zmierzch stereotypów

Transkrypt

zmierzch stereotypów
ZMIERZCH STEREOTYPÓW
BYCIE RODZICEM TO NAJWAŻNISZY, NAJBARDZIEJ ODPOWIEDZIALNY
ZAWÓD ŚWIATA
Ważne i mądre rozmowy Wojciecha Eichelberga z Renata Dziurdzikowską
w cyklu „Sam na sam z terapeutą” dotykają spraw najtrudniejszych,
takich jak samopoznawanie, wyzbywanie się wyobrażeń na własny temat.
Dzieciństwo jest fundamentem przyszłego losu. Szczęśliwe dzieci - to szczęśliwi dorośli.
Większość z nas wychowała się w tzw. dobrych domach - dlaczego więc nie zawsze radzimy
sobie z życiem? Dlaczego unikamy bliskości w kontaktach z ludźmi, popadamy w depresję?
Dlaczego tak często odczuwamy ból i pustkę? Życie jest cudem. Co zdarzyło się w naszym
dzieciństwie, skoro tego nie wiemy, nie widzimy?
22
echo życia
- Gdy pytam przyjaciół o ich pragnienia, niemal zawsze mówią, że najbardziej zależy im na dobrym życiu
dla ich dzieci. Ale wychowywanie jest trudne. Jak wspierać dzieci, jak pomagać im się rozwijać?
- Mądrze je kochając, nie ma lepszego sposobu. Gdy
będą czuły, że są dla nas ważne i cenne, poradzą sobie ze
wszystkim.
- Czy mądra miłość to taka, która nie krytykuje i nie
frustruje? Czy dziecku wolno wszystko?
- W pierwszym okresie życia na pewno tak. W lndiach,
gdzie dzieci dojrzewają psychicznie wyjątkowo szybko,
rodzice kierują się zasadą: do piątego roku życia dziecka ty jesteś jego niewolnikiem, do dziesiątego - ono jest
twoim niewolnikiem, do piętnastego - zmierzacie w kierunku partnerstwa, a po piętnastym roku dziecko jest już
strzałą wystrzeloną z łuku.
- Który okres dzieciństwa jest najważniejszy?
- Gdy jesteśmy niewolnikami dziecka.
- To znaczy, że przez pierwsze pięć lat jego potrzeby są
zdecydowanie ważniejsze od naszych…
- … i dobrze jest zgodzić się na to.
- Co to praktycznie znaczy?
- Bardzo ważny jest już okres ciąży. Dla kobiety powinien być to czas szczególny, harmonijny, łagodny, dobrze
jest, gdy doświadcza wówczas najlepszych stron życia.
Szkoła prenatalnego wychowania, wywodząca się z doświadczenia mistycznych tradycji religijnych, zachęca do
tego, by porozumiewać się z dzieckiem, dotykać je przez
skórę brzucha matki, od początku tworzyć z dzieckiem
bliską i ciepłą więź.
- To co przeżywa matka, zapisuje się w dziecku. Z jakim bagażem wchodzi więc w życie dziecko niechciane?
- To początek poważnych problemów. Jeśli matka nie
chce dziecka, następuje konflikt między nią a płodem dziecko czuje, że jest intruzem, nie ze swej winy i bez
żadnych szans na obronę; przez dziewięć miesięcy żyje
w stanie zagrożenia życia. Z całą pewnością część głębokich depresji, manii samobójczych, wiele zaburzeń osobowości bierze początek z tego pierwotnego przerażającego doświadczenia.
- Tymczasem 60 proc. Ciąż to ciąże przedmałżeńskie, te
późniejsze także nie zawsze są chciane.
- Ciąże przypadkowe, nieplanowane, niekoniecznie są
niechciane. Najważniejsze, by kobieta miała wybór. Sytuacja wolnego wyboru wymusza odpowiedzialność.
- Ważna jest wolna, podjęta bez przymusu, decyzja:
chcę tego dziecka?
- Jedynie wtedy matka może zadbać o właściwy przebieg ciąży i o jakość porodu, Narodziny są cudem. Niestety, nasza arogancka cywilizacja sprowadziła je do
wymiaru chirurgicznej operacji. Na szczęście ci, którzy
chcą, mogą się uczyć od tak zwanych prymitywnych czyli mądrych – ludów. W książkach etnologów czytamy,
jak odbywają się porody nad Amazonką, wśród lndian,
SAM NA SAM Z TERAPEUTĄ
w dżunglach Jamajki. Tam narodziny są świętem, w którym bierze udział cała rodzina. To, w jaki sposób ciągle
jeszcze odbywają się porody w przeciętnym polskim
szpitalu, urąga podstawowym wartościom określającym
istotę człowieczeństwa,
- Jaka jest różnica między dzieckiem urodzonym w atmosferze święta, a urodzonym w szpitalu?
- Ogromna. Badania kliniczne potwierdzają, że dzieci
urodzone w domu, wśród najbliższych, sprawiają mniej
kłopotów, w pierwszym okresie życia więcej śpią, są spokojne, nie chorują, lepiej się rozwijają, szybciej zaczynają
chodzić, mówić. Natomiast dzieci w pośpiechu, siłą wyszarpnięte czy wypchane z brzucha matki, którym odcina się pępowinę, zawija w prześcieradło i wywozi na salę
noworodków, są przerażone i obolałe. Takie przyjście na
świat to potworny szok.
- Szok, który zapisuje się w ciele i w emocjach?
- Ludzie urodzeni w ten sposób w późniejszym życiu
mogą mieć problemy z bliskością, intymnością, z poczuciem bezpieczeństwa, zaufaniem. Ludzkie niemowlę nie
jest przygotowane do tego, by je po porodzie oddzielać
od matki i jej pokarmu, Gdy zostaje odcięta pępowina,
wówczas pierwszą reakcją dziecka jest: „Jeść! Gdzie jest
jedzenie?”. Ono musi otrzymać natychmiastowe potwierdzenie, że wszystko jest w porządku, że da się przeżyć.
Jeśli tego potwierdzenia nie ma, budzi się lęk o przeżycie.
- A potem przez całe życie boimy się, czy przeżyjemy,
czy starczy dla nas jedzenia, pracy, miłości?
- Zostaliśmy brutalnie oddzieleni od matki i czujemy się
oddzieleni od wszystkich innych ludzi, od całego świata.
Walczymy o przetrwanie. Jakże inne są narodziny dziecka, które – zanim zostanie odcięta pępowina - już leży
na brzuchu mamy, czuje się ciepło i bezpiecznie. Potem
może wspiąć się po tym brzuchu wyżej i jeśli jest wystarczająco silne, zacząć ssać. Wiadomo, że pierwszy pokarm
matki jest bardzo ważny - daje siły do życia i odporność.
- Myślę, że ciągle jeszcze nie doceniamy, jakim kapitałem na całą życie może być dobry poród.
- Trzeba ze wszystkich sił wspierać mądre porody. Ważne, by kobieta dała sobie prawo do decydowania o tym,
w jaki sposób będzie rodzić dziecko; żeby nie uznała za
swoje tego, co medycyna uważa za jedyne i słuszne; by
polegała na swojej intuicji, ufała sobie, Dobre są te miejsca do rodzenia, gdzie jest wsparcie dla własnych pomysłów matki; może robić to, co czuje, że jest dla niej dobre,
rodzić w pozycji, którą sama wybierze. Jeśli w porodzie
uczestniczy rodzina, jeśli towarzyszy mu nastrój święta,
między dzieckiem a dorosłymi natychmiast tworzy się
silna więź. Dziecko nie rodzi się w emocjonalnej próżni.
- Alice Miller, wybitna autorka i terapeutka, specjalizująca się w badaniach traumatycznych przeżyć z dzieciństwa, pisze w swoich książkach, że najważniejszy dla
naszego rozwoju jest pierwszy rok życia, rok symbiozy z
matką.
23
SAM NA SAM Z TERAPEUTĄ
- lm wcześniejsze przeżycia, tym silniej się w nas zapisują. Rozwój człowieka można porównać do budowy
domu. Dom buduje się od fundamentów. Jeśli mamy
słabe fundamenty, choćbyśmy postawili na nich pałac zawali się, wcześniej czy później. Nasz pierwszy rok na
świecie to czas najsilniejszego kontaktu z matką. Pomysły niektórych pedagogów, że kontakt z matką w tym
okresie uzależnia czy jest niehigieniczny, to horror. Właśnie dojrzewają pokolenia dzieci wychowane w osobnych łóżeczkach, karmione na godziny i w dodatku z butelki. Być może zbieramy owoce takiego wychowania w
postaci frustracji i tendencji do przemocy. W pierwszym
roku potrzeba dziecku przede wszystkim jak najwięcej
bliskości matki.
- Dotyku, czułości, pieszczot?
- Tak, bliskości fizycznej. Jakiś czas temu psychologowie prowadzili międzykulturowe badania na temat
dojrzewania dzieci. Okazało się, że najszybciej dojrzewają dzieci w lndiach. Pomijając klimat i dietę, bardzo
ważnym czynnikiem okazało się to, że dziecko przez
pierwsze dwa lata nie rozstaje się z matką - jest do niej
„przyklejone”. W pierwszym roku żyje na jej brzuchu,
jak mały kangur, w drugim - na plecach. Ma stale dostęp
do piersi, czuje bicie jej serca. Jest cieplutko i przyjemnie
– optymalne warunki do rozwoju. Każdy okres w życiu
musi się „wysycić”, a wówczas nie powoduje przywiązań.
Przywiązuje nie nadmiar, lecz brak. Brak jest hakiem, na
którym potem zaczepia się nasze uzależnienie. Jeśli nam
czegoś zabraknie, szukamy tego na próżno przez całe życie, z konieczności zadowalając się substytutami i uzależniając się od nich.
- Najważniejszym rodzinnym wydatkiem w pierwszym
roku życia dziecka może się okazać nosidełko na brzuchu.
- …przypominające kangurzą torbę. W tym okresie
dziecko jest już na zewnątrz, ale ciągle jak najbliżej matki.
- W końcu jednak przychodzi moment oddzielenia.
- Tak naprawdę wtedy, gdy dziecko zaczyna chodzić.
Odkrywa wówczas, że jest osobną, niezależną istotą.
Jest taka cudowna archetypowa scena, która odbywa się
chyba w większości rodzin. Dziecko stoi tyłem do matki, przodem do ojca, który wyciąga do niego ręce i woła:
chodź, chodź. Matka puszcza dziecko, które robi kilka
pierwszych kroków, po czym wpada w ramiona ojca.
Wszyscy biją brawo. To symboliczna scena odchodzenia
od matki w kierunku ojca, który reprezentuje świat, ten
na zewnątrz, poza rodzinnym domem.
- Scena symboliczna i przełomowa w rozwoju?
- Niezwykle istotna. Nie wszystkie matki stać na to, by
puścić dziecko, nie ograniczać go, nie zarażać własnym
lękiem przed upadkiem, zranieniem. W czasie odłączania się od matki, dziecko zaczyna mówić „nie”. Ważne,
by mu na to pozwolić, szanować to „nie”. Doświadczenie
24
echo życia
„nie” jest podstawowym elementem tego, co nazywa się
później naszymi granicami, a co wiąże się z poczuciem
naszej autonomii.
- Wydaje nam się, że wiemy lepiej niż dziecko, co dla
niego dobre.
- Do piątego roku życia dziecko wie lepiej. To nie jest
czas na wychowywanie, zmuszanie do czegokolwiek czy
karanie. Szczególnej wrażliwości ze strony rodziców wymagają sprawy dotyczące jedzenia. Zmuszanie dziecka
do jedzenia to gwałcenie granicy „nie”, gwałcenie ciała,
co fatalnie rzutuje na resztę życia.
- Pozwolić dziecku nie jeść, gdy nie chce jeść?
- Szukać innych dróg - innych potraw czy sposobów
karmienia. Gdy w dzieciństwie nie jest szanowane nasze
„nie”, przestajemy czuć siebie, swoje ciało, stajemy się potencjalnymi ofiarami.
- Nie dajemy sobie prawa do decydowania o sobie?
- Nie bierzemy odpowiedzialności za to, jak kontaktujemy się z innymi, nie wiemy czego chcemy, a czego nie.
jeśli nie szanowano naszego „nie”, nie wiemy także, co
znaczy „tak”. Żeby móc powiedzieć „tak”, trzeba głęboko czuć i rozumieć „nie”. Gdy dziecko krzyczy, że boli
- uznać to, uwierzyć, nie mówić: „wydaje ci się, że boli”.
Gdy jest głodne, nie zaprzeczać: „nie możesz być głodne,
przecież jadłeś przed chwilą”. Wierzyć, gdy mówi, że mu
gorąco czy zimno. Gdy jest złe - nie przebijać jego złości
swoją złością, a spróbować zrozumieć powody tej złości.
- Pozwalać dziecku wyrażać lęk, złość, gniew?
- Ale także uczucia pozytywne, miłość. Gdy skacze z
radości, nie karcić go: „z czego się tak cieszysz!”. Dziecko pragnie wyrażać miłość poprzez bliskość fizyczną, to
naturalny odruch. Jeśli rodzice boją się takiego kontaktu,
może to zablokować w dziecku ekspresję miłości. Pozwolić dziecku kochać, to pozwolić mu być blisko, ale także
być takim człowiekiem, którego ono może bezpiecznie
kochać. Żeby synek mógł być blisko z mamą, przytulać się do niej, musi mieć pewność, że nie zagarnie go
emocjonalnie, nie będzie chciała go dla siebie zatrzymać.
Dziewczynka, która chce kochać tatę, musi wierzyć, że
ojciec nie da się uwieść, nie będzie chciał zaspokajać
swoich potrzeb w kontakcie z nią. Dzieci pragną być
wolne w wyrażaniu miłości. Jeśli rodzice sobie z tym nie
radzą, to jest ich problem i powinni szukać pomocy. Niebezpieczny w tym okresie jest także trening toaletowy.
W wielu rodzinach ciągle pokutuje obyczaj, by dzieci na
wyścigi usamodzielniać w sprawach toalety, co powoduje ogromne napięcia we wszystkich zwieraczach krocza,
napięcia brzucha i innych mięśni miednicy. Do dwóch
lat dziecko nie jest fizjologicznie w stanie się kontrolować, zaczyna się bać, za wszelką cenę próbuje spełniać
oczekiwania rodziców które są ponad jego siły. W dorosłym życiu skutkuje to problemami z seksualnością, z
wydalaniem, większą podatnością na choroby w obszarze miednicy.
echo życia
- Dlaczego większość dzieci tak niechętnie chodzi do
przedszkola? Jak przekonać je, że świat jest bezpieczny i
przyjazny?
- Dla dziecka najważniejsi są rodzice. Ważne by go nie
zdradzali, by poświęcali mu dużo czasu i uwagi. Gdy
po zakończeniu trzeciego roku życia dziecko idzie do
przedszkola, powinno nieść w sobie pozytywny obraz
rodziców – wtedy zostając bez nich, potrafi ich sobie
wyobrazić, poczuć w środku; ma pewność, że wrócą,
nie zawiodą, dotrzymają słowa. Gdy tak jest, dziecko nie
ma problemów z rozstawaniem się z rodzicami. Robi to
chętnie, z radością szuka kontaktów z rówieśnikami, z
ufnością poznaje świat.
- A wcześniejsze rozstania z rodzicami? Czy żłobek to
dobry pomysł?
- Makabryczny. Za wcześnie na rozstania.
- Być niewolnikiem dziecka to znaczy nieustannie je
wspierać - w czasie ciąży, porodu, w pierwszym „symbiotycznym” roku; w wyrażaniu miłości i gniewu, respektowaniu jego „nie”, w odchodzeniu z domu ku światu,
Bycie rodzicem to najważniejszy, najbardziej odpowiedzialny zawód świata.
- Bardzo łatwo można dziecko uprzedmiotowić, odreagować na nim własne frustracje, wyładować złość. Musimy nieustannie pamiętać o tym, że dziecko to osoba, z
którą od początku trzeba się liczyć, uwzględniać jej potrzeby i szanować granice.
Tata, który pierze, sprząta i gotuje. Przytuli, nakarmi i
wysłucha. Co wnosi w życie rodziny i dzieci opiekuńczy
i troskliwy ojciec? Od kilku lat działa w Polsce Stowarzyszenie Praw Ojców. Panowie walczą o to, by po rozwodzie mogli opiekować się swoimi dziećmi. Twierdzą, że
są równie troskliwi i odpowiedzialni jak kobiety, a karmienie, kąpanie i przytulanie dzieci sprawia im więcej
satysfakcji niż praca zawodowa.
- Podobają mi się tacy mężczyźni jak ci ze stowarzyszenia. Są w stanie poradzić sobie sami z dziećmi?
- Myślę, że często dobrze sobie radzą. Na ogół mają
bardziej rozwinięty niż matki zmysł organizacyjny, więcej kontaktów ze światem, a więc także więcej możliwości. No i ciągle - niestety - więcej niż matki zarabiają.
- Czy równie dobrze radzą sobie emocjonalnie? W powszechnym przekonaniu miłość matki jest najważniejsza i niezastąpiona.
- Przez pierwsze dwa, trzy lata życia dziecka miłość
matczyna jest bardzo ważna. Ale znam ojców, którzy gdy
matki zabrakło, byli w stanie otoczyć dziecko podobnym
do matczynego uczuciem. W każdym razie wystarczającym, aby później radziło sobie w życiu. Kiedyś z powodu
wyjazdu mojej żony za granicę przez miesiąc sam zajmowałem się synami - dwu i pięcioletnim. Gdy wszystko
nagle spadło na moją głowę i niczego nie mogłem zaniedbać, wtedy musiałem odnaleźć w sobie wewnętrzny
SAM NA SAM Z TERAPEUTĄ
potencjał, takie zasoby, o jakie bym siebie nigdy nie podejrzewał. Dało mi to ogromną satysfakcję.
- Jakiego rodzaju?
- Przede wszystkim zmieniła się jakość mojego kontaktu z dziećmi, Gdy jesteśmy z nimi stale i musimy zadbać
o wszystko: o jedzenie, ubranie, zdrowie, zadbać by byli
czyści, wyspani i dopieszczeni, to dopiero wtedy naprawdę je poznajemy, rodzi się prawdziwa więź. Po tamtym
doświadczeniu dzieci przestały być dla mnie dwuwymiarową ilustracją, dodatkiem do mojego życia. Nagle
zauważyłem, że obok mnie żyją odrębni, wrażliwi i kochający ludzie, którzy mnie bardzo potrzebują i są moją
wielką odpowiedzialnością. Miałem wrażenie, że dopiero wtedy poznałem swoje dzieci. Ale by tak się mogło
stać, potrzeba czasu, Stale powtarzam, że najcenniejszy
dar, jaki mamy innym do zaoferowania i jakim możemy
być obdarowani, to czas i uwaga. Można tego doświadczyć także wtedy, gdy się wejdzie w rytm domu i dzieci,
gdy się zwolni tempo.
- To spokojny rytm?
- Znacznie spokojniejszy niż przeciętna praca poza
domem, niż choćby prowadzenie samochodu po mieście. Gdy z typowego męskiego zalatania, rozkojarzenia i
napięcia, gdzie dziennie trzeba załatwić piętnaście tysięcy spraw, wejdzie się w rytm domu, wtedy na początku
może być trudno, Ale po wstępnych bojach, po licznych
błędach i porażkach w końcu ogarnia się to wszystko
i można skupić się na tym, co się w danej chwili robi.
Tak zwana domowa katorga przestaje być taka straszna.
25
SAM NA SAM Z TERAPEUTĄ
Trzeba tylko zrezygnować z oglądania telewizji i czytania gazet, z wylegiwania się na kanapie i marnowania
czasu.
- Jesteśmy przyzwyczajeni do ścisłego podziału ról.
Matka kocha i chroni, ojciec wymaga i karze.
- To konserwatywny model. Nie sądzę, by przetrwał
zbyt długo. W rodzinach różnie się to układa. Czasem bywa wręcz odwrotnie. Matki często są tak przemęczone i sfrustrowane, że dzieci niewiele korzystają
z ich troski, miłości i ciepła - są raczej przeganiane z
kąta w kąt, bo przeszkadzają w robocie. Nie ma co się
dziwić, skoro ich mężowie wychodzą o siódmej rano, a
wracają o dwudziestej drugiej - a tak coraz częściej się
zdarza. Matka, która nie może liczyć na żadną pomoc,
musi trzymać reżim i dyscyplinę. Wtedy ojcowie czasami przejmują rolę dobrotliwych opiekunów, na wiele
dzieciom pozwalają, chronią je przed gniewem matki.
Dzieci bardzo potrzebują normalnych ojców, którzy są
dostępni, przytulą, pobawią się, wysłuchają, pomogą, a
nie tylko wymagają, są autorytatywni i zasadniczy.
- Normalny ojciec nie boi się czułości?
- Nie boi się kuchni, zakupów w spożywczym; nie boi
się pójść na wywiadówkę do szkoły czy porozmawiać z
wychowawczynią w przedszkolu o problemach swojego
dziecka; nie boi się przyszyć guzika do koszuli, zacerować rozdartych spodni, posprzątać w domu, zrobić
pranie. uprasować, posprzątać.
- W prasowaniu wyraża się czułość?
- Oczywiście. Czułość nie polega tylko na tym, że się
głaszcze dzieci po główkach i się je przytula. Jak długo
można się przytulać? Czułość i troska powinna wyrażać
się w trosce i gotowości do poświęceń.
- Czasem łatwiej uprasować niż się przytulić.
26
echo życia
- Wielu ojców rzeczywiście ma kłopot z fizycznym
kontaktem ze swoimi dziećmi. Szczególnie zaburzone
bywają relacje ojców z synami. Na ogół ojcowie nie
mają problemów z przytulaniem córek, z synami bywa
gorzej. Bliskość fizyczna, rodzaj ciepła czy tkliwości
między mężczyznami są w naszej kulturze obyczajowo
podejrzane. Boimy się, że ktoś pomyśli albo skomentuje: przytulają się jak dwa geje. To sprawia, że ojcowie
często boją się przytulać synów W dodatku wydaje im
się, że w ten sposób chronią synów przed szukaniem
bliskości w kontaktach z mężczyznami. A jest wręcz
odwrotnie. Wybory homoseksualne dokonywane coraz częściej przez chłopców wynikają z tęsknoty za
ojcem i z braku fizycznego z nim kontaktu. A także z
braku ojcowskiego podziwu, docenienia, z braku poczucia, że jest się dla ojca kimś chcianym i ważnym.
To synowie odrzucani przez ojców wchodzą w życie
z predyspozycją, by kochać inaczej. Szukają bowiem
mężczyzny, który by ich kochał i troszczył się o nich.
- Aż taka siła tkwi w tym, że ojciec przytula syna?
- To dla chłopca zupełnie inne doświadczenie niż
wtedy, gdy przytula go matka. To trochę tak, jakby
przytulał się do siebie. Dziecko rozpoznaje w ojcu
siebie, jakim będzie być może w przyszłości - czuje
na czym polega bycie mężczyzną: taki będę duży, tyle
będę miał siły i spokoju w sobie, będę mógł innym pomagać, tyle będę mógł pracować, zrobić. To wszystko
może się zawierać w tym przytuleniu. Gdy chłopiec jest
duży, ma już - powiedzmy - 12 lat, może przytulić się
do ojca i oprzeć się na nim - i w przeciwieństwie do
matki – ojciec jeszcze go uniesie. Weźmie na barana,
powalczy, powygłupia się, pobaraszkuje w sposób, który dla matki jest niedostępny.
echo życia
- l taki „zatroszczony” syn będzie w przyszłości silnym, czułym mężczyzną?
- Będzie bardziej otwarty, wolny, spokojniejszy, nie
będzie się bał bliskości z ludźmi.
- A córka? Chociaż wydaje się, że to co najważniejsze
odbywa się między nami a matkami, to jednak marzymy o troskliwych ojcach.
- Dla wielu córek ojciec jest wybawieniem. Szczególnie wtedy. gdy mogą na niego liczyć w sytuacjach ostrego konfliktu z matką. Matki często nie akceptują córek,
odmawiają im troski i miłości. Statystyczna matka jest
rzadziej ciepła dobra i przyjaźnie nastawiona do córki
niż do syna. Dlatego chłopcy są na ogół w lepszej sytuacji niż dziewczynki. Nawet jeśli ojciec jest niedostępny i sztywny, to matka przekazuje synowi dużo ciepła i
miłości. Chłopcom rzadziej niż dziewczynkom przydarza się odrzucenie przez oboje rodziców. Może dlatego
czasami ojcowie potrafią być lepszymi opiekunami dla
swych dzieci niż matki.
- Dlaczego więc tak rzadko nimi są? Niedawno Ważny
Polityk oświadczył na łamach prasy, że niewiele wie o
swoich dzieciach, ponieważ od dzieci to on ma żonę.
- Straszne.
- Co przeszkadza naszym mężczyznom otwierać serca
dla dzieci?
- Brak okazji. Często dopiero gdy się rozwodzą i stają
wobec groźby utraty dzieci, odkrywają w sobie potencjał czułości. Natomiast mężczyźni, którzy żyją w normalnych związkach, nie mają takiej okazji, ponieważ,
w pocie czoła pracują na utrzymanie rodziny. Taki jest
ciągle podział ról.
- A czy nie jest tak, że to my nie pozwalamy mężczyznom na czułość? Jesteśmy zazdrosne, gdy wchodzą na
terytorium zarezerwowane tylko dla nas.
- Kobiety boją się społecznego oskarżenia o bycie tak
zwaną wyrodną matką. Na ogół bardziej od mężczyzn
boją się samotności. Kobieta, która po rozwodzie oddaje dzieci mężowi, zderza się z samotnością, pustym domem, czuje się nieważna i niepotrzebna, bywa też bardziej niż mężczyzna zazdrosna o dzieci - bo ona przecież te dzieci urodziła, wychowała, wykarmiła, a teraz
one mają być z ojcem, z nim się przytulać, bawić i jemu
pomagać. Dlatego matki nierzadko za cenę straszliwych
poświęceń i wyrzeczeń starają się zatrzymać dzieci przy
sobie. I taka postawa matki jest społecznie oczekiwana.
Oczekujemy od kobiety wypełnienia macierzyńskiego
obowiązku do końca, nawet jeśli mężczyzna deklaruje
gotowość, by zdjąć jej z pleców ten ciężar. W przeciwnym razie jesteśmy skłonni uznać ją za wyrodną matkę.
- Ale bywamy także zazdrosne, gdy w rodzinie dobrze
się dzieje, Gdybyśmy bardziej zachęcały mężczyzn do
bycia czułymi…
- Ależ kobiety to robią, Często latami w trudzie i znoju w małżeńskich łożach i nie tylko uczą nas mężczyzn
SAM NA SAM Z TERAPEUTĄ
głębszego kontaktu z własnymi dobrymi uczuciami. Bywają zazdrosne, gdy dzieci się garną do ojca tylko dlatego, że go rzadko widzą. Matka patrzy i myśli; „całe dnie
haruję, pomagam, karmię, wysłuchuję, a nigdy mnie
tak nie witają’’. Czuje się wtedy jak powietrze - niezbędna, ale i niezauważalna. Dopiero gdy matka gdzieś na
dłużej wyjeżdża, dzieci odkrywają jej wartość i znaczenie. Choćby nie wiem jak mężczyzna się zwijał, zawsze
będzie brakować tej niepowtarzalnej, jedynej w swoim
rodzaju wibracji, którą tylko kobieta potrafi wypełnić
dom. To co najbardziej przeszkadza mężczyznom być
czułymi i troskliwymi, to zwyczajowy podział ról, stereotyp kulturowy kobiety i mężczyzny, Jeśli nasze dzieci
mają dobrze się rozwijać należałoby dążyć do równego
podziału praw i obowiązków kobiet i mężczyzn bynajmniej nie tylko w rodzinie. Gdyby na przykład kobiety
zarabiały tyle co mężczyźni, wtedy obo.ie mogliby dzielić się równo pracą w domu i wychowaniem dzieci.
- Mężczyzna na urlopie wychowawczym ciągle budzi
mieszane uczucia.
- To anachroniczne i niesprawiedliwe, Jeśli kariera kobiety jest w decydującej fazie i pójście na urlop przekreślałoby szansę na. jej awans, rozwój czy większe pieniądze, mężczyzna powinien wspomóc żonę i zostać w
domu. Jeśli ich sytuacja zawodowa jest równorzędna,
wtedy mogą podzielić się obowiązkami - część urlopu
wychowawczego bierze on, część ona.
- Czuli ojcowie rodzą się ponoć razem z własnymi
dziećmi. Uczestniczenie w porodzie to dla wielu mężczyzn przełomowe doświadczenie.
- Byłem przy porodzie pierwszego syna i doświadczyłem tego osobiście, jak bardzo wspólny poród buduje
więź z żoną i z dzieckiem, a także poczucie wspólnoty i
odpowiedzialności. Trzeba przeżyć te emocje, zobaczyć
ile wysiłku, bólu i radości towarzyszy narodzinom. Gdy
dziecko, które przed chwilą wyszło z brzucha matki,
bierzemy na ręce i dotykamy, jest to - bez przesady przeżycie mistyczne.
- Pierwszy kontakt przenosi się na dalsze życie?
- Oczywiście, jeśli byliśmy przy porodzie, późniejszy
kontakt z dzieckiem jest znacznie łatwiejszy. Spanie z
dzieckiem, noszenie go w nosidełkach, kąpanie, karmienie, obsługa pieluch stają się całkiem naturalne,
proste i oczywiste.
- Z poprzedniej pracy pamiętam kolegę, który, gdy
urodziło mu się dziecko, oświadczył, że nie może zostawać w redakcji do dziewiętnastej, ponieważ o tej porze
kąpie córeczkę. Nie spotykał się ze zrozumieniem.
- Na mnie też czasami ludzie dziwnie patrzą. Gdy wychodzę w trakcie superważnego spotkania, bo umówiłem się z dziećmi, słyszę: „Odwołaj, skłam im coś”.
- Trzeba zakwestionować podstawowy podział ról ona jest od tego, a on od tego.
- l uciekać od stereotypów. Lubimy myśleć o sobie
27
SAM NA SAM Z TERAPEUTĄ
w uproszczony sposób, mężczyźni są tacy, a kobiety takie, ponieważ myślenie w ten sposób
podkreśla naszą odrębność, a więc i poczucie tożsamości. Poczucie tożsamości warto jednak budować na solidniejszych fundamentach, niż role społeczne i stereotypy kulturowe,
Mężczyźni wstydzą się czułości, ciepłych gestów, ponieważ to nie mieści się w ich sposobie
myślenia o byciu mężczyzną. Myślą, że mężczyzna powinien być sztywny, ostry, zdawkowy.
Odcinają się od swoich uczuć, budują fasadę, grają.
Silny mężczyzna nie boi się zajmować dziećmi i domem, ponieważ to mu w niczego nie ujmuje, niczego nie pozbawia. Tylko silny mężczyzna może pozwolić sobie na płacz i słabość.
Mężczyzna słaby, który ma problemy z poczuciem tożsamości i wartości, będzie się przed
tym bronił. ponieważ musi nieustannie udowadniać sobie i innym, że jest mężczyzną.
- Jeśli każdy może być każdym - troskliwym, opiekuńczym, spełnionym zawodowo i zaradnym finansowo, to co nas - mężczyzn i kobiety będzie różnić?
- lstota sprawy nie polega na tym, co robimy, tylko kto i jak to robi. Jeśli mężczyzna sprząta
mieszkanie, to robi to inaczej niż kobieta. Gdy przytula swoje dzieci, robi to inaczej niż matka, Gdy ojciec idzie na wywiadówkę, dla dziecka jest to zupełnie inne przeżycie, niż gdyby
na wywiadówkę poszła mama. Nie ma się co obawiać, że będziemy robić te same rzeczy,
Jesteśmy różni, więc to, co robimy, też będzie różne.
- To tak jakby zawrócić z drogi, którą podąża większość, albo iść pod prąd.
- Wygląda na to, że drogi najczęściej uczęszczane prowadzą, niestety, na manowce. Próbujemy żyć według koncepcji rodziny sprzed stu lat w świecie, który zupełnie się zmienił. Dlatego jest nam tak ciężko. Na szczęście wielu mężczyzn i wiele kobiet zaczyna to rozumieć.
28
echo życia