3. Wywiad z prof. Katarzyną Chałasińską – Macukow Co dziś znaczy

Transkrypt

3. Wywiad z prof. Katarzyną Chałasińską – Macukow Co dziś znaczy
3. Wywiad z prof. Katarzyną Chałasińską – Macukow
Co dziś znaczy: być nauczycielem – rektorem – naukowcem – fizykiem. i kobietą
jednocześnie? Zapraszam do przeczytania rozmowy z Katarzyną Chałasińską - Macukow, rektor
Uniwersytetu Warszawskiego i przewodniczącą Konferencji Rektorów Akademickich Szkół Polskich.
D.S.:
Pani Profesor, dlaczego właśnie fizyka?
K.Ch.-M.: Nigdy nie miałam problemów z przedmiotami ścisłymi – matematyką czy fizyką, Od
najmłodszych lat interesowały mnie też prawa rządzące przyrodą. Przeczytałam mnóstwo
książek związanych z jej filozofią. Szukałam odpowiedzi na pytania fundamentalne, chciałam
wiedzieć jak zbudowany jest Wszechświat, jak ewoluował, skąd pochodzi. To były
zainteresowania mieszczące się w dziedzinie zwanej kosmologią, choć oczywiście wtedy,
w szkole podstawowej, nie potrafiłam tego właściwie nazwać. Gdy byłam w liceum, myślałam,
że jeśli skończę fizykę, to będę w stanie napisać równanie życia. Tak się oczywiście nie stało
– nie udało mi się nie tylko napisać tego równania, ale i znaleźć odpowiedzi na większość
pytań, które sobie wcześniej postawiłam, ale młodość ma swoje prawa.
D.S.:
Czy już będąc dzieckiem marzyła Pani o karierze naukowca?
K.Ch -M.: Wychowałam się w domu profesorskim, wypełnionym sprawami i dyskusjami akademickimi.
Praca naukowa wydawała mi się czymś zupełnie naturalnym, tym się nasiąka.
Mój ojciec był socjologiem, tworzył Uniwersytet Łódzki, później został rektorem tej uczelni. W
1952 ściągnięto go do Warszawy do tworzonej właśnie Polskiej Akademii Nauk.
D.S.:
W czym się Pani specjalizuje? Nad czym aktualnie pracuje Pani naukowo? Jakie są Pani
ambicje, plany na przyszłość?
K.Ch-M.: Zajmuję się optyką informacyjną, która należy do dynamicznie rozwijającej się obecnie
fotoniki. Jej zastosowanie widać w wielu dziedzinach nauki i techniki. W czasach, gdy nauka
była moim głównym zajęciem pracowałam między innymi nad metodami holograficznymi w
optycznym i hybrydowym przetwarzaniu informacji, interesowały mnie metody identyfikacji i
klasyfikacji cech biometrycznych, czy obrazowa diagnostyka medyczna. Sądzę, że jeszcze
przez wiele lat w tej dziedzinie nie powiemy „ostatniego słowa”. Bardzo trudno jest jednak
prowadzić badania i zarządzać tak wielką uczelnią jak Uniwersytet Warszawski. Staram się
jednak nie tracić kontaktu z nauką. Od lat biorę czynny udział w pracy międzynarodowych
towarzystw
naukowych.
Aktualnie
jestem
członkiem
zarządu
Międzynarodowego
Towarzystwa Inżynierii Optycznej (SPIE).
D.S.:
Obecnie dużo mówi się o spadku zainteresowań przedmiotami ścisłymi wśród młodych
ludzi w całej Europie. Jest Pani rektorem Uniwersytetu Warszawskiego. Jak ta sprawa
przedstawia się Pani zdaniem w Polsce? Czy ciężko dziś nauczać tego przedmiotu?
K.Ch-M.: Jeśli wierzyć statystykom podawanym w tym roku przez Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa
Wyższego, dotyczącym zainteresowania kierunkami ścisłymi wśród kandydatów na studia, to
mamy już do czynienia z odwrotnym trendem. Według resortu zainteresowanie kierunkami
technicznymi bardzo wzrosło, a politechniki stały się popularniejsze od uniwersytetów. Ale
jest pewne „ale”. Już pojawiły pewne wątpliwości dotyczące sposobu zbierania informacji z
uczelni i wiarygodności tych zestawień. Na pewno studentów kierunków ścisłych jest wciąż
zbyt mało, mniej niż wynikałoby z prognoz dotyczących oczekiwań rynku pracy w najbliższych
latach. A czy nauczanie fizyki jest trudne? Bywa że tak. Często studentom brakuje
podstawowych informacji z matematyki. Ale ja mam to szczęście, że na Wydział Fizyki UW
trafiają tylko ci najlepsi, którzy spełnili wyśrubowane kryteria rekrutacyjne.
D.S.:
Czytałam, że przez rok pracowała Pani w Instytucie Fizyki Doświadczalnej. Gdyby w
zasięgu ręki miała Pani wszelkie możliwe środki na Ziemi, jakie doświadczenie by Pani
przeprowadziła?
K.Ch-M.: Moją specjalnością jest fizyka doświadczalna i taką uprawiałam bez względu na instytucję, w
której pracowałam. Zawsze fascynowało mnie tworzenie układu doświadczalnego, w którym
weryfikowaliśmy nasze nowe pomysły. Etap interpretacji wyników budził zawsze duże
emocje.
Wiek XXI. to wiek nauk biomedycznych i prowadzenia badań w dużych interdyscyplinarnych
zespołach badawczych. Marzy mi się pracować w takim zespole i widzieć jak to co robimy
przekłada się na poprawę jakości życia człowieka.
D.S.:
Pani Profesor, jakie skutki dla przeciętnego mieszkańca Ziemi mogą przynieść
doświadczenia obecnie przeprowadzane?
K.Ch-M.:„Przeciętnego mieszkańca Ziemi” na pewno nieszczególnie zajmuje to, że teoria Einsteina nie
została podważona, bo wbrew temu, co przez chwilę wydawało się naukowcom z CERN,
neutrina nie mogą pędzić szybciej niż światło. Nie czyta też pewnie z wypiekami na twarzy
doniesień o poszukiwaniach bliźniaka Ziemi i odkrywaniu nowych gwiazd. Ale wiele odkryć
naukowych znajduje bardzo praktyczne zastosowanie choćby w postaci urządzeń, z którymi
stykamy się na co dzień i bez których nie potrafimy wyobrazić sobie życia. Na przykład dzięki
osiągnięciom informatyki, optyki i optoelektroniki rozwinął się system fotografii cyfrowej,
telefony komórkowe, czy królujący nam wszędzie Internet. Możliwość komunikacji globalnej
zmienia świat.Jest przy tym niemal regułą, że odkrycia naukowe znajdują zastosowanie nie
tam, gdzie się ich spodziewano. Gdy w latach 60. zbudowano pierwszy laser, przewidywano,
że dzięki temu wynalazkowi rozwinie się przede wszystkim holografia – powstaną filmy i
programy trójwymiarowe, a tak się właściwie nie stało. Hologramy mają zastosowanie w
zabezpieczeniach dokumentów, a walka o trójwymiarowy obraz cały czas nie została
rozstrzygnięta. Dlatego wszelkie tego typu przewidywania obarczone są sporym ryzykiem.
D.S.:
Stoicy dawali taką radę, że lepiej zmieniać siebie niż świat. Fizycy jednak drążą,
poszukują odpowiedzi na pytania dręczące ludzkość od lat. Tak wiele jest jeszcze tego,
co niewyjaśnione. Ku czemu zmierzamy? Jak wyobraża sobie Pani świat w 2112 roku?
K.Ch-M.: Pewne rzeczy pozostaną niezmienne: ludzie będą marzyli o lepszym, pełniejszym i dłuższym
życiu. I częściowo na pewno to się spełni. Dzięki odkryciom w medycynie, biotechnologii,
nanotechnologii i naukach pokrewnych na pewno znacznie zwiększy się przeciętna długość
życia, a jego jakość, także w okresie późnej starości, na pewno się poprawi. I stanie się to
nawet mimo wzrostu liczby chorób cywilizacyjnych. Na porządku dziennym będą rozmaite
urządzenia sterowane myślą, bioniczne zastępniki organów – oka czy ręki i leki
transportowane do konkretnych komórek. Trwała będzie rewolucja informacyjnokomunikacyjna. Zmienią się zupełnie znane nam interfejsy. Wyobrażam sobie, ze każda
powierzchnia będzie mogła być wyświetlaczem. Ale wierzę, że będą również takie miejsca,
gdzie będziemy mogli odpocząć od tych wszystkich „nowinek”, spotkać się z przyjaciółmi i
wspominać „dawne dobre czasy”.
D.S.:
„Jedyne co nas ogranicza, to wysokość, na której zawieszono gwiazdy” - czy zgadza się
z tym Pani? Czy sądzi Pani, że podróże w czasie będą kiedyś możliwe?
K.Ch-M.: W filmach, np. takich jak "12 małp", możliwe są już od dawna. Gdyby były możliwe także poza
planem filmowym, to pewnie już dziś mielibyśmy tu wielu gości z przyszłości.
D.S.:
Postęp naukowy miewa także swoją ciemną stronę. Z pewnością zna Pani postać Lise’y
Meitner, której doświadczenia doprowadziły do rozszczepienia jądra atomu. Kiedy
jednak otrzymała propozycję współpracy przy produkcji pierwszej bomby atomowej,
odrzuciła ofertę Stanów Zjednoczonych. Co sądzi Pani o jej postawie? W jaki sposób
postąpiłaby Pani, stając dziś przed podobnym wyborem?
K.Ch-M.: Z podobnymi dylematami borykało się także wielu innych naukowców. Był wśród nich choćby
Józef Rotblat, absolwent Uniwersytetu Warszawskiego, który w czasie II wojny światowej
pracował w amerykańskich laboratoriach nad stworzeniem bomby jądrowej, a gdy uświadomił
sobie, że miałaby ona służyć nie przywróceniu pokoju na świecie, ale zapewnieniu przewagi
militarnej jednego mocarstwa nad drugim nie tylko porzucił te prace, ale i zaangażował się w
ruch pacyfistyczny. W 1957 r. stworzył najbardziej znany, międzynarodowy ruch uczonych na
rzecz likwidacji broni masowej zagłady – Pugwash, za który blisko 40 lat później został
uhonorowany Nagrodą Nobla. Dziś niełatwe wybory etyczne najczęściej wiążą się z tym, że
rozwój nauki stwarza nie tylko możliwość interwencji w otaczającą nas rzeczywistość, ale i
także w nas samych. To jest w ogóle taki temat na książkę! Nawet nie jedną. A jak ja bym się
zachowała, gdybym była na miejscu Lisy Meitner? Antoni Słonimski mówił, że jeśli nie wiesz,
jak się zachować w jakiejś sytuacji, zachowaj się przyzwoicie.
D.S.:
Czy świat nauki jest dziś otwarty dla kobiet? W Polsce, pod koniec XIX wieku nie było
uniwersytetu, który mógłby przyjąć Marię Skłodowską-Curie. Mogła zostać
guwernantką, nauczycielką, a najlepiej żoną i matką, byle nie naukowcem. A jednak,
została pierwszą kobietą, która otrzymała nagrodę Nobla w dziedzinie fizyki. Czy dziś
dyskryminacja kobiet to już tylko utarty stereotyp? A może pozycje, splendor i prestiż
to wciąż przywilej mężczyzn?
K.Ch-M.: Wśród osób, którym nadaje się w ciągu roku tytuł profesora, kobiety stanowią zwykle zaledwie
dwadzieścia parę procent. A to i tak jeden z najlepszych wyników w Europie! Niewiele kobiet
jest też wciąż na liczących się stanowiskach. I dotyczy to wszystkich dziedzin życia – nauki,
gospodarki, polityki. Ale sama widzę, jak w ciągu zaledwie paru lat i w tej sprawie nastąpiła
duża zmiana. W tej kadencji przybyło np. kobiet na stanowiskach rektorów. Przypuszczam,
że w kolejnych latach kobiety będą „szturmem” zdobywały stanowiska dotychczas
zarezerwowane niemal wyłącznie dla mężczyzn.
D.S.: Jest Pani propagatorką rozwoju kulturalnego uczelni. Ma więc Pani także zainteresowania
humanistyczne? Co do nich należy? Jak najchętniej spędza Pani wolny czas?
K.Ch-M.: Bardzo lubię czytać skandynawskie powieści kryminalne z wielowątkową fabułą i doskonale
skrojonymi sylwetkami bohaterów. Lubię literaturę faktu. Kocham podróże, fascynuje mnie
pluralizm świata. Poza tym uprawiam sport. Latem jeżdżę na rowerze, zimą – na nartach, a
przez cały rok chętnie pływam.
D.S.:
Czy żałowała Pani kiedykolwiek wstąpienia na ścieżkę nauki? Czy dziś podjęłaby Pani
inną decyzję?
K.Ch-M. Nie żałuję. Gdybym kiedykolwiek miała wątpliwości, czy to jest na pewno to, co chciałabym
robić, to już dawno bym zrezygnowała. Szkoda tracić życia na zajęcia, pracę, która nie
przynosi nam satysfakcji.
D.S.:
Dziękuję bardzo, że znalazła Pani chwilę czasu na udzielenie mi odpowiedzi. Myślę, że
nie będzie to czas stracony.
P.G.: Fizyka to niesłychanie elastyczne wykształcenie. Wielu absolwentów fizyki musi się
przekwalifikować, ale też przychodzi im to o wiele łatwiej, niż absolwentom innych kierunków.
Fizyka to nie tyle zasób wiedzy, ile podejście do świata, połączone z niezłą znajomością
matematyki. Nie ma bezrobotnych fizyków.
D.S.: Dziękuję bardzo za rozmowę i poświęcony czas.