Treść homilii

Transkrypt

Treść homilii
Nie tak dawno, bliska mi osoba zapytała:
„Powiedz – jako ksiądz z pewnością wiesz
– czy naprawdę nie wolno wieszać krzyża nad wejściem do domu?”.
A kto z nas nie słyszał o przesądzie,
by nie dawać krzyża w prezencie, bo to nieszczęście przynosi…
…jak bardzo tkwimy w sidłach Złego,
skoro nawet w krzyżu widzimy zagrożenie, źródło nieszczęścia…
Stajemy dziś pośrodku.
Pomiędzy liturgią Wielkiego Czwartku a liturgią Wigilii Paschalnej…
Tym, który łączy te dwa punkty jest Chrystusowy krzyż.
Najbardziej wymowny znak tego, że Chrystus całkowicie był i jest „dla nas”.
To miłość prowadzi Go na to najstraszliwsze miejsce kaźni.
To miłość strąca Go na dno straszliwej otchłani.
Wydarzenie krzyża najpełniej obrazuje słowa:
„Syn Boży ogołocił samego siebie, przyjąwszy postać sługi…
uniżył samego siebie, stając się posłusznym aż do śmierci”.
Wielki Piątek, w centrum którego stoi Ukrzyżowany,
każe nam wpierw spojrzeć na Jego śmierć na drzewie hańby
(na szubienicy antycznego świata, w miejscu przeklętym).
Ale krzyż ukazuje się nam nie tylko w perspektywie śmierci.
Krzyż zawiera w sobie znacznie więcej:
zdradę i odstępstwo, szyderstwo i drwinę, pogardę i nienawiść, cierpienie duszy i ciała…
W doświadczeniu krzyża skupia się zło i wina całego świata.
Krzyż staje się wielką spowiedzią świata.
Grzech nie jest tu zatajany, spychany na margines, banalizowany…
Zostaje ujawniony, nazwany po imieniu.
Krzyż w takiej perspektywie to: nienawiść, agresja, kłamstwo.
Tak właśnie wygląda świat, uwikłany w złość i ludzką słabość.
A On, Jedyny niewinny, bierze wszystko na siebie.
Nie dystansuje się od zła. Bierze je na siebie, niesie je.
Swoim „tak” wypowiedzianym wobec woli Ojca,
przełamuje okrutne „nie” wykrzykiwane przez ludzkość!
Ale krzyż, i to już wykracza ponad nasze ludzkie pojmowanie,
dla Jezusa jest też miejscem tryumfu, zwycięstwa i uwielbienia!
Ewangelia św. Jana wyraża tę prawdę, mówiąc o wywyższeniu krzyża:
„A Ja, gdy zostanę nad ziemię wywyższony, przyciągnę wszystkich do siebie” (J 12,32).
Chodzi tu zarówno o postawienie krzyża, jak i wywyższenie Jezusa w Boskiej chwale.
Świadomie dobrana dwuznaczność.
Krzyż Jezusa zawiera w sobie wszystko:
Najstraszliwszą hańbę, poniżenie, całkowitą klęskę… i jednocześnie wspaniałość,
znak miłości silniejszej od śmierci, początek nowego, nigdy nie kończącego się życia.
Drzewo krzyża staje się drzewem życia! (wyraża to nasza dekoracja)
Pozorny kres okazuje się nie końcem, żadną bezdenną otchłanią…
Jest miejscem, w którym Ojciec wyciąga ręce,
by Synowi, a w Nim nam wszystkim, zgotować nowy i ostateczny początek.
Swym ostatnim tchnieniem Jezus nie tyle pokonuje śmierć,
ile dopełnia dzieła zbawienia.
Dzieła, które niesie w sobie życie!
Ewangelia Janowa ukazuje to w niełatwy do uchwycenia sposób.
W tekście pierwotnym brzmi to następująco:
„[Jezus] pochylił głowę i oddał ducha” (nie: wyzionął).
Drobna różnica, a znaczy tak wiele.
W momencie śmierci Jezus przekazuje nam swojego Ducha.
Ten Święty Duch, jako Duch Jezusowy,
napełniać będzie całe stworzenie nowym życiem.
Krzyż i zmartwychwstanie.
Tych dwóch wydarzeń nie można rozdzielać.
I tylko patrząc na nie wspólnie możemy te dwa wydarzenia właściwie zrozumieć.
Ukazuje to również wielkopiątkowa liturgia.
Po wysłuchaniu Pasji i po wezwaniach wielkiej modlitwy powszechnej
centralne miejsce liturgii zajmuje adoracja krzyża.
Oddamy cześć nie narzędziu śmierci, nie miejscu klęski.
Uczcimy drzewo życia, sztandar zwycięstwa, źródło łaski Ducha Świętego.
Boża obecność ukryta na krzyżu, staje się widoczna w fakcie Zmartwychwstania.
Miłość Boża wychodzi na jaw w całej swej okazałości.
W śmierci, w ofierze złożonej z miłości, ukryte jest życie.
„W mroku jest tyle światła” – jak zapisał niegdyś poeta Karol Wojtyła.
Życie chrześcijanina jednoczy w sobie śmierć i nowe życie.
Ten, kto naśladuje Chrystusa, doświadcza różnych wymiarów śmierci:
Obrażany przez innych, przyciskany do muru, prześladowany, powalany na ziemię…
Ale właśnie dzięki temu zaczyna kiełkować w nas nowe życie, życie Zmartwychwstania.
Tak oto krzyż jest i pozostaje ciągle obecny wśród nas.
Nie tylko w naszych osobistych krzyżach, które dźwigamy każdego dnia…
Ale też w ciągle wśród nas obecnym krzyżu Jezusa Chrystusa.
Święty Augustyn uchwycił to w sposób nadzwyczaj przejrzysty:
„Nasza Głowa jest już w niebie, a jednak cierpi tu na ziemi, jak długo cierpi Kościół.
Tu, na ziemi, Chrystus głoduje, w tym życiu cierpi pragnienie, jest nagi, obcy, zamknięty w więzieniu.
Tym wszystkim, czym cierpi Kościół, cierpi i On.
…Podobnie jest i z naszym ciałem.
A jednak, kiedy ktoś w tłumie nadepnie na twoje stopy, czyż to nie głowa krzyczy: nadepnąłeś mnie?
…Tak i Chrystus jako Głowa, której nikt nie jest w stanie podeptać, woła …” i stale cierpi.
Tak oto Jezus jest wciąż uwikłany w krzyż świata.
Krzyż Chrystusa nie jest jakąś już załatwioną raz na zawsze sprawą z przeszłości.
Każdego dnia trwa, nie przemija, jest obecny.
W krzyżu skrywa się Boża Miłość.
Przez fakt Zmartwychwstania staje się ona cudownie widoczna.
W śmierci już teraz jest życie.
Mając taką nadzieję, możemy nieść swój krzyż,
swoje troski i cierpienia, niepowodzenia i porażki.
To nie jest tylko nasz krzyż.
Nad każdym Wielkim Piątkiem
wschodzi słońce Niedzieli Zmartwychwstania.
Amen.

Podobne dokumenty