Sądowy finał sporu o kredyty „frankowe” może być dla banków

Transkrypt

Sądowy finał sporu o kredyty „frankowe” może być dla banków
INSTYTUT STUDIÓW PODATKOWYCH
http://ksiegowosc.infor.pl/wiadomosci/746674,Sadowy-final-sporu-o-kredyty-frankowe-moze-byc-dla-bankownajgorszym-scenariuszem.html
Sądowy finał sporu o kredyty „frankowe”
może być dla banków najgorszym
scenariuszem
Ostatnia aktualizacja: 2016-09-26
Po ostatnim wyroku Sądu Najwyższego (8 września 2016 r.) dotyczącym klauzul waloryzacyjnych w
tzw. kredytach frankowych oraz działaniach UOKiK w sprawie tychże klauzul pojawiła się realna, a
przede wszystkim pozytywna perspektywa wyjścia z pułapki zadłużenia przed kredytobiorców.
„Odwalutowanie” tych kredytów może nastąpić poprzez bezpośrednie zastosowanie prawa cywilnego
przez sądy. Jaki może być skutek działań kredytobiorców procesowych w sporach z bankami?
W wariancie najkorzystniejszym nastąpi:
-
stwierdzenie nieważności wszystkich klauzul waloryzacyjnych, indeksacyjnych lub denominacyjnych zawartych w tych
umowach,
-
kredytobiorcy będą zobowiązani do spłaty wyłącznie tej kwoty kapitału kredytu, który im został udzielony w złotówkach
(nikt nie pożyczał walut, bo ich nie miał nawet bank),
-
oprocentowanie i prowizje tych kredytów pozostaną na poziomie umownym, czyli dużo niższym (LIBOR) niż w przypadku
pozostałych kredytów złotowych.
Teraz władza jest w rękach sądów powszechnych oraz Sądu Najwyższego, które mogą pokazać swoją siłę. Prawo obiektywnie
jest po stronie kredytobiorców: trzeba je tylko skutecznie egzekwować, co przecież nie jest proste: przeciwnik jest bogaty, może
czynić wiele obstrukcji. Banki, zadufane swoimi wpływami w systemie politycznym, są przekonane, że również sądy będą
grzecznie akceptować ich co najmniej dyskusyjne poglądy prawne. Tu popełniają historyczny błąd: dziś i w najbliższych latach
sądy walczą i walczyć będą o swój proobywatelski wizerunek, a wspieranie interesów banków jest w stanie każdemu zaszkodzić.
Niektóre banki popełniają nawet dziecinne błędy, np. dając kredytobiorcom zaświadczenie, że jakoby wypłaciły im kredyt w
walucie obcej, mimo że na rachunku bankowym kredytobiorcy (i banków) nigdy nie było żadnych walut. Czy to aby nie jest
potwierdzenie nieprawdy w dokumencie? Jak chce kogoś Bóg pokarać, to mu rozum odbiera.
Jeżeli powyższy scenariusz stanie się faktem, kredytobiorcy odzyskają:
-
całą różnicę między płaconym kapitałem kredytu a jego wielkością faktycznie udzieloną,
-
wpłacone od tej części spłaty kredytu odsetki,
-
oprocentowanie ustawowe powyższych kwot.
I będzie to zwrot jednorazowy, nie rozłożony w czasie. Jeżeli te banki mają w miarę profesjonalnych audytorów (?), to powinni
oni już uwzględnić tę prognozę w swoich ocenach: jest ona w pełni realna.
Gdy tak się stanie, to nie będzie nikomu potrzebna żadna „ustawa restukturyzacyjna” dotycząca tych kredytów, bo problem
rozwiąże wymiar sprawiedliwości.
I tu dochodzimy do istoty problemu – uchwalenie takiej ustawy ma (miało?) trojaki sens:
- na jej podstawie miało nastąpić znaczne przyśpieszenie rozwiązania problemu tych kredytów poprzez zastosowanie
publicznoprawnej ścieżki postępowania,
- ograniczy się koszty sądowe i pozasądowe tej operacji,
Materia³y prasowe
1
INSTYTUT STUDIÓW PODATKOWYCH
- wprowadzi się kompromisowe rozwiązania uwzględniające również interesy banków (tak!), bo zrestrukturyzowane na jej
podstawie kredyty byłyby oprocentowane na poziomie pozostałych kredytów złotowych.
Jak wiemy, wszystkie projekty tych ustaw są zajadle zwalczane przez lobbing bankowy i ich agentów wpływu. Posługują się oni
straszakiem jakichś „strat”, które mają spowodować te projekty, choć nikt nie przedstawił tu rzetelnego wyliczenia: mnoży się
tylko jakieś astronomiczne kwoty, mimo że żaden niezależny specjalista nie podpisał się pod tymi prognozami. Dlaczego więc
wskazany na wstępie znacznie dalej idący scenariusz „sądowy”, nie będący kompromisem, nie rodzi tego rodzaju katastrofalnych
prognoz? W projektowanych ustawach zwrot nienależnie otrzymanych korzyści przez banki obejmowałby od 50% do 80% - (to
miało powodować owe gigantyczne „straty”). A gdy trzeba będzie zwrócić nie tylko całość tej różnicy, ale jeszcze od tego zapłacić
odsetki? A tu cisza: wiarygodność autorów katastroficznych prognoz legła w gruzach: siedzą cicho, bo wiedzą, że ich obliczenia
miały tylko przestraszyć polityków i opinię publiczną „destabilizacją systemu bankowego”. I to się im częściowo udało.
Wiemy, że bankowi lobbyści i ich ekspozytorzy w systemie politycznym mają na koncie sporo sukcesów. Do najważniejszych z
nich należy ograniczenie prezydenckiego projektu ustawy restrukturyzacyjnej do problemu tzw. spreadów, czyli nienależnie
pobranych marż przy sprzedaży kredytobiorcom nieistniejących walut. Nie ma tam żadnych rozwiązań dotyczących istoty
problemu, czyli „odwalutowania” tych kredytów: mogłyby przecież obowiązywać tu kompromisowe rozwiązania. W ich miejsce
prawdopodobnie pojawią się wyroki, które będą znacznie korzystniejsze dla „frankowiczów”. Jeżeli tak będzie, to ów sukces
banków okaże się ich klęską, a ich agenci wpływu banków wyjdą na wyjątkowych durni, którzy nie tylko przegrają z kretesem tę
bitwę, lecz również skompromitują swoimi działaniami najważniejsze organy władzy państwowej: a to ludzie pamiętliwi, którzy
(słusznie) nie darują im tej porażki.
Ciągle jest jeszcze czas dla ustawowego „odwalutowania” tych kredytów: aby to miało sens, musi nastąpić do końca 2016 roku.
Witold Modzelewski
Profesor Uniwersytetu Warszawskiego
Instytut Studiów Podatkowych
Materia³y prasowe
2

Podobne dokumenty