List nauczycielki świetlicy
Transkrypt
List nauczycielki świetlicy
Ratuj Maluchy, sześciolatki do szkół, likwidacja zerówek, protest List nauczycielki świetlicy Szanowni Państwo! Piszę do Was, bo po populistycznym wystąpieniu pani Szumilas w sejmie i po przyjęciu przez potulnych posłów "wyroku na nasze dzieci", czuję się kompletnie bezradna, gdyż ktoś zadecydował o wejściu w życie kolejnego bubla, którego konsekwencje będą dramatyczne. Niestety, moje dziecko urodziło się w 2008 i zgodnie z brzmieniem ustawy będzie musiało za rok iść do klasy pierwszej. Malec uczęszcza do przedszkola, ale stosunkowo późno nauczył się mówić, chociaż wszystko rozumiał. Nie wyobrażam go sobie z tornistrem, który będzie sięgał mu do kolan, gdyż moja pociecha jest niewysoka. Zagotowało się we mnie, gdy czytałam treść wystąpienia wielkiej reformatorki. Przede wszystkim dlatego, że znam sprawę od drugiej strony barykady - drugi rok pracuję w szkolnej świetlicy i wielokrotnie wychodziłam ze szkoły z poczuciem kompletnej beznadziei. Jeśli macie możliwość, udowodnijcie całej Polsce, a zwłaszcza tym żyjącym w jakimś równoległym świecie, że grubo się mylą. Wiele szkół nie jest przygotowanych na przyjęcie maluchów, a tysiące pustych sal, czekających na zapełnienie ich sześciolatkami to kolejny stek bzdur. Samorządy oszczędzają na wszystkim, o czym wie każdy trzeźwo myślący Polak, a pieniądze na szkoły przekłada się na inne kupki. Kto będzie się przejmował, czy w klasie przebywa przyrzekana liczba uczniów - 18 czy 25 lub więcej. Zawsze można jak mantrę powtarzać, że dopadł nas kryzys. Wierutnym kłamstwem jest informacja pani Szumilas o etatach w świetlicach. Może przyjedzie do naszej szkoły? Pracuję na 17/26 etatu, co się przekłada na połowę etatu "z hakiem". Ze względu na dużą liczbę dzieci w jednym budynku dyrektor po wielu prośbach otrzymał właśnie dodatkowe godziny w świetlicy, co pozwoliło na rozładowanie tłoków, gdyż ogólna liczba dzieci w dwóch świetlicach to ponad 115. Na taką liczbę dzieci przypadają 3 etaty, dodatkowo niektórzy nauczyciele odrabiają "kaenki" w świetlicy. W moim dzienniku widnieje 45 osób i dziękuję Bogu, że niektóre przychodzą rzadziej. Codziennie przez świetlicę przewija się ponad trzydzieścioro dzieci. Zdarzały się dni, gdy sama (panie od "kaenek" nie przyszły ) musiałam poradzić sobie z 38. Szkoła może zaoferować dzieciom biały papier (od początku roku dostałam ryzę papieru ). Pozostałe materiały kupuję dzięki składkom rodziców, chociaż niektórzy nie chcą zapłacić pięciu złotych na miesiąc. Za te pieniądze muszę kupić także nagrody za udział w konkursach, herbatę i cukier. Wiele razy dokładałam do "interesu". Oczywiście, znacie Państwo słynną formułkę - gdy mi się nie podoba, na moje miejsce... Bywają dni, gdy przez 4 godziny nie mogę wyjść nawet do wc i czuję się jak kasjerka w hipermarkecie. W innych szkołach jest jeszcze gorzej - tzn. na jeden etat przypada znacznie większa liczba dzieci. Samorząd wie o wszystkim, gdyż szkoły muszą przekazywać dane dotyczące liczby dzieci, ale nie uruchamiają wbrew twierdzeniom pani Szumilas dodatkowych etatów. Niektóre maluchy - pięcio-, sześciolatki siedzą od 6.30 do 16.30 w szkole. Wiem, że wiecie o podobnych przypadkach, które nagłaśniano. (...) Nie chcę siedzieć z założonymi rekami, muszę ratować swoją i inne pociechy, przed urojonymi pomysłami wielkiej reformatorki. Z poważaniem Nauczycielka i matka ------------------------------------------------------------------------------------------------------------ Przekaż 1% podaktu na Fundację Rzecznik Praw Rodziców darmowy program do pobrania tutaj lub wpisz w PIT: KRS nr 0000347294 strona 1 / 1