Co_w_budzie_piszczy_.. - Zespół Szkół Ponadgimnazjalnych w

Transkrypt

Co_w_budzie_piszczy_.. - Zespół Szkół Ponadgimnazjalnych w
CO W BUDZIE PISZCZY Nr 35/
35/2013
2013
GAZETKA ZESPOŁU SZKÓŁ PONADGIMNAZJALNYCH
IM.KAZIMIERZA JAGIELLOŃCZYKA W ŁASINIE
cena 1 zł
A W NUMERZE:
Kochamy kibica s.2
Wakacje już namacalne niemal, za chwilę zabrzmi ostatni
dzwonek. Kto ma zaliczone, ten szczęśliwy odlicza minuty, kto poprawia – ten jeszcze się chwilę pomęczy! Ale wszyscy – doczekać się już nie mogą!
Dwa długieeee miesiące błogiego lenistwa, nicnierobienia, wylegiwania się
brzuchem do góry! Nawet jeśli w domu – to i tak raj na ziemi! A mówią, że
dzisiejsza młodzież jest wymagająca! ☺
WSPANIAŁYCH WAKACJI!!!!!
ZABIĆ SIEBIE CZY ZABIĆ WSZYSTKICH?
Lubię obserwować. Wolę obserwować niż być
obserwowaną. Lubię obserwować ludzi.
Spotkał mnie zaszczyt: przez dwa dni i dwie
noce obserwowałam zachowania ludzi.
Młodych ludzi. Byli to moi rówieśnicy,
studenci, osobniki króciutko po studiach
szukający pracy i całe to pokolenie lat
dziewięćdziesiątych. Szczerze? Żartowałam,
że byłam zaszczycona. Przeżyłam horror.
Byłam u kuzynki na kilka dni. Małe miasto,
ale... zawsze miasto. W końcu nie wieś, gdzie
„nie ma żadnych sklepów, ludzie żyją z tego, co
sami wyhodują, uprawiają niemalże wszystko:
pszenicę, owies, jęczmień, buraki i marihuanę” –
podsumował jakiś sympatyczny chłopaczek, z
którym rozmawiałyśmy na ławce przy jakimś
pomniku. Żartował, polubiłyśmy go od razu i
nawet nie pamiętałyśmy, kiedy i w jaki sposób
się do nas przysiadł. Rozmawiałyśmy z nim o
tym jakimś bardzo dziwnym pokoleniu i o
dzieciach, które na wyciągnięcie rączek mają
prawie wszystko! W nocy, z piątku na sobotę
miasto ogarnęło jakieś ogólne zamieszanie.
Niby nic się nie działo, żadnych atrakcji
kulturowych,
ale
poznałyśmy
wiele
spracowanych młodych małżeństw, którzy
wyszli z domu późnym wieczorem, aby
pewnie trochę odreagować po męczącym
tygodniu pracy. Pewnie, należy się! Ulice
wciąż się zaludniają. Po kilku chwilach na
chodniki wprost „wylewa się” chmara
nastolatków. Wychodzą nagle z jakiegoś
zaułku. Krzyczą, drą się i nie są ani trochę
kulturalni. Przekleństwami operują lepiej niż
ojczystym językiem. Ich słownik przekleństw
jest dużo bogatszy. Padają nowe słowa,
których wcześniej nie słyszałyśmy, a których
wcale nie chciałyśmy usłyszeć. Ciepła noc.
Ja w Izraelu…..…s.7
Uroki dzieciństwa
s.6
Stop przemocy....s.3
POZA TYM:
☼ Złote myśli…….s.5
Działo się………..s.4
Siedzimy
w
Zdobyć zaliczenie
dżinsowych spodniach
s.5
i koszuli, która ani nie
chłodzi ani nie grzeje.
„Mondrości” z
zeszytów………s.8
Tłumy
zaczynają
napierać
na
całodobowe knajpy, gdzie ludzie ledwo jedzą
zapiekanki. I my zjadłyśmy, ale to był nasz
ostatni raz. Nie smakowały nam, ale to
pewnie dlatego, że jakiś młodzieniaszek
zwymiotował na zewnątrz. Biedak. Nie
poradził sobie ze zjedzeniem tej suchej
zapiekanki, a potem skonał na chodniku –
alkohol, ba! Przemieszczałyśmy się po
mieście. Świeci tak ogromny i jasny księżyc, że
mogłybyśmy na piechotę do Francji. Jesteśmy
jednak tutaj. Już na innej ulicy. Mijałyśmy
kilka bójek. Uciekałyśmy przed łysymi
dresikami. Jakaś dziewczyna na baaaaardzo
wysokich
szpilkach
(w
tej
chwili
uświadamiamy sobie, jak bardzo cenimy
wygodę nieśmiertelnych trampek) piszczy do
nieznanego nam chłopaka, który rzuca pustą
butelką w jakiś samochód. Nie trafił, ale po
alkoholu to przecież i wzrok nie ten... Kolejny
biedaczek. Chwiał się na tych swoich nogach,
prawie poślizgnął się o kapiący żel ze swoich
włosów, a jego panienka prawie nóżek nie
połamała. Mija kolejne kilkanaście minut, a
my dalej niestrudzenie maszerujemy i
„podziwiamy”. Około drugiej w nocy – trochę
kulminacja naszej miejskiej wędrówki: ludzie
siedzą na chodnikach, śpią na nich, umierają.
Są
zarzygani.
Laseczki
w
brudnych
sukienkach, zbyt obcisłych i zdecydowanie za
krótkich, z wielkim hamburgerem w dłoniach,
z którego wylatuje mielone i surówka. Mniam!
Pyszności świata!
Dokończenie na str.3
str.2
Co w budzie piszczy
OBLICZA LOKALNEGO FOLKLORU
Nawet starożytnym nie śniło
się, że odkryte przez nich
koło, a potem jego trójwymiarowa wersja, wywołają
tyle kontrowersji. Zwykła
kula? Śmieszne! A właśnie
pewna kulka spowodowała,
że wokół niewielkiej równiny utworzyły się jakby nowe
populacje ludzkie. Na pozór
wyglądają tak samo jak
wszyscy
inni.
Jednakże
średnio raz w tygodniu na 90
minut
zmieniają
swoje
prawdziwe oblicza. Magia?
Raczej nie…
Familius Aureus
Bardzo liczna grupa, właściwie dominująca na tym
terytorium. To najwierniejsi
kibice, a łączy ich jedno:
każdy ma w swojej rodzinie
członka grupy Futbolus Localus. Dumni ojcowie i matki,
bracia i siostry, dziadkowie… Wszyscy! I niech was
nie zwiodą ich uśmiechnięte
twarze skierowane w stronę
murawy. Wszystko jest dobrze do czasu, kiedy ich
krewni grają w miarę przyzwoicie. Jednak kiedy coś
zaczyna się dziać nie po ich
myśli, z tych poprzednio
uśmiechniętych ust da się
słyszeć: „Maciej! Graj porządnie, bo nie dostaniesz
obiadu!” Czasami, w grupie
pojawia się nowa osobniczka: początkowo trochę zdezorientowana, różni się znacząco ubiorem od reszty:
obcasy, pełen makijaż, fryzura prosto od fryzjera i obowiązkowo okulary przeciwsłoneczne. Jej wzrok jest
skierowany tylko w jeden
punkt na boisku i nie jest to
piłka. Wodzi wzrokiem za
ukochanym, nie jest ważne,
czy jej luby gra w tym momencie, czy grzeje ławę. To
Femalus Wybranus – nie jest
to zjawisko częste, a nawet
gdy się pojawi, to po pewnym czasie wtapia się w populację główną tak bardzo,
że nie da się jej wypatrzeć.
Możemy się tylko domyślać,
że tak zaczynała każda
osobniczka Familius Aureus.
Kibicus Vulgaris
Tak. To oni są podstawą stereotypów o kibicach. W
mniejszych populacjach nie
są zbyt groźni, chyba że ktoś
jest uczulony na łacinę podwórkową. To największy
postrach sędziego, szczególnie wtedy, gdy zbyt często
rozwiązują mu się buty. Arbiter dowie się od nich
wszystkiego na swój temat,
podobnie
przedstawiciele
populacji przyjezdnej, a
uwagi Kibicus Vulgaris nie są
zbyt pochlebne (np.:„ Rusz
się Ty kapuściany łbie!”).
Piwko pod pazuchą, czerwone twarze, zawadiacki
uśmiech, a nawet groźnie
wyglądająca parasolka – po
tym ich poznasz. Przywódca
tej grupy musi spełniać następujące kryteria: krzyczeć
głośno, krzyczeć głupio i
bezsensownie, krzyczeć tak,
żeby inni się śmiali.
Femalus Nastolatus
To chyba jedyna grupa tak
zmienna, następuje w niej
częsta rotacja osobników.
Jedne po prostu opuszczają
teren, inne sfrustrowane rzeczywistością przechodzą w
kręgi Kibicus Vulgaris, a nielicznym uda się dostać do
elity Familius Aureus. W tej
grupie
występują
tylko
osobniki płci żeńskiej. Gdy
spotkasz którąś z nich, raczej
nie warto pytać jej o wynik
meczu. Zawsze ma nadzieję,
że bramka strzelona przez
drużynę przeciwną nie została uznana, a definicja spalonego istnieje dla niej czysto
teoretycznie, jeśli w ogóle
istnieje. Dana populacja nie
jest niebezpieczna dla otoczenia, może być jedynie
irytująca.
Kibicus Endemitus
Populacja najmniejsza, a
szkoda. To oni przychodzą
tu tylko z czysto sportowych
względów: żadna rodzina,
żadne miłości, żadne piwko
ani dokuczanie. Ich interesuje tylko dobry mecz. To z
nich wyrastają prawdziwi
kibice, to tu ojcowie uczą
swoich synów zasad gry. Bez
obawy możesz do nich podejść, ba, nawet się dosiąść,
zapytać o wynik, o grę naszych. Zawsze mili, przyjaźni, swojscy. Wierni swojej
drużynie bez względu na
wynik meczu.
Futbolus Localus
Zamknięta grupa. Spotykają
się trzy razy w tygodniu, aby
zgłębiać tajniki posługiwania
się tajemną kulą krążącą po
murawie podczas meczu.
Nie występują tu osobniki
żeńskie. Łączą ich równe
stroje, zwykle się ze sobą
dogadują. Niektórzy wyróżniają się spośród innych, Ci
są uważani za lokalnych bohaterów. Jeśli jesteś z nimi
„na cześć”, możesz się czuć
wyróżniony. Jest wśród nich
jeden, od którego wszystko
zależy, a zwą go: Kołczus Localus.
Dokończenie na str. 3.
Co w budzie piszczy
str.3
Zabić siebie czy zabić wszystkich…. dok. ze str. 1.
Ktoś bez butów i bez przedniej jedynki idzie z
zakrwawioną twarzą, nie chce pomocy. O!
Jedzą też fast food o trzeciej nad ranem.
Intrygujące!
Z
chwiejnym
kroczkiem,
poplątanym językiem, ale dają radę. Tylko... w
imię czego? Trudno w tym gąszczu znaleźć
wartościowych ludzi, którzy o drugiej w nocy
chętniej
czytają
wiersze
Wojaczka
i
wymieniają się swoimi poglądami. I z
pewnością nie kierują swoich zdrowych ciał w
kierunku tych wszystkich towarzyskich
miejsc, zatłoczonych ulic. Właściwie to mamy
przed sobą obraz całej masy młodych ludzi,
którzy głodni, ale przecież napojeni, budzą w
nocy
mieszkańców
kamienic
swoim
ordynarnym śmiechem. Wychodzą z domu
tylko po to, aby zrobić cokolwiek. Uciekają od
samotności.
Książki?
Filmy?
Muzyka?
Nuuuuuuuuda. Głupie pokolenie, które
przekonane jest o swojej wszechstronności i
mądrości. Generalnie to parada kiczu,
plastiku, tandety i głupoty. Ludzie upadli,
czołgający się w oparach dymu, alkoholu i
wyniesionej pod niebiosa dobrej zabawy przy
akompaniamencie „umca, umca, pękła
gumca” z dewizą życiową wypisaną na czole:
nie bawisz się, nie żyjesz. Ale... co to za
zabawa? Co to za życie?
Jeszcze nie świta. Ciocia wstaje do pracy na
poranną zmianę, a my dopiero się kąpiemy i
ubieramy w pidżamy. Woda obmywa nas
trochę z tej głupiej przynależności. Tego
głupiego wieku. Tych lat. Tej chorej, polskiej
mentalności. Mamy zupełnie inne oczy niż
tamci młodzi ludzie. Inne uszy i usta. A ta
nasza inność drażni jednakowość. Nieważne.
Leżymy już w łóżkach, nie mając sił na
czytanie. Na dobry sen jednak muzyka.
Zawsze! Obowiązkowo! Odpływamy przy
dźwiękach genialnego albumu „Use Your
Illusion I” Guns N’ Roses. Chce się trochę
płakać... Zasypiamy przy ostatnim utworze,
który idealnie definiuje nasz szok i z
krążącymi w głowie słowami tego miłego
chłopaka:
WIECIE DO CZEGO ONI DĄŻĄ?
DO NICZEGO, NAJMILSZE.
Oblicza lokalnego folkloru dok. ze strony 2.
Sprawuje rządy absolutne, jego postanowienia są niepodważalne, decyduje o tym, kto siedzi na
ławce, a kto ma grać. Jednak… sam grać nie może. W momentach kryzysowych wolno mu
jedynie bezwiednie wymachiwać rękoma przy linii boiska i wykrzykiwać pojedyncze komendy
do swoich ludzi. Futbolus Localus są w centrum tego ekosystemu, bez nich nie powstałaby reszta
populacji, a co za tym idzie lokalna rzeczywistość byłaby uboższa.
Kibicus Obserwatorus
NIE KRZYWDŹ, A SAM NIE BĘDZIESZ KRZYWDZONY !
Wśród nas, ludzi młodych pojęcie przemocy jest bardzo znane,
ponieważ być może pojawia się ono w domu, szkole czy też pracy.
Osoby które są agresywne zachowują się niespokojnie i nie potrafią
zrozumieć swojego postępowania. Tacy ludzie przez taką postawę chcą
pokazać swoją wyższość, posługując się słowną arogancją i fizyczną siłą,
aby nie ujawnić słabości psychicznej, mogącej – według nich – zgubić.
Często takiej przemocy doświadczają osoby słabsze. Oprawca czerpie z tego nienormalną
radość i satysfakcję z obserwacji bólu i strachu. Wielu młodych, a przede wszystkim chłopcy,
swoje sprawy zamiast rozmową załatwiają siłą. Lecz czy to coś da? Na to pytanie
odpowiedzcie sobie sami.
Moim zdaniem tacy ludzie, którzy używają przemocy, nie są ludźmi. Przecież człowiek potrafi
myśleć i posiada jakieś uczucia.
Dokończenie na str.
str.4
Co w budzie piszczy
OJ, DZIAŁO SIĘ, DZIAŁO…
Aleksandra Florkiewicz, Karolina Kondeja i
Wioleta Mrozowska brały udział w IV edycji
Ogólnopolskiego Konkursu „Jestem szefową”.
Jury wybrało 20 finalistek spośród ponad 400
nadesłanych prac! Naszym dziewczętom się
nie udało, ale gratulujemy udziału!
Ewa
Jankowska
wzięła
udział
w
Ogólnopolskim
Konkursie
Reporterskim
„Świat w zbliżeniu” organizowanym przez
Wyższą Szkołę Pedagogiczną w Łodzi. Wyniki
– jeszcze nieznane.
Młodzi
podnoszą
swoje
kompetencje!
Wspólfinansowany
przez
UE
projekt
„Kompetencje ponad wszystko” realizowany
jest w naszym „Kaziku” od lutego do grudnia.
Odbiorcą projektu są uczniowie szkół
zawodowych i technikum. Celem – poprawa
szans na rynku pracy.
Ewa Jankowska po raz kolejny pobiegła? Tym
razem na 10km w Biegu Europejskim w Gdyni.
Nasza sztandarowa biegaczka pobiła swój
rekord życiowy i pokonała trudną trasę w 55
min. i 44 sekundy.
Otworzyliśmy się dla Was! Dla Was - czyli dla
nowych, przyszłorocznych uczniów „Kazika”.
Mogliście zobaczyć, jak funkcjonujemy, gdzie
się spełniamy i gdzie rozwijamy swoje
zainteresowania. Teraz pozostało tylko złożyć
podania do szkoły. Czekamy z otwartymi
ramionami!
Paulina Wojciechowska i Andrzej Bober
reprezentowali nas na II Wojewódzkich
Zawodach Obrony Cywilnej w Chomiąży
Szlacheckiej. Choć nasza dwójka nie zajęła
premiowanego miejsca, i tak należą się
gratulacje.
Rafał Brzustowski i Kamil Osiński zajęli
kolejno trzecie i czwarte miejsce w XII
Międzyszkolnym Konkursie Wiedzy z Prawa
Pracy, Zasad i Przepisów BHP. W konkursie
brali udział uczniowie z Grudziądza,
Chełmna, Brodnicy, Wąbrzeźna, Bydgoszczy i
Łasina właśnie. Jest się z czego cieszyć!
I znowu Ewa biega! I znowu na trasie 10 km.
Tym razem w Dąbrówce Królewskiej. Ewa
zajęła 11 miejsce w klasyfikacji kobiet! Kobietki
– na start!
„Jagiellończyk” wcale nie taki zły jak go
(niektórzy) malują. W rankingu „Gazety
Pomorskiej”, powstałym na bazie wyników
zeszłorocznej matury, nasz ogólniak zajął 54
miejsce na 101 szkół tego typu, a technikum
znalazło się na pozycji 50 na 113 szkół. I co?
Można?:-)
Po raz kolejny organizowaliśmy Dzień Bez
Przemocy! Zamiast lekcji – zabawy. A śmiechu
było co niemiara. Zwłaszcza podczas
wykonywania tańca belgijskiego☺.
I Powiatowy Konkurs z Pierwszej Pomocy
Przedmedycznej dla gimnazjów odbył się
właśnie u nas! Liczymy, że na stałe wpisze się
w kalendarz gimnazjalistów.
Maniacy kina spotkali się już po raz 7.
Seansem niespodzianką był tym razem mało
znany, ale wciskający w fotel film „Dobranoc,
mamusiu”.
Nie krzywdź, a nie będziesz krzywdzony! dok. ze str. 3.
Niestety dla mnie powyższy osobnik nie spełnia stawianych wymagań, a w dodatku kieruje się
złym instynktem. Określenie, na jakie zasługuje to sadysta bądź zwierzę. Przecież każdy chce
mieć swoje zdanie. Nie można kogoś pobić, aby zmienił swoje poglądy. Skoro Ty masz jakieś
zdanie, to dlaczego ktoś inny nie może mieć swojego? Jak Ty byś się czuł, gdyby ktoś Ci
powiedział, że masz ubierać w zimę krótkie spodenki i klapki, a w lato masz chodzić w
kożuchu i nie mógłbyś się sprzeciwić?? Na pewno by Ci się to nie spodobało, ale musiałbyś się
podporządkować.
Jak Ty byś się czuł gdyby ktoś zaczął Cię bić? Tak bez powodu.
Na pewno fatalnie. A więc jeśli Ty używasz przemocy do załatwiania spraw prywatnych, to
zastanów się, czy Tobie też by było przyjemnie, gdyby Ciebie ktoś uderzył.
„Kiedy widzisz dobrego człowieka, staraj się go naśladować. Kiedy widzisz złego człowieka,
zastanów się nad samym sobą”- Konfucjusz. Może wcale nie jesteś lepszy…
Przemoc „zabija” uczucia, budząc w nas zło, nienawiść. Każdy ma prawo do własnych
poglądów. Spróbuj zrozumieć innych, oni zrozumieją ciebie – to jest rozwiązanie.
Joanna Pankowska
Co w budzie piszczy
str.5
COROCZNY FESTIWAL „KOŃCA ROKU”
Rok
szkolny
2012/2013
dobiega końca. Tradycyjnie
ostatni miesiąc to czas
poprawiania. Jedni robią
wszystko,
by
zdać
do
następnej klasy, następni
walczą o jak najwyższą
średnią, a jeszcze inni, którzy
mają zapewniony byt i na
niczym im nie zależy, po
prostu
przychodzą
po
obecności. Wszystko zależy
od tego, na jakiego człowieka
trafiło, ile chęci i ambicji
posiada.
Tak
naprawdę
sprawiedliwości
przy
wystawianiu ocen nigdy nie
było i nie będzie. Rzecz jasna
nie jest to wina nauczycieli,
którzy prawdy, w jaki sposób
napisaliśmy
sprawdzian
nigdy do końca nie znają, tak
już po prostu jest i trzeba się
do tego przyzwyczaić.
Mamy trzy typy uczniów
X,Y,Z. X – uczeń przez cały
rok pracuje i stara się, jak
tylko może. Y – uczeń
pracuje, stara się, ale od czasu
do czasu pomaga sobie w
różny sposób. Z – uczeń
kombinuje na każdym kroku,
uczy się od czasu do czasu -
głównie gdy przychodzi pora
zaliczeń. Jednak pod koniec
roku najczęstszym tematem
rozmów
jest
następująca
sytuacja: Osoba A cały rok
stara się, z lepszym czy
gorszym skutkiem, a osoba B
poprawi na koniec roku kilka
sprawdzianów i też będzie
mieć upragnione 2 na koniec.
Nie pozostaje jednak nic
innego, jak po prostu się z
tym pogodzić. Najgorsze
chyba w tym wszystkim jest
to, że osoba A jest przeważnie
spokojnym człowiekiem, a
osoba B przez cały rok
utrudnia
pracę
nauczycielowi, by na koniec
roku błagać o wybaczenie i
możliwość poprawy. Od
wielu lat zastanawiam się, jak
można rokrocznie powtarzać
ten sam scenariusz. Cały rok
szkolny nic nie robić, a pod
koniec,
zamiast
powoli
odpoczywać, skazywać się na
ogromny trud. Przecież tak
naprawdę niewiele trzeba, by
spokojnie
zaliczyć
dany
przedmiot.
Chyba
że
słuchanie
na
lekcji
i
odrabianie prac domowych
jest zbyt trudne. Jeśli tak, to
proszę poważnie zastanowić
się nad sensem chodzenia do
szkoły. Osobiście swoją klasę
uważam za najlepszą, jaka mi
się „kiedykolwiek trafiła”.
Wspominam o tym dlatego,
że jest to bardzo ważny
element w tej całej układance.
Co byśmy mogli zdziałać bez
dobrych
koleżanek
i
kolegów… Niektórych dane
jest nam poznać bliżej.
Spędzamy z nimi więcej
czasu w szkole czy poza nią.
Oczywiście powstają wtedy
wspaniałe spekulacje, że ONI
muszą być parą, co bardzo
często, choć nie zawsze, mija
się z prawdą.
Już niedługo 21 czerwca,
dzień w którym wszystko
będzie jasne i każdy z nas
będzie miał mniej lub więcej
powodów do radości. Życzę
wam
wszystkim
jak
najlepszych
ocen
na
świadectwach i korzystając z
okazji – udanych wakacji ! ☺
Do
„usłyszenia”
we
wrześniu.
ZŁOTE MYŚLI JANA SZTAUDYNGERA
Żaden magnes tak nie działa, jak magnes pięknego ciała.
Prawda w oczy kole, a więc kłamstwo wolę.
Bóg mowę nam wymyślił dla ukrywania myśli.
Dać w ziemię nura – najlepsza to emerytura.
I kiedy jestem głodny, i kiedy jestem syty, drażnią mnie bliźnich moich apetyty.
Kochać ludzi, wszystkich ludzi? O, jak to trudzi!
Mówię. Krzyczę. Piszę. Czy warto było mącić ciszę?
Wielu zdaje egzaminy za pomocą mądrej miny.
Boją się ciszy, wtedy się własne serce słyszy.
Nie narzucaj światu swojego formatu.
Anonimek
str.6
Co w budzie piszczy
GDZIEKOLWIEK JESTEŚ…
„Gdziekolwiek jesteś,
Wyjdź za bramę!
Idź na pola,
Słysz wołanie!
To ja wołam. [...]”
- Gdziekolwiek, Edward Stachura
Czasami przypominam sobie o ludziach, którzy kiedyś znaczyli dla mnie bardzo dużo. Mogłam
poświęcić za nich życie. W dzieciństwie. Poświęcałam im mnóstwo samej siebie i choć mieliśmy
po kilka lat, z perspektywy czasu, byliśmy świetnymi i dobrymi przyjaciółmi. Kompanami na
wieczność, jak nam się wtedy zresztą wydawało. Byliśmy przyjaciółmi, bo jednak już nimi nie
jesteśmy...
Pamiętam Radka, choć rzadko go sobie przypominam, bo pamięć jest czasami niezwykle
niesprawiedliwa i w złych, prawie najgorszych chwilach, przypomina sobie nagle o dawnych
iskrach radości, a wtedy jest jeszcze bardziej przykro i smutno...
Nawet nie wiem, kiedy i w jaki sposób go poznałam... Rodzicielka twierdzi, że w momencie
skończenia dwóch lat ujrzałam moimi zielonymi oczyma swojego pierwszego mężczyznę.
Radek! Nie wiem, czy był przystojny, ale na pewno starszy o rok i jeszcze... w pieluchach, jak ja,
więc mu wybaczyłam ☺. Prawie siedem lat razem! Małżeństwo!
Każdy weekend spędzaliśmy ze sobą na wspólnych zabawach, dziecinnych rozmowach. Razem
płakaliśmy, śmialiśmy się, denerwowaliśmy wzajemnie, martwiliśmy się o siebie, wspieraliśmy,
dorastaliśmy. Przyjeżdżał w każdy piątek do swojej babci, a tym samym mojej sąsiadki.
Machaliśmy sobie często z okien albo z podwórka, a mama zawsze informowała: „Widzisz!
Radek przyjechał!”, a ja wtedy biegłam na boso przez ten malutki skrawek pola. Nie raz nie
było mnie w domu na obiedzie, bo rysowałam z Radkiem kolorową kredą na betonie.
Beztroska! Tak, moje dzieciństwo to najlepsze chwile spędzone z Radkiem. Wyjeżdżał w
niedzielne popołudnia. Pożegnania nie były bolesne, gdyż szło się w poniedziałek do szkoły,
potem nagle był już czwartek, piątek i przyjazd Radka. Ach! Zabawa! Radość! Roześmiane
oczy! Przyjaźń. Podobno związek zawsze przeżywa kryzys w siódmym roku ☺. Nie
wiedziałam jeszcze, że to będzie rozstanie. Miałam dziewięć lat, gdy jego dziadkowie się
wyprowadzili, a Radek już nie przyjeżdżał... Odebrano mi przyjaciela. Okrutne! I choć
utrzymywałam z nim kontakt przez jakiś czas, to nie było jednak to samo. Bardzo mi go
brakowało, bardzo! Tęskniłam niemiłosiernie. Teraz? Rzadko się widujemy, czasami tylko
przelotem. Zawsze jednak to sympatyczne i miłe spotkania. Z uśmiechem, ciepłym powitaniem
i długim uściskiem, który przypomina mi, że i ja dla kogoś znaczyłam kiedyś wszystko, że
Radek mógł oddać za mnie swoje ulubione kredki i samochodziki. Może dalej coś znaczę? Nie
wiem, nie gdybam nad tym. Radek istnieje i ma się całkiem dobrze, zresztą jak ja. Wiem, że o
mnie pamięta. I ja o nim nigdy nie zapomnę. A wspomnień i przeżytych chwil nikt nam nie
odbierze. Nigdy. I to jest najpiękniejsze! Piękniejsze nawet od całego smutku, kiedy
roztkliwiam się nad zdjęciami...
Aleksandra Florkiewicz
Przyjaźń nie potępia w chwilach trudnych, nie odpowiada zimnym rozumowaniem: gdybyś postąpił w ten czy tamten
sposób... Otwiera szeroko ramiona i mówi:
nie pragnę wiedzieć, nie oceniam, tutaj
jest serce, gdzie możesz spocząć.
Malwida von Meysenbug
Co w budzie piszczy
str.7
DOTKNĘŁAM ORIENTU,
Mniej więcej jakieś 2 miesiące
temu miałam okazję lecieć na
tydzień do Izraela. Był to
prezent od moich rodziców z
okazji 18. urodzin. Mam
mnóstwo
ciepłych
wspomnień, stos zdjęć i
amatorski film. Chcę podzielić
się
z
Wami
moimi
przeżyciami i obserwacjami.
Na pewno nie wszystko da się
przelać
na
papier,
ale
postaram
się
wybrać
najciekawsze
historyjki
i
wiadomości o tym kraju.
Państwo Izrael położone jest
w
Azji
Zachodniej
na
wschodnim brzegu Morza
Śródziemnego. Zderzają się
tam aż trzy religie; judaizm,
islam i chrześcijaństwo. Od
razu mówię, że wszelkie
opinie są moimi własnymi i
nie dotyczą całego narodu, a
ludzi, z którymi się zetknęłam
podczas
tego
tygodnia.
Najmniej miło wspominam
kontakt
z
wyznawcami
judaizmu i to oni nie
pozostawili w mej pamięci
ciepłego
wspomnienia.
Zwłaszcza ci ortodoksyjni.
Jako
osoba
tolerancyjna,
uznająca prawo człowieka do
wolności myśli i wyznania,
nie mogę przejść obojętnie
nad sytuacjami, w których to
właśnie wyznanie staje się
barierą do porozumienia.
Przed wejściem na plac
świątynny,
tam,
gdzie
znajduje się Ściana Płaczu,
musieliśmy przejść kontrolę.
Nasze torby zostały bardzo
gruntownie
sprawdzone.
Wszystko zostało wysypane.
Następnie wrzucali je na
taśmę, gdzie przechodziły
„USG”. Całą biżuterię i
wszystko, co było zrobione z
metalu,
należało
zdjąć;
kolczyki, paski, pierścionki,
zegarki.
Jakoś
bym
to
wszystko jeszcze zniosła i
zrozumiała – bezpieczeństwo
ponad wszystko, a od zawsze
jest
to
przecież
teren
wiecznych
sporów
i
konfliktów. Oburzającym był
jednak dla mnie fakt, że
prawie wszyscy, a szczególnie
księża,
musieli
zdjąć
marynarkę i koszulę po to, by
można było sprawdzić, czy
przypadkiem
nie
mamy
krzyżyka założonego na szyi.
Jeśli ktoś miał założony
medalik, to wszystko było ok.
Ale jeśli ktoś miał krzyżyk,
zaczynali krzyczeć, kazali
natychmiast
to
zdjąć
i
zabierali
na
„wieczne
oddanie”.
Rozumiem
dostosowanie do wymogów:
w meczecie na boso, z chustą
na głowie, w kościele nie
świecimy gołym tyłkiem, ale
krzyżyk ukryty pod bluzką,
nie kłujący nikogo w oczy, nie
powinien nikomu wadzić.
Tym bardziej przecież, że
miejsce
jest
ważnym
i
świętym i dla nich, i dla nas.
Już się nam prawie udało
wejść na ten plac, gdy ...
zatrzymał
mnie
pewien
mężczyzna. Nawet nie wiem,
kto. Nie żaden strażnik,
pilnujący
wejścia..
ot,
mężczyzna,
który
„miał
prawo” do swojej oceny.
Stwierdził,
że
jestem
niegodnie
ubrana.
Pomyślałam, że może chodzi
o odkryte ramiona - miałam
na
sobie
sukienkę
na
ramiączkach,
za
kolano.
Wyjęłam więc chustkę i
zakryłam je. Nie pomogło.
Nie mogłam wejść. Pewno
gdybym kupiła od niego
chustkę – arafatkę za 5 $,
którą starał się mi wcisnąć,
tego dnia na plac bym weszła.
Nie rozumiałam,
w jaki
sposób ta chusta ma inaczej
(bardziej?) zakrywać moje
ramiona niż moja własna…
Dla „godnego” ubioru w taką
samą miała się zaopatrzyć
moja mama, ubrana w
spodnie i T-shirt. Nie udało
się więc nam tego dnia wejść
na
plac
świątynny.
Następnego dnia ubrałyśmy
się w spodnie i kurtkę☺.
Na ulicach Jerozolimy bez
trudu można odkryć, kto
rządzi w rodzinie, zwłaszcza
muzułmańskiej. Ojcowie idą
razem z synami przodem.
Trzy kroki dalej, za nimi,
podążają matki z córkami. To
tu na żywo zobaczyłam to, co
często widzę w TV – kobiety
okryte w burki: zakryte nogi,
ręce, ramiona, głowa. Tylko
oczy świadczą o tym, że pod
zwojem materiału znajduje się
kobieta.
A
teraz
coś
bardzo
zabawnego. Jak wiadomo u
nas w Polsce, blondynki
uważane
są
za
głupie,
niezdarne itd. Każdy z nas
zna
przynajmniej
kilka
kawałów z blondynkami w
roli głównej. Dla tych, którzy
mnie nie znają – też jestem
blondynką☺.
W Izraelu
natomiast blondynka jest
obiektem pożądania 90%
mężczyzn☺. To doskonałe
miejsca na leczenie swoich
kompleksów☺.
Na pustyni judzkiej zaczepił
mnie jeden z Beduinów. Ja –
ciekawa nowego – podjęłam
rozmowę.
Po
chwili
otrzymałam
propozycję….
małżeństwa☺. Mój śmiech –
no wiadomo, żart jakiś, i jego
powaga. On ponawia więc
propozycję.
Dok. na str. 8
str.8
Co w budzie piszczy
Dotknęłam orientu…
dok. ze str. 7
Prosto z zeszytu
Jakby ktoś miał wątpliwości –
Dopiero po pewnym czasie dotarło do mnie, że to pierwsze
wszystkie cytaty dotyczą
„prawdziwe” oświadczyny, jakie słyszę☺. Oj, namęczyłam się, by
wyjaśnić, że nic z tego, że nie ma mowy. Beduin był jednak uparty.
„Chłopów” Reymonta☺. Do
Ostatecznie jednak chyba zrozumiał i pożegnaliśmy się uściskiem
zobaczenia we wrześniu.
dłoni. Na ulicy prawie każdy mężczyzna pytał jak się czuję, witał się
W „Chłopach” Reymonta
ze mną. Na początku cieszyłam się, ale później stało się to trochę
występuje podział społeczny
denerwujące. W galerii z kosmetykami z Morza Martwego, z racji
na chłopów i inteligencję.
bycia blondynką, dostałam 25% upustu. Nad Morzem Martwym
ratownik nałożył mi maseczkę za darmo, choć inni musieli za nią
Chłopi siadali sobie w
płacić. W hotelu przy naszym stoliku prawie zawsze stało 3
karczmie, pili, bili się pod
kelnerów. Pewien chłopak, chyba w naszym wieku, proponował coca
stołami.
colę za 2$. Nie kupiłam, bo wydawała mi się za droga. Za 10 minut
wrócił. Opuścił cenę o 50% pod warunkiem, że pozwolę zrobić sobie
Na
wsi
panowała
z nim zdjęcie☺.
chłopomania i ludomania.
Kolejny bardzo zabawny epizod miał miejsce w Betlejem. Szłyśmy
Los chłopów jest ciężki, bo
sobie z mamą chodnikiem. Zaczepił nas jakiś mężczyzna i
żeby sobie coś kupić, muszą
zaproponował sok z granatu za 3$. Grzecznie podziękowałyśmy i
poszłyśmy dalej. A on za nami. Żeby się go pozbyć, zaczęłyśmy
sobie na to zapracować.
śpiewać...”Najwięcej witaminy mają polskie dziewczyny”. Facet nie
Chłopi z gorąca rozpinali
wiedział, co się dzieje☺. Jeśli więc jesteś niedocenianą blondynką,
kapoty, kładli się na stołach,
masz dość wszystkich głupich żartów na swój temat, proponuję
łapali
za kołnierze.
wyjazd do Izraela☺.
Rozmawialiśmy z ludźmi po angielsku - słowniczek więc był
Chłopi rozwiązywali swoje
niezbędny. Wszystkie posiłki były bardzo obfite. Na śniadanie
spory na jakiejś większej
różnego rodzaju płatki z mlekiem, sałatki, słodkie bułki, dżemy. Była
imprezie, np. na weselu.
nawet jajecznica, ale przesolona☺. Podczas obiadokolacji podawano
3 rodzaje mięs, ryż, makarony, jeszcze więcej sałatek i przeróżne
Inteligencja mówi chłopom,
sosy. Żadna kolacja nie obyła się bez ciast (tamtejsze ciasta są 2 razy
co mają robić, a oni całe
słodsze od naszych), kremów, lodów i bez owoców: ananas, banany,
dnie spędzają na polu.
pomarańcze, lemony, morele, daktyle.
Faktem, który mnie rozczarował była wielka ilość śmieci. Były one
Mieszkańcy Lipiec żyli w
wszędzie, po prostu wszędzie! Podwórka, ulice, chodniki, parki,
dostatku. Nie byli bogaci,
ogrody, restauracje były zaśmiecone. Jedynie Jerozolima była
ale jedzeni i ubrania mieli
czystym miastem.
za co kupić.
A teraz trochę o stosunkach między obywatelami Izraela. Jak
wspominałam, w Izraelu zderzają się aż 3 religie.. Żydzi uważają, że ich naród jest wybrany. Są niemili
dla „ nie Żyda”. Muzułmanie nie mają prawa przekroczyć bramy prowadzącej do Jerozolimy. Jeśli tak
by się stało, ma on wymierzoną karę lub może zostać nawet rozstrzelany. W ciągu całego roku są tylko 2
dni, kiedy muzułmanie mogą wjechać do Jerozolimy. Muzułmanie są bardziej mili niż Żydzi. Żyją w
ciągłym stresie, niepokoju. W każdej chwili może wybuchnąć jakaś bomba. Władze wcale nie pomagają
swoim mieszkańcom. Co jakiś czas jakiś młody człowiek „się detonuje”.
Mieliśmy spotkanie z konsulem w Palestynie, którego żona była Polką. Kobieta opowiadała o
wszystkich trudnościach, jakie ją tutaj spotykają. Przez 5 lat czekała na to, aby przedłużyć wizę lub
otrzymać obywatelstwo palestyńskie. Wiele razy próbowała wrócić do Polski. Niestety, bezskutecznie.
W ten sposób mieszka tam już 25 lat.
Oprócz tych wszystkich wesołych i mniej zabawnych sytuacji, najważniejsze było dla mnie to, że
mogłam na własne oczy zobaczyć, dotknąć rękoma wszystkich miejsc, w których był Jezus. A więc nie
tylko odpoczęłam, ale wzmocniłam się duchowo.
To jest wielki skrót, jak wygląda Izrael. Ja do końca życia nie zapomnę tego wyjazdu. I mam nadzieję,
że dzięki tym moim małym obrazkom poszerzę Waszą wiedzę na temat tegoż kraju☺.
Karolina Kondeja
Co w budzie piszczy: gazetka Zespołu Szkół Ponadgimnazjalnych im. Kazimierza Jagiellończyka w Łasinie
Redakcja: Karolina Kondeja, Aleksandra Florkiewicz, Joanna Pankowska, Marcin Zająkała plus „dające plamę w tym
numerze”☺: Karolina Rujner, Agata Grzuchowska i Patrycja Murawska