wydobycie panzer iv

Transkrypt

wydobycie panzer iv
WYDOBYCIE PANZER IV
18 kwietnia 2011 późnym popołudniem otrzymaliśmy telefonicznie informację od
kolegi Jarka Żejmo. Znalazł dół, w którym widoczny jest... czołg. Ile takich lub
podobnych informacji docierało do nas przez lata! Poważny człowiek dzwoni, ale bez
potwierdzenia fotograficznego trudno uwierzyć. Może tylko kilka większych części po
zdemontowanym po wojnie wraku?
Już wieczorem dotarły do nas drogą mailową pierwsze fotografie nie
pozostawiające wątpliwości: widać elementy wieży i kadłuba Panzerkampfwagen IV!
I ważna informacja: pojazd namierzony został przez „złomiarzy” – trzeba działać
wyjątkowo szybko. Cały wieczór trwały telefoniczne ustalenia pomiędzy Muzeum
Oręża Polskiego w Kołobrzegu, Muzeum w Stargardzie, Urzędem Wojewódzkiego
Konserwatora Zabytków i odkrywcą niezwykłego „skarbu”.
Następnego dnia – 19 kwietnia 2011 – na miejsce udała się ekipa naszego
portalu. Należało załatwić wszelkie formalności w trybie pilnym. Ustalenie właściciela
działki początkowo „odbiło się” od postanowień ustawy o ochronie danych
osobowych. Tutaj z ogromną pomocą pospieszył nam dyrektor stargardzkiego
muzeum, Marcin Majewski. Za jego wstawiennictwem udało się uzyskać dane
właścicieli - a raczej dzierżawców - terenu, gdzie w ziemi spoczywać ma to „coś”.
Dzierżawcy, firma „Dutch Farmers”, bardzo przychylnie podeszli do nadzwyczaj
nietypowej prośby i już około 11.00 można było przystąpić do pierwszych prac
przygotowawczych.
Najpierw wyznaczyliśmy przy pomocy detektora TM 808 zasięg zalegania
metalu w ziemi. Rozmiary wskazywały niezbicie, że nie chodzi o kilka drobnych
elementów z rozbitego pojazdu. Wstępne wykopy sondażowe potwierdziły nasze
nadzieje – pod nami spoczywa spora część, a może nawet całość, czołgu Panzer IV.
Po około dwóch godzinach ręcznej pracy czterech ludzi widać było, że chyba jednak
się uda i nie będzie to tylko kupa złomu. Odsłoniliśmy lufę armaty z fragmentem
wieży. Nie ma wątpliwości – 75 mm! Na jarzmie miejscami piękna piaskowa farba
i ten hamulec wylotowy! A to dopiero początek.
Gdy pojawiła się koparka, sprowadzona przez dyrektora Majewskiego, prace
nabrały tempa i wśród leżących luzem blach, kół i gąsienic zaczęły pojawiać się
kolejne detale: opancerzony wizjer kierowcy, kuliste jarzmo MG… płyta czołowa
nabierała kształtu.
Około godziny 14.00 podnieśliśmy działo i po kolejnych kilkudziesięciu minutach
wreszcie wiedzieliśmy jak wrak jest ułożony i ile jeszcze pracy przed nami. Wszystkie
koła były od niego oddzielone, a w miejscu napędowych wstawały trzpienie z frezami.
Wokół czołgu zalegało również mnóstwo innych, luźnych elementów, które trzeba
było powybierać ręcznie po pierwsze po to, żeby nie zginęły nam pod coraz
większymi hałdami ziemi, a po drugie żeby nie uszkodziła ich łyżka koparki, która
raczej nie miałaby szacunku dla zabytku. Nawet przy czołgu ostrożności nigdy za
wiele!
W tzw. międzyczasie na miejscu zebrało się już sporo zainteresowanych osób,
w tym dyrektor Paweł Pawłowski z muzeum w Kołobrzegu.
Po godzinie 16.00 na miejsce dotarły dwa dźwigi. Czas mijał niesamowicie
szybko, a spod warstwy niekiedy opornej ziemi wyłoniła się wanna kadłuba. Wózki
jezdne prawie w komplecie, ujawniły się też uszkodzenia kadłuba po wysadzeniu.
O godzinie 17.30 do pracy przystąpił dźwig. Po chwilowych trudnościach na górę
wywędrowała nadbudówka kadłuba oderwana od wanny siłą wybuchu. Niestety
nasze szczęście nie trwało długo, bo zaraz okazało się, ze dźwig nie jest w stanie
nawet poruszyć uparcie tkwiącej w wykopie wanny.
Znów ruszyliśmy do pracy szpadlami żeby nieco ulżyć maszynie. Po kolejnych
trzydziestu minutach naszego machania tym razem już dwa dźwigi, nie bez
problemów, dały radę oprzeć wrak o brzeg wykopu, a my, trzeba przyznać z nieco
już mniejszą werwą, ponownie zaczęliśmy wybierać ziemię z jego wnętrza. Pytanie,
czy w środku nie znajduję się szczątki kogoś z załogi? W końcu nie znamy
okoliczności zniszczenia pojazdu. Okazało się jednak, że wrak nie był niczyim
grobem.
Kilka minut po 19.00 uparta wanna wreszcie „wyjechała”, a w ślad za nią
ostatnie fragmenty pojazdu. Stopniał też powoli tłumek widzów i pomocników. Jednak
niemal do północy trwał załadunek wydobytych części pojazdu na lawetę. Do
ostatnich chwil pomagali przy tym członkowie naszej ekipy - bracia Bogdan i Sławek
Kreczko z Suchania.
Akcja ta była przykładem, że można przezwyciężyć powszechne „nie da się”
udziałem i wysiłkiem wielu osób i instytucji. I to w niewyobrażalnie krótkim czasie: od
pierwszych informacji do załadunku pojazdu na lawetę upłynęło niewiele ponad
24 godziny!
Cieszymy się, że mogliśmy przyczynić się znacznie do powodzenia
przedsięwzięcia i mamy nadzieję, że odrestaurowany czołg Panzer IV stanie się
jednym z najciekawszych eksponatów kołobrzeskiego muzeum. Pierwszy krok
uczyniono. Przed nami jeszcze mnóstwo pracy.
Piotr Brzeziński
Andrzej Ossowski
Bartosz Suleja

Podobne dokumenty