Z piwEM w RoLi GłównEJ
Transkrypt
Z piwEM w RoLi GłównEJ
PIWOWAR Eurotrip ZE ŚWIATA 33 z piwem w roli głównej Dominującymi trendami współczesnego piwowarstwa są niebywały rozwój piw domowych i renesans regionalnych piw rzemieślniczych. Natomiast wakacje to najlepszy okres na degustację złocistego trunku. Wychodząc z założenia, że piwo smakuje najlepiej w miejscu swojego powstania, postanowiliśmy połączyć turystykę i pasję birofilską. Tekst: Daniel Duda, Maciej Duda Foto: Daniel Duda, Maciek Duda, Grzesiek Zwierzchowski, Paweł Madej B yło nas czterech, każdy z własną wizją i pomysłem na niepowtarzalną przygodę. Musieliśmy dojść do konsensusu i wyznaczyć kompromisową trasę, a to najlepiej zrobić przy szklance dobrego piwa. Chęć przeżycia czegoś wyjątkowego podczas rozmowy przy piwie i meczu przerodziła się w konkretny plan – ruszamy w Europę. Ale dokąd? Jest przecież tyle ciekawych miejsc do odwiedzenia, tyle atrakcji. Każdy zaproponował więc swoją opcję. Ja oczywiście wybrałem Belgię – piwny raj, ktoś zaproponował Amsterdam, padł również pomysł, by odwiedzić Francję. Zdecydowaliśmy się więc wyruszyć samochodem i zobaczyć jak najwięcej w ciągu dwóch tygodni. Do wycieczkowego składu drogą wymagającej rekrutacji zakwalifikowali się prawdziwi znawcy i smakosze wszelakich napojów procentowych: Daniel, Maciek, Grzesiek i Paweł. Postawiliśmy przed sobą wyraźny cel: odkrywamy piwną Europę. Rozpoczęliśmy od przygotowań teoretycznych. Ogólną wiedzę przewodnikową uzupełniliśmy specjalistyczną literaturą birofilską (M. Jackson, Piwo, Warszawa 2009, D. Kenning, R. Jackson, Piwa świata, Londyn 2006, B. McFarland, Najlepsze piwa świata, Ożarów Mazowiecki 2010) oraz niezastąpionym w obecnych czasach Internetem (Browamator.pl, Browar.biz, Piwo. org, PSPD.org.pl). Limity czasowe i finansowe ograniczyły nasz obszar zainteresowań do Niemiec, Holandii, Belgii i Francji. Pod koniec czerwca spakowaliśmy namioty i wsiedliśmy w zatankowany do pełna samochód. Niemcy Pierwszy kontakt z niemieckimi piwami, z których spora część dochowuje wierności Reinheitsgebot, mieliśmy w gotyckiej, hanzeatyckiej Lubece. Dalej przyszedł czas na Hamburg, gdzie obowiązkowe punkty to zwiedzanie portu, dzielnicy St. Pauli i słynnej ulicy czerwonych latarni – Repperbahn. Na wieczornym grillu u rodziny w ruch poszły oczywiście miejscowe specjały i nie chodzi tu tylko o białą kiełbasę, ale o piwa Holsten, Astra Veltins (piwo kibiców klubu piłkarskiego F.C. St. Pauli) i Jever – jasne lagery o intensywnej goryczce, a także rzadko spotykane u nas cydry. W Bremie po zwiedzeniu urokliwej uliczki rybaków – Schnoor – przysiedliśmy koło pomnika Rolanda i Czterech Muzykantów, żeby spróbować Wurst mit Kartoffelsalat, który niewątpliwie pasuje do jasnego pełnego. W drodze powrotnej podczas pobytu w Kolonii obowiązkowo musieliśmy spróbować w cieniu XIII-wiecznej katedry miejscowego specjału – Kölscha. Kelnerka zdecydowanie podkreśliła nam konieczność picia go z charakterystycznej 200-mililitrowej szklanki, co stanowi miejscową tradycję. Biolog powiedziałby, że jest to piwo endemiczne, gdyż prawo jego warzenia mają jedynie browary w Kolonii i najbliższej okolicy. Holandia Kraj kojarzący się ostatnimi czasy głównie z mocniejszymi używkami ma również do zaoferowania wiele piwnych walorów. Już w pierwszym przygranicznym mieście, Groningen, pierwsze, co rzuciło się w oczy, to ilość rowerów na ulicach. Coś niesamowitego. Od razu zaopatrzyliśmy się w niezbędne produkty spożywcze charakterystyczne dla tego regionu (Alfa, Bavaria, Lingen’s Blond oraz wszechobecny belgijski Jupiler) i udaliśmy się na kamping w Harlingen tuż przed największą w Europie groblą. Zbudowana została ona dla osuszenia polderów i zabezpieczenia Holandii przed powodziami poprzez oddzielenie Morza Wattowego od jeziora Ijssel. Następnego dnia zobaczyliśmy Medemblik – małą portową miejscowość ze średniowiecznym zamkiem Radboud, parową kolejką i, co oczywiste, pięknymi, starymi wiatrakami. W słynącym z produkcji serów Alkmaar postanowiliśmy kupić ich kilka rodzajów jako przystawkę do piwa La Trappe. Jakież było nasze zdziwienie, gdy ekspedientka poproszona przez nas o ser gouda pokazała nam całe regały serowych krążków. Okazało się, że to, co u nas nazywane jest goudą, w Holandii występuje w dziesiątkach odmian. W dalszej drodze do Amsterdamu zwiedziliśmy urokliwy skansen etnograficzny w Zaanstad z tradycyjną wiejską zabudową i kilkunastoma wiatrakami o różnym przeznaczeniu. Amsterdam przywitał nas niezliczoną ilością rowerów, kanałów, uśmiechniętych ludzi i zachęcających do odrobiny szaleństwa pań do towarzystwa. Obowiązkowym punktem wycieczki łódką po kanałach (z polskim „bosmanem”) były browar Heineken założony w 1863 r. oraz Amstel założony w 1870 r. Wyrobów tych firm najlepiej skosztować w jednym z setek coffee shopów, np. w najstarszym z nich – The Buldog. Szczególnie zapadł nam w pamięć mikrobrowar Brouwerij`t IJ (Brouwerijhetij.nl) mieszczący się w wiatraku (w weekendy możliwe jest zwiedzanie browaru).