FreedomBus rozpoczął się od serii spotkań i wykładów w auli
Transkrypt
FreedomBus rozpoczął się od serii spotkań i wykładów w auli
FreedomBus rozpoczął się od serii spotkań i wykładów w auli Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie oraz zwiedzania Starego Miasta. Spotkania przeprowadzone były z perspektywy historycznej i dotyczyły obozów zagłady, wprowadzały w zagadnienie tworzenia miejsc pamięci, pomników i planowania przestrzennego. Program wyjazdu zakładał kontynuację narracji wokół tematyki granicy, pamięci i wspólnoty Europejskiej. Wizytę na wystawie w European House w Berlinie poprzedzało zwiedzanie granicy dawnego muru berlińskiego oraz spacer w towarzystwie performerki wykonującej historyczne piosenki w konkretnych punktach Berlina, m.in. przy murze, Bramie Brandenburskiej, Pomniku Pomordowanych Żydów Europy autorstwa Petera Eisenmana. Podczas realizacji napiętego programu udało mi się zobaczyć Berlin Biennale. Miejscem, gdzie prowadzone były zajęcia był konsulat Landu Saarland, po którym zostaliśmy oprowadzeni oraz wysłuchaliśmy wykładu na temat Berlina, Niemiec i Landu. Następnie przekazano nam całą przestrzeń budynku i ogród do pracy. Odbyła się tam również pierwsza wystawa, gdzie eksponowane były uzupełniane przez nas szkicowniki, zawierające zbierane doświadczenie podróży, inspiracje oraz ćwiczenia wykonane w ramach warsztatów prowadzonych przez ilustratora Jakoba Hinricha. Następnie jechaliśmy autobusem 10 godzin na zachód, do Roes, spędziliśmy tam dwie noce i jeden przeuroczy, słoneczny dzień w zaadoptowanym na pensjonat starym młynie. Lokacja miejsca jest wyjątkowa, nasz autobus nie mógł przejechać przez wąskie uliczki miasteczka. To tereny skał wulkanicznych i winnic, dookoła las, potok, jaszczurki i leszczyna z orzechami laskowymi. Upalny dzień zwieńczony był wystawą, serią przemówień, performance Adama, relacjami uczestników dotyczącymi aktualnych wrażeń i przemyśleń na temat sytuacji, w jakiej, tą około 30. osobową grupą się znaleźliśmy, ogniskiem i koncertem. Kolejny dzień rozpoczęliśmy od przyjazdu do Trewiru: zwiedzanie miasta i najważniejszych zabytków, wybór pracowni w ramach której konsultowaliśmy prace przewidziane w formacie pudełka 30 x 30 cm, dedykowane na wystawę w starych termach rzymskich, wieńczącej to doświadczenie przekraczania granic. Z pracownią Przestrzeni wybraliśmy się na całodzienną wycieczkę: do Muzeum Obozu Zagłady, a następnie przeszliśmy 20 km przez pola i lasy, szukając pozostałości zapory antyczołgowej wzniesionej na rozkaz Hitlera, był to pas betonowych zębów w całości mierzący 600 km. Kolejne dni w Trewirze pracowaliśmy nad projektami, realizacją prac i wspólnie spędzanym czasem. Ten wyjazd był dla mnie ciekawym wydarzeniem ze względu na strukturę, podział czasu i zadań, które stopniowo się zagęszczały w miarę czasu pracy. Sytuacja ujmowała różnice wszystkich uczestników: przedział wiekowy, doświadczenia, specjalizacje którymi się zajmują. Wyjazd był angażujący, integracja nienachalna a czas wspólnej podróży stopniowo zbliżał nas do siebie. Pomimo chwilowych zawirowań nie było miejsca na podziały. W grupie wytworzyła się aura tolerancji i sympatii. Wzajemne zainteresowanie sobą, praca nad realizacją własnych, indywidualnych projektów, możliwość dyskusji o pomysłach i pozytywna krytyka motywowała. Kontakt podczas warsztatów z organizatorami i prowadzącymi je specjalistami był personalny: wyszukiwanie zainteresowań. mocnych Odpowiadała mi punktów, predyspozycji intensywność w uczestników formule tego i wyjazdu, wielowątkowość, a tym samym swoboda i otwarcie. Systematyczna krytyka, polegająca na konstruowaniu pytań, które pojawiały się w trakcie rozmów i z którymi sama się konfrontowałam oraz wracałam z rozwiązaniem, bądź zakopana w bałaganie każdego kolejnego dnia, albo izolacja od rutyny życia codziennego, znacznie pomagała. Finalnie jednak zabrakło szerszej konfrontacji merytorycznej i krytycznej względem powstałych już prac. Zobaczyłam wiele nierówności w możliwościach realizacyjnych i konceptualnych uczestników, jak i różnorodne problemy, które nas zajmują. Trudno oceniać wystawę końcową pod względem walorów artystycznych czy ekspozycyjnych, jednak traktuję ją jako zwieńczenie nowego doświadczenia i wspaniałej przygody. Wyjazd osadzony był na wytwarzaniu relacji współzaufania, otrzymaliśmy przez to komfort twórczy. Stosunki pomiędzy uczestnikami były bardzo istotnym, intensywnym doświadczeniem i inspiracją. Wykonałam pracę z której jestem zadowolona. Proces, który przeszłam, sprawdzenie pewnych intuicji i próbowanie nowych metod pracy nasunęły mi wiele wniosków, własnych które nadal ograniczeń, planuję niektóre weryfikować. Miałam możliwość zauważenia z w nich dostrzegłam dopiero nowych okolicznościach. Co ciekawe, mimo momentów frustracji, zagubienia i poczucia bezsilności na wielu polach, ilości różnorodnych wrażeń, równocześnie bardzo wypoczęłam. Nie wiem na ile wykonany przeze mnie obiekt był komunikatywny. Poza rozmowami które odbyłam w najbliższej grupie, chciałbym w ramach takich (bardzo specyficznych) warsztatów, sprawdzić czy zostałam zrozumiana na poziomie wykonanego przeze mnie artefaktu. Sama zapamiętałam niewiele prac innych osób i mam wrażenie, że zmęczenie sparaliżowało spełnienie takiego postulatu konfrontacji. Moja praca to odniesienie do aktualnie zajmujących mnie tematów oraz szlaku jaki przemierzyliśmy, kultury w jakiej żyjemy. Zajmuje mnie kwestia dotycząca obiektu; obiektu jako artefaktu, potrzeba materialnej realizacji, jak i przedmiotów, które nas otaczają i relacji pomiędzy obiektami różnych kategorii. Intencjonalność świata materialnego, aktywne i sprawcze sposoby działania nadające mu wartość, właściwości i potencjalność, które są nam dane i które nadajemy. Fenomeny doświadczeń i perspektyw ich ujmowania. Struktury myślenia i metody porządkowania. Wychodząc od europejskiej kultury i figury instytucji, dzięki którym się spotykamy, ścieżką pomiędzy kulturą chrześcijańską (kościołem) oraz sztuką (i jej przynależnym instytucjom), obiektami którymi się posługują - wpadłam na pomysł zbudowania relikwiarza. Praca nad tym relikwiarzem była wypadkową zastanych warunków. Sposób w jaki organizowałam koncepcję i materiały, wynikały z przebiegu naszego wyjazdu i okoliczności na które natrafiłam. Chciałam by mój relikwiarz epatował. Właściwie owo epatowanie zdaje się być głównym zadaniem i najważniejszą próbą tej realizacji. Stworzyłam asamblaż, chciałam wzmocnić dysonans pomiędzy pretensją wynikającą z nazwy, zbudować napięcie między tym czym ten obiekt jest a czym nie jest. Traktując ten relikwiarz jako rodzaj pastiszu uniwersum relikwiarzy użyłam: plastikowego talerza, serwety z second-handu, tipsów, butelki plastikowej, lampki rowerowej, plastikowej miseczki, znalezionych metalowych blaszek, szklanego puzderka imitującego kryształ i kleju polimerowego. Misternie komponowałam aurę obiektu, uznając za istotny sposób wytwarzania. Przewaga materiałów, którymi się posłużyłam przynależy do taniej masowej, chińskiej produkcji, niektóre nabyłam w domu, w którym mieszkał Karol Marks, a dziś znajduje się tam sklep z artykułami za jeden Euro. Sprawdzałam i zmieniałam kompozycje (symetria, centrum, kolorystyka, dominanta). Nie zajmowałam się konstytuowaniem relikwii. Ważnym punktem „emanacji mocy” tego przedmiotu jest sama jego iluminacja: różne barwy światła (trzy źródła), połyskliwości i faktury przedmiotów. Tekst do wystawy: Relikwie to pozostałości, resztki. Relikwiarz to naczynie służące do przechowywania szczątków, które uzyskały status wyjątkowych. Podlegają procesom dystrybucji a popyt organizuje ich produkcje. O ich wartości orzeka europejska tradycja konstytuowana na fenomenie kultu przedmiotów, które posiadają role świadka i epatują mistyczną aurą. Obecność obiektu w relikwiarzu przekłada się na jego wartość symboliczną i materialną. Relikwie stały się dla mnie pretekstem do przemyśleń i spekulacji na temat nadprzyrodzonych mocy i nieuchwytnych właściwości przedmiotów. Są łącznikiem miedzy przyszłością a przeszłością, między wymiarami realności i poczuciem absurdu. Zastanawiam się nad sprawczym działaniem relikwii? Czy relikwia może mieć właściciela? Czy posiadanie relikwii nadaje właścicielowi super moce? Kardynał Dziwisz wręcza Robertowi Kubicy ampułkę z krwią Jana Pawła II. Aleksandra Korzelska Wydział Intermediów 2. rok studiów licencjackich