I recenzja rozprawy doktorskiej mgr Anny Mazeli
Transkrypt
I recenzja rozprawy doktorskiej mgr Anny Mazeli
Ruda Śląska, 14 grudnia 2016 r. Aleksandra Kunce, dr hab. Instytut Nauk o Kulturze i Studiów Interdyscyplinarnych Wydział Filologiczny Uniwersytet Śląski w Katowicach Recenzja rozprawy doktorskiej Pani Anny Mazeli pt. Fotograficzna twórczość Andrzeja Różyckiego – między tradycją a nowoczesnością Rozprawa Pani Anny Mazeli jest próbą analizy i interpretacji fotografii Andrzeja Różyckiego w perspektywie badań kulturowych. Autorka posiłkuje się wiedzą z teorii kultury, by stworzyć przestrzeń interpretacji poprzez pojęcia czasu czy przestrzeni, poprzez manifestacje sacrum, poprzez obrazy drzewa czy kamienia, poprzez mechanizmy pamięci, poprzez wzorce kobiecości, męskości, dziecka. W tej rozbudowanej i wielowątkowej rozprawie, liczącej 377 stron zasadniczego tekstu (nie wliczając bibliografii, spisu fotografii, wykazu wystaw i filmów czy wywiadu z artystą), Autorka stara się z jednej strony pilnować analitycznego myślenia, skupionego na analizie pojedynczych obrazów czy wyselekcjonowanych problemów; z drugiej zaś – na tworzeniu syntetycznego ujęcia, co widoczne jest w ukazaniu tzw. całokształtu twórczości czy dążeniu do całościowego rozpoznania tradycji naukowego dyskursu, np. o fotografii. Z tej dynamiki między analitycznym i syntetycznym podejściem wychodzi określona propozycja czytania fotografii Różyckiego. Odwołując się do Benjamina, Barthesa, Beltinga, Flussera czy Michałowskiej, Autorka we wstępie rozprawy rozwija analizę pragnienia, które, jak pisze, legło u podstaw wynalazku, chodzi o pragnienie pogodzenia trwania i chwili, obrazu i natury. Dla Pani Mazeli znaczy to, że można pokusić się o konstruowanie dalszych kontekstów tego sprzężenia: przeszłości i przyszłości, kultury i natury. Autorka zdaje też relację z technicznych i funkcjonalnych uwikłań fotografii, przypominając czytelnikowi techniczny proces tworzenia czy intermedialność w kolażach, w fotomontażach, w zestawianiu fotografii z obrazem filmowym etc. 1 Praca jednak, jak powiedziano, koncentruje się na analizie i interpretacji konkretnej twórczości konkretnego artysty, tym samym jest w niej silnie eksploatowany wątek biograficzny, porządkowanie dorobku artysty, pilnowanie chronologii i kontekstu dzieł. Podejrzewam, że jest to wynik tak, a nie inaczej zarysowanego tematu, który ściśle przynależy do osoby artysty, którego to twórczość staje się przedmiotem badań. Myślenie w kategorii twórczości, całości dokonań, śledzenie napięcia między tzw. tradycją a nowoczesnością, niebezpiecznie zamyka wyobraźnię badawczą, bo nie uwalnia problemowego i tematycznego myślenia, wszak tu pierwsza staje się osoba artysty, a potem dopiero pojawia się jako istotny kontekst kultury. Ale Autorce udało się wyjść obronną ręką z tej opresji, bo Jej praca nie jest ani biograficznym tekstem, ani hagiograficznym rozpoznaniem artysty. Ratunek znalazła w pojęciach, które wnoszą porządek kulturowy w myślenie o twórczości. Kierując się na przykład rozpoznaniem czasu, nie tylko tropi doświadczenie czasowości w tekstach wizualnych artysty, ale i pyta o czas jako taki, pokazując rozumienie kulturowego czasu. Podobnie, gdy pyta o wzorce myślenia o kobiecości, to nie tylko koncentruje się na tym, w jaki sposób Różycki kreuje w obrazach kobiecość, ale, co ważniejsze dla kulturoznawcy, zastanawia się nad tym, jak kobiecość jest realizowana kulturowo. Odnalezione w fotografiach Różyckiego przeświadczenie o spójności religii i sztuki stara się poddać wnikliwym rozważaniom, które stają się leitmotivem pracy. Myślenie o sacrum, sztuce sakralnej i religijnej, dotykanie obrazem tajemnicy układa się w swoistą oś rozprawy. Interesuje ją, podobnie jak Różyckiego, wślizgnięcie się pod powierzchnię rzeczy, dotarcie do głębi. To obecnościowe myślenie przenika rozprawę Pani Mazeli, szuka w sztuce dotknięcia tego, co istotne. Autorka wikła się w myślenie rozdzielające to, co „sakralne” i „religijne” i przyjmuje, że w kontekście Soboru Watykańskiego II sztuka Różyckiego powinna być nazwana religijną, a nie sakralną. Gdyby jednak ufać tu tropom kulturoznawczym, a nie teologicznym, to moglibyśmy uznać, że w sztuce Różyckiego sacrum jest prymarne, bez względu na to, w czym znajduje wypełnienie. Autorka zauważa też podziw artysty dla ludowości, co wydaje się zrozumiałe na gruncie myślenia o źródle, prawdzie, głębi. Nie wyklucza to jednak fascynacji eksperymentowaniem z formą czy fascynacji poszukiwaniem nowych dróg artystycznych. Zresztą Autorka podobnie ufa nowoczesności, porządkując, stara się rozpoznać porządek sztuki poprzez binarne opozycje. Wspomniana para pojęć natura–kultura, zostaje dopełniona opozycjami: miasto–wieś, kobieta–mężczyzna, ciemność–jasność, stałość–ulotność, przeszłość–teraźniejszość. Myśli blisko strukturalnych narzędzi Lévi-Straussa, blisko 2 koncepcji homo religiosus Eliadego czy blisko Ricouera, chociaż w kontekście tego ostatniego zadziwiać może złączenie go z fenomenologią, bez związania z hermeneutyką, której to myślenie niezwykle silnie objawiło się w Ricoeurowskiej interpretacji tożsamości, wykładni wspólnoty, rozumieniu interpretacji. Wspominam o tym tylko dlatego, że myślenie o interpretacji, które wnosi hermeneutyczny namysł, jest szczególnie ważne z uwagi na czytanie i obcowanie z dziełem, rozumienie tekstu jako świadectwa czy odniesienie do rekolekcji, a to, jak sądzę, wydaje się być jakoś bliskie Autorce. Układ pracy jest niezwykle czytelny. Pierwszy rozdział dotyczy wykładni fotografii przez Różyckiego, która jak pisze Pani Mazela, jest artystyczną antropologią. Autorka podąża tu tropem światła i mroku, pamięci i zapomnienia, życia i śmierci, tego, co duchowe i materialne; co znajduje wyłożenie w fotografii artysty. Określenia fotozofii i fotozofa pozwalają nie tylko z powagą, ale, dodać by można, i z patosem mówić i pisać o fotografii. Autorka czyta myślenie Różyckiego o fotografii poprzez inne teksty teoretyków i praktyków, szukając przy tym rozlicznych inspiracji. Pojawia się Rouillé, Benjamin, Eliade, Otto, Caillois, ale i Fellini, Bergman, Leśmian, Stasiuk. Interesują ją chwyty formalne, które stosuje artysta, w tym „fotografia na fotografii”, ale i bycie filozofem, co dla Różyckiego układa się w „dziwienie się światem i poszukiwanie odpowiedzi na wszelkie dręczące pytania” (s. 39). Na pierwszy plan wysuwa się problem czasu, co Autorkę kieruje ku podjęciu przez Rybickiego dialogu z przeszłością. Pozostaje to w ścisłej korespondencji z ludowością, w której można dopatrywać się pokory wobec czasu i sytuowania się w pobliżu źródła. Jeśli w tym rozdziale pojawia się odniesienie do filmu, to znów znajduje ono wypełnienie jako przeciwdziałanie entropii, bo tak czyta Autorka dokumentalne i etnograficzne filmy Różyckiego. Szopki, obrzędy, święte drzewa powracają w obrazach filmowych jako dotyk sacrum. Autorka dużo miejsca poświęca Ottowskiemu numinosum, i faktycznie, wydaje się, że jej ustalenia na marginesie rozważań na temat świętości, wzniosłości, niesamowitości są właściwym i potrzebnym otoczeniem dla interpretacji fotografii Różyckiego. Nie wiem, czy tak dużo wniosło rozróżnienie na sztukę sakralną i religijną, a tym samym nie wiem, czy przyporządkowanie Różyckiego do tej drugiej kategorii rozwiązało problem (patrz strony 116-122), bo myśląc kulturoznawczo, istotne jest już podążanie za sacrum, które udało się Autorce wyprowadzić wcześniej, bez pilnowania higieny teologicznego języka. Faktycznie, tu wyjściem z zamętu, jak pisze autorka, może być uznanie „postawy kontemplacji”, ale nawet gdyby tego nie robić, to można bez problemu uznać siłę sztuki Różyckiego, która podąża tropami nieskończonego. Zresztą tej duchowej głębi fotografii dotknęła Autorka później, pisząc o dialogu z transcendencją. 3 Drugi rozdział przynosi skupienie na człowieku, gdyż – jak pisze Pani Mazela – w dziełach Różyckiego człowiek zostaje rozpięty nie tylko w planie nieba i ziemi, ale „pomiędzy stanem pierwotnym, kulturowym i objawionym” (s. 137). Zajmuje Doktorantkę poszukiwanie twarzy i podobieństwo fotografii do lalki. Dorzuciłabym do rozważań istotne nazwisko Hansa Bellmera, urodzonego w Kattowitz (Katowicach) w 1902 roku, związanego później z Berlinem i Paryżem, gdyż jego lalki, swoiste instalacje rzeźbiarskie, powykręcane, fragmentaryczne, niepokojące, tworzą swoistą dopowiedź do szukania parareli fotografia– lalka w kontekście śmierci. Wydaje się to być ważne też w odczytywaniu prac Różyckiego, które koncentrują się na pokazywaniu człowieka zagubionego, pokawałkowanego, odgrywającego role, wielokrotnie powielonego. Jeden z kolaży Różyckiego, pokazujący twarz podzieloną na kwadratowe części, wydaje się sytuowany mentalnie w pobliżu myślenia, które już wcześniej intrygowało twórców, chociażby wskazanego Bellmera. Dosłowność w odwołaniu się do lalki znalazła też wyraz w „Fotoandrzejozofii” i tam w sposób szczególny obnażone manekiny wydają się korespondować z mentalnym niepokojem egzystencjalnym i cywilizacyjnym, wyrażonym nieco drapieżniej i surrealistycznie u Bellmera. Zajmujące, w odniesieniu do tożsamości człowieka, są „Konkluzje fotograficzne”, gdyż na fotografiach artysta przedstawia nagrobki osób z różnych kultur, na których to umieszcza własne zdjęcie, a w końcu i sam pozuje. Zabrakło mi tu interpretacji Autorki, gdyż zauważone przez nią i wyrażone słowem: „artysta pozuje”, nie doczekało się interpretacji: swoista poza życia i śmierci; poza, którą przyjmujemy w życiu i w śmierci; poza/pozycja jako ułożenie ciała; wreszcie bycie „poza” – poza życiem i śmiercią etc. Ciekawie natomiast została analitycznie wydobyta antropologia śmierci, w czym pomógł Badaczce Huizinga czy Ariès. „Fotografia warunkowa” czy „Konkluzje fotograficzne” są intrygującym antropologicznie wkładem w myślenie o entropii, fragmentach tego, co ludzkie i wspólnotowe. Praca „Lustra” przynosi tu dalsze wypełnienie pytań o tożsamość. Dobrze się stało, że Autorka w analizie nie odwołuje się tylko do ustaleń teoretyków kultury (Eco), ale i podąża za mistyczną ścieżką, wielokrotnie korzystając ze wsparcia Cirlota. Wspominam o tym dlatego, że sztuka Różyckiego wydaje się potrzebować innego kośćca niż tylko ten dowiedziony empirycznie czy wydedukowany wedle reguł rozumu. Otwarcie na mistykę jest tu silne. Ważnym fragmentem rozprawy jest część poświęcona dziecku, w której Pani Mazela umiejętnie łączy obraz kulturowy dziecka, symbolikę dzieciństwa z wizerunkami dzieci w twórczości Różyckiego. Dom, studnia, niewinność, narodziny, schronienie, drzwi i okna, 4 progi, schody, podwórka pozwalają wydobyć otoczenie tego, co stanowi swoistą opowieść nie tylko o dziecku, ale i zadomowieniu, za którym tęsknimy i które opowiadamy ponownie. „Zatruta studnia” i powrót do bohaterki zdjęcia po 20 latach przynoszą napięcia i niepokoje wynikające z przepracowania domu. Podobnie jest z „Melancholią cmentarną” i Autorka umiejętnie porusza się w kreśleniu powinowactw między obrazami, między symbolami, między ścieżkami myślenia. Pani Mazela w sposób udany tematyzuje twórczość artysty, znalazło to wyraz w wyodrębnieniu dzieciństwa, ale i kobiecości. Kobieta zostaje opisana kulturowo przez maski, role, ikony popkultury, cielesność i jej rozmaite kulturowe i naturalne eksploatacje, pomaga tu Autorce semiotyka Barthesa. Jednak nie tylko manekin czy lalka Barbie stają się kontekstem dla opowiedzianej fotograficznie kobiecości, ale i czas. Pojawiają się rozważania o starości i młodości. Starość zyskać mogłaby w interpretacji Autorki jeszcze głębsze wypełnienie, bo starcy są tym istotnym źródłem świata, co opowiada literatura i doświadczenie antropologiczne. Jednak, nawet bez tych odniesień literackich czy filozoficznych, starość została rzetelnie wyprowadzona interpretacyjnie. Myślenie o raju, o przemianie, o przemijaniu rzeczy, o matce, o pamięci, o kontemplacji czy o czasie wydaje się zadowalająco zarysowane. Jest też w jakiś sposób skonfrontowane z wizerunkiem mężczyzny, któremu też Autorka poświęca wiele uwagi. Wojskowy czy polityk zostają opowiedziani jako aktywny element w świecie, są tu przeciwieństwem kobiet, podatni na pokusy władzy i formy społecznej. Wykładnia męskości staje się ironiczna. Ale jest też mężczyzna portretowany w pracy, zajęty sprawami najbliższymi, otwarty na świat i wrażliwy w podjęciu natury. Trzeci rozdział dotyczy czasu i przestrzeni. To część umocowana teoretycznie, w której znajdujemy obraz drzewa czy kamienia, ale także czas mityczny. Problem mam z rozumieniem miejsca przez Autorkę. Nie zgadzam się z sądem Autorki, formułowanym za Beltingiem, że „miejsca” w dobie mediów elektronicznych są pozbawione znaczenia i zostały zastąpione obrazami. Autorka próbuje to zmiękczyć, odwołując się do wsi i stwierdzając, że w środowisku wiejskim sprawa wygląda inaczej, dlatego to Różycki tam szuka wartości. Problem miejsc, nadwerężonych przez media, nie znaczy ich upadku, tu tropem musiałoby być jednak nie myślenie medialne, ale antropologiczne, i gdyby je tu uruchomić, to okazuje się, że nie tak łatwo o sąd unieważniający poczucie umiejscowienia i doświadczenie miejsca – wystarczy spojrzeć na Katalonię, Prowansję, Bawarię czy Śląsk. Głoszony nomadyzm w planie humanistyki, gdy się tylko mu głębiej przyjrzeć, okazuje się powierzchowny albo też podszyty nieuświadomionym ciążeniem miejsca. Podrzucam to Doktorantce do przemyślenia, 5 gdyż często proste przeciwstawienia: miejsce a przestrzeń, realne a fikcyjne, nas zwodzą, bo nie żyjemy w opozycjach. Nie zmienia to jednak faktu, że opis ludowości, symbolicznego czytania czasu i przestrzeni został tu sprawnie przeprowadzony, zwłaszcza w odniesieniu do twórczości Różyckiego. Ciekawie został opowiedziany dom, co prawda głównie w odniesieniu do wyobrażenia ludowego, ale gdyby to szerzej potraktować – wszak Autorka podąża też za ideą Heideggerowskiego zamieszkiwania – to dom rysuje się jako coś jeszcze, jako zadanie dla człowieka formułowane współcześnie. Nie tylko więc idzie o to, jak wygląda zadomowienie artysty, ale o to, że sztuka stawia problem domu w centrum uwagi, że dom staje się zadaniem dla człowieka. Drzewa, okna, światło, krzyże, ogień i ich wzajemne napięcia pozwalają Autorce wnikliwie skoncentrować się na symbolicznym rozczytywaniu świata. W ogóle Autorce dobrze się myśli opozycjami i triadami. Ciągi życie–śmierć–odrodzenie czy ciało–umysł– dusza, odnajdywane w fotografiach, odsłaniają myślenie Autorki rozprawy, które wyraźnie sympatyzuje z pojmowaniem fotografii jako patrzenia i poznania, które może „zmienić strukturę ludzkiej egzystencji”, jak pisze Pani Mazela za Eliadem (s. 306). Obok drzewa, jak już pisałam, pojawia się i kamień, którego obecność pozwala Doktorantce stanowić o nieruchomości, solidności, nieprzejrzystości, a wraz z tym poszukiwać symboliki trwania w obrazach artysty. Pani Mazela w tej części większym stopniu skupiona jest na przestrzeni niż na czasie. I chociaż czas, pamięć i historia pojawiają się w Jej rozważaniach, bo są obecne w twórczości artysty, to jednak widać wyraźnie, że myślenie przestrzenne jest tu dominujące. Dużo więcej miejsca poświęca w tej części technicznym aspektom fotografii, wskazując na analogowe widzenie świata i wydobywanie prawdy w pracach Różyckiego. Rozważania Pani Mazeli i prace Różyckiego układają się w swoisty hołd złożony dawnej fotografii. Rozdział IV to ujęcie biograficzne artysty. To zamknięta wstawka, niewielkich rozmiarów, którą chyba lepiej byłoby wpleść w rozważania początkowe, i tym samym złączyć życie z analizą dzieł, lub też umieścić ją w aneksie. Sugeruję, by na potrzeby publikacji rozprawy nie pozostawiać tej części na koniec jako osobnego rozdziału. Zakończenie jest próbą syntetycznego ujęcia twórczości Różyckiego, też trochę osobnym. Przyznam, że nie rozumiem odwołania w zakończeniu do postmodernizmu i nomadyzmu, bo nie jest to Autorce do niczego potrzebne, zresztą zaznacza to, pisząc, że Różycki też tęskni za osiadłą opowieścią o miejscach, domu i człowieku. Sprawia ten fragment wrażenie niepotrzebnego cytatu, który nie znalazł wcześniej umocowania. Wcześniejsze rozdziały są na 6 tyle ciekawe, szczegółowe i wielowątkowe, że nie warto ich pomniejszać szablonowym myśleniem. Podsumowując: rozprawa doktorska Pani Mazeli jest samodzielnym, autorskim ujęciem twórczości Andrzeja Różyckiego i zasługuje na pozytywną ocenę. Autorka wykazała się wnikliwością badawczą, umiejętnością problematyzowania i prowadzenia analizy kulturoznawczej. Jej teoretyczne umocowanie jest satysfakcjonujące i świadczy o umiejętnym poruszaniu się w przestrzeni humanistyki, w tym kulturoznawstwa. Z uwagi na fakt, że rozprawa spełnia wymogi stawiane rozprawom doktorskim, wnoszę o dopuszczenie Doktorantki do dalszych etapów przewodu doktorskiego. 7