Według najnowszych (z 13. czerwca 1998
Transkrypt
Według najnowszych (z 13. czerwca 1998
Według najnowszych (z 13. czerwca 1998) doniesieo z USA liczba śmiertelnych ofiar pigułki przeciwko impotencji „Viagra” sięgnęła piętnastu — z czego siedem, że tak to ujmę, padło na posterunku, czyli w trakcie korzystania z dobrodziejstw specyfiku. Nie jest to może dużo, zważywszy na liczbę jego użytkowników, w każdym razie ich los nikogo chyba nie odstrasza. Przeciwnie, wygląda raczej na to, że wielu Amerykanów zazdrości im tak pięknej śmierci. Od kwietnia bowiem, kiedy to „Viagra” weszła na rynek, sprzedano jej w USA półtora miliona opakowao. Jest to absolutny rekord sprzedaży leku w dziejach — w ciągu zaledwie dwóch miesięcy „Viagra”, w koocu nie tania, wyprzedziła niezwykle w ostatnich latach modny antydepresyjny „Prozac”. O innych lekach już nie wspomnę, po prostu przez litośd. Zastanawiam się nad tym fenomenem. Skąd wzięło się w USA aż tylu impotentów? Nie jestem seksuologiem i nie dysponuję odpowiednimi badaniami, ale wydaje mi się to mało prawdopobne. Zresztą sprzedaż leku stale wzrasta, i to bardzo dynamicznie. Nie bez znaczenia jest dla tej sprzedaży, oczywiście, ogromna reklama, jaką zrobiono „Viagrze” na całym świecie (wiem, że i ten felieton, bez względu na intencje autora, dokłada do niej swoją cegiełkę — nic na to jednak nie mogę poradzid). Owa reklama zdaje się byd kierowana nie tyle do chorych na impotencję, co do niezadowolonych ze swego życia seksualnego — co wszak nie jest tożsame. Przekartkowałem przed chwilą parę popularno — medycznych wydawnictw (może nie te, co trzeba), i nie udało mi się znaleźd w nich żadnych norm wydolności seksualnej jakie spełniad powinien mężczyzna, aby uchodzid za zdrowego. Czy trzeba mied chęd na te rzeczy raz na tydzieo, czy codziennie? Czy ktoś, kto zażywa seksu dwa razy na miesiąc, już powinien sięgad po „Viagrę” i inne wspomagacze — czy jeszcze nie? Znikąd wyjaśnienia. Nie tak dawno reporter magazynu „Wyborczej” zadał sobie trud badania zjawiska, które nazwał „sponsoringiem seksualnym” (ot, czasy — dawniej mówiło się, że ktoś ma utrzymankę czy utrzymanka). Z zebranych przez niego danych wynikało, że statystyczny posiadacz utrzymanki/ka korzysta z jego/jej usług dwa, trzy razy na miesiąc. Jest to norma, czy nie? Seksuolodzy na ten temat milczą, zasłaniając się frazesami, że norma to tyle, ile człowiekowi wystarcza do zadowolenia. Skoro lekarze wzdragają się przez podaniem norm, zastępują ich w tym media. I jeśli wierzyd im, nowoczesny pan może o każdej porze. Gdyby brad na poważnie „Playboya”, wynikałoby z niego, że prawdziwy mężczyzna przez całe życie leży — pod samochodem, przed telewizorem, a najczęśniej na kobiecie. Gdyby brad na poważnie „Cosmopolitana” i inne pisma kobiece, wynika z nich, że prawdziwa kobieta właściwie nie myśli o niczym innym, niż seks. Wystarczy popatrzed na okładki tych pism w kiosku, każda zachęca do kupna obiecywaniem porady, jak tu przeżyd jeszcze intensywniejszy i bardziej kolorowy orgazm, jak sprawid, żeby on był lepszy w łóżku, albo co robid, by mu się bardziej chciało. Odłóżmy na bok specjalistyczne magazyny dla panów i dla pao. Czy inne media korygują jakoś wytwarzany tam obraz świata? A guzik. Gdziekolwiek sięgnąd okiem, tam w kółko o jednym. Jak to robią gwiazdy rocka, aktorzy, politycy, co słychad w pornobiznesie — reportaże, artykuły, analizy, wszystko w kółko Macieju. A reklamy? Ma foi, że tak sobie pozwolę zaszyd z francuska — dezodoranty reklamuje cycata blondyna, szampony opływowa bruneta, a samochody obie naraz (tylko do reklamy artykułów gospodarstwa domowego zatrudniane bywają panie o cokolwiek kooskich fizjonomiach). Włączmy sobie dla odpoczynku film — a tam moment leci po momencie. Posłuchajmy piosenki — wiadomo o czym. I tak dalej; najzabawniejsze w tym wszystkim, że kreatorzy całej ten przeseksualnionej do imentu mass-kultury od czasu do czasu pokazują się w tzw. poważnych programach publicystycznych, aby ze zblazowaną miną zarzucad „obsesje seksualne”... kościołowi katolickiemu! Przeciętny człowiek, taki, co to raz na jakiś czas i po bożemu, jest zatem w kółko i bezustannie atakowany ze wszystkich stron obrazem świata, w którym intensywnie uprawiany seks jest podstawową powinnością człowieka, w którym wszyscy, jeśli nie są akurat w trakcie, to bezustannie kombinują, co by tu przeciąd względnie wspominają, co ostatnio przecięli. A dodajmy, że przeciętny człowiek traci dziś coraz bardziej dystans do medialnego świata; jeśli tłumy gotowe były uważad za postad zupełnie prawdziwą niewolnicę Isaurę, albo przekonane są że film „Z archiwum X” opowiada autentyczne, utajnione przez wredne FBI zdarzenia — to czy te tłumy są zdolne uświadomid sobie, że ta niewiarygodna dawka seksu, jaką są stale karmione, wynika jedynie z wyścigu do kasy, z walki o wyśrubowanie oglądalności o ułamek procenta wyżej, o przejęcie wpływów z reklam? Myślę, że nie. Ludzie zaczynają w ten świat wierzyd. A jeśli w niego wierzą, to pojawia się potworna, bolesna rozbieżnośd między chęcią naśladowania telewizyjnych herosów, a realnymi możliwościami (śmiem twierdzid, że zazwyczaj normalnymi). Taki rozziew wytwarza w ludziach kompleksy, frustracje i boleści... No i tu nagle pojawia się cudowny środek, który wystarczy zażyd, aby zmienid się w supermana (czy raczej „spermana”). Czy taki cudowny proszek, wywołujący pono erekcję zawsze i wszędzie, do najpaskudniejszego nawet kaszalota, mógł nie wprawid ludzi w głupawicę? Nie mógł. Innymi słowy, zadziałało prawo współczesnego, schyłkowego postkapitalizmu: prawo nakazujące kreowad popyt, aby zmusid ludzi do konsumowania tego, co im na plaster niepotrzebne. Człowiek poruszający się w przestrzeni mediów i traktujący ją poważnie po prostu nie może byd usatysfakcjonowany swym życiem seksualnym. Musi chcied więcej, niż dała mu natura — więc będzie żarł „viagrę”, aż się nie za... hm, tego, powiedzmy, zawiagrzy na śmierd. Przejściowo wprawi to w kompleksy kobiety, ale ten sam koncern już zapowiada pigułkę i dla nich. W niedalekiej przyszłości więc obywatele paostw rozwiniętych będą się tymi prochami tak nażerad, że pigułka męska będzie kopulowad dniem i nocą z pigułką żeoską, przy biernym udziale używanych przez nie ludzi. „Viagra” staje się naszą drogą w przyszłośd, a pierwszych „siedmiu wspaniałych”, padłych w boju o orgazmy godne XXI wieku kto wie, czy nie doczeka się niezadługo pomników!