Homoseksualizm za karę?

Transkrypt

Homoseksualizm za karę?
www.radiomaryja.pl/artykuly.php?id=8543
2007-05-15
Homoseksualizm za karę?
W polu dobra i zła
Wnosząc z codziennych przekazów medialnych, jesteśmy świadkami wręcz epidemii homoseksualizmu. Co
jest jej przyczyną? W Liście do Rzymian określono starożytny homoseksualizm jako karę za bałwochwalstwo.
Nie wkraczając w teologiczne aspekty tego zagadnienia, zwróćmy uwagę, że to twierdzenie świętego Pawła
otwiera najpierw pytanie filozoficzne: dlaczego homoseksualizm może być uznany za konieczną
konsekwencję nierespektowania sakralnego wymiaru rzeczywistości i jej aksjologicznego poniżenia, czyli
tego, co określamy jako "bałwochwalstwo"? Jeśli to akurat homoseksualizm - a nie jakieś inne nieraz trapiące
człowieka moralne słabości - byłby proporcjonalnym skutkiem "bałwochwalstwa", to zakłada się w ten sposób
z jednej strony, że ludzka seksualność z konieczności powiązana jest ze sferą sakralną. Kara przecież powinna
jakoś odpowiadać wykroczeniu. Z drugiej zaś - że homoseksualizm wyraża w sposób szczególny naruszenie
tej sfery.
Czy ludzka płciowość zawiera odniesienie do Boga, jakiś wymiar sakralny, i z tego powodu nadaje się na
wyrażanie "bałwochwalstwa"? Wskazuje na to już Księga Rodzaju, wedle której zerwanie przymierza ze
Stwórcą zaowocowało najpierw pojawieniem się przeżycia wstydu seksualnego. Sakralny wymiar ludzkiej
płciowości odsłania się nade wszystko przez dostrzeżenie w niej sfery przekazywania istnienia. Nie ma
bowiem innej drogi zaistnienia człowieka, jak droga poprzez ludzką cielesność. Mężczyzna i kobieta,
podejmując współżycie płciowe, wkraczają w nurt przekazywania istnienia. Przekazywania istnienia jedynej i
niepowtarzalnej osobie ludzkiej, co więcej - własnemu dziecku. Tą zatem drogą odsłania się sakralny wymiar
ludzkiej płciowości: współuczestnictwo człowieka w Bożym dziele stwarzania osoby ludzkiej.
Z pełnym ujęciem tego wymiaru musiały być pewne kłopoty w starożytności greckiej, skoro św. Klemens z
Aleksandrii - znakomity znawca tej epoki - twierdził, że wszystkie szkoły filozoficzne starożytnej Grecji
łączyło wspólne przekonanie, iż ludzka prokreacja jest czymś samym w sobie złym, co najwyżej
usprawiedliwionym z racji dobra istnienia państwa czy dobra całego gatunku ludzkiego. Niezależnie od tego,
czy można się w całej rozciągłości zgodzić z Klemensem, potwierdzają tę diagnozę akceptowane np. przez
Platona rozwiązania dotyczące prokreacji. Jego bowiem zdaniem, sferę ludzkiej płciowości należy poddać w
www.radiomaryja.pl
Strona 1/2
całości kontroli państwa, aby tą drogą zrealizować ponadindywidualne dobro, którym między innymi jest
prężność biologiczna państwa. Z drugiej jednak strony Platon torował drogę myślową przeciwstawnemu
rozwiązaniu, skoro wielokrotnie traktował ludzką płciowość nie jako przyrodniczą sferę determinacji i
przymusu, ale obligującą do rozumnego panowania nad sobą. W ten też sposób trafnie określony został
warunek konieczny zidentyfikowania w ludzkiej płciowości dziedziny udzielania istnienia przez Absolut
Dobra. Ta dziedzina nadaje się do realizacji zadania właściwego Absolutowi.
Takiej identyfikacji dokonywał wprost Ksenofontowy Sokrates, najbardziej pobożny starożytny poganin
(Ksenofont "Wspomnienie o Sokratesie"). Ucząc swojego syna szacunku dla matki, przypomniał mu, że
ateńskie prawa zakazujące pełnienia urzędu kapłańskiego człowiekowi niezachowującemu szacunku dla
rodziców i hańbiącemu swoje ciało homoseksualizmem mają na celu szacunek wobec bóstwa: "czynione
przez niego w imieniu państwa ofiary nie mogłyby być składane w sposób miły bogom". Wiemy o istnieniu
tego prawa bardziej szczegółowo z mowy sądowej Ajschinesa "Przeciwko Timarchosowi". "Miły bogom" nie
może być zatem ktoś nieszanujący swoich rodziców, współtwórców własnego istnienia. "Miły bogom" nie
może być też człowiek nieszanujący godności ludzkiej płciowości jako miejsca obdarzania istnieniem przez
Boga.
Od drugiej strony patrząc, wszelkie praktyczne zlekceważenie obecności Stwórcy ("bałwochwalstwo") musi
się najpierw mścić na rozumieniu i uporządkowaniu dziedziny właściwego Mu stwórczego działania, czyli
dziedziny seksualnej. Jeśli takim skutkiem jest każda manipulacja możliwością prokreacyjną, to jednak w
sposób szczególny są tym skutkiem praktyki homoseksualne. Antykoncepcyjne zachowania mężczyzny i
kobiety wyrażają się jeszcze w słowach prologu Ewangelii według świętego Jana: "Przyszedł do swoich, a
swoi Go nie przyjęli", a zatem pozostawiają możliwość takiego "przyjścia" i jego powtórzenia. Natomiast
praktyki homoseksualne z góry taką możliwość "przyjścia do swoich" wykluczają i są - jak pisał Platon "sianiem na skałach", czyli działaniem na całkowicie nieżyciodajnym terenie. Stąd też w micie o królu
Lajosie, pierwszym w dziejach greckim pederaście, mowa, że ciążył na nim akurat zakaz posiadania
potomstwa jako skutek jego występku. Był to zakaz współuczestniczenia w dziele przekazywania istnienia.
Widać Lajos nie nadawał się do tego dzieła. Czyżby zatem rozszerzająca się dzisiaj epidemia
homoseksualizmu była najbardziej wymownym znakiem ograniczonego rozpoznania obecności Stwórcy?
Marek Czachorowski
www.radiomaryja.pl
Strona 2/2