70LAT - Polska
Transkrypt
70LAT - Polska
Krakowski punkt widzenia facebook www.facebook.com/DziennikPolski prenumerata 12 68-88-138 ŚRODA 4 LUTEGO 2015 KRAKÓW // MAŁOPOLSKA 2,00 CENA GAZETY (W TYM 8% VAT) NR 28 (21 469) // ROK LXXI INDEKS 350052 // ISSN 0137-9089 www.dziennikpolski24.pl 7 Obchodzimy dziś 70. urodziny. Zawdzięczamy je Wam, Drodzy Czytelnicy. Dziękujemy! 2| DZIENNIKPOLSKI24.PL ŚRODA, 4 LUTEGO 2015 DZIENNIK POLSKI 70 LAT DZIENNIKA POLSKIEGO POLUB NAS NA FACEBOOKU WWW.FACEBOOK.COM/DZIENNIKPOLSKI Zaczęło się 4 lutego 1945 roku, przy Wielopolu 1 Zaraz po wkroczeniu Sowietów do Krakowa komuniści zakładają dziennik, po czym go likwidują... i zakładają kolejny Tekst czołówkowy nosił tytuł „80 km od Berlina” i przedstawiał położenie Armii Czerwonej zbliżającej się do Odry. Pisano też o walkach w Alzacji i na Filipinach, stosunkach polsko-czechosłowackich, wojennych losach katedry wawelskiej i przedwojennych relacjach Polski z Niemcami PAWEŁ STACHNIK 2 5 stycznia, wcześnie rano,gdzieśchybakoło siódmej, obudziło mnie dobijanie się dodrzwimegomieszkania w oficynie starego,ponurawegodomostwa przy ul. Paulińskiej. Kto to może być? Takiedobijaniesięprzywoływałozaraz wiele przykrych wspomnień okupacyjnychlęków…Wyglądam ostrożnie zza oszklonych drzwi kuchni – to Balicki! Stanisław Witold Balicki jest zasapany, jakby od biegu, zziajany,alebijeodniegoradość.–Zbierajsiępędem–woła–przychodź naWielopole,robimypismo,mam uprawnienia, wszystko, co trzeba…–inieczekającnapytania,pędzi już po ganku z powrotem, już słychaćjakzbiegazeschodów…”. Tak okoliczności utworzenia nowejgazetywledwocouwolnionymodNiemcówKrakowieopisywał po latach Witold Zechenter, krakowski pisarz, publicysta i dziennikarz. Owe uprawnienia otrzymane przez Balickiego (doświadczonego redaktora, przed wojnąwspółpracownika„Ilustrowanego Kuriera Codziennego”) nadane zostały przez przybyłego do miasta sześć dni wcześniej przedstawiciela Rządu Tymczasowegonawojewództwokrakowskie, wiceministra kultury Jana Karola Wendego. Zadaniem Wendegobyłojaknajszybszerozruszanie po okupacji życia kulturalnego w mieście, w tym także uruchomienie prasy codziennej. Podczas któregoś z dziesiątków spotkań odbywanych intensywniepoprzyjeździedoKrakowa, Wende spotkał się z Jackiem Frühlingiem,przedwojennymlewicującym dziennikarzem warszawskim. I to właśnie jemu zaproponował objęcie redakcji nowejgazety.Dziennikmiałbyćbezpartyjny, choć oczywiście pozytywnie nastawiony do nowego ustroju,tytułmiaławybraćredakcja, natomiast wiceminister zastrzegł sobie wgląd w listę głównychwspółpracowników.„Warunekpodstawowy–jaknajszybsze wydanie gazety. Choćby jutro” – zaznaczył Wende. GAZETA NA WYCZUCIE ZaskoczonyFrühlingwyraziłzgodę, więc wiceminister podpisał i wręczył mu dokument stwierdzający:„Mianujęobywatelap.o. redaktora naczelnego pisma codziennego w Krakowie. Otrzymuje obywatel prawo dysponowania maszynami byłego »Ilustrowanego Kuriera Codziennego«”. P.o. naczelnego szybko przystąpił do działania, pozyskując do współpracy wspomnianego na początku Stanisława Witolda Balickiego, a ten zwerbowałWitoldaZechen-tera.Dotych trzech doszedł jeszcze poeta i pi- sarz, aobecnie oficer WP wstopniu kapitana, Adam Ważyk. Frühling kierował redakcją, Balicki był zastępcą naczelnego i sekretarzem redakcji, a Ważyk cenzoremzestronywojska(według opisu Jerzego Putramenta wyglądałonwtamtymczasie następująco: „Mała, zgarbiona sylwetka w mundurze, wielki nos, osiodłanyprzezokulary,iogromnyrewolwer,obijającychudebiodro”). Donowejgazetyściągniętoteż dawnychdziennikarzy„IKC”iinnychtytułów,m.in.BogdanaBrzezińskiego,ZbigniewaGrotowskiego, Tadeusza Malaka, Zygmunta Mertę i Stanisława Petersa. Drugągrupęwspółpracownikówstanowililiteraci,częstobezdoświadczeniadziennikarskiego,m.in.StanisławDygat,AdamWłodek,Jalu Kurek i Czesław Miłosz. Na redakcję dla nowej gazety wybranogmachprzyul.Wielopole 1,wktórymprzedwojnąmieściła sięsiedzibakoncernu„IKC”,jego drukarni i licznych tytułów. Jak wspominał Balicki, napotkano w nim… konkurencyjny zespół dziennikarzyiredaktorów„Ikaca”, przygotowujący się do otwarcia pisma: „Zastałem gmach zajęty przezsztabdyktatorsko-redaktorski»IKC«,któryjużuurzędników Komitetu Ekonomicznego miastawystarałsięodokumentyupoważniające do uruchomienia przedsiębiorstwaprasowego.Musiałem przedwojennych szefów ikolegówwezwaćdoopuszczenia gmachu. Padło kilka swoistych wyzwisk w rodzaju: »kolaborant z nowym okupantem«”. Reakty- wowanie „Ikaca” nie wchodziło w rachubę. Właściciel koncernu Marian Dąbrowski pozostał na emigracji, a jego gazeta miała wśród komunistów opinię reakcyjnej i antysowieckiej. Po dwóch dniach od utworzenia redakcji, 24 stycznia, przygotowano szczotkę numeru nowego pisma. Wybrano dla niego nazwę „Dziennik Krakowski”. Winietę stworzył grafik Tadeusz Olszewski, a nad pierwszym numerem prócz dziennikarzy pracowalitakżem.in.:drukarzStefan Kolber, metrampaż Czesław Pająk, linotypiści Jan Wagan, Henryk Gajewski i Jan Filip oraz maszynistaBronisławNowakowski. „Dziennik Krakowski” zadebiutował nazajutrz – 25 stycznia. Kosztował1złimiałpostaćjednej dwustronniezadrukowanejkartki.Pisanownimm.in.ozdobyciu OpolaiKaliszaprzezArmięCzerwoną,pierwszymposiedzeniurady miasta i wybraniu prezydenta Krakowa(zostałnimAleksander Michalski). Tak pracę nad gazetą opisywałprzywoływanytujużWitoldZechenter:„Przeztydzieńrobimy »Dziennik Krakowski« na wyczucie, łowiąc wiadomości z eteru (mamy aparat w redakcji, wszystkozresztąpozostałoponiemieckichgospodarzachtegogmachu, którzy uciekli w popłochu), piszę,cotrzeba,przychodządonas różni ludzie, rozmawiam, robię wywiady z powracającymi z Oświęcimia, m.in. z dr. A. Fiderkiewiczem,potemprezydentemKrakowa,chodzęnaciekawszereportaże.Jakżepełnebyłytepierwsze dni,jakiebogate,jakiewzruszają- Nominacja Putramenta, zaufanego człowieka nowej władzy, nie była przypadkowa. Dla ukazującej się w Krakowie gazety, rząd przewidział bowiem rolę dziennika ogólnopolskiego ce…”. Warunki pracy w redakcji niebyłyłatwe.Wnieogrzewanym gmachu dziennikarze siedzieli wpaltachirękawiczkach,zdarzałosięteż,żewbiurkachznajdowali pozostawione tam granaty… W POKOJU MARIANA Ukazywanie się „Dziennika” zostało przerwane poośmiu numerach. Okazało się, że władza ma własne plany wobec gazety. Nominacjęnanowegoredaktoranaczelnegootrzymałprzedwojenny komunizujący literat, współzałożycielZwiązkuPatriotówPolskich w ZSRR, a teraz kapitan WP, Jerzy Putrament. Po przyjeździe doKrakowazLublina,Putrament stawiłsięwPałacuPrasyizażądał widzeniazredaktoremnaczelnym Jackiem Frühlingiem, którego wcześniejznałzeLwowa.Tenza- PRASA PO WOJNIE Odrodzeniesiępolskiejprasy pookresieokupacjinastąpiłojeszczewtrakciedziałańwojennych.23 lipca1944r.wChełmiepojawiłsię pierwszynumerdziennika„Rzeczpospolita”,organuPKWN.WprawdzieManifestPKWNdeklarował wprowadzeniewolnościprasy,ale nowawładzaniemogłapozwolić sobienadowolnośćwtakważnej sprawie.Upaństwowionowięcdrukarnieizakładypapierniczeoraz zmienionozasadywydawaniaprasy.Mogłyjąodtądwydawaćtylko legalnepartiepolityczne,spółdzielniewydawnicze,organizacjespołeczneiinstytucjepaństwowe.Nie mogłynatomiastosobyprywatne. Takzwanaprasa„czytelnikowska” składałasięzdziennikówogólnokrajowych(m.in.„Rzeczpospolita” i„ŻycieWarszawy”),uruchamianychstopniowogazetlokalnych („DziennikPolski”,„DziennikŁódzki”,„GłosWielkopolski”,„Dziennik Zachodni”,„DziennikBałtycki”iin.), tygodników(„Przekrój”,„Szpilki”, „Stolica”),pismpopularnonaukowych(„Problemy”),społeczno-politycznych(„Odrodzenie”,„Twórczość”,„Kuźnica”). Własnetytułyprasowemiałypartie polityczne:PSL–„GazetęLudową” i„ChłopskiSztandar”,Stronnictwo Pracy–„Odnowę”,StronnictwoLudowe–„ZielonySztandar”,Stronni- ctwoDemokratyczne–„NowąEpokę”,PPS–„Robotnika”,„Naprzód” i„ExpressWieczorny”,PPR–„Głos Ludu”,„NoweDrogi”,„TrybunęWolności”oraz„TrybunęRobotniczą”. Ukazywałysiętakżepismakatolickie„TygodnikWarszawski”i„TygodnikPowszechny”orazprasa Stowarzyszenia„Pax”–„Słowo Powszechne”oraz„DziśiJutro”. Łączniew1948r.ukazywałosię880 tytułówprasylegalnej.Średnienakładydziennikówwynosiły50-200 tys.egz.(najwyższy„TrybunyRobotniczej”–400tys.egz.).Zkolei antykomunistycznepodziemiewydawałowokresie1944-1948ponad 200pismkonspiracyjnych. poznałgozpismemibudynkiem. „Z niezwykłym podziwem oglądałemgmach,wktórym[„Dziennik”]sięmieścił.Ponaszychlubelskichdrukarniachpamiętających zapewne czasy Biernata z Lublina, było to prawdziwe cudo. (...) Przydzielonomipokój,wktórym urzędował Marian Dąbrowski, twórca, właściciel i natchnienie »Ikaca«.Pokójbyłnieduży,ciemnawy,wyłożonyjakimśszarymfilcem,oszarychścianachizakopconym suficie. Stało biurko i jakaś szafka” – opisywał Putrament. Nominacja Putramenta, zaufanegoczłowiekanowejwładzy, niebyłaprzypadkowa.Dlaukazującej się w Krakowie gazety, rząd przewidziałbowiemrolędziennika ogólnopolskiego. Być może wpływ na to miała tradycja wspomnianego „Ikaca” (wszak największego ogólnopolskiego dziennika przed wojną), a może zdecydowałapoprostuzachowanawKrakowiebazaludzka,lokalowa i drukarska. W każdym razie,wymownymznakiemzmiany zasięgu i charakteru pisma stała sięzmianajegotytułu:„Dziennik Krakowski” przemienił się w „Dziennik Polski”. Wostatnimnumerze„DK”napisano: „Wydawnictwo »Dziennika Krakowskiego« powołane do życia w oswobodzonym Krakowieprzezliteratówidziennikarzyprzejmujeoddnia4bm.Spółdzielnia»Czytelnik«,[…]odtądpismo to o zasięgu ogólnopolskim, rozbudowujące aparat redakcyjny i obsługi radiowo-informacyjnej,ukazywaćsiębędziecodzienniepodnazwą»DziennikPolski«”. Inicjatywęzmianytytułuprzypisywał sobie Putrament, który tak wyjaśniał to po latach: „Początkowa propozycja nazwy »DziennikKrakowski«inieprzypadła mi do gustu, i nie zadowalała”. Natomiast do wymyślenia samegotytułuprzyznawałsięStanisław Witold Balicki: „Tę nazwę zmojej sugestii uchwaliliśmy nazebraniuredakcyjnym,któremu przewodniczył po raz pierwszy redaktor naczelny Jerzy Putrament. (Do dnia dzisiejszego nie podpisał zlecenia na wypłacenie mi nagrody, obiecanej autorowipomysłunatytuł,który będzie zaakceptowany)”. Nagłówek pisma zaprojektował późniejszyprofesorASP–Stanisław Rzepa.„Pamiętam,jakwnaszym mieszkaniu przy ul. Paulińskiej obaj panowie, ojciec iautor napi- su tytułowego, dyskutowali nadkrojemliterdodziśznanych każdemu krakowianinowi” – wspominała Elżbieta Zechenter-Spławińska. WZOREM „IKC” Pierwszynumer„DziennikaPolskiego”ukazałsięwniedzielę4lutego 1945 r. Liczył osiem stron i kosztował złotówkę. Jako wydawca figurowała Spółdzielnia Wydawniczo-Oświatowa „Czytelnik”. Tekst czołówkowy nosił tytuł„80kmodBerlina”iprzedstawiałpołożenieArmiiCzerwonejzbliżającejsiędoOdry.Pisano teżowalkachwAlzacjiinaFilipinach,stosunkachpolsko-czechosłowackich,wojennychlosachkatedry wawelskiej i przedwojennychrelacjachPolskizNiemcami (krytycznie). Materiały krakowskie obejmowały m.in. wywiad z rektorem Akademii Górniczej prof. Walerym Goetlem, informacjęozniszczonymwitrażuWyspiańskiego w Domu TowarzystwaLekarskiegoprzyul.Radziwiłłowskiejiobjęciuprzezpolski zarząd krakowskich kin. Był też artykuł wstępny, w którym zaznaczano,że„Dziennik”wprawdzieniejestorganemżadnejpartii, ale popiera politykę bloku stronnictw demokratycznych, KrajowejRadyNarodowejiRządu Tymczasowego, a odcina się odpolityki„rządulondyńskiego”. REKLAMA DZIENNIKPOLSKI24.PL ŚRODA, 4 LUTEGO 2015 DZIENNIK POLSKI Jak pisze w swojej książce „»Dziennik Polski« w latach 1945-1969.Próbamonografii”dr UrszulaLisowska-KożuchzUniwersytetu Pedagogicznego, kierownictwogazetysięgnęłopodobrzesprawdzonewzorce„IKC”. Dlaurozmaiceniazawartościpisma zaczęto zamieszczać dodatki i kolumny tematyczne, m.in. „DziennikLiteracki”,„LiteraturaiSztuka”(jużwpierwszymnumerze), „Dziennik Młodych”, „Lajkonik”,„Walka”,„Ilustracja Polska”. Zespół redakcyjny tworzyli dziennikarze krakowscy, w dużej mierze z „Ikaca”, dziennikarzewarszawscy,ztzw.prasyczerwonej i z tamtejszego „Kuriera Polskiego” oraz literaci. Jacek Frühlingodpowiadałzadziałpolityczny, a Witold Zechenter za publicystykę, komentarze redakcyjneiliteraturę.Reportażem terenowym zajmowały się Zofia Bystrzycka i Maria Myrkówna, kulturą Krystyna Zbijewska, reporteramibyliWładysławGrzędzielskiiWładysławSzydłowski, politykęmiędzynarodowąopisywali Edmund Osmańczyk i Marian Podkowiński. „Prasaczytelnikowska,wtym więci»DziennikPolski«,niezwiązana ściślej z żadną partią polityczną, adresowana była przede wszystkim do inteligencji i tzw. warstw pośrednich, usiłując pozyskać swoich czytelników dla 70 LAT DZIENNIKA POLSKIEGO FOT. ARCHIWUM POLUB NAS NA FACEBOOKU WWW.FACEBOOK.COM/DZIENNIKPOLSKI Imponujący budynek budził podziw u przybyszów z Lublina ideibudowynowejPolski”–pisał krakowskiprasoznawcaprof.Jerzy Jarowiecki. – Obokgazetpartyjnych,mających w podtytule hasło „Proletariuszewszystkichkrajów,łączcie się”, w poszczególnych mia- stach powstawały tytuły mające skupiaćtzw.postępowąinteligencję o tradycjach demokratycznych. Taką rolę właśnie przewidziano dla nowego dziennika utworzonego w Krakowie. Dodajmy jeszcze, że w Krakowie w wyniku wydarzeń wojennych znalazło się mnóstwo literatów, dziennikarzy i profesorów, którzy chętnie podjęli współpracę z nowym tytułem – mówi prof. AndrzejChwalbazUniwersytetuJagiellońskiego,znawcadziejów Krakowa. Oddajmyrazjeszczegłosówczesnemuredaktorowinaczelnemu Jerzemu Putramentowi: „W »Dzienniku Polskim« czułem się dobrze. Mierziła mnie ikacowska atmosfera, ale do ludzi »stamtąd« nie żywiłem żadnychuprzedzeń.Poprostucikrakauerzy dosyć mi się podobali. Byli weseli i uprzejmi. Nie było znimistarćzasadniczych.Pismo zapełnialinaogółciekawymmateriałem”. Putramentnastanowiskuredaktora naczelnego przetrwał dokońcasierpnia1945r.Skierowanogowtedydopracywdyplomacji,mianującposłemwSzwajcarii. W„Dzienniku” zastąpił go Stanisław Witold Balicki. Niebawem dobiegła też końca ogólnopolskość gazety. Najpierw Kraków przegrał walkę o rolę „p.o. Warszawy” z bliżej centrumpołożonąirównieżniezniszczonąŁodzią,apóźniejswoją pozycję odzyskała podnosząca się z gruzów Warszawa. Wreszciezaśfunkcjęogólnopolską odebrały „Dziennikowi” inne–ważniejszezdaniemwładzy – gazety. |3 MAREK KĘSKRAWIEC REDAKTOR NACZELNY D rodzy Czytelnicy! Trzymacie w rękach wyjątkowe wydanie „Dziennika Polskiego”, upamiętniające 70. rocznicę powstania naszej gazety. Pisząc o „naszej” gazecie, mam na myśli fakt, że należy ona w takim samym stopniu do właściciela tytułu, dziennikarzy, jak i do Was, Czytelnicy, którzy często używacie nazwy „Dzienniczek”. Traktujemy to jako wyraz sympatii, zaufania i bliskości. W dzisiejszym wydaniu oferujemy Wam opowieść o powojennej historii Polski, idąc szlakiem wyznaczonym losami „Dziennika Polskiego”, jego najwspanialszych reporterów, publicystów i sławnych współpracowników. Przekonają się Państwo, jak opisywaliśmy najbardziej przełomowe momenty w dziejach naszej Ojczyzny i jak nasi dziennikarze w czasach niesprzyjających wolności słowa starali się zachować przyzwoitość. Mam nadzieję, że i dzisiaj dajemy liczne dowody na to, że nie po drodze nam z niesprawiedliwością. Dzięki temu szczerze wierzę, iż zostaniecie z nami na kolejnych 70 lat! 004912904 4| REKLAMA 70 LAT DZIENNIKA POLSKIEGO DZIENNIKPOLSKI24.PL ŚRODA, 4 LUTEGO 2015 DZIENNIK POLSKI POLUB NAS NA FACEBOOKU WWW.FACEBOOK.COM/DZIENNIKPOLSKI 004897994 POLUB NAS NA FACEBOOKU WWW.FACEBOOK.COM/DZIENNIKPOLSKI DZIENNIKPOLSKI24.PL ŚRODA, 4 LUTEGO 2015 DZIENNIK POLSKI 70 LAT DZIENNIKA POLSKIEGO |5 Przystań dla pisarzy i artystów W „Dzienniku Polskim” debiutowali Szymborska, Konwicki, Mrożek, Bursa, Iredyński URSZULA WOLAK, ŁUKASZ GAZUR D aleko im było do dziennikarzy, pracowników redakcji, choć nieraz przechadzali się jej korytarzami. To dzięki nim jednak po „Dziennik Polski” sięgało tysiące krakowian. Noblistka i pisarz wielokrotnie wymieniany jako potencjalny kandydat do tej prestiżowej nagrody w dziedzinie literatury, a także wybitny prozaik i filmowiec wynosili „Dziennik” na wyżyny literackich możliwości. Wisława Szymborska, Sławomir Mrożek i Tadeusz Konwicki, bo o nich mowa, publikowali u nas swoje teksty. Pierwsza pojawiła się poetka, która w 1945 roku opublikowała tu swój debiutanckiwiersz„Szukamsłowa”,Konwicki pojawił się na naszych łamach za sprawą reportaży rok później, a autor „Tanga” współpracował z „Dziennikiem” od 1950 roku. Lista nazwisk mistrzów pióra, którzy wspomagali „Dziennik”, na nich jednak się nie kończy. Koleje losu pierwszego utworu noblistki do dziś budzą zdziwieniewśródentuzjastówjejpóźniejszejtwórczości.Niemiałaona bowiem łatwego startu. Trudne początki Szymborskiej wspominał Adam Włodek, doktóregowiosną1945rokudotarłypierwszewierszemłodejpoetki.Jakoredaktor„Walki”,cotygodniowego dodatku do „Dziennika Polskiego”, przeznaczonego dla młodych twórców, podejmował decyzję o ich publikacji.Polatachpowiedziałonich: „Nie wyróżniały się niczym nadzwyczajnym, co więcej: były po prostu słabe”. Za Szymborską wstawił się jednakinnyredaktoripodokonaniu edytorskich skrótów, na łamach„Walki”ukazałsiępierwszy utwórpoetki,zatytułowany„Szukam słowa”. Wspominając ten etap swego pisarstwa, Szymborska powiedziała w wywiadzie udzielonym „Polityce”: „Gdyby odrzucono moje pierwsze wiersze, być może próbowałabym jeszcze prozy, alegdybymitegopierwszegosłabiutkiegowierszanieprzyjęto,to prawdopodobniezrezygnowałabym z poezji. Przynajmniej miałam takie uczucie. Że idę po raz pierwszy i – jeśli nie przyjmą – ostatni”. *** W niedzielnym dodatku „Dziennika...” – „Od A do Z” – przyjazne miejsce znalazł też Tadeusz Konwicki, który w ósmym numerze z roku 1946 debiutował jako autor tekstu reportażowe- go i ilustracji zatytułowanych wspólnie „Szkice z Wybrzeża”. We wspomnieniu o pisarzu, który odszedł w styczniu tego roku, Marcin Wilk napisał: „Można wreszciebyłospróbowaćpodejść do Pana Tadeusza w warszawskiej kawiarni Bliklego, w której zwykł przesiadywać około godziny 11, ze starym >Dziennikiem Polskim<, licząc na jego podpis”. Można zauważyć, że charakter reportażu, zakładający bliskość ludzkich spraw, wpłynął później na jego twórczość literacką. Jak mówiWilk:„Częstożycieprzekuwał na literaturę, a literaturą odsłaniał życie. Oczywiście krytycy wyliczali skrupulatnie wszystkieliterackieforteleautora>Kroniki wypadków miłosnych<: oniryczność, groteskę, ironię, przewrotność. I z pewnością ten ważny pisarz zasługuje naważne kategorie. Z drugiej strony – na zdjęciach, które pozostawił i na które dzisiaj patrzymy z ogromnym smutkiem, jest bardzo taki nasz: trochę przygarbionyzwykłymżyciem.Gdzieśobok albo u niego na rękach jest też kot. Kot to przecież, jak powszechniewiadomo,bardzoważny element pisarskiego życia”. satyryk dopiero gdy zaczął zasypywać niedzielne dodatki gazety – „Od A do Z” i „Lajkonika” zabawnymirysunkamizjeszczezabawniejszymi komentarzami. Za rysunkami poszły dowcipne opowiadania,humoreski,skecze. Zdarzało się, że te krótkie formy literackietrafiałynaestradę,przekazywaneprzezznakomitychaktorów(skecznajubileuszowejimprezie „Dziennika Polskiego” „Profesor”, zaprezentowany w jednym z programów gdań- skiego „Bim-Bomu”, w reżyserii Zbigniewa Cybulskiego). Trudno oprzeć się wrażeniu, że być możebyłatopierwszazapowiedź Mrożka dramaturga. Po śmierci Konstantego IldefonsaGałczyńskiego„Dziennik” wydrukowałstronęprzepołowioną na dwie części. W jednej było pośmiertne wspomnienie o autorze „Zaczarowanej dorożki”, z drugiej – wręcz pean o literackichtalentachMrożka.Awszystko opatrzone jednym tytułem: cić. A tu oślepiające reflektory i płynące z sali głośne wołania. Można zupełnie stracić orientację. Wydaje mi się, że premiera raczej się udała. Ale trudno o tym mówić – mnie. Autor, oczywiście, nie słyszy nigdy wprost głosów przeciw swojej sztuce; te odzywają się za jego plecami. Jedno mogę powiedzieć: widownia śmiała się. Brawa padały i przy otwartej kurtynie. Aktorzy są zadowoleni. Maszynistom i urzędniczkom teatralnym *** Mrożkowi drzwi do „Dziennika Polskiego” otworzyły słowa redaktora naczelnego Stanisława Witolda Balickiego: „Macie nowegokolegę,przyjąłemdoredakcji studenta, próbującego pisać irysować”.Apochwilidodał:„Za kilkanaście lat będzie onim głośno w świecie”. Jak wynika ze wspomnień KrystynyZbijewskiej:„Zpoczątku nic nie zapowiadało, by przepowiednia Balickiego miała się spełnić. Mrożek, skierowany dodziałumiejskiego,przysparzał jego kierownikowi red. Szydłowskiemuwięcejkłopotów niżpożytku.Niebawemzacząłpisaćwiększerzeczy–artykuły,reportaże, felietony. Niewiele różniły się one od prac innych >Dziennikowych<.Możejedynie felietonyopatrzonetytułem>Postępowiec<wyróżniałysięsarkastycznym spojrzeniem na świat i specyficznym humorem”. *** Jak twierdzi Krystyna Zbijewska, w pełni ujawnił się Mrożek FOT. ARCHIWUM Wisława Szymborska swój debiutancki wiersz „Szukam słowa” opublikowała na łamach literackiego dodatku „Walka” 14 marca 1945 r. Wisława Szymborska i Adam Włodek, lata 50. Pośmierci Gałczyńskiego „Dziennik” wydrukował stronę przepołowioną nadwie części. Wjednej było pośmiertne wspomnienie oautorze „Zaczarowanej dorożki”, wdrugiej pean oliterackich talentach Mrożka. Awszystko opatrzone jednym tytułem: „Umarł król, niech żyje król!”. „Umarł król, niech żyj król!”. Mrożek – król dramaturgii, narodził się jednak nie w Krakowie, ale w Warszawie; dokładnie 27 czerwca 1958 roku, kiedy TeatrDramatycznyprzyjąłjego„Policję”, której w Starym Teatrze nie chciano wystawić. „Jego ówczesnydyrektorWładysławKrzemiński uznał»Policję«zarozbudowany skecz, nienadający się do scenicznej realizacji. Innego zdania był Jan Świderski, który wyreżyserował pierwszą sztukę Mrożka – podzmienionym tytułem»Policjanci«–wstolicy.Oklaski, zachwyty, wielki sukces” – wspominała Zbijewska. Na łamach „Dziennika Polskiego” tak dzielił się wtedy Mrożek wrażeniami: „To bardzo dziwne uczucie, gdy człowiek, jako autor, wychodzi po przedstawieniu na scenę, skupiwszy całą uwagę, by się nie przewró- przedstawienie się podobało. A to dla mnie cenna opinia”. *** Talent literacki objawił na naszych łamach także Jerzy Harasymowicz. W1957 roku był on najważniejszym ze współzałożycieli działającej w Krakowie grupy poetyckiej „Muszyna”, doktórejnależeliponadto(wróżnych okresach i w różnym stopniuwłączającsięwjejdziałalność) tacy poeci jak choćby Halina Poświatowska czy Tadeusz Śliwiak.WśrodowiskuKrakowa byłpowszechnieznanyjakowielbiciel Półwsia Zwierzynieckiego iBarunaStawach(powstałnawet wiersz o tym barze). Kiedy nie pisał wierszy, kibicował Cracovii. MiłośćdopiłkinożnejbyłataksilDokończenie na str. 6 6| POLUB NAS NA FACEBOOKU WWW.FACEBOOK.COM/DZIENNIKPOLSKI DZIENNIKPOLSKI24.PL ŚRODA, 4 LUTEGO 2015 DZIENNIK POLSKI 70 LAT DZIENNIKA POLSKIEGO ścieżkach Krakowa oprowadzał bitnika Allana Ginsberga, sławnego poetę amerykańskiego, na którego szlaku znalazł się i „Feniks”, i legendarne mieszkanie krakowskiego artysty, Krzysztofa Niemczyka. Dokończenie ze str. 5 na, że zaowocowała wierszami oCracoviiijejpiłkarzach.Najsłynniejszyjestchybautwórozdobywcy bramki bezpośrednio z rzutu rożnegowwygranych2do1pierwszoligowych derbach Krakowa – Cezarym Tobolliku. *** Tadeusz Konwicki Andrzej Bursa Władysław Cybulski zasłynął tym, że w korespondencji z Amsterdamu przysłał tekst recenzujący film „bezkostiumowy” Mnieinteresująskrajności,wnich odnajdują się najbardziej wyraziścietendencjenaszychlat.Nanaszychoczachdziejesięumieranie pewnego świata”. Odgrudnia1954do1957pracował w gmachu przy ul. Wielopolejako reporter „Dziennika Polskiego” Andrzej Bursa. W redakcji czekał reżim i hasło „dąż do skrótu”, po godzinach układał swoje słowa w mocne, brutalistyczne frazy wierszy. To dziękinimzyskałprzydomek„poetakamikadze”,„piewcabuntu”. Legenda „twórcy przeklętego” żyje do dziś. *** Wybitne pióra wspomagały „Dziennikowy”działkultury.Jak FOT. ARCHIWUM FOT. ARCHIWUM FOT. ARCHIWUM Widok własnego wiersza na łamach„DziennikaPolskiego”okazał się bezcennym doświadczeniem także dla Ireneusza Iredyńskiego, który debiutował tuzaledwiewwieku16lat.WrozmowiezWacławemKrupińskim przyznał później, że w dniu publikacjiutworuwsiadłwtramwaj iprzezcałydzieńnimjeździł,trzymającwkieszenitenwydrukowanywiersz,zatytułowany„Podhalezimą”.Byłrok1955,aIredyński miał właśnie za sobą przeprowadzkędoKrakowazBochni.Jak pisałaojegopóźniejszejtwórczościHalinaMurza-Stankiewicz:„W utworach swych tropił nieautentyczności słów i gestów, obnażał zachowania i konwencje, demaskowałmanipulacje,mitomanię, frustrację”.Pisałozagubieniuisamotności. Mówił o swojej twórczości: „Myślę, że bohater literacki to projekcja wyobraźni pisarza,tojegosny,rozterki,jegowiedza, jego dialektyka, no i oczywiście – podświadomość. FOT. ARCHIWUM *** Ireneusz Iredyński Sławomir Mrożek wspominałprzedlatyWładysław Cybulski,wieloletnikrytykfilmowy,atakżezastępcaredaktoranaczelnego „DP”, w każdy piątek wieczorem cała redakcja czekała na powrót powszechnie znanego ilubianegoLucjanaKydryńskiego z sali Filharmonii. Wszystkim zależałonatym,abyrecenzjaukazywała się zaraz na drugi dzień, aKydryńskipodobnobyłautorem punktualnym,pisałdobrzeiszybko,niewyłączając–jakwspominał Cybulski–„opisuwspaniałejsukni wielkiej skrzypaczki Eugenii Umińskiej”. Sam Cybulski był barwną postacią krakowską. Mawiano wniektórych kręgach, że widział „wszystkiefilmy,jakiezostałynakręcone, albo nawet więcej”. Zasłynął tym, że w korespondencji z Amsterdamu przysłał tekst recenzującyfilm„bezkostiumowy”, pokazywany zresztą w specjalnych kinach. Spory skandal wybuchłwtedywKrakowie,a doredakcji przyszły setki listów – co jednak ciekawe, nie tylko z wyrazami oburzenia. Ale czegóż spodziewaćsiępowybitnympublicyście, który jednak nie stronił od rozrywek, wierząc – co powtarzał później młodym dziennikarzom – że prawdziwe życie w kulturze to bliskość artystów? To on właśnie był jednym z tych, który po nieoficjalnych O teatrze przez wiele lat pisywał Krzysztof Miklaszewski, który czasem w ostrych słowach rozprawiał się z tym, co widział na scenie. Nieraz urażeni artyści pisali nawet do redakcji żale na „brutalne pióro” recenzenta. Bez skutku – dodajmy. Ludziom sztuki towarzyszył na wystawach Maciej Gutowski, którego recenzje opisywały prace choćby Jonasza Sterna, Tadeusza Kantora, Tadeusza BrzozowskiegoiinnychartystówGrupy Krakowskiej. To właśnie wystawom i ludziom sztuki poświęcony był dodatek do dziennika „Głos Plastyków”. Ukazały się go raptem dwa numery. Gdy zaczął się stan wojenny – trzecie, poskładane już wydanie, nie ukazało się. Nasza wieloletnia dziennikarka, Jolanta Antecka, przyszła do redakcji i zastała tylko wyłamane drzwiczki w swoim biurku. Całość zarekwirowano. A w tym właśnie wydaniu miały ukazać się rysunki słynnej Grupy Wprost. REKLAMA 004910693 BIURO SPRZEDAŻY: UL. DOBREGO PASTERZA 118C/LU3 (PARTER) 31-416 KRAKÓW TEL. 12 648 00 14 12 649 98 73 [email protected] GOTOWE MIESZKANIA UL. DOBREGO PASTERZA ZAMIESZKAJ W CENTRUM WWW.BUDREM.PL UL. CYSTERSÓW DZIENNIKPOLSKI24.PL ŚRODA, 4 LUTEGO 2015 DZIENNIK POLSKI POLUB NAS NA FACEBOOKU WWW.FACEBOOK.COM/DZIENNIKPOLSKI 70 LAT DZIENNIKA POLSKIEGO |7 Zachować przyzwoitość w ciężkich czasach „Dziennik” starał się kontynuować, co najlepsze z tradycji przedwojennej prasy krakowskiej GRAŻYNA STARZAK P orazpierwszywżałobnych barwach „Dziennik” ukazał się 6 marca 1953 r. Gruba, czarna ramka była tłem do informacji o tym, że „przestało bić serce wielkiego Stalina”. Wtymdniurozpocząłsiękilkudniowy spektakl propagandowy, będącykulminacjąkultu„chorążego pokoju” w Polsce. Stan „zbiorowej hipnozy”, jak mówią o tym okresie historycy, utrzymywał się do dnia pogrzebu sowieckiego dyktatora. W pierwszym tygodniu marca 1953 r. zespół „Dziennika Polskiego” nie miał zbyt wiele roboty.Drukowanotzw.„obligi”.Przede wszystkim oficjalny życiorys Stalina, depesze kondolencyjne, przedrukowywano teksty z sowieckiej „Prawdy” i „Trybuny Ludu”.Dwacałenumery„Dziennika”poświęcononadruk„orzeczenia lekarskiego o przebiegu choroby” i „biuletynu o stanie zdrowiagodzinapogodzinie”Stalina. Dziennikarzy zmobilizowanodowystąpieniana „scenie”tego„propagandowegospektaklu” dopiero przy redagowaniu następnych numerów. Jednemu zpóźniejszychluminarzykrakowskiej prasy kazano opisać w „Dzienniku” miejsca pod Wa- welem, w których przed laty „mieszkał i działał Józef Stalin”. Stalinowipoświęconybyłbardzo ceniony wpóźniejszym okresieprzezczytelnikówcaływeekendowy dodatek kulturalno-literacki „Od A do Z”. W numerze z 89 marca 1963 r. tegoż dodatku można było przeczytać, co Stalin myślał o kobietach, co pisał na jegotematAleksyTołstoj;zobaczyć sylwetkęwodzautrwalonąnapłótnie przez malarzy o nieznanych do dziś nazwiskach. Znane, a nawet bardzo znane dzisiajnazwiskawidniejąpodstrofamiwierszypoświęconychStalinowi.Jedenzdramaturgówomiędzynarodowejsławie,właśniewtedyzaczynającyswojądziennikarsko-literackąprzygodę,poświęcił mu obszerny esej. „Bolesnydzieńpogrzebu”Stalina,któryodbyłsię9marca1953 r., w ten oto sposób opisano następnegodniananaszychłamach. „O godz. 10 ustał terkot maszyn. Rozległ się odgłos syren. Przez miastopłynęłyżałobnegłosykościelnychdzwonów.ZmajestatycznymgłosemZygmunta.Oderwałysięodwarsztatówręcerobotników,zaległacisza.(...)WPDTprzypomniano klientom przez megafonochwiliciszy,którąwszyscy uczcili. Podobnie było w Delikatesach i na placu Kleparskim. W Krakowie ustała wszelka komunikacja.Zamarłnawetnachwilę krakowski dworzec. Od 10 do 10.05 nie przyjechał tu żaden pociąg. Milczenie zaległo też roz- dzielnię listów na Poczcie Głównej. Z głośników płynęły dźwięki międzynarodówki”. Oceniając panującą wówczas wkrajuatmosferęJanNowak-Jeziorański pisał w książce „Wojna weterze”:„Kultkrwawegotyrana, sprawcy rozbioru Polski, mordu katyńskiego i tragedii Powstania Warszawskiego osiągnął bezpośrednio po jego śmierci punkt szczytowy. Lepiej nie wymieniać znanych nazwisk pisarzy, publicystów,artystówprześcigających się wzajemnie w żałobnych hymnachpochwalnychipłaszczących się w pośmiertnych hołdach. (...) Byłytodnienajwiększegoponiżeniapolskiejinteligencjitwórczej”. O tym, że w Krakowie na początku marca 1953 r. toczyło się jednaknormalneżycie,możnabyło się dowiedzieć z „Kroniki Krakowskiej” i rubryki… drobnych ogłoszeń. – Czytałam namiętnie drobneogłoszenia.Bowtychanonsachodbijałosięprawdziweżycie. Ktoś chciał coś sprzedać, inny coś kupić,jeszczeinnyszukałmieszkania i pracy – wspomina Danuta Rybicka, emerytowana nauczycielkajęzykapolskiego.Zezmarłymw2011r.mężemStanisławem Rybickimseniorem,krakowskim inżynierem i uczonym, byli zaprzyjaźnieni z Karolem Wojtyłą. Należelidosłynnej„Rodzinki”.– Mąż,krakuszdziadapradziada, cenił sobie to, że w „Dzienniku”, przynajmniej na początku, pracowalidziennikarze,którychznał jeszcze z przedwojennego „IKC” –mówiDanutaRybicka. –Potem, coprawda,nastąpiłyzmianywzespole, ale nadal kupowaliśmy „Dziennik”.Tagazetawydawała sięnamtakanajbardziejdoczytania. Najmniej, w stosunku do innychgazet,byłonajejłamach„łopatologii”. Inne gazety już z daleka„pachniały”partyjnością.Podczas gdy czytając „Dziennik” miałosięwrażenie,żeczłonkowie tegozespołustarająsięztej„aury” partyjnej wyzwolić. Oczywiście, że i w „Dzienniku” byli autorzy, o których mówiło się, że są tubą partii, ale tych się nie czytało. DanutaRybickaopowiada,że przezwielelatPRL-umieliwkiosku Ruchu zaprzyjaźnioną panią Krysię,któraodkładałaim„Dziennik” do specjalnej teczki. Bo nie zawszemogliswojągazetękupić. Ważne dla nich informacje wycinaliiwkładalidospecjalnychskoroszytów. Pan Rybicki złożył tam m.in. publikowane na łamach „Dziennika” rysunki Sławomira Mrożka. Jego małżonka wycięła z „Dziennika” m.in. informację z1958r.otym,żeKarolWojtyłazostałbiskupem.–Tylko„Dziennik” napisał o tym – wspomina. Dr Zbigniew Bajka, prasoznawca,przypomina,żemajorJerzy Borejsza, który w 1944 r. powołał do życia Spółdzielnię Wydawniczą„Czytelnik”,miałambitne plany stworzenia w Krakowie dziennika o charakterze ogólnokrajowym. – Borejsza uważał, że obokprasysilniezideologizowanej powinna być także prasa, w której partyjnej propagandy nie będzie dużo. Oczywiście, ta propaganda, zwłaszcza w okresie stalinowskim, była widoczna w tekstach zamieszczanych na łamach „DziennikaPolskiego”.Aleniebyła tak nachalna jak w gazetach warszawiacyzgazetoróżnymobliczu ideowym oraz literaci. Dlatego, jak mówiono, „partii się nie czuło w »Dzienniku«”. Stanisław Witold Balicki, którywlatach1928-1932pracowałjakorecenzentteatralnyw„Ilustrowanym Kurierze Codziennym”, awlatach1945-1950byłredaktorem naczelnym „Dziennika Polskiego”,wartykulewspomnieniowymnazamówienieredakcji„Zeszytów Prasoznawczych” pisze: „W redakcji »Dziennika Polskiego« pracowali ludzie tzw. niezależni. Gdy Józef A. Szczepański, członekPPR,odszedłdoWarszawy, całymi tygodniami nie było w zespole redakcyjnym nikogo, kto by był włączony w dyscyplinę partii czy organizacji politycznej. (…)Sądzę,żenaprzemianachspołeczeństwa trójkąta krakowsko- FOT. ARCHIWUM W tym dniu rozpoczął się kilkudniowy spektakl propagandowy, będący kulminacją kultu „chorążego pokoju” w Polsce. Stan „zbiorowej hipnozy”, jak mówią o tym okresie historycy, utrzymywał się do dnia pogrzebu sowieckiego dyktatora Warta w jednej ze szkół podstawowych Inne gazety już z daleka „pachniały” partyjnością. Podczas gdy czytając „Dziennik” miało się wrażenie, że członkowie tego zespołu starają się z tej „aury” partyjnej wyzwolić PPR-owskich. Znakomity grafik irysownikzprzedwojennegoIKCaTadeuszOlszewski,autorwiniety„DziennikaPolskiego”,opowiadał mi, że w redakcjach, które byłyorganamikomitetów,„kłębiłsię tłum partyjniaków”. Tymczasem zespółtworzylidawni„ikacjusze”, kielecko-rzeszowskiego(…)ludzie »DziennikaPolskiego«mocnozaważyli”–pisze„WielkiSWB”jak nazywano Balickiego. Dr Zbigniew Bajka podkreśla,żekrakowianiezaakceptowali i czytali „Dziennik Polski”, bo „kontynuował to, co najlepsze z tradycji przedwojennej prasy krakowskiej”.Bozajmowałsięliteraturą, kulturą. Pisał o przeszłości, ale też o sprawach studentów. Dawał miejsce na łamach szanowanympodWawelemnaukowcom z Uniwersytetu Jagiellońskiego. Różnił się też od innychgazetodstronyedytorskiej. Na plus oczywiście. – Ja sam zacząłem czytać „Dziennik” na początku lat 60. Będąc na studiach – wspomina Zbigniew Bajka. – To było naturalne,żestudiując,aspirującdobycia inteligentem, czytaliśmy gaze- tę inteligencką, bo „Dziennik” – mimo że stworzony wolą partii przy wydawnictwie „Czytelnik”, był jednak gazetą związaną bardzo ściśle ze środowiskiem inteligenckim; naukowym, literackim, artystycznym Krakowa. Redakcja „Dziennika” była w tym czasie nieoficjalnym miejscem spotkań ludzi sztuki. Nie ciążyło na nim piętno gazety partyjnej. Dziennikitzw.„czytelnikowskie”, doktórychnależał„DziennikPolski”,wmniejszymstopniuzajmowały się polityką. Mógłbym wymienićcałąlistęznanychnazwisk osób,którzybylinieufniwobecnowego porządku, a którzy pisali na łamach „Dziennika” – mówi Zbigniew Bajka. Listę, bardzo obszerną, ludzi kultury,literatury,naukiisztuki, którzywspółpracowaliz„Dziennikiem Polskim” w latach 50. i na początku lat 60. ub. wieku, zamieściła w swojej pracy na temat naszej gazety dr Urszula Lisowska-Kożuch,adiunktUniwersytetuPedagogicznegowKrakowie.Piszeonam.in.,żewtymczasie: „»Dziennik Polski« walczył zanalfabetyzmem,awspółpracujączewszystkimitwórczymiśrodowiskamiKrakowa,miałnauwadzesprawęzbliżeniasztukidospołeczeństwa i jej upowszechnienie”. I że „nie ograniczył się do szerzenia wśród społeczeństwa kultury tylko poprzez zamieszczanie artykułów, lecz organizował także liczne kulturalne akcje i konkursy”. – To była jedyna gazeta, obok niewieluwówczasgazetreligijnych, wyłożonanapółcewseminarium duchownym –wspominakrakowskibiskupJanZając,którypierwszy raz otworzył „Dziennik Polski” w 1957 r., będąc klerykiem. – Toświadczyłoozaufaniumoich przełożonychdo„Dziennika”.My, przedstawiciele starszego pokolenia,wiemy,jakiebyływówczasczasy.Dziennikarzomteżniebyłołatwo. „Dziennik” – w mojej ocenie – stanąłjednaknawysokościzadania.Byłźródłemwiadomościnatemat codziennego życia Krakowa iregionu.Nadtomiałambicje–ito musięudawało–pełnićrolęczasopisma społeczno-kulturalnego. Dziękiwspółpracownikom–wybitnymnaukowcom,literatom,artystom – stał się gazetą opiniotwórczą. Czytałem „Dziennik” będąc naswojejpierwszejwżyciukapłańskimparafii.Inadalbędzietomoja codzienna lektura. 8| DZIENNIKPOLSKI24.PL ŚRODA, 4 LUTEGO 2015 DZIENNIK POLSKI 70 LAT DZIENNIKA POLSKIEGO POLUB NAS NA FACEBOOKU WWW.FACEBOOK.COM/DZIENNIKPOLSKI Październik 1956. Nafali krótkotrwałych zmian Z postulatami ograniczenia cenzury zgadzali się pracownicy Głównego Urzędu Kontroli Prasy, Publikacji i Widowisk PAWEŁ STACHNIK W październiku 1956r.„Dziennik Polski” stał w pierwszym szeregupolitycznych i społecznych zmian zachodzących wkrajuiKrakowie.Gazetapisała o wiecach studenckich, robotniczych i innych, odrzucaniu resztekstalinizmuitragicznychwydarzeniach na Węgrzech. Ale też ogłośnymprocesieseryjnegozabójcy, zakazanej dotychczas literaturze i akcji odszczurzania. Siłą napędową odwilżowych zmianwKrakowiestalisięstudenci. 18 października 1956 r. w klubie„Rotunda”odbyłsiępierwszy masowywiecstudencki.PowołanotamStudenckiKomitetRewolucyjny,skupiającynastawionedemokratycznie środowiska i działaczy. SKR okazał się poważną siłą społeczną, nadającą ton wydarzeniom w mieście i dążącą do wprowadzenia radykalnych zmian. 24 października pod jego egidązorganizowanoMilicjęStudencką,którazamiastMOzaczęła dbać o porządek w Krakowie, a nawet walczyć z przestępczością. Milicja zlikwidowała też zagłuszarki zachodnich stacji radiowych, m.in. tę umieszczoną na budynku „Nafty” przy ul. Lubicz. SKR nawiązał kontakty z miastami powiatowymi województwakrakowskiego,powołał grupędoradcówzprof.Walerym Goetlem na czele i zaczął zajmować lokale biurowe, usuwając stamtąd urzędników. Wyglądało na to, że studenci przejmują władzę w mieście… POMOC DLA BRACI WĘGRÓW Podrosnącymnaciskiemstudentów i robotników z Huty im. Lenina doszło do zmian w składzie KomitetuWojewódzkiegoPZPR. 23październikarezygnacjęzestanowiska I sekretarza KW złożył Stanisław Brodziński. Trzy dni późniejwybranonowewładzeKomitetu.Weszlidoniegom.in.młodzidziałacze–StefanBratkowski (dziś dziennikarz) i Bernard Tejkowski (w latach 90. ub.w. przywódcaprawicowejPolskiejWspólnoty Narodowej). I sekretarzem zostałsędziwyBolesławDrobner, który sam siebie zaproponował na to stanowisko. 29 październikastalinowcyusunięcizostalizKomitetu Miejskiego PZPR. Ożywienie zapanowało także w Zjednoczonym Stronnictwie Ludowym,wktórymczęśćdziałaczy chciała wrócić do tradycji mikołajczykowskich.Ośrodkiem tych działań stał się właśnie Kraków, a osobą, z którą wiązano nadziejenaodnowienieStronnictwa, był zasłużony działacz Stanisław Mierzwa.Todoniegoprzyjeżdżałyzcałegokrajudelegacjeludow- ców, prosząc o wskazówki co do dalszego postępowania. Październik 1956 r. w Krakowie upłynął też pod znakiem pomocy dla walczących z sowiecką interwencjąWęgier.Zakładypracypodejmowaływtejsprawierezolucjeiapele.Dziesiątkiosóbzgłaszały się do punktów krwiodawstwa,byoddaćkrewdlarannych. PrzedInstytutemWęgierskimzaciągniętowartyhonorowe,awwieku punktach miasta pojawiły się węgierskieflagi.ZinicjatywySKR zawiązał się Studencki Komitet PomocyWęgrom.5listopadaulicami Krakowa przeszedł liczący 4-5tys.osób„pochódmilczenia”, będącywyrazemsolidarnościzwęgierskimi dążeniami. PKO założyłospecjalnekonto,naktóremożnabyłowpłacaćpieniądze.Zazebraneśrodkikupionożywność,lekarstwa,koce,namiotyimateriały budowlane, a następnie zaczęto ekspediować na Węgry. 26 listopada z krakowskiego Dworca Głównegowyjechałtransportzawierający w czterech wagonach 55tonżywnościiinnetowary.Następnego dnia wyruszył konwój samochodowy, w którym jechali takżeprzedstawicielestudentów, m.in. Andrzej Bratkowski (brat Stefana) i Jan Vetulani. Konwój 30 listopada dotarł na Węgry. z manifestacji pojawiały się po 19 października(początekobradPlenum)wprawiekażdymnumerze i zajmowały całe kolumny. „Wojewódzka organizacja partyjna wogniubezkompromisowejkrytyki”, „Huta im. Lenina wprowadzisamorządrobotniczy”,„Jesteśmyzademokratyzacjąipełnąsuwerennością”,„Pójdziemydrogą czystą, jasną drogą prawdy” – to tylkoniektórezpaździernikowych tytułów „Dziennika”. Oatmosferzepanującejwmieścieświadczyinformacjaz24października.Otóż,wuchwalonejkilkadniwcześniejrezolucjikrakowskioddziałStowarzyszeniaDziennikarzy Polskich domagał się rewizji działalności Urzędu KontroliPrasy,PublikacjiiWidowisk (czyli cenzury) i ograniczenia jego aktywności do strzeżenia ta- Od pewnego momentu na łamach zaczęły pojawiać się informacje o wydarzeniach na Węgrzech, polskiej pomocy tam kierowanejikrakowskichaktachsolidarności z braćmi Węgrami. Przytoczmy choćby takie tytuły: „Studencikrakowscysolidaryzująsięzbohaterskąwalkąbraciwęgierskich”, „Płyną datki na rzecz ofiarwypadkówwęgierskich”czy „To co się stało na Węgrzech nie było kontrrewolucją”. MROŻEK GRATULUJE MROŻKOWI Odwilżową zmianę widać także w publikowanej w „Dzienniku” poezji.Dotychczasowipiewcysocjalizmu odchodzą od niego całkowicie. W satyrycznej rubryce „Postępowiec”SławomirMrożek CENZURA DLA DEMOKRACJI Jaknatezmianyreagował„DziennikPolski”?– Wprawdziewopisywaniuidomaganiusięzmianprzodowała partyjna „Gazeta Krakowska”,ale„DziennikPolski”nie zostawał w tyle – mówi prof. AndrzejChwalba,autorszóstegotomu „Dziejów Krakowa” („Kraków w latach 1945-1989”). I rzeczywiście–„Dziennik”napierwszych stronach informował o obradach VIII Plenum KC PZPR, naktórymdo władzyprzywrócono Władysława Gomułkę. Zamieszczałpełnytekstrezolucjikrakowskiej młodzieży studenckiej irobotniczej (z HiL), w której domaganosiędemokratyzacjiikontroli partii przez społeczeństwo. Relacjonował wiece studentów i pracowników naukowych, jakie odbywały się na krakowskich uczelniach,atakżewiecewzakładach pracy i instytucjach (nawet w krakowskiej jednostce KBW iUrzędzieds.BezpieczeństwaPublicznego!Tamteżdomaganosię demokratyzacji życia). Relacje FOT. ARCHIWUM „Dziennik” na pierwszych stronach informował o obradach VIII Plenum KC PZPR, na którym do władzy przywrócono Władysława Gomułkę. Zamieszczał pełny tekst rezolucji krakowskiej młodzieży studenckiej i robotniczej (z HiL), w której domagano się demokratyzacji i kontroli partii przez społeczeństwo Przemówienia Gomułki wysłuchało 400 tysięcy ludzi Duże ogłoszenie informowało, że w myśl zarządzenia Prezydium Miejskiej Rady Narodowej ma się odbyć akcja odszczurzania. Rewolucja rewolucją, ale życie toczy się dalej... jemnicypaństwowejiniedopuszczaniadowystąpieńwrogichustrojowi.Wodpowiedzizarządoddziału otrzymał od Wojewódzkiego Urzędu Kontroli Prasy, Publikacji i Widowisk w Krakowie list… solidaryzujący się z tą rezolucją i popierający jej postulaty. napisał: „Sławomir Mrożek złożył Sławomirowi Mrożkowi serdecznegratulacjezokazjijegoartykułów sprzed trzech lat o JózefieStalinieizaproponowałmuich kontynuację. Sławomir Mrożek jednakodmówił,zyskującswązdecydowaną postawą uznanie Sławomira Mrożka”. Nałamachpojawiająsięmłodzi twórcy,należącydotzw.„Pokolenia 56”: Andrzej Bursa, Ernest Bryll, Jerzy Harasymowicz, Halina Poświatowska. Odwilż widać takżewprozie.Możnadrukować utwory takich pisarzy jak Bruno Schulz,WitoldGombrowicz,StanisławIgnacyWitkiewicz,Bruno Jasieński,StanisławMłodożeniec. – „Dziennik” reagował na zmiany, a czasami nawet je wyprzedzał.Jednązpierwszychprób przypomnieniatwórczościBrunonaJasieńskiegobyłdrukjegowier- szyifragmentupowieścinałamach „Dziennika”w1956r.Napoczątku1957r.zamieszczonotekstyWitoldaGombrowicza(„Fragmenty zdziennika”)iFranzaKafki(„Jedenastu synów”) – mówi badaczkahistorii„DziennikaPolskiego” UrszulaLisowska-KożuchzUniwersytetu Pedagogicznego. Rok 1956 r. upłynął też krakowianompodznakiemsprawyWładysława Mazurkiewicza, słynnegoseryjnegomordercy.– Jegoproces skupiał uwagę wszystkich. Wmieściepanowałapsychoza.Sobowtóry Mazurkiewicza widziano to tu, to tam. W pewnym momenciedoniesieniaonimijegoprocesie były tematem numer jeden – zauważa prof. Chwalba. Dodajeteż,żew1956r.gazeta coraz więcej miejsca zaczęła poświęcać problemom miasta. Jednymznimbyłobolesnezagadnienie opanowania Starego Miasta przezpółświatek–sutenerów,prostytutki, złodziei. Piwnice, lokale ipodwórkasłużyłyimjakomiejsce życiaiprowadzeniainteresów.UB i MO zajmowały się ściganiem podziemiaiprawdziwychlubwyimaginowanychprzeciwnikówpolitycznych, a kwestie marginesu mało je interesowały. – W 1956 r. walkizsuteneramiialfonsamidomagalisięmanifestującywRotundziestudenci!Topokazuje,żeproblem ten był naprawdę poważny – dodaje prof. Chwalba. Ażetzw.normalneżycietoczyło się dalej, świadczą ogłoszenia. Mieszkaniec Gdyni – niejaki Koczorowski–deklarował,żesamodzielniepoprowadzihodowlęnorek.„Mamwiedzę,praktykęimożnośćsprowadzenianorekszafirowych i perłowych oraz szynszyli z Kanady” – pisał w ogłoszeniu. Z kolei mieszkaniec ul. Bosackiej wKrakowiechciałsprzedać„garneczekmiedzianyoraznasiadówkę”.PrzyCzarnowiejskiejdosprzedaniabyłkociołekparowydotrwałejondulacji,apracowniabednarskaprzyKrakowskiej46polecała beczki do kiszenia kapusty (50350litrów).Natomiastdużeogłoszenieinformowało,żewmyślzarządzenia Prezydium Miejskiej RadyNarodowejod15do18listopada ma się odbyć obowiązkowa akcja odszczurzania. W związku z tym wzywano kierowników przedsiębiorstw, zarządców nieruchomoścido„wykupna”trutek „Derotal”. Rewolucjarewolucją,ależycie toczy się dalej. POLUB NAS NA FACEBOOKU WWW.FACEBOOK.COM/DZIENNIKPOLSKI REKLAMA DZIENNIKPOLSKI24.PL ŚRODA, 4 LUTEGO 2015 DZIENNIK POLSKI |9 7070 LAT LAT DZIENNIKA DZIENNIKA POLSKIEGO POLSKIEGO |9 004896754 10 | DZIENNIKPOLSKI24.PL ŚRODA, 4 LUTEGO 2015 DZIENNIK POLSKI 70 LAT DZIENNIKA POLSKIEGO POLUB NAS NA FACEBOOKU WWW.FACEBOOK.COM/DZIENNIKPOLSKI Kruchy dobrobyt dekady Edwarda Gierka W „Dzienniku Polskim” nigdy nie brakowało dziennikarzy, którzy nie bali się zadawać władzy trudne pytania WŁODZIMIERZ KNAP O d schyłku lat 60. Edward Gierek szykował się do przejęcia władzy. Ludzie, którzy wówczas stali wysoko w hierarchii partyjnej, ata była najważniejsza, nie mieli co do tego najmniejszych wątpliwości. Praktyczni dygnitarze zaczęli podlizywać się ówczesnemu I sekretarzowi PZPR na Śląsku. Władysław Gomułka szedł w odstawkę. Było kwestią czasu, kiedyGierekzastąpigonastanowisku I sekretarza całej partii. „Wiesław” musiał tak skończyć, bomiałwizjępaństwa,wktórym wszyscymająbyćrównieubodzy. Uważał,żewszystkopowyżejnędzy, w której się wychował, jest luksusem, a Polacy powinni być wdzięczni jemu osobiście i socjalizmowi. Nie rozumiał, że rozmija się z aspiracjami społecznymi, przede wszystkim partyjnego aparatu. Ten dusił się jego skąpstwem i obyczajową dewocją, w której problemem była głębokość dekoltu Kaliny Jędrusik. Musiała nastąpić zmiana. Przyszedł Gierek. Masakra naWybrzeżuw grudniu1970roku przyśpieszyła początek jego panowania. Przed objęciem rządów jego nazwisko w „Dzienniku Polskim” pojawiało się jedy- niesporadycznie.GdytrwałGrudzeń’70, czytelnicy dostawali jedynieagencyjneinformacje.Przekaz szedł z Warszawy. Zatwierdzanybyłprzezludzi,którzysprawowali wówczas realną władzę w partii. Dopóki „lejce” trzymał Gomułka,toinformacjebyłyskąpe,winnijasnonazwani.Gdywładzęstracił,szerokąfaląszedłprzekaz o masowym poparciu dla Gierka.Dbano,bynałamachgazet,wtym„Dziennika”,wielebyłoonowymIsekretarzuinowym stylu sprawowania władzy przez niego.Niemożnabyłojednakzamieszczać artykułów o wydarzeniachnaWybrzeżu.Tylkowprasie gdańskiej i szczecińskiej podano listę 44 poległych, a kalendarium wydarzeń Grudnia ’70 wolno było zamieścić jedynie „Głosowi Wybrzeża”. WIARA W NOWE OTWARCIE Niemożnazaprzeczyć,żeGierek istotnie różnił się od poprzednika. Wtedy nie wiedziano, że dla Kremla jest partnerem znacznie wygodniejszym niż był Gomułka. Ale też nie ulega wątpliwości, że w początkowym okresie jego rządów wielu Polaków uwierzyło w nowe otwarcie, w lepszą przyszłość, w otwarcie na świat. Kredyty zaciągane przez Gierka na Zachodzie budziły nadzieję na rozwój cywilizacyjny Polski. Niezdawanosobiesprawy,żeZachód wciskał mu technologie schodzące, a nie nowoczesne. Szybko jednak zaczęły pojawiać się rysy. Gierek, który był totalnym leniem, coraz mocniej dbał o własny wizerunek, a reszta mało go obchodziła. A gdyby nawet interesował się losem Polski, to był zupełnie nieprzygotowany, by sprawnie rządzić państwem. Premier Piotr Jaroszewicz znał się na gospodarce niewiele lepiej. Cała ekipa związana z Gierkiem to byli zresztą z reguływyłączniepartyjniaparatczycy, dla których naczelną ideą było dbanieowłasnyinteres.Nierozumieli mechanizmów ekonomicznych. A kiedy pieniędzy w kasie państwa było już bardzo mało, postanowiono zdobyć je przez podniesienie cen żywności. W czerwcu 1976 r. Jaroszewicz ogłosił, że ceny na podstawowe towary wzrosną od 30 do 100 proc. 25 czerwca 1976 r. rozpoczął się protest. Objął 97 zakładów, a szczególnie ostry przebiegmiałwRadomiu,Ursusie i Płocku. Władza ugięła się i cofnęła podwyżki. Jednak bestialskopotraktowałakilkatysięcy protestujących. W odpowiedzi pojawiła się opozycja. We wrześniu 1976 r. powstał KomitetObronyRobotników.Odpaździernika1978r.otuchyPolakom dodawał Jan Paweł II, a rządzących papież Polak doprowadzał do furii; bali się jego autorytetu icharyzmy.Faktemjestjednak,że opozycja mogła za Gierka działać–cobyłobyniemożliwewczasach stalinowskich, a nawet gomułkowskich–dlatego,żeniebył onzdolnyanidoprawdziwychrepresji, ani prawdziwych reform. W konsekwencji kryzys się pogłębiał. 1 lipca 1980 r. ekipa Gierka zdecydowałasięwprowadzićpodwyżki na mięso i wędliny, nie informującotymwcześniej.Jeszcze tegosamegodniazaczęłysięstrajki. I choć władza próbowała ratowaćsytuację,główniezapomocą podwyżek płac, było dla niej zapóźno.Lawinaruszyła,doprowadzając do Sierpnia ’80, utraty władzy przez Gierka, rewolucji „Solidarności”, zdławionej po 16 miesiącach. W latach 70. „Dziennik Polski” miał pozycję jednej z ważniejszych gazet wPolsce. Zajmował się światem, krajem, regionem (ukazywał się m.in. w Przemyślu), Krakowem. I starał się zachowywać równowagę między tymi obszarami. Tak by- ło, choć rozmiary gazety były szczupłe. OFICJAŁKI I ŻYCIE Wlistopadzie1971r.redakcjapiórem Jana Adamczewskiego narzekała:„Wiemyotymdobrze,że bardzo chudy jest nasz >Dziennik<. Trzy razy w tygodniu sześć stron, dwa – nieszczęsne cztery kolumny, raz – w niedzielę – osiem,cojaknamagazynjestobjętościąwyjątkowoskromną”.Re- dakcjastraszyła,choćdelikatnie: „Nie bardzo godzimy się na taki stanrzeczyinato,żerazwtygodniu w ogóle się nie ukazujemy”. „Królewskie”wydanieukazywałosiębowiemwniedzielę,akolejne we wtorek. Tekst miał nacelu uzyskaniezgodydecydentów,by pozwolili na rozwój gazety. PisanybyłbowiemprzedVIZjazdem PZPR i skierowany do ówczesnychwładzidelegatównapartyjnysabat.Takiebyłyczasy.Wspaniała – i wiecznie młoda GAZETA Z KLASĄ „Dziennik” nie był wówczas gazetą najpopularniejszą w Krakowie, bo takie miano przysługuje „Echu Krakowa”. – Bez wątpienia był pismem bardzo poważanym, a przy tym dobrze sprzedającym się – wspomina red. Marian Nowy, który zajmował się przede wszystkim popularyzacją nauki. W 1972 r. nakład „Dziennika” wynosił 92 tys. egzemplarzy. FOT. ARCHIWUM Nie można było zamieszczać artykułów o wydarzeniach na Wybrzeżu. Tylko w prasie gdańskiej i szczecińskiej podano listę 44 poległych, a kalendarium wydarzeń Grudnia’70 wolno było zamieścić jedynie „Głosowi Wybrzeża” Edward Gierek doszedł do władzy po krwawych zajściach w grudniu 1970 r. Choć wielokrotnie w zespole „Dziennika Polskiego” iskrzyło, to na zewnątrz redakcja cieszyła się opinią monolitu, zgranego zespołu –red.JolantaAnteckapodkreśla, żeiwówczasniebrakowałodziennikarzy „Dziennika”, którzy zadawali niewygodne pytania ówczesnympartyjnymdygnitarzom. Haracz partii musiał jednak „Dziennik” składać, jak każdy inny tytuł w okresie PRL. Pierwsza i część drugiej strony była zajęta przez ówczesną władzę. Gazeta musiała przedrukowywać partyjne oficjałki. Przemówienia Gierka często szły całe, nieraz na jedną lub niemal dwie maczkiem zapisane kolumny. Ale tylko on miał taki status na łamach, bo pozostali ludzie władzy już nie. Wystąpienia np. Jaroszewicza, Jabłońskiego czy Klasy, I sekretarza KW PZPR wKrakowie, były z reguły mocno skrócone. Ten mechanizm dotyczył też tekstów opisujących wizyty i inne oficjałki z udziałem partyjnych bonzów. Dr Zbigniew Bajka, emerytowanypracownikOśrodkaBadań Prasoznawczych, czytelnik „Dziennika” od lat 50., zwraca uwagę, że w tzw. dekadzie gierkowskiej siłą gazety była solidność warsztatowa wielu dziennikarzy. Jasności i precyzji pisania strzegł Bolesław Garlicki. – Bolo miał opinię pogromcy, dzięki czemu zwłaszcza młodzi dziennikarze dbali, by oddawać porządnie napisane teksty – twierdzi Jolanta Antecka. Dr Bajka podkreśla, że na wysokim poziomie stał dział kultury. – Krystyna Zbijewska (1920-2009) była fantastyczna – chwali z przekonaniem. – To był wysokiej klasy fachowiec, sumiennie chodziła na spektakle, znała aktorów, ale każdegorzetelnieoceniała. Ored. Zbijewskiej,twórczyniKlubuMiłośnikówTeatru,niktzresztąinaczej nie mówi. – Wówczas dzien- DZIENNIKPOLSKI24.PL ŚRODA, 4 LUTEGO 2015 DZIENNIK POLSKI nikarze dzielili się na piszących książkiiniepiszącychich –twierdziJolantaAntecka.– Krysia należała do tej pierwszej kategorii. Ukazywałysięjejksiążki,zwłaszcza o Stanisławie Wyspiańskim. O nim sporo też publikowała nałamach„Dziennika”.Jakociekawostkę można przytoczyć jej wywiad z Ewą Demarczyk, który ukazał się 22 lipca 1971 r. „Nie myślę o porzuceniu Krakowa, bo wrosłam w to miasto” – deklarowała wtedy pieśniarka. Marian Nowy wspomina, że Krystyna Zbijewska wieczorem przychodziła do drukarni i sprawdzała swój tekst, nawet gdy był już pokorekcie. Wszyscy się do tego przyzwyczaili. – Któregoś dnia zachorowała i zrozpaczona zadzwoniła do redakcji – opowiadared.Nowy– żeniemożeprzyjść do drukarni, by obejrzeć tekst przeddrukiem. Nie było rady, poszedłem do jej mieszkania ipokazałem korektę. Ulżyło jej. Dr Bajka podkreśla, że świetnie kolumnę miejską redagował JanuszJakubowski(1932-2009). I o nim usłyszeć można tylko superlatywy. Red. Antecka wspomina go jako szefa nietolerującegoobijaniasię,aleszanowanego, bo wymagał wiele, lecz sam dawał jeszcze więcej innym. W ocenie dr. Bajki, reportaż w „Dzienniku” nie stał wtedy na zbyt wysokim poziomie. Dlaczego? – Rasowi reporterzy po- 70 LAT DZIENNIKA POLSKIEGO szli do Machejka (Władysław Machejek był naczelnym „Życia Literackiego”). I faktycznie w„Dzienniku”wepocegierkowskiej nie brakuje „reportaży produkcyjnych”. MarianNowyodlat70.popularyzował naukę w „Dzienniku”, azajmowałsięniązinspiracjired. Władysława Cybulskiego (19242010), wówczas wiceszefa gazety i jednej z jej legend. Z czasem powstał„DziennikUniwersytecki”, potem„Akademicki”,awnichpisali świetni autorzy. – Gdy przyszedłemdogazety,wredakcjibyło jeszczetrochęinteligencjistarejdaty,coniepozostałoobojętnedlaobyczajów i zasad panujących w zespole –podkreśla red. Nowy. ZGRANY ZESPÓŁ Zwracateżuwagę,żechoćwielokrotnie w zespole „Dziennika” iskrzyło,tonazewnątrzredakcja cieszyłasięopiniąmonolitu,zgranegozespołu.JolantaAnteckapotwierdza tę opinię: – Adam Hollanek, Janusz Roszko i Jurek Steinhauf bili się ostro o to, kto z nich jest najlepszym dziennikarzem. W ruch szły pięści, krzesła i wszystko, co było pod ręką – wspomina. – Każdy z nich był świetny w swoim fachu. Ale wszystkozostałowmurachPałacu Prasy. Czuliśmy się jednością i tak byliśmy odbierani – dodaje. Jolanta Antecka przypomina też FOT. ARCHIWUM POLUB NAS NA FACEBOOKU WWW.FACEBOOK.COM/DZIENNIKPOLSKI Z gospodarską wizytą w Hucie Katowice postaćZdzisławaDudzika,który zmarł w styczniu, dziesięć lat temu,w83.rokużycia:– OficerArmiiKrajowej,dziennikarzoumiejętności dziwienia się, co skutkowało albo ingerencją cenzorską, albogigantycznąawanturą,trzy- krotnie krótkim wyrzuceniem zpracy.Dodziśnatomiastniemogę pojąć, jak pisał teksty czy grał w brydża, skoro był niemal ślepy. W latach 70. pracę w „Dzienniku”zaczynałJanOtałęga,świetny dziennikarz sportowy. – Jako młodyadeptdziennikarstwa,jeszcze przed otrzymaniem etatu, zostałem wpuszczony na głęboką wodę – wspomina. – Otrzymałem zlecenie napisania sprawozdania z ligowego meczu piłkarzy Wisły.Starannieopisałemwygraną krakowian i swój debiutancki tekst z ekstraklasy przekazałem redakcji. Nie był to koniec pracy, bowiem nagle wpadł z sąsiedniego piętra dyżurny redaktor „Gazety Krakowskiej” z trwogą, że ich reporter gdzieś się zawieruszył i czy mogę napisać też relację sąsiadom.Takzrobiłemimiałem dwa debiuty od razu. W latach 70. w dziale sportowym pracował jeszcze Zygmunt Merta (1904-1978), redaktor „IKC”-a. – Od niego wiele rzeczy się dowiedziałem, w tym o dawnych czasach na Wielopolu, bo i „IKC”, i „Dziennik” mieściły się w Pałacu Prasy na Wielopolu – przypomina Jan Otałęga. Zygmunt Merta nie krył przed nim np. tego, jak obsługiwał igrzyska olimpijskiewLosAngelesw1932 r.,arobiłtoznasłuchuzagranicznego radia. – Notował, co mówiono – opowiada Jan Otałęga – i zsyłał tekst do zecerni, rano czytelnicy czytali o wydarzeniach za oceanem, m.in. o złotym medalu Janusza Kusocińskiego. Właściciel „IKC”-a Marian Dąbrowski był tak zadowolony, że wyciągnął z kieszeni zwitek grubych banknotów i wręczył mu, bo REKLAMA | 11 takie miał zwyczaje. Po podobną metodę sięgnął Zygmunt Merta po 40 latach, w czasie zimowych igrzysk w Sapporo. W „Dzienniku” wepoce gierkowskiejzamieszczanebyłyrównież ogłoszenia. Na przykład: „Trabant 601 – kupię”. „Sprzedam Warszawę M-20”. „Kucharzalubkucharkęprzyjmędopracy od zaraz w jadłodajni prywatnej.Warunkibardzodobre”.Stałe miejsce zajmowała na łamach ramka z ubogim programem telewizyjnym. W repertuarze kin miał miejsce podział na kina w Krakowie i w Nowej Hucie. Niemało miejsca zajmowała problematyka zagraniczna. Raz w tygodniu pojawiała się cała strona poświęcona polityce międzynarodowej oraz ciekawostkom z „wielkiego świata”. Redagowali ją m.in. Józef Niepokój i Józef Pałka. – W dziale sportowym pierwsze skrzypce odgrywał Zbigniew Ringer, jego kierownik, a zarazem zapalony narciarz i instruktor –mówiJanOtałęga.Byłyrównież stałe kolumny. Tworzyli je m.in.: Władysław Cybulski (o filmach), Adam Teneta (o prawie), Bolesław Garlicki (o telewizji), Bruno Miecugow (o wszystkim). Często teksty zamieszczała Janina Pitułowa, Krystyna Kamińska, Jerzy Walawski, Adam Dziok,WitoldZechenter,Leszek Mazan... 004899806 Panorama Krakowska <ƌĂŬſǁ͕BĂŐŝĞǁŶŝŬŝ Ƶů͘&ƌĞĚƌLJϰĞ Fronton - siła w doświadczeniu 25 lat na rynku budowlanym ul. Kamienna 19, tel. 12 630 17 46, www.fronton.pl 12 | DZIENNIKPOLSKI24.PL ŚRODA, 4 LUTEGO 2015 DZIENNIK POLSKI 70 LAT DZIENNIKA POLSKIEGO POLUB NAS NA FACEBOOKU WWW.FACEBOOK.COM/DZIENNIKPOLSKI Pokutę odbyliśmy, rozgrzeszenie dostaliśmy Informacja pod tytułem „Arcybiskup Karol Wojtyła wybrany papieżem”, która ukazała się 17 października na pierwszej stronie „Dziennika Polskiego”, była redagowana w Warszawie. Podobno cenzura czytała ją słowo po słowie kilkadziesiąt razy! Obok zamieszczono omówienie uchwały Rady Ministrów „W trosce o poprawę zaopatrzenia rynku w mięso, mleko i ich przetwory” GRAŻYNA STARZAK W śród krajów, którew1945r. znalazły się w orbicie wpływów Związku Sowieckiego, Polska wyróżniałasiępodwielomawzględami. Przede wszystkim wysokim poziomem świadomości religijnej społeczeństwa.Duchownibyliautorytetamiwwielusprawach.Komunistyczne władze nie chciały się z tym pogodzić. Rozpoczęły bezpardonową walkę z Kościołem. Polem tej walki była m.in. prasa.Tekstyzamieszczanewlatach50.i60.nałamach„DziennikaPolskiego”nieprzynosząnam chluby. „Pokutę” – mówiąc językiem Kościoła – rozpoczęliśmy pod koniec lat 80. Dzisiaj możemy z dumą powiedzieć, że rozgrzeszenie dostaliśmy. ODFRONTU I OD KULIS Walka komunistów z Kościołem zaczęła się od aresztowania w styczniu 1951 r. pod zarzutem szpiegostwa biskupa kieleckiego CzesławaKaczmarka.Zarzucano mu „kolaborację z niemieckim okupantem,szpiegostwanarzecz USA i Watykanu” oraz „próbę obalenialudowychwładz”.Podob- nezarzuty„szpiegostwazaamerykańskiepieniądze”usłyszałagrupa kilku księży i świeckich w diecezjikrakowskiej.21stycznia1953 r. rozpoczął się ich „proces”. Trzech duchownych skazano na śmierć, a pozostałych na wieloletnie więzienie. Teksty publikowanewtymokresienałamach „Dziennika Polskiego” nie przynosząnamchluby.Wystarczywymienić kilka tytułów: „Kuria metropolitalna w Krakowie siedliskiemreakcji”,czy„Niewolnotolerować ośrodków wrogich knowańprzeciwnarodowi”.Okolicznościąłagodzącąmożebyćfakt, iż większość tekstów na temat tegohaniebnego„procesu”redagowano w Warszawie i sygnowano PAP (Polska Agencja Prasowa) lub w ogóle nie podpisywano. Niektóre z informacji brzmią niemal groteskowo. Bo czy można poważnie potraktować notatkępodtytułem„Ks.Lelitoopracował plan napadu na fabrykę w Skawinie”. Albo wierzyć w autentyczność zdjęć przedstawiającychduchownegostojącegoobok kałasznikowów? Nie do śmiechu jest zapewne wybitnym krakowskim literatom, którzy podpisali się pod wydrukowaną na pierwszej stronie „Dziennika” „rezolucją”potępiającąskazanychwtym „procesie”. U progu nowej Polski, na początkulat90.,wróciliśmydotego haniebnego„procesu”.Opierając się na informacjach uzyskanych m.in. od jednego ze skazanych, zmarłego w 1999 r. Edwarda Chachlicy,żołnierzaantykomunistycznego podziemia, opisaliśmy jakten„proces”wyglądałodkulis. „Jesteśksiędzem,więcmusiszbyć wrogiem” – to było ulubione powiedzenieoficerówśledczychzUB. Wobec aresztowanych nie mieli litości.Tylkojedenzubeków,którzy ich torturowali – o czym również pisaliśmy na łamach – został osądzony i skazany. Napoczątkulat90.jakopierwsi podaliśmy informację, że do krakowskiejkuriiwróciładokumentacja katyńska, przechowywana przy Franciszkańskiej 3 przez kard. Sapiehę, a zabrana przez ubeków w czasie rewizji podczas „procesu krakowskiego”. HistorycyzIPN-u,odlatsystematycznie współpracujący z „Dziennikiem Polskim”, do dziś nie znaleźli odpowiedzinapytanie,dlaczegowładze komunistyczne nie odważyły się zniszczyć tak kompromitujących ich dokumentów. Marek Lasota z krakowskiegoIPNpisałnałamachnaszejgazety, że „proces krakowski miał być preludium do postawienia przedsądemnajwyższychdostojnikówkrakowskiejkurii,apotem całego Kościoła w Polsce”. Po śmierciStalinateplanyzaczęłysię na szczęście rozmywać, chociaż jeszcze we wrześniu 1953 r. internowanoprymasaStefanaWyszyńskiego. MATKA BOSKA WARESZCIE Naprzełomielat50.i60.Kościół zaczął przygotowania do obchodówmileniumchrztuPolski.Władza ludowa wolała jednak świętować „tysiąclecie państwa polskiego”, uznając, że to będzie dobre pole do walki o rząd dusz zKościołem.Walkiwdosłownym tego słowa znaczeniu. Inwigilowanoksięży.Podbylepretekstem robiono rewizje na plebaniach. PodOlkuszemdoszłonawetdo… „aresztowania”obrazuMatkiBoskiej, który wędrował po parafiach. „Dziennik Polski” pisał w tym czasie na pierwszej stronie, ile będzie kosztował ślub angielskiej księżniczki Małgorzaty ijakbędąobchodzićpierwszeurodzinykrakowskieczworaczki.Jednemuznaszychznakomitych,nieżyjących już starszych kolegów, autorowi wielu książek o Krakowie, polecono napisać artykuł na temat dochodów księży. FOT. ARCHIWUM Teksty z lat 50. i 60. nie przynoszą nam chluby. „Pokutę” – mówiąc językiem Kościoła – rozpoczęliśmy pod koniec lat 80. Proces kurii krakowskiej: w drugim rzędzie, trzeci od lewej ks. Lelito Większość tekstów na temat haniebnego „procesu” redagowano w Warszawie i sygnowano PAP (Polska Agencja Prasowa) lub nie podpisywano Z tekstu pt.: „Kto ma księdza w rodzie, tego bieda nie ubodzie” można się było m.in. dowiedzieć, ile w Krakowie w tym czasie było parafii, domów zakonnych itp. Stefan Kisielewski, wspominając te czasy w „Dziennikach”, pisał: „Władza przez dziesięciolecia prowadziła przeciw Kościołowi wojnę podjazdową, wtedy – ku swojej zgubie – zdecydowała się na starcie frontalne. Potężna, propagandowa armia (…) okazała się jednak za słaba”. Bodaj jednym z nielicznych, ideologicznieobojętnych,tekstów o Kościele publikowanych na naszych łamach w latach 60. była „korespondencja z Watykanu”. Autor, niebędący współpracownikiem „Dziennika”, opisał, dość zgrabnie,przebiegspotkaniajednegozwatykańskichhierarchów z dziennikarzami. Hierarcha ów, sypiąc anegdotami, promował swoją książkę o Piusie XII. Wtymmiejscutrzebawspomnieć, że korespondencje z Waty- kanu ukazują się na naszych łamachdodzisiaj.Mieliśmyimamy relacje„zpierwszejręki”zewszystkichważniejszychwydarzeń,któredziejąsięwStolicyApostolskiej. Naszymi współpracownikami są ludzie zajmujący ważne funkcje w watykańskich urzędach i tamtejszych mediach. PIERWSZY WHISTORII Doklęskikomunistycznejwładzy na propagandowym i nie tylko fronciewdużejmierzeprzyczynił sięKościółkrakowskiidziałalność duszpasterska biskupa Karola Wojtyły.Przyszłypapieżobjąłgodnośćmetropolity13stycznia1964 r.,zastępujączmarłegokilkanaście miesięcywcześniejabpaEugeniuszaBaziaka.Uroczystyingresnowegometropolityodbyłsię8marca tego samego roku w katedrze na Wawelu. W „Dzienniku Polskim” następnego dnia ukazała się krótka notatka na ten temat. Gdybytowydarzeniemiałomiejsce dzisiaj, pewnie wydalibyśmy specjalny, kilkustronicowy dodatek, tak jak w 2005 r., gdy metropolitą krakowskim został kard. Stanisław Dziwisz. Pewnie staralibyśmy się usatysfakcjonować Czytelnikanieznanymiszerzejfaktami.Piszącnp.jaknietypowabyła forma podania do wiadomości decyzjipapieżaomianowaniuKarolaWojtyłymetropolitą.Napisaliśmy o tym mało znanym fakcie wiele lat później. Warto go przypomnieć,bobyłtopierwszyichy- bajedyny,jakdotąd,whistoriipapiestwa przypadek, żeby papież – Paweł VI – osobiście zadzwonił do kurii, w tym przypadku krakowskiej, z wiadomością o podniesieniudotychczasowegobiskupapomocniczegodogodnościarcybiskupiej. W latach 1964-78 gazety nie poświęcałyzbytwielemiejscasprawom Kościoła. Mimo to „DziennikPolski”byłczytanyprzezwierzących. A nawet przez kościelnychhierarchów.Kard.Stanisław Dziwisz,któryjestnaszymczytelnikiem od 1957r., wyznał kiedyś, że będąc kapelanem Karola Wojtyłycodziennierano,przedśniadaniem,zdawałmurelację,codanego dnia napisano w „Dzienniku Polskim”. – Arcybiskup Karol Wojtyła, późniejszy Ojciec Święty, żył z ludźmi i dla ludzi. Dlatego bardzo interesował się tym wszystkim, co ich dotyczyło. A o tym pisano w „Dzienniku” – mówi kard. Dziwisz. HABEMUS PAPAM „Krakówzwariował,śmiejemysię i płaczemy” – taki wpis widnieje wksiędzegratulacyjnejwystawionej wkrakowskiej kurii po wyborzeKarolaWojtyłynapapieża.16 października1978r.wpodobnym nastroju było wielu Polaków. Większośćkrakowiandowiedziała się o tym pocztą „pantoflową”. BpTadeuszPieronekzRadiaWatykańskiego.Wspomina,żezaraz potemobdzwoniłwszystkichznajomych. Polskie media z rezerwą informowały o tym wielkim wydarzeniu.Informacjapodtytułem „Arcybiskup Karol Wojtyła wybrany papieżem”, która ukazała się 17 października na pierwszej stronie„DziennikaPolskiego”,byłaredagowanawWarszawie.Podobno cenzura czytała ją słowo posłowiekilkadziesiątrazy!Obok zamieszczonoomówienieuchwałyRadyMinistrów„Wtrosceopoprawęzaopatrzeniarynkuwmięso, mleko i jego przetwory”. Gdy komunistyczna władza niecoochłonęła,opracowanospecjalną strategię informowania o tym, co dzieje się w Watykanie. 23 października 1978r. w „DziennikuPolskim”wydrukowanoobszernąrelacjęzinauguracjipontyfikatu papieża Polaka. W pierwszymakapiciepoinformowano,że w uroczystości wziął udział przewodniczący Rady Państwa HenrykJabłoński.Jestteżoficjalnyko- munikatEpiskopatuPolskiitreść depeszygratulacyjnejdoJanaPawła II wystosowanej przez…LeonidaBreżniewa,ówczesnegopartyjnego przywódcy ZSRR. „Rozpoczął się dyplomatycznykontredans,otwierającynowy rozdział w historii Europy Wschodniej” – pisał Tad Szulc, pierwszy biograf Jana Pawła II. W swojej książce o papieżu Polaku zacytował też słowa Edwarda Gierka,który–gdydowiedziałsię, żeKarolWojtyłazostałpapieżem –powiedziałdożony:„Towielkie wydarzeniedlanarodupolskiego i duże komplikacje dla nas”. Pierwsząpapieskąpielgrzymkę do Ojczyzny w 1979 r., która w opinii bp. Tadeusza Pieronka, ówczesnego sekretarza generalnegoepiskopatu,była„rozbudzeniem całkowicie zdezorientowanego polskiego społeczeństwa”, opisywano w mediach, również nałamach„Dziennika”,takjakrelacjonowało się wówczas wizyty przywódców zaprzyjaźnionych państw. Chłodno i z rezerwą. Fotoreporterówobowiązywałaspecjalna instrukcja. Chodziło o to, żeby na zdjęciach nie było widać, jak wielkie tłumy i z jakim entuzjazmem witały Jana Pawła II. Dwadzieścia lat później wydaliśmyspecjalnydodatekzewspomnieniami czytelników z tej pielgrzymki. Czytając te wspomnienia można zrozumieć, jak trudne zadanie mieli w tamtych czasach REKLAMA DZIENNIKPOLSKI24.PL ŚRODA, 4 LUTEGO 2015 DZIENNIK POLSKI 70 LAT DZIENNIKA POLSKIEGO reporterzyifotoreporterzy„Dziennika Polskiego”. Każdynumerzdodatkiem„papieskim” – czy to z fragmentami nauczania Jana Pawła II, czy „poradnikiem pielgrzyma” – był kupowany„napniu”.Wkilkagodzin rozszedłsię„Dziennik”,doktóregodołączyliśmypłytęzpieśniami religijnymi,m.in.Barką,którąwraz z młodzieżą śpiewał w 1966 r. Karol Wojtyła. I to jak śpiewał! ŚcieżkamiJanaPawłaII„chodzimy”dodziś.Dosłownieiwprze- TO CO NAJWAŻNIEJSZE Pielgrzymki Jana Pawła II doOjczyzny, obok zrywu wolnościowego i transformacji ustrojowej, byłyniewątpliwienajważniejszymi wydarzeniami społecznymi ostatnichlat.Począwszyod1991r. zawsze i wszędzie towarzyszyliśmywędrującemupoPolsceiMałopolsce papieżowi. Dzięki kontaktom z wybitnymi ludźmi kultury, nauki, literatury mieliśmy na naszych łamach także relacje z apostolskich podróży Jana PawłaIIpoświecie.Pisalidlanaslub wspominalijem.in.AdamBujak, Arturo Mari, Marek Skwarnicki i inni. Udało się nam nakłonić dorozmowyoswoichspotkaniach zpapieżemjednegoznajbliższych przyjaciół Karola Wojtyły – nieżyjącego już ks. prof. Tadeusza Stycznia z KUL, który tylko raz udzielił wywiadu. Dla „Dziennika Polskiego” właśnie. Tekst ten pod tytułem „Przeniknięty Bogiem”przedrukowałyinnegazety. Również zagraniczne. KażdyprzyjazdpapieżaPolaka do Ojczyzny, począwszy od 1991 r.,staraliśmysięuczcićspecjalnymidodatkami.Nasiwierniczytelnicy gromadzili je w domowych archiwach.Dużympowodzeniem cieszył się np. dodatek z 1997r. Nadrugiejstronieokładkizamieś- | 13 nanaszychłamach„DziennikDiecezjalny”.Odtrzechlatpodpatronatemkard.StanisławaDziwisza itarnowskiegobiskupaAndrzeja Jeża organizujemy bardzo popularnywśródczytelnikówplebiscyt na Proboszcza, Wikariusza i Najlepszą Parafię Małopolski. Podsumowując,możnachyba powiedzieć,żepokutęzawspomniane na wstępie teksty, pisane pod dyktando komunistycznych Zamieszczonymi na łamach tekstami „Dziennik” dowodził i dowodzi swojego patriotyzmu. Jeśli chodzi o sprawy Kościoła, starał się i jest obiektywny Kardynał Stanisław Dziwisz FOT. AP-PHOTO/MW/STF POLUB NAS NA FACEBOOKU WWW.FACEBOOK.COM/DZIENNIKPOLSKI Każdy przyjazd papieża staraliśmy się uczcić specjalnym dodatkiem ciliśmy tam piękne zdjęcia papieżaautorstwaAdamaBujaka,pozostawiając jedno wolne miejsce, wktórymmożnabyłosobiewkleićwłasnąfotografięzpielgrzymki. Ogromną popularnością cieszył się też dodatek z 1999 r. pod tytu- łem „Moje spotkania z Ojcem Świętym”. Zamieściliśmy tam wspomnienia naszych czytelników, będące plonem ogłoszonego przez redakcję „Dziennika” konkursu.Otrzymaliśmykilkaset prac! Od dorosłych i dzieci. nośni.Przyróżnychokazjach.Opisując rozmaite inicjatywy podejmowanedlauczczeniapapieżaPolaka, rozwój kultu Bożego Miłosierdziaiwielotysięcznepielgrzymki do tak bliskiego sercu papieża sanktuariumwŁagiewnikach.Relacjonującpostęppracyprzybudowie sanktuarium św. Jana Pawła II i Centrum „Nie lękajcie się”. Wydarzenia z życia Kościoła, tematy, również trudne i kontrowersyjne,związanezwiarą,przez ostatnich 25 lat zajmowały i zajmują sporo miejsca na łamach „DziennikaPolskiego”.Przezpewien czas ukazywał się nawet propagandystów,odbyliśmy.Rozgrzeszenie dostaliśmy. Jako dowódzacytujmysłowakard.Stanisława Dziwisza, który od 1957 r. dodzisiajjestnaszymczytelnikiem, podkreślając,że„Dziennik”zawszebyłijestnadalobecnywDomu Biskupów Krakowskich”. – Dlaczego? Bo nigdy nas, Polaków, nie zdradził. Mimo trudnej w przeszłości sytuacji, rozmaitych politycznychnacisków,zachowałswoją tożsamość. Zamieszczonymi na łamach tekstami dowodził i dowodzi swojego patriotyzmu. Jeśli chodzi o sprawy Kościoła, starał się i jest obiektywny. 004912909 14 | 70 LAT DZIENNIKA POLSKIEGO DZIENNIKPOLSKI24.PL ŚRODA, 4 LUTEGO 2015 DZIENNIK POLSKI POLUB NAS NA FACEBOOKU WWW.FACEBOOK.COM/DZIENNIKPOLSKI REKLAMA 004914106 Budopol BUDUJEMY Z PASJĄ od 15 marca 1945 r. Już 70 lat Sprzedaż lokali handlowych w budynkach A2 i A3 ul. Ostatnia, Śródmieście rozpoczynamy sprzedaż „Dom Pod Kopcem” - ul. Wielicka 42 Mieszkania gotowe od 49 do 71 m2 l Budynki odebrane i dopuszczone do użytkowania l Atrakcyjne ceny już od 5900 zł/m2 l Do sprzedaży także : Lokale handlowe i lokale biurowe l Atrakcyjne powierzchnie l Biuro Sprzedaży 31-153 Kraków, al. Słowackiego 39, tel. 12/633 33 89, 634 14 44 w. 292, fax 12/633 33 05 [email protected], www.budopol.pl POLUB NAS NA FACEBOOKU WWW.FACEBOOK.COM/DZIENNIKPOLSKI DZIENNIKPOLSKI24.PL ŚRODA, 4 LUTEGO 2015 DZIENNIK POLSKI 70 LAT DZIENNIKA POLSKIEGO | 15 Sierpień, który zmienił Polskę i... „Dziennik Polski” Czołówka gazety z 1 września ‘80 mówi o podpisaniu porozumień ze strajkującymi w Szczecinie i Gdańsku, nie brakuje relacji. W podtytule zaznaczono przy tym: „Tylko wydajna i rzetelna praca umożliwi realizację zgłoszonych wniosków i postulatów” MAŁGORZATA MROWIEC T o był szok, wstrząs. Przełom. Również w prasie. Sierpień 1980rokudałdziennikarzom wielki zastrzykodwagiizapału.Piszącywzakneblowanej przez systemicenzuręprasieprzekonalisię wtedy,żejednakcośmożesięzmienić.Zobaczyli,jakentuzjastycznie jest przyjmowane przez czytelnikówpisanieprawdy.Inicjużniebyło jak wcześniej. – Żyliśmy w pewnej zastanej rzeczywistości,wtakiejsięurodziliśmy, skończyliśmy studia. Pewnie,wielerzeczynamsięniepodobało,aledopieroposierpniuzobaczyliśmy,żeżyliśmywwięzieniu.Ja przeżyłamwtedywstrząs –wyznaje Elżbieta Borek, która zaczęła pracęwkrakowskiejprasiew1977 roku, tuż po ukończeniu polonistyki.– Człowiekożywiłsięposierpniu‘80,chciałosięzmieniaćświat. Wreszcie się coś ruszyło – wspomina wieloletnia reporterka „Dziennika Polskiego”. Ale zanim się ruszyło... Gdy w połowie sierpnia 1980 r. wybuchałstrajk,któryzmieniłhistorię Polski,wgazecieniezmienniekrólowałypoprawnepolityczniemateriały agencyjne, z takimi też komentarzami.Wwydaniu„DziennikaPolskiego”z15-17VIII–tekst pt. „Zakłócenia w rytmie pracy”. Depeszy PAP-owskiej o tym, że „w niektórych zakładach iprzedsiębiorstwachmająmiejsceprzerwy w pracy, w czasie których wysuwanesąpostulatypłacowe,atakże dotyczące norm i organizacji pracy oraz zaopatrzenia” – towarzysząsłowatroski(autorniepodpisany).Puenta:dyskusjesąpożyteczne wtedy, gdy nie zakłócają pracy,takpotrzebnejkrajowiispołeczeństwu.Przezkolejnednitrwająnałamachwyliczanki,jaktostrajki na Wybrzeżu i w innych częściachPolskiutrudniajążyciemieszkańców i powodują ogromne stratygospodarcze,zubożająkraj. 22 sierpnia informacja, że w Krakowieprzerwanopracęnadwóch wydziałach Huty im. Lenina. Czołówka gazety z 1 września ’80 mówi o podpisaniu porozumień ze strajkującymi w SzczecinieiGdańsku,niebrakujerelacji. Wpodtytulezaznaczonoprzytym: „Tylko wydajna i rzetelna praca umożliwi realizację zgłoszonych wniosków i postulatów”. Takabyławtedyprasa.Elżbieta Borek wróciła do Krakowa po prywatnym pobycie w Gdańsku i napisała reportaż. Było o czym: o chodzeniu do stoczni, podawaniukiełbasystrajkującym, zrzucaniusięnapapierosy,rozmowiezWałęsą.Reportażjednaksię nie ukazał – był przecież o niepożądanympolityczniewydarzeniu. – Wtamtychczasachniemożnabyłopowiedziećprawdy.Drukowaliśmy to, co dało się drukować. Inaczej–ciąłkierownik,naczelny, cenzor, komitet wojewódzki partii.Każdymiałwłączonąautocenzurę. Ale też staraliśmy się przechytrzyćcenzora.Jeślinamsięudało, pojawiało się przemycone słowo, zakamuflowany podtekst –zwracauwagęZbigniewPełka, który do „Dziennika Polskiego” przyszedł w 1973 r., zaczynał wdzialemiejskim.Dodaje,żeto,co ukryte,czytelnicyodnajdowali,tak jak aluzje w kabaretach. Również od 1973 r. pracuje w „DP” Barbara Rotter-Stankiewicz. Potwierdza, że pisząc wtamtym okresie, nie można było ujawniać swoich poglądów i odczuć. Krytyka? W „Kronice Krakowskiej”, przygotowywanej przez dział miejski, krytykowało się zawsze. – Tylko krytykowało się dziury i brud w mieście,aleniedecydentówpartyjnych – zaznacza. Zatrzymany tekst? Kiedyś spróbowała opisać krytycznie zakłady drzewne w Nowym Sączu, gdzie panowały upiorne warunki pracy. – Oczywiście tekst się nie ukazał, bo – jak mi wyjaśniono – tak wyglądających zakładów pracy nie ma – opowiada Barbara Rotter. Zawsze, gdy szła na partyjną „obsługę”, marzyła o tym, żeby napisać prawdę. Że była to nudna,napuszonaimpreza,awszyscy śmiali się i gadali po kątach. Albo nienapisaćwcale.Niemusiećwymieniać tych wszystkich partyjnychbonzów.Wlatach70.można było o tym tylko pomarzyć. W gazecie, gdzie na eksponowanych miejscach drukowano przyrządzone z udziałem cenzorów materiały PAP, roiło się też odprodukcyjniakówitekstówpodlanychdydaktyzmem.Dziennikarze podejmowali tematy zastępcze, niewywołujące dyskusji. Pisało się o historii, bezpiecznymi bohaterami byli ludzie kultury. W „Dzienniku Polskim” nie brakowało jednak samego mięsa rzeczywistości.Dawałygoreportaże. Już w latach 70. zaczął się ukazywać, a drukowany był też w latach 80., comiesięczny dodatek „Pejzaż Polski”, wypełniony klasycznymi reportażami. – Wreportażumożnabyłopowiedziećdużowięcej,opisującjednostkowyprzypadek,wjednejwsi, przedsiębiorstwie, gdy krzywdzonyjestjedenczłowiek. Niemógłto być obraz i krytyka systemu, ale uchodziło,żenapisałosięojakimś wypadku,fenomenie.Tymczasem czytelnik odkrywał różnice mię- FOT. WIKIPEDIA/ARTUR ANDRZEJ Podpisanie porozumień stało się szansą także dla dziennikarzy. Nasi wykorzystali ją w pełni Podpisanie porozumień stało się szansą także dla dziennikarzy Są już nowe czasy. Po trzydziestu paru latach już nie trzeba patrzeć, czy cenzor tnie. Dziennikarze wykłócają się z cenzurą dzy rzeczywistością opisywaną wartykułachinformacyjnychatą w reportażu – mówi znawca mediów prof. Walery Pisarek. Te lata to czasy takich piór w „DP” jak np. Janusz Roszko – doskonały reporter, entuzjasta archeologii, Jan Adamczewski –znawcahistoriiKrakowaiautor książekonim,piękniepiszącam.in. o folklorze Jolanta Antecka, zajmującysięwspółczesnymiproblemami społecznymi Janusz Steinhauf, znawczyni kultury KrystynaZbijewska,LeszekKonarski– jeden z pierwszych dziennikarzy śledczych, czy Czesław Niemczyński, który patrzył na rzeczywistość przez pryzmat historii. Sierpień ’80 zmienia Polskę, zmienia też „Dziennik”. Chociażby 12 października dziennikowy autor zaczyna tekst o wizycie przedstawicieliwładzcentralnych od słów: „Minęły czasy, gdy przyjeżdżającedoHutyim.Leninadelegacje rządowe prowadzone byłypogruntowniewyczyszczonych halach i mijały robotników, którzy dzień wcześniejotrzymali noweubraniarobocze”.Sąjużnowe czasy. Po trzydziestu paru latach już nie trzeba patrzeć, czy cenzor tnie. Dziennikarze wykłócają się z cenzurą. – Jak Polska Polską nigdy nie byłotakiejswobodydziennikarza jakodpaździernikailistopada‘80 rokudo13grudnia1981.Dziennikarzeredakcjidecydowalinawet, kto będzie ich naczelnym – mówi prof. Pisarek. Piszesięorzeczach,októrych dotądsięmilczało.Odwadze,którąprzyniósłsierpień’80(inieodebrał nawet stan wojenny), towarzyszy chęć zajęcia się każdym szczegółem rzeczywistości, życie każdegoczłowiekaokazujesiętematemnareportaż.Aludziechętnieczytają,ustawiająsięwkolejce pogazetyzmagazynami,traktują je jak miniksiążki. Reporterki „DP” szczególnie chętniepisałyosprawachspołecznych i na tematy medyczne. Elżbieta Borek, która w „DP” znalazłasięw1983r.,chciałapisaćjak Hanna Krall. Odwiedza pacjentki szpitala psychiatrycznego w Kobierzynie albo demaskuje adwokata,któryparasięczarnym procederem: sprzedaje dzieci za granicę, do adopcji. Barbara Rotter, będąc młodą mamą, robi nocne eskapady na reportaż wSolvayualbonaoddzialepołożniczym,gdziewrazzlekarzamiwi- ta nowe życie od ósmej wieczór do czwartej nad ranem. Zbigniew Pełka w ’81 r. pisze np. o patologiach władzy w Sandomierzu, o przekrętach tamtejszejRadyNarodowej.Przekrętami zajmie się też Grażyna Starzak, niezwyklepłodnaautorka,wcześniej prasoznawczyni, w „DP”, od1983 roku. – Jeździłam swoim starymmaluchempocałymregionieipocałejPolsce.Pisałamoprzestępcach,ludzkichdramatach,kobieciezPodkarpacia,którauśmierciłaswojedzieci–noworodki...Poznałam szubrawców i ludzi wspaniałych. W ’89 roku, jeszcze przed Okrągłym Stołem robiłam wywiadyzopozycjonistami –wymienia jednym tchem. Wspomina,żeredaktornaczelnyzpoczątku lat 80., Ryszard Niemiec, bardzodużąuwagęzwracałnareportaż. – Sam był wielokrotnie nagradzany za reportaż. Miał na swoim koncie kilka książek. Mieliśmy się od kogo uczyć trudnej sztuki reportażu. Dlatego nie mieliśmy mu za złe, że był bardzo wymagającym naczelnym – mówi Grażyna Starzak. Końcówkę lat 80. jako dobre czasydlareportażuw„DP”wspomina Przemysław Osuchowski, który trafił do redakcji w 1989 r. – Odblokowałysięwtedystare,ale niedostępne wcześniej tematy. Porazpierwszymożnabyłopisać np.otym,cosięstałowCzarnobylu. A „Dziennik Polski” wręcz zachęcał,żebywsiąśćwpociągipojechać do Czarnobyla, na Syberię, do rozpadającej się Jugosławii –mówiOsuchowski,któryzadrukowane w „DP” cykle reportaży zUkrainy,Białorusi,Rosji,Serbii, Chorwacji,Mołdawiizdobyłpierwszego tzw. polskiego Pulitzera –nagrodęStowarzyszeniaDziennikarzy Polskich. Gdy„DP”powstawał,miałambicje,bystaćsięgazetąogólnopolską. Na początku lat 90. one powróciły. Redakcja otworzyła oddziałwWarszawie,miałastałego korespondenta w Sejmie. Mógł sięwtedyotwieraćrównieżnowy rozdział„Dziennika”. – Ostatecznie do tego nie doszło, ale naczelnym mógł wtedy zostać Ryszard Kapuściński,któryplanowałprzenieśćsiędoKrakowa.Byłyprowadzonerozmowy,byłzainteresowany. W końcu jednak poinformował, że zmienia życiowe plany – zdradzaZbigniewPełka,wtamtymokresieprezeswydawnictwa, które wydawało „DP”. 16 | DZIENNIKPOLSKI24.PL ŚRODA, 4 LUTEGO 2015 DZIENNIK POLSKI 70 LAT DZIENNIKA POLSKIEGO POLUB NAS NA FACEBOOKU WWW.FACEBOOK.COM/DZIENNIKPOLSKI Stan wojenny. Czas weryfikacji My, redaktorze, pisać jeszcze nie umiemy, ale czytać potrafimy… – usłyszał od komisji Ryszard Niemiec 14 grudnia ukazał się pierwszy numer połączonych dzienników: „Gazety Krakowskiej”, „Dziennika Polskiego” i „Echa Krakowa”. Pismo zwane było „Gadziechem” i „Gadzim Echem” (od pierwszych sylab tytułów). Kojarzono je z wydawanymi podczas okupacji „gadzinówkami”, kolaborującymi z Niemcami. Miało nakład 300 tys. egzemplarzy REKLAMA PIOTR SUBIK 13 grudnia1981r. WojskowaRada Ocalenia Narodowego, naczelektórej stanął gen. WojciechJaruzelski,ogłosiła wprowadzeniestanuwojennego. Rozpoczęłosię586dniniezwykle mrocznegookresuwhistoriiPolski. Ograniczono swobody obywateli,internowanook.10tys.działaczy NSZZ „Solidarność”. Nowa rzeczywistość odcisnęłapiętnorównieżnarynkuprasy. Zawieszono ukazywanie się wszystkich gazet, prócz reżimo- 004912873 wych „Trybuny Ludu” i „Żołnierza Wolności”. Redaktorem naczelnym „Dziennika Polskiego” był wówczas od roku Ryszard Niemiec. Pierwszy w historii „Dziennika” naczelny nie z partyjnego nadania, lecz wybrany przez zespół. – Przed13grudnia1981r.próbowaliśmy z Maćkiem Szumowskim, naczelnym „Krakowskiej”, iAndrzejemUrbańczykiemzOTV Kraków budować scenariusze, co zrobimy, gdyby doszło do zamachu stanu, bo pojęcia „stan wojenny”niktniewygrzebywałzotchłaniprzepisówPRL –opowiadaRyszard Niemiec, późniejszy redaktor naczelny „Tempa” oraz „GazetyKrakowskiej”.– Kiedygruchnęłatawiadomość,stałosięjasne, żetrzebazareagować.Maciekna- mawiałmnie,żebymrazemznim złożył rezygnację, ale nie mogłem tegozrobićzespołowi„Dziennika”. Poranek13grudnia1981r.tak zapamiętała Jolanta Antecka, dziennikarka„DziennikaPolskiego”od1967r.:– Niedzielaleniwa, budzi mnie syn Maciek imówi, że niema„Teleranka”,tylkoprzemawia jakiś smutny pan. Za chwilę przychodzi mama i twierdzi, że wybuchła wojna… Posłuchałam pana generała i już wiedziałam, że to wojna polsko-jaruzelska. TramwajeniedojeżdżałyzNowej Huty do centrum Krakowa, dlategoAnteckaposzłapodbramę Hutyim.Lenina.Odpółnocytrwał tamstrajk.Chciałasięprzyłączyć, lecz zaprzyjaźnieni hutnicy odesłali ją do dziecka. Pod redakcję dotarła dopiero w poniedziałek. Ale nie udało się jej wejść do „Pałacu Prasy” przy ul. Wielopole. – Przy drzwiach stał pan w mundurze, z erkaemem przewieszonymprzezramięiżądałprzepustki.„Skądmammiećprzepustkę!?”, odparowałam.Niebyłamjedyna. Wszyscy poszliśmy „Pod Gruszkę”,byłtochybajedynydzień,kiedyzabrakłotamnawetwodydopicia. Ale wcześniej skończyło się jedzenie, wódka, kawa i herbata – wspomina Jolanta Antecka. – Napoczątkustanuwojennego życie towarzyskie buzowało „PodGruszką”,późniejprzeniosło się do „Krzysztoforów”, a z czasem zupełnie rozpełzło – dodaje Andrzej Kozioł, w latach 80. wZSL-owskich„Wieściach”,potemdługoletnisekretarzredakcji w „Dzienniku Polskim”. REKLAMA 004912915 P rzedsiębiorstwo Usług Komunalnych Sp. z o.o. w Krakowie powstało 1.05.1992 r. wskutek prywatyzacji Miejskiego Przedsiębiorstwa Usług Komunalnych w Krakowie. Obecnie w spółce pracuje ponad 40 przeszkolonych pracowników, których cechuje wysoka kultura osobista, uczciwość oraz rzetelność. Od początku naszej działalności kierownictwo firmy kładzie szczególny nacisk na jakość świadczonych usług oraz pozyskanie Państwa zaufania. dajemy sobie sprawę, że śmierć, zwłaszcza bliskiej osoby, to wielka tragedia i nawet jeśli jesteśmy przygotowani na rozstanie, stając Z w obliczu śmierci, nie zawsze potrafimy sobie poradzić w tej trudnej sytuacji. Przychodzi to łatwiej, jeśli wszystkie formalności związane z pogrzebem możemy powierzyć komuś, mając pewność, że załatwi je za nas w profesjonalny sposób. Dlatego też wieloletnie doświadczenie pracowników naszej firmy pozwala profesjonalnie służyć Państwu pomocą w najtrudniejszych chwilach. ędziemy tam, gdzie będą nas Państwo potrzebować, gdyż świadczymy nasze usługi B w dowolnym miejscu i według życzeń rodziny, na terenie całego kraju. esteśmy członkiem Polskiego Stowarzyszenia Kremacyjnego (ang. Polish Funeral Association), Administratorów Cmentarzy i Przedsiębiorców Pogrzebowych. Posiadamy certyfikat Polskiej Izby Przedsiębiorców Branży Pogrzebowej, która zrzesza krajowe firmy pogrzebowe działające etycznie i profesjonalnie. J Przedsiębiorstwa Usług Komunalnych Sp. z o.o. zul. Rakowicka 35a, tel. 12/411-47-76, sob. 8.00-14.00 zul. Reduty 1, tel. 12/411-35-26 zcm. Grębałów, tel. 12/645-31-61 zcm. Podgórze, tel. 12/656-55-11 zul. Pielęgniarek 6, tel. 12/632-31-77 Wszystkie punkty czynne od pon. do pt. od 7.30 do 15.30 DYŻUR CAŁODOBOWY, również w niedziele i święta, tel. 12/411-45-02, 12/411-45-04 14grudniaukazałsiępierwszy numer połączonych dzienników: „GazetyKrakowskiej”,„DziennikaPolskiego”i„EchaKrakowa”. Pismozwanebyło„Gadziechem” i „Gadzim Echem”. Kojarzono je z wydawanymi podczas okupacji „gadzinówkami”. Miało nakład 300 tys. egzemplarzy. Redakcję „Gadziecha” skompletowanojuż13grudniaprzedpołudniemwsiedzibieKomitetuKrakowskiegoPZPR.Najejczelestanął Zbigniew Guzowski, zapalony filatelista, redaktor naczelny RozgłośniPolskiegoRadiawKrakowie.Zastępcamiredaktoranaczelnego „Gadziecha” zostali RyszardNiemieciTeresaStanisławska, szefowa „Echa Krakowa”. Pierwszynumerpismapodwinietązłożonąztrzechtytułówzdominowały depesze dotyczące stanu wojennego–napierwszejstronie drukowano „Tekst radiowego przemówieniagen.armiiWojciechaJaruzelskiego”,„Obwieszczenieowprowadzeniustanuwojennego ze względu na bezpieczeństwo państwa” oraz „ProklamacjęWojskowejRadyNarodowej”. Wkrótkimkomentarzu„DoCzytelników!!!” redakcja napisała: „Prasakrakowskacodziennaprzybierze postać, w jakiej trafia ona dziś do Was – aż do odwołania”. Nie zamieszczono informacji, na którą nalegał Szumowski – że „gazeta stanu wojennego” powstaje bez jego zaangażowania. REKLAMA DZIENNIKPOLSKI24.PL ŚRODA, 4 LUTEGO 2015 DZIENNIK POLSKI A pismo nie miało stopki redakcyjnej,rzadkoteżautorzypodpisywali się pod artykułami. Dziennikarze, którzy nie dostąpili„zaszczytu”wejściawskład redakcji „Gadziecha”, otrzymywali pisma od wydawcy – RSW „Prasa-Książka-Ruch”: „(…) Z dniem 14 grudnia 1981 zostaje obywatelurlopowanydoodwołania.Oterminiepowrotudopracy zostanie obywatel poinformowany w stosownym czasie”. Podobna w wymowie informacja wisiała w klubie „Pod Gruszką”. Niemiecwspomina,żejegozaangażowaniew„Gadziecho”było znikome.Zaważyłonatymrozpędzenie przez ZOMO 17 grudnia kilkutysięcznej manifestacji pomszyśw.wkościeleMariackim. Na Rynku był ze Zdzisławem Dudzikiem i Tomaszem Domalewskim (obaj z „Dziennika Polskiego”), przy klubie „Feniks” na rogu ul. św. Jana dostał się podsilnystrumieńwodyzmilicyjnejpolewaczki.Wziąłgonaplecy izdołałucieczomowcom.Gdydotarł do redakcji, Guzowski pokazał mu depeszę o pacyfikacji kopalni„Wujek”… –Odwróciłemsię na pięcie i wyszedłem. Wziąłem dwa tygodnie zwolnienia z powodu przeziębienia. Pierwszy okres stanuwojennegodziękitemumnie ominął – opowiada Niemiec. Następnegodnia„Gadziecho” wtekścieośmiercigórnikówwKatowicach i zajściach na ulicach 70 LAT DZIENNIKA POLSKIEGO FOT. ARCHIWUM POLUB NAS NA FACEBOOKU WWW.FACEBOOK.COM/DZIENNIKPOLSKI Polewaczki na krakowskim Rynku Głównym Gdańska pisało: „Wymogi stanu wojennego,wynikającyzeńporządekprawnywinienbyćwimięspokoju i bezpieczeństwa państwa i obywateli ściśle przestrzegany”. Ale były też teksty zdejmowane przezcenzurę–choćbyowzrastającej pogrudniu 1981 r. sprzedaży trumienwTarnowskiem,ewidentna aluzja do stanu wojennego. Pierwszy numer wznowionego „DziennikaPolskiego” ukazał się5lutego1982r.Wodróżnieniu od „Gazety Krakowskiej”, gdzie Macieja Szumowskiego zastąpił propagandysta z Komitetu Krakowskiego PZPR Zdzisław Leś, redaktorem naczelnym pozostał RyszardNiemiec.Alenaskładówczesnejredakcji„Dziennika”wpłynęłaprowadzonaodkońcastycznia 1982 r. weryfikacja. Osobno sprawdzano przydatność dla reżimunaczelnych,osobnodziennikarzy. Komisję stanowili ludziem.in.z PZPR,WRON,RSW iUrzęduKontroliPrasy,Publikacji i Widowisk, czyli cenzury. – „Dwunastugniewnychludzi” to przy tym było małe piwo! Na wstępie usłyszałem: „My, redaktorze, pisać jeszcze nie umiemy, ale czytać potrafimy…” – Ryszard Niemiec zapamiętał, że członkowiekomisjidoskonalewiedzieli, kiedy i kto opublikował w „Dzienniku Polskim” artykuły będąceniepomyślipartii.Uratowała go znajomość m.in. z zasiadającym w komisji sekretarzem ds.ekonomicznychKomitetuFabrycznego PZPR w HiL, a zarazem działaczem koszykarskim –StanisławemKorzeniem.Wstawił się za nim także nieznany mu z nazwiska przedstawiciel MON. Niemiec:– Wykorzystałemtopóźniej nie dla mołojeckiej sławy. Wszystko,cozarzucanomoimludziom, brałem na siebie… – Odczytywali na żywca pytania przysłane dalekopisem: „Jaki jest pani stosunek do KOR-u, KPN-u i »Solidarności«?”. Odpowiedziałam: „Jeśli panowie pozwolą,odpowiemosobno,bototrzy różne rzeczy: ruch społeczny, partia polityczna i związek zawodowy”.Decyzjezapadłydużowcześniej, więc mogliśmy się powygłupiać –opowiadaJolantaAntecka, któranieprzeszławeryfikacji,co oznaczało „wilczy bilet” na pracę w tytułach, które wydawała RSW. Dopiero po czasie znalazła zatrudnienie w „Wieściach”. | 17 Do„DziennikaPolskiego”wróciła po upadku PRL-u. W całej Polsce pracę straciło około 2 tys. dziennikarzy, w tym 800 w radiu i telewizji. Z „Dziennika” odejść musieli też m.in. Leszek Konarski, szef „Solidarności”;JózefPałka,ZbigniewRinger orazMariadeHernandez-Paluch, później korespondentka Radia WolnaEuropa.Taostatniaweryfikowanabyłateżwredakcji„Studenta”.Przyszłaubrananaczarno, apytana,czypopieraWRON(zwaną„wroną”),miała,wedługJerzegoSkoczylasa,odpowiedzieć:„Nie widzi pan, że nawet przebrałam sięzawronę?”.– Marysiabyłanajbardziej pryncypialna z całego „Dziennika”.Pokazała,żemacharakter i jasno sprecyzowane poglądypolityczne –uważaRyszard Niemiec. Dziennikarze wspominali: „Po »przesłuchaniu« można było zwymiotować”. RyszardNiemiecbyłredaktorem naczelnym „Dziennika” dowiosny1983r.Przeszedłwtedy do „Tempa”, a jego miejsce zajął dotychczasowynaczelnytejgazety sportowej, Edward Gretschel, który jeszcze kilka lat wcześniej był zastępcą kierownika Wydziału Propagandy w KK PZPR. Od 1986 r. do września 1990 r. „Dziennikiem”rządziłkolejnypartyjnyaparatczyk,wcześniejdyrektorOkręgowegoUrzęduKontroliPublikacjiiWidowiskwKrakowie – Jan Wsołek. 004914093 18 | REKLAMA 70 LAT DZIENNIKA POLSKIEGO DZIENNIKPOLSKI24.PL ŚRODA, 4 LUTEGO 2015 DZIENNIK POLSKI POLUB NAS NA FACEBOOKU WWW.FACEBOOK.COM/DZIENNIKPOLSKI 004907150 POLUB NAS NA FACEBOOKU WWW.FACEBOOK.COM/DZIENNIKPOLSKI DZIENNIKPOLSKI24.PL ŚRODA, 4 LUTEGO 2015 DZIENNIK POLSKI 70 LAT DZIENNIKA POLSKIEGO | 19 JOLANTA ANTECKA N a parterze stały maszynyrotacyjneznane krakowianomosobiście;czasemwgmachu na rogu Wielopola i Starowiślnej (wtedy Bohaterów Stalingradu) uchylano dokładnie spatynowane okna otwierające się na ulicę. Pierwszepiętrozajmowałylinotypyizecernia. Na drugim mieściła się redakcja„DziennikaPolskiego”. Wtedy, wiosną 1967 roku, Leszek Mazan i ja, świeżo przyjęci na etaty, oraz Tomek Domalewski chwilowo mający status współpracownika, byliśmy młodzieżą – metrykalną też, ale przede wszystkim redakcyjną. Terminowanie w zawodzie wszyscy rozpoczęliśmywdzialemiejskim. Senioraminiewielkiegowówczas zespołu „Dziennika” byli dwajpracującyemeryci,których stażzawodowysięgałmiędzywojennego „Ilustrowanego KurieraCodziennego”.RedaktorZygmunt Merta zajmował się w „Dzienniku” m.in. prognozamipogody.RedaktorWładysław Szydłowski, konsekwentny reporter miejski, miał dożywotni przystanek w dziale miejskim, gdzie często wyręczał legalnego kierownika, azawsze był ozdobą działu. Doredakcji wkraczał nienagannie elegancki, w idealnie wyprasowanejkoszuli,starannie dobranymkrawacie,butachzawsze doczyszczonych na wysoki połysk, dając do zrozumienia nam,modniezłachmanionym,że zawód zobowiązuje. Potem zaczynał się rytuał przechodzenia do wersji roboczej: marynarkę zawieszałnaoparciukrzesła,krawat rozluźniał naile to było możliwe, spinki wyjęte z mankietów wrzucał do szuflady, ściągnięte zramionszelkispływałynawysokość kolan – izabierał się do pracy. – Jak się wieża mariacka zawali możesz napisać nawet stronę. Na wszystkie inne sprawy masz, grafomanie pieroński, pół kartki –powtarzałiegzekwował. Gasząc opór w zarodku, dodawał, że czytelnik wydaje własne pieniądze nie na zgłębianie naszych myślątek, ale żeby dowiedzieć się co, kto, gdzie, kiedy ipoco.Ikrótko,boporządnykrakowianinczytagazetęwtramwaju,atramwajemjedzieniedoNowego Jorku, tylko najdalej do Solvayu. Nauczył nas dużo, ale następcom jakoś nie umieliśmy tego przekazać.„Szydełko”byłjeden; niedopodrobieniainiedoprostej kontynuacji. Cały „Dziennik Polski” w latachsześćdziesiątychbyłniewielkim,alepysznymzbiorowiskiem indywidualności: Roszko, Steinhauf, Adamczewski, Cybulski, Miecugow, Zbijewska, Dudzik, Dziok… Adam Dziok, wykształcony ekonomista, był świetnym pu- FOT. ARCHIWUM My, niekoniecznie pomnikowi To ja w „Dziennikowym” archiwum blicystą zajmującym się sprawami gospodarczymi, Czyli – jak mówił – ukończył bardzo konkretne studia, z natury był realistą, a zawodowo parał się czystą abstrakcją. W redakcji ustanowionogopodstawowąjednostką roztargnienia. Zdarzyło się bowiem,żewyskoczyłnakorytarzze śmiercią w oczach i okrzykiem naustach– GdziejestDziok?!Ma telefon! Ano zdarzało się. I zdarza. Trzydzieści parę lat później, nasza młoda koleżanka, osoba bystraiinteligentna,dodzwoniwszy się po wielu próbach do nowohuckiegoabonenta,przedstawiła się – Moje nazwisko Nowa Huta… Cokolwiekbypowiedzieć, poprzednika miała świetnego. Ciekawy przypadek dziennikar- skiego roztargnienia ujawnił się w „Dzienniku” z początkiem lat dziewięćdziesiątych,zprzyjściem do redakcji Isi Rubiś, rewelacyjnej fotoreporterki. Isia, przemieszczająca się po Krakowie z szybkością dźwięku, stawiała swój mały samochód na pierwszym z brzegu wolnym miejscu i natychmiast zapominała gdzie. Szukanie Isiowego „malucha” (potem było cinquecento) było ogólnoredakcyjną grą na wyobraźnię, w którą włączała się wkońcu„drogówka”najczęściej będąca szczęśliwym znalazcą. Zdzisław Dudzik pozostał w mojej trwałej pamięci jako autor jednej z fundamentalnych prawd zawodu, tej mianowicie, że w dziennikarskim fachu na- grody iodznaczenia są jak szrapnele – padają na tyły i rażą niewinnych. Do przyjęcia bez zastrzeżeń: na czym jak na czym, ale na broni znał się ten młody w latach wojny oficer AK lepiej niż ktokolwiek w redakcji. Krystyna Zbijewska, moja cierpliwaszefowawdzialekultury,damąbyła.Chwalącjejdobrze udokumentowanąksiążkęoWyspiańskim („Orzeł w kurniku”), Jan Adamczewski powiedział: – O Wyspiańskim wie wszystko, anawetwięcej.Niezauważyłatylko, że miał syfilis. Ale czy osoba tak dobrze wychowana mogła o czymś takim napisać? Tenże Jan Adamczewski wpuściłkiedyśkolegówwgłębokie alkoholowe maliny. Otóż zespół „Dziennika”, zawsze świętującyrocznicępowstaniagazety, spotkałsię(niecały,alejednak…) i w tamten styczniowy wieczór roku1982.Nocnejprzepustkinikt nie miał, więc oczywiste było, że godzinymilicyjnetrzebaprzesiedziećwredakcji.Tylkoprzyczym? Alkohol – kartkowy i w niewielkichilościach–dawnozostałwypity, jedzenie spożyte. Ioto nagle JanAdamczewskiwyciągabutelkę. Butelka jak butelka, tylko kolorzawartościtrochędziwny,lekko fioletowy. Zerkamy na etykietę – a jakże, trupia głowa i skrzyżowanepiszczele.– Jagodzianka – powiedział serdecznie Janek – częstujcie się. Zaległa głucha cisza, przerwana przez młodego kolegę, wi- docznieniewrażliwegonaniuanse koloru. – Proszę mi nalać – zaryzykował. Powąchał. – Dobrybimber.ChybaodchemikówzPolitechniki?Aczymzaprawiony? – Przecież mówiłem: sokiem zjagód – odpowiedział zgodnością mistrz Jan. Co do młodszego pokolenia to osobliwego czynu dokonali w pewną sylwestrową noc dwaj „Dziennikowi” Andrzeje, reportażysta Pawlik i poeta Warzecha. Po prostu zamurowali „Gruszkę”, popularny klub dziennikarzy. Gdy późną porą odmówiono im wstępu (brak biletów na bal i miejsca w środku) rozżaleni panowie dwaj zeszli na parter, rozebrali pryzmę cegieł pozostawioną po remoncie, cegła po cegle wynieśli pracowicie na górę, ułożyli w futrynie drzwi i poszli sobie. Pierwsiwychodzącyzbalusylwestrowegoweszliprostowmur. Powiało grozą. Dłuższej chwili trzeba było, żeby „zamurowani” wypatrzyli, że to tylko luźno ułożonecegły,któremożnazwyczajniepozdejmować.AndrzejP.tłumaczył potem, że zachowali się jakpoloniści(którymibyli);wszak w klasyce literatury polskiej jest mowaomurze,adziełonositytuł „Zemsta”. Było, minęło. Podobnie jak większośćludziprzywołanychtu w niekoniecznie pomnikowym wymiarze. Sama sobie zazdroszczę, że ich spotkałam. ANDRZEJ KOZIOŁ B ohaterami redakcyjnych anegdot byli nie tylko dziennikarze, ale także ludzie z najbliższegootoczeniaredakcji.Naprzykładdrukarze – linotypiści, metrampaże, słynny odbijacz, pan Paliś. Pomiędzy dwoma światami istniały ścisłe związki, atowarzyszesztukidrukarskiej,zwłaszcza ci ze starszego pokolenia, bywali ludźmi, od których dziennikarze,szczególniemłodsi,moglisię wiele nauczyć, i to nie tylko poligraficznych tajemnic. Wraz znadejściem ery komputerów skończyły się symbiotyczne związki redakcji z drukarnią, a dzisiaj można redagować gazetę w Paryżu, a drukować ją w Nowym Jorku.Zresztą„Dziennik”teżjest drukowany poza Krakowem. Ostatnim redaktorem, który uparcie i z premedytacją nie zauważałzmian,byłWładysławCybulski. Kiedy adiustował maszynopisy (przez pewien czas nie wszyscy dziennikarze przynosili do redakcji teksty na dyskietkach), pisał na nich: „11 cic. petit jasny, śródt. garm. kur. paneuropa”. Konia zrzędem temu z młodych dziennikarzy, który rozszyfruje te polecenia... Wśródmetrampażybrylował Mietek B., człowiek niezwykle obrotny, dorabiający do pensji drobnymi fuchami, ale nie tylko nimi, bowiem od czasu do czasu wyruszał na handlowe wyprawy – przez ZSRR do Rumunii i Buł- FOT. ARCHIWUM Nie tylko dziennikarze… Czasy maszyn do pisania garii. I kiedyś, gdy napisałem reportażzprzemytniczychtras,zadzwoniłdomniepanMietek.„PanieAndrzejku–powiedziałzwy- rzutem – jak pan mógł zrobić mi coś takiego!”.Okazało się, że złośliwy linotypista, składając tekst dopisał jedno zdanie: „Wśród przemytnikówwyróżniasięMieczysław B., pracownik Drukarni Prasowej w Krakowie”. Naostatnimpiętrze„Krążownika Wielopole” mieścił się bufet prowadzonyprzezpaniąMarysię. Wporzeobiadowejściągalidoniegodziennikarze,pisarze,pracownicypobliskiejAkademiiMuzycznej,prasowiemeryci.Doobiadów tychostatnichdopłacałówczesny wydawca „Dziennika”. Pani Marysia, kiedyś królująca w kuchni „Pod Gruszką”, była charakterystyczną postacią dziennikarskiego światka. Nigdy nie było wiadomo, ile policzy za obiad, bo tym, których uważała za gorzej zarabiających, od- liczała od ceny jedną lub drugą złotówkę. Ci, którzy akurat nie byli przy gotówce, jedli „na zeszyt”, czyli – jak się niegdyś mówiło – na kredę. Zdarzyło się, że pewien kolega przeniósł się do Warszawy, ściągnięty tam przez Ewę Wachowicz, rzeczniczkę premiera Pawlaka. Zapomniał, że w zeszycie pozostały jego obiadowe długi. – Co z panem redaktorem O.? – dopytywała się pani Marysia. – Wyjechał – ze złośliwą uciechą odpowiadali bywalcy baru. – Pracuje w rządzie. – To ci z rządu nie płacą za obiady? – dziwiła się pani Marysia. – Nigdy! – No to co mam robić? – Najlepiej napisać do premiera. – Tak zrobię. Pani Marysia była pobożna iWielkiPiątekpodawaławyłącznie ryby, „rybę karp i rybę filet”, jak mówiła. Jeden z kolegów zażądał w tym dniu kiełbasy z rusztu. – Kiełbasa? W Wielki Piątek? Ty bezbożniku – zgorszyła się właścicielka bufetu. – Dla kogo wielki, dla tego wielki –odpowiedziałdowcipniś. – Ja Wielki Piątek mam za kilka dni, jestem prawosławny. – A ci prawosławni to chrześcijanie? – Bardziej niż katolicy. – Tylko nie bardziej, tylko nie bardziej… Zła ze mnie kobieta, Chrystusbytakniepostąpił.Dam ci kiełbasę. Skończyłosięjednaknarybie karp. 20 | REKLAMA 70 LAT DZIENNIKA POLSKIEGO DZIENNIKPOLSKI24.PL ŚRODA, 4 LUTEGO 2015 DZIENNIK POLSKI POLUB NAS NA FACEBOOKU WWW.FACEBOOK.COM/DZIENNIKPOLSKI 004916525 POLUB NAS NA FACEBOOKU WWW.FACEBOOK.COM/DZIENNIKPOLSKI DZIENNIKPOLSKI24.PL ŚRODA, 4 LUTEGO 2015 DZIENNIK POLSKI 70 LAT DZIENNIKA POLSKIEGO | 21 Wycieczki osobiste Z „Dziennikiem” związana jestem całe życie. Pracuję w nim tylko 42 lata, ale znam od urodzenia, ponieważ jego redaktorem był także mój ojciec. Redakcja, dziennikarze, budynek, gazety towarzyszyły mi od zawsze. Innym co rano pachniały świeże bułeczki, a mnie – farbą drukarską – też świeże i ciepłe jeszcze gazety, przynoszone przez tatę w środku nocy. Nic więc dziwnego, że ciągnęło mnie na Wielopole i do zawodu, a ojciec umiejętnie rozdmuchiwał to zainteresowanie. Pod koniec studiów polonistycznych przez chwilę zastanawiałam się nad pracą w instytucie badań prasoznawczych, ale tatę, wtedy już naczelnego redaktora „Tempa”, doprowadziło to do furii: – Tak, jeszcze sobie kup zarękawki, jak otworzysz szufladę, to ci mole będą wylatywać! – kpił, co nie oznacza, że lekceważył prasoznawców, lecz to, że dziennikarstwo uważał za najwspanialszy zawód świata. *** Praktykę w redakcji rozpoczęłam jeszcze jako studentka, 13 marca 1973 roku, zachęcona ku dla krakowskiej telewizji, w którym pytaliśmy przechodniów, co sądzą o tym, że nasza redakcja zostaje przeniesiona na Wawel. Wszyscy byli za. Oburzyła się tylko jedna osoba: czarnoskóry młody człowiek, jak się okazało – student architektury, który przeciwstawiał się takiemu zbezczeszczeniu zabytku. *** FOT. ARCHIWUM BARBARA ROTTER-STANKIEWICZ wiadomością, że brakuje „narybku”. I tak zostałam po dziś dzień. Przez ten czas zmienił się świat i Polska, doczekałam się trojga dzieci i czworga wnuków, emerytury, ale „Dziennik” wciąż jest dla mnie punktem stałym. Chociaż już nie przy Wielopolu, choć w innych warunkach, z innymi ludźmi, dla innych czytelników, ale ciągle ten sam. W roku 1975, w jubileuszowym wydawnictwie na 30-lecie „Dziennika Polskiego”, mój tata, Jan Rotter napisał wspomnienie o swoich najmilszych dniach w redakcji. Wymieniał kolejno dzień, w którym rozpoczął pracę (1 maja 1947 roku), kiedy dostał własne biurko, etat, został szefem działu miejskiego… Aż doszedł do dnia siódmego: „Choć już poza redakcją, przeżyłem i najmilszy dziennikowy dzień – siódmy. W >Dzienniku< pracuje moja córka, Barbara. Niedawno, pokazując w domu nowy numer >Dziennika< – z nutą przechwałki w głosie zapytała: – No, jak ci się podoba dzisiejsza Kronika Krakowska? Sama ją adiustowałam, sama zamakietowałam. Czy zdjęcia dobrze rozmieszczone? No i w ogóle… To był ten ostatni dzień najmilszy. Jak niedziela po pracy”. Gdy wówczas czytałam tekst mojego taty, nie mogłam sobie nawet wyobrazić, że w podobnych okolicznościach, na łamach tej samej gazety, 40 lat później to ja będę wspominać o nim. 30-lecie obchodziliśmy… na Wawelu. Był poczet sztandarowy, w którym stałam na tle arrasów z Wojciechem Taczanowskim *** na Wawelu. Był nawet sztandar „Dziennika” i oczywiście poczet sztandarowy, w którym stałam na tle arrasów. Z Wawelem mieliśmy też inne związki – ktoś wymyślił nakręcenie na prima aprilis filmi- Dziennikowe rocznice świętowane były co roku, kameralnie „Pod Gruszką”, a okrągłe niezwykle uroczyście. Część oficjalną 30-lecia obchodziliśmy… Primaaprilisowe kawały robiliśmy nie tylko czytelnikom, ale i sobie nawzajem. Zawsze były precyzyjnie przygotowane. Gdy Leszek Konarski napisał artykuł o Violetcie Villas, w redakcji pojawiła się jej agresywna sekretarka, zgłaszając liczne pretensje do autora, który usiłował się nieporadnie tłumaczyć. Pół redakcji podsłuchiwało tę rozmowę dusząc się ze śmiechu, bo w rolę sekretarki wcieliła się Zenia Grudzińska, korektorka. Była tak przekonująca, że Leszek się nie połapał… Jeszcze lepiej udał się inny, dość okrutny zresztą kawał: jedną z koleżanek poinformowano, że na drugi dzień ma jechać do Warszawy odebrać ministerialną nagrodę. Pokazano jej nawet spreparowany tekst z dalekopisu… Uwierzyła, nawet poszła do fryzjera, by godnie zaprezentować się w stolicy. Przekonanie jej, że to prima aprilis, kosztowało kolegów wiele trudu. Na kawały nabierała się też notorycznie pani Alusia, której zadaniembyłoprzenoszenietekstów między drukarnią, korektą, a redaktorskimi pokojami. Sekretarzem redakcji został Jurek Wicherek. Pani Ala nie wiedziała, jak się nazywa nowy nabytek, więc zapytała w korekcie, a tamtejszyczołowykawalarz,Andrzej Stoszowski, poin-formował ją, że Jerzy… Tornado. Pani Alusia przydreptała do sekretariatu i zwróciła się do Jurka z komplementem: Jakież ma pan piękne, hiszpańskie nazwisko… Ona też, zgodnie z „instrukcją” z korekty, stanęła kiedyś przed jednym z redaktorów na baczność i zatupała trzy razy. Powiedzieli jej, że taki obowiązuje obyczaj… Nikt się o takie dowcipy nie obrażał, bo niewielki zespół zżyty był z sobą lepiej niż niejedna rodzina. Wszyscy – w różnych konfiguracjach oczywiście – utrzymywali z sobą kontakty towarzyskie, znali mamy, mężów, żony, a zwłaszcza dzieci, które przesiadywały, a czasem i przysypiały w firmie. Razem chodziło się na obiady, wyjeżdżało na wczasy i na narty. W redakcji hucznie obchodzono imieniny, a po pracy często odbywały się nie tylko biesiady, ale i prywatki. Kto dziś uwierzy, że przy radiu można było tańczyć do białego rana? Ale to już było… WACŁAW KRUPIŃSKI M inęło 40 lat, od kiedy zamieściłempierwszeteksty w „Dzienniku”, moim „Dzienniku”, co to był w domu od zawsze... A jednak po roku współpracy nie skorzystałemzpropozycjinaczelnej,red. HalinyGugałowej,oferującejpół etatu. Wybrałem redakcję „Studenta”, by z niego, gdy w stanie wojennym został zlikwidowany, wrócićwiosnądo„Dziennika”,dowodzonego już przez Ryszarda Niemca. Szukał depeszowca, dla mnie,sekretarzaredakcjidwutygodnika, był to skok szalony. To jakby z długodystansowca uczynićnaglesprintera.Todziałdepeszowy – redagujący od popołud- nia do nocy kolumny informacyjne – pod presją czasu i odpowiedzialności za decyzje o tym, co igdzieulokowaćnakolumnie,zjakim tytułem, w jakiej proporcji w stosunku do pierwowzoru depeszspływającychzdalekopisów, a także tekstów powstałych w redakcji–decydował,oczymzostaniepoinformowanyczytelnik.Łatwoniebyło,wszakczasybyłyani komputerowe, ani nawet faksowe. Maszyna do pisania, ołów, w którym linotypiści odlewali tekst...Naszczęściemiałemświetnych nauczycieli. Dołączałem do znakomitych, starszychkolegówJózefaPałkiiKazimierza Fortuny, którzy wcześniej–wrazzJózefemNiepokojem, awansowanymnasekretarzaodpowiedzialnego redakcji – jako redaktorzy depeszowi stanowili ze- FOT. ARCHIWUM Powołałem nowe państwo Europy Czterdzieści lat minęło... spółniejednokrotnienagradzany. Wciągnęlimniewtępracęnatyle, żenadalskuteczniemogliśmywalczyćoprymatwskalikraju.Oczy- wiście pośpiech i stres rodziły i wpadki. Moja największa to powołaniewEuropie...nowegopaństwa. Tytuł na pierwszej stronie, na tzw. czołówce, czyli pod winietą, mówił jasno: „Szef polskiej dyplomacji przybył do stolicy Helsinek”.Konstruująctytułwcześniej, słów „do stolicy” nie użyłem, ale widząc, iż jego druga linijka jest zbyt krótka, postanowiłem ją wydłużyć.TyleżeHelsineknaFinlandię nie zamieniłem. I tak poszło. Nie zauważyła błędu koleżanka zsekretariaturedakcji,którawtedy dyżurowała, ani korekta, ani cenzor,któryprzecieżczytałwszystko, z prognozą pogody włącznie, bo a nuż zwiastowała jakieś nieprzyjaznewiatryzewschodu.Anajpierw któryś z metrampaży taki tytułzłożył.Cóż,starazasadamówiła, że najłatwiej obłąd w tytule. Siedziałemnatychdepeszach, równocześnie pisząc o kulturze, apóźniejiredagując,wroku1989, dodatek kulturalny „Głosy i glosy”;nieprzetrwał,jakwieleinnych tego typu. Wielu z autorów, jak Andrzej Pollo, jak Jerzy Kusiak, wspaniale piszący skrzypek, prowadzący orkiestrę Polskiego Radia,jaknestorka„Dziennika”red. KrystynaZbijewska,jużpoTamtejStronie.JakiKoledzyzdepesz, jak Andrzej Lenczowski, który wtymdodatkuopublikowałjeden ze swych nielicznych tekstów –owystawie„Żydzipolscy”wMuzeum Narodowym. Był Andrzej wdziejach„Dziennika”jedynym, który przeszedł drogę od gońca dostanowiskanaczelnego.Wspaniałego Naczelnego. Ailukolegówgdzieśpoprostu odeszło. Taki Michał Kaszowski, oryginał,cotozkotempoosiedlu nasmyczyparadował,chiromanta i terapeuta. Biegał z wahadełkiemprzepowiadającrzeczy,które na ogół się sprawdzały. Wiem coś otym... A był w redakcji fotoreporterem,itoulubionymprzez ówczesnego prezydenta miasta, Tadeusza Salwę, mężczyznę mikrego wzrostu, czyli takiego jakMichał.Ażeten,fotografując włodarzamiasta,jeszczeprzykucał, spoglądał on potem na swoje zdjęcie z zadowoleniem konstatując, że wygląda jak nie przymierzając John Wayne, którego też zresztą kamera często brała od dołu, by jako szeryf był jeszcze bardziej postawny. Ileż takich barwnych postaci przewinęło się przez „Dziennik” wciągutychsiedmiudekad?Niejedną księgę można by spisać... 22 | REKLAMA 70 LAT DZIENNIKA POLSKIEGO DZIENNIKPOLSKI24.PL ŚRODA, 4 LUTEGO 2015 DZIENNIK POLSKI POLUB NAS NA FACEBOOKU WWW.FACEBOOK.COM/DZIENNIKPOLSKI 004917570 DZIENNIKPOLSKI24.PL ŚRODA, 4 LUTEGO 2015 DZIENNIK POLSKI POLUB NAS NA FACEBOOKU WWW.FACEBOOK.COM/DZIENNIKPOLSKI | 23 70 LAT DZIENNIKA POLSKIEGO CENA 2,40 (W TYM 8% VAT) PIĄTEK, 8 CZERWCA 2012 // NAKŁAD: 77 788 EGZ. // NR 132 (20 664) // ROK LXVIII // KRAKÓW • MAŁOPOLSKA // WWW.DZIENNIKPOLSKI24.PL CENA 2,40 (W TYM 8% VAT) PIĄTEK, 8 CZERWCA 2012 // NAKŁAD: 77 788 EGZ. // NR 132 (20 664) // ROK LXVIII // KRAKÓW • MAŁOPOLSKA // WWW.DZIENNIKPOLSKI24.PL Fundacja Czartoryskich: Kraków mógłby stać się partnerem w utworzeniu muzeum Kultura // STR. A6 Ukraina woła o pomoc. Parlament uznał Rosję za agresora. Dziś, godzina 16.30. Szykujcie się na wielkie emocje. W Katarze gramy z Chorwacją o półfinał mistrzostw świata w piłce ręcznej Sport // STR. A16 Świat // Str. A7 FOT.QATAR 2015 VIA EPA/ARMANDO BABANI Krakowski punkt widzenia PONIEDZIAŁEK 28 KWIETNIA 2014 KRAKÓW // MAŁOPOLSKA // WYDANIE D, E, F DZISIAJ PECHOWY DLA NAS MECZ OTWARCIA EURO 2012 GRECJA POLSKA STR. A21 Franciszek Smuda: W kadrze nie ma dyktatury STR. A21 STR. A23 1258650/10 ISSN 0137-9089 PONIEDZIAŁEK 26.01.2015 A BEZPŁATNY DODATEK SPORTOWY 18 STYCZNIA 1945. WOJSKA SOWIECKIE WKRACZAJĄ DO KRAKOWA. ROZPOCZYNAJĄ SIĘ ARESZTOWANIA ŻOŁNIERZY PODZIEMIA str. 2 // 1944-45. SOWIECKIE GWAŁTY I RABUNKI NA ZIEMIACH POLSKI I REAKCJE NA NIE WŁADZ PRL str. 7 // HIST RIA Cotygodniowy dodatek Wtorek, 20 stycznia 2015 www.dziennikpolski24.pl Walka karnawału z postem KARNAWAŁ A PITO NA UMÓR, OBŻERANO SIĘ, CZYNIONO BEZECEŃSTWA, ROZPUSTĘ, A WSZYSTKO BYŁO WYBACZANE A ZACHOWANIA GORSZĄCE, BULWERSUJĄCE, HANIEBNE NIE TYLKO UCHODZIŁY PŁAZEM, LECZ BYŁY OBOWIĄZKIEM Włodzimierz Knap K Czas na podbój Venus Na tegorocznym Australian Open Agnieszka Radwańska na razie gra jak z nut. Krakowianka nie straciła nawet seta, ale schody dopiero się zaczynają. Dziś w 1/8 finału zmierzy się ze starszą z sióstr Williams. str. 3 Kibice sportowi nie wyobrażają sobie poniedziałku bez dodatku „Sportowy Dziennik Polski” to wie, czy my, współcześni,nie powinniśmy bardziej zazdrościć naszymprzodkom żyjącym pod panowaniem Piastów,JagiellonówczyWazówniż oni nam. Oczywiście, że nie sposób tego rozstrzygnąć. Niewątpliwie jednak ówcześni Polacy pracowalikrócejniżwielunaszych rodakówdzisiaj,płaciliniższepodatki, a przede wszystkim potrafili się bawić we wspólnocie. Czasem, w którym zabawa brałagóręnadwszystkiminnym, byłkarnawał,wPolscezwanyzapustami. Był to okres niezwykle ważny dla niemal wszystkich ludzi w całej Europie. Jakąrolęodgrywałwwiekach średnich oraz w epoce nowożytnej?Byłrozrywką,wytchnieniem odwalkiośrodkidożycia.Dawał ludziom coś, czego wyczekiwali. Wkarnawalemożnabyłobezkarnie sobie pofolgować, ulżyć, wyszydzić innych, bogatszych, rządzących. Można też było wyżyć się na sąsiadach czy znajomych, choćwówczasbezgwarancjibezkarności. W czasie karnawału pito na umór, obżerano się, czyniono bezeceństwa,awszystkobyłowybaczane.Równieżrozpusta.Więcej, zachowania gorszące, bulwersujące, a nawet haniebne nie tylko uchodziły płazem, lecz były obowiązkiem. W hulankach uczestniczyli księża i zakonnicy. Wedługznawców,niemalkażde święto było miniaturowym karnawałem, ponieważ stanowiło pretekst do naruszania powszedniego ładu. Kulminacjąrozpasaniastawały się ostatki. Potem jednak wszystko cichło. Karnawał przegrywał z postem. Więcej – str. 4–5 Redaktorzy wydania: Piotr Subik i Marek Długopolski 28 kwietnia 2014 roku uczciliśmy kanonizację papieża Jana Pawła II 10.09.2014 PRZEGLĄD NIERUCHOMOŚCI DODATEK BEZPŁATNY CZWARTEK, 25 WRZEŚNIA 2014 DZIENNIKPOLSKI24.PL I kolejna zwycięska praca Tomasza Bocheńskiego KREDYT Z DOPŁATĄ Projekt zakłada, że właściciele kamienic, którzy nękają swoich lokatorów, mogą trafić do więzienia na trzy lata Sierpień był najsłabszym miesiącem dla rządowego programu Mieszkanie dla Młodych Przegląd Nieruchomości // STR. C3 Przegląd Nieruchomości // STR. C4 Warsztaty deweloperskie we Włoszech. Polski pawilon EXPO 2015 w Mediolanie w głównym nurcie geopolityki Dwa tysiące polskich dworów popada w ruinę – podało Polskie Towarzystwo Ziemiańskie w 70. rocznicę uchwalenia przez PKWN dekretu o reformie rolnej likwidującej majątki ziemskie. Według Towarzystwa, co drugi niszczejący obiekt można jeszcze uratować. Sobota, 27 września, godz. 19, Groteska Należymy donajmniej zadłużonych Stolica Lombardii i przyszłość Architekta Piotra Musiałowskiego, którego biuro architektoniczne 2pm zwyciężyło w konkursie na projekt pawilonu polskiego na Expo 2015 w Mediolanie, charakteryzują chyba nie tylko zdolności architektoniczne, skoro stworzył obiekt zainspirowany... jabłkami. Finanse Apartamentowe budynki w osiedlu City Life, projekt światowej sławy architektki Zahy Hadid zagadnień na jakich skupiają się obecnie władze stolicy Lombardii. Mogli się o tym przekonać uczestnicy tegorocznych warsztatów deweloperskich, które zorganizowane zostały przez Stowarzyszenie Budowniczych Domów w północnych Włoszech. Dwie nowe dzielnice Stolica Lombardii, która kojarzona jest z pięknymi zabytkami, m.in. katedrą Duomo czy galerią Wiktora Emanuella II, rozpoczęła realizację śmiałych projektów, mających nadać jej bardziej współczesny rys i przyciągnąć dużych inwestorów. Jednym z nich jest budowa nowych dzielnic w Mediolanie. Projekt o nazwie CityLife zakłada realizację nowej zabudowy w zaniedbanym kwartale Fiero Milano. Mają tam powstać nowe obiekty o charakterze mieszkaniowym i biurowym, które stanowić będą nowoczesną alternatywę dla wspaniałego, ale przeciążonego ruchem historycznego centrum. W ramach tego projektu przewidziano m.in. budowę trzech wysokościowców, których zaprojektowania podjęli się światowej sławy architekci: Zaha Hadid (Torre Hadid o wys. 174 m), Arata Isozaki (Torre Isozaki o wys. 207 metrów) oraz Daniel Liebeskind (Torre Liebeskinda o wysokości 160 m). Już dzisiaj zrealizowane są towarzyszące tym obiektom kwartały zabudowy mieszkaniowej, również śmiałe w architektonicznym wyrazie. Jednym Polskie Towarzystwo Ziemiańskie na konferencji prasowej w ub. piatek zaapelowało o ostateczne uregulowanie stosunków własnościowych i uchwalenie ustawy reprywatyzacyjnej. Jak podkreśla, obecny stan prawny uniemożliwia ubieganie się o zwrot mienia lub Fragment polskiego pawilonu, którego projekt przygotowany został na światową wystawę EXPO 2015 w Mediolanie z nich jest prezentowane na zdjęciu osiedle Zahy Hadid, wyraźnie inspirowane architekturą współczesnych wielkich jachtów. Budynki otaczał będzie w przyszłości park o pow. 170 tys. mkw. Drugim miejscem, korespondującym niejako w przestrzeni miejskiej z CityLife, jest dzielnica Porta Nuova doskonale widoczna z najwyższych obiektów Zahy Hadid. Plan dla tego miejsca, które mediolańczykom kojarzyło się z obiektami o charakterze przemysłowym, został zatwierdzony w roku 2004. Zakłada on, podobnie jak w przypadku CityLife, stworzenie ultranowoczesnej dzielnicy, której mocnym akcentem będą wysokie obiekty apartamentowe. Już dzisiaj można podzi- wiać w tym miejscu niezwykły projekt architekta Stefano Boeriego, który stworzył Pionowy Las. Są nim dwie wieże mieszkaniowe o wysokości 80 i 112 metrów, na których posadzono... 900 drzew. Las ten ma w sumie 2 hektary powierzchni. Łatwo wyobrazić sobie, jakie przeszkody natury technicznej musiano pokonać projektując i realizując tego typu rozwiązanie. Dodam, że inwestorem jest firma Hines, którą w Krakowie znamy z realizacji Apartamentów Novum. W dzielnicy tej jednym z pierwszych ukończonych budynków był imponujący Palazzo Lombardia, również wysokościowiec, główna siedziba władz Lombardii. wych, tam gdzie jest to możliwe w naturze oraz wypłacie rekompensaty w ekwiwalentnej wysokości, w pozostałych przypadkach” – odczytał na konferencji tekst petycji prezes Polskiego Towarzystwa Ziemiańskiego Marcin K. Schirmer. 2 tys. obiektów jest nie- zagospodarowana i popada w ruinę, co drugi z nich można jeszcze uratować. Spośród pozostałego tysiąca ocalałych dworów prawie połowę posiadają gminy – dwory i pałace funkcjonują m.in. jako szkoły, domy dziecka, mieszkania gminne. Więcej na str. C3 Janusz Michalczak W najbliższy weekend spektaklem „Przemiany” w reżyserii Adolfa Weltschka, dyrektora sceny przy Skarbowej, Groteska zainauguruje 70. sezon. Antepremiera tego spektaklu odbyła się w czerwcu tego roku. „Przemiany” są kolejnym projektem realizowanym środkami plastycznymi, spektakl łączy teatr plastyczny z teatrem tańca. Fabuła „Przemian” rodzi się z obrazów, spektakl pozbawiony jest słów. – „Wierzę w siłę narracji teatralnej wyrażonej pozawerbalnymi środkami, co nie znaczy, że słowo nie ma dla mnie znaczenia. Staram się tworzyć teatr jak najbardziej uniwersalny – teatr estetyki, emocji i wzruszeń, który dociera bezpośrednio do przeżyć widza, dając mu jednocześnie szerokie pole interpretacji. Przemiany opowiadają o ogromnej sile człowieka w dążeniu do szczęścia na przekór wszystkiemu, co na co dzień gotuje mu los” – powiedział o spektaklu reżyser. Podczas sobotniego wieczoru zostanie przyznany, po raz kolejny, tytuł Przyjaciela Teatru „Groteska”, który otrzymają m.in. Janina Paradowska, Magdalena Drohomirecka, Piotr Legutko i Jerzy Stuhr. (JOC ) Kopciuszek po mistrzowsku Met ponownie skompletowała obsadę składającą się ze światowych specjalistów od muzyki włoskiego mistrza opery komicznej. To przedstawienie było już transmitowane w roku 2009, z Łotyszką Eliną Garančą w tytułowej roli. Teraz Angeliną, czyli Kopciuszkiem, będzie amerykańska mezzosopranistka Joyce DiDonato, a jej ukochanym księciem – peruwiański tenor koloraturowy Juan Diego Flórez. Alessandro Corbelli wcieli się w postać nieczułego ojczyma Angeliny, Luca Pisaroni – w nauczyciela księcia, a Pietro Spagnoli zagra lokaja Dandiniego. (JOC) Niedziela, 28 września, godz. 17, Kijów.Centrum W najbliższą niedzielę, po raz ostatni tego lata, będziemy mogli nadrobić zaległości i cieszyć się retransmisją z Metropolitan Opera, z której popłynie opowieść o Kopciuszku. Operowy Kopciuszek Rossiniego zgubi na balu bransoletkę zamiast bucika… Czy będą jeszcze inne zmiany? Rossini to zawsze wielkie wyzwanie dla śpiewaków: jego opery pełne są karkołomnych arii czy duetów, które muszą być wykonywane w zawrotnym tempie, i to po mistrzowsku. Dyrekcja Kolejny odcinek Czwartek, 25 września, godz. 19, Teatr Łaźnia Nowa „Sabat dobrego domu” ma być antidotum na znalezienie wyjścia z ciemnego korytarza porażek, na pocieszenie młodych ludzi, którym obiecywano gruszki na wierzbie, na wyjście ze smutku i wykorzystanie resztek życia w dowolny sposób. Może tu chodzić, o przywołane w sztuce, skreślanie numerków w totolotku czy marzenie o własnym jachcie – napisano po premierze trzeciej części teatralnego serialu autorstwa duetu Monika Strzępka – Paweł Demirski w Teatrze Imka w Warszawie. Krakowska premie- ra odbędzie się w Teatrze Łaźnia Nowa. Wtrzecimodcinkuduet DemirskiiStrzępkaprzyglądasię tym,którzystojązawszelkimiprzemianamiwPolsce,iprzenosibohaterówwczasyPRL-u.Alepojawią sięteżnascenieostatniepolitycznezawirowaniawkraju,wojna naUkrainie,przejęcieKrymuprzez Rosjan,aferataśmowaikompromitacjapolitycznychelit.Totematy, któreinspirujątwórcówdoteatralnychrozważań.Dodajmyodrazu, żeautorzyspektaklu,jakczęsto wswychrealizacjach,nielukrują rzeczywistości.Wręczprzeciwnie– nieszczędząnamkatastroficznych wizjiświata.Poprzednie odcinki „Klątwy…” do zobaczenia 27 i 28 września.(JOC) 23.01.2015 M A G A Z Y N R E P O R T E R Ó W D Z I E N N I K A Nasze dzieci mają dobrych nauczycieli i wysoki poziom, zdobywają nagrody w konkursach wojewódzkich. Nie pozwolimy likwidować szkół i odejść dobrymnauczycielom–mówiBarbaraCygan, jedna z mam. – Edukacja to zadanie gminy, władze Iwanowic chcą się go pozbyć. Prawo na to nie pozwala – twierdzi Arkadiusz Boroń. Mirosław Chrapusta, dyrektor WydziałuPrawnegowUrzędzieWojewódzkim mówi, że zadanie edukacyjne będzie realizowane, jeśli stowarzyszenia w imieniu gminy poprowadzą szkoły. – Tylko czy rzeczywiście placówki zostaną utrzymane? Jeśli stowarzyszenia zacznąjelikwidować,gminabędziemusiała odtworzyć szkoły. A to nie jest już ekonomiczne przedsięwzięcie – mówi. ą Komentarz // Str. A2 Jak to się robi w Krakowie? // Str. A5 TIMES P O L S K I E G O Jest chory, a uratował życie mamie i siostrze Redaktorzy wydania: Remigiusz Półtorak i Włodzimierz Jurasz REKLAMA 034802878 Str. C4 20 WRZEŚNIA 2014 www.dziennikpolski24.pl dziennikpolski24.pl Andrzej Matuszyk: Niektórzy w górach Na tropie Rafała Sonika czują się bliżsi zrozumienia istoty wampirów, zahartowała świata. Ja nie jestem taki patetyczny posągów i świątyń Nowa Huta Chłopczyk, którego zabić może sen str. C3 str. C8-9 str. C6 str. C7 Przeciętnie wartość kredytów hipotecznych stanowi w Europie 43,1 proc. PKB. Różnice między poszczególnymi krajami są jednak bardzo znaczne. Generalnie bardziej zadłużeni są mieszkańcy „starej” Unii W krajach Europy ŚrodkowoWschodniej wartość zadłużenia w stosunku do wartości PKB jest niższa. Łatwo to wytłumaczyć zamożnością społeczeństw, a co za tym idzie dostępnością kredytów hipotecznych dla przeciętnego obywatela. Absolutnymi rekordzistami są Duńczycy, którzy mają więcej kredytów hipotecznych niż wynosi wartość ich PKB (choć po części wynika to ze specyficznej konstrukcji systemu kredytowego w tym kraju i dlatego też duńskie zadłużenie nie jest wliczane przez Europejski Bank Centralny do średniej). Kolejne miejsca na kredytowym podium zajmują Cypryjczycy (72,8 proc. PKB), Brytyjczycy (68,9 proc. PKB) i Holendrzy (64,5 proc. PKB). (MK) i003971938 Oferta deweloperów i producentów wyposażenia wnętrz oraz informacje o rynku mieszkaniowym w środowym dodatku „Nieruchomości” Alina Kabajewa, piękna muza Putina Medialni prorocy biznesu Wartość kredytów hipotecznych, które Polacy spłacają powoli, ale systematycznie, rośnie. Jak wynika z danych Europejskiego Banku Centralnego, w Polsce zadłużenie wynosi obecnie 82,5 mld euro i stanowi 21 proc. PKB. To ponad dwukrotnie mniej niż wynosi średnia europejska. REKLAMA odszkodowanie spadkobiercom majątków ziemskich. „Opowiadamy się za ustawowym rozwiązaniem sprawy poprzez uchwalenie ustawy reprywatyzacyjnej, wzorem innych państw w tej części Europy. Powinno ono polegać na zwrocie składników majątko- PRZYCIĄGA gmina oprócz subwencji dokłada około 400 zł rocznie, a do każdego gimnazjalisty prawie 4 tys. zł. Dlatego te placówki stać na dodatkowe wyposażenie. Te „gminne” finanse mogą się jednak skończyć. Gdyby doszło do przekształcenia, wszystkie szkoły dostaną tylko subwencję. Choćbędąteżoszczędności–napensjach nauczycieli. W szkołach prowadzonych przez stowarzyszenia obowiązuje bowiem Kodeks pracy, a nie Karta nauczyciela z 18-godzinnym pensum, 13. pensją, feriami i wakacjami. Już w ubiegłym roku w Iwanowicach był pomysł oddania wszystkich szkół stowarzyszeniom, ale nauczyciele i rodzice ostro zaprotestowali. Sprawa więc powraca. Dzisiaj radni mają podjąć decyzję. – Budowaliśmy te szkoły nie po to, żeby ktoś teraz oszczędzał na edukacji. Więcej // Str. A3 MAŁOPOLSKA. Gdyby nie przytomność umysłu 37-letniego Roberta, mogło dojść do tragedii – dwie osoby uległyby śmiertelnemu zatruciu tlenkiem węgla. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie to, że mężczyzna cierpi na zespół Downa i jest znacznie upośledzony umysłowo. //STR.A5 Przyzwyczailiśmy się do nowego wyglądu „Dziennika Polskiego”. Jednak przed kilku laty wielu Czytelników szokował PIĄTEK KUL TURA się prowadzenia szkół, dostając tylko subwencję. Jeśli gmina nie radzi sobie z ich utrzymaniem, to jak mają sobie poradzić stowarzyszenia? – pytają. Arkadiusz Boroń, prezes powiatowegooddziałuZwiązkuNauczycielstwa Polskiego, przekonuje, że szkoły to nie miejsce na oszczędności. – Nie ma czegoś takiego jak tania, dobra edukacja. Jeśli radni przegłosują uchwałę o likwidacji szkół, to rozpoczniemy protest na skalę powiatu, bo ta decyzja może wywołać chęć podobnego oszczędzania w innych samorządach – mówi. W gminie Iwanowice już teraz jest więcej szkół prowadzonych przez osoby prywatne niż samorząd. Z siedmiu podstawówek gmina zachowała cztery, a z czterech gimnazjów prowadzi jedno. Szkoły, które oddano osobom prywatnym, teraz dobrze sobie radzą, bo do każdego ucznia w podstawówkach – My, ocalali z Holokaustu, nie śmiemy zapomnieć o milionach zamordowanych, bo gdyby tak się stało, sumienie ludzkości zostałoby pogrzebane z tymi ofiarami – mówił wczoraj były więzień obozu Auschwitz-Birkenau Roman Kent. – Strach, strach, strach – tymi słowami przeżycia z Auschwitz opisywał z kolei Ihor Malickij (na zdjęciu), też były więzień, obecnie mieszkaniec Charkowa na wschodniej Ukrainie. Główne uroczystości 70. rocznicy wyzwolenia niemieckiego obozu koncentracyjnego zostały zorganizowane przed Bramą Śmierci w Birkenau. Wzięło w nich udział około 300 byłych więźniów i ocalałych z Holokaustu. – Każdy ocalony z obozu jest dziś strażnikiem pamięci. A w szczególny sposób są nimi Polacy. Pamiętać o Auschwitz to także pamiętać o naszych wartościach – mówił prezydent Bronisław Komorowski. Tym żyje świat - tygodnik „Dziennika Polskiego” o najważniejszych wydarzeniach zagranicznych 70 razy Groteski KRAKÓW DWA TYSIĄCE POLSKICH DWORÓW POPADA W RUINĘ Jak fascynujące są nasze dawniejsze i bliższe nam dzieje przekonują się Czytelnicy wtorkowego dodatku „Historia” a Plakat z wizerunkiem nowego świętego Jana Pawła II // STR. IV-V a Homilia papieża Franciszka wygłoszona podczas kanonizacji // STR. VIII ŚRODA Tylko jedno skojarzenie W centrum tego pawilonu, wykorzystującego motyw drewnianych skrzynek na owoce, znajduje się zwielokrotniony lustrzanymi odbiciami sad jabłoni. – Założeniem wyjściowym do projektu pawilonu na Expo 2015 w Mediolanie były najczęstsze skojarzenia łączące się z sukcesem gospodarczym polskiego rolnictwa – mówi „Dziennikowi” Piotr Musiałowski. – Analiza tego zagadnienia dawała tylko jeden możliwy wynik. Uznałem, że Polska jako lider produkcji i eksportu jabłek powinna oprzeć narrację swojej ekspozycji o symbolikę drzewa jabłoni. Do konkursu w Polsce przystąpiło 59 firm. Werdykt zapadł 6 czerwca, a zatem jeszcze na długo przed sankcjami ogłoszonymi przez Rosję. Wystawa Światowa EXPO w Mediolanie odbędzie się w dniach 1 maja – 31 października 2015 pod hasłem „Wyżywienie planety, energia dla życia”. Udział w tym wydarzeniu zapowiedziało 150 państw. Organizacja EXPO 2015 w Mediolanie jest jednym z głównych Pieter Bruegel, „Walka karnawału z postem”, 1559 r. a Na kanonizację papieży przybyło do Watykanu prawie milion wiernych. Modlono się też m.in. w Krakowie i Wadowicach // STR. II-III, VI-VII Była mistrzyni gimnastyczna będzie szefować wielkiemu koncernowi medialnemu MAREK KĘSKRAWIEC EDYTORIAL C FOT. ARCHIWUM SPORT SPORTOWY I kolejna nagroda, tym razem za „alternatywną” propozycję przed otwierającym Euro 2012 meczem Polaków z Grecją WIZUALIZACJA: BIURO ARCHITEKTONICZNE 2 PM str. 3 str. 4 Marek Halberda i Marek Lovell FOT. JANUSZ MICHALCZAK str. 5 FOT. MARTA ZALEWSKA Po prostu mistrz. Stoch skakał w Sapporo nierówno, ale do podium doleciał Redaktorzy wydania: Marek Halberda i Marek Lovell [email protected] Dzisiaj specjalny dodatek z okazji KANONIZACJI JANA PAWŁA II i JANA XXIII a Była godzina 10.15, gdy papież Franciszek ogłosił wczoraj świętymi swoich wielkich poprzedników: Jana Pawła II i Jana XXIII. // STR. I Redaktorzy wydania: Barbara Ciryt Plan jest taki: władze podkrakowskich Iwanowic chcą pozbyć się szkół i proponują, żeby wszystkie zostały przejęte przez stowarzyszenia. W całej Polsce jest tylko jeden taki przypadek – w gminie Hanna na Lubelszczyźnie. Powodem są względy ekonomiczne. Wójt Robert Lisowski mówi wprost, że potrzebuje pieniędzy na drogi i kanalizację. – Tymczasem na szkoły wydajemy ok. 13 mln zł. To ponad połowa budżetu. Do subwencji dla szkół podstawowych i gimnazjów dokładamy 2 mln zł – twierdzi wójt. Szacuje, że oddając szkoły stowarzyszeniom, oszczędzi 1,5 mln zł rocznie. Nauczyciele biją jednak na alarm. – Pewna jest tylko likwidacja. Nie ma gwarancji, że stowarzyszenia podejmą „007. The Best of James Bond” – czyli najsłynniejsze piosenki i tematy z filmów o brytyjskim agencie „Mefistofeles” – w roli tytułowej Wołodymyr Pankiv Muzycznie i filmowo Mefisto w Operze Piosenki z filmów o Jamesie Bondzie zaśpiewają polskie gwiazdy popu Wielka insenizacja, której początek dał słynny dramat Goethego Czwartek, 25 września – niedziela, 28 września, Kraków Czwartek, 25 września, godz. 18.30, Opera Krakowska Już po raz siódmy Kraków będzie od dzisiaj do niedzieli celebrować Festiwal Muzyki Filmowej. W programie mnóstwo atrakcji – zarówno dla dorosłych, jak i dla dzieci. Oto bowiem w czwartek o godz. 11 w Kijów.Centrum Orkiestra Akademii Beethovenowskiej zaprasza maluchy na koncert „Bolek i Lolek symfonicznie”. Z kolei wieczorem o godz. 20 w nowohuckiej ocynowni film z muzyką na żywo – „Kon-Tiki. Dalekomorska wyprawa”. Zagra Sinfonietta Cracovia pod dyrekcją Christiana Schumanna. Natomiast o godz. 21 w Małopolskim Ogrodzie Sztuki multimedialne widowisko „Europa Train Score”, przygotowane przez twórcę muzyki eksperymentalnej Czesława CzeTa Minkusa. Jego gośćmi będą m.in. Józef Skrzek, Adam Pierończyk, Marek Chołoniewski, Michał Dymny i Marcin Oleś. Inne widowisko multimedialne można będzie obejrzeć w piątek o godz. 18 również w MOS-ie. Pierwsza część koncertu poświęcona będzie popularnym tematom z gier wideo, a druga przyniesie wykonanie utworu „Ignition” Łukasza NOX Pieprzyka, finalisty zeszłorocznego konkursu FMF Young Talent Award. A godz. 20 w Kraków Arenie koncert „007. The Best Of James Bond” – czyli najsłynniejsze piosenki i tematy z filmów o agencie Jej Królewskiej Mości w wykonaniu m.in. JustynySteczkowskiejiZbigniewa Wodeckiego. W sobotę o godz. 18 w Kraków Arenie można będzie obejrzeć film „Gladiator” z muzyką na żywo w wykonaniu SinfoniettyCracovii.Gościembędzie słynny kompozytor muzyki filmowej z USA – Hans Zimmer.Zkoleio21.30wMOS–ie Mikołaj Trzaska zagra z Orkiestrą Klezmerską Teatru Sejneńskiego muzykę z filmów Wojciecha Smarzowskiego. W niedzielę o godz. 12 znów coś dla młodych słuchaczy – muzyka z kultowych filmów i seriali w Krakowskiej Filharmonii. A wieczorem o godz. 18 w nowohuckiej ocynowni Międzynarodowa Gala Muzyki Filmowej, podczas której zabrzmią najpiękniejsze suity filmowe ostatniego stulecia, ilustrowane fragmentami filmów. Paweł Gzyl [email protected] „Mefistofeles”, opera Arriga Boita, z jego librettem według „Fausta” Goethego, po premierze w 1868 r. w La Scali poniosła druzgocącąklęskę.Późniejzmodyfikowanaprzezautora,triumfalniewędrowałaposcenachmuzycznychświata.Terazzobaczymy ją w Operze Krakowskiej, która tym dziełem inauguruje swój 60. sezon. „Mefistofeles” Boita zachowuje zasadnicze wątki dzieła wielkiego weimarczyka: prolog wniebiezzakłademMefistofelesa o duszę Fausta, historię uwiedzenia Małgorzaty i jej śmierci, Noc Sabatu i miraż Pięknej Heleny,wkońcuśmierćFausta,wypowiadającego słynne zdanie: „Trwaj, chwilo, jesteś piękna”. W przedstawieniu Opery Krakowskiej będzie to historia człowieka rozdartego między pragnieniem świętości a codziennością, operowy fresk wiodący od modlitwy i rozmowy z Bogiem po obrazy piekła. Opera łączy przejmującą opowieść o miłości z efektownymi scenami chóralnymi. Zpropozycjąwystawieniatej operywystąpiłdyrektormuzycznyOperyTomaszTokarczykion też poprowadzi spektakle, których inscenizacji, reżyserii iscenografii podjął się Tomasz Konina, znany z realizacji operowych w Warszawie, Łodzi, Poznaniu,WarszawieiBydgoszczy, gdzie operę Boita zrealizował przed13laty.Dodajmy,żekostiumy do spektaklu zaprojektowała ceniona kreatorka mody Joanna Klimas, a za stylizację fryzurartystówodpowiedzialnajest pracownia Jagi Hupało, współpracująca na stałe z Teatrem Wielkim i Teatrem Roma. Obsadęspektakluwyłaniano w drodze konkursów, podobnie osoby, które powiększyły skład chóru – to łącznie niemal 100 osób, w tym 30 dzieci. W rolach głównych wymiennie śpiewają: Daniel Borowski, Wołodymyr Pankiv,TomaszRaff–Mefistofeles, Vasyl Grokholskyi, Daniel Magdal, Zurab Zurabishvili – Faust,KatarzynaOleś-Blacha, Iwona Socha, Anna Wierzbicka – Małgorzata, Agnieszka Cząstka, Maria Stattin – Marta, Paweł Brożek, Krzysztof Kozarek – Wagner, Nereusz, Marta Abako,ElodieHache,ElisabethTeige –Helena.Dodajmy,żekonsultantem wokalnym solistów był sam Ryszard Karczykowski. Kolejne spektakle: 26, 28 i 30 września. Wacław Krupiński Oferta kulturalna na cały tydzień. Zapowiedzi premier filmowych i teatralnych, koncertów i wystaw to czwartkowy „Magnes” milczenie Demarczyk FOT. ZBIGNIEW ŁAGOCKI REKLAMA 1258650/10 ISSN 0137-9089 SKOKI NARCIARSKIE FOT. ANNA KACZMARZ STR. A20 Polacy gotowi na wstrząs: nikt nie wie, na co nas stać Puchar Polski dla wiślaczek! W wielkim finale pokonały Energę 84:75 ŚWIĘTY STR. A19 Kuba Błaszczykowski: Esencją sportu są trofea Franciszek Smuda: mecz z Grecją nie aż tak ważny Gmina chce zlikwidować wszystkie samorządowe podstawówki i gimnazja WYGRAŁA GRECJA obróć gazetę na ostatnią stronę Nasza sonda: Polska wyjdzie z grupy razem z Rosją STR. A19 www.dziennikpolski24.pl NR 22 (21 463) // ROK LXXI INDEKS 350052 // ISSN 0137-9089 CENA GAZETY (W TYM 8% VAT) Edukacja. Iwanowic nie stać na utrzymanie szkół, władze robią rewolucję. To pierwszy przypadek w Małopolsce. 1800 REMIS rozłóż pierwszą stronę z ostatnią REKLAMA 2,00 Strach. To najlepiej pamiętają więźniowie Auschwitz po 70 latach JEŻELI W MECZU O GODZ. 18 PADŁ INNY WYNIK WYGRAŁA POLSKA obróć gazetę na pierwszą stronę Marek Motyka: brak wyjścia z grupy będzie katastrofą KOSZYKÓWKA ŚRODA 28 STYCZNIA 2015 KRAKÓW // MAŁOPOLSKA – mówi ANDRZEJ SZARMACH 1800 Lekarze nie dali Jovanoviciowi zgody na grę. Wisła rozwiązała z nim umowę Krakowski punkt widzenia J A N PA W E Ł I I , PA P I E Ż R O D Z I N Y „Jestemprzekonany, żewygra naszadrużyna, boprezentowałasiędobrze wostatnichmeczach,jest gospodarzemturnieju,no imapiłkarzy,którzy wyróżniająsię, grając wdobrychklubach”. JEŻELI W MECZU O GODZ. 18 PADŁ INNY WYNIK PIŁKA NOŻNA www.dziennikpolski24.pl NR 98 (21 237) // ROK LXX INDEKS 350052 // ISSN 0137-9089 WYGRAŁA Z GRECJĄ WYGRAŁA Z POLSKĄ Nagrodzona okładka Tomasza Bocheńskiego z 12 kwietnia 2010 roku po katastrofie pod Smoleńskiem CENA GAZETY (W TYM 8% VAT) DZISIAJ RADOSNY DLA NAS MECZ OTWARCIA EURO 2012 MIS REM SzukaliśmywcałejPolsce kogoś,ktopodjąłbysię uzasadnieniatezy,dlaczego wygrajądziśGrecy;np. zwróciuwagęnaichżelazną obronęlubhartducha,który pozwalaimosiągaćsukcesy naprzekórtrawiącemukraj kryzysowi.Bezskutecznie. REMIS rozłóż pierwszą stronę z ostatnią 2,40 Miała potrzebę władzy, rządzenia i trudny charakter. Stopniowo odrzucała przyjaciół, izolowała się od środowiska, przestała występować. Czy za milczeniem wielkiej EWY DEMARCZYK stoi jej ostatni partner? A może jest ofiarą swojego talentu? — str. C4-5 zytam kolejne analizy dotyczące kryzysu frankowego i zaczyna mnie zalewać krew. Te wszystkie mądre opinie analityków, ich niezachwiane przekonanie o nieomylności wygłaszanych opinii, pouczanie maluczkich. A ja się pytam: gdzie państwo byliście dwa tygodnie temu? Ludzie nie mają sklerozy i pamiętają, iż żaden z was nie przewidział tąpnięcia, a wręcz przeciwnie, prawie wszyscy uspokajaliście, że w najbliższym czasie kurs franka się nie zmieni. Dziś ci wszyscy pseudospece znów mądrzą się publicznie, produkują w mediach, piszą analizy i biorą za nie honoraria. A ja myślę sobie, że gdyby rzeczywiście byli tacy mądrzy, to nie pisaliby artykułów, ale po prostu sami skorzystali ze swych analiz, zbili fortunę i od dawna opalali się zadowoleni na egzotycznej plaży. Zrozpaczeni klienci, którzy zaufali tym prorokom biznesu, są teraz sami ze swoimi kłopotami. Banki nie palą się, by wziąć na siebie część kosztów, mimo że rokrocznie notują rekordowe zyski, a poza tym powinny mieć wyrzuty sumienia za kuszenie przez lata klientów „tanimi” kredytami we frankach. Aby być uczciwym, muszę dodać, że kilka banków otwarcie ostrzegało, i to już w 2006 roku, przed niebezpiecznym dla klientów ryzykiem kursowym. Niech mnie ktoś posądzi o kryptoreklamę, trudno. Wymienię te banki, gdzie kasa nie przesłoniła prezesom elementarnej uczciwości. To PKO BP, Pekao SA, ING Bank Śląski i BZ WBK. We wtorek rząd napuścił na pazerny sektor bankowy szefów UOKiK, KNF i NBP. Uważnie obserwujmy efekty ich działań. Dotychczas nasze władze bardzo dbały, by korporacje finansowe czuły się nad Wisłą jak w raju. Chyba nastał już czas, by poczuły powiew czyśćca. Prawdziwe historie, znani artyści, gorące tematy, kontrowersje i spory, które nie pozostawią cię obojętnym. Wszystko w Magazynie „Piątek” [ str. 3 ] Aneksja Krymu zmieniła życie mieszkańców. Ceny wzrosły, a w bankach brakuje pieniędzy Komandosi SAS mają ująć lub zlikwidować zabójcę, który ściął trzech zakładników Prezydenta Hollande’a martwią pikujące w dół sondaże, a dobija go była kochanka [ str. 2 ] [ str. 4] [ str. 5 ] Wybór najciekawszych artykułów z brytyjskiej prasy znajdziemy w sobotnim dodatku „The Times” Jak się zmieniał „Dziennik Polski” ŁUKASZ GAZUR C zerwona winieta naszej gazety to rozpoznawalna marka. I choć wygląd „Dziennika Polskiego” się zmieniał, przechodził swoje wizualne rewolucje, wciąż nawiązuje do swych pierwszych numerów. Wystarczy wspomnieć, że nawet litery w tytule, dziś przecież kolorowe, nawiązują do winiety z roku 1945. Jeszcze czarno-białej, skromnej, tuż powojennej. Bo „Dziennik Polski” lubi tradycję. *** Dzisiejszy wygląd największa gazeta codzienna Małopolski zawdzięcza dwóm momentom przełomowym. Pierwszy nastąpił w listopadzie 2008 roku. Wtedy właśnie w całej gazecie pojawił się kolor. Poza tym, zamiast gęsto zadrukowanych stron, małych tytułów i czarno-białych zdjęć, pojawił się nowoczesny design. Uporządko- wany, ale dynamiczny, wprowadzający hierarchię tekstów i tematów. – Idziemy z duchem czasu. To krok, dzięki któremu gazeta jest atrakcyjniejsza w oczach czytelników – mówi Tomasz Bocheński, dyrektor artystyczny „Dziennika Polskiego”. To właśnie on był autorem nowych projektów poszczególnych części gazety. Przygotował nowy layout we współpracy z wybitnym specjalistą Tonym Suttonem, prezesem News Design Associates Inc., jednym z najwyżej cenionych grafików prasowych świata. Drugi przełomowy dla wyglądu gazety moment nastąpił w końcu 2013 roku. Wtedy dziennik lekko zmniejszył format. W celu ułatwienia czytelnikom poruszania się po gazecie wprowadzono wyraźniejsze otwarcia tematycznych sekcji, wprowadzono zasadę, że już na początku tekstu krótko jest określany jego temat – np. Sylwetka, Rozmowa, Transport, Teatr, Sztuka. Nie zmieniły się kolory wiodące w poszczególnych działach: w grzbiecie głównym pozostała nim czerwień, w lokal- nym – niebieski, w sporcie – zieleń. Na łamach przybyło zdjęć prezentowanych w pionie, a nie w poziomie. To były dwa przełomy, dostrzegalne przez czytelników. Po ponad 50 latach niemal bez zmian – licząc może przejścia w latach 90. z tzw. łamania luźnego na blokowe, które co prawda jest bardziej czytelne, niemniej jest to dość subtelna korekta – „Dziennik Polski” zyskał zupełnie nowe wizualne oblicze. *** W wydaniu codziennym wyróżniono wtedy wyraźnie trzy niezależne grzbiety: główny, lokalny oraz magazynowy. Pierwszy (A) został podzielony na wyraźnie wyodrębnione sekcje: Kraj, Świat, Gospodarka, Opinie, Kultura oraz Sport. Grzbiet lokalny (B) codziennie jest wydawany w kilku mutacjach regionalnych, w tej części gazety znajdują się również ogłoszenia drobne. Grzbiet magazynowy (C) jest natomiast przeznaczony dla różnych grup odbiorców. I tak w poniedziałki ukazuje się „Dziennik Sportowy”, w którym znajdziecie wywiady ze sportowcami, podsumowania weekendowych meczów, analizy. Wtorki należą do magazynu „Historia”, zawierającego informacje na temat przeszłości dalszej i bliższej. W środy ma- Doceniono naszą gazetę m.in. zalinię okładek magazynu „Magnes”, okładki „DP” oraz indywidualnie dla „Dziennika Polskiego” – zapierwszą stronę poświęconą katastrofie smoleńskiej – nagrodą European Newspaper Award wnajważniejszym konkursie projektowania prasowego wEuropie my „Przegląd nieruchomości”, w którym nie tylko znajdziecie oferty mieszkaniowe, ale przede wszystkim wiele porad na temat kupna i urządzania mieszkań. W czwartki na czytelników czeka magazyn kulturalny „Magnes. Kultura przyciąga”, w którym znajdziecie zapowiedzi najważniejszych wydarzeń najbliższego tygodnia, wywiady z muzykami, reżyserami, aktorami i autorami książek. W piątki do „DP” dołączany jest magazyn reportażowy „Piątek”. Tam czekają na was duże, problemowe teksty o polityce, społeczeństwie, kulturze. I – jak sama nazwa wskazuje – reportaże. W piątkowym wydaniu znajdziecie też „Teleprogram”. W soboty z kolei magazyn sobotni, a także dodatek przygotowywany we współpracy z brytyjskim dziennikiem społeczno-politycznym „The Times”. *** Dzisiejszy wygląd „Dziennika Polskiego” jest doceniany – nie tylko przez czytelników, ale i specjalistów. Przygotowywane pod okiem Tomka Bocheńskiego wydania przyciągają liczne nagrody krajowe (jak GrandFront) i zagraniczne. Doceniono naszą gazetę m.in. za linię okładek magazynu „Magnes”, okładki „DP” oraz indywidualnie dla „Dziennika Polskiego” – za pierwszą stronę poświęconą katastrofie smoleńskiej – nagrodą European Newspaper Award w najważniejszym konkursie projektowania prasowego w Europie. Wreszcie, najpopularniejszy w Małopolsce tytuł prasowy otrzymał kilkakrotnie nagrody w amerykańskim konkursie „Best of Designed Newspaper”. W 2010 roku zdobył nagrodę w kategorii „Feature design pages”, w 2012 roku srebrny medal w kategorii „Linia Okładek”, w 2013 jury nagrodziło jego portfolio, a w 2014 roku otrzymał wyróżnienie Award of Excellence – za projekt pierwszej strony kulturalnego dodatku „Magnes”. A trzeba dodać, że to najważniejsza prasowa nagroda na świecie, o którą co roku ubiegają się tysiące projektantów i setki tytułów. 24 | REKLAMA 70 LAT DZIENNIKA POLSKIEGO DZIENNIKPOLSKI24.PL ŚRODA, 4 LUTEGO 2015 DZIENNIK POLSKI POLUB NAS NA FACEBOOKU WWW.FACEBOOK.COM/DZIENNIKPOLSKI 004892523