15.02.2010r „Problem w tym, że kojarzę fakty tuż przed
Transkrypt
15.02.2010r „Problem w tym, że kojarzę fakty tuż przed
15.02.2010r „Problem w tym, że kojarzę fakty tuż przed rozpoczęciem NZS i w pierwszych tygodniach jego funkcjonowania. Kilka słów o tym "przed"; Byłem całym sobą w DA KUL. Od początku studiów tj. od października 1977 uczestniczyłem jako słuchacz w wykładach DA, a od lata 1978 wskutek wyjazdu 20-osobowej grupy do Świętej Lipki na Mazury wszedłem mocniej w DA zostając po kilku miesiącach lektorem w Kościele Akademickim. (Tu wykorzystywałem bardzo intensywnie Twoje bezcenne wskazówki dotyczące gry na gitarze - zwłaszcza dotyczące prawej ręki). W tym środowisku stykałem się też z nurtem opozycyjno- niepodległościowym. Jesienią 79r uczestniczyłem w swoistych " kompletach" niepodległościowych w kościele u Jezuitów na Królewskiej. Z tego "urodziła" się nocna akcja ulotkowo-plakatowa w noc przed wyborami w marcu 1980r. Wzięło w niej udział pięciu lektorów z DA KUL. Dwóch z nas spędziło trochę godzin w areszcie. Ja miałem szczęście - nie wpadłem. . Rok akademicki 1980/81 Politechnika zaczynała jako pierwsza - tydzień przed innymi lubelskimi uczelniami- jeszcze we wrześniu. Pamiętam spontaniczne spotkanie w Chatce Żaka, któregoś wieczoru kilka dni wcześniej. Było nas kilkunastu. Był m.in. ktoś z PAX-u. Wszyscy wiedzieliśmy, że trzeba wykorzystać szansę i powołać niezależną organizację studencką. Politechnika zaczynając wcześniej szła na pierwszy ogień. Pojęcia nie mieliśmy, jak zacząć. Ustaliliśmy z Krzyśkiem Ziębą, że powiesimy plakaty. Namalowałem coś w domu i w dzień rozpoczęcia roku przywiesiłem na drzwiach mechanicznego. Resztę już opisałeś. Widząc szybki rozwój niezależnego ruchu studenckiego stopniowo wycofywałem się z NZS wracając do duszpasterstwa akademickiego przy KUL, do moich "źródeł". Potem pamiętam dopiero strajk i to, co po nim. Ale strajk kończył się 11.grudnia w piątek. Następnego dnia - w sobotę rano miałem randkę z moją narzeczoną a od 14.00 podjąłem zaplanowany jako 16godzinny dyżur w budynku Zarządu Regionu, drukując drugi numer pisma "KRAJ" wydawanego przez lubelskie środowisko opozycyjne. Po 8 godzinach - około 22.00 dołączyć miał do mnie "pomocnik" z harcerstwa. Przyszedł punktualnie. Był to Jarosław Szlendak. Z jego wspomnień - w załączeniu - możesz przeczytać trochę ciągu dalszego. ..... Siedziałem w tzw. Ośrodku Odosobnienia we Włodawie - w 8-osobowej celi nr 59. Któregoś dnia w jej drzwiach stanął Arek Bąbel. Zamieszkał z nami na ósmego. Chyba wtedy od niego dowiedziałem się m.in. o tym, że jest gdzieś legitymacja NZS nr 1 na moje nazwisko. Nigdy jej nie widziałem. Jeśli to prawda, dziękuję - nie miałem okazji, żeby to zrobić wcześniej. Na razie tyle. Jeśli są jakieś nieścisłości - przepraszam za słabą pamięć. Mój film jest tym bardziej wyblakły, że po wyjściu z "internatu" 8.02.1982 jako student piątego roku rzadko bywałem na uczelni. Próbowałem pisać pracę. Zdecydowałem pisać jeszcze w internacie, ale w dniu, w którym dostałem książki wypuścili mnie. Mój promotor nie robił mi żadnych problemów - był raczej przychylny, choć był sekretarzem PZPR. Krótko ciąg dalszy - dla ilustracji: Ożeniłem się w sierpniu 82 , na pielgrzymce z Lublina do Częstochowy. We wrześniu 82 obroniłem pracę. Od października rozpocząłem pracę w LPBP jako stażysta. Po trzech miesiącach zacząłem pracę w przedszkolach jako nauczyciel rytmiki. To były moje wybory; nie miałem wtedy politycznych problemów z pracą. Latem 83 musiałem z powodów rodzinnych ( a nie braku pracy - jak sugerujesz w swoim tekście) przenieść się do Żar - miasta rodzinnego mojej żony. Tu również - ku mojemu zdumieniu - zostałem przyjęty jako nauczyciel fizyki i techniki do Szkoły Podstawowej nr 8 w Żarach. Mimo, że rozmowę w inspektoracie oświaty nt zatrudnienia zaczynałem od informacji o "internacie" - żeby nie było nieporozumień. Pracowałem w szkole w sumie 2 lata, chociaż już w trakcie pierwszego roku szkolnego kazali mi szukać pracy, bo się marnuję. Ostatecznie wyleciałem za zorganizowanie nielegalnego spotkania z rodzicami. Nielegalna wywiadówka - wiesz co to takiego? Przez ponad 3 miesiące byłem bezrobotnym. Kolega załatwił mi pracę w pobliskim Żaganiu na stanowisku mechanika naprawiającego podwozia lokomotyw, ale to też ostatecznie nie przeszło. W dzień rozpoczęcia pracy zamiast szafki i ciuchów po kilku godzinach oczekiwania usłyszałem od kadrowca, że mam za słaby wzrok i się nie nadaję. W listopadzie zatrudnił mnie dyrektor żarskiego Zakładu Przekaźników, p. Roman Krajnik. Na czas określony, co było w socjalizmie ewenementem, ale w efekcie pracowałem tam wiele lat.”