więcej - ISP Modzelewski

Transkrypt

więcej - ISP Modzelewski
INSTYTUT STUDIÓW PODATKOWYCH
Słowo dla frankowiczów: ustawy
restrukturyzacyjnej prawdopodobnie nie będzie
prof. Witold Modzelewski
Współtwórca Instytutu Studiów Podatkowych
Mija kolejny rok, który nie przybliżył nas do pozytywnego rozwiązania tzw. kredytów
frankowych. Jako że każdy ma prawo inaczej pojmować pojęcie „pozytywnego
rozwiązania”, od razu spieszę wyjaśnić, co przez to rozumiem.
Słowo dla frankowiczów:
ustawy restrukturyzacyjnej
ostateczne usunięcie klauzul indeksacyjnych, waloryzacyjnych lub denominacyjnych
niespłaconych jeszcze kredytów,
prawdopodobnie nie będzie
Jedynym, niezbędnym, racjonalnym i pilnym problemem jest tzw. „odwalutowanie” tych kredytów, czyli:
w przypadku
zobowiązanie banków do zwrotu „różnicy kursowej”, czyli pieniężnych skutków zastosowania owych
klauzul w stosunku do kredytów spłaconych (w całości lub części).
O ile pierwszy element musi nastąpić możliwie najszybciej, to zwrot „różnicy kursowej” może być rozłożony w
czasie: idzie tylko o powstanie bezspornego zobowiązania z tego tytułu po stronie banków.
Już dwa razy otarliśmy się o szansę ustawowego rozwiązania tego problemu. Pierwszy raz na jesieni 2015
roku gdy Prezydent RP wskazał kierunek prac nad projektem, który proponował ewolucyjny i kompromisowy
sposób i tryb załatwienia tej sprawy. Drugi w czerwcu 2016 r. gdy powstała kolejna, również kompromisowa
koncepcja tej ustawy. Podkreślam słowo „kompromisowa”, bo tego rodzaju akt musi tworzyć punkty, w
których spotkają się sprzeczne interesy w myśl starej jak świat zasady, że w zamian za odstąpienie z części
żądań druga strona zobowiązuje się do szybszego zaniechania oporu i obstrukcji, który przecież może trwać
wiele lat. Bo finał tej sprawy będzie tylko jeden: nie są i nie będą nigdy ważne te postanowienia umów, które
uzależniają wielkość długu od dyskrecjonalnej decyzji wierzyciela, który sam określa kurs walutowy („tabele
kursowe banków”), po których przeliczony, wypłacony i spłacony jest w złotówkach kredyt. Nie będę
powtarzać istniejących tu argumentów prawnych: znamy je aż nadto dobrze.
Nie czas aby rozpamiętywać dlaczego nie udało się w obu przypadkach sprawy doprowadzić do końca, ale
wiemy, że w pierwszym podejściu przyczyną klęski był maksymalizm zadań ze strony tych, którzy uważali się
za reprezentantów kredytobiorców: wierzyli, że mogą zyskać wszystko, w dodatku przy pomocy jednorazowej
ustawy. Zażądali nawet, aby tylko ich radykalny projekt był przedmiotem prezydenckiej inicjatywy. Nie wiem
skąd wzięło się to poczucie siły, a wiemy też od bardzo dawna, że jeżeli ktoś chce osiągnąć spektakularny
sukces, to nie może przeceniać swoich sił. Lepiej go nie docenić.
Klęska drugiego podejścia, które proponowało jeszcze bardziej wielobarwne i kompromisowe ścieżki
rozwiązania tego problemu, wymaga jeszcze wyjaśnienia, bo jej okoliczności nie są znane. Wiemy tyle, że jacyś
anonimowi „eksperci” przekonywali Prezydenta, że ustawowe rozwiązanie tego problemu skończy się dla
banków „katastrofą”. Sądzę, że powinniśmy poznać nazwiska owych ekspertów, bo nie tylko wprowadzili w
błąd Głowę Państwa, lecz może nawet działali w konflikcie interesów. Skąd to przypuszczenie? Wiemy, że cały
tzw. sektor instytucji finansowych był i jest wrogi w stosunku do obecnego prezydenta i rządzącej większości.
Pamiętamy agresywne i nie pozostawiające jakiekolwiek wątpliwości tyrady „głównych ekonomistów” wielu
banków w czasie kampanii wyborczej w 2015 r. Ich wrogiem był kandydat prawicy na urząd prezydenta oraz
ówczesna prawicowa opozycja. Nie sądzę, aby zmienili swoją afiliację polityczną (dlaczego mieliby zmienić?) –
czekają na koniec „dobrej zmiany”. Z tego światka mogli wywodzić się „eksperci” straszący nas „katastrofą
systemu bankowego”. Nikt kto obiektywnie oceni ten problem nie będzie powtarzał hipotez wymyślonych
przez… audytorów tychże banków (tak na marginesie: czy obiektywny i profesjonalny audytor może
formułować tego rodzaju oceny bez znajomości nie tylko projektu ustawy, ale również reakcji kredytobiorców
na jej rozwiązania?). Jest wysoce prawdopodobne, że „eksperci”, czyli lobbyści kilku banków, chcieli upiec dwie
Materia³y prasowe
1
INSTYTUT STUDIÓW PODATKOWYCH
pieczenie nad jednym rożnem: wycofanie się Głowy Państwa z zobowiązań wyborczych miało trwale obniżyć
jego notowania i uniemożliwić w przyszłości reelekcję, a przede wszystkim zniszczyć w zarodku ustawowy
sposób rozwiązania tego problemu. Na razie osiągnęli tylko połowiczny sukces. Notowania Prezydenta nie
obniżyły się, ale ustawy restrukturyzującej te kredyty już nie będzie. Przysłowie mówi: do trzech razy sztuka,
czyli może trzecie podejście zakończy się sukcesem. W enuncjacjach Kancelarii Prezydenta jest nawet taka
zapowiedź: gdy przymuszane przy pomocy jakichś instrumentów nadzorujących banki nie odwalutują
dobrowolnie tych kredytów w ciągu jednego roku, to Prezydent ma wrócić do zobowiązań wyborczych. Jednak
to mało prawdopodobny scenariusz, bo całość razi oczywistą sprzecznością: ustawa rozkładająca na lata
przeprowadzenie owej restrukturyzacji miałoby być „katastrofą” dla banków, a przeprowadzenie tej operacji
w ciągu tylko jednego roku już nie. Dlaczego? Bo szacunki strat banków z tytułu „odwalutowania” tych
kredytów są równie wiarygodne co zeszłoroczne prognozy „głównych ekonomistów” na temat „katastrofy
finansów publicznych pod rządami PiSu w 2016 roku”.
Sądzę, że nikt już nie będzie wracał do koncepcji ustawowego rozwiązywania tego problemu. Lecz gdy
odstępujemy od świadomego pisania racjonalnego scenariusza tego problemu, to napisze go samo życie.
Sądy będą w większości orzekać na korzyść kredytobiorców, a podejmowane nie raz próby sprawdzenia ich z
tej drogi nie dadzą efektów. Dlaczego? Czy dlatego, że sędziowie – jak twierdzą zwolennicy nikczemnej wersji
historii – też mają w rodzinach kredyty frankowe? Mam inne zdanie na ten temat. Owa „kasta” (określenie
jednej z dam naszego sądownictwa) jest bardzo wrażliwa na wszelkie próby nacisku, zwłaszcza robionych tak
nieudolnie i jawnie, jak robią to przedstawiciele kredytodawców. Tu popełniają już drugi błąd. Historię napisze
prawdopodobnie trwałe osłabienie złotego wobec franka szwajcarskiego przekształcając większość tych
kredytów w wierzytelności nieściągnięte, co będzie klęską frankowiczów, ale również prawdziwą katastrofą
dla banków. W takich okolicznościach nie będzie już miejsca dla kompromisowych ustaw
restrukturyzacyjnych. Będzie już za późno. A trzeba było nie torpedować racjonalnych inicjatyw. Mieliśmy
szansę.
http://biznes.onet.pl/wiadomosci/finanse/slowo-dla-frankowiczow-ustawy-restrukturyzacyjnej-prawdopodobnie-nie-bedzie/qqpx8r
Materia³y prasowe
2