Struktura - case2 - E-SGH
Transkrypt
Struktura - case2 - E-SGH
Projektowanie organizacyjne i struktury Cztery lata temu Mariusz Kowalski wraz ze swoją żoną Ewą założyli firmę X, której domeną miała stać się produkcja sałatek i surówek. Firma rozwijała się dość spontanicznie. Przy dość niewielkiej załodze (15 osób) i niskich zamówieniach nie było potrzeby zbytniej formalizacji firmy, która usztywniłaby tylko proces jej działania. Do pracy na ważne stanowiska przyjęto część osób znanych wcześniej, te z kolei osoby pomogły zatrudnić pracowników wykonawczych. Rdzeniem firmy był jej dział produkcji – surowce były najpierw myte, obierane i krojone, część z nich była gotowana, następnie przygotowywano sosy i mieszano wszystkie składniki. W ostatnim etapie gotowe produkty były pakowane. Pracownicy nie mieli jasno ustalonych obowiązków, gdyż często zmieniali oni – w zależności od bieżących potrzeb – swe stanowiska. Jednakże firma notowała dość znaczne wskaźniki fluktuacji, a pracownikom nie można było ufać zwłaszcza w kwestiach związanych z przepływem pieniędzy (zakupy, kontrola magazynu). Dlatego też te decyzje podejmowali bezpośrednio właściciele. Pan Mariusz dużo się także napracował, zanim razem z panią Jolą, odpowiedzialną za produkcję, wyjaśnił wszystkim pracownikom konieczności przestrzegania wymogów higienicznych. On także zajmował się „techniczną” obsługą firmy (remonty, zakupy środków trwałych). Księgowość zlecono na zewnątrz, gdyż było to bardziej opłacalne, a na miejscu dokonywano fakturowania i rozliczania sprzedanych towarów. Zajmowali się tym dwaj panowie, którzy jednocześnie ustalali trasy rozwozu produktów do klientów. Głównymi odbiorcami były sklepy spożywcze. W firmie panowała bardzo przyjacielska atmosfera, zachowywano jednak pewną hierarchię, na czele której stali właściciele. To oni mogli odpowiedzieć na każde pytanie, to do nich zawsze należała każda ważna decyzja. W sumie to oni zainwestowali pieniądze, więc wszyscy pracownicy zgadzali się na taki układ. Nie było też podziału na kierowników i specjalistów. Oczywiście wszyscy wiedzieli, że pani Jola „rządzi” produkcją. Ale ona nie stwarzała żadnego dystansu między nią a pracownikami, wręcz przeciwnie – często przychodziła do poszczególnych działów i wykonywała zwykłe prace. Był to jej sposób na integrowanie się z zespołem oraz poznawanie oczekiwań i obaw pracowników. Nikt nawet nie zauważył, kiedy sytuacja na rynku tak drastycznie się zmieniła. Stało się to w zasadzie prawie z dnia na dzień. Oczywiście notowano już wcześniej niewielki wzrost zamówień, ale często były to chwilowe wahania lub wzrosty sezonowe. Tym razem jednak Maria Aluchna, Katedra Teorii Zarządzania SGH Projektowanie organizacyjne i struktury zapowiadało się na dłuższy trend. Otóż tylko w pierwszej połowie roku zamówienia wzrosły o 80%. Może było to za sprawą poprawy sytuacji gospodarczej i względnego wzrostu zamożności społeczeństwa. Może za sprawą „przestawiania się” wielu rodzin na żywność gotową (w miejsce własnego przyrządzania każdego elementu posiłku), a może popyt zwiększyły wielkie sieci supermarketów. Fakt pozostaje faktem, że firma państwa Kowalskich przeżywała istny boom, jeśli nie nawał – zamówień, pracy i ciągłego nienadążania z realizacją własnych potrzeb (w zakresie zatrudnienia, wyposażenia i odpowiedniej organizacji pracy). Najłatwiej poradzono sobie ze zwiększeniem zamówień surowców, choć konieczność podejmowania tych decyzji przez pana Mariusza wiązała mu praktycznie ręce i uniemożliwiała wykonywanie innych obowiązków. Natomiast następne działania, jeśli rozwiązywały problem to na krótko i odnosiło się wrażenie, że tylko po to, by w wyniku tych posunięć powstały nowe trudności. I tak, zatrudniono dodatkowo 10 osób na produkcji i wprowadzono 2 zmiany. Problem w dziale polegał jednak na tym, że zespoły robocze na poszczególnych etapach produkcji były duże i trudno było nad nimi zapanować. Od pani Joli oczekiwano skoordynowania procesu produkcji, opracowania norm jakościowych i technologicznych, o które dopominał się Zakład Higieny. Ona tym czasem nie mogła odnaleźć się w tej sytuacji zwłaszcza, że pracownicy byli przyzwyczajeni, iż często bywała „na produkcji” i podejmowała wiele szczegółowych decyzji. Trudności napotkano też w obszarze fakturowania. Zamówień było bardzo dużo, konieczny stawał się bezpośredni i częsty kontakt z klientem. W rezultacie dochodziło do tego, że z klientami rozmawiała sama pani Ewa. W końcu zdecydowano się zatrudnić osoby do zbierania zamówień, kontrolowania i monitorowania kontaktów z poszczególnymi klientami. Narastały także problemy z ustaleniem tras rozwożenia wyrobów gotowych. Często trudno było skoordynować dostawy z zapotrzebowaniem oddzielnych jednostek na samochody. Problemem stała się też odpowiedzialność za jakość i stan wyrobów gotowych, za stan maszyn i urządzeń oraz nawet czystość pomieszczeń produkcyjnych. Zaczynały się również problemy ze stanem magazynów wyrobów gotowych i surowców. Nikt w sumie nikogo nie oskarżał, ale nie prowadzono również bieżącej i skrupulatnej kartoteki pobrań. Przecież wszyscy byli jedną wielką rodziną i działali zawsze dla dobra firmy. Nie było też sprecyzowanych uprawnień, co komu wolno, a czego nie. W drugiej połowie roku sytuacja wcale nie wyglądała na opanowaną. Wraz ze zbliżającymi się Świętami Bożego Narodzenia sieci supermarketów zaczynały napominać o wzroście zamówień o kolejne 50%. Rozważano wprowadzenie trzeciej zmiany. Do tego firma została Maria Aluchna, Katedra Teorii Zarządzania SGH Projektowanie organizacyjne i struktury zarzucona ofertami, telefonami, listami i sprawami do bieżącego rozpatrzenia, a nie było nikogo odpowiedzialnego za takie prace. Nie było też nikogo odpowiedzialnego za przyjmowanie pracowników do pracy (państwo Kowalscy mogli jedynie prowadzić ostateczne rozmowy z kandydatami, gdyż nie mieli na nic więcej fizycznie czasu), za przestrzeganie kodeksu pracy i sporządzanie dokładnych umów o pracę, czego pracownicy zaczynali się powoli domagać. Nad tymi problemami zastanawiał się pan Mariusz. Liczył także proporcje zużytego surowca do ilości produktu gotowego i coś mu się nie zgadzało. Jakby 20% surowców zniknęło. „Najgorsze jest jednak to – pomyślał że w zasadzie wszystkie decyzje musimy podejmować sami – jak to było dotychczas”. Gdy więc do biura pana Mariusza wszedł pan Henio z pytaniem „szefie, to ile jego śledzia kupujemy - 200 czy 220 kg?”, pan Mariusz nie wytrzymał nerwowo. „Coś muszę z tym bałaganem zrobić!” – krzyknął i wypadł roztrzęsiony na dwór, gdzie panował 15 stopniowy mróz. 1. Jakie najważniejsze problemy widzisz w firmie? 2. Będąc na miejscu właścicieli, jaką strukturę byś zaproponował dla firmy? 3. Jak w projektowanej strukturze umieścić komórki zajmujące się kontrolą, technologią i jakością? Maria Aluchna, Katedra Teorii Zarządzania SGH