Przegrany zakład czyli kuchenna apokalipsa

Transkrypt

Przegrany zakład czyli kuchenna apokalipsa
Przegrany zakład czyli kuchenna
apokalipsa
Publikacja na extrastory.czytajzafree.pl
Autor:
przeklenstwo
Jak mogłam przegrać? Przecież wygrana była pewna, inaczej w życiu bym się nie założyła,
nie o coś takiego. Musiał oszukiwać. Nie ma innego wyjścia. Tyle tylko, że co mi po tym.
Przegrałam, a ukochany Pan i Władca wygraną zamierzał wyegzekwować. Mógł skubaniec
odpuścić, obrócić wszystko w żart, ale nie. Postanowił być konsekwentny. Przez tydzień
mam gotować. Ja, sama, osobiście. Wyobrażacie sobie równą potworność? To się nazywa
sadyzm i okrucieństwo. Gotowanie nie jest moją dobrą stroną. Odkąd spaliłam 48 czajnik
zabroniono mi w ogóle zbliżać się do kuchni w celach innych niż jedzenie. Fakt, że 47 z tych
czajników spaliłam specjalnie chyba nie zaświtał nikomu w głowie. Aż tu naraz dostałam
obuchem w głowę.
Mój Pan i Władca wymyślił, żeby na początek usmażyła placki z jabłkami. Próbowałam go
odwieść od tego jakże uroczego pomysłu, ale ani błagania, ani prośby nie zdały się na nic
nic. Głuchy w pień. Podało tylko jedno „zrób” i wyszedł.
Pan każe sługa musi. Podeszłam do sprawy metodycznie. Rozpoczęłam od określenia
wymagań, jakie takie placki spełniać powinny:
Po pierwsze – mało składników. Trzeba się liczyć z kosztami jak trzeba będzie
wyrzucić.
Po drugie –
Tereska wie najlepiej. Nie zakazał mi przecież zwrócić się o pomoc do najlepszej kucharki
na świecie.
SMS - Masz wiadomość od PiW: „Zakaz wykorzystywania innych do pomocy”.
Po trzecie – placki muszą być smażone.
Po czwarte– placki muszą być z jabłkami.
Po piąte – sprawdzić, czy nie mają w proszku.
Kolejny SMS - Masz wiadomość od PiW „Zakaz kupowania gotowych lub w proszku”
- Jasnowidz czy cóś? – mruknęłam pod nosem
Ale nic to, mając tak genialną podstawę przystąpiłam do przeszukiwania internetu w
poszukiwaniu odpowiedniego przepisu; delikatne placki z jabłkami, placki Aleksa, placki z
jabłkami i kandyzowaną skórką pomarańczową, placki z jabłkami i cynamonem. No w końcu
jest: placuszki z jabłkami (http://kotlet.tv/placuszki-z-jablkami).
Czas przygotowania 30 minut. A to spokojnie, mam 3 godziny w zapasie.
Ilość porcji: dla 3-4 osób; ok. 40 placuszków. Cholercia – może wystarczy. PiW jakiś taki
duży jest. Wyjątkowo, można by nawet powiedzieć, duży. Co tam, jak nie wystarczy to jego
wina. Ostatecznie nie powiedział ile tego chce.
Strona: 1/3
Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl
Składniki:
- jajko (pianę ubić). Jajko, jajko. Gdzieś trzymać można jajka. Myśl kobieto, myśl. Dobrze,
mam całe, jedno. Chyba się myje. Tylko kiedy? Teraz, czy jak się rozbije? Chyba jednak
skorupkę. W każdym razie w gorącej wodzie, to wiem na pewno. Ałaj!!! Parzy.
- ok 2,5 szklanki mąki. Na szczęście w domu mamy więcej niż dwie szklanki. Tylko
dlaczego tu u licha jest te około. Może to po to, abym z linijką tej szklanki nie dzieliła
- 1,5 szklanki mleka – znów szklanki. Mleko było w lodówce, Widziałam jak sięgałam. Ufff
nie ma jak zimno na poparzone paluszki.
- 3 jabłka – no te, chociaż leża na środku stołu.
- olej do smażenia – pół godziny szukania i znalazłam. A swoją drogą to ciekawe, że taki
olej stawia się przy szafce obok kuchenki. Pomysłowe i nie trzeba się nałazić.
Po 45 minutach i jednym poparzeniu mam wszystkie składniki. Stoją na stole. Zatem czas
wziąć się do roboty. Cztery kroki dzielą mnie od góry pysznych placków. Głęboki wdech i
zaczynamy.
Krok 1. Jabłka obierać ze skórki pokroić na plasterki.
Łatwizna. 25 minut, 3 rany cięte i 1 kłuta. Ale mam taki ładny plaster z myszką Miki od
siostrzenicy. W końcu do czegoś się przyda.
Krok 2. Oddzielić białko od żółtka. Białko ubić na sztywną pianę. Następnie dodać
do niej mąkę, mleko i żółtko i chwilę miksować na gładką puszystą masę.
Czy wszystkie przepisy kucharskie są pisane jak podręczniki do fizyki kwantowej dla
studentów trzeciego roku? Oddzielam białko od żółtko... Boska istota, jak? Biorę kij i tłukę je,
aż odpadną od siebie, a może nożem cholery pokroić. Po wielu próbach i błędach mam.
Cedzak. Ma duże oczka. Białko spływa do miski, trochę trzeba było mu pomóc, ale
pomarańczowe żółtko (nie sądzicie, że to paradoks) zostało samiutkie. Znaczy się
oddzielone. Kolejne 25 minut za nami. Białko ubić na sztywną pianą – jak ubić?
Zamordować je mam? Nożem czy widelcem? Czemu ja jestem uległa, na co mi to
cholerstwo? Zaraz tam dalej jest miskuję. A przecież to słowo znam. Mikser to ten piekielnie
drogi sprzęt, co zagraca pół blatu. Widziałam kiedyś jak to robił. Wrzucił do miski, włączył i
... Hurrra! Jest piana. Teraz ta reszta do środka. Szklanki chyba nie... Jaka piękna puszysta
masa. Dumna jestem z ciebie Anno.
Tym razem bez żadnych ran ciętych ani szarpanych. I raptem 40 minut.
Krok 3. Każde jabłko zanurzyć w masie i nałożyć „z nadmiarem” ciasta na
patelnię na której jest olej.
Bułka z masłem. Na szczęście nie musiałam szukać patelni. Wisiały na takim długim drągu.
Wzięłam największą. Teraz olej. Jabłko do mojej cudownej masy i ... Czy to nie powinno
skwierczeć? Albo chociaż pryskać. No tak, a napisać, że trzeba zapalić palnik to już nie
łaska. No wreszcie. Zaczyna się smażyć. A jak bosko pachnie...
Krok 4. Placuszki smażyć do złocistego koloru z obydwu stron. Przed podaniem
posypać cukrem pudrem. Smacznego.
Dobrze chociaż, że jest z tych obu stron napisane. Chyba trzeba było zdjąć szpilki zanim
zaczęłam smażyć. Czy tu jest gorąco, czy tylko mi się wydaje? Gdzie są u licha talerze?
Królestwo za talerz...
- O widzę, że całkiem, całkiem sobie radzisz. Miam... niezłe, niezłe.. Ale moja droga za ten
bałagan w kuchni jest nieziemski. I mikser to trzeba wyłączyć. A i jeszcze powiedz mi po ci
był durszlak przy robieniu placków z jabłkami? – zapytał mój PiW, wchodząc do kuchni.
- W życiu ci nie powiem.
- Nie?
- Nie!
- Ale ja chcę wiedzieć. Zatem mów.
Strona: 2/3
Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl
- Sadysta, tyran, despota.
- Dziękuję za komplementy. A teraz siadaj i opowiadaj jak udało ci się zrobić całkiem niezłe
placki z jabłkami.
- Dobre są, nie?
- Niezłe. Szczypta proszku do pieczenia do ciasta i byłby pulchniejsze.
- Ile to jest szczypta?
- Tyle, co się zmieści między palcami. Ale moja droga nie zagaduj. Zatem, po co był ci
durszlak?
- Musiałam jakoś oddzielić białko od żółtka....
- Co?
- Kazali oddzielić białko od żółtka. Na pianę... no wiesz.
Śmiech mojego PiW musieli słyszeć na drugim końcu miasta
Strona: 3/3
Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl