Manager MLM nr 1
Transkrypt
Manager MLM nr 1
Ring numeru: D.I.C. Holding kontra GoldSolution czytaj na str. 14 Wydanie pierwsze, październik 2011 Allegro kontra MLM Jesteśmy świadkami niesamowitych zmian w naszej branży. Świat idzie do przodu. To, co wczoraj się sprawdzało, jutro może być już przeżytkiem. Sposoby dystrybucji zmieniają się w coraz szybszym tempie. Gdyby nie ciągłe zmiany oraz udoskonalanie, nie byłoby MLM. Firmy działające w marketingu bezpośrednim powstały dzięki zmianom, które nastały w systemach dotarcia do klienta. Portale aukcyjne takie, jak Allegro spędzają sen z powiek niektórym dyrektorom oraz prezesom firm MLM. Często przeszkadza to liderom oraz dystrybutorom, którzy rozprowadzają swoje produkty w sposób bezpośredni. dokończenie na str. 25 www.rankingmlm.com Cena 19,90 PLN Utrzymać władzę – rzecz o Donaldzie Tusku Zdobycie władzy nie jest tak trudne, jak jej utrzymanie i sprawowanie. Dotyczy to zarówno polityki, jak i biznesu. W polityce jest chyba nawet trochę trudniej, bo nie wszystkie decyzje zleżą od aktorów występujących na scenie. Raz na cztery lata – w przypadku wyborów parlamentarnych – to widownia, obserwatorzy czy, jak kto woli, elektorat decyduje o tym, co dalej. Oczywiście decyzja ta w sporej mierze zależy od jakości i poziomu gry, która toczy się na politycznej arenie oraz od tego, co z tej sceny dociera do widowni. Fakt pozostaje jednak faktem, że ostatecznie o MLM - pomoc dla niepełnosprawnych Dorota Gudaniec od zawsze była osobą przedsiębiorczą. Dlatego bardzo dobrze radziła sobie w marketingu wielopoziomowym. Dzisiaj już nie rozbudowuje struktury. Urodzenie niepełnosprawnego dziecka zadecydowało o tym, że poświęciła się jemu i innym osobom, które znalazły się w tak trudnym położeniu. Kiedyś MLM pomógł jej osiągnąć dochód pasywny i wyrobić w sobie siłę oraz determinację, dzięki której mogła sprostać aktualnemu wyzwaniu. dokończenie na str. 33 Kiedy, jak kiedy, ale w czasach kryzysu czyli obecnie skuteczny, sprawny, zaradny i jednocześnie opanowany, potrafiący zachować zimną krew i stoicki spokój, przywódca może stać się osobą, a nawet osobowością. dokończenie na str. 28 tym, kto będzie grał dalej i w jakiej roli zostanie obsadzony decydują wyborcy. Przed nimi kolejny sprawdzian z demokracji. Już 9. października odbędą się wybory do Sejmu i Senatu. Po raz pierwszy w pokomunistycznej historii Polski partia rządząca ma szansę na utrzymanie władzy. Nie jest to oczywiście jeszcze przesądzone, ale wiele na to wskazuje. Na naszych łamach nie będziemy, doradzać ani sugerować na kogo należy oddać głos. Przedstawimy za to sylwetkę osoby, która w największym chyba stopniu przyczyniła się i wciąż przyczynia do sukcesu swojego ugrupowania. Zaprezentujemy drogę tego człowieka do jego dzisiejszej pozycji i statusu. dokończenie na str. 6 Wywiad z kandydatką do Sejmu RP Krystyną Wróblewską Wpływ kariery zawodowej na kondycję psychofizyczną. Między przywódcą, a tyranem. O zaletach samodzielnego prowadzenia biznesu, kondycji polskiego Multi Level Marketingu, działalności publicznej i charytatywnej oraz o wejściu do polityki rozmawiamy z Krystyną Wróblewską, kandydującą do Sejmu z poparciem Platformy Obywatelskiej. wywiad na str. 27 Według badania sprawdzającego zgodność pracy z wykształceniem i ukończonym kierunkiem studiów, w przypadku pierwszej pracy zgodnie z ogólnym profilem studiów pracowało niespełna 30% absolwentów. Większość z nas wykonuje pracę niezgodnie ze swoim głównym wykształceniem. dokończenie na str.35 “Szewczuk Team - pracuj w zespole” Jeśli komuś z Was przyjdzie do głowy zapytać o narodziny Szewczuk Team`u, to chyba pozostanie to pytanie bez odpowiedzi. Szewczuk Team, to samozwańcza drużyna, której przewodzi Magdalena Szewczuk. Zrodziła się jakoś naturalnie i nie wiadomo kiedy. dokończenie na str. 13 Słowo od wydawcy Drodzy Czytelnicy! Zgodnie z obietnicą dostarczamy Wam kolejnych wrażeń i na bieżąco wprowadzamy nowości, zarówno na portalu, jak i w gazecie. We wrześniu uruchomiliśmy bardzo nowoczesne forum, co spowodowało dynamiczny przyrost liczby nowych użytkowników serwisu A to dopiero początek, jeszcze wiele nowoczesnych rozwiązań przed nami. Obecnie znajdujemy się w fazie rebrandingu naszych mediów. Gazeta już zmieniła nazwę na Manager MLM, niebawem stanie się tak również z naszym serwisem głównym. Sam Ranking MLM jednak nie zniknie, stanie się częścią większego, medialnego projektu o nazwie Manager MLM. Zapraszam Was wszystkich do wspólnego tworzenia portalu i gazety. Jeśli poszukujecie informacji na dany temat, macie pytania bądź sugestie dotyczące serwisu internetowego czy kwartalnika, zachęcam do pisania na adres: [email protected]. Chętnie będziemy z Wami korespondować oraz dostosowywać portal i gazetę do Waszych potrzeb. Szczególnie serdecznie zapraszam do aktywnego uczestnictwa w naszych konkursach. Na zwycięzców czekają cenne tablety oraz nagrody książkowe, które zdecydowanie ułatwią Wam prowadzenie biznesu. Do tej pory Wasz udział w konkursach był imponujący. Od początku roku rozdaliśmy już ponad dwieście nagród, w tym iPady, tablety, fachowe publikacje z zakresu wiedzy o MLM i książki autorstwa wybitnych przedstawicieli branży, którzy cieszą się światową renomą. Pod koniec wakacji rozstrzygnięty został nasz ranking na najpopularniejszy blog, a już niebawem zakończy się konkurs na rekomendacje. Rozwiązanie już 1 października! Kolejny konkurs potrwa do końca października – to zabawa w pisanie, w której nagrodą jest udział w warsztatach dziennikarskich, jakie dla 10 najlepszych autorów poprowadzi sam redaktor naczelny naszej gazety! Zwycięzcom dotychczasowych konkursów serdecznie gratuluję, a uczestnikom tych jeszcze trwających życzę oczywiście powodzenia! Obserwujcie nas każdego dnia, gdyż codziennie na portalu ukazują się interesujące artykuły i wywiady, z których każdy może czerpać wiedzę potrzebną w danym momencie do rozbudowy biznesu czy też rozwijania własnych umiejętności. Nawiązujemy wciąż nowe kontakty z kolejnymi firmami MLM w Polsce i całej Europie. Jak wiecie, nasz portal ma aż pięć wersji językowych, co pozwala nam docierać do przedstawicieli branży MLM działających na całym starym kontynencie. Także Wasza firma może i powinna znaleźć u nas swoje stałe miejsce. Dlatego jeśli nie jesteście jeszcze u nas obecni, to jak najszybciej skontaktujcie się z nami i razem rozpocznijmy wspólną przygodę w biznesie MLM! Joanna Bromboszcz dyrektor zarządzający Słowo od redaktora naczelnego Szanowna branżo MLM! Zapraszam Was do lektury pierwszego numeru kwartalnika Manager MLM. W numerze znajdziecie interesujący tekst Piotra Jabłońskiego, który jest próbą odpowiedzi na pytanie kim jest lider. Poznacie też sekrety toczącej się właśnie kampanii wyborczej obserwowanej zza kulis przez Wojtka Grada. Waszej uwadze polecam stałe rubryki, między innymi Ring Tomka Nawrota, w którym zetrą się ze sobą dwie firmy: D.I.C. Holding i GoldSolution. Jak zawsze sporo miejsca poświęcamy kobietom polskiego MLM-u. Dlatego polecam Wam artykuł Alicji Bednarczyk o działalności przyjacielsko-biznesowej grupy aktywnych, młodych pań skupionych w Szewczuk Team. O tym, jak korzystać z okazji biznesowych, jak również o tym, że okazje takie zdarzają się niemal codziennie pisze w swoim artykule „MLM 2012” Jacek Dudzic. Z kolei Krystyna Czapska poświęciła swój tekst kwestii wpływu kariery i życia zawodowego na kondycję psychofizyczną człowieka. Na naszych łamach zagościł ponownie także Daniel Kubach, który podzielił się swoją cenną, biznesową wiedzą w drugiej już części publikacji pt. „Zarabiaj dzięki sprzedaży”. W numerze nie zabrakło także tekstów eksperckich, z których szczególnie polecam artykuł Radosława Tadajewskiego o tym czy należy inwestować w akcje czy obligacje oraz tekst Macieja Karszni pt. „Jak zwłoka w rozpoczęciu inwestycji niszczy Twoje marzenia?” Ciekawymi spostrzeżeniami na temat prowadzenia biznesu na innym kontynencie podzieli się z Wami Martyna Cherubin, która przygotowała tekst o bardzo intrygującym tytule „Biznes w rytmie Tanga czyli jak to się robi w Argentynie?” Na koniec jeszcze jedna rekomendacja dotycząca tematu przywództwa. Polecam traktujący miedzy innymi o tym zagadnieniu artykuł Agnieszki Jędraszczyk pt. „Przywódca kontra „stara bieda”, w którym autorka podaje przykłady na to, jak lider może się zachować, jeśli zastana przez niego rzeczywistość nie spełnia jego własnych oczekiwań. Licząc na to, że niniejszym numerem gazety uda nam się choćby w części spełnić Wasze oczekiwania, życzę przyjemnej i przydatnej lektury. Marek Łuszczki redaktor naczelny Kwartalnik Manager MLM wpisany do rejestru dzienników i czasopism pod pozycją Pr 2387 wydaje firma Ranking MLM z siedzibą w miejscowości Lędziny 43-143, ul. Słoneczna 16, NIP 646-265-56-78 Powstawanie pisma nadzoruje Joanna Bromboszcz, dyrektor zarządzający. Za merytoryczną stronę pisma odpowiada Marek Łuszczki, redaktor naczelny. Skład redakcji: Daniel Kubach, Marek Łuszczki, Tomek Nawrot. Gościnnie publikują: Wojciech Grad, Piotr Jabłoński, Bernard Jastrzębski, Agnieszka Jędraszczyk, Joanna Szablińska, Adam Ubertowski, Tomasz Kopera, Anna Hajduk, Alicja Bednarczyk, Ilona Piotrowska, Jacek Dudzic, Krystyna Czapska, Maciej Karsznia, Martyna Cherubin, Radosław Tadajewski. Radę Programową kwartalnika tworzą: Bernard Jastrzębski, Daniel Kubach, Kamila Molińska, Piotr Jabłoński, Jacek Dudzic, Adam Ubertowski. Autor zdjęcia na okładce: Paulina Zomer Skład i łamanie: Marcin Wrona/Internet Business Partner Sp. z o.o. Dystrybucja: Ranking-MLM news Seminarium „Sztuka Inwestowania” w hotelu Gołębiewski w Karpaczu Nowości od Betterware „Można mieć czas i pieniądze” – taką tezę udowadniali organizatorzy seminarium „Sztuka Inwestowania”, które odbyło się w dniach 17-18.09.2011r. w hotelu Gołębiewski w Karpaczu. W trakcie zajęć słuchacze poznawali tajniki funkcjonowania programu GoldSolution – innowacyjnego i nowatorskiego systemu inwestycyjnego. Celem seminarium było przekazanie istotnych informacji na temat świadomego i przynoszącego wymierne korzyści mechanizmu lokowania kapitału, który różni się od wielu znanych i powszechnie stosowanych strategii. Słuchacze dowiedzieli się także tego, co wyrażone zostało w haśle promującym spółkę GoldSolution: „Przyjemność z inwestycji”. Udział w seminarium nie oznacza konieczności wstąpienia do programu, jest jedynie spotkaniem informacyjnym, dzięki któremu uczestniczy mają okazję poszerzyć swoje horyzonty i wzbogacić wiedzę na temat metod i sposobów nowoczesnego prowadzenia własnych inwestycji. Dodatkową atrakcją seminarium jest możliwość skorzystania z pełnej gamy usług dostępnych w luksusowym hotelu Gołębiewski w Karpaczu: fitness clubu, basenu, kręgielni oraz klubu nocnego. Kolejne takie spotkanie odbędzie się w październiku. Międzynarodowe szkolenie FM GROUP w Portugalii W dniach 8-11 września 2011 r. obchodzona była VII rocznica powstania marki FM GROUP. Z tej okazji w Portugalii odbyło się międzynarodowe szkolenie motywacyjne. Spotkanie zorganizowano w kompleksie ekskluzywnych hoteli CS Salgados. Centralnym punktem programu była uroczysta gala z okazji VII rocznicy powstania FM GROUP , która odbyła się w hotelu CS Salgados Grande nad basenami. W jej trakcie wręczone zostały statuetki Orchidei. Ważnym punktem był także blok szkoleniowy dla współpracowników FM GROUP. Program wyjazdu obfitował w liczne dodatkowe atrakcje, takie jak piknik w Quinta Dos Vales, gdzie zaplanowano zwiedzanie winnic, pokaz tworzenia wyrobów z korka, pokaz malowania kafli, pokaz gotowania, zwiedzanie ogrodu ze zwierzętami, występ zespołu folklorystycznego. Kolejną atrakcją była White Beach Party w klubie w mieście Portimao. Obszerną relację ze szkolenia FM GROUP w Portugalii opublikujemy w następnym numerze naszego kwartalnika. Konferencja i seminarium w Olchowej „Obniżenie wieku biologicznego człowieka i odbudowa jego własnego kolagenu” oraz „Praktyka harmonizacji organizmu i rewitalizacji skóry”, to tematy konferencji i seminarium naukowego, jakie odbyło się w miejscowości Olchowa w dniach 9-12 września. Gościem specjalnym konferencji był Siergiej Batieczko, profesor, doktor nauk medycznych, Członek Międzynarodowej Akademii Ekologii, który od sześciu lat współpracuje także z polską firmą Colway zajmującą się dystrybucją produktów kolagenowych. Podczas konferencji omawiane były między innymi takie zagadnienia, jak mechanizmy przedwczesnego starzenia się człowieka w kontekście nowego paradygmatu, diagnostyka biologicznego wieku człowieka, rewolucyjne podejście do redukcji wieku biologicznego w życiu codziennym czy praktyka odzyskania kolagenu, zapobiegania chorobom przewlekłym związanym ze starzeniem się. Ważnymi punktami konferencji były zajęcia praktyczne z wykorzystaniem kolagenu naturalnego – część zabiegów osobiście poprowadził profesor Batieczko. Gość specjalny spotkania w Olchowej należy do grupy medyczno-naukowej wyszukującej technik, czynników i produktów obiektywnie przedłużających ludzkie życie. Silnie sponsorowanej przez fundatorów z ZEA, Kuwejtu, Dubaju. Zespół ten dał światu między innymi biosteron, melatoninę, embrioblasty, dysmutazę nadtlenkową i wiele innych ciekawych produktów. Sam profesor Batieczko jest chodzącym przykładem tryskającego zdrowia i kondycji. Jego nauki sprowadzają się do eliminowania z diety mięsa będącego nośnikiem patologii i zanieczyszczeń cywilizacyjnych, wolnych rodników i nasyconych tłuszczy. Profesor przekazuje także wiele prostych recept na poprawę stanu organizmu. Twierdzi, że ludzie są zaprogramowani na 120-130 lat życia, które sami sobie skracają. Siergiej Batieczko upatruje klucza do kondycji i żywotności ustroju człowieka w kondycji tkanki łącznej. Z kolei o kondycji tkanki łącznej decydują procesy kolagenogenezy, co stało się podstawą do nawiązania w 2005 roku współpracy pomiędzy profesorem z firmą Colway. Miesięcznik Forbes pisze o FM Group Branża MLM zaczyna być zauważana przez renomowane czasopisma zajmujące się tematyką biznesową. Firmie FM Group poświęcono pięć stron wrześniowego wydania Forbes. Tytuł artykułu, „Biznes z polecenia”, widnieje u dołu wizualizacji nowej siedziby firmy. Jak można przeczytać, zakończenie inwestycji planowane jest na pierwszy kwartał 2013 roku. Powstaje koło Wrocławia, w Nowym Dworze, w pobliżu Trzebnicy. Znajdą się tam biura, produkcja i magazyny. Planowane zatrudnienie wyniesie około 700 osób. Firma konsekwentnie rozszerza gamę swoich produktów. Jednak niemałym zaskoczeniem jest pojawienie się w ofercie produktów spożywczych. To Sok Mega Life - w 100% naturalny, bez dodatku konserwantów, złożony z wyciągów z dziesięciu owoców. Wśród nich są m.in jagoda açaí, noni, mangostan, granat i aronia, które zaliczane są do grona roślin o najlepszych właściwościach prozdrowotnych. Równie miłą niespodzianką jest wprowadzenie do oferty kawy Arabica, mielonej z ziaren tylko tej szlachetnej odmiany. Dostępne są dwa rodzaje, naturalna i z dodatkiem aromatu wanilii. Kawa oznaczona jest marką Blue Nature, która zaistniała w ofercie Betterware wraz z pojawieniem się kosmetyków opartych na minerałach z Morza Martwego. W tej grupie produktów też są nowości. Są to sól karnalitowa do peelingu, olejek migdałowy i olejek pomarańczowy. Dotychczas oferowane z tej linii produkty: sól karnalitowa do kąpieli, skoncentrowana woda i błoto, teraz są w nowych opakowaniach, z nową szatą graficzną, wyróżniającą się napisami w jednolitym, złotym kolorze. Coaching Cafe Kamili Molińskiej Jeśli ktoś planuje zmiany w swoim życiu osobistym lub zawodowym, chce popracować nad swoimi celami w towarzystwie coacha, konsultować swoje postępy raz w tygodniu, wypracowywać nowe rozwiązania z pomocą grupy wsparcia, ten powinien skorzystać z nowej inicjatywy Kamili Molińskiej, która zaprasza na Coaching Cafe. To grupowy coaching on line, zawierający elementy warsztatów i wykładów. Podczas pięciu spotkań uczestnicy poznają podstawowe zagadnienia coachingowe, pomocne w pracy w zespole, przejdą przez podstawowy model coachingowy oraz przejrzą się w innych uczestnikach coachingu, jak w lustrze. Pomiędzy sesjami każdy słuchacz otrzyma do wykonania zadanie pomostowe przybliżające go do osiągnięcia zamierzonego celu. Coaching Cafe poprowadzi Kamila Molińska za pośrednictwem platformy videokonferencyjnej. Coaching Cafe będzie się składać się z pięciu poniedziałkowych spotkań, które odbędą się: 3.10.2011r., 10.10.2011r., 17.10.2011r., 24.10.2011r., 31.10.2011r. Spotkania odbywać się będą w godz. 19:00 – 21:00. Wymagania sprzętowe dla uczestników, to sprawny mikrofon i kamera internetowa. Zajęcia w ramach Coaching Cafe prowadzone będą z grupą maksymalnie dwunastoosobową. news Rebranding naszego kwartalnika Trwa rekrutacja na studia Marketing Bezpośredni we wrocławskiej WSB Kwartalnik Ranking MLM zmienił się w Manager MLM. Podobny rebranding dotyczy portalu internetowego, który służy swoim użytkownikom od początku tego roku. W obu mediach nadal prowadzone będą rankingi i zestawienia najlepszych firm, top liderów czy oferowanych produktów i usług. Ponadto w portalu i gazecie znajdziecie liczne wywiady z wybitnymi przedstawicielami polskiego i europejskiego Multi Level Marketingu, artykuły eksperckie, analizy i komentarze, a także zawsze aktualne i rzetelnie przygotowane newsy z branży. Nie zabraknie oczywiście konkursów z cennymi nagrodami. Manager MLM jest i zawsze będzie źródłem ciekawych i przydatnych informacji, skarbnicą wiedzy o nowych rozwiązaniach i technikach sprzedaży wspierających i podnoszących skuteczność działań dystrybutorów. Portal i gazeta są i zawsze będą znakomitym narzędziem dla liderów, którzy dzięki informacjom zawartym w obu tych mediach mogą nieustająco podnosić swoje kwalifikacje, dbając tym samym o powodzenie i sukces zarządzanych przez siebie sieci sprzedaży. Liczymy na aktywny udział czytelników gazety i użytkowników serwisu w tworzeniu i stałym udoskonalaniu obu tych mediów. Manager MLM jest tworzony dla Was i z myślą o Was. Rekrutacja na podyplomowe studia Marketing Bezpośredni właśnie dobiega końca. Otrzymaliśmy informacje od Bernarda Jastrzębskiego, kierownika merytorycznego tego kierunku, że zainteresowanie zajęciami jest większe niż w zeszłym roku. Wynika to między innymi z entuzjastycznych opinii, które przekazują pierwsi absolwenci oraz niezwykle interesujących zmian w programie studiów. Został on wzbogacony o nowe zagadnienia i znacznie poszerzony. Tegoroczni kandydaci mogą zapoznać się opiniami osób, które skorzystały z oferty WSB w roku ubiegłym. Opinie te dostępne są na portalach Ranking MLM. Podyplomowe studia na wrocławskiej WSB są pierwszym tego rodzaju przedsięwzięciem w Polsce dedykowanym osobom, które swoją obecną i przyszłą działalność wiążą z Marketingiem Bezpośrednim i Marketingiem Sieciowym. Na zajęciach można nie tylko zdobyć cenną wiedzę, ale także skorzystać z praktycznego doświadczenia prowadzących zajęcia, którzy swoją pracą i talentem wielokrotnie udowodnili, że na prowadzeniu biznesu znają się znakomicie. Dodatkowym walorem zajęć są spotkania z praktykami biznesu, którzy przekazują słuchaczom własne przemyślenia dotyczące zakładania i prowadzenia działalności gospodarczej. Wszystkie zajęcia maja charakter warsztatowy, co pozwala studentom przećwiczyć nowe kompetencje i nabrać pewności do ich zastosowania. Jeżeli wciąż zastanawiasz się nad podjęciem studiów na wrocławskiej WSB, teraz jest doskonały moment na podjęcie decyzji. Do 15 września uczelnia przygotowała atrakcyjne promocje. Więcej informacji na stronie WSB Wrocław: www.wsb.wroclaw.pl w dziale Studia Podyplomowe. Wielki sukces na starcie Aż 2500 papierowych egzemplarzy gazety rozprowadzonych w dystrybucji bezpośredniej oraz blisko 1400 pobranych plików pdf, a także setki maili z gratulacjami i propozycjami współpracy i dziesiątki rozmów przez telefon i bezpośrednich spotkań, tak w liczbach przedstawia się sukces, jaki odniósł nasz nowy kwartalnik dedykowany branży Multi Level Marketingu. Cieszymy się, że inicjatywa, z jaką wyszliśmy, spotkała się z Waszym zainteresowaniem, gorącym przyjęciem i entuzjastyczną reakcją. Jest nam tym bardziej przyjemnie, że tak serdecznie przywitaliście nowe branżowe pismo na rynku, bo przecież wystartowaliśmy w okresie wakacyjnym, kiedy to wielu z Was wyjeżdża na zasłużone urlopy i zapomina o bieżących sprawach. Sukces, jaki udało się nam osiągnąć oznacza dla nas wytężoną pracę w najbliższych kilku czy kilkunastu miesiącach. Z numeru na numer będziemy się starali przygotowywać coraz lepszą, zasobniejszą w przydatne informacje i ciekawszą gazetę. W ramach współpracy z przedstawicielami branży MLM będziemy uczestniczyć w ważnych wydarzeniach, na które nas zaprosicie - będziemy je opisywać i relacjonować, a wcześniej także zapowiadać. bohater numeru Utrzymać władzę – rzecz o Donaldzie Tusku Marek Łuszczki Czynimy tak dlatego, że osoba ta jest bez wątpienia dobrym przykładem na to, jak stać się skutecznym liderem. Przywódcą, który potrafi pozyskać poparcie i, mimo wielu przeszkód, utrzymać je. Donald Tusk urodził się 22 kwietnia 1957 w Gdańsku. Jest polskim politykiem, od 2007 prezesem Rady Ministrów. Z wykształcenia jest historykiem. Od roku 2003 przewodniczy Platformie Obywatelskiej. W latach 2005–2006 był przewodniczącym Klubu Parlamentarnego tego ugrupowania. Był również wicemarszałkiem Senatu IV kadencji w latach 1997–2001, wicemarszałkiem Sejmu IV kadencji w latach 2001–2005, senatorem IV kadencji, posłem na Sejm I, IV, V i VI kadencji. W 2005 kandydował na urząd Prezydenta RP. Wygrał w I turze, jednak ostatecznie wybory przegrał, ustępując Lechowi Kaczyńskiemu. Edukacja W 1976 Donald Tusk został absolwentem I Liceum Ogólnokształcącego im. Mikołaja Kopernika w Gdańsku. W 1980 ukończył studia historyczne na Wydziale Humanistycznym Uniwersytetu Gdańskiego. Jego praca magisterska dotyczyła kształtowania się legendy Józefa Piłsudskiego w przedwojennych czasopismach. Antykomunistyczna działalność opozycyjna Obecny premier wcześnie zaangażował się w działalność opozycyjną wobec komunistycznej władzy. Jako student historii Uniwersytetu Gdańskiego uczestniczył w tworzeniu Studenckiego Komitetu Solidarności, co było reakcją na zamordowanie w Krakowie przez Służbę Bezpieczeństwa Stanisława Pyjasa. Rozpoczął także współpracę z Bogdanem Borusewiczem i Wolnymi Związkami Zawodowymi Wybrzeża, organizując grupy samokształceniowe i kolportaż wychodzącej poza cenzurą prasy i literatury. Był współtwórcą Niezależnego Zrzeszenia Studentów w Gdańsku. W trakcie strajku w sierpniu 1980 organizował grupy studenckie, by 30 sierpnia tego roku rozpocząć działania na rzecz nowej organizacji studenckiej. Stał się inicjatorem i jednym z pierwszych liderów Niezależnego Zrzeszenia Studentów Polskich (późniejszy NZS). Kilka miesięcy później został przewodniczącym “Solidarności” w Wydawnictwie Morskim i dziennikarzem wydawanego przez związek tygodnika “Samorządność”. Był jednym z najbliższych współpracowników jej naczelnego redaktora Lecha Bądkowskiego, pisarza, przywódcy ruchu kaszubskiego i pierwszego rzecznika “Solidarności”. Pisał do kaszubskiego miesięcznika “Pomerania”. Za działalność opozycyjną został pozbawiony pracy w państwowej firmie. Przez 7 lat utrzymywał się z pracy fizycznej w założonej przez Macieja Płażyńskiego spółdzielni “Świetlik”. www.rankingmlm.com bohater numeru Aktywność społeczna i polityczna po 1989 roku Donald Tusk jest jednym z inicjatorów powstania Kongresu LiberalnoDemokratycznego. W 1991 został przewodniczącym tego ugrupowania. W wyborach parlamentarnych w tym samym roku partia ta zdobyła 37 mandatów w Sejmie. Donald Tusk został posłem I kadencji. Kierowane przez niego ugrupowanie znalazło się w opozycji do rządu Jana Olszewskiego. Po przegłosowaniu wotum nieufności wobec tego gabinetu w 1992 przewodniczący Kongresu był jednym z inicjatorów utworzenia koalicji parlamentarnej siedmiu ugrupowań politycznych, która powołała rząd premier Hanny Suchockiej. Kiedy po upadku rządu Hanny Suchockiej w 1993 odbyły się przedterminowe wybory, Kongres LiberalnoDemokratyczny nie przekroczył 5% progu i nie dostał się do Sejmu. Działalność w Unii Wolności W kwietniu 1994 Donald Tusk został wiceprzewodniczący Unii Wolności, która powstała po połączeniu się KLD z Unią Demokratyczną. W wyborach parlamentarnych w 1997 obecny premier otrzymał mandat senatora z ramienia UW i znalazł się w koalicji popierającej rząd Jerzego Buzka. Został wicemarszałkiem Senatu IV kadencji. Na początku 2001 po przegraniu rywalizacji o stanowisko przewodniczącego UW z Bronisławem Geremkiem odszedł z partii. Utworzenie i działalność Platformy Obywatelskiej 24 stycznia 2001 wspólnie z Andrzejem Olechowskim i Maciejem Płażyńskim Donald Tusk założył Platformę Obywatelską, działającą początkowo, jako komitet wyborczy. W wyborach w tym samym roku PO uzyskała w sejmie 65 mandatów, stając się największym klubem opozycyjnym. Donald Tusk objął funkcję wicemarszałka Sejmu IV kadencji. Maciej Płażyński, który był pierwszym przewodniczącym Platformy Obywatelskiej, odszedł z partii w 2003 roku. Od 1 czerwca 2003 Donald Tusk pełni nieprzerwanie funkcję przewodniczącego PO. Wybory parlamentarne i prezydenckie 2005 2 maja 2005 Donald Tusk ogłosił zamiar ubiegania się o urząd Prezydenta RP, jako kandydat Platfor- my Obywatelskiej. Poparcia udzieliło mu Stowarzyszenie “Młodzi Demokraci”. Jego sztab wyborczy został zarejestrowany 23 czerwca. W pierwszej turze wyborów, 9 października, poparło go 5 429 666 wyborców (36,33%) i zgodnie z przedwyborczymi sondażami dało mu to nieznaczne zwycięstwo nad Lechem Kaczyńskim. Kwestia biografii Józefa Tuska, dziadka Donalda Tuska, stała się przyczyną kontrowersji podczas kampanii wyborczej. Polityk Prawa i Sprawiedliwości Jacek Kurski w wypowiedzi dla tygodnika “Angora” stwierdził, że poważne źródła na Pomorzu infromują, że dziadek Donalda Tuska zgłosił się na ochotnika do Wehrmachtu. W rzeczywistości Józef Tusk, więzień Stutthofu, został w 1944 wcielony do armii niemieckiej, jako obywatel III Rzeszy, którym stał się automatycznie z chwilą aneksji Wolnego Miasta Gdańska, nie zaś jako ochotnik. W drugiej turze wyborów, 23 października 2005, Donald Tusk otrzymał 7 022 319 głosów, czyli 45,96% ważnych głosów przy frekwencji 50,99%, przegrywając wybory z Lechem Kaczyńskim. Również w wyborach parlamentarnych Platforma Obywatelska przegrała trzema punktami procentowymi z Prawem i Sprawiedliwością i została partią opozycyjną do rządu Kazimierza Marcinkiewicza. Po porażce wyborczej Donald Tusk pozostał liderem swojej partii - potwierdził to partyjny zjazd w maju 2006. Został posłem V kadencji, zdobywając w wyborach parlamentarnych 79 237 głosów. Objął stanowisko przewodniczącego Klubu Parlamentarnego Platformy Obywatelskiej. Pełnił tę funkcję do 5 grudnia 2006, kiedy to zastąpił go Bogdan Zdrojewski. 9 listopada 2005 został członkiem Komisji Łączności z Polakami za Granicą. Wybory parlamentarne 2007 W przyspieszonych wyborach parlamentarnych w 2007 roku przewodniczący Platformy Obywatelskiej ubiegał się o mandat poselski w okręgu warszawskim, uzyskując ponad 534 tysiące głosów, co stanowiło 46,62% wszystkich głosów oddanych w okręgu i było najlepszym indywidualnym wynikiem w historii wyborów do Sejmu w III RP. Liderzy list wyborczych dwóch głównych konkurujących ugrupowań, tj. Jarosław Kaczyński (PiS) i Marek Borowski (LiD), otrzymali w kolejności 273 684 oraz 75 493 głosów. W trakcie kampanii wyborczej Donald Tusk uczestniczył w debatach telewizyjnych z Jarosławem Kaczyńskim i Aleksandrem Kwaśniewskim. Sztab wyborczy Platformy Obywatelskiej zwrócił się także do redakcji radia Maryja i przedstawił ofertę debaty z udziałem Donalda Tuska na antenie tej stacji. Nie uzyskał jasnej odpowiedzi ani od radia Maryja, ani od telewizji Trwam, mediów do dziś kontrolowanych przez o. Tadeusza Rydzyka i sprzyjających Prawu i Sprawiedliwości. Stanowiska premiera rządu 23 października 2007 zarząd krajowy PO zdecydował, że Donald Tusk będzie kandydatem partii na urząd Prezesa Rady Ministrów. 9 listopada odebrał od prezydenta Lecha Kaczyńskiego akt desygnacji na premiera. 16 listopada wraz z przedstawionym składem Rady Ministrów został powołany i zaprzysiężony na Prezesa Rady Ministrów. 24 listopada jego rząd uzyskał wotum zaufania od Sejmu. 2 maja 2008 wystąpił ze swoim pierwszym orędziem telewizyjnym. Rodzina i życie prywatne Donald Tusk pozostaje w związku z żoną Małgorzatą, ma dwoje dzieci: Michała, dziennikarza “Gazety Wyborczej”, oraz Katarzynę, uczestniczkę programu TVN Taniec z gwiazdami oraz jednego wnuka. Mieszka w Sopocie. Interesuje się i amatorsko uprawia piłkę nożną. Imię Donald nadał mu jego ojciec, również Donald, 1930–1972, z zawodu stolarz. Ojciec zmarł w wieku 42 lat, gdy Donald Tusk kończył szkołę podstawową. Matka, Ewa Tusk, 1934–2009, zmarła w wieku 75 lat. Młodszym bratem jego ojca był znany gdański artysta rzeźbiarz Bronisław Tusk ps. Buni, 1935–2000. Dziadek Józef Tusk, 1907–1987, był polskim urzędnikiem kolejowym, więźniem hitlerowskiego obozu Stutthof, żołnierzem Armii Polskiej na Zachodzie, był także wcielony do Wehrmachtu. Po wojnie pracował jako lutnik. Drugi dziadek Franciszek Dawidowski, jako robotnik przymusowy pracował przy Wilczym Szańcu, gdzie podczas wypadku stracił oko. Przygotowując niniejszy tekst, korzystaliśmy z materiałów dostępnych w Internecie oraz z informacji KW PO. Rada Programowa kwartalnika Manager MLM BERNARD JASTRZĘBSKI Mieszka w Sławie w województwie lubuskim. Aktywną działalność w branży MLM prowadzi od 1993 roku. Współtworzył pierwszą polską firmę MLM, wrocławski Amexim, w której, w ciągu trzech miesięcy, zbudował czterotysięczną sieć dystrybutorów. Następnie podjął współpracę ze szwedzkim koncernem Oriflame, w ramach którego zbudował kilkutysięczną strukturę. Pomysłodawca i współtwórca studiów podyplomowych Marketing Bezpośredni i Mikroprzedsiębiorczość przy Wyższej Szkole Bankowej. Ekspert i wykładowca na kliku kierunkach Studiów Podyplomowych we Wrocławiu i Opolu, związanych ze sprzedażą, marketingiem i zarządzaniem. Współzałożyciel Direct Marketing Academy. Właściciel firmy szkoleniowo - konsultingowej OLOKUN. Jest żonaty. Ma trójkę dzieci: Natalię, Bartosza i Jakuba. Miłośnik nurkowania, tenisa ziemnego i koszykówki. Wspiera działalność kwartalnika Manager MLM, bo uważa, że to profesjonalne wydawnictwo. B.J: “Współcześnie, na dojrzałym już rynku, biznes oparty na franszyzie marketingu wielopoziomowego wciąż oferuje unikalne możliwości rozwoju własnej firmy. Ale dziś, sukces osiągną wyłącznie osoby podnoszące swoje kwalifikacje i dobrze poinformowane. Gazeta Manager MLM, to wyjątkowy periodyk, który dostarcza przedsiębiorcom z branży rzetelnych informacji i skutecznych narzędzi. To unikalne wydawnictwo, które skupia solidnych menadżerów i ekspertów z wieloletnim doświadczeniem” DANIEL KUBACH Mieszka we Wrocławiu. Pierwszy raz zetknął się z branżą w wieku 16 lat. Stworzył międzynarodową firmę MLM oraz upublicznił ją na Giełdzie Papierów Wartościowych w Warszawie. Uwielbia podróżować i zwiedzać nieznane zakątki świata. Największą przyjemność sprawia mu aktywne spędzanie wolnego czasu. Trenuje sporty walki Krav- maga, rekreacyjnie gra w tenisa i jeździ na rowerze. Zapytany o branżę i dedykowane jej media odpowiada: „Branża MLM przeżywa rozkwit, najnowsze prognozy świadczą, że ten trend się utrzyma jeszcze przez następne lata. W ciągu ostatnich lat wykreowało się w Polsce i innych krajach europejskich wielu wykwalifikowanych managerów oraz skutecznych sprzedawców. Powstało oraz weszło na rynek europejski wiele dobrych firmy. Branża MLM już dojrzała do powstania profesjonalnych mediów prezentujących wysoki poziom merytoryczny oraz kulturalny. Od kilku lat czegoś takiego ludziom brakowało. Managerowie oraz sprzedawcy zajmujący się marketingiem bezpośrednim potrzebują skutecznego narzędzia do pracy, bazy wiedzy oraz świeżego spojrzenia na biznes MLM. Wszystko to znajdą w gazecie Manager MLM.” KAMILA MOLIŃSKA Mieszka w Gliwicach. W branży MLM działa od 1995 roku. W tym czasie zbudowała kilkutysięczną strukturę przy współpracy z firmą Oriflame Sweden. Swoim doświadczeniem w tej dziedzinie podzieliła się, pisząc książkę pt. “Etat, biznes tradycyjny czy marketing sieciowy?”. Autorka studiów podyplomowych Marketing Bezpośredni i Mikroprzedsiębiorczość przy Wyższej Szkole Bankowej oraz współzałożycielka Direct Marketing Academy. Właścicielka firmy szkoleniowo - doradczej Molińska Business Coaching. Jest entuzjastką lotów szybowcowych i szczęśliwą mamą. Uważa, że „Manager MLM, to przedsięwzięcie mające na celu wspieranie przedsiębiorców z branży poprzez dostarczanie im wiedzy, narzędzi i inspiracji. Każda tego typu inicjatywa jest niezwykle cenna ponieważ wciąż brakuje rzetelnych informacji dotyczących rynku direct sales oraz multi level marketing. Mam nadzieje, że Manager MLM pomoże ją uzupełnić. Z przyjemnością będę owo przedsięwzięcie wspierać.” PIOTR JABŁOŃSKI Mieszka w Szczecinie. Zaczynał, jako pracownik fizyczny, zgłębiając tajniki własnej działalności gospodarczej, przechodząc przez kolejne szczeble kierownicze, by wreszcie zasiąść w fotelu prezesa kilku firm w biznesie tradycyjnym. Jest ekspertem i skutecznym praktykiem w budowaniu biznesu MLM. Jest wykładowcą – trenerem w pierwszej w Polsce Akademii Marketingu Bezpośredniego i Mikroprzedsiębiorczości w Wyższej Szkole Bankowej we Wrocławiu. Organizator i wykładowca wielu szkoleń i warsztatów z zakresu motywacji i nie tylko, w tym również dla środowisk polonijnych. Prowadzi swojego bloga w sieci. Uwielbia sport – nie na kanapie, w tzw. formie „telewizyjnej” lecz czynnie go uprawiając. Nurkowanie, jazda na rolkach, rowerze, jak i wiele innych sportów wywołujących lepsze samopoczucie. Uwielbia poznać każdego dnia coś zupełnie nowego, innego. Dlatego czyta książki, słucha muzyki. Jest poszukiwaczem. JACEK DUDZIC Mieszka w Częstochowie. W branży MLM działa od roku 2007. Był Top Liderem firmy NexEurope w 2010 roku. Niekwestionowany autorytet w zakresie profesjonalnego wykorzystania narzędzi internetowych w biznesie MLM, autor popularnych szkoleń (MLM Start, Formuła MLM, MLM Pro, As Marketingu, Komponenty Sukcesu), zbudował międzynarodowy zespół marketingowy Wellbiznes, obecnie stoi na czele ekspansji firmy Kyani w Polsce. Prowadzi zamknięty klub internetowy Cash And Future, a także regularne programy coachingowe, w tym MLM Mastermind dla przyszłych liderów marketingu sieciowego. Prywatnie jest mężem i ojcem, jego syn jest partnerem w biznesie. Jacek Dudzic, to pasjonat nowoczesnych mediów i technologii, nie stroni od wysokogatunkowego kina i szlachetnej książki. Czynnie wspiera działalność nowych mediów dedykowanych branży. J.D.: “Rynek marketingu sieciowego potrzebuje miejsc, w którym osoby początkujące i nie tylko, otrzymają wszechstronne informacje, ale także wskazówki, jak budować biznes skutecznie i w oparciu o właściwe zasady. Mam wrażenie, że Manager MLM ma szansę być jednym z najbardziej opiniotwórczych mediów w branży”. ADAM UBERTOWSKI Mieszka w Gdyni. Jest absolwentem Socjologii UJ i Psychologii UG. Obronił doktorat na Wydziale Ekonomicznym UG. Ukończył studia podyplomowe z zarządzania pod patronatem Central Connecticut State University. Licencjonowany Coach ICC. Jest Dyrektorem Programowym MBA GFKM. Specjalizuje się w prowadzeniu szkoleń i coachingu dla kadry kierowniczej średniego i wysokiego szczebla oraz z zakresu zaawansowanych technik komunikacyjnych. Brał udział w kilkuset projektach doradczo-szkoleniowych m.in. dla firm: Abbott Laboratories, AstraZeneca Polska, BRE Bank SA, Budimex SA, Centrostal SA, Elektrobudowa SA, Energa SA., Gdańska Stocznia Remontowa, Generali, Geodis Polska, Grupa Lotos S.A., Hestia, Lafarge, Lek Polska, Masterlease SA, NBP, Nordea Bank Polska S.A., Petrobaltic SA, PGNiG SA, PKN Orlen S.A., PKO BP, PKP, Poczta Polska, Polkomtel SA, Polpharma SA, PZU SA, Raiffeisen Leasing, Roche, Ruch SA, Saur Neptun Gdańsk S.A., SGS, TPSA, US Pharmacia, Zentiva. analizy i komentarze Lider? A co to za królik? Piotr Jabłoński Samo słowo przywódca wywodzi się z języka angielskiego - leading oraz leadership - „podążać”. Przywództwo (leadership) jest zatem wskazaniem drogi, pociąganiem innych za sobą. Z jednej strony wymaga więc wyprzedzenia innych, a z drugiej wpływania na nich poprzez słowa oraz własne czyny. Ważne jest to, iż rola lidera uzależniona jest od tego jak postrzegają go inni – człowiek jest przywódcą na tyle, na ile inni uznają go za przywódcę. Nie może sam nazwać się liderem, to ludzie, którym przewodzi nadają mu tę rolę. Liderzy są najrzadszym zasobem organizacyjnym - zarówno w świecie jak i w Polsce. Coraz częściej można spotkać dobrych menedżerów lecz dobrzy liderzy - przywódcy organizacyjni - nadal są prawie nieistniejącym elementem krajobrazu gospodarczego. Chodź dziś pojawia się ich coraz więcej. Związane to jest z naszym codziennym życiem, w którym poszukujemy prawdziwych wizjonerów, za którymi jesteśmy w stanie podążać. Są to ludzie zarówno w naszym życiu zawodowym, prywatnym jak i duchowym. Co zatem odróżnia liderów od menedżerów przywódców? Cechy osobowości lidera: - pewność siebie - ambicje orientacji na osiągnięcia - asertywność - tolerancja na stres - upór i stanowczość - inteligencja - odwaga Umiejętności lidera: - umiejętność tworzenia wizji - kreatywność i innowacyjność - umiejętność stawiania zadań i organizowania pracy - takt i dyplomacja - sprawność perswazyjnego mówienia i słuchania - szybkie podejmowanie decyzji Jednak można powiedzieć, że założenia całej koncepcji są niesłuszne. Liderem nie trzeba się urodzić. Można się nim stać dzięki poznawaniu i uczeniu się. Wyrobieniu w sobie pewnych umiejętności i zachowań. A co do punktu inteligencji – jak wiemy są jej dwa rodzaje – nabyta i wrodzona więc i tak wychodzi na to, że wiele nauki przed nami. Za to dwie z cech poniżej wpisanych mają duże znaczenie: - orientacja na ludzi - orientacja na zadania Omówmy zatem oba te punkty – proszę tylko nie mylić tego z orientacją w terenie. Osobiście byłbym za ich połączeniem. Dlaczego? Najważniejsza jest wspólna „orientacja na ludzi oraz zadania”. Wszystko w naszym życiu związane jest właśnie z tym. Z ludźmi i zadaniami. Jedno bez drugiego nie może istnieć. Dla naszej wygody, tej ludzkiej, otaczamy się różnymi dobrami tego świata. By je nabyć musimy skupić się na pierwszej z umiejętności. A zaraz potem potrzebny jest plan działania. Plan oraz jego systematyczna realizacja. Czyli drugi punkt. Działanie nasze zawsze musi być bardzo konkretne. Tutaj nie możemy zachowywać się jak człowiek, który chce wyjechać na wakacje, lecz... No właśnie, nie wiedząc dokąd chce wyjechać, idzie do kasy lotniczej, prosi o bilet. Obsługujący zadaje mu pytanie: „dokąd?”. Nie mając orientacji na zadanie, mówi „na dwa tygodnie, na wakacje”. W końcu udaje się mu jakoś sfinalizować nabycie tych upragnionych biletów, tej przepustki urlopowej. Leci potem około sześć godzin. Odprawa lotnicza, odbiór bagaży, wychodzi na zewnątrz... a tam noc polarna. On ubrany, jak na wyspy Bahama, a tam NOC POLARNA!!! Toż to prawdziwy koszmar przecież! Jego celem było spędzeniu urlopu. Lecz nie miał orientacji na zadanie. Nie wiedział, gdzie to ma być, nie potrafił tego wyartykułować podczas rozmowy o celu swej podróży. Zadanie wypoczynku było mało sprecyzowane. Ekspedientowi nie określił on zakresu oczekiwań. W związku ze złą komunikacją i brakiem konkretów, wylądował tam, gdzie nie zakładał, że wyląduje. Przecież walizka pełna jest ubrań raczej tropikalnych, a nie polarnych. Inni wybrali za niego, wykonali swój plan, ale nie ten osoby zainteresowanej. Podobnie jest z naszym codziennym, życiowym działaniem. O ile nie jest ono określone zadaniowo, to możemy być bardzo rozczarowani. - pewność siebie Nieraz, gdy stoimy na przejściu dla pieszych, zdarza się nam widzieć człowieka przechodzącego na czerwonym świetle. Istotnym elementem jest to, iż kilka innych osób potrafiło za kimś takim pójść. Pozostali nie podejmowali takiego wyzwania. Uwarunkowania podejmowanych decyzji są zapewne różne – począwszy od wyglądu lidera tego peletonu, poprzez jego całą postawę. Podświadomie zwracamy wielką uwagę na to, kto może nam przewodzić. Jak często zdarza się nam chcieć pójść za kimś przechodzącym na pasach? Tak wprost, bezwiednie. Jak często ruszaliśmy samochodem na świetle bo..., no właśnie, bo obok ruszył ktoś inny? Takie cechy możemy krok po kroku omawiać w nieskończoność. Sądzę, że ciekawszymi za to będą Umiejętności Lidera. My, jako Polacy, mamy je opanowane do perfekcji. I to dosłownie większość z nas. Są nimi upór i stanowczość, odwaga i asertywność. Najlepszą wiedzę na ten temat mają matki wychowujące swoje pociechy. Każdego dnia stawiają swoje czoła asertywności, rzucają swoją odwagę na szali podejmowania decyzji podczas chociażby wielokrotnych wizyt lekarskich ze swoimi dziećmi. Nie zawsze oczywiście wiemy, że to wszystko wykorzystujemy do perfekcji. Bo robimy to automatycznie. W szkole nauczono nas, by z uporem maniaka zdobywać poprawne oceny, byśmy mogli otrzymać świadectwo szkolne z promocją do następnej klasy. Źle widziane było pozostanie w tej samej klasie. Zabijano w nas kreatywność, starając się wrzucić w określone ramy zachowań społecznych. Tak jest dobrze, a tak źle, tak wypada, a tak NIE! Do takich ogólnie przyjętych. Prawda? Nikt nie zwracał na nas uwagi, jako na „całość” lecz na fragmenty, takie wycinki z życia. Na przykład czy potrafimy „wyrecytować” dany zakres materiału. „Pan Tadeusz” z pamięci, najlepiej wszystkie księgi, potem na rynku newconnect przecież jak znalazł. Całą tablicę Mendelejewa i nie wiadomo, co jeszcze, a przede wszystkim – jak poradzić sobie podczas wyboru dobrego doradcy księgowego. Na pewno Mendelejew nam pomoże w trakcie negocjacji, którym to w ogóle nie poświęca się czasu, byśmy nabyli takowe - ja tego przynajmniej analizy i komentarze nie pamiętam. Nie nauczono nas łączenia ze sobą jakichkolwiek faktów, które stanowią logiczną całość naszego życia. W szkole zatem nie uczą, jak być liderem i nie uczą nas prowadzenia biznesu. To niepodważalny fakt. Czym jest zatem umiejętność tworzenia wizji? Lider – przywódca, nie tylko kieruje działaniami innych ludzi, ale także pracuje z nimi dla osiągnięcia wspólnych celów. Pomaga ludziom precyzować te cele i zadania, współuczestniczy w analizie i rozwiązywaniu grupowych i indywidualnych problemów. Liderzy muszą mieć wizję i muszą być w stanie zaszczepić ją innym, czyniąc w ten sposób wizję wspólną. Na rynku jest wielu charyzmatycznych ludzi, którzy potrafią przekazać wspólną wizję. Lider powinien stać na czele organizacji i pociągać za sobą innych, nie popychać. Cechy, które stanowią o treści przywództwa można wykształcić. Jeśli połączy się je z odpowiednią motywacją, nie można nie stać się przywódcą. Przywództwa nie można odkryć - trzeba je umiejętnie rozwijać. Tylko nieliczni „urodzeni przywódcy” zdobędą wszystko bez wkładu własnego, bez potrzeby codziennego rozwoju lecz, aby utrzymać swój status, muszą rozwijać i doskonalić wrodzone predyspozycje. Takimi liderami - wizjonerami powinni być właśnie np. politycy. Ale czy są? Czy nie jest tak, że dotyczy to tylko tzw. okresu przedwyborczego, gdzie mamy WIELE wizji ich działań? Co cztery lata, to właśnie oni są zainteresowani naszymi głosami wyborczymi. By je uzyskać, tworzą nam wizję swoich działań. Pochodzą z różnych ugrupowań realizujących różne programy przedwyborcze. Jest tylko jedno ale ... po wyborach już ich nikt z tego nie rozlicza. Inaczej jest w biznesie. W gospodarce wizjonerami był chociażby Henry Ford, który wyznawał zasadę “Bardziej niż cokolwiek innego, przygotowywanie się jest sekretem do sukcesu” oraz “Idealista, to człowiek, który pomaga innym stać się zamożnymi.” To prawdziwy lider gospodarczy w branży motoryzacyjnej. Człowiek, który doprowadził do taśmowej produkcji. Który zautomatyzował cały cykl produkcyjny. Jak na tamte czasy, stał się ojcem wydajności, wprowadzając produkcję masową. Jak to było zatem możliwe? Ford miał pomysł, wizję oraz ludzi, którzy mu ufali i którzy szli z nim ramię w ramię. Jego kreatywność i innowacyjność doprowadziła do tak znaczącego rozwoju motoryzacji, że samochód nie był już tylko i wyłącznie 10 dobrem luksusowym dla klasy najbogatszych. Jak wiele z tych elementów wykorzystywał na co dzień? Mówię tutaj o: takcie i talencie dyplomatycznym, sprawności perswazyjnego mówienia i słuchania, szybkości podejmowania decyzji czy umiejętności stawiania zadań i organizowania pracy. Wydaje się to trudne lecz czy jest problematyczne w zastosowaniu? Jak zatem posiąść te cechy? Jak stać się takim dyplomatą? Takim liderem, przywódcą jak Henry Ford, Dalajlama, Martin Luther King, Jan Paweł II, Brian Traccy, Donald Trump czy wielu, wielu innych, o których słyszeliśmy nie raz i nie dwa. Wróćmy jeszcze na chwilę do naszego dzieciństwa. Pierwszymi naszymi idolami byli nasi rodzice. Byli dla nas naturalnymi LIDERAMI, których naśladowanie było zauważalne przez innych na każdym kroku. Chłopcy chcą być, jak ich ojcowie. Silni, mądrzy, potrafiący wszystko naprawić. Dziewczynki chcą wyglądać, jak ich mamy. Przymierzają ich buty, używają ich kosmetyków. Jak śmiesznie i nieudolnie to dzieciaki nie raz robiły? Ile było śmiechu, prawda? Lecz naśladowanie z naszej strony trwało. Maluchy, gdy uczą się chodzić, to biorą przykład ze swoich liderów, pomimo częstych potknięć i upadków, dochodzą do postawy pionowej i w końcu każdy nauczył się chodzić. Jak nieraz śmiesznie wyglądamy, chcąc być i wyglądać, jak rodzice. Krawat na szyi, szminka na naszych ustach. To były rzeczy, których używali nasi idole. Wprost zabawnie i śmiesznie nieraz się to kończyło. A potem przychodzi nowa era. Czas szkoły. Tutaj poznajemy zupełnie inny świat. Zaczyna się nauka, która zaczyna wprost „zabijać” nasze postrzeganie innych oraz tej naszej niewyobrażalnej mocy, takiej wiary, że wszystko jest możliwe. Jako dzieci, mówimy, że będziemy mieli taki wielki dom, pałac, takie niesamowite auto, że rodzice nie będą musieli już pracować, jak dorośniemy. W szkole zabija się nas i zaczyna się nam udowadniać, że nie mamy racji. Musimy się dostosować do innych. W szkole zawsze się pamięta tych najbardziej widocznych, to o nich najwięcej się mówi i im poświęca się najwięcej czasu. W szkole to oni stają się naturalnymi liderami naszych klas. To oni w naturalny sposób organizują czas wolny na przerwach. Każdy z nas jest przywódcą, każdy. Tylko przestaliśmy wierzyć we własne siły. Często te skrzydła podciął nam ktoś obok, żyjący z nami, a często niestety robimy to sami. Takie samounicestwienie, taka zagłada za życia. Czy łatwiej jest być liderem czy przywódcą? Sklasyfikujmy zatem kim jest ten drugi. Przywództwo, to system zachowań, który polega na oddziaływaniu na zachowania innych. Jest to rodzaj społecznego wpływu, który pojawia się wówczas, gdy jedna osoba - przywódca - jest zdolna do powodowania pożądanego przez siebie zachowania u kogoś innego, kto ulega mu z powodu więzi. Oto ogólna definicja dotycząca PRZYWÓDZTWA. Możemy wyróżnić obecność dwóch rodzajów przywódcy. Jednym z nich jest oczywiście typ osobowości, który określa przywódcę lokalnego. Drugi natomiast, to typ przywódcy określający przywódcę kosmopolitycznego. Podział powstał ze względu na otoczenie oraz metody przywódcze, które wykorzystywane są w genezie pracy danego osobnika. Przywódcy kosmopolityczni spotykają się z wieloma trudnościami w swojej pracy, jako osoby medialne, które bezpośrednio mają styczność ze środkami masowego przekazu. Dzięki sowim przemyślanym zadaniom oraz taktykom zdobywają przychylność ludności oraz poznają zasady działania dotyczące tego, jak pociągnąć za sobą tłumy. Oczywiście pociągnąć ku górze oraz w pozytywny sposób. Mimo to, na początku spotykają się z wieloma trudnościami. Podstawową trudnością jest fakt, że nie pochodzą one z danego terenu. Ludność może odbierać tego rodzaju osobę, jako intruza lub szpiega. Dopiero po działaniach, które pokazują, że takiej osobie zależy na ludziach oraz ich poparciu, przywódcy kosmopolityczni zyskują większe poparcie, niż przywódcy lokalni, którzy w cale nie muszą robić czegoś wielkiego. Można postawić tezę, że każdy lider jest przywódcą lecz nie każdy przywódca jest liderem. Pomiędzy nimi jest cienka linia graniczna. Często nie widzimy subtelnej różnicy pomiędzy jednym, a drugim. Lider pomaga i współpracuje, drugi wymaga i realizuje swoje cele. Zaznaczam jeszcze raz – SWOJE CELE. W przypadku, gdy chcemy uzyskać wspólne wyniki w naszej branży związanej z budowaniem rynku MLM, najlepszym rozwiązaniem jest bycie LIDEREM, który pomaga innym uzyskać cele partnera biznesowego, nie swoje. Pamiętajmy, że liderzy są wśród nas. My sami jesteśmy nimi. Dziecinne skrzydła odwagi i bezpośredniości zostały nam troszkę podcięte, najwyższa pora przypomnieć sobie swoje ukryte możliwości, zdobyć odpowiednie narzędzia i potem móc pomóc innym. Sukces gwarantowany! baza wiedzy Jak zwłoka w rozpoczęciu inwestycji niszczy Twoje marzenia? Maciej Karsznia Jest to grzech podstawowy i najczęściej występujący u osób, które mówią, że chcą inwestować. Jest to również grzech, który powoduje twoje największe straty. Do tej pory spotkałem się z trzema rodzajami zwłoki: 1. Teraz nas nie stać, najpierw musimy: - spłacić kredyt na samochód, lodówkę, telewizor; kupić dzieciom zeszyty, tornistry. Rozpoczyna się rok szkolny; kupić prezenty i zorganizować święta. W grudniu jest tyle wydatków; odłożyć na wakacje. W tym roku chcemy w końcu dobrze wypocząć. Po wakacjach się za to weźmiemy; wydać na cokolwiek innego. 2. Jest kryzys, fundusze spadają. Gdy wszystko ruszy do góry, zacznę inwestować. 3. Fundusze rosną i niedługo będzie kryzys, poczekam, aż spadną, by kupić taniej. Nieważne, jaki jest powód zwłoki, kosztuje on cię jednak bardzo dużo. Przy systematycznej inwestycji 300 zł miesięcznie roczne opóźnienie 12-letnim okresie może kosztować cię nawet 17 000 zł. O tyle mniej możesz mieć na swoim koncie. Teraz nas nie stać, musimy najpierw… Ten rodzaj zwłoki jest najczęściej stosowany. Polega na używaniu takich wymówek: Zbliżają się święta, wakacje, komunie, śluby w rodzinie i teraz nie mamy głowy do takich rzeczy. Zostało nam jeszcze sześć rat za telewizor. Gdy to spłacimy, to wtedy zaczniemy inwestować. Na pierwszy rzut oka brzmi to bardzo wiarygodnie. Jednak nasuwa się takie pytanie: Na ile są to realne i prawdziwe powody, a na ile po prostu zwlekanie wynikające z braku przekonania do inwestowania? W większości sytuacji zauważyłem, że jest to często po prostu wymówka, by nie zacząć już dziś. Często spotykając się po dwóch, trzech latach z takimi osobami, słyszę, że wciąż nie zaczęły inwestować i w dalszym ciągu mają podobne wydatki, które im w tym przeszkadzają. Zadaję im jednak wtedy proste pytanie: Gdybyśmy cofnęli się w czasie o pięć lat i pięć lat temu podjęlibyście decyzje o rozpoczęciu inwestowania, to czy dalibyście radę przez te pięć lat systematycznie inwestować i jaka to byłaby kwota? Ku mojemu ogromnemu zdumieniu większość osób (około 75%) odpowiada, że dałoby radę inwestować systematycznie jakąś stałą kwotę. Jednak nadal tego nie robią. Nowakowie, Kowalscy i Wiśniewscy od dawien dawna przy- jaźnią się ze sobą. Mają dzieci w tym samym wieku i w październiku 2010 r. ich synowie rozpoczęli studia. Synowie Nowaków i Kowalskich wybrali dzienne studia na interesującym ich kierunku. Syn Wiśniewskich musiał pójść na studia zaoczne. Jego rodzice nie są w stanie zapewnić mu takich pieniędzy, by mógł spokojnie się uczyć. Musi pracować, aby utrzymać się na studiach. W listopadzie 1998 r. Nowakowie postanowili inwestować 300 zł miesięcznie na edukację swojego syna. Wybrali inwestycję w najlepszy akcyjny w tym okresie fundusz inwestycyjny. Na początku każdego miesiąca wpłacali po 300 zł. Swoją decyzją podzielili się ze swoimi przyjaciółmi Kowalskimi i Wiśniewskimi. Kowalscy stwierdzili, że to dobry pomysł, ale teraz mają inne wydatki. Gdy spłacą część swoich kredytów, to wtedy zaczną. Decyzję podejmowali równo 12 miesięcy. Po roku, w listopadzie 1999 r., zaczęli również inwestować 300 zł miesięcznie w tym samym funduszu, co ich przyjaciele Nowakowie. Wiśniewscy przyznali rację Nowakom, że należy inwestować w przyszłość dzieci, ale mają teraz inne wydatki i nie do końca stać ich na to, by przeznaczyć 300 zł miesięcznie na taką inwestycję. Przez te wszystkie lata co jakiś czas ktoś ich namawiał do inwestowania, a oni twardo wymawiali się brakiem pieniędzy. Kilka razy nawet rozpoczęli wpłaty, ale po kilku miesiącach przerywali i pieniądze przeznaczali na bieżącą konsumpcję. W listopadzie 2010 r. (8.11.2010) na koncie Nowaków uzbierało się 99 457,27 zł. Po dwunastu latach regularnej inwestycji stałej kwoty 300 zł miesięcznie stać ich na to, by syn co miesiąc otrzymywał 2000 zł na swoje studenckie wydatki (2000 zł co miesiąc przez okres studiów daje 100 000 zł). Ich przyjaciele Kowalscy rok później rozpoczęli inwestycję. Jednak syn poszedł na studia w 2010 r. Na ich koncie przez ten czas uzbierało się 83 781,75 zł. Zamiast 100 000 zł, jak ich przyjaciele, mają tylko (albo aż) 84 000 zł – o 16 000 zł mniej. Po 11 latach regularnej inwestycji mogą synowi dawać 1700 zł miesięcznie. Tylko rok zwłoki. Wydawałoby się, że nic to nie znaczy, jednak strata wynosi blisko 16 000 zł. Wiśniewscy nic nie mają odłożone, winią wszystkich dookoła za to, że nie stać ich na posłanie syna na studia dzienne. Oczywiście powyższy przykład dotyczy inwestycji w najlepszym w tym okresie funduszu akcyjnym. Co by było, gdyby Nowakowie wybrali najgorszy w tym czasie fundusz? Inwestując w najgorszy w tym czasie fundusz, ich inwestycja w listopadzie 2010 r. dałaby kwotę 57 087,91 zł, co pozwoliłoby przeznaczać co miesiąc 1150,00 zł na studia ich syna. Nadal więc jest to znacząca kwota. Wszystkie inne fundusze miały wynik pomiędzy 57 000 zł a 100 000 zł. Poniżej znajdziesz wykres inwestycji systematycznej kwoty 300 zł miesięcznie w najlepszym i najgorszym funduszu inwestycyjnym w okresie od listopada 1998 r. do listopada 2010 r. 11 baza wiedzy W ciągu tych 12 lat Arka Akcji średniorocznie dał zarobić 12,3%, zaś PKO/CS – 4,4%. Poniżej znajdziesz tabelę strat w zależności od czasu zwłoki w inwestycji w tych konkretnych przypadkach. Nowakowie zaczęli wpłacać, Kowalscy zaś, czytając opracowania, natykali się na informację, że akcje są przewartościowane i czeka nas kolejny kryzys. Postanowili poczekać. Okazało się, że rozpoczął się wielki zjazd w dół. Kowalscy dumni, że nie tracą pieniędzy, czekali na koniec kryzysu. Moment ten nadszedł w październiku 2001 r. Od tej chwili zaczęli również wpłacać po 300 zł miesięcznie. Kowalscy, zwlekając i czekając, aż kryzys się skończy, podśmiewali się z Nowaków, którzy zaczęli wpłacać, wydawało się, w najgorszym momencie, na samym szczycie. Śmiali się, aż do momentu, gdy zrozumieli, że Nowakowie będą mieli więcej pieniędzy ze swojej inwestycji. Zobacz na wykresie początek wpłat Nowaków i Kowalskich. Z powyższej tabeli widać, że dwa lata zwłoki mogą nas kosztować nawet 27 000 zł straty. Przyjmijmy jednak, że Kowalscy i Nowakowie inwestują dalej. Czas inwestycji to 20 lat, a średnioroczny zysk 12,3%. 300 zł miesięcznie po 20 latach da nam kwotę 300 000 zł, miesiąc zwłoki w rozpoczęciu inwestycji to strata 3218 zł. Jeżeli będziemy zwlekali rok i zamiast 20 lat inwestować przez 19 lat, to stracimy blisko 37 000 zł. Poniżej znajdziesz tabelę strat przy inwestycji 300 zł miesięcznie i średniorocznym zysku na poziomie 12,3%. Jaki był stan inwestycji Nowaków i Kowalskich w listopadzie 2010? Tabela zysków Nowaków i Kowalski. Jeżeli więc możesz sobie pozwolić na utratę w ciągu roku 36 000 zł, to odwlekaj dalej decyzję o rozpoczęciu inwestowania. Jest kryzys, gdy się skończy, to zacznę inwestować Ten i następny powód zwlekania należy do moich ulubionych. Bardzo łatwo z nim się uporać. Wystarczy pokazać kilka liczb i wykresów. Najpierw jednak musisz sobie uświadomić, że kryzysy na rynku akcji są rzeczą naturalną i powtarzają się co kilka lat. W Polsce od początku funkcjonowania giełdy były już cztery kryzysy. Zasadne pytanie brzmi więc: Kiedy będzie następny kryzys i czy zabierze 50% czy też 70% wartości akcji? Wróćmy do naszych Nowaków i Kowalskich. O Wiśniewskich nie będziemy już pisać, ponieważ wiemy, że generalnie nie chcą inwestować i wolą posłać dziecko na studia zaoczne, a emeryturę spędzić w parku, czekając aż dzieci wspomogą ich finansowo. Nowakowie i Kowalscy w marcu 2000 r. postanowili inwestować, po 300 zł miesięcznie. Był to koniec wzrostów i początek kryzysu, który trwał do października 2001 r. W tym czasie indeks WIG 20 stracił 60,10%. Fundusze akcyjne od 20% do 30%. Poniżej znajdziesz wykres przedstawiający ten okres. 12 W powyższych przykładach Kowalscy idealnie przewidzieli kryzys i jego koniec. W prawdziwym życiu jest to nieprawdopodobne. Gdyby posiadali takie umiejętności, nie inwestowaliby 300 zł miesięcznie, a dysponowaliby miliardami złotych. Mimo że Kowalscy wykazali się nadprzyrodzoną zdolnością przewidywania kryzysów i ich końców, to na swoim koncie mają o ponad 17 000 zł mniej niż Nowakowie, którzy po prostu zaczęli inwestować. Najważniejszą zasadą w systematycznym inwestowaniu jest to, byś zaczął jak najwcześniej, a nie, byś próbował przewidzieć tendencje rynkowe. Jeżeli więc weźmiesz pod uwagę, że nie jesteś w stanie przewidzieć, kiedy zacznie się następny kryzys i kiedy się skończy, to czy twoje stwierdzenie: Jest kryzys, gdy się skończy, to zacznę inwestować – jest tylko wymówką. Fundusze rosną i niedługo będzie kryzys, poczekam, aż spadną, by kupić taniej To jest inna odmiana poprzedniej wersji zwlekania. Ta wymówka również nie ma żadnego uzasadnienia w konkretnych działaniach. W okresie 2002 r. do 2008 r. trwały wzrosty. Gdybyś czekał na spadki, mógłbyś zacząć inwestować dopiero w lutym 2009 r. Oczywiście pod warunkiem, że przewidziałbyś te wzrosty. Znam mnóstwo osób, które w czasie ostatniego kryzysu nie inwestowały, czekając na jego koniec. Większość z nich nadal nie inwestuje, mimo że od lutego 2009 r. fundusze dały zarobić po 100%. Część z nich stwierdziła, że już za późno i poczeka do następnego kryzysu. Być może nazywają się Wiśniewscy i tak naprawdę szukają wymówek, by w ogóle nie inwestować. life style SZEWCZUK TEAM Alicja Bednarczyk Jeśli komuś z Was przyjdzie do głowy zapytać o narodziny Szewczuk Team`u, to chyba pozostanie to pytanie bez odpowiedzi. Szewczuk Team, to samozwańcza drużyna, której przewodzi Magdalena Szewczuk. Zrodziła się jakoś naturalnie i nie wiadomo kiedy. O ile dałoby się jeszcze usytuować w czasie powstanie nazwy, to powstanie team`u już absolutnie nie. No, bo jak można umieścić w czasie albo uściślić początek przyjaźni pięciu kobiet? Bo to właśnie z tym zespołem Magda organizuje niezapomniane szkolenia wyjazdowe, Szkoły Biznesu, realizuje projekty, które na długo zapadają w pamięć wszystkim przedstawicielom, biorącym w nich udział. Od czasu do czasu do drużyny dołącza rodzynek – Michał Anioł. Tak, to nie zbieg okoliczności - z anielską cierpliwością i wyrozumiałością wspiera dziewczyny w ich poczynaniach i przygotowaniach do ambitnych projektów. No i ten męski akcent – czasami się przydaje w takim babińcu. Szewczuk Team, to Magdalena Szewczuk i kilka jej najbliższych liderek z biznesu MLM. Łączy ich nie tylko wspólny biznes, ale i przyjaźń. Liderki są bezpośrednimi grupami Magdy – stąd konkurentki, bo nie są np. w jednej linii sponsorowania. Każda liderka znała wcześniej Magdę, ale ze sobą nie znały się prawie wcale. Magdalena Szewczuk, jako Top Lider Betterware nie przestaje nas zaskakiwać swoimi pomysłami, które dają niezłego powera do pracy. Tak np. jest z tradycyjnym już szkoleniem wyjazdowym organizowanym co roku we wrześniu. Tylko ze zgranym zespołem i osobami, na których się polega, można odtworzyć zderzenie Titanica z górą lodową albo śpiewać z Whitney Houston „I will always love you”. Nie wierzycie? Tak właśnie było w Pszczewie w 2010r. Na szkolenie zjechała się cała śmietanka z Magdy struktury, ale nie zabrakło też gości z innych struktur Betterware. No i kadra szkoleniowców – z samym Dyrektorem Zarządzającym Betterware, Michałem Mierzwińskim na czele. Dopiero wspólne wyjazdy, wspólna praca i wspólne cele tak zjednoczyły siły tych młodych kobiet. Kasia Szewczuk - tak, to nie przypadek, to siostra, Kasia Skubiszewska, Magda Rapacz, Ala Bednarczyk i głównodowodząca Magda Szewczuk, to siła napędowa Team`u i zarazem jego skład VIP`owski – jak z poczuciem humoru mówią o sobie dziewczyny. Poza – przepraszam za kolokwializm – wypasionym pakietem szkoleń, Szewczuk Team przygotował wieczór integracyjny w hawajskich klimatach. Nie zabrakło kolorowych drinków, pięknych tancerek Hula - dziewczyny z Szewczuk Team i wymyślnych konkursów, w których to właśnie można było podziwiać rzeczoną piosenkarkę, jak i upadek kolosa oceanicznego. O ile przyjaźnie zdążają się pod każdą szerokością geograficzną i w każdym wieku, tak ta „zespołowa” przyjaźń jest pewnym fenomenem. Zapytacie dlaczego? Bo przyjaźnią się ze sobą potencjalne businesswoman-konkurentki. Aby taki spektakl mogło oglądać prawie 70 uczestników szkolenia, potrzeba było spotkań i narad Szewczuk Teamu na długo przed wrześniowym szkoleniem. Nie obyło się bez zarwanych nocy, długich przygotowań, zmian scenariusza na ostatnia chwilę… i co z tego? W Szewczuk Team wszystko jest robione z pasją i dobrym humorem, i pewnie, dlatego dziewczyny zawsze odnoszą sukces. Na co dzień jednoczą swoje siły we wspólnie podejmowanych działaniach biznesowych, organizując razem targi, promocje zewnętrzne czy spotkania rekrutacyjne i katalogowe dla swoich struktur. W jedności leży siła, dziewczyny są u progu swojej kariery w Betterware, dlatego wiedzą, jak ważne jest wzajemne wsparcie, gdy czasami droga wiedzie pod górkę. Razem podbijają nowe miasta i umacniają swoją pozycję w tych już zdobytych. Niedawno do opisanego składu dołączyła Roksana Górniak, siostrzenica Magdy. Na razie wdraża się w biznes i grupę, ale zdecydowanie do niej pasuje. Znaczna część sukcesu Szewczuk Team`u leży po stronie Magdy – z jej wrodzonymi cechami przywódczymi, świetnie radzi sobie i z prowadzeniem swojego biznesu, i z przewodzeniem dziewczynom. To urodzony przywódca. Dziewczyny zgodnie przyznają, że taki Team to tylko z Magdą! Razem wzięte są mega kreatywną mieszanką wybuchową, która zaskakuje wystrzałowymi pomysłami. Spotykają się również prywatnie na tak zwane „Sabaty Czarownic”. Wtedy spędzają wspólnie czas na przyjemnościach, oddając się różnym szaleństwom. 13 ring numeru NUMERU DIC kontra GOLD SOLUTION Tomek Nawrot Sektor finansowy jest w MLM reprezentowany przez znaczną liczbę firm. Wśród nich są takie, które się wyróżniają. GoldSolution - złote rozwiązanie, w tłumaczeniu z języka angielskiego. Pod tą nazwą funkcjonuje firma z polskim kapitałem. Czy zajmuje się kupnem-sprzedażą złota? Nie. Jej domeną jest inwestowanie. Należy do czołówki polskich firm w tej dziedzinie, osiągając bardzo wysokie stopy zwrotu. Wyróżnia się też Diamonds International Corporation. Już samo słowo diament przykuwa uwagę. To jedyna firma działająca w Polsce w systemie marketingu sieciowego, która w swojej ofercie posiada te szlachetne kamienie. Nie tylko. Również biżuterię z nich wykonaną, zegarki, a także oferuje pomoc i doradztwo przy inwestowaniu w diamenty. Kilkadziesiąt tysięcy złotych za pierwszy miesiąc pracy? Czy to jest możliwe? Tak - w GoldSolution. To nie są obietnice, ale konkretne przypadki osób, które dokonały tego przy współpracy z tą firmą. Pieniądze pochodzą od towarzystw inwestycyjnych, które dzielą się ze swoim partnerem handlowym - GoldSolution, częścią opłat, jakie pobierają za zarządzanie inwestycjami. Takie opłaty pobierają wszystkie fundusze na rynku. Duża kwota nie jest wynikiem wielkiej opłaty. To efekt jednorazowego przekazania z góry wpływów z jej tytułu za cały 14 okres, na jaki jest określona inwestycja. Więc wszystko jest zgodne z prawem i regułami rynku finansowego. Cóż, tam gdzie duże pieniądze, tam duże zarobki. „Pieniędzy trzeba szukać tam, gdzie są. A w tym biznesie zawsze były, są i będą.” To wypowiedź prezesa polskiego oddziału D.I.C., Davida Franke. Na pewno ma rację. Diamenty podobają się ludziom od tysięcy lat. Są synonimem bogactwa, luksusu i prestiżu. Nic dziwnego, że przyciągają pieniądze. Ile można na nich zarobić? Firma okrywa to tajemnicą. Nie podaje wielkości marży, jaką mają jej dystrybutorzy przy sprzedaży. Biorąc pod uwagę to, że ceny mogą sięgać kilkuset tysięcy złotych, na pewno zarobki są satysfakcjonujące. Czwarta generacja MLM-u Dotąd najczęściej w marketingu sieciowym należało zajmować się rekrutacją, sprzedażą i zarządzaniem grupą. Te dwie pierwsze czynności zwykle sprawiają dystrybutorom najwięcej kłopotów. GoldSolution wyręcza swoich współpracowników w ich wykonywaniu. Odbywa się to na seminariach, gdzie przedstawiane są zalety strategii inwestycyjnej oraz oferta firmy. Przynosi to bardzo dobre efekty. Partnerom pozostaje tylko zapraszanie ludzi na spotkania informacyjne oraz motywowanie osób ze swojej struktury. Ten nowy model funkcjonowania firm MLM prawdopodobnie będzie się coraz bardziej upowszechniał. Diamonds International Corporation udziela solidnego wsparcia swoim partnerom. Wyróżnia się na tle innych firm wielością i różnorodnością szkoleń. Co tydzień odbywają się podstawowe, na których omawiane są plan marketingowy i zasady współpracy z firmą. Raz w miesiącu organizowane są szkolenia dotyczące produktów oraz dwudniowe seminaria na temat budowy zespołu i motywowania. Każdego roku w lecie i zimie przeprowadzane są tygodniowe szkolenia menadżerskie. Raz na kwartał zapraszany jest trener z zewnątrz. Również GoldSolution dba pod tym względem o swoich współpracowników. Co tydzień organizowane są szkolenia dla początkujących, a na seminariach liderzy doszkalają się z zakresu zapraszania osób i pracy ze swoimi strukturami. Stabilny dochód pasywny Zaletą planu marketingowego firmy D.I.C. jest naliczanie punktów do awansu na kolejne poziomy od całej swojej struktury. Drugim atutem jest to, że historycznie się sumują. Oznacza to, że uzyskanego poziomu nigdy się nie traci. W GoldSolution awans na kolejne szczeble kariery wiąże się z wysokim wzrostem zarobków. Firma oprócz jednorazowych wypłat wynagradza także przez cały okres trwania inwestycji. W odniesieniu do tych profitów, określenie dochód pasywny nabiera szczególnego znaczenia. Lokowanie bowiem pieniędzy za ring numeru pośrednictwem towarzystw inwestycyjnych najczęściej dokonywane jest na wiele lat. Oznacza to, że premie w powiązaniu z nimi są stabilne i wypłacane przez cały ten okres. Piękno, prestiż i luksus Diament niewątpliwie należy do najbardziej prestiżowych produktów na świecie. Z tego względu podobnie postrzegane jest D.I.C. Firma otrzymała wyróżnienie Luksusowa Marka Roku 2010 za wyniki w inwestycjach. Posiada także Medal Komisji Unii Europejskiej za edukację społeczeństwa w zakresie inwestycji alternatywnych. Od dwóch lat firma współpracuje z biurem Miss Polonia. W tym roku, w ramach partnerstwa, przygotuje najbardziej luksusową koronę w historii tego konkursu. Oferta produktowa prezentowana jest w ekskluzywnych showroomach. D.I.C. mierzy bardzo wysoko. Pod koniec czerwca b.r. w chińskim mieście Shenzhen otwarty został showroom. To dziewiętnastomilionowa metropolia, która pod względem koncentracji kapitału przoduje w całych Chinach. W tym kraju planowane jest otworzenie kolejnych kilkudziesięciu showroomów. Na naszym kontynencie firma również ma mocną pozycję. W zakresie diamentów inwestycyjnych należy obecnie do największych firm w Europie Środkowej. Swoje oddziały posiada już w czternastu krajach. Duży potencjał D.I.C. wynika też z faktu, że dysponuje własną szlifiernią diamentów oraz pracowniami jubilerskimi. W zaawansowanym stadium jest projekt wejścia w posiadanie własnej kopalni diamentów. Czynniki te wpływają na obniżenie kosztów i tym samym uzyskanie korzystnej marży. Sztuka inwestowania Jak spłacić kredyt hipoteczny nie w 30, ale w 15 lat? Tego typu porady można uzyskać na seminarium, jakie GoldSolution prowadzi dla swoich współpracowników oraz osób przez nich zaproszonych. Co prawda udział kosztuje 399 zł, ale w zamian zapewniony jest dwudniowy pobyt w luksusowym Hotelu Gołębiewski. Ta kwota jest i tak niższa od tej figurującej w cenniku hotelu. Pomimo tego każdy z uczestników ma dostęp do wszystkich atrakcji: Parku Wodnego Tropikana, basenu zewnętrznego, kręgielni, salonu gier itp. Jako jedna z nielicznych, a może jedyna w kraju, GoldSolution nie omawia na takim seminarium przede wszystkim zalet współpracy, ale przez większą część weekendu przekazuje cenną, wartościową wiedzę o inwestowaniu. Skorzystać z niej może każdy z uczestników na własną rękę lub w oparciu o ofertę innej firmy. Żadna z osób nie jest zobowiązana do podpisania umowy lub dokonania wpłaty pieniędzy. Pomimo tego większość decyduje się dobrowolnie na skorzystanie z usług firmy. Zapewne w głównej mierze dzięki unikatowej strategii inwestycyjnej, nazwanej „Darwin + Defender”. Twórcą jest właściciel firmy - Maciej Karsznia, autor książki „Milion w zasięgu ręki. Poradnik zarządzania finansami.” Strategia ta jest na tyle efektywna, że imitują ją inne firmy zajmujące się usługami finansowymi. Każda osoba na świecie może z niej skorzystać. Choć GoldSolution ma siedzibę tylko w Polsce i tylko w kraju prowadzi seminaria, to możliwość inwestowania za jej pośrednictwem ma każdy obywatel dowolnego kraju. Bezpieczeństwo i spokój Często myśląc o bezpieczeństwie inwestycji, myśli się o diamentach. Całkiem słusznie, ponieważ w tym względzie diamenty mają wiele zalet. Są odporne na zniszczenie. Nie są w stanie im zaszkodzić środki chemiczne, duża temperatura, zarysować je może tylko inny diament. Mają małe wymiary - łatwo je przewozić na duże odległości. Z tego samego powodu nie są widoczne dla otoczenia. Dzięki temu istnieje mniejsze ryzyko, że potencjalny złodziej dowie się o nich. Taką inwestycję szybko można zlikwidować. Zawsze znajdą się chętni, w każdej części świata, którym można je odsprzedać. Nie tracą wartości, nawet w czasie wojen, gdy niektóre instytucje finansowe i gospodarka przestają funkcjonować. Za wyjątkiem trzech momentów na przestrzeni ostatnich stu lat ich wartość cały czas rosła. Pod tym względem inwestycja w diamenty w porównaniu do innych, cechuje się bardzo dużą stabilnością. Ma to znaczenie, gdy następują duże spadki na giełdzie i kiedy pojawia się kryzys na rynkach finansowych. Diamenty pozwalają wtedy na zachowanie spokoju. Nie można tego powiedzieć o posiadaczach akcji w momencie przyjścia kryzysu. Jednak poza samymi emocjami, przy mądrym inwestowaniu, nie jest to problemem. Dlatego, że po każdym spadku przychodzi wzrost. Takie inwestycje w długim okresie zawsze przynoszą zysk. Dowodzą tego doświadczenia Macieja Karszni. Zanim utworzył firmę, przez wiele lat testował opracowaną przez siebie strategię, inwestując pieniądze swoje i rodziny. W tym czasie na giełdzie były trzy kryzysy. Pomimo tego inwestycje przyniosły bardzo dobry zysk. Wyniki historyczne pokazują, że dzięki zastosowaniu jego strategii, w każdym dowolnie wybranym dwuletnim okresie na przestrzeni ostatnich kilkunastu lat, inwestycje miały dodatni wynik. Czym jeszcze kuszą? Audi, Volkswagen, Volvo i samochody innych, prestiżowych marek są oprócz planu marketingowego w obydwu firmach dodatkową zachętą dla partnerów. Przy spełnieniu określonych wymogów otrzymują oni pełne finansowanie rat leasingu lub częściowe w przypadku wyboru droższych modeli. Leasingobiorcami są współpracownicy więc mogą wliczać ratę leasingu w swoje koszty. Po jego zakończeniu samochód staje się ich własnością. Diamonds International Corporation zapewnia także wczasy, na które można wybrać się takim samochodem. Dwa razy do roku za określone wyniki organizuje dla swoich partnerów urlop. Wiele szanujących się firm prowadzi działalność charytatywną lub sponsorską. Tak też jest w przypadku D.I.C. Oprócz objęcia patronatem konkursu Miss Polonia, wspiera różne fundacje i prowadzi działalność edukacyjną. GoldSolution udziela się przy różnego rodzaju zbiórkach. Jest sponsorem Dolnośląskiej Stacji Krwiodawstwa. Pomaga fundacji WOŚP wykupując na rok nazwę pociągów relacji Wrocław-Olsztyn i Lublin-Szczecin, nazywając je odpowiednio GoldSolution i AkademiaPortfela.pl. Obydwie firmy mają wiele do zaoferowania. Niektóre z ich atutów są unikalne. Wzbogacają tym całą branżę MLM. Wielu osobom może podobać się, że GoldSolution to polska firma, a D.I.C. powstała za naszą południową granicą - w Czechach. To pokazuje, że przedsiębiorstwa mające w ofercie innowacyjne produkty lub usługi mogą powstawać również u nas lub innych krajach Środkowej Europy. D.I.C. funkcjonuje od 2005 r., w Polsce od 2007 r. GoldSolution działa od dwóch lat. Pomimo młodego wieku, wykazują się dużą dojrzałością i śmiało można je polecić, jako partnerów do współpracy w systemie marketingu sieciowego. 15 baza wiedzy Czego nigdy się od polityków nie dowiesz? Wojtek Grad Kampania wyborcza, to ogół wszystkich środków oddziaływania propagandowego mających na celu utrzymanie lub przejęcie władzy na drodze jak najbardziej legalnych wyborów. Jak z tego widać, walka nie o pietruszkę idzie, tylko o władzę. Nie ma więc żartów. A i chwyty wszystkie dozwolone. Popatrzmy na początku na politykę, jako na pewien specyficzny rynek. Rynek polityczny! Jest na nim dostawca, klient i konkurencja. Cena, koszt, data dostawy, termin płatności, logistyka i wszystko, co tam jeszcze się z rynkiem wiąże. No może oprócz osławionej niewidzialnej ręki rynku i odpowiedzialności za złożone obietnice. Rynek polityczny, to miejsce, przestrzeń, scena, na której prowadzone są wszelkie działania związane z procesem oferowania towaru politycznego obywatelom. Jak na każdym rynku, występują tutaj potencjalni klienci, a więc wyborcy, posiadający czynne prawo wyborcze. Klienci ci mają swoje potrzeby, oczekiwania, przekonania, wartości. Mają oni również oczekiwania zbiorowe, grupowe, na przykład, jako naród, grupa zawodowa lub lokalna społeczność. Polityczni marketingowcy w taki sposób organizują i prowadzą działania propagandowe, aby przede wszystkim podzielić elektorat na dość wyraziste 16 grupy interesu. Pojedynczy elektor - czyż nie brzmi to bardziej nobilitująca niż wyborca? –należy przeważnie do więcej niż jednej grupy. Na przykład do młodych ludzi, którym marzy się własne mieszkanie, jednocześnie ma własną firmę, a więc jest indywidualnym przedsiębiorcą, jest ojcem, który ma problem ze znalezieniem przedszkola, a także synem, dla którego los jego rodziców – emerytów, jest bardzo ważny, a na co dzień ma do czynienia z rozbuchaną biurokracją w urzędach. Produkt polityczny, jaki będzie skłonny kupić, powinien dotyczyć zmian na lepsze, dla tych w wszystkich grup, w których on sam siebie widzi i z którymi się identyfikuje. To się nazywa kompleksowa obsługa. Z drugiej strony, przeważnie tak bywa, że jest jedna z grup, z którą elektor identyfikuje się mocniej niż z innymi. W związku z tym, być może, jakaś obietnica dotycząca właśnie tej, najważniejszej grupy spowoduje, że będzie chciał dany towar polityczny kupić, kierując się choćby wyborem najmniejszego zła i ograniczając oczekiwania. Wiadomo, że potrzeby występują hierarchicznie i gdy ktoś może zaspokoić najważniejsze, te drugorzędne mogą przejść na plan dalszy. Niestety na politycznym rynku nie istnieją regulacje zakazujące składania fałszywych obietnic. Nikt nie chroni konsumenta przed nieprawdziwymi i nierzetelnymi ofertami. Co więcej, istnieją wyroki sądów, zwalniające polityków z odpowiedzialności za składane obietnice – jeden z wyborców Lecha Wałęsy podał go do sądu za obiecywane w kampanii wyborczej stu milionów i przegrał. Mówiąc w skrócie: Hulaj dusza piekła nie ma! Co jeszcze różni rynek polityczny od klasycznego? 1. Klient w żaden sposób nie ma możliwości wypróbowania towaru zanim go kupi. 2. Nie istnieje żadna procedura reklamacyjna, chyba że w następnych wyborach. 3. Na rynku politycznym, w odróżnianiu od klasycznego, decyzja zostaje podjęta zbiorowo, bo o zakupie towaru zdecyduje większość, a mniejszość, która kupiła podczas głosowania inny towar, chcąc nie chcąc, musi się bez żadnego prawa weta podporządkować i niejako jest skazana na używanie towaru, o którym nie marzyła i którego kupić nie chciała. 4. Wszyscy klienci dokonują zakupu w tym samym czasie. 5. Dokonanie wyboru nie jest związane z natychmiastową zapłatą za produkt. 6. Płacić będzie w przyszłości poprzez przeróżne daniny i podatki, bez względu na to czy rządzi wybrana przez niego opcja. baza wiedzy 7. Klient ma problem ze znalezieniem związku przyczynowo – skutkowego pomiędzy podejmowaną w dniu wyborów decyzją, a późniejszą sytuacją. Często więc decyzje pozbawione są racjonalności. Legii lub Lechowi. Spośród kibiców wyłonią się samoistnie mniejsze lub większe rzesze fundamentalnie bezrefleksyjnych fanów, w polityce nazywanych twardym elektoratem, a w piłce nożnej kibolami. Ogromna ilość działań propagandowych, którym poddawany jest elektor podczas kampanii wyborczej, dotyczy właśnie tego punktu. Z jednej strony ugrupowanie, które objęło władzę w poprzednich wyborach stara się osłabić dysonans poznawczy elektora, któremu coś konkretnie obiecało, rozmywając swoją odpowiedzialność za wszelkiego rodzaju usterki w dostarczonym produkcie. Odwołuje się wtedy do warunków obiektywnych, zaniedbań poprzednich ekip, klęsk żywiołowych oraz wrednej i niejednokrotnie nikczemnej opozycji, która uniemożliwiła, blokowała, torpedowała, anihilowała, ośmieszała, odraczała wprowadzenie w życie obietnic związanych z produktem, który elektor w drodze głosowania nabył. Z drugiej strony konkurencja polityczna stara się właśnie pogłębiać ten dysonans, pokazując związek przyczynowy pomiędzy tamtą decyzją, a obecnym, niezadowalającym stanem rzeczywistości. O co chodzi z tym twardym elektoratem? A o to, że każda partia ma swoich bezwzględnych zwolenników. Gdyby liderzy tej partii zrobili u nich w salonie kupę, to i tak stwierdzą, że może nie wygląda to najlepiej i fiołkami nie pachnie, ale ze względu na pochodzenie i twórców, jest ona dobrem narodowym samym w sobie i należy tego przekonania i tej kupy, niczym niepodległości, bronić. A kto tego nie rozumie, jest po prostu politycznym dyletantem. O ile wcześniejsze sześć punktów rzadko kiedy jest podnoszone w trakcie kampanii wyborczej, tak ten siódmy wydaje się najważniejszy i często staje się centralnym punktem wielu kampanii. Używanie terminologii rynkowej do polityki jest dla tej ostatniej niebezpieczne albo nawet zabójcze. Dlaczego? Bo co by się stało, gdyby elektorzy, z pełną świadomością, zaczęli do rynku politycznego stosować te same zasady, jakie stosują w codziennym życiu, wybierając sobie dostawców produktów i usług. Co to znaczy? Zastanów się ile razy kupisz coś w sklepie, w którym już raz cię oszukano, albo jak długo będziesz ufał firmie, której zarząd nie dotrzymuje obietnic dawanych Tobie jako klientowi. Należy więc w trakcie działań propagandowych, podczas kampanii wyborczej, podjąć takie kroki, aby te oczywiste porównania, nie rzucały się elektoratowi w oczy. Trzeba się więc skupić na igrzyskach, podczas których, jak w starożytnym Rzymie, krew się będzie lała strumieniami, a trup polityczny słał gęsto. Igrzyska nacechowane ogromną dawką emocji spowodują, że wyborcy, niczym kibice, podzielą się na tych kibicujących Wiśle i tych kibicujących Z drugie strony, gdyby ich konkurencja polityczna doprowadziła kraj do stanu mlekiem i miodem płynącego, to szybko okaże się, że mleko jest za tłuste, a miód za słodki. Jest to więc w istocie zamach na istnienie narodu, bo syty naród jest niepodatny na wpływ, a więc gnuśny. Szybko utyje i wymrze na cukrzycę. Skoro już więc mamy kiboli, to teraz dobrze jest im jakąś ustawkę zorganizować. W kampanii wyborczej takimi ustawkami są przeróżnego rodzaju debaty i festyny wyborcze. Im więcej dymu, słów powszechnie uważanych za obraźliwe, tym lepiej wygląda to w mediach. No i przy okazji nikt się treścią merytoryczną czyli zawartością pakietu z produktem nie zajmuje. Przecież nie ma on znaczenia, bo biją naszych, obrażają głowy, ręce, nogi i inne członki państwa. Załóżmy, że taki twardy elektorat wszystkich partii razem wziętych, to około 30% wszystkich wyborców, którzy mają czynne prawo wyborcze. Kampania wyborcza jest kierowana właśnie do tej pozostałej 70% grupy elektorów. I tu mamy do czynienia z pewnym paradoksem, o którym politycy nigdy nam nie powiedzą. Polega on na tym, że to właśnie ta grupa 70% wyborców jest dla polityków największym wrogiem i zagrożeniem. Bo ich wybory mogą być całkowicie nieprzewidywalne. Bo mogą oni odebrać im władze i zesłać w czeluść politycznego niebytu. Bo mogą krzyknąć, niczym dzieciak z baśni Andersena, że król jest nagi i odesłać ich wszystkich na zielona trawkę. Co więcej, mogą chcieć ich zgodnie z założeniami normalnej rynkowej procedury rozliczyć z działań, efektów i zaniechań. Od- ciąć od dochodów, wpływów i pozycji. Już ich w tym głowa, aby tuż po wyborach pokazać nam, że my bez nich nic nie potrafimy i nic nie możemy. Tak aby tym 70% elektorów przestało się chcieć. Budują u nas syndrom wyuczonej bezradności. I to właśnie dzięki temu swobodnie mogą rządzić, przejmując się naszymi opiniami tylko raz na cztery lata. Politycy, to pewnego rodzaju grupa interesu i podczas kampanii wyborczej mogą robić wiele, ale nie przekroczą pewnej linii, za którą pojawić się mogą pytania o ich przydatność w systemie zarządzania państwem. Warto zadać sobie pytanie, które nigdy nie jest formułowane przez nich w ten sposób. Kogo wybieramy podczas wyborów parlamentarnych? Choć odpowiedź wydaje się w miarę oczywista, że przedstawicieli władzy ustawodawczej, która wyłoni władze wykonawcze, to zadajmy sobie kolejne pytanie. Czy my wybieramy ludzi, którzy mają nami rządzić, czy nam służyć? Prawda, że to zmienia optykę patrzenia na wybory? Jeśli wybierasz sobie Władcę to, nie dziw się, że będzie on później chciał Tobą, Szanowny Czytelniku, rządzić. Że będzie Ci mówił, że on poprzez to, że ktoś go wybrał w demokratycznej procedurze, ma prawo za Ciebie decydować, co jest dla Ciebie dobre, a co nie. Można czasami odnieść wrażenie, że wraz z mandatem poselskim, po złożeniu przysięgi, spływa na nich łaska oświecająca, dzięki której, stają się wszechwiedzący i nieomylni. A słowo minister wywodzi się przecież od łacińskiego słowa oznaczającego pomocnika i sługę. Idąc dalej premier, pierwszy wśród równych, jest lub powinien być Twoim pierwszym sługą. W żadnym wypadku władcą. Pozostaje otwartym pytanie, jak wyglądałaby Polska, gdybyśmy my, elektorzy, zdecydowali się wybrać sobie ludzi, których obowiązkiem byłoby służyć nam, a nie interesom partii, z list których weszli do sejmu. Na samym początku proponuję zastanowić się nad tym: „Ludzie o wiele częściej waliliby się młotkiem w palec, gdyby ból występował dopiero po roku...”. - Mikołaj Gomez Davilla 17 praktyczne porady Zarabiaj dzięki sprzedaży cz.2 Daniel Kubach Zacznę od anegdoty o mężczyźnie, który szuka czegoś pod latarnią. Zainteresował się nim policjant i pyta go, czego szuka. „Zgubiłem kluczyki” – odpowiada tamten. Policjant przez chwilę pomaga mu szukać, ale po dziesięciu minutach daremnych starań pyta zdesperowany : „Jest pan pewien, że tu je pan upuścił?” „Nie, upuściłem je przy samochodzie” odpowiada mężczyzna, wskazując na samochód zaparkowany kilkanaście metrów dalej. „Ale tutaj jest lepsze światło” Paradoks jest taki, że nie ważne, jak długo będzie szukał oraz ile wysił- ku w to włoży, bo i tak nie znajdzie swoich kluczyków. Przekładając to na twój biznes, nieważne jest, jak mocno będziesz się starał i ile zainwestujesz w znalezienie klientów. Nie przyciągniesz do siebie swoich klientów, dopóki nie poszukasz ich tam, gdzie rzeczywiście są, a nie akurat tam, gdzie pada lepsze światło. Szukaj klientów tam, gdzie są! Zastanów się kto jest twoim najlepszym, wymarzonym klientem. Najlepszym sposobem jest zrobienie profilu najlepszego klienta. Jeżeli sprzedajesz produkty z rodziny Wellnes, to odpowiedz sobie na pytania: • • W jakim wieku ludzie kupują twoje produkty najchętniej? • Jak wyglądają? 18 • • • • Czym się zajmują? Czy mają rodziny? Gdzie przebywają? Jak najłatwiej do nich dotrzeć? Odpowiadając na powyższe pytania, stworzysz profil swojego wymarzonego klienta. kanie organizacyjne w twoim regionie, gdzie otrzymasz wszystkie niezbędne informacje. Wyjątkiem jest BCC, gdzie trzeba być zaproszonym. Natomiast istnieje wiele spotkań na których możesz poznać członków ekskluzywnych klubów biznesowych. Przedsiębiorcy udzielają się charytatywnie więc miło będzie, jak dołączysz do jednej z takich organizacji. Po pracy znajdziesz ich na kortach tenisowych, klubach fitness oraz polach golfowych. Pamiętaj, że im bogatszy klient, tym większa prowizja! Stare metody nie zawsze działają. Rynek, na jakim działamy, bardzo dynamicznie się zmienia. Wraz z rynkiem zmieniają się sposoby docierania do klienta oraz metody sprzedaży. W latach dziewięćdziesiątych jedna firma uczyła nas, aby sprzedawać produkty ludziom na ulicy. Inne firmy promowały roznoszenie ulotek do skrzynek. Doradztwo czy sprzedaż? Znam wielu dobrych doradców, najlepszych w swojej dziedzinie. Znają swój produkt, jak nikt inny. Potrafią każdemu doskonale doradzić. Problem polega na tym, że wcale nie najlepiej zarabiają. Pomyliły im się zawody, jakie wykonują. Pracują, jako sprzedawcy więc firma płaci im za sprzedaż produktów, nie za doradztwo. Oczywiście, każdy dobry sprzedawca powinien znać swój produkt, Wiele starych metod jeszcze funkcjonuje. Niestety są coraz mniej skuteczne. Zamiast trzymać się „sprawdzonej” metody, dostosuj się do klienta. Wiesz gdzie możesz znaleźć swojego wymarzonego klienta. Więc idź do źródła, nie działaj na około. Jeżeli jesteś sprzedawcą produktów finansowych i wiesz, że twój wymarzony klient, to mężczyzna lub kobieta w wieku 25- 45 lat. Posiadający rodzinę, pracujący umysłowo, świadomy wysokości swojej przyszłej emerytury, to oznacza, że twoim wymarzonym klientem jest przedsiębiorca. Gdzie go znajdziesz? W godzinach pracy znajdziesz go w biurze, po pracy na spotkaniach biznesowych, w organizacjach biznesowych takich, jak BCC, BNI, PWP itp. Do większości organizacji możesz dostać się, udając się na spot- ale tym się różni od doradcy, że ten na końcu sprzedaje i otrzymuje prowizje. Doradca doradza i zawsze chętnie udzieli jeszcze dodatkowych informacji. Wiele razy występowałem w roli klienta i wiele razy dziwiłem się, dlaczego tak łatwo sprzedawcy poddają się na końcu rozmowy. Klient czeka na ruch sprzedawcy, aby ten zaoferował mu produkt, a tu cisza lub co gorsza – zmiana tematu rozmowy. Zazwyczaj sprzedawca jest niepewny siebie i w ten sposób traci klienta. Często sprzedawca tak mocno chce sprzedać, że, aby nie stracić klienta, nie zamyka sprzedaży. Pamiętaj, że to ty jesteś tą osobą, która prowadzi rozmowę z klientem i to Ty musisz na końcu zamknąć rozmowę sprzedażą. Nawet jeżeli klient nie kupi to przynajmniej próbowałeś. W tym przypadku działa praktyczne porady statystyka. Czy tego chcesz czy nie, co któryś klient i tak od ciebie kupi. Pod warunkiem, że na koniec zaoferujesz klientowi swój produkt. Jeżeli chcesz zarabiać, zakończ rozmowę handlową z klientem sprzedażą. Klienci kupują od zwycięzców. Wyobraź sobie teraz nieudacznika wchodzącego do twojego domu. Niepewny krok, niechlujny wygląd, niezdecydowany uścisk dłoni. W jego oczach widać strach lub niepewność. Generalnie w twoich myślach rodzi się współczucie. Czy kupił byś coś od takiego człowieka? Co byś pomyślał o produkcie, który oferuje. Czy po zakupie tego produktu będę wyglądał tak jak on? Czy firma, którą ten człowiek reprezentuje jest uznaną marką? Teraz odwróćmy sytuację. Wchodzi pewnym krokiem, wita nas pewnym uściskiem dłoni. Jest ubrany stosownie do sytuacji. Szczerze się do nas uśmiecha i patrzy nam pewnie prosto w oczy. Na pierwszy rzut oka wygląda jak zwycięzca. Osobiście większość klientów woli kupować od zwycięzców ponieważ od razu taka osoba swoją postawą podnosi rangę produktu, który oferuje oraz odpowiednio reprezentuje firmę. Klienci widzą sprzedawcę, nie firmę. Kupują najpierw człowieka, w dalszej kolejności produkt. Chcesz sprzedawać więcej? Musisz wyglądać jak zwycięzca! Musisz być jak Kameleon. Dobry sprzedawca zawsze powinien umieć się dopasować. Nigdy nie wiesz kogo spotkasz za drzwiami. Możesz trafić na intelektualistę, a możesz trafić na osobę, która nie będzie prezentowała sobą wysokiego poziomu. Obaj mogą być twoimi klientami. Ważne, żebyś potrafił z każdym rozmawiać. Musisz dopasować rozmowę handlową do człowieka. Inaczej będziesz rozmawiał z młodą kobietą, a inaczej ze starszym mężczyzną. Każdy z potencjalnych klientów ma inne motywy kupna, inny zakres słownictwa, inne doświadczenia życiowe. Więc to ty musisz się dopasować do klienta. Kiedy klient nie operuje językiem technicznym twojego produktu, używaj słów zrozumiałych dla niego. Jeżeli klient gestykuluje, to rób to samo, co on. Obserwuj jak siedzi, jak się wysławia, w jakim tempie mówi. Zastosuj metodę lustra czyli dostosuj się do klienta. Oczywiście nie zachęcam do małpowania klienta. Może to odwrócić się przeciwko tobie. Zrób to dyskretnie. Niech klient wie, że ma do czynienia z kimś ciekawym. W toku jego rozumowania oznacza to tyle, że rozmawia z kimś takim, jak on sam. Klient musi widzieć w tobie osobę podobną do siebie. Wtedy obdarzy cię zaufaniem i chętniej kupi od ciebie produkt. W pierwszej części opisałem definicję sprzedaży - jest to najprzyjemniejsza rzecz, jaką mogę robić w ubraniu. Dokładnie tak traktuj swoje życie. Baw się sprzedażą, niech sprawia ci przyjemność. Im więcej czasu spędzisz u klienta, tym lepsze będziesz miał efekty i poznasz więcej ciekawych ludzi. Eksperymentuj u klienta, odkrywaj nowe techniki sprzedaży. Wszystko, co robisz, musi mieć jeden cel - sprzedaż! W trzeciej części zajmiemy się technikami, które zwiększają efektywność sprzedaży, takimi jak metoda Archimedesa, Trzy razy Tak, Metoda przebijania muru itp. Dzięki nim będziesz jeszcze lepszym sprzedawcą. - pareto str 213 - najlepsi sprzedawcy spędzają 80% czasu u swoich klientów. - najgorsi tylko 20% - czerwone przyciski twojego klienta, - pytanie o cenę? - cechy, zalety i korzyści 262 - doskonała rozmowa w windzie 269 Przywódca kontra „stara bieda” Agnieszka Jędraszczyk Od dłuższego czasu, w przybliżeniu od kilku lat z dużym procentem, dostrzec można dość interesujące, rzekłabym nawet zagadkowe zjawisko. Bliżej? Otóż coraz bardziej wyostrza się w społeczeństwie dość osobliwa tendencja do „ugruntowywania” się „starej biedy” na zmianę ze „wszystkim po staremu”. Podczas spotkań towarzyskich czy rodzinnych, w momencie, gdy zadajemy pytanie: „Co dobrego u was słychać?”, w odpowiedzi najczęściej słyszymy biadolenie malkontentów niezadowolonych z sytuacji polityczno-ekonomicznej, administracyjno - dobrosąsiedzkiej, zawodowej, rodzinnej, zdrowotnej etc. Każda sfera życia okazuje się być doskonałym tematem do wysnuwania kolejnych i kolejnych mało pozytywnych wniosków. Tak dla „poprawienia” samopoczucia?! Brrr… W takiej sytuacji przed oczami natychmiast przesuwają mi się kolejne kadry z filmu z Markiem Kondratem w roli głównej pt „Dzień Świra”. Przekornie więc odrobinę, słysząc pierwszą odpowiedź, zadaję pytanie pomocnicze: dlaczego stara, a nie nowa bieda? Takie pytanie najczęściej paraliżuje jego adresata. Po czym - pozostawiając je bez komentarza - aczkolwiek lekko marszcząc czoło, rozmówca kontynuuje swój wywód. Dalsza część dialogu, choć może być i zazwyczaj bywa, bardzo kwiecista i nadzwyczaj kurtuazyjna, okazuje się zwykłym biciem piany. Piany, która, tak czy inaczej, opadnie, gdyż nikt konkretów do rozmowy nie wniósł. „Cukru” zabrakło. Przeznaczenie takiej piany? Żadne! Sens i celowość takiej konwersacji? Bardziej odległe niż miliardy lat świetlnych. O pardon, czasami interlokutorowi zdarzy się dorzucić jakiś „konkret” do life style gloryfikowanej na wstępie „starej biedy” i jeśli nie napotka na przeszkodę w postaci kolejnego pytania lub co gorsza nie dostrzeże na naszej twarzy grymasu związanego z niechęcią do dalszego poznawania tematu, musimy uzbroić się w cierpliwość i przygotować się na ciekawy lub mniej ciekawy monolog o…? Wywód taki, o istotnych „starobiedowych” wydarzeniach z życia naszego kuzyna (kuzynki), ich znajomego, lub jeszcze (o zgrozo!) jego znajomych, może okazać się wielowątkową opowieścią. Mocno przejaskrawioną, mocno doprawioną, w końcu najzwyczajniej niestrawną. Dlatego każdy, kto w życiu wyznaczył sobie cele i kierunki rozwoju, poszukuje i wdraża w życie nowe rozwiązania, będzie takich malkontentów trzymał na dystans. Każdy bowiem, kto szanuje swój czas, będzie szanował również czas swoich rozmówców, skupiając się na sprawach istotnych i rozwojowych. Nie rozumiem i zdecydowanie sprzeciwiam się postawie ugrzecznionego 19 20 life style słuchacza, tylko dlatego, że dawno nie widziana ciocia czy „dobra” znajoma zapragnęła w przedmiocie „starej biedy” powylewać trochę swoich żalów na psa sąsiadów, który zbyt głośno szczeka lub opowiadać o „przebiegłych” i nieposkromionych chwastach zarastających działkę rekreacyjną przylegającą do tej ciocinej. Boże broń, jeśli nasz rozmówca dodatkowo okrasza swoją wypowiedź infantylnymi zwrotami. Możemy, o ile chcemy i uznajemy za stosowne, w takich sytuacjach przyjąć postawę „gęsiowodyzmu”, którego ideę opisywał w swoich licznych publikacjach jeden ze znanych polskich felietonistów, Ludwik Stomma. Rzecz wygląda następująco: „Gęś ma tłuste pióra, toteż woda skrapla się na nich i ptaszysko, wyłażąc ze stawu, ledwie się machinalnie otrzepie i już jest prawie suche”. Tak właśnie postępować trzeba ze wszelkimi zbędnymi troskami, smutkami, niedogodnościami życiowymi i bólem brzucha - o ile się da - pouczał surowo Ludwika jego ojciec od czasów dzieciństwa. Czy jednak przyjęcie postawy Stommowskiego „gęsiowodyzmu”w przypadku rozmów przypominających wyłącznie bicie piany, będzie jakkolwiek uzasadnione? Na pewno będzie zupełnie niekonstruktywne i - prognozować można na przyszłość - konfliktowe. Asertywność zatem i szacunek. Wysłuchując w nieskończoność w opowieści z mchu i paproci znajomych malkontentów, lekceważymy siebie i pozwalamy innym zdeptać naszą godność. Stop! Najwyższą formą wzajemnego szacunku w rozmowie będzie aktywne słuchanie poprzez umiejętne zadawanie pytań, kierowanie rozmową tak, aby przybrała ona postać wymiany zdań, będących nośnikiem istotnych informacji. Wszystko po to, by rozmówca samodzielne znajdował rozwiązania swoich problemów. Wskazywanie i podkreślanie mocnych stron rozmówcy, stwarzanie partnerskiego klimatu w rozmowie - this is it! Okazuje się, że często najmniej przyjaznym środowiskiem w naszym samorozwoju, w dostrzeganiu naszych mocnych stron, w pielęgnowaniu i umacnianiu poczucia własnej wartości są nasi najbliżsi, rodzina. „Hamulcowym” bywa rodzina pierwotna, ta, w której przyszliśmy na świat i wzrastaliśmy, jak i ta, którą sami stworzyliśmy, decydując się na zamążpójście lub ożenek. Aby jednak tak zupełnie nie zdemonizować wizerunku rodziny, dołożę łyżkę dziegciu do systemu szkolnictwa, który w ogromnym stopniu jest odpowiedzialny za wstrzymywanie samodoskonalenia jednostek w wybranym kierunku. Szkoła wpływa znacząco na obniżenie poczucia własnej wartości i zabija kreatywność. Dlatego „Żeby mieć to, czego nie mają ludzie wokół nas, trzeba myśleć niekonwencjonalnie i robić to, czego nie robią ludzie wokół nas”. Działać „pod prąd”, choćby nas mieli za szaleńców - oto jedna z dewiz przyświecających wielu przywódcom. Rolą przywódcy jest inspirowanie - pobudzanie tego, co tkwi w ludziach. Pokazanie i wykorzystanie potencjału tkwiącego w każdej osobie. Jak wielu z nas, poprzez wpajany przez kilkanaście, a nawet kilkadziesiąt lat schemat rodzinnowychowawczo-religijno-społeczny, nie dostrzega i nie wykorzystuje swoich talentów, gdyż nie wierzy w swoje możliwości. Przywódca okazuje się być niezastąpioną jednostką w każdej komórce społecznej, jaką jest rodzina. Takie wnioski wyciągnęły ostatnio z dyskusji moje dzieci. Czy w dzisiejszym galopującym świecie, rodzice lub chociaż jeden rodzic w każdej rodzinie, potrafią sprostać roli przywódcy? Chroniczny brak czasu rekompensują dzieciom kolejnymi zakupami. Podczas gdy to, co jest naprawdę najważniejsze – budowanie relacji, słuchanie, motywowanie do samodzielnego znajdowania rozwiązań, wskazywanie i eksponowanie mocnych stron, ich zdolności, marzeń oraz pomaganie w przezwyciężaniu barier – najczęściej traktowane jest po macoszemu. Podstawowa rola przywódcy nie polega na dawaniu gotowych rozwiązań i odpowiedzi. Dlatego często pojawiają się konflikty między dziećmi i ich rodzicami, między pracownikami i osobami na stanowiskach kierowniczych. Moralizatorskie przywództwo podane w gotowej postaci czyli prawie w pastylce jest absolutnie nie do przyjęcia, ani do przełknięcia. I bynajmniej nie może tu być mowy o „biernikowym PRZYWÓDCY z nie dość wyraźnie wyartykułowaną końcówką deklinacyjną”. Prześledźmy zatem od początku przypadki „przywódcy” czyli odmianę tego konkretnego rzeczownika. Zafundujmy sobie przy okazji, przez chwilę, sentymentalną podróż do czasów szkoły podstawowej. I tak oto mianownikowy PRZYWÓDCA, po dopełniaczowej formie (kogo?czego?) PRZYWÓDCY i następnie identycznie brzmiącym celowniku (komu?czemu?) PRZYWÓDCY, przyjmuje w bierni- ku (kogo? co?) bardziej rozrywkową i swojsko brzmiącą formę, szczególnie jeśli rozmówca ma tendencje do niechlujstwa językowego. Forma biernikowa, pozbawiona dźwięczności w wygłosie, kojarzyć się będzie z imprezą przy napojach wysokoprocentowych. Jak wysoko, zależy od wyobraźni rozmówcy. I od indywidualnych potrzeb, rzecz jasna. Zapewne profesorowie Miodek czy Bralczyk, korzystając z okazji, zorganizowaliby na potrzeby wszystkich przywódców świata kilkugodzinny krasomówczy wykład. Inspirujący, wprost porywający dla jednych, totalnie miażdżący, denerwujący i absolutnie nudny dla innych. Możemy pozwolić sobie na semantyczno-fonetyczno-słowotwórcze zabawy z każdym przywódcą, liderem, coachem i wszystkimi innymi dowolnymi wyrazami. Niektórym wyda się to śmieszne i niedorzeczne. Zadawać będą prześmiewcze pytanie, które pobrzmiewa wśród osób drwiących z pomysłów innych ludzi: co ma piernik do wiatraka? Hmmm… Piernik do wiatraka ma tyle, że każdy wiatrak może się rozpierniczyć… Ot co! Tymczasem okazuje się, że wielu spośród szerokiego grona znanych, szanowanych i cenionych przywódców, którzy zapisali się na stałe w dziejach narodów i historii świata w przeróżny sposób i w przeróżnych okolicznościach, tworzyło i zapisywało swoje historyczne idee. Ich wizjonerskie ponadczasowe pomysły rodziły się często w więziennych celach. Mimo to cieszyli się uznaniem i zaufaniem setek tysięcy ludzi. Podkreślając potencjał drzemiący w każdym człowieku, potrafili zainspirować tłumy do samodzielnego działania, kreatywności i poszukiwania rozwiązań. Działali odważnie, twórczo, pozytywnie wzmacniali ludzi, eksponując wartości tkwiące w każdym z osobna poprzez wyrażanie uznania, celebrowanie sukcesów. Sami byli optymistami pełnymi energii i entuzjazmu. Tylko biernikowi przywódcy zatem pozwolą sobie na wywody malkontenta, gdyż im nie będzie przeszkadzało czy „wszystko nadal jest po staremu”. Ci niech żyją swoim życiem. Każdy inny przywódca czy lider jest świadomy i przygotowany na to, że „Rozwój przywództwa sprowadza się w końcowym efekcie do rozwoju własnej osobowości.” Cytat za J. M. Kouzes, B. Z. Posner. 21 ranking numeru RANKING NUMERU Blogi użytkowników portalu Ranking MLM Tomek Nawrot, Marek Łuszczki Blog, to nowoczesna i bardzo atrakcyjna forma komunikacji w Internecie. To również świetny instrument wspierania sprzedaży. Prowadzony rzetelnie i z pomysłem może przynieść swojemu właścicielowi wymierne korzyści oraz poparcie, szacunek i popularność. Z tego właśnie powodu zorganizowaliśmy dla Was ranking blogów, który był prowadzony na naszym portalu i rozstrzygnął się wraz z końcem wakacji. Dziś dodatkowa nagroda dla autorów najlepszych stron. Prezentujemy dziesiątkę blogów, które znalazły się na szczycie zestawienia. Żeby nikt nie czuł się pokrzywdzony, strony przedstawiamy w przypadkowej kolejności. Blog Tomka Wróbla “Jedynymi przegranymi są ci, którzy łatwo rezygnują”- blog.tomekwrobel.pl Elegancko. Sporo treści i jednocześnie sporo miejsca na refleksję. Podział strony na dominującą lewą, na której znajdziemy artykuły autora i nieco wyciszoną, choć jednocześnie pełną różnorodnej treści prawą stronę, to – naszym zdaniem – tajemnica tej strony. Ów prosty zabieg pozwala użytkownikowi skupić się na tekstach albo „pobuszować” w tagach, linkach i buttonach po prawej. Autor zdradza lekką tendencję do filozofowania, o czym świadczą teksty „Nie żyjesz w Świecie materialnym…” czy „Jeżeli czegoś pragniesz… na pewno tego nie otrzymasz!” Udowadnia jednak także, że potrafi twardo stąpać po ziemi artykułem „Etat, etat, etat… a może coś innego?” O tym czemu służyć ma blog Tomka Wróbla dowiadujemy się w zakładce Współpraca. Czytamy tam: „Ofertę moją kieruję wyłącznie do osób, które: szukają nowych możliwości, chcą zmiany lub są gotowe na zmiany, są otwarte na inne osoby oraz własny rozwój osobisty, są zmotywowane do działania, mają cel w życiu oraz są pogodne i optymistycznie nastawione do świata. Krótko, konkretnie i rzeczowo. Tak, jak powinno być na blogu. Blog Karola Rybińskiego „Od miłości do obfitości” - www.karolrybinski.com Pierwsze wrażenie jest bardzo dobre. Przejrzystość, poprawność i porządek. Blog zbudowany jest zgodnie z regułami. Na głównej stronie autor pisze o swojej pasji, jaką jest e-biznes oraz MLM. W zakładce „O mnie” dodaje, że zajmuje się także inwestowaniem w siebie i w ludzi. Właśnie o rozwoju osobistym w kontekście pracy w MLM traktuje cały blog. „Wszyscy wiedzą, że czegoś nie da się zrobić i przychodzi taki jeden, który nie wie, że się nie da i on to właśnie robi.” To słowa - jak pisze autor bloga - Alberta Einsteina. Cytat zawarty jest w jednym z wpisów. Wartościowy i dobrze koresponduje z tematyką MLM-u. Treści znajdujące się na blogu są inspirujące. Wśród nich można znaleźć wskazówki dotyczące rozmieszczania na stronie jej elementów i tekstów tak, aby przyciągały uwagę i w jak największej części były czytane przez internautów. Są też linki do programów analizujących pracę na komputerze pod kątem czasu poświęconego rzeczywistej pracy, aktywności na Facebook’u, serfowaniu po Internecie, korzystaniu z komunikatorów. Teksty napisane są poprawnie językowo, dobrze pod względem stylistycznym, rzadko zdarzają się błędy. Zdjęcia ilustrujące wpisy dobrane są trafnie i mają dobrą jakość. Blog Jacka Sztuckiego „Twój sukces zależy od Ciebie” - jaceksztucki.pl Tu również pierwsze wrażenie po wejściu jest bardzo dobre. Zdjęcie autora w garniturze wywołuje poczucie profesjonalizmu. Słowa MLM i marketing w tytułach wpisów jednoznacznie mówią o tym, że to blog biznesowy. Najbardziej widoczne są wpisy. To one w największym stopniu przyciągają uwagę. Bardzo dobrze, ponieważ są najważniejszym elementem każdego bloga. Techniki marketingowe, strony przechwytujące, MLM online, przyjazne linki w Wordpressie tytuły te wiele obiecują. Faktycznie, można w tych tekstach znaleźć ciekawe porady. Jedną z nich jest wykorzystanie Google Analytics. Z informacji zawartych na blogu wynika, że Jacek Sztucki specjalizuje się w online MLM - marketingu sieciowym prowadzonym głównie poprzez Internet. „Polega to w dużej mierze na dobrze przemyślanej, rozłożonej w czasie strategii działania. Długotrwałym budowaniu swojego wizerunku i wykorzystaniu nowoczesnych narzędzi internetowych, takich jak autorespondery, strony www, blogi, media społecznościowe i pokoje do video konferencji” - tak definiuje autor ten sposób działania. 22 ranking numeru Blog Macieja Kozubika „Zainwestuj w siebie” - www.zainwestujwsiebie.com Profesjonalizm, to pierwsze odczucie po spojrzeniu na blog Macieja Kozubika. Otwarte ręce autora zdają się mówić: - Nie mam nic do ukrycia. Rzeczywiście, autor dzieli się na swoim blogu swoją wiedzą i doświadczeniami. „Przez swoją działalność chcę przyczynić się do wzrostu znaczenia rozwoju osobistego. Moim celem jest niesienie pomocy w osiąganiu celów” – między innymi te słowa autora znajdują się w zakładce Ważne - Misja strony. Taka nazwa zakładki nie jest spotykana - brzmi niekonwencjonalnie. Nieszablonową jest także zakładka Za darmo. Prowadzi do darmowego szkolenia oraz e-booka. Zachowany jest standardowy układ menu. Dlaczego warto być miłym dla siebie? Dowiedz się, jak zmienić wewnętrznego krytyka w doradcę. Jak przestać sabotować swoje życie? Czy już wiesz, jak wiele osiągnąłeś? Zamień perfekcjonizm na doskonałość - to tytuły wpisów w tematyce rozwoju osobistego. Poruszają bardzo istotne, fundamentalne kwestie. „Aby wygrać nie musisz być najsilniejszy, najszybszy, naj...” Blog Krzysztofa Krajewskiego „Przyszłość zaczyna się DZISIAJ, NIE JUTRO!” - www.krzysztofkrajewski.pl Po otwarciu bloga w oczy rzuca się dość nietypowa chmura zupełnie nietypowych, jak na tego rodzaju stronę, tagów. Na jej tle dwie, walczące ze sobą bestie. Bo kliknięciu otwiera się przed nami artykuł o wybitnie filozoficznym tytule „Dobro i zło”. Autor już w pierwszych słowach informuje: ” Nie potrafimy wielu rzeczy zrozumieć i z wieloma się pogodzić…..Ale wierzę w to mocno że ostatecznie zwycięża w nas DOBRO ….. Bo przecież Bóg stwarzając nas nie dał nam serca do rozpaczy ale do miłości i szczęścia” (pisownia oryginalna). Można się zastanawiać czy „mieszanie” Boga do biznesu jest słusznym rozwiązaniem i czy przypadkiem nie ktoś mógłby poczuć się tym dotknięty. Należy za to z całą mocą podkreślić, że taki zabieg zwraca uwagę, a przecież o to chyba chodzi, by blog przykuwał uwagę internautów. Czytając, a przede wszystkim oglądając blog Krzysztofa Krajewskiego, można dojść do wniosku, że autor lubi amerykańskie kino i jego gwiazdy. W pewnym sensie inspiruje się tym w swojej codziennej działalności, co na pewno wychodzi mu na zdrowie. Blog jest dość prosty, ale nie banalny. Ułatwia, a nie utrudnia korzystanie z zawartych tam treści. Blog Janusza Panka „11 przykazań” - www.11przykazan.blogspot.com Otwierając dowolną stronę internetową na monitorze o większym rozmiarze niż ten, na który została zaprojektowana, po bokach najczęściej pokazują się jednolite pasy, nie zawierające żadnej treści. Po wejściu na blog Janusza Panka ukazuje się w ich miejscu zdjęcie szerokiej drogi - chciałoby się powiedzieć, drogi do sukcesu.Duże zdjęcie autora w nagłówku sprawia wrażenie, jakby chciał podać rękę, mówiąc chwilę potem: “Wyzwól się ze stereotypów. Poznaj 11 przykazań marketingu wyzwolonego”. Brzmi intrygująco. Choć słowo przykazanie niesie ze sobą pewną dozę przymusu. Są one wymienione w górnej części bloga, po prawej stronie. To interesujące wskazówki. Jednak chyba nie każdy ze wszystkimi się zgodzi. Czytać i pisać wszyscy potrafią. Dlaczego autor zachęca do tego internautów? Być może chodzi mu o interesujące, merytoryczne pisanie w sposób poprawny stylistycznie. Pisanie jest bowiem podstawową umiejętnością liderów MLM skupiających się na wykorzystaniu w swojej pracy Internetu. 11 - Uwierz... Leninowi! - przykazanie to intensywnie uruchamia szare komórki w poszukiwaniu jego znaczenia. “Umieć się cieszyć każdą chwilą, z drobiazgów, nawet z najmniejszych rzeczy”. To cenna rada. Autor pisze dalej, że koncentrowanie się na rzeczach wzbudzających poczucie szczęścia, przyczynia się do osiągnięcia sukcesu. “Nie wierzysz? To zacznij być szczęśliwy i się przekonaj” - sugeruje Janusz Panek. Blog Piotra Jabłońskiego - www.jablonski24.pl Bardzo dobre wrażenie wywiera zdjęcie Piotra Jabłońskiego w nagłówku bloga. Duże, na całą szerokość strony, profesjonalnie wykonane, nie pozostawia złudzeń - to witryna lidera pozycjonującego się jako ekspert w MLM. Blog odbiera się jako przyjazny. Dominujące kolory - pomarańczowy i żółty, wzbudzają uczucie ciepła i zgody. Ponadto strona jest bardzo czytelna i uporządkowana, co ułatwia korzystanie z niej. Z prawej strony wpisów znajdują się segmenty zawierające wyraźne buttony portali społecznościowych, kategorie, tagi, archiwum, najnowsze komentarze - wszystko to, co powinno znajdować się na profesjonalnej witrynie. „Osobiście bardzo lubię obserwować ludzi. Patrzeć na ich zachowania i wyciągać wnioski. W restauracjach, gdy kelner podaje kartę dań, najczęściej patrzymy na… prawą stronę. Tam są umieszczone ceny, a nie spis potraw.” To rzeczywiście interesująca obserwacja, jaką autor dzieli się w jednym z wpisów zamieszczonych w kategorii Rozwój osobisty. W jednym z tekstów Piotr pisze o uciekającym czasie. Wspomina, że gdy był nastolatkiem długo oczekiwał na osiemnaste urodziny. Potem czas przyspieszył - w jego subiektywnym odczuciu oraz ludzi, z którymi rozmawia na ten temat. Pisze, że zadawał osobom pytanie o chęć dożycia do wieku 100 lat. Tylka jedna odpowiedziała, że chciałaby tego. Liczy się więc przede wszystkim jakość życia. A to zależy od podejścia do niego, szukania i korzystania z rozwiązań poprawiających tę jakość. 23 Blog Marcina Kowalskiego„Najlepszy czas na działanie jest teraz” - www.marcinkowalski.eu Już samo hasło początkowe zamieszczone w górnym bannerze nie pozostawia żadnych wątpliwości. Wynika z niego, że do działania należy przystąpić natychmiast. Nieco urzędowy, ale politycznie poprawny optymizm przeplata się tu z wyraźnie widoczną u Marcina Kowalskiego wolą walki i wygranej w tej walce. Świadczy o tym także to, jak punktacja jego bloga dynamicznie rosła w ostatnich dniach naszego konkursu. Obserwowaliśmy, jak prześciga kolejnych konkurentów i jak atakuje „pudło”. Blog jest poprawny, nie zaskakuje, ale też i nie nudzi. Różnorodność treści i form jej podania jest iście multimedialna. Są teksty, jest video, są butony do portali społecznościowych. Przy całej tej dość mocno wystudiowanej i „dopieszczonej” formie dziwić może puste miejsce na reklamę. Oczywiście domyślamy się, że chodzi o to, by ktoś je zajął, ale wrażenie można też odnieść i takie, że autor bloga po prostu nie zdołał sprzedać tego miejsca, a to nie świadczyłoby najlepiej o nim, jak o handlowcu. Należy zadać sobie pytanie jak takie puste miejsce koresponduje w wpisem autora, który znajdziemy w zakładce O mnie: „Znajdziesz tutaj materiały o branży MLM, a także wskazówki porady i triki związane z marketingiem, przedsiębiorczością i rozwojem osobistym.” Blog Grzegorza Utnika„Sekrety MLM” - www.sekretymlm.pl Wąski nagłówek, bez wyróżniających się elementów graficznych, wąskie paski menu są zauważalne podczas pierwszego kontaktu z blogiem, ale nie rzucają się w oczy. Najbardziej widocznym elementem strony głównej jest reklama e-booka „Dynamiczny Marketer” autorstwa twórcy bloga. Górne menu jest rozbudowane. Zawiera powtórzone w innej części bloga kategorie. Niżej jest jeszcze jedno - służące do nawigacji po głównych elementach strony. I tu zaskoczenie - pierwsza z lewej zakładka to Kontakt - odmiennie dla powszechnie przyjętego standardu umieszczania jej, jako pierwszej, ale z prawej strony menu. „Jak reagować na odmowę współpracy w MLM?”. To tytuł tekstu dotyczący istotnego problemu, na jaki natrafiają wszyscy dystrybutorzy. Wpis jest krótki, ale stanowi tylko wprowadzenie do filmu, jaki nagrał autor. Jest ich na blogu więcej, co urozmaica i uatrakcyjnia formę przekazu. „Blog w MLM. Czy Jest Potrzebny? Jak i o Czym Pisać? Od Czego Zacząć? Co Trzeba Wiedzieć? Podstawowe Reguły Gry.”, „Generowanie Ruchu na Stronę. Pozycjonowanie - zadanie długoterminowe”, „Zasady Budowania Listy w Internecie dla Marketingu Sieciowego. Od czego Zacząć, jakich Błędów Unikać, z czego Korzystać i jak się za to Zabrać?” - wymienione tematy wpisów należą do kategorii Technicznie. Dotyczą wykorzystania Internetu w rozwijaniu biznesu. Blog Marka Biśty - www.marekbista.eu Wielkie oczy witają internautę wchodzącego na blog. To dlatego, że w momencie pisania tego artykułu, najnowszy i znajdujący się na pierwszej pozycji wpis opatrzony jest właśnie taką grafiką. „Co ten Danielewski wyprawia?” - pisze autor. Zachwala kursy tego szkoleniowca i dzieli się spostrzeżeniami na ich temat. „Człowiek potrzebuje, by go pchnąć do przodu, by nabrał odpowiedniego tempa, a z czasem sam zdecyduje, kiedy może działać samodzielnie.” Marek w tym zdaniu zwraca uwagę na fakt, że wiedza uzyskana na szkoleniach jest rzadko wykorzystywana. Jego zdaniem ludzie potrzebują stymulacji, aby wcielać ją w życie i zacząć dokonywać zmian Na pewno ma rację. Choć każdy człowiek ma w sobie potencjał kreatywności i samodzielnego działania, to często jego wyzwolenie go wymaga pomocy z zewnątrz. Na stronie znajduje się spis tagów, tematy najnowszych wpisów, linki do blogów pokrewnych tematycznie. Ich tło kolorystycznie jest identyczne z kolorem przeważającej części bloga - jest szare. „Nadchodzi era video mailingu.” Autor przedstawia tezę, że już niedługo e-maile w działaniach biznesowych zostaną zastąpione filmami. Rzeczywiście przekaz w takiej formie jest skuteczny. Czas pokaże, na ile się upowszechni. W innym miejscu pisze o znaczeniu budowania swojej marki w mediach społecznościowych. Jest jeszcze kilka wpisów, które odnoszą się do e-marketingu. Jednak większość tekstów na blogu dotyczy spostrzeżeń autora z dziedziny rozwoju osobistego. Część, ze względu na swoją głębię, także duchowości. 24 Allegro MLM analizy i komentarze kontra Daniel Kubach Jesteśmy świadkami niesamowitych zmian w naszej branży. Świat idzie do przodu. To, co wczoraj się sprawdzało, jutro może być już przeżytkiem. Sposoby dystrybucji zmieniają się w coraz szybszym tempie. Gdyby nie ciągłe zmiany oraz udoskonalanie, nie byłoby MLM. Firmy działające w marketingu bezpośrednim powstały dzięki zmianom, które nastały w systemach dotarcia do klienta. Portale aukcyjne takie jak Allegro spędzają sen z powiek niektórym dyrektorom oraz prezesom firm MLM. Często przeszkadza to liderom oraz dystrybutorom, którzy rozprowadzają swoje produkty w sposób bezpośredni. Należy zadać sobie pytanie: czy Allegro doprowadzi do bankructwa firmy MLM? Założeniem marketingu bezpośredniego jest kupowanie od firmy produktów dla własnej konsumpcji oraz sprzedaż nadwyżek wśród swoich znajomych. Dystrybutorzy kupują od firmy MLM towar po określonej cenie hurtowej, sprzedając go następnie po cenie detalicznej. W ten sposób dystrybutorzy zarabiają od kilku do kilkudziesięciu procent od ceny, którą płaci klient. Ten model cieszył się powodzeniem przez wiele lat. W pewnym momencie, wraz ze wzrostem popularności internetu, przedstawiciele firm MLM odkryli nowe metody sprzedaży. Dystrybutorzy dokonują zakupów w firmie po czym wystawiają zakupione produkty do sprzedaży na portalach aukcyjnych. Cena, po jakiej oferują swój towar, odbiega znacząco od ceny sugerowanej. Oczywiście na korzyć klienta. W tym momencie pojawił się problem. Pytanie: dla kogo i jaki problem? Pojawił się problem głównie dla firmy MLM, której produkty trafiają do sprzedaży w sieci. Dystrybutorzy interweniują w firmie, aby ukrócić ten ”proceder” Przeszkadza to w budowaniu zdrowego biznesu opartego na starych, sprawdzonych zasadach. Skoro klienci mogą produkty kupić taniej w intrenecie, to po co mają kupować drożej od dystrybutorów? Przecież to byłoby nielogiczne. Firmy starają się karać dystrybutorów handlujących w internecie. Straszą roz- wiązaniem umowy, piszą do Allegro, lecz tak naprawdę niewiele mogą zrobić. Dystrybutorzy nauczyli się sprytnie omijać zalecenia i handlują na aukcjach pod innymi nazwiskami. Namierzenie takiego oferenta jest praktycznie niemożliwe. W takim przypadku tracą liderzy grup oraz dystrybutorzy, którzy próbują oferować swoje produkty w sposób bezpośredni. Nie jest im łatwo utrzymać klienta, który może te same produkty nabyć po korzystniejszej cenie. Najbardziej tracą na tym firmy, które mają wysoką kwalifikację. Dystrybutorzy takiego przedsiębiorstwa MLM muszą nabyć duże ilości towaru, aby odsprzedać go swoim znajomym. Powstaje tutaj problem pełnych magazynów. Jest to częsty przypadek, kiedy dystrybutor kupuje więcej produktów niż może sprzedać. W dłuższej perspektywie negatywnie odbija się to na firmie. Skoro jedni tracą, to inni zyskują. Zyskują w tym przypadku klienci, którzy mogą za tę samą cenę nabyć więcej towaru. Szczególnie w okresie kryzysu jest to pozytywne zjawisko dla konsumentów. Produkt staje się bardziej przystępny. Negatywnym czynnikiem dla przedsiębiorstw jest przyzwyczajenie klientów do niższej ceny. Ciężko będzie im przekonać klienta do zakupu po wyższej cenie. Tutaj do kontrofensywy przeszły firmy MLM. Zaczęto stawiać nacisk na obsługę klienta. Zapewniono klientowi serwis i obsługę posprzedażową. Zaczęto zastanawiać się nad wartością dodaną dla klienta. Klient bardziej wymagający zaczął doceniać serwis jaki oferuje dystrybutor. Podoba mu się indywidualna obsługa. To, że może wykonać telefon w każdej chwili i się poradzić. Dystrybutor staje się Często przyjacielem klienta. Można powiedzieć, że dzięki portalom aukcyjnym jakość obsługi klienta wzrosła. Klient, który ma alternatywę tańszego produktu, musi otrzymać coś więcej niż produkt plus uścisk dłoni. Oczekuje obiektywnego doradztwa oraz produktu najwyższej jakości. Musi wierzyć w to, że kupując od dystrybutora, otrzymuje coś więcej niż standard. Są dwie drogi, jakimi mogą pójść firmy marketingu bezpośredniego. Jedną dro- gą jest walka z portalami aukcyjnymi. Uważam, że jest to walka z góry skazana na porażkę. Inną drogą jest dostosowanie się do rynku i wykorzystanie portali do zwiększenia sprzedaży oraz zysków swoich dystrybutorów. Przed zarządami firm MLM stoi nie lada wyzwanie. Czy potrafią na tyle zreformować swoje firmy, aby traktować portale aukcyjne, jako część swojej polityki sprzedażowej? Jedną z firm które świetnie poradziły sobie z tym „problemem” jest firma NSA oferująca suplementy Juice Plus. Każdy dystrybutor staje się klientem, zamawiając w firmie tylko tyle, ile potrzebuje dla siebie. Nie posiada magazynów pełnych niesprzedanych towarów. Nie występuje tutaj sprzedaż bezpośrednia. Wszystkie transakcje dokonywane są pomiędzy firmą, a dystrybutorem. Firmą, która świetnie wykorzystuje internet do sprzedaży swoich produktów, jest znana wszystkim firma Amway. Dystrybutorzy sami zakładają sklepy internetowe i zachęcają do kupowania w internecie. Świetnie radzą sobie również firmy MLM oferujące perfumy takie jak FM Group, Oriflme czy Jean Veer. Oferują produkty w dobrej cenie, więc klientowi nie często chce się wysilić, aby znaleźć coś tańszego. Zasada jest taka, że jeżeli zostanie dystrybutorem firmy to od razu ma taniej. Koszty wejścia do tych firm są wprost symboliczne. Oczywiście firm, które świetnie radzą sobie z portalami aukcyjnymi, jest bardzo wiele. Nie sposób je wszystkie wymienić. Istnieją również na naszym rynku firmy, którym obecny rozwój internetu nie najlepiej odpowiada. Portale takie, jak Allegro, dla jednych są wrogiem, dla innych narzędziem. Z obserwacji natury możemy wywnioskować, że na ziemi nie przetrwały gatunki najsilniejsze i największe. Natomiast przetrwały te, które potrafiły się przystosować. Możemy walczyć ze zmianą lub ją zaakceptować. Firmy, które będą potrafiły się przystosować, odniosą zwycięstwo. Więcej o firmach MLM użytych w tekście: www.juiceplus.pl www.amway.pl www.oriflame.com www.perfumy.fm www.jeanveer.pl 25 analizy i komentarze Inwestować w akcje czy w obligacje? Nie ma jednoznacznej odpowiedzi na pytanie, w co inwestować. Wybór między akcjami a obligacjami powinien być zależny od wielu czynników. Najważniejsze z nich to poziom awersji do ryzyka oraz horyzont czasowy. Radosław Tadajewski Akcje i obligacje należą do podstawowych form inwestowania kapitału, znanych nie tylko specjalistom finansowym, ale również wielu osobom na co dzień nie mającym styczności z tym sektorem. Kupując akcje, stajemy się właścicielami części spółki z prawem do udziału w jej zysku i uczestnictwa w walnym zgromadzeniu akcjonariuszy, na którym w spółce akcyjnej podejmowane są strategiczne decyzje rozwojowe. Zakup obligacji natomiast możemy traktować jako pożyczkę udzieloną spółce na określonych warunkach, która zostanie zwrócona w wyznaczonym momencie w przyszłości. W zależności od rodzaju obligacji do czasu wykupu możemy otrzymywać okresowe wynagrodzenie z tytułu powierzonych firmie środków. Niemniej mimo tak zasadniczych różnic w charakterystyce obu instrumentów, nie ma jednoznacznej odpowiedzi na pytanie, w które z nich zainwestować, aby osiągnąć jak najlepsze stopy zwrotu z zaangażowanego kapitału. Wybór między akcjami a obligacjami powinien być dla każdego sprawą indywidualną, zależną od wielu czynników. W uproszczeniu można przyjąć, iż kluczowe znaczenie ma stosunek inwestora do ryzyka. Dla każdego człowieka akceptowalny poziom ryzyka może być inny. Są ludzie, którzy nie potrafiliby pogodzić się ze stratą nawet niewielkiej części zainwestowanych środków i to właśnie w ich przypadku kupno akcji jest najmniej wskazane. Wartość notowanych na giełdzie walorów zmienia się bowiem codziennie, osiągając kilku, a nawet kilkunastoprocentowe zmiany w ciągu jednej sesji. W dłużej perspektywie krótkoterminowe straty zostaną prawdopodobnie zniwelowane, dlatego u inwestujących w akcje pożądana jest umiejętność opanowania i zachowania spokoju. Jednak w zamian za większe ryzyko akcji można oczekiwać również wyższej stopy zwrotu niż w przypadku obligacji. Jej realizacja następuje przede wszystkim przez zyski kapitałowe, tzn. z tytułu wzrostu wartości akcji na giełdzie oraz wypłacone dywidendy. Ryzyko niewypłacalności emitenta badają agencje ratingowe, nadając obligacją oceny – tzw. ratingi. Polskie przepisy nie wymagają obowiązkowego nadawania ratingu obligacjom, jednak uzyskanie przez emitenta korzystnego ratingu zmniejsza koszt finansowania. Tabela 1. Skala ratingów obligacji Im niższy rating, tym większej stopy zwrotu możemy oczekiwać na danej obligacji, ale jednocześnie rośnie prawdopodobieństwo niewypłacalności emitenta. Znajduje to odzwierciedlenie w proponowanym przez emitentów oprocentowaniu, które może być bardzo zróżnicowane. Tabela 2. Przykładowe oprocentowania obligacji notowanych na rynku Catalyst. Źródło: Grupa Trinity na podstawie danych GPW Bezpieczniejszym sposobem inwestycji wydają się być obligacje. Niemniej również tutaj nie wszystkie instrumenty będą przeznaczone dla osób z dużą awersją do ryzyka. Dzieląc obligacje ze względu na rodzaj emitenta, możemy wyróżnić: • obligacje skarbowe, emitowane przez Skarb Państwa, • komunalne, których emitentem są jednostki samorządu terytorialnego, • obligacje korporacyjne, z których emisji kapitał zasila przedsiębiorstwa. Możliwość spłaty zobowiązań zaciągniętych z tytułu emisji obligacji przez emitenta uzależniona jest od jego sytuacji finansowej. O ile o wykup obligacji skarbowych i komunalnych można być w zasadzie spokojnym, gdyż gwarantem w obu przypadkach jest ostatecznie państwo, o tyle w przypadku walorów korporacyjnych ryzyko jest zdecydowanie większe. 26 Przy podejmowaniu decyzji inwestycyjnych duże znaczenie ma również horyzont czasowy, w jakim planowane jest utrzymywanie inwestycji. Z uwagi na dużą zmienność, okresy dekoniunktury gospodarczej i co za tym idzie – spadków na giełdach, zalecane jest, aby horyzont inwestycji w akcje był długi, nawet kilkudziesięcioletni. W przypadku obligacji czas trwania inwestycji jest limitowany. Nie oznacza to rzecz jasna, iż instrumenty te nie mogą być emitowane na kilkanaście lat. Warto jeszcze nadmienić o pojęciu dywersyfikacji portfela. Sens dywersyfikacji zawiera się w potocznym stwierdzeniu, że nie wrzuca się wszystkich jaj do jednego koszyka. W portfelu zbudowanym z samych akcji powinno znaleźć się od kilku do kilkunastu spółek różnych wielkości, z różnych branż. Różnorodność ma na celu zmniejszenie ryzyka, że kłopoty konkretnego emitenta czy branży istotnie wpłyną na wartość naszych inwestycji. Jeszcze większy poziom dywersyfikacji daje zakup akcji spółek działających w różnych regionach świata. Podsumowując, portfel inwestycyjny powinien być zróżnicowany. Zalecane jest, aby znalazły się w nim zarówno akcje, jak i obligacje. Warto, żeby udział akcji w portfelu zmniejszał się z wiekiem inwestora i uwzględniał indywidualny poziom awersji do ryzyka. promocja Krystyna Wróblewska o sobie: Doświadczenia zdobyte w międzynarodowych korporacjach wykorzystałam w 2003 roku tworząc Impresariat Artystyczny. Jestem organizatorem imprez promujących kulturę oraz wrocławskich artystów, współpracuję z uzdolnioną artystycznie młodzieżą. Współtworzę fundację ”MY! Wrocławianie”, w której pełnię funkcję wiceprezesa. Wspieram rozwój przedsiębiorczości, jako członek Związku Pracodawców Polska Miedź oraz Zachodniej Izby Gospodarczej. Pomagam Fundacji „Na ratunek dzieciom z chorobą nowotworową” we Wrocławiu. Pomagam samotnym mamom z Towarzystwa Pomocy im. Brata Alberta we Wrocławiu. W wolnych chwilach, jako gracz, reprezentuję Wrocławską Ligę Squasha, nurkuję, jeżdżę na snowboardzie. Wolne weekendy spędzam z córką Nikolą na szlakach górskich. Czy ma Pani konkretne pomysły wspierające przedsiębiorców ? Co spowodowało, że założyła Pani własną firmę i angażuje się w prowadzenie działalności społecznej i charytatywnej? Większość z nas bardzo długo szuka swojej drogi. W trakcie tych poszukiwań poznajemy, a nawet przekraczamy swoje granice. Ja również, w poszukiwaniu siebie, stawiam sobie coraz bardziej ambitne cele, realizuję swoje wizje, spełniam marzenia. Praca w dużej firmie dla wielu jest szczytem marzeń. Ja z czasem jednak zrozumiałam, że wolę zachować niezależność niż uczestniczyć w „wyścigu szczurów”. W roku 2003 odcięłam korporacyjną pępowinę i założyłam własną firmę, która jest moim powodem do dumy. Możliwość samodzielnej organizacji pracy sprzyja kreatywności i jest silną motywacją do dalszego rozwoju. Dlaczego angażuję się w działalność społeczną i charytatywną? Chcę się rozwijać również na tych płaszczyznach. Wierząc, że pomaganie innym nas uszlachetnia, mamy poczucie życia w większej harmonii. Kandyduje Pani w najbliższych wyborach do Sejmu z listy Platformy Obywatelskiej. Dlaczego zajęła się Pani polityką, jakie cele chce Pani osiągnąć? Działanie, działanie i jeszcze raz działanie! Zachęcam do tego, abyśmy nie byli biernymi obserwatorami życia publicznego. Chcemy zmian, zacznijmy od siebie. Start w wyborach zaproponował mi szef dolnośląskiej kampanii PO, eurodeputowany Piotr Borys: „Polityka potrzebuje ludzi, którzy wcześniej sprawdzili się w innych dziedzinach, a ona ma dobrze prosperującą firmę, pomaga innym, promuje młode talenty”. Mocnego wsparcia udzieliła prof. Alicja Chybicka, szefowa Kliniki Transplantacji Szpiku, Onkologii i Hematologii Dziecięcej. „Takich ludzi, gotowych do pomocy innym, społeczników w parlamencie wciąż brakuje”, mówi prof. Chybicka, która sama startuje z listy PO do Senatu. „Dlatego kibicuję i wspieram jak mogę kandydaturę Krystyny Wróblewskiej”. W parlamencie potrzebne są entuzjazm i świeża krew. A ja mam w sobie zapał. Liczę na Państwa głos. Swój program opieram na trzech filarach: przedsiębiorcy, kobiety, młodzież. Młodzież, bo mam córkę, i wiem, z jakimi boryka się problemami; kobiety i przedsiębiorcy, bo to ja sama. I ja sama codziennie biorę się z życiem za bary. Takich pomysłów oraz inicjatyw społecznych jest mnóstwo wokół nas. Polacy są niesłychanie kreatywni. Rolą polityków jest stworzenie im strukturalnych i systemowych warunków do działania i realizowania własnych pomysłów . Popieram projekt Dolnośląskiej Rady Przedsiębiorczości i Nauki, którego jednym z pomysłodawców i założycieli jest kanclerz Loży Dolnośląskiej BCC, pan Marek Woron. Ta niesłychanie cenna inicjatywa społeczna, w którą zaangażowani są ludzie nauki i biznesu z Wrocławia, ma na celu stworzenie platformy współpracy młodych naukowców z biznesem. Innym pomysłem, z jakim miałam okazję się zetknąć jest ”Network Sunrise ”. Jest to największy na Dolnym Śląsku naukowo-gospodarczy projekt Unii Europejskiej W tym projekcie studenci i doktoranci z różnych wrocławskich uczelni, będący animatorami transferu technologii, realizują projekty naukowo-gospodarcze przy udziale ludzi nauki oraz biznesu z wielu różnych, na pozór odmiennych, branż. Uznaniem cieszy się również projekt, który powstał z inicjatywy Bartka Ślazyka, wspierania Przedsiębiorczości PWP, pomagający aktywnym osobom nawiązać kontakty, zdobywać klientów, współpracowników, promujący firmy, udostępniający najskuteczniejsze narzędzia marketingowe, organizujący szkolenia. Chcę także wyrazić swoje poparcie dla wszelkich alternatywnych form aktywności zawodowej Polaków. Mam tu na myśli działalność w firmach opartych na marketingu wielopoziomowym. Taka forma działalności, niesłychanie popularna za oceanem, święci ostatnio triumfy również w Europie. W obecnej dobie bardzo ważne jest, aby zapewnić naszym gospodarstwom domowym stabilny dochód, który, dzięki działalności w firmach MLM, może zapewnić sobie każdy, bez względu na wiek, wykształcenie czy płeć. Będę zatem starała się wspierać firmy dystrybuujące swoje produkty w systemie MLM poprzez budowę ich pozytywnego wizerunku oraz wskazywanie na niesamowite możliwości, jakie stwarza działalność w firmach MLM czy to w formie zajęcia głównego, czy to dodatkowego . Żyjemy w końcu nie po to, aby pracować, ale pracujemy po to, aby żyć… 27 analizy i komentarze Między przywódcą, a tyranem (dokończenie artykułu z portalu www.rankingmlm.com) Marek Łuszczki Poczucie sprawiedliwości i uczciwości, to kolejna cecha prawdziwych liderów. Stwierdzenie to może się komuś wydać dość naiwne, bo przecież liderzy są od tego, by osiągać wyniki, a nie dzielić włos na czworo i zastanawiać się po czyjej stronie jest racja. Otóż nie! Właśnie mądre i przemyślane rozstrzyganie sporów, wygaszanie konfliktów i pertraktowanie warunków rozejmów po stoczonych wojnach, to zadanie przywódców. Dotyczy w równym stopniu polityki, w tym tej światowej, jak i biznesu. Szczególnego znaczenia omawiana umiejętność nabiera w przypadku, gdy konflikt, zazwyczaj krwawy i zaciekły, rozgrywa się w łonie własnej partii czy firmy. Przecież nie od dziś wiadomo, że prawdziwa konkurencja, to ta pomiędzy współpracownikami lub współtowarzyszami, a nie ta pomiędzy firmami. Dobrzy przywódcy podchodzą do ludzi w sposób zróżnicowany, ale wszystkich traktują jednakowo. Nikogo nie faworyzują. Są bezstronni w wymierzaniu kar za złą pracę i rozdawaniu nagród za dobrą robotę oraz wynikające z niej efekty. Tymi efektami są oddane głosy – w przypadku partii politycznych oraz zyski – w przypadku firm. Tak czy owak, zawsze chodzi o to, by sprawiedliwie i obiektywnie ocenić tych, którzy są lub byli stronami sporu czy konfliktu. Sprawiedliwość zawsze musi zwyciężyć, ale co robić, kiedy każda ze zwaśnionych ze sobą stron pojmuje ją inaczej i domaga się korzystnego dla siebie werdyktu? Oto jedno z największych zmartwień prawdziwego przywódcy. Salomonowa decyzja w takich przypadkach wymaga przywódczego kunsztu, doświadczenia, mądrości, rozwagi, a przede wszystkim umiejętności wróżbiarskich, dzięki którym 28 przywódca – lider będzie z góry wiedział jakie konsekwencje dla jego partii czy organizacji przyniesie podejmowana właśnie decyzja. Empatia. Wyrozumiałość. Dystans. Ludzie zbyt napięci, zasadniczy i nieelastyczni nigdy nie zostają dobrymi przywódcami. Bycie dobrym przywódcą wymaga zaangażowania uczuć i emocji w takim samym stopniu, jak chłodnego myślenia, kalkulacji i życiowej mądrości. Zamiłowanie do pracy, troska o jej jakość, wydajność i wyniki sprzedaży oraz zabieganie o ludzi, dobro ich i ich rodzin, poczucie bezpieczeństwa i stabilizacji, a także komfort są lub przynajmniej powinny być jednakowo ważne dla osoby, która chce mienić się przywódcą czy liderem. Jeśli szef nie wie co „boli” jego podwładnych, to tak naprawdę nie wie, co boli kierowaną przez niego firmę i - w konsekwencji - co może zaboleć wkrótce także i jego. Zdając sobie sprawę z bolączek, lider nie może im ulegać, tak, jak matka zmartwiona chwilowym bólem brzucha swojego dziecka. Powinien raczej, po zdiagnozowaniu przyczyn dolegliwości, zaordynować skuteczną, choćby i bolesną, terapię, po której wszystko wróci jak najszybciej do normy, co z kolei pozwoli na terminową realizację zaplanowanych zadań. Dobry czyli prawdziwy szef z krwi i kości wie kiedy jaką taktykę czy metodę zastosować. Jeśli sytuacja jest podbramkowa i grozi poważnymi konsekwencjami, takimi jak np. niewykonanie zlecenia dla klienta, to podjęte przez niego środki zaradcze i naprawcze muszą być jednoznaczne, zdecydowane, a czasem nawet wprost dyktatorskie. Jeśli zaś sytuacja dotyczy chwilowego przesilenia związanego ze zmianą pór roku, „niemocy twórczej” podwładnych czy rozluźnienia przedurlopowego, wtedy reakcja lide- ra – szefa nie powinna być zbyt brutalna i ostra. Powinna być oczywiście skuteczna i jednocześnie dopasowana do zaistniałych w danej sytuacji okoliczności. Przesadnie nerwowa reakcja w takim przypadku tylko podkopie status lidera, podważy jego pozycję i zakwestionuje niekwestionowany dotąd autorytet. Pokora. Rzadka cecha, ale charakteryzująca najlepszych przywódców. Jej przeciwieństwem jest arogancja. Kto lubi pracować dla aroganckiego szefa? Czy znajdzie się choć jedna taka osoba? Wątpię. Oznakami dobrego przywódcy są chęć słuchania innych i brak dominującego ego z jednej strony, a z drugiej umiejętność wyraźnego choć subtelnego zaznaczania własnej roli, pozycji i znaczenia w danej strukturze. Pokorny lider, to nie taki człowiek, który zwiesza głowę za każdym razem, kiedy zdarzy mu się popełnić błąd. To raczej taki osoba, która nie udaje, że nic się nie stało, gdy zaliczy wpadkę, potrafi nawet otwarcie się do niej przyznać i szybko wyciągnąć naukę, a następnie kroczyć dalej drogą sukcesu i wygranej. Innymi słowy dobry lider wie, że sam też jest tylko człowiekiem i prędzej czy później musi się pomylić lub źle ocenić sytuację. Ktoś, komu tylko wydaje się, że jest dobrym szefem, będzie się starał kamuflować swoje własne niedociągnięcia i tępić tych, którzy je widzą i nazywają po imieniu. Taka praktyka obniża prestiż, a czasem nawet ośmiesza człowieka, który ją stosuje. Pokora, to między innymi odwaga przyznania się do porażki, do wyciągnięcia z niej konsekwencji i do dalszego działania ze świadomością, że popełniło się błąd i że inni o tym wiedzą, bo się do tego otwarcie przyznaliśmy. Wiara w siebie należy bez wątpienia do najważniejszych przymiotów prawdziwych liderów, przywódców, szefów. Otoczenie jest niemal zawsze w stanie wyczuć czy przywódcy ją mają czy tylko udają, że tak jest. Rozwijanie umiejętności przywódczych polega między innymi na pogłębianiu wiary we własny potencjał, możliwości i kompetencje. Polega to na przykład na ustawicznym podnoszeniu własnych kwalifikacji, uczeniu się i zdobywaniu nowych doświadczeń. Przywódca nigdy nie stoi w miejscu, nie robi sobie wakacji od samorozwoju. Wiara w siebie jest bardzo ważna i dlatego trzeba bardzo ostrożnie i w umiejętny sposób pracować nad jej pogłębianiem. Umacnianie wiary w siebie nie powinno wiązać się wyłącznie z pustymi deklaracjami i nic nie znaczącymi gestami. Nie powinno też polegać na otaczaniu się pochleb- analizy i komentarze cami, którzy będą przytakiwać i zagłaskiwać. Tego typu przypadki, to prosta droga do przemiany wiary w siebie w zwykłe zarozumialstwo i arogancję. Arogancki przywódca otoczony wianuszkiem klakierów może stosunkowo szybko stracić kontakt z otaczającą go rzeczywistością, popadając w błogostan samouwielbienia lub - i to jest dużo gorsze dla otoczenia - może stać się tyranem. Święcie przekonanym o własnym geniuszu dyktatorem, któremu do głowy mogą przyjść najróżniejsze pomysły na zarządzanie firmą, korporacją czy całym państwem. Tyran czyli kto? Sam termin ma dziś jednoznacznie negatywny wydźwięk, choć pierwotnie, w starożytnej Grecji, mianem tyranów określano przywódców ludu w walce z oligarchami. Obecnie tyran, to osoba sprawująca władzę nieograniczoną, ale zdobytą wbrew prawu lub przynajmniej z jego oczywistym dla otoczenia pominięciem czy nagięciem. Tyrani, w większości przypadków, są zazwyczaj butni, wojowniczy, zarozumiali, aroganccy, chciwi, mściwi i do tego wszystkiego jeszcze słabo wykształceni, czasem nawet zabobonni. Te wszystkie cechy można spotkać zarówno u polskich, jak i zagranicznych liderów biznesu. Oczywiście cechy te nie są widoczne tak na pierwszy czy nawet drugi rzut oka, bo w koncernach, korporacjach czy nawet mniejszych, ale liczących się firmach obowiązują wewnętrzne przepisy, procedury i tak zwany ład korporacyjny. Nie ulega jednak wątpliwości, że wcale nierzadko szefem dużej organizacji lub jej ważnej części zostaje osoba o zapędach dyktatorskich. Tyrana bardzo łatwo jest rozpoznać, ale dużo trudniej z nim wytrzymać. Szczególnie, jeśli należymy akurat do kategorii osób, które lubią mieć swoje własne, często odrębne i odmienne, zdanie. Przy szefie - tyranie możemy o tym zapomnieć. Chyba, że nie boimy się popadnięcia w ostry i otwarty konflikt. W przypadku, gdy zależy nam na dobrych relacjach z przełożonym, powinniśmy raczej powściągnąć język i powstrzymać się od prezentacji własnych opinii. Napisałem, że szefa - tyrana łatwo jest rozpoznać. Wystarczy bowiem odwrócić przytoczone wcześniej cechy prawdziwego lidera, a wyjdzie nam zestaw cech „antylidera” czyli właśnie złego szefa, tyrana. Taki szef nie będzie się cieszył z naszych sukcesów, raczej przypisze je sobie. Nie będzie też dla nas żadnym przewodnikiem, ani wzorem do naśladowania. Raczej będzie nas traktował, jak stado baranów, którymi musi bez przerwy i bez wytchnienia kierować, marnując na to większość swojej „jakże cennej” energii. Konsekwencją i trzymaniem się zasad taki lider będzie się mógł wykazać jedynie w odniesieniu do kwestii traktowania swoich podwładnych przez samego siebie - konsekwentnie i zgodnie z własnymi zasadami będzie nas dołował, wykańczał i rozbijał od środka. O empatii w takim przypadki nie ma nawet co wspominać. Tym bardziej o pokorze. Jest jednak ważne pytanie, które warto tu postawić i spróbować na nie od razu odpowiedzieć: Skąd biorą się tacy szefowie i dlaczego są tyranami? Otóż na pierwszą część pytania odpowiedź jest bardzo prosta - tacy szefowie biorą się z wyścigu szczurów, który - dzięki dyktatorskim, nieetycznym i niemoralnym zagrywkom - wygrywają awansowani przez jeszcze gorszych od nich szefów innych szefów czy, jak kto woli, nadprezesów. Tak, tak! To właśnie jest źródło lub raczej wylęgarnia takich osobników. A teraz druga część pytania -dlaczego są tyranami? Przede wszystkim dlatego, że się boją! Boją się, że inaczej nie dadzą rady, że nie zapanują nad zespołem, którym przyszło im kierować. Nie mają innego pomysłu na współpracę z ludźmi, jak tylko ten jedyny, który polega na pomiataniu podwładnymi i ich zastraszaniu. Są niedouczeni lub niedoświadczeni i nadrabiają miną, postawą, mrocznym spojrzeniem, krzykiem lub waleniem pięścią w stół. Są słabi i wiedzą o tym, dlatego tak bardzo podkreślają swoje znaczenie i pozycję. Prawdziwy lider, świetny i skuteczny przywódca zna swoją wartość i wie na co go stać. Nie musi się w związku z tym obawiać, że ktoś zakwestionuje jego decyzje, posunięcia czy opinie. Szef, który tylko udaje lidera, obawia się ataku i dlatego najczęściej sam pierwszy atakuje. Jest to tak naprawdę działanie w samoobronie. Jak postępować z takim szefem, by móc w miarę normalnie pracować i nie wykończyć się psychicznie? Przede wszystkim należy zachować dystans i umiar. Później należy postępować tak, aby nie dać się zastraszyć. Jeśli znamy swoją wartość i wiemy, że jesteśmy kompetentni, wtedy nasze ewentualne obawy powinny przejść na plan drugi, ustępując miejsca rozsądnemu myśleniu. Oczywiście łatwo jest o tym pisać, a dużo trudniej zastosować takie zasady w życiu. Wydaje się jednak, że tylko w ten sposób, podejmując inteligentną grę z szefem - tyranem, doprowadzimy prędzej czy później do unormowania się relacji i zażegnania sytuacji, w których wszystko stawiane jest na ostrzu noża. I tu możemy jakże śmiało i głośno zawołać - vivat MLM! Niech żyje marketing sieciowy! Niech żyje wolność finansowa i wolność osobista! Bo przecież to właśnie system Multi Level Marketingu, jako chyba jedyny biznesowy model na świecie, daje możliwość stosunkowo szybkiego awansu i zarobienia pieniędzy, przy jednoczesnym braku konieczności znoszenia aroganckiego, zarozumiałego i zwyczajnie złośliwego szefa. Możliwość awansu jest w MLM praktycznie niczym nie ograniczona. Żeby iść w górę, nie trzeba czekać, aż zwolni się miejsce w zarządzie czy kolegium dyrektorów. Żeby zarabiać więcej, nie trzeba prosić szefa o podwyżkę. Marketing sieciowy wyzwala w ludziach najbardziej pozytywne i pożądane emocje, uaktywniając najlepsze ich cechy. Prawdziwych, skutecznych, a przy tym sympatycznych i otwartych liderów czy nawet top liderów znajdziemy w MLM o wiele więcej niż tyranów. W naszej branży tyrania się po prostu nie sprawdza, a kto próbuje ją wdrożyć, ten zazwyczaj szybko i marnie kończy. Niniejszy artykuł służyć ma za swego rodzaju ściągę do rozpoznawania prawdziwych liderów. Przywódców skutecznych, charyzmatycznych i uczciwych, którzy sami zarabiają i pozwalają robić to innym. Wymagania wobec przywódcy w systemie MLM są bardzo rozległe. Ktoś taki powinien przekazywać innym swoją wiedzę, doświadczenia i wartości. Powinien być wizjonerem, który nie boi się wyzwań i ryzyka. Przedsiębiorcą, który potrafi własnym ryzykiem umiejętnie zarządzać, tak, by ani siebie, ani swoich dystrybutorów nie narażać na niepotrzebne straty. Ktoś taki powinien też być inicjatorem stosowania nowych technik i technologii. Świetnie orientować się w różnych sprawach, by dzięki temu poszerzać obszar działalności całej sieci czy organizacji. Przywódca w MLM powinien wreszcie odznaczać się talentem dyplomatycznym, dzięki któremu w porę wyczuje rodzącą się niechęć, frustrację czy niezadowolenie i w porę zaradzi nieprzewidywalnym skutkom takich stanów umysłu swoich dystrybutorów. Lider MLM, to wreszcie osoba świetnie się komunikująca, która dysponuje umiejętnością tworzenia sieci kontaktów i która występuje w roli ucznia i nauczyciela zarazem. Przywódca struktury w marketingu sieciowym ma otwarty umysł i jest przygotowany na zmiany w swojej własnej organizacji. Sam te zmiany najczęściej inicjuje. Prawdziwy lider MLM jest człowiekiem, w pewnym sensie, niezastąpionym. 29 sylwetki top liderów Artur Rdzonek – MonaVie Dlaczego MLM? Z branżą MLM Artur Rdzonek spotkał się kilkanaście lat temu, pracując jeszcze na etacie. W swojej ówczesnej pracy czuł się niedoceniany, ograniczany i często wykorzystywany. Dopiero branża MLM dała mu szansę na uzyskanie wolności finansowej i panowania nad własnym czasem. Poczuł, że może osiągnąć to, na co zasługuje. Być właścicielem swojego życia, pomagając innym osiągnąć to samo. - Kocham marketing sieciowy. Kocham budowanie relacji międzyludzkich, zaufanie i emocje tu panujące. Jednocześnie wiem, że jest to najlepsza i najtańsza forma dostarczenia produktu do klienta finalnego. Tutaj właśnie każdy, ale to każdy, kto ma swój cel i marzenia, może je w pełni zrealizować – mówi z przekonaniem Artur Rdzonek. Firma - Dzisiaj w branży jest wiele dobrych firm i jeszcze więcej dobrych produktów. MonaVie, to nie tylko wspaniała firma i wyjątkowy produkt. MonaVie to jest szansa! Wyjątkowa szansa dla ambitnych ludzi, którzy tę szansę dostrzegą. Po raz pierwszy my, Polacy, mamy szansę tworzyć historię marketingu siecio- Teresa Mądzik - Herbalife Początek przygody z MLM W Roku 2000 była pracownikiem biura nieruchomości. Pieniądze, jakie zarabiała okazywały się za każdym razem niewystarczające, dlatego postanowiła poszukać dodatkowej pracy. Przeglądając oferty w gazecie, trafiła na dość tajemnicze ogłoszenie. Jego treść nie mówiła nic na temat MLM, ani firmy Herbalife. Osoba, która zaprosiła Teresę Mądzik na rozmowę była na tyle intrygująca, że nasza bohaterka umówiła się od razu na wstępne szkolenie. Zafascynowały ją możliwości finansowe. - Pomyślałam sobie - dlaczego nie?! - wspomina dziś nasza rozmówczyni. - Firma dawała możliwości szkoleń, co miało wpływ na moją decyzję, bo mogę się wszystkiego nauczyć. Krok po kroku od podstaw uczyłam się pracy z klientem, dystrybutorem, uczyłam się po prostu jak pracować we własnej firmie, we własnym biznesie - mówi Teresa Mądzik. 30 wego w Europie. Zawsze byliśmy ostatnim rynkiem, a teraz, po raz pierwszy i to z tak profesjonalną firma, jaką jest MonaVie, z tak dużym sukcesem w USA i Azji, rozpoczynamy ekspansję w Europie – przekonuje nasz bohater. Jego zdaniem MonaVie, to również wyjątkowe przywództwo Dallina Larsena, przedsiębiorcy roku 2009 r. wg. Ernst & Young w USA. w 2011 roku Monavie otrzymała 3 nominacje do prestiżowej nagrody Biznes Awards (Oscary w Biznesie) Najlepszy zarząd, Najlepsza strona internetowa oraz Najlepsza obsługa klienta. To wszystko pokazuje właściwe, wyjątkowe działanie i rozwój MonaVie. Kiedy MonaVie rozpoczęła budowanie struktur w Polsce, nie była jeszcze obecna w żadnym kraju europejskim. To, co się wydarzyło w okresie od stycznia do października 2009 r., nie miało nigdy wcześniej miejsca w historii polskiego MLM. Polacy przyłączali się zazwyczaj do już istniejących struktur firm działających w Europie. Obecnie MonaVie wchodzi we właściwą fazę rozwoju w tej części świata. Po ogromnym sukcesie w USA i wspanialym starcie biznesu w Azji teraz nadszedł czas na zwiększenie aktywności operacyjnej w Europie. Tak duży obszar, jakim jest Europa będzie wiodącym rynkiem dystrybucji na mapie MonaVie. Jest więc to najlepszy czas, aby przyłączyć się do firmy MonaVie. Dzięki temu każdy będzie mógł spełnić swoje marzenia, twierdzi Artur Rdzonek. Patron w biznesie Artur Rdzonek, jak sam twierdzi, nigdy dotąd nie miał tak naprawdę swojego mentora w branży MLM. Zdaniem naszego rozmówcy jest wielu teoretyków piszących składnie i mądrze o marketingu, ale nikt z nich nie budował swojego biznesu w praktyce. - Dzisiaj mogę powiedzieć, że ogromne wrażenie na mnie zrobił Brig Hart - najlepiej zarabiający człowiek Sposób na życie Kolejnym powodem, dla którego Teresa Mądzik podjęła decyzję o współpracy z firmą MLM była perspektywa, że Herbalife może stać się dla niej sposobem na życie. Będąc trenerem do spraw odżywiania mogła zająć się tematem, który dotyczy wszystkich, a związane z tym dochody były i są atrakcyjne. Współpraca z firmą MLM, to także możliwość kontaktu z osobami, które już odniosły sukces i możliwość uczenia się od najlepszych. - Kiedy poznałam Plan Marketingowy firmy, wiedziałam już, że nie ma tu ograniczeń, że tylko ode mnie zależy kiedy pracuję, ile pracuję oraz ile zarabiam. Robić trzeba wciąż to samo, a pieniądze są coraz większe. O to właśnie mi chodziło. Dochód pasywny daje takie możliwości - cieszy się nasza bohaterka. Perspektywa finansowa Dzisiaj, z perspektywy czasu, ogromną satysfakcję przynosi jej także rozwój osobisty i brak obaw o przyszłą emeryturę. To temat, którego wcale się nie obawia. Traktuje prace w MLM, jako super ubezpieczenie. Z jednej strony jest to temat na każdy dzień - dbanie o zdrowie, rozmowy o prawidłowym odżywianiu i wciąż obiecująca perspektywa finansowa. - Decyzję, że będzie to moje jedyne zajęcie, podjęłam w pół roku od podpisania licencji, kiedy to zwolniłam się z pracy i bardzo mocno zaangażowałam się w biznes, jako jednoosobowa działalność gospodarcza. sylwetki top liderów w branży marketingu na świecie i w MonaVie, który pokazuje jak ważne są relacje międzyludzkie, uczciwość i zaangażowanie w trwałe budowanie swojego biznesu i dążenie do celu. Kolejnym autorytetem dla Artura Rdzonka jest Randy Schroeder - bezpośredni twórca Systemu 10 kroków w MonaVie, dzięki któremu każdy wie w jaki sposób ma budować swój biznes MLM na mocnym fundamencie duplikacji, aby móc zrealizować swoje cele i spełnić marzenia. Połączenie tych dwóch osobowości i ich doświadczeń jest gwarancją sukcesu dla każdego, uważa bohater naszej publikacji. Rozwój osobisty w MLM Rozwój osobisty, to gwarancja osiągnięcia celu i spełnienia marzeń. Artur Rdzonek czyta wiele książek i lubi słuchać ludzi, którzy mają coś mądrego do powiedzenia. Najważniejsze dla niego jest jednak działanie. Bezpośrednie działanie i codzienna praca powodują, że się rozwijamy. Ludzie nie uczą się, kiedy ktoś mówi. Ludzie uczą się tylko wtedy, kiedy działają. Działanie ich rozwija!. Uczymy się pracując. Uczymy się, ucząc ludzi oraz uczymy się, zarabiając pieniądze, uważa top lider MonaVie. Przyszłość branży w Polsce - Branża marketingu sieciowego w Polsce rozwija się dynamicznie. Coraz więcej osób zaczyna dostrzegać jej zalety. Dla wielu z nas jest to jedyna możliwość zmiany statusu finansowego i społecznego, a dla młodych ludzi możliwość godnego startu w dorosłe życie. Zmiany w gospodarce oraz kryzys światowy pokazują, jak trudny, brutalny i nieprzewidywalny jest świat biznesu klasycznego, a także praca na etacie. Przyszłość MLM i rozwój marketingu w Polsce widzę w różowych kolorach – optymistycznie kończy swoją wypowiedź nasz rozmówca. Kariera Pierwsze sukcesy Teresy Mądzik w MLM, to na pewno pierwsi pozyskani klienci. Później pierwsi podpisani dystrybutorzy. Jeszcze później szkolenia i upewnienie się, że tu faktycznie da się zarobić, kiedy wpłynęły pierwsze prowizje z budowy organizacji. Obrane cele finansowe bo, znając Plan Marketingowy, można dokładnie wyliczyć co trzeba zrobić, żeby zarobić odpowiednią kwotę. - Po dwóch latach osiągnęłam zadowalające stałe wynagrodzenie z pięciocyfrową kwotą i poziom w Planie Marketingowym. Później, po sześciu latach, poziom Milionair’e Team. Musze dodać, że tu nie chodzi tylko o pieniądze. MLM, to poznawanie ludzi, rozwój osobisty i sposób na życie. MLM, to przez pierwsze lata ciężka praca, przede wszystkim praca nad sobą. Zmiana sposobu myślenia i patrzenia na wiele spraw, ale warto, bo jak już się pozna tajniki sukcesu, to sama praca staje się pasją, a kiedy praca staje się pasją i sposobem na życie to „do pracy się już nie chodzi”. MLM, to możliwość ciągłego tworzenia i fantastyczna przygoda - konkluduje jakże mądrze Teresa Mądzik. Jeśli chcesz zgłosić kandydatki lub kandydatów do naszej rubryki Top Liderzy MLM i Wschodzące Gwiazdy napisz do nas w tej sprawie na adres: [email protected] Jacek Kazimierczak Posiada różnorodne doświadczenia zawodowe: pracował na etacie w administracji i prowadził działalności gospodarczą w branży finansowej. Do Diamonds International Corporation przywiódł go prestiż firmy, urzekli natomiast ludzie. Jak sam twierdzi, nigdzie nie otrzymał takiego wsparcia na początku kariery, jak właśnie w firmie D.I.C. Holding. Szybki rozwój i pięcie się po szczeblach kariery umożliwiają mu czytelne, proste zasady, które każdy, bez względu na wiek, płeć czy też światopogląd może zastosować. Jacek Kazimierczak stwierdza z przekonaniem: - Jeśli chodzi o diamenty, to ja tylko zapraszam na prezentację, a one same wybierają sobie właściciela. Czy można wyobrazić sobie przyjemniejszy biznes? Halina Twardykus Starszy Menadżer w Betterware. Do pozycji Dyrektora brakuje jej tylko jednego Lidera. Z jej niesamowitym zaangażowaniem osiągnie ten poziom w tym roku. Pracuje nadal na etacie i mimo to jej biznes rozwija się bardzo dobrze. Buduje go razem z mężem. Ona z niesamowitym entuzjazmem, a Ignacy ze stoickim spokojem tworzą bardzo skuteczny duet. Jej kariera w MLM zaczęła się ponad rok temu. Tego dnia, kiedy otrzymała informację o przybliżonej kalkulacji emerytury za 10 lat. Była zaskoczona i przerażona zarazem. 30 lat pracy zawodowej z pełnym zaangażowaniem i takie perspektywy, a w zasadzie żadnych. Halina jest dyplomowaną pielęgniarką, całe życie doglądała i opiekowała się innymi, czerpiąc z tego wiele satysfakcji. Jednak liczby na papierze były szokujące. Postanowiła, że najwyższy czas zatroszczyć się o siebie i swoją przyszłość. Biznes tradycyjny odpadał; nie miała doświadczenia, ani potrzebnej wiedzy, a tym bardziej dobrego pomysłu. Była świadkiem, jak wiele osób traciło dorobek całego życia w tradycyjnych biznesach. Pomyślała wtedy - może MLM? Szukała takiej firmy, która będzie miała dobry, przydatny i praktyczny produkt, dynamiczny plan marketingowy i możliwość rozpoczęcia pracy bez ponoszenia kosztów. Szukała biznesu dla każdego: bez względu na wiek, płeć, doświadczenie, wykształcenie i finanse. W końcu znalazła: taką firmą jest Betterware. Oferuje produkty potrzebne każdemu, użyteczne, w przystępnych cenach, a Plan Marketingowy daje możliwość szybkich i znacznych zarobków bez ograniczeń. Często powtarza, że wyjątkowym zjawiskiem w tym biznesie jest rozwój osobowości. To możliwość odkrywania swojego potencjału i pomocy innym w odkrywaniu ich własnego. To pokonywanie swoich lęków i słabości. Nauczyła się, że jeśli czegoś się boi, trzeba zrobić to jak najszybciej, wtedy strach zniknie. Następnym razem będzie już łatwiej, a za kolejnym razem zapytasz: „Jak można się było tego obawiać?”. Kluczowymi elementami jej biznesu są wytrwałość i systematyczna praca. I oczywiście, trzeba wiedzieć, po co się to wszystko robi. Jej motto brzmi: „Musisz mieć powód - wtedy wszystko jest proste”. 31 life style Biznes w rytmie Tanga czyli jak to się robi w Argentynie Martyna Cherubin Kiedy decydujemy się na rozpoczęcie jakiejkolwiek inwestycji, poza marzeniami o powodzeniu projektu i możliwie szybkim zwrocie poniesionych kosztów, skrycie myślimy o dużym sukcesie i gigantycznym rozwoju naszej inwestycji. Jedni marzą na głos, snując plany, inni skromnie w zaciszu własnych myśli. Jedno jest pewne: każdy biznesmen mierzy siły na zamiary, ale często kreuje w głowie wizję olbrzymiego sukcesu, która go motywuje i napędza do działania. Nawet wtedy, kiedy motywacja znika i gotów jest się poddać. W momencie, gdy osiągniemy nasze zamierzone minimum i firma zacznie funkcjonować lepiej niż przypuszczaliśmy, pojawiają się marzenia o ekspansji. Nic dziwnego ponieważ w każdym z nas drzemie osobowość zdobywcy obcych rynków i nowych terenów. Odniesienie sukcesów we własnym kraju daje nie lada satysfakcję, ale nie aż tak wielką, jak podbicie zagranicznych rynków, gdzie nie tylko trzeba zmierzyć się z dużo większym ryzykiem inwestycji, ale też inną mental- 32 nością biznesową i całą masą odmiennych praw i zasad. Szok kulturowo-biznesowy przy okazji inwestycji biznesowej poza granicami Polski osobiście przeżyłam w Ameryce Południowej, instalując tam oddział pewnej firmy. Mnie wiatr pokierował do Argentyny, zupełnie obcego mi wtedy kraju, który znałam z książek, telewizji, prasy, tanga i mate. Przed wyjazdem przygotowywałam się na to, co mogę zastać na miejscu, czytając rożne fora, blogi, książki i artykuły na temat mojego przyszłego miejsca zamieszkania. Przeprowadziłam research rynku, kontaktowałam się z ambasadą, ludźmi z mojej branży i Polakami żyjącymi w Argentynie. Wydawało mi się, że jestem przygotowana na podjęcie inicjatyw na terenie tamtego kraju. O ironio, jak bardzo się myliłam. Mój pierwszy pobyt w Argentynie był swoistym badaniem rynku i zapoznaniem się z „wrogiem”. Pierwsze dwa tygodnie spędzone przeze mnie w Ameryce Południowej były bardzo interesujące i pozytywne. Jeszcze wtedy nie podejmowałam działań mających na celu zainstalowanie fir- my, badałam tylko teren i poznawałam sam kraj, Buenos Aires, język i mentalność ludzi. Poleciałam tam w grudniu, więc zderzenie chociażby pogodowe - z mroźniej, szarej Polski trafiłam do czterdziestostopniowego słonecznego Buenos – było jak najbardziej na korzyść Ameryki Południowej. ARG: PL 1:0…. i to by było na tyle. Najpierw poznałam mentalność Latynosów pod względem podejścia do obcokrajowca. Zasada jest jedna, okraść, oszukać wycisnąć, jak cytrynę, a zdekoncentrowany człowiek nawet nie wie, że np. za kurs taxi zapłacił 10 razy więcej niż normalnie. W restauracji ceny na menu angielskim również były inne niż te w peso - walucie obowiązującej w Argentynie. I tak powoli koszty ponoszone przeze mnie były kilkakrotnie wyższe niż koszty Argentyńczyka robiącego to samo, co ja. W miarę szybko zrozumiałam system i to, że bez znajomości języka nie mam co robić sobie nadziei, iż moje plany i zamierzenia się ziszczą. W Ameryce Południowej, żeby nie zginąć, trzeba mówić w ich języku, znać zwroty i system działania. Ten oficjalny jest tylko life style na piśmie, a kraj rządzi się własnymi prawami i należy bardzo szybko zapoznać się z regułami gry, żeby po prostu przetrwać. Po trzech miesiącach język znałam biegle, nauczona doświadczeniem zaczynałam rozmowy biznesowe po angielsku i kiedy w ich trakcie moi rozmówcy przechodzili na hiszpański, żeby ustalić w jaki sposób można mnie, delikatnie mówiąc, „naciągnąć”, ripostowałam w ich własnym języku i wtedy mogliśmy już prowadzić rzetelne rozmowy i negocjacje. Było mi o tyle trudno, że kobieta w Argentynie prowadząca biznes nie jest traktowana poważnie. Trzeba wyrobić sobie renomę, zdobyć zaufanie, szacunek i próbować udowodnić, że wartość biznesmena w spódnicy jest taka sama, jak tego w spodniach. Z czasem przychodziło mi to łatwo, później nie miałam już żadnych problemów z prowadzeniem meetignów z samymi „Macho”. Trudniej było zaakceptować zasady biznesowe, jeśli chodzi o administrację i ekonomię. Czynności towarzyszące rejestracji firmy, które u nas zajmują kilka dni, bądź tygodni, w Ameryce Południowej zajmują wieki. Od miesiąca do pół roku i tak naprawdę nikt nie jest w stanie podać konkretnych terminów. Wszystko zależy od humoru urzędników, od tego ile świąt po drodze wypadnie, a niestety Latynosi bardzo lubią wypoczywać i dni wolnych od pracy - mam wrażenie - jest nieproporcjonalnie więcej od tych roboczych. Dodatkowo trzeba się liczyć, że „przyspieszenie” terminów czyli załatwienie czegoś w normalnym czasie, z reguły wiąże się z dodatkowymi kosztami. Oficjalnego cennika nie ma, wszystko zależy od tego na kogo się trafi i co dana osoba może dla nas zrobić czyli co chce zrobić i za ile. Ja wyznaję zasadę omijania takich udogodnień, bo później przy nawet najmniejszej czynności trzeba będzie ponosić dodatkowe koszta, które mogą zabić całą inwestycję. Każdy, kto decyduje się na robienie interesów tak daleko, liczy się ze sporą inwestycją, ale wszelkie tzw. koszta dodatkowe mogą powiększyć nasz budżet nawet dwukrotnie. Jeśli zna się odpowiednich ludzi i trafi na uczciwych doradców, można zrobić wiele w normalnym trybie czasowym i finansowym. Należy jedynie przygotować się mentalnie na cały proces tworzenia biznesu w tamtym rejonie. Wszystko, co europejskie i normalne, należy wyrzucić z głowy i nauczyć się zasad innego rynku. Zmniejsza to frustrację i ryzyko zawału. Trzeba zaakceptować zasady kraju i według nich grać. Cierpliwość, to kolejna rzecz, której nauczyłam się w Buenos Aires. Zajęło mi to prawie rok, ale później nic nie było w stanie mnie zaskoczyć i wytrącić z równowagi. Z własnego doświadczenia wiem, że bez osób znających się na tamtym rynku nic się nie zdziała, bo obcokrajowiec mający mnóstwo gotówki na inwestycję bez człowieka z argentyńskim dowodem osobistym nie zrobi nic. Procedury są, jakie są i pod tym względem nic nie da się zrobić, a obejść ich też nie można. Inwestując w tamtym rejonie należy również wiedzieć, że mentalność Argentyńczyków powoduje, iż nie istnieje w ich głowie perspektywa dłuższej współpracy i osiąganie długoterminowych korzyści z długoterminowej współpracy. Oni wolą „złote strzały”. Szybko się nachapać i tyle. Nie racjonalizują tak naprawdę potencjalnych start wynikających z takiego podejścia. Wynika to z historii kraju, szczególnie tej ekonomicznej. Argentyna zbankrutowała w 2001r., ludziom obiecywano wiele i długoterminowo, zbyt wiele pustych słów i obietnic padło i teraz nikt już nie wierzy i nie patrzy w przyszłość. Liczy się tylko „tu i teraz”. Przyszłość nie istnieje, bo to dzisiaj trzeba utrzymać rodzinę, a nigdy nie wiadomo czy następny kryzys nie zabierze im tego, co odkładali na niewiadomą przyszłość. Wiedząc mniej więcej, co w argentyńskiej trawie piszczy, można z powodzeniem rozpocząć działania na tamtym rynku. Rynku, który ma olbrzymi potencjał i na którym można wiele osiągnąć. Absolutnie jednak trzeba jechać z przestawionym myśleniem z europejskiego na latynoamerykańskie. Bez tego niepowodzenie jest gwarantowane, a przy odpowiednim podejściu do rynku i kraju można próbować spełniać swoje marzenia o ekspansji i to w tak odległym i egzotycznym kraju. Ja osobiście zachęcam do zainteresowania się regionem Ameryki Południowej, bo naprawdę warto. Pamiętajmy tylko, że jeżeli zamierzamy cokolwiek tam sprzedawać, to import towaru nie jest najlepszym pomysłem, na pewno nie na dłuższą metę, gdyż koszta importu są olbrzymie i interes może przestać się opłacać. Zawsze jednak można wynająć na próbę jakąś mini produkcję i spróbować zaistnieć z produktem na tamtejszym rynku. Życzę wszystkim inwestorom i osobom o naturze odkrywcy poznania tamtejszych terenów i samych sukcesów w kraju wina, mate i tanga!!!! wywiad MLM POMOC DLA NIEPEŁNOSPRAWNYCH Dorota Gudaniec od zawsze była osobą przedsiębiorczą. Dlatego bardzo dobrze radziła sobie w marketingu wielopoziomowym. Dzisiaj już nie rozbudowuje struktury. Urodzenie niepełnosprawnego dziecka zadecydowało o tym, że poświęciła się jemu i innym osobom, które znalazły się w tak trudnym położeniu. Kiedyś MLM pomógł jej osiągnąć dochód pasywny i wyrobić w sobie siłę oraz determinację, dzięki której mogła sprostać aktualnemu wyzwaniu. Teraz jej celem jest, aby MLM pomagał innym - osobom niepełnosprawnym i ich rodzinom. Tomasz Nawrot: W jakim celu podjęła Pani współpracę z Herbalife? Dorota Gudaniec: Na początku chciałam korzystać tylko z produktów. Po trudnej ciąży przytyłam 25 kg i szukałam metody, aby schudnąć. Dzięki suplementom Herbalife udało mi się tego dokonać. Zaczęłam mówić o tym wszystkim znajomym. Spontanicznie dzieliłam się w ten sposób informacjami o skuteczności tych produktów. TN: Czy znajomi też zaczęli z nich korzystać? DG: Tak. Ale sama im ich nie sprzedawałam. Wszystkie kontakty przekazywałam mojej sponsorce i to ona zajmowała się obsługą tych klientów. W tym czasie prowadziłam własną firmę - agencję koncertową i wydawnictwo fonograficzne. Wymagała ona dużego zaangażowania i w związku z tym nie miałam czasu na dodatkową działalność. MLM wtedy mnie nie interesował. 33 wywiad TN: A jednak ta sytuacja zmieniła się? DG: Po kilku miesiącach trafiłam na seminarium Herbalife. Wtedy podjęłam decyzję o pełnej współpracy z firmą. Przeanalizowałam plan marketingowy i uznałam, że jest bardzo dobry. Współpraca ta jest spójna z moją wizja życia. Oferuje wartość dodaną. Oprócz zarabiania pieniędzy, pomagam ludziom w poprawie ich zdrowia, uczę ich nowych kompetencji przydatnych też w innych dziedzinach życia i daję sposobność uzyskania niezależności finansowej. Dla mnie to była kwestia decyzji. W pełni oddałam się tej pracy. Struktura szybko zaczęła się rozrastać. TN: Teraz oprócz własnej kwalifikacji miesięcznej nie zajmuje się Pani aktywnie swoją grupą. Dlaczego? DG: Po urodzeniu czwartego dziecka struktura przysiadła. Wykruszyli się tacy, którzy nie mieli żyłki biznesmena, którzy potrzebowali ciągłej mojej motywacji. Pozostali ci, którzy stali się samodzielni i są świadomi, że sukces zależy od innych. Moje zarobki spadły o 2/3, jednak są miesiąc w miesiąc. Dlatego mogę powiedzieć, że osiągnęłam dochód pasywny. Dzięki temu mogę w pełni zająć się moim niepełnosprawnym dzieckiem. TN: Jak Pani przyjęła to, że dziecko będzie wymagało z Pani strony tak dużej opieki? DG: Dlaczego to mnie spotkało? - zadawałam sobie to pytanie. Miałam wybór, albo siąść i płakać, aż państwo przyjdzie mi z pomocą, albo zacząć działać. MLM nauczył mnie aktywno- ści i brania życia w swoje ręce. Dzięki tej szkole nie załamałam się i w pełni podjęłam wyzwanie, jakim jest opieka nad niepełnosprawnym dzieckiem oraz jego rehabilitacja. Nauczyłam się podchodzić do życia zadaniowo. TN: Założyła Pani Fundację Krok po kroku. Jakie ma ona cele? DG: Ma za zadanie pomóc osobom niepełnosprawnym, a także ich rodzinom. Problem bowiem dotyczy też osób, które z dnia na dzień cały swój czas, przez cały dzień, muszą poświęcić na opiekę nad osobą niepełnosprawną. Oznacza to dla nich zaprzestanie pracy zawodowej i tym samym utratę dochodu. Pomoc państwa w postaci renty tego nie zrekompensuje. Prowadzimy świetlicę terapeutyczną, gdzie mogą spotkać się niepełnosprawni oraz ich opiekunowie. To pozwala na wymianę myśli, zniwelowanie izolacji, wspólne zajęcia. Współpracujemy ze szpitalem, który przekazuje nam informacje o potrzebujących osobach. My kontaktujemy je z tymi, którzy problem niepełnosprawności znają ze swojego doświadczenia i dzięki temu mogą ich wesprzeć, doradzić. Nasz fundacja dopiero zawiązała się formalnie. Teraz będziemy mogli ruszyć z realizacją większych projektów. TN: Jaką rolę w tym wszystkim może odegrać MLM? DG: W naszych planach bardzo dużą. Osoby niepełnosprawne pomimo wielu uświadamiających akcji, zachęt dla pracodawców, są w praktyce wykluczone społecznie. Odnosi się to również do rynku pracy. Trudno im ją znaleźć. Praca jest dla nich furtką do świata. Mogą spotykać się z ludźmi, czuć się potrzebnymi, rozwijać się. MLM daje im ogromną szansę. Nie muszą już czekać, aż może wreszcie ktoś ich zatrudni. Dzięki braku inwestycji i innych barier działanie w marketingu sieciowym mogą rozpocząć natychmiast. Dotyczy to oczywiście osób niepełnosprawnych nie umysłowo, ale ruchowo. Niektórzy mają możliwość przemieszczania się, pójścia na spotkanie rekrutacyjne, szkolenie. Inni nie mają tej możliwości. Jednak dzięki wykorzystaniu Internetu oni także mogą rozpocząć współpracę z wybraną firmą MLM. Wykorzystanie Internetu w tej branży rośnie i będzie stawać się coraz bardziej powszechne. Marketing sieciowy nie zna granic i jest dla każdego. To szansa zarówno dla niepełnosprawnych, jak i ich opiekunów. Dzięki temu mogą zostać przywróceni społeczeństwu. Ich talenty, umiejętności, zaangażowanie mogą przynosić korzyści im samym oraz innym. TN: Jaką rolę Managera MLM widzi Pani w propagowaniu tej idei? DG: Nie ma w polskim Internecie innej ogólnodostępnej platformy propagującej całą branżę marketingu sieciowego. Rola Managera MLM w pomocy niepełnosprawnym jest więc niesamowita. Posiada większą siłę niż pojedynczy lider. Po raz pierwszy w historii świata wykluczenie społeczne niepełnosprawnych może przestać istnieć - dzięki systemowi MLM. Poprzez prezentowanie informacji o różnych firmach, liderach, wydarzeniach branżowych jest doskonałym źródłem inspiracji i wiedzy dla osób, które chciałyby rozpocząć działalność w marketingu sieciowym. TN: Jakie działania chce Pani podjąć, aby marketing wielopoziomowy przybliżyć niepełnosprawnym? DG: Chcę to zrobić poprzez pokazy i spotkania, na które będą zapraszani liderzy różnych firm. Celem ich będzie edukacja i informowanie o możliwościach stwarzanych przez MLM i poszczególne firmy. Z D orotą Gudanie c roz mawiał Tomek Nawrot Dla zainteresowanych kontaktem z Fundacją “Krok po kroku “ i jej działalnością zamieszczamy dane kontaktowe: Tel. 516 202 777, e-mail - dorota.gudaniec@fundacjakrokpokroku. org.pl, strona: www.fundacjakrokpokroku.org.pl 34 baza wiedzy Wpływ kariery zawodowej na kondycję psychofizyczną czy kariera jest szansą, czy zagrożeniem, pułapką? Krystyna Czapska Według badania sprawdzającego zgodność pracy z wykształceniem i ukończonym kierunkiem studiów, w przypadku pierwszej pracy zgodnie z ogólnym profilem studiów pracowało niespełna 30% absolwentów. Większość z nas wykonuje pracę niezgodnie ze swoim głównym wykształceniem. Coraz częściej ją zmieniamy, korzystamy z elastycznych form zatrudnienia, prowadzimy własne firmy. To rodzi stres i konieczność zmiany kwalifikacji. Wybór przyszłego zawodu zależy od osobistych kompetencji i zdolności, wykształcenia, uwarunkowań rodzinnych, aktualnej sytuacji na rynku pracy, która zmienia się błyskawicznie i sytuacji osobistej oraz nagłych wydarzeń i okazji. Jest wiele składowych z różną intensywnością wpływających na podejmowane decyzje zawodowe. Zatem trudno jest w tej chwili zaplanować w szczegółach drogę zawodową na wiele lat do przodu i spokojnie ją realizować. Coraz istotniejsze jest, aby jak najdokładniej rozpoznać i pogłębić swoją wiedzę o dotychczasowych doświadczeniach edukacyjnych, zawodowych i życiowych, tak by stanowiły ona podstawę wielu możliwych ścieżek rozwoju zawodowego. Wzrost samoświadomości dotyczącej własnych mocnych i słabych stron, umiejętność elastycznego podejścia do własnej ścieżki kariery oraz podejście do samej pracy jest kluczowe, aby poradzić sobie na rynku i mieć satysfakcję z samej pracy. Młodzi ludzie wchodzący na rynek wskazują przede wszystkim na wartości związane z działalnością zawodową, rozwojem osobowości i na zarabianie pieniędzy. Praca rozumiana jako sposób na zarabianie pieniędzy, to konkretny materialny cel. Ilość zarobionych pieniędzy związana jest z wykształceniem, kompetencjami, aspiracjami, często z siłą przebicia i umiejętnościami sprzedażowymi danej osoby. Potrzebą prowadzenia życia na odpowiednim poziomie i realiami konkretnego rynku pracy. Zwykle coraz większe wynagrodzenie idzie w parze z określonym stanowiskiem zawodowym i przynależnością do określonej grupy społecznej. Rozwój osobisty, pasja, to obszar bardzo ulotny. To coś, co drzemie wewnątrz nas i co może być siłą napędową w pracy przez szereg lat, sprawiać radość, pomagać w samorealizacji. Dzięki niej rozwijamy nasze talenty, żyjemy bardziej twórczo i spełniamy się jako jednostki. Wyróżniamy się w tłumie podobnych do nas ludzi zaangażowaniem i świadomością celu, podczas gdy sporo osób zastanawia się czemu właściwie służą te wszystkie czynności, które wykonują przez 8 godzin dziennie przez około 40 - 50 lat swojego życia. Thomas Carlyle pisze: „Błogosławiony, kto odnalazł swoją pracę, niech nie prosi o inne błogosławieństwa.” Większość osób chce pracować, żeby zarobić określoną kwotę pieniędzy. Wymusza to na nas określona sytuacja gospodarcza i nasze potrzeby. Są również ludzie, którym udaje się łączyć te dwa podejścia, zachowując równowagę życiu. Zarabiają, wykonując pracę, którą kochają. Z reguły im zazdrościmy. Ale czy na pewno chcemy podążać podobną ścieżką? Przecież pasja, to zaangażowanie, a zaangażowanie, to wysiłek, a kto lubi się męczyć w pracy? Prawdopodobnie każdy z nas zna też co najmniej jedną osobę w swoim otoczeniu, której poświecenie pracy i karierze na zdrowie nie wyszło. To są przykłady na to, że nie warto się wysilać. Ale nie mylmy pracy, która stanowi część nas samych ze zwykłym pracoholizmem czy pracą ponad siły prowadzącą do wypalenia zawodowego. Praca i ścieżka kariery, która jest dopasowana do nas, stanowi wyzwanie, a nie barierę nie do pokonania. To impuls nie tylko do zarabiania pieniędzy, ale również do rozwoju osobistego, wzrostu poczucia własnej wartości i pewności siebie na rynku pracy. Mamy coraz więcej energii do działania, łatwiej pokonujemy trudności. Taka praca nadaje sens naszemu życiu. Czujemy się spełnieni. Łatwiej nam również o równowagę między pracą, a życiem osobistym. Na drugim biegunie znajduje się praca poniżej naszych możliwości lub kompletnie niezgodna z naszymi zainteresowaniami, do której przymusiły nas okoliczności, desperacja czy własne niezdecydowanie. Marazm, brak celu, perspektyw, niewiara w możliwość zmiany, 35 baza wiedzy zwykle prowadzą również do wypalenia zawodowego. Co prawda wydatkujemy mało energii na samą pracę, ale bardzo ciężko jest nam rozpocząć dzień. A czasami nawet wstać z łóżka. Są również zawody, w których ludzie zdecydowanie bardziej narażeni są na ryzyko wypalenia zawodowego pomimo, że taka praca daje im satysfakcję. Tradycyjnie zalicza się do nich tzw. zawody pomocowe: pielęgniarki, pracowników społecznych, doradców zawodowych pracujących w środowiskach bezrobotnych, nauczycieli, terapeutów. To zawody wymagające bliskiej relacji z drugim człowiekiem, wspierania go w trudnych momentach. Zawody, w których taka postawa świadczy o profesjonalizmie działania i powodzeniu. Ale nie tylko. Z mojego doświadczenia wynika, że do takich zawodów zalicza się również praca w ramach marketingu sieciowego. Osoba, która decyduje się na rozwój swojego biznesu w ramach marketingu sieciowego występuje w roli: • Prywatnego przedsiębiorcy, działającego na własną odpowiedzialność i ryzyko. Samodzielnie organizującego swoją pracę, rozliczającego się z fiskusem, dbającego o swoją przyszłość finansową. • Sprzedawcy produktu i możliwości biznesowych organizacji, z którą współpracuje. • Lidera i menadżera, w zależności od potrzeb: entuzjastycznego, wspierającego w trudnych momentach, empatycznego, dbającego o rozwój i sukcesy ludzi z nim współpracujących. • Mentora – osoby, która służy swoją wiedzą i doświadczeniem. Wszystkie te role wymagają dużego zaangażowania i mogą przyczynić się do okresowego poczucia wypalenia. Co więcej, ta sama czynność wykonywana w różnych okolicznościach może dodawać energii lub wyczerpywać. Wg naukowców (Randy Kunkel), wypalenie zaczyna się pojawiać jeśli ponad 50% naszych codziennych czynności jest bardziej wyczerpująca niż ożywcza. Ten pożar, na początku wyglądający niewinnie, pochłania nas w kolejnych fazach: fizycznej, społecznej, intelektualnej, emocjonalnej by dojść do duchowej, pozostawiając nas z poczuciem braku sensu i wiary w możliwość zmian. Jak rozpoznać sygnały świadczące o wypaleniu zawodowym? Podczas fazy fizycznej czujemy się ociężali, wyczerpani, pojawiają się drobne dolegliwości i choroby, które nie chcą 36 ustąpić. Na tym etapie często sobie pobłażamy i lekceważymy objawy, co nieuchronnie prowadzi do problemów w sferze społecznej. Faza społeczna dotyczy naszych relacji z otoczeniem, które stają się napięte. Jesteśmy nieprzyjemni dla otoczenia, zaczynamy izolować się od kolejnych osób i spraw. Tracimy humor i jesteśmy oceniani jako osoby „ciężkie” we współżyciu. Zazwyczaj na tych pierwszych dwóch etapach, łatwo wrócić na właściwy kurs. Lepsza organizacja dnia, więcej czasu na sen, wypoczynek, hobby w krótkim czasie przywrócą równowagę i dobre samopoczucie. Faza intelektualna charakteryzuje się obniżeniem zdolności do koncentracji. Nasza uwaga przeskakuje z tematu na temat, chcemy załatwić kilka spraw jednocześnie, ale zawalamy wszystkie. Obowiązki nas przytłaczają, więc szukamy odpoczynku oddając się biernym rozrywkom, najczęściej oglądamy telewizję. Przeczekujemy problemy, z którymi nie chcemy się skonfrontować. Następna w kolejce jest faza emocjonalna, w której wchodzimy w mentalność ofiary. Czujemy się wykorzystywani przez ludzi i życie, ponieważ uważamy, że nie dostajemy nic w zamian za nasz wysiłek i pracę. Poczucie izolacji pogłębia się – nie mamy ochoty na kontakt z osobami, z którymi dotychczas lubiliśmy przebywać. Doznajemy całkowitego przytłoczenia, bardzo często uciekając w używki. Faza duchowa dotyka naszego systemu wartości, przekonań, zaczynamy wątpić w sens podejmowania jakichkolwiek działań. Następuje brak wiary w siebie i innych. Nawet najbliższa rodzina nie może na nas liczyć. To ostatni dzwonek aby coś zmienić i nie pogrążyć się w depresji. Na początek wystarczą małe zmiany, nie wymagające dużego wysiłku (na przykład krótki spacer, telefon do znajomego), aby zmienić kierunek. Problem w tym, że zwykle tego nie robimy. Z badań wynika, że tylko 20% ludzi samodzielnie dokonuje takiej zmiany. Pozostałe 75% akceptuje niską jakość swojego życia, traktuje ją jako normę i uczy się z nią żyć. Złą informacją dla nas jest to, że kolejne fazy wypalenia zawodowego kumulują się. Dobrą, że są odwracalne. Aby trwale wyjść z sytuacji wypalenia należy zmienić przede wszystkim własną postawę i nastawienia do wykonywanej czynności, sytuacji czy osoby. A dopiero w następnej kolejności myśleć o zmianie otoczenia pracy. Jeśli należysz do osób o silnie zakorzenionym stereotypie, że praca jest narzuconym, przykrym obowiązkiem i w istotny sposób Cię ogranicza, chyba nigdzie nie zagrzejesz długo miejsca. Nie zawsze odnajdujemy optymalne dla siebie środowisko pracy, a w czasie kryzysu i bezrobocia chwytamy się czasami tego co jest. Bardzo ważna staje się wówczas umiejętność wykorzystywania możliwości działania i rozwoju nawet w najbardziej niesprzyjających okolicznościach. Podziwiamy przecież tych, którzy przeszkody i porażki przekuwają w sukces. Pewien poziom stresu w pracy (różny dla każdego z nas) prawdopodobnie należy uznać za nieunikniony i mobilizujący do działania i osiągania osobistych celów. Ale nie samą pracą człowiek żyje. Jest kilka obszarów naszego życia, zadowolenie z których stanowi podstawę szczęścia i satysfakcji. Należą do nich oprócz pracy również np. zdrowie i rodzina. Wszystkie w pewnym stopniu przenikają się i na siebie wpływają. Utrata pracy wpływa na zdrowie i na relacje z najbliższymi. Kłopoty rodzinne sprawiają że jesteśmy mniej efektywni w pracy. Z mojej praktyki coachingowej wynika, że bardzo często o tym zapominamy. Dokonujemy oglądu własnych dokonań w życiu w sposób jednostronny i bardzo krytyczny w stosunku do siebie - „nie osiągnęła/łem tego, co chciałam/łem w pracy, jestem do niczego”. Bardzo ważne jest, aby, oceniając samego siebie, spojrzeć z kilku perspektyw. Najprostszym sposobem, bardzo często wykorzystywanym podczas coachingu, jest zaznaczenie na diagramie kołowym również innych, oprócz zawodowego, istotnych dla danej osoby obszarów życia i określenie swojego poziomu zadowolenia z nich. To zwykle działa bardzo pozytywnie. Pokazuje jak wiele osiągnięć mamy również w dziedzinach pozazawodowych, jak są one dla nas ważne. Zbyt rozdęte problemy zawodowe przyjmują faktyczne rozmiary, z którymi dużo łatwiej możemy sobie poradzić. Jeśli skupieni jesteśmy tylko na np. pracy, to przede wszystkim na niej opieramy swoje poczucie własnej wartości, sensu i celu. Osiągnięcie celów zawodowych staje się wówczas „być albo nie być”, powodując silny stres. W efekcie podejmowane decyzje i działania nie zawsze są trafne. Zamiast przybliżać do celu, oddalają go. Nie czerpiemy też radości i satysfakcji z innych obszarów życia. A większość z nas funkcjonuje przecież na co dzień w co najmniej kilku. Każdy z nich wymaga naszego zaangażowania i uwagi oraz sprawia, że czujemy się spełnieni. analizy i komentarze INSPIRACJA CZY MANIPULACJA? Wojtek Grad Charyzmatycy, to ludzie, którzy potrafią pociągać za sobą tłumy. Dzięki swoim kompetencjom społecznym oraz inteligencji emocjonalnej potrafią w tajemniczy sposób, lepiej od innych, wpływać na ludzi zarówno indywidualnie, jak i na całe grupy, a nawet tłumy. Każda szanująca się organizacja powinna mieć swojego charyzmatyka. Przynajmniej przez jakiś czas. Szczególnie ważni są w ciężkich czasach, gdy wróg u bram i kryzys bije w oczy, kieszenie i żołądki. Niestety większość charyzmatyków nie radzi sobie z codzienną, nazwijmy to, pozytywistyczną pracą u podstaw. To ludzie akcji, z barykad, a nie od żmudnej pracy nad strategiami, celami czy arkuszami kalkulacyjnymi. Charyzmatycy, budując wśród tłumu swój autorytet, uwodząc ludzi, powodują, że na zasadzie efektu halo lub prawa przeniesienia tłum, który spija słowa z ich ust większość swoich emocji, które odczuwa wobec charyzmatyka, przenosi na organizację lub grupę ludzi, którą ów charyzmatyk reprezentuje. W sytuacjach konfliktowych czuje się on, jak ryba w wodzie. Przykładem jest choćby Lech Wałęsa, który, aby móc zostać prezydentem, wywołał wojnę na górze. Zdefiniował konflikt, określił przeciwnika, określił wartości, o jakie chce walczyć i wygrał. Co się stało później? Jak większość charyzmatyków, otoczył się grupą ludzi, których zadaniem była codzienna praca nad wprowadzaniem jego idei i wartości w życie. Sam, z rozbrajająca szczerością, przyznawał, że on jest od koncepcji, a nie od czarnej roboty. Od tego ma ludzi. To właśnie ludzie, jakimi otaczają się charyzmatycy, decydują o tym, co się będzie dalej działo, nie tylko z samym charyzmatykiem, ale i z jego ideową spuścizną. Przypomnijmy sobie profesora Falandysza i termin falandyzacji prawa czyli naginania przepisów tak, aby to właśnie charyzmatyk miał rację lub pana od podawania opozycyjnych kap- ci, który rozdawał karty mniej lub bardziej formalnie w kancelarii prezydenta. Zdecydowanie można powiedzieć, że nie były to najlepsze wybory. Świadczy o tym nie przekonanie autora, ale wynik kolejnych wyborów, które Pan Prezydent Wałęsa przegrał. Na szczęście dla nas wszystkich Prezydent Wałęsa okazał się na tyle silny, że nie pozwolił zapanować nad sobą swoim doradcom. Legenda się obroniła. Charyzmatyka można często porównać do dzieciaka we mgle. Wiele rzeczy robi intuicyjnie, a największą dla niego nagrodą jest uwielbienie, które dostaje od tłumu. Nie zadaje sobie pytania, w jaki sposób może je dla siebie wykorzystać. Niestety w jego otoczeniu szybko pojawiają się ludzie, którzy zaczynają traktować jego charyzmę, jako dobro zbywalne i oferują ją dla własnych korzyści, tym grupom interesu, które zapłacą najwięcej. Niestety najczęściej charyzmatyk tego nie widzi. Całą uwagę ma skierowaną na zewnątrz, na ludzi. Swoje najbliższe otoczenie obdarza domyślnym zaufaniem wynikającym z założenia, że oni również są pod działaniem jego charyzmy. Koncentruje się w swojej pracy na inspirowaniu ludzi do tego, aby robili rzeczy w taki sposób, jaki według niego jest dla nich najlepszy. Nie zauważa jednak, że coraz częściej jest przez swoje otoczenie sprytnie manipulowany, aby jedne rzeczy chwalić, a inne ganić. On dalej inspiruje, ale nim manipulują. Staje się wtedy zakładnikiem swoich współpracowników. Często nawet marionetką w ich rękach. Jak daleko mogą się posunąć ludzie podążający za szacunkiem i zaufaniem, którym obdarzyli charyzmatyka i przenieśli to wszystko na reprezentowaną przez niego organizację czy strukturę? Mogą się posunąć dosłownie do wszystkiego. Na przykład do samobójstwa, jak w przypadku wielu sekt wieszczących rychły koniec Świata. Mogą też posunąć się do mordowania innych ludzi, tylko dlatego, że ich charyzmatyczny przywódca, albo stworzona przez niego organizacja, tak im kazał lub tylko wydaje im się, że tego oczekuje. W sposób spektakularny udowodniły to dwa eksperymenty psychologiczne przeprowadzone w latach 60. i 70. ubiegłego stulecia przez Stanleya Milgrama i Philpa Zimbardo. Szczególnie ten pierwszy jest wstrząsający. Pokazywał, że w charyzmatycznym otoczeniu, jesteśmy w stanie, my ludzie, albo przeważająca większość z nas, razić innych zabójczym prądem za to, że niezbyt dokładnie i za wolno się uczą. Za całą charyzmatyczną otoczkę służył tutaj budynek uniwersytecki i biały fartuch eksperymentatora. A więc tylko pozór charyzmy, którą większość ludzi obdarza uczonych prowadzących swoje skomplikowane eksperymenty w uczelnianych laboratoriach. Drugi z w wyżej przywołanych eksperymentów, tak zwany więzienny, pokazał i udowodnił, jak niewiele potrzeba ludziom, aby wzbudzić w nich najgorsze instynkty, tak aby byli skłonni znęcać się fizycznie i psychicznie nad ludźmi, którzy im niczego złego nie zrobili. Zresztą nie tylko im. Nic złego nie zrobili wcale, no może poza tym, że wyciągnęli gorszy los CZARNA STRONA CHARYZMY 37 'RāÄF]GR6,*0$352 =RVWDĔ1LH]DOHĪQ\P3DUWQHUHP Zarabiaj konkretneSLHQLąG]H .RU]\VWDM]HZVSDUFLD]HVSRáXLJRWRZ\FKQDU]ĊG]L ']LDáDMZFDá\PNUDMXG]LĊNL]DDZDQVRZDQ\FK UR]ZLą]DQLRPLQWHUQHWRZ\P 'RáąF]GRU\QNXZDUWHJRPOG w 2012 roku =DSHZQLMVRELHSHZQHLGáXJRIDORZH]\VNL G]LĊNLXPRZRPQDPLHVLĊF\ 5R]ZLMDMVLĊLDZDQVXM 3RZDOF]RQRZH%0: =PLHĔVZRMHĪ\FLH 7\WHĪRVLąJQLHV]]QDPLsukces Z@Q@AH@IY 'RZLHG]VLĊZLĊFHMF]HNDP\QD&LHELH BÀCĵYCQ®VY 6,*0$352 Opieka medyczna SIGNUM SIGNUM Korzystaj z niezawodnej ochrony zdrowia =DPyZDERQDPHQWPHG\F]Q\LRGELHU]VZRMą.DUWĊ pacjenta :\ELHUDMVSRĞUyG900 placówek medycznych ZFDáHM3ROVFH UmawiaMVLĊGROHNDU]DSU]H]LQIROLQLĊ0HG\F]Qą GRVWĊSQą24hQDGREĊ =DXIDMskutecznej procedurze leczenia od A do Z /HF]VLĊZNRPIRUWRZ\FKZDUXQNDFKV]\ENLPGRVWĊSHP GRĞZLDGF]HĔRUD]]SURIHVMRQDOQąLNRPSOHNVRZąREVáXJą PHG\F]Qą Zadbaj o zdrowie 7ZRMHL7ZRLFKQDMEOLĪV]\FK /HF]VLĊV]\ENRLVNXWHF]QLH w dobrej cenie ĩ\M='52:2ODW 'RāÄF]GRQDV wZZ6,*0$352FRPGRODF]GRQDV 6,*0$352,2SLHND0HG\F]QD6,*180 38ZZZ6,*0$352FRP,ZZZ2SLHND0HG\F]QD6,*180SO WHO,VHNUHWDULDW#VLJPDSURFRP analizy i komentarze podczas przydziału zadań przed eksperymentem. Oba eksperymenty są szeroko opisywane w różnych kontekstach, odsyłam ciekawych głębszej analizy do Internetu lub książek. Ciekawe jest, że eksperyment Milgrama miał na celu zbadanie czy wszystkie potworności wyczyniane przez nazistów podczas II Wojny Światowej były możliwe dzięki jakiejś specyficznej cesze charakteryzującej Niemców, jako naród. Okazało się, że w żadnym wypadku narodowość nie ma tutaj nic do rzeczy. Liczy się tylko to, w jakim stopniu eksperymentator jest w stanie zaaranżować warunki, tak, by uczestnik widział w nim cząstkę charyzmatycznej społeczności naukowo uniwersyteckiej. Przerażające!!! W każdym z nas drzemie bestia. I przeróżni hochsztaplerzy masowych oddziaływań są w stanie tę bestię z nas wyciągnąć i użyć jej dla własnych korzyści. Czy można się przed tym obronić, tak, aby nie zostać narzędziem w ręku sprawnych manipulatorów? Teoretycznie można. Czasami jednak społeczna presja, jakiej jesteśmy poddawani przez środowisko w którym żyjemy, nie pozostawia nam wyboru innego niż przyłączenie się do różnych, nie zawsze popieranych w pierwszej chwili praktyk, zasad czy wartości. Wtedy albo poddajemy się presji, albo nie pozostaje nam nic innego, jak zmiana środowiska, które taką presję, wywołującą wewnętrzną bestię, powoduje. To nie zawsze jest możliwe. Szczególnie, gdy za takimi oddziaływaniami stoją struktury państwowego aparatu represji i zabiegi propagandowe mówiące, że kto nie z nami, ten przeciw nam. W mniejszej skali można się w ten sposób narazić na ostracyzm społeczny lub środowiskowy, w większej, po prostu trafić do więzienia lub wręcz stracić życie. Zabezpieczając się przed tego typu oddziaływaniami, wynikającymi z charyzmatyczności ludzi bądź instytucji, warto pamiętać o dwóch jakże przydatnych prawdach. Po pierwsze o tym, że gdy rozum śpi, budzą się demony. Po drugie, że jeżeli nie realizujesz własnego celu i własnej strategii, to najprawdopodobniej, w tym właśnie momencie, realizujesz cel i strategię innej osoby lub grupy osób. Warto pamiętać też, że nikt inny, tak dobrze jak my sami, nie będzie dbał o nas. Nie będzie za ciebie i za mnie, Szanowny Czytelniku, myślał i podejmował mniej lub bardziej słusznych, ale zawsze własnych, decyzji. Zachęcam do głębokiej refleksji nad tym, co się wokół nas dzieje. Powinna ona dotyczyć własnych zachowań, a także intencji i oczekiwań innych ludzi. Świadome analizowanie tego wszystkiego wydaje się, w jakimś przynajmniej stopniu, chronić nas przed najprostszymi, opartymi na mechanizmach charyzmy, manipulacjami ludzi dbających wyłącznie o własne interesy. Charyzma, jako pewna specyficzna kompetencja, wyuczona bądź wrodzona, to nic innego, jak tylko narzędzie. Sama w sobie, jak każde narzędzie, nie jest ani dobra, ani zła. To sposób jego wykorzystania przez ludzi decyduje o tym, co ze sobą niesie. Manipulację, która prowadzi do ludzkich dramatów i nieszczęść czy też inspirację stymulującą rozwój ludzi i społeczeństw. To my sami, codziennie, podejmujemy decyzje i wybory, które o tym właśnie świadczą i to determinują. life style JEGO ŻYCIE, TO FOTOGRAFIA I MLM Marek Prucnal należy do czołowych liderów polskiego MLM. W swoim życiu podejmował wiele działalności biznesowych. Zawsze odnosił duże sukcesy. Ale ze względu na czynniki losowe również doświadczył dwa razy bankructwa oraz innych przeciwności. Dzięki swej wytrwałości i doświadczeniu zawsze się podnosił. Dzisiaj realizuje swoje marzenia. Oprócz materialnych również te dla ducha. Zajmuje się fotografią. Lubi przyrodę i góry, w których znajduje natchnienie. Dzięki MLM-owi ma czas i pieniądze, aby realizować swoje zainteresowania. Tomasz Nawrot: W jaki sposób odkryłeś zamiłowanie do fotografii? Marek Prucnal: W 1982 roku kupiłem spod lady aparat fotograficzny Zenit TTL. Takie sobie marzenie z dzieciń- stwa. Lornetka, aparat, rower, wieża stereo - prawie każdy chciał je mieć. W tym czasie, kiedy mięso i cukier były na kartki, a młode małżeństwa zapisywały się w kolejki po meble, udało mi się przywieźć z Łodzi rower Wagant. Stałem po niego w gigantycznej kolejce przed „Centralem”, a tłum wepchnął mnie akurat przed stoisko z rowerami, choć chciałem wtedy zdobyć dywan. Aparat, rower, a więc wycieczki w plener i zdjęcia. TN: Jakie obiekty fotografowałeś na początku? MP: Zaczęło się od fotografowania przyrody, rodziny, znajomych. Po pół roku kupiłem sprzęt do wywoływania zdjęć. Fotografia, to nie tylko patrzenie przez obiektyw na świat. To także czekanie w ciemni na ukazujące się obrazy - magiczne chwile. Wtedy wykonywa- 39 life style łem tylko zdjęcia czarnobiałe. Tworzą one niepowtarzalny klimat. TN: W jaki sposób zacząłeś zarabiać na fotografowaniu? MP: Zaraz po tym, jak zacząłem robić zdjęcia, ludzie zaczęli się mnie pytać: „A czy takie zdjęcie mógłbym kupić?” Szybko wyrobiłem sobie renomę. Coraz więcej osób zamawiało u mnie wykonanie fotografii. Moje zdjęcia wyróżniały się na tle tych robionych przez inne osoby. TN: Co miały w sobie takiego innego? MP: Fotografie wykonywane przeze mnie nie były sztampowe. Pokazywały emocje, wyrażane np. poprzez mimikę. min mistrzowski i otworzyłem zakład fotograficzny. Robiłem to, na co było zapotrzebowanie: śluby, studniówki, komunie, imprezy publiczne, wydarzenia artystyczne. TN: Czy to był ten typ fotografii, który najbardziej lubisz? MP: Najbardziej pasjonuje mnie fotografowanie przyrody i gór. Jednak wtedy nie miałem na to czasu. W każdy weekend obsługiwałem śluby, a w tygodniu inne imprezy. Najwięcej pracy było wtedy, gdy przyroda była najpiękniejsza w maju, a także w kolejnych miesiącach, aż do końca lata. Widziałem Słońce, zieleń, ale tylko w przerwach podczas pracy w ciemni. Świadomie zrezygnowałem z przyjemności na rzecz zarabiania grafii. Otwierając zakład fotograficzny, zyskałem poczucie wolności w podejmowaniu decyzji. Miałem też wyższe dochody niż w pracy na etacie. TN: Jak było z zaopatrzeniem w sprzęt i materiały w latach osiemdziesiątych czyli wtedy, gdy panował u nas socjalizm? MP: To była katastrofa. Nie było nic. Fotografowanie nie było pierwszą potrzebą ludności więc państwo nie przywiązywało szczególnej wagi do tej dziedziny. Po każdą rzecz trzeba było stać w tasiemcowych kolejkach, czasami od godziny trzeciej rano. Udało mi się jednak wyrobić znajomości. Sprzedawczynie zostawiały dla mnie materiały, za co odwdzięczałem się prezentami. Nie zmieniło to faktu, że w celach zaopatrzeniowych jeździłem z Rzeszowa do Katowic i Warszawy. Gdy jeszcze pracowałem w Komendzie Wojewódzkiej Straży Pożarnej, nawiązałem prywatny kontakt z instytucją państwową zajmującą się dystrybucją sprzętu fotograficznego. Zaopatrywały się tam państwowe zakłady, m.in. straż. Korzystając z tego kontaktu, kupiłem dwa aparaty i trzy obiektywy. TN: Jak rozwijała się Twoja firma? Zawsze lubiłem obserwować ludzi, ich zachowania, gestykulację. Robiąc zdjęcia parom młodym, wiozłem ich do parku, w góry, inne ciekawe miejsca. Na przykład do zamku w Łańcucie, gdzie robiłem zdjęcia nie tylko w parku, ale również na sali balowej. Teraz jest to standardem. Na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych była to nowość. TN: Po dwóch latach zająłeś się fotografią zawodowo - stało się to Twoim głównym źródłem dochodu. Co wtedy fotografowałeś? MP: Po dwóch latach miałem już tyle zleceń, że było to już znaczące źródło dochodu. Jednak zawodowo, w pełnym tego słowa znaczeniu, zacząłem zajmować się fotografią w 1986 roku, kiedy po rocznym kursie zdałem egza- 40 pieniędzy. Robienie fotek na weselach było rutyną. Jednak interesujące było w tym poznawanie ciekawych ludzi. Podobało mi się też dobieranie oświetlenia, gdy ślub był w kościele, w którym nie robiłem jeszcze zdjęć. Było to swego rodzaju wyzwanie. TN: Przed zajęciem się fotografią zawodowo miałeś jak na tamte czasy bardzo atrakcyjną posadę oficera dyżurnego w Komendzie Wojewódzkiej Straży Pożarnej. Dlaczego zrezygnowałeś z niej? MP: Rzeczywiście, wtedy taka posada, to było coś. Przyzwoite wynagrodzenie, praca mało absorbująca, można było w jej trakcie załatwiać prywatne sprawy, służba tylko dziewięć dób w miesiącu, perspektywa emerytury po piętnastu latach. Jednak chciałem się oddać foto- MP: Zleceń było dużo. Pracowałem kilkanaście godzin dziennie, przez siedem dni w tygodniu. Otworzyłem trzy małe sklepy. Przyjąłem pracowników, ale pracy nadal było dużo. Doszedłem do momentu, w którym dalszy rozwój mojego biznesu wymagał dużych inwestycji. Nie miałem możliwości pozyskania pieniędzy na to. Za to miałem marzenia i chciałem je realizować. TN: W jaki sposób rozpocząłeś działalność w MLM? MP: W 1993 roku zostałem zaproszony na prezentację jednej z firm. Była to wtedy nowość. Spotkanie zrobiło na mnie duże wrażenie. Wydawało mi się możliwe osiągnięcie sukcesu w MLM i uznałem, że to dla mnie duża szansa. Następnego dnia ubrałem garnitur i ruszyłem do przodu. Zaprosiłem dziesięć osób, ale na spotkanie nikt nie przyszedł. Zwróciłem się o radę do mojego sponsora, co poskutkowało. Na następnym spotkaniu już byli wszyscy. Szybko zacząłem piąć się w górę. Wyróżniałem się, bo przejawiałem duży optymizm i wiarę w ten biznes. Po roku rozwój struktury jednak się zatrzymał. Pomyślałem wtedy, że to nie jest moja droga do sukcesu. life style W tym czasie mój sponsor zaproponował mi nowy MLM, w sektorze ubezpieczeń. Mając duże doświadczenie, szybko zacząłem znów piąć się w górę. Byłem jednym z najlepszych menadżerów. Zacząłem dobrze zarabiać. Zlikwidowałem więc sklepy, zaraz potem zakład fotograficzny. TN: Czy to był moment, w którym mogłeś zacząć już realizować swoje marzenia? MP: Niewiele do tego brakowało. Jednak nastąpił podział firmy i zaczęły się kłopoty. Wpłynęło to na moją działalność. Moje zarobki drastycznie spadły. Doszło do tego, że miałem problem ze spłatą kredytów. Sprzedałem wszystko, co się dało, łącznie ze sprzętem fotograficznym. prostym, rzeczowym językiem. Nie używam żadnych technik manipulacji. Znajduję w każdej osobie coś, co do niej pasuje, co zachęci ją do współpracy. Pomaga mi w tym umiejętność obserwacji ludzi, co wykorzystuję też w fotografii. TN: Bardzo często wyjeżdżasz fotografować i chodzić po górach w Bieszczadach. Dlaczego właśnie tam? MP: Jest tam przestrzeń. W Pieninach na przykład jej nie ma - na szczytach rosną drzewa. Bieszczady są piękne. Mają w sobie magię. Odczuwam tam wolność i swobodę. Jest tam mało ludzi. Mam dwie natury. Z jednej strony potrzebuję samotności. Z drugiej kontaktu z ludźmi, co daje mi moja praca. kresie ogniskowych 28-300 mm. Zapewnia on bardzo wysokie parametry, ale sporo waży. Do tego mam obiektywy stało ogniskowe służące do wykonywania portretów oraz obiektyw makro. Łącznie ze statywem, termosem i jedzeniem mój ekwipunek, z jakim wyruszam w góry, waży kilkanaście kilogramów. TN: W fotografii co jest ważniejsze - człowiek czy sprzęt? MP: Kiedyś fotografia wymagała dużej wiedzy. Błędy w naświetleniu zdjęcia można było dopiero zobaczyć po czasie, już po jego wywołaniu. Teraz na ekranie wyświetlacza widać od razu czy zostało wykonane poprawnie. Jeśli nie, to od razu można wykonać je ponow- TN: Jak poradziłeś sobie z tą sytuacją? MP: Dzięki pomocy mojej rodziny udało mi się to przetrzymać psychicznie. Podjąłem pracę fizyczną w drukarni. Pieniądze były niewielkie, ale była to dla mnie swego rodzaju terapia - miałem zajęcie. W 2004 roku w odstępach kilku miesięcy podjąłem współpracę z trzema firmami naraz. Wtedy kupiłem aparat kompaktowy - znowu mogłem dla przyjemności robić zdjęcia. Struktura zaczęła mocno się rozwijać, ale po niedługim czasie czynniki zewnętrzne sprawiły, że znowu stałem się bankrutem. Zacząłem sprzedawać pościel wełnianą. Ponownie stanąłem finansowo na nogi. W tym czasie zaproponowano mi współpracę z firmą Europejskie Centrum Odszkodowań. Nie miałem już komu z moich znajomych zaproponować nowego biznesu więc polegałem tylko na zimnych kontaktach. Dzięki wyjazdom ze sprzedażą pościeli miałem ku temu okazję. Pozyskiwałem ludzi w restauracjach, na ulicy, w sklepach. Odzyskałem stabilność, zacząłem bardzo dobrze zarabiać. Dzisiaj, po sześciu latach współpracy z EuCO, mogę powiedzieć, że realizuję swoje marzenia. TN: Jaką miałeś skuteczność pozyskiwania osób na zimno? MP: Miałem i mam nadal skuteczność około 60%. TN: To bardzo dużo, jak na działanie na zimnym rynku. Jak to robisz? MP: Na pewno wpływ na to ma moja otwartość na ludzi i doświadczenie. Ludzie mi ufają. Mówię o biznesie Lubię w nocy wejść na szczyt i podziwiać gwiaździste niebo, a zaraz potem wschód słońca i kolory porannego światła. Lubię napawać się przyrodą. TN: Jakie zdjęcia teraz wykonujesz? MP: Teraz robię już je tylko dla przyjemności. Przede wszystkim są to fotografie gór, przyrody, pejzaże. Z przyjemnością robię też zdjęcia na imprezach firmowych, kongresach. Ulubionym moim tematem jest prosty człowiek. Może to być górnik, rolnik, rybak czy człowiek zajmujący się wypalaniem węgla drzewnego. TN: Jakiego sprzętu używasz? MP: Mam lustrzankę pełnoklatkową zapewniającą znakomitą jakość zdjęć. Najczęściej używam obiektywu o za- nie. Teraz fotografia wymaga mniejszej wiedzy. Liczy się bardziej dusza fotografa, jego spojrzenie na obiekt. TN: Jakie masz plany odnośnie fotografii na przyszłość? MP: W przyszłości mam zamiar kupić topowy sprzęt profesjonalny. Chcę, aby moje fotografie były jeszcze bardziej dopracowane. Dalej będę fotografował przyrodę. Na razie na pierwszym planie są jeszcze cele biznesowe. Po ich zrealizowaniu znajdę więcej czasu na moją pasję. Częściej wtedy będę robił zdjęcia prostych ludzi w różnych kulturach. W planach mam zwiedzanie krajów azjatyckich, poruszając się po nich samochodem terenowym. 41 praktyczne porady Jak wykorzystać nowoczesne media do zbudowania swojego wizerunku? Krótki przewodnik po podstawowych narzędziach internetowych. Ilona Piotrowska Nowoczesne media zdominowane zostały dzisiaj przez rosnący we wpływy oraz wszechobecny Internet. Od robienia zakupów w sieci, poprzez rozrywkę, poznawanie ludzi, biznes, aż do kreowania wizerunku. Dziś mamy już powiedzenie, że jeśli nie istniejesz w Internecie, to nie istniejesz nigdzie. W tym artykule nakreślę Ci, jak upowszechnić swój wizerunek w sieci, jak stworzyć skuteczną i ciekawą ofertę. Przedstawię istotę własnej strony internetowej – bloga, która będzie nie tylko komunikowała, ale stanie się także platformą do obustronnej komunikacji z klientem, mediami, rynkiem. Dowiesz się również, jak wykorzystać modne dziś portale społecznościowe, takie jak GoldenLine, Facebook czy Twitter do wsparcia swojego wizerunku i upowszechnienia swojej oferty. Pokażę, jak zbudujesz profesjonalną strategię PR, swoisty przewodnik pomagający w samokreacji, wskazujący cele oraz sprawdzone narzędzia, dzięki którym można je osiągnąć. Zacznijmy od wyznaczania celów. Musimy zorientować się na cel, zapisać najistotniejsze punkty oraz wprowadzić je w życie. No i nie ukrywajmy – bez pracy nie ma kołaczy. Bez dużego wysiłku lub ewentualnie outsorcingu nie będzie skutków. Zadajmy sobie teraz pytanie. W jakim celu prowadzić blog i w czym on nam pomoże? Ponieważ ludzie ufają blogom i jest to „twór żywy”. Jeśli sprzedajemy np. szkolenia z branży edukacyjnej oraz piszemy w nim artykuły o swojej branży, to poprzez prezentację swojej wiedzy na blogu, zdobywamy renomę eksperta. Nie jest to agresywny marketing, ale prezentacja swojej wiedzy, a nikt nie lubi, kiedy mu się coś na siłę sprzedaje. Poprzez pisanie artykułów, które są komentowane przez czytelników, nawiązuje się kontakt personalny. Blog powinien być prosty i przejrzysty, bez nadmiernych ozdób i udziwnień. Jeśli np. grafika jest zbyt przerysowana, to użytkownik będzie zwracał uwagę na nią, a nie na treść. Coraz bardziej popularne stają się blogi video - vblogi - czyli blogi z nagranymi wiadomościami, a nie z plikami tekstowymi. I według analiz, większą konwersję oglądalności ma blog video, ponieważ głos, obraz i dźwięk bardziej przemawiają do nas niż słowo pisane. Widząc nas, ludzie szybciej podejmują decyzje o współpracy z nami bądź o dokonaniu zakupu. Zaprezentuję teraz najistotniejsze narzędzia do promocji osoby bądź firmy w Internecie. Podstawowym środkiem do kreowania wizerunku jest blog personalny lub ekspercki. Blog, inaczej weblog, to rodzaj strony in- Narzędziem służącym do promowania bloga są różnego rodzaju wtyczki. Wtyczka Sociable Polska jest dostępna na blogu w Wordpress w kategorii „wtyczki”. Za pomocą tego środka nasz artykuł, poprzez jedno kliknięcie, Zacznę od prezentacji podstawowych narzędzi e -bisnesu i pokażę Ci, jak możesz je wykorzystać dla promowania swojego wizerunku w sieci. 42 ternetowej, na której autor umieszcza datowane wpisy, wyświetlane kolejno, zaczynając od najnowszego. Blogi posiadają zazwyczaj system archiwizacji wpisów, możliwość komentowania wpisów przez czytelników, a także zestaw linków, tradycyjnie umieszczany w bocznej kolumnie, do blogów polecanych przez autora i innego rodzaju stron www. Praktyczna wskazówka: blog najlepiej zakładać na platformie Wordpress. Pracuje na niej najwięcej e-biznesmenów w sieci. jest wysyłany do portali takich jak Facebook, Twitter, Nasz- klasa, Śledzik etc. Wykorzystanie tej wtyczki sprawia, że większa liczba użytkowników widzi wpis na blogu, co powoduje upowszechnienie naszego wizerunku. Druga istotna wtyczka Facebook like buton czyli rączka „Lubię to”. Poprzez użycie tego narzędzia na największym portalu społecznościowym Facebooku mamy automatyczny dostęp do znajomych naszych znajomych, gdyż powoduje to ukazanie się naszych wpisów u osób z Facebooka. Drugim istotnym filarem e -biznesu jest strona przechwytująca. Może ona być tekstowa lub video. Jest to strona internetowa która ma tzw-Najbardziej Oczekiwana Akcję. Celem jej jest przechwycenie adresu mailowego czytelnika. Użytkownik ma wpisać swoje imię i e-mail. Jakie elementy posiada taka strona? Logo firmy lub zdjęcie oraz ważny, najlepiej czerwony nagłówek. Istotne są sekundy od pierwszego kontaktu więc nagłówek musi być krótki i uderzający, pod nim znajduje się treść, a na koniec wezwanie do akcji, np. zapisz się teraz! Naszym głównym celem jest zdobycie jak największej liczby adresów e-mailowych w czym pomaga nam strona przechwytująca. Narzędziem służącym do obsługi strony przechwytującej jest autoresponder. Są one bezpłatne i płatne, np. Freebot, Getresponse, Pername, Implebot, Aweber, Video autoresponder (ciekawsza opcja ze względu na dźwięk i obraz). Jest to środek, w którym ustalamy wiadomości, jakie chcemy wysłać do osób z naszej bazy mailingowej w kolejce i później, już bez naszego udziału, są one wysyłane do osób, które zapisały się na naszą listę. Autoresponder pełni wiele funkcji, takich jak sprawdzalność klikalności, liczby otwartych maili itd. Pomaga nam on w automatyzacji bi- praktyczne porady znesu internetowego, umożliwiając wysłanie maili do tysięcy osób. Jak dokonujemy wpisów do autorespondera? Zaczynamy od wpisu na blog – kopiujemy kilka pierwszych zdań, a następnie podajemy link do naszego bloga. Celem jest oczywiście przekierowanie ruchu na nasz blog. Tę procedurę powtarzamy z następnymi wiadomościami, ustalając je w kolejności chronologicznej oraz ustalając datę wysyłki. W stopce zawsze zostawiamy swoje imię i nazwisko, adres bloga oraz strony przechwytującej. Następną istotną zasadą pracy w sieci jest to, że powinniśmy odpisywać zawsze, jako ostatni i dać więcej informacji niż oczekuje klient. Naszym zadaniem jest odpowiedzieć na komentarze, co powoduje wzrost zaufania do nas, jako ekspertów. Kolejnym przydatnym środkiem w tej pracy jest program LastPass. Jest to menadżer haseł do przeglądarek internetowych (Internet Explorer, Firefox i Chrome). Posiada możliwość zapamiętania praktycznie dowolnej liczby haseł do naszych stron www. Jeśli boimy się wpisywać hasła przez tradycyjne klawisze, z pomocą przychodzi nam właśnie LastPass w postaci klawiatury wirtualnej. Pozwoli to uniknąć wszelkich niebezpiecznych keyloggerów. Musimy zapamiętać tylko jedno hasło i możemy korzystać z niego na innych komputerach. Pomocnym środkiem wspomagającym naszą rozpoznawalność jest avatar czyli nasze zdjęcie. Przydatnym narzędziem do stworzenia avatara jest strona http://pl.gravatar.com/. Twój Gravatar jest obrazkiem, który podąża za Tobą od strony do strony, pojawiając się przy Twoim podpisie, kiedy coś robisz, na przykład komentujesz lub publikujesz wpis na blogu. Awatary pomagają identyfikować Twoje wpisy na blogach i forach dyskusyjnych więc również na wszystkich innych stronach Twoje zdjęcie pojawia się automatycznie, bez Twojego wysiłku. Kolejnym narzędziem darmowej promocji są fora tematyczne. Przyjazne forum e-biznesowe, to forum Ebiznesy. Jak wykorzystać fora internetowe do promocji? Otóż trzeba znaleźć dane fora tematyczne, które nas interesują, udzielać się na nich, dając rady lub odpowiadając na pytania i oczywiście podpisywać się. Na końcu należy podpisać się oraz zostawić link do bloga lub naszej strony przechwytującej. Ważne jest to, abyśmy odpisywali pełnymi zdaniami i dodawali jakąś wartość do forum. Jednocześnie nie możemy zostawić we wpisie więcej niż dwóch linków, aby nie zostało uznane to za spamowanie. Kolejnym środkiem w pracy e-marketera jest Google Analytics. Google Analytics, to narzędzie z zakresu analityki internetowej zapewniające dokładny wgląd w ruch w witrynie oraz skuteczność działań marketingowych. Jego funkcje umożliwiają przeglądanie i analizowanie danych na temat ruchu na naszej stronie. Dzięki temu środkowi możesz tworzyć bardziej precyzyjnie kierowane reklamy, wzmocnić inicjatywy marketingowe i projektować witryny internetowe generujące więcej konwersji. Możemy sprawdzić, jaki mamy ruch na stronie, jakie zakładki są czytane oraz ile naszych maili jest otwieranych. Wykorzystujemy to do wszystkich stron internetowych np. do podglądu bloga. Daje nam to informacje o tym, co należy zmienić lub ulepszyć. Widzimy też z jakich środków reklamowych korzystają czytelnicy oraz poprzez co dostali się na naszą stronę, np. Facebook, Google, etc. Dodatkowym, bezpłatnym narzędziem do promocji jest serwis Youtube. Jest to portal do produkowania, nagrywania oraz rozpowszechniania krótkich filmów video, które możemy umieszczać na blogu, jednocześnie promując się w serwisie Youtube. Można go automatycznie zsynchronizować z Facebookiem, co daje nam większą ekspozycję . Kolejne narzędzia do promocji, to portale społecznościowe. Obecnie Facebook mający około 600 milionów użytkowników, zwany 3 państwem świata, Twitter, Blip oraz portale profesjonalne takie, jak Goldenline, Profeo i polska Nasza-klasa. Poprzez promocję na portalach poznajemy mnóstwo nowych ludzi, poszerzamy grono swoich znajomych oraz mamy dostęp do znajomych naszych znajomych. Nawiązujemy kontakty i wymieniamy opinie, nieagresywnie się promując, tworząc nasz wizerunek i zawsze zostawiając nasz kontakt . Płatnym środkiem promocji jest Google AdWords, PPC - zapłać za kliknięcie. Do czego ono służy? W programie Google AdWords można szybko i łatwo tworzyć oraz wyświetlać reklamy swojej firmy. Mogą być one wyświetlane zarówno w Google, jak i w naszej sieci reklamowej i płacimy tylko za kliknięcia reklam. Reklamy AdWords są wyświetlane wraz z wynikami wyszukiwania, gdy ktoś wyszukuje w Google według słów kluczowych. Reklamy są wyświetlane pod linkami sponsorowanymi w bocznej kolumnie na stronie wyszukiwania. Ponadto mogą też być wyświetlane nad bezpłatnymi wynikami wyszukiwania. W ten sposób reklamy docierają do odbiorców zainteresowanych Twoją ofertą. Promujemy tam stronę przechwytującą, po to, aby budować listę adresową czyli listę kontaktów. Jest to środek, który daję nam obecność w sieci już od pierwszego dnia. Kolejnym płatnym środkiem reklamy jest pozycjonowanie. Pozycjonowanie stron (ang. search engine optimization – SEO, Web Positioning) to działania zmierzające do wypromowania danego serwisu internetowego na jak najwyższe pozycje w wynikach wyszukiwania wyszukiwarek internetowych dla wybranych wyrażeń kluczowych. Będąc początkującym użytkownikiem Internetu, zlecamy tę usługę zaufanej firmie gdyż przez nieumiejętne pozycjonowanie można zostać wykluczonym z sieci. W tym artykule przedstawiłam podstawowe narzędzia do tworzenia wizerunku i zaistnienia w sieci. Najlepiej działają one gdy są wykorzystywane równolegle, a nie pojedynczo. Skomasowana kampania wizerunkowa przyniesie odzew i wymierne korzyści w postaci nowych kontaktów, które zamienią się w nowych klientów. Budowanie pozytywnego wizerunku w Internecie, to ciężka i czasochłonna praca. Nie jest przypadkiem, że coraz więcej osób i firm decyduje się na ten krok. Konkurencja nie śpi i wykorzystuje innowacyjne sposoby na komunikowanie się z użytkownikami, a brak aktywności zmniejsza nasze szanse na zdobycie silnej pozycji w sieci. Ludzie spędzają coraz więcej czasu w Internecie. Traktują to medium już nie tylko jako źródło informacji oraz rozrywki, ale także jako narzędzie komunikacji z osobami, firmami i przedsiębiorstwami. Marketingowcy muszą zdać sobie sprawę, że ich obecność w świadomości konsumentów w dużej mierze uzależniona jest od ich aktywności właśnie w Internecie. Wykreowanie pozytywnego wizerunku, to często długoterminowy proces, jednak cierpliwość i kreatywne myślenie mogą przynieść ogromne korzyści. Warto więc wykorzystać tę szansę i stać się rozpoznawalnym krajowo lub nawet globalnie. Zapraszam do kontaktu i komentarzy. www.ilonapiotrowska.pl www.lidermarketingu.pl 43 analizy i komentarze Sekrety skutecznego przywództwa Jak myślą liderzy i jak podchodzą do swoich doświadczeń. Piotr Sadowski Biografie ludzi sukcesu działają na nas jak magnes. Czytanie historii z cyklu „od pucybuta do milionera” rozpala naszą wyobraźnię. Życie naszych „guru” inspiruje nas i pobudza do działania. W postępowaniu liderów szukamy wskazówek, a czasem nawet gotowych rozwiązań, które moglibyśmy skutecznie zaadaptować na własnym gruncie. Szukamy wzorców. Niema w tym nic dziwnego, że chcemy się uczyć od najlepszych. Chcemy za wszelką cenę dowiedzieć się, jak oni to robią, że im się udaje. Wszyscy mamy w sobie potencjał przywódcy. Dlaczego zatem jedni w mig zdobywają zaufanie ludzi i czynią z nich swoich sojuszników, a inni, często potencjalnie lepsi, wciąż ponoszą klęski? Co sprawia, że tylko nieliczni z nas odnoszą sukces, jako skuteczni liderzy? Zastanawiamy się pewnie czy przywódcą człowiek się rodzi czy też można się tego po prostu nauczyć. Czy cechy takie, jak charyzma i intuicja, przyprawione szczyptą 44 intelektu dadzą nam przepis na championa, który już w przedszkolu będzie „szefem”, a w szkole porwie tłumy? Naukowcom w ciągu ostatnich 50 lat nie udało się zdefiniować zestawu cech idealnego przywódcy, ani stworzyć profilu superlidera. Zatem wygląda na to, że przywódca doskonały nie istnieje, tak, jak nie istnieje perpetum mobile i darmowe minuty we wszystkomającym telefonicznym abonamencie. I całe szczęście! Szczęśliwie nie możemy skorzystać z gotowych wzorców i pójść tą mityczną drogą pełną sukcesów którą odnaleźli wszyscy wielcy tego Świata. Gdyby tak było, Świat, a już na pewno świat przywódców byłby nudny nie do zniesienia. Naśladowanie przywódców nie ma zatem sensu, a przenoszenie ich działań wprost do naszego biznesu, najprawdopodobniej się nie powiedzie. Przyjrzyjmy się zatem w jaki sposób myślą skuteczni liderzy i jak podchodzą do swoich doświadczeń. W większości biografii przywódców czytamy, że za najważniejszą swoją cechę wskazują samoświadomość czyli po prostu znajomość siebie. To wydaje się logiczne, że mogę na siebie liczyć, jeśli dobrze siebie znam. Mam do siebie zaufanie i z takim sobą mogę pracować. Jednak, im więcej umiem, tym pewniej siebie czuję i tym jestem skuteczniejszy. Oczywiście chodzi tu nie tyle o same doświadczenia, ale o sposób, w jaki do nich podchodzimy. Kiedyś bardzo przeżywałem swoje biznesowe porażki i wstydziłem się ich. To zrozumiałe, że nikt nie lubi się chwalić nieudanym interesem i stratą. W tym samym czasie spotkałem się z potencjalnym inwestorem w sprawie nowego projektu. Prezentacja poszła dobrze. Pomysł mu się spodobał. Liczby były przekonywujące i całość ocenił, jako interesującą. Wtedy zadał mi pytanie, którego się nie spodziewałem: - Opowiedz mi o swojej największej biznesowej katastrofie? Pytanie zbiło mnie z nóg, ale postanowiłem być szczery i opowiedziałem historię nieudanego przedsięwzięcia, które kosztowało nie tylko sporo pieniędzy, ale i utartę zaufania kilku przyjaciół oraz towarzyską banicję. analizy i komentarze - Jak to zniosłeś? - zapytał znowu. Odpowiedziałem, że kiepsko, że byłem załamany. Obrałem jednak nową strategię działania i powiedziałem wtedy sobie: „To, że ci się nie udało, nie czyni z ciebie nieudacznika”. Sporo energii i czasu poświeciłem na odbudowę zaufania oraz spłatę zobowiązań. Podniosłem się i jestem tu teraz. Sfinansował mój projekt i powiedział, że jest spokojny o swoją inwestycję. Wtedy sądziłem, że może jest sentymentalny, a może ujęła go moja naiwna szczerość. Dziś jednak patrzę na to inaczej. Panowie Warren E. Bennis założyciel Instytutu Przywództwa na Uniwersytecie Południowej Kaliforni w Los Angeles i Robert J. Thomas z Instytutu Zmian Strategicznych firmy Accenture w swoich badaniach nad przywództwem od lat starają się dociec, co czyni z człowieka lidera. Okazuje się, że w spólnym mianownikiem przeprowadzonych z ponad czterdziestoma liderami firm i organizacji sektora publicznego rozmów jest fakt, że każdy z nich wskazuje jakieś wydarzenie, które wywarło na nim silny wpływ. Były to zawsze niespodziewane, intensywne, a często nawet traumatyczne zdarzenia, które wywołały w nich wewnętrzną przemianę i stały się kamieniem milowym w ich karierze. Panowie odkrywają, iż kluczowym okazuje się jednak nie tyle sam fakt, że „co nas nie zabije, to nas wzmocni”, ale to, jakie wnioski wyciągnęli z tych przeżyć liderzy i jak obrócili przeciwności losu na swoją korzyść. Badacze nazwali ten szczególny moment „tyglem”, porównując zachodzącą przemianę do hartowania się osobowości przywódców w tyglu trudnych przeżyć. Czytając te słowa, odkryłem, że ciągle wracam myślami do mojej trudnej rozmowy z inwestorem i że to właśnie on uświadomił mi czym był mój „tygiel”. Wróćmy na moment do owych czytanych przez nas z zapartym tchem wielkich biografii. W każdej historii znajdziecie ten przełomowy moment. Znakomitym przykładem jest Książę Albert, który po abdykacji Edwarda VIII musiał zasiąść na tronie Anglii. Albert, jako król Jerzy VI, ma jednak poważny problem, jąka się i praktycznie nie jest w stanie wydobyć z siebie głosu. W obliczu II Wojny Światowej nie chodziło jednak o to, by dobrze wypaść w tabloidach, ale by przeciwstawić się radiowym przemówieniom Hitlera. Król Jerzy VI przeszedł do historii, jako płomienny mówca, przezwyciężył swoją słabość i stał się prawdziwym przywódcą swojego kraju. Jego biografia doczekała się niedawno ekranizacji. Film „Jak zostać królem” zdobył 12 oskarów. Wierzę, że przynajmniej jeden z nich jest osobiście dla króla Jerzego VI. Jeśli z tej perspektywy spojrzymy teraz na swoją biografię, to na pewno uda nam się wyłowić ten magiczny moment, kiedy to nasza osobowość wpadła z nienacka do „tygla” i hartowała się w ogniu. Jaką lekcję odebraliśmy wtedy od życia? Czy od razu uchwyciliśmy jej sens? Czy potrafiliśmy się zaadaptować do nowych warunków? Czy dało nam to siłę do podjęcia nowych wyzwań? Kolejni badacze przywództwa, Bill George i Peter Sims, autorzy książki „True North: Discouver Your Authentic Leadership” opisują ideę przywództwa opartego na autentyczności. Ich badania potwierdzają, że w rozmowach z nimi liderzy opisywali swoją przemianę w obliczu trudnych traumatycznych wydarzeń. Żaden z rozmówców nie przyjął w tej sytuacji roli ofiary lecz każdy z nich na swój sposób wykorzystał ten trudny moment, aby na nowo zdefiniować sens swojego życia. Wszyscy opisują zdarzenie, jako moment narodzin lub odkrycia w sobie pasji do przewodzenia. Panowie dzielą się z nami w swojej książce odkryciem, że nie trzeba urodzić się z konkretnymi cechami lub rysami osobowości chrakterystycznymi dla lidera. Autentyczne przywództwo ma nierozerwalny związek z naszą biografią. Nie tyle jednak z konkretnymi wydarzeniami, co raczej z tym, jak my sami postrzegamy nasze życie, jak opowiadamy siebie światu, czy jesteśmy autentyczni. Autentyczność lidera, to autentyczność człowieka. Lider nie istnieje w oderwaniu od siebie, jako ojca, męża czy syna. Z lektury książki wynika, że jeśli przeciwstawiasz się wartościom w które wierzysz, nie będziesz dobrym przywódcą. Jednocześnie autorzy twierdzą, że nie dowiesz się kim naprawdę jesteś i jakim wartościom hołdujesz, dopóki nie znajdziesz się pod silną presją. W obliczu własnych doświadczeń trudno mi nie zgodzić się z badaczami. Bycie autentycznym może być, jak wiemy, kosztowne. Wszyscy, którzy zapłacili cenę, wiedzą o czym mówię. Z mojego punktu widzenia bycie nieautentycznym nie ma po prostu sensu. Dokony- wanie trudnych wyborów jest nieodłącznie związane z przewodzeniem. Zastanówmy się jednak przez chwilę czy, jeśli nie będziemy autentyczni, to pozostaniemy wiarygodni? Żaden lider nie działa jednak sam. Wierzcie mi, że nawet najtwardsi twardziele potrzebują wsparcia czy porady. Nawet jeśli wyglądają na superpewnych siebie. Znakomicie, jeśli mamy przy sobie mentora. Możemy konsultować z nim nasze strategie, radzić się czy prosić go o pomoc w znalezieniu najlepszego rozwiązania. W relacjach mentorskich obie strony uczę się od siebie nawzajem. Świetnie sprawdzają się też grupy wsparcia, u nas niezbyt modne, bo kojarzą się nam z terapią uzależnień, a szkoda. Każdy, kto doświadczył dobrodziejstwa takich spotkań, przyzna mi rację. Otwarte porozmawianie o problemie w gronie zaufanych kolegów, burza mózgów i wspólne wypracowanie rozwiązań sprawiają, że niepodjęta decyzja nie spędza nam już snu z powiek. Mówi się, że „co dwie głowy, to nie jedna”. A co, jeśli mamy ich kilka lub kilkanaście? Jeśli chcemy pracować nad sobą indywidualnie, niezastąpiony jest coaching. Coach nie jest naszym trenerem, nie uczy nas żadnych konkretnych umiejętności. Nie jest też terapeutą. Pomaga nam definiować i osiągać nasze cele. Nie doradza, chociaż sprawia, że znajdujemy odpowiedzi na pytania. To naprawdę niesamowicie satysfakcjonujący sposób rozwoju. Zatem jeśli czujecie w sobie potrzebę przewodzenia i macie do osiągnięcia konkretny cel czy do zrealizowania zadanie, to znaczy, że jesteście liderami. To, na ile jesteście skuteczni, zależy tylko od waszej autentyczności w działaniu. Zatem zbierzcie swój zespół i do dzieła. Przecież już wiecie, że tylko pod presją dowiecie się kim naprawdę jesteście. Do napisania tekstu wykorzystałem następujące artykuły pochodzące z Harvard Busines Review Polska : „Liderzy rodzą się w tyglu trudnych doświadczeń” - Warren E. Bennis, Robert J. Thomas - Artykuł numer RO209B, „Przywództwo oparte na autentyczności” Bill George, Peter Sims, Andrew N. McLean, Diana Mayer - Artykuł numer RO702H 45 praktyczne porady MLM 2012 Jacek Dudzic W każdym biznesie i w każdej branży o sukcesie decyduje zjawisko zwane popytem czyli zainteresowanie rynkowe danym produktem, typem produktu lub usługą. Im większe „ssanie”, tym większy biznes i na tej zasadzie warto oprzeć swoje działanie. Cały szkopuł tkwi oczywiście w tym, jak zainteresowanie rynkowe wzbudzić i zazwyczaj właśnie tym aspektem zajmują się specjaliści od reklamy i promocji. W marketingu sieciowym mamy jednak problem - nie ma ani reklamy, ani promocji i każdy dystrybutor w zasadzie polega wyłącznie na swojej kreatywności i przedsiębiorczości oraz gotowości prowadzenia własnych kampanii promocyjnych. Nie da się ukryć, że czasem niemal walczymy z wiatrakami - rynek jest niechętny, mało zainteresowany lub mocno konkurencyjny i człowiek zaczyna zastanawiać się jakim trunkiem raczą się liderzy przed wysłaniem płomiennych maili, z których przez ekran komputera pobrzękują dolary albo złotówki - w gorszym wydaniu. Tak to w każdym razie może wyglądać z perspektywy osób zajmujących się dystrybucją. I tutaj jest to miejsce, w którym na scenę wkracza jedno wielkie ALE... Otóż, wcale nie musi być tak pesymistycznie! Aby tak nie było, warto zwracać uwagę na ogólne trendy, które w większości przypadków potrafią zaoferować nam często niespotykane w innym wypadku możliwości. Trendy to wysokie i spenione fale uderzające o brzeg - marzenie każdego surfera. Na takich falach można zbudować rozpęd i podążać do celu znacznie szybciej niż spacerkiem brodząc po kostki w wodzie. Trendy mają to do siebie, że potrafią wzbudzić duże zainteresowanie pewnym tematem, a media zupełnie za darmo będą się o tym rozpisywać. Niewykorzystanie tego faktu dla swojego biznesu jest jedną wielką stratą. Jeżeli sierpień 2011 roku stał się areną wszechnarastającego kryzysu finansowego, niebotycznych wzrostów kursu franka szwajcarskiego, spadków giełdowych i popytu na złoto, to dlaczego nie można było tego wykorzystać dla swojego biznesu MLM? I nie mam tu na myśli tylko networków zajmujących się programami inwestycyjnymi, złotem czy ubezpieczeniami. Każdy marketer mógł i chyba jeszcze, niestety przez dłuższy czas, bę- 46 dzie mógł na tym zbudować swoją story, która będzie motywem przewodnim własnej kampanii promocyjnej. W sierpniu 2011 roku wpadłem na pomysł stworzenia darmowego webinaru, którego celem było m.in. promowanie biznesu „domowego”, czyli marketingu sieciowego, a także infobiznesu, co związane jest z moją długofalową strategią pozycjonowania, której do dziś chyba nikt inny nie stosuje w Polsce do budowania MLM. Tak powstał „Odporny na Kryzys” i setki osób zapisały się do uczestnictwa w nim ponieważ temat był trendy. Nie chodzi mi o modę i uganianie się za sensacjami. Chodzi mi o wykorzystanie wydarzeń lokalnych i międzynarodowych, zwłaszcza tych, które stają się obiektem sporego zainteresowania medialnego. Nie musimy wtedy płacić za drogie reklamy, a Polsat, TVN czy inne stacje napędzają nam zainteresowanych. Wystarczy wówczas tylko zająć strategiczną pozycję, rozwinąć właściwy baner i natychmiast skupiamy na sobie zainteresowanie szerszego kręgu potencjalnych odbiorców. Przydługi ten wstęp, ale konieczny, żeby zaraz stwierdzić oczywistą oczywistość: w biznesie musimy planować długofalowo i reagować na rozwój sytuacji na bieżąco. Te dwa aspekty naszego startegicznego podejścia do MLM stwarza dopiero płaszczyznę do kreowania sukcesu. Jakie masz plany na rok 2012? Jak będziesz budował swój biznes? Z kim i gdzie? Jaką masz strategię i pomysł na „załapanie się” na dwie wielkie fale medialne, jakie przejdą przez Europę i Polskę już za kilka i kilkanaście miesięcy? Konia z rzędem temu, kto już zarezerwował sale na spotkania rekrutacyjne w Poznaniu, Wrocławiu, Gdańsku i Warszawie w czerwcu 2012 roku! Uścisk ręki prezesa temu, kto już planuje ekspansję europejską swojego biznesu. W końcu Europa przyjeżdża do nas późną wiosną przyszłego roku, aby emocjonować się meczami piłkarskimi, wydawać setki tysięcy euro w naszych restuaracjach, hotelach i stacjach benzynowych, a także spędzić tu kilkadziesiąt dni, spośród których tylko 4 lub 5 będzie pod znakiem wydarzeń sportowych. Czekają nas wielkie emocje footballowe, ale mnie chyba bardziej w tej chwili emocjonuje pytanie: w jaki sposób zorganizować MLM 2012 w czterech wielkich miastach naszego kraju? Jak wykorzystać to do biznesu? Jak dotrzeć do wielu ludzi z wielu krajów świata - czy myślisz, że wśród nich nie ma potencjalnych klientów bądź dystrybutorów Twojej firmy? Pewne networki będą miały łatwiej, inne trudniej, ale w sumie biznes jest jeden. Czy go wykorzystamy, zależy to wyłącznie od nas. A może połączylibyśmy siły, aby stworzyć MLM EXPO - wystawę czy raczej targi możliwości biznesowych w trzech lub czterech językach w Gdańsku, Poznaniu, Wrocławiu i w stolicy? Oznaczałoby to wykorzystanie wielkiego trendy, aby dotrzeć jednym ogłoszeniem do setek i tysięcy osób, a korzyści byłyby o wiele bardziej długoterminowe, niż tylko sprzedane hot dogi, przespane doby hotelowe i skasowane bilety. Plan na Euro 2012 trzeba tworzyć już teraz - Wszystkie spotkania Euro 2012 na stadionach w Polsce i na Ukrainie będzie mogło obejrzeć ponad 1 milion 400 tysięcy kibiców. Szacuje się, że wszyscy kibice i goście w trakcie mistrzostw Europy w piłce nożnej wydadzą w Polsce blisko 870 mln złotych, a do naszego kraju przyjedzie 422,3 tys kibiców z zagranicy. Polaków na stadionach będzie według tych szacunków znacznie mniej, bo 149,3 tysiąca. W sumie mecze na żywo obejrzy 677,3 tysiąca osób. Do tego trzeba doliczyć tych, którzy przyjadą do nas z okazji mistrzostw, ale na stadion już nie wejdą. Będą też kibice, którzy będą mieli bilet na część meczów, a pozostałe obejrzą tylko na telebimach. Do takich przeznaczonych dla piłkarskich kibiców stref, zaglądać też z pewnością będą licznie sami mieszkańcy. Uważa się, że wszystkie strefy odwiedzi 2,2 miliona osób. Gdyby udało nam się dotrzeć tylko do 1% z nich to mielibyśmy szansę przedstawić swoje oferty do 22 tysięcy osób, z których część to obcokrajowcy. Marketing, to w swojej kwintesencji tylko matematyka. Im więcej osób otrzyma naszą ofertę, tym większą liczbę partnerów i klientów pozyskamy - niezależnie czy konwersja wyniesie 0,5% czy 2%. Zwiększenie liczby osób zapoznających się z ofertą zawsze będzie oznaczać większą liczbę transakcji. Dlatego właśnie Euro 2012 oferuje niezwykłą szansę promocji branży i biznesu wobec setek tysięcy osób. Docelowo oznacza to konwersję. A konwersja, to właśnie to, co tygrysy lubią najbardziej. P.S. Tym drugim trendem roku 2012 będzie koniec świata, ale to zupełnie inna historia... PERFECT HARMONY i d e a l n a harmonia Cel nadrzędny Perfect Harmony to „dać światu więcej zdrowia i szczęścia”. Cel ten jest realizowany poprzez wprowadzanie w przemyślany sposób najwyższej klasy produktów, które budują zdrowie. Człowiek zdrowy, pełny energii, to człowiek szczęśliwy. Dodatkowo w byciu szczęśliwym niemałą rolę odgrywają pieniądze. Swoim partnerom biznesowym firma Perfect Harmony daje sprawdzony system zarabiania i budowania niezależności finansowej. Marka Perfect Harmony powinna kojarzyć się właśnie ze zdrowiem i szczęściem. Jeżeli chodzi o produkty, to firma wprowadza przemyślany program budowania zdrowia, którego wdrażanie właśnie się zaczęło. Nosi on nazwę „Best For Life”, czyli „Najlepsze Dla Życia” – wprowadzany jest pod patronatem ONZ i WHO. Swoim zakresem obejmuje urządzenia, które uzupełniają niedobory ZPM (ziemskie pole magnetyczne). Niezaprzeczalny jest fakt, że bez ZPM nie ma życia na Ziemi! Niedobór ZPM powoduje poważne zakłócenia w pracy komórki. Niestety ZPM ciągle maleje i tak jak witaminy, minerały, wodę jego poziom trzeba stale uzupełniać. Urządzenia Perfect Harmony są, jak na razie jedynymi , które zostały rzetelnie przebadane i skutecznie uzupełniają niedobory ZPM. Zostały one przebadane klinicznie metodą podwójnie ślepej próby w wielu ośrodkach. Otrzymały wyróżnienia i najwyższe nagrody na targach medycznych. Opisywane są w specjalistycznych czasopismach naukowych i medycznych, a nawet w podręcznikach dla studentów medycyny (fizykoterapia w praktyce). Twórca tych urządzeń został w roku 2010 zgłoszony do nominacji do nagrody Nobla. O badaniach i urządzeniach oferowanych przez Perfect Harmony można dowiedzieć się więcej na www.perfectharmony.pl. Jeszcze w tym roku na rynek wprowadzone zostaną wyjątkowe suplementy, a w najbliższym czasie także grupa produktów, które w całości dadzą niespotykaną jakość budowania zdrowia i wspaniałego samopoczucia. Pomysł na stworzenie firmy Perfect Harmony, to konsekwencja drogi zawodowej Macieja Szpakowskiego. Od 1991 roku żyje on ze sprzedaży i tworzenia struktur sprzedażowych. Przeszedł drogę od zera do zarobków siedmiocyfrowych. Dzisiaj wie, że duży sukces w sprzedaży osiąga się, budując odpowiednią skalę – a tę osiągnąć można, tworząc struktury. Droga sprzedaży bezpośredniej w przypadku Perfect Harmony sprawdza się znakomicie. Jeszcze w tym roku firma planuje rozwój struktur sprzedaży. Perfect Harmony tworzy struktury dla profesjonalnych sprzedawców oraz liderów. Droga, którą idzie Perfect Harmony powoduje, że pojedynczy handlowiec robi przynajmniej kilkadziesiąt tysięcy obrotu i zarabia własną sprzedażą na normalne godziwe życie. Praktycznie wszyscy handlowcy żyją i utrzymują rodziny tylko ze współpracy z tą firmą. Jeżeli wśród czytelników Ranking MLM znajdą się liderzy gotowi do maksymalnego zaangażowania, chcący zarabiać kwoty sześcio- a nawet siedmiocyfrowe, to Perfect Harmony zaprasza do rozmów. Firma inwestuje w swoich partnerów i pomaga im w drodze do wolności finansowej. Perfect Harmony tworzą praktycy po wielu przejściach, ludzie, którzy osiągnęli duży sukces i chcą się nim dzielić . Firma daje nie tylko nowoczesne narzędzia pracy, ale przede wszystkim sprawdzone i skuteczne sposoby na budowę solidnego biznesu . Co do przyszłości to Perfect Harmony posiada przemyślane i bardzo ambitne plany. Już w tej chwili prowadzi rozmowy na temat wyjścia marki w Świat. Chce zostać czołową firmą sprzedaży bezpośredniej więc rozwój międzynarodowy jest częścią planu jej rozwoju. W najbliższym czasie Perfect Harmony otwiera nowe biura w Polsce i chce budować biznes międzynarodowy poprzez „nowoczesną franszyzę”. 47 analizy i komentarze Szkoła życia Tomek Nawrot „Lider to ktoś, kto zna drogę, idzie drogą i pokazuje drogę.” Jest to definicja autorstwa Johna C. Maxwell’a, autora książek dotyczących przywództwa. Moim zdaniem najważniejszą rolą lidera w MLM jest przekazywanie innym dystrybutorom i liderom określonych wartości. Należą do nich: pozytywne, rozwojowe nastawienie do życia, biznesu, siebie i innych ludzi, co przekłada się na wyrobienie w sobie cech lidera, a także wiedza biznesowa - w tym o sprzedaży i rekrutacji), o firmie i produktach oraz ta z zakresu rozwoju osobistego. „Liderem można się stać - nie urodzić.” Rzeczywiście, w tym stwierdzeniu jest wiele prawdy. Jednak ludzie rodzą się z określonymi zdolnościami, a także deficytami, z których te pierwsze w okresie dorastania mogą się rozwijać, a te drugie pogłębiać lub być niwelowane. W efekcie w dorosłym życiu, nie wszyscy startują z tego samego punktu. Dla jednych droga do stania się liderem może być krótka, dla innych długa, wymagająca najpierw poradzenia sobie z własnymi deficytami. Dobra wiadomość jest taka, że zdecydowana większość osób w wyniku krótszej lub dłuższej pracy nad sobą może stać się liderami. To dlatego wiele osób uważa, że MLM, to szkoła życia. Kiedyś w MLM-ie najważniejsze były jednostki. Teraz coraz większą rolę odgrywają zespoły. Najlepiej rozwijają się te, w których przywództwo ma demokratyczny charakter, gdzie istnieje współpraca. Ta bardziej opłaca się niż rywalizacja i konkurencja. Siłą takich grup liderskich jest wzajemne uzupełnianie się kompetencjami. Wtedy rolą silnego lidera, stojącego na szczycie 48 danej struktury, jest również aktywizowanie liderów ze swojej grupy do dzielenia się wiedzą i doświadczeniem ze wszystkimi jej członkami. Każdy jest dobry w jakieś dziedzinie. Lider grupy potrafi wykorzystać talenty poszczególnych osób dla rozwoju całego zespołu. Obowiązuje tu zasada, że im więcej się dzielisz, tym więcej dostajesz. Każdy lider ma swój własny styl pracy. Zależy to od jego charakteru, kompetencji, poglądów. Jednak zawsze można odnaleźć cechy wspólne w sposobie kierowania zespołami i ich podejścia do roli lidera. Pokazują to opisy pracy wybranych osób, które zamieszczam poniżej. Teresa Mądzik - lider Herbalife na pozycji Millionair’e Team Dla Teresy Mądzik MLM, to akademia życia. To pokonywanie własnych barier, nabycie umiejętności organizacyjnych, bycia liderem, szkoleniowcem, sprzedawcą. Dzięki współpracy z Herbalife dokonała zmiany sposobu myślenia o życiu, okolicznościach, ludziach. Jedną z korzyści wynikającą z tego było dla niej uzyskanie zdolności radzenia sobie z porażkami. Określana jest mianem charyzmatycznego lidera. Przejawia się to nie tylko w jej własnych dokonaniach, ale również w pracy z dystrybutorami i liderami z jej grupy. Przekazuje im zdobytą wiedzę i doświadczenie oraz wsparcie wynikające z wewnętrznej siły, jaką odkryła przez lata pracy nad sobą. Akademia sukcesu - tak nazywają się cotygodniowe szkolenia dla osób początkujących. Mogą w nich uczestniczyć nawet ci, którzy nie mają jeszcze podpisanej licencji. Są to trzygodzinne spotkania, na których omawia się dwa do czterech tematów: podstawowe informacje o współpracy z firmą, zagadnienia produktowe, metody pracy, plan marketingowy. Są też scenki - symulacje rozmów z klientami. To ważne, praktyczne narzędzie nauki sprzedaży. Teresa wychwytuje błędy i na bieżąco je koryguje. Oprócz szkoleń cotygodniowych organizuje raz na jeden lub dwa miesiące szkolenie dla swoich liderów. „Osoby nowe lepiej słuchają nowicjuszy. Pozycja, którą osiągnęli liderzy, wydaje się im zbyt odległa. Początkujący, tacy jak oni, są dla nich bardziej przekonujący. Opowiadają o swoich pierwszych doświadczeniach, pozyskiwaniu klientów, o tym, w jaki sposób przezwyciężają trudności. Mówią też o swoich obawach, przedstawiają swoją historię. W ten sposób uczą się publicznych wystąpień. Zachęcam ich do mówienia na szkoleniach przez okres trzech miesięcy”. Teresa Mądzik wie, że dzięki temu nowe osoby szybciej nabiorą pewności siebie, co stanowi ważną cechę liderów. Zazwyczaj podczas pierwszych wystąpień nie mówią od razu w formie monologu. Najczęściej z nimi rozmawia, zadaje pytania, a dopiero potem, gdy nabiorą wprawy, mówią już w sposób ciągły. „Nie ja chodzę za ludźmi, ale oni za mną”. Teresa Mądzik chce w ten sposób powiedzieć, że jej rolą nie jest nakłanianie na siłę dystrybutorów do pracy. Ci, którzy chcą się rozwijać, sami do niej przychodzą. Dla nich zawsze ma czas i służy pomocą. Każda osoba z jej struktury, nawet ta na samym dole, może liczyć na jej wsparcie. Czasami z niektórymi liderami rozmawia telefonicznie na różne tematy, nie tylko biznesowe. To powoduje po- analizy i komentarze głębienie relacji z nimi. Do całej grupy rozsyła co jakiś czas za pomocą e-maila interesujące informacje firmowe, fragmenty inspirujących książek, powiadomienia o własnych promocjach. Zamierza uruchomić telekonferencje, dzięki którym sprawniej będzie mogła komunikować się z osobami z grupy. [email protected] Radosław Tracz - dystrybutor Amway „Lider jest, jak trener w piłce nożnej. Musi znać wszystkich swoich graczy - jeden jest lepszy w szybkości, inny w technice. Dokładnie tak samo jest w naszym biznesie. Jeden jest lepszy w przedstawianiu planu marketingowego, inny w pokazach produktów, a jeszcze inny w sprzedaży czy poznawaniu nowych ludzi.” Do takiego porównania odwołuje się Radosław Tracz, opisując rolę i zaangażowanie jego liderów w swojej grupie. Zna wszystkich swoich dystrybutorów. Dzięki podglądowi struktury na swojej stronie internetowej w tzw. wirtualnym biurze widzi na bieżąco, kto dołącza do jego zespołu, na ile jest aktywny. Często dzwoni do swoich liderów czy spotyka się z nimi i rozmawia, motywuje, rozwiązuje problemy, nie tylko związane z biznesem. Pozwala to na pogłębienie relacji z nimi. Stawia na jakość. Woli mieć przy tym samym obrocie grupy zespół mniejszy liczebnie, ale bardziej aktywny. Efektywniej można przewodzić mniejszej grupie. Na pytanie czy jest charyzmatycznym liderem, odpowiada, że od takich liderów się uczy. Za przykład podaje swojego up’line, Waldemara Olszewskiego, który w MLM działa już od przeszło dwudziestu lat. Ma kontakt z wieloma wpływowymi ludźmi ze świata biznesu, polityki, filmu. Ceniony jest za skromność, dokonania w biznesie, troskę o ludzi oraz za to, że pomimo wielkiego osiągniętego sukcesu szanuje każdego człowieka. Dla Radosława Tracz to jest właśnie przykład charyzmatycznego lidera. Jego zdaniem lider jest jak lekarz. Swoją radą i wsparciem sprawia, że dystrybutor zamiast myśleć o problemach, skupia się na ich rozwiązaniu. „Depresja, zagubienie ludzi wynikają z tego, że młode pokolenia nie mają liderów, na których mogą się wzoro- wać. Ich miejsce zajęli przypudrowani idole - celebryci, którzy często powierzchowną atrakcyjnością maskują ubóstwo swojego wnętrza”. Zdaniem Radosława Tracza każdy człowiek może odkryć w sobie lidera. Nasz bohater uważa, że każdy ma w sobie ziarno wielkości, musi ono tylko upaść na podatny grunt. Radosław Tracz czerpie z nauk Jana Pawła II-go, jego publikacji i kazań. Jest zdania, że bycie dobrym liderem wymaga prezentowania sobą i przejawiania w życiu wartości moralnych oraz etycznych. Korzysta też z wiedzy biznesowej. Podaje przykład książki Leszka Czarneckiego „Biznes po prostu”. Odnajduje tam dla siebie wskazówki dotyczące prowadzenia firmy. Z nieukrywaną satysfakcją mówi, że jeden z najsłynniejszych polskich biznesmenów, pisząc o niekonwencjonalnych sposobach zarabiania, podaje jako przykład współpracę z firmą Amway. „Liderem się nie rodzisz, liderem się stajesz i właśnie ten proces, czasami bardzo ciężki i długi, pozwala na wydobycie z siebie tych cech, które być może drzemią gdzieś na dnie. Ale, jak już się je odnajdzie, to pozwolą ci na życie w pełni. Życie takim życiem, jakie chciałby mieć niejeden człowiek sukcesu finansowego. Wielu ludzi gromadzi fortuny, otaczając się dobrami materialnymi. A jak wielu spośród nich otacza się wielkimi liderami wykreowanymi na obraz ich samych czy dzięki nim? Subtelna różnica, nieprawdaż?” Radosław Tracz formułuje to pytanie, w celu przemyślenia jego sensu do wszystkich, którzy chcą znaleźć się na szczycie. [email protected] Jolanta i Cyprian Kowalscy - Złota Orchidea w FM Group Team JCE, to nazwa rozpoznawana przez wielu dystrybutorów FM Group, także spoza strukturami Jolanty i Cypriana Kowalskich. Tak nazwali swoją, liczną już strukturę. Można zadać sobie pytanie jakie to ma znaczenie. Przecież wiele grup liderskich nie ma swojej nazwy. Jednak jej nadanie sprawia, że dystrybutorzy mają większe poczucie, że funkcjonują w ramach grupy, organizacji. Lepiej się z nią utożsa- miają. Team JCE, to nie tylko lepsza identyfikacja struktury. To konkretne, praktyczne działania. Głośno o nich słychać przy okazji dwudniowych konferencji organizowanych przez Jolantę i Cypriana Kowalskich. Kiedyś częściej prowadzili na nich szkolenia. Teraz ich rola sprowadziła się przede wszystkim do powitania wszystkich i zapowiadania mówców. Są wśród nich liderzy ze struktury dzielący się swoją wiedzą i doświadczeniami. Zapraszani są także szkoleniowcy z FM Group, jak również trenerzy zewnętrzni. Oprócz otrzymywanej sporej dawki wiedzy, uczestnicy mają możliwość integrowania się. W godzinach wieczornych organizowana jest wspólna zabawa. W konferencji uczestniczyć może każda osoba ze struktury. Co miesiąc, zazwyczaj w sobotę, odbywają się szkolenia startowe dla osób początkujących. Można na nich dowiedzieć się o sposobach tworzenia listy znajomych, metodach prezentacji, optymalnej budowie struktury. Wypowiadają się także dystrybutorzy. O powodach rozpoczęcia współpracy, zarobionych pierwszych stu złotych itp. Każdego tygodnia mają miejsce spotkania jednogodzinne dla osób, które dopiero podpisały umowę. Omawiane są na nich podstawowe sprawy dotyczące współpracy z firmą. Nie są już prowadzone tylko przez Cypriana i Jolantę Kowalskich. Nie jest to możliwe ze względu na zbyt dużą liczbę dystrybutorów. Organizacją tych spotkań zajmują się przede wszystkim inni liderzy. Z początku dużą rolę w prowadzeniu ich biznesu odegrała płyta DVD z nagraną prezentacją i jej omówieniem. Wtedy też wysyłali emaila powitalnego do każdej nowej osoby. „Były tam informacje o pierwszych krokach - logowaniu na stronie firmy, zasadach składania zamówień itp., o organizowanych szkoleniach. Podawaliśmy też bezpośredni kontakt do nas, aby osoby, które zostałyby opuszczone przez sponsora wiedziały, że mogą się do nas zwrócić w celu pomocy.” Teraz ze względu na dużą liczbę nowych dystrybutorów pojawiających się w strukturze już tego nie robią. Jolanta i Cyprian Kowalscy mają obecnie stronę internetową, która służy całej strukturze. Interesujące jest, że zalogować może się tam każdy, nawet spoza grupy. Znajdują się na niej informacje o aktualnościach, programach motywacyjnych, zdjęcia z imprez firmowych, szkoleń, odbioru Mercedesów, filmy. www.jce-mlm.pl 49 baza wiedzy Być sprawnym liderem zdolność wrodzona czy wynik ciężkiej pracy? Adam Ubertowski Pamiętają Państwo bohatera filmu „Wystarczy być”, nakręconego według powieści Jerzego Kosińskiego? Skądinąd zarzucano mu plagiat – wykorzystanie nieznanej w USA powieści „Kariera Nikodema Dyzmy”, na podstawie której powstał kultowy serial z Romanem Wilhelmim w roli tytułowej. Otóż grany przez Petera Sellersa człowiek, zwany Ogrodnikiem, kompletnie pozbawiony kontaktu z rzeczywistością, robi przypadkiem oszałamiającą karierę, stając się kimś w rodzaju mentora samego prezydenta Stanów Zjednoczonych. Co takiego niezwykłego zrobił, że zyskał przyjaźń najpotężniejszego polityka na świecie? Dosłownie – nic. Po prostu… był. I na najtrudniejsze nawet pytania odpowiadał wieloznacznym pustosłowiem, w rodzaju: „Po wiośnie jest lato. A po nim jesień, a potem jest zima. A po niej znów wiosna”. A inni doszukiwali się w tych słowach nieskończonej głębi. Ta gorzka w swej wymowie satyra na polityczne kariery równie dobrze mogłaby dotyczyć świata biznesu. W tym środowisku także zdarzają się kariery „typu Nikodema Dyzmy”, za którymi nie kryje się żadna aktywność szczęściarza, a nawet jakaś jego szczególna zdolność. Szczęśliwy zbieg okoliczności powoduje, że pnie się on w górę, a pierwsze sukcesy sprawiają, że jego otoczenie zaczyna dostrzegać w nim niezwykłe cechy – między innymi przywódcze. Aż do pierwszej porażki, klęski, katastrofy, gdy okazuje się, że król był nagi. Człowiek jest istotą stadną, a grupa lepiej funkcjonuje, gdy ktoś jej przewodzi. Tak jest w świecie zwierząt i także w ten sposób organizują się państwa, narody czy struktury biznesowe. Dlatego od zawsze próbowaliśmy określić cechy, 50 które sprawiają, że ktoś będzie wodzem wielkim - i dzięki temu my sami będziemy zdrowi i bogaci - albo okaże się nieudacznikiem i pociągnie nas za sobą w przepaść. W dawnych czasach poszukiwania te miały charakter bardziej intuicyjny czy zdroworozsądkowy. Obecnie zajmują się tym także nauki społeczne. Szukamy szczególnych uzdolnień, cech osobowości, przejawów inteligencji, ale też doszukujemy się jakichś tajemnych reguł na podstawie… wyglądu zewnętrznego. Przykładowo – wiele osób sądzi, że wśród przywódców politycznych i gospodarczych jest wyraźna nadreprezentacja osób niskiego wzrostu. Tłumaczy się to, korzystając z mocno uproszczonego freudyzmu: niscy ludzie, w szczególności mężczyźni, mają kompleksy i dlatego zrobią wszystko, by zdobyć władzę. OK. Ale skoro tak, to dlaczego wśród wielkich liderów było tak wiele osób obdarzonych imponującym wręcz wzrostem, np. J. Waszyngton czy B. Jelcyn. Nie wspominając o fakcie, że w dobie telewizji, osobie niskiej bardzo trudno jest wygrać debatę telewizyjną prowadzoną na stojąco. Przykład: USA. Nie znam żadnych naukowych badań, które potwierdzałyby istnienie „genu przywódcy”, szczególnie widocznego gołym okiem. Badania porównawcze nad grupą byłych prezydentów USA wykazały na przykład, że łączy ich tylko… większa od przeciętnej liczba dzieci oraz duża liczba prac naukowych. Nawet taka cecha, jak bardzo wysoka inteligencja, nie jest żadnym warunkiem koniecznym. Prezydentami były osoby o IQ 120 czyli wynikiem niewiele wyższym od średniej wśród osób z wyższym wykształceniem. Dobrze. Czyli kompletny przypadek? Czy niemal każdy może zostać przywódcą państwa lub globalnej organizacji, jeśli znajdzie się w odpowiednim miejscu i czasie? Oczywiście nie. Szczęście jest warunkiem nieodzownym wszelkich sukcesów w życiu. Samo miejsce urodzenia determinuje nasze życiowe szanse. Łatwiej jest zostać prezesem wielkiego londyńskiego banku, jeśli jest się rodowitym Brytyjczykiem, niż osobą urodzoną w Afryce lub na terenach dawnego ZSRR. Nie wszyscy mają szczęście urodzić się w zamożnej rodzinie, która sfinansuje studia, a nie pośle do pracy od razu po szkole lub spotkać mądrego nauczyciela, który wpłynie korzystnie na nasze wybory życiowe. Wszystko to są czynniki, które sprzyjają zrobieniu kariery, ale jej automatycznie nie zapewniają. Jedyny wyjątek, jaki przychodzi mi do głowy, to urodzenie się w rodzinie królewskiej. Zakładam, że czytelnicy tych słów w zdecydowanej mniejszości są posiadaczami błękitnej krwi. Muszą więc sami zatroszczyć się o swoją przyszłość. I jeśli mają ambicję stać się prawdziwymi liderami, muszą podjąć naprawdę spory wysiłek. Oczywiście, istnieje całkiem spora grupa cech, które potocznie nazywa się „zdolnościami przywódczymi”. Należą do nich, np.: wyższy od przeciętnej poziom inteligencji, cechy ekstrawertywne - towarzyskość, optymizm oraz odporność na stres, otwartość na nowe doświadczenia, witalność, poczucie humoru. Ale jeszcze raz podkreślmy: cechy te pomagają w byciu liderem, ale ich posiadanie nie załatwi nam nigdy z urzędu dożywotniej posady kierowniczej. Być może jest nam to trudniej zrozumieć z powodów… językowych. Istnieje bezsprzecznie związek pomiędzy konstrukcją języka, a postrzeganiem świata (klasyczny dowód na to: istnienie w języku eskimoskim 300 różnych nazw śniegu; my, żyjąc nawet w dość chłodnym klimacie możemy sobie pozwolić na luksus posiadania tylko kilku takich określeń – śnieg sypki, mokry, breja – ale w świecie wiecznego lodu precyzyjne odróżnianie i nazywanie rodzajów śniegu jest kwestią życia). A jeśli tak, to Anglosasom jest dużo łatwiej uchwycić istotę „przywództwa”, skoro brzmi ono „leadership”, a nie „chiefship” czy „boss-ship”. Proszę natomiast zwrócić uwagę na to, ile niemal boskiego namaszczenia jest w polskim odpowiedniku „lidera” czyli „przywództwie”. W środku jest zainstalowane słowo „wódz”. A z nim kojarzymy kogoś wyjątkowo obdarzonego przez los, „urodzonego, by rządzić”, posiadającego silną charyzmę. I tu dochodzimy do największego chyba nieporozumienia: nie ma niczego takiego jak „wrodzona” charyzma lidera. To, co nazywamy chary- baza wiedzy zmą, jest swoistym złudzeniem optycznym. To postrzeganie lidera, jako kogoś wyjątkowego. Wystarczy kilka porażek i nagle stwierdzamy, że, jak to się mówi potocznie, „stracił charyzmę”. Nieprawda – niczego nie stracił, bo też nigdy nie miał. Widzieliśmy w nim „to coś”, a teraz przestaliśmy dostrzegać. To wszystko. Tak więc zamiast o „przywództwie”, powinniśmy mówić o „przewodzeniu” czy „przewodniku”. Brzmi bardziej prozaicznie, ale znacznie trafniej oddaje istotę sprawy. Bycie liderem to – w oparciu o wrodzone talenty – wykonywanie codziennej, ciężkiej pracy nad sobą i szlifowanie niemalże „rzemieślniczych” umiejętności. Dlatego nie tylko są możliwe, ale też naprawdę dużo dają warsztaty podnoszące kompetencje kierowania zespołem, prowadzenia wystąpień publicznych, motywowania czy oceniania podwładnych. Gdyby przywództwo było wrodzone – jak wzrost czy kolor skóry – jaki byłby sens szkolenia się w tym zakresie? Jakie więc umiejętności uważam za absolutnie fundamentalne dla bycia sprawnym liderem, a co przeszkadza w pełnieniu tej roli? Każda branża ma swoją specyfikę – na przykład w służbach mundurowych, ale też w budownictwie, szczególnie istotne jest egzekwowanie poleceń – jednak można pokusić się o pewne uogólnienie. Spójrzmy na podstawową definicję kierowania, która sprowadza tę rolę do czterech czynności: planowanie, organizowanie, przewodzenie, kontrola. W tych czterech słowach kryje się niemal wszystko. Planowanie, to takie umiejętności, jak: zarządzanie sobą w czasie, podejmowanie decyzji. W organizowaniu mieści się zarządzanie zespołem i zarządzanie projektem. Przewodzenie, to motywacja i komunikowanie się. Ostatnie pojęcie – kontrola – to zaś, jak wynika z moich obserwacji, najczęściej pomijane zadanie liderów. Z obawy o zepsucie relacji z podwładnymi (pomyślą, że ich szpieguję...) lub po prostu z niedoceniania znaczenia kontroli: skoro to są moi ludzie, sam ich wybrałem i im ufam, to po co jeszcze mam tracić czas na kontrolę. Tymczasem dobry lider rozumie, że kontrolowanie nie oznacza braku zaufania i jest nie tylko prawem, ale wręcz obowiązkiem szefa. Podobnie, jak karanie. Kolejne słowo, które wielu liderów wykreśla ze swojego słownika. A jeśli spojrzymy na klasyczną listę narzędzi władzy – nagroda, kara, wiedza, stanowisko, relacje – zobaczymy, że nie ma tam wartościowania. Każde z tych narzędzi jest równie ważne i ma swoje zastosowanie w określonych sytuacjach. Sprawny lider, jak to nazywają psychologowie, wzmacnia pozytywne zachowania podwładnych, stosując rożne nagrody (pieniądze, awanse, pochwały). Często błyszczy swoją wiedzą i umiejętnościami. Buduje świetne, pozytywne relacje. Wspiera się swoim stanowiskiem w egzekwowaniu poleceń. Ale też ma w swoim repertuarze takie narzędzie, jak kara. I faktycznie z niego korzysta. Tak więc najważniejsze umiejętności lidera są niejako wpisane w jego podstawowe definicje i funkcje. Dotyczy to także modeli jego zachowań – w tym jednego z najbardziej popularnych i, moim zdaniem, najlepszych, jakim jest Model Dojrzałości Pracowniczej, zbudowany przez Kena Blancharda. Punktem wyjścia dla tego modelu była tzw. siatka kierownicza, wyróżniająca cztery możliwe style zarządzania, w zależności od siły orientacji na zadania oraz na pracowników. Styl instruktażowy (inaczej: dyrektywny), to głównie nacisk na wykonywanie zadań. Styl trenerski (zrównoważony), to równowaga pomiędzy zorientowaniem na zadania, a dbałością o pracowników. Styl wspierający (klubowy), to przede wszystkim okazywanie troski o ludzi. I wreszcie styl czwarty, delegowanie, to oddanie pola inicjatywie podwładnych, wycofanie się (nie mylić z zupełnym brakiem kontroli). Blanchard zadał bardzo proste, praktyczne pytanie: który styl jest najbardziej skuteczny? Odpowiedź, jaką uzyskał, określić można, jako „sytuacyjną”: nie ma jednego bezwzględnie najlepszego stylu; skuteczność jego stosowania zależy od dojrzałości pracownika, jego poziomu kompetencji. W początkowym okresie jego pracy najlepszybędzieinstruktaż(S1),pojakimś czasie powinniśmy przejść na stosowanie stylu zrównoważonego (S2), a potem – gdy zobaczymy np. pierwsze oznaki wypalenia – należy stosować styl wspierający (S3). I wreszcie – po to przecież go zatrudniliśmy – powinniśmy dać mu maksimum swobody, zarządzać nim „na radar” (S4). Jakie są konsekwencje tego modelu? Lider, który chce go stosować w praktyce – czyli żonglować stylami zależnie od potrzeby chwili – musi wyrobić w sobie umiejętność elastycznego podejścia do sytuacji. To bardzo trudne ponieważ każdy z nas ma tzw. dominujący styl, sposób zachowania, który przychodzi mu najłatwiej, uruchamia się niemal automatycznie. Niestety, aby być skutecznym, trzeba uczyć się czasem postępować wbrew sobie. Innymi słowy, aby zostać dobrym liderem, nie „wystarczy być”. w NASTĘPNYM NUMERZE MANAGERA MLM Już teraz serdecznie zapraszamy Was do lektury kolejnego wydania kwartalnika Manager MLM. Numer poświęcony będzie podsumowaniu roku w branży. Zaprezentujemy ranking najlepszych firm, przedstawimy ich wyniki i osiągnięte sukcesy. Spróbujemy też uchylić rąbka tajemnicy ich przepisu na dobrze prosperujący biznes. Innym tematem przewodnim będzie bardzo szeroko rozumiana sprzedaż. Zajmiemy się procesami i cyklami sprzedażowymi w wybranych przedsiębiorstwach. Napiszemy o tym, jak firmy działają na rzecz podnoszenia swojej efektywności, jak kontrolują wyniki, planują rozwój i wzrost przychodów. Zaprezentujemy też, na wybranych przykładach, jak wygląda polityka prowizyjna w działających na terenie Polski firmach MLM. Sprawdzimy dla kogo bardziej opłaca się pracować. W gazecie nie zabraknie oczywiście aktualności i newsów z życia branży. Na naszych łamach opublikujemy obszerną relację z międzynarodowego szkolenia motywacyjnego FM Group w Portugalii, które połączono z obchodami siódmej rocznicy powstania tej firmy. Nowością w gazecie będzie konkurs z nagrodami, w którym udział będą mogli wziąć wszyscy aktywni dystrybutorzy i liderzy. W kwartalniku nie zabraknie oczywiście stałej rubryki pod tytułem Ring Managera MLM, w którym zetrą się dwie kolejne firmy działające w Multi Level Marketingu. Te oraz wiele innych, ciekawych i przydatnych artykułów i wywiadów już w najbliższym numerze Managera MLM. Redakcja 51 Jak budować zgrany zespół? Jak budować Multi Level Marketing? Którędy prowadzi droga? Dopóki nie wiesz, jak coś zrobić... to tego nie zrobisz 52 Zainwestuj w swoja wiedzę
Podobne dokumenty
Manager MLM nr 0
parkiet: New Connect. Wprowadzimy jeszcze wiele nowości, które ułatwią Wam pracę i osiąganie zawodowych celów. Dlatego też na bieżąco obserwujcie zarówno portal, jak i kolejne numery gazety. Tymcza...
Bardziej szczegółowoManager MLM nr 3
konwencji firmy NSA AG, która odbyła się w Dreźnie – str. 66-68. Wśród nowości szczególnie polecam rubrykę: Prawnik Radzi na str.62 Życzę przyjemnego czytania i wymiernych korzyści wynikających z l...
Bardziej szczegółowoManager MLM nr 2
Marek Łuszczki, redaktor naczelny. Skład redakcji: Daniel Kubach, Marek Łuszczki, Tomek Nawrot. Gościnnie publikują: Wojciech Grad, Piotr Jabłoński, Bernard Jastrzębski, Agnieszka Jędraszczyk, Joan...
Bardziej szczegółowo