oskar i pani róża
Transkrypt
oskar i pani róża
"Codziennie patrz na świat, jakbyś oglądał go po raz pierwszy"* Z nadzieją spoglądałam na zegarek. Czekałam na dźwięk szkolnego dzwonka, który pozwoliłby mi odetchnąć z ulgą. Jeszcze tylko chwilę, juŜ niedługo, moment… Myślałam wtedy o dziwnym zachowaniu naszej polonistki. Nie zadała nam Ŝadnej pracy domowej! A trzeba wam wiedzieć, Ŝe była to kobieta surowa, która nie znała litości. Jej wywody o literaturze polskiej, zawiłościach w ortografii i pułapkach gramatycznych zdawały się docierać bardziej do ściany, niŜ do uczniów. Jej złowrogi wyraz twarzy utwierdzał nas w przekonaniu o nienawiści, którą nas darzyła. Zresztą z wzajemnością. KaŜdego dnia po naszej lekcji polskiego w pokoju nauczycielskim rozbrzmiewał głos oburzenia na nieprzyzwoite zachowanie naszej klasy, na częsty brak oddźwięku na usilne działania czynione na lekcji i próby zaszczepienia w nas miłości do sedna tego przedmiotu. Moje głębokie rozmyślania przerwał jej gardłowy głos, który brzmiał jak rozdraŜnione stado srok. Kiedy wyrwała mnie z tego błogiego stanu, byłam trochę otępiała, nieswoja, jednak po chwili dotarło do mnie, Ŝe poleciła napisać nam wypracowanie. Co gorsza, miało odnieść się ono do ksiąŜek, które niestety w ogóle mnie nie pociągały ani nie były moją mocną stroną. Miałam wraŜenie, Ŝe mój kilkuletni brat jest bardziej obeznany w literaturze niŜ ja. Bo on przynajmniej lubił czytanie komiksów i baśni – zawęŜona tematyka, ale coś! Nie byłam osobą oczytaną, a pogrąŜanie się w lekturze nie sprawiało mi przyjemności. Niektórzy mawiają, Ŝe czytający przenoszą się do innego, magicznego świata, spijają kaŜde słowo, rozkoszują się podróŜą po kolejnych stronach. Kiedy ich przygoda dobiega końca, czują rozgoryczenie i smutek, niedosyt chęć dopowiedzenia reszty… Trzeba wrócić do rzeczywistości, a powroty zwykle bywają bolesne. Nie umiałam sobie przypomnieć, kiedy ostatnim razem sięgnęłam po jakiś sensowny utwór. Od razu przypomniał mi się obraz sterty głupich pisemek dla nastolatek. Dobrze wiedziałam, Ŝe nie są to ambitne publikacje, a według mojej mamy robią wręcz owsiankę z mózgu. Nie wiedziałam, co moŜe być przydatnego w kilkunastu stronach tekstu, za to w pełni doceniałam zestawienia najmodniejszych ubrań tego sezonu. Byłam teŜ nieźle obeznana w komiksach (za sprawą braciszka, oczywiście), co nierzadko spotykało się ze zdziwieniem i pogardą. DuŜo zabawnych obrazków, minimalna ilość tekstu. Sama przyjemność. Wchodząc do mieszkania z impetem rzuciłam plecak na podłogę. Zebrałam w sobie wszystkie siły i z determinacją spojrzałam na skromną biblioteczkę, która znajdowała się w moim pokoju. Nie było tego wiele, ale rodzice zadbali o te najbardziej konieczne pozycje. Mimo niechęci, którą wciąŜ odczuwałam, zaczęłam przeglądać kolejne okładki. Wśród nich znajdowały się lektury, na które zwykły śmiertelnik spogląda z trwogą ze względu na ich objętość. Ku mojej uciesze, pomiędzy lekturami gigantami znalazł się zaledwie kilkustronicowy twór. Ze względu na okładkę i ilość stron wydawał się bardzo przyjazny dla kogoś, kto nie ma zbyt wiele chęci i zbyt częstego kontaktu ze słowem pisanym. JuŜ po chwili w moich dłoniach znalazł się egzemplarz „Oskara i Pani RóŜy”. Swoją dezaprobatę wyraziłam donośnym westchnięciem, które prawdopodobnie słyszała nawet sąsiadka z góry. Nie tracąc czasu, bez dłuŜszego zastanowienia, razem z niechęcią, która ciągle mi towarzyszyła, rozpoczęłam zagłębianie się w treść ksiąŜki. Z kaŜdą kolejną stroną byłam coraz bardziej zafascynowana historią ośmioletniego chłopca. Niestety chorego na nieuleczalnego raka. Treść wciągała mnie coraz bardziej. Zachłysnęłam się do tego stopnia, Ŝe zapomniałam o realnym świecie. Nie wiem, być moŜe mama zawołała mnie na obiad, albo to komórka domagała się, by ją odebrać. Cokolwiek wtedy się działo, było nieistotne. NajwaŜniejszy był Oskar, a wszystko co dotyczyło mnie, stało się zupełnie nierealne - przyziemne. Nie bujałam wtedy w obłokach, a raczej wczułam się w młodego chłopca, któremu to tak bardzo młode Ŝycie juŜ się kończyło. Doznawałam tego, co on, kiedy ludzie reagowali na jego chorobę litością. Czułam jego złość, kiedy rodzice nie byli juŜ tacy jak kiedyś, nie potrafili odnaleźć się w nowej sytuacji. Nie rozumiał, Ŝe równieŜ on zmienił się bardzo, a tym samym jego oczekiwania uległy zmianie. Zakończyłam lekturę ze łzami w oczach. Nawet nie było mi wstyd. Te uczucia pojawiły się bardzo naturalnie, po niezwykle emocjonującej treści ksiąŜki. Pozwoliły na przeŜycie wprawdzie fikcyjnej, ale bardzo realnej sytuacji. Wtedy uświadomiłam sobie, jak błahe są problemy, którymi tak przejmuję się na co dzień. Kiedy ja nie wiem, w co się ubrać, jacyś rodzice muszę pogodzić się ze śmiercią swojego dziecka, któryś maluch zostaje osierocony, ktoś dowiedział się o śmiertelnej chorobie. Wszyscy Ci ludzie przeŜywają rozpacz i nie umieją pogodzić się z przerastającą ich wyobraŜenie sytuacją. Wszystko wydaje się takie niemoŜliwe, jakby moŜna było to za chwilę cofnąć „Ctrl-z”, zacząć Ŝycie od nowa? Ciągle się obwiniają, dręczą pytaniami, czy nie mogli czegoś zrobić, czy nie mogli temu zapobiec, a moŜe moŜna by zabrać to cierpienie - komuś… Oskarowi zostało dwanaście dni. Z kaŜdego czerpał tyle, ile tylko się dało. KaŜdy kiedyś umrze, więc moŜe warto brać z niego przykład? Czy tak trudno jest odnaleźć coś pozytywnego w kaŜdym dniu? KaŜdy kryje w sobie jakiś powód do radości, który wywołuje uśmiech na naszej twarzy. Dlaczego mamy przejmować się tym, co jest nieuchronne, kiedy moŜemy cieszyć się tymi drobnymi dobrymi rzeczami, które jeszcze nas ciągle spotykają? Na świecie jest wiele nieszczęścia, nie moŜemy mu zapobiec, ale moŜemy pomóc innym przez nie przejść. Znalazłam w Internecie adres najbliŜszego hospicjum. Wpadłam na pomysł, Ŝe moŜe gdzieś tam czeka na mnie mój Oskar, moŜe dla Kogoś będę panią RóŜą. Udałam się zatem we wskazane miejsce i wypełniłam odpowiedni kwestionariusz. Hospicjum to miejsce, gdzie ludzie spędzają swoje ostatnie dni, więc przebywanie tam na początku wprawiało mnie w ponury nastrój. Zaglądam tam raz w tygodniu i mimo tego, Ŝe trwa to juŜ jakiś czas, ciągle nie mogę się nadziwić, ile pokładów optymizmu i pogody ducha posiadają dzieci, które nie mają przecieŜ przed sobą Ŝadnych perspektyw. A zdawałoby się, Ŝe miejsce to musi zionąć smutkiem… To dziwne, ale zdaje mi się, Ŝe to one bardziej pomagają mnie, niŜ ja im. Niektóre z nich są bardziej doświadczone niŜ niejeden dorosły człowiek. Czasem myślę, Ŝe moŜe kiedyś trafi się ktoś, dla kogo będę wspierającą panią RóŜą, kto za moją radą będzie pisał listy do Boga. Mogę bez wahania powiedzieć, Ŝe jestem na to gotowa. Najbardziej cieszy mnie, kiedy moi mali podopieczni śmieją się i rozrabiają. Zapominają o wszystkim, co w ich przypadku jest bardzo zdrowe. Napisałam wypracowanie. Nie było to takie proste, jak myślałam. CięŜko oddać magię tej ksiąŜki w jednej pracy domowej. AŜ chciałoby się rzec „pisanie to bzdura, odchyłka, bezsens, jajo. To lipa. W sam raz dla dorosłych”. Tego, jak zmieniłam się po zapoznaniu się z tą ksiąŜką nie da się opisać tak po prostu. MoŜe to zabrzmi banalnie, ale czuję się bardziej wraŜliwą i empatyczną osobą. MoŜe jednak czytanie nie jest takie złe, jak myślałam..? Na pewno częściej będę odwiedzać bibliotekę. Mam wraŜenie, Ŝe przez te kilka dni dojrzałam bardziej, niŜ przez ostatni rok. Nadszedł sądny dzień, termin oddania wypracowań. Składaliśmy swoje wypociny na biurku polonistki. Oprócz właściwego tekstu, niezauwaŜenie podrzuciłam jej małą karteczkę z napisem "Codziennie patrz na świat, jakbyś oglądał go po raz pierwszy". Wtedy ku zdziwieniu wszystkich uczniów, na twarzy srogiej belferki pojawił się ciepły i serdeczny uśmiech. Mam nadzieję, Ŝe jest to zapowiedź wspaniałych spotkań na lekcjach. NiemoŜliwe? Bateria * - Éric-Emmanuel Schmitt