Julia Ciesiełkiewicz
Transkrypt
Julia Ciesiełkiewicz
Praca na konkurs 1 sierpnia 2000 roku Piękny, skąpany słońcem wakacyjny dzień. Dorośli tłoczą się w komunikacji miejskiej, znudzeni perspektywą kolejnych godzin spędzonych w pracy. Cieszą się pogodą i mają już gdzieś z tyłu głowy plany na podróże, w które wybiorą się w tym miesiącu. Uśmiechają się pod nosem. W szpitalach rodzą się dzieci (takie jak ja ☺). Dzieciaki mają radość z kolejnego wolnego i beztroskiego dnia. Wylegują się do późna w łóżkach, delektując każdą wolną chwilą… przecież za miesiąc nie będzie już tak kolorowo… Zacznie się szkoła. Tylko niektórzy słuchają jednym uchem, lecących właśnie w radiu wiadomości. Radiowiec mówi o wielu nowinkach: to o nowym prezydencie Izraela, którym został Mosze Kacaw, o czterysta osiemdziesiątej rocznicy urodzenia polskiego która Zygmunta II Augusta, o trzynastej rocznicy śmierci polskiej legendy kina niemego, Poli Negri i tak dalej… Lecz na samym początku, w każdych wiadomościach, przewija się ten sam temat. Ten sam od 56 lat… Rocznica powstania warszawskiego. Zwykli ludzie dopiero wówczas, słysząc w radiu fragmenty uroczystych wystąpień, przypominają sobie o tym fakcie. To smutne, lecz nie ma się co dziwić. Nasze życie to nieustanny pęd, a i nie każdy ma pamięć do dat. Gdy ludzie słyszą o tej rocznicy ożywiają się. Jest to święto każdego z nas. Święto naszej niezniszczalnej dumy i ogromnego honoru, którym nie wykazał się w tamtych czasach prócz nas nikt. Świętuje cała Warszawa, cała Polska. Każdy w sekundzie przypomina sobie o tym wydarzeniu i w jego sercu przeskakuje iskra ognia, która daje błysk w głowie, rodzi myśl... W każdym z nas tą samą, i przepiękną: ”Może dziś nie jesteśmy najpotężniejsi, najwięksi, najgroźniejsi jak kiedyś, ale jedno jest pewne, jedno jest w tym wszystkim, co daje nam radość i siłę. Mamy najpiękniejszą historię. Pełną zarówno upadków, jak i, co ważniejsze, pięknych wzlotów, walecznych podbojów i odwagi, której pozazdrościć mógł i do dziś może nam każdy. Mimo że w dzisiejszych, na szczęście spokojnych czasach, nie widać naszej niezłomności, gdy jest to niezbędne, spieszymy na pomoc sobie i innym. Jesteśmy narodem husarii. Narodem Sobieskiego, który uratował Europę od Turków, narodem, który pierwszy pokonał komunizm, narodem pochodzącym z kraju niegdyś tak ogromnego, że na zdanie :”Jadę nad morze” pojawiało się od razu pytanie :”Które?”.Tak potężni byliśmy i wierzę że nadal jesteśmy. Tam w głębi każdego z nas, w bijącym żywo sercu kryje się dzikie zwierzę, smok, który w razie potrzeby budzi się i pcha nas do aktów takiego heroizmu, o jakim reszta Europy może pomarzyć i których może nam pozazdrościć. Niektórzy historycy nazywają powstanie warszawskie „prezentem dla Stalina”, wydarzeniem bezcelowym i niepotrzebnym, które jedynie „wybiło” nam wspaniałych młodych ludzi, którzy po wojnie mogliby walczyć z komunizmem i budować Polskę na nowo. Ja tak nie twierdzę. Wszystko, co sprawiło że choć przez moment zaczęliśmy wierzyć w zwycięstwo i podnieśliśmy się po ciosie, oddając przeciwnikowi jeszcze mocniejszy ma swój sens, nie liczy się fakt, iż chwilę później znów wylądowaliśmy na ziemi. Może dziś ludzie potępiają powstanie ,lecz jak głosi tytuł jednego z filmów poświęconych temu aktowi heroizmu były to „63 dni chwały”. Wystarczy spojrzeć dziś na uczestników powstania, tych którzy przeżyli wojnę, śmierć bliskich a potem piekło komunizmu. Dziś wystarczy obejrzeć transmisję z obchodów tego święta w telewizji i przyjrzeć się bliżej ich (powstańców) starym, pomarszczonym a niekiedy nawet zniekształconym przez rany twarzom, na których znać jeszcze ślady wojny. Skupić wzrok na ramionach przyozdobionych opaskami traktowanymi przez tych ludzi jak relikwie, spojrzeć w ich oczy. Nikt nie ma szczęśliwszych. Ci ludzie, potrafią dziś to czego nie potrafimy my. Umieją docenić wolność. Każdą jej cząstkę i każdą jej chwilę. Znalazłby się dziś ktoś, kto patrząc się prosto w te oczy, potrafiłby potępić ich czyn i nazwać po prostu, bestialsko, niepotrzebną głupotą? Na mnie moja data urodzenia także miała olbrzymi wpływ. Od lat najmłodszych ciekawiła mnie i fascynowała historia. Pamiętam, że gdy byłam małym dzieckiem spędzałam godziny, oglądając z tatą filmy związane z moim ulubionym przedmiotem szkolnym. Wszyscy śmieją się, gdy mówię im o mojej dacie urodzenia. Mówią, że właśnie z niej ta miłość do historii się bierze. Czy ja wiem? Pewności nie mam, ale sądzę że może to być prawda. Ze swojej daty urodzenia jestem i będę zawsze dumna, niezależnie od wszystkiego. Zawsze imponowała mi postawa ludzi, którzy pierwszego sierpnia tysiąc dziewięćset czterdziestego czwartego roku wyszli na ulice i pełni nadziei ruszyli do walki. Podziwiam ich do dzisiaj za niezłomność. Chciałabym być tak silna jak oni, walczyć z przeciwnościami losu, a w razie potrzeby potrafić „Pięknie umierać i pięknie żyć”. Julia Ciesiełkiewicz Klasa 1A I LO im. Kazimierza Jagiellończyka w Sieradzu 28-200 Sieradz Żwirki i Wigury 3