Bugajski: Kosowo bardzo różni się od Libii
Transkrypt
Bugajski: Kosowo bardzo różni się od Libii
Bugajski: Kosowo bardzo różni się od Libii Autor: Fatmir Bujupi www.evropaelire.org, 26 marca 2011 Kosowo z perspektywy rozpoczęcia nalotów NATO przeszło długą drogę, mówi Janusz Bugajski z Centrum Studiów Strategicznych i Międzynarodowych (CSIS) z siedzibą w Waszyngtonie. Podkreśla, że przypadek Kosowa bardzo różni się od przypadku libijskiego. Radio Wolna Europa: W tym tygodniu obchodzona jest 12 rocznica ataków lotniczych NATO w Kosowie. Z tej perspektywy jak oceniłby pan wydarzenia na Kosowie przez ostatnie 12 lat? Janusz Bugajski: Jest to długa droga. Przed 12 laty Kosowo było okupowane. Byliśmy świadkami wielkich etnicznych przesiedleń, zbrodni na narodzie albańskim Kosowa. Milošević był jeszcze u władzy i wydawało się, że nie ma światła w tym tunelu. Ale po interwencji NATO, zwłaszcza po atakach lotniczych oraz ultimatum danym Miloševiciovi jego wojska wycofały się. Pod mandatem KFOR-u Kosowo podążało w kierunku niepodległości. Obecnie znajduje się w trakcie procesu budowania demokracji funkcjonalnej i miejmy nadzieję, że ostatnie wybory przyspieszą ten proces. RWE: Z powodu ataków koalicji międzynarodowej na Libię słyszy się wiele porównań z wydarzeniami, które rozegrały się na Kosowie 12 lat temu. Czy widzi pan jakieś podobieństwa w tym aspekcie? JB: Jedynym podobieństwem jest to, że NATO zrzuciło bomby. Sądzę, że sytuacja w terenie różni się bardzo. Mimo że jest dyktator kontrolujący Libię, jak to miało miejsce w Serbii, to według mojej wiedzy, wewnątrz Libii nie ma specyficznych ruchów niepodległościowych. Innymi słowy, brakuje jednolitego społeczeństwa, które jest uciskane i atakowane. To dzieje się z całym narodem. I dopóki Libia będzie podzielona na społeczności rodowe i secesjonistyczne mamy do czynienia z czymś innym. Drugą wielką różnicą w porównaniu z Kosowem jest brak ataków lądowych. Nie widzimy starań NATO, aby umieścić siły w terenie, aby wymusić jakiegoś rodzaju rozwiązanie polityczne. Tak więc w tych dwóch sferach istnieje sytuacja totalnie odmienna w porównaniu z Kosowem przed 12 laty. RWE: Rozpoczęły się rozmowy między Kosowem a Serbią. Obie strony wyraziły nadzieję na konstruktywny dialog. Ale pojawia się pytanie, jakie efekty przyniosą nam te negocjacje. Jak pan sądzi? JB: Moim zdaniem nie należy oczekiwać natychmiastowych rezultatów. Myślę, że jeśli rozwiąże się kilka kwestii praktycznych, jak np. prawo własnościowe, tablice rejestracyjne, cło i handel, eksport i inne będzie dobrze, ponieważ pomoże to społeczeństwom w Kosowie i w Serbii. Ale nie liczyłbym na jakieś szybkie efekty w rozumieniu uznania Kosowa przez Serbię za odrębne państwo. To jest dopiero początek długiego procesu, który ostatecznie zakończy się dla obu krajów członkowstwem w Unii Europejskiej. RWE: Porozmawiajmy trochę o sytuacji na północy Kosowa… Ostatnio w raporcie Międzynarodowej Grupy Kryzysowej mówi się, że północ kraju w praktyce ma podwójną suwerenność. Jak rozumie pan tę konkluzję? JB: Jest tylko jeden sposób na interpretację tego. Chodzi o to, że Rząd Kosowa nie ma pełnej kontroli na północy Kosowa. Myślę, że nie jest to całkowicie ścisłe stwierdzenie, żeby mówić iż mają podzieloną suwerenność, gdyż nie mają rządu uznanego międzynarodowo czy też regionalnie. To jest terytorium, które rzeczywiście nie dotarło jeszcze do punktu centralnego społeczeństwa kosowskiego. Myślę, że w gestii EULEX-u, NATO i społeczności międzynarodowej leży, aby zapewniać, iż Kosowo jest państwem zintegrowanym, o pewnym stopniu decentralizacji i rządzie lokalnym. RWE: Panie Bugajski, wydaje się, że premier Kosowa, Hashim Thaçi jest pod presją z powodu oskarżeń z raportu Dicka Marty’ego. Premier odrzucił oskarżenia. Co pan myśli o tym raporcie? JB: Myślę, że jest to część długiego procesu, jak wnioskuję z różnych źródeł, w celu zdyskredytowania Rządu Kosowa. Im szybciej rozpocznie się śledztwo, im szybciej uzyskamy jasne rezultaty, tym szybciej ten rząd będzie uznany przez społeczność międzynarodową, w każdym kraju świata, i będzie szedł naprzód po nowe uznania i członkowstwo w organizacjach międzynarodowych. Nie znam szczegółów oskarżeń, nie znam szczegółów dochodzenia, ale myślę, że tę sprawę należy przyspieszyć. W przeciwnym razie nad premierem nadal będzie się unosić czarna mgła, co sądzę, jest bardzo niekorzystne dla nowo wybranego rządu. RWE: Wspomniał pan sprawę uznania Kosowa… Do dziś Kosowo uczyniło to 75 państw. Niektórzy twierdzą, że ta liczba jest mała. Co pan o tym sądzi? JB: Musi być większa. To nie jest mała liczba, ponieważ jest to prawie cała Unia Europejska i, powiedziałbym, najważniejsze jest uznanie statusu ze strony USA. Z drugiej strony ważne jest, aby było więcej uznań ze strony Azji, Afryki i Ameryki Łacińskiej. Myślę, że tą sprawą zajmie się nowy rząd i prezydent. Sądzę, że część tego procesu odblokuje się wtedy, gdy wyjaśni się sprawa dochodzenia, gdy rząd rozpocznie rozwiązywanie ważnych kwestii politycznych. Myślę, że uznania suwerenności Kosowa nastąpią. Innymi słowy, sprawa będzie posuwała się naprzód. Jak szybko to nastąpi, to zależy od działań rządu. zdjęcie: www.evropaelire.org, tłum. i red. K.D.