełkach, kąpanie, karmienie, obsługa pieluch stają się całkiem naturalne, proste i oczywiste. - Z poprzedniej pracy pamiętam kolegę, który, gdy urodziło mu się dziecko, oświadczył, że nie może zostawać w redakcji do dziewiętnastej, ponieważ o tej porze kąpie córeczkę. Nie spotykał się ze zrozumieniem. - Na mnie też czasami ludzie dziwnie patrzą. Gdy wychodzę w trakcie superważnego spotkania, bo umówiłem się z dziećmi, słyszę: „Odwołaj, skłam im coś”. - Trzeba zakwestionować podstawowy podział ról ona jest od tego, a on od tego. - l uciekać od stereotypów. Lubimy myśleć o sobie 27 SAM NA SAM Z TERAPEUTĄ w uproszczony sposób, mężczyźni są tacy, a kobiety takie, ponieważ myślenie w ten sposób podkreśla naszą odrębność, a więc i poczucie tożsamości. Poczucie tożsamości warto jednak budować na solidniejszych fundamentach, niż role społeczne i stereotypy kulturowe, Mężczyźni wstydzą się czułości, ciepłych gestów, ponieważ to nie mieści się w ich sposobie myślenia o byciu mężczyzną. Myślą, że mężczyzna powinien być sztywny, ostry, zdawkowy. Odcinają się od swoich uczuć, budują fasadę, grają. Silny mężczyzna nie boi się zajmować dziećmi i domem, ponieważ to mu w niczego nie ujmuje, niczego nie pozbawia. Tylko silny mężczyzna może pozwolić sobie na płacz i słabość. Mężczyzna słaby, który ma problemy z poczuciem tożsamości i wartości, będzie się przed tym bronił. ponieważ musi nieustannie udowadniać sobie i innym, że jest mężczyzną. - Jeśli każdy może być każdym - troskliwym, opiekuńczym, spełnionym zawodowo i zaradnym finansowo, to co nas - mężczyzn i kobiety będzie różnić? - lstota sprawy nie polega na tym, co robimy, tylko kto i jak to robi. Jeśli mężczyzna sprząta mieszkanie, to robi to inaczej niż kobieta. Gdy przytula swoje dzieci, robi to inaczej niż matka, Gdy ojciec idzie na wywiadówkę, dla dziecka jest to zupełnie inne przeżycie, niż gdyby na wywiadówkę poszła mama. Nie ma się co obawiać, że będziemy robić te same rzeczy, Jesteśmy różni, więc to, co robimy, też będzie różne. - To tak jakby zawrócić z drogi, którą podąża większość, albo iść pod prąd. - Wygląda na to, że drogi najczęściej uczęszczane prowadzą, niestety, na manowce. Próbujemy żyć według koncepcji rodziny sprzed stu lat w świecie, który zupełnie się zmienił. Dlatego jest nam tak ciężko. Na szczęście wielu mężczyzn i wiele kobiet zaczyna to rozumieć. 28 echo życia