Wakacje –nareszcie - I Liceum Ogólnokształcące w Chełmie

Transkrypt

Wakacje –nareszcie - I Liceum Ogólnokształcące w Chełmie
Gazeta Samorządu Uczniowskiego I LO
im. Stefana Czarnieckiego w Chełmie
Cooltura
XV
maj/czerwiec 2005
Wakacje –nareszcie !
Dziesięć pracowitych miesięcy za nami. Wszyscy z niecierpliwością czekamy na ostatni dzwonek
ogłaszający zakończenie roku szkolnego i początek letnich wakacji. W takim momencie zwykle
dokonujemy podsumowań i analiz. Zastanawiamy się nad tym co się udało zrealizować, a co nie.
Odnotowujemy sukcesy, wyciągamy wnioski z porażek. Liczymy średnie ocen, cieszymy się wysokimi
notami, martwią nas słabsze wyniki itd. itd.
W naszej redakcji również
dokonujemy
podsumowań
całorocznej
działalności.
Cieszymy się, że już trzeci
sezon istniejemy na szkolnym
rynku, że nasze nakłady chętnie
czytane są przez koleżanki i
kolegów. To umacnia nas w
przekonaniu
o
potrzebie
wydawania szkolnej gazety.
Mobilizuje nas to do dalszej
pracy redakcyjnej, co zresztą
planujemy w przyszłym roku
szkolnym. Liczymy na posiłki
w postaci nowych „pismaków”.
W tym roku dołączyli do nas
uczniowie z medialnej Ic, na
których współpracę liczymy w
kolejnych latach działalności
Cooltury. Po zdaniu matury
wyfrunęli
ze
szkoły
absolwenci,
którzy
zamieszczali swoje teksty na
łamach naszego pisma, ale
mamy nadzieję, że współpraca
nimi mimo to będzie trwała
nadal. Bardzo na to liczymy.
Przez
cały
rok
odnotowywaliśmy
najważniejsze,
naszym
maj/czerwiec 2005
zdaniem, wydarzenia, jakie miały
miejsce w naszym liceum i w
naszym
mieście.
Byliśmy
świadkami
wielu
imprez..
Walczyliśmy
z
naszymi
olimpijczykami w Warszawie,
Poznaniu, Lublinie czy Tucholi.
Trzymaliśmy kciuki za naszych
sportowców,
reprezentujących
szkołę
w
różnorodnych
zawodach.
Kibicowaliśmy
naszym aktorom, muzykom,
śpiewakom, recytatorom podczas
konkursów
artystycznych
i
koncertów
.Jeździliśmy
do
Sindelfingen i podejmowaliśmy
gości z Niemiec u nas. Byliśmy
z Wami i będziemy, czy chcecie ,
czy też nie.
We wrześniu ruszamy bowiem
znów do naszej redakcyjnej
roboty. Zachęcamy i zapraszamy
(po raz kolejny) wszystkich
piszących Czarniecczyków do
współpracy z nami. Liczymy na
pierwszoklasistów, z nowymi
pomysłami i zapałem do pracy.
A na razie mała przerwa. W
redakcji trzeba nieco posprzątać.
Wymieść resztki artykułów,
Cooltura
posklejać strzępy felietonów,
podkolorować
pożółkłe
fotografie, odkurzyć
stare
wiersze. A Ty, drogi czytelniku
śmigaj na zasłużone wakacje.
Jedź w góry, nad morze, na wieś
do babci, z harcerzami w
Bieszczady, z wujem na ryby
albo na
grzyby. Karm psa,
podlewaj kwiatki, myj ojcu
samochód, graj w piłkę, śpiewaj
ogniskowe piosenki i broń Boże
nie ucz się chemii, fizyki, czy
matmy.
Te
przyjemności
pozostaw sobie na długie
jesienne i zimowe wieczory.
Do zobaczenia i usłyszenia we
wrześniu. No to nara, nerka,
siema, baj-baj, strzała, żółwik,
płetwa, do widzenia ślepa Gienia,
kup se trąbkę do trąbienia.
Acha, jeszcze jedno! Nie pal
papierosów, nie sięgaj po
alkohol, nie daj się namówić na
narkotyki.
Tych
świństwa
potrzebują cieniasy, którzy nie
umieją bawić się bez dopingu.
Czarniecczyk to potrafi.
Red.
1
„Jak to jest?”
Nurtuje mnie ostatnio jedno
pytanie. Kiedy przechodzę
korytarzami naszej szkoły
widzę uśmiechnięte i radosne
twarze, nie rozumiem z czego
tu się można cieszyć... Z tego
co pamiętam, we wrześniu
ubiegłego roku humory były
zupełnie odmienne. To dziwne,
bo czyż nie powinno być
odwrotnie?
Po
całym
pracowitym (a jakże) roku
szkolnym zmęczenie powinno
być widoczne w oczach
Czarniecczyków... a oni się
śmieją!! Natomiast po dwóch
miesiącach laby, kiedy to
powinni być wypoczęci –
smutek w oczach. Pogoda za
oknem też nie skłania do radości.
Świeci i świeci, pali i pali –
Słońce, oczywiście. I jak można
się uśmiechać, ze świadomością,
że te zabójcze promienie UV
padają na nasze ciała? Pamiętam
jeszcze, jak to w czasie „pięknej
lutowej aury”, kiedy deszcz ze
śniegiem i wiatr pokazywały co
potrafią, a światło słoneczne było
jedynie
odległym
wspomnieniem, moje koleżanki i
koledzy chodzili smutni – czyżby
nie zdawali sobie sprawy z
zagrożenia jakie niesie ze sobą
nadmierne przebywanie „na
słońcu”?! To nie wszystko.
Jakkolwiek
perspektywa
nadchodzących wakacji może
nastrajać optymistycznie, to
przecież lipiec i sierpień są
miesiącami w których nie
ukazuje się „Cooltura” – cóż
Wy, drodzy czytelnicy zrobicie
bez Waszej ulubionej (bo
jedynej)
gazetki szkolnej.
Bijmy się w piersi, wszyscy,
którzy uśmiechaliśmy się w
ostatnich dniach. A tak serio
całkiem – mam nadzieję, że
takie stężenie radości i
szczęścia, z jakim mamy do
czynienia
będzie
nam
towarzyszyło także w tracie i
po wakacjach.
Grzegorz Siudem kl.II g
Dwa Michały w Radiu Centrum
Wtorkowy dzień dla większości Czarniecczyków zapowiadał się standardowo, lecz co najmniej dwóch
spośród uczniów 1 LO przeżyło ten dzień w niezwykły sposób, byli to: Michał Wilgocki i Michał Miącz.
Wszystko zaczęło się kilka
tygodni
wcześniej,
gdy
oznajmiono nam, iż zostaliśmy
wytypowani przez nauczycieli
do udziału w konkursie
związanym z Unią Europejską.
Nie wiedząc dokładnie, do
czego mamy się przygotować,
postanowiliśmy
podjąć
wyzwanie. Zasady konkursu
były dość proste: w lubelskim
Radiu
Centrum
mieliśmy
nagrać 30 minutową audycję o
tematyce dowolnej nawiązującą
do
Unii
Europejskiej.
Wybraliśmy
temat
„Unia
Europejska, a kultura naszego
regionu” (pomysłodawcą był
Michał Wilgocki). Kroczek po
kroczku przygotowywaliśmy
się do naszej „chwili prawdy”.
Materiały w postaci nagrań
luźnych wypowiedzi ludzi z
różnych
środowisk
kulturalnych
zdobywaliśmy
2
przez dość długi czas. Nie
wszystkich,
których
zamierzaliśmy dopaść z naszym
dyktafonem
udało
się
przesłuchać, ale materiał w
postaci
wypowiedzi
pani
wicedyrektor Anny Moryl, Baśki
Derlak, Anki Grocholi i pana
Mariusza
Matery,
był
wystarczający. Perełką naszego
wywiadu
był
wywiad
z
dzieciakami
z
Przedszkola
Miejskiego
nr
12,
co
umieściliśmy
na
początku
nagrania. W Radiu Centrum
spodziewano się nas we wtorek o
12:30. Znaleźliśmy się tam na
czas i po lekkim zamieszaniu
spowodowanym niemożnością
znalezienia właściwego wejścia
założyliśmy słuchawki na uszy i
ruszyliśmy z nagraniem. Samo
nagranie naszych wypowiedzi
nie trwało długo, lecz późniejsze
dogrywanie i składanie ich
Cooltura
przedłużyło zdecydowanie nasz
pobyt w tym miejscu. Ludzie,
którzy pomagali nam przy
pracy byli życzliwi, choć mieli
specyficzne poczucie humoru,
ale ogólny klimat tego radia był
bardzo fajny i mimo, iż
nagranie trwało ponad 3
godziny nie mogliśmy narzekać
na brak zajęcia. Po wszystkim
wyciągnęliśmy
z
naszych
opiekunów, kiedy będziemy
mogli posłuchać naszej audycji.
Jak się okazało w czwartek
02.06 o godzinie 19 mieliśmy
czas antenowy, lecz nie dane
nam było wysłuchać naszego
dzieła, ponieważ pasmo Radia
Centrum nie dociera do
Chełma,
ale
odnieśliśmy
wrażenie, że było co najmniej
dobrze.
Michał Miącz kl. II j
maj / czerwiec 2005
„15*2...”
Co oznacza ten tajemniczy tytuł? – dla matematyka stanowi prosty iloczyn, którego wartość w systemie
dziesiętnym wynosi 30. Dla Drużyny Sanitarnej, w skład której miałem zaszczyt wchodzić cyfry te mają
zgoła odmienne znaczenie.
Czym jednak jest ta drużyna? –
spytasz,
Czytelniku,
a
ja
odpowiem – w skład drużyny
wchodzą cztery osoby (Kuba
Kurowicki – lider, Marcin
Bożeński, Mateusz Kania,
Grzegorz Siudem), które pod
kierunkiem
pani
profesor
Małgorzaty Krywko i pana
profesora
Jana
Dąbskiego
zgłębiały tajemnice pierwszej
pomocy. Celem naszego uczenia
się jak zatamować krwotok, a jak
unieruchomić kończynę były
mistrzostwa pierwszej pomocy
organizowane przez PCK. Po
tym, jak udało nam się wygrać
etap rejonowy, a w kilka tygodni
później wojewódzki – XIII
Ogólnopolskie
Mistrzostwa
Pierwszej Pomocy PCK stanęły
przed
nami
otworem.
Znaleźliśmy się w gronie 16
najlepszych drużyn (po jednej z
każdego województwa), co samo
w sobie, jak sądzę stanowi nasze
osiągnięcie.
Jeden
z
organizatorów powiedział na
wstępie, że celem zawodów jest
wyłonienie „pierwszego pośród
równych” i myślę, że miał w tym
wiele racji, gdyż różnice
punktów pomiędzy kolejnymi
lokatami były bardzo niewielkie.
Nam udało się zdobyć 8 miejsce,
myślę, że jest to sukces, choć
oczywiście czuje się niedosyt, bo
przecież można był lepiej.
Byliśmy pierwszy raz na tego typu
zawodach, mam nadzieję, że w
przyszłym roku uda nam się
poprawić ten wynik. Jestem chyba
winny czytelnikom wyjaśnienie co
oznacza tytuł – 15 to liczba
ucisków, a 2 ilość wdechów przy
prowadzeniu
Podstawowego
Podtrzymywania Życia (PPŻ) – dla
niezorientowanych:
„przy
dmuchaniu fantoma”.
PS. Życzę sobie i moim kolegom
z drużyny, żeby żaden z nas nie
musiał nigdy w praktyce
wykorzystać
umiejętności
nabytych w czasie zawodów.
Grzegorz Siudem
Kącik Języka Łacińskiego i Kultury Antycznej (4)
W kolejnej odsłonie Kącika... postaram się zaskoczyć po raz kolejny
przynajmniej tych czytelników, którym nie jest dane uczestniczyć w lekcjach języka
łacińskiego... Tym zaskoczeniem (jak mniemam) będą informacje na temat
starożytnych ....butów.
Weźmy na początek starożytnych Greków. Najbardziej znanym typem obuwia były sandały
(sandalia, pedila), o grubej podeszwie, którą
umocowywano przy stopie rzemykami, przeciągając
je
między
palcami (o dziwo w
dzisiejszych sklepach wcale nie są rzadkością;)
Generalnie buty wyrabiano ze skóry, filcu, drewna,
włókien roślinnych, zależnie od ich zastosowania.
Na polowaniu i w podróżach używane były
endromidy; częściowo odkrywały stopę krepidy.
Bardzo zbliżone do dzisiejszych
były
hypodemata zapinane lub sznurowane. Ubożsi i
ci, którzy nie dbali o elegancję (np. w Beocji)
nosili niskie buty pochodzenia trackiego, tzw.
embady; były też sandałki z osłoniętą piętą opistokrepidy, ocieplone futrem - askeraj, a nawet nocne pantofle - nyktipedekes.
Nieźle radzili sobie także Rzymianie... W
domu używano sandałów o podeszwie skórzanej,
mocowanej do stopy za pomocą rzemyków
(sandalia, soleae). Na ulicy mężczyźni nosili tzw.
calcei, które stanowiły uzupełnienie togi i zależnie
maj/czerwiec 2005
Cooltura
od godności ich właściciela przybierały różne
formy;
1)
calceus
patricius
buty
patrycjuszowskie z czerwonej skóry (szpan!;)) o
wysokiej podeszwie, osłaniały one nogę dość wysoko wraz z jej tylną częścią, na przedzie były
sznurowane; tego rodzaju obuwia używali
konsulowie
i
triumfatorowie; 2) calceus
senatorius - buty senatorów, o podobnej formie,
lecz z czarnej skóry i zakończone z przodu klamrą
z kości słoniowej(szpan!!!;)) o kształcie półksiężyca,
stąd nazwa lunula (luna (łac.) księżyc). Butami żołnierskimi były caligae. W
gospodarstwie
chłopi oraz niewolnicy nosili
drewniaki o grubej podeszwie, zwane sculponeae.
W czasach cesarstwa zaczęła napływać moda ze
Wschodu (teraz jest na odwrót;) Wtedy to cesarze
przejęli zancae - wysokie obuwie Partów ze skóry
czerwonej.
Adam Staruch kl. I e
3
Nasi górą
O tegorocznych sukcesach naszych koleżanek i kolegów w konkursach ogólnopolskich napiszemy w
numerze wrześniowym, a było ich wiele. Dzisiaj, jedynie chcemy odnotować literackie sukcesy
naszych koleżanek. Zamieszczamy również teksty, które zostały nagrodzone.
Ola Lech – II nagroda w VII Ogólnopolskim Konkursie na recenzję Literacką „Ale hit”!.
Szanowny Panie Boże,
Na imię mi Ola, mam osiemnaście lat, nigdy nie podpaliłam psa, kota, ani nawet mieszkania (zdaje mi
się, ze nie upiekłam też nigdy złotych rybek) i to jest mój pierwszy list, który do Ciebie wysyłam, bo jak
dotąd,
z
powodu
nauki,
nie
miałam
czasu.
Uprzedzam Cię od razu: muszę mieć naprawdę ważny powód, żeby zacząć pisać, dlatego to, co teraz
przeczytasz będzie bardzo ważne...
Mam problem... Czuję, że zaczynam wstępować do świata dorosłych, do świata, w którym o rzeczach
ważnych i trudnych można mówić tylko z powaga i patosem, do świata, w którym pełno tendencyjnego
moralizowania.. Boję się i nie chcę tego. Zapieram się rękami i nogami, chociaż wiem, że to i tak nie ma
większego sensu. Muszę kiedyś wyjść ze swojego dziecinnego kokonu, by zobaczyć, czy przeistoczyłam
się w motyla... I pomimo tego, że ta perspektywa wydaje się być kusząca i, w pewnym sensie,
pociągająca, to jednak strach bierze nade mną górę. Staram się więc odsunąć od siebie ten moment
przejścia na drugą stronę jak najdalej w przyszłość ... a im dalej To sobie odsuwam, tym szybciej i
bardziej natarczywie To się do mnie zbliża...
Uświadomiłam to sobie niedawno... po przeczytaniu książki... właściwie "książeczki", bo swoimi
rozmiarami przypominała raczej bajeczkę dla dzieci niż poważną Książkę Dla Dorosłych... Ale pozory
mylą. Przekonałam się o tym doskonale, gdyż to z pewnością nie była opowieść tylko dla dzieci. W
głównej mierze powinna być skierowana do dorosłych...
"Małe jest piękne". Maksimum treści w minimum formy. To naprawdę wielka sztuka, opisać cały
czyjś świat w najdrobniejszych szczegółach, opowiedzieć historię o chorobie, śmierci, odzyskaniu wiary i
odnalezieniu sensu życia, która rozmiarami nie będzie przekraczała przypowieści... Na dodatek zrobić to
bez popadania w niepotrzebną egzaltację lub czułostkowość. Dokonać tego można obierając tylko jedną
drogę - pokazać cały ten świat z perspektywy dziecka...
Rzeczywistość widziana oczami dziecka różni się od tej, widzianej przez dorosłych. Dziecinny świat
jest o wiele mniej skomplikowany, co wcale nie oznacza, że jest gorszy, i że można na niego patrzyć z
pobłażaniem... nie, moim zdaniem ten świat dzięki swojej prostocie jest o wiele mądrzejszy i bardziej
logiczny, a jednocześnie zawiera w sobie odrobinkę magii i tajemniczości. Tylko dziecko potrafi połączyć
te dwie, wydawałoby się sprzeczne rzeczy - racjonalizm i niezwykłą radość życia, nawet jeśli to życie
nam umyka, przecieka przez palce...
Zatrzymać w sobie dziecko - to udaje się tylko nielicznym dorosłym... Niepostrzeżenie przemycić
ziarenko dziecinności, ukryte głęboko na dnie duszy podczas przechodzenia przez granicę dorosłości prawdziwa sztuka, szczególnie ze względu na bardzo czujną straż graniczną... Ale warto się narażać...
naprawdę warto...
No. A więc Panie Boże, w tym pierwszym liście opisałam Ci już wszystko, co powinnam...
Chciałabym Cię jeszcze tylko prosić o jedną rzecz: wiem, że nie możesz sprawić, żebym przestała się bać,
ale spraw chociaż, skoro już nie mogę na zawsze zostać Oskarem, żebym przynajmniej potrafiła być Panią
Różą z ziarenkiem dziecinności w sercu ...
Do jutra, całusy
Ola
P.S. Nie mam Twojego adresu. Co robić?
4
Cooltura
maj / czerwiec 2005
Barbara Derlak - III nagroda w XV Ogólnopolskim Przeglądzie Twórczości Literackiej Dzieci
i Młodzieży „Kace Pióro” - Katowice 2005
POŁUDNIE
Tym razem katedra wyglądała inaczej. Jakby cała była jednym wielkim lustrem. Raziła w oczy swą
dumą i chłodem kamienia. Który błogo się wygrzewał jak jaszczurka zwinka zalotnie puszczając oczka i
zajączki po kolorowych ścianach rouenaskich kamieniczek. Rozeta obracała się jak dziewczyna z
kokardami, która chce pokazać jak kręci się jej nowa spódnica. Witraże bawiły się w puzzle goniąc
kolorowe cienie. Zielone, czerwone, błękitne, różowe na zimnym, gotyckim murze. Średniowiecze na
palcach jak wampir wymyka się bocznym wyjściem. W oknach wirują jedwabne zasłonki obwieszczające
poobiednią sjestę. Po ulicach jakby nigdy nic spaceruje czerwona sukienka w groszki. Figlarnie skaczą jej
karminowe kokardy. Siada na krzesełku i zamawia zimny napój. Jej słomkowy kapelusz rzuca cień na
głębokie oczy sączące przez słomkę wodę ze skałami. Żar oplata jej dziecięce ramiona, stopy w
lakierowanych bucikach. Jasne jak len warkocze płoną żywym ogniem. Znikł przekupkowy gwar. Plotki
w wysokich wazonach, spojrzenia w ozdobnym papierze, pstrokate chichoty w ślicznych wiązankach.
Groszki na czerwonej sukience. Słomkowy kapelusik. Na dnie szklanki wirujący kamyczek utopiony jak
w głębinie szafirowych oczu. Jasne niebo. Blask. Światło.
Szelest szat normandzkich duchów, które w świetle gwiazd w samo południe szaleją po pustych
ulicach.
I to by było tyle na ten rok.
I na tym kończymy tegoroczną edycje naszej Cooltury. Czekajcie cierpliwie na kolejny numer, a nim
między innymi artykuły o wizycie młodzieżowej orkiestry z zaprzyjaźnionego Sindelfingen, o jubileuszu
60- lecia Państwowej Szkoły Muzycznej I i II stopnia w Chełmie, o wynikach pierwszej Nowej Matury, o
Zjeździe Czarniecczyków i tak dalej i tak dalej.
Aha! Jeszcze jedno. Już możesz naszą gazetkę znaleźć na szkolnej stronie internetowej. Dzięki temu
docieramy pod strzechy afrykańskich chat, igloo Eskimosów, jurt mongolskich, wigwamów indiańskich,
do Białego Domu, wszędzie tam, gdzie Czarniecczyk swą stopę postawił.
Do
zobaczenia
we
wrześniu !
Redakcja: Katarzyna Czerniej, Barbara Derlak, Paulina Drzewiecka,
Damian Czaus, Grzegorz Siudem, Adam Staruch, Michał Miącz
Opiekun: Wojciech Derlak.
maj/czerwiec 2005
Cooltura
5