Osobowość księdza Charszewskiego

Transkrypt

Osobowość księdza Charszewskiego
Osobowość księdza Charszewskiego
Wpisany przez Adam Ejnik
poniedziałek, 08 grudnia 2008 17:45
Najciekawszą żuromińską postacią początku XX wieku był z pewnością ksiądz rektor Ignacy
Charszewski. Ten autor monografii Żuromina i publicysta był prawdziwym przyjacielem
żurominian, dobrym gospodarzem, a przede wszystkim dbał o reputację naszego miasta,
publikując na jego temat liczne artykuły w lokalnej prasie.
Ksiądz Charszewski urodził się w 1869 roku we wsi Lenie koło Dobrzynia. W dzieciństwie uczył
się języka francuskiego i niemieckiego, pobierał też lekcje gry na fortepianie. Ukończył
Gimnazjum w Płocku i tutejsze Seminarium Duchowne, później studiował na Akademii
Duchownej w Petersburgu.
Ksiądz Charszewski został rektorem żuromińskiego kościoła w 1902 roku. Kościół wówczas
należał do parafii Lubowidz. Owocem pobytu w Żurominie było wydanie niewielkiej monografii
naszego miasta. Rzecz dotyczyła przede wszystkim cudownego obrazu Matki Boskiej
Żuromińskiej. Ksiądz podczas trzech lat pracy w Żurominie publikował w Echach Płockich i
Łomżyńskich pod pseudonimem Żurominiak artykuły dotyczące naszego miasta. Pewnego razu
odwiedził go nawet korespondent tej gazety. W Echach Płockich z 1905 roku czytamy artykuł A.
Grabowskiego:
„Do Żuromina zajechałem już w noc ciemną. Proszę wyobrazić sobie moje zdumienie, gdy w
przebłyskach jaśniejszych, gdzie światło padał o z okna, ujrzałem jakieś wielkie wody, o czem
zresztą przekonałem się wkrótce z chlupania tej wody pod kopytami końskiemi. (…) zajechałem
do rektora kościoła po-klasztornego ks. Ignacego Charszewskiego, znanego dobrze
czytelnikom z artykułów w różnych czasopismach, pomieszczanych, pomiędzy innemi i w
Echach, i z kilku wydawnictw w postaci książek i książeczek.
1/3
Osobowość księdza Charszewskiego
Wpisany przez Adam Ejnik
poniedziałek, 08 grudnia 2008 17:45
W tych murach klasztornych o suficie sklepionym żyje i przebywa ks. rektor, jako pasterz
duchowny żurominiaków, z któremi nawet podobno zżył się nieco (…) Księdza rektora zastałem
przy stole, na którym rozłożone były pisma. Czerpał z nich w tej chwili wiadomości polityczne i
niepolityczne i komentował je zapewne w swej myśli w tej ciszy klasztornej, dokąd odgłosy
życia szerokiego świata dochodzą właśnie przez gazety (…)
A gdym położył się na spoczynek w jednej z cel klasztornych, to przy plusku deszczu myślałem
o tych braciach zakonnych, którzy tu przebywali, o tem wszystkim co robić tu mogli (była nawet
słynna szkoła żuromińska utrzymywana przez zakonników) i o tym młodym księdzu Ignacym,
którego żałowałem(…)
Ale nazajutrz przekonałem się, że moje wywody nocne były błędne, że niepotrzebnie żałowałem
księdza rektora. Przekonałem się, jakim pożytecznym może być osobnik w każdej doli i w
każdej okoliczności, jeżeli tylko ma dobrą wolę. Ks. rektor nie tylko jest pasterzem duchownym,
jest jednocześnie nauczycielem, dobrym doradcą w życiu praktycznem, a przedewszystkiem
dobrym przykładem dla swego otoczenia.
Estetyka, zmysł porządku księdza nie mogły znieść tego zaniedbania i wprost niechlujstwa,
jakie panowało naokoło kościoła i budynków poklasztornych. Więc wziął się ten książkowiec do
uporządkowania otoczenia kościoła i mieszkania swego. Błoto usunął, częścią porobił trawniki,
częścią wybrukował tam, gdzie było tego potrzeba, usypał żwirem porządne ścieżki, dawniej
zawsze błotniste. Zagrodził trawniki kamieniami na biało umalowanemi, pozasadzał naokoło
domu krzewy, jednym słowem zrobił porządek możliwy. Nie wspominam nic o robotach w
samym kościele, jakie przeprowadził.
2/3
Osobowość księdza Charszewskiego
Wpisany przez Adam Ejnik
poniedziałek, 08 grudnia 2008 17:45
A robił to wszystko nie tylko dla siebie, dla własnego poczucia estetycznego, ale z myślą dla
innych, dla swych żurominiaków, aby pojęli, że z błotnisk, kałuż można zrobić przyjemne
otoczenie. I może niejeden gospodarz żuromiński poszedł za tym przykładem. A może i gmina
żuromińska zawstydziła się nieco, ze ksiądz zrobił tak dużo i natchnęła się dobrą myślą, aby
(…) rynek doprowadzić do porządku. rynek zadrukowują corocznie częściami i jest nadzieja, że
za lat kilka cały nabity będzie brukowcem, a wówczas zniknie owa wielka kałuża na środku
rynku z brudną, cuchnącą wodą i zniknie wówczas podanie o zatopionym wozie z koniem. Tak,
ksiądz Ignacy, który wciąż wstydzi żurominiaków owem podaniem, stanowczo był potrzebny w
Żurominie, jako dobry nauczyciel i przewodnik.” (pisownia oryginalna - ae)
W ten sposób kończy się relacja korespondenta „Ech Płockich”, inaczej kończy się historia
samego księdza, o wiele tragiczniej. Na początku II wojny światowej najeźdźcy niemieccy
aresztowali księdza – powodem aresztowania miały być żarliwe patriotyczne kazania. Byłego
żuromińskiego rektora więziono w Dębowej Łące, Chełmnie, Stutthofie. Jego cierniowa droga
skończyła się w Sachsenchausen, gdzie przebywał od 10 kwietnia 1940 roku. Ksiądz
Charszewski ze względu na podeszły wiek nie mógł sprawnie wykonywać komend, za co był
strasznie bity od momentu przyjazdu. Przeżył tu 3 dni. Męczarnie znosił w ciszy. Zmarł 14
kwietnia 1940 roku na skutek ciężkiego pobicia.
{gallery}moja_mala_ojczyzna/adam_ejnik/osobowosc_ksiedza_charszewskiego{/gallery}
3/3