Co_w_budzie_piszczy_.. - Zespół Szkół Ponadgimnazjalnych w
Transkrypt
Co_w_budzie_piszczy_.. - Zespół Szkół Ponadgimnazjalnych w
CO W BUDZIE PISZCZY Nr 35/ 35/2013 2013 GAZETKA ZESPOŁU SZKÓŁ PONADGIMNAZJALNYCH IM.KAZIMIERZA JAGIELLOŃCZYKA W ŁASINIE cena 1 zł A W NUMERZE: Kochamy kibica s.2 Wakacje już namacalne niemal, za chwilę zabrzmi ostatni dzwonek. Kto ma zaliczone, ten szczęśliwy odlicza minuty, kto poprawia – ten jeszcze się chwilę pomęczy! Ale wszyscy – doczekać się już nie mogą! Dwa długieeee miesiące błogiego lenistwa, nicnierobienia, wylegiwania się brzuchem do góry! Nawet jeśli w domu – to i tak raj na ziemi! A mówią, że dzisiejsza młodzież jest wymagająca! ☺ WSPANIAŁYCH WAKACJI!!!!! ZABIĆ SIEBIE CZY ZABIĆ WSZYSTKICH? Lubię obserwować. Wolę obserwować niż być obserwowaną. Lubię obserwować ludzi. Spotkał mnie zaszczyt: przez dwa dni i dwie noce obserwowałam zachowania ludzi. Młodych ludzi. Byli to moi rówieśnicy, studenci, osobniki króciutko po studiach szukający pracy i całe to pokolenie lat dziewięćdziesiątych. Szczerze? Żartowałam, że byłam zaszczycona. Przeżyłam horror. Byłam u kuzynki na kilka dni. Małe miasto, ale... zawsze miasto. W końcu nie wieś, gdzie „nie ma żadnych sklepów, ludzie żyją z tego, co sami wyhodują, uprawiają niemalże wszystko: pszenicę, owies, jęczmień, buraki i marihuanę” – podsumował jakiś sympatyczny chłopaczek, z którym rozmawiałyśmy na ławce przy jakimś pomniku. Żartował, polubiłyśmy go od razu i nawet nie pamiętałyśmy, kiedy i w jaki sposób się do nas przysiadł. Rozmawiałyśmy z nim o tym jakimś bardzo dziwnym pokoleniu i o dzieciach, które na wyciągnięcie rączek mają prawie wszystko! W nocy, z piątku na sobotę miasto ogarnęło jakieś ogólne zamieszanie. Niby nic się nie działo, żadnych atrakcji kulturowych, ale poznałyśmy wiele spracowanych młodych małżeństw, którzy wyszli z domu późnym wieczorem, aby pewnie trochę odreagować po męczącym tygodniu pracy. Pewnie, należy się! Ulice wciąż się zaludniają. Po kilku chwilach na chodniki wprost „wylewa się” chmara nastolatków. Wychodzą nagle z jakiegoś zaułku. Krzyczą, drą się i nie są ani trochę kulturalni. Przekleństwami operują lepiej niż ojczystym językiem. Ich słownik przekleństw jest dużo bogatszy. Padają nowe słowa, których wcześniej nie słyszałyśmy, a których wcale nie chciałyśmy usłyszeć. Ciepła noc. Ja w Izraelu…..…s.7 Uroki dzieciństwa s.6 Stop przemocy....s.3 POZA TYM: ☼ Złote myśli…….s.5 Działo się………..s.4 Siedzimy w Zdobyć zaliczenie dżinsowych spodniach s.5 i koszuli, która ani nie chłodzi ani nie grzeje. „Mondrości” z zeszytów………s.8 Tłumy zaczynają napierać na całodobowe knajpy, gdzie ludzie ledwo jedzą zapiekanki. I my zjadłyśmy, ale to był nasz ostatni raz. Nie smakowały nam, ale to pewnie dlatego, że jakiś młodzieniaszek zwymiotował na zewnątrz. Biedak. Nie poradził sobie ze zjedzeniem tej suchej zapiekanki, a potem skonał na chodniku – alkohol, ba! Przemieszczałyśmy się po mieście. Świeci tak ogromny i jasny księżyc, że mogłybyśmy na piechotę do Francji. Jesteśmy jednak tutaj. Już na innej ulicy. Mijałyśmy kilka bójek. Uciekałyśmy przed łysymi dresikami. Jakaś dziewczyna na baaaaardzo wysokich szpilkach (w tej chwili uświadamiamy sobie, jak bardzo cenimy wygodę nieśmiertelnych trampek) piszczy do nieznanego nam chłopaka, który rzuca pustą butelką w jakiś samochód. Nie trafił, ale po alkoholu to przecież i wzrok nie ten... Kolejny biedaczek. Chwiał się na tych swoich nogach, prawie poślizgnął się o kapiący żel ze swoich włosów, a jego panienka prawie nóżek nie połamała. Mija kolejne kilkanaście minut, a my dalej niestrudzenie maszerujemy i „podziwiamy”. Około drugiej w nocy – trochę kulminacja naszej miejskiej wędrówki: ludzie siedzą na chodnikach, śpią na nich, umierają. Są zarzygani. Laseczki w brudnych sukienkach, zbyt obcisłych i zdecydowanie za krótkich, z wielkim hamburgerem w dłoniach, z którego wylatuje mielone i surówka. Mniam! Pyszności świata! Dokończenie na str.3 str.2 Co w budzie piszczy OBLICZA LOKALNEGO FOLKLORU Nawet starożytnym nie śniło się, że odkryte przez nich koło, a potem jego trójwymiarowa wersja, wywołają tyle kontrowersji. Zwykła kula? Śmieszne! A właśnie pewna kulka spowodowała, że wokół niewielkiej równiny utworzyły się jakby nowe populacje ludzkie. Na pozór wyglądają tak samo jak wszyscy inni. Jednakże średnio raz w tygodniu na 90 minut zmieniają swoje prawdziwe oblicza. Magia? Raczej nie… Familius Aureus Bardzo liczna grupa, właściwie dominująca na tym terytorium. To najwierniejsi kibice, a łączy ich jedno: każdy ma w swojej rodzinie członka grupy Futbolus Localus. Dumni ojcowie i matki, bracia i siostry, dziadkowie… Wszyscy! I niech was nie zwiodą ich uśmiechnięte twarze skierowane w stronę murawy. Wszystko jest dobrze do czasu, kiedy ich krewni grają w miarę przyzwoicie. Jednak kiedy coś zaczyna się dziać nie po ich myśli, z tych poprzednio uśmiechniętych ust da się słyszeć: „Maciej! Graj porządnie, bo nie dostaniesz obiadu!” Czasami, w grupie pojawia się nowa osobniczka: początkowo trochę zdezorientowana, różni się znacząco ubiorem od reszty: obcasy, pełen makijaż, fryzura prosto od fryzjera i obowiązkowo okulary przeciwsłoneczne. Jej wzrok jest skierowany tylko w jeden punkt na boisku i nie jest to piłka. Wodzi wzrokiem za ukochanym, nie jest ważne, czy jej luby gra w tym momencie, czy grzeje ławę. To Femalus Wybranus – nie jest to zjawisko częste, a nawet gdy się pojawi, to po pewnym czasie wtapia się w populację główną tak bardzo, że nie da się jej wypatrzeć. Możemy się tylko domyślać, że tak zaczynała każda osobniczka Familius Aureus. Kibicus Vulgaris Tak. To oni są podstawą stereotypów o kibicach. W mniejszych populacjach nie są zbyt groźni, chyba że ktoś jest uczulony na łacinę podwórkową. To największy postrach sędziego, szczególnie wtedy, gdy zbyt często rozwiązują mu się buty. Arbiter dowie się od nich wszystkiego na swój temat, podobnie przedstawiciele populacji przyjezdnej, a uwagi Kibicus Vulgaris nie są zbyt pochlebne (np.:„ Rusz się Ty kapuściany łbie!”). Piwko pod pazuchą, czerwone twarze, zawadiacki uśmiech, a nawet groźnie wyglądająca parasolka – po tym ich poznasz. Przywódca tej grupy musi spełniać następujące kryteria: krzyczeć głośno, krzyczeć głupio i bezsensownie, krzyczeć tak, żeby inni się śmiali. Femalus Nastolatus To chyba jedyna grupa tak zmienna, następuje w niej częsta rotacja osobników. Jedne po prostu opuszczają teren, inne sfrustrowane rzeczywistością przechodzą w kręgi Kibicus Vulgaris, a nielicznym uda się dostać do elity Familius Aureus. W tej grupie występują tylko osobniki płci żeńskiej. Gdy spotkasz którąś z nich, raczej nie warto pytać jej o wynik meczu. Zawsze ma nadzieję, że bramka strzelona przez drużynę przeciwną nie została uznana, a definicja spalonego istnieje dla niej czysto teoretycznie, jeśli w ogóle istnieje. Dana populacja nie jest niebezpieczna dla otoczenia, może być jedynie irytująca. Kibicus Endemitus Populacja najmniejsza, a szkoda. To oni przychodzą tu tylko z czysto sportowych względów: żadna rodzina, żadne miłości, żadne piwko ani dokuczanie. Ich interesuje tylko dobry mecz. To z nich wyrastają prawdziwi kibice, to tu ojcowie uczą swoich synów zasad gry. Bez obawy możesz do nich podejść, ba, nawet się dosiąść, zapytać o wynik, o grę naszych. Zawsze mili, przyjaźni, swojscy. Wierni swojej drużynie bez względu na wynik meczu. Futbolus Localus Zamknięta grupa. Spotykają się trzy razy w tygodniu, aby zgłębiać tajniki posługiwania się tajemną kulą krążącą po murawie podczas meczu. Nie występują tu osobniki żeńskie. Łączą ich równe stroje, zwykle się ze sobą dogadują. Niektórzy wyróżniają się spośród innych, Ci są uważani za lokalnych bohaterów. Jeśli jesteś z nimi „na cześć”, możesz się czuć wyróżniony. Jest wśród nich jeden, od którego wszystko zależy, a zwą go: Kołczus Localus. Dokończenie na str. 3. Co w budzie piszczy str.3 Zabić siebie czy zabić wszystkich…. dok. ze str. 1. Ktoś bez butów i bez przedniej jedynki idzie z zakrwawioną twarzą, nie chce pomocy. O! Jedzą też fast food o trzeciej nad ranem. Intrygujące! Z chwiejnym kroczkiem, poplątanym językiem, ale dają radę. Tylko... w imię czego? Trudno w tym gąszczu znaleźć wartościowych ludzi, którzy o drugiej w nocy chętniej czytają wiersze Wojaczka i wymieniają się swoimi poglądami. I z pewnością nie kierują swoich zdrowych ciał w kierunku tych wszystkich towarzyskich miejsc, zatłoczonych ulic. Właściwie to mamy przed sobą obraz całej masy młodych ludzi, którzy głodni, ale przecież napojeni, budzą w nocy mieszkańców kamienic swoim ordynarnym śmiechem. Wychodzą z domu tylko po to, aby zrobić cokolwiek. Uciekają od samotności. Książki? Filmy? Muzyka? Nuuuuuuuuda. Głupie pokolenie, które przekonane jest o swojej wszechstronności i mądrości. Generalnie to parada kiczu, plastiku, tandety i głupoty. Ludzie upadli, czołgający się w oparach dymu, alkoholu i wyniesionej pod niebiosa dobrej zabawy przy akompaniamencie „umca, umca, pękła gumca” z dewizą życiową wypisaną na czole: nie bawisz się, nie żyjesz. Ale... co to za zabawa? Co to za życie? Jeszcze nie świta. Ciocia wstaje do pracy na poranną zmianę, a my dopiero się kąpiemy i ubieramy w pidżamy. Woda obmywa nas trochę z tej głupiej przynależności. Tego głupiego wieku. Tych lat. Tej chorej, polskiej mentalności. Mamy zupełnie inne oczy niż tamci młodzi ludzie. Inne uszy i usta. A ta nasza inność drażni jednakowość. Nieważne. Leżymy już w łóżkach, nie mając sił na czytanie. Na dobry sen jednak muzyka. Zawsze! Obowiązkowo! Odpływamy przy dźwiękach genialnego albumu „Use Your Illusion I” Guns N’ Roses. Chce się trochę płakać... Zasypiamy przy ostatnim utworze, który idealnie definiuje nasz szok i z krążącymi w głowie słowami tego miłego chłopaka: WIECIE DO CZEGO ONI DĄŻĄ? DO NICZEGO, NAJMILSZE. Oblicza lokalnego folkloru dok. ze strony 2. Sprawuje rządy absolutne, jego postanowienia są niepodważalne, decyduje o tym, kto siedzi na ławce, a kto ma grać. Jednak… sam grać nie może. W momentach kryzysowych wolno mu jedynie bezwiednie wymachiwać rękoma przy linii boiska i wykrzykiwać pojedyncze komendy do swoich ludzi. Futbolus Localus są w centrum tego ekosystemu, bez nich nie powstałaby reszta populacji, a co za tym idzie lokalna rzeczywistość byłaby uboższa. Kibicus Obserwatorus NIE KRZYWDŹ, A SAM NIE BĘDZIESZ KRZYWDZONY ! Wśród nas, ludzi młodych pojęcie przemocy jest bardzo znane, ponieważ być może pojawia się ono w domu, szkole czy też pracy. Osoby które są agresywne zachowują się niespokojnie i nie potrafią zrozumieć swojego postępowania. Tacy ludzie przez taką postawę chcą pokazać swoją wyższość, posługując się słowną arogancją i fizyczną siłą, aby nie ujawnić słabości psychicznej, mogącej – według nich – zgubić. Często takiej przemocy doświadczają osoby słabsze. Oprawca czerpie z tego nienormalną radość i satysfakcję z obserwacji bólu i strachu. Wielu młodych, a przede wszystkim chłopcy, swoje sprawy zamiast rozmową załatwiają siłą. Lecz czy to coś da? Na to pytanie odpowiedzcie sobie sami. Moim zdaniem tacy ludzie, którzy używają przemocy, nie są ludźmi. Przecież człowiek potrafi myśleć i posiada jakieś uczucia. Dokończenie na str. str.4 Co w budzie piszczy OJ, DZIAŁO SIĘ, DZIAŁO… Aleksandra Florkiewicz, Karolina Kondeja i Wioleta Mrozowska brały udział w IV edycji Ogólnopolskiego Konkursu „Jestem szefową”. Jury wybrało 20 finalistek spośród ponad 400 nadesłanych prac! Naszym dziewczętom się nie udało, ale gratulujemy udziału! Ewa Jankowska wzięła udział w Ogólnopolskim Konkursie Reporterskim „Świat w zbliżeniu” organizowanym przez Wyższą Szkołę Pedagogiczną w Łodzi. Wyniki – jeszcze nieznane. Młodzi podnoszą swoje kompetencje! Wspólfinansowany przez UE projekt „Kompetencje ponad wszystko” realizowany jest w naszym „Kaziku” od lutego do grudnia. Odbiorcą projektu są uczniowie szkół zawodowych i technikum. Celem – poprawa szans na rynku pracy. Ewa Jankowska po raz kolejny pobiegła? Tym razem na 10km w Biegu Europejskim w Gdyni. Nasza sztandarowa biegaczka pobiła swój rekord życiowy i pokonała trudną trasę w 55 min. i 44 sekundy. Otworzyliśmy się dla Was! Dla Was - czyli dla nowych, przyszłorocznych uczniów „Kazika”. Mogliście zobaczyć, jak funkcjonujemy, gdzie się spełniamy i gdzie rozwijamy swoje zainteresowania. Teraz pozostało tylko złożyć podania do szkoły. Czekamy z otwartymi ramionami! Paulina Wojciechowska i Andrzej Bober reprezentowali nas na II Wojewódzkich Zawodach Obrony Cywilnej w Chomiąży Szlacheckiej. Choć nasza dwójka nie zajęła premiowanego miejsca, i tak należą się gratulacje. Rafał Brzustowski i Kamil Osiński zajęli kolejno trzecie i czwarte miejsce w XII Międzyszkolnym Konkursie Wiedzy z Prawa Pracy, Zasad i Przepisów BHP. W konkursie brali udział uczniowie z Grudziądza, Chełmna, Brodnicy, Wąbrzeźna, Bydgoszczy i Łasina właśnie. Jest się z czego cieszyć! I znowu Ewa biega! I znowu na trasie 10 km. Tym razem w Dąbrówce Królewskiej. Ewa zajęła 11 miejsce w klasyfikacji kobiet! Kobietki – na start! „Jagiellończyk” wcale nie taki zły jak go (niektórzy) malują. W rankingu „Gazety Pomorskiej”, powstałym na bazie wyników zeszłorocznej matury, nasz ogólniak zajął 54 miejsce na 101 szkół tego typu, a technikum znalazło się na pozycji 50 na 113 szkół. I co? Można?:-) Po raz kolejny organizowaliśmy Dzień Bez Przemocy! Zamiast lekcji – zabawy. A śmiechu było co niemiara. Zwłaszcza podczas wykonywania tańca belgijskiego☺. I Powiatowy Konkurs z Pierwszej Pomocy Przedmedycznej dla gimnazjów odbył się właśnie u nas! Liczymy, że na stałe wpisze się w kalendarz gimnazjalistów. Maniacy kina spotkali się już po raz 7. Seansem niespodzianką był tym razem mało znany, ale wciskający w fotel film „Dobranoc, mamusiu”. Nie krzywdź, a nie będziesz krzywdzony! dok. ze str. 3. Niestety dla mnie powyższy osobnik nie spełnia stawianych wymagań, a w dodatku kieruje się złym instynktem. Określenie, na jakie zasługuje to sadysta bądź zwierzę. Przecież każdy chce mieć swoje zdanie. Nie można kogoś pobić, aby zmienił swoje poglądy. Skoro Ty masz jakieś zdanie, to dlaczego ktoś inny nie może mieć swojego? Jak Ty byś się czuł, gdyby ktoś Ci powiedział, że masz ubierać w zimę krótkie spodenki i klapki, a w lato masz chodzić w kożuchu i nie mógłbyś się sprzeciwić?? Na pewno by Ci się to nie spodobało, ale musiałbyś się podporządkować. Jak Ty byś się czuł gdyby ktoś zaczął Cię bić? Tak bez powodu. Na pewno fatalnie. A więc jeśli Ty używasz przemocy do załatwiania spraw prywatnych, to zastanów się, czy Tobie też by było przyjemnie, gdyby Ciebie ktoś uderzył. „Kiedy widzisz dobrego człowieka, staraj się go naśladować. Kiedy widzisz złego człowieka, zastanów się nad samym sobą”- Konfucjusz. Może wcale nie jesteś lepszy… Przemoc „zabija” uczucia, budząc w nas zło, nienawiść. Każdy ma prawo do własnych poglądów. Spróbuj zrozumieć innych, oni zrozumieją ciebie – to jest rozwiązanie. Joanna Pankowska Co w budzie piszczy str.5 COROCZNY FESTIWAL „KOŃCA ROKU” Rok szkolny 2012/2013 dobiega końca. Tradycyjnie ostatni miesiąc to czas poprawiania. Jedni robią wszystko, by zdać do następnej klasy, następni walczą o jak najwyższą średnią, a jeszcze inni, którzy mają zapewniony byt i na niczym im nie zależy, po prostu przychodzą po obecności. Wszystko zależy od tego, na jakiego człowieka trafiło, ile chęci i ambicji posiada. Tak naprawdę sprawiedliwości przy wystawianiu ocen nigdy nie było i nie będzie. Rzecz jasna nie jest to wina nauczycieli, którzy prawdy, w jaki sposób napisaliśmy sprawdzian nigdy do końca nie znają, tak już po prostu jest i trzeba się do tego przyzwyczaić. Mamy trzy typy uczniów X,Y,Z. X – uczeń przez cały rok pracuje i stara się, jak tylko może. Y – uczeń pracuje, stara się, ale od czasu do czasu pomaga sobie w różny sposób. Z – uczeń kombinuje na każdym kroku, uczy się od czasu do czasu - głównie gdy przychodzi pora zaliczeń. Jednak pod koniec roku najczęstszym tematem rozmów jest następująca sytuacja: Osoba A cały rok stara się, z lepszym czy gorszym skutkiem, a osoba B poprawi na koniec roku kilka sprawdzianów i też będzie mieć upragnione 2 na koniec. Nie pozostaje jednak nic innego, jak po prostu się z tym pogodzić. Najgorsze chyba w tym wszystkim jest to, że osoba A jest przeważnie spokojnym człowiekiem, a osoba B przez cały rok utrudnia pracę nauczycielowi, by na koniec roku błagać o wybaczenie i możliwość poprawy. Od wielu lat zastanawiam się, jak można rokrocznie powtarzać ten sam scenariusz. Cały rok szkolny nic nie robić, a pod koniec, zamiast powoli odpoczywać, skazywać się na ogromny trud. Przecież tak naprawdę niewiele trzeba, by spokojnie zaliczyć dany przedmiot. Chyba że słuchanie na lekcji i odrabianie prac domowych jest zbyt trudne. Jeśli tak, to proszę poważnie zastanowić się nad sensem chodzenia do szkoły. Osobiście swoją klasę uważam za najlepszą, jaka mi się „kiedykolwiek trafiła”. Wspominam o tym dlatego, że jest to bardzo ważny element w tej całej układance. Co byśmy mogli zdziałać bez dobrych koleżanek i kolegów… Niektórych dane jest nam poznać bliżej. Spędzamy z nimi więcej czasu w szkole czy poza nią. Oczywiście powstają wtedy wspaniałe spekulacje, że ONI muszą być parą, co bardzo często, choć nie zawsze, mija się z prawdą. Już niedługo 21 czerwca, dzień w którym wszystko będzie jasne i każdy z nas będzie miał mniej lub więcej powodów do radości. Życzę wam wszystkim jak najlepszych ocen na świadectwach i korzystając z okazji – udanych wakacji ! ☺ Do „usłyszenia” we wrześniu. ZŁOTE MYŚLI JANA SZTAUDYNGERA Żaden magnes tak nie działa, jak magnes pięknego ciała. Prawda w oczy kole, a więc kłamstwo wolę. Bóg mowę nam wymyślił dla ukrywania myśli. Dać w ziemię nura – najlepsza to emerytura. I kiedy jestem głodny, i kiedy jestem syty, drażnią mnie bliźnich moich apetyty. Kochać ludzi, wszystkich ludzi? O, jak to trudzi! Mówię. Krzyczę. Piszę. Czy warto było mącić ciszę? Wielu zdaje egzaminy za pomocą mądrej miny. Boją się ciszy, wtedy się własne serce słyszy. Nie narzucaj światu swojego formatu. Anonimek str.6 Co w budzie piszczy GDZIEKOLWIEK JESTEŚ… „Gdziekolwiek jesteś, Wyjdź za bramę! Idź na pola, Słysz wołanie! To ja wołam. [...]” - Gdziekolwiek, Edward Stachura Czasami przypominam sobie o ludziach, którzy kiedyś znaczyli dla mnie bardzo dużo. Mogłam poświęcić za nich życie. W dzieciństwie. Poświęcałam im mnóstwo samej siebie i choć mieliśmy po kilka lat, z perspektywy czasu, byliśmy świetnymi i dobrymi przyjaciółmi. Kompanami na wieczność, jak nam się wtedy zresztą wydawało. Byliśmy przyjaciółmi, bo jednak już nimi nie jesteśmy... Pamiętam Radka, choć rzadko go sobie przypominam, bo pamięć jest czasami niezwykle niesprawiedliwa i w złych, prawie najgorszych chwilach, przypomina sobie nagle o dawnych iskrach radości, a wtedy jest jeszcze bardziej przykro i smutno... Nawet nie wiem, kiedy i w jaki sposób go poznałam... Rodzicielka twierdzi, że w momencie skończenia dwóch lat ujrzałam moimi zielonymi oczyma swojego pierwszego mężczyznę. Radek! Nie wiem, czy był przystojny, ale na pewno starszy o rok i jeszcze... w pieluchach, jak ja, więc mu wybaczyłam ☺. Prawie siedem lat razem! Małżeństwo! Każdy weekend spędzaliśmy ze sobą na wspólnych zabawach, dziecinnych rozmowach. Razem płakaliśmy, śmialiśmy się, denerwowaliśmy wzajemnie, martwiliśmy się o siebie, wspieraliśmy, dorastaliśmy. Przyjeżdżał w każdy piątek do swojej babci, a tym samym mojej sąsiadki. Machaliśmy sobie często z okien albo z podwórka, a mama zawsze informowała: „Widzisz! Radek przyjechał!”, a ja wtedy biegłam na boso przez ten malutki skrawek pola. Nie raz nie było mnie w domu na obiedzie, bo rysowałam z Radkiem kolorową kredą na betonie. Beztroska! Tak, moje dzieciństwo to najlepsze chwile spędzone z Radkiem. Wyjeżdżał w niedzielne popołudnia. Pożegnania nie były bolesne, gdyż szło się w poniedziałek do szkoły, potem nagle był już czwartek, piątek i przyjazd Radka. Ach! Zabawa! Radość! Roześmiane oczy! Przyjaźń. Podobno związek zawsze przeżywa kryzys w siódmym roku ☺. Nie wiedziałam jeszcze, że to będzie rozstanie. Miałam dziewięć lat, gdy jego dziadkowie się wyprowadzili, a Radek już nie przyjeżdżał... Odebrano mi przyjaciela. Okrutne! I choć utrzymywałam z nim kontakt przez jakiś czas, to nie było jednak to samo. Bardzo mi go brakowało, bardzo! Tęskniłam niemiłosiernie. Teraz? Rzadko się widujemy, czasami tylko przelotem. Zawsze jednak to sympatyczne i miłe spotkania. Z uśmiechem, ciepłym powitaniem i długim uściskiem, który przypomina mi, że i ja dla kogoś znaczyłam kiedyś wszystko, że Radek mógł oddać za mnie swoje ulubione kredki i samochodziki. Może dalej coś znaczę? Nie wiem, nie gdybam nad tym. Radek istnieje i ma się całkiem dobrze, zresztą jak ja. Wiem, że o mnie pamięta. I ja o nim nigdy nie zapomnę. A wspomnień i przeżytych chwil nikt nam nie odbierze. Nigdy. I to jest najpiękniejsze! Piękniejsze nawet od całego smutku, kiedy roztkliwiam się nad zdjęciami... Aleksandra Florkiewicz Przyjaźń nie potępia w chwilach trudnych, nie odpowiada zimnym rozumowaniem: gdybyś postąpił w ten czy tamten sposób... Otwiera szeroko ramiona i mówi: nie pragnę wiedzieć, nie oceniam, tutaj jest serce, gdzie możesz spocząć. Malwida von Meysenbug Co w budzie piszczy str.7 DOTKNĘŁAM ORIENTU, Mniej więcej jakieś 2 miesiące temu miałam okazję lecieć na tydzień do Izraela. Był to prezent od moich rodziców z okazji 18. urodzin. Mam mnóstwo ciepłych wspomnień, stos zdjęć i amatorski film. Chcę podzielić się z Wami moimi przeżyciami i obserwacjami. Na pewno nie wszystko da się przelać na papier, ale postaram się wybrać najciekawsze historyjki i wiadomości o tym kraju. Państwo Izrael położone jest w Azji Zachodniej na wschodnim brzegu Morza Śródziemnego. Zderzają się tam aż trzy religie; judaizm, islam i chrześcijaństwo. Od razu mówię, że wszelkie opinie są moimi własnymi i nie dotyczą całego narodu, a ludzi, z którymi się zetknęłam podczas tego tygodnia. Najmniej miło wspominam kontakt z wyznawcami judaizmu i to oni nie pozostawili w mej pamięci ciepłego wspomnienia. Zwłaszcza ci ortodoksyjni. Jako osoba tolerancyjna, uznająca prawo człowieka do wolności myśli i wyznania, nie mogę przejść obojętnie nad sytuacjami, w których to właśnie wyznanie staje się barierą do porozumienia. Przed wejściem na plac świątynny, tam, gdzie znajduje się Ściana Płaczu, musieliśmy przejść kontrolę. Nasze torby zostały bardzo gruntownie sprawdzone. Wszystko zostało wysypane. Następnie wrzucali je na taśmę, gdzie przechodziły „USG”. Całą biżuterię i wszystko, co było zrobione z metalu, należało zdjąć; kolczyki, paski, pierścionki, zegarki. Jakoś bym to wszystko jeszcze zniosła i zrozumiała – bezpieczeństwo ponad wszystko, a od zawsze jest to przecież teren wiecznych sporów i konfliktów. Oburzającym był jednak dla mnie fakt, że prawie wszyscy, a szczególnie księża, musieli zdjąć marynarkę i koszulę po to, by można było sprawdzić, czy przypadkiem nie mamy krzyżyka założonego na szyi. Jeśli ktoś miał założony medalik, to wszystko było ok. Ale jeśli ktoś miał krzyżyk, zaczynali krzyczeć, kazali natychmiast to zdjąć i zabierali na „wieczne oddanie”. Rozumiem dostosowanie do wymogów: w meczecie na boso, z chustą na głowie, w kościele nie świecimy gołym tyłkiem, ale krzyżyk ukryty pod bluzką, nie kłujący nikogo w oczy, nie powinien nikomu wadzić. Tym bardziej przecież, że miejsce jest ważnym i świętym i dla nich, i dla nas. Już się nam prawie udało wejść na ten plac, gdy ... zatrzymał mnie pewien mężczyzna. Nawet nie wiem, kto. Nie żaden strażnik, pilnujący wejścia.. ot, mężczyzna, który „miał prawo” do swojej oceny. Stwierdził, że jestem niegodnie ubrana. Pomyślałam, że może chodzi o odkryte ramiona - miałam na sobie sukienkę na ramiączkach, za kolano. Wyjęłam więc chustkę i zakryłam je. Nie pomogło. Nie mogłam wejść. Pewno gdybym kupiła od niego chustkę – arafatkę za 5 $, którą starał się mi wcisnąć, tego dnia na plac bym weszła. Nie rozumiałam, w jaki sposób ta chusta ma inaczej (bardziej?) zakrywać moje ramiona niż moja własna… Dla „godnego” ubioru w taką samą miała się zaopatrzyć moja mama, ubrana w spodnie i T-shirt. Nie udało się więc nam tego dnia wejść na plac świątynny. Następnego dnia ubrałyśmy się w spodnie i kurtkę☺. Na ulicach Jerozolimy bez trudu można odkryć, kto rządzi w rodzinie, zwłaszcza muzułmańskiej. Ojcowie idą razem z synami przodem. Trzy kroki dalej, za nimi, podążają matki z córkami. To tu na żywo zobaczyłam to, co często widzę w TV – kobiety okryte w burki: zakryte nogi, ręce, ramiona, głowa. Tylko oczy świadczą o tym, że pod zwojem materiału znajduje się kobieta. A teraz coś bardzo zabawnego. Jak wiadomo u nas w Polsce, blondynki uważane są za głupie, niezdarne itd. Każdy z nas zna przynajmniej kilka kawałów z blondynkami w roli głównej. Dla tych, którzy mnie nie znają – też jestem blondynką☺. W Izraelu natomiast blondynka jest obiektem pożądania 90% mężczyzn☺. To doskonałe miejsca na leczenie swoich kompleksów☺. Na pustyni judzkiej zaczepił mnie jeden z Beduinów. Ja – ciekawa nowego – podjęłam rozmowę. Po chwili otrzymałam propozycję…. małżeństwa☺. Mój śmiech – no wiadomo, żart jakiś, i jego powaga. On ponawia więc propozycję. Dok. na str. 8 str.8 Co w budzie piszczy Dotknęłam orientu… dok. ze str. 7 Prosto z zeszytu Jakby ktoś miał wątpliwości – Dopiero po pewnym czasie dotarło do mnie, że to pierwsze wszystkie cytaty dotyczą „prawdziwe” oświadczyny, jakie słyszę☺. Oj, namęczyłam się, by wyjaśnić, że nic z tego, że nie ma mowy. Beduin był jednak uparty. „Chłopów” Reymonta☺. Do Ostatecznie jednak chyba zrozumiał i pożegnaliśmy się uściskiem zobaczenia we wrześniu. dłoni. Na ulicy prawie każdy mężczyzna pytał jak się czuję, witał się W „Chłopach” Reymonta ze mną. Na początku cieszyłam się, ale później stało się to trochę występuje podział społeczny denerwujące. W galerii z kosmetykami z Morza Martwego, z racji na chłopów i inteligencję. bycia blondynką, dostałam 25% upustu. Nad Morzem Martwym ratownik nałożył mi maseczkę za darmo, choć inni musieli za nią Chłopi siadali sobie w płacić. W hotelu przy naszym stoliku prawie zawsze stało 3 karczmie, pili, bili się pod kelnerów. Pewien chłopak, chyba w naszym wieku, proponował coca stołami. colę za 2$. Nie kupiłam, bo wydawała mi się za droga. Za 10 minut wrócił. Opuścił cenę o 50% pod warunkiem, że pozwolę zrobić sobie Na wsi panowała z nim zdjęcie☺. chłopomania i ludomania. Kolejny bardzo zabawny epizod miał miejsce w Betlejem. Szłyśmy Los chłopów jest ciężki, bo sobie z mamą chodnikiem. Zaczepił nas jakiś mężczyzna i żeby sobie coś kupić, muszą zaproponował sok z granatu za 3$. Grzecznie podziękowałyśmy i poszłyśmy dalej. A on za nami. Żeby się go pozbyć, zaczęłyśmy sobie na to zapracować. śpiewać...”Najwięcej witaminy mają polskie dziewczyny”. Facet nie Chłopi z gorąca rozpinali wiedział, co się dzieje☺. Jeśli więc jesteś niedocenianą blondynką, kapoty, kładli się na stołach, masz dość wszystkich głupich żartów na swój temat, proponuję łapali za kołnierze. wyjazd do Izraela☺. Rozmawialiśmy z ludźmi po angielsku - słowniczek więc był Chłopi rozwiązywali swoje niezbędny. Wszystkie posiłki były bardzo obfite. Na śniadanie spory na jakiejś większej różnego rodzaju płatki z mlekiem, sałatki, słodkie bułki, dżemy. Była imprezie, np. na weselu. nawet jajecznica, ale przesolona☺. Podczas obiadokolacji podawano 3 rodzaje mięs, ryż, makarony, jeszcze więcej sałatek i przeróżne Inteligencja mówi chłopom, sosy. Żadna kolacja nie obyła się bez ciast (tamtejsze ciasta są 2 razy co mają robić, a oni całe słodsze od naszych), kremów, lodów i bez owoców: ananas, banany, dnie spędzają na polu. pomarańcze, lemony, morele, daktyle. Faktem, który mnie rozczarował była wielka ilość śmieci. Były one Mieszkańcy Lipiec żyli w wszędzie, po prostu wszędzie! Podwórka, ulice, chodniki, parki, dostatku. Nie byli bogaci, ogrody, restauracje były zaśmiecone. Jedynie Jerozolima była ale jedzeni i ubrania mieli czystym miastem. za co kupić. A teraz trochę o stosunkach między obywatelami Izraela. Jak wspominałam, w Izraelu zderzają się aż 3 religie.. Żydzi uważają, że ich naród jest wybrany. Są niemili dla „ nie Żyda”. Muzułmanie nie mają prawa przekroczyć bramy prowadzącej do Jerozolimy. Jeśli tak by się stało, ma on wymierzoną karę lub może zostać nawet rozstrzelany. W ciągu całego roku są tylko 2 dni, kiedy muzułmanie mogą wjechać do Jerozolimy. Muzułmanie są bardziej mili niż Żydzi. Żyją w ciągłym stresie, niepokoju. W każdej chwili może wybuchnąć jakaś bomba. Władze wcale nie pomagają swoim mieszkańcom. Co jakiś czas jakiś młody człowiek „się detonuje”. Mieliśmy spotkanie z konsulem w Palestynie, którego żona była Polką. Kobieta opowiadała o wszystkich trudnościach, jakie ją tutaj spotykają. Przez 5 lat czekała na to, aby przedłużyć wizę lub otrzymać obywatelstwo palestyńskie. Wiele razy próbowała wrócić do Polski. Niestety, bezskutecznie. W ten sposób mieszka tam już 25 lat. Oprócz tych wszystkich wesołych i mniej zabawnych sytuacji, najważniejsze było dla mnie to, że mogłam na własne oczy zobaczyć, dotknąć rękoma wszystkich miejsc, w których był Jezus. A więc nie tylko odpoczęłam, ale wzmocniłam się duchowo. To jest wielki skrót, jak wygląda Izrael. Ja do końca życia nie zapomnę tego wyjazdu. I mam nadzieję, że dzięki tym moim małym obrazkom poszerzę Waszą wiedzę na temat tegoż kraju☺. Karolina Kondeja Co w budzie piszczy: gazetka Zespołu Szkół Ponadgimnazjalnych im. Kazimierza Jagiellończyka w Łasinie Redakcja: Karolina Kondeja, Aleksandra Florkiewicz, Joanna Pankowska, Marcin Zająkała plus „dające plamę w tym numerze”☺: Karolina Rujner, Agata Grzuchowska i Patrycja Murawska