*** Klucz w drzwiach przekręcił się i zamek został otwarty. Do
Transkrypt
*** Klucz w drzwiach przekręcił się i zamek został otwarty. Do
*** Klucz w drzwiach przekręcił się i zamek został otwarty. Do przedpokoju wszedł wysoki chłopak, po którego wyglądzie nie można było poznać, iż ma tylko szesnaście lat. Rysy twarzy miał bardzo wyostrzone, oczy podkrążone, a brwi lekko zmarszczone. Położył plecak na ziemi i zdjął kurtkę. - Mamo? – rzucił, dziwnie ostatnio zachrypniętym głosem, niby niedbale, choć z wyczuwalną nutą nadziei. W mieszkaniu nie było słychać nawet najcichszego dźwięku. Aleks poszedł do kuchni. Jak co dzień, w tym samym miejscu, na kuchennym stole leżała mała karteczka z tą samą, co zawsze, wiadomością. Chłopak w myślach wyrecytował to, co było na niej napisane, a potem zerknął na papier. „Odgrzej coś sobie kochanie. Mam dużo pracy. Wrócę późno.” - Jak zwykle. – Powiedział sam do siebie. Rozejrzał się po kuchni, a potem zajrzał do salonu. Mieszkanie było nowoczesne i choć minimalistyczne, już na pierwszy rzut oka widać było, że musiało sporo kosztować. Skoro wystarczało im na kosztowne wyposażenie domu, drogie ubrania i sprzęt elektroniczny, bo szczerze powiedziawszy tego nigdy nie musiał sobie odmawiać, to o zaspokajanie podstawowych potrzeb w ogóle nie musieli się martwić. Więc dlaczego ona stale pracowała? Kobieta siedziała na krześle w kuchni paląc papierosa. Podszedł do niej wolno bardzo wysoki mężczyzna ze zmarszczonym czołem. Zamknął oczy z rozdrażnienia. - Miałaś nie palić w domu. - Miałam, miałam. I co z tego? - Jak to co? Mamy małe dziecko, nie wiesz, że to mu poważnie szkodzi? - Przestań! To tylko jeden papieros. - Coś zbyt często zdarza ci się zapalić „jednego papierosa”. - Przestań! – kobieta powtórzyła to głośniej niż poprzednio. – Zawsze zachowujesz się tak samo. Kontrolujesz mnie. Ograniczasz. Mężczyzna prychnął. - Ograniczam? - Tak. Pamiętasz jak zmieniłam pracę? Cieszyłeś się, że będę zarabiała więcej, że zapewnimy naszemu dziecku świetlaną przyszłość. Nie pomyślałeś, że może mi się to spodobać. – na jej twarzy pojawił się lekki uśmiech pogardliwej satysfakcji. – A jednak. Polubiłam to. Mam teraz zamiar uczyć się i być coraz lepsza. To źle, że mam ambicje i marzenia i nie chcę zmarnować szansy, która pozwoli mi je zrealizować? - Nie. Ale nie zapominaj o tym, co najważniejsze. O rodzinie, i o tym, co dzięki niej zyskujesz. – ostatnie słowa wypowiedział bardzo dobitnie. - Rozumiem, ale mi to nie wystarcza. Wiesz, że nie prosiłam się o dziecko i takie życie, jakie teraz mam. Ale muszę z tym wszystkim jakoś żyć i próbuję znaleźć jakiś kompromis. - Ty prawie wcale nie poświęcasz czasu naszemu synowi! A w pracy i tak w pełni się nie zrealizujesz. Nie jesteś już młodą, wolną i nieodpowiedzialną studentką, mogącą robić co zechce. Masz pewne obowiązki i zobowiązania. – mężczyzna podniósł głos, zaczął się denerwować. - Wszystko da się zrobić. Muszę tylko pozbyć się tych ograniczeń. - W porządku! – wykrzyknął nagle. - Jednego pozbędziesz się od razu. Nie mogę dłużej na to patrzeć. Skoro i tak pewnie szybciej czy później ta rodzina rozpadłaby się przy takim podejściu, po co czekać? Przynajmniej pozbędziesz się „tych ograniczeń”! Mam nadzieję, że praca da ci takie samo ciepło i oparcie w trudnych chwilach jak rodzina, a na szefowej i współpracownikach będziesz mogła polegać jak na nikim innym. – odwrócił się, ale gdy był przy drzwiach zwrócił twarz ku żonie. - Tylko przy tej całej dobroci, wiecznej szczęśliwości i twojej szybko postępującej karierze nie zapomnij zająć się własnym dzieckiem. – po tych słowach opuścił mieszkanie… Jego ojciec był teraz za granicą. Przyjeżdżał, by odwiedzić syna raz w miesiącu. Czasem rozmawiali ze sobą przez telefon, ale to i tak nie było to samo, co widywać ojca codziennie w domu. Właściwie już nawet zapomniał jak to jest. Kiedy ten się wyniósł, chłopak miał sześć lat. Chcąc nie chcąc, przyzwyczaił się do życia z jednym tylko rodzicem. I to rodzicem zbyt zajętym i zapracowanym, by poświęcić mu trochę czasu. Po scenie, którą pamiętał z dzieciństwa, kiedy to odszedł od nich tata, wynikało, że to zbyt duże ambicje i niechęć do dziecka ze strony matki stanęły na przeszkodzie, by mogli mieć normalne życie. - Gdzie jest tata? Dlaczego nie ma go już kilka dni? Matka kucnęła koło bawiącego się synka. - Widzisz skarbie… tatuś musiał wyjechać. Na jakiś czas. Wziął do ręki gazetę, którą matka prenumerowała, choć wątpił czy w ogóle ma czas na zerknięcie do niej. Otworzył na przypadkowej stronie. „Dzieci wychowywane w niepełnych rodzinach są o wiele bardziej narażone na problemy z narkotykami, alkoholem i przemocą niż ich rówieśnicy z normalnych domów…” bla, bla, bla… „Papierosy pali blisko dwa razy tyle gimnazjalistów i o jedną czwartą więcej licealistów z rozbitych rodzin niż ich kolegów i koleżanek wychowywanych przez oboje rodziców. Jeszcze gorzej jest z narkotykami…” ¹ Rzucił gazetę z powrotem na stół. Poszedł do swojego pokoju i położył się na łóżku. Szybko zrobiło się ciemno, więc wpatrywał się w światła samochodów, pojawiające się i przejeżdżające przez sufit. Leżał tak kilka godzin i myślał o tym, co przeczytał w gazecie. „Co za brednie? Że niby mając oboje rodziców nie poszedłbym czasem z kumplami na piwo, albo nie zapalił czegoś od czasu do czasu? To tylko i wyłącznie zależy ode mnie.” Prychnął i zakaszlał mimowolnie. Usłyszał szczęk zamka i kroki matki do jej pokoju. Po chwili coś przyszło mu do głowy. Poszedł do sąsiedniego pomieszczenia, skrzyżował ręce na piersi i oparł się o framugę. - W sobotę mamy z chłopakami mecz. To już półfinały. Mogłabyś zawieźć mnie na boisko? Kobieta podniosła głowę znad teczki, z której wyjmowała jakieś dokumenty. Chwilę myślała nad tym, co powiedział jej syn, ale nie mogła skojarzyć żadnych faktów. - Jaki mecz? Co ty znowu wymyśliłeś? – była poirytowana. - Ehm… nieważne. – wycofał się do przedpokoju, a ona wróciła do papierów mamrocząc coś pod nosem o wiecznym zawracaniu jej głowy. - Mamo! Patrz! – bardzo dumny z siebie ośmiolatek biegł do salonu trzymając w wyciągniętych przed sobą rękach kilka kartek. Chciał pochwalić się mamie tym, czego nauczył się tego dnia w szkole. Dobiegł do niej i śmiejąc się pociągnął za rękaw. - Synku, nie mam teraz czasu. Jestem bardzo zajęta. Pracuję. - Ale mamo… - Później. – i nie patrząc na niego zaczęła coś notować. Zamknął za sobą drzwi, zapiął do końca zamek w kurtce i wyciągnął z kieszeni telefon. - No dalej. Odbierz. – powiedział pod nosem, widząc jak z jego ust wydobywa się para. – O! Gdzie jesteś?... Mogę się przyłączyć?... Zaraz będę. Nie minęło nawet piętnaście minut, a już stał pod drzwiami domu przyjaciela. Przestępując z nogi na nogę czekał, z rękami w kieszeniach, aż ktoś mu wreszcie otworzy. - Hej. – powiedział Dawid widząc go. – Co jest? Ale Aleks nic nie powiedział. Przyjaciel nie musiał o nic więcej pytać. Weszli na dach, gdzie impreza zdążyła się już rozkręcić. Chłopcy usiedli z butelkami piwa w rękach i oparli się o komin. Ostatnie, co zapamiętał to głośna muzyka, śmiechy i ostry dym wypełniający jego płuca. *** Obudził się z niemiłosiernym bólem głowy. Świtało. Był zmarznięty i głodny, bolały go wszystkie kości po nocy spędzonej w pozycji embrionalnej na kawałku zimnego betonu. Wstał i dostał nagłego ataku kaszlu, a para, która w tym czasie wydobyła się z jego ust, przesłoniła mu całkowicie widok na kilka sekund. Kiedy się rozpłynęła, a oddech uspokoił, rozejrzał się dokoła. Wszędzie leżały puste butelki po przeróżnych trunkach i paczki po papierosach. Większość towarzystwa już dawno rozeszła się do domów, kilka osób jeszcze spało lub siedziało rozmawiając. Wrócił myślami do przeczytanego artykułu. „I niby ci wszyscy ludzie żyją bez ojców lub matek. Jasne.” Wyciągnął telefon. Jedna nieodebrana wiadomość. Szybko otworzył SMS-a. „WYGRAŁEŚ. Tak, jesteś zwycięzcą. Chcesz wiedzieć, co…”. Ze złością zamknął klapkę telefonu. - Pewnie nawet nie zauważyła. [1] Artykuł ukazał się na forum na stronie Gazeta.pl. autorka: Wiktoria Jabłońska, klasa III e nauczyciel: mgr Karolina Klabuhn-Giedrys