W przyszłości chce zostać detektywem i już ćwiczy

Transkrypt

W przyszłości chce zostać detektywem i już ćwiczy
0LDVWHF]NR
119
W przyszłości chce zostać detektywem i już ćwiczy dedukowanie
z różnych rzeczy. To jego pomysłem było założenie Klubu Młodych Detektywów, który działa od początku czerwca. Mieliśmy
już kilka spraw i jedną nawet udało nam się rozwiązać, bo dowiedzieliśmy się, że to wnuczek naszej woźnej zabrał pięćdziesiąt
złotych z szuflady w pokoju nauczycielskim (nie wymagało to po
prawdzie żadnej dedukcji, tylko solidnego przyciśnięcia chłopaka w szkolnym kiblu). Ale to były drobiazgi. Teraz szykowało się
prawdziwe śledztwo.
A, byłbym zapomniał, oczywiście jest jeszcze Paweł, ale on to
wiadomo – młodszy brat, który trzyma z nami tylko dlatego, że
Jarek mu pozwala, i właściwie się nie liczy. Trochę dziwny dzieciak, wiecie, taki który ciągle opowiada jakieś głupoty. Na przykład o latającym nad miastem UFO albo o żołnierzach jak
z amerykańskiego filmu SF, którzy czają się w lesie. Naprawdę
mógłby już z tego wyrosnąć, w końcu w tym roku po wakacjach
pójdzie do czwartej klasy.
– Macie jakieś wiadomości od Agnieszki? – poczułem się
w obowiązku zapytać. Od tygodnia nasze miasteczko żyło zniknięciem starszej siostry Jarka i Pawła. Jedni twierdzili, że uciekła
nad morze z jakimś obwieszonym złotem facetem, inni, że pojechała do Warszawy robić karierę w filmie. To ostatnie brzmiało
o tyle prawdopodobnie, że Agnieszka jest całkiem ładna, nie tak
jak Karolina oczywiście, ale jednak. I ma fajne cycki – wiem, bo
na początku lata podglądaliśmy ją z Jarkiem, kiedy przebierała
się przy oknie. Raz nas przyłapała i potem już zawsze pamiętała,
żeby zaciągać zasłony.
– Nie. – Jarek pokręcił głową. – Matka strasznie się tym gryzie, ojciec zresztą też. Milicja obiecała, że będą jej szukać, ale tak
naprawdę chyba za bardzo im nie zależy. Oni też myślą, że z kimś
uciekła.
Nie pytałem, co on myśli, bo doskonale to wiedziałem. Jarek
i Paweł byli jedynymi osobami w miasteczku, które uważały, że
Agnieszka nie uciekła, tylko została porwana. Paweł wszystkim
120
$QQD.DľWRFK
opowiada, że widział, jak nocą zabiera ją pojazd kształtem przypominający pocisk. Ten jeżdżący zawsze po zmroku dziwny samochód to taka krążąca wśród miejscowych dzieciaków legenda
– niby że zjawia się po ciebie, a ty znikasz bez śladu. Czasem
porwani wracają po jakimś czasie, a zdarza się, że nie. Straszyliśmy się tą opowieścią, gdy byliśmy w wieku Pawła. Teraz śmiejemy się z takiego gadania, ale kiedy Agnieszka przepadła bez wieści, Jarek chyba po raz pierwszy w życiu uwierzył bratu. Nie do
końca, oczywiście, bo uważa, że dziwnym samochodem jeździ
zwyczajny człowiek, a nie żaden duch, jak głosi legenda.
Ja nie wiem, czy wierzę w porwanie. Z jednej strony to byłoby
niewątpliwie bardziej ekscytujące, wiecie, jak z książek albo kina,
ale z drugiej, tak na logikę, ucieczka wydaje się jednak bardziej
prawdopodobna. Czasem, gdy zamykam oczy, wyobrażam sobie
Agnieszkę w kostiumie kąpielowym na plaży albo w eleganckiej
sukni na planie filmu. Jeśli naprawdę zdołała się stąd wyrwać,
trochę jej zazdroszczę. Ja nigdy dotąd nie wyjeżdżałem. Po prawdzie nikt z nas nigdzie nie wyjeżdżał. Nasze miasteczko leży daleko od innych, „zagubione w lasach”, jak mawia mój tata. Kiedyś, jeszcze przed moim urodzeniem, była tu stacja kolejowa, ale
teraz mamy już tylko autobus, który dwa razy dziennie odjeżdża
do Rzeszowa i dalej. Jarek raz, kiedy pokłócił się z rodzicami,
chciał nim uciec w świat, ale zasnął, gdy tylko wsiadł, i w rezultacie po paru godzinach znalazł się z powrotem w miasteczku.
Strasznie się z niego wtedy śmialiśmy.
Bardzo chciałbym pojechać gdzieś daleko. Czasem spędzamy
długie godziny, dyskutując, dokąd się wybierzemy, kiedy już będziemy dorośli i bogaci. Jarek pojedzie do Hiszpanii, ja do Indii
(kojarzą mi się najbardziej egzotycznie, a poza tym bardzo chcę
zobaczyć chodzące po ulicach święte krowy), natomiast Karolina
ma w swoim pokoju wielką mapę świata z zaznaczonymi szpilkami miejscami, które zamierza kiedyś odwiedzić. Jest ich chyba ze
czterdzieści, jeśli nie więcej. Życia jej nie starczy, żeby to wszystko zobaczyć.
0LDVWHF]NR
121
Ale miałem pisać o Nowaku, prawda? Już do niego wracam.
– Idioci. – Jarek tymczasem parsknął z pogardą pod adresem
naszej milicji. – Gdybym był prawdziwym detektywem, zaraz
bym ją znalazł.
– Wcale byś nie znalazł, bo się zepsuła – oznajmił ni stąd, ni
zowąd Paweł, na co Jarek trzepnął go w tył głowy.
– Ludzie się nie psują, debilu.
– Zepsuła się, sam widziałem – upierał się mały, po czym zachichotał, jakby to był świetny żart, i zaczął wyśpiewywać. –
Śrubki z niej wyyypaaadłyyy.
No nie mówiłem? Czysty głupek.
– Musimy się zastanowić, co robimy z Jankiem Nowakiem. –
Justyna, jak zawsze najrozsądniejsza, sprowadziła nas na właściwy temat.
– Wcale się nie boję! – Karolina zeskoczyła ze sterty drewna. –
Niech tylko spróbuje położyć na mnie swoje wstrętne, śmierdzące łapska, to zaraz dostanie w zęby. – Tu wykonała kilka zgrabnych wymachów w stylu Bruce’a Lee. Naprawdę byłem pod
wrażeniem.
– A co z innymi dziewczynami? – argumentowała Justyna. –
Bo wiecie, jak on czai się na Karolinę, to może też na inne dziewczyny? Takie, które nie potrafią się bić?
– To jest myśl. – Jarkowi zabłysły oczy. – Może były już takie
przypadki, że złapał kogoś i oddał tamtemu zboczeńcowi za
flaszkę piwa.
– Wtedy byśmy o tym słyszeli... – Justyna nagle zrobiła się
sceptyczna, ale ja zaraz znalazłem odpowiedź.
– W małych miasteczkach ludzie ukrywają swój wstyd. – To
był chyba cytat z jakiejś książki, nie pamiętam jakiej, ale podobał
mi się. – Poza tym – dodałem już od siebie – sama przecież mówiłaś, że Nowak jest niebezpieczny.
– Nooo... – Zakłopotała się.
Karolina przez chwilę pocierała dolną wargę – zawsze tak
robi, kiedy się nad czymś zastanawia.