Zawsze warto wysłuchać historii drugi

Transkrypt

Zawsze warto wysłuchać historii drugi
Konkurs na opowiadanie inspirowane książką Katarzyny
Michalak "Bezdomna"
„Zawsze warto wysłuchać historii drugiego człowieka do
końca. W ten sposób można uratować komuś życie”
Autor pracy: Izabela Włodarz
Nie!Kochana
Mknęła między szpalerami drzew. Zachodzące słońce migało w oddali ostrzegającym,
czerwonym światłem. Gałęzie rzucały złowrogie cienie na przednią szybę auta. Docisnęła
nogą pedał gazu. Nie da się pochwycić ich długim pędom. Zresztą… Czy ma to jakieś
znaczenie? Zamknęła oczy. Nic już nie miało znaczenia.
Była twarda. Codziennie to sobie powtarzała, stojąc przed lustrem i zaciskając mocno
ręce na umywalce. Chłodna w obyciu – tak postrzegali ją znajomi. Introwertyczka. Zamknięta
w sobie. Powściągliwa. Żyjąca we własnym świecie.
Wiele lat otaczała się murem. Każdego dnia dokładała do niego nową cegłówkę.
Dobrze się czuła w swojej uczuciowej warowni. Bezpiecznie i pewnie. Ktoś kiedyś próbował
przebić ten mur. Długo się broniła przed tym. Była opryskliwa. Nieprzejednana. Pewnego
dnia wygrzewała się promieniach słońca. Ktoś zasłonił jej światło. „Moje dzieciństwo nie było
dobre” – usłyszała. „Mogę ci o tym opowiedzieć?” Odburknęła coś w rodzaju: „Jeśli musisz”.
Nie otwierając oczu, zaczęła słuchać historii. O poniżaniu, wyzywaniu. Biciu. Braku wiary w
siebie. „A ty mi opowiesz coś o sobie” – wyrwał ją z zamyślenia głos osoby, która siedziała
obok. „Nie” – odpowiedziała - „Muszę już iść”. Wstała. Założyła ciemne okulary. Stała chwilę
patrząc gdzieś przed siebie. „Dziękuję” – powiedziała w końcu i poszła. Sytuacja ta
powtórzyła się kilkakrotnie. Chciała wykrzyczeć tej osobie jak lis Małemu Księciu. „Nie mogę
się bawić z tobą. Nie jestem oswojona”. Ale coś zaczęło pękać. Wyczekiwała spotkania. Czuła
się jak ślimak wysuwający powoli rogi ze swojej skorupy. Wapienna cytadela, wzmacniana
ceglastym murem kruszyła się. Odkrywała siebie. Czuła. Gdy padł pomysł wspólnego
wyjazdu, nie zawahała się.
Dom w górach. Za oknem cicho padający śnieg. Niezręczna, pełna napięcia cisza.
Nieśmiałe uśmiechy. Niby przypadkowe muśnięcia dłoni. „Późno już” – powiedziała. –
„Jestem zmęczona”. Wtuliła się w miękką pościel. Chciała jak najszybciej zasnąć, by przestać
czuć emocjonalny niepokój. W myślach odliczała sekundy. Minuty. Stada niewidzialnych
baranów. „Mogę się położyć obok ciebie?” – usłyszała. Wolno i niepewnie odchyliła skrawek
kołdry. Bliskość drugiej osoby doprowadzała jej zmysły do skraju szaleństwa. Pierwszy
pocałunek. Świat zawirował, by po chwili zamrzeć w bezruchu. Miłosny bezwład minął z siłą
tornada. Łapczywe dłonie, usta, myśli poznawały każdy zakątek map ciała.
Sielanka wydawała się nie mieć końca. Odnalazła swoje miejsce na ziemi przy boku
drugiej osoby. Nie bała się mówić, kim jest. Nie wstydziła się tego. Ale czuła, jak nadciągają
ciemne chmury. Krzyki, walenie w
stół. Zazdrość. Płacz. Obojętność. „Musimy
porozmawiać”. Obawiała się tego dnia. Tego zdania. Ale wiedziała, że nadejdzie. Usiadła w
ciszy na krześle, szukając wzrokiem punktu zaczepienia. „Poznałam mężczyznę. Chcę z nim
być. Pragnę założyć rodzinę. Mieć dzieci. Nie potrafię być już z tobą. Nie w ten sposób. To złe.
Grzeszne”. Patrzyła na nią z niedowierzaniem. A ona kontynuowała. „Ty na pewno też tego
nie pragniesz. Pomyśl o swojej przyszłości. Nie wiem, czemu nasza znajomość przerodziła się
w takie uczucie. Potrzebowałam bliskości, akceptacji. Dałaś mi to. Ale dłużej nie potrafię tak
żyć”. Cisza. Żenująca, rozdzierająca serce pustka. „Wyjdź” – powiedziała.
Mknęła między szpalerami drzew. Strzępy skorupy, którą pragnęła na nowo
odbudować rozgniatały koła samochodu. Migoczące w oddali zachodzące słońce paliło
otwarte rany. Najbliższa jej osoba podeptała to, kim była. Zhańbiła. Sprowadziła to do nic
nieznaczącego romansu. Chwilowego zagubienia. A ona wtedy przestawała na moment
wstydzić się tego, kim jest. Czuła, że w końcu jest sobą. Wierzyła, że to możliwe. Nie! Nie
będzie żyć pod dyktando innych. Bo tak wypada. Bo tak należy. Nie. Nie jest gorsza od
innych. Otworzyła oczy. Zdjęła nogę z gazu. Spojrzała na siebie w lusterku. „Jestem twarda” –
krzyknęła głośno.