Zadziwiająca historia koki

Transkrypt

Zadziwiająca historia koki
Zadziwiająca historia koki
Wiedza i Życie nr 2/1996
Piotr Daszkiewicz o historii jednego z najpopularniejszych narkotyków.
{fragmenty}
Niewiele roślin odegrało w historii tak znaczącą rolę, jak kokainowy krzew.
Uważano, że jest darem boskim i diabelskim wynalazkiem, lekiem skutecznym na
wszystkie dolegliwości i zemstą ostatnich Inków na białych kolonizatorach. […]
Nie doceniane często i zapomniane prace przyrodników z ubiegłych stuleci i
relacje hiszpańskich zdobywców Ameryki Południowej pozwalają zrozumieć
fenomen koki. Warto także rozpatrywać to zjawisko w kontekście tradycji i historii
cywilizacji andyjskich.[…]
Dla dawnych władców Andów roślina ta uosabiała obecność bogów na Ziemi. Pola
uprawy uznawane były za sanktuaria. Bez koki Inkowie nie mieli prawa zbliżyć się
do grobów, nie mogli również jednoczyć się z duchami przodków. Krasnodrzew
chronił także domy przed nieszczęściem. W 1917 roku amerykański przyrodnik W.
E. Safford odkrył mumie z liśćmi koki, liczące około trzech tysięcy lat. Roślina ta
towarzyszyła wszystkim ceremoniom religijnym. Ofiary okadzano dymem z koki.
Gwarantowała szczęście w miłości i zamożność. Bogowie Coyas (bóg złota) i
Mamas (bóg srebra) tylko wtedy zdradzali miejsca występowania w górach
drogich kruszców, gdy poczuli zapach koki. Carimunachi, figurki przynoszące
złoto i miłość zawierały jej liście. Były one także najcenniejszą nagrodą dla
wojowników.
Nic więc dziwnego, że użycie koki było zarezerwowane dla Inków i zabronione
podbitym ludom. Tylko w wyjątkowych sytuacjach obcy dostępowali zaszczytu
konsumpcji "boskiej rośliny". Gdy lokalni przywódcy podbitych plemion składali
hołd władcy Inków, ten darował im oprócz cennych tkanin i złota także liście koki.
Kokainowe krzewy wzbudzały zainteresowanie prawie wszystkich botaników
badających florę Peru. Opisał je Monardes w 1569 roku. W 1700 roku J. Jussieu
przywiózł do Europy pierwsze egzemplarze tej rośliny, do dziś znajdujące się w
zielniku Muzeum Historii Naturalnej w Paryżu. Kokainowy krzew opisywał J.B.
Lamarck. Pierwszym, który odnalazł dzikie stanowiska kokainowego krzewu, był
prawdopodobnie w 1830 roku, francuski podróżnik i przyrodnik A. d'Orbigny. Nie
mamy pewności czy były one rzeczywiście naturalne, bowiem tradycyjny sposób
uprawy polega na porzucaniu pól, toteż wiele z nich dziczeje . Po hiszpańskiej
konkwiście "boska roślina" stała się wśród indiańskiej ludności Peru
podstawowym środkiem płatniczym. Płacono nią nawet część podatków. Wraz z
nastaniem okresu gospodarki pieniężnej, produkcja koki awansowała do jednej z
najważniejszych dziedzin produkcji południowoamerykańskiej. Handlowano koką
na wielką skalę. Popyt istniał dzięki ogromnej konsumpcji w górniczym regionie
Potosi, gdzie w XVI wieku sprzedawano rocznie do stu tysięcy cestos (koszy) liści
o wartości około miliona piastrów (25 milionów ówczesnych franków). […]
Kokę spożywano w postaci naparu lub żując trzy liście na dzień, czasami
zmieszane z tytoniem albo popiołem roślinnym. Hiszpanie woleli zażywać ją z
cukrem. Tubylcy pozostawali wierni tradycji i jedli kokę wraz z pieczywem z
quinoa (Chenopodium quinoa). Obecnie w niektórych regionach liście spożywa się
z ciasteczkami sporządzanymi z limy.
Hiszpanie szybko odkryli działanie koki na ludzki organizm. Zadziwiał ich wzrost
odporności skromnie żywionych górników pracujących dzień i noc prawie bez
odpoczynku. Bez zażywania tajemniczej rośliny szybko tracili siły. Zauważono
także, że trujące gazy wydzielające się w kopalniach mniej szkodzą żującym kokę.
Górscy pasterze pod jej wpływem są niezwykle odporni na zimno. Indiańscy
tragarze natomiast wydają się nie odczuwać głodu i zmęczenia. Odkryto także
efekt uzależnienia organizmu i znaczne zmniejszenie sprawności w okresie
kokainowego głodu.
Koka towarzyszyła wszystkim wojnom tej części świata. Hiszpanie, po indiańskim
powstaniu w 1782 roku, zaostrzyli kontrolę nad uprawami i handlem. Zorientowali
się bowiem, że koka sprzyja oporowi nie tylko wobec nowych bogów. Pośród
obrońców La Paz jedynie konsumenci koki zdołali przeżyć głód podczas
oblężenia. Prawdopodobnie Republika Peru zawdzięcza niepodległość, po części,
właśnie tej niewielkiej roślinie. Koka podtrzymywała waleczność armii
republikańskiej podczas forsownych marszów w okresach głodu i zimna.
Europejscy przyrodnicy i chemicy na wiele dziesiątków lat przed wyizolowaniem
kokainy […] interesowali się koką. Doświadczalnie stwierdzono, że roślina ta
wzmacnia dziąsła i zęby. Uśmierza bóle brzucha. Napar pomagał astmatykom, a
maść łagodziła skutki oparzeń i ran. W leczeniu syfilisu stawiana była wyżej niż
słynny gwajak, lek otrzymywany z żywicy gwajakowca. Powstała nawet hipoteza,
że to właśnie zwyczaj żucia liści koki uchronił rdzenną ludność Ameryki
Południowej przed wyniszczeniem syfilisem. Jezuicki misjonarz A. Julien
opisywał w Perla de la America przypadki wyleczenia żółtaczki koką. Wiele
spośród nierzadko sprzecznych informacji próbowano sprawdzać w laboratoriach,
na przykład działaniem koki na sole i tlenki metali tłumaczono przedłużanie życia
górników w kopalniach srebra. W 1836 roku niemiecki lekarz M. Schwann
zaobserwował lecznicze działanie koki w przypadkach zapaleń i obrzęków płuc.
Swoje obserwacje potwierdził doświadczalnie w szpitalach. W Paryżu dr A. Reiss
ogłosił, że koka zwiększa szanse przeżycia chorych na cholerę. P. N. Crespo
zalecał zażywanie koki zdobywcom terenów podbiegunowych. Był pewien, że
nadejdzie czas handlu tą rośliną z krajami północy. Twierdził, że można
transportować ją w butelkach i konserwować przez wiele lat. Swoimi projektami
zdołał nawet zainteresować cara.
Z górą od stu lat prowadzone są także badania nad alkaloidami zawartymi w
liściach koki. W 1859 roku niemiecki chemik A. Niemann wyizolował kokainę.
Dwadzieścia sześć lat później jego rodak, dr C. Koller zastosował ją w chirurgii
okulistycznej, rewolucjonizując ten dział medycyny. Choć zdaniem wielu badaczy
na działanie liści koki składają się także inne alkaloidy uaktywniane odczynem
śliny, jednak od czasu odkrycia Niemanna kokainowy krzew nieodłącznie kojarzy
się z kokainą. […]