pudel ir
Transkrypt
pudel ir
Nº 13. Potwarz Plotka Pomówienie PUDEL IR PANNA ŁĘCKA OFIARĄ PRZEŚLADOWCY: ŚLEDZIŁ KAŻDY JEJ KROK! Kto pomagał?: TAJEMNICZE INDYWIDUA NA USŁUGACH OBSESJONATA. Licytacja: KTO ZA TYM STOI I CZEMU TO SŁUŻY? SZPIEG WOKULSKIEGO KAMIENICA SPRZEDANA! Demaskujemy osobę, która brała udział w haniebnym procederze dręczenia panny Łęckiej. Pani Meliton, była nauczycielka, obecnie swatka, szpicel i… — nie wahamy się tego powiedzieć — rajfurka; oto godne towarzystwo p. Wokulskiego!. Pani Meliton oddawna znała się z nim. A że lubiła widowiska publiczne i miała zwyczaj wszystko śledzić, więc prędko zauważyła, że Wokulski zbyt nabożnie przypatruje się pannie Izabeli. G d y W o k u l s k i p o w r ó c i ł z Bułgarii i przywiózł majątek, o którym opowiadano cuda, pani Meliton s a m a z a c z e p i ł a go o pannę Izabelę, ofiarowując swoje usługi. I stanął milczący układ: Wokulski płacił hojnie, a pani Meliton udzielała mu wszelkich informacyj o ro d z inie Łęckich i związanych z nimi osobach wyższego świata. Za jej nawet pośrednictwem Wokulski nabył weksle Łęckiego i srebra panny Izabeli. Był to spisek przeciw pannie Izabeli; p. Meliton dostarczała w a ż n y c h i n f o r m a c y j Wokulskiemu dotyczących panny Izabeli. Zawiadamiała go mianowicie: w których dniach hrabina wybiera się ze swoją siostrzenicą na spacer do Łazienek. W takich wypadkach pani Meliton wpadała do sklepu i zrealizowawszy sobie wynagrodzenie w formie kilku- lub kilkunastorublowego drobiazgu, mówiła subiektom dzień i godzinę. Ogrom cynizmu tej osoby niech obnażą jej własne słowa: ksiądz — mawiała osobom zaufanym — ma dochody ze ślubów, ja z zaręczyn. Hrabia X. bierze pieniądze za ułatwianie stosunków kon i o m , j a z a u ł a t w i a n i e znajomości ludziom… Oto zgnilizna moralna! Sądny dzień zarówno dla Krzeszowskiej, jak i dla Łęckich! Ona mogła dać tylko sześćdziesiąt tysięcy; on rachował na sto dziesięć. Kamienica poszła w końcu za dziewięćdziesiąt tysięcy rubli w ręce Żyda Szlangbauma. To ostateczny cios zadany dumie Łęckich! Czy kto wspiera ich w trudnych chwilach? — Nikt, bo myślą, że już wszystko stracili… Hrabina Karolowa boi się, żeby od niej nie pożyczali n a j u trz e j s z y obiad… To samo baron i książę. Jeszcze baron dowiedziawszy się, że zostało trzydzieści tysięcy, przyjdzie dla panny Łęckiej, bo pomyśli, że choćby się z nią ożenił bez posagu, to jednak nie będzie potrzebował wydawać pieniędzy na teścia. Chwila jest krytyczna, gdyż panna Izabela, postawiona między biedą, a wyjściem za marszałka, chętnie zgodzi się na każdą inną kombinację… Nikczemne społeczeństwo, które tak ulega lichwiarzom, że nie śmie z nimi walczyć nawet przy licytacji! A co najwięcej boli, to okoliczność, że za tym Szlangbaumem może ukrywać się chrześcijanin… Domyślamy się nazwiska! ZASŁYSZANE Podróżnicy nie mówią komplimentów, gdyż wiedzą, że pod każdą szerokością jeograficzną komplimenta dyskredytują mężczyznę w oczach kobiet. w salonie Prawa autorskie KRZESZOWSKA SPAZMUJE, ŁĘCKI DOSTAJE APOPLEKSJI B. NIECHCIANY WIELBICIEL PRZEŚLADUJE JĄ NA KAŻDYM KROKU! Próbowaliśmy poprzez cenzurę hiobowych wieści łagodzić siłę ciosu, lecz nawet my, mimo całej sympatii do panny Izabeli, nie możemy dłużej tego ukrywać: p . w o Ł ę c c y od roku już stracili stanowisko w świecie. Dziś są zrujnowani! Nawet tych kilkanaście rubli na bieżące wydatki, są w y g r a n e w karty od p. Wokulskiego… I nie jest p r z y p a d k i e m , że właśnie od niego, bo też p. Wokulski jawi się tutaj jako ciemna i złowieszcza figura… Jest to ambitny spekulant, który chcąc wedrzeć się do salonów pomyślał o ożenieniu się z panną Łęcką, zubożałą dziedziczką znakomitego rodu. Nie w innym też celu zaskarbił sobie względy jej ojca, hrabiny ciotki i całej arystokracji! Ma wszystkie zalety potrzebne do zrobienia k a r i e r y : niebrzydki, z d o l n y, energiczny, a n a d e ws z y stko — b e z c z e l n y i nikczemny. Jest to człowiek, który nie działa jawnie, ale — ze wszystkich stron otacza sieciami jak myśliwiec zwierzynę. Naprzód był ktoś, który rzucił parę tysięcy rubli na dobroczynność i na ochronę hrabiny Karolowej; potem ktoś grał z p. Łęckim w karty w resursie i co dzień przegrywał; potem ktoś, który wykupił weksle, następnie serwis Łęckich. Ten ktoś był to zuchwały dorobkiewicz, który od roku ś c i g a ł p a n n ę I z a b e l ę (co widzieliśmy sami) spojrzeniami w teatrach i na koncertach. To cyniczny brutal, który dorobił się majątku na podejrzanych spekulacjach po to, ażeby kupić sobie reputację u ludzi, a pannę Łęcką u jej ojca!… Już przed rokiem nie było przedstawienia w teatrze, nie było koncertu, odczytu z udziałem panny Łęckiej, na którym byśmy go nie spotkali. Aż nagle nieśmiały prześladowca zapadł się pod ziemię i objawił się w nowym wcieleniu, szturmem zdobywając arystokratyczne salony! A kiedy Łęccy nie mają już ani grosza, kiedy przepadł nawet posag panny Izabeli, Wokulski jest na miejscu jako plenipotent, przyjaciel domu i doradca majątkowy, u którego zdeponowane są wszystkie mizerne aktywa jego ofiar. To już nie smutny wielbiciel, to nie konkurent, którego można odrzucić, to… zdobywca!… On nie wzdycha, ale zakrada się do łask ciotki, ręce i nogi oplątuje ojcu, a pannę Izabelę chce porwać gwałtem, jeżeli nie zmusić do tego, ażeby mu się sama oddała… Czy da się pojąć tę wyrafinowaną nikczemność? MIEJSKA BIBLIOTEKA PUBLICZNA IM. ADAMA ASNYKA W KALISZU Redaktor IR. ARKADIUSZ BŁASZCZYK