PO SESJI - Jak zwykle końcówka najciekawsza - A

Transkrypt

PO SESJI - Jak zwykle końcówka najciekawsza - A
PO SESJI - Jak zwykle końcówka najciekawsza
Piątkowe rozpoczęcie notowań idealnie wpisywało się w tygodniowy trend wzrostowy. Byki
postanowiły od razu kontynuować dobrą passę i osiągnąć psychologiczne 2000 punktów na WIG20.
Udało się to bez większego wysiłku co było widać po rosnącym indeksie i spadającej dynamice
obrotów. Okazało się, że poziom ten nie jest ani trochę specjalnie faworyzowany przez podaż, ale
za to po jego przekroczeniu nie widząc natłoku kolejnych zleceń aktywacyjnych popyt spuścił z tonu,
co oznaczało utrzymanie ledwo jednoprocentowej zwyżki.
Po tych początkowych przepychankach przyszło prawdziwe wyzwanie dla graczy. Trzygodzinna
stagnacja rynku tuż pod okrągłym poziomem stawała się momentami nie do wytrzymania i jedynie
perspektywa publikacji danych z amerykańskiego rynku pracy nie pozwalała zasnąć przed
monitorem. Ogólny obraz siły i chęci do wzrostów psuł dodatkowo niewielki obrót.
Wyraźne ożywienie pojawiło się wraz z pierwszymi informacjami ze Stanów. Stopa bezrobocia w
USA skoczyła do najwyższego od 25 lat poziomu 9,4 proc. To więcej niż oczekiwane 9,2 proc. i w
żaden sposób nie dało się tego faktu zinterpretować pozytywnie. Na szczęście dla popytu
równocześnie ogłoszono wielkość zmiany zatrudnienia w sektorze pozarolniczym. Ubyło tylko 345
tysięcy miejsc pracy i jest to najmniejszy spadek od 8 miesięcy oraz ponad dwukrotnie mniejszy niż
w rekordowym pod tym względem styczniu, kiedy to ponad 741 tysięcy osób straciło pracę. To co
jednak podobało się najbardziej to fakt, że spadek był aż o 30 proc. mniejszy niż prognozowano,
więc tuż po publikacji WIG20 wybił się z dziennego trendu bocznego i osiągnął nowy tegoroczny
szczyt na wysokości 2013 pkt. Analogiczna reakcję na dane przebiegała na zachodnich parkietach.
W takiej atmosferze dodatkowe informacje z rynku pracy nie miały już żadnego znaczenia.
Zwłaszcza, że zarówno średni tydzień pracy i średnie tygodniowe zarobki obniżyły się w stosunku
do maja minimalnie, więc nie mogły być żadnym impulsem.
Kiedy już wydawało się, że dzień zakończymy dwuprocentowym wzrostem, a rynek zamknie tydzień
najlepiej od ostatniego tygodnia października ubiegłego roku okazało się, że byki nadziały się na
ścianę podaży. Wystarczyło 30 minut aby znieść cały dzienny wzrost i jeszcze zanotować spadek.
Podobne uderzenie miało miejsce na wszystkich parkietach, więc nie było związane z osłabieniem
złotego, ale było ostrzeżeniem jak niebezpieczne są ostatnie wzrosty budowane na fali nadziei i
optymizmu pt. "Korekty nie będzie". Nawet teoretycznie dobre dane nie wystarczyły do utrzymania
optymizmu, ponieważ po spokojnym i bezpiecznym okresie stabilizacji podaż postanowiła
skorzystać z tygodniowej zdobyczy. Ostatecznie tydzień kończymy wzrostem rynku o niemal 9
procent i niewątpliwie jest to byczy sukces i sygnał kupna obowiązuje, ale ostatnie kilka chwil sesji
ponownie karze ostrożnie podchodzić do śmiałych zakupów.
Paweł Cymcyk Analityk A-Z Finanse