Bohater ściśle jawny

Transkrypt

Bohater ściśle jawny
Bohater ściśle jawny
Adam Chmielecki, „Czas na SKOK” nr 42/2009 (luty 2009 r.)
W
przededniu
10.
rocznicy
wejścia
Polski
do
Sojuszu
Północnoatlantyckiego (12 marca 1999) na ekrany polskich kin (niestety
tylko wybranych, w większości tzw. multipleksów nie znalazło się dla niego
miejsce) wszedł film „Gry wojenne”, opowiadający o „pierwszym polskim
oficerze w NATO” – płk. Ryszardzie Kuklińskim. To niestety postać wciąż
kontrowersyjna, w opinii wielu Polaków zdrajca. W polskiej tradycji
szpiegów rzadko dażono szacunkiem, z reguły współpracę z wojskiem
innego państwa traktowano jako kolaborację z zaborcą czy okupantem.
Aby właściwie ocenić płk. Kuklińskiego trzeba jednak zadać sobie
retoryczne pytanie – jeśli zdradził, to jaką Polskę?
Nie na darmo przecież nasze państwo po 1989 r. nazywa się III
Rzeczpospolitą, a nie II Polską Rzeczpospolitą Ludową. Ryszard Kukliński złamał
przysięgę wojskową kraju niesuwerennego, pozostającego pod kontrolą Związku
Sowieckiego. Swoją współpracą z Amerykanami nie zdradził ani tej Polski, która
była przed PRL, ani tej, która po nim nadeszła.
Rejs na Zachód
Zdaniem wielu wojsko i służby specjalne to obszar będący swego rodzaju
papierkiem
lakmusowym,
wskazujący
kierunek
zmian
politycznych,
cywilizacyjnych i innych na długo, zanim one wystąpią. Opinia publiczna będąca
świadkiem ważkiego wydarzenia, np. zmiany politycznych sojuszy, często nie
zdaje sobie sprawy, że najważniejsze, realne kroki ku takiemu finałowi zapadały
wcześniej, a zaczynały się właśnie od współpracy wojskowo-wywiadowczej. Jeśli
tak jest w rzeczywistości, płk. Kukliński samotnie, bo przecież polskie wojsko było
bastionem PRL, wyprzedził swoją epokę o blisko 20 lat.
Był zapalonym żeglarzem. W 1972 roku wojskowym jachtem „Legia”
wypłynął w rejs wzdłuż wybrzeża Bałtyku. Jak się okazało, był to rejs na Zachód
nie tylko w geograficznym (Niemcy, Holandia, Belgia) sensie tego słowa. Na
początku sierpnia Kukliński z małego portu w Wilhelmshaven wysłał list do
ambasady Stadnów Zjednoczonych w Bonn z propozycją nawiązania kontaktu w
Amsterdamie, dokąd wiodła trasa jego rejsu. Ostatecznie do pierwszego spotkania
z Amerykanami doszło 18 sierpnia w Hadze. Tak rozpoczęła się blisko 10-letnia
współpraca płk. Kuklińskiego z CIA.
Co skłoniło 42-letniego polskiego oficera, w Ludowym Wojsku Polskim od
17. roku życia, w 1972 r. z-cę szefa Zarządu Operacyjnego Sztabu Generalnego,
do takiej decyzji? Sam Kukliński wspominał po latach, że dojrzewał do niej, a szalę
przechyliły ostatecznie udział Polski w inwazji na Czechosłowację w 1968 r. oraz
pacyfikacja robotniczych protestów w Grudniu ’70. Od tamtego momentu szukał
tylko odpowiedniej okazji, co przy zajmowaniu przez niego tak eksponowanego
stanowiska nie było łatwe. Na decyzji Kuklińskiego zaważył zapewne również fakt,
że znał on polskie i sowieckie plany przygotowane na wypadek ewentualnego
konfliktu militarnego Wschód-Zachód i wiedział, jaką katastrofą zakończą się one
dla Polski.
Życie ściśle tajne
Płk Kukliński zmarł w wyniku wylewu krwi do mózgu w lutym 2004 r. na
Florydzie. Jeśli w ogóle jakaś śmierć może nastąpić w odpowiednim momencie, ta
na pewno taką nie była, ponieważ właśnie wtedy ukazała się książka
amerykańskiego dziennikarza Benjamina Weisera pt. „Ryszard Kukliński. Życie
ściśle tajne”, która odsłoniła wiele nieznanych wcześniej szczegółów z życia
pułkownika. Od 1972 do 1981 r. jako „Jack Strong” (pseudonim nadany mu przez
CIA) przekazał Amerykanom ponad 42 tys. stron dokumentów, w większości
kopiowanych miniaturowym aparatem fotograficznym bezpośrednio w Sztabie
Generalnym bądź wynoszonych do domu. Stany Zjednoczone nie posiadały w
okresie zimnej wojny drugiego źródła, które byłoby tak wysoko umiejscowione w
przeciwnym obozie i przekazało taką ilość ważnych dokumentów, w tym plany
wprowadzenia stanu wojennego w Polsce czy radzieckie plany użycia broni
nuklearnej.
Działalność na taka skalę nie mogła nie pozostawić śladów. Wprawdzie ani
w polskim, ani w sowieckim sztabie do końca nie zorientowano się w sytuacji,
jednak podejrzeń wobec płk. Kuklińskiego było coraz więcej, toteż na kilka dni
przed wprowadzeniem stanu wojennego Amerykanie ewakuowali pułkownika z
całą rodziną (żona i dwójka synów). W Stanach Zjednoczonych Kukliński
przebywał pod opieką CIA, dla której nadal przygotowywał analizy. W 1986 r.
otrzymał amerykańskie obywatelstwo, został także mianowany pułkownikiem US
Army, opracowywał ekspertyzy dla Pentagonu.
„Gry wojenne”
Wspomniany na początku film dokumentalny „Gry wojenne”w reżyserii
Dariusza Jabłońskiego jest rzetelny i potrzebny, choć widać w nim pewne braki.
Żal przede wszystkim udziału samego pułkownika, który zmarł tuż przed
rozpoczęciem zdjęć. I choć widz nie pozna raczej nowych faktów z życia głównego
bohatera, otrzymuje dużą dawkę emocji (np. łzy w oczach szefa placówki CIA w
Warszawie w latach 70. i 80. wspominającego ewakuację „Jacka Stronga”), które
podkreślają tragizm, a jednocześnie romantyzm postawy płk. Kuklińskiego. Za
sukces reżysera należy uznać także nakłonienie do udziału w filmie żony
pułkownika, Hanny (naprawdę ma na imię Joanna), najwyższych rangą sowieckich
wojskowych – marsz. Wiktora Kulikowa (wówczas głównodowodzący wojskami
Układu Warszawskiego) i gen. Wiktora Anoszkina – oraz oficerów amerykańskiego
wywiadu.
Tytuł filmu może być mylący, dobrze oddaje jednak charakter sytuacji –
swoje gry (chociażby z polskimi i sowieckimi generałami) prowadzili tu przecież i
pułkownik Kukliński, i Amerykanie. Ci ostatni zresztą także z samym Kuklińskim.
Jako wojskowy w początkowym okresie chciał kontaktować się tylko ze swoimi
militarnymi odpowiednikami w armii amerykańskiej, toteż za takich podawali się
dwaj mający z nim bezpośredni kontakt agenci CIA. Były to jednak gry na śmierć i
życie, które dla płk. Kuklińskiego skończyły się tragicznie – w 1994 w tajemniczy i
nie wyjaśniony sposób zginęli obaj jego synowie: Waldemar w wypadku
samochodowym, Bogdan w trakcie rejsu (ciała nigdy nie odnaleziono).
Bohater wolnej Polski
Sam Kukliński w 1984 r. został skazany przez Wojskowy Sąd Okręgowy w
Warszawie na karę śmierci za „dezercję i zdradę”. Wolna Polska nie spieszyła się
z jego rehabilitacją. Choć w 1995 r. Sąd Najwyższy uchylił ten wyrok, pułkownik
do Polski mógł przyjechać dopiero w trzy lata później, kiedy sprawę ostatecznie
umorzono. Po śmierci jego prochy spoczęły w Alei Zasłużonych na warszawskich
Powązkach. Jest honorowym obywatelem miast Krakowa i Gdańska. Przez blisko
połowę swojego życia musiał się zmagać z piętnem „ściśle tajne”. Czas, by jego
bohaterstwo stało się „ściśle jawne”.
>> Więcej tekstów na: www.adamchmielecki.pl