Pobierz tekst
Transkrypt
Pobierz tekst
Wzorce miłości w sztuce Adam Organisty Zakochanie dotknie każdego. Lecz co się dzieje z nami pod wpływem takich emocji? W jaką miłość się one zamieniają? Większość z poniżej omawianych dzieł sztuki odnosi się do mitów, które mają tłumaczyć nasze emocje. Zawęziłem ten zestaw do prac artystów z XIX i początku XX wieku, aby bliżej przyjrzeć się ówczesnym paradygmatom, pokutującym chyba do dziś. Tylko dwa obiekty spośród analizowanych wykraczają poza tę granicę chronologiczną – stanowią one początek i koniec opowieści. Pozostałe prowadzą narrację w następujący sposób: na początku jest zachwyt i pewnego rodzaju idealizacja, następnie fascynacja, która powoduje konfrontację z powstałym napięciem psychicznym lub reakcję, w rezultacie której nie potrafimy sprostać marzeniom. Na koniec pojawiają się portrety bezgranicznej ufności, charakterystyczne dla stanu kochania, odsłaniającego nasze możliwości, charyzmaty. Rzeźba przedstawiająca tors męski z El-Kantara Muzeum Archeologiczne w Krakowie Pomimo znacznych uszkodzeń możemy podziwiać nienaturalnie wysmukły, niemal kobiecy tors, z wyrzeźbionym męskim przyrodzeniem. Zmysłowość przedstawienia wzmaga materiał – alabaster – podkreślając gładkie ciało młodzieńca, na którego prawe ramię spływa pukiel włosów, lok młodości – atrybut Horusa. Ciało nie jest jednak przedstawione konkretnie, rzeźbiarz stworzył zarówno wizerunek „podobny do rzeczywistości”, jak i obraz „nierealny”. Mamy tu do czynienia z metaforycznym ujęciem ideału piękna, które pojawia się w historii sztuki: artysta niejednokrotnie będzie starał się wyobrazić już nie tego lub innego pięknego młodzieńca, piękną kobietę, ale ich idealny obraz. Neoplatońskie podejście do formy artystycznej będzie kształtować wzory w sztuce, często zawieszone pomiędzy arcydziełem a kiczem. Rzeźba „Pierwsze podszepty miłości” („Podszepty miłości”, „Tajemnice miłości”) Wiktora Brodzkiego Muzeum Narodowe w Krakowie Być może twarz kobieca ma wyrażać niewinne, nieśmiałe spojrzenie nastolatki, będące początkiem zachwytu, zauroczenia czy – jak chciał tego autor – „pierwszych podszeptów miłości”. Ukryta pod mitologiczną konwencją scena nabiera jednak ambiwalentnego charakteru, podglądamy bowiem półnagą, figlarnie uśmiechniętą Afrodytę, która nachyla głowę ku szepczącemu jej do uszka Amorowi. Sprowokowanym w odbiorcach erotycznym fantazjom wtóruje para gruchających gołąbków, wirtuozowsko rzeźbionych. Brodzki, wykształcony w Petersburgu i w Rzymie, znakomicie łączył neoklasycyzm z popularną we włoskiej rzeźbie 2. połowy XIX stulecia manierą naturalistyczną. Sentymentalna anegdota, nazywana nawet przez krytyków „literaturą kuchenną” (Küchenliedern), cieszyła się popularnością wśród zamożnych odbiorców tego rodzaju sztuki. Rzeźba „W loży” Luny Amalii Drexler Muzeum w Chrzanowie im. Ireny i Mieczysława Mazarakich Znacznie więcej czułości i zatrzymane spojrzenie uchwyciła lwowska artystka. Dziewczyna w loży nie jest ukazana jak oglądana przez postronnego obserwatora. Odłożyła lornetkę, a na jej twarzy pojawił się delikatny uśmiech, zamyślenie, świadczące o dystansie wobec przeżywanej chwili. Doświadczenie emocji emanuje z przedstawionej postaci i oddziałuje na widza. Znakomicie oddane migawkowe www.muzea.malopolska.pl ujęcie poprzez szczegóły i brak idealizacji są w stanie zauroczyć także odbiorcę. Zwracamy uwagę nie tylko na lorgnon, na strój i fryzurę bezimiennej bohaterki dzieła, ale także na piękno jej wewnętrznego przeżycia, które tak wyśmienicie oddała wykształcona w Paryżu rzeźbiarka, związana nota bene z ruchem antropozoficznym Rudolfa Steinera. Rzeźba „Studium portretowe” Henryka Hochmana Muzeum Okręgowe w Tarnowie Pełne niuansów światłocieniowych Studium portretowe może przywodzić na myśl modernistyczną poezję, w tym słynny poemat prozą Charles’a Baudelaire’a Świat we włosach (1869). Rzeźbiarz przedstawił rozkosznie uśmiechniętą dziewczynę, z zamkniętymi oczami, która poddaje się pieszczotom głaskania bujnych rozpuszczonych włosów. Subtelność erotyki została znakomicie uzyskana dzięki efektom niedopowiedzenia, non finito, które artysta poznał, studiując w Paryżu u najwybitniejszego rzeźbiarza przełomu wieków, Auguste’a Rodina. Pozbawił wizerunek wykończenia, cyzelowania marmurowej materii, zwracając uwagę widza nie tylko na stylizowane, dekoracyjne fale długich włosów, ale i na nagie ciało kobiety. „Pozwól mi wdychać długo, długo, bez końca, zapach twoich włosów – pisał Baudelaire – zanurzyć w nich twarz, jak spragniony w źródle wody, i potrząsać nimi, jak wonną chustką, niech wspomnienia ulecą w powietrze” (tłum. Joanna Guze). Obraz „Szał” Władysława Podkowińskiego Muzeum Narodowe w Krakowie Sztandarowy obraz pokolenia Młodej Polski ewokuje osobny temat metafor miłości, nie zawsze jednak spełnionej. Miesiąc po wystawieniu płótna autor pociął swe dzieło. Była to reakcja nie tylko na opinię krytyki i „zgorszonych” widzów; malarz był przytłoczony życiowym dramatem – śmiertelną chorobą i nieszczęśliwą miłością do zamężnej kobiety. Pragnienie miłości zostało tu zawężone do wyobrażenia erotycznej rozkoszy, ukrytej pod symbolem szalonego rumaka. „Wiszący nad otchłanią rozkiełznanych odmętów niesie tę nagą kobietę w dal, w głąb, w bezkres – bezkres pożądań – w bezkres żądz zmysłowych”, pisał młodopolski poeta, Kazimierz Tetmajer. Obraz stał się symbolem nieziszczonych pragnień: „Za to wszystko, za te wszystkie bóle, za tę całą tragifarsę mojego życia, za to wszystko... wszystko... raz jeden w życiu rozkoszą rozszaleć! / A potem w przepaść. A potem – ukraść im tę chwilę, a potem runąć w przepaść... na wieczne, wieczne zatracenie... w śmierć!”. Tak opowiadała o sobie, pod wpływem Szału Podkowińskiego, „szalona Julka”, bohaterka dramatu W sieci (1899) pióra Jana Augusta Kisielewskiego. Rzeźba „Bachantka” Teodora Rygiera Muzeum Narodowe w Krakowie Nieziszczone marzenia, nieprzepracowane napięcia seksualne najprościej „zatopić” w szaleństwie. Upojny, bachiczny szał wyobraża kierująca się w stronę widza tanecznym krokiem Bachantka dłuta Teodora Rygiera. Nagość nastoletnich dziewczyn lub chłopców akceptowana była zazwyczaj pod podszewką literackiego ujęcia tematu. Do przyjęcia w salonach były przedstawienia o charakterze mitycznym lub pasterskim. Rzeźbiarz nadał figurze niemal indywidualne cechy, werystycznie ukazując jej ciało, biodra osłaniając jedynie draperią. Dziewczyna unosi wysoko kielich, zapraszając odbiorcę do zmysłowego korowodu, do tańca pełnego odurzenia. I takie to właśnie stany zachwianej równowagi czy utraty świadomości miały być istotnym instrumentem poznania prawdy o sobie. www.muzea.malopolska.pl Waza z motywem tanecznego kręgu Muzeum Historyczne Miasta Krakowa Dzieło młodego Jana Szczepkowskiego to charakterystyczne dla sztuki polskiego modernizmu przedstawienie nagich tańczących postaci – rozdartych pomiędzy zmysłowymi popędami a duchowymi pragnieniami. Korowód zdobiący wazon to nie tylko przykład znakomitego pod względem wyrazu i technicznej jakości dzieła rzemiosła artystycznego, ale również symbol unoszonych erotyczną rozkoszą par. Taniec wyraża tu wiarę, iż intensywne przeżycie miłosne może być ucieczką i wyzwoleniem od świata stanowiącego pasmo udręk i cierpień, nieuchronnie kończące się śmiercią. Dramat życia jest jednak jeszcze bardziej bolesny, gdy miłosne uniesienie minie. Kazimierz Wyka nazwał taki stosunek do miłości rozpaczliwym hedonizmem, uważając go za jedną z cech uczuciowości pokolenia schyłku wieku. Rzeźba „Salome” Walerego Gadomskiego Muzeum Narodowe w Krakowie Jak przypomina biblijna historia, król Herod Antypas prosił o taniec piękną Salome, obiecując uczynić w zamian, co tylko zechce. Jej straszliwym życzeniem było ścięcie głowy Jana Chrzciciela. Archetyp uwodzicielki fascynował artystów XIX i początku XX wieku. Często przedstawiano ją jako wyrachowaną kusicielkę, czego przykładem jest figura dłuta Gadomskiego, profesora rzeźby w krakowskiej Szkole Sztuk Pięknych. Pod cienką tuniką wyraźnie widać jej zmysłowe kształty. Na pierwszy rzut oka nie zwracają uwagi orientalne ozdoby na szyi, dłoniach i stopach. Pod miękko gładzonym marmurem ukryto grozę krwawej sceny egzekucji, którą rządzą dwa popędy. Oba popędy – erotyczny (libido) i agresywny, związany z dążeniem do śmierci, destrukcji – przenikają się w pasywnym ciele kobiecym, prowokującym męskie fantazje, typowe dla epoki dekadentyzmu, w której wzmożony pociąg płciowy interpretuje się jako rodzaj histerycznej nerwicy. Rzeźba „Merkury przed zabójstwem Argusa” Bertela Thorvaldsena Muzeum Narodowe w Krakowie Pozornie spokojny, nagi Merkury (Hermes) właśnie skończył grać na syrindze (fletni Pana), Muzyką chciał uśpić wielookiego potwora Argusa, strzegącego pięknej nimfy Io. Kiedy Argus zamknął oczy, Merkury wyciągnął miecz i zabił go. Figura nosi nie tylko ślady wpływu wzorów antycznych, może także stanowić przykład wcielenia idei głoszonych przez Johanna Joachima Winckelmanna, zsumowanych w jego sławnym zdaniu: eine edle Einfalt und eine stille Grösse („szlachetna prostota i spokojna wielkość”). W opisywanych przezeń rzeźbach można wyczuć jego homoseksualne skłonności. Pięknem ciała młodzieńca emanuje także dzieło Thorvaldsena. Miękko modelowany, wysmukły Hermes spoczywający na pniu drzewa ma ambiwalentną, niemal perwersyjną wymowę – wabiąc estetyką gładkiego, atletycznego ciała, wyobraża jednocześnie straszliwą, mityczną historię. Obraz „Portret kobiety” Stanisława Ignacego Witkiewicza Muzeum Tatrzańskie im. Dra Tytusa Chałubińskiego w Zakopanem Czy aby nie za często wyobrażamy sobie innych pod postacią demona, ponieważ nie dajemy sobie rady sami z sobą? Witkacy, w charakterystyczny dla siebie sposób, nakreślił wizerunek kobiety, której spojrzenie nabiera cech demonicznych. Często w jego pracach są obecne postacie Don Juana i kobiety demonicznej (femme fatale). Pojawiły się one głównie za sprawą Stanisława Przybyszewskiego. Jego zdaniem celem sztuki jest poznanie „nagiej duszy”, możliwe poprzez analizę www.muzea.malopolska.pl seksu. Erotyzm był bowiem dla niego mityczną siłą kosmiczną. Stąd, obok związanej z nim legendy satanisty, donżuana i alkoholika, niezwykła popularność jego poglądów, w tym obrazu kobiety jako mitycznego źródła zła: „Szatan kocha zło, ponieważ kocha życie, nienawidzi dobra, gdyż nienawidzi stanu spoczynku, inercji. Kocha kobietę, tę wieczną zasadę zła, sprawczynię wszelkich przestępstw, odwieczny zaczyn życia”. Obraz „Ahaswer” Maurycego Gottlieba Muzeum Narodowe w Krakowie Wróćmy jeszcze raz do momentu zakochania, który odsłania o nas prawdę w chwili, kiedy druga osoba nam się objawia. Jeden z najpiękniejszych obrazów polskich interpretowany jest jako przedstawienie Ahaswera – króla perskiego z opowieści biblijnej (tj. Księgi Estery), zakochanego w pięknej Esterce. Czule pochyla on głowę, aby wysłuchać słów niewiasty, której nie widzimy, nie miała ona bowiem do władcy bezpośredniego dostępu i rozmawiała z nim poprzez ciemną zasłonę. To jednocześnie autoportret młodego, zakochanego malarza, w błyszczącym diademie, ze złocistym kolczykiem. Obraz, utrzymany w rembrandtowskiej tradycji, stał się lustrem emocji twórcy, którym władało uczucie, dające mu wewnętrzną radość choćby tylko nasłuchiwania. Kielich z Orfeuszem Muzeum Okręgowe w Tarnowie Gdy Orfeusz grał muzykę, potrafił oczarować zwierzęta tak, że tańczyły, a drzewa chyliły się ku niemu zasłuchane. Stał się symbolem najdoskonalszego poety i śpiewaka wszystkich czasów. Rytowana na czaszy kielicha scena przypomina o mitycznym bohaterze, znanym z pięknej miłości do Eurydyki. „Orphus gra – jak mówi oryginalny napis na kielichu – zapewnie z drzewem y zwierzami”. Kielich na wino może służyć odurzeniu, implikując obserwowane powyżej „objawy modernistycznej uczuciowości”. Przyglądając się Orfeuszowi, można przywołać na myśl wiersz Czesława Miłosza, który pisał, że „Miłość to znaczy popatrzeć na siebie, / Tak jak się patrzy na obce nam rzeczy. / Bo jesteś tylko jedną z rzeczy wielu / A kto tak patrzy, choć sam o tym nie wie, / Ze zmartwień różnych swoje serca leczy, / Ptak mu i drzewo mówią: przyjacielu” (Miłość, 1943). Adam Organisty – doktor nauk humanistycznych, prowadzi zajęcia z historii i teorii sztuki na Wydziale Malarstwa Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie. www.muzea.malopolska.pl