praca w belgii - dziennik powiatu wałeckiego
Transkrypt
praca w belgii - dziennik powiatu wałeckiego
• USUWANIE OWŁOSIENIA • ODMŁADZANIE SKÓRY • USUWANIE I REDUKCJA ZMIAN NACZYNIOWYCH • LECZENIE TRĄDZIKU AKTYWNEGO I ZMIAN POTRĄDZIKOWYCH BOTOX KWAS HIALURONOWY AQUALYX LIPOLIZA FARMAKOLOGICZNA 78-600 Wałcz, Tęczowa 5-7 +48 67 250 90 18, +48 601 210 010 www.proeste.eu, [email protected] Variable Pulsed LightTM - dowiedziona skuteczność w leczeniu niedoskonałości skóry Weekendowe wydanie „Pojezierza Wałeckiego”. (Nr 42) 22 października 2015 SUPER Największe wydawnictwo w powiecie 7500 egz. GAZETA BEZPŁATNA ISBN 1426-4366 Jedyna Jedynka z Wałcza. Facet u kosmetyczki Do kosmetyczki nie chodzi już gej, jak przez wiele lat uważano, ale facet świadomy. Żeby poprawić sobie samopoczucie, podobać się kobietom i być lepiej postrzeganym w biznesie czy na rynku pracy. PRACA W BELGII Pilnie poszukiwani pracownicy piekarni i zakładów mięsnych. Konkurencyjne w stosunku do innych krajów wynagrodzenie! Praca minimum na rok, dla mężczyzn i kobiet, bez ograniczeń wiekowych. Wymagania i szczegółowe zasady rekrutacji w biurze. Pośrednictwo Pracy, Wałcz ul. Kościuszki 12 a, tel. 67 258 41 08 www.posrednictwoholandia.pl Licencja nr 4933 OTWARTE 24h Wałcz, ul. 12-lutego 9 (Dolne Miasto) Lubimy, bo nasze Chyba bezpowrotnie mijają czasy, kiedy w sklepie chętniej sięgaliśmy po produkty przywożone zza zachodniej granicy. Niemieckie słodycze i proszki do prania, czeskie piwo, francuskie sery – święcie wierzyliśmy w to, że są lepsze niż te produkowane przez rodzimych wytwórców. Teraz metka „z polskich pól” gwarantuje wzrost sprzedaży, o czym od jakiegoś czasu przekonuje się właściciel firmy Pro Natura Józef Frydryk. - Zboża i mąki, które mamy obecnie mamy w ofercie, w stu procentach pochodzą od polskich rolników – opowiada. - Oznaczyliśmy je specjalnymi banderolami z napisem „Z polskich pól” i co się okazało? Na przykład na Górnym Śląsku, w środowisku, gdzie jest dużo gastarbeiterów, w poprzednich latach lepiej szły produkty z etykietą „Import z Niemiec”. Teraz jest odwrotnie. Firma Pro Natura nie tylko zwiększa sprzedaż, ale też stale rozszerza swoją ofertę. Nowością są kasze orkiszowe w różnych rozmiarach (m.in. pęczak i mazurska). Przetestujemy! Będzie płyta i teledysk! Uczennica II LO Agata Buczkowska została zwyciężczynią I edycji programu Young Sing Stars poznańskiego Radia i w nagrodę nagra swój debiutancki singiel w wytwórni My Music. - Jeszcze nie ochłonęłam – śmieje się, kiedy rozmawiamy w poniedziałkowe przedpołudnie. Nic dziwnego: mimo że dziewczyna jest już prawdziwą festiwalową „weteranką” i ma na koncie mnóstwo wokalnych sukcesów, ten cieszy wyjątkowo. W zmaganiach ćwierć – i półfinałowych, które odbyły się w Radio Young Stars, każdy z uczestników musiał wykonać piosenki po polsku i angielsku. Wałczanka przeszła do finału dzięki radiosłuchaczom głosującym na Facebook'u oraz SMS – om. Finał konkursu odbył się 18 października na terenie Międzynarodowych Targów Poznańskich, podczas imprezy Stars4Fans, czyli spotkania z najpopularniejszymi Youtuberami z całej Polski. W pierwszym etapie Agata rywalizowała z trójką młodych wokalistów i dostała od jurorów znakomite opinie. Zachwycali się jej swobodą na scenie, doborem piosenki i oczywiście głosem. Do ścisłego finału przeszły już tylko dwie wokalistki: Agata i Natalia. Każda z nich zaśpiewała piosenkę, która będzie nagrana na singlu. Agata znów zachwyciła wszystkich: i jurorów, i głosujących SMS - ami słuchaczy. To właśnie ona otrzymała główną nagrodę i nagra swój debiutancki singiel oraz teledysk. - Dowiedziałam się, że dostałam ponad tysiąc SMS – owych głosów, to niesamowite – cieszy się. - Wałcz to jednak szczęśliwe miasto... Po konkursie zostałam zaproszona na afterparty, na którym poznałam osobiście przedstawicieli wytwórni My Music oraz czołowych Youtuberów. Konkurs się skończył, ale dla Agaty to dopiero początek artystycznej drogi. Dzięki wytwórni My Music powstanie także teledysk do jej piosenki, prawdopodobnie dziewczyna podpisze też kontrakt na dalszą współpracę z wytwórnią. Na razie nie ma innych planów, chce skupić się na tym, co dla niej w tej chwili najważniejsze. - Nie chcę łapać kilku srok za ogon – podkreśla. - Jest przecież jeszcze szkoła... ab Służba na cztery łapy Z mł. asp. Danielem Grynkiewiczem, przewodnikiem psa policyjnego rozmawia Katarzyna Wojtkowiak. Chciał Pan pracować z psami czy to przypadek? Jak byłem mały, miałem psa. Kiedy więc otrzymałem propozycję w 2009, nie wahałem się. Przewodnikiem może być osoba, która lubi pracę z psem i jest dyspozycyjna. Pod warunkiem oczywiście, że w jednostce jest pies. Kolega trzy lata czekał, bo nie było. Jak pozyskuje się psy do pracy w policji? Na wyznaczony dzień naboru przyjeżdżają hodowcy do Sułkowic. Jeśli żaden się nie zjawi, to z koordynatorem ze Szczecina jeździ się po okolicznych hodowlach. Robione są też akcje: zamiast do schroniska, oddaj psa do pracy w policji. Ale prawda jest taka, że nie każdy pies się nadaje. Najlepsze rasy to: owczarek niemiecki, belgijski, holenderski, labrador, sznaucer, jack russel terier. Oczywiście, nie możemy wziąć do służby patrolowej jack russel teriera, bo to mały pies, ale np. do wyszukiwania zapachu narkotyków czy materiałów wybuchowych już się nadaje. Jest mały, wszędzie wejdzie, można go wziąć na ręce i gdzieś podrzucić. Jest w szkole w Sułkowicach. Joko pochodzi ze Słowacji, była szkolona u hodowcy pod kątem sportowym. Teraz tylko trzeba ją na nasze realia policyjne przeszkolić. Ma 15 miesięcy. W dalszej przyszłości ma być jeszcze pies do wyszukiwania narkotyków. Mieliśmy jednego, labradora, ale poszedł już na emeryturę. dzo delikatny i czasem w trakcie ćwiczeń można go przeciążyć i on się obrazi. Potem potrzeba dużo czasu. Mojego Jerrego uczyłem warowania prawie do końca kursu. Wszyskie psy pojęły komendę po dwóch miesiącach, a ja mówię „waruj”, a on – w drugą stronę. Za to jak wysoko skacze. Ostatnio pobił rekord: 2,5m. Jak ma na imię nasz psi policjant? Jerry, a w szkole został mu nadany numer służbowy i nazwa: Gabadyn. Czy Jerry miał jakieś spektakularne akcje? Raz poszedłem z nim 10 km – sprawca zatrzymany. Potem gdzieś na terenie gminy było włamanie, więc poszliśmy 13 km i też się udało. Sukcesów jest dużo. Wiele też zależy od czasu, miejsca, warunków atmosferycznych, bo zapach długo się nie utrzymuje. Czasami jest tak, że pies doprowadza do pewnego miejsca i to już jest dużo. Na przykład do bloku mieszkalnego, w którym jest jedna klatka schodowa. Były inne przed Jerrym? Z owczarekiem niemieckim, Undo pracowałem dobre 4 lata. Dostałem go od innego przewodnika, miał wtedy prawie 10 lat służby. Później zachorował na czerniaka gardła i musiałem go hospitalizować. Z którym pracowało się lepiej? Owczarek niemiecki najpierw myśli, potem robi; belgijski – najpierw robi, potem myśli. Owczarka niemieckiego łatwiej ułożyć, belgijski jest bar- Gdzie teraz mieszka? W komendzie. Jestem u niego co- dziennie, czasami po 2–3 razy, bo ma swoje humory. Jeśli nie przyjdę o tej samej godzinie, o której byłem poprzedniego dnia już jest obrażony. W jakim wieku pies przechodzi na emeryturę i co się z nim dzieje później? Są psy, które służyły tylko 8-9 lat, a są też takie, które mają po 11-12 i nadal pracują. Zwykle pies do narkotyków, zwłok, wyszukiwania materiałów wybuchowych dłużej służy niż na przykład patrolowo-tropiący. Ma inny rodzaj pracy. Ale tak naprawdę nie ma reguły, czasem zaczynają wychodzić choroby. W pierwszej kolejności możliwość wzięcia psa ma przewodnik. Jeszcze chyba się nie zdarzyło, żeby odmówił. A jeśli nie może, pies wraca do komendy wojewódzkiej i tam opiekują się nim miejscowi policjanci. Dziękuję za rozmowę. Niebezpieczny pożar Strażacy z Tuczna zostali wezwani do pożaru w budynku wielorodzinnym. Palił się pokój w mieszkaniu na parterze, a klatka schodowa była zadymiona. Podejrzewano, że w środku może znajdować się człowiek. Po wprowadzeniu prądu gaśniczego strażacy przeszukali mieszkanie. Na podłodze leżał nieprzytomny właściciel. Wynieśli poszkodowanego, udrożnili mu drogi oddechowe i przekazali Zespołowi Ratownictwa Medycznego. Przyczyną pożaru było zaprószenie ognia. Wieści z ratusza 20 października w wałeckim Urzędzie Miasta odbyła się konferencja prasowa. B. Towalewska poinformowała o planach utworzenia w I LO klasy siatkarskiej, która byłaby szansa dla dziewcząt z Gimnazjum nr 1 trenujących w UKS Libero, oraz o zamiarze spotkania się z kupcami w sprawie zadaszenia ryneczku. Wiadomo też, że bez względu na decyzje Gminy Wałcz, w przyszłorocznym budżecie miasta zostanie uwzględniona bezbiletowa komunikacja miejska. Burmistrz i jej zastępczyni J. Rychlik - Łukasiewicz wręczyły drobne upominki piłkarkom UKS SP Orzeł 2010 Women PZZ, które w minioną sobotę wygrały turniej Orlika o Puchar Prezesa Rady Ministrów. Budżet obywatelski Jak długo trwa szkolenie? Kursy trwają od 4 do 5,5 miesięca, w zależności od psiej specjalizacji. Bo są psy specjalne, patrolowe, tropiące i patrolowo-tropiące, czyli takie „dwa w jednym”. Do tropienia i do patrolowania oraz zabezpieczenia miasta, meczów itp. Do tego są psy do wyszukiwania narkotyków, zwłok, wyszukiwania zapachów ludzkich. Przewodnicy uczą się na kursie budowy anatomicznej, zasad pielęgnacji i żywienia. Pory karmienia psa policyjnego są inne, nie może na przykład iść zaraz po posiłku na akcję. Sporo też jeździłem z psem pociągami, autobusami, metrem, do lasu, na stadiony... Po prostu pies musiał się obyć ze wszystkim. Wałczanie oddali 4544 ważnych głosów na projekty zgłoszone do budżetu obywatelskiego na rok 2016. Największe poparcie zyskały pomysły: wyposażenie placu zabaw przy przedszkolu „Bajka" (815 głosów, wartość projektu 47 500 zł.), poprawa oświetlenia na przejściach dla pieszych (469 głosów, 159 000 zł.), zagospodarowanie terenu przy ulicach Miłej i Jasnej (445 głosów, 164 374,13 zł.) oraz zielona siłownia na Zatorzu II (395 głosów, 53800 zł.) i to one będą realizowane w przyszłym roku. Łączna wartość projektów wynosi 424 674,13 zł na 500 000 zł w puli. Jeśli uda się zadania wykonać taniej to pieniądze, które pozostały w budżecie plus oszczędności będą przeznaczone na projekt rezerwowy - budowę chodnika i ścieżki rowerowej na ul. Ciasnej od jednostki wojskowej do domu działkowca. Ile jest psów w wałeckiej komendzie? W tej chwili jeden, owczarek belgijski, ale za 6 miesięcy zasili nasze szeregi nowy „policjant na czterech łapach”, tej samej racy, tylko suczka. Aby uniknąć tragedii KOSMETYCZNY ul. Kościelna 1D, Wałcz tel. 784 943 136 www.beauty-medica.pl W wałeckim PCPR w przyszłym tygodniu instalowane będą alarmy personalne dla pracowników, którzy mają styczność z petentami mogącymi stanowić zagrożenie. Ogólnopolska akcja szkoleń dla pracowników socjalnych: jak unikać i jak zachować się w niebezpiecznych sytuacjach ma związek z tragedią w Gminie Maków. Do tamtejszego ośrodka pomocy społecznej wtargnął pod koniec ubiegłego roku agresywny petent. Oblał pracownice łatwopalną cieczą, najprawdopodobniej benzyną i podpalił. Jedna z kobiet zmarła. W tym roku z kolei szaleniec we Wrocławiu groził podpaleniem ośrodka, wykrzykując, że zrobi tam Maków. Odnotowano też przypadki ataku na pracownika socjalnego z nożem i z siekierą. - Sytuacja jest poważna i dobrze się stało, że myśli się o naszym bezpieczeństwie mówi dyrektor PCPR Bożena Terefenko. - W przyszłym tygodniu instalowane będą alarmy w niektórych pomieszcze- niach. Pracownik będzie miał osobisty przycisk, którym będzie mógł wezwać pomoc w chwili zagrożenia. Oddelegowano też na szkolenia pracownika, który będzie pełnić funkcję koordynatora na terenie naszego powiatu. - Zajęcia prowadzili policjanci, psycholog, a nawet policyjny negocjator - opowiada Ewa Ryczaj. - Pokazywano na co zwracać uwagę, jak wchodzi petent. Uczono, jak unikać niebezpiecznych sytuacji, jak rozładowywać napięcie, ale też jak zachowywać się w sytuacji zagrożenia. Zdobytą wiedzą Ewa Ryczaj będzie dzielić się podczas szkoleń z pracownikami ośrodków pomocy społecznej, a także zapewne sądu, bo kuratorzy narażeni są na podobne niebezpieczeństwa. Poza ochroną miejsc pracy rozważane są warianty zabezpieczenia pracowników socjalnych udających się na wywiad środowiskowy czy interwencję. W grę wchodzą paralizatory i gaz obezwładniający. Przede wszystkim jednak zmiana przepisów zobowiązuje policję do asysty w czynnościach. - Z policją mieliśmy i mamy doskonały kontakt i współpracę - zapewnia E. Ryczaj. - Praktycznie jak potrzeba była asysta, wystarczył telefon. Oczywiście wszelkie interwencje, jak choćby odbieranie dzieci odbywało się bezwzględnie w obecności policji. Dzięki temu udało nam się unikać bardzo niebezpiecznych sytuacji. raf Zapraszam na profesjonalne zabiegi przy użyciu nowoczesnego sprzętu: ● laserowe usuwanie owłosienia, ● fotoodmładzanie, ● redukcja rumienia, zamykanie rozszerzonych naczynek, ● redukcja trądziku, trądziku różowatego, ● peelingi do każdego rodzaju cery, ● terapia mikroigłowa, rewitalizacja skóry, ● zabiegi na twarz dla skór problematycznych, ● zabiegi medycyny estetycznej Pomysł na świąteczny prezent - BON UPOMINKOWY www.beauty-medica.pl Horoskop Baran: W Twoim otoczeniu pojawi się osoba o nieczy nieczystych intencjach. Boisz się, że może pokrzyżować Ci plany? Najlepszą strategią przetrwania okaże się życzliwość. W pracy drobne zamieszanie ze współpracownikiem. SUDOKU z RADOŚCIĄ Krzyżówka z masażem Nagrodą za rozwiązanie 3 sudoku jest zaproszenie bezpłatne na sesję Bars z osobą towarzyszącą do GabiSudoku 225 (Easy) netu Radość. Byk: Zapomnij o problemach, bo ten tydzień będzie należał do Ciebie. Wkrótce zasypią Cię propozycje zarówno towarzyskie, jak i zawodowe, a Ty szybko zapomnisz o nudzie! Pod koniec tygodnia możliwy mały zastrzyk gotówki. 9 Bliźnięta: Gwiazdy ostrzegają: w ciągu kilku najbliższych dni będą kierować Tobą przede wszystkim emocje i bardzo ciężko będzie Ci podejmować racjonalne decyzje. Na horyzoncie może także pojawić się ktoś wyjątkowy. 7 Rak: Nadszedł czas na zmiany: opanuj swoją emocjonalną naturę i spokojnie oceń priorytety. Doceń swoją ciężką pracę i wynagródź się za nią, żeby z jeszcze większą energią zabrać się do porządkowania reszty życia. Lew: Uważaj! W powietrzu wisi konflikt. Udało Ci się zajść komuś za skórę, ale wszystko jeszcze można naprawić. Bardzo pomyślnie ułożą się dla Ciebie przede wszystkim Sudoku 225 (Easy) sprawy finansowe. To dobry moment, by coś odłożyć. Panna: Pozwól sobie wreszcie odetchnąć, bo wkrótce 9 2Ci sił do efektywnego 8 7 Dobrym pozabraknie działania. mysłem będzie wypad za miasto albo chociaż wieczór 4 6 we własnym towarzystwie, kiedy wyłączysz komórkę. Waga: Nigdy w 4konkursach? Daj 3 nie miałeś szczęścia 1 8 szczęściu szansę, bo istnieje wielkie prawdopodobieństwo, 7 że w tym tygodniu 1 się to zmieni! 9 3W pracy 5 czeka na Ciebie wyjątkowo ambitny projekt. 4 Skorpion: Zapomnij o leniuchowaniu. To czas, w którym nie opędzisz się od najróżniejszych propozycji, a okolicz8 9 7 2 1 ności zmuszą Cię, by zdecydować się na chociaż jedną z nich. O poradę 5 7pytaj swoich2bliskich. 9 Strzelec: Nie miej wielkich oczekiwań względem innych - w1 tym tygodniu możesz polegać tylko na sobie. 4 Brzmi strasznie? Nie przejmuj się, bo to świetna okazja, by wy6 7 kazać się przed2 przełożonymi. Daj3z siebie wszystko! Koziorożec: Już wkrótce poznasz naprawdę wyjątkowego człowieka, który będzie miał wielki wpływ na to, jak ukształtuje się Twoja najbliższa przyszłość. Miej jedSudoku (Easy) nak oczy 227 szeroko otwarte, bo nie wszystkim możesz teraz zaufać. Wodnik: 5 Pozwól sobie4 na odrobinę beztroski 1 i pozostaw sprawy ich własnemu biegowi. Już niedługo otrzymasz szansę, się od5najlepszej 3strony. Wy4 by zaprezentować 8 korzystaj swoje talenty, a wszystko będzie dobrze. 7 Zregenerowałeś 1 2 siły? Weź sprawy w swoje ręce i Ryby: uporządkuj mieszkanie. Estetyczna przestrzeń zapewni 3 6 9 Ci spokój, którego już wkrótce możesz bardzo potrzebować. Zadbaj o swoje relacje z rodziną. 6 5 4 8 7 4 6 8 CZYSZCZENIE 8 7 6 9 DYWANÓW I TAPICERKI 5 2 4 W DOMU KLIENTA 8 3 1 1 8 9 5 7 1 9 2 WCK Koncert zespołu "Raz Dwa Trzy" 24. października, godz. 19:00, sala widowiskowa WCK Komcert na dwudziestopięciolecie zespołu Wernisaż wystawy Danuty Gajewskiej 25. października, godz. 12:00 Spotkanie autorskie ze Sławomirem Koprem 26. października, godz. 17:00 Spotkanie autorskie z Dorotą Schrammek 27. października, godz. 17:00 8 3 5 5 3 6 Sudoku 227 (Easy) 7 4 55 1 4 8 51 1 298 37 17 51 7 52 2 6 1 3 2 5 9 3 68 1 9 7 8 7 5 5 4 Sudoku 228 (Medium) 4 8 Sudoku 227 (Easy) 7 1 5 33 2 56 6 5 8 9 1 7 88 2 7 5 8 4 1 84 8 3 7 1 6 6 9 3 4 96 572 4 8 3 6 2 1 5 3 9 3 61 4 6 9 57 3 2 1 86 5 1 2 3 1 3 5 5 1 5 7 Sudoku 228 (Medium) 5 8 69 7 3 3 74 4 9 1 7 3 4 9 Sudoku 226 (Medium) 9 1 6 7 5 53 15 1 7 3 1 25 6 79 4 34 5 3 5 7 6 29 4 4 6 7 6 2 7 4 3 7 8 7 2 9 3 1 1 2 Sudoku 4 226 (Medium) 5 4 1 2 2 8 9 52 Rozwiązaną prosimy 1 wyciąć, 8 2 podpisać i przysłać na adres: Super Pojezierze Wałcz, ul. Sien9 3krzyżówkę 6 kiewicza 3 w terminie do 6 listopada 2015 r. Nagrodą jest 30 min masażu w gabinecie Tomasza Mali1 17 9 7 65 6 nowskiego. 8 2 Mediacja – co to jest? 9 8 Sudoku 228 (Medium) 4 6 7 2015 r. W dniach od 12 1do 17 października 9 79Z tej 3 okazji w obchodziliśmy 4 6 58 Tydzień 4 85Mediacji. Polsce odbyło się wiele tematycznych imprez, 3 5 4 9 zatem i ja, będąc mediatorem, dokładam swoją cegiełkę. 1 2 8 9 7 3 Tydzień temu aby zainteresować Państwa te8 które 2 udało 49 9 matem, opisałem trudne sytuacje, się rozwiązać właśnie dzięki mediacji. 1 7 5 6 14 22 Pomimo tego, że sporo mówi się i pisze, ciągle wiele osób 7 8 24 8 nie 2 wie, na czym polega mediacja. Zgodnie z definicją jest to "dobrowolny i pouf pouf6 5 do68szescianu 3 8 fachowo przygotowana, Rozrywka - http://www.6an.pl ny9proces, w którym niezależna i bezstronna osoba, 6 9 4 1 6 za zgodą 7 stron, pomaga im poradzić sobie z konfliktem. Po2 4 6 uczestnikom 8 4 5określić kwestie 9 zwala jej sporne, zmniejszyć bariery komunikacyjne, opraco6 7 wać propozycje rozwiązań i, jeśli taka jest wola stron, zawrzeć wzajemnie satysfakcjonujące 5 9 porozumienie”. Rozstrzyganie sporów jest domeną sądów. Często bywa tak, że wygrywając sprawę nadal pozostajemy w konflikcie z drugą stroną np. sąsiadem, inwestorem, byłym małżonkiem. Dzięki mediacji możemy nie tylko rozwiązać Rozrywka do szescianu - http://www.6an.pl konflikt, ale też zapobiec podobnym w przyszłości, bowiem "przy okazji" wyjaśniamy swoje stanowiska i docieramy do prawdziwych źródeł nieporozumień. Mediatorem może być każdy, do kogo strony mają zaufanie. Małżonkowie mogą wskazać kogoś z rodziny, sąsiedzi np. zarządcę nieruchomości, a budowlańcy inspektora nadzoru. Jeżeli osoby te zgodzą się mediować, a strony zawrą porozumienie i go dotrzymają, to będzie ich sukces. Ale możemy też poszukać mediatora stałego (wystarczy wpisać to słowo do wyszukiwarki internetowej, a pojawi się wiele możliwości) albo wybrać nazwisko z list prowadzonych przez Sądy Okręgowe. Mamy wtedy gwarancję doświadczenia i profesjonalizmu. Mediatorzy stali posiadają też wiedzę umożliwiającą sformułowanie zawieranych ugód w sposób pozwalający sądowi na ich zatwierdzenie. Każda mediacja bowiem może zakończyć się zatwierdzeniem ugody przez sąd. By zapewnić prawidłowy przebieg mediacji trzeba spełnić kilka warunków. Przede wszystkim musi być dobrowolna. Zatem to strony decydują, czy chcą wziąć w niej udział i w każdej chwili mogą z niej zrezygnować, nawet jeżeli do mediacji zostały skierowane przez sąd. Mediator powinien zachować całkowitą bezstronność wobec uczestników zgodnie zasadą neutralności. Nie narzuca rozwiązań, a jedynie czuwa nad przebiegiem procedury prowadzącej do porozumienia. Dodatkowo SUDOKU 6 8 4 DLA DZIECI Adres redakcji i Biura Ogłoszeń: 78-600 Wałcz, ul. Sienkiewicza 3, tel. 67 258 90 74, Rozrywka do szescianu fax 67 387 17 17, e-mail: [email protected]; reklama@ - http://www.6an.pl pojezierze.com.pl; Druk: Drukarnia Pojezierze, Wałcz ul. Sienkiewicza 3, tel. 67 258 90 74, e-mail: [email protected] Tekstów niezamówionych nie zwracamy. Zastrzegamy sobie prawo do ich skracania i opatrywania tytułami. Nie odpowiadamy za treść reklam i ogłoszeń. 45 lat 30. października - 10. listopada, godz. 18:00, Wlk. Brytania, od 12 lat, bilety 16 zł Przygotowania obchodów czterdziestej piątej rocznicy małżeństwa Kate i Geoffa zakłóca wiadomość o dawnej kochance mężczyzny. 7 Sudoku 225 (Easy) Redagują: Małgorzata Chruścicka oraz dziennikarze i współpracownicy Marsjanin 23-29. października, godz. 17:45 i 20:00, USA, od 12 lat, bilety 16 zł Po nieudanej ekspedycji Mark zostaje sam na Marsie. Mimo znikomych zapasów oraz zerwanej łączności z dowództwem mężczyzna stara się przetrwać w trudnych warunkach. 9 4 4 Wydawca: Oficyna Wydawnicza „Nie Byle Co” s.c. Wałcz, ul. Chopina 30 Kino Tęcza 6 6 67 258 43 19 K U LT U G R AT K A 7 4 2 3 2 Sudoku 226 (Medium) jest zobowiązany do pouf poufności, ponieważ przebieg mediacji jest objęty tajemnicą. Przed przystąpieniem do mediacji informuje on strony o zasadach mediacji, swojej bezstronności i neutralności. Uprzedza o tym, iż ewentualne porozumienie stron zostanie sprawdzone przez sąd, przy mediacji sądowej, a w innych przypadkach z natury rzeczy, czuwa by ugoda była zgodna z prawem i zasadami współżycia społecznego. Dlaczego mediacja powinna być alternatywną dla sądu metodą rozstrzygania sporów? Po pierwsze, zawarta podczas mediacji ugoda jest zależna tylko i wyłącznie od woli stron. Ponadto jest szybsza od postępowania sądowego i tańsza. Nie jest sformalizowana i może być wyznaczona w dogodnym dla stron czasie i miejscu. Pozwala na odbudowę zaufania pomiędzy stronami, co ma duże znaczenie przy konfliktach sąsiedzkich i rodzinnych. Również przedsiębiorcy mogą na mediacji skorzystać, bowiem pozwala na utrzymanie kontaktów handlowych i współpracy w przypadku powstania sporu podczas realizacji kontraktów. Mediacja może być prowadzona we wszystkich sprawach, które mogą być skierowane do sądu, czyli w sprawach cywilnych (np. o zapłatę, o podział nieruchomości, dział spadku) rodzinnych (np. kontakty z dziećmi, ustalenia warunków rozwodu, alimenty), pracowniczych (np. rozwiązanie stosunku pracy), a nawet w niektórych karnych ustawodawca przewiduje możliwość umorzenia postępowania w przypadku pojednania się sprawcy przestępstwa z pokrzywdzonym i naprawienia szkody. Mediacje prowadzone są również w innych drobniejszych życiowych konfliktach, a nawet w nieporozumieniach szkolnych. Pamiętać trzeba, iż mediator stara się pomóc stronom w ustaleniu ich rzeczywistych potrzeb i interesów, a celem mediacji jest takie rozwiązanie konfliktu, które mogą zaakceptować obie strony. mediator, adwokat Cezary Skrzypczak Sprzedam grunt rolny o pow. 5,66 h. Miejscowość Miłogoszcz gmina Tuczno tel. 502-336-915 Mapa ich św Dagmara (z domu Kornaś, z Karsiboru) oraz Piotr Żołek rzucili wszystko i wyjechali na 9 miesięcy do najbardziej odległych zakątków Azji. Tydzień temu zamieściliśmy relację z pobytu w Iranie i Pakistanie, dzisiaj z Indii i Indonezji. Indie – kraj kontrastów Sylwestra świętowali już w Indiach. – Spędziliśmy tam trzy miesiące, a nie zobaczyliśmy nawet jednej trzeciej kraju – ocenia Piotrek. – Urzekła nas feeria barw, zapachów. No i ta kultura czy religia – często niezrozumiała, ale w jakiś dziwny sposób fascynująca. Odwiedzaliśmy na przykład świątynie, w których czci się małpy albo szczury. Hindusi wierzyli, że są to zreinkarnowane dzieci Boga i należy je traktować z należytym szacunkiem – opowiada z uśmiechem Dagmara. Po Tamil Nadu – mniej turystycznym regionie na południowym wschodzie Indii - kolejnym celem pary była Kerala. O tym stanie w południowo-zachodnich Indiach mówi się, że to „Kraina samego Boga” – podobno Bóg, tworząc świat, zachował ten zakątek dla siebie. Można znaleźć tam wszystko: umiarkowany i wilgotny klimat, piękną roślinność i powiew egzotyki. Spędzili też kilka dni na rajskich plażach Goa i w Karnatace. – Północne Goa to masa turystów – szczególnie z Rosji, kurorty, tłumy na plażach i najtańszy alkohol w Indiach. Podobno południowe Goa jest „spokojniejsze” i bardziej zrelaskowane, ale czas gonił, dlatego zdecydowaliśmy się odwiedzić Karnatakę - relacjonuje Dagmara. Plaże były równie cudowne, turystów mniej, a wielkich kurortów brak. Zobaczyli też drugie, mniej chlubne oblicze Indii... – Nigdzie nie widziałam takiego brudu, głodu i takiej nędzy, jak tam – mówi Dagmara. - Za murami Taj Mahal, czyli najbardziej znanej świątyni na świecie, którą co roku odwiedza milionów turystów, Hindusi zorganizowali sobie regularne wysypisko śmieci. Dobrze zapamiętam też scenę z Hamp. Moczyliśmy nogi w rzece, nieopodal jakaś kobieta obmywała swojemu dziecku twarz, ktoś inny robił pranie. A do tego wszystkiego z nurtem rzeki płynęły odchody słonia, który stał kawałek dalej – opowiada Piotrek. Bieda czaiła się na każdym kroku. – Mijaliśmy ludzi, po których widać było, że na ulicy mieszkają od lat. Byli czarni – nie dlatego, że mają taki kolor skóry. Ich ciało oblepiał brud. Zza zarośniętych twarzy często nie było widać ich oczu. Czasami nawet nie zachowywali się jak ludzie, było w nich coś zwierzęcego – opisuje Dagmara. Najbiedniejsi, którzy nie należeli nawet do najniższej kasty, mieszkali wszędzie, gdzie tylko znaleźli kawałek wolnej przestrzeni, na przykład na kartonach przy ruchliwych ulicach. – W samych slumsach było już inaczej, bardziej kolorowo. Ludzie mieli dach nad głową, wyglądało na to, że cieszą się życiem i raczej nie chodzą głodni – opowiada Piotrek. Pod wpływem tych obrazów, Dagmara i Piotrek zmienili zdanie na temat pracy dzieci. – W Europie postrzegamy takie zjawisko jako wyzysk, wykorzystywanie taniej siły roboczej. A w Indiach, widok 6-latka, który chodził po ulicy i próbował coś sprzedać był dla nas sygnałem, że ten maluch zarabia, więc najprawdopodobniej ma co jeść – tłumaczą. Para przez pewien czas mieszkała niedaleko slumsów w Delhi. – Przez kilka dni chodziliśmy do slumsów – chcieliśmy zobaczyć, jak żyją. Poznaliśmy tam mężczyznę, Hindusa, który prowadził organizację charytatywną, działającą na rzecz ludzi najbardziej potrzebujących. Właśnie planował otwarcie szkoły dla dzieci w jakiejś wiosce w górach – opowiada Piotrek. Para zaoferowała swoją pomoc w przedsięwzięciu. – Chciałam uczyć nieodpłatnie angielskiego, a Piotrek zaproponował, że pomoże w budowie tej szkoły w górach. Jednak kiedy Hindus dowiedział się, że nie proponujemy mu pieniędzy, zaczął kręcić nosem. Wtedy poczuliśmy, że coś jest nie tak i szybko się zwinęliśmy – wspomina dziewczyna. Indie, w porównaniu do Pakistanu czy Iranu, nie były już tak gościnne, a tubylcy – bezinteresownie dobrzy. – Tutaj czułam, że każdy chce nas oszukać, czy naciągnąć. Dlatego częściej szukaliśmy noclegów w tanich hotelach niż przez couchsurfing. Oczywiście, nie zawsze wychodziło nam to na dobre - kiedyś postanowiliśmy zaszaleć i wynajęliśmy pokój za 10, a nie 5 złotych za dobę. Tej samej nocy szczur wygryzł mi dziurę w plecaku i dobrał się do zupki chińskiej. Za to przez couchsurfing, zupełnie przez przypadek, trafiło nam się lokum, w którym trzy ściany były przeszklone, a przed nami rozpościerał się cudowny, zapierający dech w piersiach widok na dolinę – śmieje się Dagmara. Dagmara i Piotrek całkowicie przerzucili się z podróżowania stopem na rzecz lokalnych środków transportu. Co, zdaniem Piotrka, było ciekawym przeżyciem. – W Indiach mieszka mnóstwo ludzi. Widać to zwłaszcza, kiedy próbujesz kupić np. bilet na dworcu – wszyscy włażą na siebie tak, że czujesz ich oddech na swoich plecach. To samo w autobusach – czasami jedyną drogą wejścia lub wyjścia z nich były okna. Problem był też z miejscami siedzącymi - Hindusi, z natury szczupli i drobni, mieścili się w piątkę na dwuosobowym siedzeniu. Opierali się o siebie, włazili sobie na kolana. Dla nas, broniących swojej przestrzeni Europejczyków, sytuacja zupełnie nie do pomyśleni. W Indiach mijał szósty miesiąc podróży Piotrka i Dagmary. Wtedy przyszedł kryzys – Miałam już dość ciągłego przemieszczania się z punktu A do punktu B, tego brudu, biedy, wałęsających się pod nogami szczurów. Byłam zmęczona, głównie psychicznie. Chcia- łam odpocząć, pobyć gdzieś dłużej. Albo zostawić to wszystko i wrócić do domu – opowiada Dagmara. Przystanek: wakacje Zwolnili. Z Indii trafili do Malezji, gdzie w trzy tygodnie objechali półwysep. – To był bardzo cywilizowany kraj. Powiedziałbym, że standard jak w Polsce plus egzotyczny klimat – podsumowuje Piotrek. Przez couchsurfing trafili do mężczyzny, który postawił na bezludnej wyspie dom z recyklingu. – Przypłynął po nas łódką i zabrał do swojej zbudowanej na platformie chatki z dachem i ścianami z plandeki. Spędziliśmy u niego tydzień. Zachwyciła nas cisza, spokój i fakt, że woda – pod wpływem jakiegoś planktonu – dosłownie świeciła w ciemnościach – relacjonuje Dagmara. Przez jakiś czas byli też w Kuala Lumpur – tym razem dzięki couchsurfing’owi nocowali w mieszkaniu w 30-piętrowym budynku. – Na samej górze był basen. Po podpłynięciu do krawędzi można było podziwiać panoramę miasta – zachwyca się Piotrek. Kolejny punkt wycieczki – Singapur – okazał się betonowym, sterylnie czystym państwem-miastem, w którym za wszystko wlepiane są horrendalnie wysokie kary (np. 1000 dolarów za wyrzucenie papierka albo 500 za przewożenie pewnego śmierdzącego owocu metrem). – W Singapurze przyjął nas Tajwańczyk, który na wstępie zaproponował nam do picia polską Wyborową albo piwo Królewskie. Dopiero później na Facebooku sprawdziliśmy, że jego dziewczyna jest Polką. To od niej musiał mieć te zapasy – śmieje się Dagmara. Indonezja – raj na ziemi Z Singapuru do Indonezji dostali się samolotem. I właściwie już do końca wyprawy był to ich główny środek transportu. – Pomiędzy wyspami Indonezji bardziej opłaca się latać, niż pływać. Nawet lotniska przypominają raczej dworce autobusowe. Bo jeśli masz wybrać, czy wolisz lot, który kosztuje 20 dolarów i trwa 40 minut, a autobus czy statek, za który zapłacisz 15 dolarów, ale podróż trwa 16 godzin – decyzja jest oczywista – tłumaczy Piotrek. Dagmara i Piotrek odwiedzili kilkanaście z kilkunastu tysięcy indonezyjskich wysp – każda wyróżniała się swoją kulturą, tradycją, religią. Najbardziej urzekła ich Sulawesi. - Dla mieszkańców tej wyspy najważniejszym wydarzeniem w życiu jest… pogrzeb. To na ten cel gromadzi się pieniądze – mniej więcej tak, jak u nas na wesele. Jeśli umiera ktoś bliski, a rodzina nie ma funduszy, żeby wyprawić mu godny pochówek, zmarły jest mumifikowany i czeka – nawet kilkanaście miesięcy – aż będzie można złożyć go w grobie. Na pogrzeb zjeżdża się cała familia, która przywozi w prezencie na przykład świniaka. Obcy – tacy jak my – mogą „wprosić się” na pogrzeb, ofiarowując sztangę papierosów – relacjonuje Dagmara. Sam akt pogrzebu też jest niezwykły. wiata (2) Zmarli wywodzący się z bogatych rodzin chowani są w grobach wykutych w skałach w głębi lądu w miejscowości Tana Toraja. Dla tych mniej zamożnych w skały wbija się dwa grube kije, na których później ustawia się trumny. – Wystawione na działanie wiatru i wody trumny po jakimś czasie zaczynają się rozpadać. A fragmenty kości – wypadają wprost na ścieżki, którymi przechadzają się turyści… - opowiada Piotrek. Do niedawna w równie przedziwny, ale bardzo wzruszający sposób chowano dzieci, które zmarły, zanim matki przestały karmić je piersią. – Na Sulawesi rosną drzewa, z których po rozcięciu kory, wypływa biały płyn symbolizujący, według wierzeń mieszkańców wyspy, mleko. Po śmierci dzieciątka wycinano w tych drzewach skrytkę i umieszczano w niej małe ciałko. Wierzono, że w ten sposób zapewnia się dziecku stały dostęp do mleka, dzięki czemu nawet po śmierci będzie mogło rozwijać się razem z rośliną – tłumaczy Dagmara. Nowy początek Ostatnie dwa tygodnie swojej podróży Dagmara i Piotrek spędzili na maleńkich, niemal bezludnych wyspach Togean Island. Mieszkali na plaży, a od krystalicznie czystej wody i pięknych raf koralowych dzieliło ich dosłownie kilka kroków. W takiej scenerii się zaręczyli. – Piotrek chyba uznał, że skoro tyle ze sobą przeszliśmy, to warto zaryzykować – śmieje się Dagmara. A Piotrek dodaje: Spędzaliśmy ze sobą 24 godziny na dobę. Nie było miejsca na fochy, obrażanie się, czy weekendowe wycieczki do rodziców, żeby od siebie „odpocząć”. A jednak daliśmy radę i tak na poważnie – chociaż o głupoty – pokłóciliśmy się tylko dwa razy – opowiada Piotrek. Przez 14 dni na Togean Island byli zupełnie odcięci od świata – nie mieli zasięgu telefonów, internetu, kontaktu z rodziną. – Słowem – mieliśmy czas naszego życia. Zupełnie nie przejmowaliśmy się tym, że ktoś może nas szukać – śmieje się Dagmara. Rodziny podróżników były zupełnie innego zdania – wszczęły poszukiwania i zawiadomiły ambasadę w Indonezji o ich zaginięciu. Po powrocie Dagmara i Piotrek zgodnie twierdzą, że w podróży najlepsze jest poznawanie nie miejsc czy muzeów, tylko ludzi. To z nimi wracasz w sercu. Z częścią poznanych na trasie osób do dziś utrzymują kontakt. – Przyjmujemy osoby na couchsurfingu. Ostatnio był u nas kolega z Lahore (Pakistan), pokazaliśmy mu Warszawę. Chcieliśmy chociaż trochę odwdzięczyć się za całe dobro, które nas w podróży spotkało – tłumaczy Dagmara. Po powrocie z podróży, przez jakiś czas dochodzili do siebie. – Uderzały mnie i trochę też złościły problemy ludzi „pierwszego świata”. Ciągle w głowie mam obraz ogromnej biedy i nędzy, w jakiej żyli ludzie na przykład w Indiach. Na co dzień pracuję z dziećmi, więc Kupię ziemię rolną na terenie Powiatu wałeckiego oraz pilskiego. tel. 663 400 399, tel. 663 400 882 szczególnie mocno boli mnie ich krzywda – opowiada Dagmara. Już w trakcie podróży Dagmara i Piotrek zaczęli doceniać to, co mają. - Pojawiło się ogromne uczucie wdzięczności praktycznie za wszystko – za to, w jakim kraju się urodziliśmy, za to, że mamy dach nad głową, za kochające rodziny i przyjaciół, za pracę. Przestaliśmy patrzeć na naszą codzienność krytycznie, przestaliśmy się czepiać nic nieznaczących szczegółów. W obliczu tak ogromnej nędzy, z jaką się zetknęliśmy, nawet suchy chleb nabiera wyjątkowego smaku, a na świat patrzy się z ogromną pokorą. I nie chodzi o to, że nasze problemy nagle zniknęły, tylko że nie mają już takiego znaczenia, jak kiedyś – tłumaczą. - A jeśli znów zaczniemy wybrzydzać, to będzie znak, że trzeba znowu wyjechać. Zgadzają się też, że podróż nauczyła ich minimalizmu. I utwierdziła w przekonaniu, że ludzi nie można oceniać po tym, ile posiadają. – Irańczycy dzielili się wszystkim, co mieli do zaoferowania. Nie chodzi tylko o rzeczy materialne, w ich gestach, słowach, sposobie bycia było bardzo dużo troski i ciepła – wyjaśnia Piotrek. Dzisiaj rozsądniej podchodzą do swoich życiowych decyzji i problemów. W sierpniu wzięli ślub, planują dziecko. - Chcemy mieć samochód – to mamy, ale taki, na jaki nas stać. Mieszkanie – może i nie jest luksusowo urządzone, ale na nasze potrzeby wystarcza w zupełności. Przez kilka miesięcy Dagmara i Piotrek żyli w zgodzie z rytmem wyznaczanym przez wschody i zachody Słońca. – Czasami myliły nam się dni tygodnia, ale dzięki systemowi rezerwacji na couchsurfingu musieliśmy trochę tego pilnować. Poza tym – nie mieliśmy kompletnie nic do załatwienia. W Polsce zostawiliśmy nasze troski, jakieś trudne sprawy do rozwiązania (chociaż podświadomie wszędzie szukaliśmy polskich akcentów – jak polska czekolada Wedla w Iranie, dziewczyna z Meksyku słuchająca Myslovitz, czy polski alkohol w Singapurze). W podróży naszym największym zmartwieniem było to, czy znajdziemy bankomat, żeby wypłacić trochę pieniędzy na życie. Zagrożenia? O to nie martwiliśmy się prawie wcale. W niektórych miejscach, czuliśmy się bezpieczniej, niż w Polsce. Dziwne, co? Ale fascynujące jednocześnie. Jak cała Azja. Justyna Chruścicka W tekście "Mapa ich świata" (Super Pojezierze nr 41 z 15 października 2015) pojawiło się kilka nieprecyzyjnych sformułowań, które mogły wpłynąć na odbiór głównych bohaterów tekstu - Piotrka i Dagmary. Pierwsza nieścisłość dotyczyła odczuć Dagmary po przekroczeniu granicy turecko-irańskiej. Fragment dotyczący stroju Dagmary powinien zostać ujęty w poniższych słowach: "(...) chociaż miałam na sobie tego dnia długie spodnie i normalną koszulkę, czułam się, jakbym szła ulicą dosłownie nago". Z kolei z fragmentu tekstu opisującego wizytę w Wigilię w chrześcijańskim kościele w Pakistanie wynikało, że Dagmara i Piotrek są niepraktykującymi chrześcijanami. Nie jest to zgodne z prawdą. Natomiast bohaterowie tekstu mieli na myśli, że - wejście do kościoła w muzułmańskim kraju w dodatku w Wigilię skruszyłaby serce każdego chrześcijanina. Było w tym co magicznego, przypominało dom i rodzinę. Wtedy pierwszy raz tak naprawdę zatęskniliśmy za Polską. Za niewłaściwe sformułowanie bardzo przepraszam. POLSKI WĘGIEL SKŁAD OPAŁU Różewo 108/2 507 660 912 ORZECH MIAŁ EKOGROSZEK KOSTKA LUZEM LUB WORKOWANY Z DOWOZEM Transport i zamówienia na telefon Prochem jesteś... … i w proch się obrócisz – to wiemy wszyscy. Normalnie proces ten zajmuje wiele lat, niektórzy jednak chcą go przyspieszyć i decydują, że ich ciała po śmierci mają być skremowane. Warto? Jeśli tak, to dlaczego? I co na ten temat sądzi Kościół? dobre rozwiązanie. Jak to się robi? Ciało może zostać poddane kremacji dobę po zgonie. Spala się w temperaturze rzędu ok. 1000 stopni Celsjusza. Proces trwa 2 – 3 godziny i może w nim uczestniczyć rodzina. Trumny zrobione są najczęściej z drewna sosnowego, wikliny lub kartonu. Po kremacji prochy są studzone, rozdrabniane i umieszczane w urnie. Jak podaje amerykański "Time" do 2017 roku 1 na 2 Amerykanów wybierze kremację. W naszych okolicach palenie ciał to wciąż jeszcze rzadkość: średnio w miesiącu 1 - 3, podczas gdy tradycyjnych pochówków mamy nawet 25. W Wałczu nie ma krematorium, więc zmarli wożeni są najczęściej do Skwierzyny, czasem też do Poznania czy Szczecina. Koszt pogrzebu kremacyjnego jest porównywalny do tradycyjnego, choć zdaniem Angeliki Wiatrak z Domu Pogrzebowego Ca- elum w Skwierzynie – może być nawet niższy. - Za kremację i specjalną trumnę trzeba wprawdzie zapłacić po kilkaset złotych, ale najtańszą urnę kupimy już za ok. 150 złotych, więc ogólny koszt pogrzebu jest taki sam, albo mniejszy – wylicza. - Na kremację decyduje się coraz więcej osób, nie tylko z powodu kosztów. Urnę można dochować do istniejącego grobu wcześniej niż po ustawowych 20 latach od poprzedniego pochówku. Jeśli chcemy, by nasi bliscy spoczywali razem, to Czas na pochówek Na żadnym z wałeckich cmentarzy nie ma kolumbarium, czyli miejsca na urny z prochami zmarłych. Jak się dowiedzieliśmy w Zakładzie Gospodarki Komunalnej, koszt takiej inwestycji jest bardzo duży (ok. 100 tysięcy złotych) i przy tak małej liczbie pogrzebów kremacyjnych budowa zwyczajnie się nie opłaca. A że miejsc na cmentarzach póki co nie brakuje, potrzeba budowy kolumbarium nie jest jeszcze paląca. Nie wiadomo też, czy znaleźliby się chętni do umieszczenia tam na 20 lat prochów swoich bliskich – w niektórych miastach trzeba za to zapłacić aż 5 tysięcy! Urny chowane są na naszych cmentarzach: albo w już istniejących grobach, albo w nowych. W tym ostatnim przypadku mają one określone w ministerialnym rozporządzeniu rozmiary: długość i szerokość po 0,5 metra, głębokość 0,7 m. Co na to Kościół? - Pochowanie ciała lepiej wyraża naszą wiarę, ale Kościół dopuszcza możliwość kremacji, jednak z zachowaniem odpowiednich procedur – zastrzega rzecznik prasowy kurii diecezjalnej ks. Wojciech Parfianowicz. - Zalecane jest, aby pożegnanie zmarłego, czyli msza święta, została odprawiona przy jego ciele, a dopiero potem może ono trafić do krematorium. Po spaleniu prochy przewożone są na cmentarz, gdzie odbywa się ostatnia stacja pogrzebu. Oczywiście urna z prochami powinna trafić do poświęconego grobu, a nie do ogródka... Ważne jest także, by pobudki, którymi kierują się bliscy zmarłej osoby, nie były sprzeczne z nauką Kościoła. O co chodzi? Na przykład o to, KOMUNIKAT Zakład Wodociągów i Kanalizacji Sp. z o.o. w Wałczu ponownie informuje o konieczności zawarcia umowy na odprowadzanie ścieków – wód opadowych i roztopowych z posiadanych powierzchni zanieczyszczonych o trwałej nawierzchni. Od dnia 1 lutego 2015 r. ZWiK Sp. z o.o. w Wałczu zobligowany jest do naliczania opłat za odprowadzanie ścieków opadowych i roztopowych. W związku z powyższym jeszcze raz przypominamy o obowiązku wypełnienia wniosku o zawarcie umowy na odprowadzanie ścieków – wód opadowych i roztopowych, który dostępny jest w Biurze Obsługi Klienta w siedzibie Spółki. Wniosek ten można także pobrać ze strony internetowej www.zwikwalcz.pl . Dane zawarte we wniosku niezbędne są do zawarcia umowy na odprowadzenie ścieków opadowych i roztopowych. Złożenie wniosku o zawarcie umowy jest obowiązkiem odbiorcy. Przypominamy również, że wody opadowe odprowadzane z powierzchni dachów nie podlegają opłacie. Jednocześnie należy pamiętać, że „każdy kto bez uprzedniego zawarcia umowy, o której mowa w art. 6 ust. 1 ustawy o zbiorowym zaopatrzeniu w wodę i zbiorowym odprowadzaniu ścieków, wprowadza ścieki do urządzeń kanalizacyjnych, podlega karze grzywny do 10 000 zł. Obok orzeczenia kary, organ orzekający może nałożyć obowiązek zapłaty nawiązki na rzecz przedsiębiorstwa wodociągowo-kanalizacyjnego , w wysokości 1 000 zł za każdy miesiąc, w którym nastąpiło bezumowne wprowadzanie ścieków do urządzeń kanalizacyjnych tego przedsiębiorstwa” (art.28 ust.4 i 5 ustawy). Informujemy, że Spółka nasza będzie prowadziła kontrolę nieruchomości pod względem przyłączenia ich do sieci kanalizacji deszczowej, a w przypadku stwierdzenia bezumownego odprowadzania ścieków, wobec właścicieli nieruchomości będą podejmowane działania procesowe w trybie i na warunkach art. 28 wymienionej powyżej ustawy. że ktoś decyduje się na kremację, bo nie wierzy w zmartwychwstanie. Albo boi się, że się obudzi pod ziemią, że zjedzą go robaki... - My, chrześcijanie, wierzymy, że śmierć nie jest ostatecznym zniszczeniem – tłumaczy ks. Wojciech. - Człowiek nie umiera w sensie ostatecznym, zresztą wskazuje na to sama nazwa miejsca pochówku. Słowo „nekropolia” ma rodowód pogański i oznacza „miasto umarłych”, natomiast chrześcijański „cmentarz” to nic innego jak „miejsce snu”. Kiedy modlimy się„wieczne odpoczywanie racz im dać Panie” nie chodzi o to, by zmarli już zawsze spoczywali na cmentarzu, który jest tylko miejscem oczekiwania, ale by trafili do nieba. W sytuacji, kiedy w najbliższej okolicy nie ma krematorium, trudno jest zorganizować pogrzeb tak, jak zaleca Kościół. Teoretycznie możemy rozłożyć całą ceremonię w czasie i„cmentarną” część zorganizować kilka dni po mszy pogrzebowej. W praktyce jednak zdarza się to niezwykle rzadko. Ada Buniewicz SUPER ONLINE „Super Pojezierze” w wersji elektronicznej na stronie www.pojezierze.com.pl Palić nie palić? Zapytaliśmy naszych pracowników, czy chcieliby zostać skremowani? Paweł Korpus, maszynista offsetowy: Nie zastanawiałem się, bo jestem za młody. Ale nie mam nic przeciwko kremacji, a nawet widzę dobre strony. Nie będzie na przykład pobudek w trumnie, bo takie się przecież zdarzały. Edward Kilańczyk, introligator: Wybieram normalny pochówek. Będę leżeć w trumnie, podziwiać świat i wreszcie odpoczywać. Anna Tarajkowska, specjalista ds marketingu: Mąż mówił, że chciałby zostać spalony i żeby jego prochy zostały rozrzucone. A ja nie wiem. Raczej tradycyjny pogrzeb. Organy wszystkie mogą zabrać na przeszczepy, ale ciała niech nie palą. Rafał Łuszczewski, grafik komputerowy: Kiedyś, jeszcze na studiach, chciałem zostać skremowany. Teraz nie. Należę do osób, które czytają Biblię, a tam nigdzie nie ma wzmianki o paleniu ciała. Stwierdziłem więc, że nie mam się co wygłupiać. Rafał Orlikowski, dziennikarz, wędkarz: Zdecydowanie kremacja. Mniejsze kłopoty dla rodziny przy pogrzebie. Nie ma problemu z miejscem na cmentarzu i jest taniej. Można się ze wszystkim zmieścić w zasiłku pogrzebowym, czyli w 4 tys. zł. Najtaniej kremują w Gorzowie Wielkopolskim. Chciałbym, aby moje prochy zostały wrzucone do rzeki, ale to chyba nielegalne. P.P.H.U. „Graff” Kierownik ds. Exportu z językiem rosyjskim i językiem angielskim Miejsce pracy: Wałcz woj. zachodniopomorskie Opis stanowiska: ● obsługa klientów zagranicznych i budowanie z nimi długotrwałych relacji, ● współpraca i kontakt z obecnymi klientami biznesowymi na rynkach zagranicznych, ● nawiązywanie i utrzymywanie międzynarodowych kontaktów handlowych, ● poszukiwanie potencjalnych odbiorców na rynkach zagranicznych, ● udział oraz organizacja wyjazdów zagranicznych, ● uczestnictwo w międzynarodowych targach branżowych, ● współpraca z działem sprzedaży i marketingu, ● prowadzenie dokumentacji eksportowej, współpraca z agencjami celnymi, ● koordynacja procesu wysyłek produktów do klientów zagranicznych. Wymagania: ● doświadczenie na stanowisku Kierownika ds. Exportu lub na podobnym stanowisku mile widziane, ● biegła i komunikatywna znajomość języka rosyjskiego oraz języka angielskiego, ● dyspozycyjność, gotowość do odbywania podróży służbowych uczestnictwa w targach, ● łatwość nawiązywania kontaktów, ● pracowitość, zaangażowanie, determinacja w działaniu, umiejętność pracy w zespole oraz pod presją czasu. Oferujemy: ● pracę w firmie z długoletnim stażem, ● stabilne zatrudnienie w oparciu o umowę o pracę, ● atrakcyjne warunki zatrudnienia, ● niezbędne narzędzia do pracy. Osoby zainteresowane prosimy o przesłanie aplikacji na adres e-mail: [email protected] tel. 67 258 22 77 „Zgodnie z ustawą z dnia 29 sierpnia 1997 roku o ochronie danych osobowych Dz. U. Nr 133, poz 833, wyrażam zgodę na przetwarzanie moich danych osobowych zawartych w ofercie pracy dla potrzeb niezbędnych do realizacji procesów rekrutacji.” Facet u kosmetyczki - Bywają dni, że mamy więcej mężczyzn niż kobiet - mówi Iga Płotka z Centrum Urody Beautika. - Zdarza się, że kobieta wkręca swojego faceta, a potem on częściej przychodzi niż ona. Rynek męskich usług kosmetycznych rośnie. W Wałczu wolniej niż w dużych miastach, ale rośnie. Szacuje się go na 5 do 10%. męskie - mówi Iwona Zieniewicz. Kiedy 30 lat temu pani Iwona zaczynała, facet w gabinecie pojawiał się tylko w charakterze kierowcy. Dzisiaj na fotelu siada ich coraz więcej. Część zna nawet znaczenie słów takich jak: mikrodermabrazja, jonoforeza, pilling, algi. Pozostali mówią: proszę coś zrobić, żeby zniknęło to, żebym wyglądał lepiej. Dostają to, o co proszą, widzą efekty, więc wracają. - Mam trzech panów w wieku od 40 do 60 lat, którzy regularnie umawiają się na wizyty - potwierdza Loretta Mędrzycka. Jeden z nich walczy z naczynkami, a dwóch pozostałych przychodzi dla poprawienia ogólnej kondycji skóry i dla... przyjemności. - Nie wiem dlaczego, ale podczas zabiegu z wykorzystaniem rękawic japońskich micro wave część osób zasypia. Tak trzykrotnie zdarzyło się w przypadku jednego z klientów. Zdumiony pytał: co pani robi, że odlatuję! Klienci pani Loretty skomplementowani przez znajomych, że dobrze/ lepiej wyglądają zwiększyli częstotliwość wizyt. - Wielu panów nadal się wstydzi - ubolewa. - Uważa, że wizyta w salonie jest niemęska. A szkoda, bo kobiety myślą inaczej! Do kosmetyczki nie chodzi już gej, jak przez wiele lat uważano, ale facet świadomy. Żeby poprawić sobie samopoczucie, podobać się kobietom i być lepiej postrzeganym w biznesie czy na rynku pracy. Zadbane paznokcie i piling nobilitują prawie tak samo jak wypasiona komórka i ekstra auto. Inną grupą są nastolatkowie, którzy przychodzą zwykle z mamą. - Problemem jest najczęściej trądzik i owłosienie na pośladkach - mówi Loretta Mędrzycka z salonu Beauty Medica. Tak to się zaczyna Z obserwacji Teresy Kucharz wynika, że niemal wszyscy panowie na pierwszą wizytę są przyprowadzani przez panie. Najbardziej plastycznym/uległym obiektem jest facet tuż przed ślubem. Dla wybranki serca pozwoli oczyścić sobie twarz z zaskórników, zrobić manicure i pedicure, a czasami nawet wydepilować klatę lub plecy i wyregulować brwi. - Zwykle odbywa się tak, że żona umawia męża na wizytę. Na przykład przed wyjazdem na urlop - mówi pani Teresa. - Czasami musi z nim przyjść, bo mężczyzna wyobraża sobie, że w gabinecie w tym samym czasie co on będzie mnóstwo pań i on - rodzynek czułby się nieswojo i głupio. Nie wie, że wizyty są kameralne, za zamkniętymi drzwiami. Na dzień dobry pyta: Ile to będzie trwało i dlaczego tak długo? Komórki oczywiście nie wyłącza i trzyma ją pod ręką. Kiedy już usiądzie w fotelu nie widać po nim skrępowania. Jest zaciekawiony. Chętnie rozmawia, dopytuje o szczegóły techniczne zabiegu. A już po wszystkim ogląda swoje stopy i dłonie z niekłamanym zachwytem: No, no! Ładnie i zostawia napiwek Kontrast jest ogromny. Panowie co prawda mają z reguły stopy dużo ładniejsze od pań: bez odcisków, nagniotków i haluksów. To zasługa płaskich, wygodnych butów. Ale paznokcie obcinają "po swojemu". Najczęściej cążkami z obu stron na ukos i bardzo krótko. Wychodzą z ładnie opiłowanymi, z odsuniętymi skórkami, gładkimi piętami i nawilżoną skórą. I często wracają, już bez obstawy. Must have Coraz liczniejszą grupę stanowią klienci oczytani i świadomi. Podkradają swoim kobietom kolorową prasę, wiedzą więc co w kosmetycznym i w wielkim świecie piszczy. Stawiają znak równości pomiędzy wyprasowaną markową koszulą, wypastowanymi markowymi butami, dobrym strzyżeniem, zadbanymi dłońmi, stopami i cerą. Gdy chociaż jeden element idealnego wizerunku nawali - czują się niekomfortowo. - Są to głównie biznesmeni i... kierowcy - mówi Iga Płotka, prywatnie partnerka życiowa właśnie kierowcy. O ile biznesmeni nie dziwią: spotkania w interesach, konferencje, zgrupowania, o tyle kierowcy trochę zaskakują. - Nie potrafię, tego wytłumaczyć, ale tak jest - Wizyty u kosmetyczki to u mnie już reguła - mówił kiedyś Super Pojezierzu wałecki przedsiębiorca Jarosław Horodecki. - Robię regularnie manicure i pedicure, bo tego wymaga mój status, a masaże funduję sobie dla przyjemności. Maski i inne czary mary Panowie korzystają z tych samych zabiegów pielęgnacyjnych co kobiety: oczyszczanie, złuszczanie, nawilżanie, ujędrnianie, uszczelnianie naczyń krwionośnych, usuwanie przebarwień. - Pracujemy na kosmetykach Dermiki i Thalgo, obie firmy mają linie Panta rei, czyli facet u kosmetyczki - Może jakoś mogę pomóc? - spytałem zachorowaną szefową„Pojezierza Super”, gdyż oszacowałem, że pomoc, udzielona komuś w stanie rozchorowania jest warta przynajmniej dwa razy więcej, niż wyświadczona osobie w pełnym zdrowiu. A poza tym uważam, że facet od tego między innymi jest, żeby pomagać kobiecie, co dodatkowo utwierdza mnie w przekonaniu, że całe to gadanie o równouprawnieniu płci można potłuc o cokolwiek, w tym o kant czegoś obłego. A mówiąc do końca prawdę, całą prawdę i tylko prawdę - uważam, że prawa możemy mieć równe, ale co do możliwości i potrzeby korzystania z nich, to już absolutnie inny temat jest. Za chwilę jednak miałem powody, by przypuszczać, że może się z tą ofertą pomocy trochę jednak pośpieszyłem. - Możesz. Napisz felieton o mężczyznach, którzy chodzą do kosmetyczki - zaproponowała szefowa „Super”. Na szczęście niczego akurat nie żułem, byłbym się bowiem ani chybi zadławił. Równie dobrze mogła mi bowiem szefowa wszystkich szefowych zaproponować napisanie tekstu o penetrowaniu jaskiń lub sek seksie grupowym. Poza tym, że na żaden z tych tematów nie mam nic do powiedzenia (z powodu zerowego stanu wiedzy), to wszystkie je da się sprowadzić do wspólnego mianownika: można, tylko po co? No, ale co zrobić? Trzeba to trzeba. Uważam więc, że nic nie stoi na przeszkodzie, żeby z usług kosmetyczki korzystał każdy, kto tego chce i odczuwa taką potrzebę, w tym mężczyźni - skoro już to równouprawnienie obowiązuje. Że ja akurat nie odczuwam takiej potrzeby - niewykluczone, że przyczyną tego jest staroświeckie wychowanie, jakie onegdaj odebrałem. W dawnych czasach do kosmetycznych gabinetów biegało nawet relatywnie mało znanych mi kobiet, o młodych dziewczynach oraz mężczyznach nie wspominając. Dom mój rodzinny i prawie całe moje najbliższe otoczenie były najzwyczajniej w świecie biedne i potrzeba korzystania z kosmetycznych zabiegów pozostawała poza jego zasięgiem, jeśli nawet była uświadomiona. Kosmetykami, jakie kojarzę z mojego pozbawionego łazienki, ale czystego mieszkania, są krem „Nivea” i perfumy „Być Może”, przy czym pomijam środki niezbędne do utrzymania ciała w czystości, typu mydło czy szampon. Facet w czasach mojej młodości powinien być ostrzyżony i ogolony oraz czysty, przy czym dopuszczalne było, by lekko pachniał potem, a zwłaszcza przedtem. Owszem, słyszało się, że jakiś np. doktor, cinkciarz czy inny pierwszy sekretarz robił sobie manikiur, ale zdarzało się to nader sporadycznie i spotykało się w moim chuligańskim środowisku z mało entuzjastycznymi, często nawet homofobicznymi komentarzami. A żeby mężczyzna kładł sobie na twarz maseczkę, to o tym - przy przysięgam! - kiedyś nawet nie słyszałem. Czego miałbym więc ja - z bagażem takich doświadczeń i wychowania - szukać w gabinecie kosmetycznym? Dalibóg, nie wiem. Zakładając nawet optymistycznie, że regularne korzystanie z zabiegów opóźniłoby proces starzenia się mojej skóry o kilka lat, to i tak jestem przekonany, że moja wartość na rynku towarzyskim nie wzrosłaby ani trochę. Publicznie rozprawiać o moich atutach jest mi niezręcznie, ale one jeśli nawet były - nigdy nie miały nic wspólnego z gładką cerą. Tekst powinien kończyć się jakąś konkluzją, a więc oto i ona. Panta rei, co w bardzo swawolnej interpretacji oznacza m.in. to, że współcześni mężczyźni częściej niż pół wieku temu wstępują do gabinetów kosmetycznych i jeżdżą do spa. Przyjmuję to do wiadomości i nawet nie oceniam, ale naśladować nie zamierzam. I jeszcze konkluzja uzupełniająca: jednym z kilku moich atutów jest to, że od biedy potrafię pogadać nawet na takie tematy, o których nie mam zielonego pojęcia. T. Chruścicki Monobrwi i włosy w nosie - Nie toleruję u facetów monobrwi, włosów w nosie, na pośladkach i plecach. Na depilacji okolic intymnych mi nie zależy - mówi dwudziestolatka. Zrośnięte brwi łatwo rozdzielić z pomocą kosmetyczki i wosku. Włosy z nosa Loretta Mędrzycka usuwa również woskiem, ale australijskim. - Wypełniam nim płytko otwory nosowe i wkładam patyczek zakończony kulką. Gdy wosk zastygnie zdecydowanym ruchem pociągam za patyczek. Niektórzy panowie zabierają takie owłosione patyczki, żeby pokazać żonie... Podobno zabieg jest bezbolesny, w przeciwieństwie do wyrywania pojedynczych włosków pensetą, i wystarcza na 5-6 tygodni. Najskuteczniejszym sposobem na pozbycie się zbędnego owłosienia z dużych powierzchni ciała jest epilacja laserowa lub fotodepilacja. Żaden z wałeckich gabinetów nie podejmuje się usuwania owłosienia z męskich okolic intymnych. Medycyna estetyczna - 30% moich klientów w Warszawie to panowie. W Wałczu może około 10% - mówi Marek Tomczak z Gabinetu Medycyny Estetycznej ProEste. Wielu z nich ma dużo młodsze partnerki życiowe, więc trudno o lepszą motywację. Mężczyźni korzystają z podobnych zabiegów co kobiety. Robią botox (czoło, kurze łapki) i wypełnienia kwasem hialuronowym (głównie fałdy nosowo-wargowe). Rzadziej usta. Często korzystają też z fotodnowy i depilacji - zabiegów wykonywanych urządzeniem VPL. Bo fotodnowie skóra staje się grubsza i jędrniejsza, znikają też przebarwienia. Depilacja VPL, trochę boli, ale jest skuteczna i jej efekty utrzymują się długo. - Klientów gabinetów medycyny estetycznej można podzielić na dwie podstawowe grupy - ocenia Marek Tomczak. - Jedni kierują się modą, kreowaną przez opiniotwórcze media i celebrytów. Wśród nich jest wiele bardzo młodych osób. Druga grupa to świadomi panowie w średnim i starszym wieku. Dbają o siebie, bo wiedzą, że dzięki temu są lepiej postrzegani i rosną ich szanse zawodowe. Młody, wypoczęta, pogodna twarz ułatwia kontakty z ludźmi i robienie kariery. Polecane na jesień Uwaga, panowie! Jesień to dobry czas na rewitalizację przesuszonej skóry po lecie. - Najlepiej sprawdzą się maski algowe - mówi Iwona Zieniewicz. - Polecam też złuszczanie kwasami, mikrodeambazję i nakłucia mikroigłami. Na naczynka skuteczna będzie jonoforeza. Podczas zabiegu wprowadzamy ampułki uszczelniające naczynka. - Zabiegi na twarz najlepiej robić w cyklu, wtedy efekty są zauważalne - dodaje Loretta Mędrzycka. Nivea to za mało O dobrą kondycję skóry można dbać z powodzeniem także w domu, jeśli wie się, jak to robić. Iga Płotka uważa, że głównym grzechem w pielęgnacji jest nieumiejętne stosowanie wody kolońskiej. Kiedyś jedynym męskim kosmetykiem na półce w łazience była "Przemysławka", dzisiaj - markowa woda. Ale poza tym, nic się nie zmieniło: - Faceci robili i robią to tak: golą się, ochlapią wodą twarz i wklepują wodę kolońską, którą traktują jako środek dezynfekujący. A woda kolońska to przecież alkohol - tłumaczy. - A alkohol wysusza skórę, powoduje jej narastanie i rogowacenie oraz osłabia naczynia krwionośne. Każdy facet powie: to bzdura. Przecież na butelce jest napisane wyraźnie "woda po goleniu". - Tak, ale przed zastosowaniem, należy skropić twarz wodą termalną lub płynem micelarnym, wklepać odpowiedni krem i na koniec - jeśli lubimy i musimy - sięgnąć po wodę kolońską radzi Iga. Brzmi skomplikowanie i wiąże się z koniecznością zrobienia kosmetycznych zakupów. - Najlepiej wybierać apteczne, tak zwane dermokosmetyki - podpowiada Iga. - Nie wszystkie marki mają linie męskie, ale panowie mogą z powodzeniem stosować specyfiki dedykowane dla pań. Pakiet podstawowy męskich kosmetyków to woda termalna lub płyn micelarny, krem pod oczy, na dzień oraz na noc, krem do rąk i zimą balsam do ust. - Nivea to zdecydowanie za mało - podkreśla pani Loretta. Małgorzata Chruścicka ARTYZM PRECYZJI, MISTRZOWSKA DOKŁADNOŚĆ... Nowa korzystna refundacja NFZ limit do 50,- zł za jedną soczewkę Dla dzieci, limit wystarcza na pokrycie kosztów wstawienia soczewek. /Podstawowy standard/ 78-600 Wałcz, Al. 1000-lecia 4, tel. 67 387 19 58 pn.-pt. 9.00-18.00, sobota 10.00-14.00 Sprawdź promocje u optyka Oprawy markowe z kolekcji: BEZPŁ AT BADAN NE WZRO IE KU Poetycki Szczecin Emporio Armani, Versace, Ray Ban, Vogue, Dior, Givenchy i wiele innych. 38. Ogólnopolski Turniej Sztuki Recytatorskiej należał do szczecinian, którzy zgarnęli niemal wszystkie nagrody, w tym główną ufundowaną przez Marszałka Województwa Zachodniopomorskiego. Trafiła ona do Daniela Janickiego. Spośród wałczan najlepiej zaprezentowali się: w kategorii "wywiedzione ze słowa" Maciej Łukaszewicz (wyróżnienie i jednorazowe stypendium artystyczne Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego), a w kategorii poezji śpiewanej - Magda Roman (nagroda rzeczowa ufundowana przez Starostwo Powiatowe w Wałczu). Wycieczka pod znakiem siodła Podopieczni Warsztatu Terapii Zajęciowej wraz z opiekunami wyruszyli na wycieczkę do Sztumskiego Pola. Odwiedzili Stajnię Iskra, jeździli konno pod okiem instruktorów wolontariuszy oraz bryczkami. Były też inne atrakcje: warsztaty kulinarne, dyskoteka i ognisko. Organizatorzy dziękują za pomoc Grzegorzowi Lasockiemu - właścicielowi Wałeckiego Towarzystwa Przewozowego. 6 Żonaty, ma 3 dzieci. Właściciel hurtowni Admiral Sport. Prezes Koszalińskiego Okręgowego Związku Piłki Nożnej, Przewodniczący Komisji Beach Soccera w Polskim Związku Piłki Nożnej. Dlaczego chcę być posłem? Bo widzę potrzebę głębokich zmian w Polsce. Jako właściciel firmy stoję przed takimi samymi problemami, jak wszyscy inni. Nasza gospodarka jest w opłakanym stanie, rynek jest płytki, bo ludzie są biedni: jeśli nawet pracują, to zarabiają bardzo mało. Czy można dziwić się Polakom, że wyjeżdżają na Zachód, bo chcą żyć lepiej? Absolutnie nie, ale prawda jest taka, że państwo wydaje ogromne pieniądze na kształcenie młodych ludzi, a korzyści z ich pracy czerpią Niemcy, Francja, Wielka Brytania, kraje skandynawskie - cała Europa i nie tylko. Tak być nie może. Odpływ młodych ludzi powinno zatrzymać ustanowienie płacy minimalnej na poziomie 2,5 tys. zł netto. Jestem również przeciwny podniesieniu wieku emerytalnego do 67 lat. W obecnych realiach uważam tę reformę za szkodliwą i jestem za jak najszybszym przywróceniem poprzedniego systemu. Koszty tworzenia i utrzymania miejsc pracy są w Polsce absurdalnie wysokie. Przedsiębiorców - zwłaszcza małych i średnich - zabijają ZUS, składki na fundusz zdrowotny, podatki. Państwo jest utrzymywane przede wszystkim przez drobnych przedsiębiorców, bo urzędy podatkowe nie mają żadnych problemów ani skrupułów, żeby ściągnąć od nich należności. Największe firmy, w tym oczywiście zagraniczne, uzbrojone w sztaby prawników i doradców podatkowych, korzystają z niezliczonych ulg i umorzeń, wykorzystują luki w przepisach karno-skarbowych. Czy wobec tego można mówić o równej, uczciwej konkurencji? Większa część polskich banków jest w rękach zagranicznych właścicieli, którzy dbają przede wszystkim o ochronę interesów rodzimych firm. O być albo nie być polskich przedsiębiorstw nie decydują dobre pomysły, pracowitość właścicieli i załóg - tylko chore, skostniałe układy. To trzeba zmienić: im szybciej, tym lepiej. Polska to nie tylko duże ośrodki: Warszawa, Poznań, Wrocław czy Szczecin. To także Człopa, w której się urodziłem i wychowałem, Wałcz, w którym mieszkam, oraz jeszcze mniejsze miejscowości. Tu jest do zrobienia najwięcej. W powiatowej Polsce obszary biedy i wykluczenia są największe; głodne dzieci to nie produkt wrogiej propagandy, tylko smutna rzeczywistość, której z warszawskich okien nie widać. Czy wobec tego stać nas na przyjmowanie wielu tysięcy uchodźców? Moim zdaniem nie - najpierw sami musimy uporać się ze swoimi problemami. Trzeba usprawnić system pomocy społecznej, poprawić funkcjonowanie służby zdrowia, żeby ludzie nie czekali latami na operacje, trzeba zatrzymać w kraju młodych, wykształconych za nasze wspólne pieniądze Polaków - to są teraz najważniejsze sprawy do załatwienia. Sfinansowano ze środków KKW Zjednoczona Lewica Kandyduję do Sejmu po raz drugi. Wynik z poprzednich wyborów był dla mnie bardzo satysfakcjonujący. Do dziś jestem bardzo wdzięczny za kredyt zaufania, jaki wówczas otrzymałem. To mnie zmobilizowało do jeszcze większego wysiłku w pracy: zawodowej i społecznej.