W stronę niebiańskiej saraswati – pdf do pobrania
Transkrypt
W stronę niebiańskiej saraswati – pdf do pobrania
Choć wybuchy wstrząsnęły Delhi kilka dni wcześniej, na bazarze kłębi się przedświąteczny tłum. Do mężczyzny na chodniku podbiega kilkunastoletni chłopak, spontanicznie dotyka dłońmi jego stóp, potem mocno się przytula. Słyszę, jak czule mówi: Bapu dżi! – Tatusiu! Tego wieczoru odwiedzam z Magdą, moją niegdysiejszą studentką, Shovanę Narayan – mistrzynię tańca kathak. wszystkie fot. w artykule: przemysław piekarski Oboje z szacunkiem dotykamy jej stóp. 16 Kiedy Magda przedstawia mi swojego indyjskiego chłopaka, ten usłyszawszy, że byłem jej nauczycielem, w pośpiechu zeskakuje ze skutera, żeby dotknąć moich stóp. Znamienne, że ten ceremoniał i ja powtarzam w chwili zanurzenia się w hindi. Jest częścią tej kultury. Bez tego i wielu innych gestów nie wyobrażam sobie mówienia w tym języku. Czy rzeczywiście jest znakiem szacunku dla starszych? Jako student zaobserwowałem w Krakowie dość egzotyczną wówczas dla mnie scenkę. Młody chłopak z Indii, poczęstowany papierosem, nim zapalił, poprosił o pozwolenie swojego starszego krewnego. Bara bhai – starszy brat – to instytucja nie tylko rodzinna. Mam w Indiach wielu przyjaciół, dla których z racji wieku jestem bara bhai. Dla obcych bywam czacza – wujkiem. Bardzo trudno wejść poza pilnie strzeżone wrota indyjskiej rodziny, zwłaszcza tej tradycyjnej, wielopokoleniowej. Czasem mówi się o takiej instytucji – bara ghar, „wielki dom”, czy z angielska: joint family. Studiujący język hindi w Indiach zaliczają cały semestr pariwar sambandh – relacji rodzinnych. W filmach z Bollywood można wyróżnić kilka charakterystycznych postaci, wyraźnie rozpoznawalnych, przemysław piekarski w stronę niebiańskiej saraswati starość w indiach bo typowych dla indyjskiej obyczajowości: teściowa – pani życia i śmierci młodej mężatki, babka – decydującą o losach wnuczek (echo matriarchatu), ojciec despota – głowa rodu, często uniżony wobec własnych rodziców. Mój przyjaciel, biznesmen i „nuworysz”, opowiada, jak ukradł ojcu sto rupii (ok. 10 zł ) i uciekł z domu. Koczował później na ulicach, imał się każdej pracy. Teraz jest właścicielem kilku hoteli, a jeden z nich podarował ojcu jako spłatę długu. Choć nieustannie pali i je każde mięso, nie ośmieliłby się robić tego w obecności swojego ojca. Alkohol pije tak, żeby ojciec nie widział, w domowej kuchni mięso jest 17 zakazane. Ma blisko pięćdziesiątkę, ale przy ojcu jest zawsze małym, pokornym Winodem. Z pewnością inaczej jest na wsi (a to Indie „prawdziwe”) niż w mieście. Wieś jest bardziej tradycyjna, na dodatek odgrodzona od wścibskich spojrzeń. To w mieście na ulicach spotykasz żebraków, także ludzi starych. Wieś wystawia starców przed dom, niech doglądają dzieci i przydomowych zwierząt. Kiedyś wędrowałem wiejską drogą z miejscowym kowalem. Rozmawialiśmy w hindi o jego pracy, rodzinie. Kiedy zapytałem o rodziców, z westchnieniem ulgi odparł: „Bogu dzięki, nie żyją!”. Innym razem, siedząc nad brzegiem jednej ze świętych rzek, wpatrywałem się w płonące stosy. Poprzez słodkawy odór palonego ludzkiego ciała dobiegł mnie niezwykły hałas. Bębny, piszczałki, radosne okrzyki. Zapytany nieznajomy objaśnił: „pewnie ktoś stary umarł – cieszą się…” W Benares, nad brzegiem świętego Gangesu całymi dniami wysiadują stare kobiety. Ogolone głowy, białe żałobne sari. Bezzębne usta powtarzają modlitwy, proszą o rychłą śmierć. Bo umrzeć w Benares to popłynąć po śmierci do hinduskiego nieba. Tylko wierzące oczy zobaczą spływającą z niebios Saraswati, rzekę, która zabiera na niebiański wypoczynek dusze oczyszczone. Wdowy miały 18 nieszczęście przeżyć swoich mężów. Znalazły się poza społecznością. Nie mogą jeść z innymi członkami rodziny, nie świętują razem z nimi. W pobliskim aśramie leżą na podłodze dziesiątki innych, oczekujących śmierci. Koczują przy nich rodziny. Kilka dni, kilka tygodni. Stąd już się nie wraca. Indyjska starość otwiera się na następne życie. Wrindawan – miasteczko związane z Kriszną. Tutaj jako młody pasterz uwodził pasterki, a teraz, jak twierdzą wyznawcy, co noc powraca, by się z nimi bawić. Pięć stuleci temu przybyła tu Mira Bai, poetka, wdowa zakochana w Krisznie. Zostawiła po sobie niezwykły pomnik – świątynię-aśram, gdzie dożywają swych dni wdowy z całych Indii. Siedzą tłumnie przed ołtarzem Kriszny i za garść ryżu wyśpiewują hymny na Jego chwałę. Jedne są bardzo stare, inne w sile wieku. Nie mają już rodzin. Wyzbyły się marzeń. Czy starość ma związek z kastą? Hindusi dzielą się na cztery warny – kolory: braminów, wojowników, rzemieślników i sługi. Pierwsze trzy warny do dziś mają prawo do podążania starożytną drogą czterech etapów życia. Po dzieciństwie i życiu rodzinnym mężczyzna może odejść na ustronie i przemyśleć swoje życie. Święte księgi określają pewne warunki – żona i dzieci muszą mieć zapewniony godny byt, mężczyzna zaczyna siwieć, pod oczami pojawiają się zmarszczki. Te rekolekcje każą jednym powrócić do rodziny, innym wyzbyć się wszystkiego. Odziani w pomarańczowe szaty, krążą pomiędzy świętymi miejscami, zdając się na łaskę wiernych. Czasem naucza- ją, a najczęściej stanowią po prostu znak przemijania i godnej starości. Są ozdobą wielkich uroczystości, z uśmiechem błogosławią adorujący ich tłum. Mogą palić haszysz i opium, nikt nie każe im płacić za bilet w pociągu, nie pyta o kastę, nazwisko. Czasem, dla większej godności, dzierżą parasol – znak dostojeństwa. Zdarzają się oszuści domagający się jałmużny, pieniędzy za fotografię. Ci prawdziwi są ponad tym. Wierzą, że to oni są okazją do pobożnych uczynków, błogosławieństwem dla innych. W miejscach pielgrzymkowych widać barwny tłum starych ludzi. Zanurzenie się w świętych wodach, złożenie ofiary bóstwu, kapłanom i biedakom to pobożny rytuał wrośnięty w tradycję. Starzy mają czas, jedzą niedużo, pieniędzy tak wiele im nie trzeba. Z zadziwiającą energią potrafią przemierzać pieszo setki kilometrów. Kiedyś znalazłem w świętych księgach hindusów niezwykłą radę: „możesz pielgrzymować do miejsc świętych, obmywać swe ciało w przyświątynnych stawach, ale nie ma rzeczy godniejszej niż odwiedzić swych rodziców i obmyć im stopy. To pielgrzymka najświętsza”. 19