prof. Jerzy Samp (1951–2015)

Transkrypt

prof. Jerzy Samp (1951–2015)
prof. Jerzy Samp
(1951–2015)
s. 9–13
Na Alleluja biją zwònë
Redosno! Zwãczno!!
Zgôjają Christusa renë
(Jan Rompsczi, Na Alleluja…)
Z leżnoscë Jastrów żëczimë najim Czëtińcóm wiele redotë.
Niech wespół ze zwãkã zwònów bijącëch òb czas rezurekcji
naje serca nafùlëją sã miłotą i wdzãcznotą do całégò swiata.
A „Pomerania” niech mdze zdrzódłã ceszbë z tegò, że wiele
dobrégò dzeje sã na kaszëbskò-pòmòrsczi zemi. Żëczimë sobie i
Wama, żebë jak nômni bëło w najim pismionie lëchëch wiadłów.
Wszëtczégò bëlnégò!
Nôleżnicë Redakcjowégò Kòlegium
i redakcjô cządnika „Pomerania”
Òdj. © daffodilred – Fotolia.com
Numer wydano dzięki dotacji Ministra Administracji i Cyfryzacji
oraz Samorządu Województwa Pomorskiego.
Dofinansowano ze środków Miasta Gdańska
W NUMERZE:
W NUMERZE:
3 Opowieść
o losach
Polskiw Sëlëczënie
3
Dzéń Jednotë
Kaszëbów
Krzysztof
KordaWegner
Òdj. Arkadiusz
45Od
10 lat
ustawyomnibusów
o języku regionalnym
konnych
do Pesa Duo
na Kaszubach
SławomirLewandowski
Łukasz Grzędzicki
8 Teatr Szekspirowski z widokiem na gwiazdy
9 Pro memoria Jerzy Samp (1951–2015)
GrażynaAntoniewicz
Józef Borzyszkowski
10
Jubilatka
Politechnika – w 20. rocznicę śmierci
14 Izabella Trojanowska
MartaSzagżdowicz
Józef Borzyszkowski
20
Przyjaciel z w
kartuskich
11 Kaszëbizna
stolëcë stron – Wojciech
Kiedrowski
kg
Andrzej Busler
12 Kaszubi w Gdańsku. Gdańsk stolicą Kaszub? –
21 raz
Książki,
debaty i pierniki
jeszcze!
JózefBorzyszkowski
Z dr. Wojciechem Szramowskim rozmawia
Dariusz Majkowski
17
się w Gdańsku
23 Działo
Na przedómku
TeresaJuńska-Subocz
Maria Pajakowska-Kensik
18
Pòmión
skòwrónka
– Renata
Gleinert
24 Pomorskie
ziemiaństwo
przed
II wojną
TómkFópka
światową
Stanisław Salmonowicz
20 Ożywiają przeszłość
26
Listy
MarekAdamkowicz
28 Brzôd
Nowé banowiszcza
Pòmòrsczi Metropòlitalny
22
kònkùrsu Drzéżdżona
Banë
StanisłôwJanke
Sławomir Lewandowski, tłom. Hana Makùrôt
23
Na
zdrowié
wejrowsczich
szewcówksążczi
30 Kònkùrs.
Nôwôżniészé
kaszëbsczé
rd
30 Alleluja! Alleluja! Jezus żije!!!
24
Tacewnô
„Grif ”. Wòjcech Czedrowsczi
Zyta
Wejerpòzwa
w
papiorach
bezpieczi (dz. 2)
Pomorski Sejmik Krajoznawczy „Pomorze
31 SłôwkFòrmella
Gdańskie – mijające krajobrazy Kociewia”
26
Zapachy
mieszane,
o Coco Chanel
Alicja i Ryszard
Józef czyli
Wrzoskowie
StanisławSalmonowicz
32 Kaszëbsczi dlô wszëtczich. Ùczba 42
Róman Drzéżdżón,
Danuta starosta
Pioch
28
Młodokaszuba,
żołnierz,
(cz. 1)
34 MarianHirsz
Światło w ciemnościach
Marta
Szagżdowicz
30
Na
kùńc
Eùropë i jesz dali…
ZTomaszãPlichtãgôdôDarkMajkòwsczi
I–VIII Najô Ùczba
32 Ùczba 37. Kaszëbsczi króm
35 RómanDrzéżdżón,DanutaPioch
„Liczą Kaszuby, żem je tak kochał”
DM
34 Terpy stworzyły Fryzów
JacekBorkowicz
36 Młodé
lata Tadéùsza Bòlduana w aktach IPN (dz. 2)
I–VIII
Najô Ùczba
Słôwk Fòrmella
35 Jô jem kòmédiantã
38 ZeZbigniewãJankòwsczimgôdôStanisłôwJanke
Była prawdziwą Przyjaciółką
Kazimierz Ostrowski
39
Edukacji, czyli
po naszamu Uczby
38 Dzień
Bëła prôwdzëwą
Drëszką
MariaPająkowska-Kensik
Tłom. Danuta Pioch
39
40 Mirosława
Zrozumieć Möller
Mazury. Zielganoc
Szkoła
Waldemar Mierzwa
42 „Gdynia”
Kaszëbskôwdiskògrafiô
40
Holandii z lat 2009–2015
Tómk
Fópka
AndrzejBusler
45 Mòcny dëtkòwi i spòrtowi sztart we Wejrowie
42 Żyją w niewygasłej pamięci
Adóm Hébel
KazimierzOstrowski
45 Będą lepiej poznawać swój region
42
Żëją
Red. w niewëgasłi pamiãcë
Tłóm.DanutaPioch
46 Lektury
44
Biég za zdrowim
Działo się w Gdańsku
51 BògumiłaCërockô
Teresa Juńska-Subocz
46
żëcé
pisóné
52 Wiérztą
Z Jastarni.
Wypływamy
w piękny rejs
MayaGielniak,tłóm.BòżenaÙgòwskô
Ryszard Struck
48
Mazury. Pobożność
52 Zrozumieć
Sztãpel z palmą
rd
WaldemarMierzwa
53 Z drugiej ręki
50
Mam przyjaciół wśród Kaszubów
54 Listy
51
Z prof. Tadeuszem Grabarczykiem rozmawia Stanisław
53 Lektury
Janke
56 Pamiętajmy
Na wiedno Kaszëbi
57
o Żeromskim – piewcy morza
Z Dawidã Szulëstã gôdô Stanisłôw Janka
JerzyNacel
58 Pusta
Hòlendrzë
Żarnowiecczégò Jezora
59
noc wznad
Kanadzie
Dariusz
Majkòwsczi
AleksandraKurowska-Susdorf
62 Klëka
62 Klëka
67 Dzéń z niszczã, abò pech za trzech
66
X
Konkurs
Tómk
Fópka„Moja pomorska rodzina”
KrzysztofKowalkowski
68 Pëlckòwsczé rekòrdë
67
Po
czim
pòznac artistã
Rómk
Drzéżdżónk
TómkFópka
Òbkłôdka
III
68
Pëlckòwsczi
meloman
Mòje serakòjsczé miesące. Łżëkwiat
RómkDrzéżdżónk
Jarosłôw Kroplewsczi
POMERANIALËSTOPADNIK
łżëkwiAt 2015
POMERANIA
2014
Od redaktora
Józef Zôbłocczi, jeden z bohaterów powieści Aleksandra Majkowskiego Żëcé i przigòdë Remùsa, porównał
wydobywanie spod ziemi „zamku kaszubskiej królewianki” do cierpliwej pracy koralowców. „Kòżdé jich
pòkòlenié zbùdëje kawałuszk tegò drzewa i ùmiérô,
a nawetk jich grobë są cząstkama jich bùdowë, rosnącë
wiedno w górã kù niebù i słuńcu”.
Przywołuję te słowa w miesiącu, w którym wspominamy prof. Jerzego Sampa (po Jego odejściu nie zdążyliśmy się jeszcze otrząsnąć...), Wojciecha Kiedrowskiego (w 4. rocznicę śmierci)
i Izabelli Trojanowskiej (to już 20 lat!), ponieważ bez ich pracy pałac „zaklãti
królewiónczi” byłby znacznie głębiej.
To, że podczas konferencji zorganizowanej w marcu w Szemudzie z okazji
10-lecia przyjęcia ustawy o mniejszościach narodowych i etnicznych oraz
o języku regionalnym mogliśmy się pochwalić wieloma osiągnięciami – szerzej pisze o nich w tym numerze prezes Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego
Łukasz Grzędzicki – również w dużej mierze jest zasługą wspomnianych wyżej „koralowców”.
Pamiętajmy o nich i o innych ludziach, którzy działali w czasach, gdy kaszubski zamek znajdował się głęboko pod powierzchnią. Dzisiaj zbieramy owoce
ich ciężkiej pracy.
Dariusz Majkowski
PRENUMERATA
Pomerania z dostawą do domu!
Koszt prenumeraty rocznej krajowej z bezpłatną dostawą do domu: 55 zł. W przypadku prenumeraty zagranicznej: 150 zł. Podane ceny są cenami brutto i uwzględniają 5% VAT.
Aby zamówić roczną prenumeratę, należy
• dokonać wpłaty na konto: PKO BP S.A. 28 1020 1811 0000 0302 0129 35 13, ZG ZKP,
ul. Straganiarska 20–23, 80-837 Gdańsk, podając imię i nazwisko (lub nazwę jednostki
zamawiającej) oraz dokładny adres
• zamówić w Biurze ZG ZKP, tel. 58 301 90 16, 58 301 27 31, e-mail: [email protected]
• Prenumerata realizowana przez RUCH S.A: zamówienia na prenumeratę (...) można składać bezpośrednio na stronie www.prenumerata.ruch.com.pl. Ewentualne pytania prosimy
kierować na adres e-mail: [email protected] lub kontaktując się z Infolinią Prenumeraty pod numerem: 22 693 70 00 – czynna w dni robocze w godzinach 7–17. Koszt
połączenia wg taryfy operatora.
Zamawiający roczną prenumeratę obejmującą co najmniej 6 miesięcy 2015 roku
otrzymają jedną z książek do wyboru.
Lista pozycji do wyboru jest dostępna na stronie www.miesiecznikpomerania.pl/kontakt/
prenumerata. Książki wyślemy we wrześniu 2015 roku.
2
ADRES REDAKCJI
80-837 Gdańsk
ul. Straganiarska 20–23
tel. 58 301 90 16, 58 301 27 31
e-mail: [email protected]
REDAKTOR NACZELNY
Dariusz Majkowski
ZASTĘPCZYNI RED. NACZ.
Bogumiła Cirocka
ZESPÓŁ REDAKCYJNY
(WSPÓŁPRACOWNICY)
Piotr Machola (redaktor techniczny)
Marika Jelińska (Najô Ùczba)
KOLEGIUM REDAKCYJNE
Edmund Szczesiak
(przewodniczący kolegium)
Andrzej Busler
Roman Drzeżdżon
Piotr Dziekanowski
Aleksander Gosk
Ewa Górska
Stanisław Janke
Wiktor Pepliński
Bogdan Wiśniewski
Tomasz Żuroch-Piechowski
TŁUMACZENIA
NA JĘZYK KASZUBSKI
Hanna Makurat
Danuta Pioch
Bożena Ugowska
Tomasz Urbański
FOT. NA OKŁADCE
prof. Jerzy Samp
fot. Tadeusz Linkner
WYDAWCA
Zarząd Główny
Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego
80-837 Gdańsk
ul. Straganiarska 20–23
DRUK
Drukarnia WL
Redakcja zastrzega sobie prawo
skracania i redagowania artykułów
oraz zmiany tytułów.
Za pisownię w tekstach w języku kaszubskim,
zgodną z obowiązującymi zasadami,
odpowiadają autorzy i tłumacze.
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności
za treść ogłoszeń i reklam.
Wszystkie materiały objęte są
prawem autorskim.
POMERANIA KWIECIEŃ 2015
wëdarzenia
Dzéń Jednotë Kaszëbów w Sëlëczënie
Tak wëzdrzôł kaszëbsczi najachùnk na sëlëczińsczi kòscół.
W szkòle téż nie dało sã narzékac na frekwencjã.
Wa jesta młodi? W wajim wiekù jô bãdã
rozmiôł grac jedną rãką.
Òdj. A. Wegner
Ma, młodi, pòkôżemë wama, jak sã graje na akòrdionie!
Paweł Nowak ju 10. rôz dirigòwôł òb czas bicô rekòrdu. Direktór Bióra Zrzeszeniô Łukôsz Richert niżódny robòtë sã nie bòji.
rocznice
10 lat ustawy o języku
regionalnym na Kaszubach
Gdy na początku 2005 r. Sejm uchwalił ustawę o mniejszościach narodowych i etnicznych oraz
o języku regionalnym, dwie rzeczy były pewne: jedna, że właśnie zakończono prace nad najdłużej procedowaną ustawą w historii parlamentaryzmu III RP, a druga, że praktyka realizacji
jej zapisów będzie kluczowa i niekoniecznie łatwiejsza od procesu uchwalania.
Łukasz Grzędzicki
Jak mówił na uroczystości podpisania
tej ustawy ówczesny prezydent Aleksander Kwaśniewski, miała ona być swego
rodzaju konstytucją mniejszościową.
A konstytucje, jak wiadomo, mają wielki
walor ustrojodawczy, zapewniają stabilność praw, nie zmienia się ich często
i wyrażają filozofię, którą kieruje się prawodawca. Z natury norm ustawowych
wynika, że muszą być spisane na pewnym poziomie ogólności. Na Pomorzu
akt ten miał wywołać poważne skutki.
Za jedyny język regionalny w Polsce
uznano język kaszubski używany tylko
przez ludność zamieszkującą od pokoleń
zwarty obszar Pomorza.
Korzyść 1: Polska dzięki ustawie przestrzega dobrych standardów
Uchwalaniu ustawy towarzyszyły olbrzymie emocje i ostre spory. Część
środowisk jej przeciwnych formułowała nawet zarzuty, że jakoby przyjęcie
ustawy zagrozi integralności terytorialnej państwa. Po dziesięciu latach
przekonać się mogą, jak absurdalne
były to tezy, bo żadna z gmin z powodu wprowadzenia tej ustawy nie stała
się „mniej polska”, a wręcz przeciwnie: Rzeczpospolita zyskała argument,
że przestrzega dobrych standardów
wobec mniejszości narodowych oraz
języka regionalnego, czego nie można
powiedzieć np. o Francji, Grecji, Litwie,
Białorusi czy Ukrainie. Ostatnie wydarzenia na wschodzie Europy pokazują,
że kwestii etnicznych i językowych nie
można lekceważyć w polityce władz
4
państwowych, regionalnych i lokalnych.
W Polsce mechanizmy naszej ustawy o mniejszościach oraz języku regionalnym funkcjonują w zasadzie
poprawnie, chociaż znalazłyby się obszary, gdzie mogłaby lepiej oddziaływać
(głównie w praktyce działania samorządów terytorialnych). W momencie
uchwalenia ustawy przeszliśmy od
sporów wokół abstrakcyjnych postulatów, od wielkich dyskusji, na poziom
pragmatyczny, konkretny – problemów
sprowadzających się do pytania: Jak jej
zapisy realizować? A rzeczywistość
ustawowa pełna różnych administracyjnych kontekstów i niuansów wymagała żmudnej oraz konsekwentnej
pracy, a to już dla lubujących się w rozideologizowanych dyskusjach za wiele.
Korzyść 2: Otworzyły się nowe możliwości dla Kaszubów
Uznanie przez państwo polskie języka kaszubskiego za język regionalny
i w konsekwencji ratyfikacja Europejskiej karty języków regionalnych lub
mniejszościowych dały Kaszubom
nowe możliwości. W wielu społecznościach lokalnych Pomorza starano się
z nich korzystać – choć nie wszędzie
i nie wszyscy. Nie brakuje przecież
miejsc, gdzie przy sprzyjających warunkach i pozytywnie nastawionym
otoczeniu nic nie zrobiono, aby po tę
szansę sięgnąć. Generalnie jednak po
10 latach obowiązywania ustawy trzeba przyznać, że wśród regionów Rzeczpospolitej największe i najwidoczniejsze zmiany wywołała ona właśnie na
Kaszubach. Można zaryzykować tezę,
że kluczem do tego okazała się determinacja i aktywność środowiska Zrzeszenia.
Ustawa o mniejszościach oraz języku regionalnym została przetłumaczona na język kaszubski i jest pierwszym
oficjalnym aktem ustawowym w tym
języku. Dała możliwość zapisywania
imion i nazwisk w języku kaszubskim
oraz stosowania tego języka jako języka pomocniczego w gminach. Akurat
te prawa są bardzo rzadko wykorzystywane, bo tylko 5 gmin (Parchowo,
Sierakowice, Linia, Żukowo i Luzino)
wpisało się do urzędowego rejestru
gmin z językiem pomocniczym, ale
w żadnej z nich dotychczas nie przygotowywano dokumentów w języku pomocniczym i nie stosowano dodatków
do pensji, do czego ustawa zachęcała,
dla urzędników obsługujących klientów
w języku kaszubskim. To są w dużej
mierze martwe przepisy – niestosowane w praktyce. Natomiast ustalanie
dodatkowych tradycyjnych nazw miejscowości i obiektów fizjograficznych,
a w konsekwencji umieszczanie ich na
oficjalnych tablicach jest coraz szerzej
wykorzystywane na Pomorzu. Jednak
uruchomienie tego procesu i zmaterializowanie woli lokalnych społeczności
wcale nie było takie proste.
NAZWY DODATKOWE
W JĘZYKU REGIONALNYM
Chociaż ustawa weszła w życie 1 maja
2005 r., jednak nie było do niej rozporządzeń wykonawczych. W drodze
ustaleń, konsultacji i różnych zabiegów
POMERANIA KWIECIEŃ 2015
rocznice
procedurę administracyjną, o tyle na
wprowadzenie tablic z analogicznymi
nazwami na stacjach i przystankach
kolejowych na Pomorzu jeszcze nikt się
„nie odważył”. Nikt dotąd nie zebrał sił,
aby to przewalczyć, ale wbrew opiniom
władz kolejarskich zgodnie z polskim
prawem JEST TO MOŻLIWE.
Opr. W. Gwizdała
wykuwały się szczegóły określające np.
parametry tablic drogowych, na których miały się znaleźć nazwy dodatkowe w języku regionalnym. I tak ministerstwo transportu zaproponowało,
aby nazwy dodatkowe były mniejsze
niż nazwy urzędowe w języku polskim.
Spotkało się to z oficjalnym sprzeciwem
Zrzeszenia, bo czy nazwy umieszczone
mniejszą czcionką nie byłyby w odbiorze społecznym uważane za mniej
ważne? Przecież ustawodawca nakazuje tylko, że po nazwie polskiej ma
być nazwa kaszubska, i nie odnosi się
do relacji wielkości tych nazw na tablicach, a sama ustawa ma na celu też
podniesienie prestiżu, a nie deprecjonowanie języka regionalnego. Na innym
etapie pojawił się natomiast problem:
ustawodawca przewidział, że za wymianę tablic z nazwami miejscowymi
w związku z ustaleniem dodatkowych
tradycyjnych nazw w języku regionalnym (art. 15. ust. 2) płacić będzie budżet państwa, ale wymiana tablicy na
nową (na ogół większą) pociąga za sobą
konieczność wymiany słupków, na których dotychczasowa tablica stała, więc
POMERANIA łżëkwiAt 2015
nasunęło się pytanie: Kto będzie finansował wymianę słupków i czy słupek
jest elementem tablicy? Pojawiła się też
inna kwestia do rozstrzygnięcia, której
ustawodawca nie przewidział: koszty
wymiany tablic, jak wspomnieliśmy,
pokrywa budżet państwa, ale komu
i na jakiej podstawie dysponent budżetu państwa (w tym wypadku MSWiA)
ma przekazać te środki publiczne na
wymianę tablic? Ustalono, że skoro
gmina wnioskuje o ustalenie dodatkowych nazw, to środki na wymianę
tablic w drodze porozumienia MSWiA
przekaże gminie, która przeprowadzi
przetarg i po wymianie tablic rozliczy
się w tym samym roku budżetowym
z MSWiA. Byłoby to rozwiązanie proste, gdyby gmina zarządzała wszystkimi drogami na swoim obszarze,
ale w Polsce mamy też drogi krajowe,
wojewódzkie i powiatowe, a przecież
zarządcy tych dróg nie mają żadnego
obowiązku zgodzić się na postawienie
tablic z dodatkowymi nazwami. O ile
na ustawienie przy drogach tablic z nazwami kaszubskimi po różnych perturbacjach udało się wypracować sprawną
PIERWSZE DWUJĘZYCZNE TABLICE:
GMINA STĘŻYCA 2006–2008
Szereg wyżej wymienionych problemów i wątpliwości musiano rozstrzygać
w związku z zainicjowaniem w gminie
Stężyca i Chmielno procedury wprowadzania dodatkowych tradycyjnych nazw
w języku kaszubskim. 25 stycznia 2006
(czyli rok od podpisania przez prezydenta ustawy) zebrania wiejskie Szymbarka
i Potuł (gmina Stężyca) jednomyślnie
przyjęły wniosek do rady gminy o oficjalne ustalenie kaszubskich nazw miejscowych. Przypomnieć należy, że ustawa
dopuszcza możliwość wprowadzenia
nazw kaszubskich w dwóch przypadkach: gdy w gminie zgodnie z wynikami
ostatniego spisu powszechnego więcej
niż 20% mieszkańców zadeklarowało
posługiwanie się językiem kaszubskim
lub gdy więcej niż połowa mieszkańców
poszczególnych miejscowości w konsultacjach społecznych opowiedziała się za
tymi nazwami dodatkowymi. Chociaż
obie gminy zdecydowanie spełniały
pierwszy wymieniony warunek, to jednak ówczesna interpretacja przepisów
przez MSWiA wymagała przeprowadzenia konsultacji z mieszkańcami wszystkich miejscowości tych gmin. Społeczności lokalne nie zraziły się tym, i tak
ponad 95% mieszkańców opowiedziało
się za nazwami kaszubskimi.
17 października 2006 r. Rada Gminy
Stężyca jednomyślnie przyjęła uchwałę
o wystąpieniu do MSWiA o wpisanie
gminy do rejestru gmin z urzędowymi
nazwami w języku kaszubskim i uchwałę o ustaleniu dodatkowych nazw miejscowości. Po ponad roku, bo dopiero 17
listopada 2007 r., minister dokonał tego
wpisu i ustalił pierwsze oficjalne nazwy kaszubskie, co wcale nie oznaczało
jeszcze, że szybko znajdą się one na tablicach. Po rozstrzygnięciu innych wątpliwości finansowo-technicznych, o których mowa była wyżej, 21 lipca 2008 r.
w Szymbarku postawiono legalnie
5
rocznice
21 lipca 2008 r. postawiono pierwsze tablice z dodatkowymi nazwami miejscowości
w języku kaszubskim. Fot. K. Komolubi
Pierwszym kaszubskim miastem z dwujęzycznymi tablicami został Bytów.
Fot. z archiwum bytowskiego oddziału ZKP.
pierwsze tablice z dodatkowymi nazwami miejscowości w języku kaszubskim.
Radość i uśmiechy uczestników tego wydarzenia, widoczne na pamiątkowych
zdjęciach zamieszczonych na tej stronie,
podyktowane chyba były tym, że udało
się pokonać gąszcz administracyjnych
barier, oraz przekonaniem, że kolejnym
gminom teraz będzie łatwiej.
KONSULTACJE: Z MIESZKAŃCAMI
I EKSPERTAMI
Pierwszym miastem, które przeszło
całą procedurę wprowadzania dodatkowych nazw kaszubskich, był Bytów.
Współcześnie 21 gmin na Pomorzu
6
wprowadziło dodatkowe tradycyjne
nazwy miejscowości w języku kaszubskim. Po dziesięciu latach obowiązywania ustawy w niespełna 1200 miejscowościach w Polsce postawiono tablice
z dodatkowymi tradycyjnymi nazwami
w językach mniejszościowych lub w języku regionalnym – w ¾ przypadków
to miejscowości z nazwami kaszubskimi na Pomorzu. Na wymianę tablic
w związku z ustaleniem dodatkowych
nazw w języku regionalnym w latach
2008–2014 do pomorskich gmin z budżetu państwa przekazano ok. 3 mln zł.
Na Pomorzu zdawano sobie sprawę z tego, jak ważna dla powodzenia
procesu wprowadzania dwujęzycznych
tablic jest akceptacja społeczna. Środowisko Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego przeprowadziło setki szkoleń
i spotkań informacyjnych, na których
samorządowcom i ogółowi mieszkańców tłumaczono idee i procedury
wprowadzania nazw kaszubskich. Za
tym szły artykuły w prasie, na portalach internetowych, audycje w radiu
i telewizji. Udało się dzięki temu wyjaśniać wątpliwości i obawy, a tych nie
brakowało. Bez aprobaty mieszkańców
nie byłoby tablic z nazwami kaszubskimi. Ponadto, co ważne, ustawodawca
wymaga, aby były to nazwy tradycyjne
– stosowane na danym terenie od pokoleń. Do ich ustalenia konieczne więc
były konsultacje z ekspertami w dziedzinie języka kaszubskiego, a w tym historii języka. Nazwy własne miejscowości to przecież element niematerialnego
dziedzictwa ważny dla zachowania
tożsamości Kaszub. Cześć gmin zdecydowała się, żeby dodatkowe tradycyjne
nazwy miejscowości ustalono również
dla osad, kolonii, przysiółków czy części wsi. Dla specyfiki lokalnej ma to
znaczenie. Niestety nie we wszystkich
gminach tak postąpiono, nie brakuje
przypadków, że władze gminy ustaliły
nazwy kaszubskie i postawiły tablice
tylko dla największych miejscowości
(głównie sołeckich) na swoim terenie.
Z tego powodu powstało nawet pewne
zamieszanie, bo przy okazji stawiania
kaszubskich tablic urzędnicy gminni
próbują „skasować” nazwy przysiółków
czy kolonii, które od lat były wpisywane np. w dowodach osobistych mieszkańców tych jednostek osadniczych.
Nazwy kaszubskie mogą być używane tylko po urzędowych nazwach
w języku polskim, a i z nazwami
w języku polskim nie brakowało problemów. Trafiały się przypadki, że administracja gminna posługiwała się
nazwami polskimi, których zapis nie
był spójny z tym, co wskazywała administracja rządowa. Sytuacja poprawiła się w końcu 2012 r., gdy minister
administracji wydał rozporządzenie
w sprawie wykazu urzędowych nazw
miejscowości i ich części, gdzie podano wszystkie nazwy miejscowości
w języku polskim występujące na terenie Rzeczpospolitej. W ten sposób
POMERANIA KWIECIEŃ 2015
rocznice
wywiązano się z realizacji obowiązku
nałożonego ustawą z… 2003 r. Warto
wspomnieć w tym miejscu, że jeszcze
się nie doczekaliśmy urzędowego wykazu nazw w języku polskim obiektów
fizjograficznych (jezior, rzek, nizin, wyżyn, wzgórz, szczytów, kompleksów leśnych, zatok, półwyspów itd.). A to niestety blokuje wprowadzanie oficjalnych
nazw obiektów fizjograficznych w języku kaszubskim, bo ustawodawca nie
dopuszcza takiej możliwości, że obiekt
mógłby mieć nazwę po kaszubsku, jeśli
nie ma urzędowej nazwy po polsku.
Projekty służące zachowaniu
i rozwojowi kaszubszczyzny
Dzięki wprowadzeniu ustawy o mniejszościach i języku regionalnym w ciągu dekady ze środków MSWiA, a potem MAiC przeznaczono ok. 11 mln
na realizację projektów służących zachowaniu i rozwojowi języka kaszubskiego. Dzięki tym grantom wspierane
mogły być takie przedsięwzięcia, jak:
Radio Kaszëbë i Rada Języka Kaszubskiego, wydawano miesięcznik „Pomerania” i jego dodatki, dofinansowywano Zrzeszenie Kaszubsko-Pomorskie,
przeprowadzono modernizację obiektów użytkowanych przez Kaszubski
Uniwersytet Ludowy w Wieżycy, odbywały się różne projekty młodzieżowe,
dziennikarskie, literackie itp., a także
mogło się ukazać kilkadziesiąt książek
w języku kaszubskim i o tematyce kaszubskiej. W bieżącym roku właśnie
z tego źródła Uniwersytet Gdański
otrzymał dodatkowo dotację 100 tys.
zł na prowadzenie kierunku etnofilologia kaszubska. Także ze środków
Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego oraz Ministra Pracy i Polityki
Społecznej wspierane były przedsięwzięcia służące zachowaniu i rozwojowi języka oraz kultury kaszubskiej. Chociaż ustawa nie odnosi się bezpośrednio do organizacji oświaty, to
jednak właśnie problematyka obecności
języka kaszubskiego w szkolnictwie dla
urzeczywistniania celów ustawy ma
fundamentalne znaczenie. Z tego też
powodu bardzo często na forum utworzonej w 2005 r. Komisji Wspólnej Rządu
i Mniejszości Narodowych i Etnicznych
podnoszona była problematyka edukacyjna, a w tym warunków organizacji
POMERANIA łżëkwiAt 2015
Marszałek województwa pomorskiego Mieczysław Struk przemawia podczas
konferencji z okazji 10 lat obowiązywania ustawy o języku regionalnym
na Kaszubach (Szemud 21 marca 2015 r.). Fot. DM
nauczania języka kaszubskiego. Progres w tej dziedzinie jest spory: w 2005
r. języka kaszubskiego uczyło się ok.
4 tys. uczniów, a obecnie jest to prawie
18 tys. dzieci i młodzieży. Z tego tytułu
z budżetu państwa do budżetów gmin
i powiatów Pomorza w ramach subwencji oświatowej trafi ok. 127 mln zł. Bilans zysków i nadziei
Po dziesięciu latach obowiązywania Ustawy z dnia 6 stycznia 2005 r.
o mniejszościach narodowych i etnicznych oraz o języku regionalnym trudno
nie zgodzić się z tezą, że na Pomorzu
skutki jej obowiązywania są najbardziej widoczne. Stało się tak przede
wszystkim za sprawą dużej aktywności obywatelskiej środowiska Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego. I chociaż
wydawało się, że np. odwołanie się
w 2005 r. w ustawie do wyników ostatniego spisu powszechnego (wówczas
chodziło o spis z 2002 r., gdzie 10%
gmin kaszubskich spełniało kryterium
20% mieszkańców posługujących się
językiem regionalnym) mogło się wydawać mało korzystne, to jednak po odpowiednim przygotowaniu i mobilizacji
społeczności kolejny spis powszechny,
z 2011 r., wypadł zdecydowanie lepiej
(19 gmin spełniło kryterium 20%). Daleki byłbym jednak od chwalenia Kaszubów, bo miejsc, w których widać
grzech zaniechania, też nie brakuje.
Patrząc jednak na kaszubski urobek
wytworzony dzięki narzędziu, jakim
się stała ustawa o języku regionalnym,
i porównując go z innymi zamieszkującymi Polskę wspólnotami etnicznymi
objętymi zapisami tego aktu, Kaszubi
nie mają się czego wstydzić.
Społeczno-kulturowe pobudzenie
kaszubskie, które trwa od ponad dwóch
dekad, w zestawieniu ze wzrastającym
potencjałem demograficznym Kaszub
(co w polskich warunkach jest ewenementem) także stanowi wyzwanie. 18
tys. dzieci uczących się kaszubskiego
i 21 gmin z polsko-kaszubskimi tablicami miejscowości z perspektywy
2005 r. uznałoby się za dobry, bardzo
dobry wynik. W 2015 r. już się do tego
przyzwyczajamy i zauważamy, że te 18
tys. uczących się kaszubskiego to niewielki procent ogółu uczniów na Kaszubach. Gmin, które można uznać za
kaszubskie, jest przecież 70–80. Ustawa
o mniejszościach oraz języku regionalnym, tak jak powiedział, podpisując ją
w 2005 r., Aleksander Kwaśniewski,
stała się konstytucją mniejszościową
i stanowi zadanie na lata. W ciągu dekady jej obowiązywania na Kaszubach
sporo się zmieniło, ale jeszcze daleko do
tego, aby w pełni tę ustawę wykorzystano. To wszystko zależy nadal tylko
od mieszkańców tego regionu.
7
pelpliński areopag
religijność 24-25
pomorza kwietnia
2015
plan konferencji
Piątek, 24 kwietnia 2015 (17.00-19.00)
Rozpoczęcie obrad
I sesja wykładowa
Prowadzący: Łukasz Grzędzicki – Prezes Zrzeszenia KaszubskoPomorskiego
Religijność ludowa w Polsce – ciągłość i zmiana
ks. bp prof. KUL dr hab. Wiesław Śmigiel (KUL)
Pobożność pielgrzymkowa. Tradycja i współczesność – ks. prof. dr hab. Jan Perszon (UMK)
Sobota, 25 kwietnia 2015 (9.00-12.45)
II sesja wykładowa
Prowadzący: ks. prof. dr hab. Wojciech Cichosz
Aksjologiczne dylematy współczesności
ks. prof. dr hab. Henryk Skorowski (UKSW)
Bractwa i stowarzyszenia międzywojennej
diecezji chełmińskiej jako formy kształtowania
pobożności i praktycznej religijności Pomorza
ks. prof. dr hab. Jan Walkusz (KUL)
III sesja wykładowa
Prowadzący: ks. dr hab. Janusz Szulist
Chrześcijaństwo jako wybór
dr hab. Michał Kaczmarczyk (UG)
Towarzystwa ludowe na Kaszubach (1891-1939)
czyli katolicka nauka społeczna w praktyce
dr Krzysztof Korda (Instytut Kaszubski)
Święta Góra Polanowska w tradycji religijnej
Pomorza, o. Janusz Jędryszek (OFM conv.)
patronat honorowy
Biskup Pelpliński
dr Ryszard Kasyna
Marszałek Województwa Pomorskiego
Mieczysław Struk
organizatorzy
Zrzeszenie Kaszubsko-Pomorskie
Kuria Diecezjalna Pelplińska
Wydział Teologiczny UMK w Toruniu
kontakt
e-mail: [email protected] tel. 58 301 27 31
www.kaszubi.pl
miejsce konferencji
Biblioteka Diecezjalna
im. Biskupa Jana Bernarda Szlagi
ul. Biskupa Dominika 7
83-130 Pelplin
Pro memoria Jerzy Samp (1951–2015)
Gdański
historyk
literatury kaszubskiej i pisarz
– artysta, popularyzator dziejów Gdańska
Fot. ze zbiorów Christiana Sampa
Józef Borzyszkowski
Początek roku 2015 zapisał już sporo nowych kart naszych dziejów,
w tym tych, których przywołanie napawa smutkiem wywołanym
odejściem z tego świata bliskich nam osób.
W moim przypadku, poza odejściem 6 lutego kuzyna, Bronka
Borzyszkowskiego z Gdyni (historyka z wykształcenia, a swego
czasu aktywnego członka klubu Pomorania i ZKP), wspomnienia
pośmiertnego oczekują jeszcze cztery bliskie mi osoby zmarłe w
dwóch pierwszych miesiącach tego roku. Są to: ks. prof. Edward Hinz
z Pelplina – muzyk, dyrygent i muzykolog, przyjaciel ks. Kazimierza
Raepkego i współpracownik ks. Bernarda Sychty; prof. Czesław
Biernat – wieloletni dyrektor Archiwum Państwowego w Gdańsku
i historyk Gdańska, rodem z Sulęczyna; Teresa Lilla – nauczycielka,
katechetka, gospodyni swego czasu parchowskiej plebanii, źródło
cennych informacji i opiekunka miejscowego cmentarza; prof. Marek
Latoszek – socjolog, autor pionierskich dzieł dotyczących Sierpnia 80’
i społeczności kaszubskiej, laureat nagrody Jana Heweliusza, i Jerzy
Samp, którego znaliśmy – także rodzinnie – najdłużej i kiedyś najbliżej.
Z bólem zauważam powiększającą się z roku na rok na łamach rocznika
Instytutu Kaszubskiego „Acta Cassubiana” zawartość działu „Pro
memoria”.
POMERANIA łżëkwiAt 2015
W Encyklopedii Gdańska
Z przywołanego wyżej grona dwaj
ostatni, przed niemal 20 laty, byli
współzałożycielami Instytutu Kaszubskiego, który w roku następnym będzie
mógł obchodzić swój jubileusz. Dwaj
z owej piątki doczekali się za życia
obecności swoich biogramów wraz
z fotografiami na kartach Encyklopedii
Gdańska (Gdańsk 2012). Dotyczy to Czesława Biernata i Jerzego Sampa.
„Portretowi” Jerzego Sampa towarzyszy tam biogram jednego z jego starszych braci, znanego rzeźbiarza Wawrzyńca. Obaj wraz ze zmarłym przed
kilku laty ich bratem Mikołajem, ks.
prałatem i proboszczem parafii NSPJ we
Wrzeszczu, reprezentowali i reprezentować będą obecną od pokoleń w naszym
mieście kaszubską rodzinę Sampów, zakorzenioną głębiej na Nordzie.
Biogram encyklopedyczny Jerzego
(s. 900) głosi:
9
Pro memoria Jerzy Samp (1951–2015)
barwną i twórczą, nie tyle może jako
badacz i uczony, historyk literatury,
ile jako płodny pisarz, popularyzator,
zwłaszcza legend i ich twórca, współtwórca legendarnych dziejów Gdańska
oraz Kaszub i Pomorza.
Uzupełnienie
encyklopedycznego portretu
Uczestnicy V Seminarium Kaszubskiego w Łączyńskiej Hucie A.D. 1982 przed chëczą
A.J. Borzyszkowskich: w środku schodzi po schodach Feliks Marszałkowski, obok Jan
Trepczyk i Józef Borzyszkowski, z tyłu od lewej Kazimierz Kleina, obok Eugeniusz
Gołąbek, Marian Jeliński, Stanisław Janke, …, Marek Cybulski, Danuta Byczkowska,
Mariola Wiśniowska. Z przodu stoją od prawej: Wojciech Kiedrowski, Jan Drzeżdżon,
Izabella Trojanowska z Misią, Kazimierz Klawiter, Marian Selin. Od lewej: (…), Jerzy
Samp, Stefan Fikus i o. Janusz Jędryszek
Samp Jerzy (ur. 23 III 1951 w Gdańsku),
historyk literatury, popularyzator wiedzy
o Gdańsku. Syn gdańszczanina Pawła
(1907–81), brat Wawrzyńca Sampa. Ukończył VII LO na Oruni. W 1969–70 studiował
filologię polską w Wyższej Szkole Pedagogicznej, następnie do 1975 na Uniwersytecie Gdańskim, gdzie po uzyskaniu magisterium podjął pracę. Od 1982 doktor, od
1992 dr habilitowany. Od 1994 kierownik
Zakładu Pomorzoznawstwa. Wykładał
m.in. na uniwersytecie w Bremie, w Ostsee
Akademie Lübeck-Travemünde oraz na
uniwersytecie w Ottawie. Od początku lat
70. XX w. współpracuje z Radiem Gdańsk
(autor około 700 felietonów radiowych),
z redakcjami miesięcznika „Pomerania”
oraz „Dziennika Bałtyckiego” (od 1971). Realizator licznych cykli własnych publikacji
oraz programów poświęconych dziejom
Pomorza, Gdańska i Kaszub. Autor scenariuszy do filmów: Był sobie Gdańsk (z Donaldem Tuskiem i Jackiem Sarnackim) (1996),
Tysiącletni Gdańsk (1997), Ave Gedanum
(widowisko plenerowe z okazji 1000-lecia
Gdańska 1997 na Długim Targu). Zasiada
w kapitule medali św. Wojciecha i Mściwoja
II przy Radzie Miasta Gdańska. Autor m.in.
Droga na sabat (1981), Smętek. Studium
kreacji literackich (1984), Gdańsk prawie nie
10
znany (1993), Bedeker gdański (1996), Danzig
von A bis Z (1997), Legendy gdańskie. Dawne,
nowe i najnowsze (2000), Miasto magicznych przestrzeni (2003). Odznaczony m.in.
Nagrodą im. Lecha Bądkowskiego (1986),
Nagrodą Prezydenta Miasta Gdańska (…)
w Dziedzinie Kultury i Sztuki (2007), Medalem Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego „Gloria Artis” (2009)
Pod biogramem figurują inicjały „BŚ”
= profesor Błażej Śliwiński, redaktor
naukowy całego dzieła. Znając nieco
stronę warsztatową „Encyklopedii”,
sądzę jednak, że autorem tego hasła
w pierwotnej wersji był chyba sam jego
bohater, stąd szczególna wartość tego
biogramu dla nas. Zawiera on bowiem
osobiste spojrzenie Jerzego Sampa na
swoje życie i dokonania, nieco tylko
wyretuszowane przez podpisanego autora – redaktora. Warto więc pamiętać
o tym, co dla niego samego było ważne
i najważniejsze… Trzeba też tu i teraz
uzupełnić ten portret, dodając nie tyle
komentarz, co fakty, gdyż ów biogram
to nawet nie szkic biograficzny, a ledwie skromny wstęp do biografii, jaka
niewątpliwie kiedyś powstanie. Był
bowiem Jerzy Samp postacią bardzo
Pomorania i ZKP
W przytoczonym biogramie nie ma ważnych, nie tylko dla mnie, faktów, które
współdecydują z przywołanymi o szczególnej wyjątkowości Jerzego Sampa – nie
tylko w społeczności zrzeszonej. Przede
wszystkim brak w nim informacji o jego
działalności w klubie Pomorania, którego
jako student był prezesem, oraz w Zrzeszeniu Kaszubsko-Pomorskim, gdzie
w oddziale gdańskim prezesował dwie
kadencje – w latach 1987–1989 i 1996–
1998, będąc również członkiem Zarządu
Głównego. Tak się złożyło, że w Pomoranii jego zastępcą była moja białka Hanka,
a prezesurę oddziału gdańskiego przejął
Jurek tuż po mnie. Warto więc z myślą
o uzupełnieniu portretu J. Sampa zajrzeć
do Kroniki Oddziału Gdańskiego Zrzeszenia
Kaszubsko-Pomorskiego 1957––1988, opracowanej przez Izabellę Fillip (Gdańsk
1989), oraz monografii Cezarego Obracht-Prondzyńskiego Zjednoczeni w idei.
Pięćdziesiąt lat działalności Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego (1956–2006), (Gdańsk
2006).
W Kronice Oddziału… pierwszy rok
prezesury Jerzego Sampa zapisał się
m.in. wizytą Ojca Świętego Jana Pawła II w Gdańsku, kiedy to spotkaliśmy
się z Nim w licznej reprezentacji ZKP
w gronie przedstawicieli gdańskich środowisk twórczych w katedrze oliwskiej.
(Zob. „Pomerania” 1987, nr 8). Ważnym
wydarzeniem każdego roku było i wówczas spotkanie opłatkowe z ks. abp. T.
Gocłowskim w Domu Parafialnym we
Wrzeszczu, gdzie gospodarzem był
ks. Mikołaj Samp. W tymże 1987 roku
oddział gdański był m.in. organizatorem spotkania – wieczoru wspomnień
z okazji 30-lecia Wydawnictwa Morskiego, z którym i Jerzy był związany.
Wyjątkowy charakter miało też 10.
Seminarium Kaszubskie w Łączyńskiej
Hucie, w którym również uczestniczył prezes Jurek. Warto pamiętać, że
POMERANIA KWIECIEŃ 2015
Pro memoria Jerzy Samp (1951–2015)
wraz z nim zarząd O/Gd. ZKP tworzyli
wówczas Maria Kowalewska i Marek
Chomicki jako wiceprezesi, sekretarz
Wanda Przybysławska, skarbnik Urszula Bolduan oraz członkowie: Alina Ceynowa, Marek Cybulski, Roman Kensik,
Edward Lipkowski, Stanisław Starosta
i Mariusz Szmidka. Do Komisji Rewizyjnej należeli Krystyna Ciechanowska,
Regina Kaliszewska, Zygmunt Stenka,
Barbara Rezmer, Monika Grzywacz-Grzesiak. Każdy z nich zapisał wraz z J.
Sampem niejedną piękną kartę dziejów
społeczności zrzeszonej, nie tylko w stołecznym Gdańsku.
Literatura kaszubska
W dziele C. Obrachta-Prondzyńskiego
wyczytać można, iż Jerzy Samp należy
do grona laureatów Medalu Stolema.
Otrzymał go w 1985 roku razem z Romanem Wapińskim i Günterem Grassem. Trudno mi sobie wyobrazić, by
o kaszubskim Noblu i takim nobliwym
sąsiedztwie, pisząc swój biogram, Jurek nie pamiętał. W encyklopedycznym
biogramie jest odnotowana Nagroda
Literacka im. Lecha Bądkowskiego,
którą Jerzy otrzymał jako pierwszy za
swoje ówczesne pisarskie dokonania,
obejmujące przede wszystkim wydane
w 1985 roku w oficynie zrzeszeniowej
dwie antologie. Pierwsza z nich to Jego
Poezja rodnej mowy, obejmująca cenne
studium historyczno-literackie pt. „Zanim staniesz się niemy w mowie ojców”
(pierwotnie opublikowane na łamach
„Pomeranii” 1984, nr 7) i wybór poświęconych językowi kaszubskiemu wierszy kaszubskich poetów, od Hieronima
Derdowskiego po Stanisława Jankego,
druga – Zaklęta stegna. Bajki kaszubskie.
Na stronie tytułowej tej drugiej książki
czytamy: „Wybór tekstów, opracowanie i adaptacja literacka, przekład z kaszubskiego, przedmowa i posłowie oraz
opracowanie graficzne Jerzego Sampa”.
Pierwsza książka wzbudziła wielkie
nadzieje i radość, że pojawił się następca Andrzeja Bukowskiego jako historyka literatury kaszubskiej. Pamiętać
trzeba, iż autor książki Regionalizm
kaszubski. Ruch naukowy, literacki i kulturalny. Zarys monografii historycznej
(Poznań 1950) był promotorem rozprawy doktorskiej Jerzego Sampa, a wcześniej Jana Drzeżdżona, z którym Jurek
POMERANIA łżëkwiAt 2015
Podczas uroczystości wręczenia Medali św. Wojciecha i Księcia Mściwoja II w Dworze
Artusa przy Długim Targu w Gdańsku 9 V 2006 r. Medal dla Tadeusza Bolduana
odebrała żona Urszula. Na zdjęciu wśród przyjaciół, pierwszy z prawej, Jerzy Samp.
Jubileusz 90-lecia Anny Łajming w Klubie „Mestwin” w Domu Kaszubskim. Stoją od
lewej: Jerzy Samp, Anna Łajming, Alina Ceynowa, Stanisław Pestka.
się przyjaźnił. Jerzy Samp objął po
Bukowskim na Uniwersytecie Gdańskim Zakład Pomorzoznawstwa i sporą cząstkę spuścizny mistrza… Poza
rozprawami – magisterską i doktorską
(przywołanymi w Encyklopedii – Droga
na sabat i Smętek) oraz habilitacyjną pt.
Gdańsk w relacjach z podróży 1772–1918
(Zeszyty Naukowe UG, Rozprawy i monografie nr 152, Gdańsk 1991) – najważniejszym dokonaniem J. Sampa
jako historyka literatury jest, w opinii
badaczy gdańskiej humanistyki, syntetyczny artykuł „Literatura kaszubska”
zawarty w zbiorowym dziele pt. Pomorze – mała ojczyzna Kaszubów (Historia
i współczesność) / Kaschubisch–pommersche Heimat (Geschichte und Gegenwart), pod red. J. Borzyszkowskiego i D.
Albrechta (Gdańsk – Lübeck 2000), wydanym przez ZKP, Instytut Kaszubski
i Ostsee Akademie, gdzieśmy w Travemünde niejednokrotnie razem i osobno
głosili wykłady, wspomniane w Encyklopedii. (W Kanadzie J. Samp przebywał przez kilkanaście dni razem z prof.
Edwardem Brezą i prof. Tadeuszem
Linknerem).
Druga z przywołanych wyżej książek
(również wydana przez zrzeszeniową
oficynę), Zaklęta stegna, jest swoistą zapowiedzią najważniejszej cząstki twórczości
Jerzego Sampa, który z czasem odchodząc
od badań naukowych i problematyki
kaszubskiej, skupił się w XXI wieku na
przypominaniu starych i tworzeniu nowych baśni i legend dotyczących głównie Gdańska. Zanim pojawił się cykl jego
11
Pro memoria Jerzy Samp (1951–2015)
Spotkanie w 10. rocznicę śmierci Lecha Bądkowskiego w Domu Kaszubskim.
Za stołem siedzą od prawej: Donald Tusk, Aleksander Hall, Jerzy Samp, Bogdan
Burusewicz, Józef Borzyszkowski i Tadeusz Bolduan.
książek z tej dziedziny, przyjmowanych
z wdzięcznością przez rzesze czytelników, ukazał się już w 1994 roku Bedeker
gdański, wydany przez Polnord Wydawnictwo Oskar, z którym J. Samp związał
się na lata istnienia tej prywatnej oficyny,
przejętej niedawno przez innego, kaszubskiego wydawcę…
Bez wątpienia lata 70. i 80. – koniec
XX w. – to okres największego zaangażowania J. Sampa w działalność społeczności zrzeszonej. Był wówczas aktywnym
uczestnikiem, a także głównym referentem niejednego ze zjazdów Twórców
Literatury Kaszubsko-Pomorskiej we
Wdzydzach: XVI – 1984 „Baśniokrąg
pomorski w pisarstwie Lecha Bądkowskiego”; XVII – 1985 „Nurt regionalny
w literaturze dla młodego odbiorcy”;
XVIII – 1988 „Motywy skandynawskie
w tradycji, kulturze i piśmiennictwie
kaszubsko-pomorskim”; XXIII – 1993
„Nurt wojenny w twórczości pisarzy kaszubskich”; XXVI – 2001 „Obraz Pomorza
w literaturze polskiej po 1989 roku”.
Dziennikarstwo
Był wówczas, jak też wcześniej i później,
cenionym współpracownikiem i przez
wiele lat członkiem Kolegium Redakcyjnego „Pomeranii”. Swoją dziennikarską
działalność, wyeksponowaną w Encyklopedii, rozpoczął dzięki Izabelli Trojanowskiej, jako student przejmując od niej
redakcję „Notatnika Kaszubskiego” na
łamach „Dziennika Bałtyckiego”. Współpracował też z „Literami”, co odnotował
12
także C. Obracht-Prondzyński w Bibliografii do studiowania spraw kaszubsko-pomorskich (Gdańsk 2004).
Związki rodzinne / upamiętnianie
Jerzy Samp przez lata był również wykładowcą literatury polskiej w Wyższym Seminarium Duchownym w Oliwie. Uczestniczył w Kolokwiach Gdańskich w Oliwie,
organizowanych przez ZKP z Kurią Biskupią Gdańską i pod patronatem ks. abpa
Tadeusza Gocłowskiego, oraz w Spotkaniach Pelplińskich, gdzie głównym
gospodarzem było tamtejsze Wyższe Seminarium Duchowne, z którym czuł się
szczególnie związany przez postać Sługi
Bożego ks. bpa Konstantyna Dominika,
spokrewnionego z Dercami i Sampami.
Przy zaangażowaniu Jerzego, a przede
wszystkim Wawrzyńca jako wybitnego
twórcy pomników i tablic, tego rodzaju
znaki pamięci zaistniały w rodzinnym
dla ks. bpa Dominika Gnieżdżewie i parafialnym Swarzewie. Wawrzyniec jest
także twórcą tablicy ku pamięci X. bpa K.
Dominika na budynku byłego klasztoru
sióstr elżbietanek przy Targu Siennym
w Gdańsku, o której powrót na to miejsce
trzeba było ostatnio zadbać…
Przywołując bpa K. Dominika, mam
też w pamięci związki rodzinne J. Sampa
z długoletnim kierownikiem biura Zarządu Głównego i działaczem ZKP, a także
dobrym duchem kaszubskich teatrów
amatorskich, śp. Klemensem Dercem,
który swoją spuściznę przekazał właśnie
Jerzemu (a która przechowywana jest
w MPiMKP w Wejherowie, a w części
w Dziale Rękopisów Biblioteki Gdańskiej
PAN, gdzie m.in. Dercowa, warta publikacji, pierwsza biografia ks. bpa K. Dominika).
Poprzez K. Derca J. Samp nawiązał
też kontakt z młodokaszubą ks. drem
Kamilem Kantakiem, mieszkającym od
czasów wojny w Bejrucie. Do części jego
spuścizny zlokalizowanej w Watykanie
po latach dotarł, przebywając w Wiecznym Mieście. Swego czasu liczyliśmy
przynajmniej na poszerzone szkice
biograficzne tak Derca, jak i Kantaka
Jurka autorstwa. Przy licznych podróżach i gdańskich pasjach nie starczyło
mu na nie kiedyś czasu, a z czasem i życia. Nie wolno jednak zapominać o jego
otwartości i współpracy także z takimi
instytucjami, jak Muzeum w Wejherowie i Biblioteka Gminna w Bolszewie…
Literacka historia Gdańska i Kaszub
We wspomnieniach pośmiertnych, jakie
ukazały się na łamach gdańskich gazet
i w telewizyjnej „Panoramie Gdańskiej”,
postać Jerzego Sampa została ukazana
m.in. jako bardzo popularnego wśród
studentów nauczyciela akademickiego
i cenionego znawcę oraz popularyzatora historii Gdańska, a także jako pisarza
– twórcę kolejnych książek prezentujących ciekawe, nie tylko legendarne, dzieje
miasta nad Motławą. W tej pisarsko-popularyzatorskiej twórczości gdańskiej Jerzy Samp stał obok Andrzeja Januszajtisa.
A Januszajtis zauważył, że on sam korzysta często nie tylko z literatury, choćby
niemieckich autorów, ale i ze źródeł archiwalnych. Natomiast J. Samp, znając
literaturę, zwłaszcza wcześniejsze zbiory
legend, coraz szerzej korzystał z własnej
wyobraźni. Symbolicznego wręcz znaczenia nabiera dziś jego ostatnia książka,
złożona tym razem w wydawnictwie
Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego, zatytułowana „Gdańsk – baśniowa stolica
Kaszub”. Z opublikowanego w „Dzienniku Bałtyckim” (20.02.2015) fragmentu
wynika, iż jest to w pełni wytwór fantazji literackiej autora, wykorzystującego
jedynie pewne wątki ze świata ludowej
kultury duchowej Kaszubów. Warto
mieć na uwadze przekonanie J. Sampa,
iż „wszystko mija… Tylko postacie z legend zachowują młodość”, przywołane
we wspomnieniu Grażyny Antoniewicz
(„Dziennik Bałtycki”, 20.02.2015), jego
POMERANIA KWIECIEŃ 2015
Pro memoria Jerzy Samp (1951–2015)
koleżanki ze studiów i profesji dziennikarskiej. Z wielu przytoczonych przez
nią opinii J. Sampa na uwagę szczególną
zasługuje też ta: „Każda z legend ma charakter autorski, to są moje dzieci – wyznawał. – Urodziły się pod moim piórem…”
We wszystkich poprzednich książkach ze swoistej serii bedekerowo-legendarnych prezentacji dziejów Gdańska można zauważyć dość skromną
obecność Kaszubów. Budziło to nie
tylko moje zdziwienie, rozczarowanie
i żal z powodu straconej okazji oddziaływania na czytelników, kształtowania
bogatszej o wątek kaszubski świadomości historycznej i tożsamości mieszkańców grodu nad Motławą, jak i regionu,
samych Kaszubów nie wyłączając. Dotyczy to także stołecznej wobec Kaszub
roli naszego miasta. (…)
Sztuka, poezja, pasja kolekcjonerska
Trzeba jeszcze dopowiedzieć, że Jerzy
Samp, będąc współtwórcą Instytutu
Kaszubskiego, był kiedyś wśród nas najważniejszym przedstawicielem wciąż
skromnego kręgu historyków literatury kaszubskiej. Liczyliśmy bardzo m.in.
na jego twórczy udział w przygotowaniu kolejnych tomów Biblioteki Pisarzy
Kaszubskich. Niestety, tu spotkał nas
zawód. Jego wstęp do tomu 2, zawierającego najważniejsze dzieło Hieronima
Derdowskiego Ò Panu Czôrlińsczim…, to
wobec braku nowego, długo oczekiwanego opracowania, jedynie zmodyfikowana wersja wstępu do wydania sprzed
lat… Czekamy na jego następców.
(…)
J. Samp osobiście ilustrował niejedno swoje dzieło. Niekiedy tylko tę stronę
swoich książek oddawał za pośrednictwem wydawcy w inne mistrzowskie
ręce, choćby brata Wawrzyńca. Pamiętamy, że w młodości Jerzy Samp był
także poetą, a do końca życia kolekcjonerem, m.in. fajek, ceramiki, grafiki,
jak i znawcą sztuki kulinarnej – dobrej
kuchni, także kaszubskiej.
Rodzinna Orunia
Ukochanym i preferowanym przezeń
także w twórczości punktem świata
była dlań rodzinna Orunia. Jej to, podobnie jak związanemu z bratem Mikołajem Wrzeszczowi, poświęcił Jurek
osobną publikację książkową i niejeden
POMERANIA łżëkwiAt 2015
Uczestnicy Seminarium Kaszubskiego już bez zrzeszyńców. Stoją od lewej: Edmund
Kamiński, ks. Antoni Pepliński, Cezary Obracht-Prondzyński i Aleksy Pepliński. Za
nimi: Jerzy Samp, Jerzy Treder i Izabella Trojanowska. Obok Aleksego Peplińskiego
Jan Drzeżdżon, Witold Bobrowski, Wojciech Etmański, Bogusława Labudda i X
(osoba nierozpoznana), a przed nimi Stefan Rambiert, z boku, tyłem do nas, Misia. Na
wystawku od lewej: Stanisław Janke, Józef Borzyszkowski, Miłosława Borzyszkowska,
Marek Cybulski, Anna Borzyszkowska, Edward Breza i Krystyna Muza.
artykuł. W oruńskim mateczniku,
odziedziczywszy jako najmłodszy z braci mieszkanie po rodzicach, założył własną rodzinę i dbał o nią.
W 1972 roku Jurek – prezes Pomoranii – był na naszym ślubie i weselu
w Chmielnie. Już wtedy podkochiwała
się w nim niejedna pomoranka, a później inne przedstawicielki studenckiej
braci. Po upływie kilku lat wydarzeniem towarzyskim był ślub Jurka
w 1979 roku z młodziutką, delikatną
i piękną Barbarą Wojciechowską, jaki
miał miejsce w kościele oo. franciszkanów w Niepokalanowie. Po wielu latach wspólnego życia Jurek wraz z żoną
przenieśli się ze starego do nowego
mieszkania na Górnej Oruni. W dawnym, przy Trakcie św. Wojciecha, kiedyś ul. Jedności Robotniczej, pozostał
syn Christian. Młodsza odeń ich córka
Klaudia po zamążpójściu zamieszkała
w Warszawie, gdzie źródłem dumy i radości już dziadka Jurka były wnuki.
Od lat prof. Jerzy Samp zmagał się
z ciężką chorobą, o której niechętnie
mówił; nie wtajemniczał bowiem we
własne i rodzinne problemy nawet
bliskich kolegów i przyjaciół. Kilkanaście dni przed śmiercią, będąc w szpitalu warszawskim, czekając na zabieg,
przyjął naszą – przedłożoną przez ks.
dra Grzegorza Rafińskiego, prośbę
o promocję w Instytucie Kaszubskim
w dniu 26 lutego 2015 roku w Tawernie
Kaszubskiej Mestwin albumowej książki wydanej przez parafię Łęgowo pod
redakcją ks. proboszcza Grzegorza pt.
Człowiek Pojednania, licząc na wcześniejszy powrót do domu. Tymczasem nieobca mu, jako czcicielowi św. Barbary
– patronki m.in. od szczęśliwej śmierci,
Biała Dama, zgasiła tam w Warszawie
jego świecę życia w dniu 16 lutego br.
Pogrzeb odbył się w sobotę 21 lutego w Gdańsku. Msza św. miała miejsce
w bazylice Mariackiej, a pochowano Go
na Cmentarzu Łostowickim. Tam w imieniu ZKP pożegnał go prof. Andrzej Ceynowa, a ze strony Uniwersytetu Gdańskiego
prorektor prof. Józef Włodarski. W imieniu Instytutu Kaszubskiego w Gdańsku
i Akademii Pomorskiej w Słupsku pożegnała Go prof. Adela Kuik-Kalinowska,
która wraz z mężem Danielem przejęła
niejako przypisaną doń kiedyś dziedzinę
kaszubskich badań historyczno-literackich. Być może to w Słupsku powstanie
pierwsza rozprawa będąca owocem badań życia i oryginalnej twórczości Jurka
– profesora Jerzego Sampa.
Fot. na s. 10–13 z archiwum
J. Borzyszkowskiego
13
Izabella
Trojanowska
– w 20. rocznicę śmierci
Józef Borzyszkowski
I. Trojanowska
była zamiłowaną
żeglarką
i podróżniczką
Trudno dziś niejednemu z nas,
przedstawicieli starszego pokolenia
członków społeczności zrzeszonej,
uwierzyć, że minęło już 20 lat od
momentu, gdy Izabella odeszła na
wieczną wachtę.
wspomnienia
Izabella Trojanowska – redaktorka
i prezes ZKP – zmarła 21 kwietnia 1995
roku; pochowana została w głównej
alei Cmentarza Centralnego „Srebrzysko”. Spoczęła w grobie ojca Michała
Aleksandra Trojanowskiego (1905–
–1948), pochodzącego z Kalisza, przed
wojną pracownika Komisariatu Generalnego Rzeczypospolitej Polskiej
w Wolnym Mieście Gdańsku, a po wojnie współtwórcy i prezesa Związku
Kupców w naszym stołecznym mieście.
(Zob. jego biogram w Słowniku biograficznym Pomorza Nadwiślańskiego, t. IV).
Z Gdyni przez Nowy Sącz do Gdańska
Urodziła się 10 lipca 1929 roku w Gdyni jako jedyna córka właśnie Michała
Aleksandra i Zofii Wiktorii z Podkulińskich. Tam też rozpoczęła naukę
w szkole powszechnej, którą podczas
wojny kontynuowała w Warszawie,
gdzie rodzina szczęśliwie przetrwała
okupację. Szkołę powszechną ukończyła w 1942 roku, a następnie uczęszczała
na tajne komplety. W 1944 ukończyła
drugą klasę gimnazjum. Po powstaniu
warszawskim Trojanowscy znaleźli się
w Nowym Sączu, skąd przez wyzwoloną stolicę w ramach rządowej grupy
operacyjnej wrócili do Gdańska. Zamieszkali wówczas we Wrzeszczu przy
ul. Grunwaldzkiej. Tu Izabella w 1948
roku w III Państwowym Gimnazjum
i Liceum w Gdańsku-Wrzeszczu zdała
maturę. W tym samym roku podjęła
studia w Wyższej Szkole Handlu Morskiego (WSHM) w Sopocie, które przerwała po złożeniu egzaminów I roku
z powodu choroby. W roku 1950 zaczęła
je kontynuować w Wyższej Szkole Ekonomicznej w Szczecinie. Od września
tegoż roku zaczęła pracować jako korespondentka terenowa „Ekspresu Wieczornego” w Szczecinie i Gdańsku. Ze
względu na niemożliwość pogodzenia
pracy zarobkowej z nauką ponownie
przerwała studia…
Szlify dziennikarskie
w „Dzienniku Bałtyckim”
Z dniem 1 maja 1951 roku została pracownikiem etatowym – dziennikarką
w redakcji „Dziennika Bałtyckiego”,
początkowo w dziale gospodarczo-morskim, a z czasem terenowym (8
maja wstąpiła do Związku Młodzieży
POMERANIA łżëkwiAt 2015
Polskiej). Odtąd zaczęły się na dobre
jej twórcze wędrówki po Kaszubach
i innych regionach Pomorza Gdańskiego, wzmacniane dzięki znajomości, a rychło przyjaźni zadzierzgniętej
w redakcji z Franciszkiem Fenikowskim
(1922–1982), redaktorem magazynu kulturalnego „Rejsy”, publicystą i recenzentem teatralnym „Dziennika” w latach
1948–1955. Nie mniej znacząca, a z czasem najważniejsza była przyjaźń z Lechem Bądkowskim (1920–1984), absolwentem WSHM w Sopocie z 1949 roku,
a w latach 1946–1952 publicystą ekonomicznym i kierownikiem działu gospodarczo-morskiego „Dziennika Bałtyckiego”. W tejże redakcji, pod opieką
starszych o kilka lat kolegów, zdobyła
szlify dziennikarskie, zostając rychło
publicystką w dziale kulturalnym. Problematyce tej pozostała wierna do końca życia, nie ograniczając jednak do niej
swoich zainteresowań i twórczości. Od
młodości bliska była jej także problematyka historyczna i polityczna, a w szczególności wszystko to, co dotyczyło życia
regionu – Kaszubów, morza i Pomorza,
w tym szczególnie rodzinnego niemal
dla niej Gdańska. Trzeba mocno podkreślić, iż Izabella utożsamiała się z tzw.
autochtonami – ludnością rodzimą tej
ziemi, nie tylko Kaszubami, wyróżniając też niejako dzieje i losy tzw. Polonii
gdańskiej, tych, którzy tu po 1920 roku
trwali i wytrwali, narażani na prześladowania i trudne dziś do zrozumienia
doświadczenia, nie tylko ze strony
niemieckiej, ale i polskiej, tak przed
II wojną światową oraz w jej trakcie, jak
i po niej. Już wtedy Fenikowski i Bądkowski patronowali młodym i wszystkim nowicjuszom na drodze twórczości
dziennikarsko-literackiej i działalności
społecznej, promując na różny sposób
sprawy kaszubskie, folklor i twórczość
ludową, w czym z czasem wyspecjalizowała się Izabella.
Współtworzenie ruchu
kaszubsko-pomorskiego
Ważnym, a po trochu przełomowym
także w jej życiu, był okres polskiego października 1956 roku, kiedy to
stała się współtwórczynią – między
innymi z Janem Piepką – i redaktorką
naczelną dwutygodnika gdańskich studentów i młodej inteligencji regionu,
zatytułowanego „Kontrasty”, zlikwidowanego przez władze już w 1957 roku.
Na jego łamach podjęła wraz z Piepką
problematykę kaszubsko-pomorskich
dziejów podczas hitlerowskiej okupacji, m.in. sprawę niemieckiej listy narodowościowej, służby w Wehrmachcie,
TOW „Gryf Pomorski” i tragicznych
losów ludzi tej ziemi, także Polonusów
gdańskich, tuż po wyzwoleniu i w latach stalinizmu.
Problematyka ta była również bardzo ważna dla powstałego w 1956 roku
Zrzeszenia Kaszubskiego, które Izabella
wraz z L. Bądkowskim, J. Piepką i innymi współtworzyła, skupiając dotąd rozproszone i niekiedy bardzo różniące się
środowiska działaczy ruchu kaszubsko-pomorskiego.
Warto, by nie tylko młodzi w Zrzeszeniu Kaszubsko-Pomorskim, ale też
i inni sięgnęli po raz pierwszy lub kolejny do dwóch książek Cezarego Obracht-Prondzyńskiego poświęconych dziejom
kaszubsko-pomorskim po 1945 roku.
Mam tu na myśli Kaszubi. Między dyskryminacją a regionalną podmiotowością
(Gdańsk 2002) i Zjednoczeni w idei. Pięćdziesiąt lat Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego 1956–2006 (Gdańsk 2006), wydanych przez Instytut Kaszubski i Zarząd
Główny ZKP. Na kartach tych książek
i jeszcze dwóch innych jest szczególnie
dobitnie utrwalona działalność i rola
współtwórców Zrzeszenia i jego dorobku. Do wąskiego grona najważniejszych
liderów naszego ruchu należała i należy Izabella Trojanowska. Te dwie dalsze książki to Izabelli Greczanik-Fillip
Kronika Oddziału Gdańskiego Zrzeszenia
Kaszubsko-Pomorskiego (Gdańsk 1988)
i Tadeusza Bolduana Nie dali się złamać.
Spojrzenie na ruch kaszubski 1939–1995
(Gdańsk 1996). Warto pamiętać, że T.
Bolduan, znany nam m.in. jako redaktor
naczelny dwutygodnika Zrzeszenia Kaszubskiego „Kaszëbë”, z którym współpracowała Iza, swoją drogę zawodową
również rozpoczął w redakcji „Dziennika Bałtyckiego”.
W „Głosie Wybrzeża”
i „Samorządności”
Izabella w 1964 roku została publicystką w dziale kulturalnym „Głosu
Wybrzeża” – organu Komitetu Wojewódzkiego Polskiej Zjednoczonej Partii
15
wspomnienia
Dzéwczô Góra, lato 1978
Łączyńska Huta, obok I. Trojanowskiej siedzi Stanisław Lewna
16
Robotniczej w Gdańsku, najważniejszej
gazety w Trójmieście i województwie,
w której pracowała bez przerwy aż do
1981 roku. Wówczas to, po sukcesie
„Sierpnia 1980”, tworzyła wraz z L. Bądkowskim (redaktorem naczelnym) jako
jego zastępczyni tygodnik „Samorządność” – pismo ogólnokrajowe regionu
gdańskiego NSZZ „Solidarność”, którego wyszły zaledwie 4 numery wskutek
wprowadzenia stanu wojennego. Pozbawiona pracy przeszła na wcześniejszą emeryturę, nie przerywając pracy
twórczej, a tym bardziej działalności
społecznej, zarówno w środowisku
dziennikarskim, jak przede wszystkim
w społeczności zrzeszonej.
Przywołując partyjny „Głos Wybrzeża”, trzeba podkreślić, iż w latach
1957–1968 jego redaktorem naczelnym
był Jerzy Dziewicki (1918–1985), zaprzyjaźniony z Lechem i Izabellą, sympatyk
ruchu kaszubsko-pomorskiego, człowiek o wszechstronnych zainteresowaniach, zwłaszcza literaturą i sztuką,
promujący twórców gdańskiej kultury,
chroniący niepokornych wobec władzy,
nie tylko na łamach redagowanej przezeń gazety. (W dziale kulturalnym „Głosu”, w Domu Prasy przy Targu Drzewnym, Izabella pracowała w jednym
pokoju z przywołaną już Izą Greczanik,
Ludmiłą Kosycarz i Tadeuszem Rafałowskim. Pokój ten od lat 60. ub. wieku
był również miejscem częstych spotkań
z działaczami Zrzeszenia, podobnie jak
gabinety redakcyjne innych pism, np.
miesięcznika „Litery” – Tadeusza Bolduana i Stanisława Pestki). Jerzy Dziewicki, broniąc atakowanych i prześladowanych po „wypadkach marcowych”
1968 roku, utracił swoje stanowisko
i jeszcze bardziej związał się z Kaszubami – z ZKP, a w stanie wojennym
także z duszpasterstwem środowisk
twórczych ojców dominikanów, gdzie
aktywna była również Izabella, dotąd
jako agnostyczka w życiu prywatnym
daleka od struktur kościelnych, choć zaprzyjaźniona z niejednym duchownym.
Dla regionu – przewodniki
i Bedeker kaszubski
Zanim nastał stan wojenny, Izabella
Trojanowska, wędrując od lat 50. po
Kaszubach i Kociewiu, i przyjaźniąc się
szczególnie z mieszkańcami Wdzydz
POMERANIA KWIECIEŃ 2015
wspomnienia
i Łączyńskiej Huty, z wyjątkowym zaangażowaniem dbała o promocję dorobku i poprawę sytuacji materialnej
twórców ludowych, a także o rozwój
infrastruktury turystycznej i zachowanie krajobrazu kulturalnego regionu.
Przyjaźniąc się i współpracując m.in.
z niezapomnianym Franciszkiem Mamuszką (1905–1995), który jako Krakus
z urodzenia, mieszkając od 1945 roku
w Gdańsku, z wielkim zaangażowaniem działał na rzecz regionu, opracowała wraz z nim lub samodzielnie
niejeden przewodnik turystyczny po
Kaszubach, w tym poświęcony ukochanym Wdzydzom i Ziemi Kościerskiej.
We Wdzydzach, gdzie wraz z Izą zapuściła korzenie m.in. Róża Ostrowska
(1926–1975), obie te autorki opracowały
koncepcję Bedekera kaszubskiego i dopracowały jego I i II wydanie (Gdynia 1962
i Gdańsk 1974) – książki, która do dziś
stanowi fantastyczne źródło wiedzy
o Kaszubach, nie tylko dla turystów, ale
i samych Kaszubów. III wydanie tego Bedekera ukazało się już po śmierci Róży
w 1978 roku, a po śmierci Izy Tadeusz
Bolduan przygotował Nowy bedeker kaszubski (I wyd. 1997, II 2002). Oba bedekery są wspaniałą zapowiedzią postulowanej od dziesiątków lat „Encyklopedii
kaszubskiej”, o którą zabiegał m.in. jako
wydawca Wojciech Kiedrowski, a co
wpisano do zamierzeń Komisji Kaszubskiej i Stacji Naukowej PAU w Gdańsku,
która zainicjowała swoją działalność 21
lutego 2015 roku.
W Łączyńskiej Hucie
– miejscu szczególnym
Osobną cząstkę biografii Izabelli stanowi współpraca z młodymi – zwłaszcza
członkami Klubu Pomorania. Uczestniczyła nie tylko w naszych wanogach
po Kaszubach i Kociewiu w latach 60.,
ale i w remoncie klubowej chëczë w Łączyńskiej Hucie w 1970 roku. Wspólnie
z Pomoranią i oddziałem gdańskim ZKP
podjęliśmy wraz z Izą, przy zaangażowaniu przyjaciół, zwłaszcza z Łączyńskiej Huty, organizację Konkursu „Ludowe Talenty”, a także dożynek i innych
spotkań, nie tylko ściśle klubowych czy
zrzeszeniowych. Z czasem już w naszej – Borzyszków – chacie uczestniczyła m.in. w dorocznych Sylwestrach
i Seminariach Kaszubskich. (Osobna
POMERANIA łżëkwiAt 2015
Wdzydze, wrzesień 1974
sprawa to historia „narodzin” naszej
chaty, przy których także była Izabella,
znajdująca ostatecznie własny matecznik na Dziewczej Górze, gdzie przyjmowała gościnnie m.in. przyjaciół i pomorańców). To m.in. dzięki pracy Izabelli
można powiedzieć, że Łączyńska Huta
w XX wieku odegrała obok Wdzydz
rolę szczególnego miejsca odrodzenia
kaszubszczyzny.
W opozycji
Izabella, będąc na co dzień zaangażowana w różne sfery działalności
Zrzeszenia, przez niejeden okres jego
dziejów współtworzyła jego nieformalną opozycję, skupioną od końca lat
60. m.in. w Pomoranii i oddziale gdańskim, aktywną w Zarządzie Głównym,
zmierzającą zawsze do ożywienia i poszerzenia pracy w wielu dziedzinach,
a przede wszystkim otwarcia społeczności zrzeszonej na świat, oraz dążącą
do niezależności i podmiotowości ZKP.
Do końca należała do grona najbliższych przyjaciół i współpracowników
L. Bądkowskiego. Przez kilka ostatnich
lat 70. XX wieku pełniła funkcję prezesa
oddziału gdańskiego Zrzeszenia, a w latach 1980–1983 prezesa Zarządu Głównego. W sierpniu 1980 roku była współinicjatorką i wśród sygnatariuszy listu
grupy działaczy ZKP solidaryzujących
się ze strajkującymi w Stoczni Gdańskiej. Wszystko to budziło niepokój
i zainteresowanie jej osobą w strukturach partii i UB, choć wśród ludzi PZPR
– tak w Gdańsku jak i w terenie – wielu
17
wspomnienia
należało do jej wielbicieli i sojuszników,
będąc też niekiedy aktywnymi członkami Zrzeszenia.
Działalność edytorska,
literacka i popularyzatorska
Dużym sukcesem Zrzeszenia z lat 70.
ubiegłego wieku było podjęcie, wbrew
polityce władz, działalności wydawniczej, głównie w oddziale gdańskim pod
znakiem pieczęci Świętopełka Wielkiego. Iza należała do wąskiego grona
inicjatorów tej działalności, m.in. obok
Lecha Bądkowskiego i Wojtka Kiedrowskiego, a także współtworzyła pierwszy
fundusz wydawniczy, będąc przez lata
szefową Komisji Wydawniczej. Ona też
po W. Kiedrowskim przejęła kierowanie wydawnictwem, które z czasem
przekazano w ręce wspaniałej edytorki Marii Kowalewskiej (1921–2004).
Utrzymując bliskie, a często przyjacielskie kontakty z autorami, była Iza redaktorką wielu tomików poezji, bajek,
prozy, wspomnień. Zainicjowała wydawanie serii teczek haftu kaszubskiego
i kociewskiego, co przyniosło środki na
koszty publikacji deficytowych książek
z zakresu literatury. Tłumaczyła z języka kaszubskiego na język polski bajki
Alojzego Nagla i Józefa Ceynowy. Podjęła też próbę nowego tłumaczenia na język polski Remusa. Wszystko to czyniła,
będąc bardzo aktywną także poza Zrzeszeniem, współpracując z wojewódzkimi i terenowymi instytucjami kultury,
m.in. z Wojewódzkim Domem Kultury
i z Wojewódzkim Konserwatorem Zabytków, promując rozbudowę i rozwój
Kaszubskiego Parku Etnograficznego
we Wdzydzach i Muzeum Piśmiennictwa i Muzyki Kaszubsko-Pomorskiej
w Wejherowie.
W jej redaktorsko-edytorskim dorobku bardzo ważne miejsce zajmują
przygotowane przez nią do druku i opublikowane przez Wydawnictwo Morskie Wspomnienia z odbudowy Głównego
Miasta Gdańska (Gdańsk 1978). W tymże
wydawnictwie ukazała się jej żeglarska
opowieść dla dzieci i młodzieży pt. Order róży wiatrów (Gdańsk 1974). (W naszym domowym egzemplarzu znajduje
się dedykacja „ Drogim Hani i Józkowi
– dla Miłki i (jej rodzeństwa) jak nieco
podrośnie – dedykuje Izabella, Gdańsk
9 I 1974 r.”). Trzeba pamiętać, iż Iza była
18
zamiłowaną żeglarką i podróżniczką.
Swoim trabantem wraz z przyjacielem
Maldkiem – Romualdem Kotlickim –
zwiedziła m.in. Łużyce i Turcję. Dzięki
jej międzynarodowym kontaktom sprawy Kaszubów, a zwłaszcza literatura
kaszubska, zyskały tłumaczy i promotorów m.in. na Białorusi (Aleś Trojanowski) i w Finlandii (Kirsti Siraste).
Jej dom – mieszkanie w Gdańsku
i chëcz w Łapalicach na Dziewczej Górze – był oazą skupiającą w różnych
okresach miłośników Kaszub i Pomorza, w tym zwłaszcza młodzież, jakiej
lubiła patronować, będąc dlań nauczycielką i mentorką. Przyjaźniąc się
z wieloma ludźmi, organizując nawet
ściśle towarzyskie spotkania, starała
się najczęściej, by miały one zarazem
charakter swoistych seminariów lub
przynajmniej coś z klubu dyskusyjnego,
kaszubsko-gdańsko-politycznego.
W czasopismach i w telewizji
Działała w Stowarzyszeniu Dziennikarzy Polskich od 1953 roku, będąc
wielokrotnie we władzach Oddziału
Morskiego w Gdańsku, a w roku 1980
w Radzie Stowarzyszenia w Warszawie. W stanie wojennym z zaangażowaniem wspomagała represjonowanych dziennikarzy, pozbawionych
pracy, przyczyniając się do zatrudnienia niektórych w redakcji „Pomeranii”.
(Pamiętamy, iż w 1963 r. była redaktorką pierwszych numerów jej poprzednika „Biuletynu Zrzeszenia Kaszubskiego”). Współpracowała z „Pomeranią”
zawsze blisko – z jej naczelnymi: Wojciechem Kiedrowskim i Stanisławem
Pestką oraz Edmundem Szczesiakiem.
Obok „Kaszëb” i „Pomeranii” współpracowała także z takimi czasopismami,
jak „Ziemia i Morze” oraz „Pomorze”,
na łamach których utrwalone zostały
jej arcyciekawe artykuły, dotyczące
m.in. spraw Kaszubów i Polonii Gdańskiej, godne dziś przypomnienia.
W nowej rzeczywistości III RP, czyli
po 1989 roku, powróciła do zawodowej pracy dziennikarskiej, tworząc od
podstaw i redagując telewizyjny Magazyn Kaszubski „Rodnô Zemia”, oraz
gromadząc przy nim grono młodych
Kaszubów, którzy przejęli od niej pałeczkę, tworząc z czasem własne firmy wydawnicze i podmioty medialne.
W ostatnich latach życia zaprzyjaźniła się m.in. ze środowiskiem „Gwiazdy Morza” – organu prasowego Kurii
Biskupiej w Gdańsku i doświadczyła
naszych – nie tylko mojego pokolenia –
radości oraz rozczarowań i konfliktów
politycznych obejmujących także społeczność zrzeszoną…
Doceniana i upamiętniana
współtwórczyni „Pomeranii”
Rezygnując z własnego życia rodzinnego (bardzo krótko trwało jej małżeństwo z Wacławem), miała liczne grono
sympatyków i przyjaciół, mimo swojego po części despotycznego charakteru,
nieznoszącego sprzeciwu, wymagającego podporządkowania, a nawet dyspozycyjności… Wyróżniała się nie tylko
wśród dziennikarzy zaangażowaniem
w pracy pozazawodowej i w niesieniu
pomocy innym, zwłaszcza twórcom
ludowym i mieszkańcom bliskich jej
wsi – Wdzydz, Łączyńskiej Huty i Łapalic. Swoją pracą zawodową i społeczną
zdobyła także uznanie w środowisku
ludzi nauki i sztuki; budowała tym
wraz z innymi podmiotowość i autorytet ZKP jako najważniejszej organizacji regionalnej na Pomorzu, a w latach
PRL-u unikatowej w skali kraju. Zdobyła wysokie uznanie zarówno w środowisku Zrzeszenia, jak i wśród ludzi
władzy. Została jedną z pierwszych
laureatek Medalu Stolema i była pierwszą osobą wyróżnioną Złotą Odznaką
Pieczęci Świętopełka Wielkiego. Odznaczona została Krzyżem Kawalerskim
Orderu Odrodzenia Polski i honorowymi odznakami: „Za zasługi dla m. Gdańska” (1960), „Za opiekę nad zabytkami”
(1967), „Zasłużonym Ziemi Gdańskiej”
(1968), a także tytułem „Opiekun miejsc
pamięci narodowej” (1966). W jej spuściźnie niemała jest kolekcja innych wyróżnień i dyplomów.
Swoje przywiązanie do ziemi kaszubskiej i zaangażowanie w ruchu
kaszubsko-pomorskim zwieńczyła zapisem testamentowym, w którym cały
swój dorobek przeznaczyła na cele społeczne, m.in. na fundusz stypendialny
dla młodych dziennikarzy, zwłaszcza
radiowych i telewizyjnych z Kaszub.
(Dzieje tegoż funduszu oraz grono i losy
jego stypendystów, to temat na osobny
artykuł).
POMERANIA KWIECIEŃ 2015
wspomnienia
Spuścizna rękopiśmienna i biblioteka Izabelli trafiły niemal w całości
do Muzeum Piśmiennictwa i Muzyki
Kaszubsko-Pomorskiej w Wejherowie,
które w 1996 roku opublikowało pamiątkowy druk pt. „Dedykowane Izie”.
Zawiera on wybór dedykacji autorskich
z książek przekazanych Muzeum, przygotowany przez Wojciecha Kiedrowskiego (1937–2011) oraz inwentarz
części jej księgozbioru, jaka trafiła do
Wejherowa, opracowany przez Grażynę Wirkus. W słowie „Od wydawcy”
czytamy: „Przekazując część spuścizny
Izabelli Trojanowskiej, Wojciech Kiedrowski zaproponował, by wydać wybór dedykacji dla donatorki. Uznając, iż
jest to wspaniały pomysł podziękowania, uznaliśmy, że warto dołączyć także
spis wszystkich książek, które otrzymaliśmy. Myślimy, iż całość zainteresuje
niejednego czytelnika zaangażowanego
w poznanie i promocję kultury kaszubsko-pomorskiej, chociażby umożliwi
łatwe dotarcie do autografów wielu
współczesnych twórców (…)”.
Do tego oryginalnego, pośmiertnego dla Izabelli podziękowania doszła
wkrótce kapliczka upamiętniająca jej
obecność na Dziewczej Górze, ufundowana przez przyjaciół. W roku bieżącym będzie to tom „Pro memoria
Izabella Trojanowska (1929–1995)”,
przygotowywany przez wejherowskie Muzeum i Instytut Kaszubski. Na
jego zawartość złożą się m.in. szkic
biograficzny i inwentarz jej spuścizny
archiwalnej, wybór jej tekstów niedopuszczonych do druku przez cenzurę,
a także fragmenty korespondencji oraz
wspomnienia przyjaciół i współpracowników. W gronie tych ostatnich
są m.in.: Zbigniew Szymański, Stanisław Pestka, Tadeusz Jabłoński, Hubert
Lewna i Ewa Górska. Będą w nim także teksty wspomnieniowe Eugeniusza
Pryczkowskiego i Artura Jabłońskiego,
którzy o swojej mistrzyni z „Rodnej
Zemi” pisali już przed laty, dokumentując trwałą obecność Izabelli nie tylko na
łamach „Pomeranii”.
Wydawnictwo Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego w 2013 roku opublikowało jej dzieło pt. Z podaniem i legendą na
kaszubskich szlakach z grafikami Marii A.
Baliszewskiej-Walickiej i wstępem Jerzego Sampa zatytułowanym „Witaj Blizo”.
POMERANIA łżëkwiAt 2015
Sierpień 1988
Bliza to jeden z pseudonimów Izy, jakim
podpisywała m.in. „Notatnik Kaszubski”,
publikowany w latach 70. na łamach
„Dziennika Bałtyckiego” – jego dodatku
„Rejsy”. Zawarte zaś w tomie legendy,
związane z licznymi miejscowościami
na Kaszubach, niby dotąd spoczywające w rękopisie, publikowane były na
łamach właśnie „Pomeranii” w latach
1993 i 1994, o czym warto pamiętać. Sadzę, że ze spuścizny Izabelli przechowywanej w MPiMKP jeszcze niejeden tekst,
nie tylko z tych wstrzymanych przez
cenzurę, ale i inny dokument, choćby
listy, godzien utrwalenia w miesięczniku Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego,
którego Izabella jest i pozostanie wybitną współtwórczynią.
Fot. z archiwów J. Borzyszkowskiego,
R. Kiedrowskiej, J. Modela
Wszystkich zainteresowanych zapraszamy na
mszę w intencji I. Trojanowskiej. Odbędzie się
ona 21.04 o godz. 18 w katedrze oliwskiej.
19
wspomnienia
Przyjaciel
z kartuskich stron
18 kwietnia 2015 roku minie czwarta rocznica śmierci Wojciecha Kiedrowskiego – kaszubskiego wydawcy, wieloletniego redaktora naczelnego „Pomeranii” i kaszubskiego działacza.
Andrzej Busler
Wojciech Kiedrowski to jeden z liderów
ruchu kaszubsko-pomorskiego ostatniego półwiecza, był twórcą wielu idei,
a także ich realizatorem, pozostawiając
ogromną spuściznę wydawniczą. Część
inicjatyw zapoczątkowanych przez Niego jest kontynuowana do dziś, m.in.
Medal Stolema przyznawany od 1967
roku przez Klub Pomorania.
Dla wielu z nas był wiernym przyjacielem i doradcą na regionalnych ścieżkach, a Jego wieloletnia praca edytorska
to swoisty wyznacznik jakości. Często
radziłem się Go w sprawach związanych z moją społeczną działalnością
regionalną oraz zawodową – w pierwszych latach kierowania Ośrodkiem
Kultury Kaszubsko-Pomorskiej w Gdyni,
a później pracując w redakcji „Pomeranii”. Na temat tych rozmów mógłbym
przytoczyć niejedną anegdotę. Ci, którzy osobiście znali Wojciecha Kiedrowskiego, pamiętają, że czasem bywał bezlitosny w osądach, okraszając je sporą
dawką kaszubskiego humoru. Jednak
pod tą zewnętrzną warstwą kryło się
potężne ciepło i nietuzinkowe podejście
do wielu spraw.
Od pewnego czasu kiedy wspominam Wojciecha Kiedrowskiego, nasuwa
mi się takie skojarzenie: piękne tajemnicze jezioro otoczone gęstym lasem.
Dopóki nie przekroczymy tego lasu,
dopóty nie poznamy piękna, wielkości
20
Wojciech Kiedrowski (1937–2011). Fot. Mariusz Jaruszewski
POMERANIA KWIECIEŃ 2015
wspomnienia / z Torunia
i świeżości jeziora. Podobnie było z naszym bohaterem – czasem ustawiającym się w pozycji cienia, wykonującym
ogromną, jakże potrzebną pracę w domowym zaciszu, z dala od blasku fleszy
i efektownych przemówień. Wspaniały
człowiek o pięknej duszy, który ukazywał swoje największe walory charakteru dopiero przy bliższym poznaniu.
Z rozmów z Nim wyniosłem wiele, jednak to, co zapamiętam do końca mojego
życia, to sposób, w jaki Wojciech doradzał. Nie czynił tego metodami autorytatywnymi, lecz pozostawiał możliwość
podjęcia własnej decyzji i zawsze ją
szanował, bez względu na to, jaka była.
Oczywiście w parze szła tutaj zawsze
odpowiedzialność – jeśli podejmujemy
decyzję, to ponosimy jej wszelkie konsekwencje. To swoista szkoła życia „na
własny rachunek”. Pamiętam, że często
po omówieniu jakiegoś problemu, dodawał: „to moje zdanie, ale zrobisz, jak
będziesz uważał”.
Istotą naszych kontaktów były Kaszuby i tematy z nimi związane, jednak z biegiem czasu ciężar najważniejszych rozmów zmierzał w inną stronę.
W ostatnich dwóch latach przed odejściem z tego świata wielokrotnie wspominał, że działalność regionalna jest
ważna, jest niesłychanie potrzebna,
jednak nie jest najistotniejsza w naszym życiu. Najważniejsze bowiem jest
to, żeby człowiek był szczęśliwy, żeby
założył rodzinę. I żeby nie podejmować
się realizacji wielu spraw kosztem swego zdrowia. Przemierzając Kaszuby,
wielokrotnie odnajduję ślady Wojciecha
Kiedrowskiego, czasem pod postacią
wspólnych znajomych, a niejednokrotnie są to miejsca, które były bliskie mojemu Przyjacielowi.
Po śmierci kaszubskiego wydawcy
o jego niezwykle bogatej działalności sporo pisano w regionalnej prasie. W 2012 roku ukazała się książka
W hołdzie Wielkiemu Kaszubie. Wojciech
Kiedrowski. Zrzeszenie Kaszubsko-Pomorskie złożyło wnioski do Rady
Miasta Gdańska i Rady Miasta Gdyni
o ustanowienie ulic Jego imienia. Jak na
razie czekają one w kolejce wśród wielu
innych. Co roku uroczystości rocznicowe poświęcone Wojciechowi Kiedrowskiemu gromadzą spore grono rodziny
i jego przyjaciół.
W ostatnim czasie w miesięczniku
„Pomerania” ukazał się cykl artykułów prezentujący dawne akta Służby
Bezpieczeństwa dotyczące Wojciecha
Kiedrowskiego. Materiał jest ciekawy, przybliża realia działalności kaszubskiej w czasach PRL-u i związane
z tym koszty. Celowe wydaje się opatrywanie takich tekstów dokładnymi
komentarzami. Część dawnych raportów funkcjonariuszy SB czytana dziś,
w szczególności przez osoby niepamiętające tamtych czasów, może bowiem
nasunąć błędne wnioski. Pamiętam, że
Wojciech Kiedrowski w 2009 roku był
w posiadaniu większości tych dokumentów – nie dążył jednak do ustalenia
personaliów osób, które działały w środowisku kaszubskim jako tajni współpracownicy Służby Bezpieczeństwa.
Przeglądając materiały z IPN-u ukazujące ciemną stronę człowieczeństwa
(donosicielami były czasami osoby z najbliższego środowiska), z jednej strony
odczuwaliśmy grozę. Z drugiej – niektóre raporty podoficerów lub oficerów
SB wzbudzały w nas wesołość, np. opis
sporządzony przez jednego z funkcjonariuszy, charakteryzujący Wojciecha
Kiedrowskiego: jest człowiekiem raczej
dobrym, niestety pod wpływem Lecha
Bądkowskiego. W wielu miejscach można było znaleźć błędy, zarówno merytoryczne, jak i językowe. W niektórych
raził brak znajomości wielu zagadnień
oraz wyolbrzymianie pewnych zdarzeń. Poziom kadr SB był z pewnością
dość mierny. Chciałoby się dodać – na
szczęście!
Książki, debaty i pierniki
W poprzednim numerze „Pomeranii” informowaliśmy o III Toruńskim Kiermaszu Książki Regionalnej. Impreza odbędzie się 11 maja. O jej szczegółach rozmawiamy z Komisarzem Kiermaszu
dr. Wojciechem Szramowskim.
Ilu wystawców zgłosiło się na tegoroczny kiermasz?
W tym momencie, czyli 19 marca, siedmiu, lecz na zgłoszenia czekamy do
końca miesiąca i zapewne zgłosi się
jeszcze wielu wydawców. Oprócz wystawców toruńskich, tj. Towarzystwa
POMERANIA łżëkwiAt 2015
Naukowego w Toruniu, Fundacji Generał Elżbiety Zawackiej, Towarzystwa
Miłośników Torunia i SOP Oświatowiec,
zarejestrowały się takie znane wydawnictwa, jak Retman, Region i Kociewski
Kantor Edytorski. Oferty wysłaliśmy
do 27 wystawców z obszaru całego
Pomorza, Warmii, Mazur i województwa kujawsko-pomorskiego. Kryterium
doboru wydawców była tematyka ich
publikacji. Przyjęliśmy, że będą to wydawnictwa książkowe, periodyki i audiobooki o szeroko rozumianej tematyce regionalnej.
21
z Torunia
W tym roku zapowiadacie zwiększenie liczby imprez towarzyszących. Co
to za wydarzenia?
Jednym z wydarzeń towarzyszącychKiermaszowi będzie spotkanie z autorami publikacji, która niedawno się
ukazała, Mikołaj Kopernik i jego świat:
środowisko, przyjaciele, echa wielkiego odkrycia, prof. Teresą Borawską i dr. Henrykiem Rietzem. Nowością na Kiermaszu
będzie wykład prof. Jarosława Dumanowskiego na temat wykorzystania
piernika w potrawach połączony z prezentacją sposobu ich produkcji i z degustacją. Moderatorem wszystkich wymienionych wydarzeń będzie Komisarz
Kiermaszu ds. imprez towarzyszących
prezes toruńskiego oddziału Zrzeszenia
Kaszubsko-Pomorskiego dr Michał Targowski. Na Kiermaszu przeprowadzimy
też ankietę połączoną z losowaniem nagród. Pozwoli nam ona poznać potrzeby
i oczekiwania uczestników organizowanej przez nas imprezy. Uzyskane tą
drogą odpowiedzi ułatwią nam przygotowanie kolejnej edycji Kiermaszu, którą
mamy nadzieję przygotować już w następnym roku.
To trzecia edycja Kiermaszu. Przeprowadziliście ankietę dotyczącą jego
postrzegania. Czy wyniki wydają się
wam zadowalające i czy Kiermasz jest
znany poza Toruniem?
Ankietę przeprowadziliśmy w dniach
3–8 marca br. zarówno w formie elektronicznej, jak i tradycyjnej. Kwestionariusze były wypełniane przez klientów
toruńskich bibliotek. Można też było
wypełniać ankietę zamieszczoną na
stronie głównej i facebookowej Biblioteki Uniwersyteckiej w Toruniu, na
portalu kaszubi.pl i na facebookowym
profilu toruńskiego oddziału Zrzeszenia
Kaszubsko-Pomorskiego. Celem naszych
badań sondażowych było poznanie
stopnia popularności Kiermaszu, a właściwie jego edycji sprzed dwóch lat,
głównie w toruńskim środowisku uniwersyteckim. Uzyskanie odpowiedzi na
pytanie, czy i w jakim stopniu Kiermasz
znany jest poza Toruniem, wymagałoby przeprowadzenia długotrwałych
badań za pośrednictwem kwestionariuszy elektronicznych. Niemniej flagowa impreza toruńskiego oddziału
ZKP jest znana nie tylko w Toruniu,
skoro poprzednia odsłona Kiermaszu
przyciągnęła wielu wystawców z województwa pomorskiego, a w imprezie
uczestniczyli goście m.in. ze Sztumu.
Wracając do ankiety, wzięło w niej
udział 98 respondentów. Spośród nich
40% spotkało się już z nazwą Toruński
Kiermasz Książki Regionalnej. Największy odsetek badanych natknął się na informacje o naszej imprezie w internecie,
na plakatach i w prasie. W II Toruńskim
Kiermaszu Książki Regionalnej wzięło udział 20% ankietowanych, wśród
których najwięcej było bibliotekarzy
i studentów. Ponad trzy czwarte uczestników tej imprezy za jej najważniejszy
walor uznało bogatą ofertę książkową
wystawców. Chęć przybycia na trzecią
edycję Kiermaszu zadeklarowało 70%
respondentów. Na wzięcie udziału w III
Toruńskim Kiermaszu Książki Regionalnej zdecydowali się wszyscy uczestnicy
poprzedniej jego odsłony. Świadczy to
o tym, że TKKR jest dobrze postrzegany
przez osoby, które były obecne na tej
imprezie, oraz cieszy się dużym zainteresowaniem torunian.
Dla kogo jest organizowany Kiermasz? Dla wystawców, czytelników
książek regionalnych czy potencjalnych miłośników tego typu literatury?
Jaki cel przyświecał organizatorom
Kiermaszu w 2011 r. i teraz?
Kiermasz kierowany jest do tych
wszystkich jego uczestników, których
pan wymienił. Chcemy zatem przyciągnąć zarówno jak największą liczbę wystawców, aby poszerzyć ofertę
Kiermaszu, jak i zainteresować tematyką regionalną uczestników naszej
imprezy. Chcielibyśmy zachęcić do
udziału w tym wydarzeniu większe niż
A MOŻE PRENUMERATA?
22
dotychczas grono pracowników naukowych i doktorantów. Kiermasz z 2011 r.
był jedynie niewielką imprezą towarzyszącą uroczystościom obchodów 30-lecia oddziału toruńskiego Zrzeszenia
Kaszubsko-Pomorskiego. Wydarzenie
to wystartowało pod nazwą „Kiermasz
Książki Kaszubskiej i Pomorskiej” i zgromadziło wystawców mających w swojej
ofercie książki pisane w języku kaszubskim lub dotyczące Kaszub. Obecnie
znacznie poszerzyliśmy formułę imprezy, jeśli chodzi o tematykę regionalną,
aby móc przyciągnąć większą liczbę
wystawców i uczestników.
Tematyka regionalna czyli jaka? Kaszubska, pomorska? Czy prezentują
się na Kiermaszu także przedstawiciele innych regionów Polski i świata?
W przypadku Toruńskiego Kiermaszu
Książki Regionalnej nie zawężamy się
tematycznie do obszaru Pomorza, ale
bierzemy pod uwagę teren prawie całej
Polski Północnej od Pomorza Zachodniego poczynając, a kończąc na Mazurach.
Wiadomo już na przykład, że swoją bogatą ofertę zaprezentuje w Toruniu znane
mazurskie wydawnictwo Retman. Zdajemy sobie też sprawę z tego, że największą popularnością na Kiermaszu będą się
cieszyły publikacje o tematyce toruńskiej.
Biblioteka Uniwersytecka w Toruniu
to dobre miejsce na Kiermasz Książki
Regionalnej, ale zapewne więcej osób
wzięłoby w nim udział, gdyby odbywał się na Starym Mieście. Myśleliście
o takiej lokalizacji?
Teoretycznie tak mogłoby być, lecz
koszty związane z umiejscowieniem
Kiermaszu na Starówce byłyby niewspółmierne do efektów. Poza tym to
wydarzenie jest kojarzone powszechnie
z jej współorganizatorem, Biblioteką
Uniwersytecką, bez której pomocy nie
udałoby się zapewnić tej imprezie wystarczającej promocji.
Rozmawiał Dariusz Majkowski
s. 2
POMERANIA KWIECIEŃ 2015
Z Kociewia
Na Przedómku
Maria
Pająkowska-Kensik
Już dawno nie słyszałam tego bardzo
mi bliskiego ważnego słowa, które od
razu wywołuje dawny obraz rodzinnego domu na południowym Kociewiu.
Przedómek to miejsce przed wejściem do
domu, niekiedy też nazywane gankiem.
Od strony podwórka szło się do dźwi
po kamiennych (trzy płaskie duże kamienie) trepach, z boku był pas z mniejszych kamieni, na nim drewnianna
ława, na której stały odwrócone dnem
do góry kany do mlyka. Pod jedną z nich
chowaliśmy klucz, gdy wszyscy mieli
być daleko od domu.
W innym przypadku od rana do
późnego wieczora drzwi nie były ketowane. Wystarczyło, że Burek zaszczekał,
i już było wiadomo, że przyszedł listowy albo sómsiad z kurendó. Ciekawe, czy
jeszcze ktoś wie, co to kurenda lub kula,
którą sołtys przekazywał, by szło dalej
zawiadomienie, że na przykład w któryś dzień tygodnia z każdego domu
ktoś powinien się stawić do szukania
stonki... Jej znalezienie byłoby wtedy
nie lada sensacją... Gotowy na nią szef
grupy, niósł flaszkę z mieszaniną wody
i ździebka nafty. Lęk przed plagą mieszał
się z pragnieniem zdobywcy, by wreszcie się wykazać. Podejrzenie – u co
bardziej czujnych – wzbudzały różne
robaszki i robale, co mogły być małymi
stónkami.
Powyższe wspomnienie należałoby
umieścić w szufladzie pamięci z obrazami dawnego życia na wsi. Coraz bardziej
obecne, nieraz aż dokuczliwe, sentymenty rozczulają, wzruszają i umacniają
wartość swojskości. Skromne, proste
wiejskie życie – ileż ma uroków. Co mi
tam marmurowe schody prowadzące do
willi, jeśli się w niej nie urodziłam!
Wróćmy na wspominany przedómek, słowotwórczo powstały z wyrażenia przyimkowego – przed dómem.
Zamiatany chruściannó mietłó był miejscem powitań i pożegnań. Potem sień
z ceglaną podłogą, w każdą sobotę szorowaną szrubrem. W rogu stała duża
kasta z rzaynnó mónku, było jak w skansenie we Wdzydzach.
Kociewskość na południu regionu
czekała jeszcze na odkrycie, właściwie
nazwanie, bo była. Wystarczała tożsamość – my tu na Pomorzu... To moja życiowa radość, że syn odtwarza rodzinną
ostoję, póki co jest to nasze Pochałupie.
W powiecie świeckim regionalną
tożsamość bada moja Doktorantka.
Utrwalone przeze mnie wcześniej teksty gwarowe czekają na opracowanie.
Może w tym roku uda się ożywić te
dawne światy, swoiste dokumenty czasu – jak to piyrwó bywałó...
Przed Wielkanocą czas wielkiego
sprzątania. Nie wystarczyło przecież jizba uskrómnić, ale i wybielić ją było trzeba, zwłaszcza kuchnię wapnem. Wcześniej na dwór, gdy ładna pogoda, lub
do szuraja należało wynieść wszystkie
szymle i ruczki. Dziwiły się moje dzieci,
gdy opowiadałam, że wyszorowaną
podłogę w kuchni i sieni posypywaliśmy białym piaskiem.
Gdzieś bliżej platy stały w wodzie
gałązki brzozy, co to wkrótce stawały
się dyngusem do dyngowania. W drugie
święto chłopaki, w tzw. trzecie – dziewczyny. Atrakcją wielkanocną było czekanie na zajónca, co to miał znieść się w sadku albo gdzieś w mumorach, jak ktoś był
brojny... albo wcale...
Teraz wydaje mi się, że łatwiej było
kiedyś o beztroską radość. Przeczucie
wiosny, coraz dłuższych ciepłych dni
i koniec wielkopostnych ograniczeń –
wystarczały, by cieszyć się życiem ubarwionym tradycją.
Na Pomorzu nie tzw. palmy wileńskie, choć piękne (warto choćby raz
w życiu oglądać je podczas Kaziuków
w Wilnie), a nasze zwykłe bazie przyniesione znad pobliskiego błotka przypominały, że zaczął się świąteczny czas
odnowy i potem zwyczajnego trwania
w oswojonym miejscu na ziemi.
Inne już teraz są Wielkanoce, ale
nie wszystko przepadło, skoro żyje
w pamięci... i zapisane zostało w księgach. Tu wiosenna radość – senator
Andrzej Grzyb prawdziwie uradował
mnie wieścią, że ukaże się niebawem
zbiór reportaży Tadeusza Majewskiego.
W nim tyle Kociewia, też zachowanego
w gwarze. Wystarczy siąść w cichaczu
i czytać. W dzieciństwie lubiłam siadać
na przedómku i podziwiać Boży świat.
NAJŚWIEŻSZE INFORMACJE Z ŻYCIA ZKP
W TWOJEJ SKRZYNCE MEJLOWEJ
ZAPISZ SIĘ DO NEWSLETTERA NA WWW.KASZUBI.PL/NEWSLETTER
POMERANIA łżëkwiAt 2015
23
GAWĘDY O LUDZIACH I KSIĄŻKACH
Pomorskie ziemiaństwo
przed II wojną światową*
dyskryminowani. Z dziejów wieku
XIX pozostał jednak fakt niezbity, że
Książka toruńskiego historyka maluje ziemiaństwo Pomorza i Wielkopolski
nam szeroko obraz ziemiaństwa w ów- w walce z prusko-niemieckimi rządami
czesnym województwie pomorskim ze integrowało się w sporej mierze z polstolicą w Toruniu (bydgoskie do 1938 r. ską ludnością wsi w oporze przeciw
należało do województwa poznańskie- germanizacji i dyskryminowaniu kulgo). Obraz to w miarę szczegółowy, tury narodowej, języka polskiego i kaw miarę, ponieważ druga wojna świa- szubskiego. Inaczej nieraz było w Galicji
towa, represje niemieckie, potem refor- czy w Kongresówce, na tych terenach
ma rolna, a także ucieczka czy wysie- późne zniesienie pańszczyzny utrzymydlenie niemieckich ziemian zniszczyły wało ostre konflikty klasowe, które nawiele cennych śladów przeszłości: dal były widoczne w dwudziestoleciu,
budynki, archiwa dworskie, biblioteki, zwłaszcza w Małopolsce. Książka, którą
zbiory sztuki. Wieloletnie poszukiwa- polecam jako ciekawą lekturę dla spraw
nia źródłowe Tomasza Łaszkiewicza Pomorza, nie opisuje tak drastycznych
pozwoliły jednak na stworzenie opi- sytuacji. Na Kaszubach czy na ziemi
su barwnego, wielopłaszczyznowego chełmińskiej przed rokiem 1920 bari dobrze udokumentowanego. Wielkie dziej wyraziste były raczej konflikty
fortuny ziemiańskie były w tej epoce narodowościowe. Także i później polscy
już rzadkością, ale nadal znakomita ziemianie współdziałali w obronie ogólwiększość majątków ziemskich nale- nych interesów rolnictwa, dla dobra kulżała do właścicieli szlacheckich. Obok tury rolnej czy odgrywali aktywną rolę
dóbr państwowych dużą rolę odgrywali w samorządach. Polskie ziemiaństwo
także właściciele ziemscy narodowości było z reguły konserwatywne, utrzyniemieckiej, a wśród polskich ziemian mywało tradycje katolickie i czas długi
grupa właścicieli, która osiedliła się na bliskie było tradycjom politycznym naroPomorzu dopiero po roku 1920, w tym dowej demokracji na Pomorzu. Jak wskarodziny z terytoriów rosyjskich, które zuje autor, z czasem jednak znaczna ich
część poszła na współpracę z obozem
straciły swe majątki na wschodzie.
O tradycjach polskiej szlachty, ale sanacji, gościła w pałacach i dworach
i o jej wadach społecznych i politycz- dostojników państwowych, wojewodów
nych epoki przedrozbiorowej napisano i popularnych generałów. Wiele rodzin
już wiele. W epoce PRL-u stracili nie zasłużonych obroną polskości i polskiej
tylko majątki i siedziby rodzinne, ale kultury w XIX w. kultywowało dobre
byli przez długie lata w różny sposób tradycje kulturalne, imponowało nieraz
STANISŁAW SALMONOWICZ
24
wiedzą rolniczą i otwartym stosunkiem
do ludzi. Warto jednak podkreślić co
do trybu życia ziemiaństwa w okresie
między dwiema wojnami, że znaczna
część właścicieli majątków przeżywała
kłopoty finansowe nie tylko w pierwszych latach niepodległości, ale i w dobie wielkiego kryzysu gospodarczego lat
trzydziestych. Kłopoty finansowe wielu
ziemian wynikały często także z „szerokiego” nadal stylu życia, utrzymywania
kosztownych pałacyków, pałaców, licznej służby dworskiej, uprawiania gościnności nazywanej staropolską... Niekiedy
przyczynami kłopotów finansowych
były podróże zagraniczne, miłość do gry
hazardowej, ale i zwykła nieudolność
w zarządzaniu własnym majątkiem.
T. Łaszkiewicz nie tylko w swej
bogato ilustrowanej książce omówił
podstawy gospodarcze czy życie polityczne ziemiaństwa, ale cały obszerny
rozdział III poświęcił kwestiom życia
codziennego pomorskich dworów, opisując nie tylko owe dwory czy pałace,
ale styl życia, zainteresowania i zajęcia,
życie towarzyskie (w tym i opis balów,
zabaw i prestiżowych rautów), uprawiane sporty, w tym pasje myśliwskie,
strzelectwo. Nawiązując do dzisiejszych
światowych szaleństw wokół tenisa,
trzeba dodać, że tenis w tej dobie stanowił rozrywkę raczej arystokratyczną. Nie był w ówczesnej Polsce sportem
masowym, a jego uprawianie sporo
kosztowało. Na Pomorzu jednak każdy
POMERANIA KWIECIEŃ 2015
gawędy o ludziach i książkach
niemal większy dwór czy pałac posiadał
kort tenisowy. Tradycyjnie jednak dominowały raczej, zwłaszcza w starszym
pokoleniu, pasje jeździeckie i łowieckie.
Wielu ziemian startowało w wyścigach
na własnych koniach, także czasami
i na wyścigach w Warszawie czy w Sopocie. Mistrzem i właścicielem stadniny koni, którego konie odnosiły wielkie
sukcesy międzynarodowe i hodowlane,
był niemiecki arystokrata Joachim von
Alvensleben w Ostromecku. Sportem
nowym, ale uprawianym także z zapałem i z dużymi kosztami, był sport
motorowy: o automobilach sportowych
bądź motocyklach marzyło wielu młodych ziemian. Nie da się jednak zaprzeczyć, że prawdziwe sukcesy sportowe
odnosił znów przedstawiciel ziemiaństwa niemieckiego, także z Ostromecka
się wywodzący – Albrecht von Alvensleben, który nie tylko jak jego ojciec
utrzymywał dobre stosunki z polskimi
władzami, ale i odbył służbę wojskową
w renomowanym osiemnastym pułku ułanów z Grudziądza, a w sporcie
zasłynął jako motocyklista, odnosząc
sukcesy w kraju i za granicą, był raz
nawet mistrzem Polski. Dla osób, które
dziś pasjonują się motocyklami i wyścigami, warto przypomnieć, iż startował
na prestiżowej maszynie znanej angielskiej marki Norton (pojemność 500
cm3). Popularną natomiast rozrywką,
niekoniecznie nadmiernie sportową,
ale w Polsce podówczas bardzo popularną od końca lat dwudziestych, był
brydż. Rzecz w tym jednak, że w dworach grywano zazwyczaj o wysokie
stawki pieniężne, a niektórzy wojażowali specjalnie do kasyna w Sopocie,
w którym hazard brydżowy (czy inny)
rodził zazwyczaj niewesołe skutki finansowe.
Przy szastaniu pieniędzmi nie starczało ich dość często na pokrywanie
rat za długi bankowe i inne, brakowało pieniędzy na potrzebne inwestycje. Czasami w uboższych w dochody
dużych dworach czy pałacach, kiedy
przychodziła ostra zima, pojawiały się
trudności z opałem. Tak było pod koniec
pierwszej wojny światowej i w pierwszych latach niepodległości: „...wraz
z nadejściem wielkiego kryzysu gospodarczego i znaczącym spadkiem dochodów w wielu dworach pomorskich
POMERANIA łżëkwiAt 2015
ponownie powiało chłodem” (s. 110).
Ograniczano więc opalanie budynków
w zimie (tylko część większych dworów czy pałaców posiadała centralne
ogrzewanie) do pokoi stale używanych.
Przykładowo w tej epoce pałac w Koszelewie był w zimie w znacznej mierze
nieogrzewany: „Wystawny salon i inne
pomieszczenia były nieogrzewane do
tego stopnia, że goście musieli ubierać
futra lub przenosić się do wspomnianego pokoju rodzinnego” (s. 110). Kanalizacja i w miarę nowoczesne łazienki były
raczej regułą, ale zdarzały się dwory,
które aż po rok 1939 pozostawały bez
elektryczności: oświetlano wtedy nadal
lampami naftowymi (dwór w Maruszy
pod Grudziądzem).
Rzadko w tej epoce podejmowano
gruntowne przebudowy czy modernizację pałaców. Wyjątkiem był dwór
w Komierowie, który został gruntownie
zmodernizowany w latach 1924–1929.
Przebudowa „...z eklektycznego dworu
uczyniła neobarokowo-klasycystyczną
rezydencję pałacową” (s. 112). Pałac nadal należał do rodziny Komierowskich,
a kosztowna przebudowa była zapewne „konieczna”, skoro Tomasz Komierowski ożenił się z Różą z Zamoyskich,
a więc z reprezentantką jednej z najgłośniejszych rodzin arystokratycznych
w Polsce. Jeżeli jednak liczono w latach
kryzysu, który wybuchł w 1929 r., że
Konstanty Zamoyski, brat Róży, wywiąże się z sum posagowych należnych
siostrze, to się pomylono: w rezultacie toczył się spór między krewnymi o spadek
po Auguście Zamoyskim, jeden, dodajmy,
z wielu sporów rodzinnych o majątki.
W moim felietonie nie sposób
opisywać wielu ciekawych sytuacji
z życia ziemian, którzy przecież przez
szersze otoczenie (także i administrację państwową) byli postrzegani jako
swego rodzaju wąska społeczna elita
w województwie, budząca nieraz na
równi ostrą krytykę, co wyrazy uznania. Skandale towarzyskie, obyczajowe nagłaśniane były rzeczą jednak
w tym środowisku rzadką. Być może
na Pomorze i w gąszcz regionalnych
stosunków nie docierali ówcześni
dziennikarze prasy sensacyjnej. Prasa
poważna raczej unikała tego typu tematów kontrowersyjnych, nie opierała
się na plotkach.
Dobre obyczaje jeszcze przed I wojną światową wymagały w sprawach,
w których honor ziemianina był naruszony, by rozstrzygano sprawy pojedynkami. Pojedynki były w II Rzeczypospolitej, wbrew pozorom i wbrew
oficjalnym zakazom, plagą pewnych
środowisk, zwłaszcza gdy chodziło
o honor oficera. Dla Pomorza trzeba
jednak za autorem stwierdzić, że tradycja pojedynków z byle przyczyny
(jakże popularna jeszcze w Prusach do
I wojny światowej!) wygasała. Unikano
natomiast w sporach natury pieniężnej
uciekania się do decyzji sądów państwowych. Spory, zwłaszcza rodzinne,
oddawano z reguły do decyzji sądów
polubownych, które składały się z osób
mających duży autorytet moralny
w środowisku. Większych skandali obyczajowych jednak nie notowano. Jeżeli
jednak ktoś nie poddał się dobrowolnie
decyzji ostatecznej sądu polubownego,
to tracił szacunek w kręgu ziemiaństwa i był bojkotowany towarzysko.
Takich sytuacji nie zdarzało się jednak
wiele. Natomiast jedyny głośny, w każdym razie w regionie, skandal wiązał
się z postacią ziemianina z dawnych
Kresów, Edwarda Bielskiego, nie tylko
z rodziny skoligaconej ze znanymi rodami szlacheckimi, ale nawet Edward
Bielski posługiwał się (nieautentycznym
w istocie) tytułem książęcym rzekomo
z dawnych wieków Litwy. Po ujawnieniu różnych operacji finansowych
został oskarżony przez prokuraturę
i sąd skazał go, głównie za fałszowanie
wekslów, na 4 lata więzienia (rok 1933).
Proces ujawnił wiele spraw przykrych
dla środowiska i rodziny. Wielkim
skandalem rodzinnym w gronie ziemiaństwa niemieckiego na Pomorzu
był również proces sadowy o majątek
(w tle różne sprawy rodzinne), który syn Albrecht (później dygnitarz SS
i zbrodniarz) wytoczył ojcu Joachimowi von Alvensleben. Proces przegrał, ale
w czasie wojny wsadził ojca do obozu
koncentracyjnego.
* Tomasz Łaszkiewicz, Ziemiaństwo na Pomorzu w okresie dwudziestolecia międzywojennego w perspektywie codzienności, PTH Toruń
–Inowrocław, 2014.
25
Dbajmy o nasz kaszubski matecznik
Jadąc z Gdańska do Szczecina Trasą Kaszubską (wierzę, że niedługo tak się będzie nazywać), miałem czas, aby przez
kilka godzin wracać myślami do uroczystości w dniu 19 lutego br., w czasie
której otrzymałem Skrę Ormuzdową.
Pięknie przygotowana uroczystość
w Ratuszu Staromiejskim, obecność
wielu znakomitych gości i wyczuwalna
życzliwość dla wyróżnionych laureatów
oraz przede wszystkim sama nagroda –
Skra Ormuzdowa – wszystko to bardzo
przeżyłem. Nie wszystko da się w takiej
chwili powiedzieć, za wszystko i wszystkim podziękować. Dlatego pozwalam sobie tą drogą przekazać kilka przemyśleń.
Bardzo dziękuję raz jeszcze za to wyróżnienie, które jest wyróżnieniem dla
wszystkich działających przez ponad
20 lat członków naszego szczecińskiego oddziału oraz ważnym dowodem na
słuszność tego, co robimy w kaszubskiej
sprawie. Dziękuję za piękną laudację – jedyną wygłoszoną w języku kaszubskim,
co znamienne i symboliczne, że dotyczącą szczecinianina.
Siedząc jako laureat ze statuetką,
dyplomem i kwiatami, patrzyłem na
pełną salę, w której było wielu współczesnych Ormuzdów, wielce szanowanych działaczy, twórców, którzy dzisiaj
swoją pracą, przykładem i działaniem
sieją miłość do Kaszub, do naszego języka i kultury. Wiele z obecnych na tej
uroczystości osób miało udział w moim
– naszym – szczecińskim wyróżnieniu.
Myślę tutaj o senatorze RP Kazimierzu
Kleinie wspierającym nasze działania,
inspiratorze znanej już wystawy „Z kaszubsko-słowiańskich i polskich losów
Pomorza Zachodniego”, moich siostrach
– Danucie Rek, która będąc radną województwa pomorskiego, walnie przyczyniła się do współpracy pomiędzy sejmikami obu pomorskich województw,
26
R. Stoltmann odbiera Skrę Ormuzdową. Fot. AM
i Marii Mach, która była współorganizatorką mszy świętych z liturgią słowa
w języku kaszubskim w Szczecinie. Na
sali byli także Wanda Kiedrowska, Brunon Cirocki, Eugeniusz Pryczkowski
i inni. Pamiętamy o wszystkich, którzy
z serdecznością interesowali się naszymi działaniami i na których pomoc
i obecność mogliśmy liczyć, i bardzo
serdecznie za wszystko dziękujemy.
Patrząc na statuetkę Ormuzda, z którą wracałem do Szczecina, widziałem
w niej wszystkie dokonania i wszystkich, którzy w tym uczestniczyli.
I taka osobista refleksja...
Sianie Skier Ormuzdowych z dala
od Kaszub nie jest łatwe, nie jest tak
efektywne jak na Kaszubach. Trzeba
znacznie więcej skier rzucić, aby uzyskać jakiś efekt. Dlatego tak ważne jest
wsparcie, pomoc wszystkich świadomych tych działań osób i organizacji.
Dbajmy o nasz kaszubski matecznik
– o ziemię zachodniopomorską. Popularyzujmy pełną historię całego Pomorza. Popularyzujmy język i kulturę
kaszubską również poza dzisiejszymi
granicami Kaszub. Tego nikt za nas,
działaczy kaszubskich, nie zrobi. Ma to
ogromne znaczenie. Niech każdy mieszkaniec Pomorza – Kaszub i nie Kaszub
– zna historię Pomorza, historię Gryfitów i Wielkiego Księstwa Pomorskiego,
kilkusetletnią historię i kulturę jego
pierwszych mieszkańców – Kaszubów.
Niech każdy Pomorzanin będzie dumny
z tego, że żyje na Pomorzu z jego tak
bogatą historią. Tak ukształtowana
tożsamość pomorska z pewnością ma
również ogromne znaczenie dla zachowania naszej kaszubskiej tożsamości,
języka i kultury.
dr Ryszard Stoltmann, prezes ZKP Oddział w Szczecinie
Nie zawsze życzliwa atmosfera
Z zainteresowaniem przeczytałem laudację na cześć pani prof. Ireny Wesołek
autorstwa mojego starszego kolegi Jerzego Szmytki („Pomerania” nr 2/2015,
także na stronie www.miesiecznikpomerania.pl). W pełni podpisuję się pod
słowami dotyczącymi naszej polonistki
i chętnie je wzbogacę o własne wspomnienia. Ale pozwolę sobie na protest
wobec słów, które mówią o tworzeniu
w kościerskim Liceum Pedagogicznym
„życzliwej dla młodzieży atmosfery”
przez wszystkich nauczycieli. Kolega
Jurek hurtowo wylicza całą tzw. radę
pedagogiczną z dyr. Wojtulewiczem
na czele. Od naszych matur, Jurku (nie
obrazisz się, wierzę, na tak koleżeńskie
sformułowanie, choć maturę zdałeś
dwa lata przede mną), minęło ponad
pół wieku, większość wymienionych
przez Ciebie nauczycieli już nie żyje,
więc nie tylko można, ale i trzeba spróbować w miarę obiektywnie ocenić
POMERANIA KWIECIEŃ 2015
listy
naszych profesorów. Byli wśród nich,
niestety, i tacy, którzy zaprzeczali swoją
postawą i stosunkiem do nas idei dobrego nauczyciela. Jednym z nich był dyr.
Wojtulewicz. Trzy lata rządził szkołą
i uczył mnie języka polskiego w latach
1958–1959. Atmosfera w liceum była
w tym czasie ciężka i duszna, przypominała raczej życie w koszarach niż
w szkolnej społeczności dorastającej
młodzieży, która z natury bywa pogodna i wesoła. Wystarczy wspomnieć głupawe apele, podczas których piętnowano uczniów z imienia i nazwiska za byle
jakie przewinienia, a już najsurowiej za
wzajemne adoracje chłopców i dziewcząt. Apele kończyły się uroczystym
odśpiewaniem pieśni typu „Z fabryk
na pola...”, „Myśmy przyszłością narodu” czy „Na barykady, ludu roboczy!”.
A lekcje języka polskiego były parodią
nauczania historii literatury i poznawania tajników polskiej mowy. Uznajesz
za właściwe wałkowanie na odwyrtkę
paru zdań, które do dziś siedzą w mojej pamięci, np. „Pistolety dobrze osłoń,
żeby proch nie zwilgotniał”, albo głośne
czytanie przez dyrektora podczas kilkunastu lekcji fragmentów Lalki Bolesława Prusa? Na tym tle lekcje polskiego
z profesorami Wesołkową (w klasach
I i V) i Kaczorowskim (w klasie IV) były
ucztami emocjonalnymi i intelektualnymi. Samo słuchanie p. Wesołkowej było
przyjemnością. Miała miły głos, mówiła piękną polszczyzną i zaraźliwie się
śmiała. A że jakiś czas mieszkała z rodziną na tej samej klatce schodowej, co
i my w internacie, zdarzało się, że spotykała nas „na skarpetkach” albo „na
samej koszuli”. Śmiała się wtedy do łez,
ale nigdy się nie wyzłośliwiała. Przeciwnie – obrazowo i z humorem objaśniała,
na czym nasze błędy językowe polegają.
Ot, zwyczajnie nas lubiła. I najczęściej
„za uszy” wyciągała na wyższą ocenę.
Z kolei z pozoru surowy Henryk Kaczorowski odbiegał od wszelkich standardów przeciętnego belfra, imponował erudycją i zaciekawiał dygresjami,
które nieraz zajmowały większą część
lekcji. Uczeń, który z lekturami żył na
bakier, nie miał przy nim lekko, ale ciekawy świata – uczył się samodzielnie
myśleć. Wspomnę jeszcze, że wyróżniał
się odwagą. Pamiętam, że kiedyś napisał na tablicy temat dotyczący powieści
POMERANIA łżëkwiAt 2015
Lucjana Rudnickiego Stare i nowe. Było
to sformułowanie typu: „Walka postępu ze wstecznictwem w powieści...” itd.
Wpisał go także w odpowiedniej rubryce lekcyjnego dziennika, a do nas rzekł
mniej więcej tak: „Nie będę z wami tego
grafomaństwa omawiał, kto chce, niech
przeczyta. Temat został zaliczony”. Następnie ze swojej przepastnej torby wyciągnął jakąś książkę i zaczął zachęcać
nas do jej przeczytania. Z listy nauczycieli, którzy pozytywnie mnie kształtowali,
wymieniłbym jeszcze m.in. Antoniego
Patoka (za cudowne wycieczki po Kaszubach, które były dla mnie przedszkolem
regionalizmu), Zofię Goleniewiczową
(za chodzącą dobroć), Leonarda Knuta (za
dobroć pod maską surowości i dar zrozumiałego mówienia o rzeczach trudnych),
Edwina Stosika (za przewietrzenie szkolnej atmosfery po zajęciu gabinetu dyrektora w 1960 r.).
Ale trzeba też wspomnieć o osobach,
które złe piętno odcisnęły na mojej osobowości. Przykład pierwszy: nauczycielka
historii. I choć byłem jej pupilem, jednak
zapamiętałem ją jako belferkę skrajnie
niesprawiedliwą, do tego usiłującą nas
indoktrynować materializmem historycznym w najbardziej prymitywnym
wydaniu, a w niedzielne przedpołudnia
pilnującą, abyśmy nie opuszczali internatu, bo przecież moglibyśmy pójść na
mszę do pobliskiego kościoła. Jurku, nie
sądzę, abyś dobrze wspominał profesora
od chemii. Przecież jego dyletanctwo aż
krzyczało, a swój stosunek do nas wyrażał w znanej złośliwości o wysyłaniu za
byle co „na zieloną trawkę”.
Mój swoisty ranking belfrów kochanych i tych, których wspominam
niezbyt miło, choć dziś po przeszło
pięćdziesięciu latach najczęściej z humorem, jest na pewno przypadkowy
i subiektywny. Z pewnością każdy
z nas, absolwentów kościerskiego Liceum Pedagogicznego, ułożyłby autorskie listy pedagogicznych autorytetów
i ich zaprzeczeń. Inna jest pamięć każdego z nas, różnimy się wrażliwością
estetyczną i moralną. Toteż różne muszą być oceny ludzi, z którymi los nas
zetknął w ciągu pięciu może najpiękniejszych lat naszego życia.
Józef Błaszkowski
Tytuł pochodzi od redakcji
Wspomnienia o Augustynie Dominiku
Drugiego marca minęła setna rocznica urodzin Augustyna Dominika – kaszubskiego gawędziarza i twórcy wielu
opowiadań. Świętowano ją w gronie
rodziny, znajomych i dawnych współpracowników.
Po mszy świętej w Jego intencji, odprawionej 6 marca w krokowskim kościele przez ks. Mariusza Kiniorskiego,
rodzina i wszyscy zaproszeni przez nią
goście udali się w gościnne progi domostwa najstarszego z wnuków Dominika
– pana Leszka Łepka. Zebrało się tam
ponad 40 osób. Ze wspomnień rodziny
i współpracowników wyłoniła się postać
niezwykłego człowieka. Był to nie tylko
uparty Kaszuba, który mimo przeciwności losu zdobywał kolejne szczeble wykształcenia, nie tylko skrupulatny i uczciwy księgowy w Stacji Hodowli Roślin
Krokowa, nie tylko aktywny działacz
w Lidze Ochrony Przyrody. We wspomnieniach jawi się jako wspaniały dziadek uczący swe wnuki kaligrafii, doskonały pszczelarz, gołą ręką wybierający
z uli plastry miodu, świetny rysownik,
którego szkice, np. krokowskiego zamku,
rodzina przechowuje w albumach, oraz
przede wszystkim gorliwy krzewiciel
kultury kaszubskiej. Jak wspominały panie, które były wówczas młodziutkimi
stażystkami w SHR, w sobotnie popołudnia i niedziele jeździł w swym kaszubskim stroju do „wczasowiczów”, by opowiadać im zebrane przez siebie legendy
i wygłaszać kaszubskie gadki.
Opowiadania gości i wspomnienia
najbliższej rodziny – córki Felicji, syna Tadeusza i wnuczek Kamili i Bogusi – snuły
się długo w marcową noc. Okazuje się, że
łatwiej pozbierać daty i fakty z życia człowieka, trudniej wyrazić emocje i wzruszenia kryjące się w ludzkich sercach.
I tu należy wyrazić uznanie zrzeszeńcom z Krokowej z prezeską Ewą Kur na
czele, którzy przy wsparciu Dyrekcji Muzeum Piśmiennictwa i Muzyki Kaszubsko-Pomorskiej w Wejherowie podjęli się
wydać antologię twórczości Augustyna
Dominika, by godnie upamiętnić mieszkańca krokowskiej ziemi. Promocja książki planowana jest na kwiecień tego roku.
Bożena Hartyn-Leszczyńska
27
gòspòdarka
Nowé banowiszcza
Pòmòrsczi Metropòlitalny Banë
Bùdacjô Pòmòrsczi Metropòlitalny Banë (pòl. Pomorska Kolej Metropolitalna) pòmalë dochôdô
do kùńca. Z 18 kilométrów dwasztrekòwi linii w całoscë parôt je 16 km i 1,5-kilométrowi,
jednosztrekòwi łącznik w czerënkù Kòscérznë. Wcyg dérëją sztrekòwé robòtë na 940-métrowi estakadze zdłużą Lotniska miona Lecha Wałãsë i na òdcynkù Zaspa – Strzëża, gdze
szlachòwno jak na przëwòłóny estakadze, na trzech wiaduktach banowé szinë mòcowóné
są bezpòdsëpkòwą metodą, bezpòstrzédno do kònstrukcji wiaduktu, jak sã to robi w metrze.
Sławomir Lewandowski
Wszëtczé inżiniérné òbiektë (wia­duktë,
przestãpë, przechòdzëszcza pòd sztrekama), a je jich 41, są ju ùkùń­czoné, a wicy
jak pòłowa z nich mô nawetka òficjalné
pòzwòléństwò na ùżëtkòwanié.
Ò tim, że sztót òddaniô do ùżëtkù
nowi banowi linii sã zblëżiwô, zaswiôd­
cziwają téż banowiszcza. Strzëża, Miedwiédnik, Brãtowò, Jaséń, Kôłpink,
Matarniô, Lotniczi Pòrt i Rã­biechòwò
– mieszkańcowie Gduńska widzą
ju te òsmë banowiszczów, w cha­
rakteristicznëch czerwionëch farwach,
nawetka z wiôldżi dalecznoscë. Są
òne rozpòznôwnym céchã Pòmòrsczi
Metropòlitalny Banë (PMB). Chòc niżóden z nich nie je w 100 procentach
skùńczony, to równak kònstrukcyjno
fertich są wszëtczé. Kómpletné wiatë mô
szesc z òsmë banowiszczów, a perónë
sztërë z òsmë. Wikszosc robòtów na
przëwòłónëch banowiszczach PMB to
wëkùńczeniowé robòtë.
Latos òddóné do ùżëtkù òstónie jesz
jedno banowiszcze – Òsowa. To skùtk
rozsądzënkù Eùropejsczi Kòmisji, chtërna
9 gromicznika latoségò rokù dała wiédzã
ò zwikszenim ùnijnëch strzódków na
projekt Pòmòrsczi Metropòlitalny Banë
– z donëchczasnëch 70 do 85 procent.
Zwikszenié ùdëtkòwieniô z Eùropejsczi
Ùnii i parłãczącé sã z tim òbszcządnoscë
gwôsnëch dëtków samòrządzënë
wòjewództwa pòzwòlą na bùdacjã czile lat rëchli, nigle bëło to pierwòszno
28
POMERANIA KWIECIEŃ 2015
gòspòdarka
zaplanowóné, trzech banowiszczów na linii 201 Gdiniô – Kòscérzna: przëwòłónégò
banowiszcza Gduńsk Òsowa, a téż Gdiniô
Karwinë i Gdiniô Stadión.
Bùdacjô banowiszcza Pòmòrsczi
Metropòlitalny Banë Òsowa, w sąsedztwie ùmôlowónégò tam banowiszcza
Pòlsczich Państwòwëch Banów (pòl.
Polskie Koleje Państwowe), ju dérëje.
Mô òna zakùńczëc sã jesz w 2015 rokù,
równobieżno ze zrëszenim całi linii
Pòmòrsczi Metropòlitalny Banë. Niestetë,
na pòwstanié infrastrukturë zletczający
przëstãp do banë: parkingów ôrtu Park&Ride, Bike&Ride czë aùtobùsowëch
pòżdôwków, czëlë negò, co pòwstôwô
za gardowé dëtczi w Brãtowie, Jaseniu
i Kôłpinkù, mieszkańcowie Òsowë mùszą
jesz pòczekac. A to dlôte, że dëtkòwé
strzódczi zaòbszcządzoné dzãka wëższi
dotacji z Eùropejsczi Ùnii są przeznaczoné leno na bùdacjã banowiszcza.
Dodôwkòwô infrastruktura wkół banowiszcza Òsowa mô bëc realizowónô przez
gard, przë zwënégòwanim ùnijnëch
dëtków – z finansowi perspektiwë
2014–2020 – w pòzdzészim czasu. Terôczasno rządzënë gardu planëją leno
pòprawic duńsca dlô jidącëch piechti do
pòwstôwającégò banowiszcza, przez
ùcwiardzenié nawiérzchni i bùdacjã
chòdników.
Òbadwa banowiszcza PMB na òbé­
ńdze Gdini, wedle zagwësnieniów
spółczi Pòmòrskô Metropòlitalnô
Bana S.A., pòwstóną nôpòzdzy do pò­
łowë 2016 rokù, a terôczasno dochô­
dô do kùńca jich projektowanié.
Tim­czasã ju łońsczégò rokù prezydentowie Gdini i Sopòtu pòdpiselë pòrozmienié
ti­k ającé sã bùdacji inte­g racyjnégò
wãzła Karwinë, chtë­ren mdze wôżny tak dlô gdinia­nów, jak i sopòcanów.
Gardë przë­rëch­towùją kómpletną aplikacjową dokùmentacjã nieòbéńdną do
dos­taniô wespółùdëtkòwieniô prze­
d­sewzãcô i pòspólno zwënégùją pie­
niãdze na realizacjã wãzła w fòrmùle
Zintegrowónëch Òbéńdowëch Inwesticjów (pòl. Zintegrowane Inwestycje Terytorialne, ZIT) ze strzódków
Regionalnégò Òperacyjnégò Programù
dlô Pòmòrsczégò Wòjewództwa na
lata 2014–2020. Wstãpno taksowóny
kòszt projektu to 80 miliónów złotëch,
w tim ùnijné ùdëtkòwienié to kòl 70
procent wôrtnotë. Zasyg przedsewzãcô,
szlachòwno jak w przëtrôfkù gduńsczich
wãzłów, òbjimnie bùdacjã m.jin. parkingów Bike&Ride, Park& Ride, przebùdënk
nieòbéńdny drogòwi infrastrukturë
w òbrëmienim wãzła Karwinë i drogów – w tim kòłowëch – prowadzącëch
do banowiszcza z òbéńdë tak Gdini,
jak téż Sopòtu. Planowóné banowiszcze Pòmòrsczi Metropòlitalny Banë
Gdiniô Karwinë ùmôlowóné mdze
w òkòlim skrzëżowaniô ùlëców Sopòcczi
i Wiôlgòpòlsczi.
Pò òficjalny zgòdze Eùropejsczi
Kòmisji na zwikszenié ùdëtkòwieniô
i rozszerzeniu projektu Pòmòrsczi
Metropòlitalny Banë ò trzë dodôwkòwé
banowiszcza wôrtnota całi inwesticji
wënôszô 914,4 miliónów złotëch netto
(ùnijné ùdëtkòwienié to jaż 656,5 miliónów złotëch).
Tłomaczëła Hana Makùrôt
Materiały prasowe PKM S.A.
W strëmiannikù rządzënë pòmòrsczégò wòjewództwa i firma Pesa pòdpisałë aneks do ùmòwë, w chtërnym bëdgòskô firma zgòdzëła sã na nieòdpłatné
pòdniesenié technicznëch i fùnkcjonalnëch paramétrów kùpionëch przez samòrządzënã pòmòrsczégò wòjewództwa 10 szinowëch pòjazdów (7 trzëczłonowëch i
3 dwaczłonowëch) do òbsłużeniô Pòmòrsczi Metropòlitalny Banë, ale za to miôł bëc przedłëżony termin dostawë dlô dwùch pierszich pòjazdów – pierszégò do 20
łżëkwiata 2015 rokù, a drëdżégò do 30 łżëkwiata 2015 rokù. Do kùńca łżëkwiata òstóną dostarczoné téż pòstãpné dwa pòjazdë.
Pòrozmienié je kòrzëstné dlô wòjewództwa temù, że przewòzë na linii Pòmòrsczi Metropòlitalny Banë rëszą dopiérze w séwnikù, a òkróm zapòwiedzónégò przez
producenta zastosowaniô czile nowoczasnëch rozrzeszeniów, aneks gôdô téż ò tim, że pòzdze zacznie sã òbòwiązëwanié cządu gwarancji zakùpionëch szinobùsów.
POMERANIA łżëkwiAt 2015
29
kònkùrs / z Kociewia – gadki Rózaliji
Nôwôżniészé kaszëbsczé ksążczi!
Rôczimë do ùdzélu w najim kònkùrsu
na nôwôżniészé kaszëbsczé lëteracczé
ksążczi. Prosymë ò sélanié swòjich bé­
dënków na adres [email protected]
abò lëstama na adres: szas. Straganiarskô 20–23, 80-837 Gduńsk.
Wëbiérómë 5 pùblikacjów (mòżna
welowac téż na tłómaczenia). Całowny regùlamin na starnie www.miesiecznikpomerania.pl/artykuly abò
w strëmiannikòwim numrze „Pomeranie” (s. 44). A hewò dwa głosë: pòétczi
Idë Czajiny i przédnégò redaktora gazétë
„Dziennik Bałtycki” Mariusza Szmidczi.
1.
2.
3.
4.
Jan Drzéżdżón Twarz Smętka
Jan Zbrzyca Wieczórny widnik
Stanisłôw Janka Łiskawica
Jan Kochanowski, Treny / Jiscënczi,
dol. Janusz Mamelsczi
5. Fudżiwarów Teika Wiérztnica z Ogura
abò sto piesni òd sta piesniodzejów,
na kaszëbsczi tołmacził Bòbrow­
sczich Witôłd
Ida Czajinô
Dlô mie nôwôżniészi je dokôz przédnika młodokaszëbów i kaszëbsczi
rësznotë Aleksandra Majkòwsczégò
Żëcé i przigòdë Remùsa (1). Ta nôwiãkszô
kaszëbskô epòpeja òtemkła mie òczë
na kaszëbsczi swiat i nasze sprawë.
Majkòwsczi jakno méster ùkôzôł rozmajité zortë lëdzy, jejich zalétë, grzéchë,
wôrtnotë. Ta pòwiésc dała mie mòc do
dzejaniô dlô Kaszëbów i kaszëbiznë.
Terô wiém, że mùszimë kaszëbiznã
dozérac, rozkòscérzac i przekôzywac
nastãpnym pòkòlenióm.
Drëgô ksążka, jakô ùsztôłtowa
mój kaszëbsczi pòzdrzatk, to je Ò panu
Czôrlińsczim, co do Pùcka pò sécë jachôł
(2). Baro wôżny dokôz dlô Kaszëbów,
bò pòkôzëje nama zdrzódło naji et­
nicznoscë i ùczi gòdnoscë. A wëjimk
tegò ùsôdzka – marsz „Tam gdze Wisła òd Krakòwa” – bez dzél Kaszëbów
ùznóny je za himn.
Z wiôldżim ùznanim wiedno bie­rzã
do rãków Kaszëbską Biblëjã (3) ks. Fran­
cëszka Grëczë. Bò nen pier­szi przekłôd
stôł sã zôczątkã nobilitacje i rozwicô
kaszëbiznë. Ùdało sã wprowadzëc rodną mòwã do Kòscoła i zachãcëc młodëch
– òsoblëwie z mòjégò pòkòleniô – do
dzejaniô dlô naji tatczëznë.
Baro doceniwóm ùtwórstwò téż
jinégò dzejôrza z pòkòleniô zrzeszińców, to je Aleksandra Labùdë –
òsoblëwie jegò nôbëlniészé gôdczi zebróné w ksążce Gùczów Mack gôdô (4).
To dlô mie nôlepszi kaszëbsczi felietónista. Jegò szpòrtowny kùńszt w słowie
pisónym je dlô mie wzorã. Labùda je
méstrã tegò zortu lëteracczégò i lékã na
kòmùdny czas.
Pòlécywóm téż Twarz Smętka (5)
Jana Drzéżdżona. To je piãknô, napisónô w bëlôcczi gwarze, pòwiésc,
chtërna òdmikô òczë na wiele sprôw
i pòdpòwiôdô, co zrobic, żebë Smãtk nie
dobéł. Midzë jinëma dbac ò swój rozwij,
pòczëcé swòji wôrtnotë. To nama dô
stolemną mòc na kòżdi dzéń!
Mariusz Szmidka
Alleluja! Alleluja! Jezus żije!!!
Zyta Wejer
Wew całkim ciklu kościelnym o wspaniałych symbolach liturgicznych ni ma
tigodnia tak bogatygo wew pjankno,
ani bardzi nasicónygo wimownim znaczaniam niż WJELGI TIDZIAŃ!!! Nima
chrześcijanina, łu chtórnygo słowa ty
nie budzą wspómnianiów o uroczystościach pełnych kóntrastów, kiedy
radość ji ciyrpjanie nastampujó po sobje! Ledwo łucichnó odgłosi śpśywu:
„Gloria laus”, ledwo zniknie echo Izraelowych: „Hosanna”, a łuż nadchodzi
noc, głucha niemota zwónów, ponure
dudnianie kroków tych, chtórne jidą
DROGĄ KRZIŻOWĄ! To dyruje jaż do
dnia tego cudownygo, kiedy witriśnie radośni krzik nadzieji: „CHRISTUS
30
ZMARTWYCHWSTAN JE! Nóm na przikład dani je! Że mómi z martwych powstać, Jamu cześć ji chwała dać! Leżał 3
dni wew grobje, bok dał przebjić sobje.
Bok, rance ji nogi obje, na zbawianie
człowiecze tobje!”.
Ji co mówji dó nas Tan Zmartwychwstałi? A wej tak: „Niech sia niy trwożi
syrce wasze! (…). Jam zwicianżył śłat.
(…) Nie ostawja was siyrotami. (…) Pokój zostawjóm wóm, pokój mój daja
wóm”(…). Ji dodaje: „Abi mniyłość, chtórnó Ti mnie umniyłowałeś, wew niych
była ji Ja wew niych”. Mesjasz musiał
łumrzyć, ta śmniyrć je widarzaniam, na
chtórnim łoprze sia całke nowe prawo,
chtórne rozpocznie nowa epoka! (…)
Grzych ostał zwicianżóni, a człowiek
łośwjycóni bez Ducha Śłantygo bandzie
móg poprzez Jezusa dotrzyć do Boga!
I Jezus mówji tak: „A Pocieszyciel, Duch
Śłanti, chtórnygo Ojciec pośle wew moim
jimnianiu, Łón was wszitkygo nałuczi ji
przipómni wóm wszitko, co Ja żam wóm
powiedział!”. Grób łuż je pusti! Wew
kóncie grobowca leżą zwjiniante chusti!
Niewjasti, chtórne chciałi Jezusa pomazać, obaczyłi Amnioła, chtóran jim rzek:
„Ni ma go tutaj! Zmartwychwstał!!!”.
Jam zwicianżył śmniyrć!!! Tak wjanc
rozpoczina sia drugi okres żicia Jezusa
Chrystusa, przeszedszi przez śmniyrć,
zjawja sia wew pełnim świetle Wjelganocnygo Poranka! Wew jego rancach mi
wjidzim chorógwja!
DESCENDIT AD INFEROS, TERTIA
DIE RESURREXIT A MORTUIS
Rózalija
POMERANIA KWIECIEŃ 2015
wydarzenia
Pomorski
Sejmik Krajoznawczy
„Pomorze Gdańskie – mijające krajobrazy Kociewia”
Z inicjatywy Komisji Krajoznawczej Zarządu Głównego PTTK w całej Polsce są
organizowane sejmiki krajoznawcze pod
wspólnym tytułem „Mijające krajobrazy
Polski”. Dotychczas odbyło się 21 takich
sejmików, z tego pięć w województwie pomorskim. W ostatnim, piątym
sejmiku krajoznawczym na temat „Pomorze Gdańskie – mijające krajobrazy
Kociewia” można było wziąć udział 22
i 23 listopada ub. roku na Uniwersytecie Gdańskim. Głównym organizatorem
tego wydarzenia było Pomorskie Porozumienie Oddziałów PTTK w Gdańsku,
a bezpośrednim wykonawcą Pomorskie
Kolegium Instruktorów Krajoznawstwa
PTTK i Pomorska Komisja Fotografii Krajoznawczej PTTK w Gdańsku.
Rozpoczęcie sejmiku poprzedził występ Dziecięcego Zespołu Pieśni i Tańca
„Modraki” z Pelplina. Jednym z pierwszych punktów wydarzenia było wręczenie Złotego Krzyża Zasługi Edwinowi
Kozłowskiemu, Honorowemu Członkowi
PTTK i Honorowemu Obywatelowi Skarszew.
W pierwszej części sesji naukowej
przedstawiono 6 referatów (Ryszard Józef
Wrzosek „Mijające krajobrazy Polski”, Mirosława Malinowska „Symptomy zmian
klimatu w województwie pomorskim”,
Dawid Weisbrodt „Jak zmieniał się krajobraz Kociewia na przestrzeni tysiącleci”, Michał Lewandowski „Mała retencja
wodna na terenie Nadleśnictwa Kaliska”,
Piotr Kończewski „Kociewie łagodna kraina” i Monika Kwidzyńska „Święta Struga
– hydrologiczna perła Kociewia”).
W przerwie międzysesyjnej uczestnicy sejmiku obejrzeli wystawę fotograficzną stanowiącą pokłosie dwóch Ogólnopolskich Konkursów Fotograficznych:
POMERANIA łżëkwiAt 2015
Część referatowa sejmiku odbyła się na Uniwersytecie Gdańskim. Fot. R. Wrzosek
„W ujściach bałtyckich rzek” i „Świat małej retencji”. Konkursy i wystawę przygotowała Pomorska Komisja Fotografii
Krajoznawczej PTTK przy współpracy
Ligi Ochrony Przyrody Okręg Gdańsk.
W drugiej części sesji przedstawiono
także 6 referatów (Jan Kulas „Wybitni
Kociewiacy w dziejach Pomorza i Polski”, Paweł Raczyński „Dzień na Kociewiu”, Edmund Gruchała „Kajakowym
szlakiem Cystersów po Kociewiu”, Alicja
Wrzosek „Zamek Kiszewski na Kociewiu”, Jarosław Samsel „Podwodny świat
Kociewia”, Ryszard Józef Wrzosek „Szlaki
turystyczne Kociewia”).
Na koniec odbyła się ożywiona dyskusja dotycząca Kociewia, drugiego po
Kaszubach zwartego etnicznie regionu
Pomorza Gdańskiego. Z wielu wniosków
przyjętych na sesji należy podkreślić zamiar wydania materiałów posesyjnych
oraz przygotowania specjalnej odznaki krajoznawczej promującej region
kociewski, która miałaby się nazywać
„Miłośnik Kociewia”.
W drugim dniu sejmiku jego
uczestnicy pojechali autokarem na
Kociewie. Przewodnikami na trasie
z Gdyni do Tczewa, Starogardu Gdańskiego, Owidza i Zamku Kiszewskiego byli Alicja i Ryszard Wrzoskowie.
Zwiedzanie rozpoczęto od Tczewa,
największego miasta na Kociewiu,
później sejmikowicze odwiedzili Starogard Gdański, stolicę Kociewia, Owidz,
gdzie znajduje się zrekonstruowane
średniowieczne grodzisko, oraz Zamek
Kiszewski.
Wśród patronów medialnych wydarzenia była też „Pomerania”.
Alicja i Ryszard Józef Wrzoskowie
Obszerniejsza relacja z sejmiku znajduje się na
stronie internetowej „Pomeranii” (www.miesiecznikpomerania.pl, zakładka Artykuły)
31
KASZËBSCZI DLÔ WSZËTCZICH
ÙCZBA 42
Miodnoscë
RÓMAN DRZÉŻDŻÓN, DANUTA PIOCH
Miodnoscë to pò pòlskù słodycze. Miodny znaczi słodki. Bómk to cukierek, szokòlôda abò szekòlôda to czekolada,
a kùszk to ciastko. Ne miodnoscë są baro smaczné, to znaczi smaczne, pyszne.
Cwiczënk 1
Przeczëtôj gôdkã i przełożë jã na pòlsczi jãzëk.
Wëzwëskôj do te słowôrz kaszëbskò-pòlsczi.
(Przeczytaj rozmowę i przetłumacz ją na język
polski. Wykorzystaj do tego słownik kaszubsko-polski).
– Jô móm szmakã na cos miodnégò. Jô bë tak zjôdł
szokòlôdã, kùszka, a òd biédë nawetka jaczégò bómka.
– Të mie môsz aptit narobioné!
– Tej pòj, jidzemë do krómù. Abò nié, wejle tuwò krótkò
je bëlnô cëczerniô, dze są dobré kùszczi. Sadniemë so kòl
kôwczi, pògôdómë.
– Biôj sóm, jô ni mògã…
– Czemùż nié?
– Kò je Wiôldżi Pòst. Jô so móm przërzekłé, że słodczëznë
do Jastrów nie zjém.
– Nick a nick?
– Ani nick.
– Nawetka malińczégò susôka do gãbë nie wezniesz?
– Nawetka susôka.
– Nawetka gùmë do żwaniô?
– Gùma doch je miodnô…
– Miodnô je, ale to nie je ani bómk, ani kùszk. Hmm,
mëszlã, że gùma to je gùma, a nié miodnosc.
– Në, jô nie jem tegò gwës. Jak gùma je miodnô, to pewno je miodnoscą.
– Môsz të ale jiwer! Wiész të co, równak pòj ze mną do
ti cëczerni.
– Nié! To bë bëła za wiôlgô pòkùsa.
– Ò to prawie jidze! Jô so kùcha mdã jôdł, kôwkã pił, a të
mdzesz na mie zdrzôł i sã ùmôrtwiôł!
– Zgòda, ale kôwkã jô so weznã!
– Leno pamiãtôj, bez cëkru!
Cwiczënk 2
Rzeczë swòjima słowama historiã òpòwiedzóną
w gôdce.
(Opowiedz swoimi słowami historię przedstawioną w dialogu).
Zamieni gôdkã na czas ùszłi. Przeczëtôj jã pò
pòzmianie. Starôj sã téż zamienic jak nôwicy
słów na jich synonimë, np. Jô miôł wczora lëszt
na cos miodnégò. Mie chãcëło na szokòlôdã…
32
(Zamień dialog na czas przeszły. Przeczytaj go po wpro­
wadzeniu zmian. Staraj się zastąpić jak najwięcej słów
ich synonimami).
Cwiczënk 3
Wëzwëskùjącë słowôrz, przełożë na kaszëbsczi jãzëk
pòstãpné słowa (korzystając ze słownika, przetłumacz
na język kaszubski następujące słowa):
batonik, bombonierka, ciastko z kremem, cukierek odpustowy, czekolada z orzechami, galaretka, guma balonowa, karmel, landrynka, makowiec, mleczna krówka, pączek, piernik, sękacz, wafelek czekoladowy, żelki.
Dorzeszë do kòżdégò ze słów wëmëszloné przez
ce pasowné òmówienié (do każdego ze słów
dołącz wymyślone przez siebie omówienie):
np. sãkôcz – kùch piekłi nad òtemkłim ògniã,
z casta zrobionégò z baro wiele jajów, pò
ùpieczenim mô apartné sãczi.
Cwiczënk 4
Niżi je zapisónô familiô słów do słowa cëczer.
Jaczé znaczenia mają te słowa w pòlsczim
jãzëkù? Zapiszë je.
(Poniżej zapisano rodzinę wyrazów do słowa
cëczer [cukier]. Jakie znaczenia mają te słowa
w języku polskim? Zapisz je).
cëczer, cëczernik, cëczerniô, cëczerny, cëkrowi,
cëkrowizna, cëkrowniô, cëkrzëc, cëkrzony, cëczernica.
Pòdzelë pòdóné wëżi słowa na słowòtwórczé kategórie
wedle niżi pòdónëch wskôzów; niejedne ze słów bãdą
pasowałë do wicy niżlë jedny kategórie (podziel podane
wyżej wyrazy na kategorie słowotwórcze według poniższych wskazówek; niektóre ze słów będzie można przyporządkować do więcej niż jednej kategorii):
a) wëkònôwca robòtë
b) pòzwa robotë
c) pòzwa znanczi
d) pòzwa môla, òbrëmieniô
e) pòzwa sprzãtu, rzeczë, maszinë
f) pòzwa białgłowskô
POMERANIA KWIECIEŃ 2015
KASZËBSCZI DLÔ WSZËTCZICH
Z jedzenim są sparłãczoné rozmajité frazeòlogiznë. Òbjasnij,
jak rozmiejesz pòdóné niżi.
(Z jedzeniem wiążą się różne frazeologizmy. Objaśnij
znaczenia podanych niżej).
To nie chòdzy ò to zjesc, ale ò tã czesc.
Jaczé czestowanié, taczé dzãkòwanié.
Na gòscynce pò përzince, a doma bë zjôdł groma.
Nie przebiérôj, le bierz z kraju, wedle òbëczaju.
Nie je przëjãté òtrzéc gãbã i jic dodóm.
Cwiczënk 6
Przeczëtôj przësłowia ò jedzenim (przeczytaj
przysłowia o jedzeniu):
Më muszimë jesc, bò to cało z dëszą trzimie.
Jak sã chce jesc, to i bùlwa z lokã je dobrô.
Marchew daje mòc, ale jaż za sétmë lat, tak jak slédz.
Cëbùla, łëczk i piotrëszka to je strëchòwskô òbòna.
Chto séw zjôdô, ten w biédã wpôdô.
Wieczerzô bògatô, noc rogatô.
Biédôk ùmiérô z głodu, a bògôcz z przejedzeniégò.
Tegò jôdôrza bë bëło lepi przëòdzewac, jak żëwic.
Pòdôj czile pòlsczich przësłowiów sparłãczonëch z jedzenim.
(Podaj kilka polskojęzycznych przysłów dotyczących jedzenia).
Cwiczënk 7
Wiôldżi Pòst nie sprzijô jedzeniémù miodnosców.
Jaczé pòstné jedzenié jôdelë na Kaszëbach
pierwi (niechtërny jesz do dzysdnia)? Pòdsztrëch­
nij w zestôwkù te strawë.
(Wielki Post nie sprzyja jedzeniu słodyczy. Jakie postne
potrawy jadano dawniej na Kaszubach [niektórzy także
obecnie]? Podkreśl w zestawieniu te pokarmy).
żur, kaczka z jabkama, pùlczi ze sledzã, krwawô wòrzta, prażnica na szpiekù, slédz w òctowi zaléwie, przegòtówka,
szmórowónô gãs, piekłé mòrénczi, klopsë ze zósã, brzadowô zupa, krëpë z jiczmienia, zylc, bùlwë z kwasnym
mlékã, solony slédz, rosół kaszëbsczi, sledzówka (lok),
sztëpka sledzowô, szmórowónô kapùsta
Zapiszë receptã przëszëkòwaniô jedny z pò­
dónëch wëżi pòstnëch strawów. Napiszë czasniczi w 2. òsobie pòjedinczi lëczbë (np. wez kilo
mączi, taskã wòdë… przëszëkùj, dodôj, wë­miészôj, pòłączë,
ùbij, rozwałkùj, pòstawi, pieczë).
(Zapisz przepis na przygotowanie jednej z podanych wyżej
postnych potraw. Czasowniki niech będą w 2 os. l. poj.).
Cwiczënk 8
Z kaszëbsczi tradicji
Na całi cząd pòstu białczi chòwałë wszëdno tłësté, mëłë
panewczi i nick na nich nie piekłë. Za to bëła kùpionô
beczka solonëch sledzów, chtërne bëłë czãsto jadłé, a i lok
POMERANIA łżëkwiAt 2015
z nich też służił do òmastë bùlew. Na pòstny pòkrzésnik
colemało dało gòtowóny zakwas (żur) z tłëkłima w stãpie
krëpama z jiczmienia. Takô prostô strawa chùtkò sã na
gwës mùdzyła, ale dodôwelë so przë ni dëcha, gôdającë:
„Chto jé żur, je mòcny jak mùr”. Przëjãło sã rzeczenié, że
„Slédz i żur to dwaji pòstny bracô”. Pò sztërdzesce dniach
taczégò jedzeniô wszëtcë mielë gò ju dosc, wënôszëlë tej
garczi z resztą żuru i je rozbijelë, gôdającë przë tim: „Wnet
bãdą Jastrë, wëlejemë żur!”. Na Hélsczim Półòstrowie
wòłelë: „Wëganiôjta pòst, a kładzta wronë w grôpã”.
Rzeczë to samò, co wëżi, ale pò pòlskù.
(Powiedz to, co wyżej, po polsku).
Cwiczënk 9
Pòstné jedzenié mô bëc przëszëkòwanim do smacznégò
jestkù jastrowégò, na jaczé pò 40-dniowim pòsce mómë
wiôldżi lëszt.
(Postne jedzenie ma być przygotowaniem do smacznego
wielkanocnego jedzenia, na które po 40-dniowym poście
mamy wielką ochotę).
Synonimë słowa lëszt: chãc, lëgòtka, òskòma, chrapka,
szmaka, aptit.
Ùłożë zdania z pòdónyma wëżi słowama.
(Ułóż zdania z podanymi wyżej słowami).
Cwiczënk 10
We Wiôlgą Sobòtã czas zmienic pòstné jestkù
na jastrowé smaczczi; w ten dzéń katolëcë jidą
do kòscoła ze swiãconką, a w ni nôleżi miec
(w Wielką Sobotę czas zamienić postne jedzenie na wielkanocne specjały; w ten dzień katolicy idą do
kościoła ze święconką, a w niej powinni mieć):
jaja – znankã nowégò żëcô;
baranka – znankã Zmartwëchwstałégò Christusa;
sól – znankã prostégò żëcô, produkt chróniący jôdã
przed zepsëcym;
chléb – znak przemianë chleba w cało we Wiôldżi Czwiôrtk;
wòrztã – znankã zdrowiô i dostónkù;
chrzón – znankã lëdzczi mòcë;
pieprz – znankã gòrzczich zelów (pòtrzébnëch w trawienim);
kùch – znankã zdolnosców człowieka do wëtwôrzaniô
dobrëch rzeczów;
baszczi i bùkszpón – zelonosc dôwającô nôdzejã na
przindną nôdgrodã w niebie.
Przełożë wszëtczé słowa i jich òbjasnienia na pòlaszëznã.
SŁOWÔRZK
Cwiczënk 5
brzôd – owoce; krëpë – kasza; lok – zalewa z solonych śledzi;
mòrénka – sielawa; prawie – właśnie; prażnica – jajecznica; przegòtówka – kartoflanka (zupa); pùlczi – ziemniaki w
mundurkach; susôk – twardy cukierek; szmaka – smak, apetyt;
szmórowac – piec; szpiek – boczek; sztëpka – sos śledziowy;
znanka – cecha, symbol; zós – sos; zylc – galareta
33
Gdańsk mniej znany
Światło w ciemnościach
Latarnie morskie służą pływającym po morzu, ale ich urok przyciąga też wzrok od strony
lądu. By odkryć historie i tajemnice tych wdzięcznych budowli, wybieramy się do Narodowego Muzeum Morskiego w Gdańsku. W Spichlerzach na wyspie Ołowiance prezentowana jest
tymczasowa wystawa „Lux in tenebris. Światło w ciemnościach”.
Marta Szagżdowicz
Prawo czy nadużycie?
„A światłość w ciemności świeci i ciemność jej nie ogarnęła” – ten fragment
z Ewangelii św. Jana (1,5) zainspirował
pracowników Narodowego Muzeum
Morskiego w Gdańsku do stworzenia
wystawy o znaczeniu światła dla ludzi
morza. Choć kojarzy się ono z nadzieją
i pomocą, jednak ma też swoją czarną
legendę. Dlatego gdy wchodzimy na
wystawę, wita nas ciemne pomieszczenie. Poznamy tutaj historię prawa
nadbrzeżnego. Zakładało, że właściciel ziemi, na którą morze wyrzuciło
rozbitków, przejmował ich dobytek,
a oni sami tracili wolność. Zwyczaj ten
kształtował się między V a IX wiekiem.
Tłumaczono to… boską sprawiedliwością – bo to przecież Bóg dopuścił do katastrofy, być może chcąc ukarać załogę.
Bandy rozbójników czyhały u wybrzeży
na rozbitków i prowokowały wypadki,
np. wzniecając ogień w okolicy niebezpiecznych miejsc. O tym, jak to mogło
wyglądać, przekonamy się, wkładając
okulary, przez które zobaczymy trójwymiarowy, krótki film o morskiej katastrofie. Wyjątkowym eksponatem na
tej wystawie jest oryginalny dokument
z 1253 roku, w którym arcybiskup Livonii, Estonii i Prus Albert Suerbeer krytykuje prawo nadbrzeżne i rabowanie
ofiar. Choć zarówno Kościół, jak i Hanza
zwalczały praktykowanie barbarzyńskich reguł, jednakże Zakon Krzyżacki
nie zamierzał z nich zrezygnować. Na
wystawie możemy prześledzić akta
miasta Gdańska dotyczące wywoływanych przez to kontrowersji. Na przykład kapitan statku, który osiadł na
34
mieliźnie w 1439 roku, musiał się pogodzić z utratą mienia, ponieważ urzędnicy uznali to za rozbicie.
Po jasnej stronie
Z ciemnej części wystawy przechodzimy do jasnej sali. Tu, dzięki multimedialnym prezentacjom, poznamy
historię latarni morskich. Pierwsze
wzmianki o nich pochodzą już z czasów starożytnych. W gablocie prezentowana jest w skali 1:200 makieta
najsłynniejszej latarni z Aleksandrii,
która uchodzi za starożytny cud świata. Wybudowana została za czasów
panowania Ptolemeusza I w III wieku
p.n.e., a jej wysokość wynosiła ok. 120
metrów! Przez wieki źródłem światła
rozjaśniającego mroki był po prostu
ogień. Funkcję latarni pełniły żurawie,
na których ramionach wieszano tzw.
kociołek wulkanu, czyli kosz z rozżarzonym węglem. W muzeum zobaczyć możemy rekonstrukcję takiej dźwigowej
latarni. Zwiedzający mogą także wejść
do latarni morskiej, a właściwie do jej
najwyższego pomieszczenia zwanego
laterną. Wewnątrz czeka na nas widok
z pięciu polskich latarni: Stilo, Rozewia,
Helu, Wisłoujścia i Krynicy Morskiej.
Byłem we wszystkich tych obiektach, więc
tutaj mogę przywołać wspomnienia i porównać najpiękniejsze panoramy – mówi
zwiedzający muzeum Piotr z Gdańska. Nie zdawałam sobie sprawy, że wejście do portu wcale nie jest takie proste –
komentuje wystawę turystka Joanna.
Podoba mi się wyświetlana animacja,
widać na niej, jak kapitan kieruje statek
na tor, który oznaczony jest specjalnymi
pławami – dodaje.
Wystawa „Lux in tenebris. Światło w ciemnościach”
w Narodowym Muzeum Morskim będzie czynna do 28
września 2015 r. Bilety (upoważniają także do zwiedzania
wystawy stałej): 8 zł / 5zł. Grupy szkolne mogą zwiedzać
wystawę w ramach bezpłatnych warsztatów programu
„Kultura dostępna” finansowanych przez Ministerstwo
Kultury i Dziedzictwa Narodowego.
POMERANIA KWIECIEŃ 2015
wëdarzenia / ważne daty
„Liczą Kaszuby,
żem je tak kochał”
DZIAŁO SIĘ
w kwietniu
• 1 IV 1995 – w Starogardzie Gdańskim rozpoczął się I Kongres Kociewski, który zakończył
się 21 października tegoż roku w Tczewie.
• 6 IV 1275 – zmarł książę białogardzki Racibor, najmłodszy syn Mściwoja I i Zwinisławy.
Kaszëbskò-Pòmòrsczé Zrzeszenié ògłosëło patronã latoségò
rokù ks. Léóna Heykã. W gminie Serakòjce òkróm niegò chcą
téż ùtczëc jinégò wiôldżégò Kaszëbã ks. Bernata Sëchtã.
Wszëtkò zaczãło sã òd ùdbë Andrzeja i Tadéùsza Bigùsów, chtërny chcelë
ùfùndowac pòmnik Sëchtë. Dogôdelë
sã z wëszëznama gminë i ùdało sã
sparłãczëc tã dejã z rozmajitima jinyma rozegracjama. Pòd zéwiszczã „Liczą
Kaszuby, żem je tak kochał… Ksiądz
Prałat i Kanonik Bernard Sychta” òstało
przërëchtowónëch czile kònkùrsów
i wëdarzeniów sparłãczonëch z aùtorã
Słownika gwar kaszubskich na tle kultury
ludowej.
Jedną z nich bëła ùroczëzna
z leżnoscë 108. roczëznë ks. Sëchtë,
chtërna òdbëła sã w strëmiannikù
w Pùzdrowie, wsy jegò ùrodzeniô.
Nôwôżniészim pónktã òbchòdów bãdze
równak ùroczësté òdkrëcé pòmnika
6 czerwińca w Serakòjcach. Tegò
dnia wôrt téż wząc ùdzél w nôùkòwi
kònferencji „Dzieła i osoba ks. Bernarda
Sychty inspiracją interdyscyplinarnych
zainteresowań” i òbezdrzec kòncertë
fòlkloristicznëch karnów w amiteatrze
Szerokowidze.
Latos gmina Serakòjce wespół
z Andrzejã i Tadéùszã Bigùsã przërëchtowała téż wiele kònkùrsów tikającëch
sã ks. Sëchtë: kònkùrs wiédzë ò jegò
żëcym i ùtwórstwie, fòtograficzny
kònkùrs „Szlachã ks. dr. Bernata Sëchtë pò Kaszëbach i Kocewim”, kònkùrs
mùltimedialny i plasticzny. Drobnotë
mòżna nalezc na starnie www.gok.sierakowice.pl/ w załóżce Ksiądz Bernard
Sychta. Wôrt zazdrzec tam jak nôchudzy, bò termin zgłoszeniów kùńczi sã
30 łżëkwiata abò w pòłowie maja.
Na ti starnie je téż całowny program rozmajitëch wëdarzeniów
sparłãczonëch z ks. Sëchtą.
DM
• 20 IV 1795 – w Tuchlinie urodził się Jan Nepomucen Marwicz, biskup chełmiński. Chociaż sam czuł się Niemcem, jednak pod koniec
swojego życia zjednał sobie sympatię Polaków za postawę wobec kulturkampfu. Dzięki
jego przychylnej postawie powstała księgarnia polska w Pelplinie, drukarnia i tygodnik
„Pielgrzym”. Bp Marwicz założył w Pelplinie
Collegium Marianum – jedną z najbardziej
zasłużonych dla spraw polskości szkół średnich na Pomorzu. Zmarł 29 marca 1886 i został pochowany w katedrze pelplińskiej.
• 21 IV 1965 – w Wiedniu zmarł Artur Maria
Swinarski, poeta, autor kilkunastu komedii
i dramatów. Przed II wojną światową redagował dział literacki w „Kurierze Bałtyckim”
w Gdyni. Jego wiersz „Pomorze” za sprawą Lecha Bądkowskiego był kolportowany i deklamowany w środowiskach Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie. A.M. Swinarski urodził się
28 lipca 1900 w Brodnicy.
• 23 IV 1915 – w Zblewie urodził się Wojciech
Buchholz, nauczyciel, historyk regionalny,
więzień Stutthofu, działacz społeczno-kulturalny, członek ZKP. Zmarł 18 maja 1981
w Chojnicach i tam został pochowany.
• 24 IV 1965 – na cmentarzu parafialnym
w Luzinie odsłonięto tablicę pamiątkową poświęconą więźniom obozu koncentracyjnego
Stutthof, którzy zginęli w tej wsi podczas Marszu Śmierci.
Źródło: Feliks Sikora,
Kalendarium kaszubsko-pomorskie
R E K L A M A
POMERANIA łżëkwiAt 2015
35
KASZËBI W PRL-U
Młodé lata
Tadéùsza Bòlduana
w aktach Institutu
Nôrodny Pamiãcë
(dzél 2)
Jak jem ju napisôł w pierszim dzélu negò dokazu, na ògle przédnicë bëlno òbtaksowiwelë
służbã ë pòliticzné pòzdrzatczi Bòlduana. Nie òznôczô to równak, że nie nalezlë òrãdzë, bë gò
òstro òszkalowac. Znónô je doch dba „dôjta mie człowieka, a jô paragraf na niegò nalézã”. Tak
bëło téż w przëtrôfkù Tadéùsza Bòlduana.
S Ł Ô WK F Ò R M ELLA*
W redakcjach wòjskòwëch
cządników
Jak pamiãtómë, w anketach ë jinszich
papiorach, w chtërnëch pòdôwôł wòj­
skòwim wëszëznóm wiédzã ò se
a swòji rodzëznie, pisôł, że jegò òjc
Té­dór béł leno ùrzãdownikã mie­sczé­
gò zarządu w Wejrowie i nigdze nie
wspòmnął ò tim, że béł òn przed­
wòjnowim bùrméstrã tegò gardu.
Zrobił to wierã temù, że wszelejaczé
związczi z „bùrżuazją” abò przed­
wòjnowima wëszëznama Pòlsczi bëłë
w kòmùnisticzny partie lëchò widzóné.
Nie chcôł pewno bëc „cëzym klasowò”,
jak to sã tej gôdało, i zatacył nen fakt
przed swòjima przédnikama. Òkôzało
sã dejade, że PZRP wëdowiedza sã, jaczim pò prôwdze „ùrzãdownikã” béł
w przedwòjnowim Wejrowie Tédór
Bòlduan i w strëmiannikù 1953 r. Partiowô Kòmisjô Wòjskòwégò Òkrãgù Nr
I ùchwôla, żebë ùkarac T. Bòlduana, tedë
ju pòdpòrucznika, przëganą z òstrzegą.
W papiorach jegò napiselë tej, że zatacył swòje spòłeczné pòchòdzenié
i pòdôwôł, że jegò òjc przed wòjną béł
zwëczajnym ùrzãdownikã, a pò prôwdze
béł bùrméstrã m[iasta] Wejrowò. Ale to
jesz nie je wszëtkò. Drëgą przëczëną
36
partiowi sztrôfë bëło to, że słëchôł
radiowëch aùdicjów imperialisticznëch
państwów. Wiãcy wiadłów ò tim nalezc jidze w służbòwi charakteristice
Bòlduana napisóny w 1953 r. Wëchôdô
z ni, że przińdny aùtór ksążczi Nowy
bedeker kaszubski béł w tim czasu sekretérą partiowi òrganizacje kòl redakcje,
w jaczi robił, ale òstôł z ti fónkcje zarô
zdjãti, bò nie stanął w przék grëpie, co
słëcha cëzëch radiowëch stacjów, a òpaczno
sóm jich głëpòtów wësłëchiwôł. Sztrôfa,
jaką dostôł tej Bòlduan, to je zdjãcé
ze stanowiszcza i partiowô przëgana
z òstrzegą, jak sã zdôwô, mia wiôldżi
cësk na niegò. Na gwës „sã pòprawił”,
bò w charakteristice zrëchtowóny pòd
kùńc 1954 r. jegò pòstawa, pòzdrzatczi
i òdniesenié do Lëdowi Pòlsczi òstałë
zôs bëlno òbtaksowóné. W tim czasu
robił ju na stanowiszczu czerownika
propagandowégò wëdzélu redakcje
gazétë „Za Polskę Ludową”, chtërno
òbjimnął w maju 1954 r. W rujanie
pòstãpnégò rokù òstôł òdpòwiedzalnym
sekretérą w redakcje wòjskòwégò
cządnika. Swòjã warkòwą wòjskòwą
służbã przińdny aùtór ksążczi Nie dali
się złamać skùńcził 2 lëpińca 1957 r.
Przeszedł do rezerwë jakno pòrucznik.
Przed samim òdéńdzenim z wòjska béł
òdpòwiedzalnym sekretérą żôłniersczi
gazétë „Żołnierz Polski Ludowej”.
„Kaszëbë” i kaszëbskò-pòmòrsczé zainteresowania
Czej piszemë ò k ùńcu warkòw i
wòjskòwi służbë bòhatera najégò tekstu, wôrt nadczidnąc ò tim, czegò ju
nie nalézemë w jegò teczce, a co je na
gwës baro wôżné. Ju w drëdżi pòłowie
1956 r., to je w czasu, czej kaszëbsczi
dzejarze robilë nad stwòrzenim
kaszëbsczi òrganizacje, robòtë na
Pòmòrzim bëło baro wiele, ale Bòlduan,
chòc béł tam pòtrzébny, sedzôł, jak to
pisôł Lech Bądkòwsczi, w Warszawie.
W pòstãpnym rokù, ju pò pòwstanim
Kaszëbsczégò Zrzeszeniô, òrganizacjô
rëchtowa sã do wëdôwaniégò swòji
gazétë. Na tim gónie Bòlduan téż béł
pòtrzébny i w kùńcu przédnik KZ Aleksander Arendt òficjalno wëstąpił z prosbą do wòjska ò zwòlnienié gò ze służbë.
Jak jem wëżi ju napisôł, ùdało sã to, ale
bëło to mòżlëwé dzãka znajemnoce
A. Arendta z wiceminystrã nôrodny
òbronë gen. Januszã Zarzëcczim. Jaczis czas pózni zaczął sã dlô Bòlduana
czas cëwilny ju gazétniczi robòtë
w cządnikù „Kaszëbë”.
Ze służbòwëch charakteristików,
chtërne mòżemë nalezc w òsobòwi
teczce, jidze dowiedzec sã tegò, jaczim
„priwatno” człowiekã béł T. Bòlduan.
Wedle dbë swòjich przédników béł
òn człowiekã ùtcëwim, rzetelnym
POMERANIA KWIECIEŃ 2015
Kaszëbi w PRL-u
i robòcym. Wiedno przëchôdôł na czas
i miôł starã ò to, żebë bëlno wëpełniwac
swòje òbrzészczi. Fizyczno béł słabi
i felało mù wëtrwałoscë òb czas cwiczeniów. W aktach òpisóny òstôł jakno
człowiek niesmiałi, skrëti, co nie gôdôł
za wiele. Czej miôł wëpité, tej mówił
ju wiãcy, ale dali béł òstróżny. Òkróm
tegò pôlił wiele cygaretów. Miôł swòjich
drëchów i pòza nima nie szukôł jinégò
towarzëstwa. Wiele za to chòdzył do
téatru, kina ë na rozmajité artisticzné rozegracje. Mieszkôł w òficersczim
hòtelu a czas wòlny spãdzywôł na
samòsztôłcenim. Zapòznôwôł sã, wedle
tegò, co mòże nalezc w papiorach, z pismienizną pòlską i sowiecką, ale òstało
téż w nich nadczidniãté, że z òsoblëwim
òblubienim sztudérëje historiã i dzysdniowé żëcé kaszëbsczi zemi. Jeżlë chòdzy ò
kaszëbskò-pòmòrsczé zainteresowania
T. Bòlduana, to w aktach zebrónëch
w Instituce Nôrodny Pamiãcë są nadczidczi ò tim, że zajimałë gò sprawë
żëcégò i zwëków kaszëbsczégò lëdu.
W służbòwi charakteristice z 1953 r.
zrëchtowóny ju w czasu, czej wòjskòwé
ë partiowé wëszëznë wiedzałë, czim pò
prôwdze béł przed wòjną jegò òjc, napisóné je, że Tédór Bòlduan béł bùrméstrã
Kòscérznë (zmiłka w aktach – S.F.)
i kaszëbsczim dzejarzã. W jinszim môlu
ti sami charakteristiczi czëtómë, że
Tadéùsz Bòlduan béł wiôldżim lubòtnikã
Kaszëb, jich ùdzélu w biôtkach ò pòlskòsc
Zôpadnëch Zemiów ë òglowònôrodną
kùlturã. W dokùmence z pòstãpnégò
rokù wëstãpiwô téż nadczidka ò stwò­
rzony przez Bòlduana broszurze pt.
„W Krainie Słoweńców” (w aktach znôwù
zmiłka, chòdzëło gwësno ò Słowińców
– S.F.) i ò tim, że pisôł òn w tim czasu
ksążkã na pòdobną témã. Wiémë z jinszich zdrzódłów, że knéga T. Bòlduana
pt. W krainie Słowińców ùkôza sã w warszawsczi Lëdowi Wëdôwny Rzesznicë
(pòl. Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza)
w 1953 r. Sóm ji aùtór przëznôł sã pò
wiele latach, że béł winny, że w ksążce
ti zamkłi òstôł za ùbëtny a szczestlëwi
òbrôz òpisywóny krôjnë. Òstrzészé
fragmentë òstałë z dokazu wëkresloné.
Bëła to dejade pierszô ksążka w całoscë
ò Słowińcach ë jich zemi i dożda sã òna
recenzjów w gazétach ë ùczbòwëch
cządnikach, pò czim w stronë te zaczãlë
czãscy zazerac pòlsczi gazétnicë.
POMERANIA łżëkwiAt 2015
W gazéce Wòjnowi
Marinarczi „Bandera”
Pòrucznik rezerwë Tadéùsz Bòlduan
jesz rôz do ùczinkù z wòjskã miôł na
zymkù 1962 r. W tim czasu miôł ju
za sobą robòtã przédnégò redaktora
cządnika „Kaszëbë”, chtëren w kùńcu
gòdnika 1961 r. òstôł zlëkwidowóny.
2 łżëkwiata 1962 r. zaczął cwiczenia na stanowiszczu zastãpcë òdpò­
wiedzalnégò redaktora ë sekretérë
redakcje w wëchôdający co tidzéń gazéce „Bandera”. Cządnik nen słëchôł
Pòliticznémù Zarządowi Wòjnowi Marinarczi. W òsobòwi teczce żôłniérza
T. Bòlduana mómë jegò charakteristikã
z czasu, czej służił w redakcje ti gazétë.
Przez przédnika òstôł òbtaksowóny dobrze. Przińdny aùtór dokazu Nowy bedeker kaszubski òpisóny òstôł przez niegò
jakno spòsobny i robòcy człowiek, co
wiedno przëchôdôł na czas. Chòc na
samim pòczątkù swòji służbë nie znôł
za baro mòrsczi tematiczi, ale miôł w se
wiôldżi lëszt, żebë zarô jã pòznac, tej
zapòznôł sã z wëdónyma rëchli numrama pismiona „Bandera” i prawnyma
przepisama Wòjnowi Marinarczi. Pò czile dniach zaczął samòstójno rëchtowac
tekstë na spòdlim nadesłónëch przez
kòrespòndentów materiałów. Wedle
przédników béł bëlno przërëchtowóny
do warkù gazétnika, dobrze znôł lë­
teracczi jãzëk, a òkróm te wiele wiedzôł
ò drëkarsczi technice, co òsoblëwie
przëdôwało sã przë łómanim pismiona.
Jegò robòta w redakcje gazétë „Bandera” dérowa do 12 maja 1962 r. Z aktów
wëchôdô, że wòjskò zabédowało mù tej,
żebë òstôł w warkòwi służbie, nen równak nie zgòdzył sã na to, a òrãdzą béł
òglowi lëchi stón zdrowiégò.
Wiémë, że krótkò pózni zaczął T.
Bòlduan swòjã pòstãpną robòtã bùten
wòjska. 1 czerwińca 1962 r. zaczął robic jakno zastãpca przédnégò redaktora
cządnika Magazyn Społeczno-Kulturalny Wybrzeża „Litery”, chtëren pòwstôł
„w môlu” zlëkwidowónëch përznã
rëchli „Kaszëb”. Rok pózni dostôł òd
wòjskòwëch wëszëznów stopiéń kapitana w kòrpùsu pòliticznëch òficérów i na
tim jegò przigòda z wòjskã sã skùńcza.
Wôrt wspòmnąc w tim môlu, że òkróm
Minystra Nôrodny Òbronë generała
Mariana Spichalsczégò pòd rozkazã,
na spòdlim jaczégò Bòlduan òstôł
òdjimk z archiwùm INP
kapitanã, pòdpisôł sã téż Szef Przédnégò
Pòliticznégò Zarządu Pòlsczégò Wòjska
generôł Wòjcech Jaruzelsczi.
Kaszëbsczé témë
w wòjskòwëch pismionach
Pò wiele latach T. Bòlduan na kôrtach
ksążczi pt. Nie dali się złamać wspòminô
nen czas ze swòjégò żëcégò, czej pisôł do
wòjskòwëch cządników. Òpùblikòwôł
tej dzesątczi pòpùlarnëch artiklów ò
historie i kùlturze Kaszëb. Napisôł téż
czilenôsce tekstów dlô Partu Cządników Przédnégò Pòliticznégò Zarządu
Pòlsczégò Wòjska, jaczé pózni òstałë rozesłóné do wiele wòjskòwëch gazétów
i tam òpùblikòwóné w całoscë abò
w dzélu. Na pòdsztrëchniãcé zasłëgiwô
w tim môlu to, że chòc wòjskòwé cządniczi miałë tej dëbeltną, to je cëwilną ë
wòjskòwą cenzurã, tej równak wiele
lżi jak gdze jindze bëło zamiescywac
w nich tekstë na kaszëbsczé témë. Bëło
tak, bò dlô wòjskòwëch wëszëznów
„kaszëbsczi problem” nie jistniôł i miałë
òne prôwdac kąsk òstrożné, ale téż dosc
żëczné òdniesenié do kaszëbsczi tematiczi. A timczasã gdze jindze lëchò widzóné bëło nawetka ùżiwanié pòzwë
„Kaszëba” czë „kaszëbizna”. Je to mòże
dzywné, ale téż prôwdzëwé…
*Aùtór je starszim archiwistą w archiwalnym
dzélu gduńsczégò partu Institutu Nôrodny
Pamiãcë.
37
Z POŁUDNIA
Była prawdziwą Przyjaciółką
KAZIMIERZ OSTROWSKI
Rozmowy z Izą Trojanowską miały walor przyjaznej poga- o książętach pomorskich i pieczęci Świętopełka. Był maj, spawędki, lecz nigdy nie były pozbawione głębszej treści. Na cerowaliśmy po mieście i było święto kaszubsko-pomorskiej
jednym ze Spotkań Wdzydzkich, w połowie lat 70., zapyta- kultury.
Izabella posiadała dar grupowania przy sobie ludzi do
ła mnie o przyczyny obniżenia lotów Zrzeszenia w naszym
mieście. Zapamiętałem tę rozmowę, albowiem delikatne określonych przedsięwzięć. Zadania rozdzielała z taktem
i niezawodnym wyczuciem.
pytania zawierały i krytyczną
„Proponuję, abyś Ty prowaocenę, i przyganę – tak to oddził obrady w Pelplinie. Liczułem. Sytuacja rzeczywiście
była niedobra. Działacze starIzabella posiadała dar czę, że się zgodzisz” – pisała w maju 1981 roku przed
szego pokolenia stracili zapał,
pierwszym z cyklu Spotkań
niektórzy umarli, a ówczesny
grupowania przy sobie Pelplińskich (1981–1999).
prezes prawie bezczynnego
razem, wtórując naoddziału roił o jego likwidacji
ludzi do określonych Innym
czelnemu redaktorowi Wojtprzez złączenie z innym towakowi Kiedrowskiemu, kusirzystwem. Szczęśliwie udało
przedsięwzięć. ła: „Bardzo byłabym rada,
się temu zapobiec, a wkrótce
gdybyś to Ty był tym czwartakże ożywić chojnicki krąg.
tym w zespole »Pomeranii«”.
Bez wahania przyjęła zaTrwał bowiem właśnie feproszenie na Dni Kaszubskie,
które wówczas zorganizowaliśmy (wspólnie z domem kul- stiwal „Solidarności” i redakcja czyniła przygotowania do
tury). Razem z Lechem Bądkowskim przyjechali traban- przekształcenia pisma w tygodnik. Wszelkie nadzieje przetem Izy. Na spotkaniach z młodzieżą i dorosłymi mówiła ciął jednak stan wojenny i potrzeba było usilnych starań, aby
o popularnym Bedekerze kaszubskim, bo właśnie ukazało się po ponadrocznej przerwie przywrócić wydawanie naszego
kolejne wydanie; Lech zaś frapował słuchaczy opowieścią miesięcznika.
Bëła prôwdzëwą Drëszką
Gôdczi z Izą Trojanowską miałë wôrtnotã drëszny kôrbiónczi, le przë tim nigdë nie bëłë wëzbëté głãbszi trescë. Na jednym z Wdzydzczich Pòtkaniów, w pòłowie lat 70., zadała mie
pitanié ò òrãdzë òbniżeniô lotów Zrzeszeniô w najim gardze.
Jem zapamiãtôł nã rozmòwã, bò òstróżné pitania miałë w se
i kriticzny òbsąd, i przëgôdënk – tak jem to òdebrôł. Sytuacjô
pò richtoscë nie bëła dobrô. Dzejarze starszégò pòkòleniô
wëzbëlë sã pòdskôcënków, niechtërny ùmerlë, a notejszi
przédnik wnetka bezdzejnégò partu ùbrzątwił so jegò znikwienié przez sparłãczenié z jiną stowôrą. Szczestlëwie
ùdało sã to zascygnąc, a téż w krótczim czasu òżëwic
chònicczi krąg.
Bez namiszlaniô sã przëjãła rôczbã na Dnie Kaszëbsczé,
jaczé wtenczas jesmë przëszëkòwelë (pòspòłu z dodomã
kùlturë). Razã z Lechã Bądkòwsczim przëjachelë trabantã
Izë. Na zéńdzeniach z młodzëzną i ùstnyma kôrbiła
ò pòpùlarnym Bedekerze kaszëbsczim, bò prawie wëszło jegò
38
pòstãpné wëdanié; zôs Lech zajimôł słëchińców pòwiôdanim
ò ksążãtach pòmòrsczich i sztãplu Swiãtopôłka. Béł môj,
jesmë chôdzëlë szpacérą pò gardze i bëło swiãto kaszëbskò-pòmòrsczi kùlturë.
Izabela miała pòchwôt do zbiéraniô wkół se lëdzy do
wëznaczonëch pòdjimiznów. Zadania rozdzeliwa z taktã
i gwësnym wëczëcym. „Bédëjã, żebë to Të przédnicził
òbradóm w Pelplënie. Jem dbë, że jes na to zgòdą” – pisała
w maju 1981 rokù przed pierszim z cyklu Pòtkaniów Pelplińsczich (1981–1999). Jinszą razą, przëwtórzającë przédnémù
redaktorowi Wòjkòwi Czedrowsczémù, chłoscëła: „Jô bë
bëła baro rada, czejbë to Të béł nym czwiôrtim w karnie
»Pòmeranie«”. Dérowôł bò prawie festiwal „Solidarnoscë”
i redakcjô szëkòwa sã do przesztôłceniô pismiona
w tidzenik. Wszedné nôdzeje równak przecął wòjenny stón
i nôleżało miec wiôlgą starã, żebë pò wësziroczny przerwie
doprowadzëc nazôtka do wëdôwaniô najégò miesãcznika.
POMERANIA KWIECIEŃ 2015
Z PÔŁNIÉGÒ
Pomimo restrykcji stanu wojennego udało nam się już
w lutym 1982 r. zorganizować jubileusz 25-lecia oddziału
w Chojnicach. Prezes Trojanowska oczywiście uczestniczyła
w obchodach, szczerze zadowolona, gdyż tak duża impreza
była w owym czasie ewenementem w skali całego Zrzeszenia. Cieszyliśmy się ze wspólnego świętowania..
Izabelli bardzo zależało na wzmocnieniu kondycji organizacji, którą wtedy kierowała. Przekonywała, że siła Zrzeszenia
zależy od mocnych i sprawnych ogniw w terenie. Nie ukrywała
satysfakcji z nowo powstałych lub reaktywowanych oddziałów: „Dziękuję za zabiegi wokół Torunia i Czerska. Ten ostatni
zaprezentował się poprzez swych przedstawicieli bardzo dobrze…”; „Dziękuję za dobrą wiadomość – w sprawie Torunia
będzie to wznowienie uchwały, na zasadzie: oddział stołeczny
dla woj. toruńskiego…” „Gratuluję z tytułu kolejnego oddziału
(…). Konfliktem nie przejmuj się (…)” A chodziło o Brusy, gdzie
tamtejsze Kaszubskie Towarzystwo Kultury gremialnie przeszło do ZKP, co wywołało protest władz Kujawsko-Pomorskiego
Towarzystwa Kulturalnego w Bydgoszczy. Ponaglała: „Gdybyś
przed przyjazdem mógł nawiązać kontakt z zarządami Zrzeszenia w Twoim rejonie (Brusy, Czersk, może Toruń, bo Bydgoszcz
najpewniej po staremu śpi) byłoby dobrze. Zachęć do zrealizowania wszystkich sprawozdań”.
Na zebraniach zwykle brakowało czasu, więc wieczorne
rozmowy czasem odbywały się w mieszkaniu na Waryńskiego, zapraszała też do swej checzy na Dziewczej Górze. Przeglądam listy – zadziwiająco wiele kwestii omawiało się wtedy korespondencyjnie, co dziś już nie do pomyślenia. Pilne
sprawy, rzecz jasna, były sygnalizowane przez domowy telefon, lecz komórki pojawiły się dobre dziesięć lat później. Dużo
miejsca w naszych kontaktach zajmowały sprawy edytorskie,
gdy Iza kierowała wydawnictwami Zrzeszenia, a oddział
chojnicki dopiero raczkował w tej dziedzinie, choć z powodzeniem (wydaliśmy m.in. dwie teki wzorów haftu i kilka
innych pozycji) – z wielką życzliwością doradzała i pomagała.
Była prawdziwą Przyjaciółką, w jednym nas tylko zawiodła – umierając tak wcześnie. Ze szczerym żalem dwadzieścia
lat temu odprowadziliśmy ją na Srebrzysko.
Nie zdrzącë na ògrańczenia wòjnowégò stanu, ùdało
sã nóm ju w gromicznikù 1982 r. przëszëkòwac jubileùsz
25-lecégò partu w Chònicach. Przédniczka Trojanowskô rozmieje sã bëła na òbchòdach, szczero zadowòlonô, bò tak wiôlgô impreza bëła w tim czasu cud-pòmianã w òbrëmii całégò
Zrzeszeniô. Jesmë bëlë razã rôd z pòspólnégò swiãtowaniô.
Izabelë baro zanôlégało na zmòcnienim stojiznë òrga­
nizacji, jaczi tedë przédniczëła. Przëswiôdcziwa, że mòc Zrzeszeniô zanôlégô òd mòcnëch i pòchwôtnëch dzélëków w terenie. Nie tacëła redotë z nowò pòwstałëch abò znowionëch
partów: „Dzãkùjã za starã wkół Torunia i Czerska. Nen slédny pòkôzôł sã przez swòjich przedstôwców baro dobrze…”;
„Dzãkùjã za dobré wiadło – w sprawie Torunia bãdze to znowienié ùchwôlënkù, wedle wskôzë: stoleczny part dlô wòj.
toruńsczégò…” „Gratulérëjã z leżnoscë pòstãpnégò partu (…).
Sztridczi nie bierzë do se (…)” A szło ò Brusë, dze hewòtné
Kaszëbsczé Towarzëstwò Kùlturë ùrmą przeszło do KPZ,
co przëniosło òprzéczkã wëszëznë Kùjawskò-Pòmòrsczégò
Towarzëstwa Kùlturalnégò w Bëdgòszczë. Przërëchliwa: „Jak
bë Të przed przëjachanim mógł narzeszëc parłãcze z zarządama Zrzeszeniô w Twòji òbrëmii (Brusë, Czersk, mòże Toruń,
bò Bëdgòszcz gwësno pò stôrémù spi) to bë bëło dobrze.
Zachacë do zdzejaniô wszëtczich sprawòzdaniów”.
Na zéńdzeniach colemało felało czasu, tej wieczórné
kôrbiónczi czasã miałë môl w mieszkanim na Warińsczégò,
rôczëła téż do swòji chëczë na Dzéwczi Górze. Przezéróm lëstë, òsoblëwie wiele spraw òbgadiwało sã tedë
kòrespòndencyjno, co dzysdnia ju nie je do pòmëszleniô.
Pòspiéwné sprawë, mô sã rozmiec, bëłë sygnalizowóné przez
domôcy telefón, a mòbilczi pòjawiłë sã dobré dzesãc lat pózni.
Wiele placu w naszich parłãczach zajimałë sprawë editorsczé,
czej Iza czerowała wëdôwiznama Zrzeszeniô, a part chònicczi
ledwò co czorgôł sã w tim zôkrãżim, chòc ze zwënégą (jesmë
wëdelë m.jin. dwie teczi mòdłów wësziwkù i czile jinëch
pòzycjów) – z wiôlgą żëczlëwòtą dorôdzała i pòmôgała.
Bëła prôwdzëwą Drëszką, w jednym nas leno òmaniła –
ùmiérającë przed czasã. Z prôwdzëwą jadłobą dwadzesce lat
temù jesmë jã òdprowadzëlë na Srebrziskò.
POMERANIA łżëkwiAt 2015
R E K L A M A
Tłomaczëła Danuta Pioch
39
ZROZUMIEĆ MAZURY
Zielganoc
WALDE M AR M IERZWA
Nadejście wiosny zwiastowały na Mazurach ptaki: jaskółki, skowronki, dzikie gęsi, pliszki, które „rozbijały lód
ogonkami”, i oczywiście powracające
z ciepłych krajów bociany. Powrót boćków bacznie obserwowano, bo „jeśli
przylatywały czyste, to rok będzie suchy, jeśli brudne, to mokry”.
Obchodzony uroczyście 25 marca
dzień Zwiastowania Pańskiego nazywano dawniej świętem Zwiastowania
Najświętszej Maryi Panny. Mazurzy wierzyli, że Matka Boska, budząc do życia
przyrodę, otwierała tego dnia wiosnę.
Zgodnie z wielowiekową tradycją gospodarz odkładał wtedy pługiem pierwszą
bruzdę, stąd Najświętsza Maryja Panna
nazywana była Matką Otworną, czyli
otwierającą. Zawierzano Maryi ziemię,
ufając, że będzie czuwała nad pomyślnością przyszłych plonów. Nie było Mazura, który nie znałby przekazywanego od
pokoleń powiedzenia: „Na Matkę Boską
wywieź twój na twoją rolę tłusty gnój,
daj jej pieprzu, bracie miły, i obrabiaj
z całej siły, wtedy ty i twój dobytek będzie dobry miał pożytek”.
Tam, gdzie było to możliwe, przystępowano do zasiewów. Sianie o świcie, pszenicy najlepiej w środę, miało
uchronić ziarno przed ptactwem i gwarantować dobre zbiory. Max P. Toeppen
odnotował w Wierzeniach mazurskich
(1867), że gdy Mazur ruszał siać, „omijał
bojaźliwie każdego, kogo napotkał, by
nie być zmuszony do rozmowy, wielu
udaje się więc w pole o północy i rozebrawszy do naga, rzuca ziarno”. Nie siano i nie sadzono niczego pod znakiem
Raka i Skorpiona, gdyż uważano, że są
„robactwem, które w końcu dopadnie
plon”, sieje się i sadzi pod znakiem Lwa,
Byka i Panny, żeby wszystko było tęgie
40
i silne”. Dopóki nie obsiano własnego
pola, dopóty nie można było sprzedawać zboża, by nie oddać innemu własnej pomyślności.
Najważniejszym świętem wiosny
była Wielkanoc, święto Zmartwychwstania Pańskiego, zwana na Mazurach Zielganocą. Nie święcono tu palm
i pokarmów, a w świątyniach nie budowano grobów Chrystusa. O ile u katolików te zapadające w pamięć misteria
są dla wiernych istotne, o tyle ewangelicy na pierwszym miejscu zawsze
stawiali Pismo Święte, które milczy na
temat zewnętrznych przejawów kultu.
Wielki Piątek jest dla ewangelików największym świętem roku kościelnego,
Wielkanoc zaś najradośniejszym. Jeszcze jednak w połowie XIX w. Toeppen
zauważał, że na Mazurach Wielki (Zielgi) Piątek uważany był za święto tylko
gdzieniegdzie.
Okres roku kościelnego zwany pasyjnym, rozpoczynający się w Środę
Popielcową i trwający do Wielkiego
Tygodnia, jest dla wiernych Kościoła
ewangelickiego najważniejszy. Tak jak
i Adwent, był on dla Mazurów czasem
wewnętrznego wyciszenia, duchowej
refleksji, odsunięcia na dalszy plan
spraw codziennych, pokuty i opamiętania. Nie organizowano wówczas żadnych radosnych uroczystości, nie było
chrztów i ślubów.
W mazurskich domach do Zielgiego
Czwartku robiło się porządki, sprzątało,
prało, wieszało firanki i makatki. W czasie pracy śpiewano pieśni pasyjne, każdego wieczora zasiadano przy stole,
by wysłuchać Słowa Bożego. W Zielgi
Piątek spożywano tylko jeden, skromny posiłek i udawano się do kościoła, by
wysłuchać historii męki i śmierci Zbawiciela, a potem bez wyjątku przystąpić do Wieczerzy Pańskiej. W tym dniu
milkły dzwony, na ołtarzu i kazalnicy
dominowała czerń, a ołtarzowy krzyż
na znak żałoby przesłaniało się kirem.
Także do Komunii przystępowano tego
dnia w czarnych strojach, co miało podkreślać żałobę po Jezusie.
Ewangelicy stoją na stanowisku, że
znana w innych Kościołach praktyka
postu, czyli wstrzymywanie się na pewien czas od określonych potraw, jest
wtórna wobec biblijnego rozumienia
tego pojęcia i przypominają za Księgą
Izajasza: „Lecz to jest post, w którym
mam upodobanie: że się rozwiązuje
bezprawne więzy, że się zrywa powrozy jarzma, wypuszcza na wolność
uciśnionych i łamie wszelkie jarzmo, że
podzielisz twój chleb z głodnym i biednych bezdomnych przyjmiesz do domu,
gdy zobaczysz nagiego, przyodziejesz
go, a od swojego współbrata nie obrócisz się”.
W Zielganoc wszyscy wstawali
wcześnie, by powitać dzień wspólnym
śpiewaniem pieśni wielbiących Pana.
Pobudka o świcie dawała szansę obserwacji wschodzącego słońca – na Mazurach wierzono, że tego dnia słońce
wschodzi, podskakując, bo „Baranek
Boży cieszy się ze zmartwychwstania
Chrystusa”. Starym zwyczajem, kultywowanym przez nielicznych Mazurów
i dzisiaj, było udawanie się tego ranka
o świcie, milcząc i nie oglądając się za
siebie, do płynącej na wschód wody,
aby się nią obmyć, co miało pomóc
w pozbyciu się wysypki, liszajów, wielu
innych chorób skóry oraz chorób oczu,
a także zagwarantować dobre zdrowie
przez cały rok. Gospodarze skrapiali
tego dnia wodą całą rodzinę, również
bydło w oborze. Uważano, że kogo się
wtedy pokropi, ten stanie się pracowity. Gremialnie udawano się oczywiście
też do kościoła, by wspólnie radować się
ze Zmartwychwstania Pańskiego. Kolorem liturgicznym tego dnia była biel. Po
POMERANIA KWIECIEŃ 2015
Zrozumieć Mazury
południu w wielu domach organizowano tzw. godziny biblijne.
Na Zielganoc, podobnie zresztą jak
i na Boże Narodzenie, nie przygotowywano na Mazurach jakichś specjalnych
potraw. W wielu domach podawano
tego dnia skromne śniadanie, na obiad
zaś pieczeń, często gęś, z duszoną kapustą. Z ciast pojawiał się pleciony
wieniec drożdżowy z bakaliami, sernik
i babka. Kulinarnym symbolem tych
Świąt były i są oczywiście jajka, które
stanowiły zarówno jedno z najbardziej
powszechnych dań, jak i wykup dla
chodzących po smaganiu. Malowano
je niegdyś w łuskach cebuli na brąz lub
w źdźbłach żyta na zielono, zdarzało
się, choć nie było to powszechne, że
ostrym narzędziem wyskrobywano na
nich dekoracyjne wzory.
Już w Zielganoc w ieczorem,
a w wielkanocny poniedziałek przez
dzień cały chodziły po wsi grupy, tak
dzieci, jak i starszych, zwane wykupnikami. Z pieśnią na ustach odwiedzały
one domy krewnych, znajomych i sąsiadów z brzozowymi lub kadykowymi
(jałowcowymi) witkami i smagały nimi
domowników po nogach. Gałązki brzozy lub wierzby wstawiano do wody już
w Niedzielę Palmową, by miały czas
rozwinąć listki. Obrzęd smagania miał
przypominać biczowanie Chrystusa.
Od smaganych otrzymywano dary, najczęściej jajka, czasem kiełbasę i ciasto,
rzadziej drobne pieniądze. Tak wspominała te wydarzenia Helena Kierska ze
Zwierzewa, która jako dziecko chodziła
po smaganiu: „W psiersze szwiento po
obziedzie biłi jojka malowane na różne
kolori: czierwone, niebziezkie, zielone,
lelijowe, żiółte, a w cebuli w lupchinach to szie bronzowe zrobzili, to widało ładny kolor. No i biłi schowane na
druge szwento. Na drugi dzień to dzieci,
co sobzie roszcki do wodi postazili, co
dostali listki, i tedy śli od sosziada do
sosziada, gdzie bili dziewczoki, smagali
te dziewczoki i mówzili: »szmaguster,
grinuster, daj jojko na oster!«. Późni to
kożdy doł jajków i dzieci szie radowali”.
O wykup proszono, wyśpiewując
piosenki. Anna Szyfer cytuje w nadal
ważnej pracy Zwyczaje, obrzędy i wierzenia Mazurów i Warmiaków (1975)
taką wykupną prośbę ze Skomacka
Wielkiego:
POMERANIA łżëkwiAt 2015
Poziedziała mi wasa świnka,
Coście zarżnęli od niej synka,
Wisi w komorze, na oklejonym powrozie.
Abyście rżnęli, nie zadawali sobzie
Takiej dużej męki,
A kroili daleko od ręki.
Poziedziała nam wasa kurka,
Co sto jajek zniosła.
Stojo na policy, w donicy.
Nie prose o kace, bo z torby wykołace.
Nie prose o gęsie, bo mi z torby wytrzęsie,
Nie prose o kizie [źrebaka], bo mi z torby
wygryzie,
Nie prose o kozie, bo koza ma rogi i nogi,
Nogami się podpiera,
A rogami torbę rozdziera.
Ale prose o kokosze,,
Bo je nadto i szczęśliwie do domu zaniosę.
Nie tylko na terenach przygranicznych Mazur praktykowany był obyczaj
oblewania się wodą, zwany dyngusem. Toeppen w Wierzeniach mazurskich zauważa, że oblewanie się przez
dziewczęta i chłopców świadczyło
„o pewnego rodzaju sympatii do osoby
oblewanej”. Fritz Skowronnek w Zabobonach na Mazurach stwierdza, że wodą
„polewali się chętnie wszyscy”.
Ze świętami wielkanocnymi związanych było wiele ludowych nakazów
i wróżb. Wierzono oczywiście w bliską obecność w te dni duchów swoich
bliskich, znane było powiedzenie: „Na
Zmartwychwstanie dziadek przy płocie
stanie”. Zielgi Czwartek był najlepszym
terminem do wsadzenia sadzonek roślin kwiatowych i przesadzenia doniczkowych. W Zielgi Piątek nie należało się
czesać, bo kury będą grzebać w ogrodzie. Deszcze w piątek lub niedzielę zapowiadały suche lato. W Zielganoc nie
można było chodzić boso, by nie dostać
wrzodów. Na różne sposoby starano się
zapewnić sobie wtedy dobrą nieśność
kur: jedni uważali, że trzeba było dawać im w te dni groch, ale np. w Gawlikach Wielkich uważano, że aby kury się
dobrze niosły, gospodyni musiała usiąść
„gołą dupą na męskiej czapce”.
Żyjący przez wieki na duchowym
pograniczu zabobonnego pogaństwa
i religijnej powinności, lud mazurski
stawiał się gremialnie w Zielganoc
w świątyniach, by dać świadectwo
wiary, iż dzięki Jezusowi Chrystusowi,
który wypełnił wolę Boga Ojca, śmierć
straciła swą ostateczną moc.
Mazurskie świątynie wypełniał
wtedy śpiew kancjonałowej pieśni
(nr 156):
Dziś wesołe zmartwychwstanie,
rozmyślając Chrześcianie
niewymownie się radują,
a Panu za to dziękują,
że się do nich żywo stawił,
a pociechy ich nabawił.
Dyngus na Mazurach. Rycina ze zbiorów autora
41
Mùzyka
Kaszëbskô diskògrafiô
1
z lat 2009–2015
Je jich fùl szëflôda. A ò kòżdi je nót chòc jedno zdanié napisac. Jak je ùłożëc? Nôlepi pòsobno.
Latama. Ale nié na kòżdi platce jidze nalezc rok produkcje. Czasã mùszi sã mòckò docëgac.
Baro pòmôgô w tim internet. A i tak niechtërne datë są niepewné, a czësto na pewno jesz sã
jaczé zagùbioné CD-òwce nalézą2…
Tómk Fópka
2009
Przezérk platków z kaszëbską muzyką
òtmikô Tatczëzna, dze ùczëjemë redostną mùzykã ÉDMÙNDA LEWAŃCZIKA
i REDZANÓW. Na krążkù zmiescëło sã
18 piesniów.
Wëszła plata Wanodżi kòl mòrza karna FUCUS, na jaczi je m.jin. szpańskô
wersjô „Tata i kòza”. Je to drëdżi dokôz
karna a pierszi w całoscë pò kaszëbskù.
A jô so spiéwiã pò kaszëbskù to platka z kòncertã z Radio Gduńsk, jaczi 29
lëstopadnika 2008 rokù zamikôł projekt
„Nowé brzëmienié Kaszëb”. Na platce je
mùzyka òd òperë do hip-hòpù.
Na place Wëcmanim, Panie są kòs­
celné dokazë w wëkònanim chórów
LUTNIA z Lëzëna i PIÃCLËNIÔ z Lëni.
Je tam téż „Mszô na chùr i diôbelsczé
skrzëpice”.
Kaszëbsczi Piestrzéń to platka chóru SENSUS MUSICUS, jaczi prowadzy
42
Tadéùsz Fòrmela. Krążk béł doktorsczim dokazã dirigeńta.
Staranim Jaromira Szroedera
ùkôzała sã platka Cassubia Incognita,
wëdónô przez Zôpadnokaszëbsczé
Mùzeùm w Bëtowie a Institut Kùńsztu
(pòl. Instytut Sztuki) PAN. Platka, na
jaczi je 98 lëdowëch mùzycznëch cytatów z ùszłotë, stała sã spòdlim do
aranżacjowi robòtë na pòsobné lata
dlô szeroczégò karna mùzyków. Na
òsobné achtnienié zasługiwô wstãp
napisóny do tegò dokazu przez Jacka
Jackòwsczégò.
Platka Na wiedno je kóm­pòzy­tor­
sczim debiutã WÉRÓNICZI KÒRTHALS.
W wikszoscë są tam dokazë pò ka­szëbskù.
Part Kaszëbskò-Pòmòrsczégò Zrzeszeniô w Wierzchùcënie wëdôł platkã
„do bënowégò ùżëtkù zrzeszeniô” pt.
Śpiewamy Bogu i ludziom. Spiéwô karno
NASZE STRONË z Wierzchucëna.
Kaszëbsczi Idol 2009 – platka z wë­
kònanioma młodëch artistów, co wzãlë
ùdzél w kònkùrsu Radia Kaszëbë. Dokôz
„Wróc na Kaszëbë” spiéwô Wérónika
Bigùs, jakô dzysô w TVP zapòwiôdô
wiodro na Pòmòrzu.
Oratorium Sianowskie to projekt
Eùgeniusza Prëczkòwsczégò, co do
niegò przërôcził wielné karno artistów.
Platka wëszła z „Bôłtëcczim Dzénnikã”.
Karno STOLEM z Chwaszczëna nagrało platkã Kaszëbsczé achtnienié. Je
tuwò 19 spiéwów i tuńców.
2010
CD i DVD Boży świat pełen harmonii –
mòje stronë wëdôł na swòjã 90. roczëznã
Chłopsczi Chór HARMÓNIA z Wejrowa.
Są tam trzë dokazë pò kaszëbskù, m.jin.
swójskô wersjô „Jożina z Bażin”.
Regionalné Karno KÒLECZ­K Ò­
WIANIE nagrało krążk Piãkné Kaszëbë,
dze zadebiutowôł jakno ùsôdca mùzyczi
czerownik karna Tadéùsz Dargacz.
W ksążeczce jidze nalezc 21 tekstów
piesniów z platczi.
Kaszubską stegną rzeszi kùlturã
kaszëbską z kùlturą tibetańską. Platka
wëszła razã z „Pòmeranią”.
POMERANIA KWIECIEŃ 2015
Mùzyka
Platka-wkłôdka do „Bôłtëcczégò
Dzénnika” Wanoga do Bòga je platką
pielgrzimkòwą z 13 dokazama. Z ùdbą
wëszedł part Kaszëbskò-Pòmòrsczégò
Zrzeszeniô w Chwaszczënie.
Pòsobnô wkłôdka do ti sami gazétë
to platka kòlãdowô Joanna Krupska
&Weronika Korthals – najpiękniejsze
kolędy. Pòstrzód szesc spiéwów są téż
dwa tłomaczenia pòlsczich kòlãdów na
kaszëbsczi.
Gduńsczi Ùniwersytet, òbchôdającë
swòje 40-lecé, wëdôł platkã-insert do
„Bôłtëcczégò Dzénnika” pt. Kolędy. Jakno ósmô je „Biżaha, Jezëskù” ks. Sëchtë.
Spiéwô akademicczi chór ÙG.
Kaszëbską piesniã kabaretową na
platce pt. We dwa kònie przedstawiło KASZËBSCZÉ ARTISTICZNÉ DUO.
Wëdôwca: Kaszëbskô Artisticznô Agencja z Chwaszczëna.
Karno WÃDZËBÔCZI zrobiło platkã
z klimatã, dedikòwóną Janowi Kar­
nowsczémù. I taczi je téż ji titel: Wã­
dzëbôczi Janowi Karnowsczémù.
Terôczasnô kaszëbskô kòscelnô
mùzyka Michała Sławecczégò ùkôza sã
na platce Mòja dësza wielbi Pana. Spiéwie
chór DISCANTUS z Gòwidlëna.
Starą banińsczégò partu Kaszëbskò-Pòmòrsczégò Zrzeszeniô wëszła platka
SPIÉWNËCH KWIÔTKÓW pt. Cél daleczi,
na jaczi jidze nalezc 22 nowé spiéwë.
Dodôwkòwą pòmòcą dlô kòrzëstającëch
je ksążeczka z tekstama.
2011
Radio Kaszëbë przë dëtkòwim wspiarcym ministra administracje a cyfrizacje wëdało snôżą platkã z dòmòwim
spiéwanim Spiéwë Kaszëbów z Jastarni,
dze mòżemë ùczëc 11 dokazów z tzw.
jastarnicczim frazowanim.
POMERANIA łżëkwiAt 2015
Cassubia Cantat 2011 je zôpisã bëto­
wsczégò kònkùrsu z tegò rokù. Na
platce nalôżómë archiwalné nagrania
lëdowëch spiéwów i jich terôczasné
òpracowania.
DAMROKA KWIDZYŃSKÔ wespół
z Markã Romanowsczim stwòrzëlë
platkã Kaszëbë Joł Damroka. 13 dokazów
chãtno pùszczónëch w radio.
Karno LEVINO z Lãbòrga nagrało
platã Pòmòranijô. 21 swiecczich piesniów.
Velevetka to pòsobny projekt WÉRÓNICZI KÒRTHALS. Tim razã pò pòlskù
z nawlékanim do naszi kùlturë. Platkã
wëdało Pòlsczé Radio.
2012
Gòdë na Kaszëbach to platka kòlãdowô
chóru DISCANTUS i òrkestrë PROGRESS.
Òpracowanié mùzyczné Maceja Bòl­ew­
sczégò.
Kaszëbsczé Karno Regionalné LEVINO z Lãbòrga nagrało gòdową platkã
Kaszëbsczé kòlãdë. 26 dokôzków.
KARTËSCZÉ ZWÓNCZI to karenkò
dzéwczãt, co zaspiéwało dokazë Mie­
czisława Kilarsczégò a Marka Ser­
kòwsczégò. Platka mô titel Naju swiat.
W stajeneczce narodzonemu. Kaszubskie kolędowanie dzieci z Bukowiny – to
platka DVD-zôchãcba do przekazywaniô 1% na stowôrã Rozwij Bùkòwinë,
co prowadzy môlową szkòłã. Dirigùje
maestro Hùbert Szczëpiorsczi.
Cassubia Cantat 2012 je zôpisã bëtow­
sczégò kònkùrsu z 4 zélnika 2012 rokù.
Na platce nalôżómë archiwalné nagrania lëdowëch spiéwów i jich terôczasné
òpracowania.
MIŁOTA to 12 miłotnëch duetów
wëkònónëch przez pierszé kaszëbsczé
głosë. Mùzykã przedzeliwają miłotné
lëstë czëtóné przez Magdã Kropidłowską a Adama Hébla.
Karno SZTËRË KÒTË wëpùscëło na
swiat platka pt. Pòla, lasë ë mòrze. Hewò
je 11 snôżich terôczasnëch aranżacjów
znónëch spiéwów.
Kaszëbsczé Karno Fòlkloristiczné
KRËBANË zez Brus nagrało CD pt. Wieselé na Kaszëbach. Òd „Gąsôrczi” jaż pò
„Na spik”.
Przë leżnoscë wëstãpów KASZUBIANKÓW z Wiôldżi Wsë szło nabëc jich
platkã z 14 spiéwama przë milecznym
akòrdiónowim granim Terézë Mùdlaff.
Platka zwie sã prosto Kaszubianki z Władysławowa.
Kolędy z Tatą spiéwie ANIA FÓPKA
z Chwaszczëna. Szesc pòlsczich a tëli
samò kaszëbsczich gòdowëch spiéwów.
Karno MŁODZËZNA z Banina nagrało 26 spiéwów, jaczé sã złożëłë na platkã
Wiedno Kaszëbë. Do platczi dołączonô je
téż ksążeczka z tekstoma.
2013
FUCUS z Wejrowa, w 10. roczëznã dzejaniô wëpùscył dwupłitowi albùm Grôjta dali. Skłôdają sã na niegò CD i DVD
z roczëznowégò kòncertu w Wejrowsczi Kaszëbsczi Filharmónii, 24 rujana
2013 rokù.
Cassubia Cantat 2013 je zôpisã bëto­
wsczégò kònkùrsu z 19 rujana 2013
rokù. Na dwùch platkach nalôżómë archiwalné nagrania lëdowëch spiéwów
i jich terôczasné òpracowania.
Nadbôłtowé Centrum Kùlturë zez
Gduńska wëpùscëło Cëda òd pòcëdów
swiata… czyli „Spadł kiedyś w lipcu śnieżek niebieski”, platkã z nôdłëgszim bòdôj
tituła w kaszëbsczi fònografii. Nalazło
sã na ni, òkróm czëtónëch wiérz­tów
z kaszëbsczégò tłomaczeniô wiérztów Juliana Tuwima wëdónégò przez
òficynã OSKAR, téż 15 nowëch piesniów
43
Mùzyka
wëkònónëch przez szkòłowé dzecë
i młodzëznã z gminë Żukòwò.
Bëtowsczé Centrum Kùlturë wëdało
swiąteczną kôrtkã z gòdôwą platką Bytowska Kolęda, na jaczi nalazło sã „Jezë
òstaw szopã”. Je to ju pòsobnô takô akcjô w Bëtowie.
Z kaszëbsczim w swiat to CD z 16
dokazama dlô dzecy i przez dzecë nagrónyma. Do tegò aranże. Wëdało
Kaszëbskò-Pòmòrsczé Zrzeszenié
a wëstąpiłë mùzykalné dzôtczi z „mù­
zyczny” we Wejrowie. Platka je za­
łącznikã do ùczbòwnika Danutë Pioch
do pierszi klasë spòdleczny szkòłë.
Na „dichã” Pòmòrsczégò Festiwalu
„Kaszëbsczé Spiéwë” w Lëzënie wëszedł
na dzénny wid krążk z nagranioma live.
19 spiéwów z 10 lat dało platkã Antologia Piosenki Kaszubskiej.
Karno Piesni i Tuńca ZEMIA Lí
BÒRSKÔ wëda kòlãdową platkã pt.
W dzysészą noc swiãtą, na jaczi je 11
gòdowëch spiéwów, w tim trzë pò
kaszëbskù. Wszëtkò bëlno òpracowóné
przez Jacka Szpònarsczégò3.
Kameralny Chór DISCANTUS z Gò­
widlëna nagrôł platkã pt. Knôpi za mną,
póczi jesz jem panną, na jaczi je 17 lë­
dowëch melodiów na nowò ùsa­dzonëch
przez Marka Raczińsczégò.
Klasykama kaszëbsczégò disco są
drësze z karna BLIZA4. Ùkôzała sã jich
platka Grecczi czas. Letkô mùzyka (16
sztëczków), w wëkònanim Éwë Miãtczi,
Słôwka Hincczi a Piotra Cëskòwsczégò.
Kaszëbsczé Karno Spiéwù a Tuńca SIERAKOWICE nagrało platkã DVD
Tradycje rybackie na Kaszubach, na jaczi
nalazło sã 6 dokôzków mùzycznëch.
Ùdëtkòwienié zagwësniła m.jin.
Eùropejskô Ùniô5.
44
2014
Dżezmenka KRISTINA STAŃKÒ za ùnio­
wé a pòwiatowé dëtczi zrobia pë­szną
platkã z mùzyką „inspirowóną kò­
rzeniama i historią ji przodków” – jak
pisze we wstãpie aùtorka. Zwie sã Snik.
Bédëjã zajimną recenzjã Martë Ratajczak6.
Zespół Pieśni i Tańca Frantówka – to titel platczi, jakô łączi Kaszëbë z Kò­­cewim.
Wëcmanim z FRANTÓWKĄ wëstã­piwô
tam Kòcewskò-Kaszëbskò Dãtô Òrkestra
TORPEDA.
Baltic wind – meridional trip JA­ROS­
ŁAWA FELIXA REGLIŃ­SCZÉ­GÒ, wëdónô
przez Mù­zeùm Pismieniznë a KaszëbskòPò­mòr­sczi Mùzyczi we Wejrowie to blós
blues. Nalézemë na ni òkróm gwôsnëch
ùsôdzków JF Reglińsczégò téż bluesowò
òblokłé m.jin. „Tata i kòza” i „Niezabôtczi”.
Malvision ze Swôrzewa wëdało
gòdową platkã WÉRÓNICZI KÒRTHALS
pt. W darënkù na Gòdë. 10 gòdowëch
piesniów i tëli téż aranżów.
Pieśni na każdy czas chóru RUMIANIE z Rëmi to pôranôsce spiéwów
bòżich a kòzëch. Wëdóné na 10 lat dzejaniô karna.
CD Kaszëbsczi Idol 2014 mô w se
13 cekawëch dokazów w jesz cekawszim wëkònanim młodzëznë złowiony
w secë Radia Kaszëbë i jegò kònkùrsu.
Na wdôr przińdnikom fòl­klo­ri­sticz­
négò karna STOLEM z Chwasz­czëna je
jich trzecą platką. Wëdónô na 15-lecé
dzejaniô.
Zeza wiôldżi wòdë… Kaszëbë nagrónô w Kanadze przez karno LËDOWÔ
NÓTA BAND je rzôdczim a baro miłim dlô ùcha zestôwkã kaszëbskò-anielsczich spiéwów w brzmienim kanadijsczich Kaszëbów.
Platka Skład Kolonjalny DEMO mô na
se 11 tradicyjnëch sztëczków w nowi
aranżacji. Skład KÒLONJALNY, chùt­
czi Kapela Familie Drążkòwsczich,
pòdskôcënk do wëdaniô demówczi
wzął z dobëtnëch ùdzélów w bë­
towsczim festiwalu Cassubia Cantat7.
Kaszubski Zespół Pieśni i Tańca BYTÓW
– tak nazywô sã CD z 13 kòzyma dokôzkoma a jedną kòlãdą w brzëmienim
bëtowsczégò ambasadora kaszëbsczi
kùlturë – jak je napisóné we wstãpie do
platczi.
Tarta z kaszubskimi truskawkam Vol. 1
to projekt Tomasza Kònfi Kòn­federôka,
jaczi zebrôł w jedny platce rozmajité
zortë kaszëbsczi mùzyczi ju wëdóné.
Skłôdónkã wëdała Universal Music.
Albùm (ksążkã) z dwùma platkama:
Bôjka na głosë a Gminna Orkiestra Dęta
w Lini oraz Chór Pięciolinia – wëdała
gmina Lëniô za ùniowé dëtczi. Ta ùdba
zrzeszëła w dzejanim gminë: Lëniô,
Lëzëno a Szëmôłd.
2015
Wëszła platka Kameralnégò Chóru DISCANTUS a ZAGAN ACOUSTIC pt. Dzysô
takô mòda je. Òpisónô òsta dosc dokładno w „Pòmeranii”8.
Cdn.
1
Ò kaszëbsczich mùzycznëch platkach
wëdónëch w latach 2000–2008 aùtor pisôł
w artiklu pt. „Terôczasnô kaszëbskô mùzyka
w służbie regionalny edukacje. Przezérk
dokònaniów XXI stalatégò”, jaczi nalezc mòże
na s. 148–159 Biuletinu Radzëznë Kaszëbsczégò
Jãzëka z rokù 2008.
2
Sztudérzë kaszëbsczi etnofilologie
z Gduńsczégò Ùniwersytetu: Jack Czôpiewsczi, Dariô Kluczewicz, Aneta Krefta, Brigita
Michalewicz, Dąbrówka Pindera, Katarzëna
Raczińskô a Paùlëna Wãserskô – są proszony ò przëjãcé òd aùtora pòdzãkòwaniów za
pòmòc przë twòrzenim tegò artikla.
3 Relacjô video z promòcje platczi: http://
leborknews.pl/kultura/w-dzysesza-noc-swiata-koncert-koled-zespolu-piesni-i-tancaziemia-leborska-video/#more-13903
4 Mają swòjã starnã: http://www.zespolbliza.pl/o_nas
5 Tuwò je całosc: https://www.youtube.
com/watch?v=4T421KKICI8
6 http://babskimuchem.blox.pl/2014/07/
Krystyna-Stanko-Snik-2014.html 7 Jich starna: www.skladkolonjalny.pl
8 Nr 3(485) marzec 2015, s. 48. Dobrô mò(ó)
da. Platka, co szmakô za wicy
POMERANIA KWIECIEŃ 2015
Spòrt / Z Kociewia
Mòcny dëtkòwi i spòrtowi
sztart we Wejrowie
Grif Wejrowò mô zaczãté zymkòwą
ruńdã dobëcym 2:0 z GKS Lesnik
Manowò. Karno z Grzëpë Wòlnotë,
znóné w całim kraju przez dobëca
w Pùcharze Pòlsczi z karnama ekstraklase i kùńc kùńców strzélenié hònórny
brómczi na Nôrodnym Sztadionie Legie
Warszawa, dali je na pierszim placu
w tabelë III lidżi.
Ò 6 wieczór 28 gromicznika w klubie Òlimp w Miesce bëło przedstawienié składu, do jaczégò są doszłi nowi
miónkarzë. To są rozmajiti balownicë
pò pòmachtaniach, le më rechùjemë, że
òni bãdą nié le wëfùlowanim składu, le
téż jegò zmòcnienim – gôdô trenéra Tomôsz Kòtwica. Jesénné rozgriwczi mómë
skùńczoné na pierszim môlu i terô, jistno jak tedë, kòżdi mecz më grajemë ò 3
pąktë. Kòtwica cwierdzy, że nôwikszima procëmnikama terô mdą zajimający 6. i 7. plac Bôłt Gdiniô i Gwardiô
Kòszalëno.
Zéńdzenié na przedstawienim
spòrtowców i trenérów sã nie skùń­
czëło. Do wëfùlowónégò kibicama
Òlimpù przëszłë wëszëznë gardu
i wejrowsczégò krézu. Niespòdzéwnotą
dlô wszëtczich bëło przekôzanié czekù
na 30 tës. zł z krézowégò bùdżetu przez
starostkã Gabriélã Lisius. Më wszëtcë
pamiãtómë emòcje, jaczé towarzëłë meczowi na Nôrodnym Sztadionie. Grif
nama dôwô wiele bùchë, do te më jesmë za
rozwijã spòrtu. Nasza wespółrobòta na
tim czekù sã nie kùńczi – zagwësniwô
starostka. To nie bëło jedurné wspiarcé. Prezydeńt gardu Krësztof Hildebrandt òdkôzôł, że do klubù jidą dwie
transze – 45 tës. na młodëch i 50 tës.
na profesjonalné karno. To je wiôlgô
niespòdzéwnota, jeżlë sã dô bôczënk
na to, że òb czas wiôldżich zwënégów
Grifa w 2012 rokù – III ligòwé karno dobëło z Górnikã Zabrze i Kòruną
Kielce – wëszëznë gardu klarowałë,
że... te dobëca to leno przëtrôfk i to
nie zaswiôdczô ò dobri niwiznie jigrë.
Grif ni mógł tedë grac w II lidze, do
jaczi miôł awansowóné, bò nie béł
w sztãdze sã dëtkòwò ùtrzëmac. Nie
czerëjącë sã za tim, co mô doprowadzoné do ùprawieniô relacjów midzë
wëszëznama a karnã, mòże bëc dobri
dbë – lidéra III lidżi zaczinô zymkòwą
ruńdã zmòcniony, co dało brzôd ju
w pierszim meczu na Grzëpie Wòlnotë.
Adóm Hébel
Òdj. D. Zapùtowicz
Będą lepiej poznawać swój region
Rada Miejska w Gnie­­
wie ogłosiła rok 2015
„Rokiem tożsamości
kociewskiej”. Najważniejsze cele takiej
decyzji to kształtowanie wśród mieszkańców gminy poczucia przynależności do regionu kociewskiego, ochrona
i rozwój jego dziedzictwa oraz popula-
POMERANIA łżëkwiAt 2015
ryzacja Kociewia wśród mieszkańców
innych regionów Polski.
Przewidziane są m.in. konkursy i wystawy poświęcone kulturze, tradycji i twórcom kociewskim, a także tworzenie
i realizacja programów edukacyjno-wychowawczych oraz wydawanie publikacji na tematy związane z Kociewiem.
Propozycję ogłoszenia roku 2015 „Ro­
kiem tożsamości kociewskiej” zgłosiła Przewodnicząca Rady Miejskiej
w Gniewie Walentyna Czapska. Jednym z głównych powodów takiej
decyzji radnych jest organizowany
w tym roku V Kongres Kociewski.
Red.
45
Okupacyjna historia
W omawianej książce Wybrane aspekty
historii Dziemian (Sophienwalde) w latach
II wojny światowej autorstwa Moniki
Tomkiewicz trudno znaleźć stronę, do
której nie należałoby się odnieść chociaż trochę krytycznie. Dotyczy to już
pierwszego jej akapitu, w którym podano, że „pierwsze badania nad okresem
wojny i okupacji na Pomorzu rozpoczęły
się w latach sześćdziesiątych XX wieku”
(s. 5), kiedy podjęli pracę śledczą sędziowie Głównej Komisji Badania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu.
Nie sposób się z tym zgodzić. Moim
zdaniem takie badania rozpoczęły
się jeszcze w czasie trwania wojny.
Przypomnijmy ogólnie chociażby tych
działaczy konspiracyjnych, którzy
w tym okrutnym czasie zbierali dane
o nazistowskich funkcjonariuszach,
wydawanych przez nich zarządzeniach i popełnionych zbrodniach, później z narażeniem życia przekazując je
centralom podziemnych organizacji
itd. Można też zauważyć, że do tej pory
w niektórych środowiskach współczesnych historyków i prawników z uznaniem wspomina się rodzaj i ilość informacji zebranych w trakcie procesu
Alberta Förstera (gdańskiego namiestnika A. Hitlera) z 1948 roku, a szczególnie
poziom rozeznania jego polskich organizatorów w zawiłościach nazistowskiej administracji i skali popełnianych
przez jej przedstawicieli zbrodni.
Również tytuł opracowania nie
odpowiada w pełni jego zawartości,
chociaż wprost z niego wynika świadomość autorki, że jej praca stanowi jedynie fragment okupacyjnych
dziejów Dziemian. Jak napisała we
wstępie, celem jej pracy było „przybliżenie czytelnikowi wojennych losów
niektórych mieszkańców kaszubskiej
46
wsi Dziemiany, a także ukazanie kilku
najciekawszych historii życia mieszkańców okolicznych miejscowości oraz
istniejących na tym terenie niemieckich
obozów” (s. 5–6). Udało się to co najwyżej połowicznie. Owe losy niektórych
mieszkańców ograniczają się bowiem
do martyrologii, morderstw, aresztowań, wysiedleń, pominięto w nich nawet ewentualne kontakty z więźniami,
strażnikami obozów, których przedstawienie było równie ważnym zadaniem
postawionym przez M. Tomkiewicz.
Nie dowiemy się więc z tej książki,
dlaczego hitlerowcy zamordowali czy
wysiedlili właśnie tych mieszkańców,
jakie były ich relacje z niemieckimi
sąsiadami, jak rodziny zatrzymanych
zabiegały o ich zwolnienie, jakimi byli
ludźmi, jakie były ich losy po wysiedleniu itp. Wydaje się, że głównym
powodem takiego podejścia do tematu było wykorzystanie wyłącznie bardzo jednorodnych źródeł, wręcz ich
absolutyzowanie. Przede wszystkim
były to akta śledztw prowadzonych
po wojnie w odniesieniu do popełnionych na terenie Dziemian i w najbliższej okolicy nazistowskich zbrodni
oraz dokumentacja obozowa i kilku
niemieckich instytucji. Na przykład
nie przeprowadzono żadnego wywiadu z mieszkańcami Dziemian pamiętającymi jeszcze czasy okupacji, nie
wykorzystano żadnego ówczesnego
czasopisma. Pominięto dokumentację
powojennej gminy Dziemiany, powiatu kościerskiego oraz innych instytucji
i organizacji, chociaż w nich również
autorka znalazłaby wiele interesujących materiałów. Najbardziej zaskakuje, że autorka nie dotarła nawet do
wszystkich dokumentów związanych
z tematem książki znajdujących się
w archiwach Instytutu Pamięci Narodowej, w którym pracuje.
Specyficznie podeszła też M. Tomkiewicz do Kaszubów i kaszubszczyzny.
Właściwie w jej książce nie ma Kaszubów, są tylko „kaszubskie wsie”, w tym
między innymi Trzebuń. Według niej
jest to „obecnie wieś kaszubska” (s. 19).
Czyli w czasie okupacji taką nie była?
Pozostawiając to nieco humorystyczne
sformułowanie na boku, warto zauważyć, że takie podejście znacznie zubożyło omawianą pracę. To właśnie kwestia
kaszubska mogła stanowić jej wyróżnik. Mam tu na myśli między innymi
wyniki pierwszego okupacyjnego spisu
ludności z 1939 roku, w trakcie którego
także mieszkańcy Dziemian mogli się
określać jako Kaszubi i w części to zrobili. Znam też szereg dokumentów, w których są informacje, jak okupant podchodził do kaszubskich mieszkańców
Dziemian, jak zmieniał swój stosunek
do nich, jeżeli ich uznał za rodowitych
Kaszubów, a nie za Polaków wywodzących się z innych regionów Polski.
Ciekawi również – co jest do ustalenia
– kiedy poszczególni ludzie, także Niemcy uznawali się za Kaszubów, kiedy
i gdzie tego unikali itp.
W przedstawianym opracowaniu
można znaleźć ogrom błędów stylistycznych i potknięć merytorycznych.
Oto niektóre z nich. Na s. 8 czytelnik
dowie się, że w czasie wojny polscy
żołnierze podejmowali działania nie
w wyniku rozkazów swoich oficerów,
lecz zarządzenia toruńskiego Urzędu
Wojewódzkiego. W tym samym akapicie (s. 9) jest mowa o tym, że „położony
w okolicy granicy polsko-niemieckiej
[tej granicy wówczas już nie było! – dopis. BB]” okupacyjny powiat kościerski
składał się tylko z dwóch urzędów obwodowych (gmin) z siedzibą w Dziemianach i w Lipuszu. Na tej ostatniej
stronie podano wyniki polskiego spisu
powszechnego ludności w gminie Dziemiany, który rzekomo przeprowadzono
w 1939 roku. W rzeczywistości takiego
POMERANIA KWIECIEŃ 2015
LEKTURY
spisu wtedy nie było, prawdopodobnie
chodzi tutaj o taki spis z roku 1931. Swoją drogą, gdyby autorka na przykład
porozmawiała ze starszymi mieszkańcami wymienionej gminy (lub zajrzała
do innych źródeł albo publikacji na ten
temat!), przypuszczam, że straciłaby
pewność, iż na jej terenie przed wybuchem wojny zamieszkiwało tylko „5
osób pochodzenia niemieckiego”. Razi
też brak zaznaczenia, w którym miejscu
zaczyna się bądź kończy dany rozdział.
Czy w świetle powyższego można
powiedzieć coś pozytywnego o książce M. Tomkiewicz? Oczywiście, że tak.
Po pierwsze da się w niej zauważyć
docenienie wartości tkwiących w historii lokalnej i chęć jej wyjaśnienia,
upowszechnienia. Po drugie autorka
przejrzała sporą ilość źródeł niemieckojęzycznych, także przechowywanych poza granicami kraju, do tej pory
niewykorzystywanych przez piszących
o okupacji na Kaszubach. Dzięki temu
między innymi mogła przedstawić
krótkie biogramy znacznej części okupacyjnych urzędników i policyjnych
funkcjonariuszy z terenu gminy Dziemiany. Ich analiza, czego autorka jednak nie zauważyła (w opracowaniu
w ogóle brak szerszego odniesienia się
do zawartości źródeł!), doprowadza do
ciekawych wniosków. Większość osób
pełniących te funkcje mieszkała przed
wojną w niedalekiej okolicy, często urodziła się na terenie powiatu kościerskiego. Znała więc bądź mogła dobrze znać
swoje ofiary, jak również bliskich członków ich rodzin. Tym samym trudno
przyjąć, by w okupacyjnym społeczeństwie był ścisły podział na „my” i „oni”.
Linia podziału była słabo wyrazista,
dopuszczająca przejście na jedną bądź
drugą stronę. Warto o tym pamiętać,
kiedy się wspomina okupacyjną rzeczywistość bądź o niej pisze.
Konkludując, jak sądzę, omawiana
praca najbardziej jest interesująca, gdy
czyta się ją „między wierszami”.
Bogusław Breza
Monika Tomkiewicz, Wybrane aspekty historii
Dziemian (Sophienwalde) w latach II wojny światowej, Oddziałowa Komisja Ścigania Zbrodni
przeciwko Narodowi Polskiemu w Gdańsku,
Gdynia 2014.
POMERANIA łżëkwiAt 2015
Zaborski biuletyn
W powiecie chojnickim kilka stowarzyszeń prowadzi bardzo aktywną działalność wydawniczą, ich staraniem
ukazują się również czasopisma obrazujące historię i współczesność regionu.
Wymienić możemy m.in. „Zeszyty Chojnickie”, „Zeszyty Czerskie” czy „Klukę”.
Ich wydawcami są: Chojnickie Towarzystwo Przyjaciół Nauk, Stowarzyszenie
Miłośników Ziemi Czerskiej i chojnicki
oddział Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego.
Do prężnych organizacji działających na rzecz rozwoju kultury i nauki
na południu Kaszub (gmina Brusy) należy Zaborskie Towarzystwo Naukowe
(ZTN). Organem wydawniczym ZTN jest
biuletyn „Ziemia Zaborska” (w podtytule „Terra Zaborensis”). U schyłku 2013
roku ukazał się szósty numer czasopisma, w którym poszczególne materiały
zawarto w siedmiu przejrzystych działach: Rocznice, Zabory i Kaszuby, Działania, Inicjatywy, Z kart historii, Ludzie
oraz Informacje.
Spośród 24 tekstów pomieszczonych
w tej edycji rocznika warto zwrócić
uwagę m.in. na wspomnienia: Z. Gierszewskiego o Józefie Chełmowskim
i Annie Łajming oraz Z. Łomińskiego
o ks. Benedykcie Gierszewskim. Niewielu mieszkańców Brus i okolicy wiedziało o gospodarczych i społecznych
dokonaniach Franciszka Lemańczyka
– wywodzącego się z Zaborów założyciela i prezesa Banku Słowiańskiego
w przedwojennym Berlinie. To postać
z pewnością warta przypomnienia. Redakcja biuletynu odnotowała również
35. rocznicę działalności cenionego na
Kaszubach Teatru Obrzędu Ludowego
„Zaboracy” z Czyczków i skromny jeszcze jubileusz 15-lecia zaprzyjaźnionego
z ZTN Chojnickiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk. Marek Blech interesująco
przedstawił historię szkoły w Lubni –
w związku z nadaniem jej imienia Tajnej Organizacji Wojskowej „Gryf Pomorski”. Zaciekawić czytelników może też
artykuł Marka Rodzenia o narciarstwie
na Kaszubach, a szczególnie o popularności tego sportu wśród Krëbanów.
Większą objętość ma ostatni numer
periodyku, który niedawno dotarł do
rąk czytelników. Na stu stronach zawarto aż 28 bogato ilustrowanych tekstów: od okolicznościowego artykułu
w 150. rocznicę urodzin ks. senatora
Feliksa Bolta (patrona jednej z bruskich ulic) po krótkie sprawozdanie
z przyznania ZTN prestiżowej nagrody
„Chojnickich Oskarów” za dokonania
w kategorii edukacja i nauka w 2013
roku. Dział historyczny przynosi wiele
rocznicowych publikacji; dotyczą one
m.in. artysty ludowego Leonarda Brzezińskiego, lekarza i gawędziarza Józefa
Bruskiego, animatorki kultury muzycznej Klary Miszewskiej czy zasłużonych
kapłanów: Józefa Wryczy, Bolesława Domańskiego i Józefa Szydzika.
Autorem aż czterech tekstów jest
Marian Jutrzenka Trzebiatowski; przybliżył on problematykę bartnictwa, gruntów leśnych oraz deportacji mieszkańców i działalności „Gryfa Pomorskiego”
na Zaborach. Poruszająca jest opowieść
Krzysztofa Gradowskiego o zbrodni dokonanej w lutym 1945 roku w Leśnie,
na terenie opuszczonego gospodarstwa
Durajewskich. Niemcy zamordowali
wówczas żydowskie więźniarki z filii
obozu w Stutthofie. Opublikowany materiał zawiera liczne fragmenty sprawozdań i zeznania świadków, co czyni
go bardziej wiarygodnym i wzbogaca
naszą wiedzę o tragicznych wydarzeniach, które zacierają się w zbiorowej
pamięci. Czytelnikom podejmującym
badania genealogiczne możemy natomiast polecić artykuł T.M. Cisewskiego,
47
LEKTURY
znanego badacza losów kaszubskich
rodzin. Tym razem autor zaprezentował rezultaty swoich studiów nad szlachecko-kupieckim rodem Cysewskich.
Zagadnieniu temu poświęcił już wcześniej kilka publikacji naukowych, np.
w „Zeszytach Chojnickich”.
W „Ziemi Zaborskiej” odnajdziemy
też recenzje i omówienia. Zbigniew
Gierszewski odniósł się do książki Najpiękniejszy Dywan na świecie Wiktora
Schroedera (Kartuzy 2014). Warto wybrać się do zagubionej wśród lasów
osady Dywan, malowniczo ulokowanej
u źródeł Zbrzycy, warto również zapoznać się z „solidnym tomem” opiewającym owo niezwykłe i tajemnicze
miejsce, ongiś tętniące życiem. A południe Kaszub, piękna ziemia zaborska, to
idealny teren służący pieszym wędrówkom na szlakach wytyczonych przez
członków ZTN. Odnajdziemy tu piękno
przyrody „pomnożone przez cztery
pory roku” – jak trafnie ujął to bruski
recenzent.
Kazimierz Jaruszewski
„Ziemia Zaborska” 2013 i 2014, nr 6 i nr 7, red.
Zbigniew Gierszewski i Krzysztof Zabrocki,
Zaborskie Towarzystwo Naukowe.
O nowej książce profesora
Edwarda Brezy słów kilka
W ubiegłym roku ukazała się praca
prof. Edwarda Brezy zatytułowana Zalety imionami ludzi. Książka liczy 340
stron i poświęcona została imionom,
które etymologicznie pochodzą od cech
przypisywanych ludziom. Profesor Breza skupił się na cechach pozytywnych,
czyli zaletach. Zatem w poszczególnych
rozdziałach (od 1. do 19.) w doskonały
i przystępny sposób przedstawia imiona utworzone od pojęć powstałych
w językach indoeuropejskich, a używanych także w Polsce takich, jak: życie
hebr. Ewa, gr. Dzoe, łac. Vitalis, niem.
Leberecht czy staropolskie Dobrożyźń;
miłość gr. Agapit, łac. Caritas, cerkiewne
Ljubow oraz od wielu innych, takich jak:
dobroć, cześć, honor, radość, zwycięstwo,
48
zdrowie, ocalenie, zbawienie, pokój, piękno, sława, niewinność, czystość, wstydliwość, dziewiczość, szczęście, pobożność,
wdzięczność, jak również gościnność,
ład, porządek, łagodność, mądrość, wierność czy zgoda lub zmartwychwstanie.
W końcowych rozdziałach znalazły się
młodość i starość. Możemy zatem się dowiedzieć, że mityczna bogini wiecznej
młodości grecka Hebe nosi swe imię od
greckiego rzeczownika hēbē `młodość`,
mamy też w Polsce nosicielkę tego imienia w dawnym województwie łódzkim,
oczywiście w wersji spolonizowanej –
Heba. Rzymskim odpowiednikiem Hebe
jest Iuventus, w byłym województwie
kaliskim dwie kobiety noszą imię Juwencja.
Autor opracował imiona, które występują współcześnie w Polsce, obok
nich podał odpowiedniki w językach
europejskich oraz przytoczył poświadczenia historyczne. Dokonał analizy ich
pochodzenia, opierając się na znanych
i cenionych opracowaniach, jak też na
własnym doświadczeniu. Do tego podał
znane postaci, które dane imię nosiły.
W rozdziale pierwszym, mającym
charakter wstępny, Autor przedstawił
klasyfikacje imion. Wyróżnił dwa kryteria: liturgiczne i historyczne, zwane
także genetycznym bądź etymologicznym. Według kryterium liturgicznego
mamy imiona kalendarzowe, tzn. takie,
które znajdują się w kalendarzu liturgicznym kościołów chrześcijańskich,
a nosiły je osoby uznane przez Kościół
za błogosławione lub święte. Obok nich
są imiona niekalendarzowe, czyli te,
które nie występują w kalendarzu liturgicznym kościołów chrześcijańskich.
Z kolei według kryterium historycznego wyróżniamy imiona hebrajskie
i aramejskie, łacińskie, romańskie, germańskie, litewskie, słowiańskie. W rozdziale tym znalazły się także uwagi natury poprawnościowej, tak na przykład
w przypadku imion żeńskich profesor
dopuszcza imiona utrwalone tradycją
kulturową biblijną czy literacką zakończone na spółgłoskę obok zalecanych
na samogłoskę -a, np. Abigajla i Abigajl,
Estera i Ester, Rachela i Rachel. Podaje także wersje imion dla nowo narodzonych
Polek i Polaków oraz dla cudzoziemców mieszkających w Polsce. Ci ostatni mogą nadawać imiona w wersjach
obcojęzycznych, charakterystycznych
dla ich społeczności, Polacy zaś zgodne
z ortografią polską, np. Cyntia lub Syntia
dla Polek oraz Cynthia dla cudzoziemek,
podobnie Martyn i Martin.
Wartościowe jest umieszczenie
imion w Indeksie, w którym uwzględniono ich wszystkie warianty leksykalne, słowotwórcze oraz podstawowe
fonetyczno-graficzne.
Całość czyta się z zainteresowaniem. Dzięki lekturze tej książki czytelnik na pewno pogłębi swoją wiedzę, zarówno historyczną, jak i onomastyczną.
Zenon Lica
Edward Breza, Zalety imionami ludzi, Zrzeszenie Kaszubsko-Pomorskie, Gdańsk 2014.
Ze szkòłë na binã
Ju minãło përznã czasu òd wëdaniô
przez Felicjã Baskã-Bòrzëszkòwską
zbiéru lekcyjno-téatralnëch scenarników Ùsôdzczi na wdôr… Béł to dłëżi
jak roczny czas próbë, prifòwaniô,
czë i w całoscë jak pòmòc negò ôrtu
przëdôwô sã w szkòle w didaktice
jãzëka i kaszëbsczi kùlturë i czë tak
szkólny, jak i ùczniowie rozmieją
wëzwëskac zabédowóné przez Aùtorkã
ùmëslënczi i ùdbë. Jak dotąd ni ma
infòrmacjów, jaczé bë dałë gwësną
POMERANIA KWIECIEŃ 2015
LEKTURY
òdpòwiédz, jak pò prôwdze wëzdrzi
wëzwëskiwanié ksążczi Basczi-Bò­
rzësz­kòwsczi, jednak zdrzącë na rozwij i kòndicjã kaszëbskòjãzëcznëch
klasów, mòże ùznac, że jistnieją môle
przërëchtowóné do te, cobë wprowadzac rozmajité metodë – téż paratéatralné z òpisywóny tu wëdôwiznë –
rozskacywaniô do ùdzélu w kaszëbsczi
tradicji.
Felicji Basczi-Bòrzëszkòwsczi ni
mùszi Kaszëbóm przedstawiac. Je
szkólną, ò chtërny nôlepi swiôdczą
ji szkòłownicë. Bez ji didakticzno-juwernotowi prôcë drãgò bëłobë
so przedstawic nié leno dzysdniowé Brusë, ale i wiele môlów na
Kaszëbach. W terczasny sytuacji je nót
przëzdrzec sã ùwôżno ji ùczbòwnikóm
do ùczbë kaszëbsczégò jãzëka, przë­
rëchtowónyma wespół z Wòjcechã
Mëszkã. Òsóbno wôrt sã zając wëdónym
przez Kaszëbskò-Pòmòrsczé Zrzeszenié zbiérã scenarników pòwstałëch
w warënkach òsoblëwëch leżnotów,
a jaczé naczerowóné są na karno
szkòłowëch òdbiérców...
Ùsôdzczi na wdôr... to zestôwk czilenôsta projektów przëbôcziwającëch
téatralné przedstôwczi abò binowé
òbrôzczi. Dejade nie są òne artisticzno samòjistné, leno pòwstałë jakno
ùdba na realizacjã edukacjowëch abò
jeleżnotowëch òprawów ùroczëznów.
Są òne nawetka tematiczno ùłożoné
w taczé quasi-rozdzéle: na pòdwëszëznã
kaszëbsczich wëdôwiznów, na òbrë­
mienié wëstôwków, dlô swòjégò môla,
dzejarzóm i ùsôdzcóm, na spòdlim
lëteracczégò dokazu, ò najich zwëkach
i òbrzãdach, na szkòłowé ùroczëstoscë,
piãknégò jinaczeniô sã, z pòdzãką
i żëczbą.
W òbrëmim kòżdégò z nëch kóm­
pòzycyjnëch dzéleków zawiartëch je òd
jedny do pôrã môłëch dra­ma­turgicznëch
fòrmów. Czasã pò prôwdze szlachùją òne
za dramaturgicznyma miniaturama:
mają pôrã abò pôrãnôsce starnów, nié za
wiôldżé karno òsobów òbsadë i krótczé
didaskalia. Równak nierôz przëbôcziwają
nawetka téatralną adaptacjã wiãkszégò
lëteracczégò òpracowaniô abò wëzdrzą
na sceniczny móntaż, zestawiony z rozmajitëch dokazów czë jich
wëjimków. W kòżdi ze zrëchtowónëch
téatralnëch fòrmów Aùtorka mô starã,
POMERANIA łżëkwiAt 2015
żebë zbùdowac emòcjonalną liniã, a przez
dobiér binowëch pòstacjów i kùńcowi
kómpòzycjowi akcent doprowadzëc do
zamëszlonégò esteticzno-empiricznégò
efektu.
Rozplanowanié cekawégò zestôwkù
tekstów i binowégò zachòwaniô je zadanim drãdżim, wëmôgającym kùńsztu,
tak cobë ùtrafic tak w òczekiwania
òdbiérców, jak téż w mòżlëwòtë i aspiracje òdtwórców. W zbiérze scenarników Basczi-Bòrzëszkòwsczi nôwiãkszi
cësk kładze sã na didakticzno-mòralné
kòntekstë, stąd, jeżlë jidze ò projektowanié przedstôwkù, nie naléze sã
tu efektownëch fòrmalnëch rozwiązaniów. Aùtorka jakno człowiek téatru mùszi sã z tegò wëcopac na rzecz
szkòłowi kaszëbsczi kùlturë. W tim
placu jô bë chcôł pòdsztrichnąc słowò
„kùlturë”, cobë dac bôczenié na fakt,
że òdgriwanié w szkòle zabédowónëch
bez szkólnégò przedstôwków parłãczi
sã nié leno z cwiczenim jãzëkòwëch
kómpetencjów, ale téż ze sztôłtowanim wrazlëwòtë na historiã czë
problematikã kaszëbsczégò etosu.
Prôwdą je, że w taczich przëtrôfkach
wiedno je niebezpiek przedobrzeniô
z chãcą stôwianiô na òsobòwòscowé
wzorce i pòzytiwné spòłeczné zachò­
wania. Zdrzącë òd ti stronë, ksążka
Basczi-Bòrzëszkòwsczi je przikładã na
to, że czasã szkólny zwëskiwô bëlny
pòznôwczi czë didakticzny brzôd swòji
robòtë, równak czasã mòże za baro cygnąc w stronã didakticznégò spòdlégò
bez nôleżny dbałotë ò pòkôzkòwą
szëkòwnotã.
Chcemë sã tej przëzdrzec pôrã sce­
narnikóm. Hewò „Kaszëbsczé abe­
cadło” – binowi òbrôzk, jaczégò bò­
haterã je aùtenticzny, napisóny przez
Witólda Bòbrowsczégò i Katarzënã
Kwiatkòwską elementôrz, chtëren
taczi zresztą mô titel. Didakticznô ùdba òpiérô sã tu na òtmikanim
pasownëch stronów elementarza, na
jaczich nalôżają sã artisticzné tekstë
ò Chònicach czë Brusach, co służi
òmôwianiémù nôwôżniészich elementów kùlturë pôłnia Kaszëb. Felicjô
Baska-Bòrzëszkòwskô taczim szëkã
z jedny stronë òswòjiwô nômłodszé
dzecë z ksążką do ùczbë kaszëbsczégò
jãzëka, a z drëdżi chce jima pòkazac,
że jãzëk, jaczi pòznôwają, mô ju swòjã
tradicjã, aùtorów i òbrëmié. Wezmë jiny
przikłôd, do wëzwëskaniô ze starszima
klasama. „Słowa malowóné akwarelama” to słowno-sceniczny móntaż na
spòdlim esejów Jana Zbrzëcë W stolëcë
chmùrników. Twòrzi gò sztërzech recytatorów wëpòwiôdającëch wëjimczi
z wëbrónëch starnów ksążczi, chtërne
parłãczą sã z òpisã Nowégò Jorkù,
miasta stolemnégò, a równak tak
cëzégò agrarny kaszëbsczi kùlturze.
Króm recytacji, z wëswietliwôcza są
pòkazywóné òdjimczi z ksążkòwégò
wëdaniô esejów, mdącé ôrtã kòmen­
tarza do wëpòwiôdónëch słowów.
Kùńcową zwënégą Aùtorczi móntażu je to, że młodzëzna ùczëje ambitną prozã i pòezjã Zbrzëcë, a nadto, że
młodi doznają sã, że kaszëbizna służi
nié leno do wëpòwiôdaniô mëslów
i òdczëców w òdniesenim do òkòlnégò
rodnégò krôjmalënkù, ale téż do zmierzeniô sã z nieùbëtkama terczasnégò
(a przë tim daleczégò) swiata. Wezmë
jesz trzecy przikłôd ze zbiéru Basczi-Bòrzëszkòwsczi, tikający sã I i II swiatowi wòjnë, pòd titlã „Dzejowi spiéw”.
Jeżlë jidze ò spòdlé tekstowé, to na­
lazłë sã tu liriczi Józefa Cenôwë, Sztefana Fikùsa, Jana Karnowsczégò,
Jerzégò Łiska, Alojzégò Nôgla, Fran­
cëszka Sãdzëcczégò i Jana Zbrzëcë,
a téż pùblicysticzné wëjimczi. Westrzód
pòstacji téatrowników są Recytatorzë
i Prowadnik ùstôwiający prezentowóné tekstë wedle chronologii zdarzeniów. Są òne pòkazywóné wëbiérno,
49
LEKTURY
w skrócënkòwim òbrôzkù, jak chòcbë
wëjimk tëczący sã I swiatowi wòjnë
widzóny je przez pasowną lirikã Jana
Karnowsczégò, pòczątk II swiatowi
wòjnë zaczinô sã piesnią ò ùłanach,
a pòtemù òbrôzkã piôsnicczich lasów.
Czas òkùpacji scygniony je z jedny
stronë do figùrë katordżi w Stutthofie,
a z drëdżi do przëbôczeniô partizantczi
Grifa Pòmòrsczégò. Kùńcowi dzél móntażu to akt nôdzeje i wiarë w lepszą
przińdnotã, jakô zagòji wszëtczé renë.
Aùtorka scenarnika pòdjimô sã przeprowadzeniô drãdżi w realiach szkòłë
wòjnowi tematiczi, ùswiądniwającë
słëchińcóm jich włôsné, kaszëbsczé drodżi do wòlnotë.
Te nadpòmknioné trzë przikładë
scenarników sygnalizacyjno wskazëją
na òsoblëwòtã zebrónëch w ksążce
materiałów. Prowadną ùdbą Basczi-Bòrzëszkòwsczi je przeswiôdczenié,
że kaszëbsczé dzecë i młodzëznã do
tradicji mòże zachãcëc przez téatralné pòdjimiznë. Je to bez wątpieniô
célnô ùdba, a do szkòłowi jawernotë
pasownô metoda ùczeniô. W taczim
dzejanim Aùtorka nie je dëcht sama,
kò nié tak dôwno ùkôzôł sã zbiér
W krôjnie Grifa z dokazama Elżbiétë
Prëczkòwsczi, Terézë Wejer i Dorotë
Fòrmelë, w jaczim téż są òpùblikòwóné
scenarniczi mògącé ùrozmajicëc didakticzną prôcã, a przë leżnoscë
dozwòliwają szkòłownikóm rozszmakac sã w téatrze. Z mëslą ò szkòle
pòwstałë téż taczé zbiérë dramatów,
jak: Domôcô bina pòd redakcją Barbarë
Pisarek, Spòd strzechë na binã pòd redakcją Bòżenë Ùgòwsczi czë òsóbno
wëdónë pònad dzesãc lat temù zbiér­
czi Natalii Gòłãbsczi i Idë Czajiny.
Ùsôdzczi na wdôr... są z tegò zestôwkù
wëdôwiznów nôbarżi naczerowóné
na edukacyjné dzejania, na dobëcé
nôbarżi pragmaticzno dôwającëch
sã wëmierzëc didakticznëch zwë­
négów. Równak taczé dzejanié mòże
prowadzëc na falszëwé stegnë...
Mòże sã tegò doznac w scenarnikù
pt. „Sobòtka w Krëbanowie”. Z jedny
stronë mómë tu cekawi pòznôwczi
efekt, czej szkòłowô spòlëzna dzãka
kònwencji juwenaliowégò przemarszu swòjégò karna mô leżnotã bëlni
sã pòznac i sparłãczëc, ale do te jesz
wëùczëc wiérztów Karnowsczégò i je
50
zaprezentowac. Leno z drëdżi stronë
ùdba, cobë lëterackô pòstacjô na ôrt
szkòłowégò òmówieniô wëjasniwa
zebrónyma i òbzérôczóm, jaczé je ji
znaczenié w wëbrónym dokazu, mie
samégò nie przekònywô. Mùszebnym
bë bëło danié szerszégò òbrëmia interpretacjowi wòlnotë i pózni jesz na
ùczbach nôwëżi òbjasnienié znaczeniô òbrazów wëstôwiónëch na binie,
niżlë dozwôlanié, bë z ti binë płënãłë
dłudżé didakticzné kwestie. Miészóné òdczëca wzbùdzywają scenarniczi
òpiarté na môlecznym wseczëcym
bùsznotë, jak mô to plac w dokazu
„Ùtwórcë – jich sparłãczenié z môlã”.
Z jedny stronë Aùtorka zmëslno
wëzwësk iwô geògraf iczny plac
ùrodzeniô kaszëbsczich lëteratów
do ùswiądnieniô szkòłownikóm, że
kaszëbskô lëteratura nie pòwstôwô
dzes dalek, leno westrzód nich. Równak z drëdżi stronë zapòdôwanié
mało wôżnëch biografnëch wiadłów,
ni mającëch wiãkszégò znaczeniô dlô
ùtwórstwa wspòminónëch dokazców,
zdôwô sã bëc zbëtecznym.
Felicjô Baska-Bòrzëszkòwskô zrë­
chtowa zestôwk scenarników ma­
jącëch swòjã historiã. Kò są to pisemné wersje wëstôwków, jaczé òstałë
przëszëkòwóné i zaprezentowóné we
wiadomim czasu i placu na Kaszëbach.
Terôzka ne scenarniczi zaczinają żëc
włôsnym żëcym i mògą bëc spòdlim
do pòstãpnëch szkòłowò-binowëch
dokazów. Temù téż mòże je przëjąc
za mòdło, równak nót je mëslec nad
jich przeòbrażenim abò rozszerzenim.
To zresztą bëłobë zgódné z bédënkã
Aùtorczi, chtërna na slédny starnie
swòji ksążczi zamiescëła wiele znaczący
ògłos: „Ùsôdzczëni mdze rôd, jeżlë Czetińc pòdzeli sã swòjima refleksjama”.
To je sygnał, że swòjã robòtã ùznôwô
za dokôz w progresu, jakno fòrmã, jaką
wcyg je nót òdswieżëwac…
Z pôłnia Kaszëb ju òd dłëgszégò
czasu wieją swiéżé wiatrë kaszëbsczi
didakticzi. Mòże terô bë béł czas na
nordã abò zapôd?
Daniel Kalinowski,
tłomaczëła Bòżena Ùgòwskô
Felicja Baska-Borzyszkowska, Ùsôdzczi na
wdôr…, Zrzeszenie Kaszubsko-Pomorskie,
Gdańsk 2013.
Zabôczony dokôz Sztefana Fikùsa
Pò przeczëtanim pòlsczégò romana
Dola młodego Skowrona Sztefana Fikùsa
jô sobie zadôł pitanié: czemù ten dokôz
nie ùkôzôł sã chùdzy. Aùtor gò zaczął
i skùńcził w 1960 rokù. Òn na gwës
ni mógł sã ùkôzac w latach 60. i 70. ze
wzglãdu na cenzurã; a chòc w pòłowie
lat 80. w cenzurze bëła ju përznã zelga, to jô jem dbë, że w niejednëch placach tegò romana bëłëbë òznaczoné ji
pòwôżné ingerencje. Czemù?
Przede wszëtczim je to dokôz baro
religijny. Równo òpòwiôdôcz i główny
bòhater ti prozë – Władysław (Władek, Władzio) Skowron, ùjawniwają
głãbòką religijnosc, chòc nié bezkriticznosc wedle zachòwaniô ksãżi. Òkróm
te òpòwiôdôcz przeszmùglowôł – nié
le w òpòwiôdanim, ale téż w dia­logach
– dosc tëlé kriticzi nié le faszizmù,
hitlerizmù, ale i bòlszewizmù i kòmù­
nizmù. Ni miała tej ta ksążka szansë na
pùblikacjã w cządze PRL-u, ale pòwinna
bëc wëdónô w wòlny Pòlsce. To bëło
bez wątpieniô wiôldżé przëòczenié, czej
w tim czasu drëkòwelë prozã Anë Łajming czë Bòlesława Bòrka, rzeczë pòd
wzglãdã artisticznym wedle mie równowôżné z ùsôdzkã Sztefana Fikùsa.
Tak prôwdã rzec, mòże dlôte, że jô
znajã donëchczasné lëteracczé rzeczë
Sztefana Fikùsa, tej jô jem mileczno
zaskòczony artisticzną rówizną tegò
romana. Je to prôwdac lëteratura
trzecorégòwô, ale z nôwëższi pòlëcë
w tim ôrce.
Czekawi je jãzëk ksążczi Dola
mło­dego Skowrona. Òn noszi szpùrë
archajicznégò pòlsczégò jãzëka ùżi­
wónégò przez starszé pòkòlenié
Kaszëbów. Cos jô na tã témã wiém, bò
tak gôdôł mój stark, taczi béł pòlsczi
jãzëk mòjich starszich. Pisôrz ùżiwô na
przëmiôr taczich słów, jak „niewiasta”,
„paniusia”, frazów tipù „niech ci się o to
nie rozchodzi”. Òsoblëwi je jãzëk dialogów, gdze pòza pòlsczim wëstãpùją téż:
kaszëbsczi, niemiecczi i rusczi, wszëtczé
bëlno znóné ùtwórcë.
„Ten roman – jak wëznôł aùtor po
pòlskù w przedmòwie – jô napisôł pòd
wpłiwã przikrégò òpòwiadaniô mòjégò
szkòłowégò drëcha z dzecnëch lat”.
W jinym placu dodôwô: „Òsobë i faktë
POMERANIA KWIECIEŃ 2015
LEKTURY / wieści z gdańskiego oddziału ZKP
są prôwdzëwé, chòc nôzwëska dzélama zmienioné. Wszelczé wëdarzenia
miałë môl w jawernoce, nawetka niejedne zdania i òkreslenia jô miôł starã
wiérno òddac”. Ò ùtwórczi motiwacji
wspòmniôł: „Przez napisanié ti ksążczi
jô chcôł przekôzac pòsobnikóm niebëlné
òdniesenié niejednëch starszich do
swòjich dzecy”.
Letkò rzekłé, òsoblëwò w òdnie­
senim do pòczątkù romana, chtëren
je czësto przemikłi głãbòczim dra­
matizmã: rodzënié, smierc matczi,
drëdżé òżenienié sã òjca, òkropnô nienawisc macechë i pasywnô òbòjãtnosc
òjca wedle matilinka, a pózni młodégò
knôpa. W jednym placu aùtor tak synteticzno pò pòlskù charakterizëje jegò
pòłożenié: „Òd sami malinkòscë, jak le
sobie przëbôcziwô, béł znienawidzony
w swòjim gwôsnym dodomù, przez
òjca, macechã i swòje rodzeństwò.
Czãsto béł biti i pòszturchiwóny, zniewôżóny, głodzony i òpùszczony. Żił
żëcym ùpòdlonym jak ten pies, chtëren
równak dostôwôł mni wiãcy regùlarno
jedzenié”. Główny wątk dokazu – dzecë bité
doma i w szkòle – to béł pòwszédny proceder jesz do niedôwnëch czasów. Jaż
cãżkò sobie wëòbrażëc, że ONZ ùchwô­
lëła kònwencjã praw dzecka dopiérze
w 1989 rokù. Bicé dzecy, òsoblëwò
w szkòłach, pòjôwiało sã we wspò­
minkach Kaszëbów, chtërny znelë je òd
czasów prësczi niewòlë pò lata PRL-u.
POMERANIA łżëkwiAt 2015
Władzio Skowron edukacjã skùńcził
na pòwszédny szkòle i zarô mùszôł jic
robic jakò pasturz i paróbk kòl gbùrów
i tam téż béł wëkòrzistiwóny do grańców mòżlëwòscë: samòtny i òstawiony
na nik wã kawla, béł wënëkóny
z òglowégò spòlecznégò żëcô. Ten sóm
Władek równak ju jakò młodélc òbczas
przëmùsowëch robòtów ù Niemców
prowadzy òsoblëwi dialog z Neubaurã
ò ateizmie i teizmie, ò chrzescëjaństwie
i etice jak profesor, a przënômni baro
òczëtóny człowiek.
Te i jiné szpùrë wskôzëją, że tak pò
prôwdze je to nié leno roman ò niedolë
Skowrona, ale òsoblëwô aùtobiografiô
Sztefana Fikùsa, przënômni w szëchce
dejowi, znajemnotë historii nié le
Kaszëbów; ùtwórcë jakò bôcznégò
òbserwatora spòleczno-pòliticznégò
żëcô òd pòczątków niepòdległoscë w latach 20. pò pierszé lata nowi jawernotë
w PRL-u.
Stanisłôw Janka
Stefan Fikus, Dola młodego Skowrona, Biblioteka Kaszubska, Muzeum Piśmiennictwa i Muzyki Kaszubsko-Pomorskiej w Wejherowie,
Wydawnictwo Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego, Wejherowo – Gdańsk 2014.
R E K L A M A
DZIAŁO SIĘ
w Gdańsku
• 21 lutego – w bazylice Mariackiej mszą
świętą koncelebrowaną przez 16 kapłanów
rozpoczęto uroczystości pogrzebowe śp. dr.
hab. Jerzego Sampa, prof. UG. Spoczął na
Cmentarzu Łostowickim. W asyście sztandarów Uniwersytetu Gdańskiego, Zarządu Głównego Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego oraz
zrzeszeniowych oddziałów w Gdańsku, Gdyni
i Kartuzach, profesora żegnali wraz z rodziną:
świat nauki – koledzy z Uniwersytetu Gdańskiego, Politechniki Gdańskiej, Gdańskiego Seminarium Duchownego, Akademii Pomorskiej
w Słupsku i innych pomorskich uczelni, samorządowcy, przedstawiciele obu izb parlamentu, prezydent Adamowicz, przedstawiciele
kultury, wdzięczni słuchacze i czytelnicy Jego
utworów, parafianie. Członkowie ZKP oddali
hołd wieloletniemu Prezesowi odśpiewaniem
pieśni „Kaszëbskô Królewò” Jana Trepczyka.
• 6 marca – w Sali Mieszczańskiej Ratusza Staromiejskiego odbył się koncert ukraińskiego
śpiewaka Mykoly Hubchuka (baryton) oraz
Chóru Kameralnego TUTTI E SOLO pt. „Bukiet
arii i pieśni”. Koncert poprowadził członek naszego oddziału Zbigniew Jankowski.
• 8 marca – na gdańskich Starych Szkotach,
w kościele pw. Ignacego Loyoli, w 73. rocznicę
śmierci Sługi Bożego Konstantyna Dominika
odprawiono mszę świętą z kaszubską liturgią słowa koncelebrowaną przez księży: dr.
Leszka Jażdżewskiego, Karola Misiurskiego
i Bartłomieja Wittbrodta, który wygłosił homilię. Procesja ze sztandarami oddziałów ZKP
z Gdańska, Gdyni, Kolbud, Redy i Żukowa udała się na miejsce pierwszego pochówku Sługi
Bożego. Na spotkaniu w Domu Parafialnym
wysłuchaliśmy pieśni poświęconej Słudze
Bożemu w wykonaniu Weroniki Pryczkowskiej (tekst – Eugeniusz Pryczkowski, muzyka
– Jerzy Łysk). Ks. Karol Misiurski opowiedział
o własnej pracy magisterskiej dotyczącej 16
kazań poświęconych Matce Bożej napisanych
przez biskupa Dominika (starania o wydanie
tych homilii po kaszubsku podejmuje obecna
na spotkaniu Felicja Baska-Borzyszkowska).
Posłanka Teresa Hoppe zaprezentowała publikację Kult o znamionach cudu. Wojciech Myszk
przeczytał przetłumaczony przez siebie na
kaszubski fragment kazania biskupa K. Dominika wygłoszonego w Rywałdzie 10 września
1899 r.
Teresa Juńska-Subocz
51
z jastarni / Zachë ze stôri szafë
Wypływamy
w piękny
rejs
Pomeranka Dënëszka z Jastarni w połowie maja odbędzie swój kolejny rejs.
Nie będzie to jednak taka zwyczajna
podróż...
W jastarnickiej marinie stacjonuje
kilkanaście pomeranek, których załogi
należą do Stowarzyszenia Pomeranek,
powstałego w celu zachowania tych
pięknych łodzi. Raz do roku wypływają
w dłuższy rejs, którego głównym celem
jest promocja pomeranek. W ubiegłym
roku członkowie Stowarzyszenia wybrali się Wisłą do Malborka i Tczewa,
przed kilkoma laty popłynęli nawet do
Sandomierza. W każdy taki rejs zabierają
flagę Jastarni oraz proporzec Zrzeszenia
Kaszubsko-Pomorskiego. We wszystkich
mijanych miejscowościach wzbudzają
zainteresowanie, gdyż takich jednostek
tam jeszcze nie widziano.
Przed kilkoma miesiącami wśród
członków Stowarzyszenia narodził się
pomysł rejsu do Szczecina; żeby jednak
było trudniej, w jedną stronę popłyną rzekami, a drogę powrotną odbędą morzem.
W czasie zimowych miesięcy trwało skrupulatne planowanie trasy, wybieranie
miejsc postojowych, kompletowanie załogi. Wbrew pozorom to ostatnie stanowiło
nie lada trudność. Jastarnia jest miastem
turystycznym, a tu u progu sezonu wczasowego trzeba udać się w rejs trwający
dwa tygodnie. W końcu postanowiono, że
stała załoga składać się będzie z czterech
osób, a okazyjnie co kilka dni zmieniać się
będą pozostali załoganci.
Ustalono też, że wypłynie jedna pomeranka, właśnie Dënëszka (na fotografii,
2014 r.). Jak już powiedziano, wypływają
w połowie maja, teraz poświęcają swój
czas przygotowaniu łodzi do tego trudnego rejsu, w końcu od łodzi będzie tu zależało najwięcej. Przed nimi ponad tysiąc
kilometrów, do pokonania mają także 28
śluz, a to tylko to, co przewidywalne. Jednak w każdej podróży zdarza się coś, czego nikt nie przewidział, co tak naprawdę
stanowi sprawdzian dla podróżników. Sądząc po tym, że to nie pierwsza taka ich
wyprawa, można zakładać, że doskonale
dadzą sobie radę i tym razem. O tym, jak
rzeczywiście im poszło, poinformujemy
w letnim numerze.
Ryszard Struck
Sztãpel z palmą
Dze na Kaszëbach mòże nalezc palmë? Kò w dëchòwi stolëcë Kaszëbsczi – Wejrowie! Są òne do òbezdrzeniô w pałacu z przełomieniô XVIII i XIX stalata, na
przëmiôr nad bùtnowima dwiérzama czë na kachlach dwùch piécków z XX stalata. Pałac wiele lat słëchôł niemiecczi familie von Keyserlingk, jakô w swòjim
herbie miała prawie palmã. Miéwcama Wejrowa, zwónégò z niemiecka Neustadt, bëlë òni òd 1796 rokù. Widzałą pamiątką pò ti familie je lakòwi sztãpel zrobiony z mòsąga. Mô òn ju wicy jak 150 lat, zrobiony béł ju pò pòdzelenim dóbr
wejrowskò-rzucewsczich na dwa dzéle. Na sztãplu widzec je herbòwą tarczã
z palmą, nad nią grôfòwą kòrunã a wkół nôdpis: Dominium der Herrschaft. Neustadt. Béł òn ùżiwóny do sygnowaniô rozmajitëch dokùmeńtów brëkòwnëch
w wejrowsczim majątkù. Slédnym człowiekã, chtërny jegò ùżiwôł, béł ùmarłi
w 1945 rokù Heinrich von Keyserlingk.
rd
52
POMERANIA KWIECIEŃ 2015
artisticzné z towarzëszenim klawirë,
z towarzëszenim kameralnym, piesnie
chóralné. Móm nôdzejã, że wikszi dzél
z tegò, co bëło wôrt pòkôzaniô, ju nalôzł
tu swój môl. Króm tegò zortu, jaczim je
piosenka pòétickô.
[TTM] Ò zainteresowanié tima kòn­
certama ni ma co pëtac, sygnie wzerac (znôwù widzymë zalã wëfùlowóną
òbzérnikama).
[W. Frankòwskô] Je pół szósti [kòncert mô
Kamiszczi, tj. pòéticczé
sã
zacząc ò szósti] i ju zala sã zapełniwô.
spiéwë w mùzeùm
(...) Są taczé edicje, chtërnëch pòwòdzenié
http://www.telewizjattm.pl/naszejaż nas zaskòczëło, jak òstatno „Kaszëbi
-programy/61-1/32860-kamiszczi.html?play=on
i Górale”, gdze trzeba bëło òtmëkac trzecą zalã.
Na ekranie je widzec bùdink Mùzeùm Ka­ [TTM] Wëbiér młodëch artistów,
szëbskò-Pòmòrsczi Pismieniznë i Mùzyczi w tim Rëszkòwsczégò, béł, co frekwenw Wejrowie, do chtërnégò jidze karenkò cjô pòkôza, dobrim strzélã.
młodëch lëdzy. Czëc je głos aùtora pro­gra­ [W. Frankòwskô] Ò tëch artistach swiôdczi to wszëtkò, co òni robią. Mie Paweł
mù „Na gòscënie” i lektora, Adama Hébla:
[TTM] Ùszłô sobòta dlô mùzyczi bëła Rëszkòwsczi przekònôł tim, co robi téż
pòd pòznaką spiéwóny pòézje i jazzu na ti niwie òglowòpòlsczi, w całoscë, co
minionô. W òbrëmim cyklu „Pòtkania robi z piosenką pòéticką. z mùzyką Kaszëb” më mielë leż- [Paùel Rëszkòwsczi, mùzykańt] Ùcze­
nosc ùczëc „Kamiszczi”, kòncert we stnicził jem w përznã festiwalach artiwëkònanim Paùla Rëszkòwsczégò, knô­ sticzny i pòéticczi piesni pòlsczi w całim
pa z Kòscérznë, jaczi dobiwô w òglowò­ kraju, le dzysô bãdze jinszi repertuar,
pòlsczich i zagrańcznëch przezérkach jinszi program, dzysô bãdze baro, baro
kaszëbskò. pòéticczi spiéwë.
Co to òglowò są „Pòtkania z mùzyką [TTM] Òrganizatorowie co do aranżaKaszëb”? To je cykel, jaczi warô 13 lat, cjów mielë swòje bédënczi, ale delë
a jak widzą òrganizatorowie, wcyg są mùzykańtóm na wòlą.
gónë, na jaczé najô domôcô mùzyka [W. Frankòwskô mést do gòscy w Mùzeùm]
Dopiérze jak widza jem, że sobie domùszi wlezc. Tak bëło tą razą.
Jesmë ju bënë, w mùzealny zalë fùl lëdzy, brze z tim gatënkem radzy, pòmëszlała
widzymë m.jin. Witosławã Frankòwską, jem, że mòże wôrt bë bëło pòwierzëc
òrganizatorkã Pòtkaniów, chtërna gôdô do mù (...) ùdzél i w jaczims stopniu
zòrganizowanié tegò kòncertu pòdle
mikrofónu TTM:
[W. Frankòwskô] Dzys mómë ju szcze- swòjégò pòzdrzatkù (...). Dostôł òde
stlëwie 43. kòncert z cyklu. Zrodzył sã mie czile propòzycjów, do chtërnëch sã
13 lat temù za dyrektorowaniô wastë òdniósł i ùłożił z nich (...) swój scenariusz,
Bògùsława Brezë. Doszlë më tedë do chtëren sã wedle mie w taką mùzyczną
swiądë, że dobrze bë bëło òżëwic ten dargã ùłożił, i to je jegò taczé kaszëbsczé
człon w nazwie mùzeùm, chtëren béł „my way”, w chtërnym ta piesniô,
taczi, mòżna rzec, czësto dokùmentalno mëszlã, téż zabrzmi.
Widzymë rôz zasłëchónëch òbzérników,
i leno w pisënkù, żebë òn zaczął përznã
żëc taczim żëcym òtemkłim (...). Jak- rôz mùzykańtów na binie, chtërny zaczinabë mòżna bëło próbòwac ti mùzyczi, ją grac. Paùel w czôrny kòszlë z mòdłama
chtërna równak bëła, je i, móm nôdzejã, z kaszëbsczégò wësziwù spiéwié, a mòże
téż bãdze. Do tegò czasu mielë më do barżi melorecytëje „Tak chcôłbëm dobiegnąc
ùczinkù z taką (...) mùzyką zatrzimóną do kwiatów...”
w kadrze, tzn. béł to përznã taczi cze- [P. Rëszkòwsczi do mikrofónu TTM] To
rënk historiczny, gdze próbòwelë më sztëczczi gdzes òdkòpóné, nalézoné
pòdsëmòwac to wszëtkò, co ti, co bëlë w zbiérach rozmajitëch, i téż na nowò
przed nama, skómpònowelë (...), a më zaaranżowóné. (...) taczé piesnie, chtërne
(...) przez te 42 edicje zbiérelë te piesnie nie są znóné szeroczi pùblicznoscë, dlôte
POMERANIA łżëkwiAt 2015
W. Frankòwskô,
òdj. Beata Humeniuk, mpimkp
më téż nazwelë ten program „Kamiszczi”, bò te sztëczczi są taczé, jak kamiszczi leżącé gdzes na pòlny drodze, përznã
òkùrzoné i mòże zabôczoné, a më je
chcemë dzysô przëpòmnąc...
(...)
Mòja przigòda z mùzyką sã zaczãła
òd gitarë, chtërna bëła zbùdowónô
przez mòjégò praópã i òna bëło pewno
wiãkszô òd mie, jak jem miôł 4–5 lat, ale
jem zakòchôł sã w gitarze, w mùzyce. (...)
Pò pòlskòjãzëkòwi zapòwiescë karno prezentëje sztëczk z mùzyką Rëszkòwsczégò
i tekstã Jana Piépczi, na spòdlim dokazu
„Kamiszków cë zniosã”, ò chtërnym P.
Rëszkòwsczi gôdô, że je mù nôblëższi.
Pòtemù jesz czëjemë spiéwã „Szepczą krople”, „z muzyką współgospodyni dzisiejszego koncertu, pani Witosławy Frankowskiej”, jak gôdô młodi spiéwôk. Czëc głosné
kôskanié. A Paùel jesz dodôwô: „aczkolwiek
aranżacja moja powstała na bazie jedynie
zapisu melodii bez akompaniamentu, więc
pani Witosławo, nie wiem, ile to ma wspólnego z pierwowzorem, mam nadzieję, że
będzie pani zadowolona”.
[TTM] A terô më żdajemë na pòsobné
kòncertë z cyklu „Pòtkania z mùzyką
Kaszëb”. (...) òstôwającë jesz w czarzący
klimie pòéticczi piesnie...
[W. Frankòwskô] (...) Ten dzél mùzyczi
żdôł na tegò swòjégò barda i mëszlã, że
sã dożdôł.
53
nasze rozmowy
Mam przyjaciół
wśród Kaszubów
Z profesorem Tadeuszem Grabarczykiem z Uniwersytetu Łódzkiego rozmawia Stanisław Janke.
Gdy myśli pan Kaszuby…
Pierwsze wspomnienie wiąże się z 1963
rokiem, kiedy to byłem na obozie harcerskim w Węsiorach. Widziałem wówczas prowadzone tam wykopaliska, ale
nawet przez myśl mi nie przeszło, że
zacznę studiować w następnym roku
archeologię i że kiedyś sam będę tam
kontynuował te prace. Wtedy też poznałem rodzinę Stenclów, którzy mieszkali na tzw. Wybudowaniu Węsiorskim
i z którymi zaprzyjaźniłem się 4 lata
później, już uczestnicząc w praktykach
studenckich. Pamiętam ich syna, Władka, z którym byłem równolatkiem i który później przejął gospodarstwo – kilka
hektarów wyjątkowo kiepskiej ziemi
i jezioro. Latem przyjeżdżała do nich
córka, elżbietanka z Gdyni, która dostawała urlop, aby pomagać podczas żniw.
Pamiętam ich rozmowy, których kompletnie nie byłem w stanie zrozumieć.
Pamiętam też ich wielką życzliwość
dla takich bosych Antków, jak ja i wiele
dobroci, które nam okazywali podczas
pobytu u nich. Tam bowiem, w gospodarstwie, mieszkaliśmy podczas badań
wykopaliskowych.
Kaszuby to dla mnie przede wszystkim ziemia, krajobraz zryty ostatnim
zlodowaceniem ze wzgórzami morenowymi i wszechobecną monokulturą
sosny. To poletka, na których były tylko żyto i ziemniaki, i powalający upał.
To, jak w Węsiorach, pojedyncze zabudowania, oddalone od siebie, będące
czymś na podobieństwo osad jednodworczych. I oczywiście ludzie, bardzo
zapracowani i przywiązani do swojej
ziemi. Z ogorzałymi od słońca i wiatru
twarzami i… ten ich język, który mnie
przyprawiał o ból głowy.
Mam oczywiście przyjaciół wśród Kaszubów. To Bogusia Cirocka i Jarek Ellwart, ich tutaj nie trzeba przedstawiać.
54
A są oni bez wątpienia tymi, którym
sprawy Kaszubów leżą głęboko na
sercu. Znam, choć niestety tylko wirtualnie, pana Darka Szymikowskiego.
Miałem przyjemność trochę mu pomóc
w przygotowaniu lekcji historii dla Kaszubów. Zrozumiałe jest, że wysoko sobie cenię twórczość Güntera Grassa, ale
też i młodszych prozaików, jak Paweł
Huelle i mój przemiły interlokutor.
Był pan kierownikiem misji archeologicznych między innymi w Odrach,
Węsiorach i Łęgu na Kaszubach. Czy
mógłby pan syntetycznie scharakteryzować te projekty badawcze?
Wszystko się zaczęło od mojego mistrza
uniwersyteckiego profesora Konrada Jażdżewskiego, który już w 1948 r.
rozpoczął badania średniowiecznego
Gdańska. Jego starsi uczniowie (prof.
Jerzy Kmieciński, prof. Andrzej Zbierski)
także zaczęli wtedy prowadzić badania
na Pomorzu Gdańskim. Potem przyszła
kolej na najmłodszych, w tym i na mnie.
Wcześniej wszystkie ćwiczenia terenowe odbyłem tutaj (Węsiory, Odry, Lubieszewo pod Nowym Dworem Gdańskim).
W 1972 r. zacząłem samodzielnie prowadzić wykopaliska na cmentarzysku z kręgami kamiennymi w Odrach. Prowadzę
je do chwili obecnej, ale prowadziłem
też prace w innych miejscach Kaszub,
w Węsiorach, Łęgu, Pucku, Subkowych,
Kościerzynie i w wielu innych.
Były to stanowiska z różnych epok,
ale koncentrowałem się przede wszystkim na okresie wpływów rzymskich,
z tym okresem były oczywiście związane cmentarzyska z kręgami kamiennymi w Odrach i w Węsiorach. Badania
w Odrach powoli dobiegają już końca,
cmentarzysko w Węsiorach jeszcze czeka, choć to już nie ja zdołam dokończyć
prowadzone tam prace.
Co można nazwać sukcesem w tych
pracach badawczych?
Paradoksalnie, za sukcesy badawcze
uznaję nie odkrycie jakiegoś efektownego zabytku, ale fakt znalezienia
wielu śladów wcześniejszych pobytów
różnych grup ludzkich przede wszystkim na terenie Borów Tucholskich.
To zawsze był obszar bardzo dla nich
nieprzyjazny. Każdy odkryty na polu
fragment ceramiki mnie cieszył i nadal cieszy. Dzięki temu przybyło nam
trochę wiedzy o czasach w okresie pradziejowym, a szczególnie o człowieku,
który tutaj żył, pracował, zdobywał pożywienie i przeżywał głęboko śmierć
bliskich osób. To ostatnie rejestrujemy,
odkopując cmentarzyska.
Jeśli już o sukcesach mowa… Cieszy
mnie zawsze popularyzacja odkryć archeologicznych – wiedzę o nich staram
się przekazywać miejscowym, głównie
dzieciom i młodzieży, aby się trochę zżyli
z najdawniejszymi dziejami ich małych
ojczyzn. Piszę do starogardzkiego „Rydwanu” artykuły w tonacji popularnej
i w bardziej ludzkim języku, te akurat
w głównej mierze dotyczą Kociewia.
Choć to teraz mało modne i nie dają te
publikacje żadnych, tak teraz ważnych
w pisaniu naukowym, punktów.
Goci zjawili się na terenach dzisiejszych Kaszub w okresie rzymskim,
przed setkami lat. Mnie bardzo się
kojarzą z naszymi legendarnymi olbrzymami – stolemami. Przyszli, byli
i zginęli. Co w rzeczywistości się stało
z Gotami?
Goci przybyli na Kaszuby ok. 70 r. po
Chrystusie i to z nimi należy łączyć
powstanie cmentarzysk z kręgami
kamiennymi. Trzeba pamiętać, że nie
zjawili się w próżni. Nieco wcześniej
cały obszar Kaszub (i nie tylko) był
POMERANIA KWIECIEŃ 2015
nasze rozmowy
opanowany przez ludność kultury pomorskiej chowającej swoich zmarłych
w bardzo efektownych popielnicach
(urnach) zdobionych wizerunkiem
twarzy ludzkiej. Mogły to być inne plemiona germańskie, jak Burgundowie,
Lemowiowie czy Rugiowie. Przybywający narzucili miejscowym zarówno kulturę materialną, jak i duchową.
Należy zatem przypuszczać, że na tych
dużych nekropolach możemy znaleźć
nie tylko Gotów, ale i przedstawicieli
innych plemion. Niestety, słabością naszej dyscypliny jest niemożność określenia na podstawie odkrytych zabytków
tożsamości etnicznej. O tych Germanach wiemy wyłącznie na podstawie
źródeł pisanych (Tacyt, Ptolemeusz). Ale
wracając do „naszych” Gotów. Wytrzymali tutaj ok. 150 lat. I wcale im się nie
dziwię, że tylko tyle. Poszli na początku III stulecia za Wisłę i dalej na południe. Krótko zatrzymali się w Kotlinie
Hrubieszowskiej, a następnie weszli na
bezkresny step ukraiński. Nie szli sami,
zapewne z innymi przedstawicielami
plemion germańskich. Na pewno nie
zginęli, raczej zaczęli się rozpływać
w tym wschodnioeuropejskim tyglu
etnicznym. Powstaje pytanie, czy późniejsi Goci i dalej, Wizygoci i Ostrogoci,
to już tylko nazwa, która przetrwała
w pamięci ludzkiej, czy jeszcze fizyczni przedstawiciele skandynawskiego
ludu. Nigdy do końca nie będziemy tego
pewni.
Nad czym pan obecnie pracuje?
Lata całe siedziałem nad Gotami na
Kaszubach i jeszcze trochę siedzę z racji badań w Odrach i ostatnio w miejscowości Gotelp, też w gminie Czersk,
gdzie znaleziono dużą osadę, w której
wytapiano żelazo z rud darniowych zalegających nad płynącą niedaleko Niechwaszczą. Ostatnio zakończyłem, o ile
w nauce można użyć tego słowa, projekt poświęcony działalności gdańskich
archeologów w XIX i w początkach XX
wieku. Książka już się drukuje. Nikt się
wcześniej nimi nie zajmował, może
dlatego, że byli Niemcami gdańskimi,
a przecież to fragment naszej historii.
Uważałem, że wypada przywrócić ich
współczesnym, tym bardziej, że zrobili
wiele pożytecznych rzeczy w archeologii, z których korzystamy nieustannie.
POMERANIA łżëkwiAt 2015
Fot. z domowego archiwum T. Grabarczyka
Coś tam będę jeszcze robił w tej kaszubskiej (pomorskiej) archeologii, aczkolwiek czas biegnie nieubłaganie i jestem
już u kresu mojej drogi naukowej.
W internecie przeczytałem, że jest
pan profesorem wizytującym na Uniwersytecie Santiago de Compostela
w Hiszpanii. Jakie projekty naukowe
czy dydaktyczne realizuje czy realizował pan na tej uczelni?
To już jest czas przeszły, tym profesorem wizytującym byłem w latach
1993–1998, a jeszcze wcześniej (1987–
–1992) współprowadziłem z kolegami
z hiszpańskiej Galicji badania dużej
osady obronnej z II w. p.n.e. – II w. n.e.
Na tej uczelni, na studiach doktoranckich, prowadziłem każdego roku wykłady z pradziejów obszarów leżących
wokół Morza Bałtyckiego. Dla słuchaczy
była to prawdziwa egzotyka, a we mnie
pozostała miłość do tej części Hiszpanii.
Rzecz jasna, nikt nie pozwoliłby na jakiś długi tam pobyt. Wykłady, które
obejmowały cały rok, przeprowadzałem w ciągu 3 tygodni, po kilka godzin
dziennie. Było to dość męczące, bo odbywały się one w języku Cervantesa.
Mam jednak nadzieję, że coś z tego, co
mówiłem, późniejszym doktorom pozostało w głowie.
55
naje kôrbiónczi
Na wiedno Kaszëbi
Z Dawidã Szulëstã (ang. David Shulist), prowadnikã Kaszëbów w kanadijsczim Wilnie, gôdô
Stanisłôw Janka.
Jak të wspòminôsz swòjégò òjca, Martina? Czë òn jesz gôdôł pò kaszëbskù?
Jô sã ùrodzył w 1951 rokù w Wilnie, w kanadijsczi prowincji Òntario,
i do dzys tuwò mieszkóm. Wilno je
ùznówóné za pierszą kaszëbską òsadã
w Kanadze; òna pòwstała w 1858
rokù. Mój òjc i jô më bëlë nôlepszima drëchama, to òn mie zaczekawił
mòją kùlturową spôdkòwizną. Na
mòje 45 ùrodzënë dôł mie ksążkã The
Saga of the Kashub People in Poland, Canada, U.S.A. (Saga kaszëbsczégò lëdu
w Pòlsce, Kanadze i Zjednónëch Stanach Nordowi Americzi [Òttawa 1997]),
chtërną napisôł ksądz Al [Aloisius] Rekowski. Ta ksążka zmieniła mòje żëcé.
I sã òkôzało, że jô béł Kanadijczikã
kaszëbsczim, a całé żëcé mie gôdelë, że
jô béł pòlsczim, i partecznikã pòlsczi
spôdkòwiznë, i że më sami gôdelë
dialektã pòlsczégò jãzëka. Czej òjc pierszi rôz szedł do angelsczi szkòłë, tej jesz
gôdôł le pò kaszëbskù, jistno bëło ze
mną. Më sã naùczëlë gadac pò angelskù
w szkòle i przez òbzéranié telewizji. Mój
òjc i jô w 2000 rokù sã wëbrelë w rézã
na Kaszëbë i tej më sã dowiedzelë ò naszi prôwdzëwi tożsamòscë.
i tatczëzną mòjich starków. Problema
pòlégała na tim, że më w Kanadze
dostelë do czëtaniô historiczné ksążczi
pòlsczé, a nié kaszëbsczé. Më dostelë
naszã historiã òpòwiedzoną przez
Pòlôchów. Wszëtcë naszi pòlsczi ksãża
promòwelë i promùją pòlską kùlturã.
Më bëlë rządzony i wcyg jesmë przez
pòlsczi Kòscół. Czë të wiész, że dzysô
mòja mëma nie rozmieje pòlsczégò
ksãdza. Mòja mëma gôdô leno pò
kaszëbskù. Dzewiãcdzesąt procent
lëdzy, chtërny bùdowelë nasz kòscół, to
bëlë Kaszëbi, i jesz jich rodny jãzëk nie
je w tim kòscele ùżiwóny. Mòją zgrôwą
bëło jic i pògadac z kaszëbsczima historikama, przeczëtac kaszëbsczé historiczné ksążczi, to je napisóné ò sobie
i swòji historii przez Kaszëbów, a nié
przez kògòs spòza naszi kùlturë.
Jaczé są nôwôżniészé zwënégòwania,
chtërne òstałë przez ce zrobioné
w Wilno Heritage Society? Jak wëzdrzi
wasze dzejanié?
Mòjim nôwiãkszim doprzińdzenim bëło
stwòrzenié doroczny swiãtnicë Kashub
Day Festiwal, żebë promòwac lëdzy
naszégò kaszëbsczégò nôrodu, naszã
kaszëbską domôcëznã i tatczëznã naszich kaszëbsczich starków. Ten dzéń
hònorëje téż kaszëbsczich pionierów,
chtërny tak cãżkò robilë, a më przez to
dzys mómë tak dobré żëcé. Jô téż założił szkółczi kaszëbsczégò wësziwkù
w naszich lokalnëch spòdlecznëch
szkòłach i zrzesził z Marianã Jelińsczim
z Żukòwa, gdze nasze nôbëlniészé rzeczë
òstałë wëstawioné w môlu narodzënów
kaszëbsczégò wësziwù. Z tëch szkółków
më wëbiérómé kaszëbską ksãżniczkã
i kaszëbsczégò ksãca i òni sã stôwają na
jeden dzéń Kaszëbsczima Ambasadorama. Më téż òdajemë tczã Matce Bòsczi
w Swiónowie, Królewi Kaszëb. Òna je
naszą prôwdzëwą Królewą, chtërna
reprezentëje Kaszëbów z całégò swiata.
Të jes ùsôdzcą zéwiszczów „Wiedno Kaszëbë” i „Na wiedno Kaszëbi”,
chtërne są baro pòpùlarné nié leno
w Wilnie. Do czegò të chcesz lëdzy
zachãcëwac przez te słowa?
Te zéwiszcza mają dwie zgrôwë. Pò
pierszé to są napisóné pò kaszëbskù.
„Wiedno Kaszëbë”, bò më jesmë òd
Të béł przez wiele lat przédnikã Wilno
Heritage Society…
Jô zaczął dzejac w tim towarzëstwie
pò przeczëtanim ksążczi ksãdza
Al Rekowskie. Më mùszelë cos zrobic, żebë òchronic i wspierac naszą
prôwdzëwą spôdkòwiznã. Òpòwiedzec
prôwdzëwą historiã naszégò nôrodu.
Mòją pierszą zgrôwą bëło pòznanié
tatkòwiznë kaszëbsczich starków. Jak
jô ju wspòmniôł, całé mòje żëcé mie
gôdelë, że tą tatczëzną je Pòlskô, i sã
òkôzało, że to nie je prôwda. Mòja pierszô gòscëna na Kaszëbach w 2000 rokù
to béł pòczątk piãknégò drëszstwa
z kaszëbsczima lëdzama. I tej sã
òkôzało, że Kaszëbë bëłë domôcëzną
56
POMERANIA KWIECIEŃ 2015
naje kôrbiónczi
stalat i wiedno bãdzemë, bez wzglãdu
na to, chto tim regùlëje. A „Na wiedno
Kaszëbi”, bò më bëlë, jesmë i bãdzemë.
Tej jô zachãcywóm Kaszëbów do
ùżiwaniô tëch zéwiszczów, chtërne nas
identifikùją jakò widzałëch lëdzy.
Të jes współùsôdzcą dwóch ksążków: Słownik polsko-angielsko-kaszubski i Słownik kaszubsko-angielsko-polski (Żukòwò 2010 i 2011). Chto ce
pòdskôcył do ti robòtë?
Jô to robił sóm òd se, jô przez to chcôł
pòmòc anglojãzëkòwim Kaszëbóm,
chtërny stracëlë jãzëk, rodną mòwã,
przez pòlonizacjã, i mòglë jã dostac
nazôd. Ten słowôrz, jô móm taką
nôdzejã, pòmôgô w pòdtrzëmiwanim
i promòwanim kaszëbsczi kùlturë,
chtërna je w zagrôżbie przińdzeniô
do zgùbë przez cësk bùtnowi z jinëch
kùltur.
Të jakò bùrméster Dolëznë Madawaska i Peter Glofcheskie, jakò przédnik
Wilno Heritage Society, rôczëlë do se
w 2012 rokù pòlsczégò premiera Donalda Tuska. Jak të zapamiãtôł tã jegò
gòscënã w Wilnie?
Jô znajã sprawã Donalda Tuska òd czasu
mòji pierszi gòscënë na Kaszëbach, jegò
zaczekawienié historią i òblubienié
swòjich kaszëbsczich kòrzeni. Jô gò
pamiãtóm jakò senatora. Jego fùndacjô
wspiarła wëdanié Kaszëbsczégò abecadła, napisónégò przez mòjégò bëlnégò
drëcha Witolda Bòbrowsczégò i przez
Katarzënã Kwiatkòwską. Czej jô sã
dowiedzôł, że Donald Tusk òstôł
premierã, jô béł czësto òczarzony. Jô
sã jaż stôł dzesãc métrów wëższi. Je
pierszim w historii Kaszëbów wëbrónym na swiatowégò prowadnika jakò
prezydent Eùropejsczi Radzëznë. To
sprawiło, że jô jem baro bùszny, że jô
pòznôł tak wiôldżégò człowieka. Jô gò
pòznôł przez bëlnégò drëcha senatora
Kazmierza Kleinã, czej jô béł na Kaszëbach, a òn przebiwôł kòl mie doma,
czej òdwiedzył Kanadã. Senator Kleina pòmógł zbùdowac mòst pòmidzë
premierã Tuskã a Kaszëbama w Kanadze. W 2008 rokù jô wëbrôł premiera
Tuska i senatora Kleinã Hònorowima
Kapitanama naszégò hókejowégò karna Kashubian Griffins (Kaszëbsczé Grifë). Jô jima wësłôł kòszëlczi i rôcził do
POMERANIA łżëkwiAt 2015
naju. Czedë nasz premier Steven Harper rôcził premiera Tuska do Òttawë,
to òn przëjął tã rôczbã. Òttawa je
òddalonô òd Wilna leno pół gòdzënë
lecbë helikòpterã. To béł dlô premiera
Tuska nôwëższi czas òdwiedzëc naszã
zrzesznicã. Jô z nim czas spãdzył leno
w kaszëbsczim jãzëkù. I òn nie chcôł,
żebë jô gôdôł w jaczimkòlwiek jinym
jãzëkù. Jegò kaszëbsczi nie je tak dobri, jak òn bë chcôł, ale òn wszëtkò
zrozmiôł, co jô rzekł, i jô zrozmiôł, co
òn gôdôł. Më razã zażëlë tobakã. Më
wespół zbùdowelë mòst drëszstwa,
chtëren bãdze dérac przez całé nasze
żëcé. Jô mù rzekł, że mòja chëcz je jegò
chëczą. Òn téż pòdpisôł mòjã ksążkã
Kaszëbsczé abecadło, dlô mie to wiele znaczi. Òstatną rzeczą, chtërną òn
rzekł do naszich lëdzy, to bëło „Wiedno
Kaszëbë”.
Twòje hókejowé Kaszëbsczé Grifë,
w czôrno-żôłtëch spòrtowëch òble­
czënkach, grałë z trójmiesczima karnama 5 i 6 łżëkwiata 2014 rokù w Halë
Olivia we Gduńskù. To bëło wiôl­dżé
wëdarzenié…
Jo, to bëło pò prôwdze nôwôżniészé
wëdarzenié, jaczégò jô béł swiôdkã.
Nasz kaszëbsczi Griffin Hokey Team
reprezentëje kaszëbsczi nôród w Kanadze. Òni nigdë nie bëlë tak achtniony
jak w tatczëznie swòjich starków. To
bëło òsoblëwé grac w hókeja, chtërny
tak baro kòchają, westrzódka lëdzy
we Gduńskù, w stolëcë kaszëbsczégò
nôrodu; to bëło òsoblëwé ùczëc nôrodny himn „Zemia Rodnô” Jana Trepczika
i spiéwac gò ze łzama w òczach; to bëło
òsoblëwé ùzdrzec wszëtczich fanów,
pòkazac kaszëbską bùsznotã. Kòżdi
tej czuł w se kaszëbską mòc. Wszëtcë
kanadijsczi Kaszëbi z ùczestnienim
grają w hókeja. Hókej to je gra Kanadë
i wszëtcë chcą dzelëc sã tą grą z resztą
swiata.
Za spòleczné dzejanié të òstôł ùhò­
norowóny lëcznyma nôdgrodama.
Chtërną z nich ùwôżôsz za nôbarżi
wôrtną?
Medal Stolema, jaczi jô dostôł òd Klubù
Sztudérów Pòmòraniô w 2012 rokù we
Gduńskù. Je to wedle mie nôwëższé
kaszëbsczé wëprzédnienié. Dlô mie
wspiéranié lëdzy, kaszëbsczégò nôrodu, kaszëbsczi kùlturë i tożsamòscë
òznôczô całi mój swiat. Ten skôrb,
chtërny jô dostôł, pòdskacywô mie,
bë robic jesz wiãcy. Jô wiém, że jô sã
ùrodzył w Kanadze, ale mòje serce leżi
na Kaszëbach.
Òdjimczi z domôcégò archiwùm
Dawida Szulësta
57
lëdze
Hòlendrzë znad
Żarnowiecczégò Jezora
Wszëtczé bùdinczi na szas. Żeglarsczi w Nôdolu wëzdrzą jistno. Bruné parterowé dodómczi
sparłãczoné ze sobą w tpzw. szeregówce. W jednym z nich (jidze gò pòznac pò płoce, na jaczim
òstałë nacéchòwóné mòtiwë znóné z kaszëbsczégò wësziwkù) mieszkô Adrianus Josephus Stopa ze swòją białką Kristiną. W òkòlim gôdają na nich prosto: Hòlendrzë, ale tak pò richtoscë
ni mają prôwdë. Òsoblëwie Kristina je Pòlôszką „czësti krëwi” ùrodzoną w Mińskù Mazowiecczim. Adrión pòchòdzy z niderlandzczi Bredë (ùr. w 1945 r.), ale jegò òjc béł pòlsczim żôłnierzã,
jaczi biôtkòwôł òb czas II swiatowi wòjnë w 1. Pòlsczi Pancerny Diwizje pòd przédnictwã
gen. Stanisława Maczka. I prawie to miało wiôldżi cësk na żëcé jegò, a pózni i białczi. Ale òd
zôczątkù…
Dariusz Majkòwsczi
Historiô trzech stowôrów
Za knôpiczich lat Adriana, w 1952 r.,
pòwstało w Bredze Pòlsczé Towa­
rzëstwò Katolëcczé. Ùsadzëlë je „ma­
czkówcë”, jaczé pò wòjnie òstelë
w Hòlandzczi. Mielë starã ò grobë
swòjich drëchów, piastowelë pòlsczé
zwëczi, wspòmi nelë wòja rzczé
czasë. Niejedne z jich dzecy, czedë ju
dozdrzeniałë, téż chcałë dołączëc do
PTK, równak nie dostałë na to zgòdë
zarządu. Wnenczas ùdbałë so stwòrzëc
jiną òrganizacjã i w 1990 r. pòwstała
Pòlskô Kùlturalnô Stowôra Polonia (òrg.
Polskie Stowarzyszenie Kulturalne Polonia). Ji rësznym wespółzałóżcą béł
Adrión Stopa, chtëren òstôł wëbróny
przédnikã i trzimôł tã fùnkcjã jaż do
2002 r. Nowô Stowôra òrganizowała
w ilëje na pòlsczi ôr t z òpłôtkã
i darënkama, karnawałowé rozegracje, dzéń białków i jastrowé frisztëczi.
W PTK wiôlgònocny pòkrzésnik zanôlégôł
na tim, że kòżdi dostôwôł jaje do rãczi i nawetka nie bëło gdze pòłożëc skòrëpów. Jem
rzekła jima, że nié tak wëzdrzi to w Pòlsce
– gôdô wastnô Kristina.
Pò ùroczësto swiãtowónym 50-lecym w PTK doszlë do swiądë, że
z pòzdrzatkù na swój wiek nie są
58
w sztãdze dłëżi dzejac. W nym czasu
mielë kòl 50 nôleżników. Dogôdelë sã,
że òddadzą Towarzëstwò „młodim”. Ti
równak chcelë dzejac pòd nową pòzwą
i tak pòwstała Stowôra 1. Pòlsczi Pancerny Diwizje Niderlandë. Òkróm dzecy pòlsczich kómbatantów przëjimô
òna téż wszëtczich, co chcą pòmòc
w dzejanim. Żôłniérze z czasów II
wòjnë òstelë hònornyma nôleżnikama.
Célã Stowôrë bëło (i je do dzysô) m.jin.
piastowanié pamiãcë ò maczkówcach,
òrganizowanié rozmajitëch òbchòdów
dlô ùtczeniô tëch, co zdżinãlë przë
wëzwòliwanim Niderlandów, stara
ò smãtôrze, gdze są pòchòwóny. Pierszim przédnikã òstôł Adrión Stopa,
a jagò białka je ji rëszną nôleżniczką.
Historiô znajomòscë
Kristinë i Adriana
Kristina pierszi rôz pòjacha do Hò­
landzczi w 1982 r.: Bëła jem wnenczas
sztudérką Rolniczi Akademie SGGW
w Warszawie. Jesmë mielë mòżlëwòsc
wëjachaniô na staż zagrańcã. Jem sã
dosta do Doswiadczeniowégò Institutu
Ògardowiznë w Bredze. Pózni jezdzëła
jem w te stronë jesz wiele razy. Przë
leżnoscë wëjazdów do Bredë, pòzna
strzodowiszcze kómbatantów. Jeden
z nich – Tadéùsz Kòzeł (òrg. Kozioł)
przekònôł mie, żebëm òsta na òbchòdë
roczëznë wëzwòleniô Bredë w 1988 r. Pò
jich skùńczenim jesmë szlë do restaùracji,
w jaczi pòmôgôł w robòce Adrión. I tam
jô gò pòzna – wspòminô. Pózni szło ju
chùtkò. W 1989 r. A. Stopa z Hòlandzczi
przëjachôł za nią do Pòlsczi, a òb jeséń
tegò rokù ju razã mieszkelë w Bredze. Òżenilë sã w lëpincu 1990 r. Na
zôczątkù gôdelë ze sobą pò anielskù. Pò
zdënkù białka – chtërna znôwù zaczãła
robic w Doswiadczeniowim Instituce
Ògardowiznë – zapisa sã do jãzëkòwi
szkòłë i pò dwùch latach zdała egzamin
z niderlandzczégò. Ji diplom ùkòńczeniô
sztudiów ùznelë téż w Hòlandzczi, ale
to nie sygło, żebë nalezc bëlną robòtã.
Pòmësla jem, że mùszã rozmiec cos,
czegò nie rozmieją lëdze stądka. Jinaczi
nick nie wińdze z warkòwi karierë. Dlôte
pòszła jem na kùrs rusczégò jãzëka. Zdała jem gò baro dobrze. Pózni jesz jeden
kùrs na hańdlowégò przedstôwcã i òsta
jem menadżerką na Rusjã w rozmajitëch
firmach, co hańdlowałë ògardowizną
z tim krajã – gôdô K. Stopa. Na rusczé
tôrdżi jezdzył z nią téż chłop, chtëren
jakò bëlny òrganizator rozmiôł wiedno przëszëkòwac snôżé stojiszcze.
Òna za to pòmôgała mù w dzejanim
w stowôrach – nôprzódka w Pòlsczi
Kùlturalny Stowôrze Polonia, a pózni
w Stowôrze 1. Pòlsczi Pancerny Diwizje
Niderlandë.
POMERANIA KWIECIEŃ 2015
lëdze
2004 r. W westrzódkù Kristina i Adrión, pò jich lewi stronie prezydent Pòlsczi
Aleksander Kwasniewsczi, a pò prawi hòlenderskô królewô Beatrix.
z jaczich wzątk szedł na wspiarcé pòlsczich
òlimpijczików. Brzadã tegò dzejaniô je
chòcle Złoty Medal za Zasługi dla PKOL
w Niderlandach (1994).
Zdôwô mie sã, że to nôwëższô
strzédnô rozmajitëch wëprzédnieniów
na kwadratméter nié blós w Nôdolu,
tim barżi, że wastnô Kristina téż mô
bëlną kòlekcjã. Ò ji Krżiżu Kawalersczim
bëła ju gôdka, mô téż Medal Pro Memoria, Złoty Medal Wojska Polskiego, czile
medalów za zasłëdżi dlô kómbatantów,
Złoty Medal za Zasługi dla Polskiego Ruchu Olimpijskiego…
Na scanie wisy téż òdjimk z pre­
zydentã Lechã Wałãsą. To bëło w 1994 r.
òb czas òbchòdów 50-lecô wëzwòleniô
Bredë – czëjã òd wastnë Kristinë. Baro
wôżnô chwila dlô maczkówców. Bëtnosc
prezydenta na òkrãgłëch roczëznach je
dlô nich przëpòmnienim, że kraj, jaczi
w latach PRL zabrôł jima òbëwatelstwò,
wcyg ò nich pamiãtô – dodôwô.
Historiô wëcygnieniô do Nôdola
Òkôzało sã, że jedna z Pòlôszków, chtërnã
pòzna jem w Bredze, pòchòdzy z Wejrowa.
Òżeniła sã z Hòlandczikã i kùpiła dodóm
w Nôdolim na òsedlim Na Stoku. Adrión
przëjachôł, òbezdrzôł, widzało mù sã tu.
Jô równak wòla jem na Żeglarsczi i zarô pò
tim, jak jem przeszła na reńtã, tuwò jesmë
kùpilë szeregówc w 1999 r. – tłómaczi
Kristina Stopa. Wnenczas ji chłop robił
dzejanié w spòrtowëch òrganizacjach.
Historiô czile wëprzédnieniów,
Dłudżé lata jô béł nôleżnikã zarządu
medalów i òdjimków
Pò wéńdzenim do bëna dodomù Sto- Pòlsczégò Òlimpijsczégò Kòmitetu (pòl.
pów na Żeglarsczi dorazu je widzec Polski Komitet Olimpijski – PKOL) w Nirozmajité medale, òdznaczi i diplomë. derlandach. Wespółòrganizowôł jem m.jin.
Mie równak òsoblëwie zajinteresowôł Turniér Nogòwi Balë w 1984, pòmôgôł
jeden òdjimk. W westrzódkù Kristina jem pòlsczim òlimpijczikóm, jaczi przei Adrión, pò jich lewi stronie Aleksan- biwelë w Hòlandzczi, rëchtowôł jem bale,
der i Jolanta Kwasniewscë, a pò prawi
ùsmiónô białka w elegancczim kapeluszu. To hòlenderskô królewô Beatrix –
tłómaczi gòspòdôrz. Òdjimk je zrobiony
w 2004 r. òb czas òbchòdów z leżnoscë
60-lecô wëzwòleniô Bredë, jaczich jem
béł wespółòrganizatorã. W tim rokù i jô,
i białka, jesmë dostelë Krzyż Kawalerski
Orderu Zasług RP przëznóny przez prezydenta RP – dodôwô. A òd królewi nick
nie dało? – pitóm ze smiechã. Dało. Tëli
że rëchli. W 1999 r. dostôł jem òd ni òrder
Lid in de Orde van Oranje-Nassau – czëjã
òdpòwiésc.
Pòprosył jem zarô ò pòkôzanié nëch
òrderów, a przë leżnoscë doznôł jem
sã, że wasta Stopa mô jich wiele wiãcy,
np. Złoty Krzyż Zasługi òd Prezydenta
RP, Medal Pro Memoria òd Czerownika Ùrzãdu ds. Kómbatantów i Lëdzy
Represjonowónëch, Złoty Medal Wojska Polskiego òd Minystra Nôrodny W 1994 r. na òbchòdë 50. roczëznë wëzwòleniô Bredë przëjachôł prezydent RP Lech Wałãsa.
Pierszô z prawi K. Stopa.
Òbronë. Òkróm te czile medalów za
POMERANIA łżëkwiAt 2015
59
lëdze
Pòd płotã swòjégò dodomù w Nôdolim razã z „kaszëbsczim òwczarkã” Mikùszã.
w pòùczënie. Òdpòwiôdôł za rozmajité
sprawë administracyjné w szkòłach,
jaczé òrganizowałë warkòwé kùrsë dlô
lëdzy szukającëch robòtë. To òznôczało
dosc wiele wòlnégò – òsoblëwie latné
i zëmòwé ferie. Przëszedł tej czas na
mëslenié ò swòjim nórce w Pòlsce. Òd
samégò zôczątkù pòdczorchiwała jem,
że nie chcã òstac w Hòlandzczi. Zarô pò
zdënkù jesmë kùpilë zemiã nad jezorã
Ińskò, ale czedë ùdało sã nalezc dodóm
w Nôdolim, më jã przedelë.
Kùńc kùńców wëcygnãlë na Ka­
szëbë w gòdnikù 2007 r. Tegò wë­bòru
nie je jima żôl. Całi rok mieszkóm w sanatorium – gôdô Adrión Stopa, chtërnémù
naje stronë przëbôcziwają Niderlandë.
Wiodro je tuwò wnetka jistné, a Kaszëbi
są jak Hòlandczicë – gôdają prosto,
kònkretno, lżi je sã z nima na cos ùmówic
jak z Pòlôchama. Mają jiną mentalnosc.
Je to widzec téż w jãzëkù. Niderlandzczi òd pòlsczégò apartni sã tim, że jeżlë
jednã stronã A4 zapisóną pò hòlenderskù
przetłómaczã na pòlsczi, to bãdã miôł
dwie, w kaszëbsczim mni.
Wôrt tu dopisac, że A. Stopa òk­róm
niderlandzczégò i pòlsczégò zna­je téż
francësczi, anielsczi, niemiec­czi, përznã
rusczi i szpańsczi, a ùczi sã kaszëbsczégò.
Jesmë kùpilë słowôrz pòlskò-kaszëbsczi.
Dosc tëli je w nim słów, jaczé pòdobno
60
brzëmią w stôrohòlendersczim. Òsoblëwie
czëjã to w kaszëbiznie nadmòrsczi, ti
sparłãczony z żeglowanim czë rëbaczenim
– dodôwô Adrión.
Jedno je równak pòspólné dlô
Pòlôchów i Kaszëbów wedle mòjégò
rozprôwcë – czerowanié sã za tim, żebë
miec jak nôwiãkszą chëcz i jak nôlepszé aùto. Stopów wiele lëdzy sã pitô,
czemù z hòlandzką emeriturą mieszkają w môłim parterowim dodómkù,
a nié w jaczis willi i jeżdżą „zwëkłim”
peugeotã. Kò jesmë le dwòje, ni mómë
dzecy, jesmë chòri, mómë ju swòje lata…
bùdink parterowi, bez trapów, to dlô
naju dobri wëbór – gôdô Kristina Stopa.
A ji chłop zarô dodôwô: Je mie smiészno,
czej czëjã tak cos. Kò móm swòjã jizbã,
kùchniã, garaż, ògródk – móm wszëtkò.
A za czim wiãkszi? Żebë bëło wiãcy do
sprzątaniô? Jistno je z aùtã. Kòżdô naprawa je w nim tónô, a òb noc spòkójno
spiã, bez strachù, że chtos mie òkradnie.
Ale rozmiejã Pòlôchów. 25 lat temù nie
bëło nick, tej terô chcelëbë miec dorazu
wszëtkò, nawetka na kredit. To sprawa
mentalnoscë.
Historiô wcyg dlô nich wôżnô…
Adrión òd 2008 r. – na skùtk wë­cy­gnieniô
na Kaszëbë – nie je ju przéd­nikã Stowôrë
1. Pòlsczi Pancerny Diwizje Niderlandë.
Òstôł ji kònsulã do zagrańcowëch sprôw
i ambasadów. Zajimô sã kòntaktama
w Anielsczi, Belgie, Pòlsce… Tak pò
prôwdze wszãdze òkróm Hòlandzczi.
Jak gôdô jegò białka, dostôł tã funkcjã
òsoblëwie dlôte, że brëkòwnô je tuwò
znajomòsc pòlsczégò, a w Stowôrze
nicht nie gôdô dosc dobrze w tim
jãzëkù.
Wastnô Kristina żëje sprawama ti
òrganizacji tak mòckò jak chłop, a mòże
i barżi. Dzysdnia nôwôżniészim jich
zadanim je stara ò zaniedbóné grobë
maczkówców i zestrzélonëch pòlsczich
lotników. Wespółrobilë z ùmarłim latos (20 gromicznika) Josã van Alphen,
historikã-amatorã, chtëren spisôł
wszëtczé môle spòczinkù żôłniérzów
1. Diwizje òd Wiôldżi Britanie jaż do
Niemców. Na przëmiôr w Normandie
w d’Urville Langannerie je smãtôrz, gdze
mómë 620 grobów pòlsczich żôłniérzów. Pò
wòjnie òstałë tam pòstawioné żelbetonowé
krziże, jaczich nicht do dzysô nie zmieniwôł.
Jos nalôzł téż wiele felów w nagrobnëch inskripcjach. W 2003 r. jesmë bëlë na placu
i widzelë, że pò prôwdze są w lëchim stónie.
Przëbôczëlë jesmë władzóm, że na spòdlim
Genewsczi Kònwencji mają òbòwiązk sã
nima zajimac. Na 60. roczëznã wëzwòleniô
wëmienilë nôbarżi znikwioné. Wszëtczich
nie bëlë równak w sztãdze ùprawic, bò
nie wiedzelë, co napisac na inskripcjach –
z pasją òpòwiôdô K. Stopa. Na spòdlim
lëstë Josa van Alphen (wcyg mòże jã
òbzérac na starnie www.polishwargraves.nl) zrobia òna spisënk żôłniérzów
pòchòwónëch w Langannerie i òpisa,
chto w jaczim placu mô grób. Równak
są tam nié leno żôłniérze, co zdżinãlë
w 1944, czedë béł D-Day, ale téż ti, co
ùmerlë w 1940 r. abò w latach 1947–48.
Jich dokùmentë drãgò nalezc. Mòżlëwé,
że są w ùrzãdowëch archiwach Wiôldżi
Britanie, ale tam za òtemkniãcé papiorów kòżdégò żôłniérza chcą 30 fùntów.
Tej Stopòwie szukają dali. Ùdało sã
nalezc wiele dokùmentów w sklepie
Pòlsczi Misji Katolëcczi w Londinie,
gdze robi Pòlôszka, jakô zgòdza sã je
skòpiowac.
Òstatnym jich dobëcym je ùdostanié
z francësczégò Minysterstwa Nôrodny
Òbronë – za swòje dëtczi – kòpiów papiorów pôrãdzesąt żôłniérzów, chtërny
zdżinãlë przed D-Day i pò nim.
Tim żëją nôdolsczi hòlandczicë…
POMERANIA KWIECIEŃ 2015
lëdze
A. Stopa rozmieje téż bëlno céchòwac. Pisze m.jin. snôżé ikónë. Na òdjimkù kùńczi
malënk loga Pòlsczi Kùlturalny Stowôrë Polonia (bënë pòlsczégò òrzła herb Bredë).
Abò smãtôrz w belgijsczim Lommel, jaczim zajimô sã terô Pòlskô
Radzëzna Òchronë Pamiãcë Biôtków
i Mãczelstwa (pòl. Rada Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa). Jos nalôzł
tam 100 felów w inskripcjach. Pò najich
interwencjach pòprawilë je, ale zrobilë
przë tim 40 nowëch. I zôs piszemë…
– kôrbi wastnô Kristina, jakô je
ùdbòdôwôczką półrocznika „Śladami
dywizji / In het spoor van de divisie”
i razã z chłopã gò wëdôwô.
Stopòwie próbùją cos zrobic téż
z grobama maczkówców w Niemcach.
Tam mómë prôwdzëwą katastrofã. Nigle wzãła sã za nie Radzëzna Òchronë
Pamiãcë Biôtków i Mãczelstwa, nômni 50
placów spòczinkù zniknãło. Òb czas niwelowaniô grobów przestôwielë co piãkniészé
nagrobczi, a cała òstôwielë na môlu. Pò
prôwdze nie je ju czasã wiedzec, gdze chto
leżi – kôrbi Kristina Stopa. Ji célã je przeniesenié wiãcy jak 300 całów pòlsczich
żôłniérzów z kòl 50 rozmajitëch
môlëznów w całëch Niemcach na jeden
môl pamiãcë. Tam bësmë téż delë tôflã na
wdôr tëch, chtërnëch grobë òstałë w tim
kraju znikwioné – gôdô.
Stara ò grobë maczkówców i zabitëch
pòlsczich lotników, chtërnëch donądka
nie ùdało sã zidentifikòwac, to terô dlô
nas nôwôżniészô sprawa. Chcemë wrócëc
jima nôzwëska, pòznac datë ùrodzeniô
i smiercë, żebë nie bëlë òpisóny jakno nieznóny – dodôwô pò sztóce. A żebëm ni miôł
wątplëwòtów, że to pò prôwdze wôżnô
sprawa, pisze mie na mòji kôrtce z notatkama: Galuba Leon! Napiszta ò nym
Kaszëbie w „Pomeranii” jesz rôz. Mùszimë
nalezc jegò rodzëznã. Ni mògã òdmówic…
Òdj. ze zbiérów K. i A. Stopów
Stowarzyszenie 1. Polskiej Dywizji Pancernej w Holandii poszukuje informacji o Leonie Galubie (lub Gałubie), który zginął 29 października 1944 r. w holenderskim mieście
Dorst, gdzie nawet jedną z ulic nazwano jego imieniem. Rodzice poszukiwanego żołnierza wyjechali z Kaszub i pracowali w kopalniach w Niemczech. Potem przenieśli się
do Francji. Przed drugą wojną światową L. Galuba mieszkał w miejscowości Marles les Mines niedaleko miasta Calais i pracował jako górnik. 20 września 1944 r., kiedy zgłosił
się do 1. Polskiej Dywizji Pancernej (w Belgii, w miejscowości De Klinge), był kawalerem wyznania rzymsko-katolickiego. Walczył w szeregach 10. Pułku Dragonów od 22
września do 29 października 1944 r. na terenie Belgii i Holandii. Brał udział w walkach o Axel-Hulst, Merxplas, Baarle-Hertog, Baarle-Nassau, Gilze, Bredę i Dorst, gdzie poległ.
Na jego mogile znajduje się tylko data śmierci. Brakuje daty urodzenia, gdyż poległ, zanim wszystkie jego dane wpisano do dokumentacji 1. Dywizji. Bez pomocy rodziny lub
znajomych nie uda się już jej odtworzyć i uzupełnić nagrobnej inskrypcji.
Na początku spoczywał na cmentarzu w miejscowości Dorst, a w roku 1963 jego zwłoki zostały przeniesione na nowo utworzony Polski Honorowy Cmentarz Wojskowy
w Oosterhout. Otrzymał następujące brytyjskie odznaczenia: 1939–45 Star, France and Germany Star oraz The War Medal 1939–45.
Wszystkich, którzy wiedzą coś o losie L. Galuby, prosimy o kontakt mailowy (adres: [email protected]) bądź telefoniczny (tel. 58 676 75 25).
POMERANIA łżëkwiAt 2015
61
KLËKA
Kòsôkòwò. Dzéń białków
Żëczbë, kwiatë, bëlné kùchë i wiele
atrakcjów. To wszëtkò żdało na białczi
z partu Kaszëbskò-Pòmòrsczégò Zrzeszeniô Dãbògórzé-Kòsôkòwò. Zéńdzenié òdbëło sã w kòsôkòwsczi Chëczë
Nordowëch Kaszëbów 7 strëmiannika.
Bëłë żëczbë òd wójta Jerzégò Włudzyka, przédnika partu Francëszka Sorna
i radnëch, a téż gôdczi ò rozmajitëch
sprawach, nié leno zrzeszeniowëch.
Pózni henëtné zrzeszeńcczi pòkôzałë
na binie przërëchtowóny przez sebie
skecz, jaczi przedstôwiôł codniowé żëcé
chłopa i białczi. Głosné smiéchë warałë
długò, a tej przëszedł czas na pòspólné
spiéwë i tuńcowanié.
Na zakùńczenié pòtkaniô nôleżniczczi i nôleżnicë partu òbgôdelë sprawë
sparłãczoné z XIII Zjazdã Spiéwôków,
jaczi òdbãdze sã w Kòsôkòwie 10 maja.
Mô wëstąpic 10 kaszëbsczich chùrów
i karnów.
Red.
Òdj. ze zbiérów KPZ p. Dãbògórzé-Kòsôkòwò
Gdiniô. Pò kaszëbskù i pò szląskù
Gòscama Òstrzódka Kaszëbskò-Pòmòrsczi
Kùlturë w Gdini 25 gromicznika bëlë: Mariola Błaszczuk, pòchôdającô z Rudë Szląsczi wicedire­ktorka Pò­wiatowi Zrzeszë
Pò­ùczënowò-Wëchòwawczich Môlów
we Wejro­wie, i Tomôsz Fópka, artista,
direk­tor Mùzeùm Kaszëbskò-Pòmòrsczi
Pismieniznë i Mùzyczi w Wejrowie.
Gòsce na czekawi ôrt zaprezentowelë
dokazë Jana Brzechwë w kaszëbsczim
jãzëkù i pò szląskù. Nie felowało téż
wielnëch kònkùrsów dlô młodszich
i kąsk starszich. Na zéńdzenim bëło
m.jin. wiele dzecy, chtërne ùczą sã
kaszëbsczégò w gdińsczich szkòłach.
Na spòdlim tekstu A. Bùslera
Òdj. É. Hòppe
Hél. Nowi przédnik partu
W hélsczim parce KPZ 21 gromicznika òdbëło sã òglowé zéńdzenié, na jaczim jednomëslno òstôł wëbróny nowi
przédnik. Òd 2015 r. bãdze nim Tadéùsz
Mùza.
Pòprzédnémù prezesowi Adamòwi
Kòhnce zarząd i nôleżnicë partu serdeczno pòdzãkòwelë za wespółrobòtã.
Tak nowé, jak i stôré władze pòd­czor­
chiwałë, że dzejanié partu je mòżlëwé
leno dzãka żëcznémù wspiarcu i pò­
mòcë jegò drëchów i lubòtników.
62
8 strëmiannika zrzeszeńcë z Hélu
zòrganizowelë dlô białków-nôleżniczków partu „kobietkowy wieczór”. Bëło –
jak mòżna przeczëtac na facebookòwim
profilu partu – miodno, brzadowò
i mùzyczno. Rôczimë na starnã www.
facebook.com/pages/Zrzeszenie-Kaszubsko-Pomorskie-Hel, gdze mòżna
òbezdrzec òdjimczi z tegò zéńdzeniô.
Red.
Òdj. ze zbiérów hélsczégò partu KPZ
POMERANIA KWIECIEŃ 2015
KLËKA
Wejrowò. „Kamiszczi” w Mùzeùm
W wejrowsczim Mùzeùm Kaszëbskò-Pòmòrsczi Pismieniznë i Mùzyczi
òb czas „Zéńdzeniów z kaszëbską
mùzyką” 28 gromicznika wëstąpił
Paweł Ruszkòwsczi – młodi artista
z Kòscérznë. Kòncert miôł titel „Kamiszczi”. Mòżna bëło pòsłëchac dokazów ùsadzonëch przez Renatã
Gleinert, Jerzégò Łiska, Marka Kù­
leszã, Krësztofa Zająca, Witosławã
Frankòwską, Andrzeja Wawrëkòwa,
Antoniégò Peplińsczégò, Aleksandra
Majkòwsczégò, Jana Karnowsczégò,
Léóna Heykã, Jana Piépkã, Jana
Rómpsczégò, Jerzégò Stachùrsczégò.
Młodi mùzyk zagrôł na fòlkòwò-jazzową nótã.
Red.
Gduńsk. Seminarium dlô szkólnëch
Òstrzódk Edukacji Szkólnëch (pòl.
Centrum Edukacji Nauczycieli) przë­
rëchtowôł seminarium i war­kòwnie
pòd titlã „Spojrzenie na edukację regionalną”. Zéńdzenié dlô szkólnëch
i lëdzy sparłãczonëch z regionalnym
sztôłcenim òdbëło sã 9 strëmiannika.
Òstałë przëszëkòwóné referatë, prezentacje, òbgôdczi i prakticzné zajimniãca.
Referat „Ogólny zarys teoretyczny edukacji regionalnej w kaszubskiej myśli
pedagogicznej” wëgłosył prof. Kazmiérz Kòssak-Główczewsczi z Gduńsczégò
Ùniwersytetu.
Wôżnym dzélã seminarium bëła
diskùsjô prowadzonô przez Renatã Mistarz. Ji ùczãstnicë szukelë òdpòwiescë
na taczé pitania: „Czy można mówić
o specyfice edukacji regionalnej na Pomorzu? Czy uwarunkowania społeczno-kulturowe, historyczne i przyrodniczo-fizyczne regionu mają na nią wpływ?
Jakie inne czynniki odgrywają rolę?”.
Pòkôzónô bëła téż stojizna re­gio­nal­
négò sztôłceniô w rozmajitëch dzélach
Pòmòrsczi, np. na Pòwislim, Zëławach,
Kòcewim, w Bòrach Tëchòlsczich, w słëp­
sczi, bëtowsczi i lãbòrsczi zemi. Òstałë
téż òbgôdóné pòùczënowé dzejania
rea­lizowóné przez Kaszëbsczi Lëdowi
Ùniwersytet. Małgòrzata Bùkòwskô-Ùlatowskô z Òstrzódka Edukacji Szkólnëch we Gduńskù rzekła ò dejach
mòrsczégò sztôłceniô na spòdlim doswiôdczeniów Pòmòrsczégò Programù
Mòrsczi Edukacji.
Red.
Òdj. ze zbiérów CEN we Gduńskù
Gdiniô. Pòstãpny krok w badérowaniach gdińsczi
historie
Mùzeùm Miasta Gdini i gdińsczi
part KPZ wëdelë ksążkã dr. Tomasza
Rembalsczégò Spis stałych mieszkańców Gminy Oksywie z 1925 roku. Pierszô
promòcjô ksążczi òdbëła sã 26 gromicznika w Mùzeùm Miasta Gdini (MMG).
W 2012 r. òb czas òbchòdów 800lecô pierszi nadczidczi ò Òksëwim do
zbiérów MMG trafiło czekawé historiczné zdrzódło: „Lista stałych mieszkańców Gminy Oksywie”. Pò zbadérowanim jegò zamkłoscë òkôzało sã, że
spisënk pòwstôł w 1925 r., to je krótkò
POMERANIA łżëkwiAt 2015
przed włączenim Òksëwiô w grańce
Gdini. Dokùment pòkazywô tej mieszkańców wsë, jaczi ju wnetka stelë sã
jednyma z pierszich gdińsczich „mieszczónów”. Mùzeùm Miasta Gdini rozsądzëło ò nôùkòwim òbrobienim lëstë
i ji wëdanim. Na lësta mô gwës wiôlgą
wôrtnotã dlô genealogów, je w ni téż
wiele demògraficznëch infòrmacjów
ò spòlëznie Òksëwiô w timtam czasu.
Red. na spòdlim kòmùnikatu
ze starnë gdińsczégò KPZ
63
KLËKA
Bòrzestowò. Wiôlgòpòstné zéńdzenié
Nôleżnicë Remùsowégò Krãgù zebrelë
sã 5 strëmiannika w kòscele pw. sw.
Józefa we Wigòdze. Pòtkanié zaczãło
sã Krziżewą Drogą, jaką prowadzył ks.
Mirosłôw Wensersczi. Jak pòdczorchiwô
przédnik krãgù Bruno Cërocczi, bëło
to jëbleùszowé, bò ju piãtnôsté taczé
nôbòżéństwò. Pierszą Krziżewą Drogã jesmë òdprawilë 1 strëmiannika 2001 r. pòd
przédnictwã ks. Jacka Dawidowsczégò,
chtëren òstôł kapelanã klubù – wspòminô
B. Cërocczi.
Pózni ùczãstnicë przejachelë do
spòd­leczny szkòłë w Bòrzestowie, gdze
m.jin. ks. Wensersczi czëtôł dzéle z ksąż­
czi Mòja pierszô Bibliô. Stôri Testament
w òbrôzkach Aleksandrë i Dariusza
Majkòwsczich.
Red.
Òdj. ze zbiérów Remùsowégò Krãgù
Chmielno. Warkòwnie dlô liderów
Rokroczné szkòlenié dzejôrzów KPZ
òdbëło sã 27 i 28 gromicznika. Latos
miało fòrmã warkòwniów pòd titlã
„Kiedy współpraca nas wzbogaca”.
Zajimniãca prowadzëłë trenerczi wespółrobiącé z Kaszëbsczim Lëdowim
Ùniwersytetã, chtërne mają bògaté
doswiôdczenié w sztôłcenim dozdrzeniałëch i w robòce z liderama rozmajitëch òrganizacjów. Równo wôżné bëłë
téż mòżnota pòt­kaniô sã i wëmiana
doswiôdczeniów. Wiele ùczãstników
Dyrektor
Muzeum Archeologicznego w Gdańsku
Pani Ewa Trawicka
zéńdzeniô pòd­czorchiwało, że dzãka
szkòlenióm wiedzą, co sã dzeje w jinëch
partach, i ùczą sã nowëch fòrmów dzejaniô, jaczé pózni mògą wëzwëskac ù
sebie.
W warkòwniach brało ùdzél kòl
50 zrzeszeńców z partów Kaszëbskò-Pòmòrsczégò Zrzeszeniô òd Grëdządza
na pôłnim pò Wierzchùcëno na nordze.
Red.
Òdj. DM
Gduńsk. Rôczimë do kamianny epòczi
OSADA ŁOWCÓW FOK
Z EPOKI KAMIENIA NAD ZATOKĄ PUCKĄ
Archeòlogiczné Mùzeùm we Gduńskù
òtemkło wëstôwk „Osada łowców fok
z epoki kamienia nad Zatoką Pucką”.
Mòżna òbzerac m.jin.
glëniané statczi,
Zaprasza
na otwarcie òbrôbianié
wystawy pt.
barń z kamienia,
jantaru i ôrtë dobëwaniô jestkù w cządze
OSADA
ŁOWCÓW
FOK
kamienia.
Òkróm
tegò rekònstrukcje
Z EPOKI KAMIENIA NAD ZATOKĄ PUCKĄ
krzemiennëch nôrzãdłów i òbleczënk
dôwnégò jachtôrza. Są téż plansze, jaczé
òpisywają Kùlturowi Park w Rzucewie
Sedlëszcze Jachtôrzów Zelintów.
Wëstôwk mòże òbzerac do 30 czerwińca.
Red.
w dniu 5 marca 2015 roku o godz. 13:00,
w siedzibie Muzeum Archeologicznego
w Gdańsku, ul. Mariacka 25/26.
Gduńsk. Kaszëbsczi z pasją
11 strëmiannika më zaczãlë szóstą
edicjã kùrsu kaszëbsczégò jãzëka na
Gduńsczim Ùniwersytece. Latos na
pierszi
ùczbie
bëło 32
lëdzy,
Otwarciu
towarzyszyć
będzie
pokazchtërnëch
obróbki
technikami
pradziejowymi.
ùdało krzemienia
sã najémù
klubòwi
przënãcëc do
pòznôwaniô naji rodny mòwë. Zajãca
prowadzy Bòżena Ùgòwskô, laùreatka
Medalu Stolema za 2014 rok. Kaszëbsczi
to dlô ni wiãcy jak mòwa – to je ôrt
żëcégò. Brawãdama ò ùszłoscë Kaszëb
64
a jejich zwëków pòkôzywô sztudéróm
kùlturową bòkadã najégò regionu. Na
tëch ùczbach mòże sã nôùczëc nié leno
kaszëbsczégò jãzëka, ale téż dostac
wiédzã ò historii i kùlturze òkòlégò,
w jaczim sã sztudérëje.
Andrzéj Róda, Adrian
Watkòwsczi, tłóm. T. Ùrbańsczi
Òdj. Pia Šlogar
POMERANIA KWIECIEŃ 2015
KLËKA
Rëmiô. Miesczi kònkùrs dlô ùczniów
Òd 1996 r. rëmsczi part KPZ i tutészi
Miesczi Dodóm Kùlturë ùrządzają co
rokù kònkùrs Wiédzë ò Kaszëbach dlô
ùczniów starszich klasów spòdlecznëch
szkòłów i gimnazjów (pò reformie)
z Rëmi. W tim rokù to ju bëła XIX edicjô. Ùdzél w kùńcowim finale wzãło
razã 46 ùczãstników; 21 gimnazystów
biôtkòwało sã ò pąktë 27 gromicznika, a 25 jich młodszich kòlegów – 6
strëmiannika. Mielë òsóbné pëtania.
Jedne ùłożił J. Hoppe, drëdżé – L. Bach.
Cãżczé? Na nen przikłôd: „Jaczé jezoro
biwô nazëwóné Kaszëbsczim Mòrzã?”
abò: „Chto je aùtorã kaszëbsczégò himnu?”. Laùreatã I môla w pierszim karnie òstôł Wòjtek Skierka z Gimnazjum
nr 2, a w drëdżim karnie – Paweł Kata
ze Spòdleczny Szkòłë nr 9. Gratulëjemë
jima, a téż jinym dobiwcóm i wszëtczim
ùczãstnikóm.
Ksążkòwé nôdgrodë dlô ùczã­
stników kònkùrsu i jich òpiekùnów
w dzélu fùndowôł Dodóm Kùlturë,
a w dzélu – ksążkã Historia Rumi od pradziejów do 1945 r. – Ùrząd Miasta Rëmi.
Za rok bãdze jubileùszowô XX edicjô
kònkùrsu!
J.H.
Òdj. M. Zarach
Bòrowi Młin, Lëpińce.
Zéńdzenia z kaszëbską lëteraturą
10 strëmiannika w Zrzeszach Szkòłów
w Bòrowim Młënie i w Lëp­ińcach òdbëłë
sã warkòwnie z ka­szëbsczi lëteraturë.
Prowadzył je direk­tor Mù­zeùm Ka­szëb­
skò-Pòmòrsczi Pismieniznë i Mùzyczi
w Wejrowie, aùtor wiele lëteracczich tekstów, Tomôsz Fópka.
Ùczniowie rôd brelë ùdzél w rozmajitëch zajimniãcach, a nôbarżi aktiwny
dostelë nôdgrodë.
Red.
Òdj. T.F
Wejrowò. II Kaszëbsczi Sabat
6 strëmiannika Mùzeùm Kaszëbskò-Pòmòrsczi Pismieniznë i Mùzyczi w Wejrowie przërôczëło chãtnëch na II Kaszëbsczi Sabat. Ùczãstnicë mòglë pòsłëchac
czekawëch referatów. Magdaléna Izabe-
POMERANIA łżëkwiAt 2015
la Sacha gôda ò tim, jak òstac Prësôczką, Éwa Kòwnackô kôrbia ò białkach
w kùlturze i spòlëznie kaszëbsczich
rëbôków, a Jerzi Kùniewsczi wëgłosył referat ò znaczenim białczi dlô pòspólnotë
na przikładze Kaszëbków.
Nie felowało téż wëstąpieniów
ò rolë białków w jinëch kùlturach. Rénata
Lesner-Szwarc zaprezentowa wëkłôd
sparłãczony z mùltimedialną prezentacją: „Òddóné bògóm i demónóm. Indonezyjsczé tancerczi, przikłôd Jawë
i Bali”, Nataliô Gelińskô przedstawiła
referat Aleksandrë Wierucczi ò rolë
białków w tubëtnëch kùlturach Amazonie, Adóm Piekarsczi gôdôł ò białkach
westrzód plemionów Nordowi Americzi dôwni i dzysô, a Michôł Ceselsczi
ò cëskù białków na rozwij jazzu. Pózni
przëszedł czas na diskùsjã, w jaczi brałë ùdzél m.jin. nôleżniczczi rozmajitëch
białczënëch stowôrów na Kaszëbach.
Na zakùńczenié artistczi z KGW
w Chwaszczënie pòkôzałë artisticzny
program i òstôł òtemkłi wëstôwk „Indiańsczé òblicza Americzi”, jaczi mòżna
òbzerac do 16 maja. Kòòrdinatorã sabatu bëła Benita Grzenkòwicz-Ropela.
Na spòdlim tekstu BG-R/TF (www.facebook.
com/muzeum.wejherowo)
Òdj. M. Kùrpiewsczi
65
KLËKA
Lëzëno. Zéńdzenié partu
Lëzyńsczi zrzeszeńcë pòtkalë sã 14 strë­
mian­nika w tameczny remize ògniowi
starżë. Òbgôdóné bëłë zadania z ùszłégò
rokù i latosé planë. Òstôł téż pòkôzóny
film Eùgeniusza Prëczkòwsczégò ò ka­
szëb­sczi lëteraturze. Na pòspólny wieczór béł téż rôczony Zbigórz Klotzke,
latosy dobiwca Òrmùzdowi Skrë.
Red.
Òdj. ze zbiérów KPZ p. Lëzëno
Gduńsk. Promòcjô Historie Kaszëbów
W Kaszëbsczim Dodomie, w Tawernie
Mestwin, 5 strëmiannika òdbëła sã
promòcjô dwajãzëkòwi, kaszëbskò-pòlsczi, ksążczi Historia Kaszubów.
Histor­iô Kaszëbów prof. Józefa Bò­rzësz­
kòwsczégò, skaszëbiony przez prof.
Jerzégò Trédra.
Laùdacjã wëgłosył prof. Cezari
Òbracht-Prondzyńsczi, jaczi pòd­czor­
chiwôł, że ksążka prof. Bòrzë­szkòw­
sczégò (pierszô z planowóny serie
Vademecum) je syntezą, jakô òbjimô
tësąc lat dzejów Kaszëbów na kòl 100
stronach. Je to aùtorsczi ôrt zdrzeniô
na historiã w òpiarcym ò dokazë prof.
Gerata Labùdë.
Ò ksążce jesmë piselë w slédnym
numrze „Pomeranii”. Òpòwiedzôł nama
ò ni sóm aùtor.
Vademecum – Historiô Kaszëbów jidze kùpic na www.kaszubskaksiazka.pl.
T. Juńskô-Subòcz, tłom. DM
Òdj. K. Główczewskô
Miechùcëno. Piszmë téż pò kaszëbskù
Pòwiatowi Kònkùrs Lëteracczi „Słowotok” w Kartësczim òdbiwôł sã latos ju
drëdżi rôz, ale piszemë ò nim dopiérkù
w tim rokù, bò prawie terô òsta w nim
wprowadzonô kategóriô „kaszëbsczi
jãzëk”. Òrganizatorama miónków są
młodëchny gazétnik i lubòtnik ka­szë­
66
b­iznë Pioter Chistowsczi i przédniczka
chmieleńsczégò partu KPZ Brigita Michalewicz.
Dôwanié nôdgrodów bëło 13 strë­
miannika w Zrzeszë Szkòłów w Mi­e­
chùcënie. Towarzëłë jemù artisticzné
przedstôwczi: ùczniowie z henëtny
szkòłë spiéwelë rozmajité dokazë, m.jin.
Czesława Niemena, a młodi lëdze z lezyńsczi Zrzeszë Szkòłów pòkôzelë kaszëbsczi szpòrtowny téater.
Òbsądzëcele, midzë chtërnyma
béł wiceprzédnik KPZ Tomôsz Fópka,
przë­znelë nôdgrodë i wëprzédnienia
w 3 kategóriach: gimnazja, szkòłë wë­
żigimnazjowé i jãzëk kaszëbsczi. W slédny kategórie pierszi plac dostało karno
aùtorów z miechùcczi szkòłë: Marta
Kitowskô, Dominika Serkòwskô, Julita
Mielewczik, Agata Piotrowskô, Damión
Klasa i Adóm Dradrach za dokôz „Apartny pies”. Dozérôczką nôdgrodzonëch
bëła Elżbiéta Kòwalczik.
Òb czas zesëmòwaniô kònkùrsu P.
Chistowsczi m.jin. zachãcywôł szkól­
nëch do te, cobë „pòdskacac młodëch
lëdzy i dawac jima energiã, żebë òni
chcelë próbòwac sã téż w pisanim pò
kaszëbskù”.
Lësta darowników: trzë krómë
z ksążkama – Czec, Kaszubska Książka,
Biały Kruk, pòdjimizna Nowator i króm
Karnet.
Red., òdj. ze zbiérów P. Chistowsczégò
POMERANIA KWIECIEŃ 2015
sëchim pãkã ùszłé
Dzéń z niszczã,
abò pech za trzech
TÓMK FÓPKA
Jaczis niszcz mie tu wlôzł! Przegrzecha jedna! I zôs lëchò szło! jedny karze pchają. Mówią téż, że nieszczescé nie chòdzy
Pech. Nieszczescé, co sã lubi pòwtarzac. Kò nié wiedno mómë w klëkã. To znaczi nié w pòjedińcznym jerzmie, le w pôrze.
szczescé. Nié wiedno swiat nóm rãką jidze. Nié kòżdémù je do Chtos mòże wëzdrzec jak półtora nieszczescô. Tak że żôl
smiéchù. Znajeta Wa taczich, co mają wcyg wiater w òczë? drëdżégò zdjimô na samò sã na niegò przezdrzenié. NieCo jima wstéc nick nie wëchòdzy? Co wszëtkò, co rëszą – szczescé sã òceli, czej nié dosc, że małą wipłatã dostóniesz,
to jesz samima drobnyma
zepsëją? Wierã jo.
wëpłacą. Abò że spózniwôsz
Skądka takcos sã bierze?
Są znaczi, co wróżą sã do szkòłë, a na dwiérzach
Bò nie kòchelë człowieka za
młodu? Nie achtniwelë starnieszczescé! Czôrny kòt wisy wiadło, że ni ma zajãców.
Ale to je pewno szczescé w nieszi, szkólny? Temù mało w se
pòde drogą. (...). szczescym.
wierzi? I pòsobny rôz mù peJakbë wëzdrzôł taczi mù­
kaes ùcékô, a le dwa na dzéń
Wezwanié òd skarbòwégò
dłowi dzéń z niszczã?
jeżdżą do miasta. A mòże proùrzãdu (...). Ale më nie
Reno wstôjôsz za pózno.
sto taczé mô namienienié?
A mòże skùńcził prawie sétmë
chcemë jich widzec. Szczotka do zãbów wpôdô do
se­desu. Òblôkôsz bùksë rã­
lat tłëstëch i zaczinô sétmë
bama na wiérzk. Przë jedzezmiartëch? A mòże bez czësti
przëtrôfk tak sã stało, że: gòłąbk narobił mù na kòlnérz; nim wëczapiwôsz sã prażnicą. I wëléwôsz mlékò, co na
zaajtakòwa gò chòdnikòwô płita, co wej, wëkùkna na lëdzczé nim kòżëch sã nalôzł. Na ne bùksë z rãbama. W ti gòńbie
przewrócenié; zafelało przed nim dëtków w bankòmace; nie zarzesziwôsz bótów. Temù przewrôcôsz sã, zlôżającë pò
skùńcza sã wilijné karpie w krómòwi balice; nie wiedzec trapach. Spôdôsz, pò drodze pòpichającë brifkã, chtërnémù
czemù aùtół złapôł flakã z przódkù z prawi, a ząb sã złómił na sã lëstë z taszë wësëpiwają na całą klôtkã w dół. Je midzë
nima zawiadomienié dlô ce z totolotka ò wëgranim
pierszim sztëczkù léberczi?
A czemù prawie òn: wpôdł w kanalizacjową stëdżënkã, sztërzëch miliónów. Na sódmim stãpniu łómiesz so rãkã
co jã wszëtcë dotądka òmijelë; nie zmerkôł dwùch chłopów i nogã. Żëczlëwi sąsadze wzywają pògotowié. Gazowé. Pójidącëch z zachtną rutą midzë nima; ùmił so włosë płinã do zni energeticzné. Dopiérze straż ògniowô zawieze ce do
czëszczeniô kibelków; zabéł kreditowi kartë, czej òdchôdôł òd doktora. Ale do ginekòloga, co zagipsëje nié to, co trzeba.
kasë, i pòłowë zakùpów; nie dozdrzôł nowi frizurë swòji biał- Zdrów rãką òdbierzesz esemesa, że ju ni môsz robòtë. Zdrów
czi, a całé pół dnia biédnô sedza pòd nym inkùbatorã; òbùł dwa ùchã ùczëjesz, że starka przëjéżdżô na weekeńd, a żdającë
lewé bótë; sôdł Mùdlafce na szëkòwny kapelinderk w kòscelny w rédze na pòsobné łómanié nodżi, dowiész sã, że bank wzął
cë chëcze za niespłaconé kreditë. Òbczas przechôdaniô przez
łôwce a jesz sklészcził sąsadów pùjka w swòji pórce?
Pòwiéta: tec to jidze sã rozeznac! Są znaczi, co wróżą nie- drogã twòje gipsë skruszi Fiat 126p, co gò pchało do mùzeùm
szczescé! Czôrny kòt pòde drogą. Data trzënôstégò w piątk. piãc chłopa z wąsoma. I czej tak z nima sadniesz przë piwie,
pòd ólszką – nielusy scyrz wëpiszkô sã bez szacënkù na te
Wezwanié òd skarbòwégò ùrzãdu...
Ale më nie chcemë jich widzec. Tëch znaków. Kòt jak zle zarzeszoné bótë a z drzéwka zlecy kòmòrnik i pòznô, że
kòt. Przenëkô. Data jak data. Przeminie. Wezwanié? Mòże to të jes nym, co òn gò szukô òd rokù pò wsë. Prawie bądze przechòdzył ksądz z kropielnicą i tak pòkropi, że cebie
zabôczą…
A szczescé w nieszczescym? Zdôrzô sã. Skradną cë sã naparzi do òka, bò wòda bëła gazowónô, a nié swiãconô.
miészk a të na szczescé chùtczi wszëtczé dëtczi mia wëdóné. Do tegò spadną na ce dozdrzeniałé krëszczi z ólszczi, całé
Spùrgniesz sã i stłëczesz sklónkã, a na szczescé to sã zda- szesc centnarów. Do nocë mdzesz miôł robòtã, cobë sã
rzi przed przichòdnią. Jedzesz na kòle i pòłkniesz w lëfce wëgrzebac…
A jesz ksądz Sëchta pòdôwô, że nieszczescé ùczi pôcerza.
wiôldżégò bąka – môsz szczescé, bò to nie je piątk, i miãso
mòże jesc. Stôri lëdze gôdają, że nieszczescé a szczescé na Prôwda. Nawetkã swiãtô prôwda.
POMERANIA łżëkwiAt 2015
67
z bùtna
Pëlckòwsczé rekòrdë
RÓMK DRZÉŻDŻÓNK
Nie wiém, czë wa wiéta, ale naju zataconé na zberkù zemsczi
kùglë Pëlckòwò je znóné w wiôldżim swiece z bicégò rozmajitëch rekòrdów. Jo, jo, do bicô to prawie më, pëlckòwiôcë,
jesmë pierszi! To më lubimë, to më rozmiejemë!
Chcemë zaczic spiéwająco: mómë nôwikszi klawir,
nôwikszi mrëczk, nôwikszé diôbelsczé skrzëpce a nôdłëgszą bazunã. Żlë jidze ò mùzykòwanié, tej baro bùszny jesmë
z tegò, że nôwicy naju w grëpie zebrónëch rozmieje równo
zagrac na akòrdiónach. Nen rekòrd bijemë ju òd pôrã latów.
Latos w Sëlëczënie jaż 346 sztëk grôjków w ne jãczącé miechë lëft pómpòwało i rekòrd, rozmieje sã (!), òstôł pòbiti.
Kòl leżnoscë pòbiti béł Józef Kôwka, ale to nie bëło
w Sëlëczënie, leno w Sëlëcëcach. Gôdają, że chcôł pòbic
rekòrd sznapsowëch promilów we krwie, jadącë na kòle,
ale białka jemù to z głowë
sztilã òd seczerë wëbiła, razã
z dwùma zãbama. Naju chłopi
rozmieją czasã rekòrdë głëpòtë
pòbic.
Niejedny dzëwùją sã, że
ne pëlckòwsczé białczi ze
swòjima chłopama tak długò
mògą wëtrzëmac. Jaczi dzyw?!
Kò to je òsoblëwi białogłowsczi rekòrd, że naju tak długò lëdają. Zdrzijta doch na badérowania – rozlazłëch w Pëlckòwie proceńtowò je mni jak
dze jindze. Mòże temù, że më w kùrzenim jesmë dobri. Dze
je nôdłëgszô pipa? W Pëlckòwie!
Proceńtowò jistno je, żlë jidze ò dzôtczi. Tuwò më zôs
rekòrdzystama jesmë! Wszëtcë nama zôzdroszczą, że kòl
naju dzecy nôwicy sã rodzy. Mòże temù, że më nôwikszé
knérë mómë a nôwicy tobaczi rozmiejemë w nie wcygnąc.
A wiedzec je, że naju swójskô tobaka mô nôwikszą mòc
ze wszëtczich tobaków swiata. Nigdze jindze mòcniészi to
nie dô, jistno jak nôwikszégò tobacznégò różka a nôwikszi
dënicë ë tobacznika.
To kòl naju je nôdłëgszi dél, bez chtërny pëlckòwiôcë rozmieją przezdrzec. Cëż tu wiele gadac – tec nie dô mądrzészich
lëdzy jak më. Na mądrosc sedzy w nas òd maleńkòscë, a tej
rosce, rosce, rosce… A jak ju pòdrosce, tej do szkòłë jidze,
dze szkòlôce szkòłowé rekòrdë biją. Je na swiece taczi drëdżi
môl, dze bë wicy szkòlôków pëlckòwsczi gôdczi sã ùczëło?
Në! Pewno, że ni ma!
68
Chòc do nôùczi më głowë mómë, że ho, ho, równak
naju młodzëzna rekòrdë bije, nie chcącë sztudérowac. Zó to
ti młodi rozmajité biznesë òtmikają a rekòrdowò wiôldżé
dëtczi zarôbiają. Chòcbë wëdôwając pëlckòwsczé ksążczi.
Tuwò rekòrd je òsoblëwi! Mô jaczi jiny krôj wicy piszącëch
jak czëtającëch? Tak cos leno w Pëlckòwie!
A wiéta wa, jaczi je naj’ nôbëlniészi rekòrd? Rekòrd sedzeniô w jednym placu. Ani Niemc, ani Pòlôch, ani Szwéda,
ani Rusk nie béł w sztãdze naju z Pëlckòwa wënëkac. Baro
dzãkùjã!
Tuwò brifka skùńcził czëtac swój referat. Òderwôł zdrok
òd kôrtczi, wezdrzôł na naju, to je na lesnégò, brifczëną,
przédnika ògniowi strażë,
jednégò chłopa z pòwiatu,
jedną białkã z gminë. Dało sã
czëc
brawa.
Mô jaczi jiny krôj
Czej më skùńczëlë klepac,
wicy piszącëch jak ùredóny brifka pòdzãkòwôł:
– Bóg wama wiôldżé zaczëtającëch? Tak cos
płac. Widã, że na dzysészim
leno w Pëlckòwie! zéńdzenim mómë rekòrdową
frekwencjã! Mòże chtos chcôłbë
sã ò co zapëtac? Chãtno òdpò­
wiém na kòżdé pëtanié.
Lesny pòdniósł rãkã.
– Proszã… – brifka skrzëwił mùniã.
– Chcôłbëm jesz, że tak rzekã, ad vocem co dopò­wie­
dzec… – lesny halôł lëftu. – Jo, wszëtkò to je prôwda, co
wasta ùczałi brifka nama rzekł, jo, jo… Nôùka, jakbë to w lesnëch gôdce rzekł, nie szła w las… no ten… na grzëbë. Jo,
jo, grzëbë…
– I rëbë! – zawòłôł chłop z pòwiatu, jaczi znóny je
z miłoscë do wãdzeniô rëbów.
– I rëbë téż… Jo, jo, mómë rekòrdowé – lesny głãbi wcygnął lëft… a jak nie riknął: – Bò ò drzéwiãtach to nicht nie
pòmësli! Klawirë stolemné z drzewa robic, jo, bazunë a déle
nôdłëgszé, jo. Drzéwiãta scënac, żebë rekòrdë bic! Wstid
a sromòta! A biôjta wa mie wszëtcë lóz!
Lesny wstôł, pòdcygnął bùksë a szedł w las. Më jesz
sztócëk pòsedzelë, bò nen chłop z pòwiatu, co znóny je
z miłoscë do wãdzeniô rëbów, pòczëstowôł naju wszëtczich
kùrzoną rëbą. Bëła cë rekòrdowò wiôlgô! Dzywù ni ma, kò
w najim Pëlckòwie nawetka rëbë rekòrdë biją.
POMERANIA KWIECIEŃ 2015
Jarosłôw Kroplewsczi
Mòje serakòjscze miesące
Łżëkwiat
Jô mógł le nad nim
Stanąc rozkraczno,
Ë dali le bezrëch,
Ë dali le straszno.
Szło na Jastrë,
Tak më z Édżim
Szlë na dëdżi.
Srodżé dëdżi
Rosłë z drëdżi
Stronë bagna.
Tej më tam szlë
Przewijnicą
Pòprzez Mëdżi.
Jô i Édżi.
Édżi w plëce,
Jô na dwóch ksãpach
Òn zamòkłi
Mie na wid kapie.
Żabstwò co prawie
Czużëło sã w stawie
Fùrgnãło tak flot
Le òstôł pò nich mąt.
Tëlitrójné grëpë brzózków,
Mërchatëch ólszk réga,
Dze nié bądz sómné
Òsënë dërgòtné,
Szpalér szrôc wiéwów,
A tej le ksãpë a
ksãpë
– czë brzózką,
czë klónkem przëjigloné
charztowaté łońsczé dépë
do smãtkòwi bruny zupë.
Nibë snôdëchno,
a Jasnoch czë Smòlón
gwësno tam béł.
Tak më stelë nasowiałi
Jak gbùr biédny w pùsti szopie
W głodny przed`zymk zaòstałi
Czej ògrôbczi w czipã sztopie. ”
Wtim – chto bë mëslôł!
Zeza rédżi srébrznëch wiéwów
Òn sóm pòwstôł.
Bezcelesny òn béł,
A dëflowôł czejbë Stolëm.
Ë Òn na nas szedł,
Ë wedle nas przeszedł.
Dze przeszedł
Stegna stãgła,
A szlach w szlach za nim
bùjón i bùjón.
I më tak za nim z ti biédë wëszlë,
A bòdôj bez dëgówków
Dodóm më przëszlë.
Wieczór dżadek zerwôł cedelk
z kalãdôrza i rzekł:
Łżëkwiat wierã je ju w Mëgach – tam gò mielë widzóny.
Witro òn bãdze tu.
Mëdżi – ze Serakòjc na Lãbòrk jak sã jidze.
Jasnoch i Smòlón – rozmajice ò nich piszą i mówią, a pò prôwdze to bëło tak: Jasnoch i jegò brat
Smòlón to bëlë złodzeje kòni: bògati a chcëwi, a rzecz sã dzejała, jak Szwédze za kòniama do Słëpska
przëpłiwelë. Ti braca kańtowelë Szwédów, a jesz tegò bëło jima mało, tak ùmëslëlë, co napadną na
bôtë Szwédów za Bëdlënem – tam sã pòtopilë i w wòdze òstelë: terô, czedë òde dna jidze mąt czôrny,
tej to je Smòlón, a jak to są nibë klatë, jasnoòchrowati, to to je nen drëdżi zbójca, Jasnoch.
Òdj. © Christian Schwier – Fotolia.com
Tak mùszôł tak: drist a rackò
wëżi ùzémków,
le niżi dżibë
jimac mizerë,
cobë nié czedë przëszłë mizerie:
– hops!
– szust!
– łaps!
Jaż Édżi rézer
Łapsnął za mézer,
Dze ten tak dżibczi
Jak szach na mùtczi.
Tak Jasnoch gò chaps.
Jesz le górą gałónk mërgnął
Przéką blónów zajisconëch,
A ju szótczi Mroch zacygnął
Na nas w szlapie zatraconëch.

Podobne dokumenty

Jesiań, Wszitke Śłante ji Zaduszki

Jesiań, Wszitke Śłante ji Zaduszki Aby zamówić roczną prenumeratę, należy • dokonać wpłaty na konto: PKO BP S.A. 28 1020 1811 0000 0302 0129 35 13, ZG ZKP, ul. Straganiarska 20–23, 80-837 Gdańsk, podając imię i nazwisko (lub nazwę ...

Bardziej szczegółowo

Gmina Żukòwò

Gmina Żukòwò • Prenumerata realizowana przez RUCH S.A: zamówienia na prenumeratę (...) można składać bezpośrednio na stronie www.prenumerata.ruch.com.pl. Ewentualne pytania prosimy kierować na adres e-mail: pr...

Bardziej szczegółowo

Z Kaszuby do Świtu – Zbrzycą i Brdą

Z Kaszuby do Świtu – Zbrzycą i Brdą • Prenumerata realizowana przez RUCH S.A: zamówienia na prenumeratę (...) można składać bezpośrednio na stronie www.prenumerata.ruch.com.pl. Ewentualne pytania prosimy kierować na adres e-mail: pr...

Bardziej szczegółowo

Październik 2015

Październik 2015 składać bezpośrednio na stronie www.prenumerata.ruch.com.pl. Ewentualne pytania prosimy kierować na adres e-mail: [email protected] lub kontaktując się z Infolinią Prenumeraty pod numerem: 22...

Bardziej szczegółowo

Grudzień 2013

Grudzień 2013 • Prenumerata realizowana przez RUCH S.A: zamówienia na prenumeratę (...) można składać bezpośrednio na stronie www.prenumerata.ruch.com.pl. Ewentualne pytania prosimy kierować na adres e-mail: pr...

Bardziej szczegółowo

Kaszubski teatr s. 3–13

Kaszubski teatr s. 3–13 kierować na adres e-mail: [email protected] lub kontaktując się z Infolinią Prenumeraty pod numerem: 22 693 70 00 – czynna w dni robocze w godzinach 7–17. Koszt połączenia wg taryfy operatora...

Bardziej szczegółowo

Lipiec-Sierpień 2013

Lipiec-Sierpień 2013 • zamówić w Biurze ZG ZKP, tel. 58  301 27 31, e-mail: [email protected]

Bardziej szczegółowo