Koka to nie kokaina, czyli historia pewnej pomyłki

Transkrypt

Koka to nie kokaina, czyli historia pewnej pomyłki
Koka to nie kokaina, czyli historia pewnej pomyłki
24.01.2011 Karolina Walęcik (fragmenty)
1. Ludność rdzenna ma prawo praktykować i ożywiać swoje tradycje i zwyczaje,
włącznie z prawem do zachowania, ochrony i rozwoju przeszłych, obecnych i
przyszłych przejawów ich kultur, takich jak tereny archeologiczne i historyczne,
przedmioty, projekty, ceremonie, technologie, sztuki plastyczne i widowiskowe oraz
literatura.
2. Państwa powinny zadośćuczynić poprzez stworzenie skutecznych mechanizmów,
takich jak restytucja opracowana wspólnie z ludnością rdzenną, z poszanowaniem dla
ich własności kulturowej, intelektualnej, religijnej i duchowej, odebranej im bez ich
dobrowolnego, wcześniejszego pozwolenia lub poprzez naruszenie ich praw, tradycji
i zwyczajów.*
*Deklaracja Organizacji Narodów Zjednoczonych o Prawach Ludności Rdzennej z
2007, art. 11
W 1961 roku pod pretekstem wojny z narkotykami ONZ zakazało żucia liści koki,
latynoamerykańskiego zwyczaju liczącego sobie setki, jeśli nie tysiące lat. Liczono,
że doprowadzi to do zmniejszenia powierzchni upraw rośliny i w efekcie do
zmniejszenia podaży kokainy. 40 lat po wprowadzeniu zakazu wiemy, że nadzieje
były płonne: uprawy koki są większe niż kiedykolwiek w historii i kontrolowane
niemal w całości przez narkokartele bosow mafii a nie rząd , a plantatorzy – biedni
chłopi z Andów – stają się ofiarami w walce między przestępcami a siłami
rządowymi.
Historyczne nieporozumienie
Acullico to praktykowany od wieków zwyczaj żucia liści koki przez rdzenną ludność
regionu Andów. Zwinięty w kulkę liść umieszcza się między policzkiem a szczęką.
Koka pomaga w walce ze zmęczeniem, głodem czy pragnieniem, ułatwia
mieszkańcom Boliwii i Peru przezwyciężać chorobę wysokościową. Te właściwości
koki znane były już siedem tys. lat temu. Picie napojów z liści koki i żucie świeżych
liści jest religijnym zwyczajem rdzennej ludności zamieszkującej obszar Andów,
który datowany jest na setki lat przed erą Inków (XV w.). W epoce Inków państwo
kontrolowało produkcję i dystrybucję koki, używanej w rytuałach oraz jako środek
pobudzający, z którego korzystali górnicy.
Kokę się uprawia – głównie w Boliwii, Peru i Kolumbii – i żuje się do dziś. A jednak
w świetle Jednolitej Konwencji ONZ o Środkach Odurzających z 1961 należy ona do
substancji zakazanych (na równi m.in. z heroiną, choć już nie makiem, z którego
heroinę się wytwarza). Koka znalazła się na liście nielegalnych substancji
odurzających po wizycie wysłanników ONZ w Boliwii i Peru w 1949. W jej wyniku
opracowano raport dotyczący właściwości rośliny oraz zwyczajów ludności obu
krajów,zawierający rekomendacje, jak wykorzenić tę indiańską praktykę. Choć sam
raport stwierdza, że żucie koki nie nosi znamion uzależnienia, a jedynie zwyczaju, to
autorzy sugerują, że koka jest odpowiedzialna za biedę i zacofanie rdzennej ludności.
W późniejszym czasie raport został ostro skrytykowany za braki metodologiczne i
treści o konotacjach rasistowskich.
Powszechnym przesądem dotyczącym koki jest utożsamianie jej z kokainą. Kokainę
rzeczywiście wytwarza się z liści koki, wymaga to jednak bardzo dużych ilości
roślinnego surowca (zawartość alkaloidów kokainy w koce waha się pomiędzy 0,5 i
1,0 procent). Po raz pierwszy kokaina została wyizolowana z koki dopiero w 1860 i
była używana przez kraje Zachodu do produkcji leków i napojów do początku XX
wieku.
Czy można uniknąć nieporozumień i nie mylić koki z kokainą? Washington Office on
Latin America oraz Transnational Institute, think-tanki prowadzące projekt Drug Law
Reform in Latin America sugerują, że wystarczyłoby napisać w Konwencji, że chodzi
o „koncentrat z liści koki”, który używany jest do produkcji szkodliwej dla zdrowia
kokainy.
W marcu 2009 pierwszy indiański prezydent Boliwii Evo Morales wystosował list do
Sekretarza Generalnego ONZ Ban-Ki Moon’a. Morales wezwał do usunięcia
artykułu 49. Jednolitej Konwencji, który obliguje państwa do wytępienia zwyczaju
żucia koki w ciągu 25 lat od wejścia w życie Konwencji. Pozostałe strony Konwencji
mają 18 miesięcy na zgłoszenie sprzeciwu wobec boliwijskiej propozycji. Termin
upływa 31 stycznia 2011.
19 stycznia sprzeciw zgłosiły Stany Zjednoczone. Nie jest to zaskakujące w
kontekście toczonej przez nie od lat „wojny z narkotykami” i polityką „zero
tolerancji”. Jednym z głównych narzędzi walki z narkotykami w Ameryce Łacińskiej
USA uczyniły masowe niszczenie nielegalnych upraw. W założeniu zniszczenie
substancji bazowej – koki – spowoduje zmniejszenie produkcji kokainy. Tak się
jednak nie dzieje. Ilość kokainy na rynku amerykańskim pozostaje na mniej więcej
stałym poziomie od ponad 20 lat, cena narkotyku na czarnym rynku również się
praktycznie nie zmienia, produkcja tanieje – sprzedawana kokaina jest coraz
czystsza. Co więcej, taktyka niszczenia pól przynosi ogromne szkody społeczne
ludności latynoamerykańskiej – w trakcie nalotów niszczone są również pola
legalnych roślin uprawnych. Nielegalna uprawa koki jest sposobem na przeżycie
najbiedniejszej części ludności, która w związku z nalotami wojsk niszczących
uprawy jest zmuszana do częstych zmian miejsca zamieszkania. Producenci
narkotyków wiedzą, że część ich upraw zostanie zniszczona, zwiększają więc
powierzchnie swoich upraw. Sami plantatorzy zyskują niewiele – za otrzymywane
pieniądze są w stanie przeżyć na podstawowym poziomie.
Szansa na rozwój
Evo Morales, nie tylko prezydent, ale i lider ruchu hodowców koki, jest znanym
propagatorem produktów z koki (mydeł, herbat czy cukierków). W zeszłym tygodniu
miała miejsce premiera napoju na bazie wyciągu z koki?–?Coca Brynco. To część
prowadzonej przez rząd boliwijski kampanii nawołującej do poparcia inicjatywy dla
zmiany zapisów Konwencji. W obliczu nawoływań USA do sprzeciwu wobec
propozycji Moralesa, minister spraw zagranicznych Boliwii David Choquehuanca
przybył z wizytą do Europy. Stanowisko Unii Europejskiej nie jest jeszcze znane, we
wtorek kraje członkowskie mają się zebrać, by wspólnie określić, po czyjej stronie
staną.
Czy rządowi boliwijskiemu chodzi tylko o obronę tradycji? Nie.
Przemysłowa produkcja produktów na bazie koki ma szansę stać się motorem
rozwoju boliwijskiej gospodarki, zapewniając miejsca pracy plantatorom do tej pory
skazanym na przychody z czarnego rynku. Jeśli propozycja zmiany Konwencji
weszłaby w życie, produkty na bazie koki mogłyby trafiać na rynek
międzynarodowy. Morales podkreśla, że stanowisko jego państwa wobec kokainy nie
zmieni się, a Boliwia dokładać będzie wszelkich starań w celu kontroli produkcji
koki.
Poza wszystkim, zakaz żucia koki przez rdzenną ludność Ameryki Południowej jest
sprzeczny z Deklaracją Organizacji Narodów Zjednoczonych o Prawach Ludności
Rdzennej z 2007 - artykułami numer 11, 24 i 31. Wpisanie do Konwencji z 1961
zakazu żucia liści koki można ostatecznie uznać za pomyłkę z tragicznymi skutkami.
Dzisiaj strony Jednolitej Konwencji mają szansę naprawić swój błąd, aby – jak
argumentował w liście do Sekretarza Generalnego ONZ Evo Morales – Jednolita
Konwencja o Środkach Odurzających z 1961 zajmowała się kwestiami nadużyć
substancji odurzających, a nie zwyczajami społeczno-kulturowymi, które nie
stanowią zagrożenia dla ludzkiego zdrowia. [...]
Karolina Walęcik - koordynatorka projektu „Polityka narkotykowa” realizowanego przez Krtykę Polityczną i Global
Drug Policy Program
żródło: http://www.krytykapolityczna.pl