Ijíjieziiiaí

Transkrypt

Ijíjieziiiaí
Teodor
Jeske-Choiiiski.
Ijíjieziiiaí
-.-.0.^.f
u.
F r y d e r y k Nietsehe, u r o d z o n y w r. 1 8 4 1 w R ó e k e n p o d L u t z e n ,
ma p o d o b n o p o c h o d z i ć z r o d z i n y polskiej „ N i e c k i c h " , która, osiadłszy
w~"Niemczech, p r z y b r a ł a n a r o d o w o ś ć i n a z w i s k o niemieckie. S y n pa­
stora protestanckiego, w m a ł e m miasteczku p r z e b y ł pierwszą m ł o d o ś ć
w atmosferze dusznej s t o s u n k ó w p r o w i n c y o n a l n y c h , nie sprzyjających
nigdy r o z w o j o w i u m y s ł ó w s a m o d z i e l n y c h .
U k o ń c z y w s z y nauki średnie w g i m n a z y u m w Szulfort, w y ż s z e
na w y d z i a l e
filozoficznym
uniwersytetów w Bonn i Lipsku, gdzie
nużył się g ł ó w n i e filologii, d o s z e d ł Nietsehe bardzo s z y b k o d o w y s o ­
kiego stanowiska n a u k o w e g o , objął b o w i e m j u ż w r o k u 1809, licząc
lat 24, p o l e c o n y p r z e z r o z g ł o ś n e g o K i t s c h f a , katedrę na w s z e c h n i c y
bazylejskiej.
AVykłady profesorskie p r z e r y w a ł kilka razy, t o z p o w o d u w o j n j '
francusko-pruskiej, w której brał udział, t o w s k u t e k c h o r o b y m ó z g o ­
wej, odziedziczonej p o p r z o d k a c h . N i e t y l k o j e g o ojciec umarł w o b ł ę ­
dzie, ale i kilku z d a w n i e j s z y c h p r o t o p l a s t ó w u l e g ł o tej samej stra­
sznej n i e m o c y . W i a d o m o , że i sam Nietsehe pozostaje o b e c n i e j u ż
od dłuższego czasu w d o m u o b ł ą k a n y c h j a k o p a c y e n t nieuleczony.
M i ę d z y j e d n y m atakiem c h o r o b y m ó z g o w e j a drugim,
wolnych o d cierpień,
w
latach
w y d a ł Nietsehe kilkanaście dzieł, raczej t o m ó w ,
gdyż żadne z j e g o pism nie o d p o w i a d a formą
wemu pojęciu o „ d z i e ł a c h " autorskich.
i budową dotychczaso­
M i a n e m tern o z n a c z a m y z w y -
kle j a k i ś u t w ó r z a m k n i ę t y w sobie, stanowiący pewną całość, z p o ­
czątkiem, ś r o d k i e m i k o ń c e m . V N i e t s e h e g o niema n i g d z i e początku
i porządku w rozumieniu pospolitem. Z a p i s y w a ł on p o prostu w s z y s t k o ,
c o mu w danej chwili p r z y s z ł o na m y ś l , „ n o t o w a ł " sobie spostrzeżenia
i uwagi, nie troszcząc się o ich związek w e w n ę t r z n y , nie przeglądając
ich i nie poprawiając.
(-Jarść kartek, w ten s p o s ó b zebranych, o d d a ­
wał d o drukarni i kazał j e składać.
I styl sprawiał m u b a r d z o m a ł o k ł o p o t u . Ody nie miał o c h o t y
do ślęczenia nad harmonią zdania, g d y mu zabrakło następnika, albo
o d p o w i e d n i e g o z w r o t u , w ó w c z a s u r y w a ł myśl, lub t w o r z y ł d z i w a c z n i e
z ł o ż o n y w y r a z , który miał reszty d o p o w i e d z i e ć . J ę z y k niemiecki lubi
w p r a w d z i e i znosi s ł o w a z ł o ż o n e , ale takich c u d a k ó w , j a k i e Nietsehe
k o m p o n o w a ł , nawet ż a r g o n filozoficzny t e u t o n ó w strawić nie m o ż e .
Cudaczne, sztuczne są i t y t u ł y j e g o „ d z i e ł " , b o trudno n a z w a ć
inaczej napisy, j a k :
Unwitgem<isse, Betrachtungen,
Menschliches
Ällzumrnsrhlirlie*, die frulihchp Wisseinc-ha/t, Also sprach Zaratlinstra,
Jenseits
von Gut vml Bi'Se i t. d. N o w y prorok „ s a d z i ł " się na d z i w o l ą g i j ę ­
zykowe.
W i e l b i c i e l e N i e t s c h e ' g o podziwiają j e g o s p o s ó b w y r a ż a n i a się,
zachwycają się j e g o „ a f o r y z m a m i " . T a m j e d n a k , g d z i e u c z n i o w i e
o b ł ą k a n e g o mistrza widzą o r y g i n a l n o ś ć , d o s t r z e g a trzeźwa k r y t y k a
t y l k o niedbalstwo i nieumiejętność, p o wszystkie b o w i e m c z a s y za­
s ł u g i w a ł j e d y n i e ten pisarz ua t y t u ł „ d o b r e g o " , k t ó r y t ł ó m a c z y ł się
j a s n o , w y r a ź n i e i p a n o w a ł nad formą, M y l i się bardzo, k o m u się z d a -
728
j e , że styl p r o s t y b y w a łatwiejszym. A b y m ó w i ć i pisać „ p r o s t o z m o ­
stu", trzeba m i e ć g ł o w ę porządną, o c o coraz trudniej w naszych cza­
sach dekadenckich, p o d o b n y c h d o smutnej e p o k i rozpadającego się
R z y m u . B a ł a m u t n y j ę z y k j e s t z a w s z e ś w i a d e c t w e m bałamutnej, r o z ­
czochranej myśli. K t o zdaje sobie sprawę z t e g o , c o c h c e p o w i e d z i e ć ,
nie p o s ł u g u j e się n i g d y „ a f o r y z m a m i " w rodzaju N i e t s c h e g o , g d y ż znaj­
dzie z a w s z e określenie w ł a ś c i w e .
Jedna p r ó b k a w y s t a r c z y d o zerwania maski z „ g ł ę b o k i e g o " stylu
Nietschego.
W g ł ó w n e m dziele s w o j e m ,,/liso spracli Zarathustro/
(część III,
str. 9 j ; m ó w i n o w y prorok, j a k następuje:
— A tam, g d z i e się zatrzymaliśmy, znajdowała się właśnie d r o g a
rozstajna. P r z y p a t r z się temu z b i e g o w i irlie, karle, r z e k ł e m dalej: oto
posiada o n d w a oblicza. D w i e d r o g i schodzą się w t e m miejscu. N i k t
ich j e s z c z e nie p r z e b i e g ł do końca, Ta d r o g a w s t e c z t r w a przez całą
w i e c z n o ś ć . A o w a d r o g a naprzód, j e s t drugą wiecznością
D r o g i te
kłócą się z sobą, potrącają się g ł o w a m i i schodzą się t y l k o przy z b i e g u ,
k t ó r e g o n a z w i s k o w i d z i s z na g ó r z e , m i a n o w i c i e „ c h w i l a o b e c n a " i t. cl.
Uczeni wielbiciele N i e t s c h e g o o d c z y t a w s z y p o w y ż s z ą mieszaninę
„ m ą d r y c h " s ł ó w , kiwają p o w a ż n i e g ł o w a m i i medytują nad ich głębią
niezbadaną, ale z w y k ł y śmiertelnik, o b d a r z o n y „ c h ł o p s k i m r o z u m e m " ,
widzi w nich t y l k o mgliste, p r e t e u s y o n a m e określenie b a r d z o pospolitej
myśli. B o c ó ż ó w „ a f o r y z m " w y r a ż a ? Z n a c z y on poprostu: chwila
o b e c n a j e s t o g n i s k i e m , w którem się przeszłość schodzi z przyszłością;
o c z e m w i e k a ż d y żaczek s z k o l n y . A b y taką banalność w y g ł o s i ć , na
to nie potrzeba b y ć
filozofem.
Z n a k c m i t a większość „ a f o r y z m ó w " N i e t s c h e g o p o w t a r z a trywialne,
„ o k l e p a n e " p r a w d y , o k t ó r y c h się w o g ó l e nie m ó w i . Śmieszna forma,
przypominająca zawiłą g a d a n i n ę t a l m u d y s t ó w ż y d o w s k i c h , nio p o g ł ę ­
bia o c z y w i ś c i e p ł y t k i c h d o s a m e g o dna w y c z e r p a n y c h p o j ę ć .
Nie filozofia N i e t s c h e g o , b o nie m a j e j w c a l e w j e g o „ d z i e ł a c h " ,
rozniosła imię o b ł ą k a n e g o mędrca p o E u r o p i e .
R o z g ł o s zawdzięcza
autor „ Z a r a t u s t r y " g ł ó w n i e etj'ce, którą p o s t a w i ł na miejscu m o r a l n o ­
ści p o z y t y w n e j , z w a n e j niezawisłą.
Z d a n i e m N i a t s c h e g o p o l e g a ł a cała m o r a l n o ś ć d o t y c h c z a s o w a na
p o d s t a w i e f a ł s z y w e j , b o na pojęciach o d o b r e m i z ł e m i na wolnej
w o l i . N a w e t e w o l u c y o n i ś c i angielscy, c h o c i a ż w y w i e d l i p o s t ę p o w a n i e
ludzkie z e g o i z m u , liczyli się j e s z c z e z d a w n e m i przesadami, b o w y ­
myślili j a k i ś altruizm. T e p r z e s ą d y należy raz nazawsze z w a l i ć , a b y
c z ł o w i e k a nie o b a l a m u c a ł y .
Są d w i e moralności — m n i e m a Nietsche — m o r a l n o ś ć
panowi
n i e w o l n i k ó w . Z d o l n o ś ć r o z k a z y w a n i a mają posiadać g ł ó w n i e rasy ja­
snowłose — „ b k r a d y n o w a bestya (dia blmide HfKtfr),
wspaniale, z d o b y ­
czą i z w y c i ę s t w e m ż y j ą c e zwierzę." Ci p a n o w i e nie uznawali nad so­
bą n i g d y ż a d n y c h o b o w i ą z k ó w i p o w a g . B o b i l t oni, c o im się t y l k o
p o d o b a ł o . G-dy i m to do c e l ó w i c h b y ł o potrzebne, rabowali, palili,
m o r d o w a l i b e z w y r z u t ó w sumienia. M ó w i ą c o „ b l o n d y n o w e j bestyi",
m a Nietsche p r a w d o p o d o b n i e na myśli g e r m a n ó w i słowian z c z a s ó w
g m i n o r u c h ó w . Z a p o m n i a ł , ż e i rzymianie kiedyś „ ś w i a t e m " rządzili,
dzieci zaś południa bywają z w y k l e brunetami.
„ P a n o w i e " , p o k o n a w s z y ludność miejscową, w y t w o r z y l i s o b i e o s o ­
bną moralność, która służj-ła do w z m o c n i e n i a ich w ł a d z y .
Dobrem
cnotą b y ł o , p o d ł u g nich i dla nich, w s z y s t k o , c o p o m a g a ł o u t r z y m a ć
w k a r b a c h n i e w o l n i k ó w , mianowicie: o k r u c i e ń s t w o , b e z w z g l ę d n o ś ć ,
duma, o d w a g a , p o g a r d a niebezbieczeństwa, z u c h o w a t o ś ć , — złem zaś,
g r z e c h e m w ł a ś c i w o ś c i przeciwne, więc: b o j a ź l i w o ś ć , t c h ó r z o s t w o , p o k o ­
ra, u l e g ł o ś ć , miłosierdzie, cierpliwość, p r a c o w i t o ś ć i. t. d.
P r z e z długi czas s z ł y te d w i e moralności r ó w n o l e g l e o b o k siebie.
. P a n o w i e " u ż y w a l i s w o b o d n i e d ó b r tej ziemi,
rzyli się bez szemrania
rzecz dziwna.
przed
prawami
O t o wysunęła się
jąca dotąd na u b o c z u , na sam
e t y k ę p a n ó w na miejsce
nagle
Co
n y c h , k l a s y c z n y c h , za d o b r e i piękne,
grzechem.
siły.
moralność
przód,
drugie.
ich
na
„niewolnicy"
W
tem
niewolników,
pierwszy
ko­
się
sto­
plan i zepchnęła
u c h o d z i ł o w narodach
to stało
stalą
się w
starożyt­
chrześcijaństwie
W ł a ś n i e w a d y n i e w o l n i k ó w (pokora, uległość, miłosierdzie)
b y ł y teraz zaletami.
Przemiany
tej dokonali, p o d ł u g Nietschego, ż y d z i , którzy, mszcząc
się na I l z y m i e za p o n i e w i e r k ę kilku
w i e k ó w , złamali
podstępnie
siłę
p a n ó w , u n i e m o ż l i w s z y s w o b o d n e w y k o n y w a n i e ich w ł a d z y . Oni to na­
rzucili światu swoją m o r a l n o ś ć u r o d z o n y c h n i e w o l n i k ó w i cofnęli w teu
s p o s ó b p r a w i d ł o w y r o z w ó j ludzkości.
I tu z n ó w zapomniał
Nietsche,
że
moralność
chrześcijańska
nie
pozostaje w ż a d n y m z w i ą z k u z etyką żydowską, której podstawą b y ł a
i jest dotąd zasada: o k o za o k o , ząb za ząb. Jeśli trzeba szukać k o ­
niecznie jakichś z w i a s t u n ó w i z a r o d k ó w naszej m o r a l n o ś c i , to znaleźli­
b y ś m y j e raczej w budaizmie, j a k dziś p o w s z e c h n i e w i a d o m o , B u d d h a
zaś niebyt n i e w o l n i k i e m lub p o t o m k i e m n i e w o l n i k ó w , lecz s y n e m kró­
lewskim, „ p a n e m " z krwi i w y c h o w a n i a . N i e t y l k o ż y d z i nie z b u d o ­
wali g m a c h u etyki n o w o c z e s n e j , ale robili n a w e t i robią w s z y s t k o , a b y
g o z b u r z y ć , p o d w a l i n y j e g o p o d k o p a ć , za ciasno w nim b o w i e m ich
i n s t y k t o m i dążnościom.
Z chwilą rozpanoszenia się moralności n i e w o l n i k ó w , c z y l i chrze­
ścijańskiej, c o u N i e t s c h e g o to s a m o oznacza, stało się ż y c i e , w e d ł u g
autora „ Z a r a t h u s t r y " — nieznośne. D a w n i e j p r z y j e m n e dla p a n ó w ,
zamieniło się na męczarnię dla wszy stkieh, z a s a d y b o w i e m miłości
s k r ę p o w a ł y naturalno i n s t y n k t y c z ł o w i e k a .
T
A jakie te są instynkty naturalne, j e d y n i e uprawnione? O t o nie­
prawdą j e s t twierdzi — Nietsche — a b y altruizm, miłosierdzie, d o ­
b r o ć metafizyków, m i ł o ś ć i, t. d. b y ł y c z ł o w i e k o w i w r o d z o n e .
„Blond y n o w a bestya" j e s t z natury swojej okrutna, samolubna, b e z w z g l ę d n a
i t y l k o w t e d y r o z w i j a się p r a w i d ł o w o , g d y m o ż e b y ć okrutną, samo­
lubną, b e z w z g l ę d n ą .
.Po okrucieństwa i samolubstwa radzi Nietsche w r ó c i ć . N a m i e j ­
scu chrześcijańskiego: nie c z y ń t e g o drugiemu, c o t o b i e niemiłe, sta­
wia k a t e g o r y c z n e : bądź t w a r d y m , n i e u b ł a g a n y m , r ó b w s z y s t k o , c o ci
prz3 jemuość sprawia.
i
Z a p ę d z i w s z y się w kierunku p o w y ż s z e g o rezonowania, w y m e d y t o w a ł Nietsche jakiś rodzaj „ n a d l u d z i " (fjebermemeh),
czyli g r o m a d k ę
b e z w z g l ę d n y c h „bestyj b l o n d y B D w y o h , " - g a r ś ć s k o ń c z o n y c h , s a m o l u b ó w ,
pod których stopy rzucił panowania tej ziemi. D l a t y c h „nadludzi",
dla s a m o l u b ó w , ż y j ą c y c h t y l k o dla siebie, dla ich w y g o d y m a istnieć
cala ludzkość. Jak znany b l u s z c z p a s o ż y t n i c z y A z y i , w y d o b y w a j ą c y
się po konarach d ę b ó w na wierzch, do słońca, tak p o w i n i e n i „uadc z ł o w i e k " w y s s a ć soki n i e w o l n i k ó w , a b y się m ó g ł bez p r a c y w y g r z e ­
w a ć w blaskach dostatków.
Nietsche, k t ó r y m ó w i ciągle o „ p a n a c h " i uważa się p r a w d o p o ­
dobnie sam za „pana," nie ma w ł a ś c i w i e w y o b r a ż e n i a o p s y c h o l o g i i
„pańskiej".
U p r z e j m o ś ć dla u b o g i c h i słabych,
wspaniałonryślność
w o b e c p o k o n a n y c h , miłosierdzie w z g l ę d e m n i e s z c z ę ś l i w y c h , b y ł y po
w s z y s t k i e c z a s y cechami znamiennemi „ p a n ó w " z krwi. W i e d z ą o tem
nawet indy anie A m e r y k i . T y l k o wczorajsi, lub dzisiejsi d o r o b k o w i c z e
z m o t ł o c h u , z b o g a c e n i sz3 bko h a n d l a r z e i „ c h a m y " p o n i e w i e r a j ą nie­
mocnymi.
r
N i e morałnością, „pańską" należy n a z w a ć d z i w a c z n e t e o r y e Nie­
tschego, lec?; przeciwnie — etyką z b u n t o w a n e g o „ n i e w o l n i k a , " który
d o r w a w s z y się do w ł a d z y , p r a g n i e u ż y w a ć bez m i a r y i k o ń c a .
Nazywają N i e t s c h e g o o r y g i n a l n y m myślicielem. Jest-że nim rze­
c z y w i ś c i e ? Dodał że on coś n o w e g o do moralności „ n i e z a w i s ł e j " p o z y ­
t y w i s t ó w francuskich i e w o l u c y o n i s t ó w angielskich, opartej na egoizmie?
W y p o w i e d z i a ł t y l k o poprostu, bez o b ł u d y to, c o Littre, Spencer i w. i.
nie mieli o d w a g i w y d r u k o w a ć . E g o i z m etyki „ n i e z a w i s ł e j " rozebrał
z sukienki, zlatanej z pustej g a d a n i n y kazuistycznej i pokazał g o
l u d z i o m w j e g o przerażającej n a g o ś c i . C z e g o się ludzie z d r o w i na
u m y ś l e obawiali, rozumiejąc bardzo d o b r z e skutki p r a k t y c z n e
moral­
ności ..bestyi." c o starali się p o k r y ć całą górą frazeologii, nie trzyma­
jącej się kupy, to w y g ł o s i ł c h o r y , n i e s z c z ę ś l i w y , d z i e d z i c z n y waryaf.
I ó w „ n a d c z ł o w i e k , " z k t ó r e g o się wielbiciele Nietschego tak s z c z y ­
cą, nie j e s t p o m y s ł e m mistrza.
W s z y s c y uczeni i filozofowie ostat­
niej epoki (Comte, Eitti-ć, l l e n a n i t, d.), w s z y s c y poeci dakadenci
(Baudelarre, M e n d e z , Terlaine, B o u r g e t i t, d.), majaczyli o j a k i m ś
„ n a d c z ł o w i e k u " Jiomme siipćrieur,
który ma p o s i a d a ć p r a w o d o w y z y ­
skania p r a c y u b o g i c h i n i e ś w i a d o w y c h . 1 w t y m w y p a d k u d o p r o w a ­
dził t y l k o Nietsche d o krańców, o c z e m j e g o p o p r z e d n i c y t y l k o wsty­
dliwie bąkali.
S a m a trfść moralności N i e t s c h e g o nie p o w i n n a n i k o g o n i e p o k o i ć .
Jeśli celem oywilizaeyi j e s t ciągła walka z brutalnością natury—a u c z y
nas przeszłość, że tak j e s t w istocie — jeśli c z ł o w i e k postępuje w kie­
runku uszlachetnianiu, łagodzenia i n s t y n k t ó w z w i e r z ę c y c h , to n i e m a
o b a w y , a b y ś m y mieli w r ó c i ć do etyki „ b l o n d y n o w e j bestyi."
Bsdnrsfwa N i e t s c h e g o obałamneą g r o m a d k ę n i e d o w a r z o n y c h mędr­
c ó w , g a r ś ć m ł o d z i e ż y , której się p r a w d o p o d o b n i e ó w „ n a d c z ł o w i e k "
najwięcej p o d o b a , l u d z k o ś ć j e d n a k przejdzie po nich do porządku dzien­
n e g o z w y k ł y c h zajęć. O i l o w i e k m o ż e się z a c h w i a ć , stracić na czas
p e w i e n kierunek, l e c z nie cofa się n i g d y .

Podobne dokumenty